Zła atmosfera na studiach

[Noeeemi]

Postanowiłam, że pójdę ''za ciosem'' i od razu po licencjacie wybrałam się na dzienne studia magisterskie. To są studia językowe, stąd gdybym zrobiła sobie nawet rok przerwy, to wiem doskonale, że ciężko byłoby mi do nich powrócić. Od zawsze lubiłam swój kierunek studiów, mimo, że było bardzo ciężko pod względem ilości nauki. Nadal go lubię, ale niestety atmosfera na studiach jest nieciekawa. Nasz plan zajęć jest beznadziejny. Codzienne przerwy między zajęciami po 2,3 h - nic nie da się z tym zrobić, bo plan jest układany pod profesorów, a nie pod studentów. Poza tym większość profesorów ma do studentów dziwne podejście (tutaj mogłabym wymienić wiele sytuacji mających miejsce na zajęciach). Ostatni przykład: sprawdzana jest lista obecności, pewna dziewczyna oznajmiła, że wyszła za mąż i ma inne nazwisko, na co Pan profesor odp: a co mnie to interesuje? Ona na to: chciałam to Panu przekazać, ze względu na to, że na liście ma Pan zapisane moje stare nazwisko, a teraz mam już inne, w dokumentach również widnieje już inne nazwisko... facet mówi z przekąsem: no to gratuluje... i dalej sprawdzał listę obecności, przeczytał kolejne nazwisko i mówi prześmiewczo: A Pani co?, też ma może inne nazwisko czy swoje?! Nawet jedna nieobecność na zajęciach to ogromny problem - nawet jeśli zostanie to usprawiedliwione przez lekarza, to ''za karę'' należy pisać kilkustronicowe wypracowanie. Co więcej, na każdych zajęciach należy być aktywnym, dużo mówić, bo inaczej grozi brak zaliczenia - dlatego każdy z nas stara się odzywać, ale jeżeli ktoś powie coś nie tak (pomyli się), to od razu w naszą stronę kierowane są wszelkie uwagi, typu: jak mogła się tak Pani/Pan pomylić? (nawet jeśli dany temat nigdy wcześniej nie był omawiany). Mam tego wszystkiego serdecznie dość. Z jednej strony chcę mieć tytuł magistra, bo da mi to większe możliwości na znalezienie pracy i własną satysfakcję, a z drugiej strony te studia to codzienny stres, ogromne nerwy, po prostu istna szkoła przetrwania. Codziennie na uczelni są problemy, dosłownie ze wszystkim. Mieszkam z rodzicami, którzy twierdzą, że mam to wszystko "jakoś przeżyć", ale mgr musi być, bo inaczej będę mieć złą pracę, a jeśli rzucę studia to mam się sama utrzymywać. Boję się, że nie dam rady sama finansowo, a poza tym - nie chcę zawieźć ani rodziców ani siebie. Czuję się bezsilna

[201803290936]

Napisane przez Noeeemi

Postanowiłam, że pójdę ''za ciosem'' i od razu po licencjacie wybrałam się na dzienne studia magisterskie. To są studia językowe, stąd gdybym zrobiła sobie nawet rok przerwy, to wiem doskonale, że ciężko byłoby mi do nich powrócić. Od zawsze lubiłam swój kierunek studiów, mimo, że było bardzo ciężko pod względem ilości nauki. Nadal go lubię, ale niestety atmosfera na studiach jest nieciekawa. Nasz plan zajęć jest beznadziejny. Codzienne przerwy między zajęciami po 2,3 h - nic nie da się z tym zrobić, bo plan jest układany pod profesorów, a nie pod studentów. Poza tym większość profesorów ma do studentów dziwne podejście (tutaj mogłabym wymienić wiele sytuacji mających miejsce na zajęciach). Ostatni przykład: sprawdzana jest lista obecności, pewna dziewczyna oznajmiła, że wyszła za mąż i ma inne nazwisko, na co Pan profesor odp: a co mnie to interesuje? Ona na to: chciałam to Panu przekazać, ze względu na to, że na liście ma Pan zapisane moje stare nazwisko, a teraz mam już inne, w dokumentach również widnieje już inne nazwisko... facet mówi z przekąsem: no to gratuluje... i dalej sprawdzał listę obecności, przeczytał kolejne nazwisko i mówi prześmiewczo: A Pani co?, też ma może inne nazwisko czy swoje?! Nawet jedna nieobecność na zajęciach to ogromny problem - nawet jeśli zostanie to usprawiedliwione przez lekarza, to ''za karę'' należy pisać kilkustronicowe wypracowanie. Co więcej, na każdych zajęciach należy być aktywnym, dużo mówić, bo inaczej grozi brak zaliczenia - dlatego każdy z nas stara się odzywać, ale jeżeli ktoś powie coś nie tak (pomyli się), to od razu w naszą stronę kierowane są wszelkie uwagi, typu: jak mogła się tak Pani/Pan pomylić? (nawet jeśli dany temat nigdy wcześniej nie był omawiany). Mam tego wszystkiego serdecznie dość. Z jednej strony chcę mieć tytuł magistra, bo da mi to większe możliwości na znalezienie pracy i własną satysfakcję, a z drugiej strony te studia to codzienny stres, ogromne nerwy, po prostu istna szkoła przetrwania. Codziennie na uczelni są problemy, dosłownie ze wszystkim. Mieszkam z rodzicami, którzy twierdzą, że mam to wszystko "jakoś przeżyć", ale mgr musi być, bo inaczej będę mieć złą pracę, a jeśli rzucę studia to mam się sama utrzymywać. Boję się, że nie dam rady sama finansowo, a poza tym - nie chcę zawieźć ani rodziców ani siebie. Czuję się bezsilna

Pogrubione: i ta sytuacja, w dodatku nie dotycząca Ciebie, jest dowodem na...? Profesor może niepotrzebnie komentował, ale miał rację - w sprawie listy idzie się do sekretarki, a nie zwraca mu uwagę. Z dziekanatem sobie ta pani z nowym nazwiskiem powinna takie kwestie załatwiać, a nie z profesorem w trakcie zajęć.

Wymaganie udziału i aktywności w zajęciach od dorosłych ludzi będących na studiach magisterskich JĘZYKOWYCH to serio szkoła przetrwania? Wybacz, ale chyba trochę przesadzasz i się nakręciłaś na nie.

[abiblabla]

Jest jakakolwiek szansa na dokończenie studiów na innej uczelni? W innym mieście? Zaczęłaś już magisterkę, czyli po zakończeniu tego semestru zostaną tylko dwa, tak?

Faktycznie brzmi to jak obcowanie z bucami, ale niestety tak może być też w przyszłej pracy. Jeśli nie masz innej opcji niż dokończenie studiów na tej konkretnej uczelni, to faktycznie trzeba zacisnąć zęby.

[Noeeemi]

Myślę, że mogłabym jedynie iść na studia od następnego roku, na inną uczelnię. Tyle tylko, że musiałabym dojeżdżać bardzo dużo km, a o wynajmowaniu mieszkania w innym mieście na razie nie mam co liczyć.
Ja rozumiem, że studia wymagają ciężkiej pracy, natomiast nie rozumiem dlaczego studia dzienne przypominają wieczorowe - zaczynam od samego rana, kończę bardzo późno. Wiele profesorów dojeżdża do nas z różnych, innych miast. Plan zajęć nie może zostać w żaden sposób zmieniony. Poza tym, nawet na zwykłych zajęciach z mówienia na których rozmawiamy o różnych sprawach, każdy kto ma odmienne zdania od profesora jest bardzo szybko ''ripostowany''. Cały czas mamy mieć takie same myślenie jak oni.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

To jak wyglądał twój licencjat, skoro przeżywasz taka traumę przy normalnie wyglądających magisterskich?
Studia to nie szkoła, chodzą na nie ci, co chcą. Nie ma nic dziwnego w wymaganiu obecności do zaliczenia.

[Noeeemi]

Licencjat skończyłam na tej samej uczelni. Tyle tylko, że wtedy plan zajęć był w porządku. Poza tym, na licencjacie były same potrzebne przedmioty, a obecnie mam wrażenie, że cały plan zapchany jest ogromną ilością przedmiotów znikąd, nie mających żadnego związku z kierunkiem na którym jestem. Myślę też, że byliśmy lepiej traktowani, a teraz wygląda to trochę tak - chcecie mgr? no to proszę bardzo, ale my wam teraz pokażemy.

[201708160922]

Gdyby było zamieszanie z nazwiskiem na liście, to oczywiście, że reagowałabym na zajęciach.

[201803120844]

Ty tak serio czy się wygłupiasz?

---------- Dopisano o 15:59 ---------- Poprzedni post napisano o 15:57 ----------

Napisane przez CzasKomety

Gdyby było zamieszanie z nazwiskiem na liście, to oczywiście, że reagowałabym na zajęciach.

Bo na pewno wszystkich interesuje to
Takie rzeczy zgłasza się w dziekanacie, jeśli sytuacja raz czy drugi się powtarza tam należy to zgłosić ponownie, a nie zabierać innym czas na zajęciach.

[Adrianna_8]

Tez studiuje kierunek jezykowy na mgr. Z jednej strony Doris ma racje, na zajeciach trzeba duzo mowic, inaczej klapa. Z drugiej strony wydaje sie, ze atmosfera jest faktycznie lekko toksyczna.

Poza tym sama sobie odpowiedzialas... Skoro profesorowie dojezdzaja do Twojej miejscowosci, to wiadomo, ze pory zajec beda dzikie.

Ciezko cokolwiek doradzic. Moze po prostu skup sie na sobie, na nauce, nie wdawaj sie w dyskusje, zlewaj to co mowia, zaliczaj kolokwia i jakos to wytrzymaj.

Zdradzisz, w jakim miescie studiujesz?

Wysłane z mojego HTC Desire 820 przy użyciu Tapatalka

[201803120844]

Napisane przez Noeeemi

.Poza tym, na licencjacie były same potrzebne przedmioty, a obecnie mam wrażenie, że cały plan zapchany jest ogromną ilością przedmiotów znikąd, nie mających żadnego związku z kierunkiem na którym jestem.

Np.?

[201708160922]

Napisane przez monikam

Ty tak serio czy się wygłupiasz?

---------- Dopisano o 15:59 ---------- Poprzedni post napisano o 15:57 ----------



Bo na pewno wszystkich interesuje to
Takie rzeczy zgłasza się w dziekanacie, jeśli sytuacja raz czy drugi się powtarza tam należy to zgłosić ponownie, a nie zabierać innym czas na zajęciach.

Mnie interesuje, jak facet uzna, że mnie nie było na dwóch pierwszych zajęciach, a była jakaś Nowak. Poza tym, u mnie na uczelni często sami robiliśmy listę, niekoniecznie była jakaś "lista z dziekanatu". I faktycznie, wymiana dwóch zdań to tyyyyyle czasu

[201803120844]

Napisane przez CzasKomety

Mnie interesuje, jak facet uzna, że mnie nie było na dwóch pierwszych zajęciach, a była jakaś Nowak. Poza tym, u mnie na uczelni często sami robiliśmy listę, niekoniecznie była jakaś "lista z dziekanatu". I faktycznie, wymiana dwóch zdań to tyyyyyle czasu

Nie facet tylko wykładowca. Mimo zmiany nazwiska można w takich sytuacjach zgłosić obecność, a nie w obecności wszystkich drążyć takie sprawy administracyjne. Na dowodzie nazwisko rodowe zostaje w razie czego dla potwierdzenia tych 2 obecności

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Jak Ci się nie podoba na studiach, to je rzuć/zmień. Jak wszystkim się nie podoba, to interweniujcie wyżej. Ewentualnie zaciśnij zęby i przeczekaj. Nie bardzo wiem co tu jeszcze można doradzić.

I ja bym była oburzona, gdyby profesor na moje sprostowanie nazwiska odpowiedział "a co mnie to obchodzi?". Dla Was to serio normalne? Wykładowcy łaski nie robią, są dla studentów, a nie odwrotnie. Ja już chyba dawno nie byłam na studiach. I wygląda na to że całe szczęście.

[201803120844]

Napisane przez Adrianna_8

Z drugiej strony wydaje sie, ze atmosfera jest faktycznie lekko toksyczna.

Nie wiem na czym polega toksyczność.
Może prowadzący zajęcia powiedział "jak pani mogła się tak pomylić ", w sytuacji, gdy usłyszał jakieś kompletne androny, co jest dość częste wśród młodzieży aspirującej do papierów
A mógł zemdleć.

[201708160922]

Napisane przez monikam

Nie facet tylko wykładowca. Mimo zmiany nazwiska można w takich sytuacjach zgłosić obecność, a nie w obecności wszystkich drążyć takie sprawy administracyjne. Na dowodzie nazwisko rodowe zostaje w razie czego dla potwierdzenia tych 2 obecności

Urażone ego czy ty tak zawsze?

Nie wierzę. Serio miałabym iść z dowodem, żeby pokazać, Panie, to ja?

---------- Dopisano o 17:24 ---------- Poprzedni post napisano o 17:22 ----------

A jak nie masz nowego dowodu, to zasuwasz z dokumentem, który poświadcza zmianę nazwiska

[201803120844]

[1=c640cdfa886255292692728 c9c3f51a456c1754b_657ce90 228a24;67529801]Jak Ci się nie podoba na studiach, to je rzuć/zmień. Jak wszystkim się nie podoba, to interweniujcie wyżej. Ewentualnie zaciśnij zęby i przeczekaj. Nie bardzo wiem co tu jeszcze można doradzić.

I ja bym była oburzona, gdyby profesor na moje sprostowanie nazwiska odpowiedział "a co mnie to obchodzi?". Dla Was to serio normalne? Wykładowcy łaski nie robią, są dla studentów, a nie odwrotnie. Ja już chyba dawno nie byłam na studiach. I wygląda na to że całe szczęście.[/QUOTE]

Wykładowcy nie są od wyjaśniania nazwisk, które mają na liście. Takich żenujących sprawdzań list obecności dawniej nie było, bo ludzie szli na studia, aby się czegoś nauczyć.

---------- Dopisano o 16:33 ---------- Poprzedni post napisano o 16:31 ----------

Napisane przez CzasKomety

Urażone ego czy ty tak zawsze?

Nie wierzę. Serio miałabym iść z dowodem, żeby pokazać, Panie, to ja?

---------- Dopisano o 17:24 ---------- Poprzedni post napisano o 17:22 ----------

A jak nie masz nowego dowodu, to zasuwasz z dokumentem, który poświadcza zmianę nazwiska

Na egzaminie owszem, albo przy wpisaniu zaliczenia. Przecież na maturze też pokazujesz dowód. Jeśli przy zaliczeniu/egzaminie byłby problem, nazwisko inne w indeksie i na liście to chyba nie jest problem pokazać dowód. Ale zapomniałam jeszcze o jednym straszliwym problemie czyli rozkładzie zajęć. Ja mam wrażenie, że autorka "jaja sobie robi".
Jeżeli opisane przykłady są powodem ogromnego stresu, nerwów to jest to kompletnie nieadekwatne do zaistniałych zdarzeń.

[Noeeemi]

Wykładowca sprawdzał listę obecności - którą sam z resztą wcześniej sobie przygotował. Na liście figurowało rodowe nazwisko dziewczyny, które teraz jest zmienione. Ona poinformowała o zmianie nazwiska tylko po to, żeby nie było później nieporozumień, nie chciała się chwalić wyjściem za mąż także nawet jeśli nie powinno to być załatwiane na forum, przy wszystkich na zajęciach, to moim zdaniem zachowanie wykładowcy było nieuprzejme. Skoro dziewczyna ma inne nazwisko w dokumentach, to chciała aby nazwisko na liście obecności również było zmienione. Moim zdaniem to logiczne... więc nie wiem dlaczego wykładowca daje komentarze typu "A co mnie to interesuje?''. A później rzuca tekst do innej dziewczyny - ''A Pani to co? też może ma zmienione nazwisko?''. Według mnie to jest nieodpowiednie zachowanie.

[Mijanou]

Ech... Przykro mi, że tak Ci się ułożyło.

Jednak odradzam skargi do dziekana, zwykle źle się kończą. To, że na studiach magisterskich masz kupę "zapchajdziur", czyli przedmiotów praktycznie do niczego nie potrzebnych to norma. Wykładowcy też są różni i czasem trzeba ugryźć się mocno w język ( słóweczko mniej a buźka cała, jak mawia mój kolega).

Spróbuj potraktować to jako cenne doświadczenie. W sumie nie wiadomo, jaki Ci się trafi pracodawca, więc tu masz trening. Wytrwaj jakoś. Z wykładowcą żaden student wojny nie wygrał.

[201803120844]

Napisane przez Mijanou

To, że na studiach magisterskich masz kupę "zapchajdziur", czyli przedmiotów praktycznie do niczego nie potrzebnych to norma.

Bo studia magisterskie to nie szkoła zawodowa.

[Mijanou]

Napisane przez monikam

Bo studia magisterskie to nie szkoła zawodowa.

Oczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre przedmioty są po prostu nieprzydatne a czasem nawet niezwiązane ze studiowanym kierunkiem. Wolałabym więcej godzin z wybranej specjalizacji. Robiąc specjalizację po studiach mam wrażenie, że byłoby to bardziej sensowne.

Niestety- jest, jak jest i trzeba się przystosować.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Noeeemi

Licencjat skończyłam na tej samej uczelni. Tyle tylko, że wtedy plan zajęć był w porządku. Poza tym, na licencjacie były same potrzebne przedmioty, a obecnie mam wrażenie, że cały plan zapchany jest ogromną ilością przedmiotów znikąd, nie mających żadnego związku z kierunkiem na którym jestem. Myślę też, że byliśmy lepiej traktowani, a teraz wygląda to trochę tak - chcecie mgr? no to proszę bardzo, ale my wam teraz pokażemy.

To po co wybrałaś studia magisterskie pełne niepotrzebnych twoim zdaniem przedmiotów? Albo wiedziałaś wcześniej czego będą cię uczyć, albo wybierałaś w ciemno, więc nie masz o co mieć pretensji.

[201803120844]

Napisane przez Noeeemi

Wykładowca sprawdzał listę obecności - którą sam z resztą wcześniej sobie przygotował. Na liście figurowało rodowe nazwisko dziewczyny, które teraz jest zmienione. Ona poinformowała o zmianie nazwiska tylko po to, żeby nie było później nieporozumień, nie chciała się chwalić wyjściem za mąż także nawet jeśli nie powinno to być załatwiane na forum, przy wszystkich na zajęciach, to moim zdaniem zachowanie wykładowcy było nieuprzejme. Skoro dziewczyna ma inne nazwisko w dokumentach, to chciała aby nazwisko na liście obecności również było zmienione. Moim zdaniem to logiczne... więc nie wiem dlaczego wykładowca daje komentarze typu "A co mnie to interesuje?''. A później rzuca tekst do innej dziewczyny - ''A Pani to co? też może ma zmienione nazwisko?''. Według mnie to jest nieodpowiednie zachowanie.

Ale nieuprzejmość i inne opisane przykłady nie są chyba powodem aż takich lamentów i stresu i codziennych nerwów. Ja codziennie stykam się z chamstwem i agresją i aż tak się tym nie stresuję.
Masa młodych ludzi nie wyczuwa ironii, a tacy starzy wykładowcy często się nią posługują w reakcji na prostactwo, bo nie wierzę, że wszyscy macie wyłączone smartfony na wykładach
Reakcja wydaje się kompletnie nieadekwatna do problemów. Z wątku wynika, że studiujesz w swoim mieście. Wykładowcy dojeżdżają, a nie Ty zatem chyba trochę zakrawa na brak zrozumienia ten "niefajny" rozkład zajęć. Kiedy przeczytałam tytuł wątku byłam pewna, że chodzi o relacje między studentami. Kompletnie nie rozumiem jak ma się niedobry rozkład do atmosfery, chyba za moich czasów on by ją pozytywnie podkręcił
Bez obrazy: sprawiasz wrażenie osoby, która chciałaby zaprogramować innych na zachowania idealnie wpisujące się w ich potrzeby.

[elienka]

Napisane przez Mijanou

Oczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre przedmioty są po prostu nieprzydatne a czasem nawet niezwiązane ze studiowanym kierunkiem. Wolałabym więcej godzin z wybranej specjalizacji. Robiąc specjalizację po studiach mam wrażenie, że byłoby to bardziej sensowne.

Niestety- jest, jak jest i trzeba się przystosować.

To akurat prawda. Ja na studiach technicznych miałam socjologię i psychologię Do dzisiaj nie wiem czy po to aby diagnozować komputer z odchyłów czy może raczej kolegów z zespołu. Niestety komputery nie miały odchyłów, a koledzy normalni

Mogę Ci poradzić tylko tyle ucz się ogarniaj i nie odpowiadaj na docinki. Za 3 lata ma być tak duży niż demograficzny że maturzystów będzie dokładnie tylu ile miejsc na studiach dziennych stacjonarnych. Możliwe że stąd też biorą się wszelkiego rodzaju frustracje. Aczkolwiek może to być podyktowane zwykłym chamstwem ze strony prowadzącego.

[Noeeemi]

Mam wybraną specjalizację, ale ze specjalizacji jest tylko jeden przedmiot... reszta przedmiotów zwykle nie dotyczy ani kierunku studiów ani mojej specjalizacji.
Dojeżdżam na zajęcia, więc nawet w tych długich przerwach nie jestem w stanie wrócić sobie do domu i przyjechać później...

[haru_haru]

U nas jedna dziewczyna też wyszła za mąż w trakcie studiów i mimo zgłoszenia sprawy do dziekanatu wykładowcy nadal mieli listy obecności z jej starym nazwiskiem. Z tego co pamiętam też musiała podczas sprawdzania obecności zgłaszać, że zmieniła nazwisko i nikt z tego problemów nie robił.

Jeśli chodzi o toksyczne studia to moje pierwsze, stacjonarne studia takie były. Kąśliwe uwagi były na porządku dziennym, dlatego na zajęciach nikt się nie odzywał. Zmieniłam uczelnię i nie żałuję decyzji.

Swoją drogą pracuję z naukowcami i niestety niektórzy mimo dużej wiedzy są chamami i prostakami.

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Napisane przez monikam

Wykładowcy nie są od wyjaśniania nazwisk, które mają na liście.

Nie chodzi mi o to, że miał to wyjaśniać, ale od kulturalnego zachowania by nie umarł. Mógł powiedzieć normalnie, żeby to wyjaśniła w dziekanacie i już.

Jak wszyscy wykładowcy są tam takimi burakami z wysokim mniemaniem o własnej ważności, to też bym się wkurzała

[AlbinoticBlack]

Napisane przez monikam

Bo na pewno wszystkich interesuje to
Takie rzeczy zgłasza się w dziekanacie, jeśli sytuacja raz czy drugi się powtarza tam należy to zgłosić ponownie, a nie zabierać innym czas na zajęciach.

Zależy od uczelni. U mnie 90% taki rzeczy załatwia się u prowadzących, bo w dziekanacie nic nie ogarniają albo trwa to co najmniej 2-3 tygodnie.

Poza tym... 2-3 godziny przerwy na studiach to takie straszne? Jeszcze jak studiujesz w swoim mieście. Większość moich znajomych tak ma i nie dramatyzują. Ja mam nawet 5h przerwy i nie opłaca mi się jechać do domu i jakoś z tym żyję. Takie są studia, nie dogodzisz wszystkim.

Co do przedmiotów to, no cóż, zmień uczelnię za rok albo specjalizację. Czasami rzeczy w praktyce wychodzą inne niżbyśmy tego chcieli.

Buce pojawiają się niezależnie od wykształcenia. Chyba nie każdy wykładowca jest taki.

[serenavanderwoodsen]

Aż mi się odechciewa czytać niektóre odpowiedzi, bo niektórzy mają nadal podejście, że profesorom, szczególnie takim jak opisuje autorka, się powinno czubek butów całować za to, że w ogóle istnieją. Trochę szkoda, że posłusznie byście dali wszystkim tak sobą pomiatać.
To uczelnia i nauczyciele są dla studenta, a nie na odwrót.

Gorzej niestety z tym, żeby coś z tą sytuacją zrobić :/ Buca nie zmienisz, zapchajdziur i okienek pewnie też nie...może lepiej się ułoży w kolejnych semestrach? Może uda ci się zrobić coś pożytecznego w tym czasie? Myślę, że jakoś uda Ci się to przetrwać, może wspólny ból zbliży waszą grupę

[Mijanou]

Napisane przez monikam

Masa młodych ludzi nie wyczuwa ironii, a tacy starzy wykładowcy często się nią posługują w reakcji na prostactwo, bo nie wierzę, że wszyscy macie wyłączone smartfony na wykładach
Reakcja wydaje się kompletnie nieadekwatna do problemów. Z wątku wynika, że studiujesz w swoim mieście. Wykładowcy dojeżdżają, a nie Ty zatem chyba trochę zakrawa na brak zrozumienia ten "niefajny" rozkład zajęć. Kiedy przeczytałam tytuł wątku byłam pewna, że chodzi o relacje między studentami. Kompletnie nie rozumiem jak ma się niedobry rozkład do atmosfery, chyba za moich czasów on by ją pozytywnie podkręcił
Bez obrazy: sprawiasz wrażenie osoby, która chciałaby zaprogramować innych na zachowania idealnie wpisujące się w ich potrzeby.

Oj, niektórzy wykładowcy miewali przyciężki dowcip, z tego co pamiętam. I to bez żadnej prowokacji czy niewłaściwego zachowana ze strony studentów.

Natomiast przyznam, że tego narzekania na rozkład zajęć zupełnie nie rozumiem.

[201803120844]

Napisane przez serenavanderwoodsen

.Myślę, że jakoś uda Ci się to przetrwać, może wspólny ból zbliży waszą grupę

Ja myślę, że dobrym pomysłem jest uderzenie w ton martyrologiczno-romantyczny