Problem z rozmienianiem banknotów powyżej 20 pln

[lza_slonca]

Napisane przez Aniela88

Dokładnie. Zgadzam się, że obustronne zrozumienie to podstawa. Ja zawsze jak mam to rozmieniam, nieważne czy innemu pracownikowi galerii, czy przypadkowej osobie. Ale jak nie mam, to zawsze grzecznie informuję.

Z kolei trochę się dziwię jak ktoś przynosi mi garść drobniaków i mnie za to przeprasza, albo pyta czy może zapłacić drobnymi. Ja jestem wtedy w siódmym niebie, że będę miała zapas (serio, niewiarygodne dla nie jest, że ktoś pracujący na kasie może się krzywić na drobniaki, a widocznie klienci musieli się spotkać z tym w innych sklepach).

Inna sprawa jest z grubymi. Często pytam o drobniejsze, wiadomo, ale jak klient nie ma to rozumiem, zawsze staram się coś wykombinować (chyba, że naprawdę nie mam, to przecież nie wyczaruję. Wtedy przepraszam i staram się załagodzić sytuację).

Z mojego doświadczenia wiem z kolei, że to klienci często mają problem z tym, że „takie pieniądze to nie pieniądze”. Przykład:
początek dnia, mam w kasie same 100, 10 i bilon. Pani kupuje coś za klika zł i płaci 100 zł. Pytam czy może będzie drobniej, w odpowiedzi odwarknięcie odmowne, więc przystępuję do wydawania tym co mam, czyli ponad 90 zł w dziesiątkach i w bilonie, a pani z fochem i gulem „no drobniej już pani nie miała?!” . W sumie miałam, mogłam dać piątkami i dwójkami .
Albo koleżanka mając sam bilon w kasie wydała tak panu z 50 zł. Najwyraźniej nastąpiła obraza majestatu, bo pan się obraził, tych pieniędzy już nie chciał i kazał anulował zakup.

Pan kupuje drobiazg i daje 50 zł. Proszę o drobne i informuję, że mam sam bilon i czy nie będzie to problem. Odpowiedź z furią w głosie: „NO BĘDZIE PROBLEM”.
Mi jako klientowi byłoby wstyd robić takie sceny, bo jest to dla mnie totalne buractwo. Wiadomo, że kasjer nie robi nikomu na złość wydając tak a nie inaczej, a pieniądz to pieniądz.

ja uwielbiam moment po zmianie kasjerów- bilon ok 100zł grubych nie ma a tu ktoś płaci 100zł czy 200zł za zakupy max 10zł

[Iselle]

to teraz moje kilka groszy

ja zawsze staram się mieć drobne jako klient, pytam czy mają wydać i jak mam dużo drobnych to rozmieniam sprzedawcom

jako sprzedawca
nie rozmieniam na "widzimisię" bo ja też muszę latać rozmieniać... żeby było śmieszniej to jak jestem w jednym ze sklepów to piętro wyżej mamy kasę (teren szpitala) i ja tam chodzę jak trzeba ale jak już klientowi podpowiadam że piętro wyżej mu dadzą nawet 100 zł po 1 zł (naprawdę tak jest) to foch że ale gdzie on ma iść - nie, ja zamknę wszystko i pójdę mu rozmienić a wszyscy chorzy ludzie (moi klienci) mają czekać i wyważać mi w tym czasie drzwi bo jaśnie hrabina spaceruje z nudów po korytarzu i zwiedza sklepiki ale już piętro wyżej jej się nie chce bo to już inny kraj jest

sytuacja taka że kobita winna mi kilkanaście zł mówi że nie ma drobnych ale rozchyla portfel a ja tam widzę 10 i 20 zł (udawać też trzeba umieć) i daje mi 50 i mówi że nie ma drobniej... no to wydałam jej bez słowa te 20 i reszta po 1 zł i 50 gr - żeby jej nie brakło w następnym sklepie, chociaż miałam i po 2 i po 5 zł, sama sobie wybrała sposób mojej obsługi a poza tym 1 zł i 50 gr to też pieniądz

kupowanie chusteczek za 50 gr żeby rozmienić 100? nie ze mną bo nie zależy mi na zarobieniu 50 gr jak mam stracić następnego klienta na kilkadziesiąt zł, po prostu odróżniam cwaniactwo bo wiem kiedy ktoś chce tylko rozmienić a kiedy naprawdę potrzebny mu towar np. bandaż czy tabletki a nie ma innego banknotu z bankomatu (bo tacy najczęściej pytają wręcz nieśmiało czy mam wydać) - dla takich klientów właśnie rozmieniam tą kasę i im zawsze wydam nawet 99 zł ze 100 zł

mam zakaz rozmieniania ludziom i nawet raz dostałam ostry ochrzan jak otworzyłam szufladę a szefowa do mnie hasło "za dużo masz drobnych, BLOKUJESZ mi pieniądze!" - od tamtej pory chowam drobne w większych ilościach
w sumie przydaje się to też dlatego że niektórzy ludzie chamsko próbują mi zaglądać do szuflady i wybierać sobie paluchami jak mam im wydać i rozmienić!

a i jako sprzedawca najczęściej ja rozmieniam innym sprzedawcom z przybytków po sąsiedzku żeby oni mieli jak wydawać, chociaż wcale nie mam w tym żadnego interesu - no może poza łatwiejszym zliczeniem kasy

dużo klientów ma drobne tylko:
a) zapominają o tym
b) chyba nie potrafią biegle liczyć i się wstydzą, ale zawsze wtedy im pomagam, czasem słabo widzą ale to też popularne jest wysypanie pół kieszonki monet i "niech sobie pani wybierze"

żółtych drobiazgów nie lubię bo nikt ich nie lubi ale jak już dostanę to niech kolejni ludzie mają żal do "pozbywaczy" bo ja też muszę potem takimi wydać, tym bardziej jak mi się skończą np. tylko 10- czy 20-groszówki tak że się nie opłaca iść rozmieniać 5 zł

od kiedy stosuję te kilka prostych zasad to i drobne mam właściwie zawsze dla klientów i nikt nie narzeka ale jak nie będę miała drobnych a ktoś tego nie zrozumie bo czasem jest nawał ludzi i w momencie kończą się sensowne banknoty to ok zamknę sklep i pójdę spacerkiem rozmieniać i wrócę za godzinę (ale to przejdzie tylko w jednym sklepie bo drugiego nie mogę zamknąć nawet na moment a i nie ma nawet gdzie rozmieniać bo jest na końcu ulicy a sensowne sklepy zaczynają się dopiero na drugim końcu i oni też prawie nigdy nie mają - chodziło się parę lat temu jak nie było klientów a my z dziewczynami byłyśmy po 2 albo 3 na zmianie)

co do rozmian u szefostwa to nie tak fajnie bo ja mam taką szefową co rozmienia tylko jak pamięta a najczęściej zapomina, a jak ma to w pierwszej kolejności to ona się pozbywa do mojej kasy miedziaków i najchętniej takie po 5 czy 2 zł wrzuca sobie z powrotem do portfela, poza tym trzeba się upominać mimo że ona też staje na kasach i zagląda do szuflad więc widzi co mamy, a po 3 to osoba która jest w sklepie na terenie szpitala odpowiada wtedy za czas rozmiany i czy ma z czego bo jak nie ma grubych w kasie to nie ma co rozmieniać żeby dać koleżankom.... no i czasem w kasie szpitalnej też są poważne braki bo z kolei ludzie za parking czy badania płacą grubymi albo rozmieniają zanim się tam pójdzie

[invisible_01]

Napisane przez GrumpyCat

Tak należała się, jakaś gówniara będzie się mnie czepiać że jej płacę drobnymi a ja mam grzecznie robić co każe rzeczywiście Gdyby mi normalnym tonem powiedziała to może bym tak zrobiła.

Jak śmiała się tak chamsko odezwać, dobrze że Ty jesteś bardzo kulturalna

[Farisss]

Napisane przez Iselle

kupowanie chusteczek za 50 gr żeby rozmienić 100? nie ze mną bo nie zależy mi na zarobieniu 50 gr jak mam stracić następnego klienta na kilkadziesiąt zł, po prostu odróżniam cwaniactwo bo wiem kiedy ktoś chce tylko rozmienić a kiedy naprawdę potrzebny mu towar np. bandaż czy tabletki a nie ma innego banknotu z bankomatu (bo tacy najczęściej pytają wręcz nieśmiało czy mam wydać) - dla takich klientów właśnie rozmieniam tą kasę i im zawsze wydam nawet 99 zł ze 100 zł

Pracowałam kiedyś w fastfoodzie, otwierany o godzinie 9, w kasie 300zł (1x50, parę 20 i 10, resztka bilon). Pięć minut po dziewiątej przychodzi pani, daje mi 200zł i "poproszę kawę" = 4,99zł. Pytam czy nie ma jakichkolwiek drobnych bo inaczej ja jej wydam drobno, mówi okej, i zaczełam wydawać w 5złotówkach to się oburzyła, bo myślała, że 20 jej chociaż wydam, ciekawe skąd ich tyle wezmę
A potem było żebranie od kolejnych klientów drobniaków

[trocka8]

Napisane przez newmoongirl

Czesi zaokrąglają (przynajmniej w sklepach, w których zdarzało mi się kupować, tak było), ale w Czechach wycofano z obiegu halerze, więc chyba tak czy siak muszą zaokrąglać .

edit: nie muszą, bo w takim wypadku ceny mają chyba bez "groszowych" końcówek. Sorry, wyłączyłam myślenie

no nie ma tych halerzy, ale ceny w marketach jak najbardziej mają groszowe końcówki, najczęściej jest to 90, przykład
cały myk polega na tym, że jak masz mniej niż 50 halerzy to zaokrąglają w dół [czyli przy rachunku 28,30 płacisz 28 koron] a jak więcej niż 50 halerzy to w górę [czyli zamiast 28,60 płacisz 29]. nikt się nie napina, wszystko się gdzieś tam równoważy.

nigdy żadna kasjerka nie odmówiła mi sprzedaży, bo płaciłam "za grubymi". zawsze staram się dawać końcówkę jeśli mam, ale często ludzie na kasach odmawiają [mam wrażenie, że jak już wklepali w kasę, że dałam im okrągłą sumę to nie potrafią policzyć ile mają wydać ].

kiedyś pracowałam w kawiarni w rynku i często przy niedzieli przychodzili ludzie, którzy chcieli się pokazać i za jedno piwko płacili zygmuntem, "bo ich stać". raz obleciałam cały rynek dokoła, nigdzie nie mieli rozmienić, powiedziałam panu, że może poczekać na swoje 194 złote reszty i nagle okazało się, że miał dyszkę w kieszeni

najczęściej rozmieniałam pieniądze w pobliskim sklepie z dopalaczami, bo tam gówniarze, którzy właśnie rozbili swoje świnki skarbonki, by za ostatnie pieniądze kupić wymarzony narkotyk, zawsze płacili drobnymi

[Iselle]

żółte miedziaki chętnie biorą w "nowoczesnych" aptekach i kioskach z gazetami bo tam mają dzikie ceny w stylu "9.99" ja kiedy takie wydaję to mówię czasem "przydadzą się w Realu"

[siarka40]

O, wąciaszek dla mnie. Ja do dzisiaj mam traumę warzywniakową, jak nazywam strach przed położeniem przed sprzedawczynią w małym sklepie ogólnospożywczym albo typowym warzywniaku banknotu, dajmy na to, o nominale pięćdziesięciu złotych, w sytuacji gdy wartość moich zakupów to drobna kwota. Pamiętam jak kiedyś w pokoju pracowym, przeglądając portmonetkę rzekłam głośno do siebie, że będzie problem, bo nie mam drobnych, a wybieram się do warzywniaka. Koleżanka i kolega kompletnie nie rozumieli mojego dyskomfortu, widać natykali się na grzeczniejsze ekspedientki...

Napisane przez Selfish Girl

raz jak wyciągnęłam 50 zł a kupowałam coś drobnego chyba (mleko, 2 bułki i gumy do życia) to kasjerka na mnie prawie z rykiem dlaczego takimi grubymi .. no kurde raz mam drobne, raz nie to chyba nie moja wina...

Znam ten ryk .

Napisane przez Selfish Girl

Moja znajoma raz chciała zapłacić męża kartą (na samoobsługowym stanowisku w TESCO czy w PiP to by sie nikt nie skapnął, że płaci nieswoją kartą) ale w Rossmannie nie zapłaciła. :P

Oj, w Rossmannie pilnują, aż do przesady, bo kiedyś przy stoisku drogeryjnym w tym sklepie (gdzie płaci się oddzielnie) posądzono mnie o bycie złodziejką własnej karty, właśnie z uwagi na badania porównawcze mojego podpisu - szeroko zakrojone, dodam, gdyż ekspedientka wezwała koleżankę na pomoc w weryfikacji.

---------- Dopisano o 23:41 ---------- Poprzedni post napisano o 22:38 ----------

Napisane przez drabineczka

przezabawne "klient niech sobie załatwi sam jak taki mądry" a ja się pytam - kto na takim gadaniu straci? chyba logiczne że sklepiki zawsze można iść do marketu i zapłacić karta nawet od dwóch złotych i wszelkie panie z warzywniaka albo osiedlowego co czują się jak królowe na włościach i "rozmień to pan gdzieś przeca nie mam" stracą najbardziej.
gdzie czasy "nasz klient nasz pan" skoro takie problemy z wydawaniem reszty

Ano właśnie. Dziwi mnie w związku z tym optowanie za równouprawnieniem w zakresie obowiązku posiadania drobnych. Mnie by do głowy nie przyszło wymagać, że to klient, któremu świadczę usługę, miał służyć mi drobnymi. Owszem, miło gdyby miał, ale jeśli by tak nie było, to uważałabym, że to mój problem.

---------- Dopisano o 23:44 ---------- Poprzedni post napisano o 23:41 ----------

Napisane przez Iselle

kupowanie chusteczek za 50 gr żeby rozmienić 100? nie ze mną bo nie zależy mi na zarobieniu 50 gr jak mam stracić następnego klienta na kilkadziesiąt zł, po prostu odróżniam cwaniactwo bo wiem kiedy ktoś chce tylko rozmienić a kiedy naprawdę potrzebny mu towar [...]

I co, odmawiasz wtedy sprzedaży?

[Iselle]

mówię że nie mam wydać, a nie że nie sprzedam

rozmienić to mogę ale tylko 100 albo 200 na pół i większość za to jest wdzięczna
najlepiej jak klienci koczują grupami i myślą że nie słyszę jak jeden podpuszcza drugiego niby szeptem 'jak nie ma rozmienić to kup chusteczki i wtedy ci rozmieni', nie wiem z kogo chcą robić głupka

[Horribly]

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

[natash88]

zgadzam się z _ema i drabineczka:

jak widać, większość 'przedsiebiorcow'/'managerow'/'kierownikow' sklepow i innych ustrojstw przez przypadek biznes prowadzi (bo z takimi kompetencjami liczenia i planowania to ciężko stwierdzić, ze to ich powolanie) jeśli nie potrafią obliczyć oraz przemyslec jakie nominaly zostawić przy jakim obrocie sklepu/kasy etc.

nawet alfa i omega nie trzeba być, żeby choćby po 2 miesiącach działalności zobaczyć spokojnie pewien schemat przyplywow gotówki i potrzeb zatem i kasy. bo jak rozumiem rozważamy tu sytuacje nagminne.

btw, do sprzedających - czy taki problem jest poruszany z kierownikami? bo to naprawdę się da zalatwic systemowo, jak zamiast bilonu, gruba forsa pojdzie do banku po obliczeniu utargu dnia...

[Iselle]

może kierowca nie dostaje drobnych tyle ile trzeba a nie ma obowiązku wydawać ze swoich
tutaj wymóg odliczonej kasy jest jednak raczej podyktowany potrzebą terminowości odjazdów/przyjazdów bo szukanie reszty czasem trwa a ludzie chcą zdążyć do pracy, szkoły, opieki nad dzieckiem czy chorym dorosłym
sama 2 dni temu spóźniłam się do pracy przez takie coś; ludzie w tramwaju też znacząco milczeli czekając kiedy w końcu ruszymy

[201604181004]

niestety u nas też jest informacja że tylko odliczone kwoty że podyktowane jest to bezpieczeństwem oraz komfortem przejazdu innych pasażerów

[Pigeons]

Napisane przez Horribly

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

Na szybie powinnaś mieć informację o tym, że pieniądze muszą być odliczone, więc kierowca nie ma obowiązku wydawać pieniędzy. Dziwię się, że o tym nie pomyślałaś skoro odmówił Ci parę razy.
Może nawet nie sprzedać biletu gdy będzie mieć opóźnienie, nie pamiętam już ile minut, 3? 5?

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez natash88

btw, do sprzedających - czy taki problem jest poruszany z kierownikami? bo to naprawdę się da zalatwic systemowo, jak zamiast bilonu, gruba forsa pojdzie do banku po obliczeniu utargu dnia...

Ja nie jestem sprzedającą ale moja mama jest i mogę odpowiedzieć. Problem był poruszany, gdyż włąscicielka potrafiła pod koniec dnia wpaść i wziąć z kasy monety od 50gr do 5zł zostawiając same banknoty i miedziaki. I co z tego wyszło? Na uwagę mojej mamy, że mogłaby zostawić trochę bilonu na dzień następny to się właścicielka fochnęła, ze to jej forsa i może ją brać sobie do woli. Doszło do tego, ze mama ze współpracownicą chowają po kilka monet w innej szufladzie żeby mieć na następny dzień wydać resztę. A i tak zdarzało się, że musiałam latać z własnymi pieniędzmi żeby mama miała drobne.

[Cattivo]

Napisane przez Iselle

tutaj wymóg odliczonej kasy jest jednak raczej podyktowany potrzebą terminowości odjazdów/przyjazdów bo szukanie reszty czasem trwa a ludzie chcą zdążyć do pracy, szkoły, opieki nad dzieckiem czy chorym dorosłym
sama 2 dni temu spóźniłam się do pracy przez takie coś; ludzie w tramwaju też znacząco milczeli czekając kiedy w końcu ruszymy

Pomyślcie co by było gdyby kierowca miał każdemu wydawać resztę. Teraz ludzie kupują w automatach i do kierowcy chodzi się sporadycznie, a gdyby przepisu nie było - pewnie z dwie, trzy osoby na każdym przystanku chodziłyby do niego po bilet. Przecież to generowałoby ogromne opóźnienia, już nie mówiąc o tym że trzeba byłoby mieć w kasie sporo pieniędzy właśnie dla takich co płacą pięćdziesiątkami

Napisane przez Farisss

Pracowałam kiedyś w fastfoodzie, otwierany o godzinie 9, w kasie 300zł (1x50, parę 20 i 10, resztka bilon). Pięć minut po dziewiątej przychodzi pani, daje mi 200zł i "poproszę kawę" = 4,99zł. Pytam czy nie ma jakichkolwiek drobnych bo inaczej ja jej wydam drobno, mówi okej, i zaczełam wydawać w 5złotówkach to się oburzyła, bo myślała, że 20 jej chociaż wydam, ciekawe skąd ich tyle wezmę
A potem było żebranie od kolejnych klientów drobniaków

A to to już chamskie i głupie. Babka mogła postać chwilę dłużej przy bankomacie, żeby jej wydało 4x50 zł, i ona miałaby łatwiej, i sprzedawca na którego się napatoczyła.

[invisible_01]

Napisane przez Horribly

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

Dziwi mnie Twoja postawa, bo chyba brakuje Ci wyobraźni. Obowiązkiem kierowcy jest wożenie pasażerów, a nie zatrzymywanie autobusu i wyliczanie Ci reszty Raz, że są przystanki, gdzie zmieści się tylko jeden, maksymalnie dwa autobusy, więc kierowca nie może ot tak sobie stać i wyliczać resztę dla Ciebie, a dwa, że wyobraź sobie, że na każdym przystanku wsiadałby sobie ktoś i kupował bilet z potrzebą wydania reszty. Dopiero by było narzekanie, że autobusy mają opóźnienia Poza tym kierowca często nawet nie ma możliwości wydania reszty, to nie sklep.

[Stace]

Napisane przez Horribly

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

To jest ogólnowiadoma sprawa, dziwię się że o tym nie wiedziałaś . Często nawet nie chcą z piątaka wydać jak bilet kosztuje 1,80zł, nawet bym nie pomyślała żeby 20zł dawać

[o_Khaleesi_o]

Kiedyś poszłam do Żabki zapłacić rachunek na 300zł, zapłaciłam go monetami wyjętymi ze świnki skarbonki Mina ludzi stojących za mną - bezcenna Pan który miał w koszyku bułki i piwo do mnie z tekstem, że "rachunki się płaci o 7 rano", odpowiedziałam mu, że bułki na śniadanie się kupuje o takiej godzinie.

[madzia0007]

Napisane przez Horribly

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

Nie, to nie jest jego obowiazek twoim obowiązkiem jest zaopatrzyć sie w bilet w kiosku albo mieć wyliczona kwotę w autobusie, koniec kropka. Nigdy nie przyszloby mi do glowy zeby dać kierowcy 2o zł i kazac mu liczyc kiedy uczestniczy w ruchu drogowym i sie spieszy. Rozwalaja mnie ludzie którzy znają czyjeś obowiązki lepiej niż sam zainteresowany.

[o_Khaleesi_o]

Napisane przez madzia0007

Nie, to nie jest jego obowiazek twoim obowiązkiem jest zaopatrzyć sie w bilet w kiosku albo mieć wyliczona kwotę w autobusie, koniec kropka. Nigdy nie przyszloby mi do glowy zeby dać kierowcy 2o zł i kazac mu liczyc kiedy uczestniczy w ruchu drogowym i sie spieszy. Rozwalaja mnie ludzie którzy znają czyjeś obowiązki lepiej niż sam zainteresowany.

Dokładnie, a potem skargi by były, że kierowca nie jest na czas na przystanku

[aer]

Napisane przez Horribly

Ja miałam z kolei problem w autobusie.
Razem z mężem dojeżdżamy do tej samej pracy. Niestety 2 miesiące temu mnie przenieśli i dojeżdżam teraz sama. Nigdy z tym problemu nie było, bo zawsze z mężem jeździliśmy samochodem. Ale tera mąż zabiera samochód a ja nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego. Bilet kosztuje 3 zł a ja kilka razy nie miałam drobnych. Dawałam kierowcy 20 zł i nie chciał przyjąć. Powiedział, że mają być odliczone. Musiałam czekać na koleżankę aż wejdzie na innym przystanku i pożyczy mi na bilet...
Moim zdaniem kierowca powinien bez problemów zabrać pieniądze i wydać resztę, bo to jego obowiązek. Nie każdy co dzień będzie odliczał drobne, bo kierowcy nie chce się wyliczać reszty...

W Warszawie na pewno nie mają obowiązku wydawać reszty - jeśli nie masz wyliczone - trudno.
Poza tym co to za problem zapytać innych pasażerów, czy mają rozmienić? Kilka razy w tygodniu spotykam się z taką sytuacją - nikt się nie burzy w stosunku do kierowcy/motorniczego tylko po prostu osoba, która chce kupić bilet pyta innych czy mają rozmienić.

[natash88]

[1=05872c226b72f809f533e1b e5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f 2b5f9d;45593791]Ja nie jestem sprzedającą ale moja mama jest i mogę odpowiedzieć. Problem był poruszany, gdyż włąscicielka potrafiła pod koniec dnia wpaść i wziąć z kasy monety od 50gr do 5zł zostawiając same banknoty i miedziaki. I co z tego wyszło? Na uwagę mojej mamy, że mogłaby zostawić trochę bilonu na dzień następny to się właścicielka fochnęła, ze to jej forsa i może ją brać sobie do woli. Doszło do tego, ze mama ze współpracownicą chowają po kilka monet w innej szufladzie żeby mieć na następny dzień wydać resztę. A i tak zdarzało się, że musiałam latać z własnymi pieniędzmi żeby mama miała drobne.[/QUOTE]


no i to wlasnie potwierdza inteligencje i zdolności prowadzenia biznesu przez 'przedsiebiorcow'/kierowania przez 'kierownikow'

[crippled]

Napisane przez lapida

w jakim banku pracujesz?
W pko bp bez problemu przzyjęli worek pieniędzy (dosłownie ) - od 10 gr do 5 zł - łącznie było ponad 150 zł. Warunkiem było to, że pieniądze miały być porozdzielane, tzn w jendym worecku same 5 zl, w drugim tylko 2 zł itd. I nie bylo problemu.
A, zapomniałam, że jeszcze warunkiem było to, że nie można było tego "zamienić', ale WPŁACIĆ.
Wpłaciliśmy na konto, wyjęliśmy z bankomatu

No właśnie WPŁACIĆ a nie rozmienić. Dla banku to są dwie różne operacje.

[puszka_pandory]

Napisane przez Stace

To jest ogólnowiadoma sprawa, dziwię się że o tym nie wiedziałaś . Często nawet nie chcą z piątaka wydać jak bilet kosztuje 1,80zł, nawet bym nie pomyślała żeby 20zł dawać

Ja też nie wiedziałam ale czy macie na myśli autobusy miejskie? bo z takimi nie miałam dawno do czynienia, a jak się nie korzysta to chyba można nie wiedzieć. Natomiast w 'nie miejskich' autobusach/busach spotkałam się do tej pory z wydawaniem reszty przez kierowcę.
W każdym razie dobrze wiedzieć, jak by co.

[150f22149d232a15625e38a732d46b6c6e220cbb_63e043022f3b0]

Napisane przez puszka_pandory

Ja też nie wiedziałam ale czy macie na myśli autobusy miejskie? bo z takimi nie miałam dawno do czynienia, a jak się nie korzysta to chyba można nie wiedzieć. Natomiast w 'nie miejskich' autobusach/busach spotkałam się do tej pory z wydawaniem reszty przez kierowcę.
W każdym razie dobrze wiedzieć, jak by co.

Ale też czymś innym jest coś takiego, że raz nie wiesz, dowiadujesz się, masz problem, a czymś innym założenie (błędne), że kierowca ma wydawać, więc po raz trzeci w tym tygodniu dam mu 20 zł

[Cattivo]

Napisane przez puszka_pandory

Ja też nie wiedziałam ale czy macie na myśli autobusy miejskie? bo z takimi nie miałam dawno do czynienia, a jak się nie korzysta to chyba można nie wiedzieć. Natomiast w 'nie miejskich' autobusach/busach spotkałam się do tej pory z wydawaniem reszty przez kierowcę.
W każdym razie dobrze wiedzieć, jak by co.

W PKSach itp wydają resztę bez problemu, ale to kompletnie inna sytuacja, tu kierowca zatrzymuje się raz na godzinę i różnica 2 min nie rzuca się w oczy, poza tym pomiędzy przystankami może nadrobić stracony czas. No i bilety można kupić tylko na dworcach/w internecie, a nie tak jak w przypadku MPK na każdym kroku.

Tyle że na kabinie kierowcy MPK jest zawsze tabliczka - bilet kosztuje tyle i tyle, prosimy o podanie wyliczonej kwoty. Zakup biletu u kierowcy to też zresztą ostateczność.

[1=150f22149d232a15625e38a 732d46b6c6e220cbb_63e0430 22f3b0;45599576]Ale też czymś innym jest coś takiego, że raz nie wiesz, dowiadujesz się, masz problem, a czymś innym założenie (błędne), że kierowca ma wydawać, więc po raz trzeci w tym tygodniu dam mu 20 zł [/QUOTE]

Hehehe, dokładnie

[Farisss]

Są PKSy podmiejskie, gdzie autobus zatrzymuje się też na wszystkich przystankach we wsi, na każdym wsiada po średnio 5 osób i jak każdy kupuje bilet i daje po 50zł to też można stracić trochę więcej tych minut. Pamiętam, jak jeszcze dojeżdżałam do liceum to raz opóźnienie przez to było około pół godzinne. Mi akurat to nie robiło różnicy bo i tak długo czekałam, ale byli ludzie którzy jechali dalej i im to przeszkadzało. Ale też zależy od ceny biletu. Bo co innego jak bilet kosztuje te 5-6zł i daje się 10zł, a co innego jak 3zł i daje się uparcie 20zł za każdym razem.

Ja zawsze staram się mieć jakieś drobniaki, albo dawać końcówki. Czasem też zbieram sobie te drobne poniżej 50gr i potem jak idę do sklepu to pytam czy potrzebują drobnych bo mogę takimi zapłacić. Raz po południu w piekarni - 15zł płaciłam 10gr i 20gr

Kilka razy też widziałam jak na dworcu PKS ludzie przynoszą wyliczone drobne, w tych takich specjalnych pojemniczkach i np. wymieniają na grubsze (kasjerki z ochotą to biorą).

[Jeannee]

Cóż, widzę skrajne odpowiedzi na ten temat.
Jako studentka dorabiałam w supermarkecie na kasie. Zdarzało się, że nie było drobnych, trzeba było klientów prosić, wydawać w drobniakach, ale nigdy na klienta z pyskiem nie leciałam, ponieważ miałabym za to zwolnienie. I jeżeli klient kupił batona za 0,99 zł, zapłacił banknotem 200zł, to trzeba było mu wydać bez gadania Nie było czegoś takiego jak selekcja- temu wydam, temu nie. Nie miałam drobnych, trudno, trzeba było kombinować.
Był zakaz rozmieniania pieniędzy, dlatego klienci podchodzili do kasy, pytali czy rozmienię, Mówię, że nie możemy rozmieniać. Oscentacyjnie brali coś najtańszego i po 5 sekundach wracali Normalne to było. Nawet jak mieli drobne to nie dawali, poza tym mieliśmy polecenie od kierownictwa, żeby o drobne raczej klienta nie prosić. A czy w takim razie oni nam je dawali zawsze i wszędzie? Nie. To co masz zrobić? Wyczarować

Później pracowałam w małym sklepiku osiedlowym. Miałam wydać, to wydałam, nie miałam wydać to odsyłałam klienta, żeby sam poszedł rozmienić. Nie mogłam wychodzić ze sklepu. To było polecenie szefowej Ludzie się wkurzali, ale szczerze mówiąc, nie przejmowałam się, ponieważ jak szefowa tak sobie życzyła, to mi nic do tego

Obecnie pracuję już w zawodzie, nie mam do czynienia z handlem. Więc jako klientka, zawsze staram się mieć drobne, dawać końcówki, być miła, lecę rozmienić jak mam czas i wiem, że sprzedawca nie może. Chociaż ostatnio się wkurzyłam. Wybrałam z bankomatu 100zł. Więcej na karcie nie miałam. Przyznaję, chciałam rozmienić, żeby mieć na bilet. Jednak poszłam do kiosku w centrum handlowym kupić gazetę, którą i tak bym kupiła. Podchodzę do kasy, płacę stówką, a Pani mówi ze wściekłością: ale ja nie mam wydać!! niech Pani zapłaci kartą!!! :O a ja do niej: wie Pani co? to ja rezygnuję z zakupu, do widzenia Sama byłam po drugiej stronie kasy i takim tonem do żadnego klienta się nie odezwałam, nawet do tego, który nazwał mnie tępą kur***, ponieważ cena na kasie nie zgadzała się z tą na półce

Więcej zrozumienia do obu stron !!!!

[mmm5]

sprzedawca nie ma obowiązku wydać reszty.. to informacja dla wszystkich o podejściu, że on płaci to on wymaga. http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/....html?strona=6
Tak jak napisano wyżej, sprzedawca szkodzi głównie sobie sam..
Ja pytam o drobne, kiedy widzę, że w szufladzie kiepsko, dodam, że problem z drobnymi praktycznie znika jeśli klient jest uprzejmy. Ale jak widzę gościa, burak typowy ani dzień dobry ani pocałuj mnie w tyłek, kupuje gumy za 3 zł i rzuca 100zł... Pytam czy ma drobne, on odpowiada, że nie, zanim jeszcze zdążę skończyć pytanie, oczywiście w portfelu nie sprawdzi, przecież nie jest głupi... Potem oczywiście obraza majestatu, to mu wydaję najdrobniej jak mam. Wiem, że to złośliwe z mojej strony, ale nie toleruję głupoty, a na chamstwo nie będę reagować wchodzeniem w tyłek. Ponownie użyję słowa "uprzejmość". Z resztą, każdy kto pracuje jako sprzedawca doskonale wie o czym mówię
U mnie problem jest o tyle, że pracuję na stacji paliw, więc za zakupiony towar klient zapłacić musi, a więc ja muszę wydać resztę.. Na szczęście zdarzają się klienci typu ksiądz, warzywniak i inne "monetowe branże", Ci ludzie kiedy płacą za paliwo to same drobne, to duże ułatwienie

[jesienny_lisc]

Napisane przez mmm5

Pytam czy ma drobne, on odpowiada, że nie, zanim jeszcze zdążę skończyć pytanie, oczywiście w portfelu nie sprawdzi, przecież nie jest głupi... Potem oczywiście obraza majestatu, to mu wydaję najdrobniej jak mam. Wiem, że to złośliwe z mojej strony, ale nie toleruję głupoty, a na chamstwo nie będę reagować wchodzeniem w tyłek.

A, spoko, czyli jak miałam w portfelu 0 monet, w ogóle 0 złotych, a właśnie wybrałam z bankomatu 50zł, bo tyle "najdrobniej" daje, to i tak mam zajrzeć do portfela, bo może coś tam się magicznie pojawiło?

Dzięki temu wątkowi wiem, dlaczego nigdy nie mogę kupić biletu/chusteczek/wody, których akurat bardzo potrzebuję jak wybiorę pieniądze, których normalnie nie noszę. Po prostu panie kasjerki mają mnie za chama i cwaniaka