Wielki najazd na humanistów.

[panierrka]

Zarządzanie to bardzo ogólny kierunek - wszystko i nic.

Napisane przez candycotton

Zarządzanie to bardzo dobry kierunek, jezeli chcesz wlasna firme otwierac to idealny. Zwlaszcza, jesli po prawdziwej uczelni, panstwowej i z poziomem. Ale nie po prywatnej szkole dziurkowania papieru. I moze byc trudno ze znalezieniem zatrudnienia u kogos, aczkolwiek nie jest to niemozliwe.

Po prostu sie namnozylo takich sztucznych tworow wydajacych dyplomy, ale jest jeszcze SGH i Poznań.

No nie wiem... Jeśli ktoś znalazł pracę po zarządzaniu, to raczej nie pomógł mu w tym dyplom...

[nicRu]

Inaczej: to był dobry kierunek.

[thisriveriswild]

ok, rozumiem w takim razie
poza tym nie zgodze ze ze humanista - nie rozumie matmy z lenistwa, bo ja chyba cale zycie chodzilam na korki z matmy i co prawda mature zdalam dobrze, aczkolwiek nie wyobrazam sobie studiowac cos matematycznego bo realnie patrzac nie dalabym rady. nie wszystko jest dla kazdego

[Nathalynn]

Napisane przez thisriveriswild

ok, rozumiem w takim razie
poza tym nie zgodze ze ze humanista - nie rozumie matmy z lenistwa, bo ja chyba cale zycie chodzilam na korki z matmy i co prawda mature zdalam dobrze, aczkolwiek nie wyobrazam sobie studiowac cos matematycznego bo realnie patrzac nie dalabym rady. nie wszystko jest dla kazdego

Tak, ale tu chodzi o fakt, że jesteś mniej więcej obeznana w temacie, a nie robisz wielkich oczu na widok dodawania ułamków.

[muszynianka]

Według mnie to nadal bardzo dobry kierunek jeżeli ma dobrą specjalizację
Bo specjalizacja pt; prowadzenie małej firmy (wtf?! to trzeba studiować żeby wiedzieć...?) albo Spa and Wellness ... to jakiś żart ze strony uczelni (uczelnia prywatna )

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Napisane przez ever-dream

A mnie dziwi ocenianie kogoś i tego jakim jest człowiekiem, na podstawie jego atrakcyjności na rynku pracy.

No i nie rozumiem mówienia, że "studia nie są dla wszystkich". Zazwyczaj mówią to osoby, które akurat uważają, ze dla nich są. Dla innych nie.

Obecny rynek wymusza taki stan rzeczy, gdyby od recepcjonistki i pani w przedszkolu nie wymagano wyższego wykształcenia, to uczelnie nie byłyby tak oblegane. Takie błędne koło.

I czemu akurat spośród wszystkich kierunków humanistycznych największy najazd jest akurat na socjologię? Tak, sama ją studiuję (tak, straszne... ). Mam specjalność HR i powiem, że mam ekonomię, statystykę, SPSS... Liczenie owszem, jest. Podejrzewam, że każdy student socjologii dostaje niezły wycisk na statystyce.

Na magisterkę wybieram się na ekonomię, robię kurs księgowości. Nie uważam się za jakiegoś najgorszego nieudacznika.

Napisane przez sine.ira

A gdzie tam, raczej zbyt zajęci poważniejszymi tematami
Dajcie spokój, przecież wiadomo, że na tego typu "typologiach" skupiają się i podtrzymują je debile z poczuciem niższości, którzy lubią sobie poprawić samopoczucie cudzym kosztem Dzisiaj na tapecie "humaniści" jutro studenci z AWF, potem znowu ktoś inny...nie należy do tego przywiązywać dużej wagi.
Wiadomo, że normalny, spełniony człowiek - dajmy na to - na dobrej politechnice - nie zajmuje sie tym, co i dlaczego studiują inni i czy są od niego lepsi czy gorsi. Zwykle ma to w nosie, nie robi mu to. Podobnie z normalnymi, myślącymi ludźmi na uniwersytetach.

Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego największy najazd jest na socjologię;-)) Mnie się akurat najbardziej spodobały w tym wątku wypowiedzi socjologów mogłabym się podpisać wszystkimi kończynami pod tym, co napisały ever-dream i sine.ira. Zwłaszcza pod wytłuszczonym.

[nicRu]

Hej, chyba nie powiecie, że ktoś, kto ma problem z napisaniem egzaminu gimnazjalnego, ale idzie do liceum i z trudem pisze podstawową maturę, to jest idealnym materiałem na studenta.

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Napisane przez nicRu

Hej, chyba nie powiecie, że ktoś, kto ma problem z napisaniem egzaminu gimnazjalnego, ale idzie do liceum i z trudem pisze podstawową maturę, to jest idealnym materiałem na studenta.

I w czym problem? Jeśli jest mało rozgarnięty, to może nie zda pierwszego roku. Trzeba mieć nadzieję

[nicRu]

No właśnie to "może" jest przerażające... Nie mówię o tym, ze średni uczeń nie powinien iść na studia, bo to, ze w liceum był średni, nie znaczy, ze na studiach nie rozwinie skrzydeł. ba, nawet często tacy uczniowie dopiero na studiach się rozwijają tak, jakby tego chcieli.
Ale jak ktoś w liceum "numer trzysta", do którego biora każdego byleby zapełnić miejsca, z każdego przedmiotu ledwo się prześlizgiwał albo miał aż trzy, więc bierze ten przedmiot na maturę, to system edukacyjny nas gdzieś zawiódł (a dokładnie w momencie wprowadzenia gimnazjów).

To nie jest tak, że bronię takim osobom pójścia na studia, a nich idą, tylko nie rozumiem po co się w ogóle do takiej sytuacji dopuszcza.

[WhiteCherry]

Napisane przez Cathas

wolą zatrudnić filologa i doszkolić go z wiedzy ścisłej, gdyż ma to większy sens i szanse powodzenia niż zatrudnienie ścisłowca i nauczenie go np.: japońskiego w 1 miesiąc. Co mnie niezmiernie cieszy, nie ukrywam.

gorzej, jak filolog nie ogarnie typowo technicznej wiedzy

Napisane przez mm444

Treść usunięta

jedna osoba projektuje, druga zatwierdza, trzecia sprawdza, czwarta sprawdza... cały wianuszek, na szczęście nie wszystko zależy od jednej osoby i oczywiście wszystko z imienia i nazwiska, tak więc wiadomo do kogo reklamacje składać

[nicRu]

Co do filologów i japońskiego - teraz wielu informatyków się japonskiego uczy, a nie sadze, zeby was nauczono tego, co oni mają w malym palcu
To tak jak z matematykami - matematyka nauczysz przepisów, człowieka znajacego kodeksy na pamieć wyższej matematyki niekoniecznie

[WhiteCherry]

Napisane przez nicRu

Co do filologów i japońskiego - teraz wielu informatyków się japonskiego uczy, a nie sadze, zeby was nauczono tego, co oni mają w malym palcu
To tak jak z matematykami - matematyka nauczysz przepisów, człowieka znajacego kodeksy na pamieć wyższej matematyki niekoniecznie

teraz jest masa kursów językowych ukierunkowanych pod daną branżę techniczną, na AGH między innymi też


znajomość języków na rynku pracy to raczej obowiązek, a nie dodatkowy walor

[Tygrysiak]

wielu informatyków często zna w ogóle więcej niż jeden język obcy, chocby dlatego że często są takie wymagania biznesowe firmy, albo jest to dodatkowym plusem jeśli chodzi o rozpatrzenie czyjejś kandydatury

dlatego nie rozumiem czemu niby filologa lepiej nauczyć podstaw technicznych w miesiąc niż ścisłwca języka

[201604250941]

Napisane przez panierrka

Zarządzanie to bardzo ogólny kierunek - wszystko i nic.



No nie wiem... Jeśli ktoś znalazł pracę po zarządzaniu, to raczej nie pomógł mu w tym dyplom...

Mam na mysli porzadne zarzadzanie z zaawansowana ksiegowoscia, pisaniem biznesplanow, rozwinieta bankowoscia i nauka przepisow. Ludzie z zarzadzania czesto na studiach juz wszystko wiedza, jaki kredyt, skad, na co, rozpisane kiedy ma sie zwrocic, plan krotki i dlugi, gdzie co zalatwic itd. Mysle, ze to jednak pomaga.

[Hultaj]

absurdalny temat. Trafnie go skwitowała Rena np. 10 lat temu ludzie się mega cieszyli, jak się podostawali na psychologie, socjologie, co to był za szpan jak ktoś poszedł na stosunki międzynarodowe. Nikt nie może wiedzieć, jakie będą mody i zachwalania jako fajniusiego za 10 lat.
Co do filologów i inżynierów niepotrzebnie usiłujecie pokazać wizażance, żeby się tak nie cieszyła; bo nie ma się co łudzić, japonistyka to bdb studia.
Co do woli zatrudniania, to zależy do czego. Tłumacze są potrzebni, ale zapleczem technicznym danej firmy są branżowcy, tym bardziej, że filolog uprawnień zawodowych nie dostanie.

znajomość języków na rynku pracy to raczej obowiązek, a nie dodatkowy walor

Z naciskiem na raczej.
Osobiście uważam ten powszechny lans, jakoby to ludzie mieliby znać języki obce, choć jeden dobrze, za powszechną ściemę.

[inusia88]

Studiowałam polonistykę, nie jestem jakoś "zakochana" w humanistycznych przedmiotach, ale je lubię, ze ścisłymi zawsze miałam problem, chociaż wysyłali mnie na korki z matmy, to jakoś byłam nie do ruszenia. Czy to ma jakiś związek z tym, że humanistom niby nie chciało się uczyć? Gdyby się uczyli, to studia z przedmiotami ścisłymi były by przepełnione. A druga rzecz to taka, że jeśli ktoś ma głowę na karku, to czy jest polonistą, czy jest po studiach ukierunkowanych przedmiotami ścisłymi to i tak znajdzie prace.

[Hultaj]

nie deprecjonowałabym jednak przydatności fakultetów z grupy nauk humanistycznych. Nie sądzę, by którykolwiek z profesorów czołowych uniwersytetów miał kompleksy z tego tytułu, że jakaś część młodzieży uznałaby dany kierunek za ''obciach'' czy cuś w ten deseń.

Pytanie; czy powinno dziwić, że zdarzają się takie sytuacje jak druk znaczków z Hessem?

[Candy_lips]

Teraz nazywa się humanistów osoby dobre z polskiego itp , słabe z matmy, kiedyś to były osobe wszechstronnie uzdolnione. No cóż.. praktycznie zawsze z czegoś jest się gorszym.
Ja zawsze miałam problem z matematyką, zdecydowanie mi nie leży. Nigdy nie dałabym sobie rady na kierunku ścisłym, po prostu nie mam ku temu predyspozycji. Z chemii, fizyki też cienko przęsłam, musiałam wkuć na pamięć , by zaliczyć, bo nie rozumiałam tego. No cóż.,. jak się jest słabym z jakiegoś przedmiotu, to nic dziwnego, że tych prawideł nie rozumiem.
Miałam w 1 klasie liceum poprawkę z matmy, zaliczyłam, choć ledwo, w drugiej klasie znowu, też trochę z lenistwa i zabrakło mi pkt do zaliczenia To była masakra, na szczęście poszłam prywatnie ostatni rok i nie straciłam roku. Trafiłam tam na dobrego nauczyciela i wiadomo orłem z matmy nie będę nigdy, bo to niemożliwe, ale trochę zakumałam i na 60 % zdałam maturę, w sumie nie była trudna, dużo pytań zamkniętych, które robiłam automatycznie, bo wcześniej takie ćwiczyłam. Gorzej było z otwartymi, chyba nawet nie umiałam zrobić otwartych, a wynik nie najgorszy Najlepiej daje sobie radę z historią, polskim, to mi od razu wchodzi do głowy i właśnie humanistyczny kierunek studiuję , wiem, że po tym będzie mi ciężko, ale przecież nie zmienię swoich uzdolnień.

[mm444]

Treść usunięta

[Hultaj]

Jednak absolwent japonistyki w miesiąc nie zostanie wybitnym programistą, ani nie zaprojektuje w tym czasie ważnej konstrukcji obciążonej dynamicznie, no nie czarujmy się. Nie po to studia trwają pięć lat - nieważne, czy to filologia jakaśtam, psychologia, politologia, czy elektronika - żeby ktoś z zewnątrz opanował wszystko w kilka tygodni

pomijając taki drobiazg jak wiedza, zostaje kwestia odpowiedzialności zawodowej, przecież to logiczne, że nikt nie zatrudni japonisty do czegoś wiele więcej niż komunikacja z azjatyckimi rynkami.

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Napisane przez nicRu

No właśnie to "może" jest przerażające... [...]

Przerażające?

Pamiętam jak przez mgłę;-), bo to odległe czasy, dzień, w którym zdałam egzamin wstępny na studia. Odwiedziła mnie wtedy moja dawna znajoma i tak ni z gruszki, ni z pietruszki wypaliła mi w twarz, że „ ludzie z rodzin inteligenckich nie dostają się na studia, bo uniwerki są oblegane przez motłoch ze wsi i miast” Oczywiście była to taka „inteligenta” aluzja na temat mojego robotniczego pochodzenia. Jej chłopak i jednocześnie syn znanego lekarza nie dostał się wtedy na medycynę, na którą zdawał 4-ty raz. Dziewczyna była córką wykładowcy akademickiego.

Kiedy ktoś próbuje cię poniżyć w taki sposób, można albo popaść w kompleksy i dojść do wniosku, że wszelkie osiągnięcia trafiły się człowiekowi jak ślepej kurze ziarno albo pójść drogą na skróty i znienawidzić wszystkich inteligentów . Ale można także dojść do wniosku, że istnieją na świecie ludzie, którzy ( i to bez względu na pochodzenie i zdobyte wykształcenie) ciągle marnują energię życiową na udowadnianie innym,że są gorsi od nich albo, że się do czegoś nie nadają. Naturalnie, oni udowadniają to bardziej sobie niż innym. Moja przyjaciółka ( socjolog z wykształcenia) mawia, że nie ma ludzi idealnych i że do ludzkich wad ma stosunek zlewczy I słusznie.

Pracowitość, ambicja czy zdolności w danym kierunku to zwykle predyspozycje wrodzone. Jednostki wybitne zazwyczaj się wybijają. Ludzie przeciętni nie stanowią dla nich żadnej konkurencji. Nawet, jeśli jakimś cudem zdobędą tytuł magistra.

[201604250941]

Napisane przez Hultaj

Z naciskiem na raczej.
Osobiście uważam ten powszechny lans, jakoby to ludzie mieliby znać języki obce, choć jeden dobrze, za powszechną ściemę.

Mialam kiedys zadanie domowe znalezc ciekawe oferty pracy, wszystkie sie zaczynaly:
- 3 lata doswiadczenia zawodowego
- wyzsze wyksztalcenie, najlepiej kierunkowe
- 2 jezyki europejskie

Czyli wlasnie trzeba znac jezyk i umiec, teoretycznie moze to byc absolwent czegokolwiek. Ale jak sie konczy cokolwiek i nie robi wrazenia na potencjalnych pracodawcach to trzeba miec znajomosci. Jak sie nie ma znajomosci to trzeba miec studia dajace pewna prace, los chcial ze to sa wszelkie mechatroniki, automatyki, materialy, rzeczy trudne, dodatkowo kobiety maja gorsza sytuacje bo nie na wszystkie kierunki moga isc, nie wszystkie sa koedukacyjne (ze wzgledu na zdrowie, zeby nie bylo ze tu feministycznie wyjezdzam).

[sonnerin]

Jak dla mnie to wmawia się dzieciom od początku, że matematyka jest taaaaka trudna, no normalnie nie do zrozumienia! I one się potem tej matematyki boją, bo rodzice jej np nie bardzo umieli, nie lubili, albo im się po prostu nie chciało jej uczyć. I dlatego kobiety same nie chcą iść na techniczne kierunki, bo się im wmawia od samego początku, że są głupsze od facetów i mają stac przy garach.

A to, że dla kobiety w przemyśle pracy dużo nie ma (bo niestety z tym samym wykształceniem, kursami etc wybraliby faceta i tak i tak) to już inna (seksizm!) sprawa jest...

[Hadassah]

[1=2fc115705b804dd24ceafb6 c62ae2b078a3b7407_5febc32 a8749f;28089123]Przerażające?

Pamiętam jak przez mgłę;-), bo to odległe czasy, dzień, w którym zdałam egzamin wstępny na studia. Odwiedziła mnie wtedy moja dawna znajoma i tak ni z gruszki, ni z pietruszki wypaliła mi w twarz, że „ ludzie z rodzin inteligenckich nie dostają się na studia, bo uniwerki są oblegane przez motłoch ze wsi i miast” Oczywiście była to taka „inteligenta” aluzja na temat mojego robotniczego pochodzenia. Jej chłopak i jednocześnie syn znanego lekarza nie dostał się wtedy na medycynę, na którą zdawał 4-ty raz. Dziewczyna była córką wykładowcy akademickiego.

Kiedy ktoś próbuje Cię poniżyć w taki sposób, można albo popaść w kompleksy i dojść do wniosku, że wszelkie osiągnięcia trafiły się człowiekowi jak ślepej kurze ziarno albo pójść drogą na skróty i znienawidzić wszystkich inteligentów . Ale można także dojść do wniosku, że istnieją na świecie ludzie, którzy ( i to bez względu na pochodzenie i zdobyte wykształcenie) ciągle marnują energię życiową na udowadnianie innym,że są gorsi od nich albo, że się do czegoś nie nadają. Naturalnie, oni udowadniają to bardziej sobie niż innym. Moja przyjaciółka ( socjolog z wykształcenia) mawia, że nie ma ludzi idealnych i że do ludzkich wad ma stosunek zlewczy I słusznie.

Pracowitość, ambicja czy zdolności w danym kierunku to zwykle predyspozycje wrodzone. Jednostki wybitne zazwyczaj się wybijają. Ludzie przeciętni nie stanowią dla nich żadnej konkurencji. Nawet, jeśli jakimś cudem zdobędą tytuł magistra.
[/QUOTE]

Ale tu nie chodzi o 'średniaków', chyba raczej o osoby, które na studia się po prostu nie nadają. Łoboże znam nie jednego/jedną, którzy naukę mają głęboko gdzieś, jadą na pracy innych, olewają zająęcia, jakośtam zdają, bo jednak głupi nie są. Ale gdzieee tam, magistra trzeba mieć, lepiej (łatwiej!) studiować niż pójść do pracy...

[201604250941]

Napisane przez sonnerin

Jak dla mnie to wmawia się dzieciom od początku, że matematyka jest taaaaka trudna, no normalnie nie do zrozumienia! I one się potem tej matematyki boją, bo rodzice jej np nie bardzo umieli, nie lubili, albo im się po prostu nie chciało jej uczyć. I dlatego kobiety same nie chcą iść na techniczne kierunki, bo się im wmawia od samego początku, że są głupsze od facetów i mają stac przy garach.

A to, że dla kobiety w przemyśle pracy dużo nie ma (bo niestety z tym samym wykształceniem, kursami etc wybraliby faceta i tak i tak) to już inna (seksizm!) sprawa jest...

Prawda swieta, sama przez matematykow i fizyczke mialam traume i nie chcialam matmy na oczy wiecej widziec, cudem sie przemoglam. Nie maja podejscia. Pamietam jak w podstawowce dostawalam za podstawy jakies jedynke i nikt mi nie chcial wytlumaczyc czemu mam zle i jak jest dobrze. Najgorzej tak. A potem to sie ciagnie.

To nie seksizm do konca tylko przepisy zdrowia i bezpieczenstwo. Jak firma/szkola przyjmie kobiete na kierunek, gdzie nie powinno jej byc to potem oni ponosza odpowiedzialnosc za jej bezplodnosc, wady rozwojowe dziecka itd. Nawet jak im podpisze wtedy optymistycznie papierek, ze nie ponosza odpowiedzialnosci to jak przyjdzie co do czego to ich do sadu pozwie. Po to sa badania lekarskie czy nie ma przeciwskazan do studiowania, sa kierunki gdzie sama plec jest przeciwskazaniem. No i czasem trzeba nosic ciezke rzeczy a ze dziewczynki na wfie maja joge i fikolki a chlopcy rozwijaja miesnie to sprawa jasna (ten wf nalezaloby zmienic moim zdaniem). Ale tak to z tego co wiem kobiety zasuwaja w przemysle rowno, w fabrykach wszelkiego rodzaju, przy tasmach. Zwlaszcza w automatyzowanych zakladach. Tu nie jest tak zle jak sie wydaje. Tylko, ze pensja standardowo o 1000 zl mniejsza.

Napisane przez Hadassah

Ale tu nie chodzi o 'średniaków', chyba raczej o osoby, które na studia się po prostu nie nadają. Łoboże znam nie jednego/jedną, którzy naukę mają głęboko gdzieś, jadą na pracy innych, olewają zająęcia, jakośtam zdają, bo jednak głupi nie są. Ale gdzieee tam, magistra trzeba mieć, lepiej (łatwiej!) studiować niż pójść do pracy...

To akurat wina rynku pracy, ze to obierania ziemniakow trzeba skonczyc akademia rolnicza z wyroznieniem.

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Napisane przez Hadassah

Ale tu nie chodzi o 'średniaków', chyba raczej o osoby, które na studia się po prostu nie nadają. Łoboże znam nie jednego/jedną, którzy naukę mają głęboko gdzieś, jadą na pracy innych, olewają zająęcia, jakośtam zdają, bo jednak głupi nie są. Ale gdzieee tam, magistra trzeba mieć, lepiej (łatwiej!) studiować niż pójść do pracy...

Życie dokonuje selekcji, że tak górnolotnie pojadę. My nie musimy bawić się w selekcjonerów. Zresztą nawet nie mamy możliwości. Na szczęście. I ja miałam na roku ludzi, którzy zachowywali się w taki sposób. Mnie to nie raziło, ja zwyczajnie robiłam swoje.

[Hultaj]

Czyli wlasnie trzeba znac jezyk i umiec, teoretycznie moze to byc absolwent czegokolwiek. Ale jak sie konczy cokolwiek i nie robi wrazenia na potencjalnych pracodawcach to trzeba miec znajomosci. Jak sie nie ma znajomosci to trzeba miec studia dajace pewna prace, los chcial ze to sa wszelkie mechatroniki, automatyki, materialy, rzeczy trudne, dodatkowo kobiety maja gorsza sytuacje bo nie na wszystkie kierunki moga isc, nie wszystkie sa koedukacyjne (ze wzgledu na zdrowie, zeby nie bylo ze tu feministycznie wyjezdzam).

mówiłam bardziej o mojej ocenie realiów w stosunku do pr'u jaki ludzie lubią (lub są zmuszeni) sobie tworzyć.
Wiesz, na maturze też praktycznie każdy zdaje jakiś język obcy, ba - musi.
Serio uważasz, że to raczej powszechne zjawisko, by większość znajomych przysłowiowego ''Kowalskiego'' (i to takiego już z wyższym), i nie będących filologami, potrafiła wziąć do ręki zagraniczne czasopismo, o polityce np. czy sytuacji gospodarczej i przeczytać je nie zastanawiając się nad nim (jego tłumaczeniem) wiele?

---------- Dopisano o 13:21 ---------- Poprzedni post napisano o 13:18 ----------

Pracowitość, ambicja (...) to zwykle predyspozycje wrodzone. J

moim zdaniem pracowitość i ambicja to kwestia wychowania.

[201604250941]

Napisane przez Hultaj

mówiłam bardziej o mojej ocenie realiów w stosunku do pr'u jaki ludzie lubią (lub są zmuszeni) sobie tworzyć.
Wiesz, na maturze też praktycznie każdy zdaje jakiś język obcy, ba - musi.
Serio uważasz, że to raczej powszechne zjawisko, by większość znajomych przysłowiowego ''Kowalskiego'' (i to takiego już z wyższym), i nie będących filologami, potrafiła wziąć do ręki zagraniczne czasopismo, o polityce np. czy sytuacji gospodarczej i przeczytać je nie zastanawiając się nad nim (jego tłumaczeniem) wiele?

---------- Dopisano o 13:21 ---------- Poprzedni post napisano o 13:18 ----------

moim zdaniem pracowitość i ambicja to kwestia wychowania.

Znajomych, ktorzy zalatwia Kowalskiemu prace, a nie przetlumacza cos.

[mm444]

Treść usunięta

[nicRu]

Bądźmy szczere - są szkoły publiczne i prywatne, sa publiczne, które sa cienki i nijakie, tak samo sa tez prywatne, które naprawdę są dobre. Ale są tez prywatne, które nastawiają się na masówkę, ewentualnie pociągną delikwenta na 3-4 poprawki i jak znudzi im się układanie egzaminów, to go puszczą - i tak zarobili na poprawkach. Są ludzie kompletnie nienadający się do standardowego trybu studiowania, którzy znajdują miejsce na takich uczelniach właśnie. I dokładnie to mnie przeraża, jak nierówne jest wyższe wykształcenie wyższemu wykształceniu.