kobiety, które kochają za bardzo - Strona 5 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Forum plotkowe > Wizażowe Społeczności

Notka

Wizażowe Społeczności Wizażowe społeczności to forum, na którym poznasz osoby w swoim wieku, spod tego samego znaku zodiaku, szkoły. Dołącz do nas i daj się poznać.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-03-14, 17:24   #121
evelins
Przyczajenie
 
Avatar evelins
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 13
GG do evelins
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

[Reklama]

Edytowane przez sublime
Czas edycji: 2014-01-09 o 12:15
evelins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-04-18, 15:48   #122
milky_22
Przyczajenie
 
Avatar milky_22
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 2
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Trochę to popaprane u mnie. Nie wiem czy mam odwagę o tym pisać tak otwarcie, bo dręczy mnie myśl, że ON mógłby jakimś cudem to przeczytać i co sobie o mnie pomyśli. Chore, ale jak już to napisałam to mi lepiej. Więc tak, owszem moja rodzina podpada pod kanon "dysfunkcyjnej" i ja i siostra mamy porąbane w głowach - byłyśmy bardziej "tresowane" niż wychowane, w domu, w którego epicentrum jest matka. Ojciec jest jaki jest - ma swoje wady jak każdy człowiek, ale zawsze łatwiej było mi w nim znaleźć oparcie niż w matce (jak to stwierdziła ostatnio siostra: wiem że to jest przykre, ale ja naprawdę po matce nie spodziewam się niczego dobrego, więc czasem mnie szokuje normalna reakcja u niej). Mama sama pochodzi z takiej porąbanej rodziny, ale nigdy nie potrafiła nawet zobaczyć że to w niej leży problem - całe życie przyjmowała postawę poświęcającej się ofiary i nie potrafiła poprosić o pomoc, bo "przecież do psychologa nie pójdzie, bo nie jest czubkiem".
Wcześniej się leczyłam na depresję - nawet farmakologicznie. Potem poznałam JEGO - było inaczej niż dotychczas. Zawsze miałam powierzchowne, płytkie i krótkie związki z facetami, którzy albo jawnie na mnie nie zasługiwali (zdrada, kłamstwa) albo takimi, "żeby byli". Z NIM to była taka "miłość od pierwszego wejżenia". Trwało to ponad rok. Szybko ze sobą zamieszkaliśmy. Zmnieniłam to kim i jaka byłam. Potem się zaczęło psuć. Od przeprowadzki do jego mieszkania cotygodniowe awantury - jego milczące dni, mój płacz i stres (nie mogłam nawet jeść). Zaczęłam chodzić do terapeutki znowu - myślałam że powoli zamieniam się w matkę. Ale tu chodzi o coś innego. Wyprowadziłam się, ale starałm się jakoś to jeszcze między nami poukładać. Ale awantury nie ustały. Zaczęłam zaóważać jak niedojżały i toksyczny to był związek. Dziś się rozstaliśmy - chcę już tak definitywnie (2 razy już się rozstaliśmy i zeszliśmy). Najgorsze jest to że on jest takim klasycznym "mężczyzną za murem" tylko że na początku się starał to zmienić (http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/nauk...iadomosc .html). Jak rozmawialiśmy ostatni raz to się upierał że tak nie jest że wcale nie ma problemów emocjonalnych, nawrzucał na erapeutke - jakim prawem mnie oceniasz na podstawie tego co sobie przeczytasz, albo jakaś baba ci powie? Ale na koniec stwierdził ze jemu z tym dobrze. A jak się dowiedział że nie byłam szczęśliwa, że cierpiałam (wyraźnie powiedziałam że nie twierdzę że to przez niego ale tak było), że to nie jest to czego z nim chciałam i że nie możemy być razem to twierdził że poprostu jest mi przykro i wyszedł. I chociaż wiem że to wszystko powinno wygladać inaczej to poprostu znów po rozmowie znim straciłam pewność. Ale z 2 strony co to da? Cotygodniowe awantury i wypominanie ze to co się staram zrobić jest bezwartościowe? Ja się zacznę zbierać w sobie a on? Sama nie wiem na co liczyłam..

Edytowane przez sublime
Czas edycji: 2014-01-09 o 12:22 Powód: przywrócenie posta
milky_22 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-04-18, 16:16   #123
milky_22
Przyczajenie
 
Avatar milky_22
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 2
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Trochę to zagmatwane i nie wiem czy w ogóle ktoś tu jeszcze zagląda. Dużo czasu mi zajęło doście do tego, że mogę się negatywnie wyrazić omatce i tym samym o ukochanej osobie. Chorowałam na depresje, ale przyczyn szukałam raczej w pewnego rodzaju traumie, którą przeżyłam jako dziecko. Miałam krótkie, powieżchowne związki z facetami, którzy mnie lekceważyli lub na których mi nie zależało - tylko "żeby ktoś był". Potem zakochałam lub zakochaliśmy się "od pierwszego wejżenia", niemal od razu zaczęliśmy ze sobą mieszkać i chcieliśmy mieć rodzinę. I choć na początku się trochę bałam i chciałam trochę się chamować to po jakimś czasie mi puściło i zaczęłam się coraz bardziej zatracać w tym związku. Oboje dążyliśmy do takiego bycia razem cały czas bez nikogo. Ja w końcu zaczęłam coraz barziej się dopasowywać żeby go uszczęśliwiać. Potem - po zamieszkaniu w jego mieszkaniu - zaczęło się psuć, co tgodniowe kłótnie, jego milczące dni, ja się zamykałam w sonie a potem wybuchałam, on potrafił mi nawrzucać tak że mnie zatykało i zaczynałam gopotem jeszcze przepraszać. Dwa razy się rozeszliśmy i zeszliśmy, Ja się wyprowadziłam i zaczęłam chodzić na terapię. Znalazłam ten wątek, roziłam różne testy (mnie i siostrze wyszło że mamy beznadzieje), a dziś się chce wybrać na 1 spotkanie wsparcia grupowego. Na razie żeby tylko zobaczyć.
Dziś się zobaczyliśmy chyba ostani raz - wiem już że on też ma poważne problemy ze sobą - na początu się upierał że nie, ale przyciśnięty stwierdził że mu z tym dobrze. Tylko że mi nie było.. Obraził się, nawrzucał mi że nie mam prawa go oceniać na podstawie tego co sonie przeczytam i co "mi jakaś baba powie" (terapeutka). Z czasem się robił coraz bardziej wściekły, zamykał się w sobie, na objawy czułości reagował niechętnie, potrafił się zachować jak dziecko. A ja do końca wieżyłam że jak będę go kochać i tłumaczyć to się zmieni. Na koniec stwierdził ze mu przykro i wyszedł. A ja? Nie mam już sił by płakać ani rozpaczać. Najgorsze jest to że znów ja się czuje winna ze powiedziałam coś tak a nie inaczej, ze moja wiara w to że znalazłam sedno mojego problemu i że powinnam się nim zająć jest faktycznie nic nie warta.. Bo jak to stwierdził "nieważne jakie było, ale było". Boję się że to nic nie da, że już zawszę będę taka - że jestem zła, rozhisteryzowana, że sobe wymyślam i ze mam fochy i że wszystko będę robić źle.. Ale zaraz potem sobie przypominam co poszło nie tak z 2 strony. I nie wiem, Cudów się nie spodziewałam - wiedziałam w sumie że jego jedyną reakcją na to że ja mam problem (to było maglowane już dłuuugo), ale że on też i to poważne i że ja już nie mogę tak dłużej będzie negacja.

Edytowane przez sublime
Czas edycji: 2014-01-09 o 12:23 Powód: przywrócenie posta
milky_22 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-19, 21:04   #124
Misiata
Raczkowanie
 
Avatar Misiata
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: moje małe niebo ;)
Wiadomości: 415
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

czy ja moge prosic o przeslanie ksiazki w pdf?
Misiata jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 11:15   #125
ewaAKK
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 1
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Witaj Jestem Ewa,piszę pracę magisterską na temat Młodzi DDA u progu dorosłości.Bardzo ciężko jest mi znaleźć osoby do badań...bardzo proszę o pomoc, będę bardzo wdzięczna... [wycięty e-mail]

Oczywiście prześle wyniki badań i jeśli sobie życzysz cała pracę magisterską

Edytowane przez sublime
Czas edycji: 2014-01-09 o 12:24
ewaAKK jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-12, 17:47   #126
Uzalezniona_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Widzę, że temat ucichł, a szkoda. Zaczęłam szukać miejsca, w którym mogłabym dzielić się swoimi trudnościami w walce z tą okropną chorobą. Jestem uzależniona od miłości. Podjęłam terapię. Jest trudno, ale walczę. Jak przetrwać najgorszy początek? Jak przetrwać pierwsze dni, w których boli całe ciało z braku kogoś, od kogo jestem uzależniona? Czy leki to dobry pomysł? Przepisał mi je psychiatra po uprzednim wywiadzie i poznaniu sytuacji. Psychoterapeutka wyraziła zgodę, a ja czuję się jak świr
Uzalezniona_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 08:01   #127
Daszka
Zadomowienie
 
Avatar Daszka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 036
GG do Daszka
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez Uzalezniona_ Pokaż wiadomość
Widzę, że temat ucichł, a szkoda. Zaczęłam szukać miejsca, w którym mogłabym dzielić się swoimi trudnościami w walce z tą okropną chorobą. Jestem uzależniona od miłości. Podjęłam terapię. Jest trudno, ale walczę. Jak przetrwać najgorszy początek? Jak przetrwać pierwsze dni, w których boli całe ciało z braku kogoś, od kogo jestem uzależniona? Czy leki to dobry pomysł? Przepisał mi je psychiatra po uprzednim wywiadzie i poznaniu sytuacji. Psychoterapeutka wyraziła zgodę, a ja czuję się jak świr
Zajrzyj tutaj http://www.kobieceserca.pl/index.html. Zrozumienie na czym polega to uzależnienie i jak się z niego uleczyć może doda Ci sił i motywacji.
Daszka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 08:42   #128
Uzalezniona_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Dziękuję Ci bardzo Daszko. Oczywiście zaglądam dość często na stronę Fundacji Kobiecych Serc.Tam właśnie znalazłam namiary na grupę wsparcia i na terapię. Tylko czuję, że to za mało dla mnie. Potrzebuję na co dzień rozmawiać z osobami, które mają podobny problem. Założyłam nawet bloga, ale póki co prawie nikt tam nie trafia. Mam nadzieję, że rozkręci się z czasem. A dla mnie to też rodzaj terapii takie wypisywanie wszystkiego
Uzalezniona_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 11:06   #129
Daszka
Zadomowienie
 
Avatar Daszka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 036
GG do Daszka
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Jesteś jeszcze na początku wychodzenia z nałogu, "głód narkotykowy" jest największy, ale zobaczysz, że czas jest Twoim sprzymierzeńcem. Ja też na początku nie miałam za bardzo z kim porozmawiać na co dzień, ale pomagało mi czytanie wszystkiego "na temat" - dzięki temu paradoksalnie dystansowałam się trochę od cierpienia. Ale każdy inaczej radzi sobie z bólem-może masz kogoś zaufanego w otoczeniu, żeby mu się zwierzyć w tym najtrudniejszym okresie. Czasem pomaga bliskość drugiego człowieka, czasem pobycie samemu z sobą. Tego drugiego warto się uczyć. Ważne, że jesteś na dobrej drodze. Powodzenia
Daszka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 11:30   #130
Uzalezniona_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Jest jedna osoba, której mogę się zwierzyć, wie o moim problemie, ale nie zawsze przecież może być przy mnie. Poza tym nie chcę mieć przyjaciela, z którym będę rozmawiać wyłącznie o tym. Chcę prowadzić też normalne życie. Dlatego też szukam trochę w wirtualnym świecie osób z podobnymi problemami.
A co do tego głodu - były strasznie ciężkie momenty. Ale ostatnie 2 dni są dużo lepsze. Pomaga mi organizowanie sobie całych dni zajęciami wszelakimi. I nie mam czasu na zamartwianie się i nakręcanie spirali myśli.
Uzalezniona_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 12:31   #131
Daszka
Zadomowienie
 
Avatar Daszka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 036
GG do Daszka
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez Uzalezniona_ Pokaż wiadomość
Jest jedna osoba, której mogę się zwierzyć, wie o moim problemie, ale nie zawsze przecież może być przy mnie. Poza tym nie chcę mieć przyjaciela, z którym będę rozmawiać wyłącznie o tym. Chcę prowadzić też normalne życie. Dlatego też szukam trochę w wirtualnym świecie osób z podobnymi problemami.
A co do tego głodu - były strasznie ciężkie momenty. Ale ostatnie 2 dni są dużo lepsze. Pomaga mi organizowanie sobie całych dni zajęciami wszelakimi. I nie mam czasu na zamartwianie się i nakręcanie spirali myśli.
Świetnie, że tak uważasz - znak, że potrafisz też sobie sama pomagać i masz w sobie siłę. Jeśli uczęszczasz na grupę wsparcia, to może tam znajdziesz osoby zainteresowane wzajemnym wspieraniem się na co dzień. Ja nie znalazłam żadnego konkretnego forum, bloga itp. w necie, ale też nieszczególnie szukałam wsparcia akurat w świecie wirtualnym.
Daszka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-13, 20:36   #132
Uzalezniona_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Jestem z siebie dumna. Nie odpisałam mu na maila... Bardzo to boli, bo chcialabym odpisac, pocieszyc go troche. Ale STOP! Pocieszanie to skąd mam? Z dzieciństwa. Trzeba się najpierw wyleczyć!!
Uzalezniona_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-14, 18:10   #133
Uzalezniona_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Daszko, a Ty? Na jakim etapie jesteś? Przeszłaś terapię? Jak się czujesz?
Uzalezniona_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-17, 09:14   #134
Daszka
Zadomowienie
 
Avatar Daszka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 036
GG do Daszka
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez Uzalezniona_ Pokaż wiadomość
Daszko, a Ty? Na jakim etapie jesteś? Przeszłaś terapię? Jak się czujesz?
Trudno mi powiedzieć na jakim etapie, ale ponad rok od rozstania. Na pewno czuję się wewnętrzne bardziej dojrzała, spokojna - zadziałał czas, ale też terapia, grupy wsparcia, moje własne zgłębianie tematu. Nabrałam dystansu, ale nadal jestem wrażliwa na bodźce kojarzące się z Nim. Nadal zdarzają się chwile bólu i tęsknoty, ale na tyle poszerzyłam swoje horyzonty, że mam już czym zapełnić swoje życie i czas. Wolę siebie taką niż tą którą byłam ponad rok temu i Tobie też tego życzę
Daszka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-27, 12:42   #135
Magda 42
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 1
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Witam!!! Od wielu lat szukam odpowiedzi dlaczego ja tak bardzo kocham,szaleje,oddałabym życie i proszę,całkiem przez przypadek dowiedziałam się,że jestm chora!!!!! Od wielu lat tkwię w związku z mężczyzną którego nie potrafię opuścić bo wydaje mi się,że on sobie beze mnie nie poradzi lub ja nie poradzę sobie bez niego,nie chcę mu zrobić krzywdy,nie chcę żeby był smutny,zły.Na domiar złego wpakowałam się w następny związek z facetem bez którego nie potrafię żyć,oddychać-po prostu Ja nie istnieję jest tylko On.Tak naprawdę to któregoś razu to on powiedział "pomyśl o sobie!!! Kochasz mnie za bardzo i oczekujesz tego samego ode mnie a ja tak nie potrafię...." Co mam robić? Jak się z tego wyleczyć? Śpię już od 10-ciu lat,jak się obudzić?
Magda 42 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-11-07, 15:33   #136
evelins
Przyczajenie
 
Avatar evelins
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 13
GG do evelins
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Zachęcam do udziału w grupie wsparcia i terapeutycznej.

[nieaktywne linki]


tej tematyce poświęcony jest także portal www.kochamzabardzo.pl - dużo pomocnych informacji i ciekawe artykuły w temacie toksycznych relacji


polecam i życzę powodzenia wszystkich Kochającym Za Bardzo!

Edytowane przez sublime
Czas edycji: 2014-01-09 o 12:25
evelins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-11-25, 13:17   #137
stookrotka1991
Zadomowienie
 
Avatar stookrotka1991
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: pomorskie
Wiadomości: 1 897
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

czemu tautaj taka cisza? Dolączam się do wątku , ponieważ w pewnym sensi mnie zacikawil
__________________


kocham ...
stookrotka1991 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-11-29, 17:43   #138
ArashiKishu
Raczkowanie
 
Avatar ArashiKishu
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 87
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Stworzyłam klub w celu głębszych rozmów nie koniecznie publicznie i wysłałam do części z was zaproszenia
ArashiKishu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-11-30, 15:18   #139
magicala
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez ArashiKishu Pokaż wiadomość
Stworzyłam klub w celu głębszych rozmów nie koniecznie publicznie i wysłałam do części z was zaproszenia
czy ja też mogę prosić o zaproszenie do tego klubu?
magicala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-28, 23:38   #140
magicala
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

MAGDO 42, wyobrażam sobie jak musisz się czuć... kiedy Ci źle, bo zakłądam że Twoje związki przynoszą Ci też jakaś przyjemność... czy tak już nie jest? Jeśli cierpisz z powodu kochania za bardzo, z powodu uzaleznienia od faceta, to radzę skorzystać z fachowej pomocy psychologicznej. Bez niej będzie trudno wyjść z tego bałaganu... chaosu. Uwierz mi, w tej sytuacji warto zaufac ludziom, którzy profesjonalnie pomagają w tego rodzaju problemach. Warto w ten sposób dać sobie trochę luksusu
magicala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-29, 00:21   #141
magicala
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Do Truskawki:
To o czym piszesz, że zawsze musisz być najlepsza to perfekcjonizm. To bardzo cięzka cecha, i cięzko się takiej osobie żyje. Myślę, ż ebierze sie to z niepewności co do włąsnej wartosci, i to trzeba by leczyc na terapii, bo nie ma sensu sie ąz tak męczyć. Jeśliby Ci to przeszkadzało to poszukaj jakiejs ksiązki, albo lepiej psychoterapii.. mi przychodzi do głowy ksiazka "Pomóż sobie, daj światu odetchnąć"Eichelebergera. .. ale też takie w temacie perfekcjonizmu... nic mi nie przychodzi do głowy. Może ktos zna ksiązki na ten temat
magicala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-02, 22:35   #142
magicala
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 5
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Stokrotko1991, czemu ten temat Cię zainteresował? może napiszesz coś więcej?
magicala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-05-28, 13:16   #143
ArashiKishu
Raczkowanie
 
Avatar ArashiKishu
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 87
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Witajcie dziewczyny po raz pierwszy napiszę z 2 strony Wydaje mi się że jestem już bliżej wyleczenia niż choroby. Jeszcze nie wyleczona bo choć moje postępowanie jest inne, to czuję się z tym nieswojo:/ Nie walczę bo nie muszę, nie cierpię z braku miłości z jego strony, bo nie muszę, ona zawsze jest, nie jestem zazdrosna, bo nie mam ku temu podstaw, nie jestem zaborcza bo ufam mu, nie cierpię gdy przez sekundę przy mnie go nie ma, bo wiem że potem będzie i mam sama dużo zajęć. Umiem żyć sama, nie boję się samotności. Jest mi z nim dobrze, kocham go przytulać, całować, być z nim, on o mnie dba... Tylko jeden problem jest obecny... czuję się z tym nieswojo okropne uczucie, że brakuje mi dramy, walki, napięcia:/ Zamieniłam walkę z nim o miłość na walkę ze sobą, żeby nauczyć się cieszyć z normalności. Także jeszcze nie wyleczona, ale w końcu spokojna Mam nadzieję że ten niepokój minie i przyzwyczaję się do szczęścia i normalności
__________________
Pani magister

23.08.2014 g 17:00
ArashiKishu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-17, 19:19   #144
gorica
Raczkowanie
 
Avatar gorica
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 397
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez ArashiKishu Pokaż wiadomość
Witajcie dziewczyny po raz pierwszy napiszę z 2 strony Wydaje mi się że jestem już bliżej wyleczenia niż choroby. Jeszcze nie wyleczona bo choć moje postępowanie jest inne, to czuję się z tym nieswojo:/ Nie walczę bo nie muszę, nie cierpię z braku miłości z jego strony, bo nie muszę, ona zawsze jest, nie jestem zazdrosna, bo nie mam ku temu podstaw, nie jestem zaborcza bo ufam mu, nie cierpię gdy przez sekundę przy mnie go nie ma, bo wiem że potem będzie i mam sama dużo zajęć. Umiem żyć sama, nie boję się samotności. Jest mi z nim dobrze, kocham go przytulać, całować, być z nim, on o mnie dba... Tylko jeden problem jest obecny... czuję się z tym nieswojo okropne uczucie, że brakuje mi dramy, walki, napięcia:/ Zamieniłam walkę z nim o miłość na walkę ze sobą, żeby nauczyć się cieszyć z normalności. Także jeszcze nie wyleczona, ale w końcu spokojna Mam nadzieję że ten niepokój minie i przyzwyczaję się do szczęścia i normalności
Życzę Ci tego bardzo.
Ja jestem jakiś miesiąc po przeczytaniu tej książki, która okazała się dla mnie punktem przełomowym. Zrozumiałam że jestem właśnie taką osobą i stąd moje dotychczasowe problemy w związkach, a ostatnio w ich braku.
Chciałam założyć właśnie taki wątek dla osób których ta książka zmieniła bieg wydarzeń w życiu.
Ja najbardziej wzięłam sobie do serca punkt o kontrolowaniu oraz byciu samolubnym. Już wcześniej zaczęłam pracować nad rozwojem wewnętrznym.
Książka u mnie leży cały czas w gotowości i jak potrzebuję to do niej zaglądam.
Ogólnie jestem na początkowym etapie samo-uzdrawiania.
gorica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-09, 23:50   #145
sorenta
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 1 239
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Hej ;-)

Po kolejnej kłótni, oczywiście okraszoną moimi wyrzutami, łzami itp itd on wyszedł do kolegi, tak jak wczesniej zaplanował, bo ja miałam kolejnego focha o coś ...
Wcześniej tak nie było. Mieszkamy ze sobą ponad pół roku, jestesmy razem ponad rok. Kłótnie jesli sie zdarzaly to raczej błahe. Ostatnio więcej płaczę, czepiam się o kumpli, wychodzenie itp. Zwrócił mi dziś na to uwagę. Najpierw byłam zła, potem stwierdziłam, że kurde zmieniłam się. Utknęłam w necie, trafiłam na ksiązke o kobietach które kochaja za bardzo. I po godzinie walki ze soba przyznaję, że jestem jedna z nich. Mój chlopak czasem pije, pił dużo więcej zanim się poznaliśmy, po zamieszkaniu razem jest to tylko jakieś piwko z kolegami , czasem więcej niż jedno. Ale jeszcze studiujemy, ostatnio obronił tytuł inżyniera, a wczesniej stracil prace, jeszcze nie może znaleźć nowej, ale rodzice mu pomagaja więc nie o finanse chodzi. Ostatnio częściej wychodził do kolegów , powiedzmy że nie wiem 2 lub 3 razy w tygodniu. Ale ostatnio był też kurą domową , ja pracuje, w weekend studia, teraz tak mi sie wydaje że dla faceta to może nie być najlepsza, bo kobieta pracuje a on siedzi w domu. Może dlatego chciał sie wyrwać, nie wiem, nie chcę go też tłumaczyć. Jesli chodzi o mnie stałam sie czepliwa o te wyjścia , wolalam żeby siedzial ze mną, żebyśmy oglądali filmy , cokolwiek tylko razem. Moja przyjaciólka wyjechała, nie jestem w swoim rodzinnym mieście więc nie mam z kim wyjśc na ploty, choć bardzo bym chciała. I chyba utknęłam. Przestałam miec życie oprócz pracy i mieszkaniu z Tż, ewentualnie jak sie spotykaliśmy to z jego znajomymi, ja tylko w weekend na uczelni, ale wiadomo po zajęciach większość jedzie do domu bo przyjezdni itp. Jak wychodził z kolegami miałam pretensje bo powinien zostawać ze mną bo np coś mnie boli lub byłam chora itp. Jak trzeba mi bylo leki to przyniósł , ale jak spałam to stwierdził że może wyjść, skoro z nim nawet nie posiedzę, pogadam itp. Wtedy miałam pretensje, bo chcialam żeby był przy mnie. I oczywiście robiłam wyrzuty + pąłcz. Teraz wiem, że powinnam myslec o sobie, po prostu pospać, sama wygodnie w łóżku, a jemu dać żyć. Kiedys taka byłam. Wychodzilam ze znajomymi, nie robiłam awantur jak on wychodził i wtedy jak bylismy razem nie było żadnych kłótni itp. Zdałam sobie sprawe dziś, że sie zmieniłam i nie wiem czy sama chciała bym siedzieć przy takie marudzie, która ciągle by chciała żebyśmy byli razem czasem nawet płaczem. I chyba tez bym dezerterowała. Dodam, że ostatnio wychodzi częściej. Myślałam że to problem alkoholu, bo tak troche mi przeszkadza, ale jak ja sie spotkam z kimś to też lubie posiedzieć i wypić, zabawić się, tyma bardziej że studia i wiadomo jak jest. Jak byłam bardziej samolubna, wychodziłam sama, miałam jakąs czesc swojego życia nie było klotni o picie o kolegów. Bardzo rzadko pije w domu sam, raz na ruski rok zdarzy sie że kupi piwo i wypije przy mnie. Tylko ewentualnie jak wychodzi, chociaz potrafią siedzieć tez bez alko. Mówi, że wyciagnełam go z bagna, że ze mną jest spokojniejszy, że to jest świetnie uczucie nie moc sie z nikim siłować o miłość, że jest dobrze itp. Fakt bylo. I mówił tak wczesniej, ostatnio jest mniej spokojniej. Zdałam sobie sprawę że zaczynam mu robic wyrzuty jak jego była, która nawet potrafiła sie skaleczyć żeby zwrócic uwagę jego. Mówiłam że to chore a on twierdzil że to jest super że ja sobie mogę wyjśc z koleżankami, a on z kolegami lub przyjda do niego pograć i jest spoko. Teraz chyba zamieniłam sie w kobietę, którą nigdy nie chciałam być. Dzisiaj usłyszałam, że skoro mi tak źle, nie jestem szczęśliwa to mogę sie wyprowadzić, bo on mnie nie trzyma, skoro tak mi źle a on jest taki okropny. Moje pierwsze mysli, że jak to wyprowadzić, juz mnie nie kocha itp. Kazał mi przemyśleć sobie czego chcę, przemyśleć związek. Po walce z nim, potem z samą sobą doszłam do wniosku, że to nie jest w całości jego wina, a ja nie jestem święta. Po przeczytaniu wyżej wymienionej ksiązki zdałam sobie sprawę że w dużej mierze jest ona o mnie .... Dodam, że nie jestem podnóżkiem itp. Tż gotuje, bo lubi, nauczony jest sprzątać, prać, robić wszystko co trzeba bo u niego w domu oboje rodziców pelni obowiązki domowe. Ostatnio zauważyłam że ma troche jakby hmmm mniej życia, myslalam że po prostu zły dzień, czy coś, starałam sie być z nim itp itd. Ale jesli ja bym była facetem, kobieta pracowała , ja nie i tylko na mnie w wiekszości spadały by obowiązki domowe czy nie była bym sfrustrowana? Była bym. Byłam nawet jak ja bylaw w sytuacji gdzie przez 3 miesiace nie miałam pracy i bylam kurą domową. Mimo, że Tż też gotowal, sprzątał itp. Czułam sie źle zamknięta w domu ... Teraz... sama sie w nim zamknęlam, przy nim. Wiem już, że to ja sie w wiekszości zmieniłam, obdarłam sie ze swojego życia, jesteśmy tylko my , nie ma mnie jako samej osoby. Chcę to zmienić. Powinnam porozmawiać z nim, ale czy dam rade spokojnie? Sądze, że na 100% nie oleje tego bo sam zauważył dzis że sie zmieniłam. I nie nie tlumaczę, że wszystko jest moją wina. On jest tego typu facetem, jesteś zla o pierdołe, poczekam aż Ci przejdzie. Chyba jeszcze nigdy nie podniósł na mnie głosu, nasze klótnie polegaja w wiekoszości na moim placzu, wyrzutach itp. Fakt, że popija, ale nie ma po tym awantur, czy czegoś podobnego. to nie w jego stylu kompletnie. Faktem jest, że jak zamieszkalismy razem i mieliśmy "zdrowy" związek mógł nie pić nawet jednego piwa nawet i 3 tygodnie, gdzie ja w tym czasie byłam na jakiejś imprezce i piłam jakies piwko czy wino z przyjaciółka. Myślicie że moje zachowanie kobiety przylepki ma wplyw na to że zdarza mu sie wypić częściej niz raz w tygodniu? Czy po prostu sobie to naiwnie tłumacze. Czy jest jakaś osoba, która też chce się wyleczyć i mieć zdrowy związek, który nie koniecznie kończy się zerwaniem. Bo na prawdę to on mnie namówił na mieszkanie, ja bylam troche oporna, ale potem było cudownie. Budzenie i zasypianie się obok kochanej osoby. I wiem, że on jest teraz szczęsliwszy niz wczesniej, bo nie raz to powtarzał. Zdarza mu się przynieść kwiaty bez okazji, specjalnie rano wstaje ze mną zeby zrobić sniadanie, bo ja sobie zawzwyczaj nie zdążę zrobić. I tak jest nawet teraz jak sie focham, wkurzam płacze itp, nie tylko jak było bez problemów. Potrzebuję opinii kogoś"obok". Wiem że powinnam znaleźć sobie jakies zajęcie, hobby, poznac może jakichś ludzi żeby móc wyjśc , częściej spotykac sie ze swoimi koleżankami. Miec wlasną przestrzen, zadbac o siebie, tak jak robiłam to wcześniej. Tylko co ze związkiem? Chętnie pogadam z osobą/osobami które sa w podobnej sytuacji. Ale sie rozpisałam ...

Edytowane przez Trzepotka
Czas edycji: 2014-02-10 o 15:52 Powód: Przywrócenie posta.
sorenta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-10, 21:47   #146
gorica
Raczkowanie
 
Avatar gorica
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 397
Dot.: kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez sorenta Pokaż wiadomość
Hej ;-)

Po kolejnej kłótni, oczywiście okraszoną moimi wyrzutami, łzami itp itd on wyszedł do kolegi, tak jak wczesniej zaplanował, bo ja miałam kolejnego focha o coś ...
Wcześniej tak nie było. Mieszkamy ze sobą ponad pół roku, jestesmy razem ponad rok. Kłótnie jesli sie zdarzaly to raczej błahe. Ostatnio więcej płaczę, czepiam się o kumpli, wychodzenie itp. Zwrócił mi dziś na to uwagę. Najpierw byłam zła, potem stwierdziłam, że kurde zmieniłam się. Utknęłam w necie, trafiłam na ksiązke o kobietach które kochaja za bardzo. I po godzinie walki ze soba przyznaję, że jestem jedna z nich. Mój chlopak czasem pije, pił dużo więcej zanim się poznaliśmy, po zamieszkaniu razem jest to tylko jakieś piwko z kolegami , czasem więcej niż jedno. Ale jeszcze studiujemy, ostatnio obronił tytuł inżyniera, a wczesniej stracil prace, jeszcze nie może znaleźć nowej, ale rodzice mu pomagaja więc nie o finanse chodzi. Ostatnio częściej wychodził do kolegów , powiedzmy że nie wiem 2 lub 3 razy w tygodniu. Ale ostatnio był też kurą domową , ja pracuje, w weekend studia, teraz tak mi sie wydaje że dla faceta to może nie być najlepsza, bo kobieta pracuje a on siedzi w domu. Może dlatego chciał sie wyrwać, nie wiem, nie chcę go też tłumaczyć. Jesli chodzi o mnie stałam sie czepliwa o te wyjścia , wolalam żeby siedzial ze mną, żebyśmy oglądali filmy , cokolwiek tylko razem. Moja przyjaciólka wyjechała, nie jestem w swoim rodzinnym mieście więc nie mam z kim wyjśc na ploty, choć bardzo bym chciała. I chyba utknęłam. Przestałam miec życie oprócz pracy i mieszkaniu z Tż, ewentualnie jak sie spotykaliśmy to z jego znajomymi, ja tylko w weekend na uczelni, ale wiadomo po zajęciach większość jedzie do domu bo przyjezdni itp. Jak wychodził z kolegami miałam pretensje bo powinien zostawać ze mną bo np coś mnie boli lub byłam chora itp. Jak trzeba mi bylo leki to przyniósł , ale jak spałam to stwierdził że może wyjść, skoro z nim nawet nie posiedzę, pogadam itp. Wtedy miałam pretensje, bo chcialam żeby był przy mnie. I oczywiście robiłam wyrzuty + pąłcz. Teraz wiem, że powinnam myslec o sobie, po prostu pospać, sama wygodnie w łóżku, a jemu dać żyć. Kiedys taka byłam. Wychodzilam ze znajomymi, nie robiłam awantur jak on wychodził i wtedy jak bylismy razem nie było żadnych kłótni itp. Zdałam sobie sprawe dziś, że sie zmieniłam i nie wiem czy sama chciała bym siedzieć przy takie marudzie, która ciągle by chciała żebyśmy byli razem czasem nawet płaczem. I chyba tez bym dezerterowała. Dodam, że ostatnio wychodzi częściej. Myślałam że to problem alkoholu, bo tak troche mi przeszkadza, ale jak ja sie spotkam z kimś to też lubie posiedzieć i wypić, zabawić się, tyma bardziej że studia i wiadomo jak jest. Jak byłam bardziej samolubna, wychodziłam sama, miałam jakąs czesc swojego życia nie było klotni o picie o kolegów. Bardzo rzadko pije w domu sam, raz na ruski rok zdarzy sie że kupi piwo i wypije przy mnie. Tylko ewentualnie jak wychodzi, chociaz potrafią siedzieć tez bez alko. Mówi, że wyciagnełam go z bagna, że ze mną jest spokojniejszy, że to jest świetnie uczucie nie moc sie z nikim siłować o miłość, że jest dobrze itp. Fakt bylo. I mówił tak wczesniej, ostatnio jest mniej spokojniej. Zdałam sobie sprawę że zaczynam mu robic wyrzuty jak jego była, która nawet potrafiła sie skaleczyć żeby zwrócic uwagę jego. Mówiłam że to chore a on twierdzil że to jest super że ja sobie mogę wyjśc z koleżankami, a on z kolegami lub przyjda do niego pograć i jest spoko. Teraz chyba zamieniłam sie w kobietę, którą nigdy nie chciałam być. Dzisiaj usłyszałam, że skoro mi tak źle, nie jestem szczęśliwa to mogę sie wyprowadzić, bo on mnie nie trzyma, skoro tak mi źle a on jest taki okropny. Moje pierwsze mysli, że jak to wyprowadzić, juz mnie nie kocha itp. Kazał mi przemyśleć sobie czego chcę, przemyśleć związek. Po walce z nim, potem z samą sobą doszłam do wniosku, że to nie jest w całości jego wina, a ja nie jestem święta. Po przeczytaniu wyżej wymienionej ksiązki zdałam sobie sprawę że w dużej mierze jest ona o mnie .... Dodam, że nie jestem podnóżkiem itp. Tż gotuje, bo lubi, nauczony jest sprzątać, prać, robić wszystko co trzeba bo u niego w domu oboje rodziców pelni obowiązki domowe. Ostatnio zauważyłam że ma troche jakby hmmm mniej życia, myslalam że po prostu zły dzień, czy coś, starałam sie być z nim itp itd. Ale jesli ja bym była facetem, kobieta pracowała , ja nie i tylko na mnie w wiekszości spadały by obowiązki domowe czy nie była bym sfrustrowana? Była bym. Byłam nawet jak ja bylaw w sytuacji gdzie przez 3 miesiace nie miałam pracy i bylam kurą domową. Mimo, że Tż też gotowal, sprzątał itp. Czułam sie źle zamknięta w domu ... Teraz... sama sie w nim zamknęlam, przy nim. Wiem już, że to ja sie w wiekszości zmieniłam, obdarłam sie ze swojego życia, jesteśmy tylko my , nie ma mnie jako samej osoby. Chcę to zmienić. Powinnam porozmawiać z nim, ale czy dam rade spokojnie? Sądze, że na 100% nie oleje tego bo sam zauważył dzis że sie zmieniłam. I nie nie tlumaczę, że wszystko jest moją wina. On jest tego typu facetem, jesteś zla o pierdołe, poczekam aż Ci przejdzie. Chyba jeszcze nigdy nie podniósł na mnie głosu, nasze klótnie polegaja w wiekoszości na moim placzu, wyrzutach itp. Fakt, że popija, ale nie ma po tym awantur, czy czegoś podobnego. to nie w jego stylu kompletnie. Faktem jest, że jak zamieszkalismy razem i mieliśmy "zdrowy" związek mógł nie pić nawet jednego piwa nawet i 3 tygodnie, gdzie ja w tym czasie byłam na jakiejś imprezce i piłam jakies piwko czy wino z przyjaciółka. Myślicie że moje zachowanie kobiety przylepki ma wplyw na to że zdarza mu sie wypić częściej niz raz w tygodniu? Czy po prostu sobie to naiwnie tłumacze. Czy jest jakaś osoba, która też chce się wyleczyć i mieć zdrowy związek, który nie koniecznie kończy się zerwaniem. Bo na prawdę to on mnie namówił na mieszkanie, ja bylam troche oporna, ale potem było cudownie. Budzenie i zasypianie się obok kochanej osoby. I wiem, że on jest teraz szczęsliwszy niz wczesniej, bo nie raz to powtarzał. Zdarza mu się przynieść kwiaty bez okazji, specjalnie rano wstaje ze mną zeby zrobić sniadanie, bo ja sobie zawzwyczaj nie zdążę zrobić. I tak jest nawet teraz jak sie focham, wkurzam płacze itp, nie tylko jak było bez problemów. Potrzebuję opinii kogoś"obok". Wiem że powinnam znaleźć sobie jakies zajęcie, hobby, poznac może jakichś ludzi żeby móc wyjśc , częściej spotykac sie ze swoimi koleżankami. Miec wlasną przestrzen, zadbac o siebie, tak jak robiłam to wcześniej. Tylko co ze związkiem? Chętnie pogadam z osobą/osobami które sa w podobnej sytuacji. Ale sie rozpisałam ...
Sama wiesz co robić. Wcześniej tak było i Twój związek był ok.
gorica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Wizażowe Społeczności


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-02-10 21:47:13


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:36.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.