chłopak po 6 latach nie wie czy chce ze mna byc

[tisja]

.

[trupiegi]

U mnie było to samo, po 5 latach następował rozpad, po 7 wszystko zdechło.
I nie czuj się winna - mój zwalał na mnie odpowiedzialność, że jestem nudna, a sam niczego dla mnie nie robił, wszystko było na siłę, bo tak wypada, a przy każdej nadarzającej się okazji leciał do kumpli. (Odkąd jego kumpel zamieszkał w mieszkaniu, w którym wynajmuję pokój, mój eks częściej przebywał u niego niż u mnie, doprowadzało mnie to do szału, choć wspólny kolega jest ok).
Moja rada - rzucacie wszystko, wybieracie się we wspólną podróż i ratujecie związek albo spędzacie jakiś czas osobno. Jeśli kontakty nie ulegną poprawie, odpowiedź już będziesz miała.
Po rozstaniu mam obawy, ze jeśli nawet kiedykolwiek się zakocham, po kilku latach będzie tak samo, że nuda...

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez tisja

witam
przyszlam tu do was na forum zeby sie wyzalic. jestem z chlopakiem prawie 6 lat, ostatnio cos sie psuje miedzy nami, on jest dla mnie niemily i zaczyna mnie denerwowac. dzisiaj w koncu zapytalam czy chce byc ze mna bo ostatnio zachowuje sie jakby nie chcial i ze jak nie chce to niech mi po prostu powie. odpowiedzial ze nie wie... ze czasem jest fajnie ale nasze zycie jest nudne, wszystko mamy zaplanowane, prawie z nikim sie nie spotykamy, on czuje ze sie zamyka na ludzi, ze chcialby to zmienic ale w sumie nic z tym nie robi, ze to pewnie po czesci moja wina, wiem ze go to frustruje, ze teskni do tego co bylo przed naszym zwizkiem, do imprez, do kolegow ze studenckich czasow itd, a tego juz nie ma i wydaje mi sie ci koledzy maja teraz swoje zycie, rodziny i nie w glowie im imprezy itd. powiedzial tez nie mamy wspolnych zainteresowan, ze w sumie jedyne co robimy razem to zakupy i gotowanie, ze nie mozemy zgodzic sie nawet co do tego co ma leciec w tv.
nie wiem co mam teraz robic, czuje sie winna, tego ze on jest nieszczesliwy, ze przeze mnie odcial sie od swiata. gdyby ktos tu na wizazu napisal ze partner ma watpliwosci co do zwiazku poradzilabym mu zeby odszedl, ze do takich rzeczy nie powinno miec sie watpliwosci, ale gdy sama jestem w takiej sytuacji tak trudno odejsc po tylu latach.
jak myslicie? jest jeszcze co ratowac?

oboje powinniscie podjac decyzje, czy jest co ratowac. dlaczego nie wprowadzicie zmian? nie znajdziecie wspolnych zainteresowan? czy zainteresowan w ogole? dlaczego nie poznacie nowych ludzi?

[Vampi_z_piekla_rodem]

Może wymyślcie sobie jakiś rytuał? Nie wiem- w każdą sobotę idźcie do kawiarni, na dobrą kawę i coś słodkiego, albo na spacer, do kina, na drinka/piwo czy do restauracji.

[ewulkaaa]

jeśli chcecie oboje ratować ten związek, to zacznijcie się starać i poprawiać to, co według Was do tej pory nie było w porządku.

Ja proponuję kurs tańca, sama ze swoim TŻ byłam na takim - byliśmy blisko siebie, robiliśmy coś razem, rozwijaliśmy się, naprawdę świetnie to wspominam. Teraz, aby sobie urozmaicić czas wykupujemy karnety na basen poza tym często na gruponie itp. stronkach jest naprawdę wiele fajnych, i co najważniejsze: tanich! ofert. My już byliśmy na sushi (TŻ pierwszy raz w życiu), teraz ścianka wspinaczkowa i wieeele innych. To naprawdę zbliża ludzi do siebie.

Poza tym, skoro brakuje mu imprez z kolegami, dlaczego na nie nie pójdzie? Niech on idzie z kolegami, ty się umów na babskie winko i też będziecie się świetnie bawić

Ja z TŻ staramy się tak w życiu robić, i naprawdę czasem tęsknimy za tym, żeby chociaż raz w tygodniu usiąść i się tak po prostu przytulić i spędzić razem spokojnie wieczór tylko we dwoje

nie mówię, żę jest to uniwersalna recepta dla każdego związku, ale mojemu to naprawdę dobrze robi

[Fubizka]

Pytanie jest przede wszystkim takie: czy on Cię kocha? Nie czy mówi z przyzwyczajenia "kocham Cię" na dobranoc, tylko czy naprawdę kocha.

Jestem w podobnej sytuacji i dobrze się to nie skończyło...

---------- Dopisano o 14:10 ---------- Poprzedni post napisano o 14:08 ----------

Napisane przez ewulkaaa

jeśli chcecie oboje ratować ten związek, to zacznijcie się starać i poprawiać to, co według Was do tej pory nie było w porządku.

Ja proponuję kurs tańca, sama ze swoim TŻ byłam na takim - byliśmy blisko siebie, robiliśmy coś razem, rozwijaliśmy się, naprawdę świetnie to wspominam. Teraz, aby sobie urozmaicić czas wykupujemy karnety na basen poza tym często na gruponie itp. stronkach jest naprawdę wiele fajnych, i co najważniejsze: tanich! ofert. My już byliśmy na sushi (TŻ pierwszy raz w życiu), teraz ścianka wspinaczkowa i wieeele innych. To naprawdę zbliża ludzi do siebie.

Poza tym, skoro brakuje mu imprez z kolegami, dlaczego na nie nie pójdzie? Niech on idzie z kolegami, ty się umów na babskie winko i też będziecie się świetnie bawić

Ja z TŻ staramy się tak w życiu robić, i naprawdę czasem tęsknimy za tym, żeby chociaż raz w tygodniu usiąść i się tak po prostu przytulić i spędzić razem spokojnie wieczór tylko we dwoje

nie mówię, żę jest to uniwersalna recepta dla każdego związku, ale mojemu to naprawdę dobrze robi

Ale Ty jesteś w związku dopiero rok,po roku to jeszcze człowiek jest w skowronkach...

[roxyroxy]

Szczerze mowiac ja tez nie chcialabym byc w zwiazku w ktorym mi sie nudzi, nie mamy co robic razem , nie chodzimy na imprezy itd

Sama jestesm w 6 zwiazku i wrecz nie mamy czasu lub pieniedzy aby robic wszysko co chcemy . Mamy wspolne i osobne zainteresowania i moge powiedziec,ze moj Tz jest bardzo interesujaca osoba.

Problem polega u was na tym, ze chyba zadne z was nie probuje zmienic sytuacji. Dlaczego pzrestaliscie chodzic na imprezy, robic ciekawe rzeczy? Moze zapros go do kina, na rower, wspolne bieganie, plywanie itd. Czasem tez powinnas wyjsc sama, pozwolic mu zatesknic.

[Madzialenka_21]

Bez poważnej rozmowy raczej się nie obejdzie. Zapytaj go wprost czy chce to ratować, czy lepiej jak każdy z Was pójdzie w swoją stronę.

[tisja]

.

[33owieczka]

ON się nudzi, a "winna" temu jesteś TY. No czegos tu nie kumam, jak się nudzi, to niech sie za cos weźmie! Bo teraz to przypomina mi sytuacje małego chłopca który łazi za swoja mama/starszym rodzeństwem i jęczy "Nuuuudziiii mi się, pobaw się ze mną"

Pomyslcie nad robieniem czegos razem, ale osobne hobby to też niezły pomysł. Wówczas będziecie sie mogli dzielić "osiągnieciami", rozwojem w danej dziedzinie. To może być ciekawe i inspirujące.

Niestety, nuda jest jednym z typowych dość znamiom "przechodzonych" związków, w których pomimo upływu lat, nic się nie dzieje...

A koledzy? Pewnie jest jak piszesz- od lat nie imprezuja, bo mają rodziny, dzieci, albo... równiez tkwią w maraźmie i nawet gdzies wyjśc wspólnie może im się nie chcieć....
Skoro tęskni za "startymi czasami" niech podzwoni po kumplach, co Mu szkodzi? dowie się co u nich, może uda sie im gdzieś wyskoczyć? Spokojnie, kolesie, którzy 6 lat temu popalali ziólko i pili browary dzis moga byc juz zupełnie innymi ludźmi. Ty też nie zostawaj w domu- wyjdź, znajdź sobie swoje hobby odkurz stare znajomości. Nowa energia wniesie świezy powiew do Waszego związku.
Powodzenia!

[Fubizka]

Napisane przez tisja

otwarcie mowi, ze nie ma czegos takiego jak milosc, a jesli jest to nie odczuwa sie tego tak jak na poczatku zwiazku, bo ma sie siebie na codzien.
tak mi ciezko....

To jest dla mnie o wiele bardziej niepokojące niż nuda. Bo byłam w długim związku i też zaczęliśmy się nudzić, ale dało się to naprawić. Też mnie facet oskarżał, że za mało jestem imprezowa, ale wtedy naprawdę o to chodziło a nie o to, że jemu po prostu TY się znudziłaś... Nowych ludzi poznać można zawsze, odświeżyć chociaż kilka znajomości z przeszłości i jakoś to pójdzie, on gdzieś tam wychodzi, ćwiczy - tam wszędzie są jacyś ludzie. Nie trzeba się przyjaźnić z pierwszą lepszą osobą, która się napatoczy.

Dla mnie to problem nudy i braku zajęć to jest tylko wierzchołek ogromnego problemu - on nie odczuwa miłości. Dlaczego więc z nim jesteś? Odpowiedz sobie szczerze na to pytanie.

[paulina3553]

Ja po części rozumiem twojego tż.
Nie chce siedzieć całe życie w domu i 'odpoczywać', lubię imprezy, dyskoteki ale też nie pogardzę wyjściem ze znajomymi na kręgle lub po prostu spotkania się u kogoś w domu na kawę.

Mój tż nie rozumiał mnie, on wolał leżeć przed tv W końcu doszło do tego że ja wychodziłam sama, on siedział u siebie w domu- roztaliśmy się. Jak nie byliśmy razem zaczął wychodzić do ludzi, zmienił się i zrozumiał że życie to nie leżenie przed tv.

Teraz jesteśmy razem i przynajmniej raz w tygodniu gdzieś wychodzimy.
Nie po to cały tydzień pracuje i siedzę w domu żeby też w weekend to robić.


Ale nie rozumiem jego poglądów o miłości

Może pogadaj z nim i raz w tygodniu wychodźcie gdzieś z kimś.
Nie wierzę że nie ma on żadnego kolegi z dziewczyną a ty koleżanki z chłopakiem. Nawet siostra czy brat z tż to dobry pomysł

A tak sobie myślę z kim spędzacie sylwestra?? Na pewno macie jakiś znajomych tylko chęci brak...

[Cola_Ola]

Może jesteście źle dobrani? Skoro on taki rozrywkowy, a ty małomówna i wolisz siedzieć w domu? Nie wiedział, że taka jesteś? Poza tym nic straconego Kompromis tez może być. Np. w sobotę robimy coś totalnie szalonego, odjazdowego typu : wspinaczka, basen, czy własnie próbowanie sushi jakieś kino, horror, komedia, dyskoteka, a w niedziele miło odpoczywamy i leżymy i relaksujemy się I moim zdaniem, nie powinnaś zabraniać mu kontaktu z kolegami, bo tak to troszkę wygląda, jak sama mówiłaś "nie pasuje Ci jego towarzystwo". Mój Tż nie przepada za moimi koleżankami, ale nigdy nie powiedział "Masz nie iść" i kropka. Każdy człowiek, oprócz tej jedynej/tego jedynego potrzebuje swoje życia, odpoczynku, pogadania z kolegą/koleżanką, chwili wytchnienia. To całkiem normalne

[xoanitkaxo]

Napisane przez tisja

witam
przyszlam tu do was na forum zeby sie wyzalic. jestem z chlopakiem prawie 6 lat, ostatnio cos sie psuje miedzy nami, on jest dla mnie niemily i zaczyna mnie denerwowac. dzisiaj w koncu zapytalam czy chce byc ze mna bo ostatnio zachowuje sie jakby nie chcial i ze jak nie chce to niech mi po prostu powie. odpowiedzial ze nie wie... ze czasem jest fajnie ale nasze zycie jest nudne, wszystko mamy zaplanowane, prawie z nikim sie nie spotykamy, on czuje ze sie zamyka na ludzi, ze chcialby to zmienic ale w sumie nic z tym nie robi, ze to pewnie po czesci moja wina, wiem ze go to frustruje, ze teskni do tego co bylo przed naszym zwizkiem, do imprez, do kolegow ze studenckich czasow itd, a tego juz nie ma i wydaje mi sie ci koledzy maja teraz swoje zycie, rodziny i nie w glowie im imprezy itd. powiedzial tez nie mamy wspolnych zainteresowan, ze w sumie jedyne co robimy razem to zakupy i gotowanie, ze nie mozemy zgodzic sie nawet co do tego co ma leciec w tv.
nie wiem co mam teraz robic, czuje sie winna, tego ze on jest nieszczesliwy, ze przeze mnie odcial sie od swiata. gdyby ktos tu na wizazu napisal ze partner ma watpliwosci co do zwiazku poradzilabym mu zeby odszedl, ze do takich rzeczy nie powinno miec sie watpliwosci, ale gdy sama jestem w takiej sytuacji tak trudno odejsc po tylu latach.
jak myslicie? jest jeszcze co ratowac?

u mnie było podobnie Kochana... I tak jak pisze trupiegi też zaczął na mnie zwalać odpowiedzialność wręcz za wszystko co było złe między nami... Akurat to czy chce sie z kimś być powinno się wiedzieć... a Twój mówi 'nie wiem' ja 1,5 miesiąca temu zostałam porzucona przez chłopaka po 3 latach.... tylko że on znalazł sobie inną, nie powiedział mi o tym, a wymyślał jakieś bzdurne rzeczy...że nie czuje się szczęśliwy ble ble ble...
a u Was... może i dopadła was rutyna...Uważam że jak obojgu wam zależy to sobie poukładacie wszystko. Tylko jest 1 warunek- oboje musicie tego chcieć i się postarać...
sama nic nie zrobisz...i nie czuj sie winna.
Może jakiś krótki odpoczynek od siebie dobrze by Wam zrobił?

[Fubizka]

Napisane przez xoanitkaxo

Może jakiś krótki odpoczynek od siebie dobrze by Wam zrobił?

Dla jednego króki to jest 5 dni, dla innego 3 miesiące
Ale myślę, że może dobrze by było wyjechać na jakieś wakacje... Tylko pytanie - razem czy właśnie osobno?

[tisja]

.

[xoanitkaxo]

Napisane przez Fubizka

Dla jednego króki to jest 5 dni, dla innego 3 miesiące
Ale myślę, że może dobrze by było wyjechać na jakieś wakacje... Tylko pytanie - razem czy właśnie osobno?

muszą porozmawiać poważnie i szczerze i nie uciekać od tego problemu bo potem może być za późno...
trzeba rozmawiać jeżeli chce swobodnego życia, kolegów to może niech mu to da...niech zobaczy czy to rzeczywiście jest to, czego chce od życia.
Choć moim zdaniem jedno drugiego nie wyklucza...faceta na smyczy się nie trzyma. Niech sobie wyjdzie czasami , tisja tak samo i może to coś da....

---------- Dopisano o 18:44 ---------- Poprzedni post napisano o 18:42 ----------

Napisane przez tisja

wiec wyjasniam
nie mieszkamy razem, on pracuje na rozne zmiany, ja studiuje, nie widujemy sie tez codziennie bo albo on w pracy albo ja na zajeciach, albo on cwiczy (wtorki, czwartki i niedziele) wiec we wtorki i czwartki sie nie widzimy a w niedziele jak ma wolne to jestem u niego i czekam az wroci z silki, robie mu kolacje itd
a co do znajomych i imprez czuje sie winna ze tak wszystko sie potoczylo, ze stracil kontakt ze znajomymi z mojej winy, bo mi jego towarzystwo nie odpowiadalo, bo pili, palili ziolo, zreszta byli wolni i robili co chcieli, poza tym ja jestem malomowna, on sie chyba tego wstydzil i przestal ze mna wychodzic, kontakty sie pourywaly albo znacznie oslabily i chocby chcial teraz gdzies wyjsc to nie za bardzo ma z kim.
chcialabym zeby mial jakiegos normalnego kolege z fajna dziewczyna zebysmy mogli sie zaprzyjaznic w czworke, ale gdzie poznac takich ludzi?
a co do tego ze nasze zycie jest nudne to ja tak tego nie odbieralam, mi bylo dobrze, lubie z nim posiedziec w domu, polezec i po prostu odpoczac, mnie cieszylo wspolne spedzanie czasu a jemu przestalo to wystarczac.
a jesli chodzi o wyznania kocham cie, to on mi tego nie mowi i nigdy nie mowil, napoczatku powiedzial ze sie we mnie zakachal, ale teraz otwarcie mowi, ze nie ma czegos takiego jak milosc, a jesli jest to nie odczuwa sie tego tak jak na poczatku zwiazku, bo ma sie siebie na codzien.
tak mi ciezko....

no przepraszam.... to po co z Tobą jest?? takich rzeczy się nie mówi....
wiadomo że potem już nie jest tak jak na początku, to normalne...ale to nie znaczy że nie można być szczęśliwym...To po co ludzie biorą śluby i wiażą się na całe życie? żeby się kochać do końca życia i uszczęśliwiać....

[MrsStatham]

może wyjdę na sukę, ale lepiej planuj odwrót. nie mieszkasz z nim, pewnie nie macie wspólnych dzieci ani rzeczy, więc to nie będzie takie trudne. zajmij się innymi ludźmi, otwórz sobie z powrotem drzwi, które sobie zamknęłaś wchodząc w związek i ograniczając świat do TŻ. myślę, że on jest z Tobą albo z przyzwyczajenia, albo z wygody. ten tekst o miłości to już w ogóle masakra... nie masz już co liczyć na jakiekolwiek cieplejsze uczucia, a przecież różnie w życiu bywa - mogłoby Ci się coś stać, potrzebowałabyś dłuższej opieki... mogłabyś wtedy na niego liczyć? pewnie nie, bo mógłby być wtedy na etapie 'wracania do studenckich czasów'... chwilowe rozstanie też jest raczej kiepskim pomysłem, bo może na chwilę za sobą zatęsknicie, a po 2-3 tygodniach znów będzie to samo, albo Ty zatęsknisz, a on będzie bawił się w najlepsze wcale nie myśleć o Tobie.
tak jak mówiłam, szykuj odwrót, buduj swoje życie osobno, bez niego, żebyś miała cokolwiek jeśli się rozstaniecie.

[marie89]

Ja jestem zdania, że każda miłość przechodzi różne etapy; najpierw są motyle w brzuchu, potem stabilizacja. Bo prawda jest taka,że w związku nie zawsze będą fajerwerki, czasem jest też rutyna, ale ważne jest to, żeby wychodzić do ludzi, rozwijać się ciągle, chodzić na randki jak za dawnych czasów..niech obie strony wiedzą, że muszą się starać i pielęgnować związek.

[Panna S]

Ja bym po tylu latach dała temu związku szansę. Pomysłów jest tysiące. Zacznijcie spotykać się ze znajomymi , chodźcie razem i osobno na imprezy... dodajcie jakieś nowości do związku, trochę zabawy i wszystkiego innego po trochu, może jakiś kurs tańca? dyskoteka? jakiś wyjazd w góry nad morze czy gdzieś tam... spróbować warto.. ale najpierw szczera rozmowa powodzenia.

[Cola_Ola]

Napisane przez marie89

Ja jestem zdania, że każda miłość przechodzi różne etapy; najpierw są motyle w brzuchu, potem stabilizacja. Bo prawda jest taka,że w związku nie zawsze będą fajerwerki, czasem jest też rutyna, ale ważne jest to, żeby wychodzić do ludzi, rozwijać się ciągle, chodzić na randki jak za dawnych czasów..niech obie strony wiedzą, że muszą się starać i pielęgnować związek.

Zgadzam się

[Fubizka]

Napisane przez tisja

wiem ze pewnie boi sie ze bedzie mu za mnie glupio ze sie nie odzywam itd

Nie wkręcaj sobie. Głupio, to może być jak ktoś mamle bez sensu a nie jak się nie odzywa.