Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele! - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zamknięte > Fora sponsorowane > Moje wakacyjne przygody

Notka

Moje wakacyjne przygody Konkurs z nagrodami! Chcemy abyście troszkę powspominały i opisały swoje najlepsze w życiu wakacje, albo najciekawszą, najśmieszniejszą przygodę wakacyjną. Mile widziana oprawa zdjęciowa lub graficzna ;)

 
 
Narzędzia
Stary 2011-06-15, 18:23   #1
mucka21
Rozeznanie
 
Avatar mucka21
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 819

Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!


Witam wszystkich na moim wątku wakacyjnym
Zeszłe wakacje były jednymi z tych których się nie zapomina,
spróbuję jak najwięcej z nich opisać
Na początku może powiem coś o sobie
Mam na imię Paulina i mam 20 lat, mimo młodego wieku jestem już mężatką oczekującą przyjścia na świat naszego maleństwa.
Z mężem znam się ponad 4 lata, małżeństwem jesteśmy od grudnia, miesiąc później ujrzałam upragnione II kreski na teście ciążowym - chyba noc poślubna tak zadziałała
Może tyle o mnie.
W następnym poście będę zdawać relacje z wyjazdu na truskawki


---------- Dopisano o 19:23 ---------- Poprzedni post napisano o 18:33 ----------

Truskawki

Co roku jeżdżę z swoją paczką na truskawki, bo fajnie jest zarobić na własne wakacyjne wydatki dobrze się bawiąc w znajomym gronie.
Nie będę się zbyt dużo na ich temat wypowiadać, prawdę mówiąc każdy dzień wygląda tak samo. Rano pobudka o godzinie 5 - niby pobudka bo rannym ptaszkom łatwiej się wstaje - ja do nich nie należę, dzięki mamie mogłam pospać dłużej - budziła mnie pół godziny przed wyjściem.
Wstaję, ubieram się i z zamkniętymi jeszcze oczami piję zrobioną przez mamę ciepłą herbatę. Pomału już się wszyscy budzą i zaczynają się rozmowy o pogodzie, żeby wiedzieć jak się ubrać.
Potem jemy wspólnie śniadanie, jak zawsze każdy je coś innego
Przed szóstą zbieramy się do wyjścia już w dobrych humorach przepychając się do samochodu - chyba że zrywamy tego dnia truskawki na polu blisko domu, wtedy idziemy piechotą.
Jak jest dalej jedziemy żukiem, tzn. jadą Ci którzy się zmieszczą :p Jazda w żuku jest bardzo wybudzająca - tak nim trzepie na nierównej polnej drodze.
Po dojechaniu wybieramy grządki, rozstawiamy łubianki i bierzemy się za zbieranie. W czasie zbierania rozmawiamy o różnych rzeczach, opowiadamy kawały, słuchamy muzyki lub radia i dyskutujemy o wiadomościach nadanych w radiu.
Planujemy wakacje oraz na co wydamy zarobioną kasę. I tak do ok 12, bo o tej godzinie przyjeżdża pan G. zlicza i zapisuje łubianki, potem wracamy do domu na obiad, który robi dla wszystkich żona pana G.
Obiad jest w dawce końskiej
Po obiedzie odpoczywamy trochę - zależy od pogody jak jest chłodniej to korzystamy z tego i idziemy wcześniej na pole, jak będzie gorąco wrócimy wcześniej albo zrobimy sobie małą przerwę. Jak jest gorąco po obiedzie zostajemy trochę dłużej w domu, żeby nie pracować w takim upale – żeby to się źle nie skończyło.
Potem na polu ciąg dalszy porannych wygłupów. Fajnie jest być ze znajomymi, śmiesznie jest jak komuś się podrzuci jaszczurkę albo robi się wojnę truskawkową. Często mówimy o różnych truskawkowych głupotach i wymyślamy Truskawkowe wiersze lub piosenki. Wieczorem ok 19 zbieramy się do domu po zapisaniu ilości zebranych łubianek.
Wracamy na piechotę i rozmawiamy o przebytym dniu, o tym jakie było urodzajne lub nie pole i kto ile zebrał. Na szczęście zawsze można liczyć na pomoc znajomych, gdy komuś brakuje mało łubianek wszyscy mu pomagają uzbierać pełną liczbę, aby móc wspólnie wrócić do domu.
Po powrocie myjemy się, niektórzy idą pod „prysznic”, mamy też „fajne” drewniane WC.
Do swojej dyspozycji mamy też całe dużo podwórko, czasem pogramy w piłkę, lub po prostu siedzimy na dworze i znów rozmawiamy
Spać chodzimy rożnie, to chyba też zależy od zmęczenia, chociaż wieczorem mamy najwięcej siły na wygłupy i głupkowate pomysły. Robimy sobie też czasem jakąś fajną kolację.
Gdy już jest naprawdę późno idziemy w końcu spać…



Zdjęcia

Zachód słońca
2008_06140011.jpg

Długaaa droga do pierwszego pola

2008_06140036.jpg

Platony z naszymi zbiorami
2008_06140043.jpg

Tu też, każdy rządek innej osoby
2008_06140044.jpg

Truskawkowe pole
2008_06140048.jpg

Piękne truskaweczki, te akurat idą z nami do domu
dlatego takie ładne
2008_06140069.jpg

Tak się zbiera
2008_06140079.jpg

Stare zdjęcie, ale jest fajne,
a nie mamy takiego z zeszłego roku

2008_06140082.jpg

Zeszyt z naszymi zapiskami
2008_06140140.jpg

Takie się ma ręce po całym dniu
2008_06140148.jpg
__________________
27.11.2006r - mój książę
27.12.2010r - jestem szczęśliwą żonką
21.01.2011r - II kreski
05.02.2011- nasz aniołek jeden bliźniak [*]
Izunia jest już z nami
30.IX.2011 g.17:20, 2790g, 57cm
Kochamy Cię




Edytowane przez mucka21
Czas edycji: 2011-06-19 o 10:59
mucka21 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-16, 10:22   #2
mucka21
Rozeznanie
 
Avatar mucka21
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 819
Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

Truskawki cz.2

Niedziela. Niedziele nie były na truskawkach ciekawe, byliśmy na polu do południa, później mamy wolne.
Ale co tu robić w obcym miejscu w upale?
Kiedyś wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy przed siebie…
Daleko nie jechaliśmy bo natknęliśmy się na rzekę i tam zostaliśmy. Było tam pięknie!
Czysta woda w której było widać dno nawet na większej głębokości, woda nie była zbyt głęboka – tylko miejscami na drugim brzegu. Atrakcją dla nas była „wysepka” na środku rzeki i konie które się pasły niedaleko nas.
Mnóstwo koni o różnej maści i wieku. Można było do nich podejść, pogłaskać.
Oczywiście nasz kolega nie mógł by być grzecznym, podszedł do źrebaka i jak chcieliśmy mu zrobić zdjęcie to w czasie gdy błysnęła migawka podniósł źrebakowi ogon ;/.
Nad rzeczką fajnie było, można było się do woli wygłupiać, wrzucać do wody, wymyślaliśmy różne „zabawy” i opalaliśmy się na brzegu.
Tak zaczęły wyglądać nasze niedziele od tamtego dnia.
Fajnie było się oderwać od truskawkowego tygodnia , gdyby nie te wyjazdy pochłonięci zbieraniem i rutyną nie wiedzielibyśmy jaki mamy dzień.
To by było tyle o truskawkach

2008_06140043.jpg

2008_06140047.jpg

2008_06140075.jpg

2008_06140142.jpg

2008_06140167.jpg
__________________
27.11.2006r - mój książę
27.12.2010r - jestem szczęśliwą żonką
21.01.2011r - II kreski
05.02.2011- nasz aniołek jeden bliźniak [*]
Izunia jest już z nami
30.IX.2011 g.17:20, 2790g, 57cm
Kochamy Cię




Edytowane przez mucka21
Czas edycji: 2011-06-19 o 11:01
mucka21 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-16, 10:24   #3
milena22x
Raczkowanie
 
Avatar milena22x
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 281
Smile Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

oj jeździło się na truskawki, to był nieodłączny element każdych wakacji pamietam, ze jak przychodził sezon, to truskawki nawet śniły mi się po nocach;P ale bardzo miło to wspominam, zawsze parę groszy się zarobiło, pogadalo, pożartowoało, niejdną burzę na plantacji przeżyło ode mnie 5, twój wątek zaciekawił mnie. Truskawki to też wakacje na pewno jeszcze zajrzę, zdrówka dla ciebie i maleństwa w brzusiu
__________________
Zapraszam do mojego konkursowego wątku o wakacyjnych przygodach


Witaj górska przygodo!


milena22x jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-16, 18:13   #4
Onnaa88
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 6 200
Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

Świetny wątek
Onnaa88 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-18, 20:53   #5
mucka21
Rozeznanie
 
Avatar mucka21
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 819
Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

Hańcza
Zawsze wakacje spędzałam u Cioci na wsi. Tam też poznałam mojego obecnego męża .
Spędzaliśmy razem wakacje później.
Na jednym spotkaniu ze znajomymi postanowiliśmy gdzieś pojechać razem pod namioty, ale gdzie?
Padło na Hańczę na ryby

Nie od razu, najpierw mieliśmy w planach inną miejscowość, ale z powodu wtedy powodzi miejsce tamto nie było dostępne.
Tak więc postanowiliśmy – kierunek Hańcza.

Na taki wypad udaliśmy się rok temu i dwa lata temu.
Tydzień przed wyjazdem spotkaliśmy się, aby ustalić co będzie nam potrzebne i czego możemy się spodziewać. Zrobiliśmy listę najpotrzebniejszych rzeczy a i tak części zapomnieliśmy

Postanowiliśmy jechać na cztery dni od czwartku do niedzieli, ponieważ niektórzy ze względu na pracę nie mogli dużej.

W czwartek rano zapakowaliśmy wszystko w samochód (prawie wszystko ). Pojechaliśmy do miasta zrobić zakupy – główne danie: zupki chińskie
kupiliśmy też trochę mięsa na grilla, bo mieliśmy ze sobą lodówkę turystyczną, kupiliśmy przekąsek i słodyczy oraz alkohol.
Następnie pojechaliśmy do sklepu wędkarskiego, kupiliśmy zanęty i robaków.
I wreszcie kierunek Hańcza…

Całą drogę zastanawialiśmy się nad pogodą czy dopisze, bo w czasie jazdy padał deszcz, ale jak dojechaliśmy na miejsce okazało się że pogoda tam jest ładna i nie ma deszczu, o dziwo świeciło nawet słoneczko

Ze znalezieniem miejsca nie było łatwo, ale udało się!

I to całkiem fajne miejsce był zrobiony „stolik”, miejsce na ognisko ogrodzone kamieniami które od zewnątrz miały „lodowcowe” malowidła, był nawet sznurek do suszenia ubrań. Udało się nam, nie ma co

Bojąc się o pogodę rozłożyliśmy namioty, każda para swój, gorzej było z materacami – dmuchanie ich ustami było męczące i żmudne o czym się przekonaliśmy rok wcześniej, teraz mądrzejsi w doświadczenie mieliśmy pompkę samochodową

Po rozłożeniu namiotów, nadmuchaniu materacy i umieszczeniu w namiotach ubrań, śpiworów i kocy nadszedł czas na wędki!
Ja z mężem jesteśmy wędkarzami (ja trochę gorszym, bo nie umiem założyć haczyka ale od tego mam męża) nasi znajomi nie za bardzo się znali na wędkowaniu (mimo nauk z zeszłego roku) i byli przez nas instruowani.
Trochę topornie im to szło ale się udało

Pierwsze rzuty do wody były owocne – jak zawsze nad Hańczą.
Pamiętam jak pojechaliśmy ze znajomymi pierwszy raz tam, cieszyli się jak dzieci i z każdą rybą (nawet najmniejszą) robili sobie zdjęcie….przez jakąś godzinę
później już im się ode chciało zdjęć – musieli by pstrykać cały czas
W dzień łapaliśmy na bata (taka długa wędka bez kołowrotka), na spławik i grunt (rzuca się koszyczkiem pełnym zanęty z robakiem na haczyku – taka wędka stoi sobie na podpórkach i czeka na branie, co jest sygnalizowane dźwiękiem z sygnalizatorka). Takim sposobem można łowić dużo ryb- przeważnie leszczy i płotek.
Wieczorem rozpalamy ognisko, pieczemy kiełbaski i piją piwko (ja nie jestem zwolennikiem alkoholu).
Wsłuchujemy się w wodę, pluskające ryby, granie świerszczy.
Słychać też innych wędkujących, głos bardzo niesie, słychać ich śpiewy i śmiechy

Fajną rzeczą nad Hańczą między wędkarzami jest to że po zaświeceniu na wprost latarką – kilka krótkich lub nawet jeden taki „sygnał” odpowiadają tym samym wędkarze z drugiej strony zalewu!
Jest to fajny widok i to poczucie jedności

Ciąg dalszy nastąpi…



---------- Dopisano o 21:53 ---------- Poprzedni post napisano o 20:39 ----------

Hańcza cz.2
Najgorsze dla mnie były noce nad Hańczą, wiadomo noce są zimne a ja nie miałam się do kogo przytulić.
Znajomi mimo zapewnień że będą na zmianę z nami pilnować w nocy wędek -spali w namiocie słodko.
Złościło mnie to, byłam na wakacjach z tż i też chciałam z nim spędzić czas. Spać musiałam sama, tż rano gdy ja wstałam kładł się spać i budził po południu – i tylko popołudnia i wieczory były wspólnie, chociaż nie do końca. A znajomi mogli czas razem spędzać 24h na dobę :/
Tak było w zeszłym roku i w pierwszą noc obecnych wakacji.
Co się zmieniło?
Tż złapał sandacza i to nie byle jakiego!
Po złowieniu ryby chodził po namiotach i się chwalił zdobyczą.
Znajomy był tym tak podekscytowany że postanowił następną noc spędzić przy wędkach. Co mnie bardzo uszczęśliwiło – do czasu…
Do czasu, aż się okazało że on usypia przy tych wędkach co nie jest korzystne. Nie budził go dźwięk sygnalizatora i tz postanowił go zmienić i tak nie było z niego pożytku.
Na Hańczy trzeba pilnować swoich wędek, ponieważ chodzą ludzie i okradają. Nawet drugiego dnia spotkaliśmy chłopaka który się pytał czy ktoś nie znalazł jego plecaka który został mu w nocy skradziony.
Długo nocami wspólnymi z tż się nie nacieszyłam
Ale trudno, nie miałam wyjścia.
Trzeciego dnia chodził Pan „parkingowy”, któremu trzeba było zapłacić za czas spędzony nad woda, po dogadaniu się zapłaciliśmy kwotę - mniejszą niż powinna być
Nasi chłopcy trochę znudzeni brakiem jakiejś adrenaliny postanowili znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie - zrobili krzyżakowy „hak” z grubego drutu, przywiązali do niego sznurek i postanowili pływać na materacu na wodzie i szukać za pomocą tego haka jakiś „skarbów” (mieli na myśli jakiś zatopiony sprzęt wędkarski).
Ich poszukiwania skończyły się fiaskiem, nic nie znaleźli a hak się wykrzywiał na kołkach na dnie wody.
Po dopłynięciu na brzeg, mój tż postanowił przerzucić „wędkę”.
Podczas zwijania okazało się że wędka jest zahaczona o kołek.
Tż wziął materac i popłynął śladami żyłki.
Okazało się że mamy rybę! Nawet trzy…
Nasza ryba „na żywca” zaplątała się o żyłkę z jakąś starym „żywcem” zahaczonym gdzieś na dnie przez jego żyłkę, a na naszego żywca złapał się sandacz!
Łącznie wtedy na wakacjach złapaliśmy 4 sandacze a największy miał 72 cm.
Był to mój pierwszy połów z sandaczami, na poprzednich wakacjach nie udało nam się żadnego złapać.
W niedzielę przed wyjazdem postanowiliśmy zjeść jednego naszego sandacza. Nasz znajomy sandacza i jednego największego leszcza obrał z łusek i wypatroszył, znajoma pokroiła, przyprawiła, przełożyła cebulą i zawinęła w folię a mój tż je piekł na grillu.
Ja nie przepadam za takimi rybami – dla mnie mają za dużo ości, ale reszcie bardzo smakowała.
Niestety wszystko co dobre musi się skończyć, nasz wyjazd nad Hańczę też…
Spakowaliśmy się do samochodu i wróciliśmy do domu z postanowieniem powtórki za rok!


Napis zrobiony z małży, których było pełno. Niestety zdjęcie sprzed dwóch lat, w zeszłym roku najpierw uciekały nam za szybko małże, później padły baterie w aparacie
( w dodatku z błędem ortograficznym )


75d1e8782c.jpg

Nie ma to jak wypoczynek na słoneczku na materacu do tego masaż tż

78c40a4df6.jpg

Zachód słońca

793a710533.jpg

Pierwsze złowione rybki

SDC13023.jpg

Kamienie ogniskowe

SDC13019.jpg

Znajomy łowi rybki

SDC13026.jpg

Dwa żywce i jeden sandacz

SDC13056.jpg

Sandacz nr 3

SDC13064.jpg

Tak się myje zęby

SDC13135.jpg

Sandacz nr 4

SDC13147.jpg

__________________
27.11.2006r - mój książę
27.12.2010r - jestem szczęśliwą żonką
21.01.2011r - II kreski
05.02.2011- nasz aniołek jeden bliźniak [*]
Izunia jest już z nami
30.IX.2011 g.17:20, 2790g, 57cm
Kochamy Cię




Edytowane przez mucka21
Czas edycji: 2011-06-19 o 11:17
mucka21 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-18, 21:14   #6
81gosia
Zadomowienie
 
Avatar 81gosia
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: WARSZAWA
Wiadomości: 1 304
Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

ja daję 5
__________________
Mam na imię Dominisia ale mama mówi na mnie "Paszczak" bo ciągle bym coś jadła: mleczko, śpioszki. Tatę też czasem podgryzam, ale on mleka nie daje 17.10.2011 ważyłam 3600gr - teraz trochę schudłam. No wiecie kobieta od samego początku musi dbać o linię Mierzyłam 54 cm.
81gosia jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-06-19, 06:32   #7
CzarnyElf
Zakorzenienie
 
Avatar CzarnyElf
 
Zarejestrowany: 2004-05
Lokalizacja: USA
Wiadomości: 12 792
Dot.: Wakacje 2010 czyli truskawki, Hańcza i wesele!

Daje 5Przypomnialy mi sie najlepsze wakacje lat mlodosci gdy tez jezdzilam na truskawki- ciezka praca ale I fajne przygody
CzarnyElf jest offline Zgłoś do moderatora  
 

Nowe wątki na forum Moje wakacyjne przygody


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:13.