Boomersi, iksy, millenialsi, pokolenie z. ...

[MarekKele]

Napisane przez Lumimi

A boomersi dostawali podwyżkę? Czy dalej tylko podnosili im oczekiwania?
Rynek zweryfikuje, jak ktoś sie nie nadaję to szybko wyleci. Jednak mam wrażenie że wiele boomerów, jak poszło po podwyzke i jej nie dostało to dalej pracowali w tej firmie. Nawet nie próbując znaleźć innej pracy.. Natomiast młodsze pokolenie jak nie dostanie podwyżki, a zna swoją wartość i widząc ile warta jest jego praca to poszuka innej pracy.

Dawno to było, może masz rację, kłócić się nie będę. Obecnie to ile razy ja podnoszę cenę za usługi to nikt się ze mną nie wykłóca, najwyżej takiej wyceny nie akceptują

[Finlora]

Napisane przez Lumimi

Czasy się zmieniły dla każdego, nie tylko dla 2o paru latków wchodzących na rynek. Mimo to są osoby które są powiedzmy te 4o plus, a tkwią w pracy za groszę, gdzie szef je źle traktuje, a przecież ze swoim doświadczeniem mogli by pracować w lepszych warunkach.

Bo są przyzwyczajeni do tego co było i ciężko się przestawić. Ja też tkwiłam w pracy, w której był taki mobbing, że kierowniczka"wmówiła" mi, że na nic lepszego mnie nie stać. Ale w końcu się uwolniłam. Młodzi ludzie zostali wychowani w zupełnie innych czasach i mają zupełnie inne podejście, które niekoniecznie świadczy o poczuciu własnej wartości, a często wręcz jest to podejście "należy mi się" i "zarobić ale się nie narobić". A jak muszą włożyć w coś wysiłek, to rezygnują i idą gdzieś indziej. Mówię na podstawie swoich doświadczeń z ludźmi młodszymi ode mnie o 15 lat.

[linaya]

Napisane przez Lumimi

Są na rynku pracy takie firmy "przechowalnie przedemerytalne". Firmy gdzie ludzie zarabiają najniższą albo niewiele więcej niż najniższa. Pracują tam ludzie którzy mają tą wiedzę, umiejętności i doświadczenie. Nie pracują w zawodach, ktorych mógłby pracować pierwszy lepszy. Jednak nie zmienią pracy, bo w ich mniemaniu praca jak żona na całe życie, a przecież i tak by nic lepszego nie znaleźli.

Wypisz, wymaluj, jeden z moich pierwszych zakładów pracy była to firma, która "wyrosła" z gałęzi pewnego ministerstwa, średnia wieku pracowników to 50-60 lat (a zarządu - tak pod 70), żywy skansen PRL, palenie papierosów przy biurku, staroświeckie sprzęty, feudalne stosunki (parzenie kawy prezesowi i zastępcy prezesa to były całe rytuały), zwracanie starszych pracowników się do siebie per "panie kolego", i mikroskopijne pensje dla młodego narybku (a najlepiej bezpłatne staże). Młody narybek - ludzie urodzeni w latach 70-80 wniósł powiew świeżości i nowoczesne technologie, ale większość szybko stamtąd zwiała. A firma i tak upadła po śmierci prezesa.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Lumimi

A boomersi dostawali podwyżkę? Czy dalej tylko podnosili im oczekiwania?
Rynek zweryfikuje, jak ktoś sie nie nadaję to szybko wyleci. Jednak mam wrażenie że wiele boomerów, jak poszło po podwyzke i jej nie dostało to dalej pracowali w tej firmie. Nawet nie próbując znaleźć innej pracy.. Natomiast młodsze pokolenie jak nie dostanie podwyżki, a zna swoją wartość i widząc ile warta jest jego praca to poszuka innej pracy.

Jak ktoś jest 50+, to często znacznie trudniej jest mu znaleźć inną pracę, niż komuś młodemu.

[MarekKele]

Napisane przez linaya

Wypisz, wymaluj, jeden z moich pierwszych zakładów pracy była to firma, która "wyrosła" z gałęzi pewnego ministerstwa, średnia wieku pracowników to 50-60 lat (a zarządu - tak pod 70), żywy skansen PRL, palenie papierosów przy biurku, staroświeckie sprzęty, feudalne stosunki (parzenie kawy prezesowi i zastępcy prezesa to były całe rytuały), zwracanie starszych pracowników się do siebie per "panie kolego", i mikroskopijne pensje dla młodego narybku (a najlepiej bezpłatne staże). Młody narybek - ludzie urodzeni w latach 70-80 wniósł powiew świeżości i nowoczesne technologie, ale większość szybko stamtąd zwiała. A firma i tak upadła po śmierci prezesa.

Tak jest po dziś dzień w budżetówce na dalszych peryferiach

[Lumimi]

Napisane przez Finlora

Bo są przyzwyczajeni do tego co było i ciężko się przestawić. Ja też tkwiłam w pracy, w której był taki mobbing, że kierowniczka"wmówiła" mi, że na nic lepszego mnie nie stać. Ale w końcu się uwolniłam. Młodzi ludzie zostali wychowani w zupełnie innych czasach i mają zupełnie inne podejście, które niekoniecznie świadczy o poczuciu własnej wartości, a często wręcz jest to podejście "należy mi się" i "zarobić ale się nie narobić". A jak muszą włożyć w coś wysiłek, to rezygnują i idą gdzieś indziej. Mówię na podstawie swoich doświadczeń z ludźmi młodszymi ode mnie o 15 lat.

Oczywiście że są przyzwyczajeni ale z drugiej strony to pokolenie jest po prostu tak nauczone że jak się dostanie pracę to jest za☠☠☠iście i w ogóle dobry pan. Mentalność chłopa pańszczyźnianego. Ja bym to nazwała pokoleniem małych wymagań. Nie tylko w kontekście pracy ale też partnerów życiowych. Im po prostu w głowie się nie mieści że można pracę zmieniać co parę lat. Chyba ze cię zwolnili to to jedyny słuszny powód do zmiany.



Dobrze że maja młodzi podejście że im sie należy. Jak płaca minimalna to i praca powinna być minimalna. Kultura zapier*** odchodzi do lamusa. Nie oczekujmy od ludzi ze będą harować za groszę. Jeżeli muszą w coś włożyć wysiłek, a płaca nie wynagradza tego wysiłku to bardzo dobrze że odchodzą.

[Finlora]

Napisane przez Lumimi

Dobrze że maja młodzi podejście że im sie należy. Jak płaca minimalna to i praca powinna być minimalna. Kultura zapier*** odchodzi do lamusa. Nie oczekujmy od ludzi ze będą harować za groszę. Jeżeli muszą w coś włożyć wysiłek, a płaca nie wynagradza tego wysiłku to bardzo dobrze że odchodzą.

Tylko, że tu nie zawsze płaca jest minimalna. Raczej wymagania z kosmosu, ale od siebie dać minimum. A potem rośnie pokolenie dejów, którym się należy.

[Lumimi]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;89120007]Jak ktoś jest 50+, to często znacznie trudniej jest mu znaleźć inną pracę, niż komuś młodemu.[/QUOTE]
Pytanie dlaczego i mówie tu w kontekście branży gdzie są szeroko pojęci specjaliści. Skoro nie brakuje im wiedzy, umiejętności i doświadczenia. Może po prostu przegrywają z mentalnością.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez linaya

Wypisz, wymaluj, jeden z moich pierwszych zakładów pracy była to firma, która "wyrosła" z gałęzi pewnego ministerstwa, średnia wieku pracowników to 50-60 lat (a zarządu - tak pod 70), żywy skansen PRL, palenie papierosów przy biurku, staroświeckie sprzęty, feudalne stosunki (parzenie kawy prezesowi i zastępcy prezesa to były całe rytuały), zwracanie starszych pracowników się do siebie per "panie kolego", i mikroskopijne pensje dla młodego narybku (a najlepiej bezpłatne staże). Młody narybek - ludzie urodzeni w latach 70-80 wniósł powiew świeżości i nowoczesne technologie, ale większość szybko stamtąd zwiała. A firma i tak upadła po śmierci prezesa.

Znam jedną tego typu firmę, tylko tam nie ma "panie kolego" i raczej nie ma feudalnych stosunków, no i sama firma powstała ze 100 lat temu. Za to jak dostają telefon ze służbowym poleceniem, to potrafią powiedzieć "zadzwoń do kogoś innego, bo mi się nie chce". Młodych tam prawie nie ma. Mają jakiegoś cudzoziemca, który miał problem z chyba wizą, to był kwik, bo to jeden z nielicznych pracowników fizycznych, którzy tam cokolwiek robią. W biurze jakieś laski, które w zasadzie nie znają się na niczym. Jak się im wskaże jakiś przepis, to dalej się na tym nie znają i udają, że tego nie ma. Pracownicy kradną rzeczy z firmy na potęgę, jak któregoś zobaczył majster czy tam ktoś, to mu poradził, że ma to schować, żeby na ochronie nie zauważyli.
W czasie prywatyzacji zakład był kupiony przez jakąś firmę z zagranicy, która ma ileś takich zakładów, właściciel siedzi za granicą i chyba w ogóle nie widzi.
Cyrk.

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

[QUOTE=Lumimi;89119956]Czasy się zmieniły dla każdego, nie tylko dla 2o paru latków wchodzących na rynek. Mimo to są osoby które są powiedzmy te 4o plus, a tkwią w pracy za groszę, gdzie szef je źle traktuje, a przecież ze swoim doświadczeniem mogli by pracować w lepszych warunkach.



Są na rynku pracy takie firmy "przechowalnie przedemerytalne". Firmy gdzie ludzie zarabiają najniższą albo niewiele więcej niż najniższa. Pracują tam ludzie którzy mają tą wiedzę, umiejętności i doświadczenie. Nie pracują w zawodach, ktorych mógłby pracować pierwszy lepszy. Jednak nie zmienią pracy, bo w ich mniemaniu praca jak żona na całe życie, a przecież i tak by nic lepszego nie znaleźli.

Potem przychodzi do takiej firmy młoda osoba, popracuje jakiś czas zobaczy jakie to szambo i odchodzi, a potem reszta boomerów może sobie polepszyć humor mowiac że ci młodzi to do niczego, nierobotni i w ogóle nie to co oni[COLOR="Silver"]

---------- Dopisano o 14:37 ---------- Poprzedni post napisano o 14:30 ----------

To znowu raczej wynika z etapu w życiu. Młodzi ludzie są ogólnie bardziej mobilni. Łatwiej się☠rzuca pracę jak się ma 20-25 lat (i jeszcze wsparcie rodziców, czy choćby kupione przez nich mieszkanie - a to jest jednak teraz częstsze niż kiedyś), niż jak jest się starszym i ma się już więcej zobowiązań.

Z tego co jak zaobserwowałam, ludzie już nawet po 30 mniej chętnie zmieniają pracę, bo np. mają dzieci, a więc dodatkową odpowiedzialność. Albo potrzebują mieć umowę na czas nieokreślony, bo te dzieci są dopiero w planach i przydałoby się☠też wziąć w końcu kredyt na mieszkanie, a jednak każda zmiana pracy może to opóźnić. Zwłaszcza kobiety z mojego otoczenia tkwią w mało satysfakcjonującej pracy, właśnie z tych powodów.

W przypadku pokolenia boomerów trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że starsi ludzie jednak są na rynku pracy w jakiś sposób dyskryminowani. Niechętnie zatrudnia się ludzi po 50, a po 60 roku życia to już w ogóle są małe szanse. O ile nie są jakimiś wybitnymi specjalistami.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Lumimi]

Napisane przez Finlora

Tylko, że tu nie zawsze płaca jest minimalna. Raczej wymagania z kosmosu, ale od siebie dać minimum. A potem rośnie pokolenie dejów, którym się należy.

Powtórzę rynek szybko zweryfikuje. Jeżeli pracownik dużo oczekuje, a mało daje to ta firma sie go pozbędzie. Raz, drugi i pracownik zweryfikuje swoje oczekiwania czy są adekwatne do umiejętności. Inaczej nie będzie miał za co żyć. Nie zawsze jest minimalna. Wow, to co 100 więcej od minimalnej. Jak ktoś ma duże wymagania to mu po prostu nie płać i tyle.



Pokolenie dejów Czy my tu mówimy w kontekście pracy? Czy jeśli ktoś stawia oczekiwania w stosunku do swojego wynagrodzenia to jest "dejem"? Ja tam myślałam ze dej to taki co pracą się nie skala, ale hajsik z socjalu to przygarnie.



Serio, widać po tobie że ty naprawdę jesteś z innego pokolenia niż młodzi. Naprawdę aż taki to jest problem ze ktos chcę fajnie zarabiać?

[VivelaPologne]

Ja się odniosę do tego wiecznie podnoszonego argumentu "kiedyś to nauczyciel za uszy ciągnął a tera to uczeń rządzi nauczycielem".

Do szkoły chodziłam całkiem niedawno i z taką sytuacją spotkałam się raz, w gimnazjum. Matka pewnej słabej z matematyki dziewczyny zrobiła lekką aferę nauczycielce podczas wywiadówki, że jej córka nie rozumie materiału. Z tego co wiem to kobieta ośmieszyła się tylko przed resztą rodziców i ta "skarga" zbytnio nikogo nie obeszła (moim zdaniem słusznie, bo nauczycielka tłumaczyła dobrze i nikogo nie gnębiła, sama byłam matematycznie nieuzdolniona). Ja raczej mam wrażenie, że w polskiej szkole to nadal uczeń ma bardzo mało do powiedzenia i nawet w słusznym starciu z nauczycielem jest na przegranej pozycji. Piszą o tym nawet inni pedagodzy, np. Paweł Lęcki. U mnie w liceum byli dwaj zboczeni wuefiści. Jeden wypisywał do dziewczyn i zapraszał na kolację, a drugi podczas zajęć rzucał niewybredne teksty. Mimo skarg uczennic nic z tym nie zrobiono, a pierwszy z wymienionych panów nawet dyrektorem szkoły został.

Zaznaczam, że piszę o nieistniejących już gimnazjach i szkołach średnich. Do podstawówki chodziłam zagranicą i nie wiem, jak wyglądają realia w Polsce w tych placówkach.

[MarekKele]

Napisane przez Lumimi

Serio, widać po tobie że ty naprawdę jesteś z innego pokolenia niż młodzi. Naprawdę aż taki to jest problem ze ktos chcę fajnie zarabiać?

Chcieć a móc w tym pokoleniu ma zwykle gigantyczną wyrwę

[Finlora]

Napisane przez Lumimi

Pokolenie dejów Czy my tu mówimy w kontekście pracy? Czy jeśli ktoś stawia oczekiwania w stosunku do swojego wynagrodzenia to jest "dejem"? Ja tam myślałam ze dej to taki co pracą się nie skala, ale hajsik z socjalu to przygarnie.

To akurat nie było w kontekście pracy.

Napisane przez Lumimi

Serio, widać po tobie że ty naprawdę jesteś z innego pokolenia niż młodzi. Naprawdę aż taki to jest problem ze ktos chcę fajnie zarabiać?

Mówię na podstawie swoich doświadczeń z młodszym pokoleniem. Takie mam a nie inne. Nikomu nie bronię fajnie zarabiać, tylko śmieszy mnie kiedy ktoś mówi, że ta roszczeniowość wynika z poczucia własnej wartości.

[Lumimi]

[1=837577522c61f12fd19d267 21bfa89a63d19e6ec_63eec38 21f71b;89120050]



To znowu raczej wynika z etapu w życiu. Młodzi ludzie są ogólnie bardziej mobilni. Łatwiej się☠rzuca pracę jak się ma 20-25 lat (i jeszcze wsparcie rodziców, czy choćby kupione przez nich mieszkanie - a to jest jednak teraz częstsze niż kiedyś), niż jak jest się starszym i ma się już więcej zobowiązań.

Z tego co jak zaobserwowałam, ludzie już nawet po 30 mniej chętnie zmieniają pracę, bo np. mają dzieci, a więc dodatkową odpowiedzialność. Albo potrzebują mieć umowę na czas nieokreślony, bo te dzieci są dopiero w planach i przydałoby się☠też wziąć w końcu kredyt na mieszkanie, a jednak każda zmiana pracy może to opóźnić. Zwłaszcza kobiety z mojego otoczenia tkwią w mało satysfakcjonującej pracy, właśnie z tych powodów.

W przypadku pokolenia boomerów trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że starsi ludzie jednak są na rynku pracy w jakiś sposób dyskryminowani. Niechętnie zatrudnia się ludzi po 50, a po 60 roku życia to już w ogóle są małe szanse. O ile nie są jakimiś wybitnymi specjalistami.[/QUOTE]
Nie tylko z etapu. Choć poniekąd też. W pokoleniu boomerów niczym nie zwykłym jest ze ktoś pracował przez całe życie w jednej firmie.

U młodych ludzi nie jest niczym niezwykłym że tą prace się zmienia. Mój ojciec przez całe życie pracował w jednej firmie. Ja przez rok pracy zawodowej bylam w większej ilości firm niż on przez 40 lat. Młodzi są po prostu nauczeni zmiany. Widzisz ludzie po 3o mniej chętniej zmieniają, ale zmieniają. Nie tkwią całe swoje zawodowe życie w jednej firmie.

---------- Dopisano o 15:36 ---------- Poprzedni post napisano o 15:30 ----------

Napisane przez Finlora

To akurat nie było w kontekście pracy.

Mówię na podstawie swoich doświadczeń z młodszym pokoleniem. Takie mam a nie inne. Nikomu nie bronię fajnie zarabiać, tylko śmieszy mnie kiedy ktoś mówi, że ta roszczeniowość wynika z poczucia własnej wartości.

Nie w kontekście pracy. Ok. Tyle że deje co idą po socjal to też są w twoi wieku



Chcesz fajnie zarabiać = roszczeniowość. Czekaj, czekaj czy to czasem nie ty pisałaś że twój mąż nauczyciel słabo zarabia? Skąd ta roszczeniowość...

[Ingrid80]

Napisane przez Lumimi

To jest właśnie coś co najbardziej mi się podoba w młodych ludziach. To ogromne poczucie swojej wartości. Zarówno w pracy jak i w szkole. Sama jestem milenialsem ale wychowywanym przez boomerow, którzy mi zawsze mowili że jak idziesz do pracy to grzecznie, miło i ugodowo. A potem zdziwienie że szef traktuje mnie jak śmiecia przecież jestem taka "bezproblemowa". Otóż bo może.

Tylko, żeby za tym wybujałym poczuciem własnej wartości stały jakieś umiejętności to byłoby ok

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[MarekKele]

Napisane przez Lumimi

Nie tylko z etapu. Choć poniekąd też. W pokoleniu boomerów niczym nie zwykłym jest ze ktoś pracował przez całe życie w jednej firmie.

U młodych ludzi nie jest niczym niezwykłym że tą prace się zmienia. Mój ojciec przez całe życie pracował w jednej firmie. Ja przez rok pracy zawodowej bylam w większej ilości firm niż on przez 40 lat. Młodzi są po prostu nauczeni zmiany. Widzisz ludzie po 3o mniej chętniej zmieniają, ale zmieniają. Nie tkwią całe swoje zawodowe życie w jednej firmie.

---------- Dopisano o 15:36 ---------- Poprzedni post napisano o 15:30 ----------


Nie w kontekście pracy. Ok. Tyle że deje co idą po socjal to też są w twoi wieku



Chcesz fajnie zarabiać = roszczeniowość. Czekaj, czekaj czy to czasem nie ty pisałaś że twój mąż nauczyciel słabo zarabia? Skąd ta roszczeniowość...

Bo szkoła to w większości budżetówka, a w budżetówce o wysokości pensji decyduje z gory przyjęty zapis. Ten zapis określa maksymalną wysokość pensji, której w pewnym momencie choćbyś stanęła na uszach to nie przeszkoczysz.
Dlatego choćby mąż Finlori zmienił szkołę 500 razy to więcej nie dostanie

[Lumimi]

Napisane przez Ingrid80

Tylko, żeby za tym wybujałym poczuciem własnej wartości stały jakieś umiejętności to byłoby ok

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Jeśli nie stoją to po prostu można takiego pracownika z wybujałym poczuciem nie zatrudniać. Magia Serio pracownika nie dostaje się z przydziału, można zadecydować kogo się chce.

[Finlora]

Napisane przez Lumimi

Chcesz fajnie zarabiać = roszczeniowość. Czekaj, czekaj czy to czasem nie ty pisałaś że twój mąż nauczyciel słabo zarabia? Skąd ta roszczeniowość...

Eee, narzekanie, że nauczyciele słabo zarabiają to roszczeniowość? Czyli rozumiem, że uważasz, że nauczyciele zarabiają wystarczająco i nie mogą narzekać.
Owszem, może zmienić branżę i zarabiać więcej, ale jeśli lubi to co robi? No i co z ludźmi z młodego pokolenia, którzy też zostają nauczycielami i godzą się za tyle pracować - nie mają poczucia własnej wartości?

[MarekKele]

Napisane przez Finlora

Eee, narzekanie, że nauczyciele słabo zarabiają to roszczeniowość? Czyli rozumiem, że uważasz, że nauczyciele zarabiają wystarczająco i nie mogą narzekać.
Owszem, może zmienić branżę i zarabiać więcej, ale jeśli lubi to co robi? No i co z ludźmi z młodego pokolenia, którzy też zostają nauczycielami i godzą się za tyle pracować - nie mają poczucia własnej wartości?

Za, nomen omen, grosz!

[Lumimi]

Napisane przez MarekKele

Bo szkoła to w większości budżetówka, a w budżetówce o wysokości pensji decyduje z gory przyjęty zapis. Ten zapis określa maksymalną wysokość pensji, której w pewnym momencie choćbyś stanęła na uszach to nie przeszkoczysz.
Dlatego choćby mąż Finlori zmienił szkołę 500 razy to więcej nie dostanie

Może iść do prywatnej, jeśli jest super to dostanie więcej. Rynek zweryfikuje To że jej mąż zarabia tyle ile zarabia nie znaczy że inni mają zarabiać tyle samo.

Poza tym rynek pracy nauczycieli pieknie weryfikuje obecny rynek pracy. Są kiepskie płace to i chętnych nie ma do pracy. W końcu dojdziemy do takiego poziomu że i nauczycielom będzie trzeba płacić dobrze, bo nie będzie komu uczyć dzieci.

[MarekKele]

Napisane przez Lumimi

Może iść do prywatnej, jeśli jest super to dostanie więcej. Rynek zweryfikuje To że jej mąż zarabia tyle ile zarabia nie znaczy że inni mają zarabiać tyle samo.

Poza tym rynek pracy nauczycieli pieknie weryfikuje obecny rynek pracy. Są kiepskie płace to i chętnych nie ma do pracy. W końcu dojdziemy do takiego poziomu że i nauczycielom będzie trzeba płacić dobrze, bo nie będzie komu uczyć dzieci.

Przecież to nieprawda. Kwitnie rynek korepetycji od studentów w opozycji do słabego nauczania szkół

[Lumimi]

Napisane przez Finlora

Eee, narzekanie, że nauczyciele słabo zarabiają to roszczeniowość? Czyli rozumiem, że uważasz, że nauczyciele zarabiają wystarczająco i nie mogą narzekać.
Owszem, może zmienić branżę i zarabiać więcej, ale jeśli lubi to co robi? No i co z ludźmi z młodego pokolenia, którzy też zostają nauczycielami i godzą się za tyle pracować - nie mają poczucia własnej wartości?

Akurat to ty wyjechałaś z tą roszczeniowością, więc wiesz. A ty uważasz że ogólnie w Polsce są dobre płace? Bo ja uważam że kiepskie. Zdaje sie ze jakies 2 mln pracuje za minimalną. Więc tak uważam że to dobrze że młodzi ludzie mają wymagania co do swojego wynagrodzenia, a ty nazywasz to roszczeniowością. Więc sie zastanawiam czy nauczyciele nie są czasem roszczeniowi. Do tej pory uważała ze kiepskie maja zarobki, ale to możę roszczeniowość bo w sumie to inni też zarabiają kiepsko.

[Finlora]

Napisane przez Lumimi

Akurat to ty wyjechałaś z tą roszczeniowością, więc wiesz. A ty uważasz że ogólnie w Polsce są dobre płace? Bo ja uważam że kiepskie. Zdaje sie ze jakies 2 mln pracuje za minimalną. Więc tak uważam że to dobrze że młodzi ludzie mają wymagania co do swojego wynagrodzenia, a ty nazywasz to roszczeniowością. Więc sie zastanawiam czy nauczyciele nie są czasem roszczeniowi. Do tej pory uważała ze kiepskie maja zarobki, ale to możę roszczeniowość bo w sumie to inni też zarabiają kiepsko.

Roszczeniowościa nazywam postawę "minimum wysiłku, wymagania z kosmosu" i "mnie się należy, bo tak".

[Lumimi]

Napisane przez MarekKele

Przecież to nieprawda. Kwitnie rynek korepetycji od studentów w opozycji do słabego nauczania szkół

Nie miałam na myśli poziomu nauczania, tylko tego że po prostu za chwilę nie będzie nauczycieli, nawet tych kiepskich. Już teraz są problemy żeby zapełnić etaty, a bedzie coraz gorzej.

---------- Dopisano o 16:11 ---------- Poprzedni post napisano o 16:06 ----------

Napisane przez Finlora

Roszczeniowościa nazywam postawę "minimum wysiłku, wymagania z kosmosu" i "mnie się należy, bo tak".

Jest proste rozwiązanie na taką postawę. Nie zatrudniać.
A w naszym kraju jest taka tendencja ze raczej ludzie zarabiają za mało i jakoś częściej sie spotykam z tym że pracodawca daje minimalną, a ma ogromne wymagania niz w drugą stronę. A wymagania z kosmosu to dla pracodawcy wszystko na umowie, opłacony etat, brak płatnych nadgodzin i życie po pracy.

[chacaos]

Napisane przez Finlora

Mówię na podstawie swoich doświadczeń z młodszym pokoleniem. Takie mam a nie inne. Nikomu nie bronię fajnie zarabiać, tylko śmieszy mnie kiedy ktoś mówi, że ta roszczeniowość wynika z poczucia własnej wartości.

Wynika z realizmu. Fajnie tak pocisnąć całemu pokoleniu, że jest roszczeniowe, gdy samemu ma się
1) mieszkanie kupione w lepszych czasach/po babci
2) męża/żonę, więc i dwie pensje
3) małe ambicje zawodowe, bo patrz punkt 1 i 2

Młodzi kują żelazo póki gorące, bo nie mają nic do stracenia, a ich przyszłość jest bardzo niepewna. Nie wierzę, że mają olewczy stosunek do rozwojowej, nieźle płatnej pracy, a jeśli robota beznadziejna, to słusznie, że się nie chcą w niej przemęczać.

[Finlora]

Napisane przez chacaos

Wynika z realizmu. Fajnie tak pocisnąć całemu pokoleniu, że jest roszczeniowe, gdy samemu ma się
1) mieszkanie kupione w lepszych czasach/po babci
2) męża/żonę, więc i dwie pensje
3) małe ambicje zawodowe, bo patrz punkt 1 i 2[

Czy to bezpośrednio o mnie/do mnie?

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez chacaos

Wynika z realizmu. Fajnie tak pocisnąć całemu pokoleniu, że jest roszczeniowe, gdy samemu ma się
1) mieszkanie kupione w lepszych czasach/po babci
2) męża/żonę, więc i dwie pensje
3) małe ambicje zawodowe, bo patrz punkt 1 i 2

Młodzi kują żelazo póki gorące, bo nie mają nic do stracenia, a ich przyszłość jest bardzo niepewna. Nie wierzę, że mają olewczy stosunek do rozwojowej, nieźle płatnej pracy, a jeśli robota beznadziejna, to słusznie, że się nie chcą w niej przemęczać.

Mieszkań po babciach to akurat aktualni 20 latkowie będą mieli więcej.

[chacaos]

Napisane przez Finlora

Czy to bezpośrednio o mnie/do mnie?

Nie.