Dlaczego ludzie nie znają prawa?

[samotny_t]

Ostatnio się zastanawiałem nad taką tendencją, że wśród moich znajomych tak 60-70 % jest kompletnie niezorientowanych w prawie obowiązującym w Polsce. Nie chodzi mi o coś wyrafinowanego, czy znajomość łacińskich maksym, ale najprostsze rzeczy, typu:

- czego potrzeba, żeby testament był ważny?
- kiedy można wyprzedzić pojazd z prawej strony?
- ile czasu urząd ma na odpowiedź na pismo?
- po jakim czasie przedawnia się opłata dodatkowa za jazdę bez ważnego biletu?
- co przysługuje mi, gdy odwołany/opóźniony jest samolot/pociąg/autobus i jak tego dochodzić?
- kiedy kontroler biletów może użyć siły wobec pasażera?
- co grozi za niezapłacenie mandatu karnego?
- jak długo ważne jest skierowanie do lekarza specjalisty?
- co to jest OFE, jakie ma się prawa do decydowania o swojej emeryturze?
- kiedy można bez kary wypowiedzieć umowę operatorowi telekomunikacyjnemu?

Co więcej, kiedy chcą się czegoś dowiedzieć, to zamiast po prostu sprawdzić u źródła (zobaczyć jakiś akt prawny), to bazują na faktach typu "koleżanka tak miała i chyba w końcu było jakoś tam"

Wśród Waszych znajomych też ludzie nie znają prawa? Jaka jest Waszym zdaniem przyczyna? A może po prostu w szkołach powinno być prawo (np. zamiast religii )?

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Nie znają, bo pop pierwsze nikt o tym nie mówi, a po drugie to się zmienia szybciej niż np. uczona w szkole ortografia.
Uczenie tego w szkole nie ma sensu za bardzo. Dzisiaj prawo jest takie, za 5 lat będzie inne.
O OFE było na wosie.

[ladylukier]

Ja też nie znam, szukam informacji i paragrafów dopiero wtedy, gdy potrzebuję. Jak nie znajduję, to idę do specjalisty.

Nie sposób chyba znać się na wszystkim A w szkole, zamiast prawa, to powinni po prostu uczyć sztuki pozyskiwania (i weryfikacji) informacji. Dostęp do wiedzy nigdy nie był lepszy, a niestety mało kto potrafi z tego skorzystać.

[samotny_t]

Napisane przez ladylukier

Nie sposób chyba znać się na wszystkim A w szkole, zamiast prawa, to powinni po prostu uczyć sztuki pozyskiwania (i weryfikacji) informacji. Dostęp do wiedzy nigdy nie był lepszy, a niestety mało kto potrafi z tego skorzystać.

O, tu się mega zgodzę. Np. jest ISAP, w którym bez problemu można znaleźć każdy akt prawny, sprawdzić, czy dalej obowiązuje, a jak nie, to kiedy i jak go uchylono. Są też teksty jednolite ustaw w nim. Mimo tych zalet niewiele ludzi go zna tak naprawdę.

[Mad_cat]

podpisuję się pod postem Ladydukier.

Napisane przez samotny_t

O, tu się mega zgodzę. Np. jest ISAP, w którym bez problemu można znaleźć każdy akt prawny, sprawdzić, czy dalej obowiązuje, a jak nie, to kiedy i jak go uchylono. Są też teksty jednolite ustaw w nim. Mimo tych zalet niewiele ludzi go zna tak naprawdę.

- i przepraszam co Ci z tego ze wiesz gdzie znaleźć akt prawny i opanowałeś naukę czytania? interpretacja testów prawnych to żmudna praca i nie to nie jest takie problem - ustawa - rozwiązanie. Prosty przykład: przyjęcie testamentu z dobrodziejstwem inwentarza. Przeczytasz przepisz, myślisz spoko i tak nic nie stracę, tak wynika z ustawy, że najwyżej bilans będzie 0 ale rzeczywistość nie jest taka prosta.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez samotny_t

Ostatnio się zastanawiałem nad taką tendencją, że wśród moich znajomych tak 60-70 % jest kompletnie niezorientowanych w prawie obowiązującym w Polsce. Nie chodzi mi o coś wyrafinowanego, czy znajomość łacińskich maksym, ale najprostsze rzeczy, typu:

- czego potrzeba, żeby testament był ważny?
- kiedy można wyprzedzić pojazd z prawej strony?
- ile czasu urząd ma na odpowiedź na pismo?
- po jakim czasie przedawnia się opłata dodatkowa za jazdę bez ważnego biletu?
- co przysługuje mi, gdy odwołany/opóźniony jest samolot/pociąg/autobus i jak tego dochodzić?
- kiedy kontroler biletów może użyć siły wobec pasażera?
- co grozi za niezapłacenie mandatu karnego?
- jak długo ważne jest skierowanie do lekarza specjalisty?
- co to jest OFE, jakie ma się prawa do decydowania o swojej emeryturze?
- kiedy można bez kary wypowiedzieć umowę operatorowi telekomunikacyjnemu?

Co więcej, kiedy chcą się czegoś dowiedzieć, to zamiast po prostu sprawdzić u źródła (zobaczyć jakiś akt prawny), to bazują na faktach typu "koleżanka tak miała i chyba w końcu było jakoś tam"

Wśród Waszych znajomych też ludzie nie znają prawa? Jaka jest Waszym zdaniem przyczyna? A może po prostu w szkołach powinno być prawo (np. zamiast religii )?

Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań, poza rozwinięciem skrótu OFE. Dlaczego? Bo do niczego nie jest mi to potrzebne i nie interesuje mnie to. Nie napisałam testamentu, ani nikt nie napisał go dla mnie. Nie jeżdżę samochodem, a prawo jazdy robiłam jakieś 10 lat temu. Nie mam w zwyczaju korespondować z urzędami. Nie jeżdżę bez biletu i co za tym idzie, nie miewam zatargów z kanarami. Jak mi odwołają samolot/bus/itp., to i się wtedy będę dowiadywać co mi przysługuje. Nigdy nie dostałam mandatu. Leczę się prywatnie. Na emeryturę zbieram sobie sama w postaci zwykłych oszczędności i różnych inwestycji, bo piramida finansowa jaką jest państwowy system emerytalny jest kompletnie niewydolna. Nie mam umowy z operatorem telekomunikacyjnym.

Jak mnie coś szczególnie zainteresuje albo jest mi potrzebne, to się zapoznaje.

[samotny_t]

Napisane przez Mad_cat

Prosty przykład: przyjęcie testamentu z dobrodziejstwem inwentarza. Przeczytasz przepisz, myślisz spoko i tak nic nie stracę, tak wynika z ustawy, że najwyżej bilans będzie 0 ale rzeczywistość nie jest taka prosta.

To jest fajny przykład żeby sprecyzować, o co mi chodzi. Nie uważam, że każdy powinien dokładnie znać niuanse spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Natomiast wydaje mi się, że do ogólnej wiedzy mieszkańca Polski powinno należeć, że spadek można przyjąć, odrzucić albo przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza i że jest 6 miesięcy na decyzję.

[Mad_cat]

no niestety, Ignorantia iuris nocet.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez samotny_t

To jest fajny przykład żeby sprecyzować, o co mi chodzi. Nie uważam, że każdy powinien dokładnie znać niuanse spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Natomiast wydaje mi się, że do ogólnej wiedzy mieszkańca Polski powinno należeć, że spadek można przyjąć, odrzucić albo przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza i że jest 6 miesięcy na decyzję.

Tylko po co taka wiedza przeciętnemu Kowalskiemu? Spadek to nie jest coś, z czym ludzie się na bieżąco spotykają w swoim życiu. Równie dobrze mógłbyś chcieć, żeby każdy wiedział jak się prowadzi firmę, chociaż większość ludzi żadnej firmy nigdy nie będzie miała. Tak naprawdę wystarczy wiedza o tym, skąd czerpać rzetelne informacje na dany temat.

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Napisane przez samotny_t

jest 6 miesięcy na decyzję.

W ciągu 6 miesięcy większość osób się zdąży dowiedzieć jakie ma opcje. Zgadzam się z tym, że raczej przydałoby rozwijać umiejętności wyszukiwania informacji - wtedy, kiedy to będzie potrzebne.

Jak ktoś zauważył wcześniej - nie sposób znać się na wszystkim. Np. osoby, które nie podróżują, mogą nie wiedzieć jak zarezerwować nocleg za granicą, jak znaleźć połączenia komunikacyjne, że istnieje EKUZ, że dobrze by było kupić ubezpieczenie turystyczne, czego nie wolno wnosić do samolotu itp. itd., ale kiedy będą się wybierać w podróż, to sobie potrzebne informacje wyszukają (a przynajmniej powinny).

[Mad_cat]

stosunkowo często zdarzają się sytuację, że ludzie nie wiedzą, że nie odrzucenie spadku to jego przyjęcie i potem są jajka z tego powodu. Ale dlatego ustawodawca dał 6 mieś. termin od dnia dowiedzenia się o otwarciu spadku, żeby sobie przysłowiowy Kowalski ogarnął temat. Trzeba być na prawdę ignorantem, żeby w erze absolutnej biurokracji nie powziąć informacji nawet z internetu jeśli dochodzi do takich sytuacji.
Inna sprawa jak już wspomniałam to fakt, że prawo jest u nas tak zawiłe i zagmatwane, że to nie z sytuacjami w których wystarcza podstawowa wiedza mamy problem, ale schody zaczynają się tam, gdzie pomimo naszych starań prawo jest przeciwko nam a na to już nie ma rady i żaden omnibus nie pomoże.

[Renatka_2108]

A ja uważam że od prawa są prawnicy i adwokaci i ja znać go nie muszę.

Nie po to X człowiek uczy się X lat i dokształca aby zwykły Kowalski na wszystkim się znał.

Adwokat to taki sam zawód jak spawacz, kucharz czy jakikolwiek inny. Po to ktos się uczy w danej dziedzinie aby móc pomagać i zarabiać na tym.

[Mijanou]

Jak trzeba to się ekspresowo zapoznaje z interesującą nas dziedziną prawa. W ostatniej fazie choroby mojego śp. Taty musiałam przekopać się przez ustawy o transporcie medycznym żeby załatwić mu zlecenie na transport stały na zabiegi przedłużające mu życie. Nawet pani w okienku informacyjnym NFZ nie potrafiła mi odpowiedzieć jaki lekarz powinien zlecenie na ten transport na oddział dzienny wypisać.

[Pantegram]

Twój post, samotny_t, brzmi trochę jak ukryte pod fałszywą skromnością chwalenie się, że "wiem więcej, więc jestem mądrzejszy, nie to, co te głupie ludzie nie znające się na temacie" - więc uważaj, lepiej nie kompensuj sobie ego w taki sposób.

Fakty są takie, że posiadanie takiej wiedzy nie stawia ani Ciebie, ani nikogo ją posiadającego na piedestale. To są rzeczy, które w razie potrzeby łatwo poznać - nie trzeba i nawet nie warto uczyć się ich na zapas, bo zbyt szybko się dezaktualizują, by zaprzątał sobie nimi głowę ktoś, kto w ogóle nie ma styczności z ich praktycznymi zastosowaniami. Ok, w innej sytuacji są osoby, które utrzymują się ze znajomości prawa, ale to jest ich zawód

Jasne, co innego, jeśli ktoś potrzebuje, a nie umie wykonać takiego researchu - wtedy jest słabo. Zgodzę się z tym, że nie wszyscy ludzie potrafią sobie takie informacje znaleźć, a w dodatku - co jest dużo gorsze - zamiast z pytaniami tego typu pójść do osoby kompetentnej, to idą, tak jak napisałeś - do sąsiadki, która ma takie samo pojęcie jak i sam zainteresowany (czyli nikłe), nie jest absolutnie żadnym autorytetem z dziedziny prawa i może najgorsze bzdury wymyślać i głupoty gadać podbudowana tym, że skoro ktoś się jej o zdanie pyta, to jest taka ważna, zaś głupio będzie jej przyznać się, że zwyczajnie nie wie i nie jest wcale takim autorytetem w danej dziedzinie, za jaki rozmówca ją uważa.

To, że fachowa porada prawna kosztuje, nie jest też argumentem, bo od jakiegoś czasu funkcjonują też punkty bezpłatnej porady prawnej dla obywateli, więc nie trzeba pytać sąsiadki na zasadzie "bo taniej". Szczerze, wkurza mnie, kiedy ludzi dobierają sobie autorytety bez żadnego ładu i składu...

Zawsze uważałam, że jeśli pytam kogoś o radę, to mocno zwracam uwagę na to, jakie kto ma warunki, by mi tych porad udzielać (czy faktycznie jest autorytetem w danej dziedzinie). Jeśli taka osoba nie ma odpowiedniego doświadczenia i wiedzy, nie mogę traktować jej porad tak poważnie, jak porad osoby, która już nie raz i nie dwa przeżyła coś podobnego a w dodatku - wyszła z tego obronną ręką.

Bawi mnie niesamowicie, jak ludzie potrafią słuchać jak zauroczeni np. o technikach uwodzenia, i nawet im do głowy nie przyjdzie, że opowiadający to wszystko "casanova" może wszystkie swoje "osiągnięcia" zmyślać, i nawet jeśli to, co mówi, brzmi mądrze, może być to kompletnie bezwartościowe, a nawet szkodliwe. Podobnie jak ktoś radzi się bankruta, jak oszczędzać/zarabiać pieniądze czy osoby, która dostała już w życiu po przez nieznajomość własnych praw i obowiązków o poradę prawną właśnie... Najdziwniejsze jest to, że faktycznie są ludzie, którzy tak robią, kierując się zamiast logiką, czystymi emocjami, wybierając na autorytety osoby, którym ufają, lub które na jakimś polu podziwiają, a nie takie, które mają naprawdę merytoryczną wiedzę w danej dziedzinie.

Podobnie jest IMO nawet z rodzicami zachęcającymi do tego, by pójść na "byle jakie studia", chociaż sami nie mają żadnych i tylko wydaje im się, że sam papierek otworzy drogę do złotego El Dorado... przykro mi, ale takie osoby nie są autorytetem w tej dziedzinie. Zwyczajnie się nie znają, nie wiedzą, jakie studia są dobre, jakie nie, nigdy nie interesowały się tematem, nie znają aktualnych trendów na rynku pracy i często nie wiedzą, jak wygląda praca nazwijmy ją "umysłowa", jakich kompetencji i predyspozycji wymaga. Ale radzić, radzą, bo oczywiście - chcą dobrze. Niestety, dla wielu ludzi okazało się być to niedźwiedzią przysługą, dlatego warto zwracać uwagę na takie rzeczy i we wszystkim kierować się przede wszystkim własnym rozumem, zamiast bezkrytycznie wierzyć w to, co ktoś nam powie (nawet jeśli bardzo ufamy tej osobie i wiemy, że życzy nam ona dobrze).

[samotny_t]

Napisane przez Pantegram

Jasne, co innego, jeśli ktoś potrzebuje, a nie umie wykonać takiego researchu - wtedy jest słabo. Zgodzę się z tym, że nie wszyscy ludzie potrafią sobie takie informacje znaleźć, a w dodatku - co jest dużo gorsze - zamiast z pytaniami tego typu pójść do osoby kompetentnej, to idą, tak jak napisałeś - do sąsiadki, która ma takie samo pojęcie jak i sam zainteresowany (czyli nikłe)

To jest zdecydowanie najgorsze.

Napisane przez Pantegram

To, że fachowa porada prawna kosztuje, nie jest też argumentem, bo od jakiegoś czasu funkcjonują też punkty bezpłatnej porady prawnej dla obywateli, więc nie trzeba pytać sąsiadki na zasadzie "bo taniej".

To też w sumie znajomość prawa, wiedza, że każda gmina jest prawnie zobowiązana do świadczenia porad prawnych dla mieszkańców

Jeszcze co do prawa o ruchu drogowym - tutaj znam naprawdę mnóstwo kierowców, którzy tak naprawdę go nie znają. I nie chodzi mi o niuanse, typu jakich pozwoleń wymaga poruszanie się grupy pielgrzymkowej, tylko o sprawy z praktyki prawie każdego kierowcy. Na przykład właśnie, kiedy można wyprzedzać z prawej, jakie są zasady pierwszeństwa tramwaju na rondzie, jakie szczególne uprawnienia ma rowerzysta na skrzyżowaniu itp. Na drodze na research w internecie czy poradę specjalisty nie ma czasu.

[Motorniczy]

Oj autorze, są przykłady dużo większe ignorancji o tragicznych skutkach. Ludzie w Polsce w ogóle nie rozumieją na czym polega obrona konieczna Mi się wydaje że to jest do zrozumienia intuicyjnie, bronisz się na tyle żeby odeprzeć atak czyli jeżeli wydaje ci się że nie musisz bić napastnika mocniej aby się przed nim uchronić to tego nie robisz bo odpowiesz karnie. Większość ludzi wydaje się wtedy tracić intuicję i oczekuje podania konkretnej ilości dozwolonych ciosów lub tego po czym poznać że napastnik nie stwarza zagrożenia. Tragedia.

[Pantegram]

Napisane przez Motorniczy

Oj autorze, są przykłady dużo większe ignorancji o tragicznych skutkach. Ludzie w Polsce w ogóle nie rozumieją na czym polega obrona konieczna Mi się wydaje że to jest do zrozumienia intuicyjnie, bronisz się na tyle żeby odeprzeć atak czyli jeżeli wydaje ci się że nie musisz bić napastnika mocniej aby się przed nim uchronić to tego nie robisz bo odpowiesz karnie. Większość ludzi wydaje się wtedy tracić intuicję i oczekuje podania konkretnej ilości dozwolonych ciosów lub tego po czym poznać że napastnik nie stwarza zagrożenia. Tragedia.

Nie zgadzam się. Wyobraź sobie, że wchodzi Ci na prywatną posesję złodziej i zaczyna ładować Twoje graty do samochodu, by je wywieźć w nieznane. Jak mu spuścisz łomot, to zgodnie z polskim prawem to ty bekniesz, bo gość jak pójdzie na obdukcję do lekarza, to będzie miał dowody na pobicie, zaś ty nie będziesz miał dowodów na to, że pobicie nastąpiło podczas próby "konfiskaty" Twojego majątku, a tym samym nie będziesz w stanie udowodnić, że nie przekroczyłeś granic obrony koniecznej.

Inny przykład - ochroniarz w sklepie, nawet jak jest świadkiem kradzieży, nie ma prawa przeszukać złodzieja - takie uprawnienia ma u nas jedynie policja.

W USA np. jest zgoła inaczej - tam wkroczenie na teren prywatny jest już pogwałceniem prywatności takim, że właściciel ma prawo Cię na własnym terenie zastrzelić / zabić / okaleczyć właśnie w ramach obrony koniecznej i sąd nie zapyta się właściciela, dlaczego do Ciebie strzelał (bo to jasne - wystraszyłeś go i miał prawo się bronić), ale zapyta się Ciebie, z jakiej paki władowałeś się komuś na prywatną posesję bez żadnego zaproszenia i uprzedzenia (zakłada się, że nie-przestępca, czyli ktoś z czystymi intencjami potrafi umówi się na spotkanie, zamiast próbować "zaskoczyć" właściciela niezapowiedzianą wizytą).

[mary_poppins]

Nie widzi mnie, że na pewnym etapie nie znają, bo nikt tego u nas nie uczy w szkołach (a szkoda). Dziwi mnie tylko brak umiejętności szukania potrzebnych informacji, dziwi mnie brak potrzeby douczenia się, gdy temat dotyczy bezpośrednio danej osoby. Przykład zasłyszany: pani ma dziecko z panem, który nie jest jej mężem, raz są razem a raz nie są. On wyszedł z pomysłem, że zrzeknie się praw rodzicielskich, bo nie będzie musiał płacić alimentów. Ona panikowała, że zostanie bez pieniędzy. Dorośli ludzie.

[asos_]

Jak czegoś potrzebuję to wtedy dopiero tego szukam lub korzystam z porady prawnej. Po co każdy ma się na tym znać? Ja nie oczekuję żeby ktokolwiek z moich znajomych posiadał podstawową wiedzę z zakresu budownictwa, bo i po co im to, jak mają jakiś problem to udają się do fachowca.

[Frezja__]

Nie jestem prawnikiem by znać całe prawo etc.
Jeżeli ktoś nie leczy się na NFZ lub u specjalisty to po co mu wiedza o terminie przydatności skierowania? Jeżeli je dostanie to lekarz/rejestratorka poinformuje lub sam się spyta.

Trzeba umieć szukać na bieżąco i tyle

[Gocia1]

Napisane przez samotny_t

- co to jest OFE, jakie ma się prawa do decydowania o swojej emeryturze?

Właściwie nijak się nie ma. Zanim młodzi przejdą na emeryturę, to pewnie nie będzie już takiego pojęcia.

Napisane przez samotny_t

- kiedy można wyprzedzić pojazd z prawej strony?

Tego chyba się uczy podczas robienia prawa jazdy?

[samotny_t]

Napisane przez Gocia1

Właściwie nijak się nie ma. Zanim młodzi przejdą na emeryturę, to pewnie nie będzie już takiego pojęcia.

Ale będą ją otrzymywać z funduszy, które teraz zbierają, więc ma znaczenie ile teraz zbierają i choć trochę warto się orientować.

Napisane przez Gocia1

Tego chyba się uczy podczas robienia prawa jazdy?

Uczy się, ale spytaj kierowcę, który powiedzmy robił prawo jazdy 10 lat temu, czy to wie. Pewnie większość pogubi się w odpowiedzi Inny przykład - polscy kierowcy zwykle nie wiedzą, że sygnalizator kierunkowy w lewo zabrania zawracania, więc na skrzyżowaniach zarządcy dróg często ustawiają oprócz sygnalizatora kierunkowego w lewo zakaz zawracania (na wszelki wypadek ). Przez to robi się za dużo znaków i potem jest chaos.

[Gocia1]

Poza tym te OFE to obecnie jakieś, ile, 2%? Osobiście uważam, że aż szkoda czasu, żeby cokolwiek o tym myśleć, czy warto, czy nie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że cały system emerytalny stoi pod znakiem zapytania.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez samotny_t

Jeszcze co do prawa o ruchu drogowym - tutaj znam naprawdę mnóstwo kierowców, którzy tak naprawdę go nie znają. I nie chodzi mi o niuanse, typu jakich pozwoleń wymaga poruszanie się grupy pielgrzymkowej, tylko o sprawy z praktyki prawie każdego kierowcy. Na przykład właśnie, kiedy można wyprzedzać z prawej, jakie są zasady pierwszeństwa tramwaju na rondzie, jakie szczególne uprawnienia ma rowerzysta na skrzyżowaniu itp. Na drodze na research w internecie czy poradę specjalisty nie ma czasu.

Ok, mam prawko od 6 lat i nie ogarniam ruchu tramwajów w ogóle.
W moim mieście (wojewódzkim) nie ma tramwajów. Gdy robiłam prawko temat tramwajów był w ogóle pominięty, bo ich u mnie nie ma. I szczerze w ciągu tych 6 lat tak naprawdę tej wiedzy nie potrzebowałam. Póki co gdy jadę do miasta z tramwajami zawsze wybieram PKP lub Polski Bus, bo:
a) wychodzi taniej niż autem, zwłaszcza w przypadku posiadania legitymacji studenckiej
b) w przypadku wyjazdu większą grupą najprościej jednak pociągiem
c) mogę wypić piwo i wrócić do domu jak człowiek
d) nie muszę szukać parkingu w obcym mieście
e) zwyczajnie lubię pociągi
Gdy będę potrzebować wiedzy, jak poruszać się po drodze z tramwajami, to na pewno znajdę. I tak, będę miała na to czas, bo nie jadę spontanicznie do miasta 100 km dalej. A to, czego mogę stamtąd najbardziej potrzebować znajduje się na obrzeżach tuż przy autostradzie, w miejscu, gdzie tramwaj nie dojeżdża.

Zapisz