Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:( - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-03-23, 06:23   #1
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43

Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(


Witam, nie wiem właściwie po co tu piszę, po prostu czuję potrzebę wygadać się a wiem że nie mam komu tego powiedzieć, więc sobie to napiszę. Może to mi pomoże... Nie musicie nawet tego czytać ani odpowiadać, nie oczekuję tego.
Wczoraj umarłam. Umarła moja chęć życia, chęć walki, chęć wstania z łóżka, chęć jedzenia, picia i innych fizjologicznych błahych czynności. Nie mówiąc już o tym że nie mam siły udawać że wszystko jest ok, nie mam siły się uśmiechnąć...
Moje życie nigdy nie było łatwe i przyjemne. Nie byłam i nie jestem o ile mogę mówić jeszcze w czasie teraźniejszym o sobie człowiekiem łatwym w egzystencji społecznej, zdaję sobie z tego sprawę.
Nie miałam przyjemnego dzieciństwa,wychowywałam się w niepełnej rodzinie, nie mam ojca, nie mam rodzeństwa...
Z biegiem czasu mama, która bardzo się starała i nadal wiem że jest jej ciężko -odrzuciła mnie. Być może nie zrobiła tego świadomie, po prostu wiem że za dużo słów zostało wypowiedzianych, prosto i otwarcie wiele razy mówiła i mówi mi do tej pory jaka jestem beznadziejna i wyzywa mnie od najgorszych.Owszem bywają dobre dni... Czasem nawet mam wrażenie że możemy się dogadać ale tych dni jest bardzo mało bo mama musi mieć wtedy dobry humor i muszę tzw tańczyć jak mi zagra. Jak wszytsko jest po jej myśli, to jest w miarę w porządku. Chociaż od małego ile bym się nie starała to zawsze będzie źle. Zawsze będe gorsza od kazdego, od dzieci jej koleżanek z pracy, od siostrzenic... od maluchów z którymi pracuje.... Jak byłam młodsza bardzo bolało mnie to, że jest dla nich taka ciepła... Mi tego brakowało. Wiem że nie jestem idealną córką, że czasem też powiem o praę słów za dużo, ale tak naprawdę uważam tzn tak obiektywnie że nie jestem wcale taka zła... Dobrze się uczyłam zawsze i nadal uczę się dobrze(dla niej jednak moje 5 zawsze były złe bo przeciez mogły być szóstki, których i tak nie brakowało)dostałam się na myślę dobre studia-prawo (dla niej dobre studia to tylko matematyka albo medycyna), nigdy nie chodziłam na jakieś imprezy, nie przyszłam pijana, naćpana itd(dla niej to oczywiste, a i tak ciągle twierdzi że na pewno coś biorę)siedziałam w domu ciągle bo miałą obsesję że nie bedę marnowac czasu na coś nie związanego z nauką, więc uczyłam się często , rzadko gdzieś wychodziłam... Ale bywały dni takie, że miała też pretenje własnie o to że nie wychodzę na imprezy , nie poznaję ludzi nowych-słowem, nie potrafiłam jej dogodzić...
Dorastałam w przeświadczeniu że do niczego się nie nadaję, żyłam z myślą, że gdyby nie ja moja matka ułozyła by sobie inaczej życie(wielokrotnie mi to wypomina)
Przyszły kolejne lata i stało się tak, że byłam molestowana. Wiedziała o tym tylko moja przyjaciółka i potem po latach przyjaciel. W rodzinie nikomu nie powiedziałam.
Mając 16 lat poznałam chłopaka, nie był może idealny ale wiem że mnie kochał i ja jego kochałam. Niestety kiedy mama się o tym dowiedziała zamknęła mnie w domu na 2 mc, zrobili naradę rodzinną i stwierdzili że nie mogę się z nim widywać, spotykałam się z nim ale wiadomo już nie tak jak bym chciała... Dwa lata temu zmarł na raka.... Zamknęli mnie w domu nie pozwolili jechać na pogrzeb.... Twierdzą do tej pory ż ena pewno umarł na aids że to jakiś menel, a nawet nie dali szansy żeby go poznać...nie chcieli... jego śmierć była dla mnie bardzo wielkim bólem... myślałam że już się nie pozbieram, dla niedoszłej osiemnastolatki nieciekawa sytuacja w domu, brak dobrego kontaktu z matką, przeszłość związana z molestowaniem to było trochę za dużo. A musiałam się skupić na maturze, która pisałam za kilka miesięcy i ta myśl mnie trzymała przy życiu wiele się uczyłam, no i miałam przyjaciół z którymi mogłam pogadać...Miałam bo zaraz potem tak się życie ułożyło że mój przyjaciel(który jest księdzem), wyjechał na misję do Afryki, a koleżanka wyszła za mąż i zamieszkała w miejscu pochodzenia swojego faceta kilkaset kilometrów ode mnie... Ma dzieci, swoje życie,dobrze jej się ukąłda, czywiście czasem rozmawiamy przez gg czy mail ale to już nie to samo...Potem zostałam zgwałcona....zamknęłam się w sobie, już prawie całkowicie nie widziałam sensu życia, byłam jak bezbronne dziecko we mgle....
I tak zostałam sama...mijały dni, tygodnie i nagle pojawił się On. nie sądziłam że coś może z tego być...Czułam jednak że jest mi przy nim dobrze, bezpiecznie. I stopniowo oboje się w sobie zakochiwaliśmy (tzn ja się zakochiwałam bo teraz to już nie wiem, co on czuł), ja potrzebowałam czasu, on szybciej twierdził że kocha mnie i żebym mu zaufała... ZAUFAŁAM. Spotykaliśmy się często na mojej uczelni, albo u niego w domu. U mnie nie ze względu na to że nie powiedziałam o tym nikomu w rodzinie, bałam się reakcji takiej jak tej około 4 lat temu...Ale obiecałam już dawno że do kwietnia powiem i jakoś b edzie, będzie bardziej normalnie.Czułam sie przy nim taka bezpieczna i spokojna... Miał w sobie to coś. Te oczy....Zaufałam mu całkowicie, opowiedziałam o wszystkich moich problemach o mojej przeszłości choć nie było mi łatwo się otworzyć i zaufać facetowi po tym co przeszłam... Twierdził że to rozumie, że mnie nie zawiedzie. Codziennie twierdził że jego życie nie ma beze mnie sensu, że kocha mnie najmocniej na świecie. Ja byłam bardziej skryta... Nie często mówiłam mu wprost co do niego czuję,ale myśle że wiedział że może na mnie liczyć, choćby przez takie prozaiczne sytuacje jak odwiedzenie kiedy był chory, czy pójście z nim do lekarza... Zawsze go wysłuchiwałam , i starałam się pocieszyć gdy miał problem. Na starcie powiedziałam mu że na TE sprawy potrzebuje czasu, zgodził się oczywiście , twierdził też że, wie jaki mam charakter i że nie zrezygnuje nigdy. Pół zartem pół serio zaczynał napominać coś o oświadczynach,powiedział swoim rodzicom że ma dziewczynę, często mówił że chciałby ze mną kiedyś założyć rodzinę.... był dla mnie oparciem, to muszę przyznać, może nawet nie doceniałam jak wielkim... Do czasu... Do czasu gdy nie poszłam do lekarza i do czasu gdy nie istniało podejrzenie że jestem zarażona wirusem HIV. całe życie stanęło mi przed oczami. Stwierdziłam wtedy ze spotkam się z nim jak już będę wiedziała co mi jest, i że dobrze nam zrobi gdy od siebie odpoczniemy,nie powiedziałam o co chodzi bo niby jak miałam to zrobić... zgodził się niechętnie....Wynik był pozytywny, więc został powtórzony dla pewności a na drugi wynik trzeba było czekać. Tak naprawdę bardzo mi go wtedy brakowało, doceniłam prawdziwie to co miałam i choć nie wierzyłam już w szansę od losu obiecałam sobie że będzie inaczej...lepiej...Drżała m ze strachu odliczając dni do wyniku testu....Dwukrotnie zemdlałam w autobusie...ciężko się mi było skupić na nauce której mam naprawdę dużo.byłam zupełnie sama czasem tylko wyszłam na jakąś imprezę studencką ot tak -żeby nie myśleć. On uszanował moją wole i nie szukał za bardzo kontaktu... a szkoda bo w głębi duszy bardzo na to czekałam....jednak sobie umilałam jego nieobecność, codziennie oglądając jego zdjęcia jakie miałam na komputerze, i tel i czytając nasze rozmowy...Napisał tylko raz, że jest sam a ja milczę i że chyba mi nie zalezy -zdementowałam tę opinię.Stwierdził wtedy ,że poszedł na randkę z jakąs dziewczyną,a le że cały czas myślał o mnie i że mnie kocha bardzo i że jak już pozałatwiam swoje sprawy tzn za 2 tyg to żebyśmy sie wreszcie spotkali, bo teskni za mną. Było mi smutno, że ot tak poszedł z inną dziewczyn,ą ale zrozumiałam, starałam się zrozumieć i cieszyłam się że mnie kocha.Dwa tygodnie mija w następną niedzielę. Niestety już nie będzie spotkania... Wczoraj rano dostałam wyniku testu-jest negatywny. Bardzo się ucieszyłam, z radości pogadałam z mamą , przygotowałam tzw grunt i miał przyjść w przyszłą niedzielę na obiad.... kupiłam mu też prezent, bo niedługo ma urodziny i przyszłam do domu z zamiarem że pogadam sobie dziś z nim, że wejdę na gg i umówimy się na spotkanie. byłam wtedy taka szczęśliwa.... niestety czekała już na mnie wiadomość od niego... ze już nie ma sensu się widywać, że spotyka się z inną, i że życzy mi szczęścia, telepnęło mną. nie wiedziałam czy i co mam odpisać. Zerwał ze mną przez gg nawet nie miał mi ani chęci ani odwagi ani czasu powiedzieć mi tego osobiście prosto w oczy...PAdł oczywiście tekst -zostańmy przyjaciółmi a ja głupia nie wiem p co mu wtedy napisałam że go kocham i wyjaśniłam, dlaczego się nie spotykalismy te 3tygodnie...myślałam ze to cos zmieni... Nie zmieniło.... powiedział tylko że szkoda że mu wczesniej nie powiedziałam ze z nią jest mu dobrze chociaż wcale jej nie kocha i nie twierdzi że się zakochał ,ze dla niego też to nie jest łatwe....Poczułam się wtedy tak jakbym żebrała o jego miłość.Wszystko we mnie umarło, nie chcę już się nawet budzić, dotarło do mnie że moje życie miało sens wyłącznie ze względu na niego... Patrzę teraz na jego fotografię, na serce i 150origami które zrobił dla mnie na walentynki... Słucham płyty którą dostałam od niego...widzę smsy które do mnie przesyłał przez te pół roku ostatnie z zyczeniami i zapewnieniami o miłości w dzień kobiet czyli w sumie 2 tygodnie temu.... słyszę w radiu piosenki które słuchaliśmy często u niego w domu.... Wszystko mi jego przypomina, przepłakałam całą noc oczywiśie w poduszkę, żeby nikt nie słyszął...i nadal płaczę... klawiatura rozmazuje mi się przed oczami...I zdałam sobie sprawę że jestem beznadziejna... czuję się jak śmieć którego można rozdeptać przechodząc chodnikiem, zdałam sobie sprawę że moja rodzina ma rację, że on i tak by mnie zostawił bo nic we mnie nie ma... nie ma we mnie nic godnego uwagi...Moje poczucie własnej wartości i tak zawsze niskie spadło do -10000. Zadaję sobie pytanie, dlaczego ja tak naprawdę żyję, ile jeszcze muszę znieść żeby się to skończyło....Dzisiaj mam ważne kolokwium... A ja nie wiem już nawet jak się nazywam, słońce wlaśnie zaświeciło ale dla mnie... zaszło...wczoraj....chyba na zawsze...
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 06:54   #2
kocurek04
Raczkowanie
 
Avatar kocurek04
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 244
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

wiem, że nie oczekujesz aby tu coś pisać, ale strasznie Ci współczuje. w Twojej histori widze troche z własnego zycia (miedzy innymi to, że tez umarł mi chopak, z ktorym byłam bardzo długo, melismy plany, a On ot tak, z dnia na dzien odszedł- mozesz o tym poczytac na moim blogu) takze wiem co czułaś.
z rodziną może nie miałam az tak ciężkiej sytuacji jak Ty ale jakies tam spiecia zawsze były. Przede wszystkim, poczucie własnej wartosci powinnas odbudować dla siebie, wszytsko co robisz, rób z myslą o sobie o swojej przyszłości. Ludzie czesto upadają, ale maja siłę walczyć. Miłość zawsze potrafi odciąć nam nogi, ale to nie jest najgorsza rzecz świata. Pomyśl o tysiącach ludzi, którzy w zeszłym roku stracili dorobek zycia w powodzi, ale dalej żyją, nie załamali sie, walczą, odbudowuję wszystko od podstaw, zrób to samo. Zapomnij o tym co było, albo po prostu staraj sie o tym nie mysleć. Kiedys możesz być świetnym prawnikiem, możesz nie jednemu pomóc.
Zamknij za soba przeszłość i staraj sie zyc przyszłościa...

O tym chłopaku nie bede sie wypowiadać, bo pewnie napisałabym stereotypowo, ze nie był ciebie wart itp. ale napisze jedno : nie byliscie sobie pisani i tu nie ma ani Twojej ani Jego winy.

pytanie: ile masz lat? czy studiujesz dziennie? czy masz jakąś mozliwość wyprowadzki z domu?
__________________
Nie wiem,
czy w ogóle jest to możliwe,
aby uchwycić moment,
w którym rozpoczyna się miłość.
Nie jakieś tam zakochanie,
ale miłość

BLOG

Edytowane przez kocurek04
Czas edycji: 2011-03-23 o 07:07
kocurek04 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 07:09   #3
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Nie oczekiwałam, że ktoś odpisze, ale dziękuję że to zrobiłaś... Tak, studiuję dziennie, mam 20lat. Ja rozumiem,że życie nikogo nie jest tylko kolorowe i że tak już bywa... I naprawdę starałam się przez te 20 lat jakoś to znosić,raz lepiej raz gorzej ale zawsze, a w tym momencie przynajmniej na tą chwilę, to mnie przerosło. Takiej mozliwości nie mam za bardzo wiadomo że jakbym się uprała to postawiłabym na swoim ale nie mam teraz na to siły. Po drugie to wiem że moja mama mimo to nie chciałaby żebym się wyporowadziła, częśto mnie o to prosi żebym tego nie robiła, żebym jej nie zostawiała jak ma lepszy dzień, ponadto mieszka z nami schorowana babcia i po prostu musimy się podzielić obowiązkami, bo przecież obie nie zawsze mamy czas. A i kwestia finansowa nie stałaby najlepiej...
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 07:20   #4
kocurek04
Raczkowanie
 
Avatar kocurek04
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 244
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

rozumiem. a czy przez te oststnie 4 lata przeprowadziłaś z mamą szczerą rozmowę, bez kłótni, bez wiekszych emocji...
niektórzy chodza do psychologów, a ja Tobie na początek proponowałabym rozmowe z mamą, może powiedz jej co sie ostatnio dzieje w Twojej głowie, w Twoim sercu, może jako matka, zrozumie Cie i coś doradzi. w koncu to mama. potraktuj ja jak przyjaciółke zycia, powiedz co chcesz z siebie wywalić i wtedy niech ona wyrazi swoje zdanie. Wiem, ze moze być ciężko, bo jedna z druga możecie sie nie zgodzic, ale ja bym proponowała szczerą rozmowę z mamą. napewno zechce cie wysłuchać (a jesli by było ci ciężko powiedzieć jej to wszystko to napisz jej na kartce list, podaj i niech w Twojej obecności go przeczyta). Myśle że to by dużo dało, może nawet bardziej was do siebie zbliżyło.
jeżeli chcesz porozmawiać szczerzej to zapraszam na priv
__________________
Nie wiem,
czy w ogóle jest to możliwe,
aby uchwycić moment,
w którym rozpoczyna się miłość.
Nie jakieś tam zakochanie,
ale miłość

BLOG
kocurek04 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 07:31   #5
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Do psychologa się nie udam bo chodziłam na taką sesje bo śmierci mojego chłopaka, nic mi to nie dało, nie umiałam się otworzyć i tylko jeszcze zostałam utwierdzona w przeświadczeniu że nie umiem rozmawiać z ludźmi...i że może mi przepisze psychotropy, wiecej nie chcę tego typu rad i propozycji (chociaż wiem że, może teraz byłoby inaczej). Co do rozmwoy z mamą to owszem czasem moge z nią porozmawiać-o pogodzie, serialu czy ewentualnie studiach, albo o tym co zrobić trzeba na obiad ale zakres tych rozmów na tym się konczy. nie raz się o tym przekonałam, próbowałam coś mówić o swoim zyciu, to albo udawała że nie ma czasu i włączala na cały regulator radio czy tv żeby nie słuchać, bądź wychodziła gdzieś, albo miała do mnie pretensje-typu jak mogłaś coś takiego zrobić, jesteś nieodpowiedzialna itd. Więc wolę sobie darować tym bardziej że wiem iż nie byłaby zachwycona tym że się z kimś spotykałam, bo potem twierdziłaby np że dostałam 4 z egzaminu w sesji zimowej dlatego że przez niego zawaliłam naukę(abstrakcyjna sytuacja ale moja mama potrafi mieć takie argumenty)ponadto przykro mi to mówić, ale nie ufam jej na tyle żeby się zwierzyć. Zawsze nawet jak przychodziłam z tymi dziecięcymi problemami to zaraz powiadomiała o tym w trybie natychmiastowym cała rodzinę i się śmiała,ponadto do tej pory jawnie mnie inwigiliuje, sprawdza moje rzeczy, szuka czegoś, nie wiem czego....potrafiła mi zrobić nieziemska awanturę gdy znalazła papierek od zjedzonej czekoladki , pod pretekstem że jestem leniwa , że śmieci się wyrzuca, że mam nie jeść słodyczy bo już i tak jestem brzydka....także dziękuję za dobrą radę ale...nie skorzystam...
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 07:46   #6
whitechocolateraspberry
Zadomowienie
 
Avatar whitechocolateraspberry
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 966
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Twoja sytuacja jest ciężka i nie można temu zaprzeczyć. Spotkało Cię w życiu wiele nieprzyjemnych sytuacji, bardzo ciężkich i przykrych, jednak masz dopiero 20 lat i może to banalnie zabrzmi ale całe życie przed Tobą. Ja też miała wiele ciężkich sytuacji w życiu i w rodzinie, w związkach, ale żyję dalej z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej.
Po pierwsze nie wiem czemu od razu odrzucasz pomoc z zewnątrz jakąkolwiek. Rozumiem, że wizyty u psychologa Ci nie pomogły, bo to oczywiste, że 1 czy 2 wizyty nie pomogą, trzeba by było przejść całą psychoterapię, ale rozumiem, że to dla Ciebie ciężkie, natomiast uważam, że powinnaś zgłosić się do lekarza po jakieś chociaż lekkie antydepresanty, to nie są żadne silne psychotropy, a mogą Ci bardzo pomóc, przynajmniej spróbuj, to nic takiego.
Jestes przecież silną osobą, w wieku 18 lat umarł Ci chłopak, a jednak potrafiłaś się podnieść, pokochałaś znowu, skąd wiesz, może za jakiś czas znów spotkasz kogos, kogo pokochasz.
Ten ostatni chłopak nawet nie był wart Twojego uczucia, zerwał ot tak, bez powodu i znalazł sobie inną, może za 2 miesiące znajdzie sobie jeszcze inną i rzuci tamtą... Nie warto płakać po kimś takim, chociaż rozumiem, że uczucie zostało i jeszcze musisz się z nim uporać.
Co do sprawy molestowania i gwałtu, mam nadzieję, że zgłosiłaś to na policję, ponieważ to bardzo poważna sprawa i ta osoba powinna zostać ewidentnie ukarana...
Na dodatek masz się z czego cieszyć - jak się okazało jesteś zdrowa, a to najważniejsze, wiesz ile osób oddałoby wiele a nawet bardzo wiele za zdrowie? Masz szansę na normalne życie więc nie marnuj tego...
__________________
Truth has no path. Truth is living, and therefore, changing. It has no resting place, no form, no organized institution, no philosophy.

Edytowane przez whitechocolateraspberry
Czas edycji: 2011-03-23 o 07:50
whitechocolateraspberry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 07:56   #7
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Nie twierdzę, że kiedyś nie byłabym w stanie się zakochać szczęśliwie. Teraz jednak w to nie wierzę i nie mam nawet głowy do tego by o tym myśleć. Żyję a właściwie wegetuje minuta za minutą, godzina za godziną i czekam co mi znowu życie przyniesie. Nie spodziewam się już jednak niczego dobrego. Prawda jest taka że nie jestem ani szczególnie łądna, ani mądra, nie umiem sie otworzyć na nowe znajomości, poznawanie nowych ldzi przychodzi mi z trudem, owszem mam kilka-kilkanaście kolezanek i kolegów na studiach z którymi utrzymuję kontakt jako taki, ale to jest tylko na czas pobytu na uczelni albo od wielkiego dzwonu jakiejś tzw wydziałówki. A to i z tego powodu że nie mieszkam w miejscowości w której studiuję tylko wracam do domu po zajęciach.
Ponadto nie umiem się dobrze bawić, jestem sztywna jak kij od przysłowiowej szczotki, nigdy nie byłam za bardzo towarzyska, więc nie jestem też atrakcyjna ani jako kobieta ani jako kolezanka. Nie ma we mnie nic szczególnego. Studia przynoszą mi owszem trochę satysfakcji która jednak i tak jest niewspółmierna to stresu jaki codziennie tam muszę przeżywać i obserwować wyścig szczurów. Ponadto w tym momencie nie mam zwyczajenie siły na nauke wiec pewnie wylecę, bo u nas o to bardzo łatwo. I zresztą niech wylecę, nie zależy mi już na niczym.
Kwestie antydepresantów zostawiam otwartą-jeśli nadal bede sie czuła tak beznadziejnie jak się czuję to bedę musiała coś brać choćby ze względu na to że przecież będę musiała wstać z łóżka żeby kolejnego konsylium rodzinnego nie zrobili nade mną i nie zastanawiali się czy może nie jestem opętana, nawiedzona, szurnięta, albo w ciąży.
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:08   #8
Gwiazdeczka1978
Zakorzenienie
 
Avatar Gwiazdeczka1978
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 299
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Daj spokoj, nie przejmuj sie dupkiem. Pełno takich. Rzucają słowa na wiatr, nie mysla o konsekwencjach i uczuciach innych, ale o sobie. Nie znoszę tego, kiedy się mówi komus, ze sie go kocha, powinno sie byc tego pewnym!!Jak sie pewnym nie jest, to lepiej zamknąć gębę. Dziewczyno, ten facet to była pomyłka, miłosc nie przechodzi w ciagu dwóch, czy trzech tyg. Jak sie kocha to sie nie leci od razu na randke z inną. Sciemniał Ci i ciesz sie, ze tak szybko pokazał swoją prawdziwą naturę. Pózniej bys gorzej cierpiała. Jesli Cie to pocieszy, to wiedz, ze to niemal kazdego spotyka, mi sie taka sytuacja zdarzyła kilkakrotnie co najmniej.
Gwiazdeczka1978 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:09   #9
whitechocolateraspberry
Zadomowienie
 
Avatar whitechocolateraspberry
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 966
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Właśnie dlatego uważam, że powinnaś brać te antydepresanty, bo przechodzisz ewidentnie jakieś stany depresyjne. Nie możesz nic z tym nie zrobić, bo właśnie nic z tym nie robiąc sama sobie robisz krzywdę. Sama sobie robisz krzywedę wegetując tak z dnia na dzień, a przecież mogłabyś ten czas jakoś wykorzystać. Idź na zakupy z koleżankami, rozerwij się, zaplanuj sobie jakieś ciekawe wakacje.
Co ma znaczyć, że nie umiesz się dobrze bawić? Wiesz, ludzie mają różne sposoby na rozrywkę, spędzanie wolnego czasu. Nie każdy musi się 'dobrze bawić' w taki sam sposób jak inni. Ja miałam w liceum wiele koleżanek, które np. nie lubiły tańczyć w klubach, wszyscy ich uważali za sztywniary, nikt nawet z nimi nie rozmawiał, bo przecież piły niewiele nie tańczyły to juz sztywniary, a właśnie wcale nieprawda, to były naprawdę fajne dziewczyny, dało się z nimi porozmawiac na kazdy temat, bardzo zabawne, mozna było fajnie spędzić z nimi czas w galerii handlowej, w kinie, w teatrze, w wielu miejscach.
Takze myslę, że Ty tez potrafisz się bawić tylko na swój sposób, który moze jest trochę inny od tego co robia inni, ale nie oznacza wcale, ze gorszy.
Miałaś 2 chłopaków, którzy się Tobą zainteresowali, także nie wmawiaj sobie, że jestes głupia czy brzydka, bo tak nie mozna. Masz jakichs znajomych, postaraj się jakos to wykorzystac, to co masz.
Moze właśnie powinnas zamieszkac w miejscowosci, w ktorej studiujesz, zobacz o ile lepiej mogloby byc, nie mialabys juz na glowie szurniętej rodzinki, ktora trzyma Cię w klatce wlasciwie nie wiadomo dlaczego. Ja powiem Ci szczerze, że chyba bym na Twoim miejscu nie wytrzymała jakby mnie tak w domu traktowali. Masz 20 lat nikt nie ma prawa Cię zamykac, ani traktowac jak swoją własność. Jesli Cię to pocieszy - nie jestes sama, mam koleżankę, której rodzice w wieku 20 lat nawet nie pozwolili przyjsc do mnie na Sylwestra... wszystkiego jej zabraniają, tez dziewczyna jest bardzo zamknięta w sobie, moze to wlasnie z powoduy sytuacji rodzinnej, moze to Cie tak przytłacza i moze potrzebna by Ci była jakaś odmiana... może nawet to by pomogło.
I jeszcze sprawa tego gwałtu - zgłosiłaś tą sprawę w ogóle na policję?
__________________
Truth has no path. Truth is living, and therefore, changing. It has no resting place, no form, no organized institution, no philosophy.
whitechocolateraspberry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:18   #10
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Odmiana to by była na pewno. Ale taka wyprowadzka w moim przypadku to by oznaczała armagedon w rodzinie. a ja nie mam teraz siły na to żeby się "szarpać" z nimi. Ponadto tak jak pisałam wyżej, mam w domu obowiązki z których może mnie częściowo wyręczyć tylko moja mama. No i kwestia tego że raczej nie mogłabym liczyć na pomoc finansową raz ze względu na to że mama sama niewiele zarabia a dwa nawet z zawiści i złości ze się wyprowadziłam wiec musiałabym się utrzymać sama, a znaleźć pracę w której te 1000 zł można zarobić będąc na dziennych studiach zaraz po liceum nie jest takie proste. Mówisz że powinnam się cieszyć bo jestem zdrowa-wiesz wczoraj jak się dowiedziałam że tak jest to ulzyło mi pierwszy raz od kilu tygodni, cieszyłam się i może pewnie nadal w głębi serca się cieszę, ale... jak potem przeczytałam to ,co przeczytałam...to już nie byłam tego taka pewna, czy dla mnie jest to dobra wiadomość... Szczerze to nadal myślę że szkoda jednak że nie wyszło inaczej... tak sprawa była zgłaszana.
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:21   #11
kocurek04
Raczkowanie
 
Avatar kocurek04
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 244
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

powoli wchodzisz w stan depresyjny.
i naprawde masz niskie poczucie własnej wartości.
po pierwsze wyglad mozna zmienić, wystarczy zmiana makijazu, fryzury, stylu ubierania.
po drugie przyjaciele w tych czasach często zdradzaja, dlatego lepiej mieć tylko dobrych znajomych.
po trzecie, na miłość przyjdzie czas. mój chłopak (narzeczony) zginał w wypadku 6 lat temu- wegetowałam przez te 6 lat, dopiero od stycznia-lutego tego roku pozwoliłam sie zblizyć pewnemu mężczyźnie do siebie, a jako jedyny wytrwał obok przez te wszystkie lata. także nie mow ze nie wierzysz juz w milość, ja tak samo mówiłam, ale udało się, teraz czuje ze jestem szczęśliwa, mam własne mieszkanko, mam swojego mężczyznę, mam pracę i jestem zdrowa i niebawem przekroczę trzydziestkę. także ty też masz jeszcze lata przed soba, bo nigdzie nie jest powiedziane że majac 20 lat, musisz miec chłopaka na stałe, takiego aż po grób, bo ja tez nie mam pewnosci ze ten obecny jest "na zawsze'. takze głowa do gory.

dlaczego sie przejmujesz tym ze nie imprezujesz...dla mnie to nie jest nic nadzwyczajnego. sama swego czasu wolałam towarzystwo ksiązek niz znajomych. przyjdzie taki czas, jak skonczysz studia, ze poznasz fajnych ludzi i wtedy zaczniesz poznawac zycie od strony imprez. i nie mowię tu tylko o potancówkach w dyskotekach, ale chocby o wspólnych wyjazdach, o piciu herbaty w kawiarni...takie sytuacje sa o wiele milsze niz wyjscie z grupa znajomych na bibe a obudzenie sie w obcym mieszkaniu z wielkim bólem głowy. nic nie starciłas, nie bawiac sie.
__________________
Nie wiem,
czy w ogóle jest to możliwe,
aby uchwycić moment,
w którym rozpoczyna się miłość.
Nie jakieś tam zakochanie,
ale miłość

BLOG

Edytowane przez kocurek04
Czas edycji: 2011-03-23 o 08:28
kocurek04 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-03-23, 08:30   #12
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Wiem, że nic nie straciłam nie bawiąc się i nie załuję tego bo wiem jak takie imprezy wyglądają, bo byłam te 2-3 razy. i mi się to nie podoba, więc nie mam czego żąłować. chodziło mi raczej o to,że mam juz taką naturę że jestem sztywna w towarzystwie wielu osób, że paraliźuje mnie stres i że zwyczajnie czuję że nie pasuję do reszty. że czuję się inna. Nie mówie już tu o moich stosunkach z tymi kolegami i koleżankami które mam bo jest w miare ok i czuję się swobodnie , ale mam wrażenie że dla wiekszości ludzi na tych studiach to ja żyje w zupełnie innym świecie.Nie bardzo mam jak wyjść do znajomych bo matka sobie tego nie życzy bym wychodziła gdzieś wieczorami także raczej kino czy teatr też odpada. Czasem wyjdę na kawę tzw wychodziłam z nim albo z kolezankami wtrakcie okienka-to wszystko. jak chciałam dłużej z nim pobyć to zrywałam się z jkaiegoś mało obowiązującego wykładu. Nie twierdzę też że nikomu sie nie podobam-twierdze że nie jestem ąłdna, a podobać się to pojęcie względne, u nas raczej dominuje tendecja do tego by po prostu "zaliczać"jak leci a mnie to nie interesuje, wiec do łóżka może bym i miała kogoś ale już tak normalnie to nie bardzo. Ponadto nawet jak taki ktoś by sie znalazł kiedyś to mówie jak jest-moja rodzina nie chce bym miała kogoś, lub nie daj Boże przyprowadzała do domu.
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:36   #13
whitechocolateraspberry
Zadomowienie
 
Avatar whitechocolateraspberry
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 966
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Nie rozumiem tego 'szkoda, ze nie wyszło inaczej' tzn. co wolalabys byc chora? Ty naprawde w tej chwili nie myslisz racjonalnie, zdajesz sobie sprawę z tego co to by oznaczało? Musiałabys zrezygnowac z wielu rzeczy w przyszłosci, byloby Ci trudniej.
Naprawdę, nie masz co juz płakać nad rozlanym mlekiem, ta ostatnia sytuacja z tym chłopakiem - to sytuacja, ktora sie zdarza co 2,3 dziewczynie. Tacy po prostu są niektórzy faceci. Nie kcohał Cię, odszedł do innej, ciesz się, że teraz a nie po 3 latach związku albo po slubie. Ja tez miałam taką sytuacje... jak sie pozniej okazało facet miał wiele wiele partnerek ciagle inna, sama sie boje czy mnie czyms nie zarazil, ale boje sie isc na badania... mam nadzieje, ze jednak nie...
__________________
Truth has no path. Truth is living, and therefore, changing. It has no resting place, no form, no organized institution, no philosophy.
whitechocolateraspberry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:40   #14
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

No wiem co to by oznaczało,a le raczej ujęłam to tak mając na myśli że chciałabym, aby się to skończyło.... Bo sama to jestem beznadziejna do tego stopnia że raczej nie potrafiłabym tego skończyć....
On był naprawdę dobrym facetem, nie wiem pewnie to wszystko moja wina,że tak się to potoczyło.mimo to cieszę się że teraz-jak twierdzi-jest szczęśliwy, ze mną jak widać nie mógł być.
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:44   #15
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 549
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

A ja tu widzę za dużo egzaltacji i użalania się nad sobą.

Jak jest nam źle i smutno to trzeb siąść i się zastanowić, czy aby na pewno warto załamywać ręce nad sytuacjami na które nie mamy wpływu i czy faktycznie to, że mama nam nie pozwalała (nie jest ważne, z jakich powodów) chodzić na imprezy to powód do załamywania się

Fajnie nie jest, ale weź pod uwagę, że co druga młoda osoba ma problemy z rodzicami, miłościami, pracą, studiami, życie to nie bajka. Jesteś bardzo młoda i czeka Cie jeszcze milion takich sytuacji, więc weź się w garść.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:45   #16
Gwiazdeczka1978
Zakorzenienie
 
Avatar Gwiazdeczka1978
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 299
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez whitechocolateraspberry Pokaż wiadomość
Ja tez miałam taką sytuacje... jak sie pozniej okazało facet miał wiele wiele partnerek ciagle inna, sama sie boje czy mnie czyms nie zarazil, ale boje sie isc na badania... mam nadzieje, ze jednak nie...
Kazdy sie boi, idz, znajdz laboratorium gdzie szybko dają wyniki. Ja czekałam jeden dzien i tez był stres, nie wiedziałam na ile ex mnie zdradzał, czy zdradzał i czy sie zabezpieczał.
Gwiazdeczka1978 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:45   #17
kocurek04
Raczkowanie
 
Avatar kocurek04
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 244
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

a ja nie rozumiem dlaczego tak bardzo trzymaja Cie pod kluczem. ja rozumiem jakbys miala 14-15 lat, ale ty masz 20 lat. Może najwyzsza pora nauczyc sie troche asertywności "nie mamo, nie zrobie tego" "nie zatrzymasz mnie siłą w domu" "nie zabronisz mi sie widywać z ludzmi".
Albo 'mamo, dzis bedziemy miec gości"- i zapros znajomych do siebie
__________________
Nie wiem,
czy w ogóle jest to możliwe,
aby uchwycić moment,
w którym rozpoczyna się miłość.
Nie jakieś tam zakochanie,
ale miłość

BLOG
kocurek04 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:47   #18
whitechocolateraspberry
Zadomowienie
 
Avatar whitechocolateraspberry
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 966
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

madzialena911 - z Tobą tez twierdzil, ze jest szczęśliwy i ze Cię kocha. Ty naprawde masz bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci, skoro uwazasz, ze to Twoja wina. Nie Twoja, po prostu sie mu znudziłaś, znalazł sobie inną i tyle, sciemnial, ze Cię kocha bo co drugi facet tak robi, normalna zyciowa sytuacja, dupek i tyle, nie wiem gdzie tu niby mialaby byc Twoja wina. Lepiej popracuj nad tym poczuciem wlasnej wartosci z jakims psychologiem...
__________________
Truth has no path. Truth is living, and therefore, changing. It has no resting place, no form, no organized institution, no philosophy.
whitechocolateraspberry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 08:59   #19
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

jak sama nie popracuje nad swoim poczuciem własnej wartości to nikt tego za mnie nie zrobi. mini kilka dni, tygodni, może miesiący ale kiedy się pozbieram, nie miałam zamiaru się nad sobą użalać...po prostu chciałam się "wypisać" bo pomyślałam że to mi trochę może pomóc...Wiem że mają ludzie cięższe sytuacje,że moje życie i problemy to w porównaniu z tym kropelka w oceanie...Odebrałam to jego stwierdzenie tak że ona jest lepsza bo nie ma humorów tak jak ja i rozumie jego POTRZEBY, no ja niestety dopiero chciałam zrozumieć więc przegrałam tę nierówną walkę...ech....Nie sadziłam nawet że tak mocno mnie wzięło, w ogóle nigdy nie myslałam że będę w takim stanie przez jakiegoś faceta....
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-03-23, 09:04   #20
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 549
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Ale Ty nie jesteś w złym stanie przez faceta, tylko przez siebie.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 09:08   #21
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez szugarbejb Pokaż wiadomość
Ale Ty nie jesteś w złym stanie przez faceta, tylko przez siebie.
może i masz rację, no własnie mówię, że to wszystko jest moja wina.

Dziekuję wszystkim za odzew
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 09:26   #22
Mmmartuś
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: somewhere
Wiadomości: 114
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Najgorsze co teraz możesz moim zdaniem zrobić, to zawalić srudia.Przecież sama napisałaś, że w sumie jest to jedna z najważniejszych dla Ciebie rzeczy! Jeśli to zrobisz, sytuacja jeszcze się pogorszy. Nie poddawaj się. Miałaś na tyle siły, aby przeżyć śmierć bliskiej osoby, to teraz też dasz radę.
Wiesz, życie pisze różne scenariusze. I nie zawsze się to musi podobać. Uwierz w to, że będzie lepiej. Przestanie boleć, ale to wymaga czasu.
Radziłabym Ci też z kimś się zaprzyjaźnić, może wkręcić się do jakiejś paczki na studiach? Wiem, wyścig szczurów itd, ale nie wierzę, że nie ma tam jakiejś życzliwej osoby...
Po drugie psycholog, uwierz, pomaga. Również byłabym za antydepresantami, jest Ci teraz bardzo ciężko, a musisz jakoś funkcjonować.
Co do miłości mogę Ci powiedzieć, że wiem troszkę co czujesz. Moja serce też zostało złamane, było wtym dużo mojej winy. Ale trzeba żyć dalej, kto wie, może właśnie TEN ktoś czeka na Ciebie na drodze za rogiem, gdy będziesz szła po bułki. Ja w tamtej sytuacji próbowałam uświadomić sobie, że to nie był ten i że (tak jak w Slumdogu)- tak było pisane. W dużej częsci mi się to udało, chociaż bolało dłuugo i mocno..
Trzymaj się! ;*
__________________
(...) jeśli pewnego dnia uda Ci się wytrwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem...
Mmmartuś jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 10:14   #23
201608251020
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 304
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Kochana, nie załamuj się. Napiszę pewnie banały ale to nie był TEN. Spotkało Cię dużo przykrych sytuacji. Sama wiem jak wielkim przeżyciem jest stan niepewności co do kwestii zakażenia HIV. Rok cierpiałam, żyłam w strachu, bałam się zgłosić na badania Zrobiłam to w końcu dla mojego TŻa i wierzę Ci jak się bałaś - mi strasznie dłużyła się droga w autobusie, do przychodni po wyniki biegłam. To wymaga OGROMNEJ odwagi, Twoja sytuacja - nie tylko to... Wymagają niezwykłej siły. I Ty ją masz Dlatego po prostu spróbuj zapomnieć. Tu wszystko chodzi o Ciebie. Ty jesteś dla siebie najważniejsza, zadbaj o siebie, zrób coś dla siebie. Nie skupiaj się na nim, bo jesteś zdrowa, masz po co żyć. I powinnaś się cieszyć życiem, zwłaszcza teraz gdy okazało się że jesteś ZDROWA! Kiedy ja odebrałam wynik z minusem, świat stał się jakby...jaśniejszy, bardziej kolorowy, wszystko mnie bawiło.. Każdy problem jaki teraz mam, przyrównuję do tamtej sytuacji. Noszę ze sobą kartkę z wynikami i kiedy się załamuję jakimś egzaminem czy kłótnią z chłopakiem/rodzicami, wyciągam te badania i myślę "to wszystko głupstwo, jestem zdrowa, to jest najważniejsze, a reszta się ułoży!". Wszystko jeszcze przed Tobą, kochana
201608251020 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2011-03-23, 11:57   #24
whitechocolateraspberry
Zadomowienie
 
Avatar whitechocolateraspberry
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 966
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Te jego niby potrzeby, których Ty niby nie rozumiałaś to tylko dla niego była wymówka... moim zdaniem jakby Cie chłopak kochał to by nie odszedł z pierwszego lepszego błahego powodu. I jakie to niby były te jego potrzeby? Seksualne? Ona sie szybciej zgodziła dac d***? Smieszne to.
Nie win siebie za to, ze spotkałaś na swojej drodze nieodpowiedniego faceta... spotkałaś po prostu nieodpowiedzialnego i takiego, który widocznie potrzebuje zmian, podejrzewam, że to nie jest najlepsza osoba do związku.
A on jakby Cię kochał, naprawdę, wierz mi, nie zostawiłby Cie dlatego, że kazałaś mu czekać.
__________________
Truth has no path. Truth is living, and therefore, changing. It has no resting place, no form, no organized institution, no philosophy.
whitechocolateraspberry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 12:50   #25
Brenda
Raczkowanie
 
Avatar Brenda
 
Zarejestrowany: 2003-02
Lokalizacja: Wieś
Wiadomości: 122
Post Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Niestety nie byłam w takiej sytuacji jak Twoja, ale moja best friend miała bardzo podobną sytuację. Żyby wyjść z takiego stanu najpierw musiała kilka spraw zaakceptować, to te na które nie masz wpływu np. toksyczna matkę. Na pewno Cie kocha ale po swojemu. Potem zaczęla od siebie. Znalazła duze oparcie w internecie (to co teraz zrobiłaś to pierwszy krok), zaczela jeżdzić na rowerze - na początku wtedy kiedy miała handrę, kłótnię, później regularnie, dzięki czemu poznała fajnych ludzi i swojego juz męża, co dało jej w jakiś sposób zdystansować się od chorego domu. Z ojcem utrzymuje kontakt, ale taki formalny ( w jej wypadku to on byl przyczyna wielu łez), wciaz jeszcze niskie poczucie wartosci ale zna siebie, zna przyczynę tego stanu rzeczy i na dzien dziesiejszy, doskonale sobie radzi.

Tobie równiez zyczę szczęścia i nie myśl o rzeczach złych bo jej po prostu przyciągasz. Wiem ze to trudne ale chyba nie masz wyboru i czas sie podnieść bo tyle życia przed Tobą. Naprawde nie masz bliskiej osoby ktora by Cie wspierała?
Brenda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 13:21   #26
roxyroxy
Zadomowienie
 
Avatar roxyroxy
 
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 1 413
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez madzialena911 Pokaż wiadomość
Witam, nie wiem właściwie po co tu piszę, po prostu czuję potrzebę wygadać się a wiem że nie mam komu tego powiedzieć, więc sobie to napiszę. Może to mi pomoże... Nie musicie nawet tego czytać ani odpowiadać, nie oczekuję tego.
Wczoraj umarłam. Umarła moja chęć życia, chęć walki, chęć wstania z łóżka, chęć jedzenia, picia i innych fizjologicznych błahych czynności. Nie mówiąc już o tym że nie mam siły udawać że wszystko jest ok, nie mam siły się uśmiechnąć...
Moje życie nigdy nie było łatwe i przyjemne. Nie byłam i nie jestem o ile mogę mówić jeszcze w czasie teraźniejszym o sobie człowiekiem łatwym w egzystencji społecznej, zdaję sobie z tego sprawę.
Nie miałam przyjemnego dzieciństwa,wychowywałam się w niepełnej rodzinie, nie mam ojca, nie mam rodzeństwa...
Z biegiem czasu mama, która bardzo się starała i nadal wiem że jest jej ciężko -odrzuciła mnie. Być może nie zrobiła tego świadomie, po prostu wiem że za dużo słów zostało wypowiedzianych, prosto i otwarcie wiele razy mówiła i mówi mi do tej pory jaka jestem beznadziejna i wyzywa mnie od najgorszych.Owszem bywają dobre dni... Czasem nawet mam wrażenie że możemy się dogadać ale tych dni jest bardzo mało bo mama musi mieć wtedy dobry humor i muszę tzw tańczyć jak mi zagra. Jak wszytsko jest po jej myśli, to jest w miarę w porządku. Chociaż od małego ile bym się nie starała to zawsze będzie źle. Zawsze będe gorsza od kazdego, od dzieci jej koleżanek z pracy, od siostrzenic... od maluchów z którymi pracuje.... Jak byłam młodsza bardzo bolało mnie to, że jest dla nich taka ciepła... Mi tego brakowało. Wiem że nie jestem idealną córką, że czasem też powiem o praę słów za dużo, ale tak naprawdę uważam tzn tak obiektywnie że nie jestem wcale taka zła... Dobrze się uczyłam zawsze i nadal uczę się dobrze(dla niej jednak moje 5 zawsze były złe bo przeciez mogły być szóstki, których i tak nie brakowało)dostałam się na myślę dobre studia-prawo (dla niej dobre studia to tylko matematyka albo medycyna), nigdy nie chodziłam na jakieś imprezy, nie przyszłam pijana, naćpana itd(dla niej to oczywiste, a i tak ciągle twierdzi że na pewno coś biorę)siedziałam w domu ciągle bo miałą obsesję że nie bedę marnowac czasu na coś nie związanego z nauką, więc uczyłam się często , rzadko gdzieś wychodziłam... Ale bywały dni takie, że miała też pretenje własnie o to że nie wychodzę na imprezy , nie poznaję ludzi nowych-słowem, nie potrafiłam jej dogodzić...
Dorastałam w przeświadczeniu że do niczego się nie nadaję, żyłam z myślą, że gdyby nie ja moja matka ułozyła by sobie inaczej życie(wielokrotnie mi to wypomina)
Przyszły kolejne lata i stało się tak, że byłam molestowana. Wiedziała o tym tylko moja przyjaciółka i potem po latach przyjaciel. W rodzinie nikomu nie powiedziałam.
Mając 16 lat poznałam chłopaka, nie był może idealny ale wiem że mnie kochał i ja jego kochałam. Niestety kiedy mama się o tym dowiedziała zamknęła mnie w domu na 2 mc, zrobili naradę rodzinną i stwierdzili że nie mogę się z nim widywać, spotykałam się z nim ale wiadomo już nie tak jak bym chciała... Dwa lata temu zmarł na raka.... Zamknęli mnie w domu nie pozwolili jechać na pogrzeb.... Twierdzą do tej pory ż ena pewno umarł na aids że to jakiś menel, a nawet nie dali szansy żeby go poznać...nie chcieli... jego śmierć była dla mnie bardzo wielkim bólem... myślałam że już się nie pozbieram, dla niedoszłej osiemnastolatki nieciekawa sytuacja w domu, brak dobrego kontaktu z matką, przeszłość związana z molestowaniem to było trochę za dużo. A musiałam się skupić na maturze, która pisałam za kilka miesięcy i ta myśl mnie trzymała przy życiu wiele się uczyłam, no i miałam przyjaciół z którymi mogłam pogadać...Miałam bo zaraz potem tak się życie ułożyło że mój przyjaciel(który jest księdzem), wyjechał na misję do Afryki, a koleżanka wyszła za mąż i zamieszkała w miejscu pochodzenia swojego faceta kilkaset kilometrów ode mnie... Ma dzieci, swoje życie,dobrze jej się ukąłda, czywiście czasem rozmawiamy przez gg czy mail ale to już nie to samo...Potem zostałam zgwałcona....zamknęłam się w sobie, już prawie całkowicie nie widziałam sensu życia, byłam jak bezbronne dziecko we mgle....
I tak zostałam sama...mijały dni, tygodnie i nagle pojawił się On. nie sądziłam że coś może z tego być...Czułam jednak że jest mi przy nim dobrze, bezpiecznie. I stopniowo oboje się w sobie zakochiwaliśmy (tzn ja się zakochiwałam bo teraz to już nie wiem, co on czuł), ja potrzebowałam czasu, on szybciej twierdził że kocha mnie i żebym mu zaufała... ZAUFAŁAM. Spotykaliśmy się często na mojej uczelni, albo u niego w domu. U mnie nie ze względu na to że nie powiedziałam o tym nikomu w rodzinie, bałam się reakcji takiej jak tej około 4 lat temu...Ale obiecałam już dawno że do kwietnia powiem i jakoś b edzie, będzie bardziej normalnie.Czułam sie przy nim taka bezpieczna i spokojna... Miał w sobie to coś. Te oczy....Zaufałam mu całkowicie, opowiedziałam o wszystkich moich problemach o mojej przeszłości choć nie było mi łatwo się otworzyć i zaufać facetowi po tym co przeszłam... Twierdził że to rozumie, że mnie nie zawiedzie. Codziennie twierdził że jego życie nie ma beze mnie sensu, że kocha mnie najmocniej na świecie. Ja byłam bardziej skryta... Nie często mówiłam mu wprost co do niego czuję,ale myśle że wiedział że może na mnie liczyć, choćby przez takie prozaiczne sytuacje jak odwiedzenie kiedy był chory, czy pójście z nim do lekarza... Zawsze go wysłuchiwałam , i starałam się pocieszyć gdy miał problem. Na starcie powiedziałam mu że na TE sprawy potrzebuje czasu, zgodził się oczywiście , twierdził też że, wie jaki mam charakter i że nie zrezygnuje nigdy. Pół zartem pół serio zaczynał napominać coś o oświadczynach,powiedział swoim rodzicom że ma dziewczynę, często mówił że chciałby ze mną kiedyś założyć rodzinę.... był dla mnie oparciem, to muszę przyznać, może nawet nie doceniałam jak wielkim... Do czasu... Do czasu gdy nie poszłam do lekarza i do czasu gdy nie istniało podejrzenie że jestem zarażona wirusem HIV. całe życie stanęło mi przed oczami. Stwierdziłam wtedy ze spotkam się z nim jak już będę wiedziała co mi jest, i że dobrze nam zrobi gdy od siebie odpoczniemy,nie powiedziałam o co chodzi bo niby jak miałam to zrobić... zgodził się niechętnie....Wynik był pozytywny, więc został powtórzony dla pewności a na drugi wynik trzeba było czekać. Tak naprawdę bardzo mi go wtedy brakowało, doceniłam prawdziwie to co miałam i choć nie wierzyłam już w szansę od losu obiecałam sobie że będzie inaczej...lepiej...Drżała m ze strachu odliczając dni do wyniku testu....Dwukrotnie zemdlałam w autobusie...ciężko się mi było skupić na nauce której mam naprawdę dużo.byłam zupełnie sama czasem tylko wyszłam na jakąś imprezę studencką ot tak -żeby nie myśleć. On uszanował moją wole i nie szukał za bardzo kontaktu... a szkoda bo w głębi duszy bardzo na to czekałam....jednak sobie umilałam jego nieobecność, codziennie oglądając jego zdjęcia jakie miałam na komputerze, i tel i czytając nasze rozmowy...Napisał tylko raz, że jest sam a ja milczę i że chyba mi nie zalezy -zdementowałam tę opinię.Stwierdził wtedy ,że poszedł na randkę z jakąs dziewczyną,a le że cały czas myślał o mnie i że mnie kocha bardzo i że jak już pozałatwiam swoje sprawy tzn za 2 tyg to żebyśmy sie wreszcie spotkali, bo teskni za mną. Było mi smutno, że ot tak poszedł z inną dziewczyn,ą ale zrozumiałam, starałam się zrozumieć i cieszyłam się że mnie kocha.Dwa tygodnie mija w następną niedzielę. Niestety już nie będzie spotkania... Wczoraj rano dostałam wyniku testu-jest negatywny. Bardzo się ucieszyłam, z radości pogadałam z mamą , przygotowałam tzw grunt i miał przyjść w przyszłą niedzielę na obiad.... kupiłam mu też prezent, bo niedługo ma urodziny i przyszłam do domu z zamiarem że pogadam sobie dziś z nim, że wejdę na gg i umówimy się na spotkanie. byłam wtedy taka szczęśliwa.... niestety czekała już na mnie wiadomość od niego... ze już nie ma sensu się widywać, że spotyka się z inną, i że życzy mi szczęścia, telepnęło mną. nie wiedziałam czy i co mam odpisać. Zerwał ze mną przez gg nawet nie miał mi ani chęci ani odwagi ani czasu powiedzieć mi tego osobiście prosto w oczy...PAdł oczywiście tekst -zostańmy przyjaciółmi a ja głupia nie wiem p co mu wtedy napisałam że go kocham i wyjaśniłam, dlaczego się nie spotykalismy te 3tygodnie...myślałam ze to cos zmieni... Nie zmieniło.... powiedział tylko że szkoda że mu wczesniej nie powiedziałam ze z nią jest mu dobrze chociaż wcale jej nie kocha i nie twierdzi że się zakochał ,ze dla niego też to nie jest łatwe....Poczułam się wtedy tak jakbym żebrała o jego miłość.Wszystko we mnie umarło, nie chcę już się nawet budzić, dotarło do mnie że moje życie miało sens wyłącznie ze względu na niego... Patrzę teraz na jego fotografię, na serce i 150origami które zrobił dla mnie na walentynki... Słucham płyty którą dostałam od niego...widzę smsy które do mnie przesyłał przez te pół roku ostatnie z zyczeniami i zapewnieniami o miłości w dzień kobiet czyli w sumie 2 tygodnie temu.... słyszę w radiu piosenki które słuchaliśmy często u niego w domu.... Wszystko mi jego przypomina, przepłakałam całą noc oczywiśie w poduszkę, żeby nikt nie słyszął...i nadal płaczę... klawiatura rozmazuje mi się przed oczami...I zdałam sobie sprawę że jestem beznadziejna... czuję się jak śmieć którego można rozdeptać przechodząc chodnikiem, zdałam sobie sprawę że moja rodzina ma rację, że on i tak by mnie zostawił bo nic we mnie nie ma... nie ma we mnie nic godnego uwagi...Moje poczucie własnej wartości i tak zawsze niskie spadło do -10000. Zadaję sobie pytanie, dlaczego ja tak naprawdę żyję, ile jeszcze muszę znieść żeby się to skończyło....Dzisiaj mam ważne kolokwium... A ja nie wiem już nawet jak się nazywam, słońce wlaśnie zaświeciło ale dla mnie... zaszło...wczoraj....chyba na zawsze...
ja stane w obronie faceta,. powiedzialas mu ,ze nie chcesz sie z nim przez jakis czas widywac, ot tak bez powodu, nie oddzywalas sie do niego. nic dziwnego,ze sobie pomyslal ,ze masz go gdzies

a w Twoje tlumaczenia to on chyba jednak nie uwierzyl

Ten Twoj byl yw koncu umarl na raka czy Aids? To od niego sie 'prawie'zarazilas?

Ciezko mi uwierzyc w te Twoja historie szczerze mowiac. Ciezkie dziecinstwo, smierc chlopaka, molestowanie, gwalt i prowdopodobienstwo zarazenia sie Hiv. A Ty sie martwisz tym,ze facet Cie olal???? Naprawde ciezko mi w to uwierzyc

a jesli to prawda, to do psycholga biegiem bo my ci raczej nie pomozemy

Edytowane przez roxyroxy
Czas edycji: 2011-03-23 o 13:47
roxyroxy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 13:45   #27
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez roxyroxy Pokaż wiadomość
ja stane w obronie faceta,. powiedzialas mu ,ze nie chcesz sie z nim przez jakis czas widywac, ot tak bez powodu, nie oddzywalas sie do niego. nic dziwnego,ze sobie pomyslal ,ze masz go gdzies

a w Twoje tlumaczenia to on chyba jednak nie uwierzyl

Ten Twoj byl w koncu umarl na raka czy Aids? To od niego sie zarazilas?

Ciezko mi uwierzyc w te Twoja historie szczerze mowiac. Ciezkie dziecinstwo, smierc chlopaka, molestowanie, gwalt i prowdopodobienstwo zarazenia sie Hiv. A Ty sie martwisz tym,ze facet Cie olal???? Naprawde ciezko mi w to uwierzyc

a jesli to prawda, to do psycholga biegiem bo my ci raczej nie pomozemy

Po pierwsze nie musisz wierzyć, nie to miałam na celu pisząc owe rzeczy. Po drugie NIE ZARAZIŁAM SIĘ istniało tylko takie podejrzenie. Po trzecie-to nie chodziło o mojego chłopaka w tym wypadku(nawet nie spaliśmy ze sobą).
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 14:06   #28
roxyroxy
Zadomowienie
 
Avatar roxyroxy
 
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 1 413
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez madzialena911 Pokaż wiadomość
Po pierwsze nie musisz wierzyć, nie to miałam na celu pisząc owe rzeczy. Po drugie NIE ZARAZIŁAM SIĘ istniało tylko takie podejrzenie. Po trzecie-to nie chodziło o mojego chłopaka w tym wypadku(nawet nie spaliśmy ze sobą).
Poprawilam swoj post na 'prawie' zarazilas bo zle sie wyrazilam najpierw.

Po prostu dziwi mnie,ze przezywajac tyle tragedi , najbardziej dobil Cie fakt,ze chlopak z Toba zerwal.
Psycholog to jest jedyne rozsadne wyjscie
roxyroxy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 14:09   #29
madzialena911
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 43
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Nie nie tylko to mnie boli... Chociaż oczywiście ta sytuacja też, nie przeczę... Tylko że to już był że tak sie wyrażę ostatni gwóźdź do trumny. Ale to nie jest tak że akurat właśnie z tego jednego powodu popadłam w dziką ,czarną rozpacz.
madzialena911 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-23, 14:21   #30
roxyroxy
Zadomowienie
 
Avatar roxyroxy
 
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 1 413
Dot.: Umarła we mnie ostatnia cząstka, która chciała żyć...:(

Cytat:
Napisane przez madzialena911 Pokaż wiadomość
Nie nie tylko to mnie boli... Chociaż oczywiście ta sytuacja też, nie przeczę... Tylko że to już był że tak sie wyrażę ostatni gwóźdź do trumny. Ale to nie jest tak że akurat właśnie z tego jednego powodu popadłam w dziką ,czarną rozpacz.
coz, ciesz sie ,ze jednak jestes zdrowa i masz cale zycie przed soba

Nie rozumiem tez dlaczego przez te 3 ty nie chcialas go widziec. Nie dziwie sie,ze poczul sie olany. Gdyby wyniki byly pozytwne to zerwlabys z nim?
Uwazam, ze taka przerwa 3 tygodniwa bez zadnych glebszych wyjasnien sprawila,ze pomyslas iz Ci na nim nie zalezy a teraz zmienilas zdanie i sie glupio tlumaczysz
roxyroxy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:43.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.