wycieczki szkolne w 1-3

[uliczniczka]

Jak Waszym zdaniem wygląda dobra wycieczka dla uczniów 1-3?

pytam bo oburzyła mnie postawa rodziców dzieci z klasy mojej młodszej siostry. Na ostatniej wywiadówce pojawił się temat krótkiej 1 dniowej wycieczki. Rodzice nalegali by dzieci wysłać do parku rozrywki typu indiańska wioska, a dla mnie to jest jakiś polski disneyland!

czy dzieci wychowanych w mieście nie warto wysłać na wieś żeby pogłaskały osiołka i przejechały się na kucykach? mówi się tyle o ekologii, a dzieci nie wiedzą czym gęś od kaczki się różni.
znalazłam w okolicy ładny ośrodek, 5-godzinny pobyt kosztuje 39zł i chcę drążyć temat. Co wy o tym sądzicie?

[funk_you]

Dla mnie to żadna różnica- i w indiańskiej wiosce i na wycieczce na wsi mogą dowiedzieć się czegoś nowego i spędzić fajnie czas. Powiem tyle dla dzieci liczy się to, że tego dnia nie będzie lekcji. To dokąd pojadą to tylko dodatek.

Zresztą na pewno część z dzieciaków ma rodzinę na wsi a ty piszesz tak jakby one w życiu nie widziały kawałka trawy czy lasu.

[201605301111]

Napisane przez funk_you

Zresztą na pewno część z dzieciaków ma rodzinę na wsi a ty piszesz tak jakby one w życiu nie widziały kawałka trawy czy lasu.

Albo jakby wieś to był inny świat, w którym ludzie żyją bez prądy i bieżącej wody za to w zgodzie z naturą.

Dzieci raczej w małej mierze kręci głaskanie osiołka, ja bym wolala indiańską wioskę, gdzie są i jakieś zwierzęta i coś do zabawy, bo oglądanie gęsi przez 5 godzin to raczej nic fajnego.

[funk_you]

Ja byłam właśnie w podstawówce w wiosce idiańskiej i pamiętam, że pan opowiadał nam o kulturze Indian, pokazywał jak robi biżuterię a potem było ognicho z kiełbaskami oraz gry i zabawy na świeżym powietrzu.

[Dotka90]

Jeśli wycieczka nie koncentruje się wokół pobytu w McDonaldzie w dużym mieście, to każda będzie dobra.

Cóż złego jest w indiańskiej wiosce? Tam też się czegoś dowiedzą.

A co do wsi - bez przesady, chyba 100% dzieci w szkole nie mieszka w mieście. A nawet jeśli, to często mają dziadków, ciotki itd na wsi.

[monyczkaaa]

Napisane przez funk_you

Zresztą na pewno część z dzieciaków ma rodzinę na wsi a ty piszesz tak jakby one w życiu nie widziały kawałka trawy czy lasu.

oj uwierz mi, że wiele dzieci myśli, że mleko bierze się z kartonu, nie od krowy Zresztą, kilka la temu byłam na dość dużym zjeździe rodzinnym, który odbywał się na wsi. Dzieci w wieku 5-7 lat pierwszy raz widziały krowy, kury itp.

[dacn]

A ja sądzę że to jest ośrodek twojej rodziny lub znajomych. Przejażdżka na kucykach- super do momentu kiedy ktoś nie spadnie, osiołek tez fajny do czasu aż nie ugryzie. kopnie, oślini lub ktoś sie nie rozpłacze na jego widok.
a dzieci z miasta to nie stwory trzymane w betonowych klatkach ale mali ludzie mają rodziny na wsi, zwierzątka w domu oglądają filmy na Discovery.

Za to indiańska wioska to dobry pomysł na wycieczkę dla takich małych dzieci.

[cholernarejestracja]

Rodzina moich znajomych prowadzi indiańską wioskę i jest super - organizują fajne edu-akcje, a kurki i inne zwierzęta też są, można pojeździć konno i tak dalej.

Ja na miejscu takiego dzieciaka też bym wolała to, niż głaskanie osiołka, którego można zobaczyć w każdym zoo czy gdzieśtam.

[Zaczytana Lilu]

Pogłaskać osiołka i przejechać się na kucyku to można w zoo i bilet całodniowy kosztuje 10 zł i nie potrzeba do tego wycieczki.
Wioska indiańska bardzo fajny pomysł dzieci mają okazję poznać inną kulturę niż nasza.
Droga autorko może powinnaś wybrać się do lunaparku żeby w przyszłości móc odróżnić park rozrywki od parków edukacyjnych typu : Indiańska wioska,Dino park itp

[mm444]

Treść usunięta

[Kolor Bzu]

Wioska indiańska to o wiele lepszy pomysł.

Osiołki, kurki i zajączki to można wszędzie zobaczyć.
Panikujesz jakby dzieciaki chciano zabrać na wycieczkę po fastfoodowniach i galeriach handlowych

[paula78]

Mozesz przedstawic swoją propozycję.
Dzieciakom to bez roznicy dokąd pojadą byle wspólnie, z pania, autokar, cola , chipsy i ew. wymioty

Miejsce nie wazne byleby było przedstawiony w atrakcyjny sposób czyli i wioska indianska jest ciekawa i karmienie krów czy wywożenie taczką gnoju.

Ale po części zgadzam się, że nadal mamy parcie na to za nie nasze i zachwycamy się innością, egzotyką a nie znamy podstaw,naszego regionu, okolicy, kraju.

Nie widze nic dziwnego w tym, że częśc dzieci miastowych nie wie jak rosną pieczarki czy kapusta, czy żoną jelenia jest sarna itp- wielu dorosłych tego nie wie i podobnie wiele wiejskich dzieci nie zna zasad życia w mieście np. kupowania biletów w autobusach czy nie potrafi odczytac rozkładu jazdy PKP.

Nie raz i tu na forum pojawiały sie pytania dot. jak kupić bilet i pisały to dorosłe osoby, dla których jazda do innego miasta 2 godziny autobusem była jak wyprawa w kosmos.

Od takiej edukacji jest szkoła i rodzice, nie tylko zasady fizyki i angielski sa wazne i potrzebne.

[szprotka_]

mnie jedno zastanawia, czemu autorka ma parcie na ingerowanie w to, co postanowili rodzice dzieci, które chodzą z jej siostrą do klasy. no żesz kuchnia, mi brat nie dyktował gdzie ja mam jeździć na wycieczki klasowe i vice versa.

to co dla autorki jest atrakcyjne, nie koniecznie taki musi być dla tych dzieci. chyba rodzice swoje dzieci znają najlepiej. poza tym dużo dzieciaków ma zajęcia z jazdy konnej.

[Vivienne]

Zabierz siostrę do osiołków sama, a wybór pozostaw wiekszości

[agniesikk]

Byłam kilka razy w indiańskiej wiosce, nie wiem, dlaczego kojarzy Ci się z Disneylandem Dzieciaki spędzą czas na świeżym powietrzu, zobaczą strusie, konia. Potem dorośli organizują ognisko i jakieś konkurencje. Ogólnie fajne miejsce.

W sumie w gospodarstwie agroturystycznym też można fajnie spędzić czas, pod warunkiem, że jest to dobrze zorganizowane, a nie głaskanie zwierząt przez 5 godzin. Dużo zależy od nauczyciela, czy będzie chciało mu się wtedy organizować ekstra zabawy.

[olenkasz]

po czorta wpisywałaś nazwy miejscowości w tagach? i co tak naprawdę cię mierzi w tym indiańskim parku?

[dziad kalwaryjski]

Ja sama bym chciała do takiej wioski Indiańskiej
A kończę już studia.

Co mi po kurach i krowach. Ze wsią nie mam nic wspólnego (ani rodzina), widziałam parę razy krowe z daleka, kury u babci (miała dwie swego czasu dla towarzystwa) i żaden szał. Gęsi na żywo to nigdy nie widziałam. Kaczki tylko przez przypadek przez okno auta jak jechałam przez jakąś wieś.
Nigdy nie myliłam kaczek z gęsiami, nigdy nie myślałam, że mleko jest z kartonu. Tak chyba myślą dzieci, którymi się nie zajmują jak należy rodzice.

[mary_poppins]

Podzielam zdanie większości - osiołka można zobaczyć w zoo albo u cioci na wsi, a dzieci z miasta to nie są jakieś cyborgi które nigdy w życiu nie widziały drzewa na oczy.

Z okazji jakichś kolonii byłam w wiosce indiańskiej i wspominam to jako naprawdę fajne przeżycie - dowiedzieliśmy się sporo o kulturze Indian, pooglądaliśmy zwierzątka (tak, tam też były), mieliśmy ognisko, jakieś tańce, strzelanie z łuku i inne zabawy. To było bardzo ciekawe. Natomiast gdybym przez 5 godzin miała oglądać gęsi i osiołki, to bym się zarzygała, a pojeździć na kucyku można nierzadko w centrum miasta gdy cyrk przyjeżdża albo miasto organizuje jakiś piknik lub festyn.

Twój problem polega na tym, że:
a) oburzasz się byle czym (bo zamiast jęczeć możesz sama zabrać siostrę na wieś, a większości pozostawić wybór wycieczki szkolnej),
b) nie odróżniasz parku atrakcji od wioski tematycznej (nie, w wiosce indiańskiej nie ma kolejek górskich).

I poza tym wszystkim - 39 zł za 5 godzin na wsi to jakieś piekielne zdzierstwo.

[bentkuff]

Pewnie- nie wszystkie dzieci wiedzą skąd się bierze mleko czy jajka (a jak sie dowiadują to wiele z nich ma uraz do jajek) Nie wszyscy mają ciocie czy dziadków na wsi- a przynajmniej bliską rodzinę gdzie sie jeździ często. Poza tym wieś wsi nie równa. Są wsie po 12 tysięcy mieszkańców Nie mówicie mi, że na takiej wsi w centrum ktoś hoduje konie/kaczki/ króliki. A wiele wsi to tzw. sypialnie dużych miast- np. wokół Warszawy, Krakowa. Tam na pewno nie znajdziecie żadnych zwierząt, no chyba, że paw, rasowe psy i koty A jest tam i sygnalizacja swietlna, dojeżdzają nawet tramwaje Teraz by znaleźć wieś, taką prawdziwą, jak z filmu 'U Pana Boga za piecem' to trzeba sie najeździć i naszukać (pewnie na Podkarpaciu, w górach, czy przy wchodniej granicy jest łatwiej znaleźć). A są miasta z 2000 tysiącami mieszkańców, gdzie co drugie podwórko- krówki, świnki...

Sama mam dom na wsi- ale jest to wieś rezydencjonalna- budowa to rezydencje i okazałe wille. W życiu tu nie widziałam żadnej krowy czy kur. Najśmieszniejsze jest to, że jak jechałam do miasta- byłam na przedmieściach- to widziałam owce, kozy, krowy, konie itp. To było na obrzeżach miasta, ale ja swoje pierwsze zwierzęta gospodarskie widziałam w Łodzi czy Warszawie Dlatego zawsze cieszyłam się na wycieczke do miasta.

Wydaje mi się, że opcja z wioską indiańską jest lepsza bo tam pewnie są i tak zwierzęta- konie itp. Będzie 2 in 1- natura, świeże powietrze, ognisko, może i przejażdżki na kucyku.
Możesz przecież pojechać z siostrą na tę wycieczkę za 39zł- na pewno nie zaszkodzi jej, a pomoże.

[coffee]

Napisane przez szprotka_

mnie jedno zastanawia, czemu autorka ma parcie na ingerowanie w to, co postanowili rodzice dzieci, które chodzą z jej siostrą do klasy. no żesz kuchnia, mi brat nie dyktował gdzie ja mam jeździć na wycieczki klasowe i vice versa.

To samo mi się rzuciło w oczy. Rodzice wszystkich dzieci zadecydowali jak ich dzieci mają spędzić czas, a przychodzi SIOSTRA jednego dziecka z fochem i "nie zgadzam się".

Poza tym - czy to takie straszne, że dzieci miałyby pojechać do parku rozrywki (pomijając już fakt, że wioska indiańska nim nie jest)? Myśmy w podstawówce jeździli, bez przesady, rozrywka też jest dzieciom potrzebna.

Napisane przez dziad kalwaryjski

Ja sama bym chciała do takiej wioski Indiańskiej

Ja też.

[agniesikk]

Napisane przez mary_poppins

Podzielam zdanie większości - osiołka można zobaczyć w zoo albo u cioci na wsi, a dzieci z miasta to nie są jakieś cyborgi które nigdy w życiu nie widziały drzewa na oczy.

Z okazji jakichś kolonii byłam w wiosce indiańskiej i wspominam to jako naprawdę fajne przeżycie - dowiedzieliśmy się sporo o kulturze Indian, pooglądaliśmy zwierzątka (tak, tam też były), mieliśmy ognisko, jakieś tańce, strzelanie z łuku i inne zabawy. To było bardzo ciekawe. Natomiast gdybym przez 5 godzin miała oglądać gęsi i osiołki, to bym się zarzygała, a pojeździć na kucyku można nierzadko w centrum miasta gdy cyrk przyjeżdża albo miasto organizuje jakiś piknik lub festyn.

Twój problem polega na tym, że:
a) oburzasz się byle czym (bo zamiast jęczeć możesz sama zabrać siostrę na wieś, a większości pozostawić wybór wycieczki szkolnej),
b) nie odróżniasz parku atrakcji od wioski tematycznej (nie, w wiosce indiańskiej nie ma kolejek górskich).

I poza tym wszystkim - 39 zł za 5 godzin na wsi to jakieś piekielne zdzierstwo.

Ej, tak na serio, to są ludzie, którzy hodują osły na wsiach? Myślałam, że tego typu zwierzęta to już tylko w zoo, albo jakichś specjalnych hodowlach. Ilekroć byłam na wsi u rodziny swojej, albo i nie to zawsze tylko krowy, koń, kury, indyki itp.

[201605301111]

Napisane przez agniesikk

Ej, tak na serio, to są ludzie, którzy hodują osły na wsiach? Myślałam, że tego typu zwierzęta to już tylko w zoo, albo jakichś specjalnych hodowlach. Ilekroć byłam na wsi u rodziny swojej, albo i nie to zawsze tylko krowy, koń, kury, indyki itp.

w takich sepcjalnie dostosowanych pod wycieczkowiczów ośrodkach chyba tylko.
W sumie teraz w ogóle coraz mniej hoduje się czegokolwiek, bo jeśli ktoś się już decyduje na coś innego niż kilka krówek - to na dużą skalę, bo male hodowle na sztuki się po prostu nie opłacają. Więc są gospodarstwa bardziej nastawione na hodowlę jednego, konkretnego rodzaju zwierząt

[monicar]

W każdym Twoim poście jest reklama jakiegoś miejsca.
Przypadek?nie sądzę.

[Angel_00]

wolałabym, aby moje dziecko (które bym miała) pojechało do wioski indiańskiej sama chętnie bym pojechała

[funk_you]

Napisane przez bentkuff

Pewnie- nie wszystkie dzieci wiedzą skąd się bierze mleko czy jajka (a jak sie dowiadują to wiele z nich ma uraz do jajek) Nie wszyscy mają ciocie czy dziadków na wsi- a przynajmniej bliską rodzinę gdzie sie jeździ często. Poza tym wieś wsi nie równa. Są wsie po 12 tysięcy mieszkańców Nie mówicie mi, że na takiej wsi w centrum ktoś hoduje konie/kaczki/ króliki. A wiele wsi to tzw. sypialnie dużych miast- np. wokół Warszawy, Krakowa. Tam na pewno nie znajdziecie żadnych zwierząt, no chyba, że paw, rasowe psy i koty A jest tam i sygnalizacja swietlna, dojeżdzają nawet tramwaje Teraz by znaleźć wieś, taką prawdziwą, jak z filmu 'U Pana Boga za piecem' to trzeba sie najeździć i naszukać (pewnie na Podkarpaciu, w górach, czy przy wchodniej granicy jest łatwiej znaleźć). A są miasta z 2000 tysiącami mieszkańców, gdzie co drugie podwórko- krówki, świnki...

Sama mam dom na wsi- ale jest to wieś rezydencjonalna- budowa to rezydencje i okazałe wille. W życiu tu nie widziałam żadnej krowy czy kur. Najśmieszniejsze jest to, że jak jechałam do miasta- byłam na przedmieściach- to widziałam owce, kozy, krowy, konie itp. To było na obrzeżach miasta, ale ja swoje pierwsze zwierzęta gospodarskie widziałam w Łodzi czy Warszawie Dlatego zawsze cieszyłam się na wycieczke do miasta.

Wydaje mi się, że opcja z wioską indiańską jest lepsza bo tam pewnie są i tak zwierzęta- konie itp. Będzie 2 in 1- natura, świeże powietrze, ognisko, może i przejażdżki na kucyku.
Możesz przecież pojechać z siostrą na tę wycieczkę za 39zł- na pewno nie zaszkodzi jej, a pomoże.

Co do pogrubionego żebyś się nie zdziwiła- mieszkam w Białymstoku- miasto ok. 300 tysięcy mieszkańców. Bardzo blisko centrum stoi dom, a na podwórku kurki

[aastrid]

Jakbym była dzieckiem, wolałabym wioskę indiańską. Pamiętam, że za dzieciaka większe wrażenie robiło na mnie Western City (pod Karpaczem), niż jakiś wiejski skansen z kurami i osłami .

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

Reklama kilometrowa, ale jaka subtelna wioska indiańska, w tagach podane nazwy miejscowości i proszę - już może jakiś jelonek się złapie

[201604181004]

Napisane przez mm444

Treść usunięta

bardzo ładne porównanie.


Wioska indiańska, zdecydowanie. Jako dziecko jeździłam na takie super wycieczki na wieś. Normalnie szał możesz pogłaskać kota i wydoić krowę stojąc w kolejce 30 dzieci.

W western city pod karpaczem też byłam chyba każdy tam był, kicz nad kicze z tektury ale i tak fajniej się latało niż po wycieczce pt ubijamy masło

[ellish]

Cuchnie reklama,zwłaszcza,że autorka pisze posty tylko o atrakcjach turystycznych. Napisała,spełniła swoje zadanie i cisza z jej strony. Jakoś wkurza mnie to, jak nieproszony goscv

[mm444]

Treść usunięta