Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ - Strona 88 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-06-12, 19:50   #2611
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 108
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
o chrzest staralismy sie 3 razy u proboszcza, a on jest niestety prałatem i kazdy inny probosczcz u nas sie go boi... nie wiem.
ten slub sie odbyl w duzj mierze dlatego, ze czulam lek, przed wycofaniem sie... on jest chory i nieobliczalny. jednego dnia jest sielanka i nagle wyskakuje z pretensjami.
ogolnie wczoraj sie jeszcze tylko upewnilam w jakie g.wno sie wbabralam...
Pierdoły. Jak proboszcz nie chce ochrzcić (? dawno o czyms takim nie słyszałam?) to się idzie do paolinów, dominikanów czy jezuitów i on chrzczą bez łaski. A proboszcz z prałatem mogą im.... nafiukać.

Twój facet nie jest chory i nie da się go wyleczyć. Jest zwykłym popaprańcem a Ty zrobiłas największa głupotę w swoim życiu i dziecku krzywdę na dodatek.
Dziwię się, że w ogóle przychodzi Ci do głowy zostawiać syna z tym idiotą, szczura chorego na parchy bym z takim nie zostawiła a co dopiero bezbronne dziecko?
Jesteś kompletnie nieodpowiedzialna
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-12, 21:32   #2612
201610041047
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 415
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Vanillasky - BŁAGAM Cię dziewczyno uciekaj od tego człowieka. on się nad Tobą znęca i powinien być zamknięty w szpitalu. Możesz chociażby uciec do domu samotnej matki, jeżeli naprawdę nie ma żadnej rodziny u której mogłabyś się zatrzymać.
201610041047 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-12, 23:11   #2613
magica
Wtajemniczenie
 
Avatar magica
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: mój własny świat
Wiadomości: 2 216
GG do magica
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Strasznie mi się przykro zrobiło czytając Twoją opowieść. Przeczytaj co nam napisałaś-pomyśl, że czytasz o innej kobiecie-co byś jej poradziła? Niestety uwolnienie się z tego toksycznego związku to jedyna dobra rada. On się nie zmieni-znam to niejako z autopsji. Może się zmienić na krótki okres czasu, np.na tydzień, ale nie na stałe, bo to zło tkwi w nim. Taka jest prawda.
Uciekaj.
__________________
http://pustamiska.pl/

JESTEŚ PIĘKNIEJSZA NIŻ CI SIĘ WYDAJE-klik

to słowo(nie "te słowo")
bynajmniej=wcale, w ogóle
magica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 12:55   #2614
wanillasky
Raczkowanie
 
Avatar wanillasky
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 155
GG do wanillasky
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez cava Pokaż wiadomość
Twój facet nie jest chory i nie da się go wyleczyć. Jest zwykłym popaprańcem a Ty zrobiłas największa głupotę w swoim życiu i dziecku krzywdę na dodatek.
Dziwię się, że w ogóle przychodzi Ci do głowy zostawiać syna z tym idiotą, szczura chorego na parchy bym z takim nie zostawiła a co dopiero bezbronne dziecko?
Jesteś kompletnie nieodpowiedzialna
Nie zostawiam z nim dziecka oprocz momentow kiedy chce wyjsc na zakupy, bo ktos te siaty musi przytachac. i raz na dwa miesiace kiedy po jego zasnieciu mam ochote wyjsc do kolezanek sie wyluzowac. nie moge siedziec w domu tylko dlatego ze mam takiego meza, a wiem ze malemu nic przy nim nie grozi, bo zwariuje w koncu. w kwestii odpowiedzialnosci nie mam sobie nic do zarzucenia.


Mary Louu synek ma chrzest, bo dostalismy go w pakiecie ze slubem. czułam sie jak mała osika, za kazdym razem kiedy myslalam o odwolaniu tego wszystkiego i szukaniu chrztu na wlasna reke juz jako samotna matka, a duzo razy o tym myslalam.
prosze was nie oceniajcie, ze zle zrobilam bo ja doskonale o tym wiem i to tylko poteguje to co czuje.

postanowiłam proadzic przezmiesiac dzienniczek w ktorym bede opisywala sytuacje jakie dziea sie w domu, zaopatrze sie w dyktafon ktory bedzie krecil sie caly czas, kiedy on jest w domu (mam tez w telefonie, ale to tel na jego nazisko i za kazda klotnia mi go zabiera, a wczoraj chcial go akurat kiedy nagrywalam.... malo mi serce ze strachu nie wyskoczylo, trzeslam sie, nie umialam sie skupic, przeszukiwal telefon, na szczescie chyba nie wpadl na to. mam nagrane jak grozi mi ze zaraz mi przy.ebie, ale to jeszcze nic, bo nie uchwycilam najlepszego...
malo nie dostalam jego piesc zatrzymala sie przez moja twarza.. ((( czuje sie jak zastraszona myszka, boje sie zrobic jakikolwiek ruch, a kiedy rozmawiamy z jego mama, po wszystkim zaczynam miec poczucie winy, ze moze faktycznie musze sie wziac za siebie, zeby zawsze blyszczalo bo jak bedzie zadowolony to nie bedzie zly.

wciaz jeszcze zawsze mialam nadzieje, bo chcialam dac synkowi rodzine...

---------- Dopisano o 12:52 ---------- Poprzedni post napisano o 12:48 ----------

Cytat:
Napisane przez magica Pokaż wiadomość
Strasznie mi się przykro zrobiło czytając Twoją opowieść. Przeczytaj co nam napisałaś-pomyśl, że czytasz o innej kobiecie-co byś jej poradziła? Niestety uwolnienie się z tego toksycznego związku to jedyna dobra rada. On się nie zmieni-znam to niejako z autopsji. Może się zmienić na krótki okres czasu, np.na tydzień, ale nie na stałe, bo to zło tkwi w nim. Taka jest prawda.
Uciekaj.
Wiem, czytalam tez inne zwierzenia kobiet takich jak ja, nawet 15 lat po slubie, i sama bym jej poradzila uciekac, ale teraz jak ktos mi mowi ze na moim miejscu zrobilby tak czy siak, to mowie ze nie jest na moim miejscu,bo to ja poniose konsekwencje swoich slow lub czynow

---------- Dopisano o 12:55 ---------- Poprzedni post napisano o 12:52 ----------

Cytat:
Napisane przez ulicznica Pokaż wiadomość
WanillaSky - zastanów się, dlaczego go kochasz? Zrób bilans tego, co złe i dobre - w nim, i tego co Cię z jego strony częściej spotyka.
Jeśli nie chcesz, żeby Twój syn czerpał z tatusia wzorce, rozstań się z nim.
taki bilans mam juz stokrotnie za soba. niestety wiecej jest na NIE. tak to juz jest ze powtarzamy bledy rodzicow. ja powtorzylam blad mojej mamy z ta tylko roznica, ze ja bylam wpadka a filipek byl wyczekiwany.
ale ta sytuacja jaka u nas panuje rzkrecala ie z czasem, dzis nie poznaje tego kogo spotkalam 2 lata temu
__________________
trzeba coś z tym zrobić..


70-68-67-66-65-62-60...-58

Filipku, miłości moja ;*
23.08.2010
wanillasky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 13:09   #2615
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 183
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
Nie zostawiam z nim dziecka oprocz momentow kiedy chce wyjsc na zakupy, bo ktos te siaty musi przytachac. i raz na dwa miesiace kiedy po jego zasnieciu mam ochote wyjsc do kolezanek sie wyluzowac. nie moge siedziec w domu tylko dlatego ze mam takiego meza, a wiem ze malemu nic przy nim nie grozi, bo zwariuje w koncu. w kwestii odpowiedzialnosci nie mam sobie nic do zarzucenia.
Zarty sobie robisz? Skazalas siebie i dziecko na patologie, na faceta ktory ma cos nie tak z glowa i Ty mowisz, ze jestes odpowiedzialna?!
Malo tego, to bylo zaplanowane dziecko, wiec bajka z chrzcinami zostala wymyslona, co by Cie az tak zle nie ocenic. Jestes istota rozumna, doskonale wiedzialas jaki on jest i na co liczylas? ze po slubie sie zmieni? Ze nagle zmieni sie z psychola w kochajacego mezusia i tatusia?
Ty od niego nie odejdziesz ahh szykuj sie na to, ze dziecko Ci nie zapomni zmarnowanego dziecinstwa.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 14:12   #2616
Mary Louu
Zakorzenienie
 
Avatar Mary Louu
 
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: pokój na pierwszym piętrze...
Wiadomości: 8 804
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
Nie zostawiam z nim dziecka oprocz momentow kiedy chce wyjsc na zakupy, bo ktos te siaty musi przytachac. i raz na dwa miesiace kiedy po jego zasnieciu mam ochote wyjsc do kolezanek sie wyluzowac. nie moge siedziec w domu tylko dlatego ze mam takiego meza, a wiem ze malemu nic przy nim nie grozi, bo zwariuje w koncu. w kwestii odpowiedzialnosci nie mam sobie nic do zarzucenia.


Mary Louu synek ma chrzest, bo dostalismy go w pakiecie ze slubem. czułam sie jak mała osika, za kazdym razem kiedy myslalam o odwolaniu tego wszystkiego i szukaniu chrztu na wlasna reke juz jako samotna matka, a duzo razy o tym myslalam.
prosze was nie oceniajcie, ze zle zrobilam bo ja doskonale o tym wiem i to tylko poteguje to co czuje.

postanowiłam proadzic przezmiesiac dzienniczek w ktorym bede opisywala sytuacje jakie dziea sie w domu, zaopatrze sie w dyktafon ktory bedzie krecil sie caly czas, kiedy on jest w domu (mam tez w telefonie, ale to tel na jego nazisko i za kazda klotnia mi go zabiera, a wczoraj chcial go akurat kiedy nagrywalam.... malo mi serce ze strachu nie wyskoczylo, trzeslam sie, nie umialam sie skupic, przeszukiwal telefon, na szczescie chyba nie wpadl na to. mam nagrane jak grozi mi ze zaraz mi przy.ebie, ale to jeszcze nic, bo nie uchwycilam najlepszego...
malo nie dostalam jego piesc zatrzymala sie przez moja twarza.. ((( czuje sie jak zastraszona myszka, boje sie zrobic jakikolwiek ruch, a kiedy rozmawiamy z jego mama, po wszystkim zaczynam miec poczucie winy, ze moze faktycznie musze sie wziac za siebie, zeby zawsze blyszczalo bo jak bedzie zadowolony to nie bedzie zly.

wciaz jeszcze zawsze mialam nadzieje, bo chcialam dac synkowi rodzine...

---------- Dopisano o 12:52 ---------- Poprzedni post napisano o 12:48 ----------


Wiem, czytalam tez inne zwierzenia kobiet takich jak ja, nawet 15 lat po slubie, i sama bym jej poradzila uciekac, ale teraz jak ktos mi mowi ze na moim miejscu zrobilby tak czy siak, to mowie ze nie jest na moim miejscu,bo to ja poniose konsekwencje swoich slow lub czynow

---------- Dopisano o 12:55 ---------- Poprzedni post napisano o 12:52 ----------


taki bilans mam juz stokrotnie za soba. niestety wiecej jest na NIE. tak to juz jest ze powtarzamy bledy rodzicow. ja powtorzylam blad mojej mamy z ta tylko roznica, ze ja bylam wpadka a filipek byl wyczekiwany.
ale ta sytuacja jaka u nas panuje rzkrecala ie z czasem, dzis nie poznaje tego kogo spotkalam 2 lata temu
wanillasky dziś się pięść zatrzymuje przed twoją twarzą ale czuję , że nadejdzie już niedługo dzień kiedy pięść się nie zatrzyma.
Może wtedy zrozumiesz

Przeraża mnie ta Twoja historia
__________________
...Małgośka mówią mi...


...niegrzeczny facet z dobrymi manierami...
Mary Louu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 15:27   #2617
GIGNFR78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 104
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Vanilasky wiej do domu samotnej matki, a to nagranie pokaz policji, grozby sa karane. Chcesz zyby zbil Cie do nieprzytomnosci, zgwalcil Cie?!? Chcesz dac taki przyklad dziecku? Pomysl o Filipku.
Jak bedziesz gdzies np u mamy a on bedzie sie darl grozil wybijal szyby dzwon na policje.
Kobieto zal mi Filipka.
__________________
Życie jest piękne we dwoje
GIGNFR78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 17:43   #2618
niewyspana91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 310
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Tak przypadkiem weszłam na ten wątek i przeczytałam kilka ostatnich postów...

wanillasky, co się dzieje w twojej rodzinie to istna patologia ;/ Nie dość, że świadomie wyszłaś za mąż za takiego faceta, dla którego jesteś śmieciem, na którym się można wyżyć, twierdzisz, że go kochasz (za CO???!?!), to jeszcze dziecko musi na to patrzeć.
No kurde, ślub i chrzest muszą być, nieważne, że jesteście nieodpowiedzialni na maksa, facet mega toksyczny, ważne, że wszystko "po bożemu". I nie tylko ty poniesiesz konsekwencje swoich czynów, a przede wszystkim niewinne dziecko!! Wiesz jaki wpływ ta cała sytuacja może mieć na jego dzieciństwo, charakter, relacje z innymi w przyszłości?
Serio skłaniam się ku twierdzeniu, że takim osobom powinno się odebrać dziecko, może to by cię zmotywowało do jakiegoś konkretnego działania. Bo tu nie chodzi tylko o ciebie.

Jak będzie podnosił na ciebie rękę-zgłaszaj to na policję. Im więcej takich akcji i zgłoszeń, to chyba dla policji będzie juz poważny sygnał, że z kolesiem coś nie halo, jest niebezpieczny.
__________________
DBaM o Się
*zapuszczam włosy
*wybielam kły
*szukam motywacji coby popracować nad ciałem
niewyspana91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 14:58   #2619
wanillasky
Raczkowanie
 
Avatar wanillasky
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 155
GG do wanillasky
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

to znaczy, ze powinni MI odebrac dziecko, bo moj mąż jest dla mnie nie w porzadku????????????????? ?????????
zamurowalo mnie jak to przeczytalam.
__________________
trzeba coś z tym zrobić..


70-68-67-66-65-62-60...-58

Filipku, miłości moja ;*
23.08.2010
wanillasky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:02   #2620
niewyspana91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 310
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
to znaczy, ze powinni MI odebrac dziecko, bo moj mąż jest dla mnie nie w porzadku????????????????? ?????????
zamurowalo mnie jak to przeczytalam.
Mnie zamurowało, jak przeczytałam twoją historię ;/
Powinni WAM odebrać dziecko. Mąż jest nie w porządku i to bardzo, a ty nie robisz nic, żeby dziecko uchronić przed tym całym syfem. Chyba sobie nie zdajesz sprawy jaki to może mieć na nie wpływ w przyszłości. A tkwiąc w tym związku nie zapewniasz małemu bezpieczeństwa, bo kto wie czy mąż kiedyś w przypływie złości nie zrobi mu krzywdy. I jeszcze zostawiasz ich samych. Jesteś totalnie nieodpowiedzialna i dziwisz się, że mam takie zdanie? Serio? Ja nie twierdzę, że jesteś winna temu, że pseudo-mąż cię tak traktuje. Ale świadomie się na to godzisz mieszkając i będąc z nim dalej (już o ślubie nie wspomnę...)-bo on się nie zmieni. Tylko dziecka żal. A gdyby jakiś kurator się tym zainteresował albo groziło ci odebranie dziecka, to może wreszcie byś coś zrobiła, żeby się z tego gnoju uwolnić i dać dziecku szansę na normalne dzieciństwo.

EDIT: Ja nie piszę tego, żeby cię zgnoić czy zdołować. Mam po prostu wrażenie, że ty sobie nie zdajesz sprawy z tego, jaką krzywdę robisz sobie i dziecku będąc w tym związku. Że to co się u was dzieje to naprawdę patologia, sytuacja z marginesu. I że w końcu to sobie uświadomisz i zrobisz coś z twoim i dziecka życiem.
Widzę z podpisu, że mały ma niecały rok. Rozumiem, że chcesz, aby miał ojca, pełną rodzinę. Ale naprawdę o takim czymś marzyłaś? Chyba już lepiej wychowywać samotnie dziecko, nie sądzisz? Chociaż będziesz mogła spać spokojnie, a i Filipkowi to wyjdzie na dobre, uwierz.
__________________
DBaM o Się
*zapuszczam włosy
*wybielam kły
*szukam motywacji coby popracować nad ciałem

Edytowane przez niewyspana91
Czas edycji: 2011-06-14 o 20:10
niewyspana91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:10   #2621
wanillasky
Raczkowanie
 
Avatar wanillasky
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 155
GG do wanillasky
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Wiem co moze stac sie z dzieckiem, bo mam za przyklad mojego meza. i chce odejsc i odejde.
__________________
trzeba coś z tym zrobić..


70-68-67-66-65-62-60...-58

Filipku, miłości moja ;*
23.08.2010
wanillasky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:14   #2622
niewyspana91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 310
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Masz jakiś pomysł, gdzie możesz zamieszkać? Twoja rodzina daleko mieszka?
__________________
DBaM o Się
*zapuszczam włosy
*wybielam kły
*szukam motywacji coby popracować nad ciałem
niewyspana91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 10:28   #2623
Coffee With Milk
Zadomowienie
 
Avatar Coffee With Milk
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 276
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Wanillasky, przypadkiem weszłam na wątek, bo już tu dawno nie zaglądałam i przeczytałam Twoja historię i jestem po prostu w szoku Jak Ty możesz mówić i w ogóle jak możesz tak myśleć, że kochasz faceta, który na każdym kroku Cię poniża, bije Cię, pluje w twarz? Nie mogę tego pojąć. Piszesz, że chcesz stworzyć Filipkowi normalną rodziną to kobieto, STWÓRZ JĄ, ale bez tego potwora!!! Wiesz ile jest matek wychowujących samotnie dzieci? Zastanów się, co będzie lepsze dla Twojego dziecka, oglądanie jak tatuś bije, szarpie, poniża mamusię, mamusia płacze, jest nieszczęśliwa, czy oglądanie szczęśliwej mamusi, BEZ tatusia. I pamiętaj on się nie zmieni, jeżeli nie ma zahamować nawet przy dziecku to może być jeszcze gorzej. Może zgłoś się do jakiejś poradni? Do jakiejś fundacji? Przecież są domy dla matek samotnie wychowujących dzieci. I w ogóle nie rozumiem jak mama, albo babcia mogły Ci powiedzieć, że nie ma tam dla Ciebie miejsca? Będziesz tkwić w tym związku i czekać aż mąż Cię tak pobije, że nie będziesz wstanie wstać do swojego dziecka? Nakarmić go? Dziewczyno, otrząśnij się! Masz jeszcze szansę na prawdziwe uczucie, na prawdziwą miłość, na prawdziwy związek, przecież nie jest powiedziane, że kobiety z dzieckiem nie zechce żaden mężczyzna, a właśnie może okazać się,że spotkasz na swojej drodze wartościowego faceta, który POKOCHA Ciebie i Filipka i stworzy Wam wspaniały dom, taki o jakim marzysz. Facet taki jak Twój mąż (po co brałaś w ogóle z nim ślub? Chrzest udzielają też bez ślubu, mogłaś iść do innego księdza, do innego kościoła - są różne wypadki losowe, kiedy dziecko nie ma ojca, albo kiedy rodzice dziecka nie mogą wziąć ślubu) nigdy się nie zmieni, jeżeli sam nie będzie tego chciał i żadną siłą nie zaprowadzisz go do lekarza, a nawet jak zaprowadzisz to i tak bez jego chęci żadne leczenie nie pomoże.
Otrząśnij się, póki jest jeszcze czas i póki dziecko mało z tego rozumie, bo w końcu będzie za późno i zgotujesz dziecku tragedia, zamiast dzieciństwa...
Coffee With Milk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 11:58   #2624
GIGNFR78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 104
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Vanilasky znam samotne matki które wychowują bez ojca tyrana i są szczęśliwe on ma tylko płacic alimenty. Jesteś jeszcze młoda kogoś wartościowego poznasz. I jeszcze jedno dziecko wyczuwa że się twego potwora boisz. Bo to nie mąż tylko potwór.
Niewyspana91 zgadzam się z Tobą powinno odebrać się takim matkom które w takich warunkach wychowują dzieci.
__________________
Życie jest piękne we dwoje
GIGNFR78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 21:08   #2625
wanillasky
Raczkowanie
 
Avatar wanillasky
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 155
GG do wanillasky
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez GIGNFR78 Pokaż wiadomość
Niewyspana91 zgadzam się z Tobą powinno odebrać się takim matkom które w takich warunkach wychowują dzieci.
wiedzialam, ze nie bedziecie sie uzalac nade mna, tylko dostane jakiegos kopniaka do dzialania ale to co piszecie to cios ponizej pasa.
__________________
trzeba coś z tym zrobić..


70-68-67-66-65-62-60...-58

Filipku, miłości moja ;*
23.08.2010
wanillasky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 21:13   #2626
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 115
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
wiedzialam, ze nie bedziecie sie uzalac nade mna, tylko dostane jakiegos kopniaka do dzialania ale to co piszecie to cios ponizej pasa.
Zdaję sobie sprawę, że usiłujesz to teraz wypierać i odsunąć od siebie, ale tak, jesteś fatalną matką dla swojego dziecka.

Poczytaj sobie wypowiedzi dzieci, które rosły w tak patologicznych warunkach. Tak, nienawidzą ojca za to, co robił. Ale dużo bardziej nienawidzą matki za to, że nic nie zrobiła. Bo jak ten człowiek zacznie lać to dziecko, to też sobie to jakoś będziesz racjonalizować i udawać, że jest lepiej, niż naprawdę.
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 21:58   #2627
wanillasky
Raczkowanie
 
Avatar wanillasky
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 155
GG do wanillasky
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

nic nie bede racjonalizowac, bo on wie ze gdyby raz uderzyl mnie, nie zobaczylby nas wiecej, a jesli uderzylby dziecko, nie dosc ze by nas nie zobaczyl, to jeszcze nie chce myslec co bym mu zrobila?
obrzydzilyscie mi te forum, mam juz dosc zmartwien a przysporzylscie mi nowych.
__________________
trzeba coś z tym zrobić..


70-68-67-66-65-62-60...-58

Filipku, miłości moja ;*
23.08.2010
wanillasky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-15, 22:03   #2628
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 115
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
nic nie bede racjonalizowac, bo on wie ze gdyby raz uderzyl mnie, nie zobaczylby nas wiecej, a jesli uderzylby dziecko, nie dosc ze by nas nie zobaczyl, to jeszcze nie chce myslec co bym mu zrobila?
obrzydzilyscie mi te forum, mam juz dosc zmartwien a przysporzylscie mi nowych.
Zrozum, to nie są NOWE zmartwienia, to są Twoje obecne zmartwienia, tylko teraz je widzisz bez swoich różowych okularów obaw i racjonalizowania.

"dostalam piesca w czolo"

Zdecyduj się, czy Cię w końcu bije, czy nie. Bo najwyraźniej "pięścią w czoło" i plucie Ci w twarz to za mało, tak?
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-16, 10:44   #2629
niewyspana91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 310
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
nic nie bede racjonalizowac, bo on wie ze gdyby raz uderzyl mnie, nie zobaczylby nas wiecej, a jesli uderzylby dziecko, nie dosc ze by nas nie zobaczyl, to jeszcze nie chce myslec co bym mu zrobila?
obrzydzilyscie mi te forum, mam juz dosc zmartwien a przysporzylscie mi nowych.
Ale jakich zmartwień my ci dostarczmy?
Próbujemy ci tylko otworzyć oczy i uświadomić, że źle robisz będąc bierną i tkwiąc w tym związku.
My nie robimy żadnej krzywdy tobie ani twemu dziecku. Za to twój mąż-owszem.
Twoje dziecko zasługuje na normalne, beztroskie dzieciństwo. TY nie jesteś mu w stanie tego zapewnić, dopóki mieszkasz z mężem, niestety. Prawda boli?
__________________
DBaM o Się
*zapuszczam włosy
*wybielam kły
*szukam motywacji coby popracować nad ciałem
niewyspana91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-16, 12:12   #2630
GIGNFR78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 104
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

VanilaSky mam pisać jaka ty biedna ale mi żal Ciebie????
Nie tylko Abyś zrozumiała jaką krzywde robisz dziecku będąć z tym facetem. Mi nie jest żal Ciebie tylko Filipka.
Poczytaj sobie wątek DDA.
__________________
Życie jest piękne we dwoje
GIGNFR78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-16, 12:49   #2631
livin
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 347
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Vanila - wejdź sobie na wątek o DDA/DDD - poczytaj o DOROSŁYCH ludziach, którzy wychowywali się w takiej rodzinie jaką Ty zafundujesz swojemu dziecku jeśli nic nie zmienisz. To koszmar - ludzie uczeszczają na terapię po kilki/kilkanaście lat, a często bywa tak, że horror ciągnie się za nimi do końca zycia.

Nie licz na to, że ktoś Cię pogłaszcze po głowce - bądź silną kobietą i odejdź, bo narazie jawisz się jako osoba nieudolna życiowo, przykro mi, ale taka jest prawda.
livin jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-16, 14:22   #2632
Biedronilla
Zadomowienie
 
Avatar Biedronilla
 
Zarejestrowany: 2008-09
Wiadomości: 1 778
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
nic nie bede racjonalizowac, bo on wie ze gdyby raz uderzyl mnie, nie zobaczylby nas wiecej, a jesli uderzylby dziecko, nie dosc ze by nas nie zobaczyl, to jeszcze nie chce myslec co bym mu zrobila?
obrzydzilyscie mi te forum, mam juz dosc zmartwien a przysporzylscie mi nowych.
wanillasky, Twój mąż już to zrobił.... Uderzył Cię, ale wobec tego, jak okrutny potrafi być wobec Ciebie, to uważasz, że to nie było nic wielkiego. I teraz pytanie, czy jak zacznie poszturchiwać, albo uderzy dziecko (pięścią, jak ciebie) to czy wtedy też nie stwierdzisz, że jednak nie było tak źle, że mogło być gorzej. Ta sytuacja to moj wymysł oczywiście,i miejmy nadzieje, że tak pozostanie, ale przy tak nieobliczalnym człowieku, jakim jest Twój mąż, musisz brać i taki scenariusz pod uwagę, i zrobić wszystko by do tego nie doszło. Nie czekaj, aż mąż pobije Cię do nieprzytomności tylko po to żeby zyskać pewność, że jednak zrobił to i teraz to już naprawdę koniec. Szukaj pomocy! W Twoim przypadku dobrym wyjściem byłby dom samotnej matki. Wiem, że możesz bać się zmian, tego czy dasz sobie radę, ale tam otrzymasz kompleksową pomoc psychologiczną i prawną. Pomogą Ci w opiece nad dzieckiem, znalezieniem mieszkania, a Ty możesz szukać pracy. Na początek możesz tam przyjść tylko rozpytać się co i jak, porozmawiać z innymi matkami i poznać ich historie, może ich determinacja i świadomość, że ktoś to zrobił i daje sobie radę Cię zmotywuje?. Życzę Ci żebyś miała w sobie dość siły by wyrwać się z tego piekła (bo Twoja historia mrozi krew w żyłach, nie da się tego czytać obojętnie). Trzymaj się!
Biedronilla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-07-20, 22:52   #2633
Maninja
Raczkowanie
 
Avatar Maninja
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 276
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez Magdusia 1986 Pokaż wiadomość
Siemka jestem tutaj nowa i mam taki problem..jestem ze swoim facetem 4,5 roku,Kocham go i on mnie tak samo, ale wczoraj mnie tak wkurzył ze po prostu nie wytrzymałam i zaczęłam go bić, nie po twarzy ale rękach karku plecach ,drapałam go itp. wiem ze może źle zrobiłam ale naprawdę już nie wytrzymywałam.poszłam do drugiego pokoju i się rozpłakałam Obiecałam mu kiedyś ,dawno temu, ze już go nie uderzę ale po prostu już nie wyrobiłam. Nie wiem może się za dużo widujemy albo za długo (mówię o godzinach dziennie).Mam tylko Jego i on tylko mnie ,Wiem ze mnie kocha ale czasem wystarczy mały impuls z jego strony i wybucham, nie wiem może to nie jego wina tylko moja.A wczoraj jak tak wybuchłam i zaczęłam go bić to nawet na mnie nie krzyknął tylko później przyszedł i mówił do mnie spokojnym głosem ale ja i tak do niego mówiłam złe słowa i bardzo przykre (bluźniłam krzyczałam itd), Wiem ze mu na mnie zależy, A teraz jest mi przykro ze tak postąpiłam . Czasem się kłócimy wiadomo jak każda para ze stażem, ale nigdy o nic poważnego, i boli mnie to ze kiedyś powiedziałam ze już go nie będę bić a wczoraj znów to zrobiłam, wiem ze ma dużo cierpliwości i nie chce żeby odszedł ode mnie z tego powodu.Kiedyś sobie powiedziałam ze nie będę pierwsza się odzywać do niego ale teraz nie wiem. Dziewczyny co mam teraz zrobić??
ja ciebie tak mocno nie skrytykuje, bo samej mi sie to zdarza, DOKLADNIE to samo.
da sie nad tym generalnie zapanowac. jako nastolatka chodzilam do psychologa z mnostwem swoich problemow, ale moj psycholog zawsze mi mowila zebym wyrazala swoj gniew, a nie go tłumiła bo to gorzej.

zeby zapanowac nad takim "waleniem" faceta, to ja zawsze mam szklanke/butelke wody pod reką: jak nie wytrzymam to obleje jego, a jak dam rade to obleje siebie i emocje opadają.
czasem tez cisnę poduszką czy cos. i jakos idzie.

oczywiscie jest to okropne i niedopuszczalne wrecz, no ale sie zdarza i o ile sie nie zdarza co tydzien, to da sie nad tym zapanowac jak sie naprawde chce. 3maj sie!
Maninja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-07-24, 20:06   #2634
sailormaary
Zadomowienie
 
Avatar sailormaary
 
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Żary/Zielona Góra
Wiadomości: 1 932
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez GIGNFR78 Pokaż wiadomość
Vanilasky znam samotne matki które wychowują bez ojca tyrana i są szczęśliwe on ma tylko płacic alimenty. Jesteś jeszcze młoda kogoś wartościowego poznasz. I jeszcze jedno dziecko wyczuwa że się twego potwora boisz. Bo to nie mąż tylko potwór.
Niewyspana91 zgadzam się z Tobą powinno odebrać się takim matkom które w takich warunkach wychowują dzieci.
Do wanillasky Moja mama też jakoś wychowała 3 dzieci bez ojca(była wdową) i jakoś było dobrze w miarę, wiele jest samotnych matek, i myślę, że jednak to jest lepsze niż taki tyran. Chociaż zawsze chciałam mieć ojca... Zawsze jednak gdzieś tam będzie ojciec twojego syna i będzie mógł się spotkać... Nie wiem jak mogłaś wziąć ślub z kimś takim, przecież zawsze są jakieś sygnały wcześniej... Ja swojego byłego zostawiłam właśnie bo się nade mną znęcał i robił mi awantury... Broń Boże nie wychodzić za takich debili!

---------- Dopisano o 20:06 ---------- Poprzedni post napisano o 19:47 ----------

Cytat:
Napisane przez wanillasky Pokaż wiadomość
Czy ktos jescz zaglada na ten watek? jesli tak to ja dolaczam. jestem tak nerwowa, ze zapomnilam sie zalogowac i nie znalazlabym was... boje sie ze nie dopisze do konca a on wparuje i zrobi mi aanture...
jestem po slubie 2 miesiace... boze ja glupia.. zrobilam to dla dziecka bo nie mialoby chrztu nasz syn ma 10 miesicy prawie.
jestem ponizana na kazym kroku i ne tylko w oczy, ale i obok mnie obgadywana z kolega, rownie chorym jak moj facet. dzis opowiedziala jego mamie o wszyskim powiedziala ze on musi sie leczyc, jak go do tego przekonac???? ( oboje mielismy trudne dziecinstwo. on mil ojca tyrana po ktorym przejal wzorce, a ja wychowywalam sie bez ojca, chyba jepiej w ogole go nie miec niz sie go bac.. i tak sie zastanawiam, bo chodzi o dobro mojego dziecka...
przed slubem juz dzialo sie, oj dzialo... szaranie i wyzywanie (wedlugo niego nie uderzyl mnie ale jednak te siniaki swiadcza o tym ze zadal mi bol) dwa dni przed slubem obtarl mi rece, bo mialam pretensje o to ze przesypia do wieczora odkad wroci z pracy. kazal sie przeposic i trzymajac na kaszulke targal mnie w lazience. on sam przepraszac nie umie, robi co mu oprzyjdzie do tej jego chorej glowy, a potem przechodzi nad tym do porzadku dziennego i mysli ze jest slodko. gdybym miala opisywac wszystkie sytuacje nie starczyloby mi czasu do jutra. ale pare dni temu wyszlam z kolezanka i zeby jeszcze musial z dzieckiem siedziec, ale ja zawsze zabieram synka ze soba... i awantura ze nie zagrzalam mu obiadu ktory byl w lodowce, potem ze mam niezaplacony rachunek za telefon, a to on placi bo j zajmje sie dzieckiem, powiedzialam ze nie zaplace bo nie mam pieniedzy. dostalam piesca w czolo. jeszcze chwila wymiany zdan, zebral sline i olul mnie twarz. trzymalam dziecko na kolanach... jego najbardzej mi szkoda, musi patrzec i sluchac tego wszystkiego... potem powiedzial ze mi zaatwi robote bede ncami dawala dupy bo to robilam, wstalam dostal w pysk (pierwszy raz sie odwazylam) zwyzywal mnie z ory na dol dzi.ka szmata k.rwa itd itp. powiedzial ze lyka ody nie wezme w tym domu
(dodam ze to jego mieszkanie, ja w aleznoci od jego humoru moge byc w calym mieszkaniu albo iedziec w malym pokoiku gdzie spie z malym.) wzielam ze stolu szklanke i napilam si on wstal i oblal mnie ta woda... 4 dni minely probowal normalnie rozmawiac ale ja nie pozolilam mu na to, wiec kltnia dalej trwa (przd chwila mi napisal ze mnie kocha, bo juz gdzies pijany siedzi a zamin wyszedl jescze mi powiedzial ze nie zna wiekszj szmaty ode mnie) do tego ma kolege ktorego ja nie umiem strawic, i akurat z nim musi sie zadawac... d tego dzis... jestem wyzywana na kazdym kroku, nie raz juz podniosl na mnie reke ale jeszcze (JESZCZE) mnie nie uderzyl. leczy sie jesli mozna tak nazwac zazywanie tych samych tabletek od 10 lat...
oprocz tego dzis bylm umowiona ze jak poloze malego ide na piwo z kolezanka. wiedzial ze zstaje z malym, przyszedl z piwami, juz po wypiciu trzech wczesniej, a pod balkonem czekal jego ulubiony kolezka zeby przyjsc kiedy ja wyjde, wiec zostalam a jemu kzalam isc niech robi co chce, i on mi mowi ze ja jestem nieodpowiedziala bo raz nie zostawilam wody w termosie dl malego a on przychodzi po alkoholu i z malym chce zostac?? o nie!! wtedy dopiero bylabym nieodpoiedzialna.. nie mam zycia swojego, jestesmy wiecznie z flipem zdani na siebie nawzajem a raczej on na mnie. maz sie malym nie zajmuje, nigdy razem nie wychodzimy, nie mamy wyjsc tylko we dwoje, ja moge wyjsc tylko n zakupy i do tego ide na nie z dzieckiem. nie moge powiedziec koledze czesc na ulicy bo pyta czy sie z nim je.alam.. na punkt 15 mui w domu blszczec i wlasnie tu jes problem ze ja nie jestem w tym dobra to juz powod do klotni. chowa przede mna pieniadze.... ech
moja babcia powiedziala ze nigdy sie ni myli (i ma racje) ze on sie nie zmieni, jak pojde do pracy kaze mi oddawac wyplate i ja sie tego spodziewam...
nie mam dokad ppojsc, mojej mamy nie ma miejsca u babci nie ma warunkow, pozatym on po tym jak wyjde z domu (bo to juz przrabialam) upija sie przychodzi doija sie wyzywa, goni ludzi, wybija szyby.. powiedzcie mi jak go zmusic do leczenia?? ja go kocham, ale chce zeby mnie traktowal jak czlowieka nie jak przedmiot. aprop przedmioto, rzuca we mnie tym co ma pod reka kiedy sieklocimy. boze jestem taka mloda, wcale nie brzydka ale przy nim przestlo mi sie chciec dbac o siebie........ nie jest docenione to ze ja w domu mam wiecej do roboty niz on w pacy, bo on ma jedno zadanie do wykonania ja musze ugotowac posprzatac zakupy zrobic i dzieckiem sie zajac, ale wedlug nieo ja leze caly dzien. chce mi sie krzyczec, czasem mam ochote mu przyozyc ale moge tylko zacisnac zeby i sie poplakac, tupac noga,, to tyle co moge i co robie i dluzej nie dam rady.powiedzialam sobie ze tylko raz niech mnie uderzy tak naprawde i nie ma mnie. i boli mnie to ze kiedy kloci sie ze mna, synek dla niego prawie nie istniee a on tak lodziutko sie usmiecha, bo nie wiem co sie dziej, serce mi peka kiedy wtedy na to patrze. chce zey mial rodzine, ale nie chce zeby widzial takie sceny....
Po prostu mnie to przeraża jak to czytam, dawno mnie tu nie było i wchodzę sporadycznie... Ja na szczęście nie wzięłam ze swoim byłym ślubu, boję się pomyśleć co by było, chyba jeszcze gorzej niż u Ciebie, bo bym jeszcze musiała na niego robić, a przyszła bym z pracy i on mi by dał w pysk bo obiad nie gotowy... Straszne aż siebie widzę...

Edytowane przez sailormaary
Czas edycji: 2011-07-24 o 19:48
sailormaary jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-07-25, 18:26   #2635
asia1010
Zadomowienie
 
Avatar asia1010
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 1 672
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Znalazłam ciekawy artykuł do poczytania.



"Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku?

Dwa główne aspekty za tym pytaniem stoją:
- wyuczona bezradność
- pranie mózgu

Nie raz i nie dwa słyszałam, jak inni ludzie słysząc o kobiecie poniżanej czy bitej przez swojego partnera mówili "musi to lubić, skoro od niego nie odejdzie" - i to zdanie właściwie warunkuje myślenie o przemocy w naszym kraju. Co więcej przeważnie powtarzają je mężczyźni.

Nie wiem czy stosujący przemoc czy nie... ale dane dotyczące stosowania przemocy wobec kobiet wskazują, że 96% sprawców przemocy, to mężczyźni, będący często pod wpływem alkoholu (stąd pisząc o sprawcy będę pisać o mężczyznach, a o osobie doświadczającej przemocy, jako o kobiecie). Dziwi też fakt, że gdy jakiś litościwy sąsiad słysząc burdę rodzinną, dzwoni po policję, to kobieta przeszkadza interweniującym policjantom i broni krzywdzącego ja partnera. Czemu tak się dzieje? Może ona faktycznie to lubi?

NIE – nie lubi. Żaden zdrowy człowiek nie lubi być celowo i świadomie krzywdzonym. Jednak zachowanie kobiet doświadczających przemocy ze strony partnera warunkują dwa podstawowe czynniki, które determinują każde późniejsze jej zachowanie. Im dłużej trwają, tym trudniej wyzwolić się od sprawcy.

Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku? Co powoduje, że człowiek popada w zwątpienie, apatię czy nawet depresję? To poczucie beznadziejności, które ogarnia na skutek braku dostrzegania pozytywnych perspektyw. Aby to łatwo zrozumieć wystarczy rozejrzeć się wokół – jak wielu ludzi mówi, że ma beznadziejna pracę, że szef jest tyranem, że płacą marne grosze, że pracuje się po 12 godzin, że praca pozbawia życia osobistego. A mimo to całe rzesze osób tak pracują. Nie dlatego, że to lubią, tylko dlatego, że nie widzą przed sobą pozytywnej szansy na zmianę. Czasem nie widzą jej przez rok, czasem przez pięć lat a czasem przez całe życie. Ci najaktywniejsi szybko zwrócą uwagę, że dana praca ich nie satysfakcjonuje, i zaczną od razu rozglądać się za lepszą posadą. Pozostali będą łudzić się, że może w końcu dostaną podwyżkę że może w końcu zmieni się kierownik, ze może coś takiego się wydarzy, co im poprawi sytuację. Wierzą w zapewnienia swoich szefów, że będzie lepiej, i dalej egzystują w danej firmie, tracąc swój entuzjazm, zapał do pracy i kreatywność. Tracą cel i sens życia. A na koniec przestają wierzyć, że kiedykolwiek ich sytuacja się poprawi.

Kobieta doświadczająca przemocy w rodzinie też popada w pewien rodzaj bezradności i bierności wobec dziejących się wydarzeń, tylko jest on o wiele poważniejszy, ponieważ wynika z dużo większej ilości mechanizmów, które ją generują.

Jeśli jakikolwiek człowiek doświadcza sytuacji których nie może kontrolować, wówczas zostaje uszkodzona lub całkowicie zniszczona jego motywacja do dalszego kontynuowania właściwych reakcji czy wprowadzania pozytywnych zmian do swojego życia. Jeśli wydarzenia których się doświadcza są nieprzyjemne i człowiek nie widzi szansy na polepszenie swojej sytuacji, to przestaje działać. I zaczyna czuć się bezradny. To zjawisko zostało opisane jako Syndrom Wyuczonej Bezradności.

W niektórych sytuacjach taka wyuczona bezradność dotyczy sfery, w której człowiek nie odnosi oczekiwanych rezultatów. W innych, nieświadomie zaczyna przenosić się na wszystkie obszary życia, prowadząc do psychicznego paraliżu. Jeśli na głębokim poziomie psychicznym uwierzy się, że nie ma się wpływu na swoje życie, na relacje z partnerem i na własne szczęście, to będzie się pogłębiać mechanizm wyuczonej bezradności. Kiedy kobieta świadomie uwierzy, że nie może kontrolować przykrych sytuacji, które jej się przydarzają w związku ze swoim partnerem, to potem trudno jest jej zmienić ten sposób myślenia. Zrozumienie syndromu wyuczonej bezradności jest podstawą do zrozumienia, dlaczego kobiety doświadczające przemocy w rodzinie nadal w niej trwają, dlaczego nie próbują się uwalniać z toksycznych relacji. Kobieta, która uwierzyła w swoją niemoc jako człowieka, przestaje się bronić i zaczyna żyć w przekonaniu, że tak musi już być. Godzą się same przed sobą, że takie mają życie i tak ono musi wyglądać. Przestają zauważać, że mogą mieć wpływ na mające miejsce wydarzenia, że mogą się bronić, że mogą działać.

Zjawisko to lepiej obrazuje dość makabryczny eksperyment, który został przeprowadzony przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana. Młode szczury od momentu narodzin były trzymane w rękach osoby przeprowadzającej eksperyment tak długo, jak długo trwały odruchy wskazujące na potrzebę ucieczki. Gdy te odruchy ustawały szczura odkładano do klatki. Procedurę te powtarzano wielokrotnie. Następnie drugim etapem eksperymentu było umieszczenie szczura w kadzi z wodą. W ciągu 30 minut szczury, u których wykształcono odruch zaniechania aktywności, tonęły. Wiele z nich nawet nie próbowało pływać, tylko od razu opadało na dno. Szczury, które nie zostały poddane treningowi bezradności pływały 60 minut.

Kolejną sytuacją, która pokazuje, jak bardzo destrukcyjna jest świadomość braku wpływu na swoje życie, była przed kilkudziesięciu laty sytuacja słoni w cyrkach. Zwierzęta te, gdy były małe przywiązywano sznurkiem do pali, żeby nie uciekały. Po wielu próbach uwolnienia się od sznurka za pomocą szarpania się, zwierzęta te przyzwyczajały się do sytuacji, że nie mają na nią wpływu. I trwały na swoich miejscach godzinami. Gdy słonie stawały się dorosłe nadal były przywiązywane do pala tym samym cienkim sznurkiem. Mogły go kopnąć od niechcenia by się uwolnić, a jednak tego nie robiły, ponieważ tak głęboko zakorzenione w sobie miały przeświadczenie, że nie mają szansy na ucieczkę i zmianę warunków swojego życia. W przypadku pożarów cyrków, zwierzęta te płonęły żywcem, nie próbując uciekać.

Ostatni z makabrycznych przykładów, który tutaj opiszę, aby lepiej zobrazować i zrozumieć sytuację osób doświadczających zjawiska wyuczonej bezradności, to przypadek mężczyzny, który przez przypadek został zamknięty w chłodni. Po kilku minutach, gdy jego koledzy zorientowali się, że go zamknęli szybko przybyli mu na ratunek. Niestety mężczyzna już nie żył. Jednak okazało się, że chłodnia nie była włączona i panowała w niej normalna dodatnia temperatura. Tym co zabiło tego mężczyznę, było jego głębokie przekonanie, że skoro jest zamknięty w chłodni, to w niej jest zimno, a skoro nie ma szansy na ucieczkę to musi zamarznąć.

Dokładnie tak działamy. Całe życie uczymy się mieć wpływ na swoje życie lub pozwalać innym decydować za nas. Osoby, które w większym stopniu godzą się na to, by inni decydowali o ich życiu to osoby, u których motywację do działania wyznaczają czynniki zewnętrzne np. pochwała, docenienie, nagroda. Osoby te są w większym stopniu podatne na oddziaływania innych osób. Osoby u których motywacja bierze się z wewnątrz, są stabilniejsze i pewniejsze siebie i rzadziej pozwalają innym osobom ingerować w swoje życie.

Skutki Wyuczonej Bezradności można podsumować do trzech głównych zakresów:
- deficytu poznawczego, który polega na tym, że osoba doświadczająca SWB, zaczyna polegać na osobistym przekonaniu, że zmiana sytuacji na lepszą jest niemożliwa, nikt nie może pomóc, nic nie można zrobić;
- deficyt motywacyjny, polega na zachowywaniu się biernie, rezygnacji z działań polepszających sytuacje;
- deficyt emocjonalny, objawiający się apatią, depresją lekiem, zmęczeniem, niekompetencją, wrogością do siebie i świata.

Przeważająca większość kobiet doświadczających przemocy w rodzinie, jest w stanie depresji. Tylko niewielka ilość z nich nie jest. Te które nie były, próbowały przejąć chociaż minimalną kontrolę nad swoją sytuacją. I chociaż wyrażało się to w irracjonalny sposób, to jednak te zachowania pozwalały im na odrobinę dystansu do doświadczanej sytuacji i ochrony przed całkowitą bezradnością. Kobiety te próbowały przejmować kontrolę nad czasem lub miejscem przemocy.

Drugim głównym czynnikiem determinującym postępowanie osób doświadczających przemocy w rodzinie to zastosowanie technik Prania Mózgu.

Pranie mózgu to w najprostszej definicji, takie działania, które sprawiają, że osoba manipulowana, działa zgodnie z intencjami i zamierzeniami manipulatora, że całkowicie mu ulega i postępuje tak, jak chce manipulator.

Proces prania mózgu to szereg zachowań, które w coraz większym stopniu uzależniają osobę manipulowaną od sprawcy manipulacji. I istotą zrozumienia prania mózgu jest właśnie proces. Jego cykl, długość i natężenie, ponieważ nie jest to jedno czy dwa niezależne od siebie zachowania, tylko szereg postępujących po sobie czynności, które od małego stopnia natężenia, doprowadzają do coraz większej degradacji człowieka jako jednostki społecznej.

Pranie mózgu zaczyna się od drobnych spraw, drobnych przytyków, i coraz bardziej nabiera na intensywności. Do najczęstszych technik, jakimi posługują się sprawcy przemocy, by zniewolić partnerkę należą izolację fizyczną, monopolizację uwagi, doprowadzanie do wyczerpania psycho-fizycznego, wywoływanie niepokojów i lęków a nawet depresji, szafowanie nagrodami i karami za poszczególne zachowania, decydowanie o odbieraniu nagród, manifestacja własnej mocy, władzy, wymuszania.

Jak to wygląda w praktyce?
Sprawca przemocy zrobi wszystko, by osoba nad którą chce uzyskać władzę, była mu w pełni posłuszna. Może to robić na różne sposoby, ale zacznie od degradacji własnego obrazu swojej partnerki. Będzie jej udowadniał i wmawiał, że jest gorsza od innych, że nie zasługuje na dobre rzeczy w życiu, że gdyby nie on, to była by zerem, nie osiągnęła by już dosłownie nic w tej swojej marnej egzystencji. W wyniku izolacji, utrudniania kobiecie kontaktów z innymi czy wstydu, kobieta jest zdana sama na siebie, na swoje spostrzeganie, swoje osądy i swoje spojrzenie na świat. Z tym, że ten "indywidualny" osąd, jest już zniekształcony przez narzucone poglądy sprawcy, więc ofiara zaczyna myśleć nieadekwatnie do sytuacji. Takie podejście sprawia, że kobieta zaczyna odczuwać silny lęk, strach, poczucie winy, wstyd, złość i autoagresję. To moment, w którym sprawca przejął nad nią kontrolę. Ofiara zaś staje się coraz bardziej bezradna, podporządkowana, traci poczucie własnej wartości i zaczyna przyjmować obraz świata, który jej wykreował sprawca.

Dlaczego zatem kobiety nie szukają pomocy?
Przyczyn ten sytuacji jest bardzo wiele. Przede wszystkim po maltretowaniach, które znoszą ze strony swojego partnera odczuwają silny lęk przed partnerem, przed jego zemstą, przed konsekwencjami jakie ją spotkają gdy odejdzie. Boi się, kolejnych, realnych aktów przemocy na sobie i często na swoich dzieciach.
Dodatkowo odczuwa wstyd z powodu zła, któremu jest poddawana. Kobiecie jest trudno zrozumieć, że to nie jej wina, ponieważ winę za przemoc zawsze ponosi sprawca. Czuje się winna, uważając, że gdyby postępowała i zachowywała inaczej, czy gdyby była lepsza, ładniejsza, milsza, JAKAŚ-INNA to zachowania przemocowe nie występowałyby. Trudno jest pojąć, że nie ma wpływu na zło, drzemiące w innej osobie.

Z bardziej przyziemnych spraw, dochodzi zależność finansowa od partnera czy brak zmiany możliwości lokalowych. Dom czy mieszkanie, w którym dana para mieszka zawiera efekty pracy ich całego życia. Odłączenie się na poziomie emocjonalnym od miejsca jest bardzo trudne. Szczególnie, że kobieta ma do wyboru tylko tymczasowe hostele czy ośrodki pomocowe.
Patrząc na aspekt psychologiczny kobieta wierzy, że przemoc dotyczy wszystkich związków. To przekonanie ma wiele podstaw – może być tak, że w wyniku prania mózgu przyjęła taki sposób myślenia sprawcy. Może być też tak, że kobieta głęboko wierzy, że dane zachowanie przemocowe nigdy więcej się nie powtórzy. A może być tak, że wyszła z rodziny, w której przemoc była i jej małżeństwo to potwierdziło, utwierdzając ją w przekonaniu o wszechobecności zachowań przemocowych w życiu. Stąd utrata wiary w zmianę sytuacji na lepszą.
Kolejnym powodem dla których kobiety trwają w wyniszczających związkach jest brak wiary, że mogą uzyskać pomoc od innych osób. Czy to osób prywatnych czy instytucji.

Zanim więc ktoś powie "ona to lubi" niech się dwa razy zastanowi... by nie krzywdzić jeszcze bardziej!"
__________________
Synek: 28.08.2015 !
asia1010 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-07-25, 19:39   #2636
sailormaary
Zadomowienie
 
Avatar sailormaary
 
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Żary/Zielona Góra
Wiadomości: 1 932
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez asia1010 Pokaż wiadomość
Znalazłam ciekawy artykuł do poczytania.



"Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku?

Dwa główne aspekty za tym pytaniem stoją:
- wyuczona bezradność
- pranie mózgu

Nie raz i nie dwa słyszałam, jak inni ludzie słysząc o kobiecie poniżanej czy bitej przez swojego partnera mówili "musi to lubić, skoro od niego nie odejdzie" - i to zdanie właściwie warunkuje myślenie o przemocy w naszym kraju. Co więcej przeważnie powtarzają je mężczyźni.

Nie wiem czy stosujący przemoc czy nie... ale dane dotyczące stosowania przemocy wobec kobiet wskazują, że 96% sprawców przemocy, to mężczyźni, będący często pod wpływem alkoholu (stąd pisząc o sprawcy będę pisać o mężczyznach, a o osobie doświadczającej przemocy, jako o kobiecie). Dziwi też fakt, że gdy jakiś litościwy sąsiad słysząc burdę rodzinną, dzwoni po policję, to kobieta przeszkadza interweniującym policjantom i broni krzywdzącego ja partnera. Czemu tak się dzieje? Może ona faktycznie to lubi?

NIE – nie lubi. Żaden zdrowy człowiek nie lubi być celowo i świadomie krzywdzonym. Jednak zachowanie kobiet doświadczających przemocy ze strony partnera warunkują dwa podstawowe czynniki, które determinują każde późniejsze jej zachowanie. Im dłużej trwają, tym trudniej wyzwolić się od sprawcy.

Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku? Co powoduje, że człowiek popada w zwątpienie, apatię czy nawet depresję? To poczucie beznadziejności, które ogarnia na skutek braku dostrzegania pozytywnych perspektyw. Aby to łatwo zrozumieć wystarczy rozejrzeć się wokół – jak wielu ludzi mówi, że ma beznadziejna pracę, że szef jest tyranem, że płacą marne grosze, że pracuje się po 12 godzin, że praca pozbawia życia osobistego. A mimo to całe rzesze osób tak pracują. Nie dlatego, że to lubią, tylko dlatego, że nie widzą przed sobą pozytywnej szansy na zmianę. Czasem nie widzą jej przez rok, czasem przez pięć lat a czasem przez całe życie. Ci najaktywniejsi szybko zwrócą uwagę, że dana praca ich nie satysfakcjonuje, i zaczną od razu rozglądać się za lepszą posadą. Pozostali będą łudzić się, że może w końcu dostaną podwyżkę że może w końcu zmieni się kierownik, ze może coś takiego się wydarzy, co im poprawi sytuację. Wierzą w zapewnienia swoich szefów, że będzie lepiej, i dalej egzystują w danej firmie, tracąc swój entuzjazm, zapał do pracy i kreatywność. Tracą cel i sens życia. A na koniec przestają wierzyć, że kiedykolwiek ich sytuacja się poprawi.

Kobieta doświadczająca przemocy w rodzinie też popada w pewien rodzaj bezradności i bierności wobec dziejących się wydarzeń, tylko jest on o wiele poważniejszy, ponieważ wynika z dużo większej ilości mechanizmów, które ją generują.

Jeśli jakikolwiek człowiek doświadcza sytuacji których nie może kontrolować, wówczas zostaje uszkodzona lub całkowicie zniszczona jego motywacja do dalszego kontynuowania właściwych reakcji czy wprowadzania pozytywnych zmian do swojego życia. Jeśli wydarzenia których się doświadcza są nieprzyjemne i człowiek nie widzi szansy na polepszenie swojej sytuacji, to przestaje działać. I zaczyna czuć się bezradny. To zjawisko zostało opisane jako Syndrom Wyuczonej Bezradności.

W niektórych sytuacjach taka wyuczona bezradność dotyczy sfery, w której człowiek nie odnosi oczekiwanych rezultatów. W innych, nieświadomie zaczyna przenosić się na wszystkie obszary życia, prowadząc do psychicznego paraliżu. Jeśli na głębokim poziomie psychicznym uwierzy się, że nie ma się wpływu na swoje życie, na relacje z partnerem i na własne szczęście, to będzie się pogłębiać mechanizm wyuczonej bezradności. Kiedy kobieta świadomie uwierzy, że nie może kontrolować przykrych sytuacji, które jej się przydarzają w związku ze swoim partnerem, to potem trudno jest jej zmienić ten sposób myślenia. Zrozumienie syndromu wyuczonej bezradności jest podstawą do zrozumienia, dlaczego kobiety doświadczające przemocy w rodzinie nadal w niej trwają, dlaczego nie próbują się uwalniać z toksycznych relacji. Kobieta, która uwierzyła w swoją niemoc jako człowieka, przestaje się bronić i zaczyna żyć w przekonaniu, że tak musi już być. Godzą się same przed sobą, że takie mają życie i tak ono musi wyglądać. Przestają zauważać, że mogą mieć wpływ na mające miejsce wydarzenia, że mogą się bronić, że mogą działać.

Zjawisko to lepiej obrazuje dość makabryczny eksperyment, który został przeprowadzony przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana. Młode szczury od momentu narodzin były trzymane w rękach osoby przeprowadzającej eksperyment tak długo, jak długo trwały odruchy wskazujące na potrzebę ucieczki. Gdy te odruchy ustawały szczura odkładano do klatki. Procedurę te powtarzano wielokrotnie. Następnie drugim etapem eksperymentu było umieszczenie szczura w kadzi z wodą. W ciągu 30 minut szczury, u których wykształcono odruch zaniechania aktywności, tonęły. Wiele z nich nawet nie próbowało pływać, tylko od razu opadało na dno. Szczury, które nie zostały poddane treningowi bezradności pływały 60 minut.

Kolejną sytuacją, która pokazuje, jak bardzo destrukcyjna jest świadomość braku wpływu na swoje życie, była przed kilkudziesięciu laty sytuacja słoni w cyrkach. Zwierzęta te, gdy były małe przywiązywano sznurkiem do pali, żeby nie uciekały. Po wielu próbach uwolnienia się od sznurka za pomocą szarpania się, zwierzęta te przyzwyczajały się do sytuacji, że nie mają na nią wpływu. I trwały na swoich miejscach godzinami. Gdy słonie stawały się dorosłe nadal były przywiązywane do pala tym samym cienkim sznurkiem. Mogły go kopnąć od niechcenia by się uwolnić, a jednak tego nie robiły, ponieważ tak głęboko zakorzenione w sobie miały przeświadczenie, że nie mają szansy na ucieczkę i zmianę warunków swojego życia. W przypadku pożarów cyrków, zwierzęta te płonęły żywcem, nie próbując uciekać.

Ostatni z makabrycznych przykładów, który tutaj opiszę, aby lepiej zobrazować i zrozumieć sytuację osób doświadczających zjawiska wyuczonej bezradności, to przypadek mężczyzny, który przez przypadek został zamknięty w chłodni. Po kilku minutach, gdy jego koledzy zorientowali się, że go zamknęli szybko przybyli mu na ratunek. Niestety mężczyzna już nie żył. Jednak okazało się, że chłodnia nie była włączona i panowała w niej normalna dodatnia temperatura. Tym co zabiło tego mężczyznę, było jego głębokie przekonanie, że skoro jest zamknięty w chłodni, to w niej jest zimno, a skoro nie ma szansy na ucieczkę to musi zamarznąć.

Dokładnie tak działamy. Całe życie uczymy się mieć wpływ na swoje życie lub pozwalać innym decydować za nas. Osoby, które w większym stopniu godzą się na to, by inni decydowali o ich życiu to osoby, u których motywację do działania wyznaczają czynniki zewnętrzne np. pochwała, docenienie, nagroda. Osoby te są w większym stopniu podatne na oddziaływania innych osób. Osoby u których motywacja bierze się z wewnątrz, są stabilniejsze i pewniejsze siebie i rzadziej pozwalają innym osobom ingerować w swoje życie.

Skutki Wyuczonej Bezradności można podsumować do trzech głównych zakresów:
- deficytu poznawczego, który polega na tym, że osoba doświadczająca SWB, zaczyna polegać na osobistym przekonaniu, że zmiana sytuacji na lepszą jest niemożliwa, nikt nie może pomóc, nic nie można zrobić;
- deficyt motywacyjny, polega na zachowywaniu się biernie, rezygnacji z działań polepszających sytuacje;
- deficyt emocjonalny, objawiający się apatią, depresją lekiem, zmęczeniem, niekompetencją, wrogością do siebie i świata.

Przeważająca większość kobiet doświadczających przemocy w rodzinie, jest w stanie depresji. Tylko niewielka ilość z nich nie jest. Te które nie były, próbowały przejąć chociaż minimalną kontrolę nad swoją sytuacją. I chociaż wyrażało się to w irracjonalny sposób, to jednak te zachowania pozwalały im na odrobinę dystansu do doświadczanej sytuacji i ochrony przed całkowitą bezradnością. Kobiety te próbowały przejmować kontrolę nad czasem lub miejscem przemocy.

Drugim głównym czynnikiem determinującym postępowanie osób doświadczających przemocy w rodzinie to zastosowanie technik Prania Mózgu.

Pranie mózgu to w najprostszej definicji, takie działania, które sprawiają, że osoba manipulowana, działa zgodnie z intencjami i zamierzeniami manipulatora, że całkowicie mu ulega i postępuje tak, jak chce manipulator.

Proces prania mózgu to szereg zachowań, które w coraz większym stopniu uzależniają osobę manipulowaną od sprawcy manipulacji. I istotą zrozumienia prania mózgu jest właśnie proces. Jego cykl, długość i natężenie, ponieważ nie jest to jedno czy dwa niezależne od siebie zachowania, tylko szereg postępujących po sobie czynności, które od małego stopnia natężenia, doprowadzają do coraz większej degradacji człowieka jako jednostki społecznej.

Pranie mózgu zaczyna się od drobnych spraw, drobnych przytyków, i coraz bardziej nabiera na intensywności. Do najczęstszych technik, jakimi posługują się sprawcy przemocy, by zniewolić partnerkę należą izolację fizyczną, monopolizację uwagi, doprowadzanie do wyczerpania psycho-fizycznego, wywoływanie niepokojów i lęków a nawet depresji, szafowanie nagrodami i karami za poszczególne zachowania, decydowanie o odbieraniu nagród, manifestacja własnej mocy, władzy, wymuszania.

Jak to wygląda w praktyce?
Sprawca przemocy zrobi wszystko, by osoba nad którą chce uzyskać władzę, była mu w pełni posłuszna. Może to robić na różne sposoby, ale zacznie od degradacji własnego obrazu swojej partnerki. Będzie jej udowadniał i wmawiał, że jest gorsza od innych, że nie zasługuje na dobre rzeczy w życiu, że gdyby nie on, to była by zerem, nie osiągnęła by już dosłownie nic w tej swojej marnej egzystencji. W wyniku izolacji, utrudniania kobiecie kontaktów z innymi czy wstydu, kobieta jest zdana sama na siebie, na swoje spostrzeganie, swoje osądy i swoje spojrzenie na świat. Z tym, że ten "indywidualny" osąd, jest już zniekształcony przez narzucone poglądy sprawcy, więc ofiara zaczyna myśleć nieadekwatnie do sytuacji. Takie podejście sprawia, że kobieta zaczyna odczuwać silny lęk, strach, poczucie winy, wstyd, złość i autoagresję. To moment, w którym sprawca przejął nad nią kontrolę. Ofiara zaś staje się coraz bardziej bezradna, podporządkowana, traci poczucie własnej wartości i zaczyna przyjmować obraz świata, który jej wykreował sprawca.

Dlaczego zatem kobiety nie szukają pomocy?
Przyczyn ten sytuacji jest bardzo wiele. Przede wszystkim po maltretowaniach, które znoszą ze strony swojego partnera odczuwają silny lęk przed partnerem, przed jego zemstą, przed konsekwencjami jakie ją spotkają gdy odejdzie. Boi się, kolejnych, realnych aktów przemocy na sobie i często na swoich dzieciach.
Dodatkowo odczuwa wstyd z powodu zła, któremu jest poddawana. Kobiecie jest trudno zrozumieć, że to nie jej wina, ponieważ winę za przemoc zawsze ponosi sprawca. Czuje się winna, uważając, że gdyby postępowała i zachowywała inaczej, czy gdyby była lepsza, ładniejsza, milsza, JAKAŚ-INNA to zachowania przemocowe nie występowałyby. Trudno jest pojąć, że nie ma wpływu na zło, drzemiące w innej osobie.

Z bardziej przyziemnych spraw, dochodzi zależność finansowa od partnera czy brak zmiany możliwości lokalowych. Dom czy mieszkanie, w którym dana para mieszka zawiera efekty pracy ich całego życia. Odłączenie się na poziomie emocjonalnym od miejsca jest bardzo trudne. Szczególnie, że kobieta ma do wyboru tylko tymczasowe hostele czy ośrodki pomocowe.
Patrząc na aspekt psychologiczny kobieta wierzy, że przemoc dotyczy wszystkich związków. To przekonanie ma wiele podstaw – może być tak, że w wyniku prania mózgu przyjęła taki sposób myślenia sprawcy. Może być też tak, że kobieta głęboko wierzy, że dane zachowanie przemocowe nigdy więcej się nie powtórzy. A może być tak, że wyszła z rodziny, w której przemoc była i jej małżeństwo to potwierdziło, utwierdzając ją w przekonaniu o wszechobecności zachowań przemocowych w życiu. Stąd utrata wiary w zmianę sytuacji na lepszą.
Kolejnym powodem dla których kobiety trwają w wyniszczających związkach jest brak wiary, że mogą uzyskać pomoc od innych osób. Czy to osób prywatnych czy instytucji.

Zanim więc ktoś powie "ona to lubi" niech się dwa razy zastanowi... by nie krzywdzić jeszcze bardziej!"
ale taka prawda, że nie można takiej kobiecie pomóc jeśli ona sama nie chce sobie pomóc... No bo co wyciągniesz ją z domu i zamkniesz w innym miejscu?? Skoro ona sama potem wróci?? Taka prawda, że to ona musi znaleźć w sobie siłę, żeby się sprzeciwić... i ewentualnie zacząć szukać pomocy. Jak to mówią odbić się od dna...
sailormaary jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-10, 20:55   #2637
serek wiejski
Raczkowanie
 
Avatar serek wiejski
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 50
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cześć dziewczyny
Piszę do Was, bo kompletnie nie wiem co mam myśleć o swojej sytuacji w domu. Potrzebuję waszej trzeźwej oceny sytuacji.


Wstęp:
Jesteśmy z mężem 1,5 roku po ślubie, ale jesteśmy razem od 10 lat. Niestety zamieszkaliśmy ze sobą dopiero po ślubie. Mój mąż ma depresję zimową, ale tak naprawdę nigdy nie miał postawionej prawidłowej diagnozy. Faktycznie, kiedy bierze leki, funkcjonuje normalnie. Jednak w momentach stresowych (egzamin, za dużo obowiązków na głowie) staje się bardzo pasywny (np siedzi przez kilka godzin, czasem dni, przed komputerem i nie robi nic istotnego, jakieś Pudelki, reportaże itd), a wobec mnie - w moim odczuciu - staje się agresywny i niekontrolujący swojej złości. Leki bierze kiedy chce i kiedy uważa za stosowne.
TŻ jest bardzo dobra osobą, bardzo pomocną, wiem, że mnie kocha i dużo dla mnie robi. Obecnie odsunął w czasie swój licencjat, żeby mógł zająć się tylko domem i pracą, a ja mogła skończyć licencjat i mgr (dodatkowo jeszcze pracuję). Z powodu jego wybuchów, braku porozumienia i stagnacji (wg mnie), a mojego braku zaangażowania w nasz związek i prowadzeniu domu (wg niego), pół roku po ślubie mieliśmy bardzo poważny kryzys, wiele razy była mowa o rozwodzie.
Pewnego dnia trafiłam na stronę opisującą Borderline. Popłakałam się wtedy, bo właśnie tak się czułam w tym związku. To ja ciągle robiłam coś źle, za mało, za dużo itd. Ciągle dostawałam za coś opeer. Kilka razy miałam "wyp***" z domu, który należy do moich rodziców, bo przed ślubem, kiedy go urządzaliśmy i rozmawialiśmy o rozwodach, powiedziałam, że nie wyobrażam sobie żeby miał się z niego ot tak wyprowadzić, tyle pracy w niego włożył… Prosiłam, żebyśmy razem poszli do psychologa, ale mówił, ze to wszystko moja wina, a poza tym on nie będzie z siebie robił nienormalnego. Czasem mówił, żebyśmy poszli do poradni rodzinnej (no, ale to ja byłam tą do naprawy). W końcu jednak faktycznie to zrobiłam - spakowałam się w 5 minut i wyszłam. Zagroził, że jeśli nie przyznam się do błędów to nie mam po co wracać. Kiedy zapytałam, czy oboje pójdziemy do psychologa albo poradni rodzinnej, powiedział że on nie pójdzie. Albo sama idę i próbuję naprawić związek, albo z nami koniec. Powiedziałam, że w takim razie chcę rozwodu, powiedział, że dobrze a po paru godzinach już dzwonił zapytać czy przyjdę na kolację, czy może jednak nie da się z tym czegoś zrobić itd. Daliśmy sobie znowu kolejna szansę i od tego czasu zmiana - TŻ przez pół roku ani razu nie wybuchnął. Jak mu coś nie pasowało to mówił normalnie Niestety, aż do dzisiaj...

Opis problemu:
TŻ wkurza się o takie rzeczy jak:
- nie oddałam jeszcze swoich zimowych butów do naprawy, a mówiłam, że to zrobię. Na pewno zacznę marudzić jak przyjdzie śnieg, że mi zimno (nigdy nie marudzę!)
- nie wyjęłam prania z pralki przed dwa dni (a on specjalnie je wstawił i nie wyjął, żeby sprawdzić, czy ja to zrobię)
- nie sprzątam z uśmiechem, tzn. nie robię tego dla nas (nie myślę podczas prasowania koszuli, że to koszula TŻ i będzie w niej ładnie wyglądał)
- nadal nie zrobiłam prawa jazdy, choć ciągle mówię, że to zrobię (mówię wtedy, gdy ktoś zapyta)
Poza tym jak się wścieknie to mówi rzeczy zupełnie nieprawdziwe. Że np. zabrałam jego laptopa na wyjazd (za laptopa zapłaciłam ze swojego stypendium, on na nim pracuje, poza tym umówiliśmy się, że go wezmę w razie „Wu”, które faktycznie nastąpiło), że nie obchodzi mnie tak naprawdę co u niego (bo najpierw zapytałam, z czego jest najbardziej zadowolony z tego, co zrobił przez ostatnie kilka dni, a potem przedrzeźniałam sposób, w jaki to powiedział [a zrobił to nienaturalnie poważnie, co mu się nie zdarza]), że go nie szanuję i znieważyłam (bo w trakcie zabawy skapnęła mi ślina na jego polik). Uwielbiam się wygłupiać i mam czarny humor, niestety on zupełnie nie i często go tym ranię, co doprowadza do wybuchów. Ja nawet nie wiem co może to spowodować, boję się żartować, żeby znowu za coś nie oberwać… Zawsze wydawało mi się, że wystarczy wtedy powiedzieć, „nie mów tak proszę”, „to nie było miłe” itd. Ale wg niego to do mnie nie trafia i TRZEBA na mnie krzyczeć :/

Jestem nieodpowiedzialna, niesłowna, mam głupie żarty itd. itp. Słowem - jak dziecko. On już nie ma na mnie siły!

Najgorsze wg mnie jest to, że TŻ jest wtedy zupełnie nieprzewidywalny i nie potrafi nad sobą panować. W ogóle to nigdy nie wiem o co i kiedy może się wkurzyć. Strasznie przeklina, również mówiąc o mnie (że mnie pop**, itd.), a NIGDY tego nie robi. Okropnie wrzeszczy, krzyczy obojętnie gdzie jesteśmy (również na ulicy) (na co dzień mówi ciszej ode mnie). Macha rękami, kopie w różne rzeczy, wali pięściami w łóżko, ścianę itd (nigdy mnie nie uderzył; twierdzi że musi wyładować jakoś złość). Robi wg mnie nieracjonalne i niebezpieczne rzeczy, np. zatrzymuje samochód na środku drogi (zapytałam dlaczego tędy jedziemy, odp. „To ty ku*** prowadź”), wysadza mnie w połowie drogi do znajomych, którzy na nas czekają. Na koniec albo zaczyna płakać z bezsilności albo zupełnie mu przechodzi (a ja mam to ciągle w głowie, czego on nie rozumie i zarzuca mi, że strzelam fochy). Ja zawsze podczas tych kłótni mówię spokojnie, przepraszam, albo nic nie mówię, ale wszystko to ma powoduję jakąś negatywną reakcję i komentarz. Najpierw jestem sparaliżowana i zaskoczona, a potem zaczynam się śmiać, ze stresu i całej groteskowości tej sytuacji.

No i dzisiejsza sytuacja.
Wybieraliśmy się rano do miasta, byliśmy umówieni ze znajomymi. Oboje w genach mamy spóźnianie Obudziliśmy się trochę za późno. Nie pamiętam, żeby TŻ powiedział, że musimy wyjść o X godzinie. Jeśli ja bym była nim, to co 10 minut bym mu mówiła, za ile wychodzimy. On mówi, że nie jesteśmy dziećmi i nie ma potrzeby dwa razy czegoś powtarzać. Zaczęłam prasować spodnie, powiedział tylko, że musimy się spieszyć, ja odp. „to tylko minuta!”. Pojechaliśmy, gadka szmatka o normalnych rzeczach, szukamy miejsca parkingowego, wybiła godzina X i się zaczęło. Przeklinanie, wyzywanie, że zawsze tak robie, że po co prasowałam te *** spodnie, walenie w kierownice. Mówię, że możemy jechać na parking (2 zł/h…), że zapłacę ze swoich pieniędzy, no więc znowu krzyki, że jakie moje, twoje, że jestem rozrzutna itd., że on nie idzie, jak powiedziałam, że ja tak, to znowu że mam wszystko w d***, będę się dobrze bawić itd. W końcu po 15 minutach krążenia po centrum zaparkowaliśmy na tym parkingu. Na stwierdzenie, że zostawił komórkę w samochodzie (a była nam potrzeba) krzyknął (na ulicy), że mam sama po nią k***a wracać i rzucił mi kluczyki.

Podsumowanie:
No i tu rodzi się moje pytanie. Może to normalne? Czy tak się kłócą ludzie w normalnych związkach? Czy on ma prawo się na mnie wściekać za takie, wg mnie, głupoty? Wg mnie szkoda nerwów i życia. U mnie w domu nigdy nie było takich jednostronnych kłótni. U niego też nie. Rozumiem, że może mu się to niepodobać co robię. Rozumiem, że może być zły. I wcale mu się nie dziwię! Ja nie wiem, może to ja jestem dziwna, ale mnie nigdy nie denerwują jego zachowania czy małe wady. A też je oczywiście ma! Ani razu nie zrobiłam mu burdy. Choć kilka razy mnie mocno zawiódł albo nawalił.
Znowu czuję się beznadziejnie, wróciłam do domu, popłakałam się, i do łóżka spać... Najgorsze jest to, że widzę, ile we mnie zbiera się przez to złości! Miałam ochotę rzucić tym żelazkiem o ścianę, porozbijać talerze, dziś nawet go zaczęłam okładać pięściami w tym samochodzie! Jak mu zasłoniłam ręką usta, żeby nie wrzeszczał, to mnie ugryzł Jestem jedną z najbardziej spokojnych, pogodnych i optymistycznych osób jakie znam, i wiem, że inni też mnie tak postrzegają. Ale przestaję taka być, kiedy zaczynają się dziać u nas w domu takie rzeczy... Może to faktycznie ja mam inny obraz rzeczywistości?


Jeśli ktoś to przeczyta to gratuluję I dziękuję.
serek wiejski jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-10, 21:35   #2638
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 052
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez serek wiejski Pokaż wiadomość
Cześć dziewczyny
Piszę do Was, bo kompletnie nie wiem co mam myśleć o swojej sytuacji w domu. Potrzebuję waszej trzeźwej oceny sytuacji.


Wstęp:
Jesteśmy z mężem 1,5 roku po ślubie, ale jesteśmy razem od 10 lat. Niestety zamieszkaliśmy ze sobą dopiero po ślubie. Mój mąż ma depresję zimową, ale tak naprawdę nigdy nie miał postawionej prawidłowej diagnozy. Faktycznie, kiedy bierze leki, funkcjonuje normalnie. Jednak w momentach stresowych (egzamin, za dużo obowiązków na głowie) staje się bardzo pasywny (np siedzi przez kilka godzin, czasem dni, przed komputerem i nie robi nic istotnego, jakieś Pudelki, reportaże itd), a wobec mnie - w moim odczuciu - staje się agresywny i niekontrolujący swojej złości. Leki bierze kiedy chce i kiedy uważa za stosowne.
TŻ jest bardzo dobra osobą, bardzo pomocną, wiem, że mnie kocha i dużo dla mnie robi. Obecnie odsunął w czasie swój licencjat, żeby mógł zająć się tylko domem i pracą, a ja mogła skończyć licencjat i mgr (dodatkowo jeszcze pracuję). Z powodu jego wybuchów, braku porozumienia i stagnacji (wg mnie), a mojego braku zaangażowania w nasz związek i prowadzeniu domu (wg niego), pół roku po ślubie mieliśmy bardzo poważny kryzys, wiele razy była mowa o rozwodzie.
Pewnego dnia trafiłam na stronę opisującą Borderline. Popłakałam się wtedy, bo właśnie tak się czułam w tym związku. To ja ciągle robiłam coś źle, za mało, za dużo itd. Ciągle dostawałam za coś opeer. Kilka razy miałam "wyp***" z domu, który należy do moich rodziców, bo przed ślubem, kiedy go urządzaliśmy i rozmawialiśmy o rozwodach, powiedziałam, że nie wyobrażam sobie żeby miał się z niego ot tak wyprowadzić, tyle pracy w niego włożył… Prosiłam, żebyśmy razem poszli do psychologa, ale mówił, ze to wszystko moja wina, a poza tym on nie będzie z siebie robił nienormalnego. Czasem mówił, żebyśmy poszli do poradni rodzinnej (no, ale to ja byłam tą do naprawy). W końcu jednak faktycznie to zrobiłam - spakowałam się w 5 minut i wyszłam. Zagroził, że jeśli nie przyznam się do błędów to nie mam po co wracać. Kiedy zapytałam, czy oboje pójdziemy do psychologa albo poradni rodzinnej, powiedział że on nie pójdzie. Albo sama idę i próbuję naprawić związek, albo z nami koniec. Powiedziałam, że w takim razie chcę rozwodu, powiedział, że dobrze a po paru godzinach już dzwonił zapytać czy przyjdę na kolację, czy może jednak nie da się z tym czegoś zrobić itd. Daliśmy sobie znowu kolejna szansę i od tego czasu zmiana - TŻ przez pół roku ani razu nie wybuchnął. Jak mu coś nie pasowało to mówił normalnie Niestety, aż do dzisiaj...

Opis problemu:
TŻ wkurza się o takie rzeczy jak:
- nie oddałam jeszcze swoich zimowych butów do naprawy, a mówiłam, że to zrobię. Na pewno zacznę marudzić jak przyjdzie śnieg, że mi zimno (nigdy nie marudzę!)
- nie wyjęłam prania z pralki przed dwa dni (a on specjalnie je wstawił i nie wyjął, żeby sprawdzić, czy ja to zrobię)
- nie sprzątam z uśmiechem, tzn. nie robię tego dla nas (nie myślę podczas prasowania koszuli, że to koszula TŻ i będzie w niej ładnie wyglądał)
- nadal nie zrobiłam prawa jazdy, choć ciągle mówię, że to zrobię (mówię wtedy, gdy ktoś zapyta)
Poza tym jak się wścieknie to mówi rzeczy zupełnie nieprawdziwe. Że np. zabrałam jego laptopa na wyjazd (za laptopa zapłaciłam ze swojego stypendium, on na nim pracuje, poza tym umówiliśmy się, że go wezmę w razie „Wu”, które faktycznie nastąpiło), że nie obchodzi mnie tak naprawdę co u niego (bo najpierw zapytałam, z czego jest najbardziej zadowolony z tego, co zrobił przez ostatnie kilka dni, a potem przedrzeźniałam sposób, w jaki to powiedział [a zrobił to nienaturalnie poważnie, co mu się nie zdarza]), że go nie szanuję i znieważyłam (bo w trakcie zabawy skapnęła mi ślina na jego polik). Uwielbiam się wygłupiać i mam czarny humor, niestety on zupełnie nie i często go tym ranię, co doprowadza do wybuchów. Ja nawet nie wiem co może to spowodować, boję się żartować, żeby znowu za coś nie oberwać… Zawsze wydawało mi się, że wystarczy wtedy powiedzieć, „nie mów tak proszę”, „to nie było miłe” itd. Ale wg niego to do mnie nie trafia i TRZEBA na mnie krzyczeć :/

Jestem nieodpowiedzialna, niesłowna, mam głupie żarty itd. itp. Słowem - jak dziecko. On już nie ma na mnie siły!

Najgorsze wg mnie jest to, że TŻ jest wtedy zupełnie nieprzewidywalny i nie potrafi nad sobą panować. W ogóle to nigdy nie wiem o co i kiedy może się wkurzyć. Strasznie przeklina, również mówiąc o mnie (że mnie pop**, itd.), a NIGDY tego nie robi. Okropnie wrzeszczy, krzyczy obojętnie gdzie jesteśmy (również na ulicy) (na co dzień mówi ciszej ode mnie). Macha rękami, kopie w różne rzeczy, wali pięściami w łóżko, ścianę itd (nigdy mnie nie uderzył; twierdzi że musi wyładować jakoś złość). Robi wg mnie nieracjonalne i niebezpieczne rzeczy, np. zatrzymuje samochód na środku drogi (zapytałam dlaczego tędy jedziemy, odp. „To ty ku*** prowadź”), wysadza mnie w połowie drogi do znajomych, którzy na nas czekają. Na koniec albo zaczyna płakać z bezsilności albo zupełnie mu przechodzi (a ja mam to ciągle w głowie, czego on nie rozumie i zarzuca mi, że strzelam fochy). Ja zawsze podczas tych kłótni mówię spokojnie, przepraszam, albo nic nie mówię, ale wszystko to ma powoduję jakąś negatywną reakcję i komentarz. Najpierw jestem sparaliżowana i zaskoczona, a potem zaczynam się śmiać, ze stresu i całej groteskowości tej sytuacji.

No i dzisiejsza sytuacja.
Wybieraliśmy się rano do miasta, byliśmy umówieni ze znajomymi. Oboje w genach mamy spóźnianie Obudziliśmy się trochę za późno. Nie pamiętam, żeby TŻ powiedział, że musimy wyjść o X godzinie. Jeśli ja bym była nim, to co 10 minut bym mu mówiła, za ile wychodzimy. On mówi, że nie jesteśmy dziećmi i nie ma potrzeby dwa razy czegoś powtarzać. Zaczęłam prasować spodnie, powiedział tylko, że musimy się spieszyć, ja odp. „to tylko minuta!”. Pojechaliśmy, gadka szmatka o normalnych rzeczach, szukamy miejsca parkingowego, wybiła godzina X i się zaczęło. Przeklinanie, wyzywanie, że zawsze tak robie, że po co prasowałam te *** spodnie, walenie w kierownice. Mówię, że możemy jechać na parking (2 zł/h…), że zapłacę ze swoich pieniędzy, no więc znowu krzyki, że jakie moje, twoje, że jestem rozrzutna itd., że on nie idzie, jak powiedziałam, że ja tak, to znowu że mam wszystko w d***, będę się dobrze bawić itd. W końcu po 15 minutach krążenia po centrum zaparkowaliśmy na tym parkingu. Na stwierdzenie, że zostawił komórkę w samochodzie (a była nam potrzeba) krzyknął (na ulicy), że mam sama po nią k***a wracać i rzucił mi kluczyki.

Podsumowanie:
No i tu rodzi się moje pytanie. Może to normalne? Czy tak się kłócą ludzie w normalnych związkach? Czy on ma prawo się na mnie wściekać za takie, wg mnie, głupoty? Wg mnie szkoda nerwów i życia. U mnie w domu nigdy nie było takich jednostronnych kłótni. U niego też nie. Rozumiem, że może mu się to niepodobać co robię. Rozumiem, że może być zły. I wcale mu się nie dziwię! Ja nie wiem, może to ja jestem dziwna, ale mnie nigdy nie denerwują jego zachowania czy małe wady. A też je oczywiście ma! Ani razu nie zrobiłam mu burdy. Choć kilka razy mnie mocno zawiódł albo nawalił.
Znowu czuję się beznadziejnie, wróciłam do domu, popłakałam się, i do łóżka spać... Najgorsze jest to, że widzę, ile we mnie zbiera się przez to złości! Miałam ochotę rzucić tym żelazkiem o ścianę, porozbijać talerze, dziś nawet go zaczęłam okładać pięściami w tym samochodzie! Jak mu zasłoniłam ręką usta, żeby nie wrzeszczał, to mnie ugryzł Jestem jedną z najbardziej spokojnych, pogodnych i optymistycznych osób jakie znam, i wiem, że inni też mnie tak postrzegają. Ale przestaję taka być, kiedy zaczynają się dziać u nas w domu takie rzeczy... Może to faktycznie ja mam inny obraz rzeczywistości?


Jeśli ktoś to przeczyta to gratuluję I dziękuję.
no litosci, ty sie jeszcze pytasz czy to jest normalne?!?!?! nie, to nie jest normalne!!! moi rodzice sa ze soba ponad 30 lat, a nigdy zadnej takiej szopki nie bylo.
ja bym postawila ulitmatum - wypad do psychiatry albo koniec malzenstwa. chociaz nie wiem, na ile tutaj facet ma zaburzen, a jak bardzo ciebie nie szanuje.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-19, 23:41   #2639
Fresco91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 92
Angry Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Witam Dziewczyny!

Dopiero dziś zauważyłam ten wątek. Jako że ma duuuużo stron to nie czytałam go całego (wybaczcie ), ale czytając kilka Waszych wypowiedzi na samym początku zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo ten wątek dotyczy mnie i moich związków z facetami, a zwłaszcza mojego niedawno zakończonego związku. Dokładnie było tak, jak któraś z Was napisała - pozwoliłam sobie wejść na głowę. I klnę siebie za to w tej chwili! Mam w tej chwili 20 lat, nie jestem ani głupia, ani brzydka - przeciwnie, studiuję, mam jakiś zarys swojej przyszłości, a związałam się z chłopakiem młodszym ode mnie. Tolerowałam praktycznie wszystko co robił, bo byłam w nim tak strasznie zakochana, że bałam się go stracić przez jakieś moje opinie czy zachowania. Dawno nie byłam aż tak zaślepiona i ... okręcona wokół palca, niestety. Z ciężkim sercem muszę to przyznać, tak właśnie było :/ Na dzień dzisiejszy sama się sobie dziwię jak mogłam pozwolić na to, by traktował mnie w taki sposób, ale wierzcie mi - pewnie część z Was też już o tym wie - że kobieta straszliwie zakochana, przywiązana do swojego faceta i bojąca się samotności jest w stanie znieść wiele, by tylko został, by tylko nie odszedł, by tylko było w porządku. Na kobiety nieszczęście o wiele za dużo. Nie mówię tu o pozwalaniu na to by facet znęcał się fizycznie, choć to też się zdarza jak wiemy, ale w obrębie tego tematu chodzi mi o wszystkie zachowania które przeczą kobiecej godności, a które kobieta powiela, mimo wszystko - brak asertywności, niedocenianie siebie, SWOICH potrzeb, wartości, priorytetów, ciągłe myślenie o potrzebach faceta.

Akurat w tego typu rzeczy byłam strasznie uwikłana. Jedyne co mnie pociesza to to, że mam już spokój od tego chłopaka, mimo że do teraz jak widzę go z inną to palą mnie wszystkie wnętrzności... :/ Jak widać, nawet teraz nie jest za ciekawie. Dla niego zawsze był najważniejszy komputer i LoL (gra, League of Legends), ja zawsze byłam gdzieś na dalszym planie. Kiedy zauważyłam to po raz pierwszy, myślałam że to chwilowe, że kiedy powiem mu parę słów do słuchu to coś się zmieni. Ani drgnęło... Nawet jego znajomi i przyjaciele (łącznie z jego bratem, a nawet rodzicami) zaczęli mu pociskać na ten temat: że jak on traktuje swoją dziewczynę, że on chyba jest głupi skoro gra jest ważniejsza ode mnie, że ma się ogarnąć i tak dalej... Ale to nic nie dawało. A gdzie był w tym mój błąd? Nie potrafiłam konsekwentnie wybijać mu tego z głowy i pozwalałam na to, żeby siedzieć i czekać aż skończy grać(!!). Tak, ja też się zastanawiałam gdzie ja miałam wtedy głowę. To trwało dość długo, aż stracił do mnie szacunek i potrafił zażądać ode mnie tego, bym kupiła mu fajki, bo on nie ma na nie pieniędzy. Wewnętrznie wychodziłam wtedy z siebie, ale rzecz jasna zamiast go - że tak to ujmę - zrzucić ze schodów, zrobiłam tylko tyle, że stanowczo odmówiłam. Na dobitkę doszło do tego, że to on zerwał ze mną pierwszy, mimo że tak naprawdę to jemu należało się zmieszanie z błotem w tej postaci i wiedziałam, że powinnam to zrobić pierwsza, ale tak to jest jak się ma zbyt miękkie serce... Po tygodniu chciał do mnie wrócić, co wykorzystałam i w tym momencie go wyśmiałam. Zapewne zdeptałam wtedy jego przerośnięte męskie ego, ale była to jedna z nielicznych sytuacji, kiedy byłam górą.

Dzisiaj nie muszę już przeżywać tego wszystkiego: codziennego uświadamiania sobie, że po raz kolejny to mnie zależy bardziej, to ja jestem tą osobą co kocha jak szalona, to ja się podporządkowuję, że ode mnie ważniejsza jest sterta kabli i krzemu podłączona do sieci. Oczywiście czasem zdarzało mi się walczyć o swoje, przeciwstawiać mu się wprost, ale to były krótkie epizody, po których wszystko i tak wracało do normy, bo nie miałam tyle odwagi i samozaparcia by dłużej stawiać na swoim. Dlatego też się obawiam następnej relacji z facetem, boję się że znów dopuszczę kogoś za blisko, albo że będzie to ktoś kto nie jest wart złamanego grosza. A co gorsza niektóre modele zachowań jakie powielałam w tym związku, powielam w relacjach z innymi ludźmi. Naprawdę dużo mnie kosztuje odmówienie czegoś komuś, walczenie o swój interes, nawet jeśli doskonale zdaję sobie sprawę z konsekwencji tego co robię. NIE WIEM JUŻ co mogłoby mnie zmotywować do tego, by przestać dać się wykorzystywać, nie tylko w związku z facetem, ale też w relacjach z innymi. To jest chyba najgorsza część tego wszystkiego - jakby ktoś opowiedział mi taką historię, doskonale potrafiłabym kimś takim pokierować, wskazać właściwy sposób postępowania, zmotywować kogoś. Ale jeśli chodzi o moją osobę, nie jestem w stanie sama sobie pomóc. Niestety, to dobija i jest kolejnym czynnikiem który obniża moją samoocenę. Takie zamknięte koło...

No cóż, to chyba na tyle ode mnie...
Fresco91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-20, 23:55   #2640
kimi1000
Zakorzenienie
 
Avatar kimi1000
 
Zarejestrowany: 2005-06
Wiadomości: 3 160
GG do kimi1000
Dot.: Będę silna i nie dam sobą pomiatać - brak szacunku ze strony TŻ

Cytat:
Napisane przez Fresco91 Pokaż wiadomość
To jest chyba najgorsza część tego wszystkiego - jakby ktoś opowiedział mi taką historię, doskonale potrafiłabym kimś takim pokierować, wskazać właściwy sposób postępowania, zmotywować kogoś. Ale jeśli chodzi o moją osobę, nie jestem w stanie sama sobie pomóc. Niestety, to dobija i jest kolejnym czynnikiem który obniża moją samoocenę. Takie zamknięte koło...
Polecam wizytę u psychologa, naprawdę Ci pomoże.
Zbuduj najpierw swoja osobowość, a potem pomyśl o wiązaniu się z kimś.
__________________
Co nas nie zabije to nas wzmocni.

Pamiętaj dziewczyno, jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować. więc przestań tu siedzieć jak ten ostatni osioł z telefonem w ręce tylko idź i zapomnij o nim i przestań się łudzić .


kimi1000 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2017-08-15 12:57:27


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 09:44.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.