Pracy szukamy, ciągle się wspieramy i nigdy nie poddamy! cz. IX

[uniperfect]

Ja ostatnio robiłam naleśniki z mąki razowej. Bardzo dobre. Ryż brązowy tez polecam. Koleżanka robiła dżem z cukinia ostatnio. Mama w lecie robi leczo. Raz w sklepie kupowałam filet drobiowy i szynkę z kurczaka. Klient stojący za mną nabijał się ze mnie, że Pani tylko kurczaki je. Mnie by tanio wyżywił.

[Tutli]

Napisane przez Nemme

Naprawdę teraz zastanawiam się, gdzie mieszkasz i gdzie kupujesz, bo te ceny są z kosmosu ;o Przepraszam, że tak piszę, ale naprawdę się zdziwiłam. W piątek moja mama dorsza kupowała za 28/kg, a orzechy włoskie (niełupane) na targu u mnie kosztują 5/6 zł za kilogram, a laskowe około 8 zł. Kupić tego trochę i można wyłupać i przechowywać, albo przechowywać w suchym i chłodnym miejscu niełupane. Orzechów pekan ani brazylijskich nie jem, bo za drogie zdecydowanie :P Jak mam ochotę na coś bardziej egzotycznego to kupuję nerkowca, ale one też około 45 zł/kg...

Poza tym teraz np. orzechy brazylijskie chyba w Kauflandzie kosztują 49,99 zł za kg?

Pozdrawiam z centrum Warszawy
To są ceny z największego targu w tej okolicy...

[girlonthebridge]

Napisane przez uniperfect

Ja ostatnio robiłam naleśniki z mąki razowej. Bardzo dobre. Ryż brązowy tez polecam. Koleżanka robiła dżem z cukinia ostatnio. Mama w lecie robi leczo. Raz w sklepie kupowałam filet drobiowy i szynkę z kurczaka. Klient stojący za mną nabijał się ze mnie, że Pani tylko kurczaki je. Mnie by tanio wyżywił.

ja uwielbiam cukinie - to strasznie niedocenione warzywo. Uwielbiam w każdej postaci, placuszki z cukinii, krem z cukinii z płatkami migdałów, grillowana cukinia jami! Mąka razowa też jest dobra do domowej pizzy, spód wtedy jest mega. Ja rzadko bawię się w pizzę ale jak wpada chrześniak to trzeba coś fast foodowego strzelić ale też górę całą robię z maksymalnie dużą ilością warzyw (pyszne są pieczone brokułki z serem pleśniowym).

[Tutli]

[1=9bfc43f248fa3dd370e3b64 5ec22fc32ebbe1d0f;4877180 6]Z ta poledwica to polecialas, bo patrzac po almie i dostawie 40 km do mnie wychodzi 82zl/kg, wiec w stacjonarnym bedzie taniej...[/QUOTE]

Jeśli uważasz, że w sklepach w centrum Warszawy jest taniej, niż w Almie, to zapraszam. No i dziękuję, że lepiej orientujesz się w cenach w mojej okolicy

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

To sie przejdz kawalek dalej, a nie rzucaj cenami z kosmosu, bo ja tez moge opowiadac jak to drogo nie jest kupujac codziennie wszystkie produkty lacznie z chemia w osiedlowym sklepiku...

[Tutli]

[1=9bfc43f248fa3dd370e3b64 5ec22fc32ebbe1d0f;4877394 4]To sie przejdz kawalek dalej, a nie rzucaj cenami z kosmosu, bo ja tez moge opowiadac jak to drogo nie jest kupujac codziennie wszystkie produkty lacznie z chemia w osiedlowym sklepiku...[/QUOTE]

Oczywiście, bo mam całe pasaże sklepów z polędwicą, centrum Warszawy to znane centrum masarskie
Jeśli w Almie polędwica kosztuje 82 zł. a u mnie w sklepie 90 zł.
to to jest KOSMICZNA różnica? Wydaje mi się, że nie rozumiesz
o czym piszę a piszę o tym, że zróżnicowana dieta, bez specjalnego
oglądania się "co-gdzie-za-ile i jak najtaniej" jest po prostu kosztowna
i kwota w stylu 1500 zł. dla 2 osób w Warszawie to naprawdę nie jest rozbijanie się po knajpach.

[phideaux]

Napisane przez nouvelle90

Z drugiej strony 500 zł na dwie osoby to dla mnie przesada w innym kierunku - przepraszam phideaux, że wyciągam tutaj twój post z innego wątku, ale też się lekko zdziwiłam, jak go przeczytałam.

Spoko Nie będę się tłumaczyć ani gorączkowo zapewniać, że nie głoduję. Nie czuję, żeby mi coś brakowało, albo żebym nie dojadała

W takich wątkach jak o wydawaniu się nie odzywam, bo nikogo nie powinno interesować ile dziennie mogę pozwolić sobie na wydawanie kasy na jedzenie czy kosmetyki w innych watkach, ani też nie mam specjalnie ochoty się tym dzielić. Potem pojawiają się komentarze właśnie w stylu jak można jeść za tyle i tyle, a niektórzy mają mały budżet i po prostu muszą się w nim zmieścić i nawet nie mają fizycznie jak wydać więcej. Motywacje wizażanek są też różne

Święta racja W sumie nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby się tam odzywać, jak przeczytałam kilka stron wątku i widziałam że padają sumy +1000. Wyszłam na biedaka, co codziennie ryż wcina

Varga uważam, że przy tak wielkiej różnicy w pensji, lepiej zostać w obecnej pracy. Z nudy i wypalenia moim zdaniem warto zmieniać tylko wtedy, jak się przeskakuje do pracy podobnie lub lepiej płatnej

[uniperfect]

Co do jedzenia to ja bym nawet za darmo nie zjadła krewetek itp rzeczy. Ludzie się zachwycają owocami morza, a ja nie wie wyobrażam sobie jak można to jeść. Zachwycać to ja się np mogę pierogami ruskimi . szkoda tylko, że dużo czasu trzeba poświęcić by je zrobić.

[girlonthebridge]

Napisane przez uniperfect

Co do jedzenia to ja bym nawet za darmo nie zjadła krewetek itp rzeczy. Ludzie się zachwycają owocami morza, a ja nie wie wyobrażam sobie jak można to jeść. Zachwycać to ja się np mogę pierogami ruskimi . szkoda tylko, że dużo czasu trzeba poświęcić by je zrobić.

ja uwielbiam: krewetki, ośmiorniczki, kraby, wszelkie macki i nie macki (tylko za małżami nie przepadam), ostatnio choruję na ślimaki ale nikt więcej nie podziela mojej fascynacji (mój dziadek robił świetne ślimaki, swego czasu bardzo często bywał we Francji - umiał to robić).

[semantique]

Napisane przez phideaux

Varga uważam, że przy tak wielkiej różnicy w pensji, lepiej zostać w obecnej pracy. Z nudy i wypalenia moim zdaniem warto zmieniać tylko wtedy, jak się przeskakuje do pracy podobnie lub lepiej płatnej

Faktycznie przy znacznej różnicy w pensji trzeba to dokładnie przemyśleć, ale absolutnie nie zgadzam się, że lepiej tkwić w znienawidzonej pracy tylko dlatego, że jest lepiej płatna...

[phideaux]

Napisane przez uniperfect

Co do jedzenia to ja bym nawet za darmo nie zjadła krewetek itp rzeczy. Ludzie się zachwycają owocami morza, a ja nie wie wyobrażam sobie jak można to jeść. Zachwycać to ja się np mogę pierogami ruskimi . szkoda tylko, że dużo czasu trzeba poświęcić by je zrobić.

Ja też nie ;-) Ale ja w ogóle jestem dziwna, bo nie lubię eksperymentów kulinarnych, nie mam zaufania do rzeczy, których nie znam, wolę sprawdzone jedzonko

Faktycznie przy znacznej różnicy w pensji trzeba to dokładnie przemyśleć, ale absolutnie nie zgadzam się, że lepiej tkwić w znienawidzonej pracy tylko dlatego, że jest lepiej płatna...

Jeśli się nienawidzi i ma się wymiotować ze stresu przed pójściem do niej, to jasne, że nie, ale jak to ''tylko'' znudzenie, to chyba nie warto. Chociaż wiem z doświadczenia, że nuda też potrafi wykończyć.

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez nouvelle90

Kiedyś bardziej uważnie czytałam ten wątek o jedzeniu i doszłam do wniosku, że widać w nim jak na dłoni poziom społecznego rozwarstwienia. Nie mam problemów z tym, że ktoś zarabia 10, 20, 50 tysięcy i może sobie pozwolić na lepsze produkty, ale uderzyło mnie to, jak wiele osób kombinuje i zaciska pasa robiąc w poniedziałek ruskie pierogi z resztek ziemniaków po niedzielnym obiedzie...

Ja uważam, że to fajnie bo nie marnuje się jedzenia wtedy.

Napisane przez uniperfect

Moja mama całe czas tak gotuje dla swojej rodziny. Na inne gotowanie ją nie stać. Nikt nie mówi, że codziennie jest pomidorowa, można np ugotować ziemniaczaną zupę, grochówkę, grzybową, barszcz czerwony, barszcz biały,żurek, zrobić placki ziemniaczane, racuchy, ryż zapiekany z jabłkami, rybę ze ziemniakami, pierogi, kluski śląskie, gołąbki, sos z mięsa drobiowego, sos z grzybów itp Tez nie drogie jedzenie. Ja nie uważam by to była skrajność, tylko Polskie normalne jedzenie. Moje koleżanki też bardzo często takie jedzenie robią.

Ja tak gotuję i uważam to za normalne, a teraz się okazuje, że jednak bieda.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez uniperfect

Co do jedzenia to ja bym nawet za darmo nie zjadła krewetek itp rzeczy. Ludzie się zachwycają owocami morza, a ja nie wie wyobrażam sobie jak można to jeść. Zachwycać to ja się np mogę pierogami ruskimi . szkoda tylko, że dużo czasu trzeba poświęcić by je zrobić.

ja mam odruch wymiotny jak widze i czuję owoce morza, próbowałam się przemóc zjadłam trochę i wiadomo gdzie to jedzonko potem wylądowało .
Szynka czy polędwica za 90 zł to dla mnie kosmos. Oczywiście wiem że są takie- chociaż w moi regionie to najdroższe widziałam po 50zł.
Najzdrowiej i najtaniej kupić świniaka albo jego części i samemu zrobić wędlinki. Tylko nie każdemu się chce.
Więc nie ma co narzekać że kupuje się po 90zł/kg. Kogo stać ten kupuje. Proste.
Gdybym zarabiała więcej to jadłabym lepsze jedzenie (chodzi mi o rzeczy kupne) bo uważam że mieszkając na wsi i tak odżywiam się zdrowo.

[antidotum89]

szlag mnie trafia, przed chwila znowu zadzwonili do mnie z pracy zeby poinformowac mnie ze zamiast na 14 mam przyjsc na 22 mam kolejny tydzien nocek, w ciagu miesiaca zalicze 3 tyg na noc. zamiast jednego. zyc nie umierac, chyba zrobie sobie kalendarz i bede skreslac dni do 11-12 grudnia az sie zwolnie.

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

Napisane przez Tutli

Oczywiście, bo mam całe pasaże sklepów z polędwicą, centrum Warszawy to znane centrum masarskie
Jeśli w Almie polędwica kosztuje 82 zł. a u mnie w sklepie 90 zł.
to to jest KOSMICZNA różnica? Wydaje mi się, że nie rozumiesz
o czym piszę a piszę o tym, że zróżnicowana dieta, bez specjalnego
oglądania się "co-gdzie-za-ile i jak najtaniej" jest po prostu kosztowna
i kwota w stylu 1500 zł. dla 2 osób w Warszawie to naprawdę nie jest rozbijanie się po knajpach.

Taka cena wychodzi przy dostawie 40km w jedna strone, wiec na miejscu bedzie jeszcze taniej i roznica bedzie znaczna. Ile wydajesz na jedzenie to nie moja sprawa, chcesz placic 90zl za cos, co mozna kupic taniej to Twoja sprawa, ale prosze, bez plywania z cenami. Bo 1500zl to na luzie mozna wydac bez kupowania poledwicy za 90zl

[Apelly]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;48769503]Ale ja też chciałam, żeby ktoś wytłumaczył. I założyłam torbę na głowę bo wstyd mi było, że nie wiem o czymś takim. [/QUOTE]
Sorry, czyli ja źle zrozumiałam

Napisane przez phideaux

Dziewczyny, a jaka jest Wasza najniższa stawka godzinowa, za którą zgodziłybyście się pracować? Dla mnie 5/6 zł to mega upokarzające stawki i jak takie słyszałam na rozmowie, od razu rezygnowałam...

Dla mnie najniższa stawka, na którą zgodziłabym się pracować to najniższa na umowie o pracę, czyli niecałe 8 zł chyba? (ale mało 10 zł brutto dużo lepiej wygląda )

Napisane przez Varga

Dziewczyny, przyszłam po poradę
Pracuję w branży farmaceutycznej od kilkunastu lat. Czuję jednak, że się wypaliłam. Praca mnie męczy, za raporty biorę się w ostatniej chwili, bo czuję taką niechęć do pracy.
Jednocześnie pracowałam kilka godzin w tygodniu jako optometrysta (zawód wyuczony, ale bardzo słabo płatny, dlatego to zostanie pracą na te kilka godzin w tygodniu) i co 2 tygodnie współprowadzę wykłady na uczelni. Jeśli zrezygnuję z pracy w firmie farmaceutycznej to będę musiała też zrezygnować z pracy na uczelni.
Miesiąc temu zaproponowano mi pracę w pewnym callcenter, stanowisko koordynatora ds. jakości. Chodziłam na umowie zlecenie przez 2 tygodnie po 2 godziny na szkolenie i praca bardzo mi się podoba. Jest tylko jeden szkopuł... jest 3 razy mniej płatna niż moja obecna. Nie zmieni to naszej stopy życia, ale zmniejszy ilość oszczędności. Do nowej pracy na cały etat i na umowę o pracę poszłabym dopiero w połowie kwietnia, po urlopie macierzyńskim, jednak zdecydować się muszę już teraz. Mąż mnie zachęca, ale on jest lekkoduchem, więc nie wiem czy go słuchać :P
Co byście zrobiły?

Jeśli ta praca koordynatora nadal pozwalała na dobrą stopę życiową to bym ją wybrała. Brzmi interesująco i rzeczywiście mogłaby być dobrą alternatywą na wypalenie. Jeszcze dużo życia przed Tobą, więc taka zmiana na pewno dobrze Ci zrobi. Szkoda tylko troche tej uczelni, chyba, ze wykładasz w weekendy to wtedy nie ma co żałować moim zdaniem.

Napisane przez uniperfekt

Co do jedzenia to ja bym nawet za darmo nie zjadła krewetek itp rzeczy. Ludzie się zachwycają owocami morza, a ja nie wie wyobrażam sobie jak można to jeść. Zachwycać to ja się np mogę pierogami ruskimi . szkoda tylko, że dużo czasu trzeba poświęcić by je zrobić.

Mnie też nikt nie namówi na owoce morza

Napisane przez Szefowa harpii

Ja tak gotuję i uważam to za normalne, a teraz się okazuje, że jednak bieda.

Ja też zawsze myślałam, ze to normalne jedzenie, zwykłe polskie dania, a tu takie opinie a te 1500 zł podane tutaj to dla mnie jakieś szaleństwo

[ciaaastko]

Napisane przez antidotum89

szlag mnie trafia, przed chwila znowu zadzwonili do mnie z pracy zeby poinformowac mnie ze zamiast na 14 mam przyjsc na 22 mam kolejny tydzien nocek, w ciagu miesiaca zalicze 3 tyg na noc. zamiast jednego. zyc nie umierac, chyba zrobie sobie kalendarz i bede skreslac dni do 11-12 grudnia az sie zwolnie.

3 tyg pracy na nockach? współczuje! ja chodziłam jak zombie jak mialam 3 w tygodniu, bo tego nie da sie odespac

[sideritis]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4877733 3]
Najzdrowiej i najtaniej kupić świniaka albo jego części i samemu zrobić wędlinki. Tylko nie każdemu się chce.
[/QUOTE]

Albo nie każdy ma możliwości, mieszkając np. w bloku

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez sideritis

Albo nie każdy ma możliwości, mieszkając np. w bloku

ale kupić kg szynki i samemu ją upiec można

[kasia1608]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4878021 3]ale kupić kg szynki i samemu ją upiec można [/QUOTE]

Zaraz ktoś napisze że nie ma piekarnika

[uniperfect]

Napisane przez Apelly

Ja też zawsze myślałam, ze to normalne jedzenie, zwykłe polskie dania, a tu takie opinie a te 1500 zł podane tutaj to dla mnie jakieś szaleństwo

Też myślałam, że to normalne, zdrowe, polskie jedzenie. To ja już nie wiem co ludzie gotują na te obiady. Samymi warzywami przecież nie żyją.

[antidotum89]

Napisane przez ciaaastko

3 tyg pracy na nockach? współczuje! ja chodziłam jak zombie jak mialam 3 w tygodniu, bo tego nie da sie odespac

pracuje w trybie 3zmianowym, w teorii. bo w praktyce jeszcze nie bylam na 6 <2 razy na 9 za to a tak to mam nocki, sporadycznie popoludnie. odliczam dni do konca,naprawde

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez antidotum89

szlag mnie trafia, przed chwila znowu zadzwonili do mnie z pracy zeby poinformowac mnie ze zamiast na 14 mam przyjsc na 22 mam kolejny tydzien nocek, w ciagu miesiaca zalicze 3 tyg na noc. zamiast jednego. zyc nie umierac, chyba zrobie sobie kalendarz i bede skreslac dni do 11-12 grudnia az sie zwolnie.

A czemu akurat wtedy koniec? Umowa się wtedy kończy?

Szerze mówiąc to praca na nocki to jest moje marzenie, bo mój organizm najlepiej funkcjonuje w nocy. Ale takich codziennych zmian grafiku to bym chyba psychicznie nie zniosła, a jestem bardzo cierpliwa.

[nelciak]

Napisane przez uniperfect

Też myślałam, że to normalne, zdrowe, polskie jedzenie. To ja już nie wiem co ludzie gotują na te obiady. Samymi warzywami przecież nie żyją.

Lepiej jeść warzywa niż w kółko mączne potrawy. Ja sie nigdy nie najem zupą. To samo plackami ziemniaczanymi. Pierogi, nalesniki z twarogiem, kluski, ryż z jabłkami, te potrawy są dobre na kolację, albo na obiad w lato, ale nie na główny posiłek jesienią, zimą. Podobnie gołąbki bez mięsa. Podstawowy problem - gdzie tutaj składnik białkowy???

[antidotum89]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;48781544]A czemu akurat wtedy koniec? Umowa się wtedy kończy?

Szerze mówiąc to praca na nocki to jest moje marzenie, bo mój organizm najlepiej funkcjonuje w nocy. Ale takich codziennych zmian grafiku to bym chyba psychicznie nie zniosła, a jestem bardzo cierpliwa. [/QUOTE]
umowa zlecenie mam do konca listopada, pozniej znowu dostane zlecenie, bo wszystkich oklamuja na rozmowie kwalifikacyjnej ze to tylko 3mce a to nieprawda;]
a dlaczego 11 grudnia ? bo w sumie tak sobie wymyslilam;p no i bedzie po wyplacie;p chce troche przed swietami, zeby po nowym roku znowu szukac czegos normalnego....
ja juz nie mam sily na prace w nocy, mam rozregulowany sen, organizm, zmeczona jestem ciagle, brak normalnego wolnego weekendu na przestawienie sie, wyspanie czy cokolwiek

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez nelciak

Lepiej jeść warzywa niż w kółko mączne potrawy. Ja sie nigdy nie najem zupą. To samo plackami ziemniaczanymi. Pierogi, nalesniki z twarogiem, kluski, ryż z jabłkami, te potrawy są dobre na kolację, albo na obiad w lato, ale nie na główny posiłek jesienią, zimą. Podobnie gołąbki bez mięsa. Podstawowy problem - gdzie tutaj składnik białkowy???

Ale gdzie tam były wymieniane same mączne potrawy? Gdzie w zupie albo rybie z ziemniakami mąka? Moim zdaniem to są dobre potrawy na obiad, ja i mój tż umiemy się nimi najeść.
Ja za gotowanymi warzywami nie przepadam, więc jem je jako surówki do obiadów, albo na śniadania/kolację.

[nelciak]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;48781672]Ale gdzie tam były wymieniane same mączne potrawy? Gdzie w zupie albo rybie z ziemniakami mąka? Moim zdaniem to są dobre potrawy na obiad, ja i mój tż umiemy się nimi najeść.
Ja za gotowanymi warzywami nie przepadam, więc jem je jako surówki do obiadów, albo na śniadania/kolację.[/QUOTE]

Mączne rzeczy - pierogi, kluski, naleśniki.
Ryby się nie czepiłam
Też za dużo nie jem gotowanych warzyw, wolę surowe.

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez nelciak

Mączne rzeczy - pierogi, kluski, naleśniki.
Ryby się nie czepiłam
Też za dużo nie jem gotowanych warzyw, wolę surowe.

Zależy również jakie dodatki do tego. U mnie np. do klusek śląskich zawsze musi być rolada śląska , do placków sos mięsny, pierogów nie lubię, naleśniki na słodko. Ale nie są to potrawy, które serwuję jakoś bardzo często. Staram się co chwila wymyślać coś innego, żeby nie wpaść w monotonię kulinarną.
Teraz mieszkamy u moich rodziców i oni uznają, że obiad bez ziemniaków to nie obiad. Już się nie mogę doczekać aż się wyprowadzimy, bo już nie mogę z tymi ziemniakami. Udało mi się przeforsować i raz na jakiś czas robię spaghetti ale wtedy oczywiście mama już nie je bo to nie jedzenie.

[_nouvelle_]

hej dziewczyny, long time no see...

nadrobiłam cały ósmy i dziewiąty wątek, ależ się podziało
i nowe dziewczątka, witam

u mnie - pracuję, gdzie pracowałam, mija mi dziś rok pracy w tym miejscu, a 8 miesięcy w mitycznej pracy biurowej (po awansie-zastępstwie).
przez ten czas zajmowałam się i zajmuję nieskończoną liczbą obowiązków, mocno obrywam czasem, to przytłacza, ale ogromnie doceniam, że ją mam.



p.s pisałyście kilka dni temu o facetach dziewczyn bezrobotnych, ja to mam przeciwny problem, tj. facet pracuje, ale na 3/10 etatu...

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez _nouvelle_

hej dziewczyny, long time no see...

nadrobiłam cały ósmy i dziewiąty wątek, ależ się podziało
i nowe dziewczątka, witam

u mnie - pracuję, gdzie pracowałam, mija mi dziś rok pracy w tym miejscu, a 8 miesięcy w mitycznej pracy biurowej (po awansie-zastępstwie).
przez ten czas zajmowałam się i zajmuję nieskończoną liczbą obowiązków, mocno obrywam czasem, to przytłacza, ale ogromnie doceniam, że ją mam.



p.s pisałyście kilka dni temu o facetach dziewczyn bezrobotnych, ja to mam przeciwny problem, tj. facet pracuje, ale na 3/10 etatu...

Przypomnisz w jakiej branży pracujesz?

Jak to 3/10?! Matko lepiej tego podzielić nie mogli.

---------- Dopisano o 15:03 ---------- Poprzedni post napisano o 14:40 ----------

Wysłałam dzisiaj CV na stanowisko, na które idealnie się nadaję (w sumie teraz tylko na takie wysyłam). Ktoś je obejrzał pół godziny temu i znowu
Powiedzcie mi, osoba przeglądająca CV dzwoni od razu przy przeglądaniu czy magazynuje sobie jakoś kandydatów i potem dzwoni hurtowo?
Z tego co zaobserwowałam zawsze jest tak, że z ofertą pracy dzwonią tylko raz. Wiem to, bo zazwyczaj nie odbieram (bo zwykle dzwonią jak śpię, albo nie mogę odebrać) to potem dopiero wpisuję sobie nr telefonu w google, sprawdzam kto dzwonił i oddzwaniam.