rozstanie po ponad 8. latach - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2018-10-14, 20:34   #1
mmonique
Raczkowanie
 
Avatar mmonique
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 31

rozstanie po ponad 8. latach


cześć
dziewczyny, liczę na trzeźwą ocenę mojej sytuacji, bo wiem, że ja takiej nie mam w tym momencie. No i może po części utwierdzenie mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, choć wiadomo, że nikt mi konkretnie na to nie odpowie i nie wie co czuję. I pewnie będę pisać trochę chaotycznie
Mam 25 lat, tydzień temu rozstałam się z chłopakiem po 8,5 roku związku. Byliśmy swoją pierwszą miłością, od liceum.
Ciężko to określić ale dojrzewało to we mnie głęboko już od dłuższego czasu, choć bałam się podjęcia decyzji, rozważałam długo wszystkie za i przeciw, do momentu aż w końcu to poczułam, że się duszę z tym i nie wytrzymam jak czegoś nie zrobię.
Właściwie to nie ma jednego konkretnego powodu- zawaliło na kilku frontach: nie starał się o mnie, żadnych drobnych gestów, czułości, ciągle czułam, ze mi tego brakuje, wielokrotnie sama to inicjowałam ale odechciało mi się po pewnym czasie bez większej wzajemności.. miałam wrażenie, że był bierny wobec życia, motywowałam go, chciałam zeby się rozwijał, poszedł chociaż na ten angielski, próbował się dostać do SOPu-nie poszły mu testy i miał próbować jeszcze raz ale się podłamał - zamiast próbować.
Wkurzało mnie jego negatywne podejście do wszystkiego (czasem biadolił, że on to ma zawsze pod górkę, najgorzej, czarne scenariusze). Fakt, że naprawdę z jakimiś większymi bądź mniejszymi problemami sie borykaliśmy, ale kto ich nie ma? Zwłaszcza finansowe- jego to strasznie rozwalało.
Ja byłam chamska, coraz bardziej, bo już nie mogłam słuchać tego biadolenia, nerwów, jęczenia. Nie miałam naszych problemów gdzieś ale uważałam, że są większe i z tym można sobie poradzić.
On zawsze był wrażliwy i naprawdę dobry, pomocny - co w nim ceniłam ale mam wrażenie, że aż nadwrażliwy. Tłumaczyłam to (i on to sam przyznał - jego ojciec bardzo go psychicznie męczył jak był nastolatkiem- poniżał, dołował, krytykował - dlatego ma dużo kompleksów i sobie nie radzi - mowiłam, że jakaś terapia by pomogła ale zawsze finanse...) tak jak tłumaczyłam jego krzyki i nerwy - np. podczas pomylenia drogi czy coś mu nie działało albo nie wychodziło to od razu poddenerwowanie i zrzucanie nie raz winy na mnie.
Prosiłam też wiele razy żeby pomimo nerwów i kłótni nie przekraczać pewnych granic i żeby nie padały słowa typu spier.... a jednak nic się nie zmieniało. Pod koniec w silnych nerwach to i mi się zdarzało tak odpowiedzieć... nie było to często ale jednak. Jak się bardzo wściekł to zdarzyło się, że rzucił butelką np. która mnie oblała i raz uderzył jakos w rękę jak machałam.
Nawet irytowało mnie już strasznie jego pociąganie nosem, chrząkanie - to chyba też nerwowe ale nie chciał nic z tym zrobić. I powtarzanie kilka razy tego samego
Niby podejmowaliśmy decyzję wspólnie ale tak naprawdę miałam wrażenie, że to ja ciągle to robię, do mnie należało ostatnie słowo, choć czesto tego nie chciałam. Nie chwalił, nie mowił, że jest dumny, nie oglądał zdjęc nawet, które robiłam.
W ogóle czułam się momentami jak facet w tym związku.

no i trochę wisiał na mnie - co mnie dobijało. Ja lubię pobyć sama, wyjść czasem z koleżankami albo rzadko - nie jestem typem imprezowiczki - wyjść na dyskotekę - tez był problem, bo on sam, bo zazdrosny itd..
wkurzało mnie to, że nie utrzymywał kontaktów ze znajomymi, sam nie wychodził z inicjatywą, chociaż ludzie go lubią, później jak miał możliwość to nie chciał albo się zastanawiał co zrobić a później mówił, że mi zazdrości, że mnie ludzie lubią, zawsze gdzieś kogoś spotkam, wyjdę, piszę z kumpelami.
on wszystko 'chcial'. to chcial tamto chcial ale nic nie mógł zrobić.
Seks od kilku miesięcy też jakoś rzadko, zresztą nudziło mi się trochę, ciągle to samo...

Sorry, że tak długo ale chyba musiałam sobie to wszystko tu podsumować.

biorąc od uwagę to wszystko co wiem(wyżej) wiem, że teraz to może dziwnie brzmi ale pomimo tego jest dobrym, wrażliwym człowiekiem, ma swoją pasję - bieganie, martwi się o mnie, kocha zwierzęta, zawsze chciał mi i innym pomóc, sprzątał w mieszkaniu itd... ale to chyba za mało.
no i zawsze dobrze nam się rozmawiało, mieliśmy dużo tematów i podobne poglądy tylko teraz mi sie wydaje, ze bardziej jak kumple.

I to nie jest tak, że ja sama nic nie robiłam i czekałam albo że nie mowiłam mu tego - wielokrotnie mowiłam jak się czuję, podejmowałam po dugich rozmowach próby żeby było lepiej. Ale i tak było coraz gorzej..

Od kiedy mu powiedziałam o rozstaniu kompletnie się załamał.Najpierw nie chciał uwierzyć, bo przecież tyle razy 'straszyłam' , płakał godzinami, nie jadł cały tydzień, prosił mnie tyle razy ale byłam nieugięta, podjęłam decyzję. Strasznie mi go żal, może powinnam mieć to gdzieś i myśleć o sobie ale martwię się o niego najbardziej, on nie ma takiego wsparcia u rodziców jak ja u rodziny, tylu znajomych.
W ogóle to wczoraj zobaczyłam u niego na telefonie wyszukiwanie w google: co z abonamentem po śmierci itp. Strasznie się przeraziłam.
Dodatkowo żeby było śmieszniej od września dopiero zaczęliśmy mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu sami, wcześniej u mnie.
on powidział mi, że chciał sie w tym roku oświadczyć w końcu, zmienić coś, wziąc w przyszyłym roku jakiś skromny ślub, myślał, że bedziemy zawsze...jestw totalnej rozsypce. wczoraj i i przedwczoraj rozmawialiśmy już normalnie, zostałam w mieszkaniu i wiem, ze e rozmowy mu pomogły, sam mi przyznał racje, ze zaiedbał, był w letargu i zajęty sobą, ze teraz czuje, ze mnie naprawde kocha...
Starałam mu się tłumaczyć, ze moze to szansa na wyciągnięcie wniosków na przyszłość, dla przyszłej partnerki np. i w ogole czas zeby coś może zmienić, ze sobą, z życiem, pracą. Imoże tak miało być. I żeby dać dopuścić do siebie te wszystkie uczucia choć jest mu ciężko, bo to normalne. Niby było ok, nawet żartowaliśmy, że kiedys moze sie spotkamy gdzieś z naszymi przyszłymi partnerami choc on sobie nie wyobraza bo teraz docenia jaka jestem wyjątkowa itd... po czym idzie spać i słyszę jego płacz.
Dobija mnie to, wiem, że nie powinnam tam być i na to patrzeć ale chciałam mu pomóc jakoś, wiem, że te romowy mu pomogły.

Tylko, że ja już tego raczej nie czuję.
Miałam wyrzuty sumienia, sama nie wiem jak to powinno wyglądać, wiadomo, ze zadne 'motylki' na tym etapie ale czy po tylu latach jednak powinno się patrzec na te osobe z usmiechem, czuc cos,a ja nie wiem czy cos wiecej oprocz smutku, strachu o niego i wspołczucia. no i wspomnień, sentymentu, dobrych chwil.


Wczoraj wieczorem zostałam w mieszkaniu, rzyszedł do mnie wieczorem i spytał czy może tylko "pomiziać" po stopach i po włosach chwilę żeby zobaczyć czy porrafi, lubi więc się zgodziłam, chwile gadalismy i wyprosilam go zeby nie przedłużać tego też cierpienia jemu i sobie. Dzisiaj rano zrobił mi kanapki i wyciął serduszko a przy tym cały czas sobie nie mogł darować i wyrzucał daczego wcześniej takich rzeczy nie robił, że to jest przyjemne, jak się kogoś kocha. I ja wiem, że on to mówi szczerze, naprawdę sobie nie może odżałować swoich zachowań.



Zaczęłam się zastanawiać dziś, jak przywiozłam większość rzeczy i wrocilam do domu, czy to przyzwyczajenie i da się cos z tym zrobic czy to po prostu nie to... już sama nie wiem. patrzyłam na jego zdjęcia i myśl nawet o ślubie i jakoś tego nie czuję, nie widzę.
Nawet ze względu, że i z tym pewnie byłby jakiś problem - a to przygotowania a to tańczenie itd...

Tak wiele rzeczy mi nie odpowiadało a teraz jakoś o tym chwilowo zapominam, nie myślę na razie obiektywnie.

Przede wszystkim chciałam być tylko uczciwa,wobec siebie i wobec niego, żadna zdrada nie wchodziła w grę ale już w tamtym roku miałam kryzys o którym on nie wiedział, bo ktoś mi się spodobał i to w końcu minęło, nie było szału żadnego i na patrzeniu się skończyło, wzięło się na pewno ze złych stosunków między nami.
Tylko, że sytuację komplikuje fakt, że teraz jest inaczej.
Właściwie to ja nie wiem jak to się stało ale czuję, że się zauroczyłam. W człowieku, którego właściwie nie znam.
Nie wiem już nic, nie wiem czy sobie wkręcam, bo okoliczności takie są, czy to jakieś przeznaczenie.
Tylko, że jak teraz o tym myślę, to nie wydaje mi się, że ja tego szukałam, pierwszy raz w życiu doświadczam takiego uczucia-przeczucia wręcz silnego, to się jakoś pojawiło chociaz nie myślałam o tym i ignorowałam to.
Mianowicie-w styczniu mój.. były już.. facet był w wojsku, na służbie przygotowawczej. Przyjeżdżałam tam co tydzień przez miesiąc w odwiedziny i zawsze siedzieliśmy w takim dużym pokoju a część odwiedzających w kantynie. Chłopak opowiadał o roznych ludziach z pokoju ale i tak nie przykładałam do tego wagi większej, wiadomo. Podczas ostatniej mojej wizyty stwierdziłam, że się przejdę do baru po herbatę. Rozmawialiśmy z byłym facetem o czymś tam, po czym nagle się odwracam i zobaczyłam jego.. właściwie nie chodzi o jakąś przystojność ale wiecie, ten uśmiech, błysk, to coś. Tak naprawdę to wtedy się zapoznaliśmy tylko i tyle, każdy poszedł w swoją stronę choć pamiętam, że jeszcze wychodząc stamtąd oglądałam się żeby zobaczyć kto do niego przyjechał

Najlepsze jest to, ze po 1. nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, po 2. tak naprwdę to wtedy aż tak nie zwróciłam na to uwagi, dopiero niedawno przypomniałam sobie szczegóły, po 3. do niego wtedy przyjechał tylko raz ktoś, bo był z daleka.

Nie potrafię tego zupełnie określić, bo nie myślałam już o nim ani o tym później ale jak facet wrócił z wojska to czułam takie nieokreślone przyciąganie, nigdy tego nie miałam, jakbym nie chciała myśleć i samo mnie coś pchało, dlatego tak na luzie stwierdziłam, ze wyszukam mojemu facetowi kolegów z wojska na fejsie żeby miał kontakt, tak po prostu bo fajnie miec tez nowe inne znajomosci. Wyszukałam też jego. Zaprosilam do znajomych i tyle ;d
Raz dzwonili do siebie i ten chłopak napisał chyba w kwietniu do mojego byłego co słychac ale ten oczywiscie juz nie odpisał...
może i dobrze.
W każdym razie, w lipcu bądź sierpniu zaczęłam wchodzić na jego fejsa,wcześniej mi gdzieś mignęło, że brał udział w jakimś biegu i wygrał, no nieważne.
Zobaczyłam jego zdjęcie i znowu mnie ruszyło mocno, co też dziwne bo nie jest o to latwo. I tak sobie zaglądałam, dodatkowo widziałąm jakieś informacje z zycia, polubienia,jakieś ksiązki, pewnie sama się nakręcałam, w związku było coraz gorzej, przeprowadzka miała być nowym początkiem -jak się okazało tylko na tydzień, a na dodatek nie migłam przestać o nim myśleć, chociaz próbowałam.

Wiem, że słabo ale zapisałam sobie jego numer, tak w razie czego ;d
A tydzień temu stwierdziłam,może naiwnie - nie wiem- ze zadzwonie niby przez pomyłkę - i ostatecznie wybiję sobie z głowy, odburknie mi coś i tyle, jego głos, ktorego nie pamiętam bedzie niemiły czy coś w tym stylu.

Zadzwoniłam, a jak odebrał to uświadomiłam sobie - co ja robię w ogóle i mnie przytkało, jakbym naprawdę się pomyliła.
Na moje nieszczęście(?) okazał sie być bardzo miły a jego głos(mega spokojny opanowany, miły) - serio- mnie rozwalił i ugiął kolana.
Nie chciał od razu skonczyc rozmowy, powiedziałam, ze pomyłka nooo i nie mogłam sie powstrzymać - spaliłam oczywiście głupa i spytałam czy ma dziewczynę on powiedział, ze nie, zaczał pytać skąd jestem i w ogóle, że może to nie przypadek..chwilę pogadałam i ucięłam to, bo się wystraszyłam, postanawiając, że dopóki z kimś jestem to nie wykonam żadnego kroku już.


Tak się skończyło ale ja nie mogłam zasnąc do 2 w nocy z ekscytacji i czułam się podle leząc obok faceta. Nie wiem czy mam rację ale jeszcze bardziej utwierdziło mnie to i dało siłę żeby zerwać, bo wydaje mi się, ze nie powinno tak byc... pomimo kryzysów w długoletnich związkach. Nie aż tak...

Podczas kłótni następnego dnia zebrałam się na odwagę i zerwałam z nim, czując wewnętrzny spokój.

A teraz mam w notatniku zapisaną wiadomość do tego faceta, pisząc kim jestem i gdzie się poznaliśmy, po prostu szczerze(oprócz tego,że sie pomyliłam oczywiście ;P) i ze mi sie spodobal. Nie chcę kiedyś w życiu załować, ze nie podjęłam ryzyka, bałam się i nic nie zrobiłam. I tak - wiem, że go nawet nie znam i mogę się przejechać ale chcę spróbować.

Jeśli ktoś dotrwał do końca to przepraszam za literówki albo jakies powtórzenia ale nie chce mi się tego srawdzać.

Proszę was o obiektywne opinie - czy jest sens wg tego co napisałam o swoich uczuciach żałować rozstania? Czy miałoby to dalej sens?
Czy faktycznie bać się o byłego czy to chwilowe? Czy probować mu omóc czy lepiej się na razie odciąć?

No i przede wszystkim - bardzo chciałabym napisać do tego chłopaka ale czy to odpowiedni czas? Z powodu samego faktu jak się dowie, że rozstałam się przed tygodniem no i na fakt, że były na razie przezywa i jednak jakos mi głupio..
I zeby miec czas dla siebie chociaz chciałam życ tui teraz, bo może za miesiąc będzie za późno?
Poza tym, z tego co widzę i slyszałam jest bardzi w porządku ale boję się, że skreśli mnie przez fakt "dziewczyna kolegi" chociaż nie mają kontaktu.

Dziękuję za przeczytanie. Uff
mmonique jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-14, 21:34   #2
ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 18 638
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Z twojej strony sie wypaliło, odetnij się.
ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-15, 11:43   #3
joaaa83
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 810
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Widać, że Ci szkoda byłego, ale dla swojego i jego dobra powinnaś wytrwać w postanowieniu o zakończeniu związku. No i nie powinnaś się z nim widywać, dawać "miziać" itp. bo robisz mu tym nadzieję. Jak koniec, to koniec, a takiego "pozostawania przyjaciółmi" raczej nie praktykuje się w dosłownym znaczeniu. Po prostu rozstajecie się bez wzajemnych pretensji i tyle.



A co do tego chłopaka z wojska, to przemyśl sobie czy jest sens, czy odległość nie jest za duża, czy nie wolisz teraz pocieszyć się "wolnością", umawiać z innymi itd. Nie spiesz się z niczym.
joaaa83 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-15, 14:06   #4
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 804
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Dobrze zrobiłaś, że zerwałaś. Dziwię się, że czekałaś tak długo, ten facet to porażka. Nie miałabym wyrzutów sumienia.

Naprawdę wierzysz, że on żałuje swoich zachowań? Wybacz, ale...
Jego przepełnia żal za utraconym status quo. Nie za tobą. Przecież jak kazałaś mu spadać, to dopiero poczuł, że cię kocha. A jak rzucał w ciebie przedmiotami, to z zapewne z tej świeżo uświadomionej miłości.
Nie wierz w te krokodyle łzy.

Edytowane przez I am Rock
Czas edycji: 2018-10-16 o 14:51
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-15, 18:18   #5
phideaux
Wtajemniczenie
 
Avatar phideaux
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 2 700
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Dobrze zrobiłaś
__________________
Wymienię https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=835239 Proszę, odpisuj u mnie
phideaux jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-15, 22:14   #6
megamag
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Gdyby ten związek miał przyszłość, nie czułabyś się tak, jak opisujesz. To nie kryzys, to brak uczucia.
megamag jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-16, 01:30   #7
Bniewie
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: z pokoju brata
Wiadomości: 1 284
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Na współczuciu nic nie zbudujesz. A co do tego zauroczenia: spróbuj. Najwyżej nie wyjdzie. Ile masz żyć? (Podpowiedź: jedno!!)

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Bniewie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-10-16, 12:13   #8
mmonique
Raczkowanie
 
Avatar mmonique
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 31
Dot.: rozstanie po ponad 8. latach

Dziękuję wam za odpowiedzi, jakoś mi lepiej i potwierdzacie to o czym myślałam.

Jestem pewna swojej decyzji, tym bardziej, że czuję spokój i jakby.. ulgę?
Zresztą obserwuję to jak się czuję i wiadomo, jest mi trochę dziwnie, smutno ale to nie dziwne, jak przez 8 lat cały czas jest ktoś obok.
Zabrałam już większość swoich rzeczy i wróciłam do domu.
Ciężko mi z tym, że jemu jest ciężko, wysyła mi jeszcze nasze zdjęcia i pisze, staram się to ignorować albo odpisywać coś w stylu, że da sobie radę.
Nie powinnam ale mam poczucie winy jakieś, że ja zaczynam nowe życie, rodzina mi pomaga, chcę coś w swoim życiu zrobić, zmienić, mam przyjaciół a on został sam, dodatkowo jego rodzice mają teraz problemy zdrowotne.

A co do tego chłopaka.. to trochę mi minęło, sama się nakręciłam ale nawet jak go nie poznam to chyba zawsze będę mu wdzięczna, bo dzięki niemu miałam kopa do działania, którego wcześniej mi brakowało.
Muszę na razie ogarnąć mały bałagan w głowie i pokoju ;d poczuć się jak to być samą, poukładać i zrobić coś dla siebie w pełni a później zobaczę.
Jeśli za miesiąc, dwa nadal będę to czuć, to spróbuję, czemu nie

Dzięki
mmonique jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2018-10-16 13:13:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:38.