Koszatniczki - WĄTEK ZBIORCZY

[motylek1007]

nie wiem czy na koszach wykonuje sie kastaracje? jesli tak to samca wykastruj i bedzie ok, jesli nie, a nie chcesz ich oddawac (co rozumiem) to nie widze innego wyjscia niz dokupic jeszcze jedna samice i samca i dziewczyny trzymac razem a chlopakow razem.
Najpierw jednak idz do dobrego weta, albo na forum o koszach, daj dokladne fotki, moze Ci pomoga okreslic plec.
Trzymajac je razem bardzo szybko wykonczysz samice ciązami i porodami no i co z małymi....

[Nikaa1990]

Napisane przez motylek1007

nie wiem czy na koszach wykonuje sie kastaracje? jesli tak to samca wykastruj i bedzie ok, jesli nie, a nie chcesz ich oddawac (co rozumiem) to nie widze innego wyjscia niz dokupic jeszcze jedna samice i samca i dziewczyny trzymac razem a chlopakow razem.
Najpierw jednak idz do dobrego weta, albo na forum o koszach, daj dokladne fotki, moze Ci pomoga okreslic plec.
Trzymajac je razem bardzo szybko wykonczysz samice ciązami i porodami no i co z małymi....

Szczerze mówiąc to kastracja nie mieści mi się w głowie...

Na 4 koszatniczki w domu rodzice się nie zgodzą.

Z małymi jak pisałam nie ma problemu - u mnie zoologiczy bierze

Widzę jeszcze takie rozwiązanie, by postawić dwie klatki obok siebie, tak żeby się stykały. Ale to pewnie nie będzie to samo

[bzyczka1]

Nika to że pozbędziesz się małych nie przemawia do mnie. Bo co to znaczy dla samicy, która trzymana razem z samcem będzie miała małe co 3 miesiące. Przywiązałaś się, ok. Ale pomyśl teraz o tym, że jeżeli to para na 100% i będę mieszkać razem w jednej klatce to samiczka umrze bardzo szybko. A kosze potrafią żyć 5 lat. Skrócisz jej życie o przynajmniej 4 lata. Mając taką perspektywę oddałabym jedno z nich i dokupiła towarzysza/kę.

A znowuż dwie klatki obok siebie to nie to samo co siedzieć w jednej klatce, móc się przytulić i takie tam. To tak jakbyś ty mogła widzieć swojego chłopaka ale nie mogła go dotknąć bo jest za szybą

[motylek1007]

Napisane przez Nikaa1990

Szczerze mówiąc to kastracja nie mieści mi się w głowie...

mi sie nie miescie w głowie twoje myslenie

Napisane przez Nikaa1990

Z małymi jak pisałam nie ma problemu - u mnie zoologiczy bierze

zoologiczny to najgorsze miejsce w jakie moze trafic zwierze, najgorsze, z wielu powodów m.in ze nigdy nie wiesz gdzie trafi zwierze, na pokarm czy w dobre rece, ale ocyzwiscie lepiej sie ludzic ze bedzie mu ok

[Nikaa1990]

Póki co robię wszystko, by moim koszatniczkom żyło się jak najlepiej, nawet moja mama mówi że troszczę się o nie jak o dzieci
Pozostaje mi żyć nadzieją, że ekspedientka się pomyliła, i są dwa samce/diwe samice. W najbliższym czasie udam sie do weterynarza zeby to rozsztrzygnąć.

A co do kastracji - jestem temu przeciwna. Myślę, że zwierzęta odczuwają to podobnie jak człowiek, i nie chciałabym ich tak skrzywdzic.
Poza tym dochodzą duże koszty.
Nawet gdybym je pokryła, to wątpię, czy ktoś w moim mieście wykonuje taki zabieg. A do najbliższego "wielkiego miasta" mam ponad 50 kilometrów...

[bzyczka1]

wielki koszt
skoro kota kastrują za 150zł to ile mogą wziąć za kosza 50zł? maks. O ile takie zabiegi się wykonuje. A psy i koty wykastrowane i wysterylizowane wcale nie cierpią, więc nie skrzywdziłabyś kosza bardziej niż jakby miał/a miec co chwilę małe.

[maciusia]

Napisane przez Nikaa1990

Chyba nie jestem w stanie potraktować ich tak "przedmiotowo"... za bardzo się już przywiązałam

Nie potraktujesz ich w tym momencie przedmiotowo, tylko przedłużyszch i poprawisz jakosć życia samicy. Sama mam dwie samiczki, ale zanim dokupiłam drugą kosztniczke, to sporo na ten temat się naczytałam i ktoś podsunął mi pewien artykuł na podstawie którego zrezygnowałam z samca.

http://koszatniczka.org/cms_view_article.php?aid=70

Mam nadzieje, że i tobie da on do myślenia...

[motylek1007]

Napisane przez Nikaa1990

A co do kastracji - jestem temu przeciwna. Myślę, że zwierzęta odczuwają to podobnie jak człowiek, i nie chciałabym ich tak skrzywdzic.

zwierze nie ma swiadomosci ze mu cos wycieto, nie zauwazy ze brakuje mu jąder i nie bedzie czulo sie impotentem.
Po zabiegu dostaje leki przeciwbólowe.

Zastanow sie co jest mniejszym zlem - kastacja czy ciagle ciąze samicy które ją wykończa plus dodatkowo powołujesz na swiat nowe istoty.

Szkoda ze wczesniej nie pomyslalas, nie doczytalas i nie kupilas osobnikow tej samej płci - wtedy nie byloby problemow

[Nikaa1990]

Napisane przez motylek1007

zwierze nie ma swiadomosci ze mu cos wycieto, nie zauwazy ze brakuje mu jąder i nie bedzie czulo sie impotentem.
Po zabiegu dostaje leki przeciwbólowe.

Zastanow sie co jest mniejszym zlem - kastacja czy ciagle ciąze samicy które ją wykończa plus dodatkowo powołujesz na swiat nowe istoty.

Szkoda ze wczesniej nie pomyslalas, nie doczytalas i nie kupilas osobnikow tej samej płci - wtedy nie byloby problemow

Szkoda. Jestem młoda i nieodpowiedzialna i wiem że mnie to nie tłumaczy

Ale gdy powiedziałam rodzicom o kastracji to powiedzieli że w żadnym wypadku Nie chodzi o kwestię finansową, tylko że "nic im zaraz nie będzie", "to tylko zwierzęta", no i powód który ja wcześniej podałam, a Wy mi uświadomiliście, że niesłusznie...

[kukis]

Cenie sobie takie osoby jak ty, bo malo ludzi umie se przyznac do błędu. Mysle, że najlepszym wyjsciem bedzie oddac do adopcji jednego kosiaka i zaadopowac drugiego tej samej plci, chocaz wiem, że to łatwe nie bedzie

[AaliceE]

Ech...

Koszatniczki normalnie się kastruje, jak kota czy psa. Wystarczy poszperać w necie, są różne info prosto od wetów.

Kosie co prawda ciężko rozróżnić, bo i ona i on "coś" mają. Z tymże w różnej odległości.

Niestety one bardzo często i mnogo mają małe, a samice na tym bardzo cierpią - poza tym, jak samica odejdzie to i samiec szybko w depresję wpadnie. Zgadzam się z motylkiem - jest tyle zwierząt w zoologicznych sklepach, samotnych... Szkoda rozmnażać niewolę. (Przy czym my też nakręcamy zwierzęcy rynek kupując zwierzęta. Taki paradoks.)

Ostatnim razem jak kupowałam jedzonko dla mojej kosi, to siedziała taka młoda kosia sama w sklepie. I nie tak jak moja gdy sobie po prostu siedzi. Ta miała tak smutną i tak beznadziejna minkę, że czułam to aż do szpiku kości. Zastanawiam się nad jej kupnem, tylko naprawdę boję się, że moja zazdrośnica nie za toleruje młodszej/młodszego towarzysza i go skrzywdzi.

[Nikaa1990]

Napisane przez kukis

Cenie sobie takie osoby jak ty, bo malo ludzi umie se przyznac do błędu. Mysle, że najlepszym wyjsciem bedzie oddac do adopcji jednego kosiaka i zaadopowac drugiego tej samej plci, chocaz wiem, że to łatwe nie bedzie

Napisane przez AaliceE

Ech...

Koszatniczki normalnie się kastruje, jak kota czy psa. Wystarczy poszperać w necie, są różne info prosto od wetów.

Kosie co prawda ciężko rozróżnić, bo i ona i on "coś" mają. Z tymże w różnej odległości.

Niestety one bardzo często i mnogo mają małe, a samice na tym bardzo cierpią - poza tym, jak samica odejdzie to i samiec szybko w depresję wpadnie. Zgadzam się z motylkiem - jest tyle zwierząt w zoologicznych sklepach, samotnych... Szkoda rozmnażać niewolę. (Przy czym my też nakręcamy zwierzęcy rynek kupując zwierzęta. Taki paradoks.)

Ostatnim razem jak kupowałam jedzonko dla mojej kosi, to siedziała taka młoda kosia sama w sklepie. I nie tak jak moja gdy sobie po prostu siedzi. Ta miała tak smutną i tak beznadziejna minkę, że czułam to aż do szpiku kości. Zastanawiam się nad jej kupnem, tylko naprawdę boję się, że moja zazdrośnica nie za toleruje młodszej/młodszego towarzysza i go skrzywdzi.

Co do kastracji: nie mam pojęcia jak kastruje się kota Ale jak napisałam wcześniej, rodzice się na to nie zgodzą...

A co do "zamiany" - mogłabym to ewentualnie przełknąć. Ale tyle pytań się pojawia: którą oddać?, czy gdy przyjdzie nowa nie będą się gryzły? Ehhh Z tego samego miotu nie ma szans dostać, bo mama była w sklepie i ten miot już wykupiony został...

W domu panuje jakaś taka atmosfera co będzie to będzie. Bo może to jednak nie parka. Bo może nie będą się rozmnażać. Bo może, bo może.... Oczywiście wszystko to jest mało realne. Mój tata stwierdził że najlepiej poczekać do pierwszej ciąży, bo wg niego tak jak w przypadku psa samica powinna choś raz mieć młode. A później "się zobaczy"...

Ehh mam nadzieję że to wszystko się dobrze skończy...

[przeddzidzie]

Samca od samicy trudno poznać dopóki zwierzęta są małe, ale u samców cewka moczowa znacznie oddalona od odbytu, pomiędzy nimi występuje łączący je fałd skórny, natomiast u samic cewka moczowa położona dość blisko odbytu. Próbuj, może jakoś odgadniesz przez porównanie który jest który.
I dziewczyny mają rację. Samiczka nie wytrzyma wielu porodów a w ciąże potrafi zajść już 2 dni po porodzie. Także dla dobra zwierzaków proponuję je rozdzielić.
Co do kastrowania koszatniczek to nie wiem czy weterynarze tak chętnie się tego podejmą. To są bardoz małe zwierzątka i narkoza dla nich jest bardzo ale to bardzo niebezpieczna. Nie polecam. Nie ma co porównywać koszatniczki do kota.
Jeżeli oddasz jedną koszatniczke do drugą tej samej płci trzeba kupić jak najmłodszą, bo wtedy spada ryzyko, że się nie zaakceptują, bo jedna szybko zdominuje drugą i będzie względny spokój.

[AaliceE]

Napisane przez przeddzidzie

(...) Jeżeli oddasz jedną koszatniczke do drugą tej samej płci trzeba kupić jak najmłodszą, bo wtedy spada ryzyko, że się nie zaakceptują, bo jedna szybko zdominuje drugą i będzie względny spokój.

No po prostu to mnie podbudowało na duchu!!! Będę mogła zakupić małego towarzysza. Może się wręcz nią zaopiekuje, moja kosza.

[przeddzidzie]

Napisane przez AaliceE

No po prostu to mnie podbudowało na duchu!!! Będę mogła zakupić małego towarzysza. Może się wręcz nią zaopiekuje, moja kosza.

Jeżeli chce się dokupić nowego, koniecznie młodszego towarzysza trzeba mieć dwie klatki. Najpierw nowa kosia powinna być kilka godzin w innym pokoju niz ta którą juz posiadamy. Ważne jest to żeby było to miejsce, w którym poprzednia koszatniczka jeszcze nie była i nie "zaznaczyła terenu". Potem należy zapoznać koszatniczki na takim właśnie neutralnym, nie zaznaczonym jeszcze terenie. Koszatniczek nie powinno się też od razu wkładać do jednej klatki. Dobrze byłoby gdyby w osobnych klatkach postały koło siebie z jeden dzień a potem należy wypuścić je na wybieg. Jeżeli się akceptują to można je włożyć spokojnie do jednej klatki (dokładnie wymytej, bez zapachów koszatniczki, która tam mieszkała pierwsza) i obserować.
Chyba jakoś tak to było Życzę powodzenia w łączeniu i hodowli

[AaliceE]

Dzięki wielkie za te informacje, bardzo się przydadzą, bo już za 5 dni będzie nowy mały koś.

[antidotum89]

Mam problem, moja koszatniczka ma juz (dopiero) 4,5 roku, od kilku dni nic nie jadła ( oczym zorientowalam sie wczoraj bo mam jeszcze druga koszatniczke) straszie schudła, zabrałam ja do weterynarza, wydawało mu sie ze ma za długie siekacze, co utrudnia jej pobieranie pokarmu, wiec tradycyjna procedura w takich przypadkach jest skrocenie owych siekaczy, problem w tym ze dalej nie chce jesc, nie wiem czy dlatego ze jest w lekkim szoku czy dlatego ze cos jej sie dzieje miał ktos podobny przypadek?

[6cf34e7e8f39cee75534fdb852be8187cc381168_600e0a0280783]

Miałam problem kiedyś szybkiego wychudzenia koszatniczki, ale moja miała zatwardzenie, czy coś takiego, podawałam jej wtedy ciekłą parafinę strzykawką, żeby przeczyścić jelita i to pomagało.

[kajol5]

Cześć! Od 5 miesięcy mam koszatniczkę Dżampusia, a od kilku tygodni małego Munia. Gdy ich dostałam oboje mięli po 6 tygodni. Ostatnio zauważyłam, że Munio oddaje mocz koloru pomarańczowego! Nie wiem co to znaczy i czy to jest coś poważnego??



A inna sprawa dotyczy ściółki: podobno trociny są szkodliwe. Czy muszę zmienić tą ściółkę na inną?? I czy będzie to więcej kosztować??

PoMoCy

---------- Dopisano o 17:09 ---------- Poprzedni post napisano o 16:45 ----------

Aha i jeszcze jedną mam sprawę: kiedy biorę mojego Jumperka na ręce to on taki dziwny przez jakiś czas wydaje dźwięk, podobny do skowytu psa lub gdakania kury... i na dodatek przy tym ma leciutkie drgawki. Trwa to ok 2 minuty. Co oznacza takie zachowanie???

[knefelek]

Byłam wczoraj w sklepie zoologicznym i jakaś kobieta szukała czegoś "włochatego z łysym ogonem, którym jej maleństwo mogłoby się najeść"

Napisane przez kajol5

A inna sprawa dotyczy ściółki: podobno trociny są szkodliwe. Czy muszę zmienić tą ściółkę na inną?? I czy będzie to więcej kosztować??

PoMoCy

Wiem, że trociny są pylące i szkodzą niektórym zwierzętą, ale nie wiem jak akurat jest z koszatniczkami. Moja koleżanka tez używa trocin do koszatniczek... Próbowała przejść na takie drewniane brykiety jakie daje się kotom do kuwet, ale one są twarde i zwierzaczkowi nie było wygodnie... Wróciła, więc do trocin

[kajol5]

Dziękujęę CI

Tak, ale koszatniczki mają problemy z płucami przez trociny!!!

[knefelek]

Nikaa1990 tą parkę masz z jednego miotu? Czy to w razie rozmnażania nie grozi jakąś mutacją? Ja bym po prostu jedno zwierzątko komuś oddała. Pytałaś znajomych czy ktoś by nie chciał? Oddawanie młodych do zoologa to coś strasznego... małe prawdopodobieństwo, że trafią do kogoś odpowiedzialnego. Takie małe zwierzątka ludzie kupują najcześciej pod wpływem "zachcianki" lub po prostu jako karme dla węży

[6cf34e7e8f39cee75534fdb852be8187cc381168_600e0a0280783]

Już długo nie odwiedziałam tego wątku, jakiś taki żal i ból w sercu mi się nasówa gdy tylko widzę słowo koszatniczka. Mój bardzo młodziutki koszek zmarł i to tak nagle nie mając rzadnych objawów. Było to już kilka miesięcy temu, a mimo wszystko brak mi go.

Kochane wizażanki dbajcie o swoje koszatniczki bo nie znamy dnia ani godziny kiedy od nas odejdą

[Rybciaxxx]

hej mam problem mam koszatniczke już z 1 rok ale coś ostatnio od chyba paru tygodni ma grgawki a przy nich bardzo piszczy. Daję jemu koperek bo przeczytałam że to pomaga ustały te drgawki ale znowu je ma ale cały czas dostaje koperek 1 raz dziennie co mam zrobic ??

[motylek1007]

Napisane przez Rybciaxxx

co mam zrobic ??

iść do weterynarza

[Rybciaxxx]

iść do weterynarza a nie da się tego jakoś inaczej wyleczyć dmowymi sposobami ??

[motylek1007]

wątpie, zreszta na forum kazdy moze napisac co chce, a Ty tak ufasz wszystkim?
moglabym napisac zeby dac olej rycynowy i co posłuchalabys?

[Rybciaxxx]

Nie ale dziękuje bardzo za podpowieć z tym weterynarzem

[motylek1007]

bylas u weta? cos sie poprawilo?

[wloszka69]

witam Miałam przez 4 lata kosza i był naprawde cudowny. Przytulał się, przychodził na zawołanie. Teraz mam samiczke i z nią jest zero kontaktu;/ Strasznie dzika mimo, że jest już u mnie ponad pół roku. No i mam jeszcze jeden problem. Mój TŻ ma dwóch samców z tego miotu co moja Zołza, a planujemy razem zamieszkać. i Co z nimi?