Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie ) - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2009-12-10, 20:06   #1
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20

Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )


Mam 30 lat, poznałem Ja w barze którego była współwłaścicielką. Na początku były rozmowy na stopie klient-barmanka, które powoli przeradzały się w "głębsze" i dłuższe dyskusje. Okazało się że jesteśmy równolatkami, mamy te same zainteresowania, poczucie humoru, poglądy i podejście do życia. Ona kobieta po przejściach, po rozwodzie z mężczyzną za którego wyszła z wielkiej miłości, w kolejnym związku z mężczyzną z którym ma dziecko, który chylił się ku końcowi. Ja osoba, która przez całe życie była sama. Nie z wyboru ale z nieśmiałości, niskiego mniemania o sobie, tłumiący w sobie piętno samotności, pragnący od zawsze by być z kimś, dzielić z tą osobą smutki i radości, dbać, obdarzyć wielkim uczuciem, nie wracać samemu do 4 pustych ścian, lecz nigdy nikomu tej mojej wrażliwości nie pokazałem, żyłem pod maska rozrywkowego, dumnego człowieka. W miedzy czasie poznałem pewna dziewczyna, która okazała się młodsza ode mnie o 10 lat. Niestety tak młode osoby żyją w świecie naszej klasy, emotikonek, niezrozumiałych znaków graficznych opisujacych miłość i buziaki ( później sie dowiedziałem heh ) wysyłanych smsami. Brnąłem jednak dalej w tą znajomość, zaniedbując wizyty w zaprzyjaźnionym barze. I tak pewnego razu oczekując na spotkanie z moja dziewczyna udałem się do mojej barmanki. Pamietam do dziś, spotkałem Ja w drodze do baru i zapytałem : jak tam żar domowego ogniska? Ona odpowiedziała : że wygasł. Coś we mnie się ruszyło. Nagle dochodzi do mnie że coś czuje do tej dziewczyny, że zawsze przyciagało mnie do niej jak niewidzialny magnes. Przegadalismy cały wieczór i poł nocy gdyż z mojej randki wyszły nici. I kiedy odprowadzałem Ją do domu usiedliśmy na ławce, wtedy przytuliła sie do mnie, spojrzała na mnie tymi swoimi pieknymi, błękitnymi oczami i zapytała czy moglibysmy spróbować byc razem. Pierwsze wrażenie -totalny szok, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Poprosiłem o czas do namysłu. Przychodzi nastepny dzień w którym moja obecna dziewczyna pisze, że nie chce już być ze mną - mówie sobie to chyba jakaś opatrzność. Kulturalnie odpisałem jej, że dziekuje za wspólnie spedzony czas i za to że pokazała mi jakie to fajne uczucie być z kims. Byliśmy ze soba 2 miesiace w których spotykalismy sie rzadko wiec nie było czego za bardzo żałować. Udałem się do mojej barmanki i zakomunikowałem jej że jestem gotowy wejść na "nową drogę życia". Tu kolejny szok - Ona mówi mi że pośpieszyła się, że nie powinna tak przechodzić szybko w kolejny związek. Usiadłem koło Niej i powiedziałem, żebysmy dali sobie szanse, nie zaczynali z wysokiego C. Przystała na moja propozycję. I tu zaczyna sie cała historia........organizac ja moich urodzin, sylwestra. Całe nasz czas wypełniał bar oraz praca z nim związana a napracowałem sie przy nim nie mało. W między czasie duzo ze sobą rozmawialismy, przedstawialismy sobie nasze oczekiwania oraz obawy wobec partnera. Patrząc tak kiedyś na kominek i ogień palący sie w nim przyrównałem go do zwiazku. Jak ważne jest podtrzymywanie ognia, dokładanie do niego, dbanie aby ten ogień nigdy nie zgasł. Poznawalismy sie co raz bardziej, zaczęły między nami zanikać opory. Poznałem jej półtorarocznego synka, który okazał się najwspanialszą istotką na świecie. Dzięki któremu odkryłem w sobie instynkt ojcowski. I tak dnia 13 stycznia roku pańskiego 2009 moja luba zadała mi pytanie: jaka jest różnica miedzy zakochaniem a kochaniem? Ja odpowiedziałem, że można byc zakochanym na początku związku, poźniej trzeba tylko dbać aby to uczucie przerodziło się w miłość. Wtedy odpowiedziała: zakochałam sie w tobie. Poryczałem się wtedy jak dziecko, nie mogłem sie powstrzymac. Nagle w moim zyciu zjawia sie pierwsza kobieta oprócz mojej matki, która mówi mi że kocha. Zakochałem sie w Niej juz wcześniej , ale bałem się jej reakcji na te słowa, wolałem poczekac jak powie to pierwsza. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Przysiagłem sobie, że nie zmarnuje tego uczucia i bede dbał o nie, gdyż jak napisał Coelho w związku można byc ogrodniczym bądz budowniczym. Budowałem to uczucie, postanowiłem je pielegnować by nigdy nie uschło. Doszło wtedy do pierwszego zbliżenia między nami. Ja wcześniej przyznałem się, że jestem prawiczkiem z wyboru, że wolałem poczekac na TEN moment, kiedy będzie zwiazany z uczuciem. I nie zawiodłem się było pieknie. Kochaliśmy sie przez długie godziny. I tak kończy sie temat sielanki zaczęły sie kłopoty z barem, niezapłacone rachunki, faktury, depresja mojej dziewczyny z tego powodu. Napisałem jej wtedy, że chce aby znalazła się w oku cyklonu ze biorę cała tą burzę i jej problemy na siebie. Wziąłem jeden kredyt a potem drugi. Spłaciłem kilkanaście tysięcy złotych. Zamieszkałem praktycznie u Niej Prałem, gotowałem, sprzatałem opiekowałem się dzieckiem, nauczyłem się nawet przewijać, kapalismy Go i usypialismy wspólnie. Do siebie wracałem podlewac tylko kwiaty i zmieniać ciuchy. Zaczęliśmy życ jak małżeństwo wkradła sie rutyna, ale była zwiazana z jej depresją. Ja jestem dośc żywą osoba z wieloma pomysłami na głowie. Nie miała pracy, załapała sie na jakieś wykładanie towaru w sklepie. Ja ze swojej strony pomagałem jak mogłem to finansowo, kupowałem ciuchy dla niej i małego, jedzenie. Powiedziała mi kiedyś ze chciałaby sobie kupić rolete zewnętrzna do pokoju dziecka, gdyz mały sie budzi jak jest widno - za tydzień roleta juz była. Jednak Ona zaczęła sie oddalac ode mnie. Pytałem co się dzieje? Czy w dalszym ciagu mnie kocha? Odpowiadała żebym jej dał troche czasu na ogarnięcie się, że mnie kocha, ze nie jest przyzwyczajona do czułości bo dawno tego nie doswiadczyła. Ja co raz bardziej się zatracałem, ciagle uważałem że robie za mało. Robiłem wiecej, kwiaty drobne upominki, czułe smsy z codziennymi zdrobnieniami dla niej. Płaciłem dalej jakieś zaległe tematy związane z Nią, pisałem pozwy o alimenty, listy motywacyjne do pracy, szkoliłem w obsłudze komputera. Rzadko dochodziło wtedy do zbliżeń miedzy nami, nie przytulaliśmy sie już, nie całowaliśmy się. Próbowałem rozmawiac, tłumaczyć, jednak ona potrafiła mi tylko przyznac racje kiedy była pod wpływem alkoholu. Mówiła, że nie wie co sie z nią dzieje, żebym dał jej czas, że takiego męzczyzny szukała przez całe życie, że jestem jej pierwszym partnerem przy którym otwiera oczy w trakcie seksu, że seks jest pierwszorzędny, ale nie potrzebuje go już tak często i nie wie jaka jest przyczyna. Ja tłumiłem w sobie ta cała frustracje związana z brakiem czułosci, obojetnoscią bo kochałem Ją nad życie. Nie miałem na tym polu żadnego doświadczenia. To jej potrzeby i zachowanie na poczatku były wyznacznikiem jak powinienem zachowywać się w zwiazku, chociaż później okazało się ze było to naturalne z mojej strony. Bałem sie uniesć głos, bałem sie ze ode mnie odejdzie. I tak w pewien kwietniowy dzień kiedy wszystkie kłopoty odeszły w sina dal - dostała pracę, załatwiła alimenty, wyjaśniła się sprawa baru. Wyjechalismy do domu Jej rodziców w góry. Przez cały ten dzień nie poinformowała mnie jak sobie radzi. Przyjechała po mnie, kiedy próbowałem ja pocałować zaczęła cos mówic o jakiejs przestrzeni. Myślałem ze krew mnie zaleje ale jak to powiedział pewna osoba w Samych swoich - przyzwyczaić sie czas był. Na miejscu wielki grill ja siedze z nosem na kwinte, nie zauważa mnie, otwiera jedno piwo za drugim, liczyłem na to że chociaż podziekuje mi za ten mój trud, gdyż w 90% przyczyniłem się do tego co osiagnęła w tym dniu. Młody poszedł spac ja z jej Ojcem zacząłem wnosic drewno do domku i zdarzyło się niefortunnie że jedno mi wypadło z rąk, spojrzała wtedy na mnie takim wzrokiem, że odechciało mi sie wszystkiego. Poszedłem na góre i połozyłem się w łóżku. Nawet nie zauważyła, że wyszedłem.

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:31 Powód: odtworzenie treści
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 20:07   #2
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Dla mnie miłość jest największym narkotykiem na świecie. Uzalezniłem się od niej. Przestałem żyć swoim zyciem, zacząłem życ jej życiem. Odsunąłem od siebie wszelkich przyjaciół, moje zainteresowania. To był mój błąd i nigdy tego nie naprawie. Wiem teraz, że trzeba dawkować siebie powoli, a nie wykładać od raz wszystkich kart na stół. Szkoda tylko, że ta druga osoba nie dowie się, że miałem jeszcze kilkanaście talii w rękawie. Dlaczego tak jest? Ponieważ pokochałem po raz pierwszy późno, pokochałem jako dojrzały mężczyzna, któremu daleko do głupot w głowie. Wiem teraz, że zmarnowałem wcześniej te kilkanaście lat mojego zycia będąc samemu, gdyż przynajmniej wiedziałbym jak postępowac w tym związku, ale tego też nie da sie cofnąć. Dlaczego te uzależnienie boli? To tak jak zapytać narkomana czemu ćpa, gdyż szuka tego pierwszego razu, który dał mu najwiekszy odlot. Tak jest ze mną i dlatego tak mi ciężko. Wracając do tego dnia w którym załamało sie moje życie................leżą c w łóżku napisałem jej smsa czy idzie położyć się spać? Odpisała czemu ja nie zejde do nich? Zszedłem, ale wciąż mnie ignorowała więc ja ignorowałem Ją - nawet tego nie zauważyła. Kolejny zonk. Znowu udałem sie na góre, mówie sobie nie bede sie męczył. Kupiłem wcześniej wódkę, którą miałem w torbie. Tu musze zaznaczyć, że należałem wtedy do klubu sikorka czyli wypijałem tyle ile waże - nie do nieprzytomnosci, taka pozostałość z życia samotnika i imprez. Zacząłem sobie z żalu pociągać i zadawać sobie pytanie po co sie tak zadręczasz człowieku? Wtedy urwał mi się film. Boże jak ja chciałbym zapomnieć ten wieczór. Częsciowo go nie pamiętam ze względu na blackout alkoholowy. Jestem wesołą osobą ale mam tak że przez całe życie postępowałem słusznie, zawsze ustępowałem, byłem grzecznym chłopcem i alkohol pozwalał odejść na chwile temu tzw. lalusiowi. Nie stawałem sie agresywny do tego było mi daleko, ale w tym dniu doszedłem do takiego momentu, że kipiało we mnie wszystko. Reszte znam z opowieści mojej dziewczyny ale o tym później. Budze sie rano w namiocie dziecka na dworze śpiąc na torbie. Wokół mnie na podwórku wszyscy uczestnicy wczorajszej imprezy. Myslałem, że spale się ze wstydu. Wszedłem na góre zobaczyłem jej minę i wiedziałem, że nabroiłem i to bardzo. Zobaczyłem moja potarganą bluzę, spodnie i połamany telefon. W głowie kłebiła mi sie jedna myśl ty po..bie cos ty narobił? Spakowałem ten obraz nędzy i rozpaczy mając cały czas w sobie ogromny ból, łzy cisnęły mi się do oczu. Powiedziałem przepraszam i wyszedłem. Obiecałem jej kiedyś, że jak kolejny raz Ją zawiodę to odejdę. Czy Ja kiedys zawiodłem? Nie wiem była kiedyś taka lekka sprzeczka o błahostkę i wtedy też był alkohol, który pilismy razem z jakiejs tam okazji. Ja jestem taka osobą, ze musze miec wszystko na zaś ona wtedy nie chciała rozmawiać na ten temat. Ja sie obraziłem i wyszedłem, tak już po alkoholu mam, ze musi być na moim. Jednak zaraz wróciłem, kochalismy sie. Rano kazała mi wyjść. Jak zwykle z braku doświadczenia zacząłem się motać, nie wiedziałem o co jej chodzi. Urwałem się w tym dniu wcześniej z pracy zakupiłem wielki bukiet róż, kupiłem karteczkę w której napisałem że potrafie niszczyć ale też potrafie zabrać ocalałe fragmenty i budować na nowo te uczucie z silniejszymi fundamentami. Ustaliłem przez jej siostrę, gdzie jest i poprosiłem przypadkowego przechodnia o wręczenie jej tych kwiatów. Pamietam były to najdłuższe chwile w moim życiu przed tym lokalem. Co zrobię jak nie zejdzie. Co zrobię jak zejdzie i powie abym spadał. Kiedy zeszła podszedłem przytuliłem Ją i przeprosiłem, powiedziałem również, że nigdy jej już nie zawiodę ( nigdy nie wypowiadajcie tych słów na wiatr). Wracając do kwietniowej historii..... poszedłem na podwórko, powiedziałem że dziękuje za gościnę i proste do widzenia. Chciałem powiedzieć żegnam ale ugryzłem się w język. Doszedłem do bramy wtedy zostałem chwycony za ręce przez jej matke i kolezankę, które prosiły abym został. Ja nie miałem sił się opierać. Powiedziałem że zawiodłem Pani córke i muszę odejść. Jej Matka prosiła mnie abym nie marnował tych paru miesięcy z jej córką. Wróciłem.... przykre, wiem, powinienem być konsekwentny ale nie mogłem tyle myśli kłębiło mi sie pod czaszką. Nadmieniam, że Ona nawet nie próbowała mnie zatrzymac - nie dziwie się jej. Reszta weekendu upłynęła na zdawkowych pytaniach między nami i ogólnej obojętności. W niedziele musiałem wracać wcześniej do domu. Jej Ojciec odwiózł mnie na PKS. Widział co sie ze mna działo, powiedział tylko : nie martw się, raz na wozie, raz pod wozem. Marne to było pocieszenie. Miałem tysiące mysli, odczuć - żal mieszał się ze złością, poczucie winy z bezsilnością, moje uczucie co chwile konfrontowało sie z wizją utraty mojej partnerki po tym wszystkim. Jej Ojciec nie wiedział jaka była jej córka po poprzednich związkach. Nie wiedział, że jej czara goryczy i margines tolerancji na wyskoki męskiej części związku był już na granicy wyczerpania. Tylko czemu mnie to spotkało? Z poprzednich postów wyłaniał sie moj obraz jako ideału, niestety tak nie było. Miałem swoje "demony" ale nie były one groźne, potrafiłem strzelic focha o byle co, ale trwał zawsze krótko i pierwszy rozpoczynałem rozmowę. Przyszedłem po pracy do Niej, wcześniej jak zwykle musiałem jej coś kupić za tą ostatnia "jazdę". Wydaje się to dziwne ale tak funkcjonuje, że biore cała wine na siebie, nie dopatruję sie winy po drugiej stronie i próbuje to w tak głupi sposób wynagrodzić - prezentami. Przyjęła, ale prosiła żebym nie robił tego wiecej, bo nie o to chodzi. W związku z tym, że od poniedziałku rozpoczynała pracę, podjąłem się, że bede jeździł za Nia na wykładanie tego towaru, gdyz nie była to cieżka praca a pieniadze były z niej dosyć konkretne. I wtedy zaczęło sie małe piekło dla mnie. Jej obojetność zamieniła sie w obojetnosć do kwadratu. Mówię sobie trudno, nalezy mi się. Nie widzieliśmy sie cały tydzien, gdyż pracowałem na popołudnie. Spotkalismy sie u Niej w piatek wieczorem. Wtedy opowiedziała mi co zrobiłem ostatnim razem. Włosy zjeżyły mi sie na plecach chociaż ich nie mam. Powiedział, że próbowałem sie do Niej dobierać, rozebrałem się do naga. Zaraz sie jednak ubrałem. Prosiła mnie abym sie połozył, że zacząłem targać ubrania bo nie chciała mnie wypuścić. Połamałem telefon i zakomunikowałem Jej że dzieki temu juz więcej do mnie nie zadzwoni. Wychodziłem i wracałem. Trwało to 2 godziny. Kiedy usłyszałem tą historię popłakałem się. Miałem ochote bić się pięścia po twarzy. Dlaczego wychodzi po alkoholu ze mnie taka menda? Dlaczego ten mr. Hyde tkwiący uśpiony w mojej głowie a zbudzany alkoholem jest nie do opanowania nawet przeze mnie? Poprosiłem Ja wtedy żeby dała mi czas, że spróbuje wszystko naprawić. Żebysmy zdali się na rozmowy i na działanie z mojej strony. Jak będzie wiedziała co do mnie czuje wtedy zadecyduje czy mam zostać czy odejść, gdyz powiedziała mi że mnie już nie kocha, że tą ostatnia jazdą zrobiłem wielka dziure w Jej sercu. Przyjąłem to wszystko z pokora i mocnym postanowieniem, że zrobie wszystko aby jej uczucie odżyło na nowo. I tak nastąpił okres posuchy w naszym zwiazku, moja praca, jej praca, wykładanie towaru, spotykalismy się jak dawniej zajmowaliśmy sie tymi samymi czynnościami domowymi, spacery z dzieckiem tylko w tym wszystkim nie było miejsca na czułości, gdyz powiedziała, że ma "bloka" na mnie. Tak minęło kilka tygodni. Ja męczyłem się co raz bardziej. Od poczatku zwiazku straciłem na wadze 20 kilogramów. Z postawnego mężczyzny zrobił się szkieletor. Byłem cieniem człowieka. Pewnego dnia odwiedzili mnie rodzice. Mama jak mnie zobaczyła to powiedziała, że wyglądam jakby mnie z Oswięcimia wypuscili. Nie mówiłem im jaka jest przyczyna utraty wagi, że mam depresje, że trace na wadze i śpie po 2 godziny na dobe - czasem z obowiazków, które wziałem na siebie, czasem ze stresu że wszystko na co pracowałem przez te kilka miesiecy prysnie jak bańka mydlana. Przyjechała wtedy do mnie z dzieckiem przedstawiłem Ją moim rodzicom - było sztucznie ale tak bywa. Za 2 dni zadzwonił do mnie Ojciec i zadał jedno krótkie pytanie : czy warto? Ja zapytałem o co mu chodzi? Powiedział nie udawaj, że nie wiesz. Jesteś taki sam jak ja. Ja też schudłem nie dlatego, ze chciałem byc piekny tylko ze stresów. Odpowiedziałem mu, ze nawet nie wiesz jak warto. Jesteś dorosły odpowiedział, rob co chcesz. Tak więc działałem dalej. Nadszedł czas komunii, którą miała urządzić w barze. Z racji tego że baru juz nie było a zaliczka została wzieta, wynajelismy sale, przygotowalismy wszystko, dołozyłem do tego nie małe pieniadze. Ja przez cała sobote gotowałem bigos. W niedziele sparaliżował Ja strach wraz z jej siostrą wzieliśmy wszystko na nasze barki. Byłem kelnerem, sprzątaczem, pomywaczem. Komunia sie jednak udała. Pojechalismy do Niej do domu, rozpakowaliśmy samochód. I kiedy wychodziłem od Niej z mieszkania podeszła do mnie pocałowała mnie, przytuliła i powiedział, że jest ze mnie dumna i wie, ze zawsze moze na mnie liczyć. Nie powiem, szedłem do domu z usmiechem na twarzy który ni w cholere nie chciał zniknąć.

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:32 Powód: mój błąd
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 20:07   #3
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

No cóż, pomimo mojego pełnego zaangażowania, oraz poczucia winy za kwietniowy wybryk "blokada" na mnie mojej Pani osłabła tylko troche. Dalej próbowałem rozmawiać z Nią, płakałem często przy Niej. Nawet nie wiecie jak kilkutygodniowa obojetność potrafi zryć psyche faceta. W miedzy czasie, kiedy jeździłem z jej siostrą na te wykładanie towaru równiez rozmawialismy o mojej sytuacji z Nią. Powiedziała mi kiedyś, że zapytała sie siostry po co męczysz tak tego chłopaka? Puśc Go, niech poszuka sobie szcześcia gdzieś indziej. Nie boisz się, że odejdzie? Odpowiedziała wtedy, że wie jeżeli zerwie ze mna, bedzie tego załowała do końca życia. Wiedziała tez, że miałem na Jej punkcie fioła i nie wierzyła, że odejde. Tu miała racje. Dla człowieka, który przez całe życie tłumił emocje i uczucia, ta miłosc wybuchła we mnie z siła wulkanu. Nawet nie wyobrażacie sobie jak Ja kochałem. Dlaczego piszę to w formie przeszłej? Bo między nami nie ma już nic. Ja kocham Ja nadal tym samym uczuciem, którym obdarzyłem w przeszłości. Kiedy bylismy razem codziennie rano wstawając odkrywałem te uczucie na nowo, codziennie stawało sie silniejsze. Niestety nie mam pojecia czy wierzyła w to co do Niej mówie i pisze, w moje gesty. Czasami miałem wrażenie, że te moje uczucie przytłaczało Ja z lekka. Rozmawialismy co raz częściej. Mówiła mi że nie ma do mnie żadnego zarzutu, że to Ona ma problem, że czasami chciałaby wyjąć sobie mój mozg z głowy i wsadzić do swojej. Powiedziała mi kiedyś, że jakby mnie poznała przed tymi wszystkimi związkami, wie, że bylibysmy najszczęśliwszą para na świecie. Wiem, że miłość to nie tylko bieganie po łace na bosaka, trzymanie sie za rękę i łapanie motyli, że na tej łące zdarzaja sie krowie placki, ale od czego jest woda w rzece? Czasami musiała mnie naprowadzać jak zachowywać sie w związku. Mówiła, że jestem dla Niej za dobry. Prosiła żebym od czasu do czasu chociaż raz Ja skrytykował. Co miałem krytykować? Może chodziło jej o to że przytyła. Dla mnie to nie stanowiło problemu. Mówiłem jej w żartach: ja schudłem 20 kg ty możesz tyle przytyć. Poza tym po takim okresie nie zwraca sie juz uwagi na cechy zewnętrzne partnera. Liczy sie wnętrze i tylko wnętrze. Jednak cała ta sytuacja odbijała się na mnie strasznie. Będac u Niej udawałem, że wszystko jest w porządku. W pracy siedziałem jak struty mops. Odbijało sie to na premiach, mój szef zmienił do mnie stosunek. Z szczęsliwego człowieka zmieniłem się w kłębek nerwów. Wielu moich kolegów z pracy mówiło mi daj sobie spokój ten zwiazek wysysa z ciebie wszystkie siły witalne. Ale power of love robił swoje. I tak w między czasie Jej rodzice wyjezdzali na urlop. Ja już wczesniej ułozyłem sobie tak grafik aby moc opiekować się dzieckiem pod ich nieobecność. Te dwa tygodnie, które spędziłem z tym młodym człowiekiem odmieniły mnie na zawsze. Stał mi sie bardzo bliski, wcześniej juz tak było, ale teraz wiedziałem, że kocham tego szkraba. Zdarzyło się w pewien dzień, że usypiałem Go popołudniu i przytulił się do mnie. Łzy leciały mi po policzku. Wiedziałem juz wtedy, że dla tego dziecka zrobie wszystko, bede o Niego dbał, wspierał, rozwijał Jego pasje. Oczywiście przez te 2 tygodnie nie było tak sielankowo. Mój przykładowy dzień wygladał tak : od 6 opieka nad dzieckiem do powrotu siostry, szedłem na 2 zmiane do siebie do pracy, potem jechałem na wykładanie towaru na noc, rano wracałem, znowu opieka i szedłem do pracy. Zdarzało sie, że nie spałem 48 godzin. Przez te 2 tygodnie spałem bardzo mało, ale dawałem rade. Nie chciałbym tu opisywac wszystkich sytuacji zwiazanych z tym co dla Niej zrobiłem, było tego dużo i nie raz musiałem sie nieźle nakombinować i nagłówkować, zdarzało sie że odbijało się to wszystko na moim zdrowiu fizycznym . Dochodzimy tak do dnia kiedy mają wrócić Jej rodzice. Ja urywam się z pracy, aby zostać z małym. One jada na lotnisko. Kiedy wróciły siostra zaczęla ogladać nasze zdjęcia z moich urodzin. Zobacz jak wtedy wyglądałeś? Moja luba zwraca się do mnie i mówi: masz 2 tygodnie na przytycie bo nie masz prawa wstępu do mnie. Mówie sobie okey.... nie wygladałem wtedy najkorzystniej, pociagła twarz, podkrążone oczy ale był to tylko efekt tych ostatnich miesiecy. Nagle zakomunikowała, że idzie spać. Ja sie pytam a buziak? Parsknęła wtedy i poszła. Widziałem jak siostra chwyta energicznie telefon i zaczyna coś pisać. Ja położyłem sie i nie mogłem usnąć. Myslałem że to koniec. Autentycznie poczułem się jak robot, niańka, Pan od sprzątnia, załatwiania i wyrzucania smieci. Kali zrobic swoje, Kali może udac sie do swojej chaty z chrustu. Nie jest juz potrzebny. Rano szybko wstałem i wyszedłem, nie chciałem sie z Nia widzieć a poza tym jechałem na wykładanie tego towaru. Tym razem to był Jej serwis plus dodatkowy dla mnie. Musiałem podjac jakaś dodatkową pracę. Kredyty zaczęły ciażyć, utrzymywanie jednego domu i dokładanie sie do drugiego nadszarpneły mój budżet. Jej siostra pokazał mi rano smsa jakiego do Niej napisała. Pamietam go do dziś - Dziewczyno zastanów się co robisz? Jak Go tarktujesz? Przez poł roku zrobił więcej dla Ciebie niż tych Twoich dwóch facetów w przeszłości. Chce zwykłego buziaka a Ty parskasz jak koń i olewasz Go. Marna to była satysfakcja. Ciężko byc docenianym przez poł swiatu a niedocenianym przez najblizszą osobe. Przyzwyczaiłem się. Moze zabrzmi to masochistycznie ale traktowałem to jak kare za ten kwietniowy wybryk. Potrafiłem połykac te gorzkie piguły. Ot taka moja Golgota. Po serwisie pojechałem na 16 godzin do pracy, musiałem sie zamienić, gdyz o zgrozo po raz pierwszy umówilismy się na randke do kina. Najprawdziwsza prawda i tu upatruje kolejny błąd. Powiem wulgarnie jak się zaczyna od dupy strony nie wrózy to nic dobrego. My zaczęlismy spotykac sie i zyć jak małzeństwo z podziałem obowiazków, a kończyliśmy randkami. Smutne ale prawdziwe. Jestem w sobie w pracy, odbieram od Niej telefon. Jestem u kolezanki, dzwonił facet z baru, żeby zabrać chłodziarkę. Ja kombinuje jak sie tu urwać, urywam sie. Jade pod bar zaczynam targać to ustrojstwo do domu, ważyło chyba ze 100 kg. Od baru do domu nie mam daleko ale upociłem się z lekka. Wracam do pracy. Pisze sprawa załatwiona. Spóźniłam sie na autobus pisze do mnie. Urywam się z pracy jade po Nia. Nie zebym był zły, juz przyzwyczaiłem się do tego, ale zaczynało mi to lekko podnosić cisnienie. Podwiozłem Ją pod dom. Stanęliśmy chwile. Zapytała czy nie czerwieniły mi sie uszy, gdyż cały czas rozmawiała o mnie ze swoja kolezanka. Nagle zaczęła przepraszać, że chudne przez Nią, że jest zołzą. Dziękowac za to wszystko co dla nie zrobiłem. Mówie sobie jak diametralna odmiana. Pocałowała mnie. Poczułem w końcu ten specyficzny smak jej ust. Wiedziałem, że jest nieziemsko podniecona, ale musiałem jechać do pracy. Myslałem, że sie pochlastam. Dwumiesięczny okres celibatu dał mi sie mocno we znaki. Powoli zaczynałem rozumiec o co chodzi w związkach. Zadałem Jej kiedys pytanie: zwiazek dwojga ludzi nie polega chyba na wyciaganiu ręki jeżeli sie coś chce a cofaniu kiedy sie czegos nie chce? Byłem jak tabula rasa, bez skomplikowanej przeszłości, pełen sił, wiedziałem, że góry bede potrafił dla Niej przeniosić. Ta kartka została strasznie pomazana przez te kilka miesiecy. Ona była osoba z problemami emocjonalnymi, bryła lodu, zyła przeszłoscia i nie mogła jej zapomniec. Nie prosiłem o to, wspomnienia są po to aby je pamietać a nie rozpamietywać. Czasami potrafiła powiedzieć nie kupuj mi kwiatów bo robił tak mój maż i źle mi się to kojarzy. Tłumaczyłem Jej, że kwiaty są ode mnie i maja inną wymowę. Ta przeszłość zmieniła Ją bardzo. Rozmawialismy kiedys o zrzucaniu masek. Wiadomo jakie są poczatki znajomości, potem ta maska spada z hukiem. Jej maska spadła mi wprost na nogi, zabolało cholernie. Nie ograniczałem Jej, jezeli chciała sie umówić z kolezankami, nie miałem nic przeciwko temu, chociaż po trochu wolałem czas spędzić z Nią. Tak mało ostatnio ze soba przebywaliśmy. Byłem na tyle przegiety, że jak wychodziłem od Niej z domu juz zaczynałem cholernie tęsknić. Dla mnie miłość szła w parze z tesknotą, pełnym poswieceniem dla drugiej osoby, a przede wszystkim zrozumieniem. Ja rozumiałem Jej postawę, ale ciężko było mi się z nia pogodzić, gdyż nie widziałem żadnej w Niej poprawy. Może powinienem od czasu do czasu zając sie sobą, powinny byc ciche dni, żeby kazdy sobie to wszystko poukładał. Powinnienem odejśc wtedy w kwietniu. Znam przypadki dobrych facetów, którzy dostawali kopniaka za swoja postawe. Znam przypadek w którym sasiadka zwraca się do sąsiadki : wiesz Stasiek chyba mnie nie kocha i kogos ma. Dlaczego ta uważasz? - pyta druga. Bo dawno mnie nie uderzył........... Niektóre kobiety potrzebuja drani, niektóre lalusiów. Ja nie byłem ani jednym ani drugim. Byłem, jestem facetem, który stapa twardo po ziemi, wie czego chce i dązy do tego, nawet jesli miałoby to sie odbywac po trupach. Wracając do naszej randki. Przekornie wybrałem film „Duchy moich byłych”. Uśmiechnęła się. Na marginesie film nudny jak flaki z olejem. Pojechalismy do domu, obejrzelismy nastepny film. Ja nie mogłem się skupic. Co później? Jak sie zachowa? Układałem sobie juz plan i mowe w głowie. Wiedziałem, że odejde od Niej jak nie bedzie potrafiła sie odblokować. Po co ciagnąć to wszystko. Myslałem tylko o sobie. Czy czuje się szczesliwy w tym zwiazku? Nie, nie czułem. Byłem silną osobą, wiele razy życie dawało mi sie we znaki ale zawsze radziłem sobie samemu bez niczyjej pomocy. Tylko jak wrócic z powrotem do roli singla? Ja sobie z tym poradzę? Nie wiedziałem. Czarny scenariusz sie jednak nie spełnił. Kochaliśmy sie długo i namietnie. Było cudownie................. ..

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:32 Powód: mój błąd
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 20:08   #4
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Po naszych sobotnich uniesieniach wybrałem sie w niedziele z kolegami na piwo po pracy. Ona pojechała do kolezanki. Przyjechała po mnie, pojechalismy do Niej. I znowu wyczuwam w Niej jakis dystans. Chodźmy na spacer. Gdzie? - sie pyta. Ja mówie nie wiem, jest ładna pogoda - do Parku? Nawet możemy pochodzić wokól bloku jak chcesz. Mówi ze jej sie nie chce. Widzisz? - mówię, zawsze robimy to na co Ty masz ochotę, moje zdanie sie w tym nie liczy. Zapytałem sie jeszcze raz. Odpowiedziała, ze nie. Powiedziałem to nara i wyszedłem. Napisała mi wieczorem biednego smsa, że myslała ze jest juz w porzadku miedzy nami, że myslała ze przespaceruje sie troche i wróce, że byłem znowu pod wpływem i boi sie mojego kolejnego wyskoku. Nadmieniam, że wcześniej zapytałem sie czy potrafi powiedzieć słowo kocham cię. Odpowiedziała enigmatycznie, że nie potrafi powiedziec ze mnie kocha ale nie potrafi tez powiedziec ze mnie nie kocha. Pogubiłem sie juz w tym wszystkim. Rano oczywiscie poczucie winy z mojej strony. Jak mogłem sie tak zachowac, przeciez dostałem ochłap w postaci seksu i to powinno mi wystarczyc na pare tygodni. Żałosne. Tak minał jakos tydzień w miare normalnie. Zdarzyło sie tak że w końcu bylismy sami. Bez siostry, dziecka. Próbowałem sie do Niej zbliżyc. Wolała sobie posłuchać muzyki i popijając alkohol. Widziałem, że znowu zaczyna sie zamykac w miejscu który i tak juz sie nadawał do remontu, czyli z myslami w swojej głowie. Zaczęlismy sie kłócić. W zlosci wysłałem jej wcześniej smsa którego na pisałem dla niej na poł roku naszego związku. Po przeczytaniu, popłakała sie. Powiedziała, że był piekny i jak widze ma w sobie jeszcze jakies uczucia. Szkoda pomyslałem, że po alkoholu. Na weekend wyjechalismy w góry były kwiaty, upominki i ten sms którego nie zapomne do końca życia. Zadałem jej kolejne pytanie: nie sztuka jest zadać sobie pytanie czy potrafimy zyc ze soba . Sztuką jest zadać sobie pytanie czy potrafimy zyć bez siebie?. Rzekła wtedy, znam odpowiedź na to pytanie : nie potrafie zyc bez Ciebie. Mnie to jak zwykle wystarczyło. Myślałem, że wyjdziemy gdzieś wieczorem, ale powiedziała, że Ojciec nie zajmie sie dzieckiem i Ona musi. Podejrzewałem, że nawet się Go o to nie zapytała. Poszedłem na góre spac, czasami chrapie głosniej od trąb jerychońskich. Poza tym wolałem być sam. Na górze był Jej Ojciec. Wypilismy po piwie. Zapytał sie mnie, a wiedziałem, że juz sie do mnie przekonał, dlaczego spie na górze? Powiedziałem ze chrapie. A on na to jak kocha to wytrzyma. Posmutniałem troszke, gdyz nie znał prawdy. Ona świetnie przed nim udawała i ja dokładałem do tego cegiełki, ze wszystko miedzy nami jest w porządku. Powiedział mi wtedy, że niczego bardziej nie pragnie jak to żeby Jego córka była szczęsliwa. Powiedziałem mu wtedy ze ja ze swojej strony robie wszystko, zeby tak sie stało. Powiedział, że wie o tym i uścisnał mi dłoń. Myslałem, że sie porycze. Połozyłem się. Otrzymałem od Niej smsa o treści wiem że z siła Twojego uczucia potrafi roztopić najwiekszą bryłe lodu, że wie, że kiedys będzie potrafiła powiedzieć mi że kocha. Podziękowała mi za poł roku totalnego zaangażowania. Wyda Wam sie to może dziwne, że pamietam te wszystkie rzeczy ale tak już mam. Odcisnęły się głębokimi znamionami w mojej pamięci..............
Nasz związek staczał sie po równi pochyłej. Słowo związek mogłem w tym przypadku używać tylko ja, w Jej przypadku była to farsa i nic więcej. Przełomem był pewien piatek kiedy odbierałem Ja z przystanku autobusowego po wizycie z kolezankami w jakims klubie. Znowu cały tydzień obojetności odcisnął sie na mojej psychice. Weszlismy do domu. W dużym pokoju siedziała siostra z nowym chłopakiem. Moja luba poszła się przebrać, wchodzi do pokoju w rozciągnietych bokserkach, poplamionej koszulce. Koleś lezy rozwalony na kanapie. Jak zobaczyłem jej "strój wieczorowy", nie mówie że wcześniej się tak nie ubierała, ale z racji wizyty mogła ubrać się stosowniej. Powiedziałem jej ze nie życze sobie aby po domu chodziła tak ubrana. Zaczęła się kłótnia. Ona nie życzy, żebym mówił że sobie nie życze, bo tak miał za zwyczaj strofować Ją jej poprzedni. Krew mnie znowu zalała. Powiedziałem, żeby nie przyrównywała mnie do niego bo daleko mu do mnie. Kazała mi wyjść. Powiedziałem, że nie wyjde bo traktuje te mieszkanie jak swoje. Nie materialnie ale sentymentalnie. Ja tu jechałem na kolanach i pastowałem podłogi, ja tu sprzatałem, myłem itp. Kolejne zdanie z Jej strony o tym że były też tak mówił. Obraziła się i poszła spac. I znowu powtórka z rozrywki. Nazwiecie mnie pantoflem. Rano poczucie winy dzwonie, pisze nie odpowiada. Umówieni bylismy z Jej znajomymi na jakis wypad. Pojechała sama beze mnie. Jade pod dom, nie otwiera, pisze, że jestem, czekam... Zero odzewu. Odpuszczam temat. Dzwonie w niedziele rano, proszę aby przyjechała. Olewka totalna. Zaczynam pić. Wsiadam do autobusu i jade. Otwiera mi drzwi. Zobaczyłem Jej minę i powiedziałem daj buziaka i spadam. Wracam do domu, nie daje sobie juz z tym rady, nie umiem być konsekwentny w swoich działaniach, nie umiem olać tego wszystkiego, odejść, zacząć w końcu normalne życie. Upijam się znowu. Nie pamietam dokładnie, ale zadzwoniłem do Niej, wywiazała sie kolejna kłótnia. Powiedziałem ze ma natychmiast przyjechać do mnie i zabrać tą chłodziarkę bo ją i tu użyłem niecenzuralnego słowa.... przez okno. Powiedziałem, że kończymy ze sobą, że ja tak nie potrafie już życ. To był alkohol. Rano kac i wyrzuty sumienia. Wiem, jestem najżałośniejszym człowiekiem na ziemi, więcej rozumu i inteligencji miała chyba wtedy muszka owocówka ode mnie. Przepraszałem po stokroc, chciałem jechać z kwiatami do pracy, kolejne żałosne posunięcie. W końcu się opamiętałem, powiedziała mi że moja postawa powoduje, że sie wycofuje powoli. Umówiliśmy sie na popołudnie. Zadecydowała wtedy ze musimy zrobić sobie przerwe, zeby Ona to sobie przemyślała. Zabroniła pisać, dzwonic, przyjeżdzać. To były najdłuzsze 1,5 tygodnia w moim zyciu. Tęskniłem niemiłosiernie, płakałem jak dziecko, zajmowałem sie wszystkim co popadnie aby wypełnić ten czas. Powiem krótko te uczucie trzymało mnie na krótkiej smyczy, wytresowało mnie jak zwierzę w cyrku. Mogę wytłumaczyć siebie tylko przez pryzmat braku doswiadczenia. Zadzwoniła w końcu przyjechałem do Niej, nie mogłem wypuścic jej z ramion, całowałem a Ona stała jak kłoda bez żadnego gestu w moją strone. Wtedy tego nie zauważyłem. Wycałowałem i wyściskałem również dziecko. Dwa dni wcześniej zakupiłem kilka par spodenek dla Niej i poprosiłem siostrę żeby je Jej przekazała. Może nie miała ich wcześniej i dlatego wyszła w tych bokserkach...........? Kolejne głupie posunięcie z mojej strony. Usiedliśmy na balkonie i zaczęliśmy rozmawiać. Moje pierwsze pytanie zabrzmiało do jakich wniosków doszła po tej przerwie? Odpowiedziała : że mnie nie potrzebuje. Byłem tak oszołomiony że ta odpowiedź nie dotarła do mojej świadomości, szybko schowałem ją w ciemne zakamarki mózgu. Dzisiaj wiem, że gdybym myślał wtedy normalnie to bym wstał i wyszedł i już nigdy nie chciałbym Jej widzieć ani usłyszeć. Wypomniałem Jej kiedys te słowa już po rozstaniu. Wyparła się ich. Rozmawialismy wtedy na balkonie długo. Ja przedstawiałem swoje argumenty, które dla normalnego człowieka byłyby oczywiste, do Niej nic nie trafiało. Ona przedstawiała swoje, które były bez sensu, zrzucały całą wine na zaistniałą sytuacje na mnie. Ogólne rzec biorąc kompletnie nic nie pamiętam z tej rozmowy bo wyglądała ona tak jakby rozmawiał głuchy ze ślepym. Zastanawiałem się kiedyś czy można kochac za dwie osoby? Tak. Czy można uszczęśliwiać kogoś na siłe? Nie. Przypomniały mi sie Jej słowa, kiedyś powiedziała mi, że wystarczyłoby, że nie dawałbym znaku życia przez tydzień. Ona po tym okresie stałaby juz pod moimi drzwiami. Nie potrafiłem tego zrobic. Może mówiąc mi to, chciała abym to zrobił? Ona jako osoba doświadczona, naprowadzałaby mnie jak mam postepować? Nie wiem. Kiedy rozstaliśmy sie na te kilka dni, liczyła, że odezwie sie pierwszy. Była zaskoczona, że się tak nie stało. Sama powiedziała mi że korciło Ją aby zadzwonic pierwsza, ale tego nie zrobiła, a przyczyne moge upatrywać tylko w jednym - wcale nie tęskniła. Pierwszy nasz kontakt zbiegł się z nadchodzącym slubem Jej koleżanki, na którym miała być swiadkiem. Był to slub cywilny, gdyż koleżanka też była po rozwodzie tylko w przeciwieństwie do mojej lubej ona kochała i była szczęśliwa z człowiekiem z którym brała slub. Po ślubie impreza dla najblizszej rodziny w domu. Ja z moim niedoszłym tesciem opiekujemy się na zmianę dzieckiem. Ona jako swiadkowa z wiadomych powodów nie powinna tego robic. Kontrolowała mnie, zebym nie wypił za duzo. Nie miałem takiego zamiaru. Wiedziałem, że był on tylko katalizatorem do awantury. Oczywiscie wychodzac z dzieckiem na spacer nie obyło się bez z scysji. Kiedy wychodziłem z domu powiedziałem Jej - baw sie dobrze. Ona odebrała to tak jakbym powiedział to z ironią. Jestem już na dworze, wyszedłem z teściem, Ona dzwoni i drze sie na mnie. Ja sie pytam o co jej chodzi? Tłumacze jej że były to normalne słowa, które znaczyły baw sie, ja mam wszystko pod kontrolą, o nic nie musisz sie martwić. Odpuściła. Wchodze po godzinie do domu. Pytam znowu o co Ci chodziło? Przeprosiła. Powiedziałem że ja chce mieć juz święty spokój, nie chce sie kłócic. Powiedziała, że Ona też chce tego spokoju i było po sprawie. Niestety towarzystwo na imprezie nie odpowiadało mi, oprócz Państwa Młodych o ile można ich tak nazwac. Jak usłyszałem ożywiona dyskusje na temat twierdzenia Pitagorasa czy Talesa juz nie pamietam, wiedziałem, że reszte imprezy spędzę chyba na balkonie. Posiedziałem chwile z Panem "Młodym", wypilismy pare kieliszków, podziękowałem za więcej, gdyz czułem Jej wzrok na sobie, chociaz Ona nie odmawiała sobie w cale. Mniejsza z tym. Impreza sie kończy. Ja mam ułozony plan w głowie. Mieszkanie wysprzatane, świeża posciel - wiadomo o co chodzi. Komunikuje mi nagle, że ona juz wczesniej sie umówiła z Panią "Młodą", że zostanie u Niej i pomoze jej sprzatac po imprezie. Mhmm mogłem sie tego spodziewać. Chcąc jeszcze spedzic z Nia troche czasu powiedziałem Jej, ze pomoge w myciu naczyń. Stało sie tak, że naczynia umyłem sam, w wycieraniu pomagała mi ich córka. Ona siedziała sobie w duzym pokoju i saczyła drineczki czy piła czysta - nie wiem. Zajrzała tylko ze dwa razy do kuchni i tyle z dodatkowego czasu spędzonego z Nią. Byłem juz do tego przyzwyczajony więc wtedy tak nie myslałem. Myslałem kurcze, jak fajnie chociaz że jesteśmy w jednym mieszkaniu. Nadmieniam, ze Pani "Młoda" jest jedna z najlepszych przyjaciółek mojej dziewczyny, która strasznie była i jest za mna, gdyż poprzez sprawy zawodowe mamy do tej pory kontakt. Pomyte, posprzatane. Czas sie wynosić. Jest 3 nad ranem. Informuje Ją, że ja spadam, żeby się wyspała, gdyż z rana mieliśmy jechać w góry na takie poprawiny. O dziwo moja luba proponuje mi abym został. Zdziwiłem się. Wolałem jednak iśc do domu. Było to pare kilometrów ale ja zawsze byłem Jasiem Wędrowniczkiem. Poprosiła mnie, żebym do niej zadzwonił jak osiagnę swój "cel". Tak tez uczynie - powiedziałem. Buziak, dobranoc i wyszedłem. Zapomniałem tylko, że kolezanka mieszka w niebezpiecznej dzielnicy i głupota byłoby szwendac sie po niej wystrojony jak stróz w Boze Ciało. Postanowiłem wziaść taksówkę. Napisałem jej eskę, że jadę nia wiec za chwile bede w domu i moze isć spać bez obaw że cos mi sie stanie. Chyba nie przeczytała. Dzwoni do mnie, pyta z wyrzutem czemu nie dałem jej tzw proof of life. Mówię, że pisałem do Niej. Sprawdza wiadomosci - zgadza się ufff . Nagle ni stąd ni z owąd pyta sie mnie : palimy? Powiem szczerze, że mnie zaskoczyła. Przegadalismy ponad godzine, normalnie tak jak dawniej to potrafiliśmy. Powiem Wam, że dawno mi sie tak dobrze nie spało. Rano podjezdza po mnie Jej Ojciec. Jedziemy po Nia, wracamy do jej mieszkania pakujemy i jedziemy w góry. Niestety Młodzi w związku z zatruciem pokarmowym młodszej córki nie moga jechac. Przekazują nam wałówę, napoje w postaci rozcieńczonego spirytusu etylowego. Na miejscu rozkreca sie impreza. W miedzy czasie w tej miejscowości odbywaja sie jej Dni. Późnym wieczorem jest pokaz sztucznych ogni. Wyszlismy wszyscy je podziwiać, były piekne. Podszedłem do Niej od tyłu i mocno przytuliłem. Niestety po 30 sekundach odpusciłem sobie, gdyż nie odwzajemniła tego. Wydawało mi sie wtedy że sciskam słup telegraficzny, nie obrazając słupa, chyba on miałby więcej uczuc w sobie. Poszła usypiac syna, mówiac mi że zaraz przyjdzie do mnie. Mija jedna godzina, potem druga. I niestety powtarza sie scenariusz kwietniowy z mojej strony. Poszedłem sie połozyc na góre bez żadnych nadzieii na to ze wyjdzie z sypialni. Wiedziałem, że usnała. Zamiast lezec w tym wyrze wpadłem na znany tylko sobie genialny pomysł - po co spac, trzeba sie bawić. Przenieslismy wraz z siostra i jej chłopakiem impreze na góre. Zaczelismy degustacje. Ja niestety tak mam, że jest we mnie pewna granica która jak przekroczę to nie potrafię przestać. Chodzi tu oczywiscie o alkohol. Wiedziałem, ze nic wielkiego sie nie stanie. Ona spi na dole ja uwielbiałem rozmowy i zabawe z Jej siostrą, która traktowałem jak przyjaciółke, gdyz wiele mi pomogła w przeszłości w temacie jak usprawnić moje relacje z dziewczyna. Jej chłopak okazał sie tez równym gosciem. Degustujemy tak sobe, rozmawiamy a tu nagle wchodzi Ona. Ja już konkretnie wstawiony. Niestety działała tak na mnie po alkoholu, ze w momencie przypominałem sobie wszystkie krzywdy. Dalej pamietam jak przez mgłe. Znowu kłótnia, potem rozmowa na temat naszego "związku", wciagniety zostaje w nią postronny uczestnik imprezy. Moje pakowanie sie i próba wyjścia, wulgarne słowa z mojej strony - odstosunkuj sie ode mnie ( podane w formie lzejszej ). Ona mówi, że ma deja vu. Wiem bedziecie wieszać na mnie za to psy. Nie mam żadnego usprawiedliwienia, nic na swoja obronę. W końcu sie opamietałem. Rozmawialismy potem jeszcze długo, ale bez podnoszenia głosu, wzajemnych oskarżeń. Znowu musiałem wyjechać samemu, gdyż szedłem do pracy. Chyba jednak deja vu....................... .

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:32 Powód: mój błąd
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 20:09   #5
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Kiedy byłem juz z Nią powoli zacząłem rozmumieć o co kaman. Pytałem się o przyczyny jej postawy, próbowałem wyciagać wnioski z którymi w wiekszości się zgadzała, o czym swiadczył sms, którego mi na pisała, ale o tym później w poście. Wiedziała, że źle postępuje, widziała, że się męczę ale wiedząc o sile mojego uczucia do Niej może podświadomie to wykorzystywała. Zdarzyła się kiedys taka sytuacja że wyjechaliśmy na pare dni w góry. Kiedy wracaliśmy do domu Ona zamkneła się w sobie, nie odzywała się. Zachowywała sie tak, jakby przez pare dni nie odpoczywała ale pracowała po kilkanaście godzin na dole w kopalni. Zapytałem sie Jej wtedy, czy czuje się ze mna szczesliwa. Odpowiedziała, że tak, ale wie że nie widać tego po Niej, że czuje się jak chora bez diagnozy. Załamało mnie to konkretnie. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że osiągneła w tym dniu apogeum tej depresji. Może próbowała walczyć ze sobą ale ta walka była dla Niej ponad siły i wolała sie poddać. Jej uczucia wobec mnie były za słabe może lepiej napisze że były osłabione. Dużo wydarzyło się w Jej życiu rzeczy, które głęboko na Nia wpłynęły. Ja nie rzucałem słow na wiatr, znajdowała sie w dalszym ciagu w oku cyklonu. Stworzyłem nad Nia niewidzialną bańkę. W pewnym sensie ubezwłasnowolniłem Ją moim postepowaniem, ale w wiekszości te problemy wiązały się z finansami na które nie było Jej stac. Przed poznaniem Jej ciągnałem za sobą jakis tam wózek z problemami, które nie były duże. Ona dorzuciła swoje i zaczęło mi to ciążyć. Bez Jej wsparcia ciężko było go uciągnąć ale zaciskałem zęby i nie narzekałem. Wracajac do tematu. Wielkimi krokami zbliżały się Jej urodziny. Ja jak zwykle powieliłem znany tylko sobie schemat - kłotnia, poczucie winy, prezent. Kupiłem Jej nową komórkę, którą dałem Jej pare dni przed urodzinami. Jej własny telefon znajdował się juz w opłakanym stanie więc pomyslałem, że nic sie nie stanie jeśli dostanie go wcześniej. Taki prezent przed urodzinowy. Głownym prezentem był wyjazd na koncert do Gdańska na Jej ulubiona wokalistke Katie Melua. W między czasie kompletowałem resztę prezentów. Chciałem, aby te swoje 30 urodziny zapamietała do końca życia. Zamówiłem w kwiaciarni 30 metrowych róż w koszu wiklinowym. Skleciłem pare słów w smsie na telefonie. Chciałem aby dostała życzenia w formie pisemnej i ustnej. Wysłałem do artysty - rysownika Jej zdjęcie z dzieckiem, aby Ich sportretował. Wynik pracy tego Pana przerósł moje oczekiwania. "Stuningował" ich lepiej niż w photoshopie. Portret był naprawdę piekny, tworzony był ołówkiem. Oprawiłem go, zapakowałem, odebrałem kwiaty, włożyłem koszule i udałem się do Jej mieszkania. Czekałem na Nia aż wróci z pracy. Serducho biło mi niemiłosiernie. Jak zareaguje, czy prezenty będą się Jej podobały? Weszła do domu z kolezanką, była zaskoczona. Koleżance aż się łezka w oku zakręciła. Podziękowała za kwiaty i życzenia. Rozpakowała prezent, nie mogła wyjśc z podziwu. Powiedziała mi, że to najlepszy prezent jak mogła dostać, lepszego nie mogła sobie wymarzyć, że zaskoczyłem Ja konkretnie. Zadowolony z siebie, usiedlismy przy stole, zjedlismy troche ciasta i wypilismy po lampce wina. Ja powiedziałem, że musze się zbierać i jechać się spakować. W nocy mieliśmy wyruszyć do Gdańska. Kupiłem cztery bilety na ten koncert. Jednak siostra z przyczyn nie zależnych od Niej nie mogła jechać. Moja dziewczyna dokoptowała do naszego wyjazdu pare swoich znajomych. Wszelkie ustalenia związane z wyjazdem były omawiane dzień wcześniej z Jej kolezanka. Troche czułem się skrzywdzony, przecież za wszystko płaciłem, a zostałem pominiety w najważniejszych ustaleniach, ale trudno. Dzwoni do mnie po paru godzinach, że jadą juz po mnie. Nie pasowało mi coś w Jej głosie. Wsiadam do samochodu, patrzę na Nią i widze że jest pijana. Pękło coś we mnie, gorzej, załamałem się. Tyle zachodu, żeby to wszystko przygotowac, a Ona przyjeżdża wstawiona. Wiem od siostry, że wypiła 2 piwa z kolezanką, ale nie umiejsza to tego, że było to kubeł zimnej wody na moją głowę. Nawet nie potrafie opisać tego co wtedy czułem. Wiem, że nigdy nie było mi tak smutno. Mówie sobie to są Jej urodziny, weź sie w garść, nie daj poznać nic po sobie. Wsiadamy do pociągu, przybrałem maskę, zacząłem sypac żartami - kurcze dobry był wtedy ze mnie aktor. Pociag wypełniony po brzegi. Wypiliśmy po pare piw. Ścisk w przedziale, wszystkie miejsca zajęte. Nie jestem francuskim pieskiem ale jakos spanie na siedząco wciśniety pomiędzy dwie obce mi osoby nie wychodził mi najlepiej. Byłem zmęczony ale nie mogłem usnąć. Ona spała w najlepsze oparta głową o ramie kolezanki. Jesteśmy gdzieś koło Bydgoszczy, budzi się zapytałem się Jej o coś, z tego zmęczenia nie pamiętam nawet o co. Odburknęła coś z taka maniera w głosie, że puściły mi nerwy. Ściągłem torbe przepakowałem jej rzeczy do plecaka oddałem bilety i pieniadze. Zostawiłem sobie tylko na drogę powrotną i powiedziałem, że ja juz tak nie mogę. Kurcze kilka miesięcy czekałem na ten wyjazd, idealizowałem go jak bedzie wyglądał, a to sypie sie wszystko. Dojeżdżamy do Bydgoszczy, pociag stanął otwieram drzwi, próbuje zrobić krok i nie mogę. Zachciało mi się płakać, byłem u kresu wytrzymałości. Ile jeszcze człowiek potrafi znieść? Na peronie spikerka zapowiada pociąg powrotny do mojej miejscowości. Mówie sobie wysiadaj, bądź w końcu konsekwentny. Rozum jedno a serce drugie. Nie odważyłem się wysiąść, nie odważyłem sie wrócic do przedziału. Stałem jak pipa z przyklejonym nosem do szyby. Ona wychodzi na papierosa, widzi ze jestem, nie odzywa się, rozmawia w najlepsze z kolezanka i ignoruje mnie. Po kilkunastu minutach znowu wychodzi, zaczynamy rozmawiac, zaczyna się podnoszenie głosu. Przekrzykujemy się nawzajem. Ja Jej mówie, że chciałem aby ten wyjazd wniósł cos świeżego do naszego związku. Wcześniej nie chciała jechać sama ze mną, namawiała mnie do sprzedaży biletów, nikogo nie mogła zwerbować do tego wyjazdu. Teraz przyznaje mi się do tego otwarcie. Mówi mi że wzięła znajomych, bo wiedziała jakie będę miał oczekiwania wobec Niej. Masakra. Tak trudno Jej było spędzić ze mna te dwa dni sam na sam. Co widziała złego w tym, że chciałem się to Niej przytulić na plaży patrząc na zachód słońca. Nie będę tego komentował. Godzimy się chociaz, ja po tym co mi "wyznała" powinienem zaciagnąc hamulec bezpieczeństwa i wyskoczyć z pociągu i zapomnieć o Niej na zawsze. Wyszła znowu moja pipowatość, która tłumaczyłem sobie miłością. Docieramy na miejsce, meldujemy sie w hotelu, szybki prysznic i zaczynamy zwiedzać. Nie powiem, Gdańsk to piękne miasto. Odwiedzilismy sopockie molo, popłynęlismy statkiem na Westerplatte. Kiedy byliśmy na molo i doszlismy do jego końca. Powiedziałem Jej, że znajdując się tutaj można podjąć tylko dwie decyzje albo zawrócic lub iśc dalej. Odniosłem te słowa do wiadomo czego. Zrozumiała. Podeszliśmy do fontanny życzeń, wrzuciliśmy po groszu, Ona nawet dwa razy i wypowiedzieliśmy w myslach życzenia. Moje się niestety nie spełniło. Nigdy sie już nie dowiem co Ona sobie życzyła. Mam ochote jechać do Sopotu i odzyskać tego jednego grosza. Koncert był dwudniowy. Z racji napiętego grafiku w związku ze zwiedzaniem, w pierwszy dzień wysłuchalismy tylko GoldenLife. Tak się złożyło, że koło 23.30 w niedziele mieliśmy pociąg powrotny. Okazał się że koncert Katie jest bardzo późno. Zdążyliśmy wysłuchać jednej, tak jednej piosenki i musieliśmy pędzić na tramwaj. Kiedy wychodziliśmy z placu koncertowegoo zauważyłem w jej oczach łzy. Zrobiło mi sie tak przykro. Na szybko zacząłem analizować od kogo tu załatwić jakieś pieniądze, żeby zostać jeszcze jeden dzień ale niestety nie miałem od kogo skombinować. Powiedziała, że się popłakała, gdyż nawet nie wiedziała jak Jej zalezało na obejrzeniu tego koncertu. Przytuliłem Ją i powiedziałem, że to nie pierwszy i nie ostatni jaki będzie nam dany obejrzeć. Gdybym wiedział, że za tydzień nie będzie już słowa "Nas"................ Wsia damy do pociągu, Ona wyciaga telefon i zaczyna coś pisać. Dostaje smsa o treści : Pójde do psychologa po powrocie. Obiecuje. Byłem zmęczony, nie wiedziałem co Jej odpisać. Oddaje mi swój telefon i kładzie sie spać. Zrobiłem to drugi raz nie wiem po co. Otwieram jej skrzynkę z wiadomościami i czytam smsa z życzeniami od siostry w których było zdanie : życze Ci Ksiecia na białym koniu. Wiedziałem już, że nie jestem nim. Tylko po co mydliła mi oczy psychologiem. Na pewno wiedziała już, że nic do mnie nie czuje i nie wiedziała jak się z tego wyplatać. Zadałem sobie pytanie. Jeżeli ja nie byłem tym księciem to czym. Gnomem na ośle?

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:33 Powód: mój błąd
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 20:09   #6
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Kiedy byłem sam zawsze kierowałem sie słowami piosenki z grupy Monty Python'a - always look on the bright side of life, czyli zawsze patrz na jaśniejszą stronę życia. Nawet nie wiecie jak było mi ciężko będąc z Nią kierować się refrenem tej piosenki. Dzisiaj, patrząc na mój zwiazek w formie przeszłej, wiem co było przyczyna mojego postępowania. Dając Jej pewnosc i stałość mojego uczucia nie otrzymałem tego samego w zamian. I tylko ja wiem , że walczyłem o ten komfort w swój własny, pokręcony sposób. Doprowadziło to do miejsca w którym teraz jestem. Co z tego, że tego Kwiatu to pól światu, jak zależy mi tylko na jednym. Znalazłem w Niej to co przez całe zycie szukałem w kobiecie. Pomyślicie, że będąc głodny zerwał jedno jabłko z jabłoni i delektuje się jego słodkościa nie próbując reszty, bojac się ze następne będą mniej słodkie lub kwaśne. Może jest w tym jakas prawda, ale ja nigdy nie byłem typem odkrywcy. Nie chodzi o to że spoczywam od razu na laurach zadowalając się pierwsza próbą. Jestem typem monogamisty. Nie potrzebuje udowadniać swojej męskości, opowiadać wśród kolegów, z iloma i jakimi kobietami byłem. Po prostu otrzymałem od Niej to co pozwalało mi się spełniac jako męzczyzna. Nie potrzebowałem skoków w bok, podbudowywania swojego męskiego ego. Pomyslicie ze zachowuje sie tak jakbym puścił zakład za dwa złote w totka i wygrywam głowna nagrodę. Minimalny nakład, najwyższa wygrana. Znajdując się teraz w miejscu w którym jestem wiem że spotkało mnie duże szczęście. Szkoda tylko, że trwało to tylko dwa miesiące. Potem parafrazując dalej ta głowna wygrana zaczęła mi uciekać przez palce. Im więcej próbowałem zatrzymać tym więcej mi uciekało. Wracajac do mojej historii. Po powrocie z nad morza spotkalismy się ze dwa razy w tygodniu. Przy pierwszym spotkaniu zacząłem już czuć ten dystans, który mi okazywała. Pomyslałem, ze pisząc tego smsa o podjeciu leczenia u specjalisty walczyła ze sobą z własnymi myślami. Była to walka w temacie byc czy mieć. Powoli zacząłem to dostrzegać. Nasze spotkania były wymuszone z jej strony, odkładała je na co raz to późniejsze godziny. Czułem, że walczy ze sobą. Jedna częsć pragneła sie ze mna spotkac druga nie miała na to ochoty. Pamietam to był czwartek, dostała jakiegoś zatrucia pokarmowego. Pojechaliśmy razem z dzieckiem od jej rodziców do Niej. Przyjechała wtedy w odwiedziny kolezanka. Powiedziałem, że wezmę młodego na spacer, żeby mogły sobie spokojnie porozmawiać. Spedziłem z dzieckiem kilka godzin na dworze, bez przymusu, uwielbiałem się z Nim bawic, spedzać czas. Byliśmy na zjeżdżalni. W piaskownicy bawiła sie mała dziewczynka, która opiekowała się Babcia. Kobieta od dłuższego czasu przygladała mi się. W końcu zapytała się: jest Pan wujkiem tego dziecka? Ojcem na pewno nie. Powiedziałem, że można mnie nazwać przyszywanym tatą. Odpowiedziała wtedy: podziwiam Pana rzadko można spotkac takie osoby jak Pan. Nie powiem podbudowała mnie to troche. Wrociłem do domu. Pożegnałem się z z dzieckiem i z Nią i pojechałem do domu. W sobote mielismy udac sie na kolejne wesele, które odbywało się na wsi. Wiadomo kapela, suto zastawione obrusy, wiejskie stoły itp. Przez cały piatek nie odezwała się do mnie. Dzwonię wieczorem i pytam z przekąsem : pamietasz jeszcze o mnie? Zaczyna krzyczeć, że pamieta, unosi sie bez powodu, nie wiem o co Jej chodzi. Skąd mogłem wiedziec, że Jej siostra zerwała z chłopakiem. Mieli na weekend zabrać dziecko i jechać w góry. Tak sie złożyło, że wesele na które mielismy jechać było syna znajomych Jej rodziców i tez byli zaproszeni. Powiedziałem jej, ze ta rozmowa nie ma dalej sensu i sie rozłaczam. Ona mówi mi, że zadzwoni później. Pisze do Niej, żeby ochłonęła, nie dzwoniła, gdyż wiedziałem jak sie to skończy. Nie posłuchała, dzwoni do mnie. Tłumacze Jej, ze martwiłem sie o Nia i tyle. Ona mi wyskakuje z jakims tekstem, ze mam kompleksy. Wyłaczam się. Jestesmy zaproszeni na wesele. Ja jestem tylko osoba towarzyszącą. Ja kupuje koperte, ja wkładam do niej pieniadze. Pomyslicie znowu pisze o tym co zrobił dla Niej, miałem juz tego dość. Przez te wszystkie wydatki nie jadłem nic 24 godziny przed weselem. Jesteśmy na miejscu. W kosciele odbywa się ślub. Nagle poczułem się źle. Mówie do Jej Ojca ze chyba zaraz zemdleje i że musze wyjść. Wiedziałem, że moje samopoczucie było następstwem przymusowej diety. Siedze na dworze, cisnienie mi chce czaszke rozerwać, kiszki marsza grają, ale niestety moja luba nawet nie zauważa, ze mnie nie ma. Szczerze powiedziawszy miałem to juz głeboko w d... Wchodzimy na sale. Powiedziałem Jej juz wcześniej, że jest to pierwsze wesele na które udaję się z osoba towarzysząca i zależy mi bardzo na pierwszym tańcu z Nią. Zabawa zaczyna sie rozkręcać. Pytam się : tańczymy? Ona mówi, że jeszcze nie ma ochoty. Ja wychodze zapalić. Wracam na sale, Ona w objeciach jakiegos goscia. Nie bede nawet opisywał moich odczuć. Wraca do stolika i ze słodka mina mówi mi, że została porwana. Wyszedłem na dwór, żeby ochłonać. Na weselu jak na weselu jest alkohol. Obydwoje nie odmawiamy sobie. Zaczynamy tańczyć, uczestniczymy w zabawach. Koło pierwszej w nocy dzwoni mój telefon. Patrze na wyswietlacz - numer zastrzezony. Odbieram - zostaje mi zadane pytanie czy jestem z Nia. Odpowiadam, ze tak. To masz prze....ne - słyszę odpowiedź i rozmowa zakończona. Mogę sie tylko domyslać, ze był to jej były, którego notabene znałem. Zapomniałem o tym telefonie. Czas na weselu upływa szybko. Tańczymy na parkiecie, koniec piosenki. Proponuje mojej Pani nastepny dance. Ona mówi mi że to nie jej klimaty w temacie muzki. Ja wychodze zapalić, pytam czy idzie ze mną - mówi że nie. Wracam na sale, Ona w tańcu z innym facetem pod klimaty które jej nie podchodzą. Nastepuje tu pewna sytuacja o której zaraz napisze. Wychodze na balkon, Ona też, siedzi tam Jej Ojciec. Podchodzi do mnie dziewczyna, której nie znam i zwraca sie do mnie słowami : jaki za***isty z ciebie facet. Widziałam jak wszedłeś na sale, zobaczyłeś, że tańczy z innym, poczekałeś, podszedłes i ucałowałeś Ja w czoło. Było to takie słodkie. A mój śpi nawalony w autobusie. Podziałało to jak katalizator, wygarnąłem Jej przy Ojcu wszystko. Powiedziałem, że nie mam juz dalszej siły na walke o Nią, nie potrafie Jej juz zaoferowac nic oprócz siebie. Po tym moim monologu Jej Ojciec sie popłakał. Wyszedłem i zacząłem sie bawić w innym towarzystwie. Wracałem do domu oczywiscie na urwanym, ale wśród gości była moja kolezanka z pracy, która powiedziała mi, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Zadzwoniłem do Niej w poniedziałek, powiedziała mi, że nie ma ochoty rozmawiać. Ja stwierdziłem, że takiej ochoty też nie przejawiam i kończymy ze soba, ze podjade po swoje rzeczy. Zabrałem z Jej mieszkania klapki, szampon, połamałem szczoteczkę do zębów i wrzuciłem do kosza. Ucałowałem i przytuliłem dziecko. Nie chcialem zabierać nic poza tymi drobiazgami. Przez cały czas mojej obecnosci w Jej mieszkaniu ani razu nie spojrzała mi w oczy. Powiedziałem, że chociaz będe pierwszym jej facetem, który cos po sobie zostawił. Nie chciałem zabierać tych rzeczy, przypominałyby mi o przeszłosci. Poza tym były to podarunki, prezenty a takich rzeczy sie nie odbiera. Na koniec powiedziałem dziekuje i przepraszam i wyszedłem. Schodząc klatką schodową na dół z rozpaczy i bezsilności musiałem sobie przyklęknąć. Płakałem jak dziecko ale wiedziałem że jest to jedyne rozwiązanie……….
Kto kocha mocno traci najwięcej, kto kocha umiarkowanie zyskuje najwięcej. Prawdziwe słowa. Poczekałem na tej klatce schodowej, zeby otrzeć łzy i dojść jakoś do siebie. Zapomniałem dodać, że przyjechałem do Niej z bratem, który wcześniej mnie odwiedził. Przynajmniej Jego życie układało sie w należytym porządku. Szczęśliwy w małżeństwie, dziecko w drodze, budowa domu. Wsiadam do samochodu. Pyta sie mnie, przecież miałeś zabrac swoje rzeczy, gdzie one są? Powiedziałem mu, że ich nie chce. Jeżeli byłoby to możliwe chciałbym tylko, aby oddała mi ten czas, który z Nia spędziłem, zaangażowanie, które włożyłem w ten związek, zaufanie do kobiet, które zostało poważnie nadszarpniete. Wracamy do domu. Brat wyjeżdża. Ja zostaje samemu w domu. Nawet niewyobrażacie sobie jak bardzo cierpiałem. Biorę telefon do ręki, kasuje wszystkie smsy do Niej, kasuję zdjecia oraz numer. Szkoda tylko, że znałem go na pamięc. Wytrzymałem dwa dni bez kontaktu. Spotkaliśmy się w między czasie ale chodzi o sytuację która nie chce tu opisywać na forum. Taka Jej prywatna sprawa, nie wnosząca nic do tematu. Pisze do Jej siostry czy warto jeszcze walczyć itp. Ona odpisuje mi żebym sobie odpuścił, wie że nie chce już byc z nikim, że musi się ogarnąc, gdyż powiedziała Jej to. Nie słucham, dzwonie. Proszę, trace resztki godności. Ona twierdzi po tym wszystkim, że nie ma między nami chemii!!!!!, nie ma ochoty sie przytulać, całować, uprawiać seksu ze mna. Te słowa zraniły mnie najbardziej. Powiedziałem Jej że chyba musze dostawać od Niej takie plaskacze, zebym sobie odpuścił. Kupiłem sobie książke Dlaczego mężczyźni kochaja zołzy? Przeczytałem Ją jednym tchem. Wypisz, wymaluj w najdrobniejszych szczegołach opisane dwie postawy w związku - walczący o uczucie vs pewny czyjegos uczucia. Dałem ja Jej. Przeczytała, pytam o wnioski, Ona twierdzi że zawsze taka była, wie juz ze nie potrzebuje psychologa. Myślałem ze sie pochlastam. Dałem Jej do reki instrument, który miał Ją naprowadzić na słuszną droge a przyniósł odwrotny skutek. Po jakims tygodniu pisze mi że u Niej wszystko w porządku itp. Ja oczywiście odbieram tego smsa jako próbe kontaktu. Dzwonie, próbuje się z Nią umówic na jakieś spotkanie. O dziwo wyraża zgodę. Jednak w trakcie rozmowy wychodzi że miałoby to być na stopie przyjacielskiej. Ja Jej powiedziałem, że musze dokonac chirurgicznego ciecia i urwać z Nia wszelki kontakt. Łatwo powiedzieć trudniej wykonać. Chciała we mnie z powrotem przyjaciela. Jakim musiałbym być masochista, żeby do tego dopuścic. Wyobrażałem sobie Ja płaczącą na moim ramieniu i narzekająca na nowego faceta. Ja głaszcze Ja po głowie i mówie do Niej na pewno sie wszystko ułozy......Brrr ciarki przeszły mi po plecach. W moim życiu zaczął sie epizod alkoholowy. Tylko on pozwalał uciszyc ten pieruński ból i zapomnieć na chwile. Na szczęście nie odbywało sie to często, gdyż miałem do ogarnięcia dwie prace. Wolne chwile jednak poświęcałem mojej nowej dziewczynie - butelce. Tylko Ona potrafiła słuchać. Przyszły urodziny młodego. Pamietałem o nich. Nie napisze co mu kupiłem, ale możecie sobie wyobrazić znając moja historie, co to było. Pamietałem o Jej imieninach też prezent. Wręczane były przez członków Jej rodziny. Ja juz nie szukałem kontatku z Nią. Nagle znajduja sie przyjaciele, dowiadują się o mojej sytuacji, wyciagaja mnie z domu. Prawdziwych przyjaciół poznaje sie w biedzie. Dziękuje im za to. Opisując tutaj tą historię, pomyslicie że pisałem Ja pod siebie. Ja super, Ona be ale tak niestety było. Walcząc o ta miłość, Ona kazała mi czekać na odmiane Jej stanu. Czekałem i walczyłem przez kilka miesięcy, ale nie widziałem w Niej żadnej poprawy. Ile czasu z Nia byłem? Znałem rok, byłem 7 miesiecy i jeden tydzień. Pomyslicie krótki okres ale dla mnie wystarczajacy, żeby pokochac bezgranicznie. Dla Niej było to tylko siedem miesiący. Dla mnie aż siedem miesiecy ciągłego załatwiania, kombinowania. Po prostu latałem na wysokości lamperii. Przez te siedem miesięcy... i jeden tydzień dostałem tak w kość, była to pigułka życia. Pominąłem tu dużo mniejszych lub wiekszych faktów z tego zwiazku. Nie celowo, gdyz nie da rady pamiętać tego wszystkiego..... w moim przypadku może da rade, ale nie wniosłyby one nic do tego wątku. Pisząc to teraz wiem, że straciłem podwójnie, gdyz pokochałem kobiete i jej dziecko. Za młodym też strasznie tesknie, za jego usmiechem, zabawami, gaworzeniem. Nawet nie wiecie jakim jest ruchliwym dzieckiem, jak fajnie było patrzeć i słuchac jego głosu, gdy próbował sie kłócic ze mna. Dwa miesiące po rozstaniu pojechałem z Jej Ojcem w góry , miał do pociecia i porąbania pare metrów drzewa. Nie była to jakaś forma przypomnienia o mnie mojej Ex. Ma równego Ojca. Niestety ma dyskopatie. Ja jeździłem i korzystałem z tego domku w górach, więc pomyslałem dlaczego nie miałbym sie odwdzięczyc. Czuł sie troche zakłopotany, ale miałem z Nim dobry kontakt więc nie było jakos sztucznie. Po pracy siedlismy do kolacji, znalazł sie jakis alkohol. W końcu nie wytrzymał i sie mnie pyta : co sie popierniczyło? Jak usłyszał, że nie jesteśmy juz razem powiedział, że Go serce zabolało. że poprzestawiało sie jej cos w głowie od tej nowej pracy. Powiedział mi że widział we mnie przyszłego zięcia. Powiedziałem mu, że nikogo na świecie nie darzę takim uczuciem jak Jego córke. Wiedział o tym. Nie chciałem o Niej rozmawiać. Powiedzialem tylko, ze prędzej zawróce kijem Wisłe, niż Ona wróci do mnie. Przyznał, że myślał że między nami sie wszystko układa. Pozory niestety mylą. Nauczyłem się życ z tym bólem, nie mam innego wyjścia. Zamknałem te wszystkie wspomnienia w domku bez okien. Od czau do czasu zaglądam tam przez uchylone drzwi, ale szybko je zamykam. Bola jeszcze strasznie. Szkoda tylko, że mózg człowieka działa tak, ze nie pamieta po rozstaniu o krzywdach tylko o tej przyjemności związnej z tym uczuciem i dobrych chwilach spędzonych z Nią. Możecie wierzyc lub nia a było ich nie mało. Czy żałuje tego czasu spedzonego z Nią i jej dzieckiem? Nie, nie żałuję żadnego miesiąca, dnia, godziny, minuty i sekundy tego związku, nie zamieniłbym tego na nic na świecie. Od tej kobiety otrzymałem wszystko po raz PIERWSZY. Kocham Ja w dalszym ciągu tym samym uczuciem, nie słabnie w ogóle. Troche mnie to martwi, gdyz wiem że byłoby mi łatwiej. Od rozstania przytyłem prawie 10 kilogramów. Mam pare pomysłów na życie ale musze to wszystko sobie ułozyc w jakiś konkretny plan. Czy będę potrafił jeszcze pokochac? Nie wiem, może ale juz nie takim silnym uczuciem jak wcześniej. Obecne te uczucie wypełnia całe moje serce i wiem, że bedzie tam tkwiło do mojej smierci. Na czym teraz stoję? Nie mam w tej chwili nic, może została mi tylko ta ławka na której zostałem złapany w sidła miłosci. Zamierzam sie tam wybrac w w rocznice tego grudniowego wieczoru zostawic tam róże, wypić sobie piwo i rozliczyc sie raz na zawsze z przeszłością i nie wspominać jej już więcej. Jestem bogatym biedakiem. Bogaczem w temacie doswiadczeń, biedakiem w temacie spłaty moich i juz tylko moich zobowiązań finansowych. Aha najważniejsze musze w końcu uporać sie z moim mrocznym pasażerem, który ujawnia się po alkoholu. Mam plan żeby ujarzmić tę Bestie, wiem że mi się uda. Rozpisałem sie trochę. Zamiast tych wszystkich postów mogłem tu napisać słowa piosenki Kostka Yoriadisa.......to było jak krótki sen, kochałem tak jeden raz, wierzyłem w tę miłość tak i nagle rozpad się świat, bo kochac to jedno jest a drugie kochanym być...............

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2009-12-17 o 21:33 Powód: mój błąd
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:13   #7
liselotta
lise-kotta
 
Avatar liselotta
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 10 214
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

chryste panie nazarejski...!

niech to ktoś zarchiwizuje bardzo proszę, bo czytanie całości zajęło mi 45 minut.

cóż można rzec... niefajne pierwsze miłosne doświadczenie, ale pozbierasz się i znajdziesz jeszcze szczęście. tylko nie pij tyle. i nie staraj się nikogo zagłaskać na śmierć. bo zamiast szacunku w ukochanej wzbudziłeś pogardę.

a ta twoja ukochana to też niezłe ziółko, wydusiła z ciebie wszystkie soki, zasłaniając się swoim stanem psychicznym. piszesz, że od niej dostałeś wszystko czego mogłeś kiedykolwiek sobie zażyczyć od kobiety. czyli co? bo na pewno nie miłość ani nie szacunek, na pewno nie troskę, nie czułość, żadnej intymności, wsparcia materialnego ani duchowego i nawet żadnego seksu. po prostu nie dostawałeś od niej NIC. nie ma za czym płakać, szkoda dzieciaka, ale to już nie jest twój problem.

pozbieraj się i uspokój skołatane nerwy. wkrótce znajdziesz kobietę, która da ci z siebie tyle ile ty jej dajesz, a dziecko będziecie mieli własne i założycie fajną rodzinę! na tej pijawie świat się nie kończy, na całe szczęscie. tylko troszkę sobie nastaw w głowie inaczej, bo laska ci przetrąciła kręgosłup emocjonalny w trybie ekspresowym.

pozdrawiam i życzę ci powodzenia!
__________________
Cytat:
Napisane przez cukier_bialy2 Pokaż wiadomość
W skrócie: jeśli są jakieś granice desperacji, to już je przekroczyłaś i jesteś zagranico.

Edytowane przez liselotta
Czas edycji: 2009-12-10 o 21:30
liselotta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:22   #8
Nektaryna
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 1 045
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Przeczytałam wszystko i aż mi się łezka w oku zakręciła chociaż ja nie jestem specjalnie romantyczna. Tyle kasy, poswięcenia, miłości i pomocy włożyłeś w związek i nic z tego nie masz. Zadaj sobie pytanie za co ją kochasz. Kochasz ją taką jaka jest czy kochasz wyobrażenie o niej? Przez 7 miesiecy niszczyła ci życie, zachowywała się jak wariatka więc za czym tęsknisz? Nie ma za czym tesknić.
Głowa do góry, pojawi się kolejna kobieta w twoim zyciu i bedziesz szcześliwy.
Nie możesz od początku związku sponsorować kobiety. Dziwie jej się że gdy poprawiłą się jej sytuacja nie oddała ci chociaż części pieniędzy lub na jakieś raty nie chciała spłacać. Ja rozumiem że jak wziąłeś kredyt to już były konkretne pieniądze i sporo straciłes. Byłeś bardzo naiwny, nie utrzymasz kobiety prezentami, kwiatami i biletami na koncert.
Nawet nie chce mysleć ile wydałes kasy na portret i koncert, cały pobyt tam i ona jeszcze na koniec się popłakała bo musieliście jechać. A co sama kasy nie chciała wyłozyć żeby ten dzień dłużej zostać. Tak samo z weselem, idziesz jako osoba towarzysząca i dajesz wszstkie pieniadze jakie masz przy sobie i nie mozesz sobie kupić nic do jedzenia i prawie mdlejesz w kościele.
Przeczytaj kilka razy to co napisałeś. To jest straszne twoja kobieta była pijawą i przez cały czas cie wykorzystywała. Nic nie miałeś ze związku ani czułości, ani miłości ani seksu. Robiłeś za sprzątaczkę i opiekunkę.
Nie masz za czym tęsknić.
Głowa do góry bez problemu znajdziesz normalną kobietę bez takich problemów psychicznych.
Tylko najpierw sam się doprowadz do ładu bo widzę że ten związek tez cie psychicznie wykończył z tego co pisałeś to w późniejszym okresie związku sam zacząłeś wariować i ja ci się nie dziwie.
I przestań pić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!! I pamietaj nie masz za czym tęsknić
Nektaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:24   #9
zagubiona89r
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 4 972
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Nie wiem jakim cudem, ale dałam radę to wszystko przeczytać. Powiem Ci tak, równy z Ciebie facet, ale za bardzo uczuciowy, wrażliwy i bez urazy, ale taka trochę ci*a. Nie mówię tego, żeby Cię zdołować. Troska, pomoc, opieka, dawanie poczucia bezpieczeństwa to bardzo ważne rzeczy. facet nie ma być lejącym po mordzie maczo. Jednak wszystko trzeba wypośrodkować. U was tego nie było. Co mam na myśli:

-Ty dawałeś z siebie 100% ona nic

- Ty kochałeś ona nie

-Ty chciałeś naprawiać ona nie

Nie wiem jaka dziewczyna jest, ale ja odniosłam wrażenie, że była z Tobą z wygody. Wpakowałeś w jej wyjście na prostąkupe kasy, spłacasz kredyty, opiekowałeś się dzieckiem itd. Wykorzystywała Cię jak tylko mogła zupełnie się z Tobą nie licząc.

Twoje błędy; pierwszy i największy NA CO DZIEŃ BYŁEŚ POTULNA OWCA, tak się nie robi. Każdy człowiek ma swoje zdanie, swoje potrzeby i problemy, o których z partnerem trzeba rozmawiać. Nie wykłócać się a rozmawiać. O swoich oczekiwaniach o tym co nam się nie podoba, co nas rani. Ty z pokorą dawałeś się ranić wykorzystywać, pomiatać sobą i zbierałeś ochłapy i dopiero po alkoholu jak znikały jakieś bariery dawałeś upust tym emocjom. To nie jest dobre wyjście.

Wnioski po tym związku dla Ciebie:

-dawać z siebie dużo, ale także wymagać

-nie kochać za dwoje

-nie dawać się wykorzystywać

-jasno mówić o swoich uczuciach, określać swoje zdanie

-nie przesadzać z alkoholem, chociaż wydaje mi się, że do pewnych sytuacji by nie dochodziło gdyby po 1) ona sie tak nie zachowywała po 2) ty potrafiłbyś na trzeźwo mówić o tym co Cię boli

-aaa.... i rzecz, która zwróciła moją uwagę. To, że w ten związek władowałeś mnóstwo kasy. Ona pewnie brała a jakże... a Ty siedzisz teraz w długach. Powiem Ci tak, prezenty są miłe, jednak zakochanej osobie dziewczynie wystarczy czasami zwyczajny upominek, róża zostawiona w pokoju, czy kubek na herbatę bo wcześniejszy się stłukł, uczucie nie potrzebuje drogich prezentów i takiego nakładu finansowego. Ja nawet źle bym się z tym czuła... Nie mówię, że prezentów w ogóle... ale tutaj to wygląda tak jakbyś chciał kupić jej uczucie... Braku uczucia nie zadowoli nawet nowy mercedes, silna miłość będzie się cieszyć z głupiej róży zerwanej w parku.

I życzę Ci, żebyś poznał moc uczucia z drugiej strony... Bo ona Cię niestety nie kochała.
__________________

... znam słowa, które jak atropina rozszerzają źrenice i zmieniają kolor świata. Po nich nie można już odejść ...
zagubiona89r jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:30   #10
ZAQOCHANA
Rozeznanie
 
Avatar ZAQOCHANA
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Poznań pełen doznań ;)
Wiadomości: 800
GG do ZAQOCHANA
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Jestem w glebokim szoku. Po pierwsze dlatego ,ze pisanie tego musialo zajac Ci chyba kilka dobrych godzin, a po drugie, ze wciaz istnieje tacy faceci, ze nie wygineli wraz z dinozaurami... i po trzecie, ze jak juz sie taki znajdzie to zawsze trafi na kobiete niegodna jego uczucia. Sama ostatnio zadawalam sobie pytanie dlaczego mezczyzni kochaja zolzy? Nie mam zamiaru ani obrazac kobiety ,o ktorej mowa , ani specjalnie jej oceniac. Opisales ja dosc szczegolowo , a raczej jej zachowanie godne....pogardy. Niestety. Byles zaslepiony i moze nie dostrzegles tego ,ze zostales wykorzystany. Faktem jest ,ze ona napewno nigdy nie czula do Ciebie tego co Ty do niej czujesz do dzisiaj. Niewlasciwie ulokowales swoje uczucia. I nie tlumaczmy jej ,ze wkoncu jednak dziekowala Ci za to robiles, bo takie cwaniary ,aby wyjsc z twarza beda dziekowac. Nie zrobiles jej nic czym moglbys zaslozyc na chlodne traktowanie, ani na to zebys w jakis sposob ja blokowal. Ty piles ,owszem,ale ona rowniez. Dla mnie taka kobieta to zwykla cwana zolza. Wybacz okreslenie, ale moj facet rowniez z taka byl i to przez 5 lat. Dzis ona ciaga go posadach ile tylko moze i chce wyludzic potezna sume alimentow na jedno dziecko. Z tym ,ze on juz jej nie kocha. Za to ja jego kocham tam jak Ty Twoja ex. Zaslugujesz na kobiete, ktora w pelni odwzajemni Ci Twoje uczucie. Mam nadzieje, ze sprobujesz jednak przegonic to uczucie, Rozumiem, w srodku bylo tez niewinne dziecko ,ktore pokochales jak wlasne, ale nie znaczy to ,ze ma ono nieskazitelna mame, Musisz wkoncu zrozumiec.. straciles przez te kobiete kupe nerwow, niemal przyplaciles zdrowiem, ona zwyczajnie Cie wykorzystywala. Gdyby tak nie bylo nie pozwolilaby Tobie na wszystko co za nie robiles. Dla mnie szok. Powinna byc u Ciebie spalona. Nie mozna trzymac kogos w zwiazku dla wygody. Nie mozna swiadomie marnowac drugiego czlowieka.
__________________

"A bad woman is the sort of woman a man never gets tired of "...


"Lubie ta aurę ciemności, która go otacza. Lubie jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie ponury, niczym noc bez gwiazd".
ZAQOCHANA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:40   #11
Nektaryna
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 1 045
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez zagubiona89r Pokaż wiadomość
-aaa.... i rzecz, która zwróciła moją uwagę. To, że w ten związek władowałeś mnóstwo kasy. Ona pewnie brała a jakże... a Ty siedzisz teraz w długach. Powiem Ci tak, prezenty są miłe, jednak zakochanej osobie dziewczynie wystarczy czasami zwyczajny upominek, róża zostawiona w pokoju, czy kubek na herbatę bo wcześniejszy się stłukł, uczucie nie potrzebuje drogich prezentów i takiego nakładu finansowego. Ja nawet źle bym się z tym czuła... Nie mówię, że prezentów w ogóle... ale tutaj to wygląda tak jakbyś chciał kupić jej uczucie... Braku uczucia nie zadowoli nawet nowy mercedes, silna miłość będzie się cieszyć z głupiej róży zerwanej w parku.


Każda normalna, uczciwa dziewczyna czuła by się skrępowana tak drogimi podarunkami.
I dokładnie jak pisze dziewczyna którą zacytowałam prawdziwa miłość cieszy się z drobnych podarunków z takich które często nic nie kosztują
A to że chiałes kupić uczucie to rzuca sie od razu. Po każdej kłótni, nawet małej sprzeczce kwiaty i inne bajery...
Oj za dobrze miała ta twoja, nawet jak nabroiła to prezent dostała bo ty musiałeś ją przeprosić ze to że ona była wredna i bez uczuć.
Nektaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:43   #12
zagubiona89r
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 4 972
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Już pomijając fakt, że laska jest totalną egoistą. Nie liczyła się z tobą, ale gdzieś też ma swojego synka.... Dojrzała kobieta powinna zdawać sobie sprawę, że dziecko przywiązuje się bardzo szybko tym bardziej jeśli dostaje troskę i miłość. Teraz ono będzie cierpiało bo ktoś w jego życiu zniknął... A ona sobie będzie sprowadzać następnych naiwnych łosi do wykorzystania na kilka miesięcy... Strach się bać jak to się na psychice tego dziecka odbije.

Jak dla mnie kobieta zasługuje tylko i wyłącznie na pogardę. Nie powinna mieć ani faceta ani dziecka, bo o żadną z tych osób nie potrafi zadbać i otoczyć miłością.
__________________

... znam słowa, które jak atropina rozszerzają źrenice i zmieniają kolor świata. Po nich nie można już odejść ...
zagubiona89r jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:53   #13
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez zagubiona89r Pokaż wiadomość
Już pomijając fakt, że laska jest totalną egoistą. Nie liczyła się z tobą, ale gdzieś też ma swojego synka.... Dojrzała kobieta powinna zdawać sobie sprawę, że dziecko przywiązuje się bardzo szybko tym bardziej jeśli dostaje troskę i miłość. Teraz ono będzie cierpiało bo ktoś w jego życiu zniknął... A ona sobie będzie sprowadzać następnych naiwnych łosi do wykorzystania na kilka miesięcy... Strach się bać jak to się na psychice tego dziecka odbije.

Jak dla mnie kobieta zasługuje tylko i wyłącznie na pogardę. Nie powinna mieć ani faceta ani dziecka, bo o żadną z tych osób nie potrafi zadbać i otoczyć miłością.
Z tym akurat sie nie mogę zgodzić........dbała i dba o dziecko, kocha je bezgranicznie, ma silny instynkt macierzyński, poświeca dla niego bardzo wiele. Jej syn juz mnie nie pamieta. Widziałem Go ostatnio - nie poznał mnie.
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:57   #14
majasn
Zakorzenienie
 
Avatar majasn
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 6 012
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Wpadłes w sidła beznadziejnej i ślepej miłości..byłeś z tą kobietą zaledwie 7 miesięcy a z szczęśliwego człowieka stałes się jego wrakiem..wyssala z ciebie całą energię i zostawiła z długami i zrytą psychiką której już nigdy nie odbudujesz..ten związek na pierwszy rzut oka nie był normalny i powinieneś mimo całej miłości szybciej go skończyć chociażby dla siebie samego..ona jako kobieta kojarzy mi się jedynie z modliszką..znalazła sobie takiego co wszystko za nią załatwiał,dawał prezenty,za wszystko płacił,brał na siebie długi,sprzątal,pral,pilno wał dziecka..istne pogotowie ratunkowe na każdy problem i sytuację a od siebie nic tylko dystans..najgorsze jest to że ty ją kochałes, a w zamian ona cię zniszczyła i wykorzystała..Ciebie nie będę potępiać bo nawet jeśli czasem po alkoholu nabroiłes to ona zrobiła dużo więcej gorszych rzeczy a to zawsze Ty się przed nią kajales..myślę jednak że wyciągnąłes dużo wniosków na przyszłość z tego związku i już więcej nie dasz się złapać w sidła takiej chorej miłości..życzę Ci wszystkiego dobrego i mam nadzieję,że wszystko Ci się ułoży..
__________________
...kocham i jestem kochana...
01.08.2013
15.08.2014
majasn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:57   #15
zagubiona89r
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 4 972
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez trzydziestolatek1 Pokaż wiadomość
Z tym akurat sie nie mogę zgodzić........dbała i dba o dziecko, kocha je bezgranicznie, ma silny instynkt macierzyński, poświeca dla niego bardzo wiele. Jej syn juz mnie nie pamieta. Widziałem Go ostatnio - nie poznał mnie.

Zależy ile ma lat. Jak jest bardzo mały to teraz to nie ma na niego takiego wpływu, jednak z czasem zacznie więcej rozumieć i zauważać. I wtedy jego psychice zacznie dziać się krzywda. Takie postępowanie uważam za wysoce nieodpowiedzialne.

A Ty o tej kobiecie zapomnij. I ja i koleżanki starałam Ci się naświetlić jak to obiektywnie mniej więcej wygląda. Wiem, że Ci ciężko, ale zasługujesz na czułość i miłość, na to, że gdy będziesz chory, ktoś przyjedzie do Ciebie się Tobą zaopiekować czy po prostu poprawić Ci humor, na to, że ktoś Tobie sprawi miły prezent, nawet nie drogi, ale taki z serca, na to, że będziesz czerpał radość z każdego dnia związku. Ona Ci tego nie da... Będzie bolało, ale z czasem będzie bolało mniej. Wyjdź do ludzi, a ten związek potraktuj jak bolesną lekcję od życia, z której należy wyciągnąć wnioski by w przyszłości nie popełnić tych samych błędów.
__________________

... znam słowa, które jak atropina rozszerzają źrenice i zmieniają kolor świata. Po nich nie można już odejść ...
zagubiona89r jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 21:58   #16
grejpftutowa panna
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 212
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

jeżeli mam być szczera to jak kończyłam czytać to nie pamiętałam o czym był początek.
kiepska sprawa, tylko nie rozumiem czego od nas oczekujesz. porady jak zerwać zprzeszłością? Jak zapomnieć? a może tylko chciałes się wyżalić?

określ dokładnie czego oczekujesz po nas, czytelnikach....
__________________
Początek: 74kg
Misja: -14kg
Czas: 01.01-01.06.2010

będzie ciężko...



grejpftutowa panna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:04   #17
nicka01
Wtajemniczenie
 
Avatar nicka01
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: z nienacka
Wiadomości: 2 233
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

;o
__________________



nie masz żadnej szansy ale ją wykorzystaj


nicka01 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:21   #18
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez grejpftutowa panna Pokaż wiadomość
jeżeli mam być szczera to jak kończyłam czytać to nie pamiętałam o czym był początek.
kiepska sprawa, tylko nie rozumiem czego od nas oczekujesz. porady jak zerwać zprzeszłością? Jak zapomnieć? a może tylko chciałes się wyżalić?

określ dokładnie czego oczekujesz po nas, czytelnikach....
Sam nie wiem czego oczekuje. Chciałem wyrzucic to z siebie......taka forma oczyszczenia. Jestem parę miesięcy po rozstaniu a te uczucie ciagle we mnie siedzi. Czasami słabnie, czasami znowu staje sie silne..........
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:24   #19
grejpftutowa panna
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 212
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez trzydziestolatek1 Pokaż wiadomość
Sam nie wiem czego oczekuje. Chciałem wyrzucic to z siebie......taka forma oczyszczenia. Jestem parę miesięcy po rozstaniu a te uczucie ciagle we mnie siedzi. Czasami słabnie, czasami znowu staje sie silne..........

po mojej ostatniej miłości leczyłam sie ponad rok i chociaz kocham już innego to czasem nadal mam powrót "jakichś" uczuć do byłego...
a spotykasz się już z kobietami czy nadal trwasz jako singiel?
__________________
Początek: 74kg
Misja: -14kg
Czas: 01.01-01.06.2010

będzie ciężko...



grejpftutowa panna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:28   #20
trzydziestolatek1
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 20
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez grejpftutowa panna Pokaż wiadomość
po mojej ostatniej miłości leczyłam sie ponad rok i chociaz kocham już innego to czasem nadal mam powrót "jakichś" uczuć do byłego...
a spotykasz się już z kobietami czy nadal trwasz jako singiel?
Ciągle sam. Na razie nie szukam. Chociaż ostatnio spotkałem tą 10 lat młodszą dziewczynę. Wystarczyło powiedzieć cześć i z wieczora zostałem zbombardowany smsami od Niej. Chce się umówić............ale nie wiem czy warto. Nie wyleczyłem sie jeszcze z tej miłości, po co ranić Bogu winną osobę...........
trzydziestolatek1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:37   #21
liselotta
lise-kotta
 
Avatar liselotta
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 10 214
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

trzeba dać czasowi czas.
będzie coraz lepiej i kiedyś odzyskasz dawnego, pogwizdującego "always look on the bright side of life" siebie szybkiej rekonwalescencji ci życzę!
__________________
Cytat:
Napisane przez cukier_bialy2 Pokaż wiadomość
W skrócie: jeśli są jakieś granice desperacji, to już je przekroczyłaś i jesteś zagranico.
liselotta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 22:45   #22
maczupikczu
Zadomowienie
 
Avatar maczupikczu
 
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: dziurawej skarpetki
Wiadomości: 1 126
GG do maczupikczu
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

przeczytalam to pierwszy raz przeczytalam taki dlugi post!
chlopie zycie cie doswiadczylo z grubej ruru bardziej to przezywasz niz inni bo tak jak piszesz to byla ta pierwsza i wszystko z nia odkrywales po raz pierwszy, mam tak samo jestem po rozstaniu bo mnie zostawol nie radze sobie totalnie i to tez poniekad ze to byl moj pierwszy we wszystkim
a co do tego koncertu na ktory jechaliscie to trzeba bylo wysiadac w Bydgoszczy :P az sie usmiechnelam jak o niej napisales bo tu mieszkam
nic na pocieszenie ci nie napize bo sama cierpie i co dzien walcze ze soba bywtac rano z lozka i zyc...
__________________
gdzie gruby nie może tam chudego pośle
maczupikczu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 23:24   #23
blackamor
Zakorzenienie
 
Avatar blackamor
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 2 856
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Brakuje mi słów.
Będziesz szczęśliwy, zobaczysz!
blackamor jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-10, 23:30   #24
travis
Zakorzenienie
 
Avatar travis
 
Zarejestrowany: 2007-10
Lokalizacja: London
Wiadomości: 5 827
GG do travis
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

moze zrobi ktos streszczenie albo plan wydarzen w podpunktach;>
nie dotrwalam do konca niestety pozdrowienia dla wytrwalego w pianiu autora owego postu
__________________
24.08.2019 - synku czekamy <3
travis jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 01:13   #25
betika
Rozeznanie
 
Avatar betika
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 752
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Wiem, że nie to chcesz wiedziec,oboju wam należy się terapia. Jeden wielki chory związek. U niej choroba poniewierania kogoś a u Ciebie choroba dawania się poniewierać. Dla dziewczyny nie widze przyszłości w jakimkolwiek związku, zapewne zdąży jeszcze sponiewierać niejednego faceta i obyś Ty nim nie był. Szczera porada, koniecznie udaj się do dobrego psychologa, bo bez niego nie będziesz mógł funkcjonować normalnie...Życzę Ci, abyś spotkał kogoś kto będzie miał do Ciebie szacunek. Pozdrawiam.
betika jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 01:50   #26
Marti99
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 148
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Kurcze rzeczywiście baaaaardzo długa Ta Twoja historia. Po jej przeczytaniu pierwsze co mi się nasuwa to to, że Twoja dziewczyna była z Tobą z potrzeby finansowej bardziej niż uczuciowej. Ja w żadnym miejscu Twojego opisu miłości z jej strony nie zauważyłam.
Szybko odkryła Twoje zaangażowanie i pomyslała, ze moze wszystko powiedzieć, zrobic, bo Ty i tak będziesz trwać przy niej, bo kiedy bedzie potrzebowała pomozesz jej, słowem pocieszysz, prezent kupisz, dzieckiem sie zajmiesz, mieszkanie posprzatasz, pomozesz finansowo, ta dziewczyna cynicznie to wykorzystała.
Normalna kobieta wiedząc, ze mężczyzny nie kocha i nie chce być z nim związku, po prostu kończy znajomość a nie przyjmuje drogie podarki a potem jeszcze łezka jej się w oku kręci, bo trzeba wracać i koncertu, bo do końca nie obejrzała. A nie kreciła jej sie w oku wspomniana juz łezka jak patrzyła na Twoje bezgraniczne poświęcenie, na to jak schudłeś? To swiadczy o jednym tylko, ze ta kobieta to niezwykła egoistka, rozchwiana emocjonalnie do granic możliwości, która wiele chce dla siebie ale nic od siebie dać nie umie, nie chce?
Wiem, ze miłość bywa ślepa, że nieraz pod jej wpływem robimy rzeczy o które nigdy byśmy siebie nie posądzili, ale w Twoim przypadku zaszło to o wiele za daleko, zbyt szybko postanowiłeś rozłozyć przed ta kobietą czerwony dywan ażeby po nim szła i przypisałeś sobie rolę sprzatajacego ów dywan.
Cóż, byłeś po prostu zbyt dobry, a bycie zbyt dobrym nie przynosi nic dobrego, wiem z doświadczenia Związek musi zaspakajać potrzeby dwóch osób, moje i partnera, jesli zaspakaja potrzeby tylko jednej ze stron rodzi to frustracje, poczucie, ze ja się tak staram a nie jestem doceniany, więc staram sie jeszcze mocniej, może zauważy? Wszystko biore na swoje barki i staram się nieść za dwoje, za wszystko doszukuje się winy w sobie, w partnerze jej nie widzę, to jest sygnał, alarm, że albo coś z tym robie, idę do psychologa, pracuje nad soba, albo sie całkiem pogrążę, tak było niestety w Twoim przypadku.
Pozdrawiam.
__________________
"Nic, co działo się potem nie było już nawet podobne do jej wcześniejszego życia i istnienie stało się dławiąco nieznośne.
Świat, wszystko i wszyscy oddalili się na tyle, że zdawało się jej, że ogląda ich zza szyby, że nie sposób widzieć bardziej wyraźnie, uczestniczyć realnie."
Marti99 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 02:07   #27
Mikadoo
Rozeznanie
 
Avatar Mikadoo
 
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: z Polski
Wiadomości: 774
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Niesamowite jak bardzo sie poswieciles... jestes jeden na milion... Zycze Ci abys poznal kobiete ktora bedzie Ciebie kochala i szanowala i ktora TY bedziesz kochal i szanowal... Powodzenia!
Mikadoo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 11:02   #28
Kasienka24
Raczkowanie
 
Avatar Kasienka24
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 196
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Cytat:
Napisane przez trzydziestolatek1 Pokaż wiadomość
Ciągle sam. Na razie nie szukam. Chociaż ostatnio spotkałem tą 10 lat młodszą dziewczynę. Wystarczyło powiedzieć cześć i z wieczora zostałem zbombardowany smsami od Niej. Chce się umówić............ale nie wiem czy warto. Nie wyleczyłem sie jeszcze z tej miłości, po co ranić Bogu winną osobę...........
Moim zdaniem jak najdalej od takich malolat, jeśli chcesz czegoś poważnego to w 99% malolata Ci tego nie da. Ma co innego w glowie i co najwyzej Cie wykorzysta, pobawi sie chwile i... odfrunie.
Twoja eks miala prblemy ze soba i byla emocjonalnie na poziomie nastolatki. Jest cfana i bez skrupulów niestety. Nie kochala Cie, ale byla z Tobą, bo jej pomagales i nic ja to nie kosztowalo, bo nie musiala z Toba nawet sypiac, ba nawet Cie przytulac. Sypales kasą a ona byla w potrzebie- życ nie umierac. Dorwala sobie frajera. Masakra. Chlopie trzymaj sie z dala od takich kobiet- najgorszy gatunek!
Ale moiim zdaniem powienienes zwiazac sie z rówiesniczką. Jest duzo samotnych dziewczyn Z DOBRYM SERCEM. Samotnych jak Ty i pragnacych prawdziwej milosci, normalnego zwiazku.
Najwazniejszy problem wdlug mnie to alkohol. Jesli chcesz wziac sie za siebie i zrobic cos dla siebie ( tak tak powinienes teraz o SIEBIE zadbac z taka sama uwaga i troska!) to powinienes sie wybrac do psychologa i na terapie, grupy wsparcia AA. Bo masz sklonnosci do uzaleznienia i jest to najwazniejszy problem. Zawalcz o swoje zycie i idz na jakaś grupe wsparcia AA.
__________________

Rozczarowania należy palić, a nie balsamować ;-)
Kasienka24 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 11:25   #29
Barbarita1986
Raczkowanie
 
Avatar Barbarita1986
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 132
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

więc czytałam Twoją historię bardzo uważnie, widać że Ty w ten związek zaangażowałeś się w 100% a ta pani potrzebowała Cię do celów czysto prozaicznych typu opieka na dzieckiem, sprzątanie, wsparcie finansowe etc... sam musisz sobie to uzmysłowić, że z Twojej strony była to wielka miłość do kobiety, która nie była tego warta.

Więc najgorsze co teraz możesz zrobić to zamknąć się w sobie i rozmyślać co robiłeś źle... odpowiem Ci bez zastanowienia... nic!!! po prostu zakochałeś się w osobie, która Cię nie doceniała od początku i nie darzyła uczuciem na które zasługiwałeś. Starała Ci wmówić, że pewne sytuację, nieporozumienia w tym związku stoją po twojej stronie.
Teraz tak wiem, że to trudna ale po prostu musisz sobie powiedzieć jestem silnym facetem i nie dam się przez to przykre doświadczenie stłamsić, staraj się wychodzić jak najwięcej... przecież na tym świecie jest tyle samotnych kobiet, poszukujących drugiej połówki i nie koniecznie tak rozchwianych emocjonalnie jak Twoja była. Na prawdę, musisz ukierunkować swoją podświadomość na nowy związek, widać że jesteś wartościowym facetem i nie jedna to doceni. Po prostu uwierz w siebie !!! przestań rozmyślać bo krzywdę robisz tylko sobie, może porozmawiaj z kimś życzliwym?. Wiesz nic nie dzieje się w życiu bez przyczyny, będziesz jeszcze szczęśliwy, zobaczysz!
Barbarita1986 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-12-11, 12:11   #30
hryzotemis
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 1 702
Dot.: Historia pewnego związku i rozstania ( bardzo dłuuuugie )

Jesteś dowodem na to, ze istnieją jeszcze porządni faceci.
Zobaczysz poznasz jeszcze odpowiednią kobietą, czyli taką która będzie Cię kochać i odwzajemniać wszystko to, co dajesz Ty.
Zyczę szczęścia, bo w pełni na nie zasługujesz
hryzotemis jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2022-07-16 23:45:06


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 11:06.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.