Najbardziej skąpy facet- ranking:)

[dawidowskasia]

Napisane przez marryme21

To rozumiem bardziej.

No ja też nie rozumiem dzielenia zakupów....chociaż są pewne kwestie np droższe kremy np 150 zł(dla mnie to drogo) kupuje za swoje aon sobie kartę graficzną za swoje.

Chociaż nie wiem czy jest coś takiego jak swoje bo w sumie wydajemy wspólnie więc trudno się połapać. Często też płacimy za siebie np ja kupuje coś co on lubi a ja nie i odwrotnie.

Był taki czas,że szukałam pracy i wtedy mój tż mnie utrzymywał (a ma mała pensję dość) więc cały czas doceniam jak chciał mi sprawić przyjemność i kupił perfumy choć nie było nas stać a ja nie chciałam. Teraz zbieram mu w tajemnicy na nowy komputer

[traicionera]

My zazwyczaj za zakuoy płaciliśmy i płacimy karta, gotówki to dosłownie po kilka złotych mamy, wiec gdybyśmy mieli sobie potem non stop przelewy robic, to byśmy padli chyba

[speare]

Napisane przez allmode

Co prawda nie o facecie chcę powiedzieć, ale sytuacja z tego samego cyklu.
Jak byłam w liceum, pojechałam z tatą i dziadkiem na wesele do kuzyna, na Mazury. Naprzeciwko nas siedziała rodzina - mama, tata i trójka dzieci w wieku szkolnym. Zjedli pierwsze podane gorące dania, a gdy już goście się rozkręcili i zaczęli tańczyć, pani wyciągnęła z torebki reklamówki, rozdała rodzinie i zaczęli zgarniać w te torby wszystko - chleb, wędlinę, owoce, słodycze, ciasta, napoje, alkohol. Nie tylko ze stołu, gdzie siedzieli, ale z innych też. A potem się "elegancko" wymknęli z tymi tobołami
Powiem szczerze, że gapiłam się z niedowierzaniem.

Nie no teraz to już sie nie powstrzymam od komentarza chociaż nie będzie on wiele wnosił do tematu to muszę:



brak słów po prostu

[Senikaaa]

Napisane przez sskers

A ja jestem zwolenniczką posiadania własnych pieniędzy. Jedno wspólne konto, na które idą oszczędności i pieniądze na opłaty i zakupy, na które przelewamy co miesiąc ustaloną kwotę, a tak to własne konta. Wg mnie każdy powinien mieć swoje pieniądze na swoje przyjemności. W ten sposób można uniknąć właśnie kłótnie o kupione buty czy kupione chociażby części do samochodu, bo każdy ma swoje pieniądze i każdy je pożytkuje jak mu odpowiada. Zresztą ja sobie nie wyobrażam, żeby mój mężczyzna za moje buty i szminki miałby płacić. Chcę sobie kupić, to sobie zarabiam i sobie wydaje. Nie zarabiam, nie wydaję.

Dokładnie taką metodę praktykujemy z TŻ i w naszym przypadku sprawdza się idealnie.

[yoona]

my mamy wspolne konto na wspolne wydatki, rachunki i przyjemnosci, a na wlasne zachcianki kazdy ma swoje pieniadze i uwazam z eta metoda jest najlepsza wspolne konto na ktore bysmy przelewali cala kase by si eu nas nie sprawdzilo, bo ja lubie przewalac kase na kosmetyki i ciuchy

[traicionera]

Napisane przez yoona

my mamy wspolne konto na wspolne wydatki, rachunki i przyjemnosci, a na wlasne zachcianki kazdy ma swoje pieniadze i uwazam z eta metoda jest najlepsza wspolne konto na ktore bysmy przelewali cala kase by si eu nas nie sprawdzilo, bo ja lubie przewalac kase na kosmetyki i ciuchy

przy wyłącznie wspólnym koncie trudno by było kupować sobie nawzajem jakieś prezenty niespodzianki, jeśli się lubi robić zakupy przez internet

[Marbella85]

Miałam kiedyś taką sytuację z pewnym facetem, zaznaczam, że to on mnie. Spotkaliśmy się na mieście. Myślałam, że zaproponuje jakąś fajną knajpkę, a on zabrał mnie do najgorszej speluny w mieście - to było takie połączenie piwiarni z kebabem No dobra, idziemy. Siadamy, na stole leży karta, on nawet jej nie bierze do ręki, zaczyna coś gadać. Podchodzi pani i pyta czy coś zamawiamy, a on, że nie. Ok, odchodzi. Za 5 minut wraca napakowany byczek z ochrony i mówi, że jak tutaj chce się posiedzieć to trzeba coś zamówić, bo są inni chętni do siedzenia. Tak więc zamówiłam sobie sok. Pani mi przyniosła, ten coś opowiada, a za chwilę: dasz ze dwa łyki?? Co za palant

[Luba]

Napisane przez traicionera

przy wyłącznie wspólnym koncie trudno by było kupować sobie nawzajem jakieś prezenty niespodzianki, jeśli się lubi robić zakupy przez internet

Chyba, że się nie sprawdza zbyt często stanu konta

My mamy od zawsze jedno konto i nigdy jeszcze się nie kłóciliśmy o pieniądze, o wypominaniu nie wspomnę.
I sorry ale nie rozumiem, takiego bo ja przewalam pieniądze na kosmetyki a on na gry i musimy mieć na to osobne konta.
W końcu to wszytsko jedno, człowiek powinien byc na tyle odpowiedzialny , że wie kiedy może sobie na coś pozwolić i nie przewalac niepotrzebnie forsy Wypominania tez nie rozumiem, bo np. mój mąz wie, że jak coś kupuję to znaczy, że możemy sobie na to pozwolić a jak on kupuje dla siebie jakąś zabawkę to ja też mu ufam i wiem, że zwyczajnie kupił, bo nas na to stać.
Duże wydatki uzgadniamy a mniejsze każdy robi sobie wg własnego uznania i co tu wypominać? Serio jestem zawsze w szoku, że dorośli ludzie, zdawałoby się odpowiedzialni, kontroluja partnerów i ich wydatki jak małym dzieciom i po co ci ten krem kobieto?! No jesli kupiłam, to znaczy, że potrzebny a dodatkowo, jeśli jestem dorosła i odpowiedzialna nie tylko za siebie, to chyba nie wyrzucam forsy bezmyslnie odbierając nam chleb na jutro?


Dobra, w temacie.
Nie jest to mój facet ani obecny ani były, ale znam go osobiście. Ma działkę i na każdym jej skrawku uprawia warzywa, cała rodzina musi pielić, podlewac i co tam jeszcze, bo potem żywią się tym w zimie. Tylko czekam, żeby zaczął trzymac kury, bo to i mięso i jajka.
Jak przyszli do nas na obiad to mi wyliczył ile wydałam na rosół i że dużo taniej wyszłoby mi kupić zupę w paczce.
Myśmy na obiad do nich nie poszli, bo strach

[hecate]

Z moim facetem mamy osobne konta, nie wyliczamy sie do funta. Obecnie to akurat ja wiecej oplacam, bo on narazie ma ciezka sytuacje. Mysle o nim powaznie wiec mi to nie przeszkadza - odrobi przy dzieciach .

Z bylym mielismy osobne konta i wspolne konto na ktore co miesiac przelewalismy ustalona sume - na rachunki, zakupy, ubezpieczenie samochodu. Rozliczalismy sie dosyc solidnie ale bez popadania w paranoje. Tak akurat nam bylo dobrze, bo ja nie mialam zamiaru sponsorowac kogos, kto mial swietna sytacje finansowa a on mial pewnosc, ze go nie doje. Irytowalo mnie to czasem. On mial zapedy na bycie ... skapym a moze bardziej - niespecjalnie myslacym o innych. Nawet jesli cos dostalam, to pozniej slyszalam o tym 'przeciez kupilem Ci wtedy ...', 'przeciez placilem za drinki...' 'czemu mam oplacac ubezpieczenie samochodu?' (byl nasz i dupe mu wozilam do pracy codziennie zanim jechalam do swojej).
Mimo tego wszytskiego - finansowo dobrze nam bylo razem, on mi sie nie wpierniczal w wydatki ani ja jemu

[traicionera]

Napisane przez Luba

Chyba, że się nie sprawdza zbyt często stanu konta

My mamy od zawsze jedno konto i nigdy jeszcze się nie kłóciliśmy o pieniądze, o wypominaniu nie wspomnę.
I sorry ale nie rozumiem, takiego bo ja przewalam pieniądze na kosmetyki a on na gry i musimy mieć na to osobne konta.
W końcu to wszytsko jedno, człowiek powinien byc na tyle odpowiedzialny , że wie kiedy może sobie na coś pozwolić i nie przewalac niepotrzebnie forsy Wypominania tez nie rozumiem, bo np. mój mąz wie, że jak coś kupuję to znaczy, że możemy sobie na to pozwolić a jak on kupuje dla siebie jakąś zabawkę to ja też mu ufam i wiem, że zwyczajnie kupił, bo nas na to stać.
Duże wydatki uzgadniamy a mniejsze każdy robi sobie wg własnego uznania i co tu wypominać? Serio jestem zawsze w szoku, że dorośli ludzie, zdawałoby się odpowiedzialni, kontroluja partnerów i ich wydatki jak małym dzieciom i po co ci ten krem kobieto?! No jesli kupiłam, to znaczy, że potrzebny a dodatkowo, jeśli jestem dorosła i odpowiedzialna nie tylko za siebie, to chyba nie wyrzucam forsy bezmyslnie odbierając nam chleb na jutro?


Dobra, w temacie.
Nie jest to mój facet ani obecny ani były, ale znam go osobiście. Ma działkę i na każdym jej skrawku uprawia warzywa, cała rodzina musi pielić, podlewac i co tam jeszcze, bo potem żywią się tym w zimie. Tylko czekam, żeby zaczął trzymac kury, bo to i mięso i jajka.
Jak przyszli do nas na obiad to mi wyliczył ile wydałam na rosół i że dużo taniej wyszłoby mi kupić zupę w paczce.
Myśmy na obiad do nich nie poszli, bo strach

Zgadzam się
Dla mnie taki klimat wypominania sobie nawzajem jest dziwny. Zaczyna się od wzajemnego wyliczania, a potem jak pojawiają się dzieci, to rowniez wydatki na nie zostaja wzięte pod lupę.

[szmyglo]

Nie chce się wtrącać, ale to miał być wątek o przejawach skrajnego skąpstwa, nie o tym jak sobie radzicie z wydatkami z tż...

[dawidowskasia]

Napisane przez Luba

Chyba, że się nie sprawdza zbyt często stanu konta

My mamy od zawsze jedno konto i nigdy jeszcze się nie kłóciliśmy o pieniądze, o wypominaniu nie wspomnę.
I sorry ale nie rozumiem, takiego bo ja przewalam pieniądze na kosmetyki a on na gry i musimy mieć na to osobne konta.
W końcu to wszytsko jedno, człowiek powinien byc na tyle odpowiedzialny , że wie kiedy może sobie na coś pozwolić i nie przewalac niepotrzebnie forsy Wypominania tez nie rozumiem, bo np. mój mąz wie, że jak coś kupuję to znaczy, że możemy sobie na to pozwolić a jak on kupuje dla siebie jakąś zabawkę to ja też mu ufam i wiem, że zwyczajnie kupił, bo nas na to stać.
Duże wydatki uzgadniamy a mniejsze każdy robi sobie wg własnego uznania i co tu wypominać? Serio jestem zawsze w szoku, że dorośli ludzie, zdawałoby się odpowiedzialni, kontroluja partnerów i ich wydatki jak małym dzieciom i po co ci ten krem kobieto?! No jesli kupiłam, to znaczy, że potrzebny a dodatkowo, jeśli jestem dorosła i odpowiedzialna nie tylko za siebie, to chyba nie wyrzucam forsy bezmyslnie odbierając nam chleb na jutro?


Dobra, w temacie.
Nie jest to mój facet ani obecny ani były, ale znam go osobiście. Ma działkę i na każdym jej skrawku uprawia warzywa, cała rodzina musi pielić, podlewac i co tam jeszcze, bo potem żywią się tym w zimie. Tylko czekam, żeby zaczął trzymac kury, bo to i mięso i jajka.
Jak przyszli do nas na obiad to mi wyliczył ile wydałam na rosół i że dużo taniej wyszłoby mi kupić zupę w paczce.
Myśmy na obiad do nich nie poszli, bo strach

Ja też bym chcialadzialkę bo zdrowsze warzywka

Nie zdziw się jak nie tylkokury, ale świnie się pojawią
Też bym się bała jego obiadu (co tam nawrzucał,żeby było taniej)

Odchodząc od off topu

Spotkałam się kiedyś facetem z neta. On zaprosił. Jak zmawialiśmy picie i doszło do placenia, on wyjął portfel i spytał "ale chyba się coś dorzucisz" Glupio mi się zrobiło, bo chcialam zapłacić.

Potem dostałam maila od niego : masz ochotę jeszcze się spotkać? Proponuje plażę, nie trzeba soku kupować

Spotykałam się z nim jeszcze(tak, wiem byłam głupia) i kiedyśpo pół roku znajomości spytał czy doladuje mu konto za 100zl. Zgodzilam się. Po tyg oddał.

Potem spytalam czy ma pozyczyć 50 zl bo kończylam studia i potrzebowalam na wydruk pracy mgr. P\owiedział,że tak, ale muszę mu laptopa dać w zastaw

[kombinacja]

to ja się wypowiem
jeden: koleżanka pożyczyła kiedyś od kolegi 2 złote na jakąś pierdołę i kompletnie o tym zapomniała. po jakimś tygodniu dostała od niego smsa, że ma mu na drugi dzień oddać to 2 zł. dobrze, że jej nie doliczył za tego smsa
dwa: ta sama koleżanka ma "oszczędnego" chłopaka. wisiał jej kiedyś 30 zł, bo studiuje w innym mieście i prosił ją żeby mu kupiła jakiś bilet na koncert u nas w mieście. miał jej potem oddać za to pieniądze. przyjechał na jakiś weekend, dzwoni do niej i mówi, żeby poszli do kina, ona na to, że nie pójdą, bo jest bez kasy. on szczodrze "daj mi się wykazać". dobra, poszli do tego kina, on zapłacił, wszystko fajnie. potem nawet poszli do kawiarni na herbatę, on też zapłacił - lekki szok, bo facet oszczędny dosyć.
a potem jak przyszło do oddawania kasy za bilet na koncert, odliczył sobie kino i herbatę i oddał jej 10 zł w ogóle było z nim jeszcze parę sytuacji żenujących wręcz, nie wspominając już o ciągłym sępieniu papierosów

a tak w ogóle to nie cierpię skąpych facetów. skreślam ich od początku. nie mówię, że facet ma za mnie płacić zawsze, bo cenię sobie niezależność, ale czasem jakiś miły gest by się przydał



pewnie sobie jeszcze coś przypomnę potem

[optymissstka]

Wracając do skąpstwa...

Spotykałam się kiedyś z pewnym facetem, już na początku zauważyłam, że jest oszczędny (za skąpca go jeszcze wtedy nie uważałam), więc zawsze proponowałam, że za siebie zapłacę, on oczywiście nigdy nie protestował.

Kiedyś poszliśmy na kawę, kelnerka nie miała mi wydać ze 100 zł jak płaciłam za swoją, więc wyjątkowo zapłacił On.
Kilka dni później, gdy wybieraliśmy się do kina zasugerował mi, że powinnam zapłacić za niego, bo przecież On kupił kawę. Trochę mnie zamurowało, ale okej, kupiłam 2 bilety. Sprzedawca zaproponował mi jakąś kartę stałego klienta/zniżkową do tego kina (bo ja tam często bywam i rozpoznał mnie) i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, On wypalił: "poprosimy, ja sobie wezmę taką kartę" i zaczął podawać swoje dane...

Nigdy więcej!

[tacyta]

Napisane przez sskers

A ja jestem zwolenniczką posiadania własnych pieniędzy. Jedno wspólne konto, na które idą oszczędności i pieniądze na opłaty i zakupy, na które przelewamy co miesiąc ustaloną kwotę, a tak to własne konta. Wg mnie każdy powinien mieć swoje pieniądze na swoje przyjemności. W ten sposób można uniknąć właśnie kłótnie o kupione buty czy kupione chociażby części do samochodu, bo każdy ma swoje pieniądze i każdy je pożytkuje jak mu odpowiada. Zresztą ja sobie nie wyobrażam, żeby mój mężczyzna za moje buty i szminki miałby płacić. Chcę sobie kupić, to sobie zarabiam i sobie wydaje. Nie zarabiam, nie wydaję.

Zgadzam się, to jest idealne rozwiązanie. Też u nas działa z powodzeniem ten system, mamy z TŻ jedno wspólne konto na opłaty, bieżące wydatki, czyli tzw. życie etc, oraz osobne konta na własne przyjemności. Też sobie nie wyobrażam, że na przykład z pensji partnera kupuję sobie jakieś drogie kosmetyki czy ubrania, do których mam słabość. Natomiast mając swoje konto mogę czasami zaszaleć, bo zdarzają mi się momenty rozrzutności i wychodzę z założenia że pieniądze są aby je wydawać oczywiście w granicach rozsądku i według własnych możliwości finansowych Dzięki temu unika się kłótni o pieniądze i każdy może też dysponować częścią swojej kasy według swojego uznania i nie musi się partnerowi spowiadać z wydatków na własne przyjemności oraz pezenty dla drugiej połowy. I tak jest git, nikt nikogo nie rozlicza z drogich perfum czy kolejnego gadzetu do samochodu, oczywiście pod warunkiem, że nie dzieje się to kosztem wspólnego budżetu. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że mogłabym nie mieć swojej kasy i mieć do dyspozycji jedynie pensję partnera. Wtedy miałabym wyrzuty sumienia, gdybym chciała kupić sobie jakiś droższy kosmetyk, perfumy czy ubranie, choć oczywiście mój partner do skąpców opisywanych w tym wątku nie należy, sam często robi mi kosztowne prezenty nawet bez okazji i pewnie by mi tego nie wypomniał, ale jednak wychodzę z założenia, że niezależność finansowa daje większy komfort psychiczny i oczywiście finansowy.

[pannanatalia]

myslalam,ze to bedzie konkurs na najbardziej skąpo ubranego , dobrze wyglądajacego faceta... o ja , naiwna! i niewyżyta

[wsiowy_gupek]

Napisane przez pannanatalia

myslalam,ze to bedzie konkurs na najbardziej skąpo ubranego , dobrze wyglądajacego faceta... o ja , naiwna! i niewyżyta

[Irisfeal]

Świetnie się czyta wypowiedzi na temat ale sporo offtopu tu powstało ja trafiłam na wątek kiedy już miał 5 stron i ciężko się czasem połapac gdzie kto pisz eo skąpych facetach a gdzie ktoś o czymś innym (chociaż nadal teoretycznie w temacie) Może jakoś zaznaczać wypowiedzi tylko i wyłącznie z opisywanymi sytuacjami ze skąpymi facetami? Np kolorować pierwszą linijkę tekstu czy czy coś w tym stylu? Żeby szło się bez problemu odnaleźć jak się czyta

[muszynianka]

O przypomniał mi się mój kolega.
Stoimy przed egzaminem, palę papierosa z koleżanką, podchodzi on
-Ej dasz mi papierosa?
Myślę co mi tam, nigdy mnie nie prosił to dam.
Dałam, spalił z nami, fajnie fajnie.
Po pół godziny znowu poszliśmy zapalić, tym razem wziął od koleżanki.
No i już po, wychodzę z koleżanką zestresowane ale z wielką ulgą idziemy zapalić na "do widzenia" stoimy rozmawiamy. Podchodzi, rozmawia z nami no prosi o papierosa i tak myślę dobra jak ma tak stać biedaczek z nami jak my tak palimy i gadamy to mu chociaż dam. To trochę niezręczne, ona odmówiła ja odmówię a on tutaj tak stoi z nami. Dałam, on podziękował, schował do kieszeni i powiedział "to ja będę leciał"

moja mina - bezcenna

[yoona]

Napisane przez Luba

Chyba, że się nie sprawdza zbyt często stanu konta

My mamy od zawsze jedno konto i nigdy jeszcze się nie kłóciliśmy o pieniądze, o wypominaniu nie wspomnę.
I sorry ale nie rozumiem, takiego bo ja przewalam pieniądze na kosmetyki a on na gry i musimy mieć na to osobne konta.

akurat w moim przypadku jest tak, ze to ja wydaje kase na ✂✂✂✂✂✂✂y, a on nie wydaje wcale na siebie.
i mi by bylo zwyczajnie glupio tracic kase na siebie ze wspolnego konta. u nas po prostu trzy konta sprawdzaja sie najlepiej, nie mam wyrzutow sumienia jak wydaje swoje pieniadze na niepotrzebne rzeczy i nie czepiam si ejego jak wydaje na papierosy i paliwo bo nie chce mu sie pieszo przejsc kawalek

byc moze inaczej by to wygladalo, jakbysmy byli malzenstwem, natomiast poki nim nie jestesmy czuje sie lepiej, kiedy jest jak jest.
aczkolwiek nigdy nie wyliczalismy sobie pieniedzy.

[traicionera]

Napisane przez muszynianka

O przypomniał mi się mój kolega.
Stoimy przed egzaminem, palę papierosa z koleżanką, podchodzi on
-Ej dasz mi papierosa?
Myślę co mi tam, nigdy mnie nie prosił to dam.
Dałam, spalił z nami, fajnie fajnie.
Po pół godziny znowu poszliśmy zapalić, tym razem wziął od koleżanki.
No i już po, wychodzę z koleżanką zestresowane ale z wielką ulgą idziemy zapalić na "do widzenia" stoimy rozmawiamy. Podchodzi, rozmawia z nami no prosi o papierosa i tak myślę dobra jak ma tak stać biedaczek z nami jak my tak palimy i gadamy to mu chociaż dam. To trochę niezręczne, ona odmówiła ja odmówię a on tutaj tak stoi z nami. Dałam, on podziękował, schował do kieszeni i powiedział "to ja będę leciał"

moja mina - bezcenna

Na studiach często spotykałam się z takim zjawiskiem, ze szlam sobie przez miasteczko akademickie (jestem niepaląca), a ktoś mnie zaczepiał, czy nie mam fajka

[leuwen]

Superowy jest ten wątek. Spotkałem w życiu wiele skąpiradeł i krzyworyjowców pomimo to sytuacje, które przytaczacie wprawiają mnie w osłupienie

[Luba]

Napisane przez traicionera

Na studiach często spotykałam się z takim zjawiskiem, ze szlam sobie przez miasteczko akademickie (jestem niepaląca), a ktoś mnie zaczepiał, czy nie mam fajka

Ja na studiach miałam takiego kolegę, który nie sępił fajek ale jedzenie i to bardzo umiejetnie. W porze śniadania szedł do jakiegos pokoju, oczywista poczęstowali go, w porze obiadu miał biede, bo wszyscy jadali coś na mieście ale w porze kolacji znowu szedł do kogoś, przekąsił i tak żył. Nie jadł wiele i do jednego pokoju nie przychodził zbyt często, to się go znosiło

[szmyglo]

Napisane przez Luba

Ja na studiach miałam takiego kolegę, który nie sępił fajek ale jedzenie i to bardzo umiejetnie. W porze śniadania szedł do jakiegos pokoju, oczywista poczęstowali go, w porze obiadu miał biede, bo wszyscy jadali coś na mieście ale w porze kolacji znowu szedł do kogoś, przekąsił i tak żył. Nie jadł wiele i do jednego pokoju nie przychodził zbyt często, to się go znosiło

Ja mam na studiach grupę "Saprobiontów", co idą do miejsca gdzie często nasza grupa coś je i czekają. Jak ktoś nie doje-zabierają się za to
Ale to akurat całkiem zabawne i sympatyczne-przynajmniej się nie marnuje.

[dawidowskasia]

Napisane przez szmyglo

Ja mam na studiach grupę "Saprobiontów", co idą do miejsca gdzie często nasza grupa coś je i czekają. Jak ktoś nie doje-zabierają się za to
Ale to akurat całkiem zabawne i sympatyczne-przynajmniej się nie marnuje.

to już przegięcie

[muszynianka]

według mnie to jest mega buractwo to tak jakbyś o, spotykasz się ze znajomymi na piwku, kupiłaś sobie sześciopak. no i siedzi taki smutas nie pije bo nie ma kasy, to mu to jedno piwko dasz. on je chowa do kieszeni i mówi że wypije w domu a za chwilę zwija się

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez szmyglo

Ja mam na studiach grupę "Saprobiontów", co idą do miejsca gdzie często nasza grupa coś je i czekają. Jak ktoś nie doje-zabierają się za to
Ale to akurat całkiem zabawne i sympatyczne-przynajmniej się nie marnuje.

oesu, dla mnie to wcale nie jest sympatyczne i zabawne

[dawidowskasia]

Napisane przez skazana_na_bluesa

oesu, dla mnie to wcale nie jest sympatyczne i zabawne

nawet nie wiem czy to śmieszne,może to jacyś biedni, głodni ludzie, skąpstwo toto chyba już nie jest

[201803290936]

Mój "kolega" (chodziliśmy do jednej klasy w liceum), syn lekarza i lekarki (czy jakoś tak, w każdym bądź razie kasa lała się szerokim strumieniem), nieustannie rzucał palenie i sępił od kogoś papierosy, w tym również ode mnie. Na szczęście teraz jestem bardziej asertywna i jeżeli ktoś brak fajek uzasadnia tym, że rzuca, to daję góra jedną, a potem "sorry, skoro jednak nie rzucasz, to kup paczkę". Co innego, gdy znajomy / znajoma mówi wprost, że np. nie ma kasy i dzisiaj mnie nieco wykorzysta. Wiem, że taka osoba następnym razem się odwdzięczy, a poza tym cenę szczerość.

[_vixen_]

Napisane przez szmyglo

Ja mam na studiach grupę "Saprobiontów", co idą do miejsca gdzie często nasza grupa coś je i czekają. Jak ktoś nie doje-zabierają się za to
Ale to akurat całkiem zabawne i sympatyczne-przynajmniej się nie marnuje.

Żałosne, wsytdziłabym się z takimi ludźmi nawet w McDonaldzie pokazać...