Problem z rozmienianiem banknotów powyżej 20 pln

[Farisss]

Przecież są bankomaty, które wydają 20zł, a nawet takie które 10zł też wydają.
Z tych ostatnich nie korzystam bo to nie mój bank, ale z tych pierwszych i owszem. Nawet jak biorę >100zł to, zawsze np. 80zł i potem 40-60zł czy coś, żeby w 20 stkach dostać.

[jesienny_lisc]

Napisane przez Farisss

Przecież są bankomaty, które wydają 20zł, a nawet takie które 10zł też wydają.
Z tych ostatnich nie korzystam bo to nie mój bank, ale z tych pierwszych i owszem. Nawet jak biorę >100zł to, zawsze np. 80zł i potem 40-60zł czy coś, żeby w 20 stkach dostać.

Są, ale nie wszystkie. Ja korzystam z bankomatów pko i większość nie wydaje 20zł, najmniejsza kwota 50zł. Chyba napisałam to w swoim poście wyraźnie?

[madebyvirginia]

Napisane przez Farisss

Przecież są bankomaty, które wydają 20zł, a nawet takie które 10zł też wydają.
Z tych ostatnich nie korzystam bo to nie mój bank, ale z tych pierwszych i owszem. Nawet jak biorę >100zł to, zawsze np. 80zł i potem 40-60zł czy coś, żeby w 20 stkach dostać.

Nie wszystkie. W moim mięście (100 tysięcy mieszkańców), tylko WBK wydaje w nominałach mniesjzych niż 50. Szczęśliwie, był to mój bank, ale w innych bankach można wybrać jedynie 50, a jeśli chcesz mniej to musisz podejść do kasy w banku, aby wybrać drobniej. Wiele bankomatów pobiera również prowizję, więc nie opłaca się wybierać w innym, niż twój bank.
Nie dziwie się wiec, że nikt nie ma ochoty iść do innego banku, zapłacić 5 zł prowizji, tylko po to, aby wybrać drobniej, niż 50 lub 100.

[Farisss]

Nie twierdzę, że wszystkie, ale są jednak.
Mając np. do wyboru euronet i cash4u, zawsze idę do tego drugiego żeby brać 20. W niektórych euronetach były też ale to trzeba wiedzieć gdzie i które.

Swoją drogą, mieszkam na wsi (3 tyś mieszkańców) i tu jest bankomat, więc

[Iselle]

ja mam konto w PKO i praktycznie tylko na festiwalu w Wiśle czasem kończą się 20-ki a na dodatek bez prowizji pobieram w BZWBK i tam nawet jak chcę 50 to mi najczęściej wypluwa po 10 zeta

[coffee]

Napisane przez mmm5

Pytam czy ma drobne, on odpowiada, że nie, zanim jeszcze zdążę skończyć pytanie, oczywiście w portfelu nie sprawdzi, przecież nie jest głupi... Potem oczywiście obraza majestatu, to mu wydaję najdrobniej jak mam. Wiem, że to złośliwe z mojej strony, ale nie toleruję głupoty, a na chamstwo nie będę reagować wchodzeniem w tyłek. Ponownie użyję słowa "uprzejmość".

Dla mnie głupotą jest całkowita niewiedza czy i ile drobnych się ma. Dlatego też sama często odpowiadam, że nie mam drobnych, bez sprawdzania przy pani kasjerce czy mam, bo WIEM, że nie mam. A że pani kasjerka nie wpadnie na to, że mogę WIEDZIEĆ ile mam pieniędzy i się mści za moją WIEDZĘ nt. moich pieniędzy... Cóż. "Uprzejmość".

Głupotą jest świadomość tego, ile pieniędzy się ma. Szaleństwo. Wizaż uczy!

[Farisss]

Ale to też się skądś wzięło

Co jak klient przychodzi bo chce sobie rozmienić te 200zł, a w portfelu aż słychać jak dzwonią drobniaki. Ale nie, on chce rozmienić 200zł i będzie kupował chusteczki za 30 groszy Bankomaty wydają drobniejszy banknoty niż 200zł więc można sobie było tak wypłacić.

Swoją drogą, bardzo fajną opcję widziałam w bankomatach w Holandii - wybierasz np. 200 euro i bankomat proponuje 3-4 opcje w jakich bankontach możesz je dostać. Mogliby u nas w bankomatach coś takiego wprowadzić

[coffee]

Napisane przez Farisss

Ale to też się skądś wzięło

Co jak klient przychodzi bo chce sobie rozmienić te 200zł, a w portfelu aż słychać jak dzwonią drobniaki. Ale nie, on chce rozmienić 200zł i będzie kupował chusteczki za 30 groszy

A co, jeśli to co mu dzwoni to 28 groszy i on dobrze wie, że tyle właśnie ma?
Mnie się zdarzyło kilka razy w życiu wysypać drobne, pani sobie liczyła przez trzy minuty, brakowało kilku groszy do kwoty, więc jednak musiała wziąć 50 czy 100 złotych. Od tej pory wolę wiedzieć +/- ile drobnych mam, by nie tracić czasu swojego i innych klientów. A teraz się okazuje się, że to "głupota".

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez Farisss

Przecież są bankomaty, które wydają 20zł, a nawet takie które 10zł też wydają.
Z tych ostatnich nie korzystam bo to nie mój bank, ale z tych pierwszych i owszem. Nawet jak biorę >100zł to, zawsze np. 80zł i potem 40-60zł czy coś, żeby w 20 stkach dostać.

tja... w Olsztynie nie spotkałam ŻADNEGO bankomatu, który wydaje po 10zł. na trasie uczelnia-mieszkanie mam 1 bankomat z 20-stkami, ale często ich brakuje, bo jest w strategicznym miejscu. drugi taki bankomat mam w takim miejscu, że się tam nie pojawiam i jest mi nie po drodze. nie zamierzam nadrabiać x km, żeby wypłacić drobniejszą kasę.

Napisane przez coffee

A co, jeśli to co mu dzwoni to 28 groszy i on dobrze wie, że tyle właśnie ma?
Mnie się zdarzyło kilka razy w życiu wysypać drobne, pani sobie liczyła przez trzy minuty, brakowało kilku groszy do kwoty, więc jednak musiała wziąć 50 czy 100 złotych. Od tej pory wolę wiedzieć +/- ile drobnych mam, by nie tracić czasu swojego i innych klientów. A teraz się okazuje się, że to "głupota".

wiadomix, że pani sprzedawczyni wie lepiej, co się ma w portfelu

[Farisss]

Jak widać jak na dłoni 50 groszówki i złotówki to wie

[coffee]

Napisane przez Farisss

Jak widać jak na dłoni 50 groszówki i złotówki to wie

To w końcu widzi jak na dłoni konkretne sumy czy słyszy dzwonienie w portfelu?

Z takim podejściem to nikt, nigdy nie mógłby zapłacić dychą za zakupy warte 5 złotych, bo "słyszę, że są drobne, więc na pewno jest 5 złotych!" bez zbierania potem reszty w groszówkach.
Na moje szczęście nie spotkałam się z podejściem "płacisz banknotem, a WIEM, bo WIEM, że masz drobne, nie pytaj skąd WIEM, po prostu WIEM, więc się zemszczę, a ty jesteś głupi/głupia".
W mojej opinii takie osoby nie powinny pracować w sklepach/na kasie/w kontakcie z klientem.
A tym bardziej używać słowa "uprzejmość" w kontekście sytuacji.

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez coffee

Dla mnie głupotą jest całkowita niewiedza czy i ile drobnych się ma. Dlatego też sama często odpowiadam, że nie mam drobnych, bez sprawdzania przy pani kasjerce czy mam, bo WIEM, że nie mam. A że pani kasjerka nie wpadnie na to, że mogę WIEDZIEĆ ile mam pieniędzy i się mści za moją WIEDZĘ nt. moich pieniędzy... Cóż. "Uprzejmość".

Głupotą jest świadomość tego, ile pieniędzy się ma. Szaleństwo. Wizaż uczy!

Przed każdym wyjściem z domu sprawdzam portfel i patrze ile mam pieniędzy, więc potem przy kasie wiem, że nie mam drobnych i nie muszę przy kasjerce jeszcze raz sprawdzać zawartości.Może jeszcze na dowód powinnam pokazać jej, ze rzeczywiście z drobnych mam tylko jedna pięciogroszówkę.
A kilka monet o nominale 1gr również może dzwonić w portfelu.

[_ema_]

Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło spojrzeć w portfel na pytanie 'nie ma drobniej?', muszę być dorodnym burakiem. Panie sprzedawczynie pewnie nie wierzą, że nie patrzę w portfel, bo ZAWSZE daję drobne jeśli je mam. Więc jak daję grube to po prostu WIEM, że drobniej nie będzie.

Dwa, że dla mnie szczytem chamstwa jest samo zaglądanie klientowi do portfela. 'Ja widziałam jak na dłoni, że tam są złotówki' - za przeproszeniem, to jest wścibstwo i za takie zachowanie powinno dostawać się naganę w pracy. Bo nie sądzę, żeby każdego klienta lustrowało się przypadkiem, bo tak portfel trzymał, że zerknęłam. Zazwyczaj trzeba się postarać, żeby zawartość portfela obejrzeć. Miałam kiedyś taką sytuację, że płaciłam za zakupy setką, z nieswoich pieniędzy [przysługa]. A pani przy kasie na chama spojrzała mi do portfela i zażądała 10zł, które wypatrzyła. Owszem, miałam 10zł, ale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zapłacę swoimi, to powstanie problem z rozliczeniem się [osoba, która dała mi kasę, raczej nie miała drobnych, żeby je oddać, jakby miała, to także dałaby mi drobniej]. Ja też nie miałam większej sumy, żeby zostawić sobie 100 a resztę oddać, ze swoich. Ale cóż, pani sprzedawczyni wie, że jestem burakiem i musi walczyć o swoje dobro. Nie bulwersowałabym się tak mocno, gdyby cały temat nie schodził się do tego, że jaśnie pani nie czekając na wyjaśnienia sama sobie 10zł sięgnęła. Szkoda, że za bardzo mnie zatkało, żeby zareagować, do dziś żałuję.

[Cattivo]

Napisane przez _ema_

Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło spojrzeć w portfel na pytanie 'nie ma drobniej?', muszę być dorodnym burakiem. Panie sprzedawczynie pewnie nie wierzą, że nie patrzę w portfel, bo ZAWSZE daję drobne jeśli je mam. Więc jak daję grube to po prostu WIEM, że drobniej nie będzie.

Dwa, że dla mnie szczytem chamstwa jest samo zaglądanie klientowi do portfela. 'Ja widziałam jak na dłoni, że tam są złotówki' - za przeproszeniem, to jest wścibstwo i za takie zachowanie powinno dostawać się naganę w pracy. Bo nie sądzę, żeby każdego klienta lustrowało się przypadkiem, bo tak portfel trzymał, że zerknęłam. Zazwyczaj trzeba się postarać, żeby zawartość portfela obejrzeć. Miałam kiedyś taką sytuację, że płaciłam za zakupy setką, z nieswoich pieniędzy [przysługa]. A pani przy kasie na chama spojrzała mi do portfela i zażądała 10zł, które wypatrzyła. Owszem, miałam 10zł, ale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zapłacę swoimi, to powstanie problem z rozliczeniem się [osoba, która dała mi kasę, raczej nie miała drobnych, żeby je oddać, jakby miała, to także dałaby mi drobniej]. Ja też nie miałam większej sumy, żeby zostawić sobie 100 a resztę oddać, ze swoich. Ale cóż, pani sprzedawczyni wie, że jestem burakiem i musi walczyć o swoje dobro. Nie bulwersowałabym się tak mocno, gdyby cały temat nie schodził się do tego, że jaśnie pani nie czekając na wyjaśnienia sama sobie 10zł sięgnęła. Szkoda, że za bardzo mnie zatkało, żeby zareagować, do dziś żałuję.

ale bezczelna...

Też nie podoba mi się to zaglądanie do portfela. Jeśli płacę 50-stką a w portfelu mam 7,50zł drobnymi to znaczy, że mam powód, żeby dać tak a nie inaczej - np. potrzebuję drobnych na bilet na autobus.

[kliwias]

Napisane przez Farisss

bardzo fajną opcję widziałam w bankomatach w Holandii - wybierasz np. 200 euro i bankomat proponuje 3-4 opcje w jakich bankontach możesz je dostać. Mogliby u nas w bankomatach coś takiego wprowadzić

I to jest super Ale u nas to chyba marzenie ściętej głowy

[puszka_pandory]

[1=150f22149d232a15625e38a 732d46b6c6e220cbb_63e0430 22f3b0;45599576]Ale też czymś innym jest coś takiego, że raz nie wiesz, dowiadujesz się, masz problem, a czymś innym założenie (błędne), że kierowca ma wydawać, więc po raz trzeci w tym tygodniu dam mu 20 zł [/QUOTE]
No tak, choć jeśli chodzi akurat o miejski to ja bym w ogóle wolała kupić bilety w kiosku nawet na tydzień, niż za każdym razem kupować u kierowcy.

Napisane przez Cattivo

W PKSach itp wydają resztę bez problemu, ale to kompletnie inna sytuacja, tu kierowca zatrzymuje się raz na godzinę i różnica 2 min nie rzuca się w oczy, poza tym pomiędzy przystankami może nadrobić stracony czas. No i bilety można kupić tylko na dworcach/w internecie, a nie tak jak w przypadku MPK na każdym kroku.

Tyle że na kabinie kierowcy MPK jest zawsze tabliczka - bilet kosztuje tyle i tyle, prosimy o podanie wyliczonej kwoty. Zakup biletu u kierowcy to też zresztą ostateczność.

Napisane przez Farisss

Są PKSy podmiejskie, gdzie autobus zatrzymuje się też na wszystkich przystankach we wsi, na każdym wsiada po średnio 5 osób i jak każdy kupuje bilet i daje po 50zł to też można stracić trochę więcej tych minut. Pamiętam, jak jeszcze dojeżdżałam do liceum to raz opóźnienie przez to było około pół godzinne. Mi akurat to nie robiło różnicy bo i tak długo czekałam, ale byli ludzie którzy jechali dalej i im to przeszkadzało. Ale też zależy od ceny biletu. Bo co innego jak bilet kosztuje te 5-6zł i daje się 10zł, a co innego jak 3zł i daje się uparcie 20zł za każdym razem.

Co godzinę to pośpieszne na długich trasach. Miałam na myśli takie o jakich pisze Farisss Ale nie spotkałam się akurat z takim dużym opóźnieniem związanym z biletami, raczej przez warunki drogowe albo awarię autobusu.

Jesli chodzi w ogóle o płacenie to nie bardzo lubię odliczać czy mam zgodne czy nie (chyba, że akurat mam przygotowaną określoną kwotę), więc daje w miarę możliwości najbardziej odpowiedni banknot jaki mam, jeśli kasjerka zapyta np. o końcówkę to wtedy już sprawdzam czy będzie, bo często nie wiem dokładnie ile mam drobnych - wiem tylko jak nie mam.
Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać z agresją, gdy wręczyłam banknot 50 lub 100 zł przy drobniejszych zakupach, i też nie oburzam się jeśli ktoś nie ma wydać.

[Cattivo]

Napisane przez puszka_pandory

Co godzinę to pośpieszne na długich trasach. Miałam na myśli takie o jakich pisze Farisss Ale nie spotkałam się akurat z takim dużym opóźnieniem związanym z biletami, raczej przez warunki drogowe albo awarię autobusu.

Kurczę przesadziłam z tym co godzinę ale myśl została ujęta - zatrzymują się rzadziej. Sama jeździłam PKSem 38 minut z miasta do miasta i po drodze zatrzymywał się kilkukrotnie, ALE - nadal nie było to co dwie minuty jak w przypadku MPK no i na trasie łatwiej nadrobić spóźnienia niż w mieście, a i ludzi mniej. MPK są zwykle zatłoczone, a busy czy podmiejskie czy jakie tam są mniejsze i/lub mniej obłożone.

Natomiast w przypadku pośpiesznego też zdarzały się opóźnienia wywołane (poza awariami i pogodą) tym że ludzie kupowali bilety u kierowcy. I tak jak 15 osób stało w kolejce to naprawdę zajmowało mnóstwo czasu.

[jesienny_lisc]

Napisane przez coffee

Dla mnie głupotą jest całkowita niewiedza czy i ile drobnych się ma. Dlatego też sama często odpowiadam, że nie mam drobnych, bez sprawdzania przy pani kasjerce czy mam, bo WIEM, że nie mam. A że pani kasjerka nie wpadnie na to, że mogę WIEDZIEĆ ile mam pieniędzy i się mści za moją WIEDZĘ nt. moich pieniędzy... Cóż. "Uprzejmość".

Głupotą jest świadomość tego, ile pieniędzy się ma. Szaleństwo. Wizaż uczy!

Bzdura, po prostu jesteś nieuprzejma i cwana, tak jak ja.

Poza tym, jak ja śmiem korzystać z bankomatów, w których nie płacę prowizji i wybierać 50zł, jak mogę iść do bankomatu, który wydaje 20.ki i zapłacić za to "jedyne" pięć zeta? Taki cham.

[GrumpyCat]

Napisane przez _ema_

Dwa, że dla mnie szczytem chamstwa jest samo zaglądanie klientowi do portfela. 'Ja widziałam jak na dłoni, że tam są złotówki' - za przeproszeniem, to jest wścibstwo i za takie zachowanie powinno dostawać się naganę w pracy. Bo nie sądzę, żeby każdego klienta lustrowało się przypadkiem, bo tak portfel trzymał, że zerknęłam. Zazwyczaj trzeba się postarać, żeby zawartość portfela obejrzeć. Miałam kiedyś taką sytuację, że płaciłam za zakupy setką, z nieswoich pieniędzy [przysługa]. A pani przy kasie na chama spojrzała mi do portfela i zażądała 10zł, które wypatrzyła. Owszem, miałam 10zł, ale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zapłacę swoimi, to powstanie problem z rozliczeniem się [osoba, która dała mi kasę, raczej nie miała drobnych, żeby je oddać, jakby miała, to także dałaby mi drobniej]. Ja też nie miałam większej sumy, żeby zostawić sobie 100 a resztę oddać, ze swoich. Ale cóż, pani sprzedawczyni wie, że jestem burakiem i musi walczyć o swoje dobro. Nie bulwersowałabym się tak mocno, gdyby cały temat nie schodził się do tego, że jaśnie pani nie czekając na wyjaśnienia sama sobie 10zł sięgnęła. Szkoda, że za bardzo mnie zatkało, żeby zareagować, do dziś żałuję.

Żałosny post (w kontekście tego ci kilka postów wcześniej pisałaś do mnie) Podobna sytuacja, na mnie najechałaś a teraz piszesz prawie to samo heh.

---------- Dopisano o 11:35 ---------- Poprzedni post napisano o 11:34 ----------

Napisane przez _ema_

Za co? Za to, że dziewczyna grzecznie poprosiła o grubsze?
Boże, następnym razem może zrobisz komuś awanturę jak Cię o godzinę zapyta?

A ty za co chciałaś zwrócić uwagę? Za to że poprosiła drobniej? -.-

[_ema_]

Napisane przez GrumpyCat

Żałosny post (w kontekście tego ci kilka postów wcześniej pisałaś do mnie) Podobna sytuacja, na mnie najechałaś a teraz piszesz prawie to samo heh.

---------- Dopisano o 11:35 ---------- Poprzedni post napisano o 11:34 ----------



A ty za co chciałaś zwrócić uwagę? Za to że poprosiła drobniej? -.-

Wystarczy czytać ze zrozumieniem, żeby wiedzieć Spróbuj jeszcze raz

[polkadot]

Mam konto w WBK, gdzie wypłacane są wszystkie nominały, od 10 zł, więc jeśli chcę wypłacić 100 zł, to biorę 90, żeby mieć gwarancję, że będę mieć drobniejsze pieniądze, a nie banknot 100- złotowy. W moim mieście całe centrum obstawiono parkomatami, które niestety nie przyjmują ani banknotów, ani płatności kartą, czy smsem. Trzeba wcześniej planować swoje parkowanie i starać się uzbierać te 10 zł w bilonie, bo niektórzy sprzedawcy faktycznie kręcą nosem, gdy kupuję gazetę, czy wodę za 2 zł, a daję banknot 20 zł, czy 50 zł. Nieraz trzeba się nabiegać.

[Rareza]

Tyle było psioczenia na panie z Biedronki, które się krzywią jak daje im się duży nominał, a dzisiaj właśnie płaciłam tam stówą i pani nie dość że się nie skrzywiła to nawet nie poprosiła o drobne, sama standardowo zaproponowałam. Także chyba to był mój szczęśliwy dzień

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Ja się dzisiaj nalatałam żeby 100zł rozmienić...

[201708250923]

[QUOTE=Rareza;45626567]Tyle było psioczenia na panie z Biedronki, które się krzywią jak daje im się duży nominał, a dzisiaj właśnie płaciłam tam stówą i pani nie dość że się nie skrzywiła to nawet nie poprosiła o drobne, sama standardowo zaproponowałam.

[jesienny_lisc]

W ogóle czaicie, jaki terror kasjerek
"Szłam do sklepu i się zastanawiałam, czy na mnie nakrzyczą bo mam 100zł", "Dziś w pani w biedronce nie krzyczała, że nie mam drobnych, to był dobry dzień"

[GrumpyCat]

Napisane przez jesienny_lisc

W ogóle czaicie, jaki terror kasjerek
"Szłam do sklepu i się zastanawiałam, czy na mnie nakrzyczą bo mam 100zł", "Dziś w pani w biedronce nie krzyczała, że nie mam drobnych, to był dobry dzień"

Ja mam w portfelu 200zł banknot i tak jakoś czuję psychiczny nacisk żeby ją rozmienić dopiero przy większych zakupach:P Do piekarni bym się bała iść

[Farisss]

Ktoś pisał, że w bankach nie rozmieniają banknotów.
Ja byłam dzisiaj i rozmieniłam spokojnie 100zł na 1x 50, 2x 20 i 1x10

[201705250955]

Przejrzałam ten wątek, większość wypowiedzi przeczytałam. Nasuwa mi się jedna refleksja: masakra! Hitem jest tutaj, jak widzę, wzajemne obrażanie się z jednej i drugiej strony kasowej lady. Nawet nie chce mi się cytować miliona wypowiedzi, ale zastanawiam się, czy naprawdę ciężko wypowiadać się z szacunkiem nawet o kimś, kogo się "nie lubi" (choć serio ciężko mi uwierzyć, że się "nie lubi" przypadkowego klienta czy ekspedientkę, którą się widzi raz na ruski rok i vice versa; raczej dopatruję się tutaj braku szacunku). Przede wszystkim radzę obu stronom wyluzować, choć jak widzę po dzisiejszej aktywności, najgorsze emocje opadły

Co w temacie: też choruję na permanentny brak drobnych, w większości miejsc płacę kartą. Jak mam drobne i mogę je wydać to tak robię, jak muszę zostawić np. na bilet do busa to nie wydaję, logiczne :P Jak wracam z podróży to nigdy nie mam drobnych, a to się często zdarza i zawsze wtedy mam problemy A już najgorzej, jak mam drobne, tylko w obcej walucie, a tu wyskakuję ze stówką. Jednak nigdy jakoś nikt nie odmówił mi sprzedaży, nawet jak płaciłam wysokim nominałem. I tak, zdarzyło mi się płacić stówką za jogurt i chusteczki higieniczne, normalna sprawa. Zdarzyło mi się też płacić 2,5 zł kartą i też nie czułam się dziwnie.

Niewątpliwie jednak rozmienianie pieniędzy jest nie lada problemem. Najgorszym rozwiązaniem jest oczywiście nie przyjmowanie małych banknotów przez parkomaty i biletomaty - u siebie za bilet mogę płacić tylko monetami, które nie zawsze mam. Najgorszy jest oczywiście fakt, że nie można płacić kartą. Nie zawsze wszystko się przecież przewidzi i czasem można się nieźle zdenerwować.
Jeśli chodzi o płacenie sms w stolicy za bilet to nie jest czasem tak, że trzeba pod to wcześniej podpiąć kartę czy coś? Ja próbowałam w u. roku kupić bilet przez to ustrojstwo, bo nie miałam drobnych , a byłam w czarnych czterech literach. Ostatecznie byłam zmuszona jechać bez biletu (kierowcy oczywiście nie mieli biletów, choć był to piątek po 21).
Natomiast raz zdarzyła mi się dziwna sytuacja. Jechałam z bratem trasą "gdańską" do Warszawy. Bratu zachciało się jeść, więc poszłam do sklepu i kupiłam mu drożdżówkę. Dałam ekspedientce 10 zł, a cena była ok 2 zł. Pani wyciąga tę szufladę z gotówką i wybiera mi drobniaki o najmniejszym nominale (1,2,5,10,20,50 gr), choć miała full wszystkich innych monet. Nie wiem, czemu tak zrobiła, czy to wina mojej twarzy, tablicy rejestracyjnej auta czy czegoś innego, ale zirytowało mnie to. Do tego stopnia, że jak wracałam następnego dnia to wstąpiłam po czekoladę, płacąc za nią drobnymi uzbieranymi od wszystkich znajomych. Pani chyba mnie poznała ale moja satysfakcja była krótka.

[0b4ed7929d71ce1abf8e9bf9d423b228cc5dc67a_6068f37255cfe]

Napisane przez _ema_

Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło spojrzeć w portfel na pytanie 'nie ma drobniej?', muszę być dorodnym burakiem. Panie sprzedawczynie pewnie nie wierzą, że nie patrzę w portfel, bo ZAWSZE daję drobne jeśli je mam. Więc jak daję grube to po prostu WIEM, że drobniej nie będzie.

Dwa, że dla mnie szczytem chamstwa jest samo zaglądanie klientowi do portfela. 'Ja widziałam jak na dłoni, że tam są złotówki' - za przeproszeniem, to jest wścibstwo i za takie zachowanie powinno dostawać się naganę w pracy. Bo nie sądzę, żeby każdego klienta lustrowało się przypadkiem, bo tak portfel trzymał, że zerknęłam. Zazwyczaj trzeba się postarać, żeby zawartość portfela obejrzeć. Miałam kiedyś taką sytuację, że płaciłam za zakupy setką, z nieswoich pieniędzy [przysługa]. A pani przy kasie na chama spojrzała mi do portfela i zażądała 10zł, które wypatrzyła. Owszem, miałam 10zł, ale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zapłacę swoimi, to powstanie problem z rozliczeniem się [osoba, która dała mi kasę, raczej nie miała drobnych, żeby je oddać, jakby miała, to także dałaby mi drobniej]. Ja też nie miałam większej sumy, żeby zostawić sobie 100 a resztę oddać, ze swoich. Ale cóż, pani sprzedawczyni wie, że jestem burakiem i musi walczyć o swoje dobro. Nie bulwersowałabym się tak mocno, gdyby cały temat nie schodził się do tego, że jaśnie pani nie czekając na wyjaśnienia sama sobie 10zł sięgnęła. Szkoda, że za bardzo mnie zatkało, żeby zareagować, do dziś żałuję.

Nie masz pojęcia, jak bardzo kocham kasy samoobsługowe .
Kasjerka naprawdę bezczelna. Masz prawo zapłacić tak, jak tylko ci się wymarzy. Zaglądanie do portfela to dla mnie już szczyt chamstwa.


W świetle prawa:
"Prawnym środkiem płatniczym w Polsce jest złoty polski emitowany przez Narodowy Bank Polski. Wobec powyższego przedsiębiorca prowadzący działalność handlową jest zobowiązany przyjąć zapłatę za oferowane towary, jeżeli dokonywana jest takimi prawnymi środkami płatniczymi. Przepisy prawa nie regulują bezpośrednio przypadku, kiedy klient chce zapłacić za dany towar lub usługę pieniędzmi o wysokim nominale, a sprzedawca nie jest w stanie wydać reszty."

[Lillkaa]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;4557193 2]A czy ja to neguję ? Weź się odczep, dziewczyno. Ktoś tu wcześniej mówił, że w jednym ze sklepów w Polsce 'reguły ustala kierowniczka'. Pewnie w Holandii też są takie kierowniczki.
Ja tylko mówię, że się z czymś takim nie spotkałam w Niemczech, ale to przecież nie znaczy, że na Twojej wsi takie cuda się nie dzieją. Dziwnych kierowników nie brakuje.
Ale czy to jest większość...[/QUOTE]

Ja się spotkałam wielokrotnie z takimi komunikatami w sklepach w Dortmundzie, Essen i okolicach. Nawet w delikatesach spozywczych w galeriach handlowych nie mogliśmy zapłacić 100.

---------- Dopisano o 14:10 ---------- Poprzedni post napisano o 13:18 ----------

Napisane przez wredot_ka

Właśnie wróciłam z biedronki, tragedia... zepsuł się bankomat rano Panie kasjerki nie wyglądały na specjalnie szczęśliwe, że im nikt nie płaci 100 i 50 Natomiast kierownik sklepu, prosił panów od naprawy o szybkie załatwienie sprawy, bo klienci uciekają.

Także, narzekajcie dalej, że klienci nie mają drobnych, a oni uciekną do innego sklepu, gdzie to burackie zachowanie nie wywołuje piany na ustach

Mnie sie raz zdarzyła sytuacja w Biedronce, po której szczękę zbierałam z podłogi prawie. Dałam 50 zł, a kasjerka bardzo niemiło fuknęła"ale drobniej proszę!", na co powiedziałam, że właśnie wypłaciłam te 50 zł z bankomatu pod sklepem i inaczej nie mam. I wtedy ona meeega wrednym tonem wrzasnęła "A niech sie w końcu zepsuje!". Do tego mordercze spojrzenie co najmniej jak u jakiegoś psychopaty. Nie wiem skąd oni ją wzięli.