Dda - Strona 67 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2008-08-25, 18:04   #1981
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Moje zdanie jest takie, że nie wszystko da się zrzucić na DDA.
Takiej osobie możesz pomóc tylko będąc przy niej. Nic dziwnego, że nie chce iść na terapię - wiele osób nie chce, nawet jeśli zdają sobie sprawę z problemu. Osoba z DDA jest bardziej wrażliwa, i ma też tendencję do zamykania się w sobie, w świecie swoich problemów, które urastają wtedy niebotycznie. Też tak mam. Wtedy mądra osoba może pomóc spojrzeć na te wszystkie sprawy i problemy obiektywnie. Ale jeśli DDA nie umie lub nie chce chwycić wyciągniętej dłoni, to ty nic nie możesz zrobić. Bo obie strony muszą wykazać chęć.
Nie wiem, jak jest z facetami. Mnie mój TŻ często "ciągnie za uszy" ku dobremu rozwiązaniu jakiegoś problemu (ot chociażby teraz: od dwóch miesięcy szukam pokoju, to "świetna" okazja, żeby panikować. On pomaga mi szukać rozwiązań, angażuje się w to szukanie, pociesza i przytula. Ja pozwalam się uspokajać; kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia, bo myślałam że z każdym problemem jestem sama). Rozumiesz o co mi chodzi? Jeśli on cię nie wpuści do swojego świata, to ty się tam na siłę nie wepchniesz.
Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:11   #1982
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez nefre Pokaż wiadomość
Myślałam, że tutaj już nigdy więcej nie napisze. Że się od tego uwolniłam. Myliłam się.


Ojciec znowu zaczął pić ;(
Matka robi mi awantury, ze się z domu wyprowadziłam ;( Mam serdecznie dosyć. Ludzie, ja chcę tylko chwilę spokoju, chce odetchnąć ;(
Nefre, kiedyś trzeba zacząć życie na swój rachunek... Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Ja miałam, matka była bardzo niepocieszona, kiedy wyjeżdżałam na studia. To była dobra decyzja Nie można przez całe życie cierpieć za to, że oni swoim życiem pokierowali tak, a nie inaczej. Ciesze się, że w końcu to zrozumiałam Dlatego dziś nie jest mi ich szkoda. Nikt im wódki do gardła na siłę nie wlewał. Są dorośli i niech robią co chcą.
Ojciec twierdzi, ze jak ja przyjeżdżam (raz na miesiąc, dwa), to to nie jest żadne święto, więc dlaczego on miałby się zachowywać inaczej niż zazwyczaj. Tyle, że jak oni są po alkoholu to ja z nimi nie gadam, ucinam rozmowę nawet przez telefon. Jest mi przykro, ale mam na to coraz większy olew, obojętnieję. Żyję po swojemu
Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:14   #1983
LifeIsSoSad
Zadomowienie
 
Avatar LifeIsSoSad
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: za siedmioma górami :P
Wiadomości: 1 726
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
Moje zdanie jest takie, że nie wszystko da się zrzucić na DDA.
Takiej osobie możesz pomóc tylko będąc przy niej. Nic dziwnego, że nie chce iść na terapię - wiele osób nie chce, nawet jeśli zdają sobie sprawę z problemu. Osoba z DDA jest bardziej wrażliwa, i ma też tendencję do zamykania się w sobie, w świecie swoich problemów, które urastają wtedy niebotycznie. Też tak mam. Wtedy mądra osoba może pomóc spojrzeć na te wszystkie sprawy i problemy obiektywnie. Ale jeśli DDA nie umie lub nie chce chwycić wyciągniętej dłoni, to ty nic nie możesz zrobić. Bo obie strony muszą wykazać chęć.
Nie wiem, jak jest z facetami. Mnie mój TŻ często "ciągnie za uszy" ku dobremu rozwiązaniu jakiegoś problemu (ot chociażby teraz: od dwóch miesięcy szukam pokoju, to "świetna" okazja, żeby panikować. On pomaga mi szukać rozwiązań, angażuje się w to szukanie, pociesza i przytula. Ja pozwalam się uspokajać; kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia, bo myślałam że z każdym problemem jestem sama). Rozumiesz o co mi chodzi? Jeśli on cię nie wpuści do swojego świata, to ty się tam na siłę nie wepchniesz.
wiesz ja wiele razy z nim rozmawiałam o zyciu, powiedział mi że mi ufa jako przyjaciołce (jako dziewczynie - niezbyt), podsuwałam mu rózne rozwiązania ale wydaje mi sie ze to jednak po nim spływa.
ja widze ze on cierpi i chciałabym mu pomóc, NAM pomóc, zeby to się udało. ale tak naprawde to ja ciągle cierpie, boje sie ze w pewnej chwili mi juz po prostu nie starczy sił.
nie wiem, ktore jego wady wynikaja z dda a ktore nie, ale faktem jest ze to bardzo trudna osoba... na poczatku tego nie widziałam, dopiero jakos 2 tyg temu do mnie dotarło ze coś NAPRAWDĘ nie jest ok
__________________
moje życie to kupa ;p
LifeIsSoSad jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:24   #1984
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Albo się uda, albo nie. W sumie zawsze jest takie ryzyko, czy partner ma DDA czy też nie. Tyle, że jak się chce być z DDA, to jest trudniej. Jeśli nie będziecie mogli się dogadać, to niestety cudów nie ma... Smutne to, ale to prawda.
Cytat:
wiesz ja wiele razy z nim rozmawiałam o zyciu, powiedział mi że mi ufa jako przyjaciołce (jako dziewczynie - niezbyt)
Nie kumam, myślałam, że ufa się osobie?? Mój TŻ jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem, ale ufam mu... no tak po prostu, bo jesteśmy dla siebie bliscy. Nie rozgraniczam tego na "bycie przyjacielem" i "bycie chłopakiem", bo to jest jedno i to samo i łącznie daje partnera.

Widzisz, że on cierpi, ale chcesz mu pomóc.... Nic na siłę. Nie ma się co szarpać na bohaterkę, bycie z kimś ma być szczęściem dla was obojga, a jak będziesz jego terapeutką albo zaczniesz mu matkować to nic dobrego z tego nie będzie. Zabrzmiało sucho, ale naprawdę nie mam nic złośliwego na myśli
Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:33   #1985
LifeIsSoSad
Zadomowienie
 
Avatar LifeIsSoSad
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: za siedmioma górami :P
Wiadomości: 1 726
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
Albo się uda, albo nie. W sumie zawsze jest takie ryzyko, czy partner ma DDA czy też nie. Tyle, że jak się chce być z DDA, to jest trudniej. Jeśli nie będziecie mogli się dogadać, to niestety cudów nie ma... Smutne to, ale to prawda.

Nie kumam, myślałam, że ufa się osobie?? Mój TŻ jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem, ale ufam mu... no tak po prostu, bo jesteśmy dla siebie bliscy. Nie rozgraniczam tego na "bycie przyjacielem" i "bycie chłopakiem", bo to jest jedno i to samo i łącznie daje partnera.

Widzisz, że on cierpi, ale chcesz mu pomóc.... Nic na siłę. Nie ma się co szarpać na bohaterkę, bycie z kimś ma być szczęściem dla was obojga, a jak będziesz jego terapeutką albo zac zniesz mu matkować to nic dobrego z tego nie będzie. Zabrzmiało sucho, ale naprawdę nie mam nic złośliwego na myśli
chodzi o to że on się boi że ja go zdradze itp ale ufa mi w sensie ze wie że wiele rzeczy może mi powiedziec, że ja to zachowam dla siebie i postaram się pomóc.

wiesz co, ja rozumiem że to nie ma sensu jesli mam byc ciagle nieszczęsliwa, ale po prostu to tak nagle sie spieprzyło, on tak nagle w sumie się zmienił. ja tez narobiłam błędów, no ale nie wiedziałam że on ma taki problem i początkowo myslałam że on po prostu jest zadufany w sobie i lubi dominowac, a ja sie zdominowac nikomu nie dam wiec było jak było.

ale naprawde na poczatku on potrafił byc taki kochany i czuły, i zastanawiam sie czy to wróci jak miedzy nami zacznie sie układac, czy to po prostu takie jego początkowe zauroczenie było i tyle

teraz sie denerwuje bo miał mi napisac czy skonczy prace o 15 czy 19, jest 19:30 a on sie nie odzywa. rano pisalismy pare esów, w miłym, swobodnym tonie, ale na 3 juz mi nie odpisał, ok, mogł byc zawalony praca.
napisałabym ale ostatnio ciągle JA JA JA JA JA się pierwsza odzywam, kiedys było odwrotnie ile można ?
__________________
moje życie to kupa ;p
LifeIsSoSad jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:45   #1986
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Ile można? Tyle, ile się wytrzyma. Nie jesteście bardzo długo ze sobą; może to po prostu nie ten facet... Nie chodzi mi o to, żebyś go od razu skreślała, ale nie możesz na niego patrzeć tylko przez pryzmat tego, że on miał ciężkie dzieciństwo. Nie tędy droga. Od dorosłego człowieka można wymagać tyle, aby się interesował osobą z którą jest i aby był wobec tej osoby w porządku. Niezależnie od swojej przeszłości.
Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 18:51   #1987
LifeIsSoSad
Zadomowienie
 
Avatar LifeIsSoSad
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: za siedmioma górami :P
Wiadomości: 1 726
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
Ile można? Tyle, ile się wytrzyma. Nie jesteście bardzo długo ze sobą; może to po prostu nie ten facet... Nie chodzi mi o to, żebyś go od razu skreślała, ale nie możesz na niego patrzeć tylko przez pryzmat tego, że on miał ciężkie dzieciństwo. Nie tędy droga. Od dorosłego człowieka można wymagać tyle, aby się interesował osobą z którą jest i aby był wobec tej osoby w porządku. Niezależnie od swojej przeszłości.
no masz rację. teraz juz jestem w kropce, jest 20, zero odezwu. wiem ze ma teraz bardzo duzo pracy bo zwolnili 2 jego pomocników, ale przeciez napisac eska ze coś tam coś tam to są 2 minuty. widac po prostu nie chce ze mną rozmawiać... jak ja się mam ciągle zastanawiac czy mu zależy czy nie...
pierwsza juz nie napisze, bo będę sie czuła jakbym sie narzucała.
__________________
moje życie to kupa ;p
LifeIsSoSad jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2008-08-25, 19:07   #1988
nefre
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 5 250
GG do nefre
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
Nefre, kiedyś trzeba zacząć życie na swój rachunek... Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Ja miałam, matka była bardzo niepocieszona, kiedy wyjeżdżałam na studia. To była dobra decyzja Nie można przez całe życie cierpieć za to, że oni swoim życiem pokierowali tak, a nie inaczej.
Jestem pewna, że matka chce mnie zatrzymac przy sobie , ponieważ zostanie z tym problemem sama (mam w domu 2 alkoholików, na poprzednich stronach pisałam o tym). Mam niestety wyrzuty sumienia, bo szkoda mi tej kobiety (mimo jej zachowania w stosunku do mnie). No, ale .. tak jak napisałaś. Musze zacząc żyć samodzielnie - na szczęscie mam Boga i TŻ-a. Bóg daje mi wsparcie, zesłał mi TŻ-a, który cały czas się o mnie troszczy. Jest dobrze
__________________

życiowy parkiet bywa śliski
nefre jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-25, 21:21   #1989
minya
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 3
Dot.: Dda

od jakiegoś czasu przeglądam różne wątki na wizażu, ale gdy zobaczyłam ten zrobiło mi się słabo. Mój tata pił wiele lat( z różną intensywnością) już nie pije... nie żyje od pół roku. 3 lata temu natomiast zmarła moja wspaniała mama- nagle, miała wylew. Od tego czasu z tatą było coraz gorzej. Pił coraz częściej i coraz dłużej. Miał swoją firmę która kręciła się jakoś bez jego obecności więc pozwalał sobie już na kilkumiesięczne ciągi. Ostatnie pół roku jego życia było horrorem. Ja teoretycznie nie mieszkałam już w domu z tatą- wyjechałam na studia do innego miasta ale w tym okresie starałam się być w domu jak najczęściej. Razem z nim w domu była moja 16 letnia siostra. Nigdy nie wiedziałyśmy co tata postanowi zrobić w danym momencie. Pieniądze rozchodziły się w zastraszającym tempie, on wychodził w nocy po alkohol zostawiając otwarte drzwi. Nie wiedziałam co mam robić.A powinnam- studiuję medycynę. Nie chciał słuchać o terapii. Kilka razy bywał na różnych odtruciach ale zaraz wracał do picia. Przed Świetami Bożego Narodzenia dał się namówić na ostatnie odtrucie( w międzyczasie ja czekałam na opinię psychiatry w jego sprawie żeby go wysłać na przymusowe leczenie) po kilku dniach w ośrodku tamtejsi lekarze powiedzieli że w takim stanie nadaje się do szpitala. Pojechaliśmy. Dzień przed sylwestrem zapytałam lekarza na kolejnym oddziale( bo przenosili go kilka razy) o stan mojego taty i ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałam się że muszę być gotowa na wszystko... nawet najgorsze, a w najlepszym przypadku na kilka lat bardzo oszczędzającego życia. Jego wątroba była w fatalnym stanie, on sam też, bez sił, aż żal było patrzeć. Wtedy wreszcie zrozumiał...ale to było za późno bo dwa tygodnie później już go nie było. Gdy pił myślałam że jest mi ciężko. Teraz nie jest wcale lepiej. Mam 22 lata, młodszą siostrę której jestem teraz opiekunem, mamy dom po rodzicach, kawałek ziemi, samochody, firmę( usługi związane z samochodami- nie będę się wdawać w szczegóły), duże kredyty, które musimy spłacić. Nadal studiuję medycynę. Siostra chodzi do liceum. Teraz na uczelnię dojeżdzam z rodzinnego domu, prowadzę nadal interes(pracownicy są sensowni, księgowy pilnuje papierków). Ale wiem że już nigdy nie będzie normalnie,zawsze będzie trochę pod górkę. Sama odpowiedzialność za to wszystko przytłacza. Koleżanki na wakacjach odbierają tylko telefony od zaniepokojonych rodziców czy wszystko w porządku. Gdy byłam ostatnio u koleżanki na weekend to ja obdzwaniałam siostrę, pana który miał nakarmić psy, martwiłam się jak dom przetrwał wichury... ciężko się wyluzować. Cały czas myślę też że mogłam zrobić więcej dla ojca, przecież był chory a ja chcę leczyć ludzi. Może powinnam odpuścić studia na jakiś czas żeby nim się zająć. Może częściej odwiedzać gdy już był w szpitalu, bo naprawdę rzadko u niego bywałam.
Ja od tego wszystkiego stałam się strasznie znerwicowana. Mój Tż już traci do mnie cierpliwość. Niby się trzymam i wszyscy mówią że jestem silna ale w środku wszystko się trzęsie i czasem wystarczy jakiś drobiazg a ja wpadam w rozpacz....eh...przeprasz am że tak rozwlekłam.Może mi trochę ulży.
minya jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-08-27, 21:18   #1990
terakota
Przyczajenie
 
Avatar terakota
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: z gwiazd...;)
Wiadomości: 7
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez PopiołyFeniksa Pokaż wiadomość
kroofk@, przez łzy czytam to, co piszesz Mnie ojciec uderzył kilka razy tylko na trzeźwo, ale pamiętam aż za dobrze uczucie zagrożenia, bezbronności, koszmarnego strachu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby chciał mnie uderzyć po pijanemu. Całym sercem Ci współczuję
Próbowałyście z Mamą zgłosić sprawę na policję? Może to by pomogło...Sam fakt, że ktoś pije, to nie przestępstwo, ale wyrządzanie fizycznej krzywdy rodzinie podpada już pod paragraf.

Ostatnio zaczęłam się zwierzać przyjaciołom z tego, co dzieje się u mnie w domu. Próbuję przełamać wstyd. W końcu- to nie ja piję, nie mam się czego wstydzić. Nie jestem w niczym gorsza od dzieci niealkoholików.

Cholernie ciężko jest "wychowywać" siebie od nowa, na silną, pewną siebie osobę. Wciąż mam tendencję do wycofywania się, do zajmowania pozycji obserwatora raczej niż uczestnika (choć w głębi duszy wiem, że jestem typem bardzo towarzyskim).

Walka o siebie oznacza walke z rodziną. Nie chcę zostawać w domu, gdy on jest pijany, odcinam się od nich= jestem czarną owcą. A moim zdaniem oni spędzając z nim czas i podporządkowywując się mu, gdy jest narąbany, tylko wspierają jego chorobę. Bo on czuje, że to co robi nie może być tak złe, skoro rodzina się aż tak nim zajmuje.

Dziewczyny,mam do Was pytanie: czy u Was w domu rozmawia się o problemie, gdy alkoholik jest trzeźwy? U mnie to temat tabu, tzn mama i babcia z nim rozmawiają, ale ja nie umiem. Onieśmiela mnie.

anamnezis, zdradzisz co to dokładnie za książka? Masz może e-booka?
To moja historia...jest taka sama.

Nie wiedzialam ze istnieje cos takiego jak DDA. Teraz już wiem, poczytam wiecej na ten temat. Myslalam ze to ze jestem obserwatorka, ze ludzi nie obchodzi moje zdanie, ze nie mam checi przekrzywkiwac sie nawet jak mam racje...Wydaje mi się, że to co ja mam do powiedzienia nikogo nie interesuje...tak samo jest w domu... ogólnie to bardzo trudna sytuacja dla mnie, wydaje mi się że przez nią jestem taka jaka jestem...
terakota jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-28, 14:04   #1991
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Mam duży problem, ze mną i TŻ
Pokłóciliśmy się wczoraj, i żeby było głupiej to przez GG. Poszło o to, że jakieś dwa tygodnie temu dostaliśmy zaproszenie od kumpla na taką imprezę z gratisowymi drinkami, taką promocyjną. Od razu powiedziałam, że nie mogę iść, bo 29 września mam poprawkę, i muszę się uczyć. Na to mój TŻ oświadczy, że co prawda bardzo chciałby pogadać z kumplem, ale sam na taką wielką imprezę to on nie chce iść. Znaczy, beze mnie. Dodam, że z kolegą widuje się bardzo rzadko, raz na kilka miesięcy, a jest to jeden z jego najlepszych kumpli.
No i wczoraj dostaję wiadomość na GG, że TŻ właśnie wychodzi na tą imprezę. Zdenerwowałam się strasznie, pokłóciliśmy się, przytaczałam milion argumentów, żeby nie szedł - no bo jak, ja się uczę a on rozrywki... Wiem, że to niezdrowe myślenie, nie bijcie. Koniec końców on powiedział, że w takim razie dzwoni do kumpla że znów coś mu wypadło, i że nie idzie, zostaje w domu i czy jestem zadowolona. Nie, nie byłam; zdążyłam się już uspokoić, i przekonałam go żeby jednak poszedł, zrobiło mi się głupio i przykro. Zostawiłam mu decyzję do samodzielnego podjęcia i wyszłam z GG.

No i to jest własnie ten problem. Opisana sytuacja to tylko jedna z wielu. Zauważyłam, że traktuję swojego TŻ jak moją własność. Kiedy on robi coś, co mi nie odpowiada, doprowadzam do tego, że on ma wyrzuty sumienia i już nie chce tego robić. Kiedy jest gotów zrezygnować z tego, co zaplanował, ja dopiero się uspokajam i zgadzam się na to. Nie wiem, dlaczego tak robię. Zauważyłam też u siebie taką reakcję, że w momencie, kiedy on nagle oświadcza mi taką zmianę planów (albo np. kiedy postanowił z wypadu wędkarskiego wrócić o 1 dzień później), temu zdenerwowaniu i złości towarzyszy nagłe - w przeciągu kilku sekund - przyspieszenie pulsu, jak w sytuacji strachu i stresu (strasznie mi serce wali). To się wszystko tak miesza - jestem niezadowolona, zawiedziona, i te uczucia natychmiast powodują stres, ale też ogromną złość, prawie furię. Umiem nazwac te uczucia, ale nie umiem ich rozdzielić. Rozładowanie przychodzi dopiero wtedy, kiedy wyrzucę z siebie całą tą złość, a TŻ niejako się przed tym ugina, rezygnuje ze swoich planów.

Nie wiem, co z tym zrobić, bo to destrukcyjne. Wychodzi na to, że nie umiem dać TŻ choć odrobinki wolności, oddechu ode mnie. Chciałabym go do siebie przywiązać. Jedyny pomysł, jaki przyszedł mi do głowy, i TŻ się na to zgodził, to: doszłam do wniosku, że łatwiej bedzie mi opanować negatywne uczucia, kiedy TŻ nie będzie mnie zaskakiwał swoimi planami zrobienia czegoś beze mnie, i nie pozostawi mnie z uczuciem, że nie miałam nic do powiedzenia. Ponieważ wiem, że kiedy coś jest zaplanowane, ustalone, to dużo łatwiej pogodzę się z uczuciem "straty", odrzucenia. Poprosiłam go, aby w takiej sytuacji konsultował się ze mną i spytał, co o tym myślę. Widze to tak, że w przypadku wczorajszego wyjścia łątwiej byłoby mi, gdyby najpierw napisał do mnie, że jednak zmienił zdanie i spytał, co myślę o tym żeby jednak poszedł sam. To wygląda jakby mnie prosił o pozwolenie, ale tak naprawdę przecież on nagle robi co innego niż mi mówił, a to z kolei powoduje u mnie złość. On zrobił inaczej - poczuł ochotę wyjścia, umówił się z kumplem, a potem mnie poinformował. W naszej kłótni wytknęłam mu, że umawialiśmy się inaczej, że ma mi pomóc nauczyć się żyć z myślą, że nie jesteśmy bliźniętami syjamskimi. Przyznał mi rację.

Rozpisałam się bardzo, ale to jest własciwie jedyny problem między mną i TŻ - nie umiem mu dać wolności. On bardzo mnie kocha i zawsze mi wybacza takie nieprzyjemne akcje, ale ja chciałabym z tym skończyć, bo go ranię. Co myślicie o moim sposobie, czy na początek się nada? Może któraś z was miała taki problem i poradziła sobie z nim?
Piszę na wątku DDA, bo tu łatwiej mi będzie znaleźć zrozumienie (na Wizażu dość trudno o nie), ale jeśli trzeba, założę osobny wątek. Nie wiem, z czego wynika mój problem, czy z tego że jestem DDA, czy po prostu mam taką zaborczą naturę. Chcę z tym walczyć.
Czy psychoterapię (ale nie grupową) mozna przejść tylko prywatnie? Bo chyba jednak jest mi potzrebna
__________________

Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2008-09-28, 21:55   #1992
musicman
Zadomowienie
 
Avatar musicman
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 1 806
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez minya Pokaż wiadomość
od jakiegoś czasu przeglądam różne wątki na wizażu, ale gdy zobaczyłam ten zrobiło mi się słabo. Mój tata pił wiele lat( z różną intensywnością) już nie pije... nie żyje od pół roku. 3 lata temu natomiast zmarła moja wspaniała mama- nagle, miała wylew. Od tego czasu z tatą było coraz gorzej. Pił coraz częściej i coraz dłużej. Miał swoją firmę która kręciła się jakoś bez jego obecności więc pozwalał sobie już na kilkumiesięczne ciągi. Ostatnie pół roku jego życia było horrorem. Ja teoretycznie nie mieszkałam już w domu z tatą- wyjechałam na studia do innego miasta ale w tym okresie starałam się być w domu jak najczęściej. Razem z nim w domu była moja 16 letnia siostra. Nigdy nie wiedziałyśmy co tata postanowi zrobić w danym momencie. Pieniądze rozchodziły się w zastraszającym tempie, on wychodził w nocy po alkohol zostawiając otwarte drzwi. Nie wiedziałam co mam robić.A powinnam- studiuję medycynę. Nie chciał słuchać o terapii. Kilka razy bywał na różnych odtruciach ale zaraz wracał do picia. Przed Świetami Bożego Narodzenia dał się namówić na ostatnie odtrucie( w międzyczasie ja czekałam na opinię psychiatry w jego sprawie żeby go wysłać na przymusowe leczenie) po kilku dniach w ośrodku tamtejsi lekarze powiedzieli że w takim stanie nadaje się do szpitala. Pojechaliśmy. Dzień przed sylwestrem zapytałam lekarza na kolejnym oddziale( bo przenosili go kilka razy) o stan mojego taty i ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałam się że muszę być gotowa na wszystko... nawet najgorsze, a w najlepszym przypadku na kilka lat bardzo oszczędzającego życia. Jego wątroba była w fatalnym stanie, on sam też, bez sił, aż żal było patrzeć. Wtedy wreszcie zrozumiał...ale to było za późno bo dwa tygodnie później już go nie było. Gdy pił myślałam że jest mi ciężko. Teraz nie jest wcale lepiej. Mam 22 lata, młodszą siostrę której jestem teraz opiekunem, mamy dom po rodzicach, kawałek ziemi, samochody, firmę( usługi związane z samochodami- nie będę się wdawać w szczegóły), duże kredyty, które musimy spłacić. Nadal studiuję medycynę. Siostra chodzi do liceum. Teraz na uczelnię dojeżdzam z rodzinnego domu, prowadzę nadal interes(pracownicy są sensowni, księgowy pilnuje papierków). Ale wiem że już nigdy nie będzie normalnie,zawsze będzie trochę pod górkę. Sama odpowiedzialność za to wszystko przytłacza. Koleżanki na wakacjach odbierają tylko telefony od zaniepokojonych rodziców czy wszystko w porządku. Gdy byłam ostatnio u koleżanki na weekend to ja obdzwaniałam siostrę, pana który miał nakarmić psy, martwiłam się jak dom przetrwał wichury... ciężko się wyluzować. Cały czas myślę też że mogłam zrobić więcej dla ojca, przecież był chory a ja chcę leczyć ludzi. Może powinnam odpuścić studia na jakiś czas żeby nim się zająć. Może częściej odwiedzać gdy już był w szpitalu, bo naprawdę rzadko u niego bywałam.
Ja od tego wszystkiego stałam się strasznie znerwicowana. Mój Tż już traci do mnie cierpliwość. Niby się trzymam i wszyscy mówią że jestem silna ale w środku wszystko się trzęsie i czasem wystarczy jakiś drobiazg a ja wpadam w rozpacz....eh...przeprasz am że tak rozwlekłam.Może mi trochę ulży.

Po pierwsze. Jesteś bardzo dzielną osobą!!!!
Modelowy przykład DDA. Ze wszystkich dajesz sobie radę. Medycyna to nie jakieś tam byle studia, ale ciężka praca. Do tego działalność ojca, siostra.
Ale jesteś też ogromnie przeciążona i emocjonalnie i fizycznie!
Radzisz sobie bardzo dobrze i cokowiek czujesz MASZ DO TEGO PRAWO.
Każdy normalny człowiek byłby znerwicowany. Jakże mogłoby być inaczej w Twojej sytuacji.
Masz prawo się złościć, płakać, martwić, narzekać. Cokolwiek czujesz to jest dobre i na miejscu. Świadczy o tym że jesteś człowiekiem, żyjesz i czujesz.
Na TWoją głowę spadło tyle spraw, że aż dziw bierze, że dajesz sobie ze wszystkim radę.
Paradoksalnie ta specyficzna konstrukcja psychiczna jaką mają DDA pomaga Ci. My DDA tłumimy uczucia i idziemy naprzód.
Nie wiem czy zdajesz sobie do końca sprawę ale powinnaś teraz przeżywać okres żałoby. POzwól sobie płakać, wspominać, być miękką i delikatną, a nie tylko twardą rozwiązywaczką problemów.
NIe zapominaj o sobie TY też potrzebujesz wsparcia!
Najlepiej byłoby gdybyś poszła na trapię, ale jeśli nie jesteś jeszcze gotowa po prostu rozmawiaj z życzliwymi Ci osobami.
Pozdrawiam, życzęCI dużo siły.
musicman jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-28, 22:34   #1993
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

Nathaliczek bardzo dobrze rozumiem to co opisujesz wydaje mi się, że takie zachowania mają jak najbardziej związek z dda. na własnej skórze odczułam konsekwencje kroci moich błędów, ale myślę, że dla mnie powoli wychodzi słoneczko w tym temacie ze mną jest jeszcze ten problem, że ja mam cięzki charakter, jestem bojownicza, zodiakalny baran, buntownik

co do Twojego problemu to na pewno jest tutaj chęć kontrolowania sytuacji plus może być taki tok myślenia - żeby mogło być dobrze musi być źle - objawia się to w ten sposób, że jak jest za długo dobrze dda zaczyna czuć niepewność, że przecież to niemożliwe i robi się niespokojny, szuka zaczepki i po kłótni znów może funkcjionować. A co do tego, że jak TŻ np. zrezygnuje to Ty siię uspokajasz to mam identycznie, aż jestem zdziwiona - to znaczy, że nie jesteśmy złe z natury w środku, wyrafinowane i chcemy komuś życie utrudnić po prostu nie radzimy sobie z emocjami, doświadczenia życiowe dają odzew. Oczywiście to żadne usprawiedliwienie dla bólu jaki komuś sprawiamy, ale dla nas powód żeby nie być dla siebie zbyt karcące.

fajnie, że masz tego wszystkiego świadomość, to naprawdę już bardzo wiele, aczkolwiek z własnego doświadczenia wiem, że zmiany to długi i ciężki proces. Myślałaś o terapii (jeśli gdzieś wcześniej o tym wspominałaś to sorki, ale nie czytam regularnie wątku)?
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-28, 23:53   #1994
piwusia5
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: .
Wiadomości: 787
Dot.: Dda

dzis mogę przyznać że jestem DDa. Badzo dużo mnie kosztowało to by się przyznać samej sobie że to jest mój problem. Długo myślałam że mnie to niedotyczy, że ja jestem silna i wszystko po mnie spłynęło jak po kaczce. Bardzo bym chciała opisać swoją historie tutaj bo śa tu ludzie podobni do mnie Mój problem to nie tylko alkohol to poniżanie , katowanie, wykożystywanie seksualne... mam nadzieje że zbiore w sobie tyle sił żeby to kiedyś opisać Trzymajcie za mnie kcikuk...

pozdrawiam
__________________
juz mnie tu nie ma
piwusia5 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-29, 00:48   #1995
ksz23
Raczkowanie
 
Avatar ksz23
 
Zarejestrowany: 2008-09
Wiadomości: 119
Dot.: Dda

no cóż, ja chyba też jestem DDA
zwłaszcza, że to co piszecie jest mi tak bliskie

mój ojciec już tak nie pije, a ja nie mieszkam w domu
ale wciąż nie potrafię się zdystansować
mam w sobie tyle złości, żalu, nienawiści ..
ksz23 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-29, 08:03   #1996
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez koKOro Pokaż wiadomość
Nathaliczek bardzo dobrze rozumiem to co opisujesz wydaje mi się, że takie zachowania mają jak najbardziej związek z dda. na własnej skórze odczułam konsekwencje kroci moich błędów, ale myślę, że dla mnie powoli wychodzi słoneczko w tym temacie ze mną jest jeszcze ten problem, że ja mam cięzki charakter, jestem bojownicza, zodiakalny baran, buntownik

co do Twojego problemu to na pewno jest tutaj chęć kontrolowania sytuacji plus może być taki tok myślenia - żeby mogło być dobrze musi być źle - objawia się to w ten sposób, że jak jest za długo dobrze dda zaczyna czuć niepewność, że przecież to niemożliwe i robi się niespokojny, szuka zaczepki i po kłótni znów może funkcjionować. A co do tego, że jak TŻ np. zrezygnuje to Ty siię uspokajasz to mam identycznie, aż jestem zdziwiona - to znaczy, że nie jesteśmy złe z natury w środku, wyrafinowane i chcemy komuś życie utrudnić po prostu nie radzimy sobie z emocjami, doświadczenia życiowe dają odzew. Oczywiście to żadne usprawiedliwienie dla bólu jaki komuś sprawiamy, ale dla nas powód żeby nie być dla siebie zbyt karcące.

fajnie, że masz tego wszystkiego świadomość, to naprawdę już bardzo wiele, aczkolwiek z własnego doświadczenia wiem, że zmiany to długi i ciężki proces. Myślałaś o terapii (jeśli gdzieś wcześniej o tym wspominałaś to sorki, ale nie czytam regularnie wątku)?
Dziękuję Pogodziłam się z TŻ, uznaliśmy że każde z nas dało ciała - następnym razem spróbujemy inaczej poradzić sobie z taką sytuacja (najważniejsze, że razem ).
Jeśli chodzi o terapię, to zaczynam się oswajać z myślą, że może mi być naprawdę potrzebna - jeśli nie nauczę się z pomocą mojego TŻ nauczyć kontrolowania emocji, to nie uda nam się stworzyć takiego związku, o jakim marzymy. Jesteśmy ze sobą już długo i pewnych rzeczy nie udało się zmienić, trochę stoimy w miejscu - czego przykładem jest ostatnie kłótnia. Z tego powodu, chociaż on bardzo mnie kocha, boi się podjąć wiążącą decyzję odnośnie naszej przyszłości; mówi że boi sie, czy wytrzyma te wszystkie huśtawki.... Jest szczery, a ja dokładnie wiem o co mu chodzi i rozumiem to. Dużo ze mną przechodzi i na pewno związek ze mną nie jest łatwy.
Jednak nie chciałabym iść na terapię grupową, bo nie tego rodzaju pomocy potrzebuję. Chciałabym pomocy, zebym zaczęła kontrolować emocje, a tu wydaje mi się niezbedna terapia indywidualna. Nie wiem tylko, czy taką można podjąć, nie płacąc za to?? Nie stać mnie na razie na prywatne leczenie.
__________________

Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-29, 09:49   #1997
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez piwusia5 Pokaż wiadomość
dzis mogę przyznać że jestem DDa. Badzo dużo mnie kosztowało to by się przyznać samej sobie że to jest mój problem. Długo myślałam że mnie to niedotyczy, że ja jestem silna i wszystko po mnie spłynęło jak po kaczce. Bardzo bym chciała opisać swoją historie tutaj bo śa tu ludzie podobni do mnie Mój problem to nie tylko alkohol to poniżanie , katowanie, wykożystywanie seksualne... mam nadzieje że zbiore w sobie tyle sił żeby to kiedyś opisać Trzymajcie za mnie kcikuk...

pozdrawiam
Cytat:
Napisane przez ksz23 Pokaż wiadomość
no cóż, ja chyba też jestem DDA
zwłaszcza, że to co piszecie jest mi tak bliskie

mój ojciec już tak nie pije, a ja nie mieszkam w domu
ale wciąż nie potrafię się zdystansować
mam w sobie tyle złości, żalu, nienawiści ..
sciskam Was mocno Dziewczyny

ja polecam terapie, aczkolwiek pewnie zależy do kogo się trafi. Ale mam nadzieje, że pracują tam ludzie odpowiedzialni, ze swiadomością problemu. Ja przynajmniej dobrze trafiłam.

Nathaliaczek
jak ja Cię rozumiem, to stanie w miejscu, wszyscy podejmuja te ostateczne, wiążące decyzje, a Nasz partner nie może być nas pewien.
U mnie terapia była początkiem, bo wiadomo, zmiany to proces poparty porazkami i sukcesami. Ale dzięki niej uwolniłam te wszystkie żale, gniew, zrozumiałam mechanizmy działające we mnie, w rodzinie alkoholowej itp.
Uważam, że warto próbować wszystkiego co może pomóc, trzeba o siebie zawalczyć.
Ja chodziłam na terapie indywidualną do poradni uzależnien i wpsółuzależnień, normalnie na NFZ, czyli można powiedzieć, że nie płaciłam (choć nie zapominajmy o składkach odciąganych z wypłaty ). był to trudny czas, ale bardzo potrzebny. samemu ciężko to wszystko ogarnąć. Zresztą Twój TŻ nie zrozumie Cię choćby bardzo chciał tak, jak osoba do tego przeszkolona, rozumiejąca postępowanie. Mogę powiedzieć, że terapia była dla mnie swego rodzaju rozgrzeszeniem, poczułam, że pewne błędy popełniałam, nie dlatego że jestem z natury zła i niedobra. Pozwoliła mi bardziej polubić siebie. warto próbować.
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-09-29, 16:13   #1998
jojla
Zakorzenienie
 
Avatar jojla
 
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: zależy gdzie jestem :)
Wiadomości: 6 350
Dot.: Dda

witam...
dlugo do mnie docieralo ze to jaka jestem, jak w pewnych sytuacjach reaguje w duzej mierze wynika z faktu ze jestem dda... najgorsze jest to ze pomimo tej swiadomosci niewiele potrafie zmienic...
moj ojciec jest alkoholikiem, z dziecinstwa pamietam ciagle awantury i to jak w ich trakcie bije mame a potem mowi ze przeciez ja kocha... w pewnym sensie koszmar skonczyl sie gdy rodzice sie rozwiedli a moj ojciec musial sie wyniesc. W pewnym sensie, wlasnie - mam wrazenie ze nigdy sie od tego nie uwolnie. Rzadko go odwiedzam, bo wiem ze prawdopodobienstwo tego ze bedzie pod wplywem jest bardzo duze a ja nie mam sily wysluchiwac jego uzalania sie nad soba, opowiadania tego jak mnie i moje siostry bardzo kocha... dziwne jest ze nigdy na trzezwo mi tego nie powiedzial... to czlowiek ktory nie radzi sobie sam ze soba, nigdy chyba nie dojrzal do tego zeby byc doroslym odpowiedzialnym czlowiekiem, jedyne w czym jest dobry to szantaz emocjonalny gdy sobie wypije... nigdy nie zapomne gdy w pewne wielkanocne swieta podcial sobie zyly... i to ja go znalazlam... to byla tylko proba pokazania sily... ale ja do dzis w pewnym sensie nie moge sie z tego otrzasnac... generalnie w mojej rodzinie alkohol to nic zlego, moja mama mowi ze nie lubi swoich rodzicow wlasnie dlatego ze wiele lat bedac dzieckiem musiala walczyc z wiecznymi imprezami w domu... tez tego w pewnym sensie doswiadczylam bo pewne zdarzenie z dziecinstwa gdy musiala mnie od jakiejs znajomej mojej babci (z powodu libacji i mojego donosnego placzu) odebrac policja, przyplacilam wieloletnia epilepsja... mam tak wiele zlych wspomnien... wstydze sie tego... wiem ze to nie moja wina, ale nie umiem o tym inaczej myslec... sama nie wiem dlaczego to pisze, musze poprostu chyba to z siebie wyrzucic...
Nie jest tak ze wciaz jest zle. Moi dziadkowie juz dosc dawno przystopowali, z ojcem spotkania ograniczam do minimum. Ale to wszystko co przeszlam jest gdzies gleboko we mnie, czasem sama sobie z tym wszystkim nie radze... pisze to bo wiem ze wy mnie zrozumiecie, nikt inny, kto czegos takiego nie doswiadczyl chyba nie potrafi...
przepraszam jesli napisalam bez ladu i skladu ale nie potrafie zachowac spokoju nawet jak o tym wszystkim pisze...
__________________
Po drugiej stronie chmur zawsze jest czyste niebo.
/Éric-Emmanuel Schmitt/

jojla jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-02, 11:47   #1999
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez jojla Pokaż wiadomość
witam...
dlugo do mnie docieralo ze to jaka jestem, jak w pewnych sytuacjach reaguje w duzej mierze wynika z faktu ze jestem dda... najgorsze jest to ze pomimo tej swiadomosci niewiele potrafie zmienic...
moj ojciec jest alkoholikiem, z dziecinstwa pamietam ciagle awantury i to jak w ich trakcie bije mame a potem mowi ze przeciez ja kocha... w pewnym sensie koszmar skonczyl sie gdy rodzice sie rozwiedli a moj ojciec musial sie wyniesc. W pewnym sensie, wlasnie - mam wrazenie ze nigdy sie od tego nie uwolnie. Rzadko go odwiedzam, bo wiem ze prawdopodobienstwo tego ze bedzie pod wplywem jest bardzo duze a ja nie mam sily wysluchiwac jego uzalania sie nad soba, opowiadania tego jak mnie i moje siostry bardzo kocha... dziwne jest ze nigdy na trzezwo mi tego nie powiedzial... to czlowiek ktory nie radzi sobie sam ze soba, nigdy chyba nie dojrzal do tego zeby byc doroslym odpowiedzialnym czlowiekiem, jedyne w czym jest dobry to szantaz emocjonalny gdy sobie wypije... nigdy nie zapomne gdy w pewne wielkanocne swieta podcial sobie zyly... i to ja go znalazlam... to byla tylko proba pokazania sily... ale ja do dzis w pewnym sensie nie moge sie z tego otrzasnac... generalnie w mojej rodzinie alkohol to nic zlego, moja mama mowi ze nie lubi swoich rodzicow wlasnie dlatego ze wiele lat bedac dzieckiem musiala walczyc z wiecznymi imprezami w domu... tez tego w pewnym sensie doswiadczylam bo pewne zdarzenie z dziecinstwa gdy musiala mnie od jakiejs znajomej mojej babci (z powodu libacji i mojego donosnego placzu) odebrac policja, przyplacilam wieloletnia epilepsja... mam tak wiele zlych wspomnien... wstydze sie tego... wiem ze to nie moja wina, ale nie umiem o tym inaczej myslec... sama nie wiem dlaczego to pisze, musze poprostu chyba to z siebie wyrzucic...
Nie jest tak ze wciaz jest zle. Moi dziadkowie juz dosc dawno przystopowali, z ojcem spotkania ograniczam do minimum. Ale to wszystko co przeszlam jest gdzies gleboko we mnie, czasem sama sobie z tym wszystkim nie radze... pisze to bo wiem ze wy mnie zrozumiecie, nikt inny, kto czegos takiego nie doswiadczyl chyba nie potrafi...
przepraszam jesli napisalam bez ladu i skladu ale nie potrafie zachowac spokoju nawet jak o tym wszystkim pisze...
No widzisz, życie potrafi być paskudne. Jak czytam te historie, to niby każda jest inna, ale sprawia wrażenie takiej samej. Pisz tutaj, ja jak napisałam pierwszego posta w tym wątku poryczałam się jak bóbr, a potem jakoś to po mnie spłynęło i czuję się dużo lepiej od tej pory. Powiedzenie tego TŻ jakoś nie miało aż takiego wpływu jak uzewnętrznienie się na forum No i wiem, że mam się gdzie zwrócić.
Prawda jest taka, że tego się nie da zapomnieć, moi rodzice nadal wywołują we mnie irytację, czasem poczucie beznadziei - ale tak chyba już zostanie. Nie myślę o tym, staram się skupić na moim szczęściu z TŻ.
Pisz z nami, może będzie ci łatwiej

Cytat:
Napisane przez koKOro Pokaż wiadomość
sciskam Was mocno Dziewczyny

ja polecam terapie, aczkolwiek pewnie zależy do kogo się trafi. Ale mam nadzieje, że pracują tam ludzie odpowiedzialni, ze swiadomością problemu. Ja przynajmniej dobrze trafiłam.

Nathaliaczek jak ja Cię rozumiem, to stanie w miejscu, wszyscy podejmuja te ostateczne, wiążące decyzje, a Nasz partner nie może być nas pewien.
U mnie terapia była początkiem, bo wiadomo, zmiany to proces poparty porazkami i sukcesami. Ale dzięki niej uwolniłam te wszystkie żale, gniew, zrozumiałam mechanizmy działające we mnie, w rodzinie alkoholowej itp.
Uważam, że warto próbować wszystkiego co może pomóc, trzeba o siebie zawalczyć.
Ja chodziłam na terapie indywidualną do poradni uzależnien i wpsółuzależnień, normalnie na NFZ, czyli można powiedzieć, że nie płaciłam (choć nie zapominajmy o składkach odciąganych z wypłaty ). był to trudny czas, ale bardzo potrzebny. samemu ciężko to wszystko ogarnąć. Zresztą Twój TŻ nie zrozumie Cię choćby bardzo chciał tak, jak osoba do tego przeszkolona, rozumiejąca postępowanie. Mogę powiedzieć, że terapia była dla mnie swego rodzaju rozgrzeszeniem, poczułam, że pewne błędy popełniałam, nie dlatego że jestem z natury zła i niedobra. Pozwoliła mi bardziej polubić siebie. warto próbować.
Bardzo mnie ucieszyłas tą wiadomością Już powiedziałam TŻ, że jeśli nadal nie będzie nam się udawało żyć normalnie - tak, żeby on się nie zadusił w tym związku, to pójdę na terapię. Był zdziwiony, ale przecież to dla naszego szczęścia. Z taką terapią to pewnie największy problem ją zacząć - chociaż ja się nie wstydzę. W każdym bądź razie myślę o tym poważnie
KoKOro, a jak długo chodziłaś na tą terapię? Wiem, że to sprawa indywidualna, no ale jestem ciekawa. Jak wyglądają takie spotkania?
__________________


Edytowane przez Nathaliaczek
Czas edycji: 2008-10-02 o 11:48 Powód: literówki
Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2008-10-02, 12:33   #2000
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
KoKOro, a jak długo chodziłaś na tą terapię? Wiem, że to sprawa indywidualna, no ale jestem ciekawa. Jak wyglądają takie spotkania?
chodziłam około roku, niecały, czasem raz w tygodniu, czasem rzadziej, zrobiłam sobie też chwile przerwy bo miałam takie głupie widzi mi sie. Też musiałam skończyć terapie bo wyjeżdzałam za granicę. Uważam, że rok to trochę mało. Terapia jest pomocą, reszte weryfikuje jak dla mnie życie codzienne i nas własny wkład, na ile się temu poświęcimy. Troche to tak jak z odrabianiem pracy domowej, chodzeniem do szkoły. Wszyscy chodzą, ale to jakim będziesz uczniem, co osiągniesz wynika z Twojego zaangażowania. Starałam się nad sobą mocno pracowac nawet już po terapii i widze teraz świetnie rezultaty, coraz lepiej się mam
A wyglądało to tak, że wchodziłam sobie do gabinetu, siadałam na przeciwko terapeutki i rozmawiałyśmy. Omawiałam co się działo, albo jak miałam chęć poruszenia jakiegoś tematu itp. na koniec obie mówiłyśmy jak się dzisiaj czułyśmy na tym spotkaniu. Czasami dostawałam jakieś zadanie do zrobienia, książki do poczytania. Było ok. Pierwsze spotkanie było wiadomo najtrudniejsze. Od razu się poryczałam, zanim wydałam jakieś słowo. Te wszystkie skumulowane, ukryte, zamrożone emocje to spowodowały. dzięki tym spotkaniom zrozumiałam jak funkcjonuje, jak funkcjonuje moja rodzina i co moge dla siebie zrobić itp. Nie było to łatwe, ale bardzo ważne w mojej przemianie, gdyby nie terapia to nie byłabym dzisiaj tą osobą, bliższą tej normalności, tej otwartości. To co dla mnie bardzo ważne - zamrażamy swoje emocje, złe rzeczy żeby nas nie zabiły gdzieś tam są w nas trzymane, ale niestety nie da się przeprowadzić selekcji, w związku z tym tak naprawdę mamy problem z odczuwaniem radości. To było moją myślą przewodnią, chciałam umieć się cieszyć, odczuwac tą radość w sercu, nawet sobie podskoczyć bez tego zycie nie ma większego wyrazu. Noi oczywiście chciałam też potrafić stworzyć normalny związek, normalnie sie zachowywać i reagować. Idzie mi to coraz lepiej. No właśnie ciągle się zmieniam i pracuje nad sobą. Dlaczego? Bo dowiedziałam się też na terapii tego, że zmiany to proces, który trwa, czasem robi sie też kroki w tył. Dlatego to zajmuje trochę czasu, ale każda zmiana popycha do walki, a dzisiaj to już jestem jak rozpędzona maszyna . Poza tym wiedziałam, że ta osoba dobrze rozumie co mówie, te sprawy, które jej opisywałam nie były z kosmosu, Przyjaciel nas wysłucha, ale nei zrozumie, nie podpowie czegoś. Poczułam, że mam prawo czuć sie skrzywdzona i mam prawo walczyć o siebie. Nie mówiłam o tym nikomu, że chodze, prócz przyjaciołom i TŻtowi.
Taka moja rada, jeśli się zdecydujesz na terapię, niech to będzie Twoje. TŻ może wiedzieć, ale nie rozmawiaj z nim o tym za dużo. Ja zrobiłam ten błąd a TŻ tylko człowiek, do tego ułomny jak każdy facet i czasem odwracało się to przeciwko mnie. Dzisiaj rozegrałabym to zupełnie inaczej.
Warto dojrzeć do tej decyzji pójścia na terapię, małymi kroczkami posuwać się do przodu. Warto walczyć o siebie, mimo, że alkoholicy wmawiają nam niską wartość itp. to nie prawda. Miałam okazje spotkać kilkoro dda i byli to wspaniali ludzie - od tej pory nie czuje się gorsza!
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-02, 12:45   #2001
Nathaliaczek
Raczkowanie
 
Avatar Nathaliaczek
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 494
Dot.: Dda

Kokoro, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź Aż takiej długiej się nie spodziewałam
Ja chciałabym sobie poradzić z tym moim uzależnieniem od TŻ, i ostatnio zauważyłam jeszcze jedne problem - starsznie się wszystkim martwię na zapas, jestem wiecznie zestresowana - do tego stopnia, że jak już sobie poradzę z jedną rzeczą, to już myślę o następnej, płaczę ze strachu. To paradoks, bo jestem bardzo dobrze zorganizowana, nigdy niczego nie odpuszczam i zawsze ze wszystkim sobie radzę. To chyba też wyniosłam z domu, bo ojciec zaszczepił we mnie poczucie obowiązku, a potem kiedy w domu wszystko się sypnęło to ja byłam odpowiedzialna sama za siebie. I dziś to przybiera takie paradoksalne rozmiary, że mam wrażenie że jak czegoś nie zrobię to świat się zawali. Po prostu nie umiem odpuścić - i to mnie zjada. Oczywiście też utrudnia cieszenie się życiem. Na razie nie dojrzałam do tej terapii, ale myślę o tym dośc często, i mam przekonanie że jeśli sami sobie nie poradzimy - to będę musiała złosić się po pomoc. A to dlatego, że kocham mojego TŻ, i chciałabym żebyśmy byli szczęśliwi
__________________

Nathaliaczek jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-02, 13:09   #2002
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

tą wypowiedz o terapii pisałam z myślą o wszystkich dda. Smuci mnie, że tak mało osób się decyduje.
Mam (miałam - choć jeszcze chyba walcze) te same cechy jak Ty, i pewnie większość z nas je ma. Ten martwienie na zapas wynika chyba z potrzeby kontrolowania wszystkiego. A to uzależnienie od TŻta to jest bardzo męczące, ja jak mój TŻ nie zwraca na mnie uwagi to zaraz jestem smutna bo mi się wydaje, że mnie przestał kochać itp. właśnie teraz będe sie brała za zrozumienie dogłębne tego i zmianę, bo to uprzykrza życie. Tych cech jest troche
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-02, 13:15   #2003
intransitive
Wtajemniczenie
 
Avatar intransitive
 
Zarejestrowany: 2008-03
Wiadomości: 2 769
Dot.: Dda

tez mam podobny charakterek co Wy...
ta chęć kontrolowania wszystkiego jest nie do zniesienia.
ustalam sobie normy, ramy do wszystkiego. Wezmy np seks pod uwage - zawsze mi sie wydawalo ze 3 razyw tygodniu jest okej. A na więcej nie moge sie przelamac, nawet jakbym miala ochote, bo nie i już. Bo to za dużo, bo TŻ sobie o mnie źle pomyśli... eh
__________________
intransitive jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-04, 13:55   #2004
jojla
Zakorzenienie
 
Avatar jojla
 
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: zależy gdzie jestem :)
Wiadomości: 6 350
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez Nathaliaczek Pokaż wiadomość
No widzisz, życie potrafi być paskudne. Jak czytam te historie, to niby każda jest inna, ale sprawia wrażenie takiej samej. Pisz tutaj, ja jak napisałam pierwszego posta w tym wątku poryczałam się jak bóbr, a potem jakoś to po mnie spłynęło i czuję się dużo lepiej od tej pory. Powiedzenie tego TŻ jakoś nie miało aż takiego wpływu jak uzewnętrznienie się na forum No i wiem, że mam się gdzie zwrócić.
Prawda jest taka, że tego się nie da zapomnieć, moi rodzice nadal wywołują we mnie irytację, czasem poczucie beznadziei - ale tak chyba już zostanie. Nie myślę o tym, staram się skupić na moim szczęściu z TŻ.
Pisz z nami, może będzie ci łatwiej
Nathaliczek dziekuje bardzo za dobre slowo Rzeczywiscie rozmowa na ten temat z Tż nie dala mi tyle co napisanie tego tutaj. Najgorsze jest to ze ostatnio w sytuacji kryzysowej, kiedy bardzo potrzebowalam jego wsparcia, nie dostalam go... bylo mi okropnie przykro bo byla to sytuacja po dlugim okresie spokoju i nie wiem czemu totalnie mnie rozbila psychicznie... wiem ze Tż nie chcial zebym sie zawiodla, sam ma problemy i ostatnio nie widzi zbyt wielu pozytywow w swoim zyciu... Ja zawsze czuje sie strasznie odpowiedzialna za wszystkich wokol, staram sie z calych sil "ciagnac go za uszy do gory" zeby potrafil uwierzyc ze bedzie dobrze. A w sytuacji kiedy ja potrzebowalam tego samego uslyszalm cos w stylu: ja sam sobie ze soba nie radze wiec nie moge ci pomoc/ wszystko jest do d... swiat jest p....... Pozniej mnie za to przeprosil ale ja nie wiem czemu nie umiem sie po tym wszystkim pozbierac... wiem ze w zasadzie nic takiego sie nie stalo ale jednak w mojej glowie uroslo to do problemu niebotycznych rozmiarow... bo wtedy poczulam ze nie zawsze moge na niego liczyc...zawsze przesadzam i choc jestem tego swiadoma nie zawsze umiem to zmienic...

czytajac posty koKOro zaczynam coraz powazniej zastanwaic sie nad terapia, mysle o tym od dawna ale wciaz nie moge sie zdecydowac... nie wiem sama dlaczego bronie sie przed czyms co byc moze pomogloby mi poukladac siebie i swoje zycie...

pozdrawiam was serdecznie
__________________
Po drugiej stronie chmur zawsze jest czyste niebo.
/Éric-Emmanuel Schmitt/

jojla jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-06, 09:32   #2005
sanetka
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 6 373
Dot.: Dda

jojla z terapia podobno lepiej poczekac az sie naprawde tego zachce. nie ma co sie spieszyc.

a na razie moze poszukaj kogos kto jest DDA po terapii i z kim mozesz porozmawiac. to tez bardzo duzo dajeja tak teraz robie i czuje sie lepiej...
__________________

sanetka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-06, 10:42   #2006
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez sanetka Pokaż wiadomość
jojla z terapia podobno lepiej poczekac az sie naprawde tego zachce. nie ma co sie spieszyc.

a na razie moze poszukaj kogos kto jest DDA po terapii i z kim mozesz porozmawiac. to tez bardzo duzo dajeja tak teraz robie i czuje sie lepiej...
taka osoba Cię wysłucha i zrozumie, to bardzo ważne, ale nie rozwiąże Twoich problemów. Dlatego warto dojrzewać do myśli o terapii. Spróbować zawalczyć o siebie bo warto. Poza tym co znaczy, az naprawdę sie tego zechce - to znaczy zniszczysz swój związek, wpadniesz w depresje i przestaniesz sobie ze wszystkim radzić? Wiadomo, że jeśli chodzi o wybór to nikt nie chciałby iść na terapie, ale tu chodzi o rachunek zysków i strat, o to, że sami nie jesteśmy wszystkiego zrozumieć i zmienić. Idąc trzeba sobie postanowić, będę się starać robić wszystko by sie w to zaangażować, pomóc sobie itp. Najważniejsze to chyba zrozumieć, że jest się wartym tego żeby pomóc sobie. W rodzinie alkoholowej jesteśmy na ostatnim miejscu i trzeba znaleźć w sobie tyle siły zeby zmienić ten tok myslenia.
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-06, 16:50   #2007
jojla
Zakorzenienie
 
Avatar jojla
 
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: zależy gdzie jestem :)
Wiadomości: 6 350
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez sanetka Pokaż wiadomość
jojla z terapia podobno lepiej poczekac az sie naprawde tego zachce. nie ma co sie spieszyc.

a na razie moze poszukaj kogos kto jest DDA po terapii i z kim mozesz porozmawiac. to tez bardzo duzo dajeja tak teraz robie i czuje sie lepiej...
no niestety nie znam (chyba) nikogo takiego, przynajmniej wsrod najblizszych przyjacol, ale dzieki temu ze chcoc tutaj moge napisac i wiem ze mnie zrozumiecie juz mi troche latwiej. Inna sprawa ze ktos taki zrozumie co czuje ale raczej wlasnie nie pomoze w uporzadkowaniu pewnych spraw, z tego powodu ze sam tez ma ten problem, tak mi sie wydaje.

Cytat:
taka osoba Cię wysłucha i zrozumie, to bardzo ważne, ale nie rozwiąże Twoich problemów. Dlatego warto dojrzewać do myśli o terapii. Spróbować zawalczyć o siebie bo warto. Poza tym co znaczy, az naprawdę sie tego zechce - to znaczy zniszczysz swój związek, wpadniesz w depresje i przestaniesz sobie ze wszystkim radzić? Wiadomo, że jeśli chodzi o wybór to nikt nie chciałby iść na terapie, ale tu chodzi o rachunek zysków i strat, o to, że sami nie jesteśmy wszystkiego zrozumieć i zmienić. Idąc trzeba sobie postanowić, będę się starać robić wszystko by sie w to zaangażować, pomóc sobie itp. Najważniejsze to chyba zrozumieć, że jest się wartym tego żeby pomóc sobie. W rodzinie alkoholowej jesteśmy na ostatnim miejscu i trzeba znaleźć w sobie tyle siły zeby zmienić ten tok myslenia.
Wiem ze to powinna byc swiadoma decyzja, dlatego wlasnie poki co zastanawiam sie nad tym. Byc moze musze jeszcze troche dojrzec do tej decyzji ale na pewno nie odloze jej w nieskonczonosc.
__________________
Po drugiej stronie chmur zawsze jest czyste niebo.
/Éric-Emmanuel Schmitt/

jojla jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-06, 23:20   #2008
piwusia5
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: .
Wiadomości: 787
Dot.: Dda

często czytam ten wątek (już prawie cału przeczytałam) i prawie wszystko co czytam jest znajome. Jak czytam w samotności (brak małża w pobliżu) to mi się włos jeży a łzy same płyną po policzkach. hmmm jeszczę trochę i opisze swoje któtkie życie w tym wątku. Narazie nie wiem jak zacząć.
pozdrawiam
__________________
juz mnie tu nie ma
piwusia5 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-07, 07:02   #2009
sanetka
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 6 373
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez koKOro Pokaż wiadomość
taka osoba Cię wysłucha i zrozumie, to bardzo ważne, ale nie rozwiąże Twoich problemów. Dlatego warto dojrzewać do myśli o terapii. Spróbować zawalczyć o siebie bo warto. Poza tym co znaczy, az naprawdę sie tego zechce - to znaczy zniszczysz swój związek, wpadniesz w depresje i przestaniesz sobie ze wszystkim radzić? Wiadomo, że jeśli chodzi o wybór to nikt nie chciałby iść na terapie, ale tu chodzi o rachunek zysków i strat, o to, że sami nie jesteśmy wszystkiego zrozumieć i zmienić. Idąc trzeba sobie postanowić, będę się starać robić wszystko by sie w to zaangażować, pomóc sobie itp. Najważniejsze to chyba zrozumieć, że jest się wartym tego żeby pomóc sobie. W rodzinie alkoholowej jesteśmy na ostatnim miejscu i trzeba znaleźć w sobie tyle siły zeby zmienić ten tok myslenia.
ale jak pomyslisz sobie zse chcesz isc bo wszyscy zachwalaja ze to dobrze robi a nie jestes gotowa to mozliwe ze po 2 spotkaniach stwierdzisz ze gadaja glupoty, czego w ogole od ciebie chca i mozna sie zniechecic i zrezygnowc.

a tak jak pisze jojla jesli dojrzeje sie do tej decyzji to jest inaczej. i jak tak wlasnie robie, czekam.

a taka osoba moze i nie pomoze rozwiazac problemow ale wiele sytuacji potrafi postawic w innym swietle, doradzic, wskazac rozwiazania. a to juz ode mnie zalezy co ja z tym dalej zrobie
__________________

sanetka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2008-10-07, 09:09   #2010
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Dda

Cytat:
Napisane przez sanetka Pokaż wiadomość
ale jak pomyslisz sobie zse chcesz isc bo wszyscy zachwalaja ze to dobrze robi a nie jestes gotowa to mozliwe ze po 2 spotkaniach stwierdzisz ze gadaja glupoty, czego w ogole od ciebie chca i mozna sie zniechecic i zrezygnowc.

miałam raczej na myśli żeby to dojrzewanie nie wyglądało tak, że odstawiamy temat i kiedyś może się pojawi w naszej głowie. Tylko dojrzewanie poprzez myślenie o tym intensywne, jakieś działania, poszukanie poradni - znalezienie miejsca gdzie ewentualnie byśmy poszły, żeby się z tym oswajać, widzieć to. Często my dda szukamy sobie wymówek i podejrzewam, że właśnie takie mówienie o dojrzeniu do tej decyzji tym trochę jest, warto to sobie uświadomić. Nie odkładać tematu, tylko dojrzewać poprzez myslenie o tym i czynienie małych kroków w tym kierunku.
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:13.