|
|
#4921 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 854
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Iwonko!
Dobrze,że z nami jesteś. Na naszym wątku istnieje pewna grupka ''starych wyjadaczek'', ale też sporo dziewczyn melduję się z chęcią przyłączenia. Są takie po których zostaje tylko jeden wpis. Są też takie, które nie do końca przekonane o słuszności udzielania się w tym wątku zarzucają myśl o udzielaniu się tutaj. Każda z nas przechodzi różne okresy w życiu. Czasami bywa fantastycznie,czasem mamy porażającego doła. Co do Twoich studiów- (według Ciebie) w czym jest problem? U mnie problemy z nauką do kolokwiów zaczynają się, gdy: -czuję się zmuszona do ''zetknięcia się'' z materiałem, który został niewłaściwie przekazany(wykładowca czasem nie potrafi przekazać w odpowiedni sposób) -nie lubię danego przedmiotu bo nie lubię wykładowcy(niektórzy nie znają granic savoir-voir i pozwalają sobie na zbyt daleko idące w swym chamstwie komentarze) Jak sobie z tym radzę? -kiedyś bardzo często odkładaniem -teraz zaczynam od szukania interesujących rzeczy dotyczących danego zagadnienia. Jak mnie coś zainteresuje czy zaintryguje to staram się przejść do rzeczy wymaganych na egzamin/kolokwium A może nie chodzi o kolokwia i zaliczenia tylko o kierunek...? |
|
|
|
#4922 |
|
tree hugger
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 443
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
100% obojętności, 0% motywacji
Wszystko, co do tej pory miało status 'trudne' zmieniło go na 'niewykonalne'. Nawet pusta od dwóch dni lodówka nie jest w stanie zmusić mnie do wyjścia z domu. Z plusów: dziś nad ranem w końcu (!) udało mi się zasnąć.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu. |
|
|
|
#4923 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
z wczoraj Na dzis:
peeling + maseczka paznokcie - obciac, opilowac, pomalowac odzywka poki co wymoczyc stopki w soli, peeling, pokremowac, pomalowac pazurki przepisac notatki z dzis do zeszytu, by nie zgubic cennej kartki zrobic plan zakupow na weekend z uwzglednieniem tego co bede jesc na obaidy kolejne 30 stron ksiazki opracowacNa dzis: depilacja kino na 17 - zaraz wychodze*przepisac kartke, *zrozumiec tworzenie sie lini kikuchiego, cala ta geometrie i wplyw na obraz pojsc do skkepu przed kinemsiedze i rycze. kto wymyslil weekendy? czy jestem jedyna osoba na ziemi, ktora nei chce mic weekendow w swoim zyciu? |
|
|
|
#4924 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Sarbinowo
Wiadomości: 1 384
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
|
|
|
|
#4925 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
bo zawsze jest podczas nich emocjonalny zjazd. nikt nie ma czasu ze mna rozmawiac, bo kazdy w weekend zalatwia sprawy z tygodnia. ja nie mam spraw z tygodnia. Jestem sama jak palec, nie wiem gdzie pojsc, co zwiedzic, co zobaczyc. poza tym najczesciej LEJE i wieje, wiec nigdzie sie wyjsc nie da. przez to, ze jest zly nastroj nie moge sie skupic i zrobic niczego do pracy. Nie moge poczytac ksiazek, bo nie ma polskiej ksiegarni, a nie stac mnie na ciagle placenie za paczki z polski. Nie mam na tyle bliskich znajomych by gdzies wyjsc z kims na kawe i pogadac.
w tygodniu jest praca, sa obowiazki, jest przyjemnosc, jest hobby jest wszystko. w weekend jest czarna dupa. |
|
|
|
#4926 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 854
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Nebulka,
zazdroszczę, że dajesz radę wyrobić się ze wszystkimi obowiązkami w czasie tygodnia. U mnie niestety tak nie chce działać. Czasem jak słyszę ile moi znajomi poświęcają czasu na naukę to myślę sobie,że jestem chyba mniej inteligentna bo ja muszę poświęcić go dwa razy tyle. |
|
|
|
#4927 | ||
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Fajnie było Cię tu gościć. Leć, leć wysoko, zajrzyj czasem ![]() Rzuć jakąś pigułką! ![]() Co do "dziewczęcia". Tak, masz rację. Może nadszedł czas na przerobienie tej "lekcji", żeby w końcu dostać "zaliczone" w indeksie życia i już więcej tego nie powtarzać. Oczywiście jak zawsze łatwo powiedziec, trudniej zrobić. Jeśli jeszcze to czytasz, napisz jaka ksiażka była inspiracją widzenia w takich zdarzeniach "lekcji zycia do odrobienia", ja już nie pamiętam, choć dokładnie wiem o czym piszesz. Chyba, że któraś z wątkowiczek wie? Przyda się to czytającym. Powodzenia Konwalio!!! Cytat:
Też idę do specjalisty. Też zajmuję się sobą w sensie dosłownym. Po to, żeby się pozbierać, nie rozdrabniać, w końcu zacząć normalnie żyć. Więc rozumiem co piszesz, nie ma sensu mieć wyrzutów sumienia z tego powodu. Też czuję problemy każdej z dziewczyn tutaj, a borykam się ze swoimi i często zwyczajnie nie mam energii, zeby wykrzesać z siebie zaangażowanie i jakieś cenne słowo, choć czytam wszystko. Wiekszość postów wywoluje u mnie chęć zaangażowania się i popłynięcia w myśli, emocje, podzielenia się tym co myślę. Nie mam siły. Na razie więc biorę wsparcie, wnioskuję, uczę się, Wasze doświadczenia przekładam na swoją rzeczywistość, rady, wsparcie dawane innym wykorzystuję też na własne potrzeby, zeby zmodyfikować podejscie do róznych spraw, pozbierać się w życiu. Też się trzymaj Iwono***. Napiszę Wam zbiorowo, ze kocham Was za Waszą prawdziwość, za to, że każda z Was wnosi tu coś cennego, fragment siebie, za to, że walczycie z kłopotami, dzielicie się tutaj nie tylko tym kiepskim co Was dotyka, ale własnymi receptami na to, własną filozofią życiową... Kocham Was za to że jesteście po prostu ŻYCIEM. Jeszcze słowo do "NOWYCH". Drzwi dla Was są szeroko otwarte. Dzielcie się sobą, bądźcie z nami, walczcie. Mam wrażenie, że część z Was czeka na jakieś reakcje na swoje pierwsze posty już udzielających się dziewczyn, a gdy ich nie dostajecie nie odzywacie się więcej... To nie tak, ze ktokolwiek jest ignorowany. Zadomówcie się. Poczytajcie na bieżąco. Może to właśnie od Was wypłynie jakieś cenne słowo, recepta, filozofia, doświadczenie. Szczerze witamy wszystkich dołączających.
__________________
FILIŻANKA Kilka filmików dających do myślenia: 1. How to stop screwing yourself over. 2. Bez działania marzenie nie ma sensu. 3. The Neuroanatomical Transformation of the Teenage Brain.(Jill Bolte Taylor) 4. Stroke of insight.(JBT) Edytowane przez Patri Czas edycji: 2012-01-14 o 21:14 |
||
|
|
|
#4928 | |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Sarbinowo
Wiadomości: 1 384
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Lub może poszukaj jakichś zajęć dodatkowych, taniec aerobik? Fajnie byłoby jakoś wypełnić ten weekend, żeby nie stawał się zmorą. |
|
|
|
|
#4929 | ||
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: z Tarnowskich Gór
Wiadomości: 370
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
![]() Postanowiłam napisać już dziś, jako że po pierwsze czuję, że muszę wyjaśnić pewną kwestię, a po drugie wypełniłam część swoich obowiązków. Otóż: czytam ten wątek od początku jego istnienia dlatego też wiem z czym każda z Was (a przynajmniej te z Was, które są tutaj "od zawsze") się boryka.Nie przyszłam tu żeby przeczytać parę postów od niechcenia i napisać o swoim problemie/problemach i jeszcze wymagać od Was cennych porad. Nie... to nie tak. Po mnie pozostał jeden czy dwa wpisy, wiem o tym, ale to nie dlatego, że oczekiwałam natychmiastowej odpowiedzi. Po prostu potrzebowałam odpowiedniego momentu, w którym będę mogła napisać. Dziś nadszedł. Jeśli poczuję, że tutaj nie pasuję, odejdę. Na razie zostanę, bo sądząc po Waszym miłym przyjęciu - mogę Wiem, że każda z nas przechodzi różne okresy w swoim życiu. Wiem, bo czytam. I że nie raz są to stany euforii. Uśmiecham się do monitora kiedy widzę ile osiągacie, kiedy dajecie radę ![]() ![]() I zawsze w myślach Was wspieram, bo na to zasługujecie! Tylko nie piszę. A wiadomo, jak ktoś nie pisze, to nie może zostać odebrany; w żaden sposób.Lasubmersion - przeważnie jest tak jak piszesz. Nie lubię danego przedmiotu, bo nie lubię wykładowcy. Jednak odnosi się to również do drugiej kwestii. Kolokwium, które mam do napisania w poniedziałek będzie przeprowadzone przez kogoś, kto moim zdaniem w ogóle nie ma pojęcia o wykonywanej pracy. Kto nie powinien nauczać tego przedmiotu i nie tylko (miałam z nim wcześniej inne zajęcia). Facet jak dla mnie ma zbyt luzackie podejście. Ok - jest śmiesznie, ale nie chodzi tylko o to aby atmosfera w grupie była idealna, ale by nam przekazać swoją wiedzę. Problem polega na tym, że on tej wiedzy nie posiada. O cokolwiek by się człowieka nie zapytało to odpowiada wzruszeniem ramion i twierdzi, że znajdziemy to w słowniku. Z kolei inny przedmiot, z którego piszę zaliczenie jest z kobietą, która mnie oblała w zeszłym roku, przez co nie zdałam w ogóle. Pożegnała mnie delikatnie mówiąc chamsko, a teraz mnie chwali. (!?) O sam kierunek też chodzi. Jednak ze względu na to, że powinnam pisać magisterkę, a wciąż siedzę na drugim roku licencjata to nie mogę sobie odpuścić. Być może za jakiś czas napiszę o powodach. Cytat:
![]() Za to, że napisałaś i za to, że rozumiesz. Nie raz mam ochotę napisać COKOLWIEK żeby wesprzeć, pocieszyć, naprowadzić, posłużyć dobrą radą - ale wydaje mi się, że jak na moje 22 lata zbyt mało wiem żeby wiedzieć lepiej. Może się mylę. A może po prostu 'znam' Was za krótko żeby dojść do tego co pozwoli się chociaż uśmiechnąć. "Napiszę Wam zbiorowo, ze kocham Was za Waszą prawdziwość, za to, że każda z Was wnosi tu coś cennego, fragment siebie, za to, że walczycie z kłopotami, dzielicie się tutaj nie tylko tym kiepskim co Was dotyka, ale własnymi receptami na to, własną filozofią życiową... Kocham Was za to że jesteście po prostu ŻYCIEM. A te słowa najlepiej wkleić do pierwszego posta . Plus ja wydrukuję i powieszę sobie nad łóżkiem . Kiedy będę je czytać na pewno będzie mi łatwiej . Kiedy będę wiedziała jak zacznę dzielić się receptami na własną filozofię życiową .Na resztę Twojego posta odpisałam już wcześniej. Wolałam żeby to było widoczne od razu. Od momentu, w którym napisałam tu po raz ostatni zrobiłam parę rzeczy. Najważniejsze - nauczyłam się na jedno kolokwium + zrobiłam zadania z tego przedmiotu i podkreśliłam wszystkie słówka i wyrażenia, które były mi obce w tekście, z którego mam kolokwium (drugie) + starałam się je przyswoić. Może jeszcze dziś coś zrobię. Przepraszam za tak długi wpis. Jeśli któraś z Was dobrnie do końca i nie zaśnie to... coś wymyślę .Pozdrawiam. Trzymajcie się ciepło i nie dajcie
|
||
|
|
|
#4930 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Nie jestem pewna czy obedzie sie u mnie bez antydepresantow...
![]() Bo chyba oprocz prokrastynacji meczymnie jeszcze depresja
__________________
http://lacturia.blogspot.com Mój blog ![]() Wymiana kosmetyczna&biżuteria&tor ebki -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=778720 Wish -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?p=47297911 |
|
|
|
#4931 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Piękne jest wszystko to co tu piszecie.. Czytam Was cały czas i chciałabym kiedyś móc też podzielić się z Wami jakimiś radami, doświadczeniami, swoją filozofią życiową, ale niestety nic takiego nie posiadam..
Posiadam tylko zszargane nerwy. Ostatniego semestru nie zaliczyłam dzięki swojemu lenistwu i zamiast wyciągnąć z tego jakieś wnioski (może i wyciągnęłam, ale co z tego?) to ja zaczynam powtarzać swój błąd.. Nie mam teraz dużo zaliczeń, ale nawet z tymi paroma nie potrafię sobie poradzić Nie pracuję, obowiązków domowych na czas zaliczeń jako takich nie mam, mogłabym od rana siedzieć i się uczyć, a ja co robię? Właśnie nie wiem co robię, tylko wiem, że zmarnowałam kolejny dzień i nie wiem gdzie ten czas mi uciekł? Zniknął, po prostu zniknął. Minęło 14 godzin od mojego wstania, a ja przez 14 godzin zdołałam się POUCZYĆ (nie nauczyć) na jedno kolokwium, a mam 3 w przyszłym tygodniu. Miałam nauczyć się dzisiaj chociaż na półtora, a jutro na resztę, a ja jeszcze nie umiem dokładnie nawet na jedno..I teraz zamiast się dalej uczyć, to myślę o tym, żeby położyć się spać, bo zamykają mi się oczy i jestem kłębkiem nerwów, bo wiem, że się ze wszystkim na poniedziałek nie wyrobię i zastanawiam się czy lepiej nauczyć się każdego przedmiotu po trochu, po łebkach, czy skupić się na jednym/dwóch, żeby chociaż je zaliczyć.. I tak koło się zamyka, bo zamiast myśleć o nauce, jestem rozkojarzona, bo wiem, że nie dam rady się wszystkiego nauczyć.. A MIAŁAM TYLE CZASU!!! A najlepsze, albo najgorsze jest to, że w końcu zdecydowałam się zrobić coś ze swoim życiem i postanowiłam spełnić swoje największe marzenie i wyjechać do Stanów.. Wylot mam w czerwcu, zaraz po skończeniu zajęć i na początku sesji. Będę musiała cały semestr dać z siebie wszystko i pokazać na co mnie stać, żeby jak najszybciej wszystko pozaliczać, w pierwszych terminach, żeby móc spokojnie wyjechać.. I teraz zastanawiam się, czy podołam, czy dam radę, bo jak nie dam rady? Pieniędzy za wyjazd nikt nie zwróci, a z resztą ja będę skończona, chyba nawet w domu bym się więcej nie pokazała.. Bo jak widzę co się dzieje ze mną teraz, kiedy nie mogę się skupić na zaliczeniu 3 głupich kół, to co będzie w czerwcu, kiedy będę musiała zaliczyć dwa razy tyle kół (albo i więcej) i 5 egzaminów? ![]() Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale musiałam się wyżalić, bo już na prawdę nie daję rady.. Zastanawiam się nawet, czy te studia i czy w ogóle studia są dla mnie, skoro nie potrafię nawet skupić się na jednej głupiej rzeczy przez chociażby 15 minut.. I teraz pewnie zamiast zamknąć laptopa i wrócić do nauki, to pójdę pod kołdrę, przykryję się i będę próbowałam zasnąć, tłumacząc sobie, że jestem przecież zmęczona i i tak nic by mi nie weszło do głowy.. A może przed te jeszcze półtorej godziny bym się czegoś nauczyła? Jestem beznadziejna.. Nawet nie potrafię załatwić sobie praktyk, dla większości to najprostsza rzecz na świecie, iść do jakiegoś biura/firmy/gminy i zapytać o praktyki, a ja idę już ponad 2 miesiące i nie jestem nawet w połowie!! Strach spowodował, że próbowałam ubłagać opiekuna praktyk, żeby pozwolił mi odrobić je w firmie u rodziców, ale niestety... Firma nie pasuje do mojej specjalności.. Czas leci nieubłaganie. Do końca lutego muszę odbyć 15 dni praktyk, a ja codziennie sobie powtarzam 'pójdę jutro', a następnego dnia wstaję i robię wszystko, żeby tam nie iść, i tak w kółko.... Mogłabym zasnąć i się więcej nie obudzić. Podziwiam Was wszystkie.. Macie wzloty i upadki, dobre chwile i czasem złe, ale pracujecie nad sobą, zmierzacie ku dobremu, próbujecie, staracie się, a ja? A ja wolę usiąść cicho w kącie i czekać na porażkę, zamiast zrobić coś, cokolwiek, żeby jej zapobiec.. Żałuję, że przestałam chodzić do psychologa, w takich chwilach jak ta, kiedy ogarnęło mnie totalnie zwątpienie w to wszystko, w całe moje życie, chciałabym z nim porozmawiać, żeby pomógł spojrzeć mi na to wszystko z innej strony i zrozumieć pewne rzeczy... Jeszcze raz przepraszam za mój długi wywód
|
|
|
|
#4932 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: wielkopolska
Wiadomości: 113 766
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Hej
![]() Wstałam o 8, a przedtem jeszcze przeczytałam jeden rozdział książki w łóżku. ![]() Póki co siedzę na komputerze, z pożytecznych rzeczy to opracowałam pytania do jednej prezentacji na jutrzejsze zaliczenie. Tylko prezentacji jest 23, a ja na razie mam za sobą kilka. No nic, teraz chyba najwyższa pora na śniadanie.
__________________
08.2017 (8tc)[*] 12.2017 (15tc)[*] Najszczęśliwsza na świecie podwójna mama 2021 2022 |
|
|
|
#4933 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Ja dziś obudziłam się po 6.00, choć usnęłam pewnie ok 1.30. Nie wiem dlaczego mam takie fazy na budzenie się rano, przecież jest niedziela, nie mam się czym stresować dziś (oczywiście sesja niedługo). O 6.40 postanowiłam, że pójdę do kościoła na poranną mszę. Jestem już po śniadaniu, gotowa do pracy. Nie wiem czy to pms, ale od wtorku miałam gorszy nastrój nieco, a w piątek wszystko mnie irytowało, masakra z tymi hormonami...
Cytat:
|
|
|
|
|
#4934 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
To się zaczęło rok temu, kiedy związałam się z nieodpowiednim mężczyzną. Stałam się jednym wielkim kłębkiem nerwów przez niego, szantażował mnie emocjonalnie, a ja nie potrafiłam powiedzieć DOŚĆ. Akurat była sesja, przez którą przebrnęłam już wtedy z wielkim trudem, uzbierałam jakoś punkty, żeby przejść dalej, ale pozostały mi dwa przedmioty do poprawy... W czerwcu już nie dałam rady. Opuściłam masę zajęć przez to, że nie było dnia żebym nie płakała, potrafiłam przepłakać pół nocy, a rano nie miałam siły, żeby iść na uczelnię, zawijałam się w kołdrę i tak leżałam cały dzień
Wszystko się nawarstwiło i po prostu nie podeszłam do żadnego zaliczenia, jednym słowem poddałam się, chyba za szybko, bo może udałoby mi się coś zaliczyć, ale byłam wtedy rozstrojona psychicznie. Wtedy, gdy prawie wyrzucili mnie ze studiów, poczułam, że muszę coś z tym zrobić i w końcu uciekłam od toksycznego faceta, szkoda, tylko, że tak późno... Było to w czerwcu, w lipcu poszłam do psychologa, byłam chyba na 5 spotkaniach, ale wtedy on nie wiedział, w czym ma mi pomóc, bo kiedy rozstałam się z chłopakiem, moje wszystkie problemy nagle zniknęły!!! Były wakacje, a ja czułam, że odżyłam na nowo, byłam szczęśliwa, dosłownie chodziłam ponad ziemią, spadł mi ciężar z serca, więc zaprzestałam chodzić do psychologa, a teraz czuję, że jednak to był błąd... Nadal sobie nie potrafię poradzić. Ciągle ogarnia mnie poczucie beznadziejności, że wszyscy moi znajomi piszą już licencjata, a ja jestem o rok niżej od nich. Chodzę na uczelnię ze spuszczoną głową, bo jest mi wstyd, że nie jestem z nimi,że poległam, że odpadłam I chciałabym pokazać, że jednak dam radę, że wtedy byłam zamroczona tym chorym związkiem, a że jednak jestem coś warta i zdam wszystko, to teraz ujawnia się moje lenistwo, ujawnia się lęk przed zrobieniem czegokolwiek (praktyki). Marnuję czas na, no właśnie, nie wiem tak na prawdę na co, bo nie robię nic i nie wiem co się z tymi moim czasem dzieje... A jak zabieram się za naukę, to tylko co chwilę patrzę na zegarek i stwierdzam, że minęły już dwie godziny, a ja jeszcze niczego nie umiem - hmm.. może i coś umiem, ale jeżeli nie jestem nauczona tak na milion % na kolokwium czy egzamin, to czuję, że mimo, że się uczyłam to i tak nie zdam i wtedy odechciewa mi się wszystkiego i kieruje mną jakaś nieznana siła, kiedy rzucam wszystko i albo wychodzę gdzieś na spacer, albo chowam się pod kołdrę i wolę przespać resztę czasu do zaliczenia, żeby nie myśleć, że 'I TAK NIE ZDAM' Boję się znów prosić mamę o pieniądze na psychologa, bo ciągle jej powtarzam, że dam sobie radę, żeby we mnie uwierzyła, że podołam. Ten wyjazd do USA też jest w pewnym sensie po to, żebym pokazała sobie i rodzicom, że jednak nie jestem taka nic nie warta, że wyjadę za ocean na 4 miesiące (gdzie najdłuższy mój pobyt poza domem wynosił 2 tygodnie) i sobie poradzę, sobie świetnie poradzę! Ale czy ja na prawdę sobie poradzę to nie wiem... I tak jest z każdą rzeczą, nie wierzę w siebie, w swoje możliwości. Zawsze wydaję mi się, że wszyscy są ode mnie lepsi, inteligentniejsi, że innym nauka wchodzi 5 razy szybciej niż mi, że inni mają dużo więcej czasu ode mnie, że robią masę różnych rzeczy i wszystko im wychodzi, a mi nigdy nic nie chcę wyjść. I taka byłam, jestem i będę. Ostatnio chciałam to ukryć, zamaskować, pokazać, że jestem odważna, radosna, żądna przygód, że nie boję się ludzi, nie boję się nowych wyzwań i co? To jest tylko moje złudzenie, ja taka NIE jestem, ja taka CHCIAŁABYM być. To jest moje wyobrażenie o idealnej mnie. Tak chciałabym wyglądać w oczach innych, przede wszystkim w oczach moich rodziców, bo zawsze wyglądałam, jak mały tchórz, z wieloma problemami, który boi się wszystkiego co żyje i co nie żyje, który boi się całego świata i, który z niczym nie może sobie poradzić Dopiero, jak to wszystko piszę, to uświadamiam sobie, że tak właśnie jest, że nie da się tego ukryć, ani zamaskować. Próbowałam udawać kogoś innego, kogoś kim nie jestem. I były dni, kiedy wychodziło mi to znakomicie, ale większość była porażką, kiedy wolałam nie wychodzić z domu, bo wiedziałam, że jestem beznadziejna i, że każdy to zauważy, że wszyscy na ulicy będą myśleli "ale ona jest beznadziejna, nic jej nie wychodzi, nawet ubrać się nie potrafi, ani pomalować, nawet studiów nie może skończyć" itd. I nie pomagają różne komplementy, miłe słowa, nie pomaga nawet widoczny zachwyt jakiś kolegów na temat mojej urody, moich włosów, oczów, bo ja ciągle sobie myślę "Ale ściemnia" Wszystkie problemy piętrzą mi się w myślach, dążenie do doskonałości mnie zabija, stresuje, dlatego wolę nie robić nic, bo boję się, że mimo, że będę robić dużo, to i tak do tej doskonałości nie dojdę, ze nigdy nie będę taka, jaką chcę być Smutne, ale prawdziwe.
Edytowane przez Coffee With Milk Czas edycji: 2012-01-15 o 11:33 |
|
|
|
#4935 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Jestem wlasnie po wypiciu pysznej Kawki z Mlekiem ![]() Wiem, ze to trudne, ale z każdej porażki staram się wynieść jakieś plusy. Zobacz - wiesz już, że facet był toksyczny, dzięki temu nauczyłaś się, z kim już nie chcesz być - to na plus. Skoro wszystko się już skończyło, trzeba podnieść tyłek i cieszyć się życiem dalej. Wiem, że łatwo się mówi, ale co lepszego można zrobić? Specjalnie cytuję część o USA - jedziesz na W&T, Camp, czy coś innego? GWARANTUJE CI, ZE TEN WYJAZD TO JEST NAJLEPSZA RZECZ, JAKA MOGLAS ZROBIC Nie martw sie, ze sobie nie poradzisz, bo to nie wchodzi w rachubę! To są Stany, tam mają inne podejście do ludzi (smutne) niz w PL Ah, az Ci zazdroszcze... w te wakacje miną 3 lata od mojego pobytu w US, byłam na W&T, w tym roku namowilam siostrę, żeby pojechała na Camp.Zobaczysz, że to będzie przygoda Twojego życia! Podjęłaś świetną decyzję i NIE MA MOŻLIWOŚCI, ŻEBYS MIAŁA SOBIE NIE PORADZIĆ! Niech Ci to nawet przez myśl nie przejdzie! ps. Gdzie lecisz? Jak pisałam w piątek, miałam mega bezproduktywny dzień - musiałam zrobić coś, na co nie miałam najmniejszej ochoty, a wieczorem poszłam na impreze z koleżankami. Dobrze mi to zrobiło, pomimo wczorajszego kaca Sobota też nie była efektywna, bo po imprezie robie wszystko 14 razy dluzej niż zazwyczaj ![]() Teraz jestem po śniadaniu, ustaliłam, że o 12.30 zabieram się za angielski, potem idę poćwiczyć i pobiegac (aczkolwiek sypie w moim mieście NIEMIŁOSIERNIE, więc przemyślę to bieganie), wieczorem umowiłam się ze znajomymi.
__________________
ŻYCIE, KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE! 73->72->71->65->60
|
|
|
|
|
#4936 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Coffee With Milk
Mnie też głupio było prosić rodziców o pieniądze na psychologa. Ale pomyślałam: jeżeli dzięki temu szybciej wyjdę w dołka, ogarnę się, nie będę musiała płacić za poprawki, zacznę szybciej na siebie zarabiać, to to są dobrze wydane pieniądze, zwrócą się. No dobra, najpierw pomyślałam, że nie dam rady się oszukiwać, nie dam rady sama, zwariuję prędzej. Bodźcem było też to, że w wakacje przez jakiś czas mieszkałam sama i nie miałam przed kim sprawiać pozorów, że jest OK, całkiem się rozłożyłam. Nie wiem jaki masz z rodzicami kontakt, ale spróbuj porozmawiać na ten temat. W czerwcu potrzebowałaś oddechu, odpoczynku. Czasem potrzeba sporo czasu żeby dojrzeć do zmiany, pracy nad sobą, to długi proces. |
|
|
|
#4937 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Zapomnialam dodac w poprzednim poscie - nie twierdze, ze to koniecznosc, ale uwazam, ze psycholog to bardzo dobry specjalista - np. mojej mamie uswiadomil kiedys, ze nie ma zadnego problemu, i to na pierwszej sesji Jezeli nie masz pieniedzy - sprobuj moze w poradniach bezplatnych ; pamietam tez, ze kiedys we Wroclawiu - gdzie studiuję - przeprowadzano ankiete, czy ludzie chcieliby chodzic do studentow po porady, bezplatnie oczywiscie. Zobacz - moze cos takiego jest u Ciebie w miescie?
__________________
ŻYCIE, KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE! 73->72->71->65->60
|
|
|
|
|
#4938 | ||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
I jeszcze, jak słyszę od mamy słowa, że ona już sobie wyobraża, jak ląduję na lotnisku w NY i dzwonię do niej z płaczem, że chcę wracać do domu, to już w ogóle się odechciewa, bo jest mi przykro,że ona tak we mnie nie wierzy ![]() ---------- Dopisano o 12:24 ---------- Poprzedni post napisano o 12:20 ---------- Cytat:
A z mamą.. różnie. Raz lepiej, raz gorzej, tylko, że moja mama jest taka, ze często potrafi wypominać różne rzeczy, pieniądze itp. Czasem jej coś powiem, w tajemnicy, a ona potem wykorzystuje to przeciwko mnie, taka trochę fałszywa? Tak bym to ujęła... Więc, jakbym ją poprosiła znów o tego psychologa, to najpierw bym się nasłuchała różnych rzeczy i nie wiem nawet czy by mi dała, bo pewnie by stwierdziła, że 'nie widać po mnie, że coś jest nie tak' Mam trochę swoich oszczędności, co prawda przeznaczone na coś innego, ale zastanawiam się, czy nie pójść samej, jak zobaczy, że na prawdę tego potrzebuję, to może mi pomoże...
|
||
|
|
|
#4939 | ||||||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
![]() Iwona - witaj ponownie Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() Coffee With Milk - przeczytałam Twoje posty...i autentycznie się popłakałam Nie chodzi tylko o Twoją historię, ale o to, że wiele z tego o czym piszesz sama odczuwam u siebie. Całe to myślenie, że nie daje się rady. To że chce się dorównać jakiemuś ideałowi - i to wcale niekoniecznie temu ze swojej głowy, ale z cudzej! To są też moje demony...i nie pociesza mnie wcale fakt, że nie jestem sama. Jest mi smutno, bo nie wiem jak to się dzieje, że większość ludzi daje sobie radę z życiem codziennym. Mają masę większych problemów...a nie boją się w takim stopniu jak my. Nie unikają wszystkiego, biorą jak najwięcej. Po prostu żyją i mają się dobrze, nie myślą tyle. Jak to się dzieje? Co jest w nas takiego, że my tego nie potrafimy? Naprawdę czasem czuję się jak upośledzona.Dokładnie wczoraj znów został poruszony temat mojego prawa jazdy, które mam, a z którego nie korzystam od...4 lat (czyli odkąd zdałam egzamin). Ten temat działa na mnie jak płachta na byka. Wystarczy spytać czy jeżdżę czasem samochodem albo jakieś plany posadzenia mnie za kółkiem powoduje u mnie napływ łez do oczu i zrujnowany humor! No same powiedzcie, czy to jest normalne? W zasadzie takie reakcje powoduje u mnie już informacja o jakiejkolwiek koleżance, która właśnie zdała prawko i od razu zaczęła czynnie z tego korzystać. A mnie paraliżuje po prostu myśl o mnie jako kierowcy. Wydaje mi się, że nawet nie lubię prowadzić samochodu, a już NA PEWNO się do tego nie nadaje, skoro jedyne co widzę w swojej głowie to straszne, śmiertelne wypadki, trauma i nie wiadomo co jeszcze. Boję się innych aut, boję się pieszych...po prostu czuję, że nigdy nie będę jeździć.... W sumie nie wiem czemu o tym pisze, ale chyba po prostu muszę, po wczorajszej rozmowie z TŻtem na ten temat (kolejnej zresztą...) Cytat:
Sama widzę, że się zmieniłam - gdyby porównać mnie teraz do tej mnie lata temu. Ale nadal dręczą mnie te same demony co kiedyś. Coffee - zawsze byłaś zalękniona? Czy to od pewnego czasu? Ja byłam zalęknionym dzieckiem, więc niestety ciągnie się to za mną i nie potrafię się tego pozbyć w żaden sposób. Myślę, że jest to znaczące czy nagle się ma jakieś lęki czy ma się je od zawsze. Dziewczyny - czy znacie jakieś metody walki z lękiem? Nie wiem czy mam jakąś konkretną fobię (może poza prowadzeniem samochodu i skakaniem z wysokości), ja się boję po prostu mnóstwa rzeczy, które normalnemu człowiekowi nie przysparzają żadnego problemu...zaliczenia, egzaminy, podróże, mówienie w obcym języku, zagadanie do obcego człowieka (mimo, że moja praca na tym polega! Śmieszne, nie?), głośne wypowiadanie własnego zdania, załatwienie czegoś (tak jak i Ty Coffee...też widzę trudność w załatwieniu samodzielnie praktyk, zwykle ktoś to w końcu robił za mnie. A przecież co to za problem iść i zapytać? Niby żaden )...itd, itp.Czy da się naprawić siebie bez pomocy psychologa/psychiatry? Tego również się boję ![]() Źle mi ze sobą... I znów zauważam na wątku zjazd nastroju...
__________________
|
||||||
|
|
|
#4940 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Bura Kocurko, doskonale wiem o czym piszesz, doskonale to rozumiem, bo pod względem różnych lęków jestem identyczna. Co prawda, samochodem jeżdżę, odkąd zdałam prawo jazdy (dwa lata), ale czasem, jak siadam sama za kierownicę, to ze stresu mam ochotę się popłakać. Czasem jest tak, że wsiadam i po prostu jadę, nie myślę (tak zrobiłam, jak wybrałam się sama do dużego miasta, 150km od domu, gdzie nigdy nie jeździłam po mieście z dziwnymi rondami, tramwajami nadjeżdżającymi z każdej strony i z mnóstwem samochodów na około), a czasem mam taką blokadę i czarne myśli, że boję się wjechać do mojego malutkiego miasteczka i wyobrażam sobie, że ktoś mi wyskoczy na pasy, a ja nie zauważę, albo,że z boku wyjedzie samochód prosto we mnie, a ja nie zdążę zahamować (wiem, to by była jego wina, ale moja pewność za kierownicą najbardziej by na tym ucierpiała) i wiele innych rzeczy.
Co do innych lęków. Są rzeczy, których ja się po prostu PANICZNIE BOJĘ, już nawet nie chodzi o to, że ja się stresuję tymi rzeczami, ja się po prostu BOJĘ, paraliżuje mnie strach, obezwładnia mnie i uniemożliwia zrobienie tego! A to są tak błahe sprawy, że pewnie, jakbym powiedziała o tym komuś obcemu, to by pomyślał, że jestem jakaś psychiczne chora. Boję się np. wykonać telefonu z ogłoszenia (muszę szukać pokoju do wynajęcia, a jak mam zadzwonić do obcej osoby to robi mi się niedobrze ze strachu. dlaczego?), czasem zamiast zadzwonić piszę smsa, chociaż wiem, że lepszy byłby telefon Boję się iść i załatwić sobie praktyki. Miałam zrobić to już ponad 2 miesiące temu. Miałam iść już na milion % w czwartek - nie poszłam, w piątek - pomyślałam, że pójdę jutro, w sobotę - za późno wstałam i stwierdziłam, że zrobię to w przyszłym tygodniu i tak w kółko Przedwczoraj umówiłam się z kolegą na piwo i wiecie czego się bałam? Wejścia do pubu!!! Wyobraziłam sobie, jak wchodzę, a tam pełno ludzi, każdy się na mnie patrzy, a ja biedna, malutka, skulona w sobie... Do tego stopnia, że już prawie odwoływałam spotkania, ale w końcu poszłam. I co? Weszłam i faktycznie, pub był malutki i wszyscy zaczęli się na nas patrzeć, za nim zajęliśmy stolik, a ja chciałam wziąć nogi za pas i zwiać gdzie pieprz rośnie. A kolega musiał to zauważyć, bo zapytał się, czy wszystko ze mną w porządku, czy coś się stało.. A mi zrobiło się jeszcze bardziej głupio, bo co miałam powiedzieć? "Nic się nie stało, tylko przestraszyłam się ludzi"? ![]() Jest wiele takich sytuacji, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Wyjście na pocztę czy do banku jest dla mnie nie lada wyzwaniem! I często zwlekam z tym do ostatniej chwili.. Albo jadę i okazuje się, że pod pocztą nie ma miejsca, żeby zaparkować samochód, więc zamiast stanąć gdzie indziej i podejść kawałek, albo przejechać jeszcze raz, bo może coś się zwolni, to ja przeszczęśliwa wracam do domu z niezałatwioną sprawą, ale za to z wytłumaczeniem, że przecież nie było miejsca na parkingu, to jak miałam iść na pocztę? ![]() A co do tego, to czy zawsze taka byłam? To chyba tak. Odkąd pamiętam. Ale w podstawówce byłam nieśmiała, ale nie zalękniona. Dopiero w gimnazjum/liceum zaczęłam się wszystkiego bać, a jak poszłam na studia to lęk uniemożliwia mi normalnie funkcjonowanie Ale są też rzeczy, które mimo lęku robię. Np. podróże, kocham wyjeżdżać, być w nowych miejscach, w ciepłych krajach itp. Mimo, że panicznie boję się latać samolotem to jakoś pokonuję ten strach i lecę. Co prawda, pomagam sobie tabletkami uspokajającymi ziołowymi, ale jednak nie rezygnuję z jakiejś wycieczki, tylko dlatego, że boję się lotu. A z innych rzeczy potrafię zrezygnować, żeby tylko nie odczuwać tego paraliżującego strachu
|
|
|
|
#4941 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Ale nie przejmuj sie, to nie jest nic co umniejszy Twoja wartosc. To cos co pomoze Ci funkcjonowac i poczuc sie lepiej, pewniej i bardziej komfortowo. Z poczta miala tam samo. Z zyciem mialam tak samo. kladac sie do lozka szukalam powodu, dla ktorego nie musze rano wstac i isc na zajecia. Nie daj sie takim rzeczom! do psychologa mozna sprobowac pojsc z NFZtu - nie zawsze jest. ale sprobuj chociaz sie zapisac, to bedzie juz jeden krok naprzod. Daj znac jak to zrobisz (taki czynnik motywujacy). |
|
|
|
|
#4942 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: wielkopolska
Wiadomości: 113 766
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Do zrobienia na teraz:
__________________
08.2017 (8tc)[*] 12.2017 (15tc)[*] Najszczęśliwsza na świecie podwójna mama 2021 2022 |
|
|
|
#4943 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 317
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
To i ja - dzień dobry wszystkim! Trochę zły moment na coming-out, bo widzę, że tu nastroje nie najlepsze... Ale prokrastynowanie nawet przywitania wydało mi się już zbyt hadkorowe, no bez przesady...
![]() Poczytuję Was od dłuższego czasu, a im więcej mam ważnych rzeczy na głowie, tym intensywniej Was podczytuję. Wydaje mi się, że znam już każdą z Was tak dobrze, jakbyśmy chodziły razem na kawę co najmniej raz w tygodniu. I bardzo, bardzo imponuje mi Wasza determinacja w dążeniu do celu, wspólna motywacja, relacje z codziennych, nawet najmniejszy sukcesów i wspieranie się, kiedy komuś podwinie się noga... Ja też tak chcę! Co prawda udzielanie się w tym wątku da mi kolejny pretekst do unikania robienia tego, co muszę zrobić , ale - póki co będzie to i tak jedna z najbardziej pożytecznych form tego unikania - a kiedy już uda mi się magicznie przepoczwarzyć w zorganizowaną kobietę sukcesu, z radością podwinę kiecę i od Was ucieknę (jestem pewna, że wiecie, o co mi chodzi - i każdej z Was tego życzę Zacznę powolutku, od listy na dziś:
Ah, cenna rada na sprzątanie! Nigdy nie mogłam się do tego zabrać, ale od kiedy sprzątam przy użyciu dwóch rzeczy - gumowych rękawic i setek nawilżanych jednorazowych chusteczek do czyszczenia - jakoś wszystko idzie mi zaskakująco łatwo, a nawet przyjemnie! Rękawice stanowią świetną ochronę przed syfem, dając psychiczny komfort, że żadna część mojego ciała się z nim nie zetknie; a nawilżane chusteczki (polecam te najtańsze - ja wybieram się co jakiś czas do Rossman'a czy Carrefour'a i kupuję z pięć opakowań, najtańsze są po ok. 6zł opakowanie, a w opakowaniu jest tych chusteczek z 80) sprawiają, że nie trzeba babrać się w brudzie, myjąc brudną podłogę brudną szmatą maczaną w brudnej wodzie (chusteczkami na kolanach przejeżdżam kuchnię i łazienkę - nie jest tak pracochłonne, jak mogłoby się wydawać), poza tym widać na nich jak wiele brudu udaje nam się za każdym razem unicestwić (to jest budujące!), poza tym nie martwię się co zrobić z brudną ścierą (wrzucona do kosza na brudne ciuchy zgnije, zanim trafi do pralki, ręcznym myciem się brzydzę, poza tym trzeba byłoby ją jeszcze gdzieś rozwiesić do wyschnięcia, co spsuje mój tak krwawo wypracowany ład, i tak dalej...), chusteczki są nawilżane środkami czyszczącymi więc nie trzeba najpierw wszystkiego przejeżdżać Domestosem czy innym Purem... Po sprzątaniu tylko zdjąć rękawice, wyrzucić kosz pełen zużytych chusteczek (jak po wojewódzkim turnieju dla młodych onanistów ) i voila - śliczny, jak z obrazka, dom ...i uciekam realizować cele!
__________________
Many of us spend half our time wishing for things we could have
if we didn’t spend half our time wishing. • • • • • Edytowane przez CandyShopGirl Czas edycji: 2012-01-15 o 15:18 |
|
|
|
#4944 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Gdy chodziłam do przedszkola wysłano mnie do psychologa, właśnie z powodu nadmiernej nieśmiałości...byłam kilkukrotnie na grupowych zajęciach, ale istotnie byłam tam akurat najmniej zalęknionym dzieckiem, więc uznano, że wszystko ze mną ok. Ale chyba jednak nie było...sama nie wiem jak to ze mną jest. Później niby już było lepiej, a nawet myślałam, że jestem już "normalna". A od pewnego czasu myślę, że nie jest ze mną wcale dobrze, to się ujawnia bardzo przy takich zjazdach w dół jak dzisiaj... Z drugiej strony, to mam też chwile głębokiej wiary we własne siły, ale...to są właśnie tylko chwile. Tak naprawdę to żal mi pieniędzy na psychologa. W zasadzie wiem co mi jest, nie potrzebuję diagnozy. Pogadać...chyba wystarczy jak napiszę coś tutaj. Najlepiej by było jakby ktoś mnie po prostu wyleczył...a zdaję sobie sprawę z tego, że psycholog tego nie zrobi Już lepszy byłby psychiatra, bo może jakieś leki by pomogły. I bardzo Cię przepraszam Coffee, że wchodzę z buciorami w Twój temat, ale akurat dzisiaj mam wyjątkowy jakiś kryzys i musiałam się chyba wyżalić ![]() ---------- Dopisano o 14:04 ---------- Poprzedni post napisano o 13:56 ---------- Cytat:
Ja kupowałam wcześniej Presto, a teraz kupiłam w Lidlu - lepsze są (6zł za 80 sztuk) A, no i witaj na wątku
__________________
Edytowane przez bura kocurka Czas edycji: 2012-01-15 o 14:08 |
||
|
|
|
#4945 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Dziewczyny myslicie ze wizyta u psychologa tudież psychiatry jest dobry pomysłem?
__________________
http://lacturia.blogspot.com Mój blog ![]() Wymiana kosmetyczna&biżuteria&tor ebki -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=778720 Wish -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?p=47297911 |
|
|
|
#4946 | ||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Bura Kocurko, nie przepraszaj, mimo, że nie życzę nikomu takich stanów, jakie mam, to przepraszam, ale lepiej się poczułam, wiedząc, że nie jestem z tym sama
A może faktycznie to wymaga leczenia i same sobie z tym nie damy rady? Ponad pół roku temu poszłam do psychiatry, na NFZ. Rozmowa trwała z 20 minut, po czym Pani wypisała mi tabletki (odpowiednik Prozacu) i nic po za tym. Czułam jakiś niedosyt. Wykupiłam tabletki, poszłam do domu, przeczytałam ulotkę i jak zobaczyłam tyle, różnych skutków ubocznych to się po prostu przeraziłam. Ale połknęłam pierwszą tabletkę i wtedy wkroczyła moja mama, która mi zabrała całe opakowanie i zabroniła brać Nie wiem, czy dobrze zrobiła, czy nie, ale w każdym bądź razie na prawdę boję się tych wszystkich antydepresantów. Jak czytam, że jednym ze skutków ubocznych mogą być myśli samobójcze, to jestem jeszcze bardziej przerażona, a do tego boję się, że potem nie będę potrafiła funkcjonować bez tych tabletek i, że będę musiała je brać całe życie.Po tej wizycie u psychiatry, poszłam do psychologa, już prywatnie, ale wtedy właśnie moje życie się zmieniło, bo rozstałam się z chłopakiem i za bardzo nie miałam wtedy powodu, dla którego miałabym chodzić na wizyty, a może miałam wtedy po prostu lepszy czas? A teraz czuję, że muszę znów coś zrobić... Ale nie chcę znów słuchać od mamy, że wymyślam, że mam nie robić z siebie wariatki, że mam się wziąć w garść, bo życie przede mną itd. Szkoda, że ona nie rozumie tego wszystkiego. Ona tłumaczy, że też czasem odwleka wyjście gdzieś, bo jej się nie chce i mówi, że to przez lenistwo i, że ja też jestem leniwa. Tak, ja wiem, że jestem, ale to nie zmienia faktu, że odwlekanie wszystkiego nie bierze się tylko z mojego lenistwa, ale bardziej ze strachu, z paraliżującego lęku... ---------- Dopisano o 14:40 ---------- Poprzedni post napisano o 14:37 ---------- Cytat:
Ale wizyta u psychologa czy psychiatry jest jak najbardziej dobrym pomysłem i ja chyba też znów do nich powrócę... ![]() ---------- Dopisano o 14:45 ---------- Poprzedni post napisano o 14:40 ---------- Cytat:
Z resztą już się tak czasem zdarza, że mimo, że mam parę spraw do załatwienia, to cały dzień nie wyjdę, bo po prostu ogarnia mnie nieuzasadniony lęk przed wyjściem z domu.
|
||
|
|
|
#4947 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 317
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Dziękuję ślicznie
I żałuję, ale nic z nieśmiałością Wam nie pomogę... Ale coś, co świetnie działa w moim przypadku, to mieć kompletnie wywalone, co inni ludzie sobie o nas pomyślą. Tak, żeby wisiało kalafiorem totalnie. Ile to razy mijaliśmy ludzi z jakimś wizualnym defektem, albo zachowujących się jakoś megadziwnie, albo przedziwnie mówiących, albo potykających się, albo w ogóle będącymi chodząca klęską żywiołową - no i... co? Byli, przeszli, poszli sobie dalej żyć gdzieś indziej. Dziś nie potrafię przywołać z pamięci żadnego człowieka, który wywołał we mnie spazmy śmiechu, ogromną niechęć czy cokolwiek innego, co mogłabym podciągnąć pod moją reakcję na jego 'upokorzenie'. A jestem pewna, że codziennie mijam takich ludzi dziesiątki. Sama wychodzę na poranny spacer z psem z przyklejonymi do czoła włosami, bez żadnego makijażu, z kubkiem kawy w jednej ręce i woreczkiem z psią kupą w drugiej, do tego mam na sobie kompletnie losowy zestaw ciuchów i odstające na wszystkie strony sznurówki i... co I nic! Podejrzewam, że połowa mijających mnie ludzi nawet mnie nie zauważa, zajęta swoimi sprawami, a druga połowa - nawet jeśli sobie coś pomyśli - to kompletnie nie wywrze to wpływu na moim życiu, czyjeś myśli nie zmienią w nim nic, a już zwłaszcza myśli kogoś, kogo nigdy w życiu już nie spotkam - człowieka w autobusie, pani przyjmującej zamówienia na pizzę, babci w kolejce na poczcie, recepcjonistki w hotelu, sklepikarki, głupiej koleżanki ze studiów i tak dalej... Od kiedy uświadomiłam sobie, że paradoksalnie to, że wcale nie jestem pępkiem świata, jest moim największym darem od losu - wyzbyłam się obiekcji przed kontaktem z ludźmi całkowicie. Ktoś sobie coś złego o mnie pomyśli, będzie się ze mnie śmiał - no to co, niech ginie
__________________
Many of us spend half our time wishing for things we could have
if we didn’t spend half our time wishing. • • • • • |
|
|
|
#4948 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
Grunt to wiedziec, ze to co sie dzieje, nie jest anormalne - to zycie. I nic zlego sie nie bedzie dzialo, jezeli skorzystasz z takiej pomocy. |
|
|
|
|
#4949 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Jezu, napisałam posta i sie skasowało...
U mnie to tez wynika z tego, ze moje poczucie wartosci jest niekompatybilne z moim charakterem i generalnie osobowoscia, mozliwosciami. Rodzice we mnie to wszczepili, ze nigdy nie czulam sie tak dobra jak bylam... Masakra. Zawsze jak robilam cos takiego 'wiekszego' to sie patrzyli na mnie zdziwieni, czemu? Przeciez sa do tego lepsi... Teraz tez mam problem z tym, ze powinnam robic cos, ale potem zalacza mi sie 'Czy ja moge robic takie rzeczy? Kompletnie sie do tego nie nadaje? W zyciu tego nei osiagne, sa przeciez lepsi'. I to mnie sztrasznie chamuje, nawet nie probuje, tylko poddaje sie bez walki. Kiedys myslalam ze to jest lenistwo, moze troche tez, ale nie koniecznie... Po prostu takie zdemotywowanie, nie potrafie sobie z tym poradzic. No i mam problemy z odzywianiem. Kiedys obsesyjnie sie odchudzałam, a teraz przeszło mi to w kompulsywne obżeranie sie... Jem ze stresu, nudów, smutku... No i za czesto mam doly. Takie ze nie chce mi sie wychodzic z domu. Straszne ![]() A i jeszcze, mam strasznie, ale to strasznie duzy problem z tym, ze nigdy nie jestem idealna. Nie wiem. To jest popieprzone. Wymagam od siebie 1000000x wiecej niz od innych ludzi. Potrafie docenic cos u kogos, nigdy u siebie. Wiecznie wydaje mi sie ze wygladam tak, ze innym jest slabo na moj widok. Gora tluszczu z czerowona od naczynek twarza....
__________________
http://lacturia.blogspot.com Mój blog ![]() Wymiana kosmetyczna&biżuteria&tor ebki -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=778720 Wish -> https://wizaz.pl/forum/showthread.php?p=47297911 Edytowane przez Lacturia Czas edycji: 2012-01-15 o 14:55 |
|
|
|
#4950 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...
Cytat:
dlatego jak na zlosc, wszystko mam w tygodniu. a weekend to jakies takie...pf. zaraz chyba wezme sie za prysznic i pojde do sklepu po podstawowe produkty.... Edytowane przez Nebula Czas edycji: 2012-01-15 o 15:02 |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:14.







peeling + maseczka
przepisac notatki z dzis do zeszytu, by nie zgubic cennej kartki
. 



Nie pracuję, obowiązków domowych na czas zaliczeń jako takich nie mam, mogłabym od rana siedzieć i się uczyć, a ja co robię? Właśnie nie wiem co robię, tylko wiem, że zmarnowałam kolejny dzień i nie wiem gdzie ten czas mi uciekł? Zniknął, po prostu zniknął. Minęło 14 godzin od mojego wstania, a ja przez 14 godzin zdołałam się POUCZYĆ (nie nauczyć) na jedno kolokwium, a mam 3 w przyszłym tygodniu. Miałam nauczyć się dzisiaj chociaż na półtora, a jutro na resztę, a ja jeszcze nie umiem dokładnie nawet na jedno..




