|
|||||||
| Notka |
|
| Forum plotkowe Zapraszamy do plotkowania. Na forum plotkowym nie musisz się trzymać tematyki urodowej. Tutaj porozmawiasz o wszystkim co cię interesuje, denerwuje i zadziwia. |
![]() |
|
|
Narzędzia |
|
|
#3151 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
A ja nie umiem zagłosować na tym portalu mikołajkowym...
__________________
|
|
|
|
#3152 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Klikasz na kupon i tam strzałką sobie rozwijasz które województwo i DD.
Później klikasz dalej, wpisujesz swoje imię, meila i klikasz dalej i gotowe ![]() Edit: Właśnie zauważyłam, że wątek Luby dotyczy Wielkanocnego Party ![]() Gosiakk7 jak tam stan konta
Edytowane przez Seona Czas edycji: 2008-11-24 o 19:17 Powód: dopisek |
|
|
|
#3153 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Udało się
a może chodźcie na czata...? dawno Was nie było...
__________________
|
|
|
|
#3154 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: WAW
Wiadomości: 546
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Na prośbę Seony pierwszy raport składki na party:
2 dni zbiórki, a stan konta to.....(FANFARY!!!!!!!!!! !!..................) 350 PLN!!!!!!!!!!! |
|
|
|
#3155 | |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
hurrrrra!!!! ![]() ![]()
__________________
Edytowane przez ulisia1 Czas edycji: 2008-11-24 o 19:55 |
|
|
|
|
#3156 | ||
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 377
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Cytat:
mazowieckie --> Dom Dziecka w Giżycach 37, Brzozów przed laty miałam kontakt z tą placówką i naprawdę była w porządku
__________________
|
||
|
|
|
#3157 | |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
miałam kiedyś dziewczynki z tej placówki na koloniach jak byłam wychowawcą...
__________________
|
|
|
|
|
#3158 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
ULISIA - sprawa Twojej Sophii męczyla mnie dośc długo, bo pamiętałam że kobieta nazwała dziewczynkeę ze zdjęć córka. Dziś porozmawiałam dłużej z siostrą MArthą, która prowadzi jak się okazuje leczenie i konsultacje matki Sophii, któr ajest hiv pozytywna.
Teraz mam jz pełen obraz. DNa zadjęciu jest dziewczynka i to JEST siostra Sohii, która ma imię na F. Dokładnie to z formularza. To imie dziewczynki, la eponieważ długo wygądała jak chłopiec i do dziś ma ogolona głowę to moga być wzięta za chłopca. Sohii brat to rzeczywiście ten półtoraroczny mniej więcej rzdąc, ale to nie Charles tylko Goliat. Uff.. Tyle gwli wyjaśnień. Przepraszam za błędy wcześniejsze, starałam sie nie zostawić tematu bo mi cos nie pasowało. Teraz jst pełna jasność. Siostra zna ich osobiście.
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() |
|
|
|
#3159 | |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
możecie też zagłosować, jak nie wiecie, na kogo
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 Edytowane przez rozwydrzona Czas edycji: 2008-11-24 o 22:03 |
|
|
|
|
#3160 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 180
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witam wszystkich - ja z prośbą - trzymajcie za mnie kciuki. Jutro mam bardzo poważny egzamin i bardzo się boję...
|
|
|
|
#3161 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Siostro Józefo Nie wiem czy siostra się orientuje, ale jest coś takiego jak "on line" w bankach. Nie wiem czy PKO ma taką usługę? Bo np w ING lub w Polbanku jest taka usługa i mogę osobiście w każdym czasie "wejść" na moje konto i sprawdzić np: jego stan, historię wpłat, odsetki czy tp. Może warto spytać swój bank i zainstalować te usługę by w każdej chwili sprawdzic co wpłynęło i na co. Polecam. A jak PKO tego nie ma to zapraszam do innego banku. Pozdrawiam . Wiktor.
__________________
"Misje dotyczą wszystkich chrześcijan" Redemptoris Missio JPII Mój blog: www.tereska-misje.blog.onet.pl |
|
|
|
#3162 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 377
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
__________________
|
|
|
|
|
#3163 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
blla - trzymam kciuki
Ava - dzięki za wyjaśnienie ![]() dobranoc i do juterka!
__________________
|
|
|
|
#3164 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
![]() Ten wątek jest podnoszony przed każdymi Świętami, niech tak zostanie, mnie juz tu nie będzie a wątek jednak tak... Dobra? ![]() Idę go "podnieść"
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko J.M. Barrie Afazja, darmowa strona z cwiczeniami! |
|
|
|
|
#3165 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój
Wiadomości: 275
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
PKO SA też ma. Tylko chyba trzeba być osobiście lub przez upoważnionego w banku by to załatwić. Kody, PINY, hasła itp. |
|
|
|
|
#3166 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Siostra przekazuje:
Listy: Maria K, Wschowa Bogna w, Warszawa Marta O, Złotniki Kuj. Kasia K, Wrocław Paczki: Tomasz Z, Lubaczów Patrycja M, Tarn Góry Justyna i Łukasz H, Pniewy dziś przedostatni dzień. Wariatkowo. Dołek mam już od kilku dni ![]() 5 tygodni zelciało nawet nie wiem kiedy :/
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() Edytowane przez ava80 Czas edycji: 2008-11-25 o 20:03 |
|
|
|
#3167 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
![]() ![]() Cytat:
Słuchajcie mamy problem Kończy nam się domena. Do grudnia ( a zostało pare dni ) trzeba zapłacić 109,80 zł. Co teraz? Jak to rozwiążemy? Jest jakiś chętny Sponsor? Ratujmy naszą stronę
|
||
|
|
|
#3168 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 4 492
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
dziewczyny, gdzie pisac prosbe o adopcje? Na ktorego maila?
|
|
|
|
#3169 | ||
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 377
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
![]() Ava, będzie nam brakowało Twoich relacji. ale w końcu wracasz do męża i do dziecka - chyba też fajnie ![]() Cytat:
niestety, ja w tej chwili nie jestem w stanie pomóc ![]() wszystkie informacje znajdziesz na stronie: http://www.adopcjaserca.pl/ ale w tej chwili adopcja imienna została wstrzymana (o tym też tam napisano).
__________________
Edytowane przez beautyb Czas edycji: 2008-11-25 o 18:50 |
||
|
Okazje i pomysĹy na prezent
|
|
#3170 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 4 492
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
nie wiadomo kiedy bedzie mozna adpotowac dziecko?
|
|
|
|
|
#3171 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: WAW
Wiadomości: 546
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
|
|
|
|
#3172 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
moja też, posłana prawie 2 tyg temu - w środę!!
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
|
|
|
#3173 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Komisja w składzie Ava, Seona i Siostra Józefa uznały, że nie można czekać w nieskończoność i zapominalskich out Jeśli jesteś zdecydowana na 100 % to wyślij email (napisz że Ty to Ty ) do mnie seona@adopcjaserca.pl to wpiszę Cię na listę oczekujących. Meile poszły do zainteresowanych. Trzymam kciuki
|
|
|
|
|
#3174 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Piątek 21.11.2008
Wstawanie nie stanowiło jakiegoś specjalnego problemu mimo, że czas do 2 w nocy wykorzystałam na uzupełnianie dokumentów dzieci i oglądanie krótkiego filmu o miłości w Boże Narodzenie z Hugh „Grantem w roli brytyjskiego premiera. Komedia słodka i romantyczna. Akurat na samotny babski wieczór. Pogoda o poranku dopisała i zmamiło było wstać w promieniach słońca, mając do przebycia całe 80 i ¾ metra do domu sióstr zdążyłam wyciągnąć kamerę i sfotografować kilka roślin na trasie; tych z cyklu: „w Polsce nie uraczysz” J ” Dokładnie o 8 rano stanęłam w drzwiach konwentu, zgodnie z agendą księdza Leszka. Czas na kilkakrotnie przekładany wyjazd do Kamweshyi. Ponieważ bambo Lesiu się spóźniał (nic nowego :P) Siostra przekazała mi leki i instrukcje do nich, lekarstwa należy zanieść pewnej starszej pani w Kamweshyi. Nazwijmy ja tak jak tutaj w Mpanshyi – babcią. Tak więc babcia dostała leki na reumatyzm, malarię, coś na duszności i trochę witamin. Słynna jest jednak nie tylko babcia, ale i dziadek. Jej mąż to ponoć świetny, obyty i kulturalny pan „na poziomie” – pochodzi lub pracował w Lusace i sporo mu zostało J Tak więc poza odprawieniem mszy bambo musi przekazać leki, a ja w tym czasie zajmę się dzieciakami programu. W końcu na horyzoncie pojawiła się siostra Angelika informując, że limuzyna rocznik 84ty właśnie podjechała J Na drogę do Kamweshyi wjeżdża się w zasadzie zaraz obok konwentu, ale musieliśmy zrobić krótka wycieczkę na market do pana Chombe po cukierki (paczka 150 cukierków – K 7000). No i w drogę. Hmm.. Droga. Jeśli chodzi o 15 kilometrów dzielących Mpanshyię i tę wioskę to słowo „droga” jest zdecydowanie eufemizmem. „Tego” nie idzie nazwać. Trasa prowadzi przez góry i wiem, że Camel Trophy to przy tym dziecinada. Ksiądz Leszek sam stwierdził, że powinni mu dawać wszystkie nowe czterokołowe wynalazki terenowe, a on by je bardzo chętnie osobiście testował na tej trasie hehe. Trasa w 90% prowadzi przez góry – te same w zasadzie gdzie jest krzyż, tylko góry trzeba przejechać.. Jedzie się piaszczystym traktem, wysoką trawą, polem kukurydzy (z kanałami nawadniającymi), po skałach, po głazach, po węglu drzewnym, po nierównych obłupanych kamieniach wielkości piłki do koszykówki, po rowach, strumieniach, skosach nawet do 70-80 stopni (uczucie jak 90..), a na trasie miłe niespodzianki; jak np. zwalone drzewo, zapadnięta ziemia na kilka metrów, rozpadliny metrowe, dziury jak po granacie, zarośla, kilkunastometrowe leżące gałęzie bambusowe, woda. Ta trasa powinna mieć własną opisową stronę internetową pod hasłem www.masakra.pl ewentualnie www.masakra.zm :P 15 km jedzie się ok. godziny dwadzieścia. Czasem 1 na godzinę, a czasem 50/h. Wszystko zależy od tego jak stromo, jak płasko, jak mokro. I czy już się ugrzęzło czy jeszcze nie. W porze deszczowej trasa nie do przebycia. Jeśli o mnie chodzi to ksiądz jeździ metodą „na wariata”, ale sama jestem kierowcą więc oddaję mu hołd, bo tutaj absolutnie żadna inna metoda by się nie sprawdziła. Żadna. Zresztą nie bez powodu ksiądz jest jedynym, który zapuszcza się do tej wioski samochodem.. Na miejscu okazało się, że jesteśmy oczekiwani. Nie było pusto przed kościołem jak po dotarciu do Lubalashi :P Ludzi spory tłum, więc ksiądz od razu zabrał się do pracy. Schował się w małym domku obok kościoła i byłam pewna że poszedł się tylko przebrać, zajęło mi (blondynce) ponad 10 min by się zorientować, że nie wyjdzie stamtąd jeszcze przez dłuższą chwilę, bo ten tłumek przed kościołem to nie tylko wierni, którzy przyszli na mszę ale przede wszystkim chętni do spowiedzi. W pewnym momencie pojawił mi się przez twarzą starszy pan w okularach ubrany elegancko w koszulę, jasne spodnie i kolorystycznie dobrane buty. Siwiuteńki i chudziutki, ale uśmiechnięty. Tu już myślenie zajęło mi mniej czasu. Dziadek od babci J Podał rękę, zapytał po angielsku o samopoczucie, chwilę porozmawiał. Dopiero wtedy przestałam się czuć jak kosmita. Podeszli do nas także inni. Między innymi nauczyciel ze szkoły, który jest Siostry oczami i uszami tutaj. Miał listę dzieci przy sobie więc korzystając z okazji zaczęliśmy fotografować maluchy. Po 15ym zdjęciu przerwa. Msza. Spostrzeżenia? Długa. Ale nie nudna. Ludzie śpiewają głośniej i radośniej niż w kościele w Mpanshyi choć nie wiem z czego to wynika. No i tańczą więcej, przynajmniej na mszy w której uczestniczyłam. Nie ma tak dokładnego podziału na kobiety i mężczyzn. Po raz pierwszy zrozumiałam o czym była msza i nawet dokładnie zrozumiałam kazanie. W nyanja! Matka Boska, objawienie w Fatimie dzieciom, przepowiednia, i tego samego dnia wiele lat później postrzelenie JPII. Naprawdę dało się historie wychwycić z pojedynczych wyrazów, gestów, mimiki i kontekstu. Tego dnia znalazło się także kilku chętnych do wstąpienia w kościelne progi. Zauważyłam tę grupę około 8-10 chłopców (przedział 7-25) już przed mszą. Stali kolo kościoła i powtarzali coś za katechetą. Okazało się, że będą chrzczeni, a jednocześnie zostali zaproszeni do przyjęcia I komunii św. W końcu żadne z nich niemowlęciem nie był, więc po co marnować czas. Sam przebieg dość tradycyjny, choć dla mnie nieoczekiwany, bo nie znam nyanja i nikt mnie nie uprzedził. Siedzieli z przodu, w pewnym momencie ustawili się w rzędzie, ksiądz zaczęło podchodzić i polewać głowę wodą z dzbanka robiąc każdemu krzyż na czole; później kolej na komunię i dokładnie ten sam proces. Jedna zmiana – po ceremoniach większość osób z kościoła podeszła do przodu i nastąpiły długie i radosne gratulacje. Po mszy ksiądz poszedł do babci a ja zostałam z obecnymi. Zanim przystąpiliśmy do robienia zdjęć zapytałam o jakąkolwiek toaletę. Pokazano mi budkę obok. Zambijski standard: nieduża, wysoka ale wąska tradycyjna chatka. W środku, na środku – dziura. I to całe wyposażenie wnętrza. Dekorator nie miałby zbyt wiele do roboty. /Za to ja miałam. Dzieciaki współpracowały dzielnie i tylko zmieniały się przez obiektywem. Nauczyciel robił ewentualne korekty jeśli mieliśmy jakieś niezgodności i zadawał pytania. Po zrobieniu naszych zdjęć pojawiło się kilka kobiet z prośba o zarejestrowanie ich dzieci. Tłumaczenie, że nie mogę, bo to nie moja działka tylko spowodowało lament. Uparły się, że tylko jeśli ich dzieciom zrobię zdjęcie to mają szansę dostać się do programu. Umówiliśmy się więc że ja zrobię te 5 fotografii i zbiorę imiona i nazwiska, ale przyjęcie do programu będzie dopiero jak pofatygują się do biura i wypełnia dokumenty. Ja nie mogę decydować. Ku obopólnemu zadowoleniu pomysł został jednogłośnie przyjęty. Dokładnie w chwili gdy fotografowałam ostatnią dziewczynkę wrócił ksiądz Leszek. Zanim wsiedliśmy do samochodu zdążyłam jeszcze zapytać czy wszystkie dzieci dostały cukierki, które po mszy ksiądz przekazał dwóm ludziom i kazał rozdać. Okazało się, że nie wszystkie dzieci dostały. Cukierki trafiły do kościoła i rzeczywiście przez chwilę rozdawali i kto się załapał ten dostał. Byłam zła. Nie tak to miało wyglądać. Zapytałam jednego z nich co się stało z resztą cukierków ponieważ dzieci było kilkadziesiąt a cukierków łącznie prawie 400. W odpowiedzi usłyszałam, że już nie ma. Ponowne pytanie: dlaczego nie ma skoro było tyle, zostało skwitowane wzruszeniem ramion i słowami, że już nieraz było więcej przywożone. I to akurat zakłuło. W tym samym momencie jakieś dziecko się rozpłakało, że nie dostało cukierka, facet który je rozdawał (i mam paskudne podejrzenie, że większość do dzieci nie trafiła – jeśli niesłuszne to przykro mi), wypchnął to dziecko przed inne w moim kierunku ze słowami „idź, ona ci da. A do mnie: „zobacz - płacze, daj jej cukierka, wy zawsze macie”. Tu się wkurzyłam. Powiedziałam, że skoro ponad 400 mu wsiąkło na kilkanaście dzieci to cukierka musi znaleźć sam, bo ja już nie mam. To był chyba drugi niemiły akcent tutaj. Dziwnie mi się zrobiło. Wiem, że powinnam pisać głównie o rzeczach przyjemnych ale ta sytuacja wytrąciła mnie trochę z równowagi. Przez 4 tygodnie ni zdażył się chyba dziecko, które przechodząc koło mnie lub pozując do zdjęcia nie dostałoby cukierka. Zawsze miałam. Ale akurat tam kiedy torbę spuściłam z oczu i trafiła do nich bezpośrednio okazało się, że mamy poważny problem ze zrozumieniem kilku zasad. Daję. Ale nie jestem wiadrem bez dna. I nic nie muszę. Mogę. A na takie nastawienie trafiłam. To mnie nauczy nigdy więcej nie spuszczać nic z oka. Ale ta głupia sytuacja z cukierkami dała mi też do myślenia nad słowami siostry sprzed kilku dni dotyczącemu dożywiania dzieci na szerszą skalę, np. w szkołach. Siostra na razie dokarmia kilkadziesiąt i wiele osób na forum i na spotkaniu dziwiło się czemu taki mały zasięg. Więc pytanie jak technicznie miałoby to wyglądać, skoro już w okolicy osoby zaufane maja roszczeniowe podejście. Ciężko znaleźć kogoś zaufanego na odległość, w nieznanym dalszym miejscu, szkole, bez możliwości kontroli na bieżąco (bo nie ma takiej opcji). Dać pieniądze nawet jakiemuś nauczycielowi, który zgłosi się na ochotnika to skończy się czasem tym, że nauczyciele pojedzą albo się podzielą i dzieci nic z tego nie zobaczą. Zero. Null. Tutaj bywa czasem nawet tak, że lekcji w szkole nie ma bo nauczyciel z jakiejś wioski jedzie załatwiać prywatne sprawy do Lusaki, np. 3 razy w tygodniu.. Albo nauczyciele każą dzieciom w ramach lekcji obrobić ich własne pole. Nawet szkoła w samej Mpanshyi nie jest dobrym przykładem edukacyjnego wsparcia. Dlatego część naszych dzieci jest w szkołach w Rufunsie, w Lukwipie, a nawet dalej. A co za tym idzie koszty wzrosły, bo są także w internacie. Ale to są szkoły gdzie nauczycielom się chce, po prostu lepsze. Po powrocie bogatsza o mnóstwo wrażeń i jeszcze więcej siniaków zajęłam się już głównie wydatkami na dzieci, wpłatami i wyjaśnieniami ewentualnych wątpliwości jakie się pojawiły w międzyczasie. Jest tego jeszcze trochę a dzień wyjazdu zbliża się niestety nieubłaganie. Zanim jednak wyjadę do domu, czekały mnie mini wakacje w Livingstonie.
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() |
|
|
|
#3175 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Livingstone - podróż.
Ten opis będzie dośc dokładny, z cytatami i pewnie dla wielu przynudzający bo w sumie dotyczy tylko drogi do Livingstonu. Ale jeśli ktoś chce tu przyjechać to może okzać sie bezcenny. Informuje o tym co niemiłego może nas tu spotkać. Ma nadzieję, że wybaczycie mi jeden post który nie będzia piejący z zachwytu... W sobotę wstałam o 4 rano, by naszykować się na wyjazd; a godzinę później byłam już w samochodzie. Nie mogę uwierzyć, że siostrze Sabinie chciało się wstać po ciemku, żeby wysłać w drogę trochę rzeczy do Lusaki i mnie. Złota kobieta. Cięty dowcip, trochę JasioFasolowe poczucie humoru (gdy z siostrą Marthą rozmarzyłyśmy się na temat kąpieli w basenie w Lusace siostra Sabina roztaczała przez nami „błogie” wizje pływających dookoła robali, bakterii, klejących bandaży, strupów od ludzi z infekcjami skórnymi i innych okropieństw :P tfu!) W każdym razie na 300% warto ją poznać. Poniżej historia, którą opiszę dokładnie aż do przesady, ale była tak dla mnie groteskowa, że da się jej nie opisać. Ku pamięci. Droga do Lusaki z panem Bandą i jeszcze jednym pomocnikiem, by złapać duży autokar (coach) do Kivingstonu nie zajęła długo. Przed siódma byliśmy już na dworcu autobusowym, ruch ja w ulu, mnóstwo krzyku i już od wjazdu – naganiacze. To jest chyba znane wszędzie na świecie, że gdy wysiada się w jakimś miejscu pełnym podróżnych zawsze SA osoby proponujące pomoc, nocleg, reklamujące hotele, transport. Tutaj jednak forma była trochę inna a ich więcej. Doszczętnie otoczyli auto i pokierowali gdzieś w środek tego młyna. Towarzysz podróży złapał mój plecak i powiedział, że będzie eskortą. Wiedziałam tylko, że są dwa rodzaje autobusów: takie które odjeżdżają o danej godzinie i takie, które czekają aż się cały zapełni i wtedy startują. Zależało mi na tym pierwszym nawet jełki miał być trochę droższy. Gdy wysiadałam z auta nagle zaroiło się od ludzi, każdy chciał mi pomóc, wziąć torbę, sweter, ponieść plecak , aparat. Cudem udało się utrzymać równowagę i zaraz pociągnęli mnie do jakiegoś autobusu. Na żadnym nie ma szyldu gdzie jedzie tylko wszędzie biegają ludzie krzycząc, pokazując palcami albo maja napisane na tabliczkach w jakim kierunku jedzie autobus d o którego mogą zaprowadzić. Autobusów kilkanaście na małym placyku. Tłok. Głośno. Bazar zarazem. Doprowadzili mnie do jakiegoś faceta. Zapytałam osobę czy to autobus „czasowy” i o której odjeżdża, a on do mnie jak mam na imię, odruchowo podałam i zauważyłam, że pisze na blankiecie. Po tym fakcie rozmowa o czymkolwiek nie miała specjalnego sensu – ja do niego że jeszcze nie wiem czy pojadę a on, że już bilet wypisał i tak nie mona, bo to i tamto. Zapytałam więc o której odjazd. 8.30. Półtorej godziny to spokojnie mogę poczekać. W końcu zależało mi tylko by się dostać do Livingstonu na popołudnie by jeszcze cos zobaczyć i trafić do hotelu, który znalazłam w necie. Trudno. Autobus wygląda jak autobus. Wsiadałam, a moja eskorta śmignęła z powrotem do pana Bandy. O 9ej miałam trochę dość. Autobus odpalony od dwóch godzin a nadal jakoś nikomu się nie śpieszyło. Wyszłam na chwilę i zapytałam skąd opóźnienie. Pan przeprosił i powiedział, że jeszcze chwilę, bo czekamy na pasażera spóźnionego. Ok. Usiadłam. O 10ej to już przestało być zabawne. Wyszłam znowu i zapytałam dookoła o inny autobus, nikt nic nie w. Wszyscy cos kręcą. Poprosiłam o zwrot pieniędzy za bilet. I tu zaczęła się gadka – szmatka którą przeciągnął ponad godzinę. Domyśliłam się że nie będzie ani trasy ani pieniędzy więc praktycznie wyszłam z siebie i stanęłam obok, zagroziłam, że dzwonię na policję. Wtedy koło mnie wyrosły trzy duże „misie” o bardzo nieprzyjemnym wyrazie twrzy. Nie chcąc ryzykować uszkodzeń ciała między autokarami cofnęłam się do środka i to akurat był dobry pomysł – nie odważyli się nic zrobić przy pasażerach (choć żadnej innej białej głowy tam nie było). Wykręciłam numer i gdy się połączyłam nagle szarpnęli za telefon i pojawiły się pieniądze, zdążyłam tylko usłyszeć od kobiety za mną że na razie nie będzie żadnego innego autobusu do Livingstonu bo odjechały już 4 pozostałe od rana. To było chyba 4 kłamstwo „biletowego” od rana – info że nic innego nie ma. Łgał jak pies wszystkim kolejno. Stwierdziłam więc że biletu nie oddaję i maja ruszać bo inaczej zgłaszam akcję na najbliższy komisariat i nigdzie nie pojadą. Kilkanaście minut nieprzyjemnej przepychanki, strasznie, próba wyrwania aparatu. Szok. I gdy już rzeczywiście byłam wściekła do granic i odepchnęłam jednego porządnie, spodziewałam się wybuchu pojawił się biletowy, że ok. Wściekły, złorzeczący, ale ustąpił. Powiedziałam, że za 6 godzin stania i czekania, łgarstwa, cwaniactwo, i naciagactwo to ja złamanego grosza nie zapłacę. Ostateczne uzgodnienia – płacę połowę ale autobus rusza. I tu się dogadaliśmy. Start o 12.30. Dopiero na trasie wyszło kolejne kłamstwo w oczy – to nie był bezpośredni autokar tylko zatrzymywał się w każdej możliwej dziurze po drodze. I w sumie mogłam sobie oszczędzić, wysiąść dużo wcześniej, zapomnieć o pieniądzach. Tylko najpierw nie zależało mi tak bardzo, później dobrze mnie ściemniono, no i w imię czego miałam odpuścić? Dać im jak na tacy 90000 kwacha? Do Liv. Dotarłam przed ósmą. Sama droga, nie licząc przystanków i ostatnich 150 km po buszu i piachu z powodu remontu głównej drogi, była ok. Gdy wysiadałm nie wiedziałam jak się nazywam :/ Wyrzucałam sobie głupot i naiwośc chociaż zastanawiam się co mogłam więcej zrobić, gdy pan pod krawatem spokojnie i miło ci wszystko tłumaczy i zachowuje się długo i tak najpożądniej z nich wszystkim tam na dworcu. Szydło z worka wyszło w praniu :/ Koszmarny dzień zakończyłam w hostelu Joolyboys na piętrowym łóżku, z zimną colą i czitombułą, w 4roosobowym pokoju. 3 angielki trochę zaskoczone moja osoba w pojedynkę, ale miłe. Powściekałam się na siebie za naiwność, za głupotę i poszłam spać. Nigdy nie wierzyłam cfaniaczkom, nie daję się złapać na takie rzeczy, ale pobyt w Mpanshyi gdzie ludzie raczej szczerze mówią znacznie otępił mi zmysł praktyczny. Bardziej niż mi się wydawało. Bywa. Dobrze, że przynajmniej widoki z podróży były niezłe ![]() poniżej fabryka, dworzec i inne
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() |
|
|
|
#3176 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
PROŚBA DO WSZYSTKICH
OGROMNE UŚCISKI I CIEPŁE MYŚLI DLA SEONY i MAMY! Nie macie pojęcia co dwie biedna przeszły (i nadal przechodzą)przeze mnie! Katusze, maile, wyjaśnienia. Litanie całe! Cierpliwość anielska. BRAWA DLA NICH. Ale myślę, że trochę wychodzimy na prostą. Dziś zaprezentowałam finalny produkt moich działań siostrze i innym tutaj :0 Są zachwyceni. Zobaczymy czy poska część organizacyjna także będzie ![]() co do możliwości adopcji. Dziś skończyła wprowadzac dane do końca października włącznie. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja na koniec roku - jest nadal wielu sponsorów którym należałoby sie TĘGIE LANIE! Więc w styczniu zabieramy sie za porządki. Myślę, że pojawi sie na forum inormacja ile osób nam potrzeba by wymienić tych paskudnie zrmolałych i niesłownych. Tak więć zerkajcie tutaj po Nowym Roku, a na razie - potrzeba wielu rzeczy na święta ![]() Siosra mnie wyzwie, ale jełśi ktoś wysyłałby paczkę to niech dorzyci kaszy gryczanej :P Siostry uwielbiają ))
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() |
|
|
|
#3177 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ava, opisy super, podziwiam twoją determinację i odwagę. Byłaś w Kamweshya.
|
|
|
|
#3178 | |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Francis pewnie pomyślał, że zapomniałam o jego urodzinach, które miał pod koniec sierpnia a Elizka mam nadzieje ze nie wyrosła z ubranek które posłałam![]() Ava mimo iż nie mam teraz zbyt wiele czasu przy naszej małaj kruszynce to na czytanie opisów zawsze jakąs chwilke znajde w sumie to już chyba za późno o pytanie o dzieci bo w miejscowościach moich dzieci to juz chyba byłaś ale gdyby Ci się coś przypomniało to mam pod opieką Francisa Kabaso 290 Lusaca i Elizabeth Njelenje 290a Kamitowopozdrawiam wszystkich Edytowane przez PatrycjaMal Czas edycji: 2008-11-26 o 08:37 |
|
|
|
|
#3179 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Jadę autobusem z powrotem do Lusaki. Ciasno ścisk niemiłosierny :/ Próbowałam skończyć dokumenty dla siostry, ale wyciąganie kilkunastu kartek, długopisu i łokci na raz nieskuteczne. Laptop jakoś, choć miejsca na łokcie by spokojnie pisać też nie ma. :P
Odpoczynek w Livingstonie się udał. Od soboty 20ej do poniedziałku do 10eh trwały moje mini wakacje przetykane plikami – to drugie to w podróży lub do poduszki. O 8ej w niedzielę wciągnęłam śniadanie w barze (mój pierwszy ciepły napój od dnia przyjazdu – herbata po angielsku) i start. Dało się odczuć chłód, padało w końcu cały wieczór i noc. O 10ej Jollyboys oferują darmowy transfer do wodospadów Viktorii. Na ścianie wiszą listy obecności na każdy dzień, na 14 osób – wpisując wieczór wcześniej swoje nazwisko i cyferkę 15ście na liście niedzielnej niecnie liczyłam na to, że komuś się plany zmienią :P Plany się zmieniły, ale i tak udało się pojechać przyjemniej – para podróżników z Botswany miała miejsce w samochodzie. I tu małe spostrzeżenie – 90% aut w Afryce /(Kenya, Botswana, Mozambik, Zimbabwe, Malaui, Egipt, Zambia – to co mogłam zaobserwować lub podpytać) to toyoty i mazdy. Reszta dealerów to garstka aut. Z centrum Livingstonu do Victoria Falls jest ok. 8 km. Wejście standardowe – bilet 10 dolarów, zaczyna się bazarem, z którego wchodzi się do parku narodowego. Małe kamienne dróżki prowadzą wzdłuż skarpy i przepaści za którą bezpośrednio znajdują się gigantyczne wodospady. Normalnie po porze deszczowej (kwiecień – czerwiec) przepływa tu 10 milionów litrów wody na sekundę! Teraz tylko 250 tysięcy, ale kobieta wyjaśniła, że gdy płynie woda w pełni to w sumie nic nie widać. Efektem jest tylko woda. Po pierwsze nie widać skał, nie ma tego wrażenia wielkości, trzeba mieć pelerynę bo woda w powietrzu i rozprysk, strasznie wilgotno i para z wody zasłania wiele więc ze zdjęciami tez muszą uważać. Tak więc cieszę się, że dotarłam teraz J Widoki rzeczywiście zapieraja dech. Klify, skarpy, przełęcz, kłęby pary. Setki metrów w dół. Most w oddali to most graniczący z Zimbabwe; Luangwa Bridge graniczy z Mozambikiem i tam także byłam więc może taka tu moda na mostowe granice. Zdecydowanie trudniej się przedostać nielegalnie niż na płaskim terenie jak w wielu krajach. Opisywać widoków nie ma co. Zdjęcia więcej oddaja w tym przypadku. Spacerowałam głównie z trójka ludzi w Jollyboys – Fabio, Lucia i prawnikiem z Ugandy. Lucia typowa włoszka, Fabio „nietypowy’ – ciemnoskóry, bo jego mama to Zambijka i właśnie przyjechał odwiedzić jej ojczyznę. Sympatyczny prawnik z Ugandy spędził ze mną pół poranka rozmawiając o Afryce, o dzieciach, o głodzie i pytając o program i zasady. Bardzo chciałby abyśmy zaczęli także tam, bo potrzeba jest ogromna a pełnych sierot wyjątkowo dużo. Będę z nim w kontakcie i zobaczymy ci się „urodzi”. Na razie ma zrobić małe rozeznanie jak by to ewentualnie mogło wyglądać i wtedy napisze. Ponieważ jego pobyt dziś się kończył i szedł dalej do Zimbabwe odprowadziliśmy go na most. W połowie mostu jest ekipa od skoków bungy. Wrażenie na pewno niesamowite, ale podobno z bezpieczeństwem u nich ostatnio niewesoło i wypadki były więc tłumu szalejących chętnych nie widziałam.. Na ziemi malowane linie – nie mogłam nie skorzystać z okazji i teraz mogę śmiało napisać – byłam nie tylko w Zambii i Mozambiku, ale także w Zimbabwe :P W drodze powrotnej weszliśmy jeszcze na market. Tuż przed nim stało kilka ciężarówek czekających na przejazd przez most bo jest ograniczenie – 1 ciężarówka na raz, zresztą na moście 1 droga więc oba kierunki obsługuje jeden pas i tylko znak drogowy na środku widoczny na obu krańcach mostu, mówiący „stop” ,„go”, przekręcają.
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz ![]() |
|
|
|
#3180 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witam z porannym słonkiem,
oderwałem się na chwilę od papierkowych zaległości w firmie by skrobnąć coś nie coś. Wczoraj na HBO2 zdążyłem obejrzeć kawałek filmu "Afrykański sen" - historia p. Krystyny Choszcz i adoptowanej przez jej ś.p. córkę dziewczynce z Ghany - nie mogłem obejrzeć filmu do końca - początek też mi umknął, a pamiętam jak rozmawiałem o tej sprawie z moją TŻką jakiś miesiąc temu - o ile dobrze pamiętam nie skończyło się happy endem - czy ktoś z Was wie coś więcej? A ze spraw bardziej przyziemnych do wysyłanych tuszy na misję chcę dołączyć trochę leków - prócz specyfiku na rany warto dołączyć coś jeszcze? - będę wdzięczny za wskazówki. Pozdrawiam
__________________
WYŁĄCZ TELEWIZOR OBUDŹ SIĘ OTWÓRZ OCZY ZACZNIJ MYŚLEĆ SAMODZIELNIE
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Forum plotkowe
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 01:07.















) trzeba zapłacić 109,80 zł. Co teraz? Jak to rozwiążemy? Jest jakiś chętny Sponsor?
Ratujmy naszą stronę
Francis pewnie pomyślał, że zapomniałam o jego urodzinach, które miał pod koniec sierpnia a Elizka mam nadzieje ze nie wyrosła z ubranek które posłałam
