|
Notka |
|
Wizażowe wyliczanki Wizażowe wyliczanki, to miejsce gdzie porozmawiasz o pogodzie, jedzeniu, twoim samopoczuciu lub o tym co ostatnio dostałaś od swojego ukochanego. |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#2971 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
nie przeraźcie się.. w wordzie wyszło mi 10 stron.. i nie dałam wszystkich.. wybaczcie, nie chciało mi się szukać ;D
kurde muszę na kilka tur, bo jest za długie.. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak chciałabym umrzeć - nawet mimo wydarzeń ostatnich miesięcy. Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś podobnego. (…) Oto miałam oddać życie za kogoś innego, za kogoś, kogo ko*chałam. To dobra śmierć, bez wątpienia. Szlachetny postępek. Coś znaczącego. Gdybym nie przeniosła się do Forks, nie stałabym teraz oko w oko z mordercą, wiedziałam o tym dobrze, ale mimo to nie potra*fiłam zmusić mego kołaczącego serca do pożałowania decyzji o przeprowadzce. Właśnie tu spotkało mnie szczęście, o jakim na*wet nie marzyłam, i nie warto było rozpaczać, że słodki sen dobiegał końca. To właśnie wtedy, jedząc lunch i próbując rozmawiać z sió*demką wścibskich nieznajomych, po raz pierwszy ich zobaczyłam. Siedzieli w kącie na przeciwległym krańcu stołówki. Było ich pięcioro. Nic rozmawiali i nie jedli, choć przed każdym stała taca nietkniętego posiłku. W odróżnieniu od większości uczniów nie gapili się na mnie, można się, więc było im przyglądać bez obawy, że któreś mnie na tym przyłapie. Ale to nie ten brak zainteresowa*nia moją osobą mnie zaintrygował. (…) Nie mogłam oderwać wzroku od tej dziwnej grupy, ponieważ ich twarze, tak odmienne, a tak do siebie podobne, były porażają*co, nieludzko wręcz piękne. ‘Mój chłopak”, powtórzyłam w myślach, nie przerywając mieszania makaronu. Cóż za żałośnie nieadekwatne określenie. Zupełnie nie pasowało do roli, jaką Edward odgrywał w moim życiu - był przecież moim wybawcą, moim przeznaczeniem, moim życiem. - Nie wiem, co ci chodzi po głowie, Alice - powiedziałam - ale wątpię, żeby Charlie wyraził na to zgodę. - To zniósł ten szlaban, czy nie? - Sądzę, że pewne ograniczenia nadal mnie obowiązują - na przykład zakaz opuszczania kraju. Angela i Ben wzięli to za dobry żart, ale Alice, rozczarowana, wygięła usta w podkówkę. - Nie trzymam cię na smyczy. Możesz jeździć, dokąd chcesz. - Świat bez ciebie jest pozbawiony wszelkiego uroku On ci się tak... przygląda. Tak intensywnie. Jakby był twoim ochroniarzem, gotowym w każdej chwili osłonić cię własnym ciałem przed strzałem, czy coś w tym rodzaju. - Jedź, jedź - przekonywałam go. - Rozerwiesz się. Zabijesz kilka pum. - Mnie nie interesuje to, kto jest wampirem, a kto wilkołakiem. To nie ma znaczenia. Ty jesteś Jacob, ja jestem Bella, a Edward to Edward. Koniec, kropka. Zmarszczył czoło. - Ale ja jestem wilkołakiem - oświadczył hardo. - A on wampirem - dodał z widocznym obrzydzeniem. - A ja jestem Panną! - krzyknęłam, tracąc cierpliwość. Czułam się jak pękata wiejska szynka obwiązana ciasno sznurkiem. Jak on na nią patrzył! Jak ozdrowiały ślepiec, który zobaczył słońce! Jak kolekcjoner sztuki, który odkrył nieznany światu szkic da Vinci! Jak młoda matka przyglądająca się noworodkowi! - Mam to u siebie w pokoju. Przynieść tu, na dół? I odebrać mi szansę trafienia tak wcześnie do jego sypialni? - Chodźmy razem - zaproponowałam przebiegle, biorąc go za rękę. Edward! - krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz. - Wiem, że nas podsłuchujesz. Chodź tu i mnie wspomóż. Moje życie coraz bardziej przypominało grę planszową, którą znałam z dzieciństwa. Czy w następnym rzucie kostką miała mi się trafić jedynka oznaczająca wypadnięcie z gry? - Nie rozmyślasz czasami o tym, o ile prostsze byłoby twoje życie, gdybyś się we mnie nie zakochała? - Może i prostsze, lecz co by to było za życie? - Dla mnie żadne - powiedział cicho Siedział ode mnie tak daleko, jak to tylko w ciasnym namiocie było możliwe, bojąc się nawet na mnie chuchać, żeby jeszcze bardziej mi nie zaszkodzić - Masz więcej cierpliwości niż ja. - To chyba oczywiste. Miałem sto lat, żeby się w nią uzbroić. Sto lat czekałem na Bellę. Kiedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że mógłbym ją opuścić... Ta myśl była nawet do zniesienia. To dlatego, że sądziłem, że o mnie zapomni i będzie tak, jakby nigdy mnie nie spotkała. Trzymałem się od niej z daleka przez ponad pół roku, przez ponad pół roku dotrzymywałem słowa i nie wtrącałem się w jej życie. Było ciężko - walczyłem ze sobą, ale wiedziałem, że nie wygram. Wymyśliłem, że wrócę tylko po to, żeby... żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tak bym się w każdym razie przed sobą usprawiedliwiał. Gdybym zastał ją szczęśliwą... Wmawiałem sobie, że umiałbym zostawić ją wtedy w spokoju. - Jacob, kiedy tylko zorientowałem się, że ją kocham, zrozumiałem, że są jedynie cztery możliwości. Po pierwsze, i to według mnie byłoby dla Belli najlepsze, mogłaby tak za mną nie szaleć - wtedy mogłaby się we mnie łatwo odkochać i żyć dalej, jak gdyby nigdy nic. Pogodziłbym się z tym, chociaż moich uczuć do niej by to nie zmieniło. Masz mnie za... za coś w rodzaju żyjącego posągu. Myślisz, że obce mi są ludzkie emocje. To nieprawda. Nasze uczucia są silne i trwałe, i bardzo rzadko doświadczamy jakichś uczuciowych rewolucji. Kiedy jednak się nam przydarzają, tak jak mnie, kiedy poznałem Bellę, zmieniamy się na dobre. Nie ma dla mnie odwrotu... Druga opcja, na którą z początku postawiłem, polegała na tym, żeby towarzyszyć Belli do końca jej ludzkiego życia. Nie było to dla niej korzystne rozwiązanie, bo, po co miała marnować życie z kimś, kto nie mógł dać jej tego, co drugi człowiek, ale najłatwiej było mi się do niego dostosować. Planowałem skończyć jakoś ze sobą zaraz po jej śmierci. Te sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat to, w moim odczuciu, nie było wcale tak dużo. Ale potem okazało się, że Bella nie ma szans przeżyć tyle przy moim boku. Wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. Albo przynajmniej dało o sobie znać, żebyśmy drżeli z niepokoju, czy lada moment nam się nie przytrafi. Zadając się z Bella, narażałem ją na zbyt wielkie ryzyko. I tak zdecydowałem się usunąć z jej świata, co, jak dobrze wiesz, było z mojej strony niewybaczalnym błędem. Miałem nadzieję, że nie wcielam w życie planu C, tylko wracam do wersji A, ale się przeliczyłem. Mało brakowało, a oboje przypłacilibyśmy mój wybór życiem. Cóż mi więc pozostało prócz ostatniej, czwartej opcji? Tego chce Bella, a przynajmniej wydaje jej się, że tego właśnie chce. Staram się wszystko opóźniać, żeby miała jak najwięcej czasu do namysłu, ale jest bardzo... bardzo uparta. Znasz ją. Będę szczęściarzem, jeśli uda mi się to odwlec o następne kilka miesięcy. Bella boi się obsesyjnie, że się starzeje, a we wrześniu ma urodziny... - Mógłbyś mi, na przykład, opowiedzieć o dziesięciu najlepszych nocach w swoim życiu. Jestem ich bardzo ciekawa. Parsknął śmiechem. - Spróbuj sama zgadnąć. Pokręciłam głową. - O zbyt wielu nic mi nie wiadomo. Zanim się spotkaliśmy, żyłeś sto lat. - No to uściślę, że wszystkie wydarzyły się po tym, jak cię spotkałem. - Mam tyle roboty! Idź, pobaw się z Edwardem. Muszę wziąć się do pracy.
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2972 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
- Bello, śpisz jak zabita. Odkąd tu przyjechaliśmy nie powiedziałaś ani jednego słowa przez sen. Gdybyś nie chrapała, bałbym się, że zapadłaś w śpiączkę.
Chcesz, żebym Ci zaśpiewał? Będę śpiewał całą noc, jeśli to odciągnie te złe sny. - To był tylko sen. - Nie wyzbyłam się szlochu, który załamywał mój głos. Bezsensowne łzy przeszkadzały, ale nie miałam kontroli nad tą zdumiewającą rozpaczą, która mnie ogarnęła. Tak bardzo chciałam, by sen był prawdziwy. - Jest dobrze kochanie, nic Ci nie jest. Jestem tutaj. - Bujał mnie w przód i w tył, trochę za szybko by mnie uspokoić. - Miałaś kolejny koszmar? To nie była prawda, to nie była prawda. - To nie był koszmar. – Potrząsnęłam głową wycierając oczy. - To był dobry sen. - Głos znów mi się załamał. - Więc dlaczego płaczesz? - zapytał, zdezorientowany. - Ponieważ się obudziłam – jęknęłam, oplatając rękami jego szyje. Pragnęłam go tak, jak pragnęłam powietrza, by oddychać. Nie był to wybór – ale konieczność. W mojej głowie aż huczało. W umyśle kłębiły się myśli, niczym zdezorientowany rój pszczół. Od czasu do czasu żądliły. To musiały być szerszenie. Pszczoły umierają po jednym użądleniu. A moje myśli żądliły mnie raz po razie. Claire zapiszczała na jego ramionach i wskazała paluszkiem na ziemię. - Śliczny kamień, Qwil! Dla mnie, dla mnie! - Który maleńka? Ten czerwony? - Nie czerwony. Quil uklęknął – Claire krzyknęła i pociągnęła go za włosy niczym za lejce. - Ten niebieski? - Nie, nie, nie… - śpiewała mała dziewczynka, w zachwycie nad nową zabawą.(…) - Ładny kamień! Ładny kamień! - krzyknęła Claire kiedy ten nie kontynuował ich zabawy. Uderzyła go piąstką w tył głowy. - Przepraszam, Clair. A może ten fioletowy? - Nie - zachichotała. - Nie fioletowy. - Daj mi jakąś wskazówkę. Proszę maleńka. Clair pomyślała przez chwilkę. - Zielony. - powiedziała w końcu. Quil spojrzał uważnie na kamienie. Podniósł cztery kamyki, każdy w innym odcieniu zieleni, i podał je dziewczynce. - Udało się? - Tak! - Który? - Wszyyyyyyystkie!! Byli tu wszyscy, wszyscy razem, ale to nie to zmroziło mnie w miejscu i to nie to spowodowało, że szczęka opadła mi do samej ziemi. To był Edward. A raczej wyraz jego twarzy. Widziałem go już wściekłego i widziałem go aroganckiego, a raz nawet cierpiącego. Ale to - to było bliskie agonii. Jego oczy wyglądały jak oczy szaleńca. Nie podniósł wzroku, żeby rzucić mi standardowe piorunujące spojrzenie. Wpatrywał się w kanapę obok siebie z miną, jakby ktoś go co najmniej wrzucił w szalejące płomienie - Cześć, wilku. - Cześć, malutka . Była naprawdę cicho. Równie dobrze mogę się zdrzemnąć, pomyślałem. I wtedy... - Mówiłaś coś? – Edward spytał zdziwionym tonem. Dziwne. Ponieważ nikt nic nie powiedział, a ponieważ słuch Edwarda był tak samo dobry jak mój, powinien o tym wiedzieć. Patrzył na Bellę, a ona na niego. Oboje wyglądali na zaskoczonych. - Ja? - spytała po chwili. – Nic nie powiedziałam. Upadł na kolana, wpół leżąc na niej, jego zachowanie nagle się zmieniło. Zaskoczone czarne oczy utkwił w jej twarzy. - O czym teraz myślisz? Spojrzała na niego bezmyślnie. - O niczym. Co się stało? - A o czym myślałaś minutę temu? – spytał. - Tylko o… Wyspie Esme. I piórkach. To brzmiało dla mnie całkowicie niezrozumiale, ale oblała się rumieńcem i pomyślałem, że chyba nie chcę tego rozumieć. - Pomyśl o czymś innym – wyszeptał. - Na przykład? Edward, co się dzieje? Jego twarz znowu się zmieniła, i zrobił coś, co sprawiło, że otwarłem usta ze zdziwienia. Słyszałem jak ktoś głośno wciągnął powietrze, wiedziałem, że Rosalie jest tuż za mną, tak samo zaskoczona jak ja. Edward, bardzo delikatnie, położył obie ręce na jej wielkim, okrągłym brzuchu. - To coś… - zająknął się. – To... dziecko lubi dźwięk twojego głosu. Przez chwilę zapadła całkowita cisza. Nie mogłem ruszyć żadnym mięśniem, nawet zamrugać. Wtedy... - Jasna cholera, ty go słyszysz! – wykrzyknęła Bella. W następnej chwili drgnęła. Ręka Edwarda poruszyła się na górę jej brzucha i delikatnie pogładziła miejsce, gdzie to musiało ją kopnąć. - Ciii – mruknął. – Straszysz to... go. Jej oczy zrobiły się wielkie i zdumione. Pogłaskała się po brzuchu. - Wybacz, malutki. Edward słuchał, opierając głowę o jej brzuch. - O czym teraz myśli? – spytała ochoczo. - To.. on lub ona jest... – przerwał i spojrzał jej w oczy. Jego spojrzenie było pełne czegoś podobnego do zachwytu, jednak więcej w tym było troski i żalu. – Jest szczęśliwy. - Powiedział Edward, niedowierzając. Wciągnęła powietrze, nie można było nie dostrzec fanatycznego błysku w jej oczach. Nabożeństwa i uwielbienia. Wielkie łzy wezbrały się pod jej powiekami i cicho spłynęły po twarzy, obok uśmiechniętych ust. Kiedy na nią spojrzał, w jego wzroku nie było już przerażenia, złości, bólu ani żadnego z uczuć, które widniały na jego twarzy od momenty, gdy wrócili. Był zachwycony razem z nią. - Oczywiście, że jesteś szczęśliwy, mój mały, oczywiście, że jesteś – zanuciła, gładząc swój brzuch, a łzy spływały jej po policzkach. – Jak możesz nie być, bezpieczny, w cieple i miłości? Tak bardzo cię kocham(…) - Lubi też mój głos. - Oczywiście, że tak. – Jej głos był niemal triumfujący. – Masz najładniejszy głos na świecie. Kto by go nie kochał? poczułem fale gorąca, która zaczęły mnie zmieniać, podczas gdy przyciąganie do tego zabójcy rosło – było mocniejsze niż do tej pory. Tak mocne, że przypominały mi się polecenia Alfy, tak silne, że by mnie zmiażdżyły, gdybym ich nie posłuchał. Teraz chciałem słuchać. Morderca spojrzał na mnie przez ramię Rosalie, jego wzrok był bardziej skupiony niż powinien być. Ciepłe brązowe oczy, kolor mlecznej czekolady – identyczny kolor jak u Belli. Trzęsące się drżenie ustało; gorąco zalało mnie jeszcze bardziej, ale był to inny rodzaj gorąca – nie paliło. Błyszczało. Wszystko wewnątrz mnie się rozsupłało, kiedy wpatrywałem się w tą malutką, porcelanową twarzyczkę pół- wampira, pół- człowieka. Wszystkie liny, które trzymały mnie przy życiu zostały przecięte szybkimi cięciami, jak ucięcie sznurków w pęku balonów. Wszystko, co określało to, kim jestem – miłość do martwej dziewczyny na górze, miłość do mojego ojca, lojalność do mojej nowej sfory, miłość do moich innych braci, nienawiść do wrogów, mój dom, moje imię, moje ja – odłączyło się ode mnie w sekundę – ciach, ciach, ciach – i poszybowało w przestrzeń. Jednak ja nie dryfowałem. Nowy sznur trzymał mnie tam gdzie byłem. Nie jeden, ale milion. Nie sznurki, ale stalowe kable. Milion stalowych przewodów, wszystkie wiodące do jednej rzeczy – do samego centrum wszechświata. Teraz to rozumiałem – jak wszechświat wirował wokół tego jednego punktu. Nigdy nie widziałem symetrii wszechświata, ale teraz to było jasne. Grawitacja ziemi dłużej nie trzymała mnie w miejscu, w którym stałem. To ta dziewczynka, będąca w ramionach blond wampirzycy, mnie tu trzymała. Renesmee. To mogły być sekundy lub dnie, tygodnie lub lata, ale ostatecznie czas znów zaczął coś znaczyć. Moje serce uderzyło dwa razy i zabiło cicho jeszcze tylko jeden raz. Dwadzieścia jeden tysięcy dziewięćset siedemnaście i pół sekundy później, ból się zmienił. Może po prostu będę kochała Edwarda mocniej niż ktokolwiek w historii świata kochał kogoś innego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że już dawno temu pogodziłam się z tym, że niczym już nie zabłysnę. Starałam się po prostu jak najlepiej wykorzystywać to, co było mi dane, zawsze nieco odstając od swojego otoczenia. Patrzyliśmy na to, bez czego żadne z nas nie było w stanie żyć – siebie nawzajem Nie mógłbym pozwolić ci odejść nawet na chwilę – wyjaśnił szeptem – Już sama myśl o tym sprawia mi ból. Zatrzasnęłam drzwi od samochodu, słuchając jednocześnie, jak piosenka zatacza teraz koło i zmienia się w moją kołysankę. Edward witał mnie w domu. nie powiedzieliśmy sobie żegnaj, ale byliśmy blisko siebie, ciągle się dotykając. Jakkolwiek znajdzie nas koniec, nie znajdzie nas rozdzielonych. Podniosłam głowę i pocałowałam go z taką namiętnością, że prawdopodobnie las stanął w płomieniach Zaopiekuj się moim sercem- zostawiłem je przy Tobie Jego palce były lodowate, jakby przed lekcją trzymał je w śnieżnej zaspie. Ale to nie dlatego odskoczyłam, cofając rękę. Kiedy mnie dotknął, przeszła jakaś iskra, poczułam się tak, jakby poraził mnie prądem. Patrzył jednak dalej, zaglądał w zakamarki duszy, hipnotyzował. Nie mogłam się ruszyć. Zaczęły drzeć mi dłonie skoro i tak skończę w piekle to mogę po drodze zaszaleć. Trafiłam do nieba. W samym środku piekła. Miłość także kąsa – Usiłujesz powiedzieć, że jestem twoim ulubionym gatunkiem heroiny? Gdybym mógł śnić, śniłbym tylko o tobie. I nie wstydziłbym się tego. Pierwsza miłość odurza, upaja i takie tam. To niesamowite, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem o czymś, oglądaniem o tym filmów, a doświadczaniem tego czegoś w prawdziwym życiu
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2973 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
– Będzie tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali.
Byłam bezsilna, bezbronna. Nie miałam gdzie się schować. Nie miał mi kto pomóc. Byłam jak opuszczony dom – skażony dom – w którym przez cztery długie miesiące nie dało się zupełnie mieszkać. Teraz sytuacja nieco się polepszyła – w najbardziej reprezentacyjnym pokoju przeprowadzono remont – ale to był tylko jeden pokój. Byłam niczym osamotniony księżyc – satelita, którego planeta wyparowała w wyniku jakiegoś kosmicznego kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążyłam wokół pustki po swojej dawnej orbicie. Byłam taka zajęta udając zajętą. Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno – raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży – ale mimo to przemija. Miłość jest ślepa. Im mocniej się kogoś kocha, tym bardziej irracjonalnie się postępuje. Nie potrafiłabym przecież ukryć, że staczam się w otchłań bez dna, że rozpadam się na tysiące kawałków. Nieraz nad ranem, kiedy z braku snu słabła moja silna wola, martwiłam się, że wszystko mi się wymyka. Moja pamięć była jak sito. Wzdrygałam się na myśl o tym, że pewnego dnia już nie przypomnę sobie koloru Jego oczy, chłodu Jego skóry, tembru Jego głosu. Nie wolno mi było tych cech wspominać, ale moim obowiązkiem było o nich pamiętać. Po raz pierwszy od czterech miesięcy nie wiedziałam, co może mi się przytrafić nazajutrz. Świat skończył się już dawno – teraz znikło z powierzchni ziemi to, co udało mi się po tamtej katastrofie odbudować. Smutno było zdać sobie sprawę, że nie gra się już głównej roli kobiecej. Romans stulecia dobiegł końca. Twój romans stulecia dobiegł końca. Królewicz nie wróci. Nikt nie wyrwie cię pocałunkiem ze złego snu. Bezustannie dostosowujesz się do jego ruchów, najwyraźniej zupełnie automatycznie. Wystarczy, że odrobinę się przesunie, a ty dosuwasz się zaraz do niego, odpowiednio dopasowujesz swoją pozycję. Jesteście jak dwa magnesy... albo nie, nie jak magnesy - jak ciało niebieskie z satelitą. Jesteś jego satelitą. Za bardzo go kochałam, a miłość nie rządziła się zasadami logiki. Zakaz pamiętania, przy jednoczesnym lęku przed zapomnieniem – wybrałam dla siebie zdradliwą ścieżkę. Zanim cię poznałem, Bello, moje życie przypominało bezksiężycową noc. Mrok rozpraszały jedynie nieliczne gwiazdy przyjaźni i rozsądku. A potem pojawiłaś się ty. Przecięłaś to ciemne niebo niczym meteor. Nagle wszystko nabrało barw i sensu. Kiedy znikłaś, kiedy meteor skrył się za horyzontem, znów zapanowały ciemności. Otoczyła mnie czerń. Nic się nie zmieniło, poza tym, że twoje światło mnie poraziło. Nie widziałem już gwiazd. Wszystko straciło sens. Potrzebowała Cię każda komórka mojego ciała! Żyłam bez celu, a więc tak, jakby mnie nie było. Żyłam, trzymając się kurczowo teraźniejszości. Nigdy nie rozpamiętywałam tego, co wydarzyło się dzień czy tydzień wcześniej, nigdy nie wybiegałam też myślami w przyszłość. Związek ze mną byłby dla ciebie o wiele zdrowszy. Nie byłbym twoim narkotykiem, tylko twoim powietrzem, twoim słońcem. Z chmurami sobie radzę, ale nie mogę walczyć z zaćmieniem. Jeśli ma się do dyspozycji całą wieczność, można przeszukać cały stóg siana poszukując tej jednej igły. Prawda jest taka, że kiedy kocha się tego, kto chce cię zabić, brakuje wyboru. Co mogłam zrobić? Jak mogłam uciec, jak mogłam walczyć, skoro zadałabym wtedy ukochanej osobie ból? Skoro nie chciała ode mnie nic innego prócz mojego życia, jak mogłam jej go nie ofiarować? "A potem, równie starannie zapieczętowałam własne serce" tamci mogą mnie co najwyżej zabić . Ty możesz mnie zostawić . to gorsze niż śmierć . Teraz moje przeprosiny.. Nigdy wcześniej nie próbowałem olśnić Belli celowo, ale teraz nadeszła chyba na to dobra chwila. Wyjeżdżając z terenu szkoły, zajrzałem jej głęboko w oczy, zastanawiając się, czy robię to dobrze. Użyłem przy tym mojego najbardziej przekonującego tonu. -Przykro mi zatem, że cię zasmuciłem. Jej serce łomotało jeszcze szybciej niż wcześniej, nagle w rytmie staccato. Jej oczy były szerokie, wyglądały na odrobinę oszołomione. Pozwoliłem sobie na mały uśmiech. Chyba mi się udało. Oczywiście ja też miałem trudności z odwróceniem wzroku od jej oczu. Olśnieni sobą nawzajem. - Wiadomo ci już oczywiście, co ja czuję - powiedziałam. – Siedzę teraz tu z tobą, co oznacza, że wolałabym umrzeć, niż trzymać się od ciebie z daleka. – Skrzywiłam się. – Co z idiotka ze mnie. - Bez wątpienia – zgodził się, parskając śmiechem. Też się zaśmiałam, zaglądając w jego miodowe oczy. To, że siedzieliśmy tu teraz razem, było idiotyczne i nieprawdopodobne. - A to dopiero – mruknął Edward. – Lew zakochał się w jagnięciu. – Spuściłam wzrok, drżąc z ekscytacji na dźwięk tego najcudowniejszego ze słów. - Biedne, głupie jagnię – westchnęłam. - Chory na umyśle lew masochista. Kocham Cię. Pragnę Cię. Ti i teraz Minęło sześć dni , przez sześć dni ukrywałem się tutaj w pustej, dzikiej Denali, a moja wolność wciąż nie powracała, wolność którą miałem zanim ją zobaczyłem, kiedy to poznałem jej woń. ta dziewczyna – powinienem przestać o niej myśleć w ten sposób, jakby była jedyną dziewczyna na świecie. I wtedy zdałem sobie sprawę, że chcę ponownie zobaczyć jej twarz. Za rok, może dwa, ta dziewczyna opuściłaby to małe miasteczko. Poszłaby własną drogą, studiowała, odnosiła sukcesy w pracy, a w przyszłości może by kogoś poślubiła. Po prostu wiodłaby zwykłe ludzkie życie, z wiekiem doceniając jego przewidywalność. Byłem w stanie nawet wyobrazić sobie ją w dniu ślubu - ubraną w piękną, białą suknię , prowadzoną przez ojca do ołtarza. Towarzyszył mi dziwny ból, gdy to sobie zobrazowałem. Nie rozumiałem tego. Czyżbym był zazdrosny, ponieważ ona miała przed sobą przyszłość, której ja nigdy nie będę miał . . . ? Bez sensu . . . Każdy człowiek miał przed sobą, życie – coś, co mi nigdy nie będzie mi dane. Wiec, dlaczego miałem do niej żal . . . ? Oczywiście pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, gdy tylko pojawiłem się pod szkołą to, że muszę ją zobaczyć. To było żenujące. Nagle mój świat stał się pusty. Tylko ona się dla mnie liczyła. Cała moja egzystencja kręciła się wokół tej dziewczyny. Rzeczywistość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Nagle wszystko zrozumiałem. Tak właściwie ta wizja mnie nie dotyczyła, jednak miała wiele wspólnego ze mną ponieważ van Crowleya miał uderzyć w dziewczynę, która stała się całym moim światem. Przyjrzałem się jej twarzy. Prawdopodobnie widziałem ją po raz ostatni. Ta świadomość wywołała u mnie dziwny ucisk w klatce piersiowej, którego źródła nie rozumiałem Przez całe popołudnie zaciskałem zęby powstrzymują pragnienie. Marzyłem by urwać się z lekcji, by znowu ją zobaczyć. Tak, walczył bym dla niej. Przeciwko mojej rodzinie. Nigdy nie walczyłem z Emmettem czy Jasperem bardziej niż dla zabawy- po prostu obijaliśmy się z nudów. Wiem, że mnie kochasz. Dzięki. Ja ją też kocham. Albo będę. To nie jest to samo, ale chcę ją mieć przy sobie. - Też ją kochasz? – wyszeptałem niedowierzająco. Jesteś tak ślepy Edwardzie. Nie widzisz do czego zmierzasz? Gdzie już się znalazłeś? To jest tak nieuniknione jak to, że słońce wstanie na wschodzie. Zobacz to co ja widzę…
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2974 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Postanowiłam zerknąć jeden jedyny raz w stronę stolika Cullenów. Jeśli ten agresywny dziad się na mnie gapi, mam prawo stchórzyć i opuścić następną lekcję.
Zastanawiałam się, dlaczego nikt nie zauważył, że chłopak stał te kilka aut dalej i nie miał szans dobiec do mnie w porę. W końcu doszłam do wniosku, że powód może być prosty - po prostu nikt prócz mnie nie śledził bez przerwy Cullena wzrokiem, nie przejmował się, czy jest w pobliżu. Byłam doprawdy żałosna - Biegnąc, pomyślałem sobie, że chciałbym... - Nie dokończył. - Że chciałbyś nie trafić w jakieś drzewo? - Bello, nie po to przechodziłem samego siebie, ratując cię z licznych opresji, żeby pozwolić ci zasiąść za kierownicą, kiedy ledwo się trzymasz na nogach. A poza tym jazda po pijanemu to przestępstwo. - Po pijanemu? - obruszyłam się. - Sama moja obecność działa na ciebie upajająco. - Spałaś mocno, nic nie przegapiłem. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Rozmowna byłaś wcześniej. - 0 nie! Co znowu wygadywałam? Spojrzał na mnie z czułością. - Powiedziałaś, że mnie kochasz. - To już wiesz - przypomniałam mu, spuszczając wzrok. - Ale zawsze miło usłyszeć. Wtuliłam twarz w jego ramię. - Kocham cię - szepnęłam. - Jesteś całym moim życiem. (...) Napawanie sie bukietem bez tykania wina - tak to kiedyś określił. (...) On ci się tak... przygląda. Tak intensywnie. Jakby był twoim ochroniarzem, gotowym w kazdej chwili osłonić cię własnym ciałem przed strzałem. Jest tak jakby łączyła was tajemnica, która ukrywacie przed światem Bezustannie dostosowywujesz sie do jego ruchów, najwyraźniej zupełnie automatycznie. Wystarczy, że odrobinę się przesunie, a ty dostosowywujesz się do niego, odpowiednio dopasowywujesz swoją pozycję. Jesteście jak dwa magnesy... albo nie, nie jak magnesy - jak ciało niebieskie z satelitą. Jesteś jego satelitą. Doigrałeś się - powiedziałam w słuchawkę, starannie wymawiając każde słowo - Miarka się przebrała. To, co zastaniesz po powrocie do domu da ci bardziej w kość niż całe stado niedźwiedzi grizzly. - Dosyć tego - wtracił się Emmett stając za jego plecami - Ja też chcę zatańczyć z panną młodą. Z moją małą siostrzyczką. Może to ostatnia okazja, żeby wywołać na jej twarzy rumieniec. - zaśmiał się głośno jak zwykle niewzruszony napiętą sytuacją. ![]() A może zaczniemy liczyć od 99 strony do 101 to każda bedzie miała szansę się zmieścić ![]()
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' |
![]() ![]() |
![]() |
#2975 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
- Skup się – wysyczała Rosalie – Alice widzi go zakochującego się w człowieku! Jak klasycznie Edward!
Wydała z siebie dźwięk jak by się dławiła. Ledwo ją usłyszałem. - Co? – Emmett powiedział zaskoczony. Jego dudniący śmiech rozszedł się po pokoju. – Więc o to chodzi? – Zaśmiał się znowu – Mały kłopot, Edward. Jedyną rzeczą do której nie jest zdolny to trzymanie się z daleka od niej. To już przegrana sprawa. Czy ją kochałem? Raczej nie. Jeszcze nie. Jednak mignięcia obrazów przyszłości z wizji Alice przylgnęły do mnie i mogłem zobaczyć, jak łatwo zakochać się w Belli. Byłoby to dokładnie jak upadanie – nie wymagałoby żadnego wysiłku. Brak pozwolenia, by ją pokochać, stanowił przeciwieństwo spadania – wspinałem się po ścianie klifu, wolno brnąc w górę o kolejne cale, zupełnie wyczerpany, jakbym miał jedynie siłę śmiertelnika. Czy naprawdę kiedyś sądziłem, że wygląda przeciętnie? Pomyślałem o tym w pierwszym dniu i moim obrzydzeniu do chłopaków, którzy natychmiast się nią zainteresowali. Ale kiedy teraz przypominałem sobie jej twarz w ich umysłach, nie mogłem zrozumieć, dlaczego od razu nie zauważyłem, że była piękna. Wydawało się to oczywistą rzeczą. Czy martwe, zamrożone serce można złamać? Czułem, że moje się właśnie rozpadało. - Edward – powiedziała Bella. Zamarłem, patrząc się na jej zamknięte oczy. Czyżby się obudziła, przyłapała mnie tutaj? Wyglądało na to, że nadal spała, ale jej głos był taki wyraźny, czysty… Westchnęła cicho i znowu poruszyła się niespokojnie, obracając się na drugą stronę – z pewnością spała, a także coś jej się śniło.. - Edward – wymamrotała miękko. Śniła o mnie. Czy martwe, zamrożone serce może znowu bić? Czułem, że moje zaraz zacznie. Zmagałem się ze sobą, by znaleźć słowa, które mogłyby opisać uczucia, które we mnie wezbrały. Nie istniały jednak dostatecznie silne określenia, mogące udźwignąć wagę moich doznań. Przez długą chwile się w nich zatopiłem. A kiedy w końcu się wynurzyłem, byłem zupełnie innym mężczyzną. Moje życie wypełniała niekończąca się, niezmienna ciemność. Świat zawsze miał tak dla mnie wyglądać i nic nie mogłem z tym zrobić. Jak to więc możliwe, że teraz wzeszło słońce, w środku bezkresnej ciemności. Nigdy nie przestanę kochać tej kruchej, ludzkiej dziewczyny, aż do końca mojej nieograniczonej egzystencji. Patrzyłem się na jej nieświadomą twarz, czując, jak ta miłość trwale wypełnia każdą część mojego kamiennego ciała. - Dlaczego się ode mnie nie odczepisz? Uwierz mi - chciałem powiedzieć. - Próbowałem. Och, i tak przy okazji: jestem w tobie szaleńczo zakochany. - Chciałem cię o coś zapytać, ale nie dałaś mi dojść do głosu. – Przyszedł mi do głowy pewien pomysł na dalszy przebieg tej rozmowy; zaśmiałem się. - Masz rozdwojenie jaźni, czy co?? To musiało tak wyglądać. Mój nastrój był nieprzewidywalny, przepływało przeze mnie tak wiele nowych emocji. - Widzisz, znowu zaczynasz.– powiedziałem. Westchnęła. - Dobra. O co chciałeś zapytać? - W następną sobotę jest ten bal wiosenny...- Patrzyłem, jak na jej twarzy pojawia się najgłębszy szok i zdusiłem śmiech. – Wiesz, w dniu tańców wiosennych… Przystanęła gwałtownie, w końcu spoglądając mi w oczy. - Myślisz, że jesteś dowcipny? Tak. - Pozwolisz, że skończę? - Byłoby... roztropniej, gdybyśmy nie zostali przyjaciółmi (..,)Ale mam już dość zmuszania się do ignorowania ciebie, Bello. - Myślę, że twoi znajomi mają mi za złe, że Cię im podkradłem. - Jakoś to przeżyją. - Mogę cię już im nie oddać A tak przy okazji, ubóstwiam Cię… w przerażający i niebezpieczny sposób. Patrząc na jej usta, poczułem się dziwnie. Miałam ochotę podjeść do niej bliżej, co nie było dobrym pomysłem czułem prawie agonię mówiąc jej nawet tymczasowe dowidzenia. Jak wściekły kociak, który myśli, że jest tygrysem A co by było jeśli to Bella wyobrażałaby sobie mnie obejmującego ramionami jej kruche ciało? Czuła mnie trzymającego ją blisko siebie, a potem kładącego moją rękę pod jej podbródkiem? Odgarniającego ciężką kurtynę jej czarnych włosów z jej rumieniącej się twarzy? Śledzącego linię jej pełnych warg opuszkami palców? Przybliżającego moją twarz tak blisko jej, że mógłbym poczuć jej ciepły oddech na ustach? Wciąż przybliżającego się… Miłość, którą czułem do Belli przyszła czysta, ale teraz wody były mętne. Miłość nie zawsze przychodzi w niekłopotliwych paczkach. Nagle, ta dziewczyna stała się dla mnie całym światem. Nie widzę sensu dalszego istnienia świata bez niej Czy Ty jej możesz chociaż dotknąć? Mam na myśli, jeśli ją kochasz… nie chciał byś jej, no cóż, dotknąć…? Oprócz tego, że ta dziewczyna – ta jedyna dziewczyna na świecie – przylgnęła do swojego siedzenia, wczepiła się w nie obiema rękami i cały czas patrzyła na mnie, jej oczy były cały czas szeroko otwarte i pełne ufności. Zemsta może poczekać i zatęskniłem za snem. Nie po to, aby zapomnieć, tak jak wcześniej, nie po to też, by zabić nudę, ale po to, by śnić. Może, gdybym był nieprzytomny, gdybym umiał marzyć, mógłbym przeżyć parę godzin w świecie, gdzie moglibyśmy być parą. Śniła o mnie. Chciałem śnić o niej. moje priorytety stanęły na głowie - wszystko po to, by na samej górze listy znalazło się miejsce dla tej dziewczyny Jej serce zatrzepotało. A w moim - martwym - nagle zrobiło się cieplej. Jej imię było jedyną rzeczą, która miała teraz jakieś znaczenie. Z niedbałym uśmiechem na ustach i błękitnymi, psotnymi oczami anioł uformował Bellę w taki sposób, abym nie mógł przejść obok niej obojętnie. Niewiarygodnie silny zapach - aby przyciągnąć mą uwagę, cichy umysł - by pobudzić ciekawość, spokojna uroda - aby zatrzymać na niej mój wzrok, bezinteresowna dusza - żeby wymusić mój szacunek. Pozbawił ją instynktu samozachowawczego - tak, by Bella mogła znieść moją obecność - i na dokładkę dorzucił niesamowitego pecha. Gruby zielony sweter który miała na sobie nie wystarczył, by uchronić jej wątłe ramiona przed kuleniem się w zimnej mgle. W dodatku był na nią za duży i nietwarzowy. Ukrywał jej smukłą figurę, zmieniając wszystkie delikatne łuki i miękkie linie ciała w bezkształtną bryłę. Ceniłem to sobie prawie tak bardzo, jak marzyłem, by miała na sobie coś takiego jak niebieska bluzka, którą nosiła wczoraj... tkanina przylegała do niej w tak pociągający sposób, a wycięcie było wystarczające, aby odsłonić kości jej szyi, które hipnotyzująco otaczały łukami niewielkie wgłębienie poniżej jej gardła. Błękit opływał niczym woda subtelny kształt jej ciała... Ale zdecydowanie lepiej dla mnie było trzymać się z daleka od myśli o jej kształtach, więc byłem wdzięczny za niedopasowany sweter. Nie mogłem pozwolić sobie na pomyłki, a wielkim błędem byłoby rozpamiętywanie dziwnego pragnienia, jakie czułem na myśl o jej ustach... skórze... ciele... tego wewnętrznego rozedrgania. Pragnienia, które omijało mnie przez sto ostatnich lat. Nie mogłem pozwolić sobie na myśli o dotykaniu jej, bo było to niemożliwe. Mógłbym ją złamać. Czy fakt, że to mnie zawsze odpowiadała "tak" kiedykolwiek przestanie mnie ekscytować? Wątpiłem. Samo jej istnienie wystarczyło, by uzasadnić konieczność stworzenia całego świata. Bliskość między nami była większa, niż przywykłem, ale szybko okazała się niewystarczająca. Nie czułem się zadowolony. Mała odległość sprawiła tylko, że zapragnąłem jeszcze ją zmniejszyć. Pragnienie było tym większe, im bliżej siedziałem. Oskarżyłem ją, że przyciągała niebezpieczeństwo jak magnes. W tej chwili była to dosłowna prawda. Byłem niebezpieczny, a z każdym kolejnym calem przyciąganie rosło. I wtedy pan Banner wyłączył światło. Zaskakujące, ile się wtedy zmieniło, biorąc pod uwagę, że ciemność nie przeszkadzała moim oczom. Nadal widziałem równie doskonale jak wcześniej. Każdy detal sali był wyraźny. Skoro ciemność nie była dla mnie ciemnością, jak wytłumaczyć te elektryzujące napięcie, tą iskrę, która pojawiła się w powietrzu? Czy wynikała ze świadomości, że tylko ja jeden na tej sali widzę wszystko jasno? Z wiedzy, że ja i Bella jesteśmy dla innych niewidoczni? Jakbyśmy byli sami - tylko nasza dwójka - ukryci w ciemnym pokoju, siedząc tak blisko siebie... Gdybym chwycił jej rękę, zapragnąłbym czegoś więcej - kolejnego nieznaczącego dotyku, jeszcze większej bliskości... Czułem to. Rósł we mnie nowy rodzaj pragnienia i usiłował przejąć nade mną kontrolę Między naszymi ciałami płynął prąd. Bella była jak bańka mydlana. Delikatna i ulotna. Tymczasowa... Przechodząc przez kampus uważnie słuchałem Mike'a. Postanowił wypytać o mnie Bellę. Jessica wspominała, że się spotykają. Dlaczego? Dlaczego musiał wybrać właśnie ją? Nie pojmował, że prawdziwą osobliwością był fakt, że to ona wybrała mnie.
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2976 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
setna strona powinna nazywać się 'stroną ciurlikowej' xD
~~ Życie to jedno wielkie gówno, a potem się umiera.~ ~ Ta. chciałoby się. Jeśli ma się wieczność, można sprawdzić każdą słomkę w każdym stogu siana na świecie. Przed zdejmowaniem podwiązki, zsunęłam ją dyskretnie niemal do łydki, ale kiedy Edward usuwał ją, jak należało, zębani i tak spłonęłam rumieńcem, a Emmett i Jasper mieli ubaw po pachy O mało nie dostałem ataku serca, kiedy zobaczyłem, co knujesz, a niełatwo doprowadzic wampira do takiego stanu. - a sądziłem, że to ja stosuję niedozwolone chwyty - powiedział z podziwem mieszanym z odrazą - Przy nim to ja jestem święty. - czasami wydaje mi się, że wolisz kiedy jestem wilkiem. - czasami też mi się tak wydaje. To chyba ma coś wspólnego z tym, że nie mozesz wtedy mówić. - Hurra! - Klasnęła w dłonie. - Na nic sie nie zgodziłam! - Ale zgodzisz się, zgodzisz! - zawołała śpiewnie. - Edward! - krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz - wiem, że nas podsłuchujesz. Chodź tu i mnie wspomóż. (...) - Vegas - obiecał mi szeptem A o psiej krwi napewno nie zamarzysz, to ci gwarantuję - udał, że się wzdryga - Takie paskudztwo. Nawet amok nowonarodzonych ma swoje granice. Emmett śmiał się głośno i żartował, że jestem zazdrosna i chcę mieć wilkołaki tylko dla siebie. ![]() Jeśli jeszcze kiedykolwiek dostarczysz ją do domu kontuzjowaną - i wszystko mi jedno, czyja to bedzie wina: czy po prostu sie potknie, czy spadnie na nią meteoryt - jeśli jeszcze raz przywieziesz ją do domu w gorszym stanie niz ten, w jakim do ciebie pojechała, to przyżekam, że już następnego dnia bedziesz biegał po lesie na trzech łapach. Rozumiesz mnie, kundlu?
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' Edytowane przez Evasive Czas edycji: 2009-06-07 o 19:36 |
![]() ![]() |
![]() |
#2977 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2978 |
Raczkowanie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
"Kolejny dzień dobiega końca. Choćby nie wiem jak był piękny jego miejsce zajmie noc."
"Po pierwsze, Edward pochodził z rodziny wampirów. Po drugie, dręczyło go pragnienie - na ile był je w stanie pohamować, tego nie wiedziałam - pragnienie , by posmakować mojej krwi. Po trzecie wreszcie, byłam w tym wampirze bezwarunkowo i nieodwołanie zakochana" "- A to dopiero.- Mruknął Edward.- Lew zakochał się w jagnięciu. - Biedne, głupie jagnię.- Westchnęłam. - Chory na umyśle, lew masochista." "- Spałaś mocno, nic nie przegapiłem. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Rozmowna byłaś wcześniej. - O nie! Co znowu wygadywałam? Spojrzał na mnie z czułością. - Powiedziałaś, że mnie kochasz. - To już wiesz - przypomniałam mu, spuszczając wzrok. - Ale zawsze miło usłyszeć. Wtuliłam twarz w jego ramię. - Kocham Cię - szepnęłam. - Jesteś całym moim życiem." " - Boi się igły - mruknął Edward pod nosem, kręcąc głową. - Sadystyczny wampir, który chce ją zamęczyć na śmierć, prosi o spotkanie - nie ma sprawnym już leci, już jej nie ma. Ale gdy podłączyć ją do kroplówki." "Pomyślałam tak, ponieważ z oddali, sponad powierzchni wody, dobiegło moich uszu wołanie anioła. Anioł powtarzał moje imię, wzywał mnie właśnie do tego nieba, do którego tak bardzo pragnęłam się dostać. - Nie! Och, Bello! Nie! - wołał anioł załamany. - Bello, proszę, tylko nie to! Proszę, Bello! Posłuchaj mnie! Bello, błagam! Chciałam odpowiedzieć, że jestem gotowa zrobić dla niego wszystko, o co tylko poprosi, ale nie potrafiłam odnaleźć swoich ust. - Carlisle! - krzyknął anioł z rozpaczą. - Bello, nie! Och, tylko nie to! Nie! Bello! - Anioł zaniósł się spazmatycznym szlochem. Nie, pomyślałam, anioły nie powinny płakać, choćby i bez łez." "Gdyby wszystko przepadło, a on jedne pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego" "...Twój romans stulecia dobiegł końca. Królewicz nie wróci. Nikt nie wyrwie cię pocałunkiem ze złego snu..'' "Trafiłam do nieba - w samym środku piekła." "Moje rozpaczliwie rozmyślania przerwał znajomy głos. To wołał mój nocny gość. - Bella! - syknął. - Auć! Otwórz wreszcie to okno! Auć! Do jasnej cholery... (...) - Co ty tu robisz? - wykrztusiłam. Jacob kołysał się uczepiony wierzchołka rosnącego przed domem świerku. Od pasa w górę był nagi. Pod jego ciężarem drzewo przechyliło się sprężyście, tak że chłopak wisiał jakiś metr od parapetu - i jakieś sześć czy siedem metrów nad ziemią. To gałązki z czubka świerku drapały o szybę i tynk. - Usiłuję... - Zmienił pozycję, żeby nie stracić równowagi. - Usiłuję dotrzymać swojej obietnicy. Potrząsnęłam głową, żeby otrzeźwieć. To musiał być sen. - Kiedy to mi obiecałeś, że popełnisz samobójstwo, rzucając się z naszego świerka?" "- Ale wyjść byś mógł - zapewnić nam odrobinę prywatności. - Jacob, czy mam pomóc ci zasnąć? - zaoferował Edward. - Spróbować zawsze warto - mruknął mój przyjaciel, niezrażony. - Ciekawe, kto by wtedy wyszedł? - Te, wilk, nie podjudzaj mnie. Moja cierpliwość kiedyś się skończy." "Mimo to sięgnął jednoczenie do tylnej kieszeni dżinsów i wyciągnął z niej zawiązany rzemieniem, luźno pleciony woreczek z wielobarwnego materiału. Położył mi go na dłoni. - Jest śliczny- powiedziałam - dziękuję. Westchnął. - Bella, prezent jest w środku..." "Z chmurami sobie radzę, ale nie mogę walczyć z zaćmieniem.. " "-Zostań ze mną Bello!- krzyknąłem do niej. -Słyszysz mnie? Zostań ! Nie przestawaj oddychać! Jej oczy krążyły szukając moich albo jego, trzymając utkwiony w nich wzrok. Nagle jej ciało znieruchomiało w moich rękach. Chociaż oddech był nierówny, serce biło nadal. Zdałem sobie sprawę, że ten brak ruchu oznacza koniec. Wewnętrzne bicie serca ustało.To musiało zostać wyjęte." "Nie spoglądałem ani na niego ani na to. Patrzyłem tylko na Bellę. Na to, jak jej oczy z powrotem się zamykały. Z ostatnim głuchym uderzeniem, jej serce przerwało prace, stało się ciche." "-Nie bój się- zamruczałam - Należymy do siebie. Byłam zachwycona prawdziwością moich słów. Ta chwila była tak cudowna. że nic nie mogło jej podważyć. - Na zawsze. - zgodził się ze mną, a potem poprowadził mnie, na głębszą wodę." "Wewnątrz mnie toczyła się bitwa - moje szybkie serce walczyło przeciwko atakującemu ogniowi. Obydwa przegrywały. Ogień był skazany na niepowodzenie, zużywając wszystko, co było łatwopalne; moje serce galopowało w kierunku swojego ostatniego uderzenia. Ogień kurczył się, koncentrując się wewnątrz, gdzie znajdował się ostatni ludzki organ z ostatecznym nagłym przypływem. Przypływ został rozwiązany głębokim, pusto brzmiącym łomotem. Moje serce uderzyło dwa razy i zabiło cicho jeszcze tylko jeden raz. Nie było żadnego dźwięku. Żadnego oddechu. Nawet mnie. (...)" "Życie jest do dupy, a później umierasz" "Tamci mogą mnie co najwyżej zabić . Ty możesz mnie zostawić . To gorsze niż śmierć ." Zamknąwszy znowu oczy, przycisnął wargi do mojej skroni. Jego aksamitny baryton pieścił moje uszy.- "Śmierć, co wyssała miód twojego tchnienia, wdzięków twoich zatrzeć nie zdołała jeszcze" - wyszeptał." ''-Po prostu go kocham! - krzyknęłam. - I nie dlatego, że jest przystojny albo że jest bogaty. Tak szczerze, to wolałabym, żeby był zupełnie normalnym chłopakiem, wtedy kontrast pomiędzy nami nie byłby taki duży i nikt nie mógłby się mnie czepiać. Kocham go, bo jest najbystrzejszym, najofiarniejszym i najbardziej przyzwoitym człowiekiem, z jakim w życiu miała do czynienia. Kocham go nawet i bez tych cech.'' "-Powiedz mi jak mnie kochasz. - Powiem. - Więc? - Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec. Kocham cię (...) Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą." "Byłam taka zajęta udając zajętą!"
__________________
|
![]() ![]() |
![]() |
#2979 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 2 286
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Moje własne serce jest równie ciche. I tak jak to, należy do ciebie.
– Martwisz się o nią? – spytałam. – Eee... – Nie był skłonny udzielić mi odpowiedzi. – Wyjawisz mi co zrobiła, żeby zagłuszyć przed tobą swoje myśli? Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie. – Tłumaczyła słowa do „Glory, glory, hallelujah” na arabski. A kiedy skończyła zaczęła od początku, tylko że przeszła na koreański język migowy. Zaśmiałam się nerwowo. Mimo to sięgnął jednoczenie do tylnej kieszeni dżinsów i wyciągnął z niej zawiązany rzemieniem, luźno pleciony woreczek z wielobarwnego materiału. Położył mi go na dłoni. – Jest śliczny – powiedziałam – dziękuję. Westchnął. – Bella, prezent jest w środku... – Pewnie to znaczy, że coś jest nie tak z moim mózgiem. – To chyba oczywiste dla każdego, kto cię zna – zażartował. Same widzicie – powiedziałam na głos (było ze mną naprawdę niedobrze, skoro mówiłam do przedmiotów).(...) Nadal było stosunkowo wcześnie, postanowiłam jednak wyjść z domu jak najszybciej – zanim przedmioty miały zacząć odpowiadać na moje pytania. Skrzywiłam się, zachodząc w głowę, co też mogłam wygadywać przez sen. Na samą myśl o niektórych możliwościach przechodziły mnie ciarki. – Cieszę się, że ci się podobało – oświadczył Edward. Jacob otworzył oczy. – A tobie nie? – spytał ze złośliwym uśmieszkiem. – Najgorsza noc mojego życia to nie była, jeśli na to liczyłeś. – Ale z pierwszej dziesiątki już tak, co? W zadowoleniu mojego przyjaciela było coś perwersyjnego. – Być może. Usatysfakcjonowany Jacob przymknął powieki. – Jednakże – ciągnął Edward – gdybym mógł zamienić się wczoraj z tobą miejscami, nie byłaby to, bynajmniej, jedna z dziesięciu najlepszych nocy w moim życiu. Jacob spojrzał na niego spode łba, po czym usiadł sztywno, napinając mięśnie. – Tylko ty obudziłaś moje serce. Już zawsze będzie należeć tylko do ciebie. – Uderzyłam Jacoba. – Ach, tak. To dobrze. – Wydawał się być jeszcze bardziej zadowolony niż Charlie. – Szkoda tylko, że zrobiłaś sobie przy tym krzywdę. – Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś go nożem. Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy. Prawda jest taka, że kiedy kocha się tego, kto chce cię zabić, brakuje wyboru. Co mogłam zrobić? Jak mogłam uciec, jak mogłam walczyć, skoro zadałabym wtedy ukochanej osobie ból? Skoro nie chciała ode mnie nic innego prócz mojego życia, jak mogłam jej go nie ofiarować? Przecież tak bardzo kochałam Kocham ją bardziej niż cokolwiek innego na świecie, kocham ją nad życie, i jakimś cudem, ona też mnie równie mocno kocha. To, że patrzył na mnie w ten sposób, nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Jak mógł mieć za nagrodę? To on był nagrodą. A ja zwycięzcą, któremu nieprzyzwoicie się poszczęściło. Ponieważ nic nie było dla mnie tak ważne, jak to, że mogłam z nim być. Myśli obijały się od środka o czaszkę niczym rój spłoszonych pszczół. Głośno tam było. A od czasu do czasu któraś mnie na dodatek gryzła. To musiały być chyba raczej szerszenie. Pszczoły po jednym ukąszeniu szlag trafiał. A mi bezustannie dawały w kość te same myśli Czułem się, jakbym... Sam nie wiem... Jakby to nie działo się naprawdę. Jakbym występował w gotyckiej wersji jakiegoś durnego młodzieżowego serialu komediowego. Tyle że zamiast grać naiwnego kujona, który zamierza zaprosić najładniejszą laskę w szkole na bal absolwentów, byłem wilkołakiem idącym spytać żony wampira, która już dawno dała mi do zrozumienia, że nie mam u niej szans, czy nie miałaby ochoty zamieszkać ze mną na kocią łapę i zrobić sobie ze mną dziecka. ![]() Pewnie wyglądałem na kogoś gotowego zjechać z klifu. Czego pewnie bym i spróbował, gdybym miał pewność, że taki upadek zabije wilkołaka. – Zawsze jest nadzieja – mruknęłam. To może być prawda, powiedziałam sobie. – Znam tylko swój własny los. Edward wziął mnie za rękę. Wiedział, że i jego to dotyczy. Mówiąc swój własny los, nie mogłam mówić nie miając na myśli i jego. Byliśmy jak dwie połówki jednego jabłka.
__________________
I will never forget. I will never regret. Łódź, 8.11.2011 - 30 Seconds to Mars ![]() 23.11.2012 - MUSE ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2980 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 121
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
ja nachętniej bym wzięła całe 4 sagi w jeden wielki cudzysłów i napisała że to mój ulubiony cytat ze wszystkich książek jakie czytałam
![]() ![]()
__________________
"Bylam niczym osamotniony księżyc - satelita, którego planeta wyparowala w wyniku jakiegos kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążylam wokół pustki po swojej dawnej orbicie"
Edytowane przez liryka Czas edycji: 2009-06-07 o 20:26 |
![]() ![]() |
![]() |
#2981 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: bawimy się powietrzem.
Wiadomości: 16 564
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
dawno mnie nie bylo ;d
leh nie bd powtazac moich ulubionych cytatow . wszystkie juz byly. Jakkolwiek znajdzie nas koniec, nie znajdzie nas rodzielonych.
__________________
Dopiero gdy ulegamy pasji, jesteśmy naprawdę sobą. Ze wszystkich naszych namiętności najbardziej określają nas te, których nie potrafimy okiełznać. Motocykl - mój sposób na życie. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2982 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
- Wyjawisz mi, co zrobiła, żeby zagłuszyć przed tobą swoje myśli?
Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie. - Tłumaczyła słowa do "Glory, glory, hallelujah" na arabski. A kiedy skończyła, zaczęła od początku, tyle że przeszła na koreański język migowy.
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2983 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
'A może to, że przez owe światła cały salon prezentował się dość mrocznie i tajemniczo? Trudno było w takich warunkach zrelaksować się obok kogoś takiego jak Emmett. zauważyłam kątem oka, że gdy usmiechnął się do Mike'a ponad stołem z zakaskami, a czerwone światło odbiło sie od jego lśniących zębów, mój kolega odruchowo cofnął sie o krok.' xD
znalazłam coś śmiesznego, oczywiście pudelek ![]() coś dużo Rob ma tych romansów ![]() ![]()
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' |
![]() ![]() |
![]() |
#2984 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 16 606
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
#2985 |
Raczkowanie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
- Miłych snów - powiedział i owinął mnie jego oddech. Poczułam ten sam cudowny zapach, który wydzielała kurtka, tyle że jeszcze bardziej intensywny.
![]() Ile Bym dala żeby poczuć ten zapach... ; < ![]() ![]()
__________________
On ukradł mój żal
|
![]() ![]() |
![]() |
#2986 |
Raczkowanie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
taaaak...
![]() ![]() " "Życie jest do dupy, a później umierasz." Tak. Chciałoby się. "
__________________
"Sexuality is universal. If something's attractive to you, it's attractive. Sexy is sexy." ~AL Adam & Kris & Robbie |
![]() ![]() |
![]() |
#2987 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 368
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Pomyślałam tak, ponieważ z oddali, sponad powierzchni wody, dobiegło moich uszu wołanie anioła. Anioł powtarzał moje imię, wzywał mnie właśnie do tego nieba, do którego tak bardzo pragnęłam się dostać.
- Nie! Och, Bello! Nie! - wołał anioł załamany. - Bello, proszę, tylko nie to! Proszę, Bello! Posłuchaj mnie! Bello, błagam! Chciałam odpowiedzieć, że jestem gotowa zrobić dla niego wszystko, o co tylko poprosi, ale nie potrafiłam odnaleźć swoich ust. - Carlisle! - krzyknął anioł z rozpaczą. - Bello, nie! Och, tylko nie to! Nie! Bello! - Anioł zaniósł się spazmatycznym szlochem. Nie, pomyślałam, anioły nie powinny płakać, choćby i bez łez.
__________________
"Nie wierz całym sercem, że coś złego nie nawiedzi nigdy twego domu, by odebrać wszystko co kochasz."
|
![]() ![]() |
![]() |
#2988 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
'- Czy w weekend polowałeś z Emmettem? - spytałam zamilkł.
- Tak. - Zawahał się na moment, ale postanowił jednak z czegoś się zwierzyć. - Nie miałem ochoty wyjeżdżać, ale to było konieczne. Łatwiej mi z tobą przebywać, gdy nie odczuwam pragnienia. - Czemu nie chciałeś wyjechać? - Jestem... jestem nieswój, kiedy... nie ma cię w pobliżu. - Gdybym stała, zmiękłyby mi kolana. - Nie kpiłem, prosząc w czwartek, żebyś nie wpadła do oceanu lub pod samochód cały weekend martwiłem się o ciebie. A po tym, co cię dzisiaj spotkało, dziwię się, że zdołałaś przetrwać kilka dni bez żadnych obrażeń. - Nagle coś sobie przypomniał i dodał: - No, niezupełnie. - O co ci chodzi? - O twoje dłonie. - Spojrzałam w dół. Otarcia z soboty były już niemal niewidoczne. Nic się przed nim nie ukryło. - Przewróciłam się - westchnęłam. - Tak też myślałem. - Kąciki jego ust uniosły się lekko. - Ale, jako że ty to ty, mogło ci się przytrafić coś znacznie gorszego. Przez cały wyjazd nie dawało mi to spokoju. To były okropne trzy dni. Biedny Emmett miał ze mną piekło.'
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' |
![]() ![]() |
![]() |
#2989 |
Przyczajenie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
hej widze ze cokolwiek bym nie wstawila to cytat sie powtorzy no ale wstawie cos z Midnight Sun (napisze na bialo bo widzialam ze wiekszosc tak robila)
to jest z rozdziału "Grupa krwi" "Jasper uśmiechnął się ukradkiem i poszedł dalej. Powodzenia, pomyślał z powątpiewaniem. Emmett uniósł oczy ku niebu i potrząsnął głową. Postradał zmysły, biedny dzieciak. Alice promieniała, jej zęby świeciły aż za bardzo. Mogę już porozmawiać z Bellą? - Trzymaj się od tego z daleka. Wyszeptałem. Dobra. Bądź uparty. To tylko kwestia czasu. Znów westchnąłem. Nie zapominaj o dzisiejszych zajęciach z biologii. Przypomniała mi. Przytaknąłem. Nie, o tym nie zapomniałem." "- Czyli, w normalnym języku, zostajemy przyjaciółmi? Zastanowiłem się nad tym, przez sekundę. - Przyjaciółmi…-powtórzyłem. Nie podobało mi się jak to brzmiało, to nie było wystarczające, to za mało jak dla mnie. - Albo i nie – wyszeptała, zawstydzona. Czy myślała, że nie lubię jej w ten sposób? Uśmiechnąłem się. - Sądzę, że możemy spróbować. Ale uprzedzam cię, że przyjaźń ze mną to nie przelewki. Czekałem na jej odpowiedz, rozdarty-miałem nadzieje, że w końcu usłyszy i zrozumie, myśląc, że mogę umrzeć jeśli tak będzie. Jakie to melodramatyczne. Stawałem się taki ludzki. Jej serce zabiło szybciej. - W kółko to powtarzasz. - Bo mnie nie słuchasz -powiedziałem, znów zbyt intensywnie. - Nadal czekam, aż potraktujesz mnie poważnie. Jeśli jesteś bystra, sama zaczniesz mnie unikać. Ach, ale czy pozwolę jej to zrobić, jeśli spróbuje?" "Oczywiście, że byłem zły. Nie byłem teraz uradowany, kiedy myślała o mnie lepiej niż na to zasługiwałem. Gdybym był dobry, trzymałbym się od niej z daleka. Spojrzałem na blat, sięgnąłem po nakrętkę od butelki i jako wymówkę, zacząłem kręcić nią jak bąkiem. Nie odsunęła ręki, gdy moja była blisko. Nie bała się mnie. Jeszcze nie. Patrzyłem się na nakrętkę, zamiast na nią. Moje myśli pokazywały zęby. Uciekaj Bello, uciekaj. Ale nie umiałem powiedzieć tego na głos. Wstała na równe nogi. - Spóźnimy się na lekcję – powiedziała, gdy już zacząłem myśleć, że w jakiś sposób usłyszała moje ciche ostrzeżenie - Ja nie idę - Czemu? Bo nie chcę Cię zabić. - Dobrze człowiekowi robi powagarować od czasu do czasu. Żeby być precyzyjnym, dobrze dla ludzi gdy wampiry znikają, w dni gdy rozlewana jest ludzka krew." "Instynktownie, moje palce poruszały się w powietrzu, wyobrażając sobie klawisze pianina. Nowa kompozycja się klarowała, gdy nagle zawładnęła mną fala psychicznego cierpienia. Szukałem nadchodzącego zmartwienia. Czy ona zemdleję? Co zrobić? Mike panikowałam. Sto, jardów stąd, Mike Newton upuszczał wiotkie ciało Belli. Upadła, nieodpowiedzialnie na mokry cement, miała zamknięte oczy a ciało kredowo białe, niczym zwłoki. Prawie wyrwałem drzwi od samochodu. - Bella? – wykrzyknąłem. Na jej martwej twarzy, nie pojawiała się żadna zmiana po tym jak wykrzyknąłem jej imię. Całe moje ciało stało się zimniejsze niż lód. Byłem świadomy, że sprawiłem Mikowi przykrą niespodziankę, gdy w furii przejrzałem jego myśli. Gdyby zrobił jej krzywdę, unicestwiłbym go. - Co jej jest? Co się stało? –zażądałem odpowiedzi, ciągle skupiając się na jego myślach. Chodzenie w ludzkim tempie, było takie irytujące. Nie powinienem skupiać się na podchodzeniu bliżej. Wtedy usłyszałem bicie jej serca, a nawet jej oddech. Spostrzegłem, że zaciska zamknięte powieki jeszcze mocniej. To trochę uspokoiło moją panikę. Zobaczyłem przebłysk wspomnieć Mike’a, obrazy z Sali biologicznej. Głowa Belli na naszej ławce, jej jasna twarz zmieniająca odcień na zielony. Czerwone krople na białych kartkach. Sprawdzanie grupy krwi. Zatrzymałem się, wstrzymując oddech. Jej zapach to było jedno, jej kwiecista krew to było drugie. Razem to było trzecie. - Chyba zemdlała– powiedział Mike zarówno zatroskany jak i urażony. - Dziwne, nawet nie zdążyła sobie nakłuć tego palca. Naszła mnie ulga, znów odetchnąłem, smakując powietrza. Ach, czułem jedynie delikatny zapach małej rany Mike’a Newtona. Jedyne, co mogło mnie przyciągnąć. Przyklęknąłem obok niej a Mike krążył nade mną, wściekły z powodu mojej interwencji. -Bello, słyszysz mnie? -Nie- wyjąkała– Daj mi spokój. Ulga była tak rozkoszna, że zacząłem się śmiać. Wszystko było z nią w porządku. - Prowadziłem ją właśnie do pielęgniarki- powiedział Mike.- Ale nie chciała iść dalej. - Zastąpię cię. Wracaj do klasy- powiedziałem z odrzuceniem. Mike zazgrzytał zębami.- Ale to ja ją miałem zaprowadzić. Nie miałem zamiaru dłużej kłócić się z tym nieudacznikiem. Podekscytowany i przerażony, w połowie wdzięczny, w połowie zasmucony tarapatami, które spowodowały, że dotykanie jej było koniecznością. Delikatnie podniosłem Bellę z podłogi, trzymałem ją w ramionach, dotykając tylko jej ubrań, trzymając dystans między nami, jak tylko było to możliwe. Kroczyłem w równym tempie, śpieszyłem się by zapewnić jej bezpieczeństwo- innymi słowy by była z dala ode mnie." coz troche tego jest ale mam zamiar tu wstawic jeszcze wiecej cytatow z MS bo uwielbiam ta ksiazke (no coz na razie 12 rozdzialow ale mam nadzieje ze bedzie wiecej) te cytaty wzielam dopiero z jednego rozdzialu (5) zostalo mi jeszcze troche do zobaczenia pozniej papa ![]() |
![]() ![]() |
Okazje i pomysĹy na prezent
![]() |
#2990 | |
Raczkowanie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
Witamy ![]() ![]() Dziewczyny postarałyście się ![]() Dziękuję ![]() ![]()
__________________
|
|
![]() ![]() |
![]() |
#2991 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
![]() '- Czyżbyś się znowu potknęła, Bello? - spytał. Zmroziłam go wzrokiem. - Nie, Emmett. Tym razem dałam wilkołakowi w twarz. na chwilę zbiłam go z pantykału, ale zaraz wybuchnął tubalnym smiechem.' ![]() ![]() ![]()
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' |
|
![]() ![]() |
![]() |
#2992 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 121
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
uwielbiam Emmeta. Jest zaraz po Edwardzie na mojej "liście" ulubionych postaci ![]()
__________________
"Bylam niczym osamotniony księżyc - satelita, którego planeta wyparowala w wyniku jakiegos kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążylam wokół pustki po swojej dawnej orbicie"
|
|
![]() ![]() |
![]() |
#2993 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: somewhere over the rainbow :)
Wiadomości: 157
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
![]() ^^ 'Byłem ciekawy, jaka jesteś - usprawiedliwił się. - Podglądałeś mnie? - Jakoś nie umiałam należycie się oburzyć, pochlebiało mi jego zainteresowanie. - Co innego pozostaje do roboty po nocy? - odparł bez cienia skruchy.' ![]() ![]()
__________________
''Its fun to lose And to pretend.'' |
|
![]() ![]() |
![]() |
#2994 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 121
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
"Zanim zdążyła mi odpowiedzieć,Emmet znowu się zaśmiał- i tym razem już nie bezgłośnie.
- To on jeszcze stoi ?- udało mu się wykrztusić pomiędzy atakami wesołości.- Sądziłem, że we dwójkę zrównacie go z ziemią. Czym się zajmowaliście ubiegłej nocy? Dyskutowaliście o długu publicznym?" ![]() Te jego teksty są rozwalające. To głównie dzięki Emmetowi płakałam ze śmiechu przy czytaniu sagi ![]()
__________________
"Bylam niczym osamotniony księżyc - satelita, którego planeta wyparowala w wyniku jakiegos kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążylam wokół pustki po swojej dawnej orbicie"
|
![]() ![]() |
![]() |
#2995 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 8 294
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Dziewczyny jestem w szoku
![]() ![]() ja już nie wstawiam moich ulubionych, bo większość wypisałyście tutaj ![]() Ciurlikowa, a Ty to w ogóle zaszalałaś! No, ale bardzo dobrze, przynajmniej mamy co czytać! Ehh cała książka to jeden wielki ulubiony cytat! ![]()
__________________
" To Twoje lęki - Ty je stworzyłaś, a to co stworzyłaś - możesz zniszczyć" ... |
![]() ![]() |
![]() |
#2996 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 121
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
ja dzisiaj się zabieram za czytanie sagi od nowa
![]()
__________________
"Bylam niczym osamotniony księżyc - satelita, którego planeta wyparowala w wyniku jakiegos kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążylam wokół pustki po swojej dawnej orbicie"
|
![]() ![]() |
![]() |
#2997 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Czeeeść ;D po dłuższej (bo aż jednodniowej) nieobecności chciałam dodać przed jutrem (bo też mnie nie będzie- komeeers ;DDD) jakiś cytat, ale chyba nie ma już co dodawać..
więc dam, coś co było ;DD - co powiesz na spotkanie z moją rodziną? Przełknęłam głośno ślinę - boisz się? - Spytał z nadzieją -tak - przyznałam. Kłamstwo nie miałoby sensu - i tak odczytałby prawdę z moich oczu. - nie martw się ze mną będziesz bezpieczna. - nie boję się ich- wyjaśniłam- tylko tego, że nie przypadnę im do gustu(...) - chcę mieć jasność. Zamartwiasz się nie, dlatego, że jedziesz do domu pełnego wampirów, tylko, dlatego, że mogą cię nie zaakceptować, tak? - zgadza się. - jesteś niesamowita.
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#2998 | |
Raczkowanie
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
gdzie?? ![]() ae mojemu dad sie nie podoba wiec... musze poczekac na wlasnie prawko i przyplyw gotowki xdd
__________________
'Forbidden to remember,
terrified to forget' <33 |
|
![]() ![]() |
![]() |
#2999 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: gdziekolwiek zechcę
Wiadomości: 424
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
a propos Volva, dziewczyny! zapomniałam wam napisać!
dzisiaj idąc na zakupy zatrąbiło na mnie Volvo a kierowca mi pomachał ;/ tyle, że auto było czarne, a kierowca szkoda gadać..
__________________
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#3000 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 8 294
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
Cytat:
![]() ![]()
__________________
" To Twoje lęki - Ty je stworzyłaś, a to co stworzyłaś - możesz zniszczyć" ... |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:23.