Reakcja faceta na Was bez makijażu.

[agniesikk]

Napisane przez marchewkowe pole

bosz, to ja chyba doszłam do tego momentu. ja się zawsze ufajdam jak gotuję a on jak je

No ale nie chodzisz chyba w tym dresie przez kolejne 2 tygodnie?

[marchewkowe pole]

Napisane przez agniesikk

No ale nie chodzisz chyba w tym dresie przez kolejne 2 tygodnie?

no nie

[Krasko1]

Napisane przez Lubell

Kiedyś mój TŻ stwierdził , że bez makijażu wyglądam jak Indianka ale nie wiem czy brać to za komplement czy co?
Teraz to mu to "zwisa" i często mówi , że nawet nie zauważa braku makijażu.
I oczywiście standardowy tekst "bez makijażu jesteś jeszcze piękniejsza" ale i tak mu nie wierze :P

Mój mi powiedział, że bez makijażu wyglądam starzej- też nie wiem jak to odebrać Z tym, że ja wyglądam dużo młodziej niż mam w rzeczywistości lat więc może to był komplement, nie wiem


Też by mnie zabolało jakby tak powiedział, nie dziwię Ci się..

[agniesikk]

Napisane przez marchewkowe pole

no nie

To wszystko w normie

[_ema_]

Napisane przez elvegirl

Alergia to siła wyższa i raczej mało komu przyjdzie do głowy myśl "uważa że już złapała chłopa, to może przestać o siebie dbać", a w przypadku radykalnej zmiany stylu na saute, takie skojarzenie często wielu osobom samo się nasuwa. I nie chodzi tutaj tylko o makijaż, ale o ogólne dbanie o siebie - dość często to widzę w swoim otoczeniu, dziewczyny jak z pudełeczka w okresie singlowym, przestają dbać o swój wygląd w związku.

Dokładnie. I pamiętajmy po prostu, że rozmawiamy tu o 16latkach, którzy nie myślą jeszcze kategoriami takimi jak dojrzałe kobiety i Wasi partnerzy - więc stereotyp 'powiedziała, że przestaje się malować = będzie biegać w dresach i przepoconych włosach' jest raczej naturalną reakcją.

Napisane przez Chatul

Ja na stałe chodzę bez makijażu. TŻ taką mnie poznał, w takiej się zauroczył i taką pokochał.



Ja nie chciałabym być z facetem, który uważa, że ekstra to wyglądam dopiero w makijażu. No ale to moje podejście.

Powtórze się jeszcze raz, ale co tam - przeciez facet nie zwymiotował na jej widok bez makeup'u, powiedział, ze bez jest ok. Nie skrytykował jej, nie kazał się schować i nie pokazywać bez maski Natomiast powiedzenie, że w makijażu jest jeszcze lepiej chyba jest logiczne - toć po to ten makijaż się robi

Napisane przez tyene

Można dbać o siebie bez makijażu. Ja też nie rozumiem tego, że jak kobieta nie chce się malować, to od razu zaniedbana, nie dba o siebie, biedny facet ma się przerazić, bo się jej nie chce... No naprawdę?

W oczach 16 latków - tak na prawdę. Zobacz, wiele wizażanek pisze, że przestały się malować dopiero w wieku 18-19 lat. Bo wśród podlotków makijaż jest jednym z nierozłącznych elementów dbania o sibie, i bierzmy to pod uwagę.

Napisane przez FioletowyAnanas

Ja właściwie chodzę i w makijażu i bez przy chłopaku i jakoś nic mi nigdy nie powiedział :d

Przecież nie będę specjalnie wstawała o 6 rano by się pomalować i by on zobaczył mnie z makijażem piękną i cudną z ładnie uczesanymi włosami

Od skrajności w skrajność

[karolina190891]

Mój TŻ twierdzi, że w makijażu jak i bez mu się podobam Maluje się tylko wtedy kiedy mi się chce. Teraz zaczęłam malować tylko rzęsy. Mamy młodą cerę więc nie ma sensu obciążać jej tapetą A co do Twojego TŻ to co powiedział na pewno nie było miłe, ale różnica gdy jesteś wymalowana i nie wymalowana musi być duża skoro to zauważył i skomentował

[wlosomaniaczkaaa]

A po co kobiety się malują? Po to, żeby ładniej wyglądać. Ja bym się nie obraziła, gdyby mi tak facet powiedział. Był szczery, powiedział to delikatnie. Podkreślił, że jesteś piękna, bo jesteś.
Mi kiedyś eks powiedział, jak sobie oko zrobiłam przy nim, że lepiej wygląda. Bo wyglądało lepiej. Obrażać się za szczerość?
Rzecz jasna mam na myśli subtelny makijaż, nie jakieś tony tapety.

[bridget0505]

Nie pamiętam jaka była pierwsza reakcja Tż -ta na moją twarz bez makijażu,ale teraz uważa że lepiej wyglądam bez i nie jest zadowolony gdy się "maluję",wręcz krzyczy i mówi żebym to zmyła .

"Maluję" dlatego,że jest to bardzo delikatny makijaż. Krem bb, tusz do rzęs ,czasem kredka i nieraz puder (jeżeli wychodzi sebum) .

[raita]

Ja się maluję raczej delikatnie, więc nie ma wielkiej różnicy bez czy z makijażem. Na większe okazje jak się umaluję to taki zachwycony, ale też nie było żeby go odrzucało na mnie w pełni naturalną, albo się dobrze chłop maskuje

[rembertowa]

Napisane przez kaguya

Ja nie wyobrażam, jak można się nie malować? I nie chodzi mi o przesadny makijaż, tylko o tusz do rzęs czy podkład, bo to podstawa nieumalowane to dla mnie tylko hipiski czy cuś w tym stylu.

co tu trudnego w wyobrażeniu sobie - masz akurat okres w robocie, w którym od dwóch tygodni cieszysz się, jak śpisz po trzy godziny, bo są dni, kiedy śpisz półtorej. Powoli zaczynasz rozmyślać, gdzie można zaopatrzyć się w nielegalną białą substancję, bo jesteś na etapie, na którym energetykiem możesz popić tabletki kofeinowe, a i tak zaśniesz niczym niemowlę. Ale nic to, projekt się sypie, więc robisz jak mały samochodzik. I wtedy, uwierz mi, dziesięć minut, które zamiast na "zadbanie o siebie" można przeznaczyć na sen, to bezcenne dziesięć minut.

I jak już skończysz projekt, padniesz na dobę, a później wstaniesz, to w tym wszystkim, co masz w kosmetyczce zobaczysz tylko to, czym to coś jest - dodatkiem, który można, ale nie trzeba zastosować. Bo bez makijażu jest tak samo dobrze, jak w nim. Nauczysz się, że owszem, są chwile, kiedy dobrze się wysmarować czym tam trzeba - bo makijaż to po prostu kolejne narzędzie w osiąganiu celów. Czasem ta maska jest potrzebna, czasem - nie jest.

Dziewczyny, litości. Makijaż jest dodatkiem. Nie wyglądamy w nim lepiej zawsze, uniwersalnie i obiektywnie - po prostu niektórym wydaje się, że ładna jest tylko wyrównana cera albo tylko podkreślone rzęsy. To nie jest żadna prawda objawiona albo zasada rządząca wszechświatem, tylko przekonanie, które większość uwewnętrzniła. W sumie nic dziwnego, skoro dziewczynki wychowywane są do tego, żeby się podobać, zaś w charakterze standardu zadbania kultura wciska pełen makijaż od rana. No ale nie trzeba w tym kieracie tkwić.

Wy dodatkowo - zwracam się do frakcji obrończyń lepszości makijażu - tworzycie tu taki niefajny konstrukt, w którym kobieta umalowana zawsze wygląda lepiej. Wyobraźcie sobie, że czyta to dziewczyna, która malować się nie może, z powodu alergii lub innej choroby skóry, albo rodziców, którzy nie zawsze pozwalają szesnastolatkom na malowanie się (moi nie pozwalali, ale jestem już tak stara, że pamiętam czasy, kiedy licealistki przychodziły nieumalowane do szkoły). I czyta ona, że może i jest ładna, może i dobrze wygląda, ale z definicji wygląda gorzej, niż gdyby się pomalowała. Owszem, siła wyższa, nic się nie da zrobić - ale to nie zmienia przecież faktu - Wasz przekaz jest jasny - że wygląda gorzej. Przecież nie ma napisane na czole, że to z powodu alergii. Co za różnica, czy jest niezadbanym kocmołuchem, bo nie chce, bo nie może, bo jej nie stać, czy bo nie miała czasu? Jest niezadbana. No to wyobraźcie sobie, że bardzo niefajne jest to, co piszecie.

Ja tam myślę, że w makijażu wyglądam inaczej. Nie lepiej i nie gorzej, a na pewno - nie zawsze tak samo. Czasem chcę się ukryć za maską, bo wiem, że czeka mnie jakaś trudniejsza konfrontacja, albo maska lepiej konweniuje z ubraniem czy okazją. A czasem mam wylane na to, czy się upacykuję czy nie. Nie staję się przez to mniej zadbana i nie wyglądam gorzej. Nie muszę się pomalować, by czuć się dobrze sama ze sobą. I nigdy, przenigdy nie wpadłabym na pomysł, by związać się z chłopcem, który uważa, że tylko zrobiona wyglądam dobrze, bo to by znaczyło dla mnie, że wiąże się z jakąś lalką, a nie mną.

[kalincia]

Mój nie zauważył, że się maluję, dopóki nie zobaczył. Nie widzę różnicy w jego spojrzeniu na mnie czy mam makijaż, czy nie.

---------- Dopisano o 20:05 ---------- Poprzedni post napisano o 19:57 ----------

Napisane przez kaguya

Ja nie wyobrażam, jak można się nie malować? I nie chodzi mi o przesadny makijaż, tylko o tusz do rzęs czy podkład, bo to podstawa nieumalowane to dla mnie tylko hipiski czy cuś w tym stylu.

Dla jednych podstawa, dla innych nie. Ja się maluję do pracy (delikatnie) czy na imprezę (troszkę mocniej). Jedno i drugie - jak mam chęć, choć wtedy zwykle mam. Podkład czy tusz do rzęs nie jest dla mnie żadną podstawą - nie mam odwalone, jak moja mama na przykład, która bez makijażu do sklepu na rogu nie wyjdzie ani do śmietnika. W wakacje daję sobie zwykle spokój - zero pudru, podkładu, tuszu itp. W wolne - domowe dni też się nie maluję, do sklepu czy biblioteki nie widzę sensu, powodu ani konieczności.
Jakbym sobie nie wyobrażała, że mogę się nie pomalować, to czułabym, że mam jakiś problem - jakby przymus wewnętrzny. Na szczęście nie mam i mogę się spokojnie nie malować, jeśli nie mam ochoty.

[egocentryczna]

Ja czasem dostaję 'ochrzan', że (według niego) przesadzam z makijażem oczu Jednak podobam mu się i w wersji z makijażem jak i bez. Kiedy nie mam, mówi, że jestem bezbronna i naturalna, przede wszystkim, gdy budzi się przy mnie i mówi, że mógłby mnie taką widzieć codziennie. To dla mnie najlepszy komplement

[3milqa]

Mój nawet nie zauważa kiedy nie mam makijażu a przynajmniej nic nie mówi :P

[kalincia]

Napisane przez rembertowa

co tu trudnego w wyobrażeniu sobie - masz akurat okres w robocie, w którym od dwóch tygodni cieszysz się, jak śpisz po trzy godziny, bo są dni, kiedy śpisz półtorej. Powoli zaczynasz rozmyślać, gdzie można zaopatrzyć się w nielegalną białą substancję, bo jesteś na etapie, na którym energetykiem możesz popić tabletki kofeinowe, a i tak zaśniesz niczym niemowlę. Ale nic to, projekt się sypie, więc robisz jak mały samochodzik. I wtedy, uwierz mi, dziesięć minut, które zamiast na "zadbanie o siebie" można przeznaczyć na sen, to bezcenne dziesięć minut.

I jak już skończysz projekt, padniesz na dobę, a później wstaniesz, to w tym wszystkim, co masz w kosmetyczce zobaczysz tylko to, czym to coś jest - dodatkiem, który można, ale nie trzeba zastosować. Bo bez makijażu jest tak samo dobrze, jak w nim. Nauczysz się, że owszem, są chwile, kiedy dobrze się wysmarować czym tam trzeba - bo makijaż to po prostu kolejne narzędzie w osiąganiu celów. Czasem ta maska jest potrzebna, czasem - nie jest.

Dziewczyny, litości. Makijaż jest dodatkiem. Nie wyglądamy w nim lepiej zawsze, uniwersalnie i obiektywnie - po prostu niektórym wydaje się, że ładna jest tylko wyrównana cera albo tylko podkreślone rzęsy. To nie jest żadna prawda objawiona albo zasada rządząca wszechświatem, tylko przekonanie, które większość uwewnętrzniła. W sumie nic dziwnego, skoro dziewczynki wychowywane są do tego, żeby się podobać, zaś w charakterze standardu zadbania kultura wciska pełen makijaż od rana. No ale nie trzeba w tym kieracie tkwić.

Wy dodatkowo - zwracam się do frakcji obrończyń lepszości makijażu - tworzycie tu taki niefajny konstrukt, w którym kobieta umalowana zawsze wygląda lepiej. Wyobraźcie sobie, że czyta to dziewczyna, która malować się nie może, z powodu alergii lub innej choroby skóry, albo rodziców, którzy nie zawsze pozwalają szesnastolatkom na malowanie się (moi nie pozwalali, ale jestem już tak stara, że pamiętam czasy, kiedy licealistki przychodziły nieumalowane do szkoły). I czyta ona, że może i jest ładna, może i dobrze wygląda, ale z definicji wygląda gorzej, niż gdyby się pomalowała. Owszem, siła wyższa, nic się nie da zrobić - ale to nie zmienia przecież faktu - Wasz przekaz jest jasny - że wygląda gorzej. Przecież nie ma napisane na czole, że to z powodu alergii. Co za różnica, czy jest niezadbanym kocmołuchem, bo nie chce, bo nie może, bo jej nie stać, czy bo nie miała czasu? Jest niezadbana. No to wyobraźcie sobie, że bardzo niefajne jest to, co piszecie.

Ja tam myślę, że w makijażu wyglądam inaczej. Nie lepiej i nie gorzej, a na pewno - nie zawsze tak samo. Czasem chcę się ukryć za maską, bo wiem, że czeka mnie jakaś trudniejsza konfrontacja, albo maska lepiej konweniuje z ubraniem czy okazją. A czasem mam wylane na to, czy się upacykuję czy nie. Nie staję się przez to mniej zadbana i nie wyglądam gorzej. Nie muszę się pomalować, by czuć się dobrze sama ze sobą. I nigdy, przenigdy nie wpadłabym na pomysł, by związać się z chłopcem, który uważa, że tylko zrobiona wyglądam dobrze, bo to by znaczyło dla mnie, że wiąże się z jakąś lalką, a nie mną.

Zgadzam się z twoją wypowiedzią. I powtórzę, gdybym "nie wyobrażała sobie, że mogę wyjść nieumalowana, bo podkład i rzęsy to podstawa", gdybym nie potrafiła czuć się komfortowo bez makijażu, uznałabym, że jestem od niego uzależniona. Czyli chora na bycie pomalowaną.

[natalcia250]

Załącznik 5158059Ktoś zastanawiał się jak wyglądam bez makijażu, więc wstawiam zdjęcie czy jest aż tak koszmarnie same oceńcie.

wciąż chodzę niepomalowana, żadnych komentarzy na ten temat więcej nie było

/zdj usunięte/

[_ema_]

Napisane przez rembertowa

co tu trudnego w wyobrażeniu sobie - masz akurat okres w robocie, w którym od dwóch tygodni cieszysz się, jak śpisz po trzy godziny, bo są dni, kiedy śpisz półtorej. Powoli zaczynasz rozmyślać, gdzie można zaopatrzyć się w nielegalną białą substancję, bo jesteś na etapie, na którym energetykiem możesz popić tabletki kofeinowe, a i tak zaśniesz niczym niemowlę. Ale nic to, projekt się sypie, więc robisz jak mały samochodzik. I wtedy, uwierz mi, dziesięć minut, które zamiast na "zadbanie o siebie" można przeznaczyć na sen, to bezcenne dziesięć minut.

Jesli opisujesz swoje życie, to nie sądzisz, że trochę przesadzasz z pracą?

Dziewczyny, litości. Makijaż jest dodatkiem. Nie wyglądamy w nim lepiej zawsze, uniwersalnie i obiektywnie - po prostu niektórym wydaje się, że ładna jest tylko wyrównana cera albo tylko podkreślone rzęsy. To nie jest żadna prawda objawiona albo zasada rządząca wszechświatem, tylko przekonanie, które większość uwewnętrzniła. W sumie nic dziwnego, skoro dziewczynki wychowywane są do tego, żeby się podobać, zaś w charakterze standardu zadbania kultura wciska pełen makijaż od rana. No ale nie trzeba w tym kieracie tkwić.

Raz - to jest prawda obiektywna - dobry makijaż, nie oznacza tylko ciemnych rzęs czy innych stereotypowych przejawów 'ładności'. W dobrym makijażu zawsze wygląda się lepiej i nie jest to prawda objawiona, ale fakt. i nie mówimy tu o maskach na twarzy czy nie wiadomo czym, ale o dobrze wykonanym make'upie. Dwa, ciężko do mnie trafiają przesłania o kieracie po przeczytaniu o chęci brania narkotyków z powodu niewyspania/kieratu w pracy

Wy dodatkowo - zwracam się do frakcji obrończyń lepszości makijażu - tworzycie tu taki niefajny konstrukt, w którym kobieta umalowana zawsze wygląda lepiej. Wyobraźcie sobie, że czyta to dziewczyna, która malować się nie może, z powodu alergii lub innej choroby skóry, albo rodziców, którzy nie zawsze pozwalają szesnastolatkom na malowanie się (moi nie pozwalali, ale jestem już tak stara, że pamiętam czasy, kiedy licealistki przychodziły nieumalowane do szkoły). I czyta ona, że może i jest ładna, może i dobrze wygląda, ale z definicji wygląda gorzej, niż gdyby się pomalowała. Owszem, siła wyższa, nic się nie da zrobić - ale to nie zmienia przecież faktu - Wasz przekaz jest jasny - że wygląda gorzej. Przecież nie ma napisane na czole, że to z powodu alergii. Co za różnica, czy jest niezadbanym kocmołuchem, bo nie chce, bo nie może, bo jej nie stać, czy bo nie miała czasu? Jest niezadbana. No to wyobraźcie sobie, że bardzo niefajne jest to, co piszecie.

I?
Czyli w takim razie ja nie życze sobie pisania 'małe jest piekne' bo jestem duża, i wyobraź sobie, że nie mogę nic z tym zrobić. I mnie to boli. I zobacz jak mi przykro. Nie zaczynajmy bawić się w 'a jak to przeczyta kaleka/murzyn/żyd/rudy' bo w końcu wyjdzie na to, że publicznie mamy prawo tylko zachwycać się wszystkim co istnieje na świecie. A prawda jest taka, że według mnie owa alergiczka w makijażu zapewne wyglądałaby korzystniej niż bez. Choć tego nigdy nie sprawdzi bo nie może. Ja się nigdy nie dowiem jak to jest jak facet się schyla i Cię w czoła całuje. 'Każdy ma jakiegoś bzika', życie. Przecież nikt tu nie powiedział, że jest brzydka, niezadbana, jest kocmołuchem i w ogóle na straty. No, nikt poza Tobą.

Ja tam myślę, że w makijażu wyglądam inaczej. Nie lepiej i nie gorzej, a na pewno - nie zawsze tak samo. Czasem chcę się ukryć za maską, bo wiem, że czeka mnie jakaś trudniejsza konfrontacja, albo maska lepiej konweniuje z ubraniem czy okazją. A czasem mam wylane na to, czy się upacykuję czy nie. Nie staję się przez to mniej zadbana i nie wyglądam gorzej. Nie muszę się pomalować, by czuć się dobrze sama ze sobą. I nigdy, przenigdy nie wpadłabym na pomysł, by związać się z chłopcem, który uważa, że tylko zrobiona wyglądam dobrze, bo to by znaczyło dla mnie, że wiąże się z jakąś lalką, a nie mną.

Chłopak nie powiedział, że autorka tylko zrobiona wygląda dobrze.

[rembertowa]

Napisane przez natalcia250

Ktoś zastanawiał się jak wyglądam bez makijażu, więc wstawiam zdjęcie czy jest aż tak koszmarnie same oceńcie.

wciąż chodzę niepomalowana, żadnych komentarzy na ten temat więcej nie było

i w makijażu, i bez makijażu, wyglądasz ślicznie Ale i tak, kwestia makijażu to kwestia tego, czego Ty chcesz, co Tobie pasuje - jeśli pasuje Ci niemalowanie się, to się tego trzymaj i już. Gratuluję dotychczasowej konsekwencji i trzymam kciuki za Twoją wytrwałość i zmądrzenie Twojego chłopaka

[raita]

Podejrzewam, że wiele dziewczyn chciałoby wyglądać tak bez makijażu jak Ty.
Bez urazy, że to powiem, ale Twój TŻ to albo jakiś kretyn patrzący tylko na wygląd, albo tak czasami pieprznie i nie pomyśli co mówi.

[_ema_]

Napisane przez natalcia250

Ktoś zastanawiał się jak wyglądam bez makijażu, więc wstawiam zdjęcie czy jest aż tak koszmarnie same oceńcie.

wciąż chodzę niepomalowana, żadnych komentarzy na ten temat więcej nie było

Jesli mogę Ci coś doradzić to wyreguluj brwi. Masz ładną buźkę, ale daję głowę, ze w makeup'ie wyglądasz jak seksbomba. Nie dziwię się, że 16letniemu chłopakowi to zaimponowało i nie chce się tego całkiem wyrzekać.

[Candy_lips]

Napisane przez natalcia250

Ktoś zastanawiał się jak wyglądam bez makijażu, więc wstawiam zdjęcie czy jest aż tak koszmarnie same oceńcie.

wciąż chodzę niepomalowana, żadnych komentarzy na ten temat więcej nie było

Ładnie wyglądasz. Bardzo ładne ciemne oczy. Wyrazista uroda.
Nie przejmuj się komentarzami, rozumiem, koleżanki często się malują, ale Ty nie musisz. Nie rób czegoś tylko dlatego, że inni robią, bo to nigdy nie jest dobre. Masz Ty czuć się dobrze, a to normalne, jeżeli będziesz wolała chodzić nieumalowana, każdy ma do tego prawo i nie czuj się wtedy źle

Zgadzam się, ja też nie mam tak, że muszę mieć makijaż, żeby czuć się dobrze, wręcz często w nim czuję się źle. Nie mam przymusu malowania się, tzn nie czuję go Też nie uważam, że kobieta zawsze wygląda lepiej w makijażu, dlatego pisałam że nie równa się z zadbaniem. A nawet, gdy wygląda lepiej, to każdy podejmuje decyzje czy chce. Dla mnie np często ważniejsze jest, by pospać dłużej i np nie robię makijażu albo np pociągnę błyszczykiem, a gdybym wstała 15 minut wcześniej, to mogłabym umalować się lepiej i wiem, że wyglądałabym lepiej, ale nie jest to dla mnie najważniejsze. Taki dystans do siebie, nie muszę wyglądać idealnie. No, ale rozumiem ludzi, dla których jest to ważne. Wielu osobom też sprawia radość malowanie, mi nie bardzo :P No więc zależy od osoby A ja nie przejmę się, gdy ktoś mi powie, że lepiej wyglądałabym w makijażu czy delikatnym czy pełnym, bo wiem to, ale moje upodobania są takie, że nie będę się ciągle malować, by wyglądać świetnie i zadowalać estetykę innych, bo przecież nie o to chodzi, ale o własne dobre samopoczucie

[ahoooj]

Ja niestety mam bardzo jasną karnację, w ogóle nie widać moich brwi i rzęs, jeśli chodzę bez makijażu.
Jakoś specjalnie nie nakładam na siebie tapety, też stawiam na naturalność, ale do furii mnie doprowadza moja pyzata twarz i czerwone policzki. Kiedy idę do szkoły to, chcąc nie chcąc, muszę się trochę pomalować, bo w przeciwnym razie wyglądam jakbym z jakieś libacji wróciła, nawet nos mam czerwony.
Ale jeśli idę na takie intymne spotkanie do tż, do jego domu, to nie widzę sensu strojenia się, oczywiście lepiej się czuję w delikatnym makijażu, ale jak nie mam czasu na strojenie, to świat się nie wali. O dziwo tż w ogóle nie dostrzega różnicy, czasem powie mi nawet, że ładniej wyglądam taka naturalna (wtedy oczywiście mam na sobie podkład i tusz do rzęs, taka naturalność ), ale facet który mówi swojej dziewczynie, że "och, lepiej żebyś się pomalowała" to dla mnie porażka. Rozumiem, że jak będziesz chora, leżała w szpitalu, to tż nie przyjdzie Ciebie odwiedzić, bo jesteś cała napuchnięta i masz tłuste włosy? To żaden towarzysz życia, tylko towarzysz do imprezowania, kiedy wyglądam zaje biście.

[rembertowa]

Napisane przez _ema_

Jesli opisujesz swoje życie, to nie sądzisz, że trochę przesadzasz z pracą?

różne rzeczy po ludziach chodzą, jedni mają złe okresy w pracy, a inni czwórkę dzieci, w tym jedno ciężko chore i absorbujące przez całą dobę. Albo żywią się jedzeniem pozyskanym na śmietniku lokalnego sklepu wielkopowierzchniowego, a akurat kolorówki nie wyrzucali. Życie jest różne, i czasem wymagające, tylko tyle mam do powiedzenia w tym zakresie.

Napisane przez _ema_

Raz - to jest prawda obiektywna - dobry makijaż, nie oznacza tylko ciemnych rzęs czy innych stereotypowych przejawów 'ładności'. W dobrym makijażu zawsze wygląda się lepiej i nie jest to prawda objawiona, ale fakt. i nie mówimy tu o maskach na twarzy czy nie wiadomo czym, ale o dobrze wykonanym make'upie. Dwa, ciężko do mnie trafiają przesłania o kieracie po przeczytaniu o chęci brania narkotyków z powodu niewyspania/kieratu w pracy

a pisałam o jakiejś chęci? W momentach, o których pisałam, nie ma żadnej chęci, jest tylko świadomość, że niektóre są skuteczniejszymi stymulatorami niż substancje legalne.

I oczywiście, że nie jest żadną prawdą obiektywną, że makijaż upiększa. To jest lokalne i teraźniejsze, uwarunkowane kulturowo, przekonanie. Tak samo, jak kryteria uznania czegoś za "dobry" makijaż, albo za piękne. Tak samo, jak kryteria uznania makijażu za dopuszczalny; w czasach mojego liceum niewiele dziewcząt przychodziło do szkoły umalowanymi, w czasach, kiedy do liceum chodziła moja matka, było to nie do pomyślenia; nawet na studiach bywało to źle widziane.

Napisane przez _ema_

I?
Czyli w takim razie ja nie życze sobie pisania 'małe jest piekne' bo jestem duża, i wyobraź sobie, że nie mogę nic z tym zrobić. I mnie to boli. I zobacz jak mi przykro. Nie zaczynajmy bawić się w 'a jak to przeczyta kaleka/murzyn/żyd/rudy' bo w końcu wyjdzie na to, że publicznie mamy prawo tylko zachwycać się wszystkim co istnieje na świecie. A prawda jest taka, że według mnie owa alergiczka w makijażu zapewne wyglądałaby korzystniej niż bez. Choć tego nigdy nie sprawdzi bo nie może. Ja się nigdy nie dowiem jak to jest jak facet się schyla i Cię w czoła całuje. 'Każdy ma jakiegoś bzika', życie. Przecież nikt tu nie powiedział, że jest brzydka, niezadbana, jest kocmołuchem i w ogóle na straty. No, nikt poza Tobą.

co i?

Tak, za niestosowne uważam zarówno konstrukcje "dobrze umalowana kobieta zawsze wygląda lepiej, niż nie umalowana", jak "prawdziwe kobiety mają krągłości". I wszelkie inne podobne. To nie są żadne uniwersalne normy, tylko kulturowo zdeterminowane stereotypy, w dodatku zmienne. Bezmyślne ich powtarzanie jest zwyczajnie społecznie szkodliwe, bo sprzyja powstawaniu kompleków (bogini, nie jestem prawdziwą kobietą, bo chuda jestem jak szczapa!), bo zmniejsza poczucie własnej wartości, bo zmusza do robienia rzeczy, których się nie chce, bo wywołuje poczucie winy, kiedy nie możemy doskoczyć do wymagań, które nakłada na nas dana norma. Krótko mówiąc: upośledza.

Powtórzę: nie istnieją żadne uniwersalne i obiektywne prawdy objawione o tym, co znaczy "zadbana", "piękna" albo "prawdziwa" kobieta, tak samo, jak faktem nie jest, że umalowana kobieta wygląda lepiej (albo gorzej, gdyby ktoś chciał argumentować na rzecz tezy przeciwnej). A skoro nie istnieją, to jedyne, co zostaje, to żyć w zgodzie z samą sobą.

[Katiusia]

Ja lubię mieć mocniej podkreślone oko ( kreska na dole obowiązkowa), podkład niestety też jest obowiązkowy, gdyż moja cera pozostawia wiele do życzenia. Sama nigdy nie przepadałam za sobą bez makijażu, choć ostatnio trochę się przekonuję
Pokazać się Tżtowi na początku naszego związku było dla mnie dość stresujące, ale na moje szczęście, powiedział, że jestem dla niego piękna tak samo bez jak i z. I mimo, że dla niego nie ma różnicy ( a dla mnie jest olbrzymia ) to raczej bez makijażu może mnie zobaczyć gdy idziemy spać, gdy rano wstajemy i nigdzie nie wychodzimy lub gdy jestem chora, ale podkreślam, że to tylko z mojego powodu, a nie ze względu dla niego

[Lilth]

Mój TŻ stwierdził że lepiej mi bez makijażu, bo wtedy wyglądam naturalniej, a on należy do osób, które cenią sobie właśnie naturalność

[ewa102]

Napisane przez rembertowa

Powtórzę: nie istnieją żadne uniwersalne i obiektywne prawdy objawione o tym, co znaczy "zadbana", "piękna" albo "prawdziwa" kobieta, tak samo, jak faktem nie jest, że umalowana kobieta wygląda lepiej (albo gorzej, gdyby ktoś chciał argumentować na rzecz tezy przeciwnej). A skoro nie istnieją, to jedyne, co zostaje, to żyć w zgodzie z samą sobą.

Prawdą uniwersalną jest że kobieta zadbana posiada czystą skórę,lśniące włosy i ładne zęby - niezależnie od kultury jest to uznawane za przejaw zdrowej kobiety = zadbanej kobiety.
Prawdą uniwersalną i udowodnioną naukowo jest że osoba piękna to osoba o symetrycznych rysach,a w wypadku kobiet symetryczna również w figurze [klepsydra].
Prawdą uniwersalną jest,że prawdziwa kobieta to kobieta posiadająca i cycki i pupe[a więc i szerokie biodra] gdyż ma największe szanse na urodzenie zdrowego dziecka,mniejsze problemy przy rodzeniu i większa szansa na wykarmienie dziecka w gorszych okresach.

Faktem jest że ludzie od zawsze malują się by zwrócić na siebie uwage,a u w plemion czesto wypaćkani są i panowie i panie.. Nawet zwierzęta starają się wygladać jak najlepiej by przyciągnać uwage - np. u ptaków samce są lepiej wybarwione by przyciągnąc uwage samic i im lepiej wybarwiony tym wiecej splodzi więc to nie tylko wymysł człowieka by "przyciągać spojrzenia". Kobiety malują się z tego samego powodu - by wyróżniać się z tłumu i podkreślać zalety i nie rozumiem co w tym dziwnego to,że teraz patrzy się nie tylko na wygląd ale też na charakter itd to jest uwarunkowane kulturowo bo jaskiniowec na pewno nie szukał babki do pogadania tylko brał tą która mu sie podobała

A autorka - jak dla mnie tusz jednak sprawia,że masz bardziej zmysłowe spojrzenie i bym przy tym chociaz została. Ale to moja propozycja i tyle.Natomiast rada byś faktycznie zrobiła brwi i nie chodzi mi o łuk co o szerokości brwi najblizej nosa bo dla mnie jest za szeroka - ale to również tylko moje zdanie i najpierw lepiej pogadaj z kosmetyczką Z KWALIFIKACJAMI jeśli byś się nad tym zastanawiala.

[Kolor Bzu]

Napisane przez _ema_

Jesli mogę Ci coś doradzić to wyreguluj brwi. Masz ładną buźkę, ale daję głowę, ze w makeup'ie wyglądasz jak seksbomba. Nie dziwię się, że 16letniemu chłopakowi to zaimponowało i nie chce się tego całkiem wyrzekać.

Ja uważam, że nie powinna regulować. Takie naturalne są wyraziste i nadają charakteru- ale ja generalnie nie lubię regulowanych brwi

[WhiteCherry]

ja wyglądam lepiej z makijażem, nie lubię swojej jasnej oprawy oczu, więc raz w miesiącu robię czarną hennę na brwi i rzęsy - wtedy nawet po demakijażu przyjemniej mi się patrzy w lustro :P generalnie do cery nie mam jakichś większych zastrzeżeń, ale oczy lubię mieć podkreślone. Mam ponoć koci, lekko skośny kształt, więc z kreską są zabójcze a zrobienie kreski eyelinerem trwa minutkę. no i mam cienie pod oczami, więc korektor rozświetlający obowiązkowo.

[Icannotfly]

Mojemu facetowi tak na prawdę bez różnicy czy mam makijaż czy nie... Chociaż zauważyłam, że gdy podkreślę swoją urodę jakimś lekkim makijażem to częściej prawi mi komplementy, że ''ślicznie dziś wyglądam''.
Czasem żartuje sobie, gdy przed snem zmyję makijaż, że się mnie wystraszył, ale oboje wiemy, że to żarty. Sama do tego podchodzę na śmieszno.

Myślę, że odpowiedni, nieprzesadzony makijaż tylko może podkreślić naszą urodę... także jeśli w wygląda się lepiej niż bez, to dlaczego tego nie robić na jakieś wyjścia.
Autorko, myślę, że facet nie miał nic złego na myśli... wyraził po prostu swoją opinię, to nie znaczy, że gdybyś chodziła jednak bez makijażu to przestałby Cię kochać.

[kleo_4]

Napisane przez _ema_

Mój mnie nie brał w ciemno - 3 lata liceum bez grama tapety, bo wtedy nie używałam nic z kosmetyków do makijazu, nawet pudru. Potem na studiach to i na basenie się zdarzyło spotkać i nad jeziorkiem, więc tez oczywiście zero tapety plus zero fryzury, myślę, że wiedział czego się spodziewać Teraz jak chodzę wypindrzona to mnie komplementuje, ale na brak makijażu jakoś nigdy nie reagował zbyt emocjonalnie, sama nie jestem pewna czy by zauważył dużą różnicę

Ja tam nie widzę problemu. Oczywistym jest, że tylko prawdziwie piekne kobiety wyglądają cudownie saute, a te któym bozia nie dała urody rodem z hollywood (nie mówię brzydkie, ale bardziej skłaniające się ku przeciętności) wyglądają dużo lepiej w makijażu. Po to przecież ten makijaż jest, żeby uwydatnić zalety i zamaskować wady. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że w makijażu wyglądam znacznie lepiej, bo wiem jak się malować i jakoś nie widze nic obraźliwego w powiedzeniu, że jestem piękna zawsze, ale w makijazu jeszce piękniejsza. Nie ma co się oszukiwać, że tu same boginie na świecie co w mokrych włosach i bez grama tapety wyglądają jak nimfy o poranku. I sumie się facetowi nie dziwię, jesli jesteście razem już jakiś czas, przyzwyczaił się do Twojego wyglądu a Ty mu nale wypalasz, że koniec z 'tjuningiem' to próbował lekko zwrócić uwagę, że jednak wolałby żebyś całkiem z tego nie rezygnowała. Nie mówię, żebyś latała wiecznie z tapetą, ale na jakieś wieksze wyjścia możesz delikatnie się umalowac, to 10 minut roboty a jemu będzie miło.
Jakby mi facet obwieścił, że od dziś się nie goli i nie czesze włosów to też raczej sugerowałabym mu, że bez zarostu jest jeszcze piekniejszy

Hahaha lubię to!

Napisane przez marchewkowe pole

mój jakoś specjalnie nie reaguje. używam tuszu do rzęs i podkładu ale akurat moim zdaniem tusz robi sporą różnicę bo mam jasną oprawę oka i bez niego oczy wyglądają jakby ich nie było kiedys zapomniałam pomalować rzęsy i wyszliśmy z domu zorientowałam się w połowie drogi i się go spytałam czemu mi nie powiedział to stwierdził że nie zwrócił uwagi.
natomiast jak od wielkiego dzwonu użyję tez kredki, cienia itp. to się zachwyca i komplementuje.

a jak różnica jest taka jak na załączonym obrazku to mozna się rozczarować

Ojeeej tutaj to ekstremalny przykład

[rembertowa]

Napisane przez ewa102

Prawdą uniwersalną jest że kobieta zadbana posiada czystą skórę,lśniące włosy i ładne zęby - niezależnie od kultury jest to uznawane za przejaw zdrowej kobiety = zadbanej kobiety.
Prawdą uniwersalną i udowodnioną naukowo jest że osoba piękna to osoba o symetrycznych rysach,a w wypadku kobiet symetryczna również w figurze [klepsydra].
Prawdą uniwersalną jest,że prawdziwa kobieta to kobieta posiadająca i cycki i pupe[a więc i szerokie biodra] gdyż ma największe szanse na urodzenie zdrowego dziecka,mniejsze problemy przy rodzeniu i większa szansa na wykarmienie dziecka w gorszych okresach.

w pierwszym przypadku, zadbanie utożsamiasz ze zdrowiem. Mamy więc pierwszą konfuzję, co zrobić z kobietą, która swój brak zdrowego wyglądu skóry maskuje makijażem? Jest ona zadbana, czy nie jest?

W drugim przypadku, to sorry, ale nie ma czegoś takiego, jak naukowo udowodniona definicja piękna. Naukowo można co najwyżej udowodnić, co ludzie w danej kulturze uważają za piękne. I owszem, symetria jest uznawana za objaw piękna. Natomiast nie da się tego odnieść do klepsydry jako owego idealnego kobiecego kształtu, bo w różnych okresach i w różnych kulturach kanon piękna kobiecej figury wyglądał, oględnie mówiąc, różnie.

W trzecim przypadku, za opisem figury kobiety jako tej, która daje większe prawdopodobieństwo, że przetrwa ciążę i karmienie, epitet "prawdziwa" oznacza: "zdolna do reprodukcji". Nic innego. I jest to jak najbardziej założenie światopoglądowe, z którym można i trzeba dyskutować - tak samo jak z założeniem, że kobieta ma się malować, bo tylko w makijażu wygląda lepiej, a jej obowiązkiem jest wyglądać lepiej.

No to ja twierdzę, że te wszystkie poglądy są uwarunkowane kulturowo i jako takie - nieuniwersalne. Że warto nie tylko zdawać sobie sprawę z ich charakteru, ale też z nimi dyskutować.