|
|
#4921 |
|
Przyczajenie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ava wracajcie z Natalką szybko do zdrowia
Życzę Waszej Rodzince dużo sił tych fizycznych i duchowych na najbliższy czas, wspieram swoją modlitwą i pozdrawiam. |
|
|
|
#4922 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 1
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Słuchajcie, jestem pewny, że wszystko dobrze się skończy!
Cały czas jestem myślami przy Was i życzę szybkiego powrotu do zdrowia Pozdrawiam Wojtek |
|
|
|
#4923 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Wczoraj mi net nie działał i nie miałam jak sprawdzić forum, tak się martwiłam, bo ani smsa, ani tel. od Avy
![]() Dobrze, że Marek odezwał się. Czekamy na informacje co z naszą Avą ![]() To ja może poprawię humor, choć troszkę. Nela przesłała mi piękne zdjęcia z Party Bożonarodzeniowego
|
|
|
|
#4925 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 1
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Aga nie znam bardziej silnej kobiety niż Ty i ja wierzę, że sobie z tym poradzisz
Życie stawia nam na drodze różne przeciwności, ale sam fakt, że przeżyłyście tak ciężki wypadek mówi jedno..że Ty masz żyć i walczyć...wiara czyni cuda... ![]() Mojemu Adamowi nie dawali szans...postawili na nim krzyżyk a dziś czuje się świetnie i robi to co kocha=> jeździ konno mimo, że jego noga była totalnie zmasakrowana-chcieli mu ją nawet amputować!! Trzymaj się mocno, masz cudowną kochającą się rodzinę. Wasza miłość jest w stanie przenosić góry ![]() Jeśli potrzebujecie jakiejkolwiek pomocy dzwońcie o każdej porze dnia i nocy..zrobię wszystko co w mojej mocy!!!! A teraz odpoczywaj... Sen to bardzo dobre lekarstwo Buziaki kochani aaaaaaaaaaa jeszcze jedno...jestem pewna, że jeszcze zatańczysz na moim weselu
|
|
|
|
#4927 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 470
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ula, Wojtek, Izabella witajcie
AVA widzisz co wyprawiasz rodzina forumowiczów, dzięki Tobie nam się powiększa W grupie raźniej no i więcej pozytywnych myśli płynie ku Tobie ![]() ![]() : kciuki:
|
|
|
|
#4928 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Bardzo fajne zdjęcia, myślę że tego nam było trzeba aby rozwiac troszkę czarne chmury...
Dziekuję Marku, że dałeś znać co u Avy i Natalki, jak widzisz wszyscy tu za nie trzymamy kciuki i wierzymy ze wszystko bedzie dobrze. ja wiem ze to tylko słowa, ale z głebi serca więc prawdziwe. Razem uda nam sie wszystko przezwycięzyć. ja niestety teraz jestem w małym dołku... Wczoraj umarł mój kot... Wszystkim nam jest cięzko bo to był członek rodziny... |
|
|
|
#4929 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 115
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Świetnie, że możemy zobaczyć zdjęcia!
Wielkie dzięki seonka Ogłądam te zdjęcia z party Bożonarodzeniowego i szukam zawzięcie swojej małej Alice,a mój mąż naśmiewa się i karcąco kiwa głową: "To ty własnego dziecka nie poznajesz?! Ładna z ciebie matka!" ![]() ![]()
|
|
|
|
#4930 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
No to ja dziękuję
|
|
|
|
#4931 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Wszystkiego najlepszego
25 lat to ładny wiek Ja kończe tyle za nieco ponad tydzień :PSpełnienia marzeń i co tylko sobie zyczysz!!! |
|
|
|
#4932 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
a to Pyziulka, Ty z którego? ;>
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
|
|
|
#4933 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
19 kwietnia
ostatni dzień w znaku "owieczki" :P
|
|
|
|
#4934 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 115
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
|
|
|
|
#4935 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Dziekuje za zyczonka
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#4936 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 517
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
|
|
|
|
#4937 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 470
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
A mówiłam ,że nie ma to jak kwietniowe dziewczyny? 100 lat
|
|
|
|
#4938 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 180
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ava, Natalka cały czas o Was myślimy
Suzi wszystkiego naj!!!!! Seona ja z tych listopadowo-grudniowych, tp mam na 19 listopada I dzisiaj widzieliśmy bijące piękne serduszko Zdjęcia super - przejrzałam wszystkie dokładnie w poszukiwaniu mojego Jeremiasza, ale on przecież za duży chłopak - w kwietniu kończy 17lat!!! Nie będzie się bawił z maluchami
|
|
|
|
#4939 | ||||
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
takze pomyślałam "dlaczego one ?????" poprosiłam od razu o modlitwę s.Franciszkę już po chwili w Chorzowie modliła się z chorymi różaniec w intencji dziewczyn i obiecała pamiętać w codziennej modlitwie ja takze w każdej chwili myślę o Was - Aga przytulam Cię do serca, cudowną Natalkę, taka kruszynka musi cierpieć przez nieodpowiedzialnego kierowcę ![]() ![]() Marku choc nieuczestniczyłeś w wypadku domyślam się że patrząc na dziewczyny cierpisz niemniejCytat:
Cytat:
to wspaniałe że ludzie solidaryzują się w takich sytuacjach moja siostra także ma dzisiaj urodziny Cytat:
ok wpadniemy edit: przypominam że jutro koniec aukcji - link w podpisie, obrazki na prawdę ładne głupio mi Was prosić bo wiem że już dość dużo pomagacie i jeszcze zbiórka na Party ...moze Wasi znajomi?
__________________
Edytowane przez _MAMA_ Czas edycji: 2009-04-07 o 20:03 |
||||
|
|
|
#4940 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 377
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Ja też rocznik '84 - 25 lat kończę w sierpniu ![]() Avo, Marku, Natalko - cały czas myślę o Was baaardzo ciepło
__________________
Edytowane przez beautyb Czas edycji: 2009-04-07 o 20:07 |
|
|
|
|
#4941 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 470
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Kochani! Pozwólcie, że już dzisiaj złożę Wam życzenia przede wszystkim spokojnych, rodzinnych i radosnych Świąt Wielkanocnych. Wszystkim, którzy na święta wybierają się w drogę życzę szczęśliwej podróży i bezpiecznego powrotu ![]() Jutro zaraz po pracy jadę w moje rodzinne strony, chociaż po wypadku Avy nie mam ochoty na rajd po polskich drogach, a czeka nas pokonanie 356 km. Mam nadzieję, że jak zwykle dojedziemy szczęśliwie. Będę odcięta od internetu ale postaram się zajrzeć i mam nadzieję, poczytać dobre wieści od rodziny AVY
|
|
|
|
#4942 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 5
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Równiez śledzę smutne wydarzenia związane z wypadkiem Avy i jej córeczki. Wierzę jednak ,że będzie dobrze !!!! Tylko P. Bóg zna sens tego co sie wydarzyło ale nawet największe nieszczęście umie obrócić po czasie w dobro. Mam pytanie z innej jak się to mówi beczki. Czy ktos z Was pije herbate z firmy LIPTON ( smak dowolny)? Proszono mnie o zbieranie przywieszek (kartonowe prostokąciki na końcu sznureczka) ktoś z moich znajomych zbiera to dla jakiegoś dziecka by mogło od firmy LIPTON mieć zasponsorowany wózek inwalidzki. Niestety trzeba tego bardzo dużo, więc robię akcję gdzie sie da, bo wtedy niewielka liczba ,ale od wielu osób da rezultaty. Gdyby ktos chciał pomóc proszę napisać na forum podam wtedy prywatny mój adres i po nazbieraniu chocby niewielkiej liczby można mi przysłać . Pozdrawiam wszystkich an forum
Edytowane przez Tatyana29 Czas edycji: 2009-04-07 o 20:24 |
|
|
|
#4943 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Suzi - Wszystkiego najlepszego
![]() no to, Pyziula, za 12 robimy robimy razem imprezę na Wizażu ![]() Przypominam, że do jutra włącznie zbieramy na PARTY!!!!!!!!!
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#4944 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witajcie Kochani
Wszystkiego naj komu trzeba. Pyziulka - bardzo współczuję z powodu śmierci kotka. Wiem, że zwierzęta można kochać jak ludzi, trzym się ... Wciąż jestem wstrząśnięta wypadkiem Avy. Pamiętam i życzę jak najszykszej poprawy ... Pozwolę sobie wkleić ostatnią relację... Pisałam ją przed wiadomością o wypadku, weszłam na forum by wkleić i ... po prostu nie mogłam tego zrobić... Pozdrawiam wszystkich serdecznie ... Chcę jeszcze powrócić do relacji z Mpanshy. Nie chciałabym utracić ani dnia, ani chwili – a o ostatnich dniach przecież nie pisałam … Pora to zrobić teraz… Pamięć ludzka jest tak zawodna, że siedzę i myślę, co robiłam w poniedziałek – i nic, pustka… Mhm… może to dlatego, że wtorek tak bardzo utkwił mi w pamięci… Poniedziałek poświęciłam zapewne na końcowe wyjaśnianie pewnych spraw. Przesiedziałam trochę w biurze. Wieczorem poszłam na kolację do Rebeki – zrobiła pyszne spaghetti – taki rodzaj przywitania dla nowych wolontariuszy – rodziny ze Szwajcarii (małżeństwo z dwójką małych dzieci) Ale potem już poszłam do siebie – miałam dużo takiej „papierkowej roboty” Kolejny dzień, wtorek, był naprawdę niezapomniany. Idealne pożegnanie. Mój ostatni dzień w Mpanshy … Zaczęło się od słodkiego przywitania Kennedyego. Wyszłam sobie właśnie z domku, szłam do Siostry do apteki – gdy patrzę, że biegnie do mnie co sił w nogach jakaś mała istotka. Kennedy rzucił mi się w ramiona, przytulił – to było strasznie miłe. My tak lubimy wędrować sobie za rękę po okolicy – chyba, sądząc po jego minie, oboje jesteśmy dumni i szczęśliwi … Zbliżała się jednak pora lunchu (dzieci z naszego programu dożywiana jedzą lunch wcześniej, trochę po 11), poprosiłam więc Kennedyego by przyszedł do mnie po południu – pożegnać się. Sama po raz ostatni wzięłam kartki, kredki i poszłam w miejsce gdzie stanie kiedyś Arka Noego (załączam zdjęcia fundamentów i cegieł) Wiem od Siostry, że niedługo ruszy budowa. Samochody z piaskiem już zamówione i opłacone, niedługo się zacznie ![]() Porysowałam trochę z dziećmi, porobiłam im zdjęcia, ale czas było się pożegnać… Lunch jadłam w wielkim pośpiechu, bo byłam umówiona z Mubangą. Miałyśmy fotografować jeszcze dzieci, którym nie udało się zrobić fotek wcześniej. Mubanga puściła informację przy szkole – ale niestety, za wiele dzieci nie przyszło. Dosłownie kilkoro. Poszłam więc do domku się trochę podpakować. I wtedy miałam pożegnalne odwiedziny Kennedyego, jego braciszka Samsona i ich mamy. Było tak słodko. Kennedy praktycznie nie schodził mi z kolan. On zdecydowanie wie, jak podejść kobietę Wie jak się uśmiechnąć, wie jak spojrzeć, co powiedzieć. Oj, będzie łamał serca. Moje zdobył Taki z niego przytulak, że hej. Zresztą z Samsonka nie mniejszy. Jak przyjechałam, przez pierwsze dni ani razu nie widziałam Samsonka uśmiechniętego. Martwiłam się tym. Ale pod koniec mojego pobytu już się uśmiechał jak mnie widział. A tego ostatniego dnia radosny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kłócił się z Kennedym o miejsce na moich kolanach. Potem straszne zainteresowanie wzbudziły moje okulary przeciwsłoneczne (zresztą u większości dzieci – jakbyście mieli miejsce w paczce dorzućcie dzieciom takie okulary – najlepiej żeby mogły się w nich zobaczyć – zobaczycie, sprawicie im mnóstwo radości) Tak się o nie kłócili, że je ostatecznie połamali Ale to nie szkodzi.Załączę Wam zdjęcie Samsonka w okularach – jest super Chłopaki dostali ode mnie różne drobiazgi na pożegnanie. Taką reklamówkę małych prezentów. Kennedy tak się ucieszył z kredek i kartek – przyzwyczaił się już trochę do rysowania ze mną tam przy arce. Samson dostał małe buciki – takie sandałko-japonki. I był przekomiczny, bo nie umiał w nich chodzić, co chwila się gdzieś w nich wywracał. Mały fikacz koziołków. Ale te piękne chwile zawsze kiedyś muszą dobiec końca… Mnóstwo przytuleń, uścisków, buziaków. Ale wiecie co mnie najbardziej ścisnęło za serce ? Już przy furtce, Kennedy obrócił się jeszcze i krzyknął: „See you tomorrow” Ja mu na to: „ But I’m leaving tomorrow” Przystanął spojrzał na mnie, chwilkę pomyślał i powiedział : „See you in March” Ale mały spryciarz Skąd on wie, że jeszcze kiedyś w marcu przyjadę ? ![]() Podejrzewam, że znał to zdanie z kartki, którą mu na święta wysłałam. Tam było : „See you in March” I to było idealne pożegnanie. Po prostu : see you in March… I tak będzie, zobaczę się z nim w marcu. Nie wiem jeszcze którego roku, ale na pewno … Potem znów poszłam do biura – tym razem już się niestety pożegnać. Strasznie fajnie było, śmialiśmy się, żartowaliśmy. Ja im dałam burę za smutne zdjęcia. Teraz niedługo niektórzy z Was dostaną zdjęcia swoich dzieci … Jeśli dziecko jest uśmiechnięte znaczy, że zdjęcie robiłam ja (z małymi wyjątkami, niektórych dzieci nie dało się rozśmieszyć) . Jak stoi z pochmurną miną – znaczy, że zdjęcie robił ktoś z biura. Łatwo rozróżnić No i zrobiłam im wykład o seka-zdjęciach. Czyli takich uśmiechniętych zdjęciach. Nie wiem jakie jest Wasze zdanie na ten temat, ale ja uwielbiam uśmiechnięte dzieci. I dzieci w Zambii bardzo dużo się śmieją i nie wiem skąd przed obiektywem tak nagle poważnieją. Większość jednak jak się powie: uśmiechnij się, to wie co robić Więc na wesoło „wbijałam im do głowy te uśmiechnięte zdjęcia” No i też żeby robili ich chociaż po dwa, bo np. ostatnio zrobili tylko po jednym i niektóre z nich wyszły nieostre – do niczego się nie nadają ;( Ale w sumie im się do końca nie dziwię, bo mieli tylko jedną kartę do aparatu – 256MB. To niewiele. Ja im dałam do biura mój aparat. Pamiętacie, jak był pomysł cyfrówki dla Siostry Magdaleny ja wzięłam ze sobą mój aparat i chciałam jej dać. Ale okazało się, że zupełnie nie ma takiej potrzeby. Natomiast w biurze bardzo się przyda. Mają bowiem tylko jeden stary, który w dodatku często ma awarie. I tak np. gdy ktoś z nich wybiera się z aparatem w teren, drugi zostaje w biurze – to nie ma jak sfotografować dzieci, które przychodzą po odbiór paczki… No i teraz będą mieli dwa. .. Zostawiłam im jeszcze kilka kart, jedną 1GB, to teraz nie będą się musieli tak martwić, że im pamięci na karcie zabraknie.Podziękowałam im za te piękne tygodnie tutaj. Oni też mi dziękowali, powiedzieli tak wiele miłych rzeczy. Potem wyszliśmy jeszcze na dwór z Moyem i Mubangą – by zrobić zdjęcia. Bo, nie wiem jak to się stało, ale do tej pory nie miałam z Mubangą żadnego zdjęcia !!! Przy tej okazji chcę Wam jeszcze napisać o pewnej kwestii… Pamiętacie moją wyprawę z Moyem do Kamweshyi. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o edukacji. O kosztach – których praktycznie nikt tutaj nie jest w wstanie ponieść. Moyo mówił, że marzył o studiach, aplikował nie raz o stypendium rządowe, ale niestety, nie ma „pleców”, więc nici z tego … Widać było jak wielkie jest to jego marzenie o studiowaniu. Zresztą jeszcze się nie poddał – mówił o jakimś własnym biznesie. Naprawdę wierzył, że zacznie studiować. Pamiętam że strasznie mnie poruszyła ta rozmowa. Postawiłam sobie za cel jakoś mu pomóc. Tak strasznie chciałam żeby mógł pójść na te studia. Wiem, że właśnie ludzie tacy jak on mogą coś zmienić w tym kraju. Że jeśli tacy jak on skończą studia, pójdą do pracy za normalne pieniądze – to ten kraj będzie pomalutku wychodził na prostą. Chciałam jednak porozmawiać o tym z Siostrą. Bo nie wiem czy wiecie, ale Moyo jest takim naszym skarbem w programie. Nim tu przyjechałam nie zdawałam sobie sprawy z jego roli. A robi on strasznie dużo. Jest zdecydowanie najbardziej doświadczony ze wszystkich pomocników tam – nie żałuje swego czasu i zapału dla nas – i widać, jak bardzo wierzy w to co robi. Jego strata – tzn. jego odejście na studia, na pewno byłaby bolesna dla programu. Ale my nie możemy nikomu zamykać drogi, tylko ją otwierać. I kochana Siostra Józefa o tym wie Teraz Mubanga idzie na studia. Od czerwca. Na 3-letnie studia – mhm..nie wiem dokładnie, będzie takim jakby pół-doktorem Mubanga też robi kawał dobrej roboty, pół życia spędza w biurze pisząc do Was listy od dzieci, „rozliczając” paczki. Będzie jej brakować, ale niech idzie, niech się uczy.Stypendium niestety nie dostała. Ale wspierać ją będziemy my. Jej studia to olbrzymi koszt –4 miliony kwacha za pół roku, ale wspólnymi siłami damy radę. Ona będzie się uczyć i mi bardzo zależało, by Moyo również mógł zrealizować swoje marzenia. Siostra dała mi tą zaszczytną rolę i sama mogłam uroczyście przyrzec Moyowi, że jemu też studia sfinansujemy. Przydzieliłyśmy mu nawet numer – 600. Numer zamykający na razie naszą listę. W ten ostatni dzień, gdy robiliśmy pożegnalne zdjęcia powiedziałam im, że będę jednym z ich sponsorów. Bardzo, bardzo się cieszyli. Ale ja chyba bardziej. Wiem, że to inwestycja w przyszłość tego kraju. W jego rozwój. To wspaniali ludzie… To był prawdziwy zaszczyt i niezwykła przyjemność ich poznać. To jak, może ktoś jeszcze jest chętny na wspieranie (może być też jednorazowe, każda kwota się liczy) Mubangi i Mr. Moyo ? ![]() Mubanga Mulenga ma numer 285. Martin Moyo numer 600. Ja już zdefiniowałam comiesięczny przelew Może ktoś się dołączy ?
|
|
|
|
#4945 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ale wracam do relacji. Pożegnałam się z moimi zambijskimi przyjaciółmi z naszego programu i wróciłam na chwilę do siebie. Szłam i czułam taki bezbrzeżny smutek. Serce mi płakało, naprawdę to czułam…
Wieczór też był zdecydowanie magiczny. To były urodziny Seana – wolontariusza z Irlandii. Zrobił u siebie małe przyjęcie. Opis nie odda nastroju. Było cudnie. On ma taki świetny słomiany „afrykański” dach przed wejściem do domu. Zlecił wybudowanie go jak tu przyjechał i wcale mu się nie dziwię, jest tu na dwa lata (!), za wiele go to pewnie nie kosztowało – a wrażenie cudne. Mogłabym tam siedzieć bez końca. Zapalili całe mnóstwo świeczek. Było dużo słodyczy, nawet alkohol szklaneczka wina – po raz pierwszy od przyjazdu do Zambii Ja się w połowie imprezy wyrwałam do Sióstr. Miałam z nimi „oficjalne” pożegnalne ognisko w niedzielę, ale chciałam jeszcze raz powiedzieć do widzenia, ale przede wszystkim „dziękuję” Zresztą miałam jeszcze jedną obietnicę do spełnienia Przyrzekłam Siostrze Józefie, że zatańczę dla nich – ten mój taniec irlandzki. Siostra bardzo chciała zobaczyć – a wtedy gdy świętowaliśmy Patryka, niestety nie udało Jej się być. No i zatańczyłam Pożegnałam się ze wszystkimi Siostrami, porozmawiałam jeszcze z Siostrą Józefą – bo miałyśmy przecież zobaczyć się nazajutrz rano. A potem wróciłam jeszcze na imprezę do Seana i Hanny. Najpierw rozmawiałam z Claudią. Właściwie pierwszy raz tak dłużej. Szkoda, bo to taka miła dziewczyna … Pielęgniarka ze Szwajcarii, w moim wieku. A potem zaczęła się najpiękniejsza część wieczoru – śpiewanie. Najpierw każdy po kolei w swoim języku. Tzn. niektórzy się oczywiście wymigali, że niby to nie potrafią śpiewać. A to oczywiście nieprawda – śpiewać każdy może No ale nie zmuszaliśmy. A potem Sean przyniósł gitarę, okazało się, że potrafi pięknie grać. Ależ było magicznie. Z tymi wspaniałymi ludźmi dookoła, w tym cudownym miejscu i nasz śpiew płynący w głęboką noc… Magia unosiła się w powietrzu … Ale jak już było grubo po północy stwierdziliśmy, że czas się rozejść, każdy miał przecież swoje obowiązki następnego dnia …Na mnie czekało jeszcze robienie porządku ze zdjęciami – chciałam zostawić Siostrze dokładną listę wszystkich dzieci, którym udało się podczas mojego pobytu zrobić zdjęcia. Zajęło mi to – mhm.. całą noc Skończyłam o 4:30 i wtedy nie było już najmniejszego sensu się kłaść. O 5:30 bowiem był wyjazd. Pokrzątałam się trochę, spakowałam do końca. I o 5:20 byłam gotowa. W takim dziwnym nastroju po tym magicznym wieczorze i magicznej nocy. Niezwykle smutna, ale naładowana jakąś taką niezwykle pozytywną energią. Wiara w to, że tu wrócę pozwoliła mi jakoś przetrwać to rozstanie. Rozstanie z kochaną Siostrą Józefą. Dbała o mnie jak mama. Jest cudowna – dziękuję Siostro za wszystko. Tego się nie da wyrazić na papierze ... Mam nadzieję, że Siostra widziała to co czuję będąc tam. Ile radości, wiary i szczęścia dał mi ten pobyt. Najpiękniejszy miesiąc mego życia. Samochód ruszał, ostatnie pożegnanie – ale nie na zawsze. Wyruszyliśmy do Lusaki – znów prowadziła Siostra Sabina. Ostatnia podróż, z pewnym małym chłopczykiem, którego ciągle mam przed oczami i o którego nie mogę przestać się martwić. Jechał ze swoim tatą na badania do Lusaki. Ten biedny chłopczyk miał zdeformowane pół twarzy. Nie nazwę tego opuchlizną… Nie potrafię tego opisać. Ale widok straszny. I znów nie chodzi o to, że brzydki, że chłopczyk straszył swoim wyglądem – mnie bolało wszystko w środku bo wyobrażałam sobie, jak musiał cierpieć. Czuć było od niego – taki przykry, zgniły zapach… Siostra Józefa mówiła, że zaczęło się od zwykłego bólu zęba… Podejrzewali zmiany rakowe. Boże, oby nie … I ten chłopczyk tak jechał z nami, nawet nie jęknął z bólu. Siedział w milczeniu z otwartą buźką. Ale nie patrzył a naszą stronę, był zwrócony tyłem albo bokiem. Myślę, że się wstydził …Już prędzej widziałam go w szpitalu jak chodził z wielkim kapturem na głowie. Nie było gorąco, a jego tata ciągle wycierał mu takim małym ręcznikiem pot z czoła i główki. Bardzo bolesny widok. Oby wyzdrowiał … W Lusace czekało na mnie kilka rzeczy. W ekspresowym tempie zrobiłam ostatnie zakupy na dwóch marketach. Byłyśmy we 4 – Linda, Christine, Rebeka i ja. A o 11:30 miałam kolejną, już prawie ostatnią atrakcję mojego pobytu w Mpanshyi. Wizyta w salonie fryzjerskim i ….. warkoczyki Myślałam o tym już na długo przed wyjazdem, ale wypytałam naszą Gosię i trochę przeraziła mnie cena (bo ja Cię Gosiu chyba źle zrozumiałam i dopóki mnie Siostra nie wyprowadziła z błędu myślałam, że zapłaciłaś 300 dolarów) i przede wszystkim czas trwania: 3 dni. Już przed wyjazdem stwierdziłam, że pewnie tych trzech dni nie będę miała i za wiele się nie pomyliłam ! Czasu brakowało na wszystko. Nie sprawdziły się słowa Avy, że będę się nudziła wieczorami. Ja tam nie miałam nawet 5 minut. Nabrałam filmów, a obejrzałam jeden, w pierwszy wieczór. Potem już zawsze było coś do roboty. I to w sumie było super ![]() No ale wracając do warkoczyków wiedziałam, że tych 3 dni mieć nie będę. Ale Maggie powiedziała mi o salonach (to w zasadzie stragany na markiecie) w Lusace. Tam zaplatają w jeden dzień. I cena bardzo przystępna. Więc zamówiłam termin, i razem z Lindą oddałyśmy się w ręce kobiet – magików. Ja nie wiem, jak one to robią. To co afrykańskie kobiet noszą na głowach to są po prostu małe dzieła sztuki. Jestem pod ogromnym wrażeniem i nie mogę od niektórych fryzur oczu oderwać … My spędziłyśmy na zaplataniu około 6 godzin. Wcale nie tak źle. Spodziewałam się, że będzie dużo gorzej Fajnie było, choć bolało – no bo jednak muszą te sztuczne włosy porządnie przyczepić i przez to ciągną. Ja jestem bardzo zadowolona z efektu – mam takie trochę większe warkoczyki, bo takie chciałam, fishstyle ( nie wiem jak to się pisze !) Tzn, że do połowy głowy warkoczyki idą przy skórze – tzn nie opadają na oczy, a od połowy są już luźno puszczone. Kolor jaki sobie wybrałam to taki miedziany brązowy, wpadający chyba nawet w rudo-czerwony. Ja mam normalnie bardzo gęste włosy, ale teraz mam tyle włosów że nie jestem w stanie użyć żadnej gumki – zostają tylko jakieś przepaski do związania. Jedną ręką mojej kitki nie obejmę – jedynie dwiema. Śmieszne uczucie ![]() Po wizycie w salonie dołączyła do nas Maggie. Tak się cieszę. Ona spędzała cały tydzień w Lusace na takich szkoleniach – cieszę się, że mogłam Ją jeszcze raz zobaczyć. Poszłyśmy razem na ostatni obiad. W mieście tak za bardzo restauracji nie ma, pojechałyśmy więc do Mandahill- tego centrum handlowego. Tam jest kilka restauracji i nasz wybór padł na irlandzką kuchnię. Bardzo, bardzo smaczne jedzenie. Ceny nienajgorsze – tzn. takie polskie ceny ze średniej klasy restauracji) To był nasz ostatni wieczór razem. Dostałam prezencik od moich zambijskich sióstr, czyli Maggie, Lindy i Christiny. Małe urocze jaszczurki gekko zrobione z drutów i koralików. O różnych kolorach, symbolizujące każdą z nas – czterech sióstr. Och, tęsknię za nimi … Po tym ostatnim wspólnym posiłku pojechaliśmy do siebie. Maggie mieszkała w hotelu, Linda i Christine spały u Hanny, a mnie przygarnęli na tę ostatnią noc polscy księża, którzy są w Lusace. Spałam w ich domku. To było bardzo miłe z ich strony. Początkowo miałam spać tam gdzie Siostra Sabina, w Chilandze – ale to kawałek drogi z Lusaki, trzeba brać autobus, a ja bardzo późno byłam po warkoczykach i kolacji, więc lepiej było zostać w mieście. I użyczono mi gościny ![]() Rano, o 6 przyjechała po mnie Siostra Sabina (pamiętacie o dieslu, prawda ? ) i odwiozła mnie na lotnisko. W samochodzie robiłam ostatnie przepakowywania, trzeba było jakoś moje zambijskie skarby porozmieszczać. Niełatwe zadanie logistyczne Pożegnałam się z Siostrą Sabiną. Co też nie było łatwe – ale przecież wrócę. Podróż samolotem minęła szybko. Nie miałam tak miłego współtowarzysza podróży jak ostatnio, nie za wiele słów z nim zamieniłam. Obejrzałam 3 filmy. Zastanawiające dla mnie pozostało, że na śniadanie podali nam obiad – bardzo smaczny, gorący posiłek, a w czasie obiadu dostaliśmy kanapki śniadaniowe. Mhm … dziwne. Ale co im trzeba przyznać to to, że w British Airways naprawdę podają pyszne jedzenie. Szczególnie te ciepłe dania są super … Do Londynu dotarliśmy bez przeszkód, ciut przed czasem, tak więc bez problemu, a nawet ze sporym zapasem czasu zdążyłam na mój samolot do Oslo. Tym bardziej, że był on spóźniony! Z jednej strony było mi tak bardzo przykro, ale z drugiej cieszyłam się, że zobaczę mojego Łukasza, stęskniłam się za Nim. To było rekordowo długie niewidzenie się od czasu gdy jesteśmy razem (a gdy byłam w Zambii minęło 7 lat ) I wiecie co, prawie mnie nie poznał na lotnisku w tych warkoczykach Nic mu nie mówiłam, że zaplatam, chciałam, żeby miał niespodziankę. I proszę, prawie mnie nie poznał Dobrze było do Niego wrócić – obiecałam sobie, że następnym razem pojedziemy do Zambii razem.Ale niestety nie za wiele się sobą nacieszyliśmy. W czwartek byliśmy w domu po północy. W piątek oboje na 12 do pracy – do 21. Ostatni wieczór razem … I w sobotę on na 8 rano do pracy, ja na 16. Minęliśmy się. A o 22 brał już busa do Polski – na egzaminy i na święta. Spędziliśmy więc ze sobą raptem kilka godzin. I teraz nie będzie Go z dwa tygodnie. Mnie czekają samotne święta. Ale wiecie co, jestem tak naładowana pozytywną energią. Słońcem, radością, szczęściem, miłością, że jakoś to przetrwam Wspomnienia z Zambii są prz mnie cały czas, sprawiają, że się uśmiecham. Tęsknię bardzo, ale jest we mnie spokój – bo wiem, że tam któregoś dnia wrócę. Jeszcze do niedawna marzyłam o podróży dookoła świata – a teraz już wiem, że jedyne czego chcę to móc jeszcze wrócić do Zambii…
|
|
|
|
#4946 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
A no i jeszcze.
Ślub i wesele 6. czerwca - w Pobierowie. Czujcie się zaproszeni Lubię niespodzianki - nawet w postaci kilkudziesięcioosobowej rodzinki |
|
|
|
#4947 | |||
|
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
|
|||
|
|
|
#4948 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 517
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
NewRock zmieniamy miejsce spotkania ![]() ![]() ![]() Pyziulka współczuję ![]() Ava i Natalka cały czas pamiętam o Was, zdrowiejcie szybciutko edit: Nela te warkoczyki są cudne Edytowane przez Mikrejsza Czas edycji: 2009-04-07 o 21:59 |
|
|
|
|
#4949 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
a ja miałam od połowy maja siedzieć w robocie w Dziwnowie... Wtedy bym na pewno wpadła na ślub - teraz mówię serio
![]() ale chyba z tej pracy jednak zrezygnuję a warkoczyki - 1. klasa! Ślicznie wyglądasz, Nelu
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
|
|
|
#4950 | ||||
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 714
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Normalnie na konkursy się zbiera takie rzeczy - co prawda raczej kody kreskowe. Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
![]() bo Choszczówka cudem zamówiona
__________________
poCZATuj z nami! CENNIK POCZTY =>suwak na Afryka (paczka ekonomiczna 20 kg [max] = 187 zł) |
||||
|
![]() |
Nowe wątki na forum Forum plotkowe
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 12:28.


















takze pomyślałam "dlaczego one ?????" 


