Na czym polega mój problem? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-03-03, 22:11   #1
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7

Na czym polega mój problem?


Witam.

Dziwne pisać pierwszy post na forum właśnie w dziale "Intymne", ale wizaż czytam już od kilku lat. Czytałam wiele wątków o rozstaniach i problemach osobistych. Niektóre z Was mają więcej życiowego doświadczenia i wiele mądrych myśli do przekazania, dlatego zdecydowałam się wreszcie sama napisać o tym, co mnie dręczy.

Trudno zacząć, ale spróbuję opisać sprawę tak precyzyjnie jak tylko umiem. Ponieważ nie da się tego zrobić chronologicznie, bo wdawałbym się w niepotrzebne wątki z całego swojego życia, napiszę o swoich dotychczasowych spostrzeżeniach z kilku sytuacji.

Problem z którym się zmagam, dotyczy moich relacji z mężczyznami i nieumiejętności radzenia sobie z uczuciami.

Miałam dotąd 3 chłopaków. 2 z czasów licealnych - chłopcy inteligentni, jeden obecnie studiuje medycynę i skończył szkołę muzyczną, z drugim połączył nas sport. Pierwszy był moją wielką miłością - uważałam, że skoro tak cudownie się porozumiewamy, skoro możemy rozmawiać i śmiać się całe noce to będzie uczucie, które nie ustanie. Było bardzo intensywnie i tak szybko, jak zaczął się nasz entuzjazm, tak szybko w Tomku ten entuzjazm zgasł. Byliśmy ze sobą ponad pół roku. Odczuwałam to jako mocne uderzenie, jakbym faktycznie spotkała drugą połowę siebie. Sądziłam, że więź duchowa i pociąg fizyczny to bezsprzecznie oznaki miłości. Tomek czekał na mnie zawsze pod salą, gdzie miałam zajęcia - rozmawialiśmy w szkole, w drodze do domu kiedy mnie odprowadzał, na spacerach. Chłonął moje fascynacje literackie, ja chłonęłam opowieści o słojach na drewnie, z którego wykonuje się skrzypce i nośności dźwięków. I teraz napiszę już z perspektywy czasu: zdaje mi się, że mój pierwszy raz nie wyglądał typowo. Wtedy dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że coś musiało być z moją psychiką nie tak. Parę dni po tym, jak pierwszy raz w życiu się całowałam, poszłam z chłopakiem do łóżka. Nie było aury zakazanego owocu, poznawania siebie krok po kroku. Nie było najmniejszego zawstydzenia, ani obaw. Zamiast tego zupełnie bezpruderyjnie dwóch nastolatków bawiło się seksem. Pamiętam tylko jeden zdroworozsądkowy moment zawahania, kiedy zastanowiłam się: "co on o mnie teraz pomyśli". Ale uznałam, że jesteśmy tak wyjątkowi, że on czuje tak samo jak ja, że to jest po prostu oczywiste. A jednak nie czuł. Po 4 kolejnych miesiącach przeżywania tych namiętnych spotkań, zauważyłam już zmianę w tym, jak na mnie patrzy. Przed wakacjami strasznie posmutniał, zaczął mi tak jakby umykać, tłumaczył się nawałem pracy. Nie wiedziałam wtedy, co robiłam źle i dotąd nie w pełni to rozumiem. W każdym razie, zerwał ze mną przed wakacjami. Po paru nieprzespanych tygodniach ocknęłam się, że ani razu przecież nie powiedział mi, że mnie kocha Dostawałam kwiaty, byłam całowana po rękach, komplementowana na setki sposobów. Kiedy w naszej ostatniej rozmowie zapytałam: co się dzieje, co przede mną ukrywa? Rozpłakal się (!) i powiedział, że mnie nie kocha. Później przez rok słyszalam od znajomych, że jest nieszczęśliwie zakochany w jakiejś dziewczynie. Wiem, że pod koniec liceum udało mu się ją zdobyć, i dotąd są razem.

Nie będę opisywać zmagań z depresją. Po paru miesiącach stanęłam na nogi, uleczyłam się nauką i sportem, a po przemyśleniu uznałam, że jestem bardziej zaskoczona niż załamana. Słysząc od znajomych, że dziewczyna za którą się ugania nie należy do najbystrzejszych i najambitniejjszych, wytłumaczyłam sobie to prosto: życie jest zasrane, bo ludzie zakochują się nie w tych osobach, co trzeba. Nawet mu trochę współczułam, stwierdzając jak wiele stracił. Miałam wtedy jeszcze bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Pogodziłam się z tym i racjonalnie, jak wtedy sądziłam, zwątpiłam w prawdziwe uczucia.

W międzyczasie jednak odczuwałam straszne poczucie braku. I teraz czas przejść do sedna. Nie pamiętam mojej mamy - chorowała na serce, i zmarła kiedy miałam 3 latka. Tata pił i walczył z depresją odkąd pamiętam. Zarabiał wystarczająco, żeby jakoś przetrwać, ale przede wszystkim był zniszczony śmiercią mamy. Nie wiedział, jak radzić sobie z małym dzieckiem. Kiedy podrosłam, z dojazdu zajmowała się mną siostra mamy, jednak jej troska ograniczała się do zadbania o opłacenie obiadów na szkolnej stołówce, kupna paru ubrań i sprawdzenia, czy chodzę do szkoły. Nikt się mną nie przejmował, nikt nie rozmawiał, nie wypytywał, nie tulił. Babcia, która z nami mieszkała chorowała, i popołudnia spędzałam z nią przed telewizorem, czasami zamieniłyśmy parę zdań.

Kiedy dzisiaj myślę o moim dzieciństwie, sądzę że - paradoksalnie - byłam wtedy szczęśliwa. Nie pamiętam, żebym czuła się pokrzywdzona, żeby cokolwiek mnie uwierało w tej sytuacji. Wprost przeciwnie: w szkole i na podwórku byłam przebojowym, żywym i odrobinę bezczelnym dzieckiem. Ponieważ nie miałam kobiecego wzoru, byłam typową wyszczekaną chłopczycą. Brylowałam w szkole, grałam we wszystkie możliwe sporty zespołowe. Nie miałam problemów z kontrolą rodziców, jak inni. Robiłam to, co chciałam, wtedy kiedy chciałam i tak, jak sobie tego życzyłam.

Kiedy byłam w 3 klasie sp przeprowadziliśmy się do innej miejscowości, ponieważ tata się ponownie ożenił. Nie wnikając w szczegóły, kobieta którą wybrał okazała się antytezą złej macochy. Od tamtego czasu mam i miałam wspaniałą mamę. Z jednym ale: Jej miłość wobec mnie jest surowa, "ojcowska" właśnie, bardzo wymagająca. Rozmawiam z mamą o wielu rzeczach, ale są sprawy, które trudno powiedzieć komuś, czyjej opinii się człowiek obawia i ew. wstydzi.


Nie okazywano mi takich uczuć, jak: szczególna uwaga, czekanie na mnie, przytulanie, jakiekolwiek oznaki czułości. W szkole byłam prymuską, a odkąd w gimnazjum "przeistoczyłam się w kobietę" (zmieniłam drastycznie sposób ubierania się, zaczęłam dbać o swój wygląd, nagle odkryłam piękno własnego ciała i na podstawie obserwacji kreować sobie pewien swój kobiecy image) - zyskałam zainteresowanie kolegów.

Po tamtej pierwszej nieszczęśliwej miłości, zaczęło odzywać się we mnie coś dziwnego. Pustka, straszne poczucie samotności, bolesna i powiedziałabym dramatyczna potrzeba intymnej relacji z drugą osobą.

W Konradzie nie byłam zakochana. Spośrod chłopców, którzy próbowali się do mnie zbliżyć, był po prostu najsympatyczniejszy. Dobrze nam się rozmawiało, był urzekający. Poznaliśmy się na bieżni ośrodka, gdzie czasowo trenowałam do zawodów. Znowu seks, było spokojnie i miło, ale rozstaliśmy się po wspólnym stwierdzeniu, że "to nie było to".

Stawałam się coraz smutniejsza, coraz bardziej zgaszona. Straciłam zainteresowanie literaturą, uszła gdzieś radość z sukcesów naukowych. Zaczęłam więcej imprezować, na moment przed maturą zaczęłam pić na imprezach. Miałam przygodę z dziewczyną. Zaczęłam łapać się na tym, że mam problem ze swoją seksualnością. Na początku odczytywałam to powierzchownie - wybujała fantazja, duże potrzeby. Ale potem zrozumiałam, że to dramatyczna potrzeba bliskości. Wiedziałam, że bez uczucia i przygodnie tego nie dostanę, więc mając różne okazje, powstrzymywałam się przed seksem. Ale nie dlatego, że brzydziłam się "puszczalstwem" - chciałam to robić, powstrzymywałam się rozsądkiem i szacunkiem do siebie wbrew własnym pragnieniom. Mam trójkę dobrych przyjaciół, jednak żadne z nich - nie mając podobnych doświadczeń - nie jest w stanie mi w żaden sposób pomóc. Niezależnie od tego, czy są sami, czy są w związku, nie przeżywają takiego stanu.

W szkole podobałam się chłopakowi, który był moim przeciwieństwem: niezbyt zdolny, niezbyt przebojowy. Ale poukładany. Poprosił mnie o spotkanie. Zaczęłam się z nim widywać raz na jakiś czas, dużo rozmawialiśmy o sporcie, oboje przygotowywaliśmy się do matury. Widziałam, że bardzo się we mnie zakochał i poczułam nareszcie to, czego pragnęłam od dawna. Czułość, troskę, pewien rodzaj oddania i przywiązania. Na podstawie poprzednich doświadczeń uznałam, że chłopcy podobni do mnie, chcą mieć kobiety, które są od nich słabsze, mniej atrakcyjne fizycznie lub intelektualnie. Nie czułam do Igora ani pożądania fizycznego, ani intelektualnego. Ale czułam się kochana szczerze i postanowiłam, że z nim będę - z rozsądku. To brzmi śmiesznie, 19 latka która chce być z chłopakiem z rozsądku. A jednak. Depresja minęła, ogrzewałam się Jego miłością.

Wyjechaliśmy na studia. Myślałam, że czeka nas rozłąka, bo Igor był uczniem trójkowym. Ale dostał się na politechnikę, tam gdzie ja dostałam się na prawo. Pomimo tego, że w planach miał zostać w naszym mieście, po ledwo 3 miesiącach bycia razem (znaliśmy się rok, zanim staliśmy się parą) postanowił wyjechać za mną. Z różnych powodów, nie zamieszkaliśmy razem.

Jakiś czas temu usłyszałam od Niego, że "gdyby za mną nie wyjechał, nie pokochałabym Go". Że powoli wyblakłby w moich oczach. I to prawda. Przyjmując Jego miłość z czystej kalkulacji (byłam Jego pierwszą dziewczyną), z czasem zakochałam się. Tylko pokochałam dopiero wtedy, kiedy zabiłam miłość w nim.

Sama zaczęłam o Niego zabiegać, robić niespodzianki, organizować nasz wolny czas. Widząc Jego oddanie, dowody miłości jakie na każdym kroku na mnie spadały - uzależniłam się od Niego. Przez półtora roku czułam się kochana. Ale tym razem wpadłam w inną pułapkę. Związek zaczął się powoli, systematycznie, na skutek różnych wypadków rozpadać. Okazało się, że do siebie nie pasujemy: że moje zdroworozsądkowe podejście było błędem, za który teraz płacę.

Nie miałam z nim o czym rozmawiać. Znam się na sztuce, na filozofii, mam swoje koniki naukowe - Igor jest człowiekiem mądrym życiowo. Nie przeszkadzało mi to i nie przeszkadza dalej. Przez półtora roku z miłości wytrzymywał seanse niezależnych kin, a ja filmy sensacyjne. Jestem skomplikowana i emocjonalna - wśród ludzi nieznajomych i na uczelni jestem dość chłodna, ale przed osobą której ufam mogę łatwo się rozpłakać albo okazywać złość. Myślę, że żaden mężczyzna nie rozumie takich zachowań, które wśród kobiet są raczej powszechne. Facet czuje się wtedy bezradny, bo nie potrafi temu zaradzić, a to podkopuje jego poczucie męskości. Zaczęło się psuć, kiedy w trakcie sesji ja radziłam sobie świetnie, a on tracił sporo czasu (wg mnie nie radził sobie z ogarnięciem codzienności, fakt że wszystko nie jest gotowe samo z siebie mocno go przytłoczył) i miał coraz gorsze stopnie. Wspierałam go jak mogłam, choć w pewnym momencie zaczęłam się złościć. Oczekiwałam od Niego, że się zahartuje. Poza tym, była kwestia seksu. Będąc zupełnie bezpruderyjna, trafiłam na chłopaka nieśmiałego, który - jak w końcu zrozumiałam - robił wiele rzeczy dla mnie, i tylko dla mnie. Ja zasypiałam zadowolona, bo tulił mnie mocno i głaskał dopóki nie usnęłam - On zasypiał z wyrzutami sumienia. Potem zaczęło dochodzić do zupełnych nieporozumień w tej kwestii. Wiedziałam, że spowiada się z seksu, i powoli zaczęłam tracić ochotę na miłość. Mamy jednak podobne temperamenty (jego ogranicza wychowanie w silnej wierze) i wytworzyło się błędne koło. Dwoje niepasujących do siebie ludzi, z których każde walczy o to, żeby ta druga osoba czuła się zaspokojona i szczęsliwa.

Efekt?

Wszystko posypało się w tydzień. Kiedy wreszcie wypomnieliśmy sobie wszystko w spięciu, nie widzimy się od miesiąca. Na moje pytanie czy jest jeszcze szansa, usłyszalam przez telefon "nie wiem, sam jestem zagubiony". Usłyszałam też, że "nie czuł się kochany".

Od miesiąca czuję straszną pustkę. Kocham człowieka, z którym się nie rozumiemy. Wyreżyserowaliśmy sobie miłość, a teraz oboje cierpimy.

Dochodzę do wniosku, że jestem zdeterminowana przez poczucie braku. Nie umiem znaleźć sobie partnera, nie umiem przechodzić kolejnych etapów poznawania się z drugą osobą. Wskakuję na głęboką wodę, ale nie umiem pływać. Chciałabym stworzyć udany związek, ale kompletnie nie wiem jak.

Na pozór jestem osobą, której wszystko wspaniale się układa. Jestem pracowita i odnoszę sukcesy na studiach. Mam spore zdolności dostosowawcze, radzę sobie w życiu, pomimo różnych przeciwności. Mój przyjaciel żartuje często: "możesz służyć za przykład ascezy w XXI wieku: nauka, bieganie 4x tygodniu i organiczna kolacja". Mogę powiedzieć o sobie, że jestem bardzo ładną i niegłupią dziewczyną, która jednak jest totalnie zagubiona i pod tym bezpiecznym pancerzem ładu, zupełnie nieszczęśliwa.

Nie wiem do końca, na czym polega mój problem. Coraz mniej cieszę się życiem. Stałam się perfekcjonistką, nie odczuwam dumy z sukcesów które odnoszę. Ciągle odczuwam nieokreślony brak.

Czy któraś z Was ma podobnie? Nie umiem zapytać "co powinnam zrobić", ale po prostu chciałabym poznać jakieś opinie.

Edytowane przez bastylia
Czas edycji: 2013-03-03 o 22:23
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 22:26   #2
tyene
Zakorzenienie
 
Avatar tyene
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
Dot.: Na czym polega mój problem?

Idź z tym do psychologa lub psychiatry. Możesz zacząć od psychologa. Masz już dobry materiał co powiedzieć - wydrukuj ten wątek. Innej sensownej rady nie dostaniesz, po prostu, moim zdaniem.
__________________
27.08.2016
tyene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 22:39   #3
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez tyene Pokaż wiadomość
Idź z tym do psychologa lub psychiatry. Możesz zacząć od psychologa. Masz już dobry materiał co powiedzieć - wydrukuj ten wątek. Innej sensownej rady nie dostaniesz, po prostu, moim zdaniem.
Byłam łącznie na 8 wizytach u dwóch różnych psychologów. Powiedziałam znacznie więcej. Jeden i drugi stwierdzili, że nie potrafią pomóc. Jedyne, co umieli zaproponować, to w razie głębokiego załamania środki w stylu hydroksyzyny. A ja nie mam problemów z funkcjonowaniem: uczę się i uprawiam lekkoatletykę, normalnie sypiam, nie mam niżów. Zdaje się, że muszę to sama poukładać i chciałabym wiedzieć, czy są osoby ze zbliżonymi chociaż doświadczeniami.
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 22:44   #4
8dffddb6e628bfb98112858ba516cbd40bf27d07_5e28e2031c1d9
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 4 689
Dot.: Na czym polega mój problem?

Też odczuwam nieokreślony brak. Może po prostu to brak bliskiej osoby. Osoby, którą chciałabym kochać i która kochałaby mnie. Jednak wiem, że nic na siłę, że jak ma to przyjść to przyjdzie samo. Jak się układa Twoja relacja z Igorem? Zdecydował coś? Chciałabyś (i myślisz, że z nim umiałabyś) stworzyć poważny związek? Może nie potrafiłaś pokochać szybciej, bo w głębi został w Tobie jakiś uraz po poprzednich związkach. No, ale jednak potrafiłaś się zakochać. Potrzebowałaś po prostu więcej czasu. Żeby związek był udany muszą starać się obie strony. A każdy ma indywidualne pojęcie 'udanego związku'. Jeśli jest się w związku szczęśliwym i kochanym to dąży się do tego żeby było jak najlepiej.
8dffddb6e628bfb98112858ba516cbd40bf27d07_5e28e2031c1d9 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 22:51   #5
laisla
Zakorzenienie
 
Avatar laisla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
Dot.: Na czym polega mój problem?

Poruszyłaś tyle tematów, że trudno coś sensownego Ci powiedzieć, odniosę się tylko do jednej kwestii, która według mnie może być jednym z ważniejszych powodów tego stanu niezadowolenia z siebie i z życia. To jest to poczucie braku czegoś, o którym piszesz. Jeśli sobie tego jakoś nie ułożysz, to będzie Ci trudno znaleźć satysfakcję z życia, z siebie, ze związku. To odczucie bardzo psuje komfort życia, ta ciągłą tęsknota za czymś. Wtedy człowiek nie dostrzega jak mijają kolejne dni, tygodnie, lata, życia, które jest całkiem wartościowe, ale dla niego to ciągle nie to. Tak jakby była to tylko próba przed jakimś spektaklem, a niestety jest to ten spektakl właściwy i innego już nie będzie
Tak, miewam takie stany, ale uczę się nad nimi zapanować.
Tak, czasami także wymagam od siebie zbyt wiele, jednak sama tego tak nie postrzegam, inni to mówią.
laisla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 22:56   #6
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez bastylia Pokaż wiadomość
Byłam łącznie na 8 wizytach u dwóch różnych psychologów. Powiedziałam znacznie więcej. Jeden i drugi stwierdzili, że nie potrafią pomóc. Jedyne, co umieli zaproponować, to w razie głębokiego załamania środki w stylu hydroksyzyny. A ja nie mam problemów z funkcjonowaniem: uczę się i uprawiam lekkoatletykę, normalnie sypiam, nie mam niżów. Zdaje się, że muszę to sama poukładać i chciałabym wiedzieć, czy są osoby ze zbliżonymi chociaż doświadczeniami.
na głębokie załamanie hydroksyzyna...? eeeee. to jest lek np. na LEKKIE stany lękowe.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-03, 23:35   #7
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7
Dot.: Na czym polega mój problem?

[1=8dffddb6e628bfb98112858 ba516cbd40bf27d07_5e28e20 31c1d9;39570399]Też odczuwam nieokreślony brak. Może po prostu to brak bliskiej osoby. Osoby, którą chciałabym kochać i która kochałaby mnie. Jednak wiem, że nic na siłę, że jak ma to przyjść to przyjdzie samo. Jak się układa Twoja relacja z Igorem? Zdecydował coś? Chciałabyś (i myślisz, że z nim umiałabyś) stworzyć poważny związek? Może nie potrafiłaś pokochać szybciej, bo w głębi został w Tobie jakiś uraz po poprzednich związkach. No, ale jednak potrafiłaś się zakochać. Potrzebowałaś po prostu więcej czasu. Żeby związek był udany muszą starać się obie strony. A każdy ma indywidualne pojęcie 'udanego związku'. Jeśli jest się w związku szczęśliwym i kochanym to dąży się do tego żeby było jak najlepiej.[/QUOTE]

Brakuje mi faktycznie osoby, która byłaby tak podobna do mnie, jak mój pierwszy chłopak. Tylko, że aktualnie - pomimo tego że jesteśmy różni - kocham Igora, i chciałabym nas odzyskać. Problem w tym, że On nie wie, jak dalej postąpić. Żadne z nas nie zerwało. Nie widzieliśmy się od czasu tamtej awantury. Wymieniliśmy parę smsów i rozmawialiśmy parę razy telefonicznie. Na zasadzie: co słychać, jak się czujesz i na zasadzie: myślisz o mnie? dobrze czy źle? odpowiedź: różnie.

Prawda jest też taka, że On ma bardzo wysokie poczucie odpowiedzialności. Wie, że czuję się do Niego przywiązana. Zna też moją przeszłość, i kiedy ostatnim razem poprosiłam Go w rozmowie żeby nie trzymał mnie na czas, żeby podjął decyzję - odpowiedział tylko, że "nie chce pozwolić żeby znowu ktoś mnie skrzywdził". Mam wrażenie, że walczy ze sobą, bo boi się że będę trafiać na typów, którzy mnie wykorzystają.Ale na spotkanie też się nie zdecydował.

Na trzeźwo uważam, że nie ma już dla mnie uczucia. Ale nie chcę w to wierzyć, więc ciągle czekam na rozwój sytuacji.

---------- Dopisano o 00:35 ---------- Poprzedni post napisano o 00:02 ----------

Cytat:
Napisane przez laisla Pokaż wiadomość
Poruszyłaś tyle tematów, że trudno coś sensownego Ci powiedzieć, odniosę się tylko do jednej kwestii, która według mnie może być jednym z ważniejszych powodów tego stanu niezadowolenia z siebie i z życia. To jest to poczucie braku czegoś, o którym piszesz. Jeśli sobie tego jakoś nie ułożysz, to będzie Ci trudno znaleźć satysfakcję z życia, z siebie, ze związku. To odczucie bardzo psuje komfort życia, ta ciągłą tęsknota za czymś. Wtedy człowiek nie dostrzega jak mijają kolejne dni, tygodnie, lata, życia, które jest całkiem wartościowe, ale dla niego to ciągle nie to. Tak jakby była to tylko próba przed jakimś spektaklem, a niestety jest to ten spektakl właściwy i innego już nie będzie
Tak, miewam takie stany, ale uczę się nad nimi zapanować.
Tak, czasami także wymagam od siebie zbyt wiele, jednak sama tego tak nie postrzegam, inni to mówią.
To jest tak: potrafię wykonać świetną robotę. I nie czuję w związku z tym nic, poza tym że zrobiłam normę, zrealizowałam jakiś punkt. Ale to co piszesz, trafnie ujmuje moje odczucia A poczucie braku - i nad tym właściwie głowiłam się z panią psycholog w czasie jednej z wizyt - dotyczy bardziej wrażeń zmysłowych, a dopiero rzutuje na samopoczucie. Mam momentami wrażenie, że to jest taka mocno fizjologiczna potrzeba: nagości, bliskości, dotyku. Żeby wyprzedzić sugestie, które mogą się nasunąć - to nie jest uzależnienie od seksu.

Edytowane przez bastylia
Czas edycji: 2013-03-03 o 23:05
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-03-04, 00:40   #8
Siouxsie
Raczkowanie
 
Avatar Siouxsie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 147
Dot.: Na czym polega mój problem?

Strasznie skomplikowany problem. Ja widzę dwie opcje (niekoniecznie dobre - zwykłe przypuszczenia):

1. Wydajesz się być osobą o filozoficznym, marzycielskim i ,,głębokim" podejściu do życia. Może Twoim ,,brakiem" jest to, że zwykła codzienność to dla Ciebie za mało i gdzieś tam odczuwasz brak tej ,,głębi" na co dzień? Upatrzyłaś sobie konkretną dziedzinę, która w jakiś tam sposób potrafi chwilowo nasycić Twój głód czegoś co określiłabym mianem ,,nadnormalnego". W końcu fizyczność + więź intelektualna = niezwykle uskrzydlająca mieszanka. Takie coś otrzymywałaś będąc w związku z Tomkiem. Natomiast w związku z Igorem tego Ci brakowało. Z czasem jednak nauczyłaś się go kochać zwyczajnie - bez tej więzi intelektualnej (piszesz o waszych różniących się zainteresowaniach). Aczkolwiek podświadomie i tak Ci tego brakowało, bo to dałoby Ci coś czego pragnie Twoja filozoficzna natura - czyli mieszankę ,,uskrzydlającą". Sukcesy naukowe też nie budzą w Tobie szczególnego poczucia spełnienia, ot zwykłe wykonanie roboty. Myślę, że jest tak, bo są to również rzeczy zbyt przyziemne. Za mało...,,mistyczne".

2. Rozwiązanie najprostsze, czyli brakuje Ci jednak tej więzi z biologiczną mamą. Z tego co piszesz, był pewien okres - w którym nikt nie okazywał Ci czułości. Niby byłaś małym dzieckiem, ale takie coś zapisuje się w podświadomości. Później było niewiele lepiej. Szukasz teraz tej czułości i fizyczności w innych. Numerki na jedną noc dawały Ci tylko fizyczność (brak czułości), więc się nie sprawdziły.

Wiele z tych wniosków wyciągnęłaś już sama. W każdym bądź razie dla mnie ,,tym konkretnym czymś" jest albo pogoń za ,,wyższym czuciem świata", albo brak więzi z biologiczną matką. W sumie te dwie rzeczy nie muszą się wykluczać. Mam nadzieję, że kiedyś sama sobie faktycznie uświadomisz co TO jest. Dodam, że psychologiem nie jestem i tak sobie tylko rozmyślam
Siouxsie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 00:44   #9
tyene
Zakorzenienie
 
Avatar tyene
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
Dot.: Na czym polega mój problem?

Ty mylnie myślisz, że skoro Ci wszystko wychodzi (poza może relacjami), to znaczy, że wszystko z Tobą w porządku. Guzik prawda. Nie miałaś odpowiedniej czułości w dzieciństwie i wierz mi - wtedy kształtuje się Twój mózg. Ty myślisz, że musisz specjalnie zasługiwać na akceptację i miłość. Dlatego tutaj wypisujesz nam swoje osiągnięcia i to, co umiesz. Ja TEŻ nie chodzę po ścianach i nie umieram - i wierz mi, długo mi zajęło stwierdzenie, że mam problemy.

Jeżeli psycholog nie pomógł polecam dobrego psychiatrę.
__________________
27.08.2016
tyene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 08:39   #10
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Na czym polega mój problem?

tyene: czy możesz wyjaśnić, w jaki sposób może tu pomóc psychiatra? wydawało mi się zawsze, że psychiatria zajmuje się nieco innymi problemami, ale chętnie się dokształcę.

tak wstępnie, to ja nie jestem psychologiem, ty nie leżysz na kozetce i to nie jest psychoanaliza, bo spotykamy się na forum i wiem o tobie tyle, ile napisałaś, ale ponieważ czujesz się w kropce i psychologowie ci nie pomagają, to może się trochę w to pobawmy.

wydaje się, że psychologowie nie mają z tobą co robić, bo ty właściwie przychodzisz z gotowymi rozwiązaniami. z moich doświadczeń z psychologami - nie było ich zbyt wiele, ale były - wynika, że psycholog pokazuje nam nasze błędy, słabe punkty, miejsca zapalne, sugeruje sposoby na poradzenie sobie z nimi i po takich wytycznych daje nam czas na samodzielną pracę. psycholog nie naprawi naszego życia za nas, bo to niemożliwe - co najwyżej otworzy nam oczy na aspekty i problemy, których wcześniej nie widzieliśmy. u ciebie to nie do końca się sprawdza, bo ty przychodzisz właściwie z gotową analizą. potrafisz racjonalnie widzieć swoje zachowanie, potrafisz je umotywować, potrafisz wskazać miejsca, gdzie popełniłaś błąd. potrafisz nawet poczynić hipotezy dotyczące sposobu rozwiązania problemów. zostawiasz małe pole do popisu psychologa - on może ci przyznać rację, ale co dalej? ty właśnie odwaliłaś jego partię, teraz została twoja partia, a tego on już zrobić nie może.

dlaczego pomimo tak trzeźwego spojrzenia na siebie nie potrafisz nic zmienić?

jeśli coś mocno wybija z tego tekstu, to że jesteś utalentowana, pracowita, oczytana, wykształcona, usportowiona i uduchowiona, masz pasje naukowe i filozoficzne, jesteś do kompletu ładna i zdrowo się odżywiasz i tak dalej w ten deseń, tiruriru, kupa żwiru. co ciekawe, kontrastujesz to zawsze ze swoimi problemami, w kontekście: taka jestem zajefajna, a taki mam problem. bardzo mocno to podkreślasz na końcu. i tu pojawia się podstawowe pytanie: czy ty wierzysz, że masz problem? czy ty potrafisz w to uwierzyć? ponieważ ty to wiesz na poziomie racjonalnym, to widać - ale czy ty sama, gdzieś w środku, przekonałaś się do takiej diagnozy? ponieważ to ciągle brzmi, jakbyś nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli: miałam fajne dzieciństwo, czułam się szczęśliwa, mam świetną macochę, jestem genialnie fajna, a tu mi nie wychodzi - niemożliwe! co się dzieje? jakbyś nie dowierzała, że komuś takiemu jak ty może się przytrafić coś takiego jak to. przecież wszędzie ci się udaje, dlaczego tu nie, no dlaczego, dlaczego...
więc czy ty wierzysz, że masz problem, czy tylko obserwujesz to, co on wywołuje, nie będąc w stanie zaakceptować tak naprawdę, że nie jesteś idealna i coś ci w środku mocno nie gra?
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 10:00   #11
_lady_rebel_
Raczkowanie
 
Avatar _lady_rebel_
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 199
Dot.: Na czym polega mój problem?

A mnie to się wydaje, że Twoje odrzucanie przyczyn z dzieciństwa jest błędne.
Wygląda to tak, jakbyś szukała w partnerach uczuć, których nigdy nie otrzymywałaś za dziecka, ale sama nie potrafiła ich dać, bo nikt Cię tego nie nauczył.
Chcesz brać, ale nie umiesz dawać i to Twój problem.
Z braku tychże pożądanych przez dziecko odczuć, rzuciłaś się w wir nauki, zainwestowałaś w swój rozwój intelektualny i nie twierdzę, że to źle. Ba, to nawet wspaniale! Ale wytworzyło to w Tobie poczucie, że to norma, że tak powinno być, dlatego pewnie nie potrafisz cieszyć się ze swoich sukcesów. Dodatkowo wydaje Ci się, że każdy Twój potencjalny partner powinien być prymusem. Nie sądzisz, że to nie jest do końca dobre podejście? Rozumiem, że osoba, która jest zdolna i mądra nie interesuje się byle kim. To oczywiste i nie trzeba tego tłumaczyć. Ale może nie dostrzegasz innych atutów i talentów u mężczyzn. Skupiasz się przede wszystkim na stronie osiągnięć umysłowych. Wiem, że pragniesz po prostu mieć o czym porozmawiać z mężczyzną i aby nie były to płytkie tematy, szukasz wspólnego górnolotnego języka, tyle, że miłość... miłość nie ma z tym nic wspólnego. Uwierz mi, bo wiem to z własnego doświadczenia (ogólnie to Cię rozumiem ze względu na własne podobne doświadczenia) że w miłości, takiej prawdziwej, rozmowa np na temat sztuki to zbędny luksus. Możesz mieć od tego innych znajomych, a nie każdy ma obowiązek interesowania się wszystkim tym, co Ty. Jeśli się kocha to się patrzy przede wszystkim na to, jakim CZŁOWIEKIEM jest ta druga osoba. Jak się z nią dogaduje w CODZIENNYM życiu, rozmawiając o wspólnych marzeniach i o wspólnych rozterkach. Podejmując wspólnie decyzje i wreszcie kwestia wspólnego wychowywania potomstwa. Uwierz mi, że żyjąc na co dzień pod jednym dachem ze swoim wybrankiem jest milion ważniejszych tematów niż wspólna refleksja nad techniką wykonania fresku w kaplicy sykstyńskiej. Można sobie porozmawiać na tego typu tematy po obejrzeniu wspólnego spektaklu, wizycie w galerii czy też wspólnym wysłuchaniu opery. Ale na co dzień się tego po prostu nie robi, bo gdyby obie osoby były tak pochłonięte byciem ponad inne jak Ty, to nie poradziłyby sobie w codziennych obowiązkach, trudach, po prostu w życiu. Osiągałyby sukcesy zawodowe, miały wysokie zarobki, ale wbrew pozorom odczuwałyby pustkę w środku. Pustkę, którą Ty już odczuwasz przez to, że masz nierealne wyobrażenia o związku, wydaje Ci się, że związek to "więź duchowa i pociąg fizyczny", tyle, że to co Ty uważasz za więź duchową nie do końca jest zgodne z prawdą. Bo owa więź duchowa, to przede wszystkim wspólne patrzenie w jednym kierunku, poczucie bycia zespołem i chęci osiągania wspólnych celów i marzeń.
Arystoteles powiedział, że "przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach", a Kotarbiński dopowiedział do tego, że "miłość to dwie dusze w jednym ciele". Zastanów się nad tymi słowami, bo doskonale odzwierciedlają pewne poruszane tutaj przeze mnie kwestie. Miłość, to dwie różne dusze, właśnie to jest wspaniałe, że są RÓŻNE. Dzięki temu wzajemnie się uzupełniają i każda z nich coś do związku wnosi. Są jak dwa elementy układanki, które dopiero po dopasowaniu tworzą całość. Nie możesz wymagać od partnera, by był taki sam jak Ty, miał te same zainteresowania i taki sam poziom inteligencji. Doceń w nim te rzeczy, których Ty nie masz, wiedzę o której Ty nie wiesz. Może to być wiedza na temat wiercenia udarem! Tego też musiał się nauczyć. Doceń to, że się stara, byś była szczęśliwa, że chodzi z Tobą i ogląda filmy, których nie rozumie, bądź go nie interesują. Chciałabyś wszystko robić z partnerem, ale masz też przyjaciół! Nie obarczaj swojego faceta wszystkim, zgrabnie podziel swoje pasje pomiędzy siebie, przyjaciół i partnera, a zobaczysz, że wszyscy będą zadowoleni. I przede wszystkim - musisz popracować nad swoim punktem widzenia, bo wydaje mi się, że patrzysz bardzo wąskim torem. Otwórz szerzej oczy, a dostrzeżesz rzeczy o których nie miałaś pojęcia. I zobaczysz, jakie są piękne, mimo, że tak proste i wydawało by się błahe.
__________________
"Every day is a new day"
_lady_rebel_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-04, 10:30   #12
rembertowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
Dot.: Na czym polega mój problem?

czy Ty aby przypadkiem za bardzo nie racjonalizujesz wszystkiego? Piszesz o naprawdę trudnym dzieciństwie - nie tylko z uwagi na brak czułości, ale także na brak granic, których przez jakich czas Ci nie stawiano. I piszesz o tym nieledwie na zimno - podchodzisz do sprawy racjonalnie, bez emocji. Cała Twoja wypowiedź jest wyważona, spójnie napisana, racjonalnie uporządkowana. Z intelektem u Ciebie wszystko w największym porządku.

Tyle tylko, że to także może być źródło problemu - bo koncentrując się tak mocno na rozwoju intelektualnym, czyli tak naprawdę jedynym dostępnym w tej sytuacji, bo intelekt śmiało można kształcić samopas, odcięłaś się od emocji, od czucia. Albo inaczej - koncentracja na intelekcie, zawierzenie intelektowi było jedynym dostępnym ratunkiem. Odcięłaś się od emocji, bo sobie z nimi nie radziłaś. Dzieci potrzebują w tym względzie przewodników; jedne na traumę reagują zlością, agresją, inne - wycofaniem w intelektualne gry i zabawy. Co nie oznacza, że ta złość, ból, poczucie opuszczenia, zawodu znika; ono jest co najwyżej przypudrowane błyskotliwą ripostą. Od macochy nabyłaś reguł i dyscypliny, ale nadal w kwestiach takich, jak czułość czy ciepło poruszasz się po omacku. Próbujesz, schodząc na poziom cielesności - ćwiczysz ciało, próbujesz złapać trochę ciepła w seksie, bo nie umiesz złapać go w bliskości emocjonalnej.

Tu potrzebny jest czas i dobry terapeuta. Psychiatra Ci mniej potrzebny. Trzeba przebić się przez skorupkę Twojego intelektu - zejść do poziomu trzewi, poziomu emocji. Tego nikt za Ciebie nie zrobi, może co najwyżej Ci pomóc. Dlatego nie rezygnowałabym z pomocy terapeutów; będziesz do nich gadać i gadać, przedstawiać swoje problemy wraz z diagnozą i propozycjami rozwiązań. Aż w końcu terapeuta znajdzie ścieżkę, którą będzie mógł się włamać do tego skomplikowanego intelektualnego labiryntu i sprawić, że zaczniesz oswajać się z emocjami. Być może musi stać się Coś Dużego, żeby te bariery pękły.

Różnie bywa. Nie rezygnuj z terapii, szukaj po prostu właściwego specjalisty, który sobie z Tobą poradzi
rembertowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 11:32   #13
tyene
Zakorzenienie
 
Avatar tyene
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez Hanako Pokaż wiadomość
tyene: czy możesz wyjaśnić, w jaki sposób może tu pomóc psychiatra? wydawało mi się zawsze, że psychiatria zajmuje się nieco innymi problemami, ale chętnie się dokształcę.
Psychiatra zajmuje się wszystkim, z czym do niego pójdziesz. I według mnie jest to najrozsądniejsza droga zaczynania terapii - od psychiatry. Dlaczego? Po pierwsze, psychiatra wyeliminuje (albo nie) ewentualne depresje, nerwice. Po drugie, psychiatra jest w stanie orzec, czy leczenie farmakologiczne jest potrzebne. Tak naprawdę nie trzeba drapać ścian z rozpaczy, by potrzebować pomocy psychiatry. Ja chodzę do psychiatry i biorę leki - gwarantuję, że większość osób nigdy by nie pomyślała, że go potrzebuje. Psychiatra jest w stanie (dobry!) wyjaśnić nam dokładnie działanie naszego mózgu, tego, jak działa nasza neurobiologia i jest to bardzo pomocne z rozumieniu schematów naszych działań, roli dzieciństwa. Mnie właśnie ten biologiczny aspekt bardzo pomógł. Dodatkowo spora część pacjentów psychiatrów korzysta z psychoterapii - dobry psychiatra odeśle/da kontakt do kilku sprawdzonych przez jego pacjentów terapeutów. Jeżeli ktoś pisze, że był u x ilości terapeutów, to ja zawsze polecam psychiatrę. Ba, ja zawsze polecam psychiatrę jako rozpoczęcie "przygody" z terapią.
__________________
27.08.2016
tyene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 12:51   #14
paolyn
Rozeznanie
 
Avatar paolyn
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 911
Dot.: Na czym polega mój problem?

Droga AUtorko,

moje pierwsze wrażenie: dlaczego próbujesz nasz przekonać, że jesteś zdolna, ładna itp? Na miłość nie trzeba przecież zasłużyć - tak samo na bliskość, uczucie. To nie jest handel, forma wymiany czy transakcja. Z Twojego myślenia można wnisokować, że tylko ambitni i mądrzy ludzie zbudują fajny związek. Czy na pewno?
Uczucia a zaradność życiowa to zopełnie inne rzecz, a mam wrażenie , że dla Ciebie w pewnym stopniu tożsame.

Wkółko czytam: ze mną jest w porządku, w dzieciństwie było ok - i to Twój problem. Wszystko sprowadzasz do kalkulacji, chłodnego myślenia, rachunku zysków i strat.
Wg mnie wyraźnie brak Ci mamy, dlatego uważasz, że na miłość, bliskość, intymność trzeba się napracować i mieć super wypracowaną osobowość (nauka+mądrość+ambicja+db anie o siebie - vide uprawianie sporu x4 w tygodniu i ograniczona kolacja).
Właśnie miłość polega na tym, że kocha się wszystkie niedokonałości. Racjonalizm i udoskonalanie siebie mają znaczenie w innej płaszczyźnie - materialnej, nigdy uczuciowej. Tego nie da się przeliczyć i wartościować.

Reasumując, wg mnie masz problem:
- z postrzeganiem siebie i swojego dzieciństwa - że wszystko jest ok, bo przecież uczysz się dobrze, biegasz etc. / dzieciństwo - czułaś się wtedy szcześliwa (wtedy - dziecko przecież nie zdaje sobie sprawy, jakie to będzie miało skutki..)
- wartościujesz uczucia jak miłość i chcesz na nią zasługiwać.
__________________
więcej w wiary w siebie!

50 kg
75B -> 65E/F
paolyn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 12:57   #15
rembertowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez tyene Pokaż wiadomość
Psychiatra zajmuje się wszystkim, z czym do niego pójdziesz. I według mnie jest to najrozsądniejsza droga zaczynania terapii - od psychiatry. Dlaczego? Po pierwsze, psychiatra wyeliminuje (albo nie) ewentualne depresje, nerwice. Po drugie, psychiatra jest w stanie orzec, czy leczenie farmakologiczne jest potrzebne. Tak naprawdę nie trzeba drapać ścian z rozpaczy, by potrzebować pomocy psychiatry. Ja chodzę do psychiatry i biorę leki - gwarantuję, że większość osób nigdy by nie pomyślała, że go potrzebuje. Psychiatra jest w stanie (dobry!) wyjaśnić nam dokładnie działanie naszego mózgu, tego, jak działa nasza neurobiologia i jest to bardzo pomocne z rozumieniu schematów naszych działań, roli dzieciństwa. Mnie właśnie ten biologiczny aspekt bardzo pomógł. Dodatkowo spora część pacjentów psychiatrów korzysta z psychoterapii - dobry psychiatra odeśle/da kontakt do kilku sprawdzonych przez jego pacjentów terapeutów. Jeżeli ktoś pisze, że był u x ilości terapeutów, to ja zawsze polecam psychiatrę. Ba, ja zawsze polecam psychiatrę jako rozpoczęcie "przygody" z terapią.
ale to też musi być dobry psychiatra - wielu psychiatrów wypisuje recepty, zwolnienia i nara. W drugą stronę niż niektórzy terapeuci, którym wydaje się, że leczenie farmakologiczne zawsze jest złe. Jak trafisz na kompetentnego terapeutę, to Cię potrzebie pokieruje do psychiatry po leki, jak trafisz na kompetentnego psychiatrę - poda Ci namiar na sensownego psychologa. Jak nie masz namiaru na naprawdę sprawdzonego psychiatrę i terapeutę, lepiej moim zdaniem eksperymentować z terapeutami - oni nie są uzbrojeni w recepty i nie wypisują leków, które, źle zaordynowane, mogą zaszkodzić.
rembertowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-04, 16:08   #16
marchewkowe pole
Zakorzenienie
 
Avatar marchewkowe pole
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Wałbrzych/ Wrocław
Wiadomości: 3 607
GG do marchewkowe pole
Dot.: Na czym polega mój problem?

nie będę się rozpisywać i powtarzać po dziewczynach, które poruszyły wiele istotnych problemów, które mogą Cię dotyczyć. powiem tylko o tym co najbardziej mi się rzuciło w oczy podczas czytania Twojego posta: STRASZNIE wszystko analizujesz, drobiazgowo, aż do przesady. fakt, nie miałaś idealnego dzieciństwa. fakt, związki, w których do tej pory byłaś, nie były udane. i co z tego? gdybym poczytała o Twoich historiach związkowych bez obszernego komentarza z Twojej strony, racjonalizowania, same suche fakty, to nie zauważyłabym niczego szczególnego w tych problemach. po prostu życie, każdemu się przytrafiają mniej lub bardziej udane relacje międzyludzkie, czasem trwają, czasem musza się zakończyć. nie masz też 40 lat, żeby po latach nieudanych związków stwierdzić "coś jest ze mną nie tak, nie potrafię znaleźć sobie partnera".
na dobry początek spróbuj nie analizować każdego kroku w swoim życiu, nie wchodzić w żadne relacje na siłę, poczekaj aż coś poczujesz na widok jakiegoś osobnika nie doszukuj się też przyczyn każdego niepowodzenia w tej sferze w sobie (zszokowało mnie szczerze mówiąc zdanie " Wtedy dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że coś musiało być z moją psychiką nie tak. Parę dni po tym, jak pierwszy raz w życiu się całowałam, poszłam z chłopakiem do łóżka. Nie było aury zakazanego owocu, poznawania siebie krok po kroku. Nie było najmniejszego zawstydzenia, ani obaw" - bo co w tym nienormalnego ?!).
nie wiem czy próba reanimacji ostatniego związku ma sens, to już bardziej zależy od tego chłopaka i tego co on czuje. chociaż ja osobiście nie widzę w tym celu, bo jak sama piszesz nie jesteście zbyt dopasowani. piszesz, że Ci to nie przeszkadza, ale prędzej czy później zacznie. nie wiem czy jest sens budować coś na takich kiepskich fundamentach. nie jestem też przekonana czy faktycznie go kochasz, czy po prostu uzależniłaś się od poczucia bezpieczeństwa, bycia kochaną itp.
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild
marchewkowe pole jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 09:47   #17
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7
Dot.: Na czym polega mój problem?

nie wiem dlaczego post, który wczoraj napisałam, nie zostal opublikowany. napiszę jeszcze raz.

Przeczytałam wszystkie odpowiedzi i odpiszę zbiorczo. Zawarłyście wiele trafnych spostrzeżeń.


Tyene napisała: Ty myślisz, że musisz specjalnie zasługiwać na akceptację i miłość. Jest to prawda. Będąc w związku staram się wybiegać naprzeciw oczekiwaniom, które nie zawsze właściwie odczytuję.

Lady_rebel napisała, że chcę brać, ale nie umiem dawać. Nie jest to w pełni prawdą. Ja po prostu nie wiem do końca, co jest właściwe w relacjach, a co nie. Podam jaskrawy przykład. U mnie w domu nigdy nie jedzono wspólnie posiłków. Każdy wychodził o innej porze, wracał bez harmonogramu, nikt nie dbał o to, żeby pobyć wspólnie choć przy śniadaniu czy obiedzie. Mama w święta przykładała większą wagę do tego, że wszystko ma być idealnie, więc po awanturach o rybę upieczoną bez cytryny czy kolejność bombek na choince, atmosfera we właściwym momencie była wygasła. W domu mojej przyjaciółki po raz pierwszy zobaczyłam, że ludzie siedzą przy stole i cieszą się rozmową, a nie małostkowo trawią w środku konflikty. I kiedy wyjechaliśmy z Igorem na studia, dla mnie najważniejsze było, żebyśmy parę razy w tygodniu zjedli na osobności posiłek. Wyjście do restauracji nie jest niczym szczególnym, wolę gotować sama i jadać w domu. Mam współlokatorkę, jesteśmy rówieśniczkami. Kiedy zobaczyła, że ja w każdym tygodniu przygotowuję rytualnie obiady, zapytała mnie „o co właściwie chodzi, przecież nie jesteś jego żoną, nie jesteście nawet narzeczeństwem, nie znam żadnej pary u której to tak wygląda”. Lubię gotować, ale czasami będąc po prostu zmęczoną, trochę na przekór to organizowałam. Nigdy nie zauważyłam, że kiedy On do mnie przyjeżdża, ja po prostu otwieram drzwi, i najczęściej jestem od razu zajęta rozkładaniem talerzy czy poprawianiem obrusu. Sądziłam, że okazuję mu miłość, ale robiłam to na swój, ułomny sposób. Kiedyś stanął w drzwiach i powiedział: „Dlaczego mnie po prostu nie przytulisz?” Byłam bardziej skoncentrowana na tym, co dla Nas robię, niż na Jego potrzebach.
Mam wrażenie, że brakuje mi elementarnej empatii, którą jednak większość wokół posiada.

Nie jest natomiast prawdą, że „mój potencjalny partner musi być prymusem”. Obracam się w środowisku ludzi, którzy w wielu przypadkach przewyższają mnie intelektem i uwierz, nie robią na mnie wrażenia błyskotliwi karierowicze. Jest to dziwna prawidłowość świata, że właśnie wśród ludzi zmyślnych i inteligentnych trudno znaleźć ludzką życzliwość czy wrażliwość. W Igorze doceniam to, że ma w sobie dojrzałość, rozwagę, i dobroć.

Hanako, dlaczego pomimo tak trzeźwego spojrzenia na siebie nie potrafię nic zmienić?

Jak zauważyłaś, obserwuję czym skutkuje mój problem i jestem zaskoczona. Próbuję wcielać różne pomysły na poprawę, może nawet dzięki przyjaciołom i Igorowi udało mi się zrobić jakiś progres. Ale w dalszym ciągu nie wiem, co konkretnie mną powoduje. Próbuję osiągnąć zmianę, ale metodą prób i błędów, która trwa już niestety długo. Będę napewno dalej szukać specjalisty.

Rembertowa napisała: „Piszesz o naprawdę trudnym dzieciństwie - nie tylko z uwagi na brak czułości, ale także na brak granic, których przez jakich czas Ci nie stawiano. I piszesz o tym nieledwie na zimno - podchodzisz do sprawy racjonalnie, bez emocji. Cała Twoja wypowiedź jest wyważona, spójnie napisana, racjonalnie uporządkowana”. Hanako też zwróciła na to uwagę, że piszę iż „miałam fajne dzieciństwo, czułam się szczęśliwa, mam świetną macochę, jestem genialnie fajna, itd.”

Był taki czas, że lekko się nad sobą użalalam. Utożsamiam to, co obecnie się ze mną dzieje z deficytem czułości i uwagi w dzieciństwie. Tylko, że ja nie bardzo umiem sobie współczuć czy wrzucić na luz. Mam taką zasadę, że tyle jesteś wart, ile dasz z siebie. Tyle z worka wyciągniesz, ile do niego włożysz. W ubiegłe lato prowadziłam w klubie zajęcia sportowo-rekreacyjne dla osób niepełnosprawnych. I jak przypomnę sobie tych dzielnych, uśmiechniętych ludzi, to myślę: Mój Boże, i ja mam rościć sobie prawo do jakiegokolwiek niezadowolenia? Idiotka! Mieszkam w centrum miasta, więc zanim dotrę na trening do ośrodka, biegnę biedniejszymi i bogatszymi uliczkami. W tym kraju łatwo jest się ześlizgnąć w biedę, a trudno osiągnąć cokolwiek nawet sporym wysiłkiem. Chodzę często do sądu, przysłuchuję się rozprawom. Tam widać jak wygląda życie, że ludzie są zaniedbani - często z własnej winy, ale częściej z winy innych.
Nie jest tak, że jestem piękna, zamożna i życie mnie pieści, ale nie widzę sensu w hejtowaniu swoich doświadczeń. Chcę z nich tylko wydobyć sedno własnej psychiki.

I jeszcze odnośnie wypowiedzi Marchewkowego pola: Trudno czekać, aż „poczuje się coś do konkretnego osobnika”, jeśli człowiek żyje z dramatyczną potrzebą bliskości. U mnie to nie działa ani na zasadzie „inni kogoś mają, więc oh, ja też bym bardzo chciała”, ani nie jest to zwyczajna nostalgia. Muszę się psychicznie nagimnastykować, żeby nie robić rzeczy uwłaczających.

Im dłużej Go nie ma (a wciąż się nie odzywa), tym bardziej sądzę że nie potrafiłam okazać miłości, pomimo tego co czuję. To jest bardzo dobry człowiek, rozsądny facet. Chcę o Nas zawalczyć, ale biję się z myślą, czy nie lepiej będzie, jeśli pozwolę mu szukać szczęścia z kimś, z kim nie będzie musiał tak ciężko nad tym pracować. Chciałabym po prostu, żeby był szczęśliwy, bo na to zasługuje.
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 10:19   #18
marchewkowe pole
Zakorzenienie
 
Avatar marchewkowe pole
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Wałbrzych/ Wrocław
Wiadomości: 3 607
GG do marchewkowe pole
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez bastylia Pokaż wiadomość
Muszę się psychicznie nagimnastykować, żeby nie robić rzeczy uwłaczających.
a znajdowanie chłopaka na siłę pt. "całkiem miły koleś, może się nada, chociaż właściwie to nic do niego nie czuję, zobaczymy jak będzie" nie jest uwłaczające? co najmniej wieje desperacją. i źle rokuje. jak będziesz folgowała temu swojemu obezwładniającemu pragnieniu poczucia bliskości i pakowała się w przypadkowe albo chłodno wykalkulowane relacje to po prostu nie będzie to wychodzić i nie ma co doszukiwać się jakiś głębszych problemów, że Ty coś robisz źle i dlatego związek nie wychodzi.
poza tym uparcie podkreślasz jaka to jesteś fantastyczna, a jednak nie możesz wytrzymać sama ze sobą, nie będąc w związku, jak to jest?
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild
marchewkowe pole jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 12:00   #19
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez marchewkowe pole Pokaż wiadomość
a znajdowanie chłopaka na siłę pt. "całkiem miły koleś, może się nada, chociaż właściwie to nic do niego nie czuję, zobaczymy jak będzie" nie jest uwłaczające? co najmniej wieje desperacją. i źle rokuje. jak będziesz folgowała temu swojemu obezwładniającemu pragnieniu poczucia bliskości i pakowała się w przypadkowe albo chłodno wykalkulowane relacje to po prostu nie będzie to wychodzić i nie ma co doszukiwać się jakiś głębszych problemów, że Ty coś robisz źle i dlatego związek nie wychodzi.
poza tym uparcie podkreślasz jaka to jesteś fantastyczna, a jednak nie możesz wytrzymać sama ze sobą, nie będąc w związku, jak to jest?
Pokochałam Go. Pewnie wieje desperacją, ale ile czasu żyję, to nie spotkałam szlachetniejszego faceta.

Nie podkreślam, że jestem fantastyczna, nie uważam tak o sobie. A wytrzymać jest ciężko z wielu powodów. I tych egoistycznych i tych znacznie mniej. Niby potrzebuję czerpać od drugiej osoby energię, ciepło. Ale też chciałabym to, co robię w życiu robić też dla kogoś innego, nie tylko dla siebie. Często jak wracam do mieszkania późnym wieczorem, to myślę "i po co to wszystko było dzisiaj?"

Edytowane przez bastylia
Czas edycji: 2013-03-05 o 12:12
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-05, 12:11   #20
marchewkowe pole
Zakorzenienie
 
Avatar marchewkowe pole
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Wałbrzych/ Wrocław
Wiadomości: 3 607
GG do marchewkowe pole
Dot.: Na czym polega mój problem?

ale w życiu tak jest, że przede wszystkim powinno się żyć dla siebie bo gdy innych zabraknie, a większość ludzi w różnych okresach swojego życia dotyka samotność, to wtedy wszystko się sypie i nie ma już sensu.
jeśli go kochasz, to czekaj na niego aż sobie wszystko poukłada i się zastanowi. tylko martwi mnie to co piszesz, że nie macie o czym rozmawiać. ja sobie nie wyobrażam spędzenia całego życia z osobą, która jest na innym poziomie intelektualnym, choćby miała najlepsze cechy charakteru.
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild
marchewkowe pole jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 12:18   #21
bastylia
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 7
Dot.: Na czym polega mój problem?

Pewnie też masz sporo racji, ale ciężko mi obecnie się z tym pogodzić.
Mieliśmy i mamy o czym rozmawiać - rozterki bieżące, plany, zapatrywania na jakieś konkretne sytuacje. Chodzi raczej o to, że ja nie umiałam doceniać pewnych Jego "tematów" (a fakt, że chciał ze mną o tym rozmawiać, był zawsze wyrazem tego, że chce się ze mną dzielić swoją radością i sukcesami). I na odwrót, On akceptował pewne moje "wariactwa", tylko zamiast powodować w Nim dumę ze mnie jak chcialam, powodowały raczej lekką irytację albo pobłażliwość. Popełniłam wiele błędów, i tyle.

Edytowane przez bastylia
Czas edycji: 2013-03-05 o 12:22
bastylia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 12:34   #22
marchewkowe pole
Zakorzenienie
 
Avatar marchewkowe pole
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Wałbrzych/ Wrocław
Wiadomości: 3 607
GG do marchewkowe pole
Dot.: Na czym polega mój problem?

każdy popełnia błędy, ważne żeby zdawać sobie z nich sprawę i już ich nie powtarzać, a to już masz przerobione. zawsze macie jakieś tam szanse wrócić do siebie, w końcu nie rozstaliście się w jakimś wielkim dramacie, zdradzie? domyślam się że padło po prostu trochę skumulowanych nieprzyjemnych słów i "gorzkich żali" tylko pamiętaj, że jak coś się dzieje źle to jest to wina obu stron zazwyczaj, więc on też będzie musiał się zmienić, oboje musicie popracowac nad tym co sobie wyrzygaliście - niektóre rzeczy trzeba będzie zmienić a inne zacząć akceptować.
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild
marchewkowe pole jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 13:18   #23
tyene
Zakorzenienie
 
Avatar tyene
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
Dot.: Na czym polega mój problem?

Cytat:
Napisane przez bastylia Pokaż wiadomość

Tyene napisała: Ty myślisz, że musisz specjalnie zasługiwać na akceptację i miłość. Jest to prawda. Będąc w związku staram się wybiegać naprzeciw oczekiwaniom, które nie zawsze właściwie odczytuję.

Był taki czas, że lekko się nad sobą użalalam. Utożsamiam to, co obecnie się ze mną dzieje z deficytem czułości i uwagi w dzieciństwie. Tylko, że ja nie bardzo umiem sobie współczuć czy wrzucić na luz. Mam taką zasadę, że tyle jesteś wart, ile dasz z siebie. Tyle z worka wyciągniesz, ile do niego włożysz. W ubiegłe lato prowadziłam w klubie zajęcia sportowo-rekreacyjne dla osób niepełnosprawnych. I jak przypomnę sobie tych dzielnych, uśmiechniętych ludzi, to myślę: Mój Boże, i ja mam rościć sobie prawo do jakiegokolwiek niezadowolenia? Idiotka! Mieszkam w centrum miasta, więc zanim dotrę na trening do ośrodka, biegnę biedniejszymi i bogatszymi uliczkami. W tym kraju łatwo jest się ześlizgnąć w biedę, a trudno osiągnąć cokolwiek nawet sporym wysiłkiem. Chodzę często do sądu, przysłuchuję się rozprawom. Tam widać jak wygląda życie, że ludzie są zaniedbani - często z własnej winy, ale częściej z winy innych.
Nie jest tak, że jestem piękna, zamożna i życie mnie pieści, ale nie widzę sensu w hejtowaniu swoich doświadczeń. Chcę z nich tylko wydobyć sedno własnej psychiki.
No i to jest Twój problem. Wiem to, bo mam problem bardzo podobny - też jestem bardzo racjonalna i drobiazgowa w analizowaniu siebie i swojej psychiki, też nie daję sobie prawa do czucia się nieszczęśliwą (do niedawna). To jest chore. Tak się nie da żyć. To jest kolos na glinianych nogach, który kiedyś runie. Jeżeli naprawdę uważasz, że Twoja wartość zależy TYLKO od tego ile robisz, ile dajesz i ile Ci się udaje to skrzywdzisz na 100% samą siebie plus najpewniej skrzywdzisz masę osób po drodze, bo nie wychowasz normalnego, akceptującego siebie dziecka, a kolejną ofiarę ideologii zasługiwania na miłość.

To, że jest się racjonalnym, zawsze spokojnym i że wszystko Ci wychodzi i masz wszystko pod kontrolą to są POZORY tego, że jest dobrze. Jest dobrze wtedy, kiedy akceptujesz możliwość tego, że możesz coś spieprzyć, zawalić, że możesz NIE DAĆ z siebie 100%, że masz prawo być zła, zmęczona, zrezygnowana, że masz prawo pozwalać sobie na niedoskonałości, że masz prawo pytać, nie rozumieć i błądzić. Bez dania sobie tego prawa - ja się dopiero uczę - nie da się normalnie żyć. I jest to jedna z trudniejszych nauk w życiu, bo często ludzie wokół nas nie pomagają w daniu sobie tego prawa. Często trzeba je sobie wydrzeć wbrew partnerowi, wbrew wychowaniu, wbrew wszystkiemu.

Tylko Ty na początku musisz zobaczyć problem. NIE na zasadzie "jestem fajna, miła, mądra i zorganizowana, czemu coś ze mną jest nie tak", ale na porządnym spojrzeniu na to, jak się postrzegasz i co jest w tym zdrowe, a co nie.

---------- Dopisano o 14:18 ---------- Poprzedni post napisano o 14:16 ----------

Cytat:
Napisane przez bastylia Pokaż wiadomość
Pokochałam Go. Pewnie wieje desperacją, ale ile czasu żyję, to nie spotkałam szlachetniejszego faceta.

Nie podkreślam, że jestem fantastyczna, nie uważam tak o sobie. A wytrzymać jest ciężko z wielu powodów. I tych egoistycznych i tych znacznie mniej. Niby potrzebuję czerpać od drugiej osoby energię, ciepło. Ale też chciałabym to, co robię w życiu robić też dla kogoś innego, nie tylko dla siebie. Często jak wracam do mieszkania późnym wieczorem, to myślę "i po co to wszystko było dzisiaj?"
Klasyczny typ ratowniczki z dysfunkcyjnego domu. Mam DOKŁADNIE to samo.
__________________
27.08.2016
tyene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 13:58   #24
Majowa Rosa
Rozeznanie
 
Avatar Majowa Rosa
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 764
Dot.: Na czym polega mój problem?

Na moje oko, jesteś klasycznym przykładem "kobiety sukcesu", która czeka na właściwą miłość, a po drodze hartuje się na polu uczuciowym różnymi doświadczeniami. I - być może - troszkę nadmiernie je rozkminia.
Nie ponaglaj, nic na siłę.
Wyluzuj.
Przecież już tyle osiągnęłaś.

Nie wszystko od razu, masz jeszcze przed sobą kupę życia, a już chciałabyś do cna zapełnić wszystkie pola i odhaczyć wszystkie cele do osiągnięcia, z których przecież znalezienie prawdziwej miłości jest największym...

Spróbuj w ramach ćwiczeń emocjonalnych wejść w głębiej w sytuację życiową swoich znajomych, postaw się na ich miejscu, myśl ich głosem. Nie po to, by porównać stan posiadania i osiągnięcia, ale w ramach treningu współodczuwania. Ile wokół Ciebie jest osób bez poczucia "braku" czegoś? Tylko cele mogą być różne i stopień deprywacji inny. Moim zdaniem jest to zupełnie normalne i nie szukałabym tu pomocy w terapii, tylko dała sobie czas na przeżycie tego, co masz do przeżycia.

PS. Uważam, że jesteś świetną dziewczyną, podoba mi się to, co czytam
__________________

Majowa galeria z różą w tle


Majowa Rosa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-05, 21:15   #25
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Na czym polega mój problem?

Ze swojej strony polecam Ci autorko książkę Alice Miller- Dramat udanego dziecka.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 06:08.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.