Wzrost pensji minimalnej, jak teraz będzie się żyło w Polsce?

[nie_powiem]

Nie wiem jak można mówić, że w Polsce się żyje coraz lepiej, podczas gdy się ma swoją wypłatę (nawet i bieda wypłatę), i jednocześnie jest się utrzymywanym przez TŻa i dzięki pomocy rodziców. No w takim przypadku to raczej mało komu by było źle?

[natalia_t]

Jak zje się porządny obiad to można spokojnie doczekać do rana następnego dnia. Tylko trzeba się nie bać tłuszczu w diecie - to tłuszcz najbardziej i na najdłużej syci. I nie każdemu odpowiada częste jedzenie. Dla mnie najbardziej optymalnie jest co 4-5 godzin, gdzie pierwszy posiłek jem 9-11, ostatni około 20. I po kilku latach męczarni jedzenia 5 posiłków dziennie nikt i nic mnie nie przekona, że częstsze jedzenie i pierwszy posiłek zaraz po pobudce jest lepszy.

Za 700zł miesięcznie da się jeść. Ja za tyle jadłam, ale sporo warzyw i owoców miałam za darmo, z babcinego ogródka. 20zł za kilogram mięsa to na pewno nie mięso bio, ale bez przesady, że trucizna czy coś. Zresztą jedzą go pół kilo na dwa dni na dwie osoby, a nie pół kilo dwa razy dziennie na łebka.



Co do tematu wątku - w żaden sposób nie odczuwam wzrostu pensji. Proporcjonalnie wszystko drożeje. Co z tego, że na przestrzeni kilku lat wypłata wzrosła kilka razy, gdy jednocześnie wzrosły koszty czynszu, prądu, żarcia dla zwierzaków, kosmetyków, itp.

[sublips]

Abstrahując od tego, czy januszpolak jest trollem i od tego, że jeden posiłek dziennie to żadna zbrodnia (akurat o IF coraz więcej artykułów się pisze i wcale to nie jest zły model żywienia), to dla mnie jedzenie taniego mięsa z biedronki z kaszą byłoby wegetacją. Z kalorycznością nie ma też co przewidywać, może je to na kilogramy.

Za zakupy we Wrocławiu płacę średnio 50 złotych, kiedy jakoś nie szaleję (tyle kosztują warzywa w warzywniaku, dobrej jakości pieczywo żytnie, pasty warzywne, orzechy, ser, jajka z gospodarstw rolnych, nie wspomnę o zakupach w hodowli rybnej czy sklepie mięsnym - choć mięsa nie spożywam jakoś dużo - bo to kosztuje więcej).
Jak ktoś z pensją rzędu 1900 złotych ma przeżyć? Pokój to 800 złotych (nawet nie wspomnę o luksusach takich jak kawalerka, bo to wydatek rzędu 1500 złotych), karta miesięczna na MPK 100 złotych/ zamiennie paliwo (szczerze - nie wiem, ile by wynosiło), przypuśćmy, że karnet na siłownię/ karta do fitness clubu - 130 złotych bądź jakakolwiek inna rekreacja, Internet - itd., od czasu do czasu ktoś potrzebuje sobie kupić kosmetyki, pójść do dentysty czy do lekarza, do którego czas oczekiwania na NFZ to dwa lata (endokrynolog chociażby), do kina, na spektakl, kupić sobie książkę czy nowe buty, bo stare się rozpadają, kupić dobre jakościowo produkty. Jak z tego jeszcze odłożyć na czarną godzinę, bo emerytury nie można być pewnym?

Na ten przykład za 1900 funtów w UK można wyżyć. Nadal nie jest to luksusowe życie, ale stać ludzi na znacznie więcej. I jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Polska to nie Anglia i trudno porównywać nasze sytuacje gospodarcze, co wynika z wielu, wielu czynników, ale każdy, kto będzie mówił, że za minimalną pensję w Polsce da się fajnie wyżyć, będzie dla mnie głosił herezje. Da się wyżyć, ale nawet nie na przeciętnym poziomie - i jeśli januszpolak to nie troll, to słabe jest to, co pisze, bo ma komfort życia zapewniony przez rodzinę/ partnera, a gdyby miała tylko swoją pensję, to musiałaby biedować.

Przypomina mi to dyskusję z moim kolegą, który twierdził, że za niecałe 5 tysięcy (wspólnie) miesięcznie to on żyje ze swoją dziewczyną jak król i stać go na po protu na wszystko.

Podwyższenie pensji minimalnej czy zrównanie zarobków nie rozwiązuje wcale sprawy, jasne. Ja osobiście zarabiam no "troszkę" więcej niż minimalna, ale jakoś nie czuję się, jakbym opływała w luksusach. Nawet nie będę pisać, jakie zarobki byłyby dla mnie w porządku w Polsce (nie minimalna), bo ktoś uzna mnie za burżuja, ale liczę, że po 30 właśnie ten pułap zarobków osiągnę. Choć przy tych podatkach wątpliwe, bo państwo nie jest łaskawe dla działalności gospodarczych, a w tym upatruję największe szanse na zwiększenie zarobków, jeśli nie jestem wybitnym specjalistą w konkretniej dziedzinie/ programistą/ nie bawi mnie praca w korpo.

[januszpolak]

Napisane przez Limonka2738

Zdrowy człowiek może jeść dokładnie tyle razy na dobę, ile ma ochotę. Od tego jest trzustka, żeby to ogarniać.


W małych ilościach jest jej łatwiej (dlatego ludzie tacy jak ja muszą jeść 5 posiłków dziennie, bo trzustka tego na raz nie zniesie), ale jak wszystko śmiga, to da sobie radę ze wszystkim.

W końcu wypowiadasz się po mojej myśli Limonka. Zmieniasz się na lepsze

---------- Dopisano o 22:55 ---------- Poprzedni post napisano o 22:47 ----------

Napisane przez Finlora

Ja też się spotkałam, ale np u mnie by to nie przeszło. Poza tym ciężko mi sobie wyobrazić, że jem np o 7, potem o 15 czy 16 a potem już nic.
Poza tym z tego co janusz tu pisała o swoich posiłkach, to nie wiem jak ktoś mógłby normalnie funkcjonować jedząc tak mało.

W rzeczywistości uzupełniam to dużą ilością kalorii. Np. masło na kromce chleba rano to wielka gruba warstwa. Posiłki gotuję tłuste, używamy dużo dobrej jakości oliwy z oliwek. Czasem jak jem domową pizzę, to ona wręcz pływa w oliwie i serze Nie mogę jeść mniej tłusto, bo spada mi po nich cukier i źle się czuję. W okresie letnim jem regularnie owoce i warzywa sezonowe. Rzecz w tym, że to oszczędzanie na jedzeniu to trochę pochodna tego, że mi tylko takie coś smakuje i taki styl życia (2 posiłki) mi odpowiada. Próbowałam jeść "inaczej", bardziej pełnowartościowo powiedzmy, czy więcej posiłków, i czułam się po tym chora. Jem tak bo lubię, a wychodzi to wszystko dość tanio. Poza tym nie dowierzam, że cokolwiek jest serio takie eko i zdrowe w obecnych czasach. Nie mamy pewności, skąd pochodzą nawet drogie ryby czy mięso. Często można być oszukanym. Szynka np. ile by nie kosztowała, jej sposób przygotowania powoduje że nie jest zdrowa. Więc unikam jej. Gdybym nie musiała oszczędzać, to pewnie jadłabym tak samo tylko że z restauracji. Jem też niestety codziennie słodycze. Mam podejrzenie, że gdzieś tam brakuje mi pewnych składników w diecie, ale jem jak mi smakuje i z czym dobrze się czuję, może nie idealnie. Ale znowu patrząc po znajomych to nie widzę takich osób, które by jadły non stop idealnie. Większość po prostu kreuje się na takie, trzyma dietę albo nie ma odwagi pokazać co w rzeczywistości je.

[Wyrak]

Napisane przez Finlora

Ja też się spotkałam, ale np u mnie by to nie przeszło. Poza tym ciężko mi sobie wyobrazić, że jem np o 7, potem o 15 czy 16 a potem już nic.
Poza tym z tego co janusz tu pisała o swoich posiłkach, to nie wiem jak ktoś mógłby normalnie funkcjonować jedząc tak mało.

U mnie tez nie , po prostu obserwacja, ze sie da i nie jest to znakiem problemow.
To bylo ogolnie, bo to co janusz napisala traci trollem

Napisane przez sublips

Abstrahując od tego, czy januszpolak jest trollem i od tego, że jeden posiłek dziennie to żadna zbrodnia (akurat o IF coraz więcej artykułów się pisze i wcale to nie jest zły model żywienia), to dla mnie jedzenie taniego mięsa z biedronki z kaszą byłoby wegetacją. Z kalorycznością nie ma też co przewidywać, może je to na kilogramy.

Za zakupy we Wrocławiu płacę średnio 50 złotych, kiedy jakoś nie szaleję (tyle kosztują warzywa w warzywniaku, dobrej jakości pieczywo żytnie, pasty warzywne, orzechy, ser, jajka z gospodarstw rolnych, nie wspomnę o zakupach w hodowli rybnej czy sklepie mięsnym - choć mięsa nie spożywam jakoś dużo - bo to kosztuje więcej).
Jak ktoś z pensją rzędu 1900 złotych ma przeżyć? Pokój to 800 złotych (nawet nie wspomnę o luksusach takich jak kawalerka, bo to wydatek rzędu 1500 złotych), karta miesięczna na MPK 100 złotych/ zamiennie paliwo (szczerze - nie wiem, ile by wynosiło), przypuśćmy, że karnet na siłownię/ karta do fitness clubu - 130 złotych bądź jakakolwiek inna rekreacja, Internet - itd., od czasu do czasu ktoś potrzebuje sobie kupić kosmetyki, pójść do dentysty czy do lekarza, do którego czas oczekiwania na NFZ to dwa lata (endokrynolog chociażby), do kina, na spektakl, kupić sobie książkę czy nowe buty, bo stare się rozpadają, kupić dobre jakościowo produkty. Jak z tego jeszcze odłożyć na czarną godzinę, bo emerytury nie można być pewnym?

Na ten przykład za 1900 funtów w UK można wyżyć. Nadal nie jest to luksusowe życie, ale stać ludzi na znacznie więcej. I jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Polska to nie Anglia i trudno porównywać nasze sytuacje gospodarcze, co wynika z wielu, wielu czynników, ale każdy, kto będzie mówił, że za minimalną pensję w Polsce da się fajnie wyżyć, będzie dla mnie głosił herezje. Da się wyżyć, ale nawet nie na przeciętnym poziomie - i jeśli januszpolak to nie troll, to słabe jest to, co pisze, bo ma komfort życia zapewniony przez rodzinę/ partnera, a gdyby miała tylko swoją pensję, to musiałaby biedować.

Przypomina mi to dyskusję z moim kolegą, który twierdził, że za niecałe 5 tysięcy (wspólnie) miesięcznie to on żyje ze swoją dziewczyną jak król i stać go na po protu na wszystko.

Podwyższenie pensji minimalnej czy zrównanie zarobków nie rozwiązuje wcale sprawy, jasne. Ja osobiście zarabiam no "troszkę" więcej niż minimalna, ale jakoś nie czuję się, jakbym opływała w luksusach. Nawet nie będę pisać, jakie zarobki byłyby dla mnie w porządku w Polsce (nie minimalna), bo ktoś uzna mnie za burżuja, ale liczę, że po 30 właśnie ten pułap zarobków osiągnę. Choć przy tych podatkach wątpliwe, bo państwo nie jest łaskawe dla działalności gospodarczych, a w tym upatruję największe szanse na zwiększenie zarobków, jeśli nie jestem wybitnym specjalistą w konkretniej dziedzinie/ programistą/ nie bawi mnie praca w korpo.

Zgadza sie, ale 1,900 GBP = 22,800 rocznie, to nie minimalna placa, tylko blisko mediany juz (brutto tyle to 48% procent, netto 55%):
https://www.gov.uk/government/statis...-and-after-tax
Minimalna przy pelnym wymiarze godzin, dla osoby doroslej w przyszlym roku bedzie jakies 16tys funtow brutto; za to sie lepiej pozyje niz w PL, ale bez kokosow zdecydowanie - a np. na Londyn czy inne duze miasta nie ma szans.

Zgadzam sie z Toba jesli chodzi o to drugie pogrubione - w PL jest wg mnie lepiej, ale z pewnoscia nie za minimalna

[Mijanou]

Napisane przez Wyrak

Niestety, nie masz prawa tego zadac, duzo zalezy od Twoich wyborow (jakie studia, zawod itd.) i popytu na Twoje umiejetnosci/kwalifikacje na rynku. Doktorat wg mnie (poza praca ademicka) w PL to raczej strata czasu niz poprawa potencjalu zarabiania. Aczkolwiek, tez nie jest tak ze ktos daje tym wszystkim mlodym ludziom sensowne rady co i jak z tymi studiami i doroslym zyciem.

Przeciwnie- mam prawo. Na moje umiejętności i kwalifikacje jest coraz wiekszy popyt i wPolsce i na swiecie. Tyle tylko, że w Polsce miałam wykonywać swoją pracę za o wiele mniejszą kasę, niż w UK bo w budżecie wiecznie nie ma pieniędzy a mój resort stale niedofinansowany. I jak się tak przyjrzeć to tu mam o połowę mniej obowiązków i o wiele mniejszy zakres odpowiedzialności, niż w Polsce za o wiele większą kasę.

Wracając o tematu- szczerze to nie podoba mi się ta próba dawania wszystkim po równo. Nikomu nie umniejszam, szanuję każdą pracę i każdy zawód, ale jednak nie chciałabym zarabiać tyle samo, ile ktoś, kto wykonuje o wiele mniej odpowiedzialną pracę, która nie wymaga żadnych kwalifikacji.

[motyla]

Napisane przez januszpolak

Szynki nie opłaca się kupować, jeśli chce się zmieścić jak najwięcej kcal w jak najniższej cenie. Mięso za 10 zł za pół kilo można spokojnie kupić, nawet taniej. Nam to starcza na 2 dni dla 2 osób bo dodajemy dużo zapychaczy typu makaron, które są w miarę tanie. Poza tym to prawda, że czasem się przy tym czuje głód wieczorem, ale dobrą metodą na to jest np. dojadanie wieczorem rzeczy, którym kończy się data ważności. W ten sposób nie mamy marnowania jedzenia w domu, a można przy okazji nadrobić straty kaloryczne

---------- Dopisano o 14:19 ---------- Poprzedni post napisano o 14:17 ----------



Mogę spróbować brać paragony od TŻ i podliczyć wam z miesiąca. Przy czym odliczyłabym słodycze. Moim zdaniem nie wyjdzie więcej niż 700 zł, a nie jemy nic poza domem.

---------- Dopisano o 14:21 ---------- Poprzedni post napisano o 14:19 ----------



Rybę jemy przynajmniej raz w tygodniu, ale rzadko częściej, zazwyczaj łosoś (30 zł za opakowanie niestety...). Częściej nie, bo z tego co słyszałam w rybach są metale ciężkie i nie są takie zdrowe. Ale to i tak wychodzi 15 zł/osobę, doda się ryż i w inny dzień nadrobi obiadem za 5 zł, więc się jakoś wyrównuje. Śniadanie jem codziennie to samo Czasem jemy też frytki, ziemniaki, bułki itd.

dobrze, że masz wykształcenie medyczne, bo prawdopodobnie to, co teraz przyoszczędzisz na jedzeniu, oddałabyś w przyszłości lekarzom.


a łososia odradzam. obecnie to taki wodny ekwiwalent kurczaka.

[Wyrak]

Napisane przez Mijanou

Przeciwnie- mam prawo. Na moje umiejętności i kwalifikacje jest coraz wiekszy popyt i wPolsce i na swiecie. Tyle tylko, że w Polsce miałam wykonywać swoją pracę za o wiele mniejszą kasę, niż w UK bo w budżecie wiecznie nie ma pieniędzy a mój resort stale niedofinansowany. I jak się tak przyjrzeć to tu mam o połowę mniej obowiązków i o wiele mniejszy zakres odpowiedzialności, niż w Polsce za o wiele większą kasę.

Wracając o tematu- szczerze to nie podoba mi się ta próba dawania wszystkim po równo. Nikomu nie umniejszam, szanuję każdą pracę i każdy zawód, ale jednak nie chciałabym zarabiać tyle samo, ile ktoś, kto wykonuje o wiele mniej odpowiedzialną pracę, która nie wymaga żadnych kwalifikacji.

No oczywiscie ze nie masz prawa Studia, doktorat i specjalizacja w jakiejkolwiek dziedzinie nie daja nikomu prawa czy gwarancji do czegokolwiek. To co Ci sie udaje czy nie, to oczywiscie Twoja brocha, ale przez to ile sie uczysz czy jaka masz specjalizacje nie nabywacz dodatkowych praw czy gwarancji

[Mijanou]

Napisane przez Wyrak

No oczywiscie ze nie masz prawa Studia, doktorat i specjalizacja w jakiejkolwiek dziedzinie nie daja nikomu prawa czy gwarancji do czegokolwiek. To co Ci sie udaje czy nie, to oczywiscie Twoja brocha, ale przez to ile sie uczysz czy jaka masz specjalizacje nie nabywacz dodatkowych praw czy gwarancji

Wiesz, po to ludzie nabywają takie, nie inne kwalifikacje i po to stale je podnoszą, by mieć większe prawa i gwarancje niż ktoś, kto tego nie robi. Jeśli wszyscy nagle zaczną zarabiać tyle samo- komu by się chciało to robić? To już generalnie skończmy na wykształceniu podstawowym i nie zawracajmy sobie gitary jakimiś specjalizacjami. Nawet takimi, na które popty ewidentnie wzrasta z roku na rok.

[fbf4f81e41525779832788cd71e9a6a506251643_6580de17ecce4]

Dla mnie ta cała akcja z rekordową podwyżką minimalnej, to porażka. Okazuje się, że moja dotychczasowa podstawowa wypłata, to teraz nowa minimalna krajowa. Czyli podwyżka mnie nie obejmie, za to co się okazuje? Że wcześniej zarabiałam ponad minimalną, a teraz od nowego roku już jestem tylko pracownikiem na minimalnej krajowej. To dosyć przykre... bo nie wierzę, że moje korpo da podwyżki też tym, którzy się nie załapali na podwyżkę mininalnej.

Czyli co? Będzie zrównanie ze wszystkimi pracownikami w firmie, którzy zarabiali mniej oraz z nowymi, którzy dopiero będę zaczynać i nie mają mojej wiedzy i doświadczenia w firmie.

Czyli będę dostawać identyczne pieniądze, ale ich siła nabywcza spadnie i mniej za to kupię. Bo wszystkie ceny w sklepach, ceny usług pójdą w górę. Więc na jedno wyjdzie.

Nie dość, że na tym stracimy, to jeszcze spadnie mobilizacja do pracy: po co się starać, skoro nowy dostanie na start tyle samo? :-D masakroza naprawdę, według mnie fatalny pomysł.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Mijanou]

[1=fbf4f81e41525779832788c d71e9a6a506251643_6580de1 7ecce4;87486228]Dla mnie ta cała akcja z rekordową podwyżką minimalnej, to porażka. Okazuje się, że moja dotychczasowa podstawowa wypłata, to teraz nowa minimalna krajowa. Czyli podwyżka mnie nie obejmie, za to co się okazuje? Że wcześniej zarabiałam ponad minimalną, a teraz od nowego roku już jestem tylko pracownikiem na minimalnej krajowej. To dosyć przykre... bo nie wierzę, że moje korpo da podwyżki też tym, którzy się nie załapali na podwyżkę mininalnej.

Czyli co? Będzie zrównanie ze wszystkimi pracownikami w firmie, którzy zarabiali mniej oraz z nowymi, którzy dopiero będę zaczynać i nie mają mojej wiedzy i doświadczenia w firmie.

Czyli będę dostawać identyczne pieniądze, ale ich siła nabywcza spadnie i mniej za to kupię. Bo wszystkie ceny w sklepach, ceny usług pójdą w górę. Więc na jedno wyjdzie.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

No właśnie to dziwne. Na logikę: skoro wzrasta minimalna, dotychczasowe stawki też powinny adekwatnie wzrosnąć, chocby o tyle, ile wyniosła podwyżka do tej minimalnej krajowej.

[Wyrak]

Napisane przez Mijanou

Wiesz, po to ludzie nabywają takie, nie inne kwalifikacje i po to stale je podnoszą, by mieć większe prawa i gwarancje niż ktoś, kto tego nie robi. Jeśli wszyscy nagle zaczną zarabiać tyle samo- komu by się chciało to robić? To już generalnie skończmy na wykształceniu podstawowym i nie zawracajmy sobie gitary jakimiś specjalizacjami. Nawet takimi, na które popty ewidentnie wzrasta z roku na rok.

Nie rozumiesz mnie. Ludzie nabywaja kwalifikacje zeby generalnie a) lepiej zarabiac b) miec lepsza, bardziej spelniajaca prace itd. Im lepsze kwalifikacje, im bardziej ktos sie stara, tym wieksze szanse na to Pisze tylko o tym, ze nie ma gwarancji i to nie jest czyjes prawo dostawac co sie komus marzy. Jesli sie uda z ciezka praca i odrobina szczescia, super, ale sila rzeczy to nie prawo. Tyle (oczywiscie tez wazne zeby te kwalifikacje byly sprzedawalne).

[Mijanou]

Napisane przez Wyrak

Nie rozumiesz mnie. Ludzie nabywaja kwalifikacje zeby generalnie a) lepiej zarabiac b) miec lepsza, bardziej spelniajaca prace itd. Im lepsze kwalifikacje, im bardziej ktos sie stara, tym wieksze szanse na to Pisze tylko o tym, ze nie ma gwarancji i to nie jest czyjes prawo dostawac co sie komus marzy. Jesli sie uda z ciezka praca i odrobina szczescia, super, ale sila rzeczy to nie prawo. Tyle (oczywiscie tez wazne zeby te kwalifikacje byly sprzedawalne).

Takich gwarancji nigdy nie ma, jak nie ma gwarancji, że jutro się nie umrze. Jednak jeśli jest wyraźne zapotrzebowanie na określone kwalifikacje a mimo to oferuje się takiej osobie pensję "od-do", bo tylko na tyle może sobie pozwolić budżet to jasna sprawa, że dana osoba poszuka szczęścia gdzieś indziej, gdzie jego/jej kwalifikacje pociągną za sobą satysfakcję finansową. W miejscu Y, opuszczając miejsce X. Tyle tylko, że w miejscu X problemu braku specjalisty w danej dziedzinie to raczej nie rozwiąże a będzie nadal budzić zdziwienie, że specjaliści nie chcą pracować w miejscu X i będą uciekać stamtąd. I w ten sposób gros poszukiwanych na rynku pracy specjalistów będzie szukać szczęścia w miejscu Y, gdzie przyjmą go z otwartymi ramionami. W miejscu X nadal będzie ich brakować, bo nikt nie wpadnie na to, żeby takiemu specjaliście zaoferować płacę, która w miejscu X go zatrzyma (no chyba, że prywatna, zagraniczna firma, która za usługi specjalisty będzie pobierac od obywateli miejsca X słone opłaty). No i własnie dlatego czekasz w miejscu X na darmowe usługi tego specjalisty przez rok lub dłużej (a czasem się nie doczekasz, bo już dla kogoś za późno na taką wizytę).

[meliandra]

Napisane przez januszpolak

Ja akurat kupuję w biedronce, bo jest najbliżej. Ba, dzień przed końcem ważności zdarza się dostać pół kilo mięsa za 6 zł. Obecnie opłaca się bardziej jeść mięso niż warzywa, bo bardziej zapycha i jest tańsze.

Przyznam, że warzywa i już w ogóle owoce, nawet w sezonie są koszmarnie drogie.

Kupuję konkretnie ten chleb:

Tutaj jest (chyba) cena promocyjna ale zakładam że nie kosztuje więcej niż 3 zł w regularnej cenie. 1 kromka tego chleba starcza mi na całe śniadanie, w środku jest chyba 7 albo i więcej kromek. Ten chleb nie psuje mi się.

Praktycznie w ogóle nie wyrzucamy jedzenia.

Do lekarzy chodzę wyłącznie na nfz albo proszę o pomoc znajomych, żeby coś doradzili. Zwykle ustawiam się w kolejce pół roku do przodu jeśli podejrzewam że będę potrzebować takiej wizyty Fryzjerkę mamy w rodzinie, więc obcina nas za czekoladę.

Wyjazdy oczywiście przy takim budżecie nie wchodzą w grę

Opłaca się jeść mięso, bo jest tańsze i bardziej zapycha? Opłaca się to dbać o zbilansowaną diet, opartą na dobrych produktach, bo to c jemy ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Przeraża mnie, że jako lekarz masz podejście nie ważne co, byle się zapchać. Mięso teraz to ogóle pozostawia wiele do życzenia, a tym bardziej takie biedoronkowe. Tak samo jak ten pakowany chlebek.

Napisane przez januszpolak

Szynki nie opłaca się kupować, jeśli chce się zmieścić jak najwięcej kcal w jak najniższej cenie. Mięso za 10 zł za pół kilo można spokojnie kupić, nawet taniej. Nam to starcza na 2 dni dla 2 osób bo dodajemy dużo zapychaczy typu makaron, które są w miarę tanie. Poza tym to prawda, że czasem się przy tym czuje głód wieczorem, ale dobrą metodą na to jest np. dojadanie wieczorem rzeczy, którym kończy się data ważności. W ten sposób nie mamy marnowania jedzenia w domu, a można przy okazji nadrobić straty kaloryczne

---------- Dopisano o 14:19 ---------- Poprzedni post napisano o 14:17 ----------



Mogę spróbować brać paragony od TŻ i podliczyć wam z miesiąca. Przy czym odliczyłabym słodycze. Moim zdaniem nie wyjdzie więcej niż 700 zł, a nie jemy nic poza domem.

---------- Dopisano o 14:21 ---------- Poprzedni post napisano o 14:19 ----------



Rybę jemy przynajmniej raz w tygodniu, ale rzadko częściej, zazwyczaj łosoś (30 zł za opakowanie niestety...). Częściej nie, bo z tego co słyszałam w rybach są metale ciężkie i nie są takie zdrowe. Ale to i tak wychodzi 15 zł/osobę, doda się ryż i w inny dzień nadrobi obiadem za 5 zł, więc się jakoś wyrównuje. Śniadanie jem codziennie to samo Czasem jemy też frytki, ziemniaki, bułki itd.

Kończ waść i wstydu oszczędź

Napisane przez januszpolak

Pisałam, że pewnie niewiele więcej niż 700 zł, a nie że 600 zł. Już kilka osób napisało, że żywi się za te 1000-1200 zł na 2 osoby. To nie jest o wiele więcej niż 700 zł. To nadal daje max 600 zł na głowę. To plus 1000 zł na pół wynajmu i zostaje 300 zł z pensji minimalnej. Więc nadal na plusie. Da się przeżyć? Da się. Poza tym wynajem 1000 zł od osoby to moim zdaniem baardzo drogo, w małych miastach też funkcjonuje minimalna więc po co te komentarze o cenach w Warszawie czy we Wrocławiu. Co wy macie z tymi lekarzami czym się oni różnią od innych ludzi że to widać z daleka? Ale ja nie będę się tłumaczyć, możecie uważać że nie jestem bo nie próbuję tego udowodnić, po prostu zarabiam minimalną i o tym jest ten wątek, bo to mnie dotyczy.

Ale w małych miastach wynajem też już nie jest jakiś super tani. Poza tym napisz mi proszę co zrobisz z tymi 300 zł, które Ci zostaną? Przecież to są grosze. Serio uważasz, że można za to fajnie żyć?

Napisane przez januszpolak

Nie jestem przyzwyczajona, u mnie w domu nigdy nie było typowych kolacji. Czasem zjem jogurt albo coś słodkiego jak mi się chce. Zazwyczaj napycham się obiadem i wytrzymuję tak do następnego dnia rano. Rano znowu mam mały apetyt więc jem ale niewiele. Potem robię się głodna bardzo w porze obiadu napycham się i tak to się kręci.

---------- Dopisano o 18:19 ---------- Poprzedni post napisano o 18:10 ----------



Po pierwsze to pisałam że WYDAJE MI SIĘ że tyle wydajemy a nie że tak faktycznie jest. Po drugie nie wliczam w to chemii kosmetyków ubrań itd. Tylko jedzenie. Faktycznie oszczedzam głównie na jedzeniu z uwagi na to, że na innych rzeczach jest mi ciężej i mam z tym spory problem. Różnie z tym bywa. No i tak utrzymuje mnie TZ i pomagają nam też rodzice. Nie żyjemy z pensji minimalnej jedynie ja tyle zarabiam i tak spekuluję, czy to jest duża kwota i jak żyje się za tyle.

---------- Dopisano o 18:23 ---------- Poprzedni post napisano o 18:19 ----------



Z ciekawości jakie produkty uważasz że mogła bym dołączyć do diety?

No właśnie, nie wliczysz w to chemii i ubrań, więc to co Ci zostanie, niestety, ale na to nie starczy. Żyjesz z pensji partnera i rodziców i gadasz jakieś kocopoły jak to super można żyć za minimalną Nie ośmieszaj się.

Jakie produkty? Przede wszystkim lepsze jakościowo, warzywa, owoce, jakieś orzechy. Dla mnie Twój sposób żywienie to lekka porażka.

[cava]

Napisane przez Mijanou

No właśnie to dziwne. Na logikę: skoro wzrasta minimalna, dotychczasowe stawki też powinny adekwatnie wzrosnąć, chocby o tyle, ile wyniosła podwyżka do tej minimalnej krajowej.

Niby dlaczego?
Przecież pracownik nie zrobi od 1 stycznia więcej niż robił,

jego praca nie przyniesie firmie więcej zysków,
tylko dlatego ze rząd się wpiepsza w co nie powinien i steruje gospodarką.


Nielogiczne jest podwyższanie pensji na siłę.
pensje w pewnym momencie same zaczęły rosnąć w odpowiedzi na lepszą koniunkturę i niższy % bezrobocia.
Ale oczywiście rzad musiał sie w ten delikatny, bardzo dobrze działający mechanizm wpierniczyć na siłę, bo potrzebuje na gwałt większych wpływów z podatków na rozdawnictwo i kupowanie sobie głosów.


Gdzie tu jaka logika?

[meliandra]

Napisane przez cava

Niby dlaczego?
Przecież pracownik nie zrobi od 1 stycznia więcej niż robił,

jego praca nie przyniesie firmie więcej zysków,
tylko dlatego ze rząd się wpiepsza w co nie powinien i steruje gospodarką.


Nielogiczne jest podwyższanie pensji na siłę.
pensje w pewnym momencie same zaczęły rosnąć w odpowiedzi na lepszą koniunkturę i niższy % bezrobocia.
Ale oczywiście rzad musiał sie w ten delikatny, bardzo dobrze działający mechanizm wpierniczyć na siłę, bo potrzebuje na gwałt większych wpływów z podatków na rozdawnictwo i kupowanie sobie głosów.


Gdzie tu jaka logika?

No ok, jest to wina rządu, ale jest to mega krzywdzące dla pracownika, który normalnie zarabiał tyle ile teraz wynosi minimalna, bo ma staż i doświadczenie, a teraz każdy kto przyjdzie będzie miał tyle samo na start. A starsi stażem pracownicy podwyżki się nie doczekają, bo cały hajs pójdzie na podwyżki w związku ze zmianą minimalnej.

[cava]

Napisane przez meliandra

No ok, jest to wina rządu, ale jest to mega krzywdzące dla pracownika, który normalnie zarabiał tyle ile teraz wynosi minimalna, bo ma staż i doświadczenie, a teraz każdy kto przyjdzie będzie miał tyle samo na start. A starsi stażem pracownicy podwyżki się nie doczekają, bo cały hajs pójdzie na podwyżki w związku ze zmianą minimalnej.

Oczywiście że jest to krzywdzące.
I dla pracowników i dla pracodawców którzy mają nagle zwiększone koszty choć magicznie pieniądze się na kontach nie tworzą.
I dla konsumentów którzy za to ostatecznie zapłacą, bo koszty produktów wzrosną.


Tyle że logiki tu nie ma i nie będzie.

[Finlora]

Napisane przez meliandra

No ok, jest to wina rządu, ale jest to mega krzywdzące dla pracownika, który normalnie zarabiał tyle ile teraz wynosi minimalna, bo ma staż i doświadczenie, a teraz każdy kto przyjdzie będzie miał tyle samo na start. A starsi stażem pracownicy podwyżki się nie doczekają, bo cały hajs pójdzie na podwyżki w związku ze zmianą minimalnej.

No jest to niesprawiedliwe. Ale nie jest to wina pracodawcy, który musi teraz znaleźć kasę, żeby podwyższyć pensję tym, którzy zarabiają minimalną. To musi zrobić, nie ma innego wyjścia. A podwyższać innym już nie musi. Bo i z czego.

[Limonka2738]

Napisane przez cava

Oczywiście że jest to krzywdzące.
I dla pracowników i dla pracodawców którzy mają nagle zwiększone koszty choć magicznie pieniądze się na kontach nie tworzą.
I dla konsumentów którzy za to ostatecznie zapłacą, bo koszty produktów wzrosną.


Tyle że logiki tu nie ma i nie będzie.

I o to właśnie chodzi.

Nikt na tym nie zyska, a ci, którzy mieli więcej, stracą.

To jest najgłupsze na świecie.

Jak tak bardzo kogoś cieszy, że zarobi 4000 zamiast 1600, choć kupi za to dokładnie tyle samo albo mniej, to polecam przeprowadzkę do Japonii.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 11:56 ---------- Poprzedni post napisano o 11:53 ----------

Załóżmy, że teraz płacę początkującej pracownikowi 2 tysiące, a moje usługi kosztują tysiąc, dla uproszczenia.

To jak minimalna będzie 4000, to żeby zapłacić pracownikom moje usługi będą musiały kosztować 2000, tu cudów nie ma.

I ktoś, kto zarabiał 2000 i wydawał 1000 na moje usługi, teraz zarobi 4000 i wyda na moje usługi 2000. Czyli dokładnie połowę pensji, tu cudów nie ma.

Bo ja nie jestem politykiem, nie ogarnę i przekrętów na miliony złotych nie robię, muszę te pieniądze wziąć z klientów, bo skąd?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[PaulinciaKWC]

Pół biedy jak komus pensja skoczy, bo go ustawa obejmie i dostanie wyższą pensję z automatu. Ja będę biedniejsza, bo wszystko zdrożeje. Nawet jeżeli wynegocjuje jakąś podwyzkę to nie poprawi to mojej sytuacji materialnej tylko zminimalizuje straty. Nie taki był plan i nie po to ciężko pracuję.

[ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91]

Napisane przez januszpolak

Obecnie opłaca się bardziej jeść mięso niż warzywa, bo bardziej zapycha i jest tańsze.

Jelito grube pozdrawia i dziękuje za troskę.

[_vixen_]

Nadal nie mogę pojąć, ze ktoś będący lekarzem nie woli sobie ze trzy razy w miesiącu skoczyć na nocna pomoc dorobić i żyć godnie, a nie zapychać liche i dziadować. To po co takie wymagające studia skończyć, żeby funkcjonować jak kobita z zabitej dechami wsi w warmińsko-mazurskim?

[natalia_t]

Napisane przez _vixen_

Nadal nie mogę pojąć, ze ktoś będący lekarzem nie woli sobie ze trzy razy w miesiącu skoczyć na nocna pomoc dorobić i żyć godnie, a nie zapychać liche i dziadować. To po co takie wymagające studia skończyć, żeby funkcjonować jak kobita z zabitej dechami wsi w warmińsko-mazurskim?

Na stażu jeszcze nie można pracować w NPLu ani żadnym innym miejscu poza miejscem odbywania stażu.

[Eveen]

Napisane przez cava

Nielogiczne jest podwyższanie pensji na siłę.
pensje w pewnym momencie same zaczęły rosnąć w odpowiedzi na lepszą koniunkturę i niższy % bezrobocia.
Ale oczywiście rzad musiał sie w ten delikatny, bardzo dobrze działający mechanizm wpierniczyć na siłę, bo potrzebuje na gwałt większych wpływów z podatków na rozdawnictwo i kupowanie sobie głosów.

Tu sie akurat nie zgodzę bo to tez zależało mocno od sektoru. Np. przeciez jeszcze niedawno normą bylo, że obsluga kina zarabiala na reke 6 zł/h i rynek nic nie regulował w tym przypadku. I to byla patologia a chetni sie znalezli zawsze, często z braku wyboru.

[januszpolak]

Napisane przez natalia_t

Na stażu jeszcze nie można pracować w NPLu ani żadnym innym miejscu poza miejscem odbywania stażu.

Dokładnie Potem też nie będę, nie wiem z którego piętra musiałabym upaść na głowę, aby dorabiać w NPLu. Przecież już 100x lepiej dorobić w POZ popołudniami. Jeśli już ktoś MUSI dorabiać.

---------- Dopisano o 14:40 ---------- Poprzedni post napisano o 14:39 ----------

Napisane przez _vixen_

Nadal nie mogę pojąć, ze ktoś będący lekarzem nie woli sobie ze trzy razy w miesiącu skoczyć na nocna pomoc dorobić i żyć godnie, a nie zapychać liche i dziadować. To po co takie wymagające studia skończyć, żeby funkcjonować jak kobita z zabitej dechami wsi w warmińsko-mazurskim?

Doczytaj, jemy tak bo lubimy, nie mam też zbyt dużych zdolności planowania i gotowania posiłków, więc tak to wygląda. To wychodzi mało. Nie musimy dziadować Kilka razy więcej niż na jedzenie w miesiącu wydaję na ubrania. I tak, staram się troszkę przyoszczędzić na jedzeniu. Z uwagi na to, że na tym jest mi najłatwiej ciąć koszta. Gdybym nie oszczędzała, pewnie odżywiałabym się jeszcze gorzej, bo jadłabym na mieście.

[natalia_t]

Tak sobie podliczyłam ile kosztowało mnie moje życie miesięcznie w 2019 i wyszło mi, że:
1. za jedzenie i chemię płaciłam nie więcej niż 400zł, przy czym większość warzyw i owoców dostaję, mięso czasami też.
2. na kosmetyki wydawałam około 100zł
3. na ubrania 240zł
4. co miesiąc z bankomatu pobierałam około 300zł miesięcznie na różne wydatki, za które nie można było zapłacić kartą.

To już lekko ponad 1000zł, przy czym dużo nie kupuję i były to zakupy ze średniej półki, które posłużą trochę więcej niż jeden sezon.



Kaprysy mniejsze i większe, czyli książki, czasopisma, bilety na komunikację miejską, wakacje, utrzymanie zwierzaków, czyli to na co każdy normalny człowiek chce sobie czasami pozwolić - średnio około 270zł.
Lekarz, dentysta, leki - 80zł

Mieszkania nie wynajmuję, a wszystkie opłaty to 1200zł.


Czyli to już 2400zł, a moje życie choć bez liczenia każdego grosza, to dość skromne, takie wyważone. Nie wiem z czego musiałabym zrezygnować, żeby utrzymać się za 1900zł. Na pewno nie mogłabym oszczędzać na jedzeniu, bo i tak jadam dość skromnie, dużo mam za darmoszkę. Mieszkam w centrum, komunikacją miejską jeżdżę bardzo rzadko, tu też nie ma czego obcinać. Tak samo jak już ćwiczę to w domu, nie mam żadnych karnetów. Mogłabym pozbyć się zwierzaków, nie jeździć na żadne wakacje, nie kupować prasy. Poza domem przejadam jakieś 30zł miesięcznie, tyle co nic, ale ok, rezygnuję. To już 300zł mniej. Wziąć tańszy abonament na telefon, zrezygnować z tv, wolniejszy internet - może dałoby się przyoszczędzić 40zł. Dentysta na nfz - 200zł rocznie mniej, czyli jakieś 16zł miesięcznie mniej. No i tyle. Mniej się nie da, żeby móc mówić, że mam spoko życie - takie wiecie, spoko, ale bez zwierzaków, prasy, ładnych zębów, z ledwo działającym internetem, a wakacje to najwyżej u babci.

[januszpolak]

Napisane przez natalia_t

Tak sobie podliczyłam ile kosztowało mnie moje życie miesięcznie w 2019 i wyszło mi, że:
1. za jedzenie i chemię płaciłam nie więcej niż 400zł, przy czym większość warzyw i owoców dostaję, mięso czasami też.
2. na kosmetyki wydawałam około 100zł
3. na ubrania 240zł
4. co miesiąc z bankomatu pobierałam około 300zł miesięcznie na różne wydatki, za które nie można było zapłacić kartą.

To już lekko ponad 1000zł, przy czym dużo nie kupuję i były to zakupy ze średniej półki, które posłużą trochę więcej niż jeden sezon.



Kaprysy mniejsze i większe, czyli książki, czasopisma, bilety na komunikację miejską, wakacje, utrzymanie zwierzaków, czyli to na co każdy normalny człowiek chce sobie czasami pozwolić - średnio około 270zł.
Lekarz, dentysta, leki - 80zł

Mieszkania nie wynajmuję, a wszystkie opłaty to 1200zł.


Czyli to już 2400zł, a moje życie choć bez liczenia każdego grosza, to dość skromne, takie wyważone. Nie wiem z czego musiałabym zrezygnować, żeby utrzymać się za 1900zł. Na pewno nie mogłabym oszczędzać na jedzeniu, bo i tak jadam dość skromnie, dużo mam za darmoszkę. Mieszkam w centrum, komunikacją miejską jeżdżę bardzo rzadko, tu też nie ma czego obcinać. Tak samo jak już ćwiczę to w domu, nie mam żadnych karnetów. Mogłabym pozbyć się zwierzaków, nie jeździć na żadne wakacje, nie kupować prasy. Poza domem przejadam jakieś 30zł miesięcznie, tyle co nic, ale ok, rezygnuję. To już 300zł mniej. Wziąć tańszy abonament na telefon, zrezygnować z tv, wolniejszy internet - może dałoby się przyoszczędzić 40zł. Dentysta na nfz - 200zł rocznie mniej, czyli jakieś 16zł miesięcznie mniej. No i tyle. Mniej się nie da, żeby móc mówić, że mam spoko życie - takie wiecie, spoko, ale bez zwierzaków, prasy, ładnych zębów, z ledwo działającym internetem, a wakacje to najwyżej u babci.

Dlatego moim zdaniem najlepszym "trickiem" żyjąc z pensji minimalnej jest ogarnąć sobie jeden lub kilka segmentów wydatków "za darmo". Przykład: całe jedzenie bierzesz od rodziny albo ze śmietnika (zanim oskarżycie mnie o trolling - w każdym dużym mieście są grupy na facebook, gdzie ludzie się zgadują na chodzenie po śmietnikach - freeganie - wcale nie bezdomni i biedni, dla idei). Inny przykład: mieszkasz za darmo u rodziny. To zwykle dwa, największe segmenty wydatków. Jeśli chodzi o odzież i kosmetyki, również detergenty, to można jest zdobyć za darmo na wielu eventach a także na olx (ludzie oddają za darmo szampony, kremy). Oglądam różne programy o oszczędzaniu i wiele osób, które realizują FIRE (przechodzą na emeryturę w wieku 30-40 lat) działa w ten sposób.

[natalia_t]

Napisane przez januszpolak

Dlatego moim zdaniem najlepszym "trickiem" żyjąc z pensji minimalnej jest ogarnąć sobie jeden lub kilka segmentów wydatków "za darmo". Przykład: całe jedzenie bierzesz od rodziny albo ze śmietnika (zanim oskarżycie mnie o trolling - w każdym dużym mieście są grupy na facebook, gdzie ludzie się zgadują na chodzenie po śmietnikach - freeganie - wcale nie bezdomni i biedni, dla idei). Inny przykład: mieszkasz za darmo u rodziny. To zwykle dwa, największe segmenty wydatków. Jeśli chodzi o odzież i kosmetyki, również detergenty, to można jest zdobyć za darmo na wielu eventach a także na olx (ludzie oddają za darmo szampony, kremy). Oglądam różne programy o oszczędzaniu i wiele osób, które realizują FIRE (przechodzą na emeryturę w wieku 30-40 lat) działa w ten sposób.

Branie jedzenia od rodziny to trochę takie żerowanie na innych, więc tak sobie. Pozostałe - czy to jest godne życie dla wykształconego, uczciwie pracującego człowieka? No dla mnie nie. Godne życie to wtedy, gdy jedzenia szukasz na śmietniku a płynu do mycia naczyń na olx, bo możesz, a nie gdy musisz.

[Limonka2738]

[1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;87487611]Jelito grube pozdrawia i dziękuje za troskę.[/QUOTE]


Razem z produkcją dwutlenku węgla podczas produkcji.

[kasiunia788742]

Napisane przez januszpolak

Dlatego moim zdaniem najlepszym "trickiem" żyjąc z pensji minimalnej jest ogarnąć sobie jeden lub kilka segmentów wydatków "za darmo". Przykład: całe jedzenie bierzesz od rodziny albo ze śmietnika (zanim oskarżycie mnie o trolling - w każdym dużym mieście są grupy na facebook, gdzie ludzie się zgadują na chodzenie po śmietnikach - freeganie - wcale nie bezdomni i biedni, dla idei). Inny przykład: mieszkasz za darmo u rodziny. To zwykle dwa, największe segmenty wydatków. Jeśli chodzi o odzież i kosmetyki, również detergenty, to można jest zdobyć za darmo na wielu eventach a także na olx (ludzie oddają za darmo szampony, kremy). Oglądam różne programy o oszczędzaniu i wiele osób, które realizują FIRE (przechodzą na emeryturę w wieku 30-40 lat) działa w ten sposób.

Naprawdę to nazywasz trikiem? Dla mnie to byłoby upodlenie i pasożytnictwo. A ta rodzina to za jedzenie albo mieszkanie nie płaci? No przecież można jeść najgorszy syf, mieszkać w piwnicy u rodziny, nie kupować ubrań, środków czystości i wtedy nawet uda się zaoszczędzić, no taka dobra sytuacja w Polsce jest!

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka