Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz.2

[Chatul]

Napisane przez Cherry Blossom Girl

-twierdzenie, że skoro nie jestem katoliczką, to nie jestem wierząca

Mnie jeszcze dziwi jak ktoś mówi, że jest "wierzący niepraktykujący". Koleżanka mamy miała na takich określenie "żyjący nieoddychający"

-pogląd, że pewne małżeństwo "ma tylko ślub cywilny, a mimo to tak bardzo się kochają" jakby rodzaj ślubu warunkował dozgonną miłość i szczęście

Tak jakby to w ogóle ślub determinował miłość. Spokojnie można przecież kochać się, a nie mieć ślubu...

[invisible_01]

Dziwi mnie pogląd, z którym spotykam się bardzo często, a mianowicie, że jak ktoś jest ateistą, to rodzice koniecznie też muszą być. A ja znam wielu ateistów pochodzących z katolickich albo ogólnie wierzących rodzin.

[emelie]

Napisane przez invisible_01

Dziwi mnie pogląd, z którym spotykam się bardzo często, a mianowicie, że jak ktoś jest ateistą, to rodzice koniecznie też muszą być. A ja znam wielu ateistów pochodzących z katolickich albo ogólnie wierzących rodzin.

A ja nie znam ateistów pochodzących nie z wierzących rodzin
Też się spotkałam z pytaniem "A Twoi rodzice?..." Mój tata jest akurat bardzo wierzący, ale akceptuje moje poglądy.

[201801022117]

Ja jestem z wierzącej rodziny, a sama jestem niewierząca.

[Suvia]

jak wyżej. Prawdę mówiąc ja zdecydowanie częściej spotykam ateistów, którzy się 'wyłamali' z rodzinnego kanonu

[blondi1041]

Napisane przez Chatul

Mnie jeszcze dziwi jak ktoś mówi, że jest "wierzący niepraktykujący". Koleżanka mamy miała na takich określenie "żyjący nieoddychający"

dlaczego ? zawsze myslalm ze jest to okreslenie kogos , kto wierzy w cos/kogos , ale nie chodzi do kosciola, nie obnosi sie ze swoja wiara.. np. ja. wierze , ale nie w kosciol, nie w ksiezy, dlatego nie chodze do kosciola, ani nie urzadzam tych wszystkich szopek typu przyjmowanie koledy

[teafortwo]

Napisane przez Chatul

Mnie jeszcze dziwi jak ktoś mówi, że jest "wierzący niepraktykujący". Koleżanka mamy miała na takich określenie "żyjący nieoddychający"

A to trzeba praktykować jakąś religię, żeby wierzyć w Boga
Tak, ja jestem wierząca niepraktykująca i bynajmniej nie odnosi się to do religii katolickiej czy jakiejkolwiek innej.
Wierzę, że istnieje Bóg czy jakaś wyższy byt (zwał jak zwał) ale nie przypisuje się do żadnego wyznania.
Osoby uczulone na określenie 'wierzący niepraktykujący' niech zatem oświecą mnie jak mogę się określać

[wsiowy_gupek]

Ja również jestem wierząca nie praktykująca.
Nie wiem czy koniecznie jedno z drugim musi miec coś wspólnego

Nie ma chyba jeszcze żadnego powszechnego obowiązku, który nakazuje albo być wyznawcą jakiejkolwiek religii z 100% przestrzeganiem ich 'reguł', albo w ogóle nie wierzyć w nic. No chyba, ze coś mnie ominęło

Jak będę chciała to sobie będę wierzyła w co chce nie chodziła do Kościoła poza świętami, uprawiała seks przed ślubem, a przy tym modliła się codziennie i nawet ślub wezmę kościelny, bo MAM TAKI KAPRYS.
I nie wiem co komu do tego?
Ranie kogoś tym? Siebie nie, rodzinę nie, obcych nie, Księży nie bo mają z tego niezłą kasę...Wiec gdzie problem?


Acha, no tak, zapomniałam. Jestem hipokrytką. Czuje się z tym świetnie, serio!
(nie, nie uważam się za katoliczkę)


I naprawde ostatnio zauwazyłam jakis dziwny trend nasmiewania się z osób wierzacych, juz nie mówie o nie praktykujących, ale np uprawiających seks przed ślubem, że mają prawa nazywać się katolikami, bo odrzucają zakazy kościoła.
No to z tego tytułu tak samo nie ma prawa nazywać się katolikiem palacz, osoba której zdarza sie upić raz na jakiś czas, ojciec, który bije dziecko, dziewczyna, która ubiera miniówki, chłopak który patrzy na nagą kobietę i się podnieca, małżeństwo które się zabezpiecza innymi matodami niż naturalne itp itp.
Wszytsko jest dla ludzi i po coś chyba ta spowiedz jest?
A szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tym żeby ktoś z powodu tego typu grzechów nie dostał rozgrzeszenia

-------------------

A dziwi i wkurza mnie jeszcze jedna rzecz. Juz poza tematem kościoła.
Ja jestem osobą, która potrafi zjeść 2 snickersy i ma ochotę na trzeciego (oczywiście na codzien nie praktykuje jedzenia kilka batonów dziennie z wiadomych względów).
I dziwi mnie kiedy np kupuje sobie snickersa i jestem z kims w sklepie, więc pytam tej osoby czy chce, a ta osoba mówi, że nie, ja naciskam, a ta osoba dalej, że nie.
A jak ja otworze tego snickersa i jem to prosi o "gryza" i odgryza prawie 1/3 batona, albo lepiej "ej naszło mnie, dasz pół?"


No sorry, ale mnie to dziwi, tym bardziej, ze wszyscy moi znajomi wiedza, że ja maniaczka słodyczy jestem i że czesto sobie musze odmawiać.

I tu nie chodzi o skąpstwo, bo ja jak kupuje to zawsze chce kupić dla drugiej osoby też, bo sama chce zjeść CAŁĄ porcję, a nawet więcej gdybym mogła!

No, ale co. Daje, bo kiedyś jak powiedziałam, że "przecież nie chciałeś" to się obraziła ta osoba i powiedziała z fochem, że jak mi szkoda to może mi oddać za ten kawałek


Też was takie coś by wkurzało, czy ja już mam jakąś obsesję?

[sadie]

Napisane przez teafortwo

A to trzeba praktykować jakąś religię, żeby wierzyć w Boga
Tak, ja jestem wierząca niepraktykująca i bynajmniej nie odnosi się to do religii katolickiej czy jakiejkolwiek innej.
Wierzę, że istnieje Bóg czy jakaś wyższy byt (zwał jak zwał) ale nie przypisuje się do żadnego wyznania.
Osoby uczulone na określenie 'wierzący niepraktykujący' niech zatem oświecą mnie jak mogę się określać

ja zazwyczaj mowię, że jestem wierząca, ale nie przynależę do żadnej zorganizowanej religii, właśnie żeby uniknąć później komentarzy z cyklu "żyjący nieoddychajacy"

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez Suvia

cały biały (!) z ogonem dłuższym od niego. I z różowy noskiem. Jest cudny, dlatego też znalazł dom.

Brzydki by nie znalazł?

Napisane przez blondi1041

dlaczego ? zawsze myslalm ze jest to okreslenie kogos , kto wierzy w cos/kogos , ale nie chodzi do kosciola, nie obnosi sie ze swoja wiara.. np. ja. wierze , ale nie w kosciol, nie w ksiezy, dlatego nie chodze do kosciola, ani nie urzadzam tych wszystkich szopek typu przyjmowanie koledy

Napisane przez teafortwo

A to trzeba praktykować jakąś religię, żeby wierzyć w Boga

Napisane przez wsiowy_gupek

Ja również jestem wierząca nie praktykująca.
Nie wiem czy koniecznie jedno z drugim musi miec coś wspólnego

Ale w co wierzycie? W Boga? W którego? Bo jest ich na pęczki. Jeżeli wierzycie w Boga Jahwe, to pewnie i w słowo boże, a co za tym idzie w Biblię, a co za tym idzie we wszystkie aksjomaty.

Jeżeli natomiast uważacie, że wasz Bóg/bóg nie ma nic wspólnego z całą resztą, to nadajcie mu swoje imię dla odróżnienia i wszystko będzie jasne.

Pogląd, który mnie dziwi u innych ludzi - wybierają z danej określonej religii boga i modyfikują go wg swojego uznania.

[201712181913]

Napisane przez wsiowy_gupek

J

A dziwi i wkurza mnie jeszcze jedna rzecz. Juz poza tematem kościoła.
Ja jestem osobą, która potrafi zjeść 2 snickersy i ma ochotę na trzeciego (oczywiście na codzien nie praktykuje jedzenia kilka batonów dziennie z wiadomych względów).
I dziwi mnie kiedy np kupuje sobie snickersa i jestem z kims w sklepie, więc pytam tej osoby czy chce, a ta osoba mówi, że nie, ja naciskam, a ta osoba dalej, że nie.
A jak ja otworze tego snickersa i jem to prosi o "gryza" i odgryza prawie 1/3 batona, albo lepiej "ej naszło mnie, dasz pół?"


No sorry, ale mnie to dziwi, tym bardziej, ze wszyscy moi znajomi wiedza, że ja maniaczka słodyczy jestem i że czesto sobie musze odmawiać.

I tu nie chodzi o skąpstwo, bo ja jak kupuje to zawsze chce kupić dla drugiej osoby też, bo sama chce zjeść CAŁĄ porcję, a nawet więcej gdybym mogła!

No, ale co. Daje, bo kiedyś jak powiedziałam, że "przecież nie chciałeś" to się obraziła ta osoba i powiedziała z fochem, że jak mi szkoda to może mi oddać za ten kawałek


Też was takie coś by wkurzało, czy ja już mam jakąś obsesję?

Właśnie tu weszłam, żeby napisać prawie to samo też straasznie mnie to wkurza. Idę np. do sklepu po coś słodkiego albo sama coś przygotowuje i pytam 94859895 razy wszystkich w domu, czy też chcą, bo jeśli tak, to kupię/zrobię więcej. Zawsze słyszę "nie, nie, nie chcemy", a jak już zabieram sie do jedzenia, to nagle wszystkich nachodzi ochota i jest "daj gryza", "oo, jednak chce troche, bo ładnie pachnie" itd. Tak mnie to wkuurza Zwykle się pilnuję z jedzeniem, ale jak już robię odstępstwo od diety, to jem więcej na raz, żeby zaspokoić ochotę na dłużej i to dla mnie duża różnica, czy mam całą czekolade dla siebie, czy mam ją dzielić jeszcze na trzy osoby a nie będę "na wszelki wypadek" kupować 4 razy więcej niż sama zamierzam zjeść, bo jeśli faktycznie by nie chcieli, to sama bym się na to rzuciła i zjadła wszystko
i naprawdę nikomu nie żałuję, ale denerwuje mnie to strasznie, bo można się zdecydować wcześniej

[tekila901]

Napisane przez wsiowy_gupek

I dziwi mnie kiedy np kupuje sobie snickersa i jestem z kims w sklepie, więc pytam tej osoby czy chce, a ta osoba mówi, że nie, ja naciskam, a ta osoba dalej, że nie.
A jak ja otworze tego snickersa i jem to prosi o "gryza" i odgryza prawie 1/3 batona, albo lepiej "ej naszło mnie, dasz pół?"

o, znam to doskonale. a najbardziej irytuje mnie takie zachowanie na uczelni, w przerwach między zajęciami. jestem osobą, która musi jeść, bo ni funkcjonuje umysłowo, ale staram się spożywać jedzenie w odpowiednich ilościach, dlatego zawsze zabieram na uczelnie tyle jedzenia ile potrzebuję, a denerwuje mnie, gdy potem podchodzi ktoś, kto właśnie wrócił ze sklepu z zakupów, z otwartym tigerem w ręce, papierkiem po zjedzonym batonie w drugiej i pyta czy może się poczęstować... to na drożdżówkę już kasy nie było, a na tigera tak?

[Reme]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29600317]Ale w co wierzycie? W Boga? W którego? Bo jest ich na pęczki. Jeżeli wierzycie w Boga Jahwe, to pewnie i w słowo boże, a co za tym idzie w Biblię, a co za tym idzie we wszystkie aksjomaty.

Jeżeli natomiast uważacie, że wasz Bóg/bóg nie ma nic wspólnego z całą resztą, to nadajcie mu swoje imię dla odróżnienia i wszystko będzie jasne.

Pogląd, który mnie dziwi u innych ludzi - wybierają z danej określonej religii boga i modyfikują go wg swojego uznania.[/COLOR][/QUOTE]

Jak dla mnie to nie ma iluś bogów, może dlatego nie mam potrzeby nazywania "swojego". Każdy ma jakieś swoje zapatrywanie i tyle. Wierzę w "coś", jakąś siłę sprawczą, ale nie podciągam tego pod żadną religię, bo jest to tylko moje wewnętrzne odczucie i na dobrą sprawę nikomu nic do tego. Jak kogoś to ciekawi, to mogę opisać, mogę podyskutować, jak mam ochotę, ale "nie nazywam siebie, tylko określam w którą stronę idę", że tak powiem. Mnie właśnie dziwi, że ludzie uwielbiają się definiować a jak ktoś pod definicję nie podchodzi to zaraz wielkie oczy robią i "bo jak to tak?"

Napisane przez wsiowy_gupek

Też was takie coś by wkurzało, czy ja już mam jakąś obsesję?

Ja nie mam tak, na pewno nie w takim natężeniu Ale to może dlatego, że za słodyczami nie przepadam i u mnie często kończy się tak, że zacznę coś jeść i ktoś zjada resztę lub jem tylko mały kawałek Chyba, że naprawdę mam wielką ochotę na coś, to wtedy z góry mówię, że się nie podzielę

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez Reme

Jak dla mnie to nie ma iluś bogów, może dlatego nie mam potrzeby nazywania "swojego". Każdy ma jakieś swoje zapatrywanie i tyle. Wierzę w "coś", jakąś siłę sprawczą, ale nie podciągam tego pod żadną religię, bo jest to tylko moje wewnętrzne odczucie i na dobrą sprawę nikomu nic do tego. Jak kogoś to ciekawi, to mogę opisać, mogę podyskutować, jak mam ochotę, ale "nie nazywam siebie, tylko określam w którą stronę idę", że tak powiem. Mnie właśnie dziwi, że ludzie uwielbiają się definiować a jak ktoś pod definicję nie podchodzi to zaraz wielkie oczy robią i "bo jak to tak?"

Jest wiele religii i wielu bogów - poczytaj coś z religioznawstwa.

Jak wiadomo, Polska statystycznie jest krajem katolickim, dlatego pytanie o to czy wierzysz, jest z założenia pytaniem o Boga katolickiego - a jeżeli w takiego nie wierzysz, tylko w innego, to zaznaczenie tego ułatwi komunikację.

[WhiteCherry]

a ja uważam, że do Nieba (zakładając, że istnieje ) trafiają ludzie przede wszystkim dobrzy - bez względu na to, czy są katolikami, buddystami czy ateistami. Ile to się słyszy o ludziach biegających co niedzielę do Kościoła, a za skórą diabeł ;] nie bez powodu powstał termin 'dewotka'.
gdyby żyć wg przykazań Bożych, to osoba nie praktykująca co najwyżej nie podlega pod ''pamiętaj, abyś dzień święty święcił'', tyle że można to interpretować na sto różnych sposobów, niekoniecznie odbębniając każdą mszę bez zastanowienia.

poza tym wszystko inne stworzyli ludzie księża to ludzie, Kościoły zbudowali ludzie, Biblię napisali ludzie, przykazania stworzyli ludzie wg własnego widzi mi się.

[Reme]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29600828]Jest wiele religii i wielu bogów - poczytaj coś z religioznawstwa.

Jak wiadomo, Polska statystycznie jest krajem katolickim, dlatego pytanie o to czy wierzysz, jest z założenia pytaniem o Boga katolickiego - a jeżeli w takiego nie wierzysz, tylko w innego, to zaznaczenie tego ułatwi komunikację.[/QUOTE]

Widzisz, dla Ciebie jest wielu bogów, dla mnie nie i to wynika właśnie z mojego poglądu A religii jest wiele, to prawda.
Jeśli już rozmawiam o wierze, to chyba logiczne jest to, że zaznaczam jak ja to widzę, jakoś nie miałam nigdy problemu z komunikacją...
Uważam po prostu, że niewielu jest ludzi, którzy zgadzają się ze wszystkimi doktrynami danej religii. Jak ktoś mi powie, że blisko mu do religii katolickiej to jakoś nie mam problemu z zaakceptowaniem tego. Bardziej mnie dziwi, jeśli ktoś uważa się za 100% katolika a w 100% nie żyje w zgodzie z katolickimi zasadami.

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez WhiteCherry

a ja uważam, że do Nieba (zakładając, że istnieje ) trafiają ludzie przede wszystkim dobrzy - bez względu na to, czy są katolikami, buddystami czy ateistami. Ile to się słyszy o ludziach biegających co niedzielę do Kościoła, a za skórą diabeł ;] nie bez powodu powstał termin 'dewotka'.
gdyby żyć wg przykazań Bożych, to osoba nie praktykująca co najwyżej nie podlega pod ''pamiętaj, abyś dzień święty święcił'', tyle że można to interpretować na sto różnych sposobów, niekoniecznie odbębniając każdą mszę bez zastanowienia.

poza tym wszystko inne stworzyli ludzie księża to ludzie, Kościoły zbudowali ludzie, Biblię napisali ludzie, przykazania stworzyli ludzie wg własnego widzi mi się.

Nie wiem, czy każda religia ma Niebo.

[Reme]

Napisane przez WhiteCherry

poza tym wszystko inne stworzyli ludzie księża to ludzie, Kościoły zbudowali ludzie, Biblię napisali ludzie, przykazania stworzyli ludzie wg własnego widzi mi się.

Dokładnie. Wiarę nosi się w sobie, reszta to dodatki wymyślone przez ludzi. A to, jak i czy w ogóle ktoś to postrzega jest wg mnie bardzo indywidualne.

[WhiteCherry]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29601029]
Nie wiem, czy każda religia ma Niebo. [/QUOTE]
*dostąpią zbawienia. masz jaśniej ;]

[teafortwo]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29600317]Ale w co wierzycie? W Boga? W którego? Bo jest ich na pęczki. Jeżeli wierzycie w Boga Jahwe, to pewnie i w słowo boże, a co za tym idzie w Biblię, a co za tym idzie we wszystkie aksjomaty.

Jeżeli natomiast uważacie, że wasz Bóg/bóg nie ma nic wspólnego z całą resztą, to nadajcie mu swoje imię dla odróżnienia i wszystko będzie jasne.

Pogląd, który mnie dziwi u innych ludzi - wybierają z danej określonej religii boga i modyfikują go wg swojego uznania.[/QUOTE]


a to mam obowiązek się jakoś określać?
Wierzę w jakąś wyższą 'energię', odrzucam wszystkie księgi, proroków, objawienia, świętych. Nie identyfikuje się z żadną religią, nie nazywam żadnego Boga imiennie bo zwyczajnie po co mam sobie dorabiać jakieś własne teorie? Nie wybieram sobie niczego z żadnej religii i nie modyfikuje wg własnego uznania, bo żadne wyznania mnie zwyczajnie nie obchodzą.
Mam potrzebę wiary, że jakiś tam Bóg istnieje i koniec. Nie roztrząsam się nad tym za bardzo w życiu codziennym.

Ooo, wiecie jakie ludzkie zachowanie mnie denerwuje? Kiedy ktoś na podstawie kilku zdań w internecie myśli, że mnie rozgryzł

[wsiowy_gupek]

Uff bo już zaczęłam się serio zastanawiać czy ja przypadkiem nie jestem jakaś dziwna i nie umiem się dzielić z racji tego, że jestem jedynaczką

Paranoja dla mnie każdy Bóg, Jahwe, Allah, los, szczęście, czy fortuna to to samo, tylko w inny sposób się go "czci".

Religia to dla mnie po prostu tradycja, która może (nie musi) być drogowskazem w życiu i którą mam ochotę podtrzymywac w jakiś tam sposób.
Natomiast Bóg to coś nieokreslonego, jakaś siła, która nakręca wszelkie istnienie. W takiego "Boga" wierzę, ale nie jestem do końca przekonana, że oczekuje on tego by go czcić i składać ofiary.

Ja sobie czerpię z chrześcijańskiego, bo w takiej tradycji zostałam wychowana i tylko tego znam i to mi wystarcza.

Kiedyś byłam katoliczką, później straciłam wiarę, nie popierałam wszytskich zasad, więc stwierdziłam, że jestem ateistką.. Czegoś mi jednak brakowało w życiu, więc to sobie poukładałam tak jak teraz i jestem szczęśliwa.

Być może za 10 lat będe w innym miejscu, tego nie wiem.
Ale dalej nie rozumiem jak to komuś może aż tak przeszkadzać czyjś brak praktykowania, wiara, czy jej brak


Jest też kwestia interpretacji np Pisma Świętego.. To, że na dzis dzień Kościół sobie je tak intepretuje to nie znaczy, ze ktoś inny nie może sobie interpretowac tego wszystkiego inaczej, a dalej wierzyć w tego samego Boga.
(nie mówie o sobie)

[Suvia]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29600317]Brzydki by nie znalazł?
[/QUOTE]

Szukałaś kiedyś zwierzakowi domu? bo ja kilkanaście razy. Ładne schodzą od ręki, brzydkie (chore albo po prostu niezbyt urodziwe) - nie. Nie ja wymyślam zasady, przygarnęłabym każde zwierzę.

Często wiozę koty do domu tymczasowego w Krakowie. Jak przyjeżdżamy następnym razem, z nowym kotem, to okazuje się, że ładny kot 'zszedł' po kilku dniach, a te z defektami- zostają. Bo kolor nie ten, bo ogon ucięty, bo kieł wystaje... Chore to jest, wiem, ale jakbyśmy każdemu wybrzydzającemu powiedziały "to w takim razie nie dajemy żadnego zwierzaka" to ta pani prowadząca dom tymczasowy miałaby w mieszkaniu kilkaset kotów, a nie obecnych kilkanaście stałych rezydentów ... I tak jej sie jakaś nagroda nalezy. Emerytura mała i małe schronisko prowadzone w małym mieszkanku. Weterynarz, karma, żwir - wszystko z własnej kieszeni i z okazjonalnych datków od kociarzy....

[spritfire]

Mnie zdziwiły własnie wypowiedzi na jednym z wątków w Intymne
gdzie dziewczyny piszą że siadają na deskach w toaletach publicznych

tak samo jak kiedyś w wątku "jak często się myjecie" czy cos w tym stylu nie które pisały że raz na dwa dni bo sie nie pocą itd...
Litości...
A potem wszyscy się dziwią że latem w autobusach śmierdzi ;D

[kiciulec]

Co do jedzenia to mnie doprowadza takie zachowanie do szewskiej pasji. Mój tż tak miał swego czasu. Szłam sobie coś zrobić do jedzenia i się go pytam czy chce, on mówił, że nie bo coś tam. No to robiłam tylko dla siebie, dokładnie taką porcję jaką chciałam zjeść. Przynoszę jedzenie on się zaciąga jedzeniem i "daj trochę". Nic z tego Wystarczyło, że taka akcja kilka razy się powtórzyła i przyjął do wiadomości, że jak nie to nie. Tłumaczyłam mu, że z chęcią mu zrobię też, ile będzie chciał, ale swoim się nie podzielę, jeśli wcześniej nie chciał jak go pytałam. Na szczęście zrozumiał o co chodzi i już nie ma na tym tle nieporozumień. Co mnie zadziwia, moja mama dalej tego nie rozumie, a zna mnie ponad 20 lat..

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez teafortwo

a to mam obowiązek się jakoś określać?

Jak się z kimś zaczyna rozmowę na temat wiary i przysłowiowego jej praktykowania, to raczej by należało - ułatwia rozmowę.

Napisane przez Suvia

Szukałaś kiedyś zwierzakowi domu? bo ja kilkanaście razy. Ładne schodzą od ręki, brzydkie (chore albo po prostu niezbyt urodziwe) - nie. Nie ja wymyślam zasady, przygarnęłabym każde zwierzę.

Nie szukałam. Ale mnie to totalnie rozwala.
Brzydcy ludzie w takim razie też powinni siedzieć w domu sami.
Następnym razem powiedz "Mamy tu takiego brzydkiego kotka, akurat będzie do pani pasował".

[WhiteCherry]

Napisane przez spritfire

gdzie dziewczyny piszą że siadają na deskach w toaletach publicznych

[kiciulec]

Napisane przez spritfire

Mnie zdziwiły własnie wypowiedzi na jednym z wątków w Intymne
gdzie dziewczyny piszą że siadają na deskach w toaletach publicznych

tak samo jak kiedyś w wątku "jak często się myjecie" czy cos w tym stylu nie które pisały że raz na dwa dni bo sie nie pocą itd...
Litości...
A potem wszyscy się dziwią że latem w autobusach śmierdzi ;D

Ja zawsze muszę usiąść na desce, inne metody zawodzą bo nie utrzymam równowagi i gniotę sobie brzuch, który mnie bardzo wtedy boli. Dlatego też jestem fanką jednorazowych nakładek na deski, a jak ich nie ma, albo ja ich nie mam już no to trzeba się ratować papierem.

[karolynka90]

Napisane przez wsiowy_gupek

Ja również jestem wierząca nie praktykująca.
Nie wiem czy koniecznie jedno z drugim musi miec coś wspólnego

Nie ma chyba jeszcze żadnego powszechnego obowiązku, który nakazuje albo być wyznawcą jakiejkolwiek religii z 100% przestrzeganiem ich 'reguł', albo w ogóle nie wierzyć w nic. No chyba, ze coś mnie ominęło

Zgadzam się.
Ja również wierzę w Boga, jakąś siłę, do której tam sobie pójdę po śmierci, ale żadnej religii nie chcę wyznawać ani praktykować.
Nie wiem co w tym dziwnego.

Jak będę chciała to sobie będę wierzyła w co chce nie chodziła do Kościoła poza świętami, uprawiała seks przed ślubem, a przy tym modliła się codziennie i nawet ślub wezmę kościelny, bo MAM TAKI KAPRYS.
I nie wiem co komu do tego?
Ranie kogoś tym? Siebie nie, rodzinę nie, obcych nie, Księży nie bo mają z tego niezłą kasę...Wiec gdzie problem?


Acha, no tak, zapomniałam. Jestem hipokrytką. Czuje się z tym świetnie, serio!
(nie, nie uważam się za katoliczkę)

Tak, branie ślubu w kościele katolickim, kiedy ma się w jego zasady, nakazy i zakazy itd, to hipokryzja.
Ja tak sobie myślę, że mój Bóg jest wszędzie.
I mogę sobie wziąć ślub cywilny, a potem nawet i na łące przyrzec TŻowi miłośc, wierność blabla.
Albo wziąć ślub humanistyczny, który bardzo mnie zaintrygował.

I naprawde ostatnio zauwazyłam jakis dziwny trend nasmiewania się z osób wierzacych, juz nie mówie o nie praktykujących, ale np uprawiających seks przed ślubem, że mają prawa nazywać się katolikami, bo odrzucają zakazy kościoła.
No to z tego tytułu tak samo nie ma prawa nazywać się katolikiem palacz, osoba której zdarza sie upić raz na jakiś czas, ojciec, który bije dziecko, dziewczyna, która ubiera miniówki, chłopak który patrzy na nagą kobietę i się podnieca, małżeństwo które się zabezpiecza innymi matodami niż naturalne itp itp.

Jaki jest z Józka wegetarianin, który tak tylko czasem zje sobie kiełbaskę, bo ma ochotę? Żaden.
Jaki jest z Józka katolik, który uprawia przedmałżeński seks, zabezpiecza się, robi to regularnie, nie żałuje, bo uważa, że to normalne i wszyscy tak robią, a także nie chce przestać, bo - jak wyżej - to normalne, że dwoje ludzi, którzy się kochają, współżyją ze sobą.
I ja się zgadzam z tym, że to normalne - ale czy koniecznie trzeba się nazywać katolikiem, skoro kompletnie nie chce się stosować do zasad KK?

Wszytsko jest dla ludzi i po coś chyba ta spowiedz jest?
A szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tym żeby ktoś z powodu tego typu grzechów nie dostał rozgrzeszenia

Żeby spowiedź byłą ważna, trzeba spełnić warunki dobrej spowiedzi.
Między innymi żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy.
Serio myślisz, że ci wszyscy katolycy, którzy współżyją przed ślubem ze swoim partnerem/partnerką, żałują tego i mają zamiar "się poprawić"?

[spritfire]

Pewnie że tak
Ale ja mam na myśli te kobiety które siadają na "gołych" deskach

[I am Rock]

Napisane przez spritfire

Mnie zdziwiły własnie wypowiedzi na jednym z wątków w Intymne
gdzie dziewczyny piszą że siadają na deskach w toaletach publicznych

tak samo jak kiedyś w wątku "jak często się myjecie" czy cos w tym stylu nie które pisały że raz na dwa dni bo sie nie pocą itd...
Litości...
A potem wszyscy się dziwią że latem w autobusach śmierdzi ;D

Zakładając teoretycznie, jako że niemal wszyscy odżegnują się od siadania w publicznych toaletach, to te dziewczyny siadały jako jedyne, więc czego się bać? Słyszałam wypowiedź lekarza, ze naprawdę nie jest łatwo zarazić się czymkolwiek od deski klozetowej. A jak tu wejść do basenu, gdzie każdy d*** moczy nie wiadomo, czy umytą i zdrową?
Raz stałam w aptece za kobietą, która tak strasznie potem śmierdziała, że szok. Miała na sobie taką lekko ocieplaną kurtkę. Jak można nie wyczuć, że ciuch tak śmierdzi?