Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią

[jj4u]

Mój TŻ na siłę mnie wygania, nawet jak mi się nie chce a mam okazję wyjść. Jest zazdrośnikiem, ale cieszy się jak wychodzę z koleżankami. Bo ileż można siedzieć z jedną osobą... No koszmar
Nawet na imprezy mieszane często chodzimy osobno - ja do swoich znajomych sama on do swoich sam. Chociaż ostatnio zaczęliśmy wychodzić razem..
Ale jak bym miała siedzieć z Nim i tylko z nim to za przeproszeniem pier...ca bym dostała

[gramwzielone]

Napisane przez Callitus

Hmm, bo na tym forum sie poznalysmy? Bo to jakies miejsce szczegolne dla nas, gdzie wszystko sie zaczelo? Mamy swoje miejsce, gdzie sie poznalysmy, polubilysmy. Mamy swoj watek, dlaczego mamy go 'zwalniac'. Bo ktos inny chcialby sie odezwac? Bez przesady

Po to jest funkcja PW żeby z niej korzystać w takich sytuacjach, zawsze też możecie używać gg czy jakiegoś portalu społecznościowego, nie mówiąc już o tym że możecie utworzyć wątek do takiego celu.

Na pewno nie może być tak, że osoba, która udziela się wątku w związku z jego tematem nie może zasięgnąć informacji, bo jakieś panienki mądre inaczej offtopują o bzdurach i zrobiły sobie z tego wątku miejsce do włażenia sobie w pupsko bez mydła. Bez przesady.

Nie sądzisz?

[muszynianka]

A ja myślę że jest taka niepisana zasada na wizażowych społecznościach że osoby których temat nie dotyczy czy coś po prostu tam nie wchodzą ^-^

[emelie]

Dziwi mnie, że ludzie nie umieją przegrywać. Nawet na durnym Kurniku można zostać zjechanym za oszustwo (matko, tam się da oszukiwać?! ), bo się wygrało Kiedyś mi ktoś tam wmawiał, że mam kody na litery (WTF?!) i dlatego wygrywam

[gramwzielone]

Napisane przez muszynianka

A ja myślę że jest taka niepisana zasada na wizażowych społecznościach że osoby których temat nie dotyczy czy coś po prostu tam nie wchodzą ^-^

W tych przypadkach to zrozumiałe, ja odnosiłam się do reakcji na wypowiedź emelie:

Napisane przez emelie

3. Kółka wzajemnej adoracji na wątkach społecznościowych - jak ktoś odważy się "wbić" do jakiejś grupy to zostanie skrzyczany, wyśmiany etc. A jak założy wątek o podobnej tematyce, bo na oryginalnym go nie chcieli, to ludzie odsyłają do pierwszego wątku i jeszcze raz zostanie skrytykowany na rzekome nieużywanie wyszukiwarki
W ogóle, to po kilku częściach wątku (a raczej wcześniej) rozmowy mają zazwyczaj mało wspólnego z tematem pierwszego wątku (zakładając, że wątek jest tematyczny, a nie np. wiekowy) I weź tu człowieku z kimś porozmawiaj na interesujący cię temat

[jj4u]

Napisane przez emelie

Dziwi mnie, że ludzie nie umieją przegrywać. Nawet na durnym Kurniku można zostać zjechanym za oszustwo (matko, tam się da oszukiwać?! ), bo się wygrało Kiedyś mi ktoś tam wmawiał, że mam kody na litery (WTF?!) i dlatego wygrywam

Bo jesteś cziterem Ostatnio ze znajomymi graliśmy w siatkę - ja i mój TŻ kontra moja przyjaciółka i jej TŻ. Jak ja nie odebrałam piłki to spoko, śmialiśmy się, jak mój TŻ tak samo.. a po drugiej stronie boiska kłótnie, wyzywanie, docinki. Masakra. Oboje mieli przerost ambicji;D zwłaszcza, że i tak wygrywali bo ja z moim TŻ raczej kiepsko graliśmy:brzyd al:

[emelie]

Napisane przez jj4u

Bo jesteś cziterem

Chyba staję się konserwą, bo musiałam sprawdzić, co to znaczy cziter

[Chatul]

Napisane przez emelie

Zgadzam się z reverse
Rozumiem, że panna może nie chcieć mieć wieczoru panieńskiego czy coś. Ale zwykłe spotkanie z koleżankami?

Ma prawo nie chcieć się spotkać z koleżankami nawet jak nie ma wieczorka panieńskiego. Może się umówiła z TŻ-em, że spędzą ten dzień razem? Sama w przeddzień ślubu wolałabym siedzieć z TŻ-em, albo być na jakiejś wspólnej zabawie

[emelie]

Napisane przez Chatul

Ma prawo nie chcieć się spotkać z koleżankami nawet jak nie ma wieczorka panieńskiego. Może się umówiła z TŻ-em, że spędzą ten dzień razem? Sama w przeddzień ślubu wolałabym siedzieć z TŻ-em, albo być na jakiejś wspólnej zabawie

Ale chodzi mi ogólnie, nie że w przeddzień ślubu, tylko, że niektóre panny, jak mają już faceta w ogóle nie mają ochoty na spotkania z koleżankami

[Chatul]

Napisane przez emelie

Ale chodzi mi ogólnie, nie że w przeddzień ślubu, tylko, że niektóre panny, jak mają już faceta w ogóle nie mają ochoty na spotkania z koleżankami

Aaa To tak, to jest dziwne Rozumiem przeddzień ślubu, rozumiem miesiąc miodowy itd. Ale żeby nie chcieć się z innymi spotkać? W ogóle? Bo Misio już złapany, i nikogo więcej nie potrzeba? Dziwne... Wiadomo, że facet jest ważny, jeśli nie najważniejszy, ale ile czasu można siedzieć tylko z jedną osobą Fajnie czasem np. pogadać w tylko damskim gronie

[jj4u]

Napisane przez Chatul

Ma prawo nie chcieć się spotkać z koleżankami nawet jak nie ma wieczorka panieńskiego. Może się umówiła z TŻ-em, że spędzą ten dzień razem? Sama w przeddzień ślubu wolałabym siedzieć z TŻ-em, albo być na jakiejś wspólnej zabawie

Wieczór kawalerski/panieński nie musi być w przeddzień ślubu i ja na pewno bym w przeddzień ślubu nie zrobiła. Przed takim dniem wolałabym się wyspać

[emelie]

Napisane przez Chatul

Aaa To tak, to jest dziwne Rozumiem przeddzień ślubu, rozumiem miesiąc miodowy itd. Ale żeby nie chcieć się z innymi spotkać? W ogóle? Bo Misio już złapany, i nikogo więcej nie potrzeba? Dziwne... Wiadomo, że facet jest ważny, jeśli nie najważniejszy, ale ile czasu można siedzieć tylko z jedną osobą Fajnie czasem np. pogadać w tylko damskim gronie

No, jak dla mnie to jest bardzo dziwne, ale jak widać nie każdy chce mieć przyjaciół
A Ty Chatul - odpoczywasz czasem od swojego Misia?

[jj4u]

Napisane przez emelie

Chyba staję się konserwą, bo musiałam sprawdzić, co to znaczy cziter

Wizaż uczyhaha

[reverse]

Chatul - a to jakaś zasada, że wieczór panieński musi być dzień przed ślubem? Chciałyśmy się spotkać najpóźniej tydzień przed.

Mój brat i jego żona mieli wieczór panieński/kawalerski tydzień przed weselem - i jakoś nikt nie narzekał, na dodatek do teraz wszyscy to wspominają, bo było super

[Chatul]

Napisane przez jj4u

Wieczór kawalerski/panieński nie musi być w przeddzień ślubu i ja na pewno bym w przeddzień ślubu nie zrobiła. Przed takim dniem wolałabym się wyspać

No to już co kto lubi Ja bym najchętniej ten dzień po prostu spędziła z TŻ-em. Obejrzała jakiś film, zjadła fajną kolację, generalnie - zrelaksowała się

Napisane przez emelie

A Ty Chatul - odpoczywasz czasem od swojego Misia?

Jesteśmy w związku na odległość, więc niestety, niekiedy częściej odpoczywamy od siebie niż się widzimy

[Ejniacz]

Napisane przez kadu87

A mi się wydaje że osoby które na siłę starają się wyciągnąć taką osobę na drinka i plotki nie są w poważnych stałych związkach, i nie rozumieją że jak znajduje się tą drugą połówkę, planuje ślub itp. to spędzenie spokojnego wieczoru z narzeczonym jest miliard razy ważniejsze niże ploty z koleżankami. Tak już jest że w pewnym wieku "wyrasta się z koleżanek" bo w życiu ma się inne priorytety. Oczywiście znam też osoby o przeciwnym charakterze: po ślubie imprezują bardziej niż przed.

Mówisz poważnie ?

Dla mnie to jest co najmniej niezdrowe, żeby zamykać się w dwójkę w domu i nie wychodzić do ludzi, bo ma się inne priorytety po spotkaniu tej drugiej połówki.

A po 10/20/30 latach nie będzie o czym gadać i może nawet braknie ochoty na patrzenie na siebie.

[Chatul]

Napisane przez reverse

Chatul - a to jakaś zasada, że wieczór panieński musi być dzień przed ślubem?

Nie, nie, to żadna zasada. Może mi się to ubzdurało, ale jednak wydawało mi się, że wieczór kawalerski/panieński zwyczajowo jest dzień przed ślubem Bo to ostatni dzień, kiedy jest się panną/kawalerem

Chciałyśmy się spotkać najpóźniej tydzień przed.

A to dziwne z jej strony

[jj4u]

Napisane przez Ejniacz

Mówisz poważnie ?

Dla mnie to jest co najmniej niezdrowe, żeby zamykać się w dwójkę w domu i nie wychodzić do ludzi, bo ma się inne priorytety po spotkaniu tej drugiej połówki.

A po 10/20/30 latach nie będzie o czym gadać i może nawet braknie ochoty na patrzenie na siebie.

Po 10? Nie wiem czy po roku miałabym o czym gadać.. Chyba bym przy nim z nudów umarła A mój TŻ przy mnie.

[reverse]

Pół biedy gadać, ja kiedyś usłyszałam taką gwiazdkę od pewnego faceta:
"Po roku małżeństwa to się już nawet całować nie chce." Mówił to przy swojej żonie...

[Ejniacz]

Napisane przez Chatul

Nie, nie, to żadna zasada. Może mi się to ubzdurało, ale jednak wydawało mi się, że wieczór kawalerski/panieński zwyczajowo jest dzień przed ślubem Bo to ostatni dzień, kiedy jest się panną/kawalerem



A to dziwne z jej strony

Takie coś by raczej nie przeszło, bo zwykle dużo osób sporo pije na wieczorze kawalerskim/panieńskim i raczej średnio widzę potem Młodych czy świadków przy ołtarzu na drugi dzień

[Chatul]

Napisane przez Ejniacz

Takie coś by raczej nie przeszło, bo zwykle dużo osób sporo pije na wieczorze kawalerskim/panieńskim i raczej średnio widzę potem Młodych czy świadków przy ołtarzu na drugi dzień

No tak Faktycznie, na pewno wiele osób robi sobie imprezę panieńską/kawalerską nie w przeddzień ślubu

[jj4u]

Napisane przez reverse

Pół biedy gadać, ja kiedyś usłyszałam taką gwiazdkę od pewnego faceta:
"Po roku małżeństwa to się już nawet całować nie chce." Mówił to przy swojej żonie...

Tak, bo po ślubie to już się starać nie trzeba, znika namiętność a kobiety tyją

[tiramisu_]

Napisane przez kadu87

A mi się wydaje że osoby które na siłę starają się wyciągnąć taką osobę na drinka i plotki nie są w poważnych stałych związkach, i nie rozumieją że jak znajduje się tą drugą połówkę, planuje ślub itp. to spędzenie spokojnego wieczoru z narzeczonym jest miliard razy ważniejsze niże ploty z koleżankami. Tak już jest że w pewnym wieku "wyrasta się z koleżanek" bo w życiu ma się inne priorytety. Oczywiście znam też osoby o przeciwnym charakterze: po ślubie imprezują bardziej niż przed.

współczuję... "wyrasta się z koleżanek" Ja to bym stwierdziła, że taki związek jak opisujesz nie jest właśnie poważny.

O, właśnie, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy każdą wolną minutę spedzają z partnerem i nawet na piwo/kawę ze znajomymi nie wyjdą już bo po co. Trzeba mieć też swoje życie, no ludzie.. Ja tam z chłopem i na imprezy, koncerty czy nawet kilkudniowe festiwale oddzielnie jeżdżę i jest git.

---------- Dopisano o 23:08 ---------- Poprzedni post napisano o 23:05 ----------

Napisane przez Chatul

No tak Faktycznie, na pewno wiele osób robi sobie imprezę panieńską/kawalerską nie w przeddzień ślubu

nigdy nie byłam na takiej imprezie dzień przed, zazwyczja jest to tydzień albo dwa przed.

---------- Dopisano o 23:12 ---------- Poprzedni post napisano o 23:08 ----------

Napisane przez reverse

Pół biedy gadać, ja kiedyś usłyszałam taką gwiazdkę od pewnego faceta:
"Po roku małżeństwa to się już nawet całować nie chce." Mówił to przy swojej żonie...

Ja słyszałam raz tekst tatusia do synka kilkumiesięczneog w autobusie - siedział z kolegą a kobita jego siedzenie dalej, mały busik, wszyscy wszystko słyszą - "Masz szczęście, że cię kocham, nie to co mamę" Laska coś tam tylko burknęła, koleś całą drogę walił teksty dziwne a potem podreptali pod rękę z wózeczkiem do swojego domciu. Urocze

[jj4u]

No uroczy tatuś. Pozazdrościć.

[kadu87]

Napisane przez reverse

Mam 19 lat - dopiero się rozkręcam

I to jest chyba całe sedno sprawy. Jestem te kilka lat starsza od Ciebie a w związku stałym jestem już 6 lat w tym 2 jako mężatka. Lubie spotkać się ze swoimi znajomymi ale np. w ciągu dnia kiedy mój mąż jest w pracy. Ale z racji tego że mąż pracuje po 12-13h na dobę i widujemy się praktycznie tylko wieczorami to dla mnie dziwnym by było gdybym zamiast spędzić wieczór z nim poszła na piwo z koleżankami. W naszym związku nie ma toksycznej zazdrości typu "nie pozwalam Ci wychodzić" itp. Wiem że mąż jest osobą na którą zawsze mogę liczyć a na psiapsiółkach już zawiodłam się tyle razy że wybacz ale śmieszy mnie porównywanie wartości związku do "znajomych" . Związek owszem może się rozpaść, zawsze jest ryzyko. Jednak jeżeli kocha się tą drugą osobę z wzajemnością związek przetrwa wszystko, a znajomi? hmmm w ciągu życia ma się ich wieeeelu i nie raz odchodzą starzy a przychodzą nowi.

Dodam tylko że mając 18-20 lat wychodziłam często ze znajomymi mając już wtedy TŻa. I tak, wyrosłam z tego. Nie jest mi to do szczęścia teraz potrzebne. Spotkanie raz na jakiś czas z dobrą koleżanką na kawie albo przy winku albo odwiedzanie siebie nawzajem w zupełności mi wystarcza. Może dla Was to jest dziwne, ale dla mnie zupełnie normalne.

Aha i jakoś po 6 latach nie znudziliśmy się sobą i jakoś każdego wieczoru mamy o czym rozmawiać. Jak widać można i tak.

A do rzeczy dziwnych dopisuję sytuację gdzie po kilku zdaniach na wizażu ocenia się osobę, jej związek itp a najlepiej to współczujeeee bo przecież jak ktoś nie chce żyć tak jak ogół to jest "beee".

[BioIvO]

Napisane przez jj4u

Ale ile można z tym ukochanym siedzieć? Każdy wieczór tylko dla niego? I jak można wyrosnąć z koleżanek? Jak się ma faceta to tylko on i nikt więcej nam nie jest potrzebny?
Dziwne jest jak ktoś ma faceta i nic tylko z nim siedzi.

No właśnie to mnie dziwi. Nie wiem jak kto sobie wyobraża "koleżanki", ale mam kilkoro przyjaciół sprawdzonych od lat i niezbędnych do życia. Mam też znajomych, z którymi lubie spędzać czas. Z przyjaźni nigdy się nie wyrasta.
Ale koleżanki, które przychodzą i odchodzą to raczej odległe znajome, a z takimi nie podtrzymuje bliższej znajomości.
Poza mężem dla zdrowia psychicznego trzeba mieć też jakieśżycie towarzyskie.

[reverse]

Napisane przez kadu87

I to jest chyba całe sedno sprawy. Jestem te kilka lat starsza od Ciebie a w związku stałym jestem już 6 lat w tym 2 jako mężatka. Lubie spotkać się ze swoimi znajomymi ale np. w ciągu dnia kiedy mój mąż jest w pracy. Ale z racji tego że mąż pracuje po 12-13h na dobę i widujemy się praktycznie tylko wieczorami to dla mnie dziwnym by było gdybym zamiast spędzić wieczór z nim poszła na piwo z koleżankami. W naszym związku nie ma toksycznej zazdrości typu "nie pozwalam Ci wychodzić" itp. Wiem że mąż jest osobą na którą zawsze mogę liczyć a na psiapsiółkach już zawiodłam się tyle razy że wybacz ale śmieszy mnie porównywanie wartości związku do "znajomych" . Związek owszem może się rozpaść, zawsze jest ryzyko. Jednak jeżeli kocha się tą drugą osobę z wzajemnością związek przetrwa wszystko, a znajomi? hmmm w ciągu życia ma się ich wieeeelu i nie raz odchodzą starzy a przychodzą nowi.

Dodam tylko że mając 18-20 lat wychodziłam często ze znajomymi mając już wtedy TŻa. I tak, wyrosłam z tego. Nie jest mi to do szczęścia teraz potrzebne. Spotkanie raz na jakiś czas z dobrą koleżanką na kawie albo przy winku albo odwiedzanie siebie nawzajem w zupełności mi wystarcza. Może dla Was to jest dziwne, ale dla mnie zupełnie normalne.

Aha i jakoś po 6 latach nie znudziliśmy się sobą i jakoś każdego wieczoru mamy o czym rozmawiać. Jak widać można i tak.

A do rzeczy dziwnych dopisuję sytuację gdzie po kilku zdaniach na wizażu ocenia się osobę, jej związek itp a najlepiej to współczujeeee bo przecież jak ktoś nie chce żyć tak jak ogół to jest "beee".

No widzisz, jednak przyznajesz, że spotykasz się ze znajomymi. Mój TŻ ostatnio pracuje w tygodniu od rana do nocy, widzimy się tylko w weekend - w takiej sytuacji też nie wychodzę nigdzie ze znajomymi, tylko się z nim spotykam. Ale: jeżeli ja mojej kumpeli nie widziałam już wieki i chcę w końcu się spotkać w babskim gronie, a ona odmawia, bo się tak z narzeczonym umówili (podkreślam, mieszkają razem więc widują się codziennie), to dla mnie jest dziwne.

A co do tego, że się rozkręcam - akurat ja jestem osobą baardzo "nietowarzyską" Idealny wieczór to dla mnie książka albo dobry film i możliwość przytulania się z TŻ. Ale już kiedyś takie siedzenie w domu prawie mnie wpędziło w depresję, więc jeśli tylko czuję chęć, żeby gdzieś wyjść, to wychodzę.

[201604190949]

Napisane przez kadu87

I to jest chyba całe sedno sprawy. Jestem te kilka lat starsza od Ciebie a w związku stałym jestem już 6 lat w tym 2 jako mężatka. Lubie spotkać się ze swoimi znajomymi ale np. w ciągu dnia kiedy mój mąż jest w pracy. Ale z racji tego że mąż pracuje po 12-13h na dobę i widujemy się praktycznie tylko wieczorami to dla mnie dziwnym by było gdybym zamiast spędzić wieczór z nim poszła na piwo z koleżankami. W naszym związku nie ma toksycznej zazdrości typu "nie pozwalam Ci wychodzić" itp. Wiem że mąż jest osobą na którą zawsze mogę liczyć a na psiapsiółkach już zawiodłam się tyle razy że wybacz ale śmieszy mnie porównywanie wartości związku do "znajomych" . Związek owszem może się rozpaść, zawsze jest ryzyko. Jednak jeżeli kocha się tą drugą osobę z wzajemnością związek przetrwa wszystko, a znajomi? hmmm w ciągu życia ma się ich wieeeelu i nie raz odchodzą starzy a przychodzą nowi.

Dodam tylko że mając 18-20 lat wychodziłam często ze znajomymi mając już wtedy TŻa. I tak, wyrosłam z tego. Nie jest mi to do szczęścia teraz potrzebne. Spotkanie raz na jakiś czas z dobrą koleżanką na kawie albo przy winku albo odwiedzanie siebie nawzajem w zupełności mi wystarcza. Może dla Was to jest dziwne, ale dla mnie zupełnie normalne.

Aha i jakoś po 6 latach nie znudziliśmy się sobą i jakoś każdego wieczoru mamy o czym rozmawiać. Jak widać można i tak.

A do rzeczy dziwnych dopisuję sytuację gdzie po kilku zdaniach na wizażu ocenia się osobę, jej związek itp a najlepiej to współczujeeee bo przecież jak ktoś nie chce żyć tak jak ogół to jest "beee".

Jeśli cyfry w Twoim nicku to rok urodzenia to jesteśmy w jednym wieku a mój staż związku jest dłuższy. I powiem Ci, że to, że Ty 'wyrosłaś' z koleżanek nie znaczy, że wszyscy tak mają. Poza tym, trochę chyba nie rozumiesz sytuacji, którą dziewczyny opisują

[tiramisu_]

Napisane przez kadu87

I to jest chyba całe sedno sprawy. Jestem te kilka lat starsza od Ciebie a w związku stałym jestem już 6 lat w tym 2 jako mężatka. Lubie spotkać się ze swoimi znajomymi ale np. w ciągu dnia kiedy mój mąż jest w pracy. Ale z racji tego że mąż pracuje po 12-13h na dobę i widujemy się praktycznie tylko wieczorami to dla mnie dziwnym by było gdybym zamiast spędzić wieczór z nim poszła na piwo z koleżankami. W naszym związku nie ma toksycznej zazdrości typu "nie pozwalam Ci wychodzić" itp. Wiem że mąż jest osobą na którą zawsze mogę liczyć a na psiapsiółkach już zawiodłam się tyle razy że wybacz ale śmieszy mnie porównywanie wartości związku do "znajomych" . Związek owszem może się rozpaść, zawsze jest ryzyko. Jednak jeżeli kocha się tą drugą osobę z wzajemnością związek przetrwa wszystko, a znajomi? hmmm w ciągu życia ma się ich wieeeelu i nie raz odchodzą starzy a przychodzą nowi.

Dodam tylko że mając 18-20 lat wychodziłam często ze znajomymi mając już wtedy TŻa. I tak, wyrosłam z tego. Nie jest mi to do szczęścia teraz potrzebne. Spotkanie raz na jakiś czas z dobrą koleżanką na kawie albo przy winku albo odwiedzanie siebie nawzajem w zupełności mi wystarcza. Może dla Was to jest dziwne, ale dla mnie zupełnie normalne.

Aha i jakoś po 6 latach nie znudziliśmy się sobą i jakoś każdego wieczoru mamy o czym rozmawiać. Jak widać można i tak.

A do rzeczy dziwnych dopisuję sytuację gdzie po kilku zdaniach na wizażu ocenia się osobę, jej związek itp a najlepiej to współczujeeee bo przecież jak ktoś nie chce żyć tak jak ogół to jest "beee".

A ja jestem jeszcze starsza i co? I nic
A znajomych/przyjaciół widocznie miałaś kiepskich albo Cię zaczęli olewać, kiedy zauwazyli, że interesuje Cię tylko facet i się nie liczą już.
Dla mnie moi przyjaciele są bardzo ważni i nie wyobrażam sobie, żeby ich nie było.. Ale na początku mojej znajomości z obecnym partnerem miałam małe "zachłyśnięcie się" się nim i związkiem, zaczełam rozluźniać znajomości z innymi, bo wolałam zobaczyć się z nim, bo on to i tamto. Teraz widzę, jakie to było niedojrzałe i żałuję, ale wszystkie znajomości odbudowuję i jest ok
Ja uważam, że każdy powinien mieć swoje życie POZA związkiem.

[kadu87]

Wiecie co? Mniejsza o mnie. Bo jak pisałam jednym do szczęścia wystarcza jedno a innym zupełnie co innego. I nigdzie nie napisałam że wszyscy wyrastają z koleżanek ale że takie coś się zdarza i dla mnie to normalne.

Chodziło mi tylko o to ,że może ta dziewczyna której Wizażanka chciała zrobić wieczór panieński najnormalniej w świecie może nie chcieć takiego wieczoru, może akurat umówiła się z narzeczonym na jakiś super wieczór? może od dłuższego czasu coś planowali? Tego przecież nie wiemy. A może są o siebie aż tak zazdrośni że nie pozwalają sobie nawzajem na wychodzenie. To chyba już ich sprawa i puki oboje się na to godzą nam nic do tego.

Chciałam tylko przedstawić sprawę z drugiej strony jako osoba która wieczoru panieńskiego nie chciała .