Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią

[guglak]

Napisane przez Chatul

Pisałam już - jeżeli ktoś mówi gwarą to w porządku. Gwara jest zawsze poprawna, bo jest gwarą. Nie irytuje mnie jak ktoś mówi gwarą Nawet jeżeli w tej gwarze są pewne zwroty, słowa itd., które w polszczyźnie ogólnej są uznawane za błędne.

Wiem,że pisałaś ale wychodzi na to,że jak poznaje kogoś nowego to powinnam powiedzieć: "Cześć mam na imię Z jestem z Podlasia więc śledzikuję, zaciągam i źle akcentuje wyrazy więc nie zwracaj mi uwagi,że to nie poprawne". Bo skąd będziesz wiedziała,że ta osoba akurat mówi niepoprawnie? Szczególnie,że część wyrazów wymawia się normalnie albo mówię poprawną polszczyzną i mi niechcący się coś zaciągnie

[invisible_01]

Napisane przez little witch

mama kolegi pracowała w biurach Leroy Merlin, i prowadziła krucjatę przeciwko wymawianiu tego właśnie "liroj merlin". kiedyś jakiś klient zadzwonił do niej do pracy i zapytał się
- dzień dobry, czy to liroj merlin?
a ona odpowiedziała krótko
- nie.
i odłożyła słuchawkę....

Totalny brak kultury.

[Chatul]

Napisane przez guglak

Wiem,że pisałaś ale wychodzi na to,że jak poznaje kogoś nowego to powinnam powiedzieć: "Cześć mam na imię Z jestem z Podlasia więc śledzikuję, zaciągam i źle akcentuje wyrazy więc nie zwracaj mi uwagi,że to nie poprawne". Bo skąd będziesz wiedziała,że ta osoba akurat mówi niepoprawnie? Szczególnie,że część wyrazów wymawia się normalnie albo mówię poprawną polszczyzną i mi niechcący się coś zaciągnie

Jak ktoś mówi czystą gwarą, rozpoznam to raczej Jak ktoś czasem coś zaciągnie, a zazwyczaj mówi poprawnie - uznam, że albo zaciągnął, albo się przejęzyczył albo cokolwiek

[panierrka]

Napisane przez little witch

mama kolegi pracowała w biurach Leroy Merlin, i prowadziła krucjatę przeciwko wymawianiu tego właśnie "liroj merlin". kiedyś jakiś klient zadzwonił do niej do pracy i zapytał się
- dzień dobry, czy to liroj merlin?
a ona odpowiedziała krótko
- nie.
i odłożyła słuchawkę....

A mówią, że pracy nie ma. Powinni ją wywalić na ... bruk.

[Sondrina]

A ja może narażę się co poniektórym, ale mnie z kolei irytuje gwara i to każda... Uważam, ze po to jest język, żeby się porozumiewać, a jak każdy region zaczyna mówić po swojemu, to jest to trudne do zrozumienia dla osób, której tej gwary nie znają. Mam w rodzinie parę osób mówiących po śląsku i za Chiny nie rozumiem, o czym do mnie mówią, dlatego jak dzwonią, to oddaję słuchawkę któremuś z rodziców, bo ja nie zrozumiem nawet połowy tego, co do mnie mówią.

[Chatul]

Napisane przez Sondrina

A ja może narażę się co poniektórym, ale mnie z kolei irytuje gwara i to każda... Uważam, ze po to jest język, żeby się porozumiewać, a jak każdy region zaczyna mówić po swojemu, to jest to trudne do zrozumienia dla osób, której tej gwary nie znają. Mam w rodzinie parę osób mówiących po śląsku i za Chiny nie rozumiem, o czym do mnie mówią, dlatego jak dzwonią, to oddaję słuchawkę któremuś z rodziców, bo ja nie zrozumiem nawet połowy tego, co do mnie mówią.

Dlatego zazwyczaj gwarą powinny rozmawiać osoby, które tę gwarę znają. Jak ktoś mówi gwarą do osoby, która tej gwary nie zna, to są potem problemy z komunikacją.
Ale powiedzmy w domu rodzinnym, w którym każdy zna gwarę - powinno się mówić właśnie gwarą. Żeby ją zachować

[Sondrina]

Napisane przez Chatul

Dlatego zazwyczaj gwarą powinny rozmawiać osoby, które tę gwarę znają. Jak ktoś mówi gwarą do osoby, która tej gwary nie zna, to są potem problemy z komunikacją.
Ale powiedzmy w domu rodzinnym, w którym każdy zna gwarę - powinno się mówić właśnie gwarą. Żeby ją zachować

Wiadomo, we własnym gronie, można nawet stosować pewne skróty myślowe, tylko sobie znane zabawne sformułowania, ale problem pojawia się, jak ktoś tak przyzwyczai się do gwary, ze praktycznie normalnie nie mówi i potem nawet do pani w banku mówi gwarą, a ona niekoniecznie musi ją znać. Znam takie przypadki, np. teściową mojego wujka. Z kimkolwiek by nie rozmawiała, używa gwary. Kiedyś nawet kłóciła się w urzędzie, korzystając z gwary, a problem wynikał z komunikacji. Urzędniczka nie mogła zrozumieć, że petentka chce odpis aktu ślubu i się zrobiło nieciekawie...
Oczywiście są osoby znające gwarę i korzystające z niej w gronie osób, które również ją rozumieją. I nic mi do tego

[201610310857]

wnerwia mnie fakt, że dzisiaj mam ustną z polaka, a od wczoraj od każdego słyszę pytanie: Umiesz już?

[201605011933]

Napisane przez Sondrina

A ja może narażę się co poniektórym, ale mnie z kolei irytuje gwara i to każda... Uważam, ze po to jest język, żeby się porozumiewać, a jak każdy region zaczyna mówić po swojemu, to jest to trudne do zrozumienia dla osób, której tej gwary nie znają. Mam w rodzinie parę osób mówiących po śląsku i za Chiny nie rozumiem, o czym do mnie mówią, dlatego jak dzwonią, to oddaję słuchawkę któremuś z rodziców, bo ja nie zrozumiem nawet połowy tego, co do mnie mówią.

Mnie też
W ogóle nie rozumiem gwary, a posługiwanie się gwarą w szkole, urzędzie, sklepie itp. uważam za wieśniackie i trochę też niekulturalne

[Suvia]

Napisane przez Edeldredzia

wnerwia mnie fakt, że dzisiaj mam ustną z polaka, a od wczoraj od każdego słyszę pytanie: Umiesz już?

A umiesz już? (żart, żart)

Ja zdaję za miesiąc najważniejszy egzamin na moich studiach, słyszę to pytanie od pół roku, średnio kilka razy dziennie. To dopiero frajda

[Angry]

A mnie z tego rodzaju pytań zawsze drażniło w czasach podstawówki i gimnazjum, w liceum już jakoś nie zarejestrowałam, ale poszłam do raczej dobrej szkoły; mianowicie, zrobiło się jakąś pracę domową, czy nauczyło do sprawdzianu i grono klasowych leserów obsiadało wyrażając chęc ściągnięcia i nigdy nie szczędząc szczerego podziwu: "chciało ci się?! o jaaaa..." może się chciało, może nie, ale zrobiłam. A to pytanie (+ "z czym masz kanapkę" ) doprowadzało mnie zawsze do szewskiej pasji niemalże, ja jakoś nikogo nie pytałam, czy chciało mu się całe popołudnie bezmyślnie gnić na ławce i narzekać na nudę. Bo rozumiem, żeby te osoby zajmowały się czymś pasjonującym, ale niestety...

[Finlora]

Ja pamiętam, że w liceum koleżanka zawsze chciała ode mnie "gryza" kanapki (mimo, że oczywiście miała swoją) i zawsze mnie to dziwiło
A pytanie "z czym masz kanapkę" było na porządku dziennym

[wika82]

W kwestii jedzenia, ostatnio na szkoleniu zajadałam się kinder bueno i kumpel (dorosły 29 latek) zapiszczał na mój widok i złożył ręce jak do modlitwy, a ja odrzekłam: "kup sobie".
Strasznie mnie wkurzają takie żebry i jeśli nie mam ochoty się dzielić, to się nie dzielę.

[Angry]

Napisane przez wika82

W kwestii jedzenia, ostatnio na szkoleniu zajadałam się kinder bueno i kumpel (dorosły 29 latek) zapiszczał na mój widok i złożył ręce jak do modlitwy, a ja odrzekłam: "kup sobie".
Strasznie mnie wkurzają takie żebry i jeśli nie mam ochoty się dzielić, to się nie dzielę.

Żebranie też uważam za straszne, ale jeszcze bardziej nie znoszę takich entuzjastycznych reakcji i ich żywej ekspresji, dzieciom jeszcze jestem skłonna wybaczyć, ale dorośli uderzający w takie tony mnie drażnią okropnie.

[yousuck]

Wyobraziłam sobie piszczącego kolegę

[zabciajs]

Napisane przez yousuck

Wyobraziłam sobie piszczącego kolegę

Ja również

[whitechocolateraspberry]

Nie czytalam całych 67 stron wiec przepraszam jesli sie powtorze, ale musze sie wyzalic, bo jest w ludziach cos co mnie okropnie denerwuje, a mianowicie ich stereotypowe głupie ocenianie...
Zwłaszcza faceci, czemu jak facet widzi jakas zadbana dziewczyne ladnie ubraną to uwaza, ze jest ona pusta glupia i łatwa? Nie mówię tutaj o skrajnych przypadkach kiedy dziewczyna wyglada jakby sie zatrzasnela w solarium i wychodzi na ulice w samych majtkach, ale zauwazylam wiele razy ja faceci traktuja np. moje kolezanki, czasami mnie. Na moim roku byla dziewczyna, bardzo madra, fajna, sympatyczna, nie należała do żadnych pustych laluń (typu solara bielae wlosy i lazenie w kostiumie kapielowym po miescxie), ale miała taki styl, ze czesto nosiła spódniczki miała bardzo ładną figurę (taka klepsydre), czesto zakladała np. różowe bluzki, bo takie jej sie podobały, poza tym dziewczyna wygladala naprawde bardzo naturalnie, ladnie, ale nie wygladala jak jakis plastik. Oczywiście kolega zwłaszcza jeden kolega, niby najlepszy na roku, same 5, inteligentny chlopak, zawsze mial na wszystko madre spojrzenie, ale od razu jak ją zobaczył uznał, że jest głupia i pusta... mnie ten sam kolega równiez bardzo skrzywdził pewnym stwierdzeniem... otóż miałam kiedys faceta, który mnie wykorzystywał. Bardzo go kochałam, oczywiscie spotykałam sie z nim długo zanim doszło do czegos miedzy nami, zaufałam mu... nie wiedziałam, ze mnie zdradzi, ze tak naprawde jest oszustem. Ten moj kolega oczywiscie stwierdzil, ze to była tez moja wina bo sama swoim stylem ubierania sie pokazuje ze jestem osoba ktora da sie latwo wykorzystac. No tylko wlasnie, ja nigdy w życiu nie ubierałam się prowokująco, dekoltów nie nosze bo mam na tym punkcie kompleksy, brzucha nie odsłaniam, co najwyzej czasem noszę spodniczke. Nigdy nie ubieram sie w jakies brokatowe swiecące ciuszki. Ale kolega smieje sie ze mnie nawet jak nosze różową torebke... koszmar po prostu.

Ja rozumiem, że są dziewczyny ktore wygladaja jak tlenione plastiki z solarium, ale ani ja ani moje kolezanki nie nalezymy do tego typu osób. Moze mamy sie ubierac w worki po ziemniakach byle by tylko żaden facet jeszcze sobie nie pomyślał, że jestesmy 'łatwe'. Denerwuje mnie takie postrzeganie kobiet przez facetów. Jak w ogóle można oceniać kogoś kogo się nie zna?
Z tego co zauwazylam wyzej wymieniony kolega ma duzo wiecej szacunku do dziewczyn ktore wlasnie ubierają się w jakies zbyt szerokie meskie ciuchy, w ogole sie nie maluja, a jak zobaczy takie ktore po prostu zwycajnie dbaja o siebie wcale nie przesadnie to od razu patrzy na nie jak na głupie idiotki, które trzeba tępić...
Przykre to jest a juz najbardziej przykre było dla mnie stwierdzenie, ze to ze facet mnie wykorzystywał to moja wina była, bo śmiałam założyć spódniczkę albo bardziej obcisłą bluzkę i dawałam mu 'impuls' do tego... dla mnie to żałosne podejscie... jak w ogole tak mozna postrzegac ludzi niech mi ktos to wytlumaczy bo ja nie rozumiem?

[Melanchton]

Napisane przez Angry

Żebranie też uważam za straszne, ale jeszcze bardziej nie znoszę takich entuzjastycznych reakcji i ich żywej ekspresji, dzieciom jeszcze jestem skłonna wybaczyć, ale dorośli uderzający w takie tony mnie drażnią okropnie.

Ja się tak zachowuję

---------- Dopisano o 01:23 ---------- Poprzedni post napisano o 01:18 ----------

Napisane przez whitechocolateraspberry

Nie czytalam całych 67 stron wiec przepraszam jesli sie powtorze, ale musze sie wyzalic, bo jest w ludziach cos co mnie okropnie denerwuje, a mianowicie ich stereotypowe głupie ocenianie...
Zwłaszcza faceci, czemu jak facet widzi jakas zadbana dziewczyne ladnie ubraną to uwaza, ze jest ona pusta glupia i łatwa? Nie mówię tutaj o skrajnych przypadkach kiedy dziewczyna wyglada jakby sie zatrzasnela w solarium i wychodzi na ulice w samych majtkach, ale zauwazylam wiele razy ja faceci traktuja np. moje kolezanki, czasami mnie. Na moim roku byla dziewczyna, bardzo madra, fajna, sympatyczna, nie należała do żadnych pustych laluń (typu solara bielae wlosy i lazenie w kostiumie kapielowym po miescxie), ale miała taki styl, ze czesto nosiła spódniczki miała bardzo ładną figurę (taka klepsydre), czesto zakladała np. różowe bluzki, bo takie jej sie podobały, poza tym dziewczyna wygladala naprawde bardzo naturalnie, ladnie, ale nie wygladala jak jakis plastik. Oczywiście kolega zwłaszcza jeden kolega, niby najlepszy na roku, same 5, inteligentny chlopak, zawsze mial na wszystko madre spojrzenie, ale od razu jak ją zobaczył uznał, że jest głupia i pusta... mnie ten sam kolega równiez bardzo skrzywdził pewnym stwierdzeniem... otóż miałam kiedys faceta, który mnie wykorzystywał. Bardzo go kochałam, oczywiscie spotykałam sie z nim długo zanim doszło do czegos miedzy nami, zaufałam mu... nie wiedziałam, ze mnie zdradzi, ze tak naprawde jest oszustem. Ten moj kolega oczywiscie stwierdzil, ze to była tez moja wina bo sama swoim stylem ubierania sie pokazuje ze jestem osoba ktora da sie latwo wykorzystac. No tylko wlasnie, ja nigdy w życiu nie ubierałam się prowokująco, dekoltów nie nosze bo mam na tym punkcie kompleksy, brzucha nie odsłaniam, co najwyzej czasem noszę spodniczke. Nigdy nie ubieram sie w jakies brokatowe swiecące ciuszki. Ale kolega smieje sie ze mnie nawet jak nosze różową torebke... koszmar po prostu.

Ja rozumiem, że są dziewczyny ktore wygladaja jak tlenione plastiki z solarium, ale ani ja ani moje kolezanki nie nalezymy do tego typu osób. Moze mamy sie ubierac w worki po ziemniakach byle by tylko żaden facet jeszcze sobie nie pomyślał, że jestesmy 'łatwe'. Denerwuje mnie takie postrzeganie kobiet przez facetów. Jak w ogóle można oceniać kogoś kogo się nie zna?
Z tego co zauwazylam wyzej wymieniony kolega ma duzo wiecej szacunku do dziewczyn ktore wlasnie ubierają się w jakies zbyt szerokie meskie ciuchy, w ogole sie nie maluja, a jak zobaczy takie ktore po prostu zwycajnie dbaja o siebie wcale nie przesadnie to od razu patrzy na nie jak na głupie idiotki, które trzeba tępić...
Przykre to jest a juz najbardziej przykre było dla mnie stwierdzenie, ze to ze facet mnie wykorzystywał to moja wina była, bo śmiałam założyć spódniczkę albo bardziej obcisłą bluzkę i dawałam mu 'impuls' do tego... dla mnie to żałosne podejscie... jak w ogole tak mozna postrzegac ludzi niech mi ktos to wytlumaczy bo ja nie rozumiem?

Potworne buractwo, objechałabym kolegę jakby mi zaczął głosić takie maksymy, tak że by mu w pięty poszło

Mogę się założyć, że na uczelni poważa dziewczyny we workach (), ale w domu robi sobie dobrze myśląc o lachonach*.




*nie wiem jak dla Was, ale dla mnie "lachon" to pozytywne określenie

[whitechocolateraspberry]

No właśnie on miał przez jakiś czas dziewczyne, której wlasciwie nie zalezalo za bardzo na nim, jesli juz to jemu na niej. W kazdym badz razie wygladala wlasnie jak 'worek' nie chce jej oczywiscie obrazac bo nic do niej nie mam tylko chodzi o to, ze on wlasnie tylko takie dziewczyny uwaza za inteligentne.

Ale denerwuje mnie takie stereotypowe myslenie facetow. Inny przyklad - moja koleżanka z grupy, tez fajna sympatyczna bardzo inteligentna dziewczyna, ale blondynka, ubiera sie powiedzmy bardziej kolorowo, poszła kiedys na konsultacje do jednego z profesorow, nie znała odpowiedzi na jedno głupie pytanie i od razu nazwał ją głupią i zaczął kwestionować jej poziom inteligencji, podczas, gdy kolegi, ktory z nia był i nie umial w ogole nic, w ogole nie skomentowal... tyle, ze ta dziewczyna ma wyjatkowo dobre wyniki, nie mowie, ze to swiadczy o tym, ze jest madra, ale ogolnie nie znala jednego twierdzenbia a facet ją zjechał jak się dało...

A co do tego mojego kolegi najbardziej zabolało mnie stwierdzenie, że właściwie w tym, ze mnie facet w tamtym roku wykorzystywał to była tez moja wina, bo ja pokazywalam niby swoim stylem ze jestem osoba ktora łatwo da się manipulować i wykorzystywać... to po prostu było przykre, jak to przeczytałam to się popłakałam. Nie dosyc, ze to było dla mnie ciezkie przezycie, kochałam i ufałam facetowi, ktory mnie wykorzystal i zdradzał na boku, to jeszcze mi jakis burak z uczelni wmawia, ze to moja wina bo nie tak sie ubralam... tylko ze wlasnie podkreslam w zyciu nie ubieralam sie jakos prowokacyjnie, co najwyzej spodnica albo tunika i tez nie zawsze, bo rowniez czesto nosze spodnie...
Naprawde niektorzy faceci to chyba jak widza dziewczyne, ktora sie ubierze w spodnice to chyba od razu uwazaja ją za jakis obiekt seksualny tylko i wyłącznie, żalosne to jest...

[golgie]

Napisane przez whitechocolateraspberry

No właśnie on miał przez jakiś czas dziewczyne, której wlasciwie nie zalezalo za bardzo na nim, jesli juz to jemu na niej. W kazdym badz razie wygladala wlasnie jak 'worek' nie chce jej oczywiscie obrazac bo nic do niej nie mam tylko chodzi o to, ze on wlasnie tylko takie dziewczyny uwaza za inteligentne.

Ale denerwuje mnie takie stereotypowe myslenie facetow. Inny przyklad - moja koleżanka z grupy, tez fajna sympatyczna bardzo inteligentna dziewczyna, ale blondynka, ubiera sie powiedzmy bardziej kolorowo, poszła kiedys na konsultacje do jednego z profesorow, nie znała odpowiedzi na jedno głupie pytanie i od razu nazwał ją głupią i zaczął kwestionować jej poziom inteligencji, podczas, gdy kolegi, ktory z nia był i nie umial w ogole nic, w ogole nie skomentowal... tyle, ze ta dziewczyna ma wyjatkowo dobre wyniki, nie mowie, ze to swiadczy o tym, ze jest madra, ale ogolnie nie znala jednego twierdzenbia a facet ją zjechał jak się dało...

A co do tego mojego kolegi najbardziej zabolało mnie stwierdzenie, że właściwie w tym, ze mnie facet w tamtym roku wykorzystywał to była tez moja wina, bo ja pokazywalam niby swoim stylem ze jestem osoba ktora łatwo da się manipulować i wykorzystywać... to po prostu było przykre, jak to przeczytałam to się popłakałam. Nie dosyc, ze to było dla mnie ciezkie przezycie, kochałam i ufałam facetowi, ktory mnie wykorzystal i zdradzał na boku, to jeszcze mi jakis burak z uczelni wmawia, ze to moja wina bo nie tak sie ubralam... tylko ze wlasnie podkreslam w zyciu nie ubieralam sie jakos prowokacyjnie, co najwyzej spodnica albo tunika i tez nie zawsze, bo rowniez czesto nosze spodnie...
Naprawde niektorzy faceci to chyba jak widza dziewczyne, ktora sie ubierze w spodnice to chyba od razu uwazaja ją za jakis obiekt seksualny tylko i wyłącznie, żalosne to jest...

Mi, na studiach, jeden z wykładowców, również wyjechał z miła uwagą, znajdując rzekome powiązanie między niską inteligencją,a dobrym wyglądem (było to na forum całego roku)
Szczerze to byłam w takim szoku, że nie wiedziałam jak zareagować

[miss venflon]

to jest naturalny język tych ludzi!posługuja się nim bo to jest naturalne tak jak dla ciebie naturalne jest posługiwanie się czystą polszczyzną

mnie dziwią tylko małe móżdżki

[Fela Von Helvete]

Napisane przez miss venflon

to jest naturalny język tych ludzi!posługuja się nim bo to jest naturalne tak jak dla ciebie naturalne jest posługiwanie się czystą polszczyzną

mnie dziwią tylko małe móżdżki

Jak słyszę, że mówienie gwarą jest "wieśniackie" to mi się nóż w kieszeni otwiera...

[miss venflon]

w domu moich dziadków mówiło się wyłącznie gwarą-ale widocznie moi dziadkowie wieśniaccy byli
tożsamość regionalna jest ważna i wiąże się min.z gwarą
niestety jakie jest podejście to widać-szkoda tylko,że te "wieśniackie" gwary są na wymarciu

[gryzelda]

Sorrki ze Wam przerwe dyskusje o gwarze Mnie wkurza strasznie gdy ludzie patrza na ogol na to jak inni ludzie postepuja pruboja sprowadzic mnie do ogolu bo tak wszyscy robia. Nie liczy sie to ze cos jest np. nie uczciwe, nie moralne, nie w porzadku lecz liczy sie to ze tak "wszyscy" robia.

[ankasz]

Mnie dziwią osoby na studiach, które przed zaliczeniami/kolokwiami/egzaminami z radosną miną oświadczają, że "oni się nie będą uczyć, będzie co ma być" a 5 minut przed wejściem na salę biegają od jednej osoby do drugiej "Ej, ale będziesz podpowiadać? Podrzucisz ściągę?".

Mam ochotę odpowiedzieć "Będzie, co ma być" :/

[201801022117]

Napisane przez whitechocolateraspberry

Nie czytalam całych 67 stron wiec przepraszam jesli sie powtorze, ale musze sie wyzalic, bo jest w ludziach cos co mnie okropnie denerwuje, a mianowicie ich stereotypowe głupie ocenianie...
Zwłaszcza faceci, czemu jak facet widzi jakas zadbana dziewczyne ladnie ubraną to uwaza, ze jest ona pusta glupia i łatwa? Nie mówię tutaj o skrajnych przypadkach kiedy dziewczyna wyglada jakby sie zatrzasnela w solarium i wychodzi na ulice w samych majtkach, ale zauwazylam wiele razy ja faceci traktuja np. moje kolezanki, czasami mnie. Na moim roku byla dziewczyna, bardzo madra, fajna, sympatyczna, nie należała do żadnych pustych laluń (typu solara bielae wlosy i lazenie w kostiumie kapielowym po miescxie), ale miała taki styl, ze czesto nosiła spódniczki miała bardzo ładną figurę (taka klepsydre), czesto zakladała np. różowe bluzki, bo takie jej sie podobały, poza tym dziewczyna wygladala naprawde bardzo naturalnie, ladnie, ale nie wygladala jak jakis plastik. Oczywiście kolega zwłaszcza jeden kolega, niby najlepszy na roku, same 5, inteligentny chlopak, zawsze mial na wszystko madre spojrzenie, ale od razu jak ją zobaczył uznał, że jest głupia i pusta... mnie ten sam kolega równiez bardzo skrzywdził pewnym stwierdzeniem... otóż miałam kiedys faceta, który mnie wykorzystywał. Bardzo go kochałam, oczywiscie spotykałam sie z nim długo zanim doszło do czegos miedzy nami, zaufałam mu... nie wiedziałam, ze mnie zdradzi, ze tak naprawde jest oszustem. Ten moj kolega oczywiscie stwierdzil, ze to była tez moja wina bo sama swoim stylem ubierania sie pokazuje ze jestem osoba ktora da sie latwo wykorzystac. No tylko wlasnie, ja nigdy w życiu nie ubierałam się prowokująco, dekoltów nie nosze bo mam na tym punkcie kompleksy, brzucha nie odsłaniam, co najwyzej czasem noszę spodniczke. Nigdy nie ubieram sie w jakies brokatowe swiecące ciuszki. Ale kolega smieje sie ze mnie nawet jak nosze różową torebke... koszmar po prostu.

Ja rozumiem, że są dziewczyny ktore wygladaja jak tlenione plastiki z solarium, ale ani ja ani moje kolezanki nie nalezymy do tego typu osób. Moze mamy sie ubierac w worki po ziemniakach byle by tylko żaden facet jeszcze sobie nie pomyślał, że jestesmy 'łatwe'. Denerwuje mnie takie postrzeganie kobiet przez facetów. Jak w ogóle można oceniać kogoś kogo się nie zna?
Z tego co zauwazylam wyzej wymieniony kolega ma duzo wiecej szacunku do dziewczyn ktore wlasnie ubierają się w jakies zbyt szerokie meskie ciuchy, w ogole sie nie maluja, a jak zobaczy takie ktore po prostu zwycajnie dbaja o siebie wcale nie przesadnie to od razu patrzy na nie jak na głupie idiotki, które trzeba tępić...
Przykre to jest a juz najbardziej przykre było dla mnie stwierdzenie, ze to ze facet mnie wykorzystywał to moja wina była, bo śmiałam założyć spódniczkę albo bardziej obcisłą bluzkę i dawałam mu 'impuls' do tego... dla mnie to żałosne podejscie... jak w ogole tak mozna postrzegac ludzi niech mi ktos to wytlumaczy bo ja nie rozumiem?

Ja wczoraj miałam podobną sytuację... Mianowicie byłam ubrana w krótką sukienkę, do tego rajstopki podobne do kabaretek, i buty na obcasach... Pomijając to, że każdy chłop się na mnie patrzył jakbym była chętna, to stojąc na przejściu dla pieszych jakiś chłopiec z samochodu na mnie zagwizdał. Ja rozumiem, że moglam zwracać uwagę, ale nie znoszę chamskiego, burackiego zachowania w stylu właśnie gwizdów, czy jakichś głupich tekstów. Nie każda dziewczyna, która nosi krótkie spodniczki i szpilki jest łatwa i pusta.

[whitechocolateraspberry]

Napisane przez golgie

Mi, na studiach, jeden z wykładowców, również wyjechał z miła uwagą, znajdując rzekome powiązanie między niską inteligencją,a dobrym wyglądem (było to na forum całego roku)
Szczerze to byłam w takim szoku, że nie wiedziałam jak zareagować

Po prostu niesłychanie denerwuje mnie takie stereotypowe ocenianie ludzi. Facet zobaczy blondynke 'głupia' (ja osobiscie jestem brunetka ale mimo wszystko...), facet zobaczy dziewczyne w rozowej bluzce 'glupia' facet zobaczy dziewczyne w sukience albo spodnicy 'glupia', po prostu szkoda gadac, ci ludzie chyba maja jakies ograniczone myslenie i sądzą, że jak ktos dba o siebie to znaczy, ze jest głupi i beznadziejny i w innych kwestiach nie moze sie wypowiadać.
A juz najbardziej denerwuje mnie to, że niektórzy faceci postrzegaja normalne dziewczyny jak tylko takie 'do bzykania', bo mysla, ze jak dziewczyna ubrala sie dosc atrakcyjnie (ale nie bez przesady) to woła o to, aby ją przelecieć, tzn. myślą to co chcą myśleć i widzą to co chcą zobaczyć. Jest to niesamowicie głupie tłumaczenie sobie wszystkiego i usprawiedliwianie się. Czyli przy takich facetach to najbezpieczniej byloby chodzic w workach po ziemniakach, byleby wygladac i czuc sie jak najmniej atrakcyjnie.

W ogóle kolega, o którym pisałam nosi od 2 lat na zmiane 2 bluzy od których capi na odleglosc ale on widocznie uwaza to za wyznacznik inteligencji i pewnie mysli, ze jak nie dba o wyglad to znaczy ze rozwija swoja sfere intelektualna... żałosne po prostu.
A juz najbardziej na swiecie denerwuje mnie myslenie facetow, ktorzy uwazaja, ze jak dziewczyna ubierze sie w spodnice to juz mozna z nia zrobic co sie chce nie liczyc sie z jej uczuciami, tylko traktowac jak przedmiot bez grama szacunku.

[panierrka]

whitechocolateraspberry
To jest świadome (albo nie) kreowanie wizerunku, np w różowym mało jaki typ urody nie wygląda infantylnie (może jeszcze zależy od kroju).

Co nie zmienia faktu, że tekst o wykorzystywaniu był strasznie chamski.

Napisane przez Fela Von Helvete

Jak słyszę, że mówienie gwarą jest "wieśniackie" to mi się nóż w kieszeni otwiera...

Wieśniackie jest używanie gwary przy ludziach, którzy jej nie znają. W szkole, w pracy, w telewizji niemal na pewno jest wieśniackie

Napisane przez FreakChic

Ja wczoraj miałam podobną sytuację... Mianowicie byłam ubrana w krótką sukienkę, do tego rajstopki podobne do kabaretek, i buty na obcasach... Pomijając to, że każdy chłop się na mnie patrzył jakbym była chętna, to stojąc na przejściu dla pieszych jakiś chłopiec z samochodu na mnie zagwizdał. Ja rozumiem, że moglam zwracać uwagę, ale nie znoszę chamskiego, burackiego zachowania w stylu właśnie gwizdów, czy jakichś głupich tekstów. Nie każda dziewczyna, która nosi krótkie spodniczki i szpilki jest łatwa i pusta.

Ale zawsze można spróbować (tak myślą Ci szanowni panowie).

[201605011933]

Szczerze to nie obchodzi mnie jak kto mówi u siebie w domu, ale w urzędzie/sklepie moim zdaniem wypadałoby mówić normalną polszczyzną.

[Fela Von Helvete]

Napisane przez panierrka

Wieśniackie jest używanie gwary przy ludziach, którzy jej nie znają. W szkole, w pracy, w telewizji niemal na pewno jest wieśniackie

I pewno w ogóle najlepiej jakby gwarą mówili tylko w myślach Ja praktycznie w ogóle nie "godom", a nie miałam nigdy problemów ze zrozumieniem kolegów ze Śląska, natomiast z racji mieszkania na granicy Śląska i Małopolski spotkałam się np. z gnojeniem dzieciaków mówiących gwarą jako właśnie głupich wieśniaków z plebsu Wmawianie komuś, że jego kultura jest obciachem i "wieśniacka" - to jest dopiero wieśniactwo