Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III - Strona 123 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-04-18, 19:03   #3661
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej kobietki, wróciłam!!!! Było wspaniałe To mój najcudowniejszy weekend Spaliłam się na raka Zwiedziłam tyle pięknych miejsc i nawet kąpałam się w lazurowej wodzie. Chcę jeszcze raz!
Niestety miałam brutalnt powrót do rzeczywistości, bo przed samym wylorem dowiedziałam się że zaraz po powrocie musiałam się stawić na kolokwium. Wróciłam po 7 a o 10 już musiałam je pisać. Mało tego w środę i w czwartek miałam kolejne koła, dobrze, że jutrzejsze odwołali. Chyba nie musze dodawać, że na pewno wszystko mam w plecy. No ale trudno, wreszcie miałam wakacje, pierwsze odkąd studiowałam dwa kierunki

I TŻ mnie zaskoczył, wydzwaniał ciągle, choć sam był na wyjeździe. Ja sama się nie odzywałam. Po powrocie następny dzień słyszę dzwonek drzwi. Byłam przekonana, że to nowa współlokatorka, która nie ma jeszcze kluczy. Otwieram, a tam TŻ z bukietem stokrotek. Przyjechał ponad 70 km. Jestem w szoku.

Dzisiaj jeszcze łapanie oddechu i muszę spiąć tyłek, bo na studiach coraz ciężej...
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 20:05   #3662
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Odp: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej hej!

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Chyba odkrywam Ameryke, ale wczoraj przyszla mi do glowy strategia by zaczac dzialac jak automat, nie myslec po co mam cos zrobic, nie szukac motywacji, ktora mnie napedzi i nie poddawac sie zlym myslom. Wylaczyc mozg i mechanicznie wykonywac czynnosc, skoncentrowac sie na niej albo nie myslec o niczym. Jest to dla mnie nowosc, bo ciagle szukalam hura motywacji i dochodzilam do wniosku, ze wszystko jest bez sensu. Po co mi licek jak kazdy go ma i nie jest to nic nadzwyczajnego? Po co mi super tylek i kondycja i tak kiedys umre, po co mi kurs skoro moja kolezanka lata po swiecie bez kursu, a ja pewnie i tak nie zwiedze tyle co ona, itd, potok mysli, ktory prowadzi donikad, do destrukcji. Teraz chce przejsc na tryb robota, niewazne po co, to jest obiektywnie-subiektywnie dobre i mam to zrobic, jak przelknac lekarstwo. Oczywiscie ten tryb robota jest na jakis czas, poki beda mnie nachodzic negatywne mysli, poki sie nie uporam z emocjami.
Wczoraj bylo lepiej, wstalam, zjadlam sniadanie i obiad, pocwiczylam, wyszlam na dwor. Zdam raport z dzis wieczorem.
Inguś, dziś rano wyszłam przerażona ile zajęć, miejsc, papierków, kser i przygotowań będę musiała ogarnąć i przyszła mi do głowy podobna myśl - mogę się skupić tylko na chwili obecnej, nie rozmyślać o tym co będzie za godzinę czy dwie czy dam radę czy nie dam, tylko właśnie wykonywać zajęcia zgodnie z ustalonym planem, mechanicznie, jak robot. To jest chyba dobra metoda gdy ma się sporo rzeczy do zrobienia danego dnia i faktycznie, nieźle zadziałała.

Co do pogrubionego, to kojarzy mi się to z takimi dwoma przemyśleniami dziś, które sprowadzają się do pytania - czy akceptuję siebie i przede wszystkim swoje prawdziwe marzenia czy potrzeby? Czy naprawdę tak bardzo TY chcesz mieć ładniejszy tyłek (nawiasem mówiąc, masz tyłek niczego sobie, widziałam na tańcach więc nie wiem o co kaman), czy może to wpływ reklam, ogólnych wymagań społeczeństwa co do urody, czy może myślisz, że jak Ci się to uda to będziesz więcej warta itd.? Ile tu jest prawdziwego TWOJEGO chcenia?

Nie wiem czy jasno się wyrażam, ale do tej myśli zainspirowały mnie dwie rzeczy. Pierwsza to taka mała dziewczynka, którą widziałam na stoku jak byłam w górach. Miała wynajętego instruktora, ale nie chciała nawet spróbować, chowała się za mamą, płakała wniebogłosy. Inne dzieci jeździły, a ona się bała, z pół godziny zajęło przekonanie jej by zaczęła zjeżdżać, a po każdym wjeździe na górę zaczynało się to samo. No i właśnie, spróbowała, i to kilkakrotnie, a na koniec i tak powiedziała że nie chce - czy w nas (we mnie prawie na pewno tak) nie ma też takiego dziecka, które nie chce, które się po prostu boi, tyle tylko, że wchłonęłyśmy w siebie już tyle głosów z zewnątrz - rodziców, którzy nie zamierzają odpuścić, instruktora, który nie przestanie nas namawiać, rodzeństwa, które nam wmawia, że nie ma się czego bać, że tego wystraszonego dziecka już nawet nie słychać...? Kiedy patrzyłam na tą dziewczynkę wyobraziłam jak bardzo by ją uszczęśliwiło, gdyby rodzice dali jej w końcu spokój, zabrali do ulubionych zabawek, albo na sanki albo na ciastko. Naprawdę niewiele jej było trzeba.

A druga rzecz to książka, którą pożyczyła mi ostatnio znajoma. Nie mogłam się do niej długo zabrać, bo wyglądała mi na jakieś cukierkowe romansidło, no i w sumie taka była, ale uważam, że pierwsze rozdziały były bardzo dobre. Bohaterką jest bardzo zamknięta w sobie osiemnastolatka która całe życie spędziła w rodzinach zastępczych i domach dziecka. W pierwszym rozdziale wychodzi w końcu "na wolność" - ma opłacony z góry na 3 miesiące pokój w mieszkaniu dla byłych wychowanek domów dziecka, trochę pieniędzy i informację, że jeśli nie znajdzie pracy i nie opłaci pokoju, to po 3 miesiącach zostanie wyrzucona na ulicę. Ona jednak nie szuka pracy, tylko wydaje pieniądze na ulubione jedzenie, a całe dnie spędza na szukaniu roślin do ogródka, który założyła sobie na środku pokoju (jej jedyną pasją są kwiaty). Oczywiście zostaje z mieszkania wyrzucona, znajduje sobie miejsce w jakimś lasku czy parku i nawet tam pierwszą rzeczą o którą zabiega jest stworzenie sobie ogródka. Coś mnie bardzo ujęło w tej wizji - taka właśnie dziecięca skłonność, żeby robić to co się lubi i daje poczucie bezpieczeństwa, wbrew wszystkiemu, nawet zdrowemu rozsądkowi. Wiadomo, że w dorosłym życiu nie można sobie na takie coś pozwolić, ale z drugiej strony czuję, że całkowite odejście od wiedzy co lubię naprawdę i co przynosi mi prawdziwe ukojenie też jest niedobre. I tu dochodzimy do kwestii prawdziwej akceptacji siebie - wiadomo, że fajnie byłoby zrobić karierę, być wysportowaną, mądrą, piękną, zorganizowaną i mieć perfekcyjny porządek w domu - ale może my wielu z tych rzeczy tak naprawdę nie chcemy? I nie akceptujemy tego, że nam na nich tak naprawdę nie zależy i próbujemy się zmienić? Może, do jakiegoś stopnia, w niektórych przypadkach, prokrastynacja bierze się stąd, że zmuszamy się do robienia rzeczy których nie lubimy i nie chcemy, ale nie umiemy się przed sobą przyznać, że tak jest?

Edytowane przez tigrinha
Czas edycji: 2013-04-18 o 20:10
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 20:05   #3663
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Nie chce zapeszac, ale cos we mnie zrobilo KLIK i... lece.
Jest dobrze!
Powoli w swoich oczach zaczynam byc kims, kto jest po prostu w porzadku. I im bardzij jestem "w porzadku" dla samej siebie, tym "lepsza" jestem obiektywnie i w oczach innych - choc absolutnie nie zabiegam o to.
U mnie wszystkie "dobre rady" zdaja sie dzialc na odwrot - im mniej "sie motywuje": stosuje przymusy, nagrody, kary, plany, harmonogramy - tym bardziej jestem zmotywowana.
Nie mam pojecia, jak to wytlumaczyc - po prostu od kiedy zaczelam siebie sama, swoje potrzeby stawiac na pierwszym miejscu, cos sie zmienilo, wskoczylo na wlasciwy tor. W skrocie:
ja ---> mam wplyw na rzeczywistosc a nie
rzeczywistosc wymusza na mnie ---> ja sie dopasowywuje

I nie chodzi o to, ze nagle stalam sie bezwzgledna "swinia"(choc pewnie znajdzie sie kilku "zyczliwych" z mojego otoczenia, ktorzy tak to widza - no trudno) i zaczelam isc do celu po trupach, bo tylko ja i ja.
Przeciwnie: zdaje mi sie, ze im wiecej dbam o siebie, tym wiecej daje innym z prawdziwej potrzeby mojego serca. I mysle, ze dopiero teraz jestem w stanie dawac prawdziwie, bo tego naprawde chce, a nie dlatego "bo tak trzeba".

No coz, zobaczymy, czy ten stan sie utrzyma na dluzej - bardzo bym chciala! Czuje, ze moje poczucie wlasnej wartosci uroslo, ze udaje mi sie bardziej swiadomie przezywac kazdy dzien, ze przejelam stery swojego zycia. Czuje taka... MOC !
Konwalio, brawo, cieszę się bardzo za Ciebie Trzeba być dla siebie dobrym, też się tego uczę.

Tygrys, bardzo ważny post. Ja się zastanawiam czy ten francuski, taniec, tyłek itd to nie są po prostu moje niespełnione marzenia z dzieciństwa i ja się uparłam żeby je spełnić, a może już ich nie chcę? Może moim pragnieniem teraz jest zostać mamą? Wiesz, że nie wiem... Myślę, że po pierwsze chcę się poważnie zaangażować, nawet jako robot, w to co "chcę " zrobić, by sprawdzić czy chcę, to chyba jedyna droga. ale pytanie czego chcesz od zycia? było dla mnie zawsze najtrudniejsze i nadal jest, więc muszę się czegoś uczepić i sprawdzać.
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"

Edytowane przez inga86
Czas edycji: 2013-04-18 o 20:31
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 21:06   #3664
Nebula
Zakorzenienie
 
Avatar Nebula
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 5 326
GG do Nebula
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Dalam rade, sluchajcie. Pierwsza lista taka konkretna od paru miesiecy, a ja dalam rade

wiec dzis zrobil mi sie wolny wieczor...zrobie znow
pranie reczne (2 koszule, dwie spodniczki)
obiad
napisze maila w sprawie piwa
napisze maila w sprawie choru (czy ktoras z Warszawianek spiewa w jakims chorze? albo zna jakis?)
odkurze
cwiczenia ze 30 min... - calosc, zrobilam calosc! Bez placzu!
maseczka
paznokcie pomaluje
*poczytam ksiazke o ile nie skonczy mi sie czas...
a jeszcze zrobie sobie lassi mango

Zrobilam bonusowo tez:
sprzatanie w kuchni, porzadek w herbatach, na polce z przyprawami, w szufladzie z dodatkami do ciast
pranie zwykle
zasadzilam kielki!!

i teraz zabieram sie za ksiazke

Tygrysku - bardzo madre to co napisalas o tej dziewczynce na stoku. Odnajduje sie w tym wyjatkowo i zastanawiam sie co moglibysmy zrobic, by lagodnie przekonac sie, ze to co zrobimy nam nei zaszkodzi, a nawet pomoze, czy zrelaksuje. A jak bardzo nam nie pasuje, to moze znalezc cos innego... tylko jak.

Inga, Konwalia - Gratuluje, ze udaje wam sie pracowac. Indze to bardziej za poruszenie siebie i znalezienei metody, ktora zadziala

Zywiec - swietnie, ze wakacje sie udaly, i bardzo milo, ze TZ sie stara. Planujesz jakos to wykorzystac? naprawic relacje? uwierzyc w siebie i swoje piekno ?

Grey - jestes na dobrej drodze do szukania pracy teraz juz nie ma wykretow
__________________
Lubisz metal? Poznaj Strain!
Nebula jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 21:24   #3665
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Nebula Pokaż wiadomość

Zywiec - swietnie, ze wakacje sie udaly, i bardzo milo, ze TZ sie stara. Planujesz jakos to wykorzystac? naprawic relacje? uwierzyc w siebie i swoje piekno ?
Nie wiem kochana, chciałabym uwierzyć w siebie, ale nie wiem jak. Na TŻ nie ma co liczyć - non stop mi powtarza, że jestem piękna i nie muszę schudnąć, ale ja czuję co innego. Więc zbywam jego komplementy, a on się denerwuje i w rezultacie nie mówi mi nic.

Ciekawa jestem ile się będzie starał. Obecnie powiedział, że nie chce na majówkę ze znajomymi, tylko ze mną wreszcie (szok). Na wyjeździe w ogóle o nim nie myślałam i stwierdziłam, że bardzo dobrze mi to zrobiło. Wreszcie to on zaczął za mną biegać. Ale pewnie i tak to zepsuję jakąś sceną zazdrości...
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 22:44   #3666
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 363
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Dziś nie zrobiłam listy - za to zrobiłam prawie wszystko co chciałam ... I chyba nawet przejrze ten pierwszy rozdział w końcu (jedyny brakujacy element) bo raz ze spać sie nie chce a dwa że kolacja byla późno wiec trzeba posiedzieć

Tigrinha dobrze napisałaś ... Z jednej strony - ja za bardzo nie wiem czego chce (chodzi tu głównie o prace i życei zawodowe)z drugiej zaczynam rozumieć i godzić sie z tym że masę rzeczy robiąłm bo inni mówili że to dla mnie własciwe ...W styl "jak pójdziesz do pracy/na studia xy to zmarnujesz swój potencjał itd - zrób to i tamto"... Nieraz sie buntowałam i robiłam dokładnie na odwrót (wybór studiów na przekór mamie) nieraz robiłam co ludzie uważali za najlepsze dla mnie ... W efekcie mam prawie 30 i musze wrócić do tej małej dziewczynki która jest we mnie ...NIe jest to łatwe , nie wiem co chce w zyciu robić - ale już wiem że innym nic do tego ... tak wiem długo mi zajeło dojście do tego wniosku

Dziś mialam dobry dzień - zaraz wysyłam ropucha - kamień z serca Pobiegałam sobie - nie ma jak to wysiłek fizyczny na zamety psychiczne i porozmawiałam z TŻ -który przyznał ze "niepotrzebnie naciskał na taka decyzje odnośnie mojej pracy" - po 4 latach ale lepiej późno niż wcale W ogóle ostatnio bardzo "dorastamy" do tego związku ... Albo może on dojrzał - inteligentnym facetem zawsze był - ale ostatnio jakby mu sie inteligencja emocjonalna podniosła

Co do "pieknego tyłka" - sama sie z tym czuje płytka -ale dla mnie zrzucenie nadwagi jest ważne ... oczywiście z uwagi na zdrowie też - ale nie oszukujmy się : ) Rozprawiam sie z czymś co mnie dołowało przez ostatnie 10 lat - i choć to głupie - to warto wygrać ... Zresztą tak sie składa że ja faktycznie mam jeszcze nadwage - wiec obiektywnie problem jest... Czasem sie tylko boje co bedzie jak juz zejde poniżej granicy nadwagi (medycznie ujmowanej wg BMI)- bo może to moje odchudzanie to już obsesja ? No ale na razie nie musze sie tym martwić

---------- Dopisano o 23:44 ---------- Poprzedni post napisano o 23:38 ----------

Zywieczdroj gratuluje udanych wakacji - i troche zazdroszcze No cóż za tydzień i mnie czeka lazur...polskiego morza

A jako że temat jest mi bliski zapytam - z jakiego rodzaju "nadwagi" sie odchudzasz ? Nadwaga to BMI powyzej 25 - przykładowo powyżej 70 kg dla 168 ... Wszystko poniżej medycznie jest waga prawidłowa ...Zwracam na to uwagę bo ja pół życia zmarnowałam na "odchudzaniu' i myślenia o sobiesamej per "grubas" i "gdybym tylko była szczuplejsza to" - a mieściłam sie w gornej granicy prawidłowej wagi ...
Czym jest nadwaga dowiedziałam sie 20 kg później

Chodzi mi o to że być moze faktycznie te Twoje kilogramy nie są prawdziwym problemem i wtedy szkoda zycia na koncentrowanie się na nich ...Patrze na swoje zdjecia "z wtedy" i teraz dostrzegam w jak krzywym zwierciadle siebie sama widziałam
No to koniec off topu Zmykam coś porobić jeszcze... alb poczytać
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-18, 23:13   #3667
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Podzielę się małą radością - w empiku wyszła seria zeszytów, które idealnie pasują oprawą i formatem do mojego kobaltowego, a są trochę tańsze i mają kratkę, która mi bardziej odpowiada. Z jakiejś miłej okazji sprawię sobie czarny albo czerwony.

Udało mi się posiedzieć chwilę na świeżym powietrzu (no nie był to wymarzony spacer we dwoje po parku, ale zawsze coś). Pogadać z dawno nie widzianym znajomym - wpadliśmy na siebie przypadkiem. A na trudnych zajęciach, zdobyć punkt potrzebny do zaliczenia dzięki bezinteresownej pomocy koleżanki.
(Do Emilki: zmienili nam zajęcia ze względu na pogrzeb jednego nauczyciela akademickiego i plan dnia wyglądał mocno inaczej niż wcześniej zakładałam, więc i tak byłyby przeboje z tym czwartkiem...)

W ogóle przyszło długo oczekiwane uspokojenie.




Zrobione dziś:
* mail do wykładowcy
* śniadanie na wynos
* wyszukiwanie bibliografii do r.
* plan pracy nad r.
* makaron dla 2 osób
* zmywanie
* zamawianie książek
* bezokazjowy prezent dla mamy
* sprzątanie w kuchni
* sałatka z roszpunki z kurczakiem
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2013-04-18 o 23:14
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 09:03   #3668
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej!
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Nie chce zapeszac, ale cos we mnie zrobilo KLIK i... lece.
Jest dobrze!
Powoli w swoich oczach zaczynam byc kims, kto jest po prostu w porzadku. I im bardzij jestem "w porzadku" dla samej siebie, tym "lepsza" jestem obiektywnie i w oczach innych - choc absolutnie nie zabiegam o to.
U mnie wszystkie "dobre rady" zdaja sie dzialc na odwrot - im mniej "sie motywuje": stosuje przymusy, nagrody, kary, plany, harmonogramy - tym bardziej jestem zmotywowana.
Nie mam pojecia, jak to wytlumaczyc - po prostu od kiedy zaczelam siebie sama, swoje potrzeby stawiac na pierwszym miejscu, cos sie zmienilo, wskoczylo na wlasciwy tor. W skrocie:
ja ---> mam wplyw na rzeczywistosc a nie
rzeczywistosc wymusza na mnie ---> ja sie dopasowywuje

Idealnie ten post oddaje mój światopogląd. Niestety nie mogę osiągnąć takiego stanu ducha mimo stanu myśli...
Cieszę się z Twojego klik

Na mikro poziomie odczuwam to pokolorowane. Faktycznie jak wychodzę od swoich zasobów, od moich chceń i możliwości i je stawiam jako punkt wyjścia przy robieniu czegoś, to o dziwo efekt jest naprawdę dobry.

Martwi mnie mój emocjonalny marazm względem rzeczywistości i poczucie braku wpływu na siebie. Zrywowe działanie nie przekłada się na poczucie stałego sprawstwa.


Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Hej hej!



Inguś, dziś rano wyszłam przerażona ile zajęć, miejsc, papierków, kser i przygotowań będę musiała ogarnąć i przyszła mi do głowy podobna myśl - mogę się skupić tylko na chwili obecnej, nie rozmyślać o tym co będzie za godzinę czy dwie czy dam radę czy nie dam, tylko właśnie wykonywać zajęcia zgodnie z ustalonym planem, mechanicznie, jak robot. To jest chyba dobra metoda gdy ma się sporo rzeczy do zrobienia danego dnia i faktycznie, nieźle zadziałała.
Podzielam, to naprawdę dobre i działa.

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Coś mnie bardzo ujęło w tej wizji - taka właśnie dziecięca skłonność, żeby robić to co się lubi i daje poczucie bezpieczeństwa, wbrew wszystkiemu, nawet zdrowemu rozsądkowi. Wiadomo, że w dorosłym życiu nie można sobie na takie coś pozwolić, ale z drugiej strony czuję, że całkowite odejście od wiedzy co lubię naprawdę i co przynosi mi prawdziwe ukojenie też jest niedobre. I tu dochodzimy do kwestii prawdziwej akceptacji siebie - wiadomo, że fajnie byłoby zrobić karierę, być wysportowaną, mądrą, piękną, zorganizowaną i mieć perfekcyjny porządek w domu - ale może my wielu z tych rzeczy tak naprawdę nie chcemy? I nie akceptujemy tego, że nam na nich tak naprawdę nie zależy i próbujemy się zmienić? Może, do jakiegoś stopnia, w niektórych przypadkach, prokrastynacja bierze się stąd, że zmuszamy się do robienia rzeczy których nie lubimy i nie chcemy, ale nie umiemy się przed sobą przyznać, że tak jest?
Dużo mądrości. Szczególnie ważne wydają mi się te "pozorne chcenia" generujące powinności i unieszczęśliwiające tak naprawdę.

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Podzielę się małą radością - w empiku wyszła seria zeszytów, które idealnie pasują oprawą i formatem do mojego kobaltowego, a są trochę tańsze i mają kratkę, która mi bardziej odpowiada. Z jakiejś miłej okazji sprawię sobie czarny albo czerwony.

Udało mi się posiedzieć chwilę na świeżym powietrzu (no nie był to wymarzony spacer we dwoje po parku, ale zawsze coś). Pogadać z dawno nie widzianym znajomym - wpadliśmy na siebie przypadkiem. A na trudnych zajęciach, zdobyć punkt potrzebny do zaliczenia dzięki bezinteresownej pomocy koleżanki.
(Do Emilki: zmienili nam zajęcia ze względu na pogrzeb jednego nauczyciela akademickiego i plan dnia wyglądał mocno inaczej niż wcześniej zakładałam, więc i tak byłyby przeboje z tym czwartkiem...)

W ogóle przyszło długo oczekiwane uspokojenie.
Ja właśnie o takim oczekiwanym uspokojeniu marzę. Nie o chwilowej uldze, tylko o stanie trwałym...

Wczoraj spotkałam się z koleżanką (spotkanie przełożone ze środy), więc po prostu miałyśmy więcej czasu, wróciłam do domu po 19.
A w ogóle byłam wczoraj wyjątkowo senna i apatyczna, więc po powrocie z obojętnością przyjęłam pozycję leżącą.

---------- Dopisano o 10:03 ---------- Poprzedni post napisano o 08:46 ----------

Wróciła do mnie metafora nadmuchanego balonu, wielkiego, a pustego w środku. Raz, jako moje podejście do zadań, jako trudnych lub wyjątkowych, dwa jako moje wyobrażenie o potencjalnych możliwościach... eh
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 09:28   #3669
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej!
W końcu doczekałam dnia, w którym nie muszę być zwarta i gotowa o 8 rano gdzieś na drugim końcu Wawy. Zaczynam dziś dopiero o 14!

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Konwalio, brawo, cieszę się bardzo za Ciebie Trzeba być dla siebie dobrym, też się tego uczę.

Tygrys, bardzo ważny post. Ja się zastanawiam czy ten francuski, taniec, tyłek itd to nie są po prostu moje niespełnione marzenia z dzieciństwa i ja się uparłam żeby je spełnić, a może już ich nie chcę? Może moim pragnieniem teraz jest zostać mamą? Wiesz, że nie wiem... Myślę, że po pierwsze chcę się poważnie zaangażować, nawet jako robot, w to co "chcę " zrobić, by sprawdzić czy chcę, to chyba jedyna droga. ale pytanie czego chcesz od zycia? było dla mnie zawsze najtrudniejsze i nadal jest, więc muszę się czegoś uczepić i sprawdzać.
Inguś, to mi przypomniało jak kilka dni temu napisałaś, że byłaś dla siebie dobra, bo oglądałaś cały dzień serial w łóżku. To chyba dobry punkt wyjścia do rozważań jak "zbalansować" w sobie to małe dziecko z wyraźnie określonymi chceniami i dorosłego, który musi nadzorować, żeby to dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Nie żebym znała odpowiedź, tylko tak się zastanawiam, skąd mam wiedzieć, na ile mogę temu dziecku pozwolić? Po całym dniu spędzonym na serialach w łóżku, zeżarciu 2 litrów lodów, wydaniu mnóstwa kasy na jakąś niepotrzebną w gruncie rzeczy "zabawkę" czułabym się pewnie okropnie, więc pozwolić sobie na to czy nie? Ustalić sobie limity dozwolonej przyjemności coś a la Superniania? Sorry że jestem taka monotematyczna, ale odkopywanie w sobie dziecka wydaje mi się teraz bardzo ważne.

Co do marzeń z dzieciństwa, to ostatnio na czytaczach dyskutowaliśmy o "Poczuciu kresu" J. Barnesa, książka moim zdaniem niezbyt udana, ale miała ciekawy temat - o tym jak wybiórcza jest nasza pamięć i o tym że myśląc o przeszłości bardziej sobie ją wymyślamy niż przypominamy. Czy naprawdę jako dziecko/nastolatka marzyłaś o ładnym tyłku i o tym, żeby znać francuski? Nie mówię, że nie, ale ja na przykład uświadomiłam sobie, że moje "wielkie pragnienie" z dzieciństwa żeby grać w tenisa, to tak naprawdę było kilka myśli, że to mogłoby mi się spodobać. Jako dziecko nie lubiłam sportu (bo mama od początku szkoły krakała, że nie poradzę sobie na wuefie, bo nie potrafię się szybko przebrać no i wykrakała - bałam się wuefu praktycznie przez całą szkołę) i tenis był chyba jednym z nielicznych od których mnie nie odrzucało. Tylko tyle.

Tak sobie jeszcze pomyślałam, że sporo o naszych dziecięcych marzeniach mogą mówić ulubione wtedy ksiązki. Moimi ukochanymi były "Emilki" Montgomery i Muminki, zwłaszcza te późniejsze, "smutniejsze" tomy i widzę, że mają one wspólny mianownik - potrzebę samotności i stwarzanie własnego świata. Może powinnam się nad tym głębiej zastanowić?A Ty Inga, co najbardziej lubiłaś czytać/oglądać? O, i w ogóle Dziewczyny, jakbyście miały wskazać ulubioną książkę i ulubione zajęcie z dzieciństwa, to co by to było? Ja najbardziej lubiłam piątki po szkole, szłam wtedy do biblioteki po nowe ksiązki, po drodze kupowałam jakiś "ulubiony słodycz" i zakopywałam się na cały wieczór (częściowo spędzając go z książką w wannie z pianą) To były czasy! Teraz nawet nie mam wanny

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:09 ----------

Cytat:
Napisane przez Nebula Pokaż wiadomość
Dalam rade, sluchajcie. Pierwsza lista taka konkretna od paru miesiecy, a ja dalam rade

wiec dzis zrobil mi sie wolny wieczor...zrobie znow
pranie reczne (2 koszule, dwie spodniczki)
obiad
napisze maila w sprawie piwa
napisze maila w sprawie choru (czy ktoras z Warszawianek spiewa w jakims chorze? albo zna jakis?)
odkurze
cwiczenia ze 30 min... - calosc, zrobilam calosc! Bez placzu!
maseczka
paznokcie pomaluje
*poczytam ksiazke o ile nie skonczy mi sie czas...
a jeszcze zrobie sobie lassi mango

Zrobilam bonusowo tez:
sprzatanie w kuchni, porzadek w herbatach, na polce z przyprawami, w szufladzie z dodatkami do ciast
pranie zwykle
zasadzilam kielki!!

i teraz zabieram sie za ksiazke

Tygrysku - bardzo madre to co napisalas o tej dziewczynce na stoku. Odnajduje sie w tym wyjatkowo i zastanawiam sie co moglibysmy zrobic, by lagodnie przekonac sie, ze to co zrobimy nam nei zaszkodzi, a nawet pomoze, czy zrelaksuje. A jak bardzo nam nie pasuje, to moze znalezc cos innego... tylko jak.
Nebulko, gratulacje Tego typu listy zadań - dużo rzeczy z różnych dziedzin na ogół mnie przerastają, więc tym bardziej podziwiam Co do chóru, to mam kogoś, kto śpiewa w chórze kościelnym w Św. Krzyżu, więc jakby Cię interesowało śpiewanie religijnych pieśni średniowiecznych, to mogę Ci coś napisać na priv. Generalnie prowadzenie jest profesjonalne, jeżdżą na jakieś przeglądy, mają bardzo ambitną i zaangażowaną dyrygentkę itp.

Jeśli chodzi o tą dziewczynkę, to może należałoby dać sobie czas i możliwość odwrotu, jeśli po upływie tego czasu nadal myśl o czymś nas stresuje? Tak nawiasem mówiąc zastanawiam się nad postępowaniem rodziców tej dziewczynki. Czy to dobrze, że nie ustąpili, dzięki czemu zjechała ten pierwszy raz? Czy nie odpuszczając jej po raz kolejny ( w sumie myślę, że zjechała jakieś 4 razy i za każdym razem mówiła, że już nie chce) już nie przegięli? Ona miała max 5 lat,ma jeszcze całe życie przed sobą, żeby się nauczyć, może należało jej odpuścić? Co było cenniejsze z punktu widzenia wychowawczego i doświadczenia na przyszłość - zostawienie jej w spokoju czy niemal siłowe uświadomienie jej, że potrafi zrobić coś czego tak się boi? Ciekawe czy jako dorosła osoba zapamięta to doświadczenie (o ile je zapamięta) jako traumę czy dowód na to, że warto jest pokonywać swój strach?

---------- Dopisano o 10:28 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Nieraz sie buntowałam i robiłam dokładnie na odwrót (wybór studiów na przekór mamie) nieraz robiłam co ludzie uważali za najlepsze dla mnie ... W efekcie mam prawie 30 i musze wrócić do tej małej dziewczynki która jest we mnie ...NIe jest to łatwe , nie wiem co chce w zyciu robić - ale już wiem że innym nic do tego ... tak wiem długo mi zajeło dojście do tego wniosku
No, to jesteśmy dokładnie w tym samym punkcie
A ten kotek z awatarka to Twój?

Edytowane przez tigrinha
Czas edycji: 2013-04-19 o 09:24
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 09:32   #3670
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Inguś, to mi przypomniało jak kilka dni temu napisałaś, że byłaś dla siebie dobra, bo oglądałaś cały dzień serial w łóżku. To chyba dobry punkt wyjścia do rozważań jak "zbalansować" w sobie to małe dziecko z wyraźnie określonymi chceniami i dorosłego, który musi nadzorować, żeby to dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Nie żebym znała odpowiedź, tylko tak się zastanawiam, skąd mam wiedzieć, na ile mogę temu dziecku pozwolić? Po całym dniu spędzonym na serialach w łóżku, zeżarciu 2 litrów lodów, wydaniu mnóstwa kasy na jakąś niepotrzebną w gruncie rzeczy "zabawkę" czułabym się pewnie okropnie, więc pozwolić sobie na to czy nie? Ustalić sobie limity dozwolonej przyjemności coś a la Superniania? Sorry że jestem taka monotematyczna, ale odkopywanie w sobie dziecka wydaje mi się teraz bardzo ważne.
Odniosę się do tego postu czerpiąc z realnego, obecnego życia.
Jest ze mną małe dziecko. Kiedy mama siedzi cały dzień przy komputerze, ma korepetycje, jest zajęta załatwianiem spraw, to dziecko jest
a) niezadowolone
b) musi zająć się sobą

AD a) Ciągle przypomina o swoim istnieniu, marudzi, ciągle czegoś chce, awanturuje się, nie współpracuje gdy trzeba wychodzić do przedszkola, buntuje się przeciw kolacji, myciu zębów, kąpieli, kolorowi piżamy, usypianiu........
AD b) Bywa, że zajmie sie sobą na trochę i jest ulga, że już nie wisi na mamie, ale niebezpieczeństwo tkwi w tym, że realizuje pomysły bez zważania na konsekwencje. Tnie sobie włosy, klei papier do ubrań (bo chce przykleić skrzydełka), maluje po ścianach, robi coś, co w konsekwencji będzie wymagać od mamy zaangazowania czasu, siebie, energii i zapewne pociągnie za sobą obniżenie nastroju.

Na to wszystko jest recepta. Planowanie Uwzględnienie w planie CZASU DLA DZIECKA. Godzina dziennie? (Co za dużo to nie zdrowo.)
Wtedy dziecko jest w stanie zająć się sobą bez psocenia, dać mamie czas jej potrzebny, współpracować wtedy gdy trzeba.
W książce "Ty jako swój największy wróg" pierwsza rzecz, którą autor "każe" zaplanować to coś przyjemnego. Żeby uwzględnić w ciągu dnia przyjemność - coś czego sobie odmawiasz, bo
-nie masz czasu
-masz tyyyyyle do zrobienia
-nie możesz tracić czasu na głupoty
-i różne inne, których sobie nie mogę przypomnieć.

Zaplanowanie tej jakiejś przyjemności to jakiegoś rodzaju wentyl bezpieczeństwa własnie taki, że zaspokoisz wewnętrzne dziecko i nie będzie rozpieprzać ci konstrukcji. Będzie nasycone, będzie współpracować i czekać na kolejne spotkanie z chwilą przyjemności
Tak to widzę i tak to rozumiem.

Buziak.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 09:46   #3671
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Podzielę się małą radością - w empiku wyszła seria zeszytów, które idealnie pasują oprawą i formatem do mojego kobaltowego, a są trochę tańsze i mają kratkę, która mi bardziej odpowiada. Z jakiejś miłej okazji sprawię sobie czarny albo czerwony.

W ogóle przyszło długo oczekiwane uspokojenie.
Dzięki za info o zeszytach- trzeba będzie obniuchać i ewentualnie powiększyć kolekcję Cieszę się, że uspokojenie nadeszło

Nie wiesz może czy w Twoim Tajemnym Fiołkowym Zakątku są już fiołki? Wczoraj zamówiłam fiołkowe sadzonki z all i wsadziłam do doniczki, na razie odpukać wygląda na to, że przetrwały podróż listem priorytetowym.


I na koniec - bardzo dziękuję wszystkim Dziewczynom za miłe słowa i chęć pomocy i zainteresowanie pod tamtym moim postem gdy napisałam, że nie jest ze mną najlepiej i przepraszam, że nie odniosłam się do nich osobiście Postanowiłam już nie wracać i nie komentować tych kilku stron które powstały jak mnie tu nie było, bo pewnie nie dałabym rady się za to zabrać. W ogóle pisząc ostatnio mam wrażenie, że strasznie przynudzam i jakoś tu już nie pasuję Nie wiem skąd mi się to wzięło ale mam nadzieję, że przejdzie niedługo, bo rozmawianie z Wami tu to zdecydowanie jedna z najfajniejszych rzeczy jakimi mogłabym się zajmować Nie wiem czy mi już lepiej czy nie, ale obserwuję różne dziwne objawy - np. to poczucie niedopasowania, poczucie że w ogóle nie umiem wyrazić tego co chcę lub czuję i strach pojawiający się w różnych dziwnych momentach - np. przed chwilą zadzwonił do mnie jakiś facet z nieznanego mi numeru, ja go słyszałam, a on mnie nie, wyłączył się, próbowałam oddzwonić, ale w ogóle nie ma sygnału, pewnie bateria mu padła - i teraz mam ściśnięty żołądek aż, nie wiem dlaczego wydaje mi się, że on miał mi powiedzieć coś złego, a to pewnie była po prostu pomyłka, albo akwizytor albo może ktoś mu dał mój numer w sprawie lekcji... a ja się bez sensu martwię i denerwuję
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-04-19, 09:55   #3672
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 488
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Tygrsy, ja mysle, ze rodzice tej dziewczynki gdzies wczesniej zrobili blad, skoro tak bardzo bala sie zjezdzac. Moze przymuszali ja do wszystkiego,w zwiazku z tym wiedziala, ze nie dadza jej spokoju po pierwszym zjezdzie i juz na zas marudzila i mowila ze nie chce. Dzieci z reguly lubia poznawanie swiata i nowe doswiadczenia, ufaja rodzicom i najwyzej po pierwszym zjezdzie mowia ze to nie to, one nie chcą. Moim zdaniem ci rodzice powinnie dac jej spokoj po pierwszym zjezdzie, bo od przymuszania tylko traumy sie biora, a nie pokonywanie wlsanego strachu (imho).

Wczorajsza rozmowa z X:
On: mam taką koleżankę, ona uczy sie na ksiegowa i jest taka poukladana ze szok. Wszystko ma od a do z, przemyslane, zaplanowane...
Ja: Zawsze chcialam taka byc! Ale nigdy nie bede...
On: (po chwili namyslu) Jakbym byl z taka dziewczyna, to w ktoryms momencie musialbym popelnic samobojstwo.
ja (ze zdziwieniem): Dlaczego?
On: No przeciez z taka zyc sie nie da!

To tak a propo tego, ze nie zawsze to co chcemy, moze sie okazac korzystne.
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 10:00   #3673
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Jeśli chodzi o tą dziewczynkę, to może należałoby dać sobie czas i możliwość odwrotu, jeśli po upływie tego czasu nadal myśl o czymś nas stresuje? Tak nawiasem mówiąc zastanawiam się nad postępowaniem rodziców tej dziewczynki. Czy to dobrze, że nie ustąpili, dzięki czemu zjechała ten pierwszy raz? Czy nie odpuszczając jej po raz kolejny ( w sumie myślę, że zjechała jakieś 4 razy i za każdym razem mówiła, że już nie chce) już nie przegięli? Ona miała max 5 lat,ma jeszcze całe życie przed sobą, żeby się nauczyć, może należało jej odpuścić? Co było cenniejsze z punktu widzenia wychowawczego i doświadczenia na przyszłość - zostawienie jej w spokoju czy niemal siłowe uświadomienie jej, że potrafi zrobić coś czego tak się boi? Ciekawe czy jako dorosła osoba zapamięta to doświadczenie (o ile je zapamięta) jako traumę czy dowód na to, że warto jest pokonywać swój strach?
Tak na szybko się odniosę, bo chciałam napisać, że rodzice przegięli - jak można zmuszać tak dziecko do tego, czego nie chce?! Po czym....przypomniałam sobie, że byłam takim dzieckiem, które niczego nie chce i nie daje się przekonać choćby do spróbowania czegokolwiek...a rodzice ulegają, bo nie mają siły by je choć trochę "zmusić". Hmm...generalnie ten mój ośli upór nie wyszedł mi na dobre, bo nadal boję się każdej nowej sytuacji. Z drugiej strony - nie chciałabym być zmuszana do czegoś, jeśli ewidentnie mi się to nie podoba. Tak pewnie było w przypadku tej dziewczynki.

Przypomina mi to trochę moją przygodę z nauką pływania i skokami do wody...jak miałam jakieś 9 lat zostałam zapisana na basen. Było spoko. Uczyli nas pływać, ale niestety mało skutecznie - nie opanowałam tej trudnej sztuki (nadal umiałam się jedynie utrzymywać na wodzie, nic poza tym, a tego nauczyłam się sama). Po czym kazali nam wleźć na słupek (który wydawał mi się być na niebotycznej wprost wysokości) i skoczyć do głębokiej (jak dla mnie) wody. Dodam, że ogólnie...niby nie mam lęku wysokości jako takiego (no, może trochę), ale bardzo się boję skakać z wysokości. Nie wiem, miałam to już wtedy. Spanikowałam kompletnie, odmówiłam skakania - z żadnym kijem pomocniczym, z niczym. Nie było takiej możliwości. Przed następnym basenem urządziłam dziką awanturę, że nie chcę tam więcej chodzić i nie pójdę i już. I tak się skończyła przygoda z basenem

Później miałam skuteczniejszych nauczycieli na wyjazdach wakacyjnych, ale nadal nie umiem dobrze pływać i omijam słupki dalekim łukiem, unikam też wszelkich skoków do wody...także...myślę, że ta dziewczynka nie będzie chciała już nigdy jeździć na nartach (o ile ma podobny charakter do mojego), bo jeśli się bała i ją zmuszano, to po prostu będzie to ją napawać lękiem bardzo, bardzo długo....

---------- Dopisano o 11:00 ---------- Poprzedni post napisano o 10:55 ----------

Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość
Tygrsy, ja mysle, ze rodzice tej dziewczynki gdzies wczesniej zrobili blad, skoro tak bardzo bala sie zjezdzac. Moze przymuszali ja do wszystkiego,w zwiazku z tym wiedziala, ze nie dadza jej spokoju po pierwszym zjezdzie i juz na zas marudzila i mowila ze nie chce. Dzieci z reguly lubia poznawanie swiata i nowe doswiadczenia, ufaja rodzicom i najwyzej po pierwszym zjezdzie mowia ze to nie to, one nie chcą. Moim zdaniem ci rodzice powinnie dac jej spokoj po pierwszym zjezdzie, bo od przymuszania tylko traumy sie biora, a nie pokonywanie wlsanego strachu (imho).
Niekoniecznie Nikt się nie zastanawia, że dziecko może mieć coś takiego jak lęk wysokości (i tym podobny) - to powoduje, że wszelkie zjazdy z wysokości (nawet kurde z oślej łączki) będą traumatycznym przeżyciem. Serio, ja nie umiem jeździć na nartach i jakoś mnie to nie ciągnie - zjeżdżanie na sankach zawsze powodowało u mnie zbyt duże skoki adrenaliny, a przy bardziej stromych górkach nie było możliwości, żebym się przekonała do zjazdu. To samo jest ze zjeżdżalniami...I bywa tak, że po pierwszym razie jest się w stanie przyzwyczaić do tego i uznaje, że jest ok. A bywa tak, że to jest nadal zbyt straszne by mogło bawić
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 10:01   #3674
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Odniosę się do tego postu czerpiąc z realnego, obecnego życia.
Jest ze mną małe dziecko. Kiedy mama siedzi cały dzień przy komputerze, ma korepetycje, jest zajęta załatwianiem spraw, to dziecko jest
a) niezadowolone
b) musi zająć się sobą

AD a) Ciągle przypomina o swoim istnieniu, marudzi, ciągle czegoś chce, awanturuje się, nie współpracuje gdy trzeba wychodzić do przedszkola, buntuje się przeciw kolacji, myciu zębów, kąpieli, kolorowi piżamy, usypianiu........
AD b) Bywa, że zajmie sie sobą na trochę i jest ulga, że już nie wisi na mamie, ale niebezpieczeństwo tkwi w tym, że realizuje pomysły bez zważania na konsekwencje. Tnie sobie włosy, klei papier do ubrań (bo chce przykleić skrzydełka), maluje po ścianach, robi coś, co w konsekwencji będzie wymagać od mamy zaangazowania czasu, siebie, energii i zapewne pociągnie za sobą obniżenie nastroju.

Na to wszystko jest recepta. Planowanie Uwzględnienie w planie CZASU DLA DZIECKA. Godzina dziennie? (Co za dużo to nie zdrowo.)
Wtedy dziecko jest w stanie zająć się sobą bez psocenia, dać mamie czas jej potrzebny, współpracować wtedy gdy trzeba.
W książce "Ty jako swój największy wróg" pierwsza rzecz, którą autor "każe" zaplanować to coś przyjemnego. Żeby uwzględnić w ciągu dnia przyjemność - coś czego sobie odmawiasz, bo
-nie masz czasu
-masz tyyyyyle do zrobienia
-nie możesz tracić czasu na głupoty
-i różne inne, których sobie nie mogę przypomnieć.

Zaplanowanie tej jakiejś przyjemności to jakiegoś rodzaju wentyl bezpieczeństwa własnie taki, że zaspokoisz wewnętrzne dziecko i nie będzie rozpieprzać ci konstrukcji. Będzie nasycone, będzie współpracować i czekać na kolejne spotkanie z chwilą przyjemności
Tak to widzę i tak to rozumiem.

Buziak.
Dzięki Patri za super poradę W takim razie poranna niezaplanowana porcja przyjemności czyli pisanie tutaj już za mną, a wieczorem po lekcjach pojadę kupić sobie sweterek z kotkiem i przez minimum 1,5h poczytam popijając ulubioną kawkę czy na co tam będę
miała ochotę. Ha! Mam plan!
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 11:27   #3675
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 363
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Tak kotek jest mój - jakkolwiek zatracił gdzieś smukłość i obecnie to raczej kociasko

W sumie to jedno ze spełnionych marzeń z dzieciństwa- zawsze chciałam mieć psa / albo inne zwierzatko - rodzice oczywiście byli na nie (zwłaszcza mama - w sumie nie wiem czemu bo chowala sie z psami) ... Od dwóch lat mam kota , w sumie przez przypadek - i daje mi dużo radości ...
Zastanawiam się dlaczego rodzice odmawiaja dzieciom tak wielu rzeczy ? Paradoks polega na tym że moja mama poczatkowo niechetnie nastawiona do kota ("po co wam to, co zrobićie w razie wyjazdu, to śmierdzi i cała reszta przesadów) teraz bardzo naszego kota lubi i cieszy sie jak go przywożę

Ja jako dziecko lubiłam czytac chyba najbardziej ... i kiedyś zaczęłam jeździć konno co bardzo lubiłam - ale tylko pare tygodni ... Do tego kiedyś wróce.. i do tenisa

Mam sporo obaw przed posiadaniem własnych dzieci - bo naprawde nie chce popełnić błędow moich rodziców ... No a sama nie jestem zbyt poukładana ...Co do dziewczynki - a co robili jej rodzice ? Też jeździli ?Myśle że dzieci czesto chca robić to co rodzice i same chca próbować .. A jeśli nie chca - to i tak trzeba je do wielu rzeczy zmuszac (do sprzatania, nauki matematyki i jedzenia warzyw wiec na pewno nie należy zmuszać do rozrywek których nie chca ... bo wtedy to przestaje byc rozrywką

Nie ma zresztą reguły -mi stawiano wymagania odnośnie ocen itd i zawsze byłam dobra uczennica a studia koncze średnio ambitne i jakoś dobre nawyki mi sie nie wykształciły ... Za to wspomnienia mam z dzieciństwa średnie ...
Mój młodszy brat został puszczony samopas - w szkole radził sobie srednio a obecnie brnie przez mimo wszystko ambitniejsze studia (ze zmiennym szczęściem) w (rzadkich) chwilach samorefleksji żałuje że rodzice go bardziej nie "cisneli" do nauki bo np. umiałby angielski i nie musiałby go sie uczyć teraz ...
Stosunek do sportu - niby dorastaliśmy w tym samym domu gdzie sport oglada sie w tv Mój brat od początku sam szukał okazji do aktywności fizycznej i na zdrowie mu to wyszło (wręcz miał pretensje że rodzice mu wiecej zajec nie organizowali) - ja w pełni akceptowałam styl życia rodziców i z radoscią omijałam wuefy na mniej i bardziej lewych zwolnieniach - sport zaczęłam uprawiać regularnie rok temu powodowana walka z nadwaga ale teraz dostrzegam jego pozytywny wpływ na wszystko inne ...
Przykład negatywny - mnie zmuszono do nauki gry na pianinie (choć chyba chciałam skrzypce - efekt nie gram mimo 7 lat nauki pełnej płaczu i przymusu... Mojemu bratu pozwolono wybrać instrument - i kupiono, zgodnie z życzeniem , akordeon ... Efekt - lekcje olewał przez pare ładnych lat, grać nie umie i nie chce ... Juz predzej ja bym czasem pograła
Wniosek - w wychowaniu nie ma reguł ale moim zdaniem warto dziecku pokazywać jak najwięcej rzeczy - jeśli spróbuje i nie chce to ok
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 12:01   #3676
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Po 6 latach zapisałam się do gina. Wizyta za miesiąc...

Uciekam w sen jak szalona.
Rano wstałam, żeby zajrzeć do SolidWorksa, drzwi do firmy kolegi są nadal otwarte, ale ja muszę wziąć na siebie kwestię zapoznania sie z programem. Odwlekam, odwlekam, nie chcę się mierzyć. Wprawdzie mam za sobą tutorial, ale on sugeruje samouczki. Otworzyłam go rano i zrobiłam 4 czy 5 stron pierwszego samouczka.

Dziś znalazło mnie ogłoszenie o pracę - recepcjonistka - praca do 16 - pełny etat - dwa przystanki ode mnie - jej, chyba będę aplikować pierwszy raz z myślą, że jeeeee! może być!!
I co? I odwlekam, i zachciewa mi się spać, spacerów, szycia, sprzątania, wszystkiego, tylko nie dostosowania swojego cv po to zeby tam wysłać.
Już nawet w wyobraźni przechodze rozmowę kwalifikacyjną, na której błaźnię sie jak to ja potrafię, już w wyobraźni widzę, jak śmieją się z moich żakietów z dawnych lat i białej bluzki, która nie zna Vanish czysta biel czy jakoś tak... Już się widzę jak siedzę za biurkiem i jestem zielona jak szczypiorek w tym co mam tam naciskać, przekładać i co mówić... No i taki mam film nakręcony, ze nic tylko iść spać... Siedzę przy kompie, więc otwieram zaraz cv, ofertę dziś wyślę.
Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Mam sporo obaw przed posiadaniem własnych dzieci - bo naprawde nie chce popełnić błędow moich rodziców ... No a sama nie jestem zbyt poukładana ...Co do dziewczynki - a co robili jej rodzice ? Też jeździli ?Myśle że dzieci czesto chca robić to co rodzice i same chca próbować .. A jeśli nie chca - to i tak trzeba je do wielu rzeczy zmuszac (do sprzatania, nauki matematyki i jedzenia warzyw wiec na pewno nie należy zmuszać do rozrywek których nie chca ... bo wtedy to przestaje byc rozrywką
Kiedyś żłobkowa pani psycholog zaprowadziła nasza trójkę do sali zabaw. Był tam duży basen z piłkami. Pani psycholog powiedziała, żeby spróbować wsadzić tam dzidzię. Miała ze 2 latka. Ze wszystkich sił nie chciała.
Pani psycholog więc powiedziała, zeby dac jej badać przestrzeń, jest bezpiecznie, a nam samym kazała wleźć do tego basenu, sama też weszła za dwie minutki tuptuś przeszedł do nas, popatrzył na nas, na ten basen, na piłki, a my zajęci rozmową udajemy, że nie patrzymy na nią, chociaż bardzo patrzyliśmy co postanowi Weszła do nas.
Wniosek: Nic na siłę (...wszystko młotkiem )
Tak jakoś to zdarzenie mi sie przypomniało, wraz ze zdaniem, że dzieci lubią naśladowac dorosłych.
No i niestety ja tez nie jestem poukładana.

No i niestety nie zawsze jest tak, że obszar jest bezpieczny i dziecko można zostawić samo ku eksploracji otoczenia. Czasem mimo zachęt rodziców dziecko nie ma w sobie odwagi... i wtedy to już nie wiem co robić. Nie namawiać źle, namawiać też źle. Gdyby wyrwano mi dwie czwórki kiedy byłam dzieckiem nie miałabym pokrzywionych zębów, które sa dla mnie kompleksem nr 1. Nie dałam się to mam. Czyja wina? Moja, że się nie dałam, czy mamy, że nie przymusiła mimo wszystko?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-04-19 o 12:13
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 12:52   #3677
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Inguś, to mi przypomniało jak kilka dni temu napisałaś, że byłaś dla siebie dobra, bo oglądałaś cały dzień serial w łóżku. To chyba dobry punkt wyjścia do rozważań jak "zbalansować" w sobie to małe dziecko z wyraźnie określonymi chceniami i dorosłego, który musi nadzorować, żeby to dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Nie żebym znała odpowiedź, tylko tak się zastanawiam, skąd mam wiedzieć, na ile mogę temu dziecku pozwolić? Po całym dniu spędzonym na serialach w łóżku, zeżarciu 2 litrów lodów, wydaniu mnóstwa kasy na jakąś niepotrzebną w gruncie rzeczy "zabawkę" czułabym się pewnie okropnie, więc pozwolić sobie na to czy nie? Ustalić sobie limity dozwolonej przyjemności coś a la Superniania? Sorry że jestem taka monotematyczna, ale odkopywanie w sobie dziecka wydaje mi się teraz bardzo ważne.

Co do marzeń z dzieciństwa, to ostatnio na czytaczach dyskutowaliśmy o "Poczuciu kresu" J. Barnesa, książka moim zdaniem niezbyt udana, ale miała ciekawy temat - o tym jak wybiórcza jest nasza pamięć i o tym że myśląc o przeszłości bardziej sobie ją wymyślamy niż przypominamy. Czy naprawdę jako dziecko/nastolatka marzyłaś o ładnym tyłku i o tym, żeby znać francuski? Nie mówię, że nie, ale ja na przykład uświadomiłam sobie, że moje "wielkie pragnienie" z dzieciństwa żeby grać w tenisa, to tak naprawdę było kilka myśli, że to mogłoby mi się spodobać. Jako dziecko nie lubiłam sportu (bo mama od początku szkoły krakała, że nie poradzę sobie na wuefie, bo nie potrafię się szybko przebrać no i wykrakała - bałam się wuefu praktycznie przez całą szkołę) i tenis był chyba jednym z nielicznych od których mnie nie odrzucało. Tylko tyle.

Tak sobie jeszcze pomyślałam, że sporo o naszych dziecięcych marzeniach mogą mówić ulubione wtedy ksiązki. Moimi ukochanymi były "Emilki" Montgomery i Muminki, zwłaszcza te późniejsze, "smutniejsze" tomy i widzę, że mają one wspólny mianownik - potrzebę samotności i stwarzanie własnego świata. Może powinnam się nad tym głębiej zastanowić?A Ty Inga, co najbardziej lubiłaś czytać/oglądać? O, i w ogóle Dziewczyny, jakbyście miały wskazać ulubioną książkę i ulubione zajęcie z dzieciństwa, to co by to było? Ja najbardziej lubiłam piątki po szkole, szłam wtedy do biblioteki po nowe ksiązki, po drodze kupowałam jakiś "ulubiony słodycz" i zakopywałam się na cały wieczór (częściowo spędzając go z książką w wannie z pianą) To były czasy! Teraz nawet nie mam wanny[COLOR=Silver]
Też ostatnio bliskie jest mi dzieciństwo, bardzo bliskie.
Ja uwielbiałam "Błękitny zamek" Montgomery, o kobiecie, która poszła za swoimi marzeniami w wieku 29 lat, tam jest to słynne zdanie by robić to czego się boimy. Piękna książka, czytałam parę razy i wciąż do niej wracam. Dość późno odkryłam Musierowicz i do dziś uwielbiam, całą serię, ale szczególnie te pierwsze, te obrazy ciepłego, rodzinnego domu mnie kiedyś karmiły. Muminków nie czytałam, a sądząc po Twoim zdaniu myślę, że warto.
Ja chyba ogólnie uwielbiałam wieczory, zapalić małą lampkę, przykryć się kołdrą i marzyć, wyobrażać sobie różne przyjemne rzeczy, najchętniej, że jestem kimś innym uwielbiałam też spacerować i marzyć, mogłam tak chodzić wiele godzin, no i tańczyć, codziennie włączałam muzykę i szalałam.
Myślę, że ten francuski i tyłek to są moje prawdziwe pragnienia, francuski zawsze uważałam za piękny język, a tyłek zawsze mi się nie podobał
Nie wiem jak daleko można się posunąć w byciu dla siebie dobrą, ale już nie raz padało zdanie im mniej się zmuszamy tym lepiej. Ale największym dla mnie odkryciem jest wyciąganie ręki do ludzi i mówienie o tym, że mi źle. Zawsze się chowałam, ukrywałam to, unikałam ludzi gdy miałam doła, teraz staram się to zmienić. Wiem, że obecność ludzi bardzo mi pomaga, ale sięganie po nią jest trudne, bo mogę się też spotkać z odmową (i się spotkałam wiele razy, bo ktoś nie miał czasu, miał inne plany itp.), nie wiem jak pogodzić te dwie rzeczy, pragnienie obecności ludzi i wstyd, że mi źle i chęć by się schować.
Dziś dodałam 2 kolejne strony licencjatu, a poza tym nic, spać mi się chce albo na spacer, ale deszcz pada. Może pójdę poćwiczyć. Wiem, że też mam podłogę do zmycia w kuchni, ale unikam tego, myślę, że to mnie tak spina.
BTW Tygrys, stęskniłam się za Tobą!

Jeszcze przypomniało mi się jak po zakończeniu którychś ćwiczeń miałam niesamowite uczucie otwarcia mózgu, czułam, że mogłabym chłonąć wiedzę kilogramami. Niesamowite to było! W końcu włączyliśmy jakiś ambitny film, choć zazwyczaj wybieram kreskówki. Chciałabym ponownie doświadczyć tego otwarcia mózgu, tej chłonności, często się czuję taka przytępa.
Z tego co pamiętam to zrobiłam wtedy skalpel i 40 min jogi.
Włączę sobie "Kobietę na krańcu świata" i pobiegam na orbitreku, może mi senność przejdzie.
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"

Edytowane przez inga86
Czas edycji: 2013-04-19 o 13:01
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 12:56   #3678
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Zdecydowanie nic na siłę...

Nie byłam dobrą matką, zwłaszcza dla swojej, obecnie 10-letniej, córki. Żyjąca swoimi problemami traktowałam ją dokładnie tak jak moja matka traktowała mnie. Ale to się zmieniło, gdy uświadomiłam sobie pewne rzeczy, głównie to, jak wielki wpływ miała moja mama na moje obecne problemy, na to kim dziś jestem i jaka jestem.

Córka mówi: "Dostałam dziś 4.". Mówię: "super, extra, za co dostałaś?", choć na końcu języka mam: "a były piątki?", ale pamiętam, że tak mówiła moja i że to mnie b. denerwowało. Powstrzymuję się więc, w zasadzie przestaję już o tym pamiętać.

Córka ma cholernie podkopaną wiarę w siebie, staram się ją podbudowywać, dużo rozmawiać, nie mówię: "przestań ryczeć, daj sobie z tym spokój, i tak nie dasz sobie z tym rady". Choć sama nie do końca czuję się dowartościowana uspokajam ją, namawiam do próbowania, wspieram, pomagam. Chce być b. samodzielna, gotować np., kiedyś wyganiałam ją z kuchni, teraz daję jej wolną rękę, uważam, przestrzegam, ale nie straszę.

Słucham co do mnie mówi, mnie nie słuchano. Pytam, interesuję się, żartuję, przytulam, daje kuksańce - wszystko to, czego nie miałam ja.

Ubrania: mała ma pociąg do żarówiastych kolorów, niech się ubiera jak chce, niech w ten sposób szuka swojego stylu. mnie wciskano w białe kozaczki, białego misia - nienawidziłam tego, wymarzone glany musiałam odnieść do sklepu.

Jednym słowem, aby być lepszą mamą musiałam zajrzeć we własne dzieciństwo.


Wiecie, co ma jeszcze cholerny wpływ na nas, na to czy dziecko będzie w przyszłości lękliwe? Wieczne strofowanie: "nie biegaj bo się przewrócisz, potkniesz, wpadniesz na szybę, nie skacz, bo...., nie idź tam, uważaj teraz tyle wypadków, nie chodź sama, bo ktoś ci zrobi krzywdę itp. Oczywiście można powiedzieć: uważaj na siebie, bądź ostrożny - to znaczy myślę o tobie. Mam swoje lęki i fobie, dzięki mojej matce. Świadoma tego staram się dawać dzieciom więcej swobody, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ciągle z tym walczę, raz po raz gryzę się w język. Mojej matce nie przeszło, wciąż słyszę jak poucza i strofuje moje dzieci.....

Ja w dzieciństwie czytałam Pana Samochodzika, Siesicką, Musierowiczową.
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 13:13   #3679
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Zdecydowanie nic na siłę...

Nie byłam dobrą matką, zwłaszcza dla swojej, obecnie 10-letniej, córki. Żyjąca swoimi problemami traktowałam ją dokładnie tak jak moja matka traktowała mnie. Ale to się zmieniło, gdy uświadomiłam sobie pewne rzeczy, głównie to, jak wielki wpływ miała moja mama na moje obecne problemy, na to kim dziś jestem i jaka jestem.

Córka mówi: "Dostałam dziś 4.". Mówię: "super, extra, za co dostałaś?", choć na końcu języka mam: "a były piątki?", ale pamiętam, że tak mówiła moja i że to mnie b. denerwowało. Powstrzymuję się więc, w zasadzie przestaję już o tym pamiętać.

Córka ma cholernie podkopaną wiarę w siebie, staram się ją podbudowywać, dużo rozmawiać, nie mówię: "przestań ryczeć, daj sobie z tym spokój, i tak nie dasz sobie z tym rady". Choć sama nie do końca czuję się dowartościowana uspokajam ją, namawiam do próbowania, wspieram, pomagam. Chce być b. samodzielna, gotować np., kiedyś wyganiałam ją z kuchni, teraz daję jej wolną rękę, uważam, przestrzegam, ale nie straszę.

Słucham co do mnie mówi, mnie nie słuchano. Pytam, interesuję się, żartuję, przytulam, daje kuksańce - wszystko to, czego nie miałam ja.

Ubrania: mała ma pociąg do żarówiastych kolorów, niech się ubiera jak chce, niech w ten sposób szuka swojego stylu. mnie wciskano w białe kozaczki, białego misia - nienawidziłam tego, wymarzone glany musiałam odnieść do sklepu.

Jednym słowem, aby być lepszą mamą musiałam zajrzeć we własne dzieciństwo.


Wiecie, co ma jeszcze cholerny wpływ na nas, na to czy dziecko będzie w przyszłości lękliwe? Wieczne strofowanie: "nie biegaj bo się przewrócisz, potkniesz, wpadniesz na szybę, nie skacz, bo...., nie idź tam, uważaj teraz tyle wypadków, nie chodź sama, bo ktoś ci zrobi krzywdę itp. Oczywiście można powiedzieć: uważaj na siebie, bądź ostrożny - to znaczy myślę o tobie. Mam swoje lęki i fobie, dzięki mojej matce. Świadoma tego staram się dawać dzieciom więcej swobody, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ciągle z tym walczę, raz po raz gryzę się w język. Mojej matce nie przeszło, wciąż słyszę jak poucza i strofuje moje dzieci.....

Ja w dzieciństwie czytałam Pana Samochodzika, Siesicką, Musierowiczową.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-04-19, 13:45   #3680
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Wiecie, co ma jeszcze cholerny wpływ na nas, na to czy dziecko będzie w przyszłości lękliwe? Wieczne strofowanie: "nie biegaj bo się przewrócisz, potkniesz, wpadniesz na szybę, nie skacz, bo...., nie idź tam, uważaj teraz tyle wypadków, nie chodź sama, bo ktoś ci zrobi krzywdę itp. Oczywiście można powiedzieć: uważaj na siebie, bądź ostrożny - to znaczy myślę o tobie. Mam swoje lęki i fobie, dzięki mojej matce. Świadoma tego staram się dawać dzieciom więcej swobody, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ciągle z tym walczę, raz po raz gryzę się w język. Mojej matce nie przeszło, wciąż słyszę jak poucza i strofuje moje dzieci.....

Ja w dzieciństwie czytałam Pana Samochodzika, Siesicką, Musierowiczową.
Jak obuchem w głowę, przecież ja zawsze byłam strofowana, mam przelewała na mnie mnóstwo lęków... Można kopać w nieskończoność. Jak jako osoba dorosła zdałam prawko usłyszałam od rodziców raz, że po co mi to, a dwa, że nie chcą żebym jeździła, bo coś mi się stanie, ale już potrafię tupnąć nogą.

Przypomniałaś mi o Panu Samochodziku Czytałam jeszcze "Samotne wyspy i storczyk", nie pamiętam o czy to było, ale tytuł utkwił w pamięci i zdanie, że ludzie są jak samotne wyspy, a pomiędzy nimi storczyk. I "Pestkę" i "Ten obcy" i pewnie mnóstwo innych rzeczy
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 14:15   #3681
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Dziś znalazło mnie ogłoszenie o pracę - recepcjonistka - praca do 16 - pełny etat - dwa przystanki ode mnie - jej, chyba będę aplikować pierwszy raz z myślą, że jeeeee! może być!!
I co? I odwlekam, i zachciewa mi się spać, spacerów, szycia, sprzątania, wszystkiego, tylko nie dostosowania swojego cv po to zeby tam wysłać.
Już nawet w wyobraźni przechodze rozmowę kwalifikacyjną, na której błaźnię sie jak to ja potrafię, już w wyobraźni widzę, jak śmieją się z moich żakietów z dawnych lat i białej bluzki, która nie zna Vanish czysta biel czy jakoś tak... Już się widzę jak siedzę za biurkiem i jestem zielona jak szczypiorek w tym co mam tam naciskać, przekładać i co mówić... No i taki mam film nakręcony, ze nic tylko iść spać... Siedzę przy kompie, więc otwieram zaraz cv, ofertę dziś wyślę.
Aplikowałam bezpośrednio z portalu pracowego infoPraca i dodatkowo wysłałam samo cv na adres znaleziony w necie.

A teraz wyłączyć telefon i spitaaalaaaać gdzie nie ma zasięgu!!

---------- Dopisano o 15:15 ---------- Poprzedni post napisano o 15:06 ----------

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Jak obuchem w głowę, przecież ja zawsze byłam strofowana, mam przelewała na mnie mnóstwo lęków... Można kopać w nieskończoność. Jak jako osoba dorosła zdałam prawko usłyszałam od rodziców raz, że po co mi to, a dwa, że nie chcą żebym jeździła, bo coś mi się stanie, ale już potrafię tupnąć nogą.
Ja to samo Inga. Nie rób, nie jedź, nie bierz, nie wchodź, w formach bardziej brutalnych jednak. I sama też gryzę się w język choć mam wrażenie, że nie dość często.

Z jednego jestem dumna - gdy młoda się wywaliła z hulajnogi w błoto raz, powiedziałam jej, gdy już się uspokoiła, że to właśnie nazywa się przygoda i kiedyś stanie się historią, którą będzie mogła opowiedzieć innym.
Wtedy znikło u niej uczucie wstydu kiedy ubłocona szła przez osiedle. Nawet spotkała koleżanki, którym powiedziała, że oto miała przygodę.
Straszliwie ją kocham.
Zaczęłam pisać w pewnym grubym zeszycie zdania, notatki do niej, na przyszłość, na kiedyś, na pamiątkę. Czasem tyle mysli mam w głowie a nie mogę przelać ich na nią, bo jest za mała, bo jest zajęta zabawą, bo nie zrozumie powagi czegoś takiego jak kocham Cię najbardziej na świecie.
No.

Gin umówiony, SW odrobinę porobiony, aplikacja wysłana (brrrr), dentysta umówiony, dziś idziemy na 2 godziny angielskiego. Zastanawiam się co kupić B na imieniny... Mam wizję jakiegoś galaretkowatego pseudociasta. Się zobaczy.

Wiecie, że dziś o 21 puszczają lampiony na podzamczu przy fontannach? Info jest na FB.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 14:48   #3682
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Dziś mam bardzo "edukacyjny" dzień.
Mam wrażenie, że pracuję bardzo powoli, help!

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość

Tak sobie jeszcze pomyślałam, że sporo o naszych dziecięcych marzeniach mogą mówić ulubione wtedy ksiązki. Moimi ukochanymi były "Emilki" Montgomery i Muminki, zwłaszcza te późniejsze, "smutniejsze" tomy i widzę, że mają one wspólny mianownik - potrzebę samotności i stwarzanie własnego świata. Może powinnam się nad tym głębiej zastanowić?A Ty Inga, co najbardziej lubiłaś czytać/oglądać? O, i w ogóle Dziewczyny, jakbyście miały wskazać ulubioną książkę i ulubione zajęcie z dzieciństwa, to co by to było? Ja najbardziej lubiłam piątki po szkole, szłam wtedy do biblioteki po nowe ksiązki, po drodze kupowałam jakiś "ulubiony słodycz" i zakopywałam się na cały wieczór (częściowo spędzając go z książką w wannie z pianą) To były czasy! Teraz nawet nie mam wanny

Miałam takie samo hobby: książka w wannie (niejednokrotnie oddawałam pomarszczone książki do biblioteki po kontakcie z pianą... ). W wakacje panie z biblioteki nie wiedziały już, co mogą mi zaproponować.
Najbardziej uwielbiałam w wieku szkolnym książki o miłości Moi autorzy są najlepiej widoczni w serii "Portrety" - najczęściej potem czytałam wszystko inne danego autora... Moim ukochanym był Aleksander Minkowski.

http://ksiazkiartsajke.blogspot.com/...omagalika.html

Wcześniej i później czytałam też oczywiście Montgomery, Musierowicz...

Dzięki Tygrysie za tę inspirację wspomnieniowo-pragnieniową.
Bo ja np. uświadomiłam sobie, że jak byłam młoda, to najbardziej potrzebowałam takiej pełnej relacji w przyjaźni, czy w miłości...
A teraz widzę, że w ograniczonym stopniu z dobrej relacji korzystam oddając się pracy (jakiś konflikt tragiczny, naprawdę...), jakbym przyjmowała to za pewnik i niezmienność.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Odniosę się do tego postu czerpiąc z realnego, obecnego życia.
Jest ze mną małe dziecko. Kiedy mama siedzi cały dzień przy komputerze, ma korepetycje, jest zajęta załatwianiem spraw, to dziecko jest
a) niezadowolone
b) musi zająć się sobą

AD a) Ciągle przypomina o swoim istnieniu, marudzi, ciągle czegoś chce, awanturuje się, nie współpracuje gdy trzeba wychodzić do przedszkola, buntuje się przeciw kolacji, myciu zębów, kąpieli, kolorowi piżamy, usypianiu........
AD b) Bywa, że zajmie sie sobą na trochę i jest ulga, że już nie wisi na mamie, ale niebezpieczeństwo tkwi w tym, że realizuje pomysły bez zważania na konsekwencje. Tnie sobie włosy, klei papier do ubrań (bo chce przykleić skrzydełka), maluje po ścianach, robi coś, co w konsekwencji będzie wymagać od mamy zaangazowania czasu, siebie, energii i zapewne pociągnie za sobą obniżenie nastroju.

Na to wszystko jest recepta. Planowanie Uwzględnienie w planie CZASU DLA DZIECKA. Godzina dziennie? (Co za dużo to nie zdrowo.)
Wtedy dziecko jest w stanie zająć się sobą bez psocenia, dać mamie czas jej potrzebny, współpracować wtedy gdy trzeba.
W książce "Ty jako swój największy wróg" pierwsza rzecz, którą autor "każe" zaplanować to coś przyjemnego. Żeby uwzględnić w ciągu dnia przyjemność - coś czego sobie odmawiasz, bo
-nie masz czasu
-masz tyyyyyle do zrobienia
-nie możesz tracić czasu na głupoty
-i różne inne, których sobie nie mogę przypomnieć.

Zaplanowanie tej jakiejś przyjemności to jakiegoś rodzaju wentyl bezpieczeństwa własnie taki, że zaspokoisz wewnętrzne dziecko i nie będzie rozpieprzać ci konstrukcji. Będzie nasycone, będzie współpracować i czekać na kolejne spotkanie z chwilą przyjemności
Tak to widzę i tak to rozumiem.

Buziak.



Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość

Kiedyś żłobkowa pani psycholog zaprowadziła nasza trójkę do sali zabaw. Był tam duży basen z piłkami. Pani psycholog powiedziała, żeby spróbować wsadzić tam dzidzię. Miała ze 2 latka. Ze wszystkich sił nie chciała.
Pani psycholog więc powiedziała, zeby dac jej badać przestrzeń, jest bezpiecznie, a nam samym kazała wleźć do tego basenu, sama też weszła za dwie minutki tuptuś przeszedł do nas, popatrzył na nas, na ten basen, na piłki, a my zajęci rozmową udajemy, że nie patrzymy na nią, chociaż bardzo patrzyliśmy co postanowi Weszła do nas.
Wniosek: Nic na siłę (...wszystko młotkiem )
Tak jakoś to zdarzenie mi sie przypomniało, wraz ze zdaniem, że dzieci lubią naśladowac dorosłych.
No i niestety ja tez nie jestem poukładana.

No i niestety nie zawsze jest tak, że obszar jest bezpieczny i dziecko można zostawić samo ku eksploracji otoczenia. Czasem mimo zachęt rodziców dziecko nie ma w sobie odwagi... i wtedy to już nie wiem co robić. Nie namawiać źle, namawiać też źle. Gdyby wyrwano mi dwie czwórki kiedy byłam dzieckiem nie miałabym pokrzywionych zębów, które sa dla mnie kompleksem nr 1. Nie dałam się to mam. Czyja wina? Moja, że się nie dałam, czy mamy, że nie przymusiła mimo wszystko?
Mega inspirujące posty.

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Ja chyba ogólnie uwielbiałam wieczory, zapalić małą lampkę, przykryć się kołdrą i marzyć, wyobrażać sobie różne przyjemne rzeczy, najchętniej, że jestem kimś innym uwielbiałam też spacerować i marzyć, mogłam tak chodzić wiele godzin, no i tańczyć, codziennie włączałam muzykę i szalałam.
Ja wieczorami, mimo podobnych planów, zasypiam od razu
A chciałabym tak umieć właśnie być dla siebie

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Zdecydowanie nic na siłę...

Nie byłam dobrą matką, zwłaszcza dla swojej, obecnie 10-letniej, córki. Żyjąca swoimi problemami traktowałam ją dokładnie tak jak moja matka traktowała mnie. Ale to się zmieniło, gdy uświadomiłam sobie pewne rzeczy, głównie to, jak wielki wpływ miała moja mama na moje obecne problemy, na to kim dziś jestem i jaka jestem.

Córka mówi: "Dostałam dziś 4.". Mówię: "super, extra, za co dostałaś?", choć na końcu języka mam: "a były piątki?", ale pamiętam, że tak mówiła moja i że to mnie b. denerwowało. Powstrzymuję się więc, w zasadzie przestaję już o tym pamiętać.

Córka ma cholernie podkopaną wiarę w siebie, staram się ją podbudowywać, dużo rozmawiać, nie mówię: "przestań ryczeć, daj sobie z tym spokój, i tak nie dasz sobie z tym rady". Choć sama nie do końca czuję się dowartościowana uspokajam ją, namawiam do próbowania, wspieram, pomagam. Chce być b. samodzielna, gotować np., kiedyś wyganiałam ją z kuchni, teraz daję jej wolną rękę, uważam, przestrzegam, ale nie straszę.

Słucham co do mnie mówi, mnie nie słuchano. Pytam, interesuję się, żartuję, przytulam, daje kuksańce - wszystko to, czego nie miałam ja.

Ubrania: mała ma pociąg do żarówiastych kolorów, niech się ubiera jak chce, niech w ten sposób szuka swojego stylu. mnie wciskano w białe kozaczki, białego misia - nienawidziłam tego, wymarzone glany musiałam odnieść do sklepu.

Jednym słowem, aby być lepszą mamą musiałam zajrzeć we własne dzieciństwo.


Wiecie, co ma jeszcze cholerny wpływ na nas, na to czy dziecko będzie w przyszłości lękliwe? Wieczne strofowanie: "nie biegaj bo się przewrócisz, potkniesz, wpadniesz na szybę, nie skacz, bo...., nie idź tam, uważaj teraz tyle wypadków, nie chodź sama, bo ktoś ci zrobi krzywdę itp. Oczywiście można powiedzieć: uważaj na siebie, bądź ostrożny - to znaczy myślę o tobie. Mam swoje lęki i fobie, dzięki mojej matce. Świadoma tego staram się dawać dzieciom więcej swobody, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, ciągle z tym walczę, raz po raz gryzę się w język. Mojej matce nie przeszło, wciąż słyszę jak poucza i strofuje moje dzieci.....

Ja w dzieciństwie czytałam Pana Samochodzika, Siesicką, Musierowiczową.
Mam wrażenie, że będę strasznie przewrażliwioną, dyrektywną, strofującą i ograniczającą matką...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Aplikowałam bezpośrednio z portalu pracowego infoPraca i dodatkowo wysłałam samo cv na adres znaleziony w necie.



Z jednego jestem dumna - gdy młoda się wywaliła z hulajnogi w błoto raz, powiedziałam jej, gdy już się uspokoiła, że to właśnie nazywa się przygoda i kiedyś stanie się historią, którą będzie mogła opowiedzieć innym.
Wtedy znikło u niej uczucie wstydu kiedy ubłocona szła przez osiedle. Nawet spotkała koleżanki, którym powiedziała, że oto miała przygodę.
Straszliwie ją kocham.
Zaczęłam pisać w pewnym grubym zeszycie zdania, notatki do niej, na przyszłość, na kiedyś, na pamiątkę. Czasem tyle mysli mam w głowie a nie mogę przelać ich na nią, bo jest za mała, bo jest zajęta zabawą, bo nie zrozumie powagi czegoś takiego jak kocham Cię najbardziej na świecie.
No.

Gin umówiony, SW odrobinę porobiony, aplikacja wysłana (brrrr), dentysta umówiony, dziś idziemy na 2 godziny angielskiego. Zastanawiam się co kupić B na imieniny... Mam wizję jakiegoś galaretkowatego pseudociasta. Się zobaczy.

Wiecie, że dziś o 21 puszczają lampiony na podzamczu przy fontannach? Info jest na FB.
Gratulację działań.
Kolejna mądra myśl z tą przygodą. Rewelacyjne pokierowanie dzieckiem, by skonstruowało alternatywny obraz zaistniałej sytuacji!
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 15:00   #3683
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Ja tak kiedyś zasypiałam, teraz też od razu. Chciałabym w ogóle wrócić do stanu marzeń.
Patri, ja myślę, że Ty jesteś dobrą mamą, przede wszystkim bardzo świadomą. Wiesz co skąd się bierze, skąd Twoje frustracje, masz super pomysły. Te listy to bardzo wzruszające.
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 19:35   #3684
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość
Tygrsy, ja mysle, ze rodzice tej dziewczynki gdzies wczesniej zrobili blad, skoro tak bardzo bala sie zjezdzac. Moze przymuszali ja do wszystkiego,w zwiazku z tym wiedziala, ze nie dadza jej spokoju po pierwszym zjezdzie i juz na zas marudzila i mowila ze nie chce. Dzieci z reguly lubia poznawanie swiata i nowe doswiadczenia, ufaja rodzicom i najwyzej po pierwszym zjezdzie mowia ze to nie to, one nie chcą. Moim zdaniem ci rodzice powinnie dac jej spokoj po pierwszym zjezdzie, bo od przymuszania tylko traumy sie biora, a nie pokonywanie wlsanego strachu (imho).
Pewnie masz rację, ale ona była jeszcze z dwójką rodzeństwa (to w ogóle trojaczki były, wiem bo w hotelu mieliśmy stolik obok nich) i oni zjeżdżali i dobrze sobie radzili.

Bagna tuż tuż

---------- Dopisano o 20:15 ---------- Poprzedni post napisano o 20:03 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Tak na szybko się odniosę, bo chciałam napisać, że rodzice przegięli - jak można zmuszać tak dziecko do tego, czego nie chce?! Po czym....przypomniałam sobie, że byłam takim dzieckiem, które niczego nie chce i nie daje się przekonać choćby do spróbowania czegokolwiek...a rodzice ulegają, bo nie mają siły by je choć trochę "zmusić". Hmm...generalnie ten mój ośli upór nie wyszedł mi na dobre, bo nadal boję się każdej nowej sytuacji. Z drugiej strony - nie chciałabym być zmuszana do czegoś, jeśli ewidentnie mi się to nie podoba. Tak pewnie było w przypadku tej dziewczynki.

Przypomina mi to trochę moją przygodę z nauką pływania i skokami do wody...jak miałam jakieś 9 lat zostałam zapisana na basen. Było spoko. Uczyli nas pływać, ale niestety mało skutecznie - nie opanowałam tej trudnej sztuki (nadal umiałam się jedynie utrzymywać na wodzie, nic poza tym, a tego nauczyłam się sama). Po czym kazali nam wleźć na słupek (który wydawał mi się być na niebotycznej wprost wysokości) i skoczyć do głębokiej (jak dla mnie) wody. Dodam, że ogólnie...niby nie mam lęku wysokości jako takiego (no, może trochę), ale bardzo się boję skakać z wysokości. Nie wiem, miałam to już wtedy. Spanikowałam kompletnie, odmówiłam skakania - z żadnym kijem pomocniczym, z niczym. Nie było takiej możliwości. Przed następnym basenem urządziłam dziką awanturę, że nie chcę tam więcej chodzić i nie pójdę i już. I tak się skończyła przygoda z basenem
Ciekawa była metoda tego "przymuszania" - mama tego dziecka z jednej strony nie robiła nic konkretnego, żeby ją przymusić, przytulała ją, pozwalała się chować za swoją nogą itd, ale też nie reagowała na prośby powrotu, nie zdjęła jej nart, nie powiedziała instruktorowi żeby już przestał ją namawiać, czasem tylko pokazywała na jeżdżące rodzeństwo i inne dzieci.

Ja też się bałam basenu w szkole. Na pierwszych kilku zajęciach go uwielbiałam, a potem było takie ćwiczenie: dzieciaki stały po dwóch stronach basenu w parach na przeciwko siebie i każda para osobno na znak trenera musiała dopłynąć strzałką do środka basenu i tam się spotkać. Myślałam że to proste i że dobrze mi poszło, a dostałam trójkę, chyba pierwszą w całej mojej szkolnej karierze. I taka głupota mnie zblokowała i mama załatwiła mi zwolnienie. I w sumie dobrze się stało, oszczędziło mi to stresu,a pływać nauczyłam się sama kilka lat później.

---------- Dopisano o 20:23 ---------- Poprzedni post napisano o 20:15 ----------

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Tak kotek jest mój - jakkolwiek zatracił gdzieś smukłość i obecnie to raczej kociasko

W sumie to jedno ze spełnionych marzeń z dzieciństwa- zawsze chciałam mieć psa / albo inne zwierzatko - rodzice oczywiście byli na nie (zwłaszcza mama - w sumie nie wiem czemu bo chowala sie z psami) ... Od dwóch lat mam kota , w sumie przez przypadek - i daje mi dużo radości ...
Zastanawiam się dlaczego rodzice odmawiaja dzieciom tak wielu rzeczy ? Paradoks polega na tym że moja mama poczatkowo niechetnie nastawiona do kota ("po co wam to, co zrobićie w razie wyjazdu, to śmierdzi i cała reszta przesadów) teraz bardzo naszego kota lubi i cieszy sie jak go przywożę

Ja jako dziecko lubiłam czytac chyba najbardziej ... i kiedyś zaczęłam jeździć konno co bardzo lubiłam - ale tylko pare tygodni ... Do tego kiedyś wróce.. i do tenisa


Wniosek - w wychowaniu nie ma reguł ale moim zdaniem warto dziecku pokazywać jak najwięcej rzeczy - jeśli spróbuje i nie chce to ok
Podpisuję się obydwiema dolnymi i obydwiema górnymi łapkami pod tym fioletowym

Przekaż ode mnie głaski i drapki zauszne futrzakowi Też jako dziecko uwielbiałam psy, a potem zaopiekowałam się chorym kotkiem i tak mi już to kociarstwo zostało. Niestety teraz nie bardzo mam czas i lokum na kotka a strasznie bym chciała... Pocieszam się dokarmianiem bezdomnych i filmikami na youtube (polecam te z kotem Maru, można się popłakać ze śmiechu)

Też trochę jeździłam konno i bardzo to lubię, chociaz nadal trochę się koni boję. A jeśli chciałabyś wrócić do tenisa i jesteś z Wawy, to może kiedyś się razem wybierzemy? I weźmiemy Patri, bo jej obiecuję lekcję już chyba od roku i .

---------- Dopisano o 20:27 ---------- Poprzedni post napisano o 20:23 ----------

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Też ostatnio bliskie jest mi dzieciństwo, bardzo bliskie.
Ja uwielbiałam "Błękitny zamek" Montgomery, o kobiecie, która poszła za swoimi marzeniami w wieku 29 lat, tam jest to słynne zdanie by robić to czego się boimy. Piękna książka, czytałam parę razy i wciąż do niej wracam. Dość późno odkryłam Musierowicz i do dziś uwielbiam, całą serię, ale szczególnie te pierwsze, te obrazy ciepłego, rodzinnego domu mnie kiedyś karmiły. Muminków nie czytałam, a sądząc po Twoim zdaniu myślę, że warto.
Ja chyba ogólnie uwielbiałam wieczory, zapalić małą lampkę, przykryć się kołdrą i marzyć, wyobrażać sobie różne przyjemne rzeczy, najchętniej, że jestem kimś innym uwielbiałam też spacerować i marzyć, mogłam tak chodzić wiele godzin, no i tańczyć, codziennie włączałam muzykę i szalałam.
Myślę, że ten francuski i tyłek to są moje prawdziwe pragnienia, francuski zawsze uważałam za piękny język, a tyłek zawsze mi się nie podobał
Nie wiem jak daleko można się posunąć w byciu dla siebie dobrą, ale już nie raz padało zdanie im mniej się zmuszamy tym lepiej. Ale największym dla mnie odkryciem jest wyciąganie ręki do ludzi i mówienie o tym, że mi źle. Zawsze się chowałam, ukrywałam to, unikałam ludzi gdy miałam doła, teraz staram się to zmienić. Wiem, że obecność ludzi bardzo mi pomaga, ale sięganie po nią jest trudne, bo mogę się też spotkać z odmową (i się spotkałam wiele razy, bo ktoś nie miał czasu, miał inne plany itp.), nie wiem jak pogodzić te dwie rzeczy, pragnienie obecności ludzi i wstyd, że mi źle i chęć by się schować.
Dziś dodałam 2 kolejne strony licencjatu, a poza tym nic, spać mi się chce albo na spacer, ale deszcz pada. Może pójdę poćwiczyć. Wiem, że też mam podłogę do zmycia w kuchni, ale unikam tego, myślę, że to mnie tak spina.
BTW Tygrys, stęskniłam się za Tobą!

Jak ładnie opisałaś siebie jako dziecko Musiałaś być strasznościowo fajnościową dziewczynką I w dodatku Ci to zostało

Błękitny Zamek też uwielbiałam, odkryłam go przypadkiem, jak kiedyś czytali go w radiu. I też pamiętam fragment o strachu jako najgorszym doradcy Łatwo napisać...

---------- Dopisano o 20:35 ---------- Poprzedni post napisano o 20:27 ----------

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość

Z jednego jestem dumna - gdy młoda się wywaliła z hulajnogi w błoto raz, powiedziałam jej, gdy już się uspokoiła, że to właśnie nazywa się przygoda i kiedyś stanie się historią, którą będzie mogła opowiedzieć innym.
Wtedy znikło u niej uczucie wstydu kiedy ubłocona szła przez osiedle. Nawet spotkała koleżanki, którym powiedziała, że oto miała przygodę.
Patri, nie powinnaś być z tego dumna. Powinnaś być STRASZNOŚCIOWO Z SIEBIE DUMNA!!!!! Wspaniały w swojej prostocie tekst Taki "Mamomuminkowy" , super

Emilko, to witam w klubie wannoczytaczek Oddawanie pomarszczonych od wilgoci książek też przerabiałam

Teraz zabieram się za pakowanie na dwudniową wycieczkę do jednego z najważniejszych centrów kultury europejskiej, o ile nie światowej i ogarnianie domu, a potem za nagrodę za trudy dnia dzisiejszego, wg rady Patri Kupiłam sobie sweterek z kotkiem i petitki w czekoladzie, mam książkę, wszystko idzie zgodnie z planem. Może bonusowo zrobię sobie maseczkę z płatków owsianych, banana, miodu i hydrolatu różanego, głównie dla zapachu
Życzę Wam miłego wieczoru!

Edytowane przez tigrinha
Czas edycji: 2013-04-19 o 19:42
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-19, 22:12   #3685
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Jak obuchem w głowę, przecież ja zawsze byłam strofowana, mam przelewała na mnie mnóstwo lęków... Można kopać w nieskończoność. Jak jako osoba dorosła zdałam prawko usłyszałam od rodziców raz, że po co mi to, a dwa, że nie chcą żebym jeździła, bo coś mi się stanie, ale już potrafię tupnąć nogą.
Moja mama też często się o mnie bała...ale chyba nie przesadzała w tym za bardzo, raczej odczuwam dzieciństwo jako dość luźne w porównaniu do innych - ja po prostu sama z siebie jestem strachliwcem Ale za to jako często słyszałam przekazy typu "co sobie inni pomyślą" - i to mi się niestety wpoiło

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Miałam takie samo hobby: książka w wannie (niejednokrotnie oddawałam pomarszczone książki do biblioteki po kontakcie z pianą... ). W wakacje panie z biblioteki nie wiedziały już, co mogą mi zaproponować.
Najbardziej uwielbiałam w wieku szkolnym książki o miłości Moi autorzy są najlepiej widoczni w serii "Portrety" - najczęściej potem czytałam wszystko inne danego autora... Moim ukochanym był Aleksander Minkowski.

http://ksiazkiartsajke.blogspot.com/...omagalika.html

Wcześniej i później czytałam też oczywiście Montgomery, Musierowicz...

Ja dotąd lubię czytać w wannie

A jak byłam młodym kociątkiem to również zaczytywałam się w książkach o pierwszych miłościach itd. Uwielbiałam całą Jeżycjadę Musierowicz....i co dziwne, zwykle najbardziej pociągały mnie bohaterki, które szły pod wiatr, były roztrzepane, buntowały się itd....czyli odwrotności mojej osoby


Mądre rzeczy piszecie o wychowywaniu dzieci

I Patri - gratuluję odwagi w wysyłaniu CV
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-20, 01:56   #3686
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Dzięki za info o zeszytach- trzeba będzie obniuchać i ewentualnie powiększyć kolekcję Cieszę się, że uspokojenie nadeszło

Nie wiesz może czy w Twoim Tajemnym Fiołkowym Zakątku są już fiołki? Wczoraj zamówiłam fiołkowe sadzonki z all i wsadziłam do doniczki, na razie odpukać wygląda na to, że przetrwały podróż listem priorytetowym.
Niee, będę brutalna i po pierwsze przypomnę, że fiołki nie rosną w urokliwych zakątkach, tylko w "miejscach ruderalnych". Właśnie myślałam o fiołkowych zbiorach przedwczoraj, kiedy zobaczyłam na trawniku między akademikiem a sklepem monopolowym kępkę fiołków. Ale niestety nie mam czasu nawet iść i sprawdzić, jak w moich okolicach (a właściwie w okolicach mojej dentystyki ) się fioletowy sezon rozwija, a co dopiero na kilka godzin zrywania...


Zrobione dziś:
* koktajl kiwi-pomarańcza na śniadanie
* odżywka na włosy
* zmywanie
* przekopywanie katalogów
* 3h w czytelni nad r.
* kawa z K. przed ślubem
* wyrobienie G. karty
* kolacja dwuosobowa
* zabiegi kąpielowo-pielęgnacyjne
* maska na stopy, pedi
* prezencik dla siostry wracającej ze szpitala
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2013-04-20 o 01:58
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-20, 08:14   #3687
grey_cat
Raczkowanie
 
Avatar grey_cat
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: Londyn
Wiadomości: 183
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość
Tygrsy, ja mysle, ze rodzice tej dziewczynki gdzies wczesniej zrobili blad, skoro tak bardzo bala sie zjezdzac. Moze przymuszali ja do wszystkiego,w zwiazku z tym wiedziala, ze nie dadza jej spokoju po pierwszym zjezdzie i juz na zas marudzila i mowila ze nie chce. Dzieci z reguly lubia poznawanie swiata i nowe doswiadczenia, ufaja rodzicom i najwyzej po pierwszym zjezdzie mowia ze to nie to, one nie chcą. Moim zdaniem ci rodzice powinnie dac jej spokoj po pierwszym zjezdzie, bo od przymuszania tylko traumy sie biora, a nie pokonywanie wlsanego strachu (imho).

Wczorajsza rozmowa z X:
On: mam taką koleżankę, ona uczy sie na ksiegowa i jest taka poukladana ze szok. Wszystko ma od a do z, przemyslane, zaplanowane...
Ja: Zawsze chcialam taka byc! Ale nigdy nie bede...
On: (po chwili namyslu) Jakbym byl z taka dziewczyna, to w ktoryms momencie musialbym popelnic samobojstwo.
ja (ze zdziwieniem): Dlaczego?
On: No przeciez z taka zyc sie nie da!

To tak a propo tego, ze nie zawsze to co chcemy, moze sie okazac korzystne.
Wyjasnia, czemu jestem singielka...

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Tak kotek jest mój - jakkolwiek zatracił gdzieś smukłość i obecnie to raczej kociasko

W sumie to jedno ze spełnionych marzeń z dzieciństwa- zawsze chciałam mieć psa / albo inne zwierzatko - rodzice oczywiście byli na nie (zwłaszcza mama - w sumie nie wiem czemu bo chowala sie z psami) ... Od dwóch lat mam kota , w sumie przez przypadek - i daje mi dużo radości ...
Zastanawiam się dlaczego rodzice odmawiaja dzieciom tak wielu rzeczy ? Paradoks polega na tym że moja mama poczatkowo niechetnie nastawiona do kota ("po co wam to, co zrobićie w razie wyjazdu, to śmierdzi i cała reszta przesadów) teraz bardzo naszego kota lubi i cieszy sie jak go przywożę

Ja jako dziecko lubiłam czytac chyba najbardziej ... i kiedyś zaczęłam jeździć konno co bardzo lubiłam - ale tylko pare tygodni ... Do tego kiedyś wróce.. i do tenisa

Mam sporo obaw przed posiadaniem własnych dzieci - bo naprawde nie chce popełnić błędow moich rodziców ... No a sama nie jestem zbyt poukładana ...Co do dziewczynki - a co robili jej rodzice ? Też jeździli ?Myśle że dzieci czesto chca robić to co rodzice i same chca próbować .. A jeśli nie chca - to i tak trzeba je do wielu rzeczy zmuszac (do sprzatania, nauki matematyki i jedzenia warzyw wiec na pewno nie należy zmuszać do rozrywek których nie chca ... bo wtedy to przestaje byc rozrywką

Nie ma zresztą reguły -mi stawiano wymagania odnośnie ocen itd i zawsze byłam dobra uczennica a studia koncze średnio ambitne i jakoś dobre nawyki mi sie nie wykształciły ... Za to wspomnienia mam z dzieciństwa średnie ...
Mój młodszy brat został puszczony samopas - w szkole radził sobie srednio a obecnie brnie przez mimo wszystko ambitniejsze studia (ze zmiennym szczęściem) w (rzadkich) chwilach samorefleksji żałuje że rodzice go bardziej nie "cisneli" do nauki bo np. umiałby angielski i nie musiałby go sie uczyć teraz ...
Stosunek do sportu - niby dorastaliśmy w tym samym domu gdzie sport oglada sie w tv Mój brat od początku sam szukał okazji do aktywności fizycznej i na zdrowie mu to wyszło (wręcz miał pretensje że rodzice mu wiecej zajec nie organizowali) - ja w pełni akceptowałam styl życia rodziców i z radoscią omijałam wuefy na mniej i bardziej lewych zwolnieniach - sport zaczęłam uprawiać regularnie rok temu powodowana walka z nadwaga ale teraz dostrzegam jego pozytywny wpływ na wszystko inne ...
Przykład negatywny - mnie zmuszono do nauki gry na pianinie (choć chyba chciałam skrzypce - efekt nie gram mimo 7 lat nauki pełnej płaczu i przymusu... Mojemu bratu pozwolono wybrać instrument - i kupiono, zgodnie z życzeniem , akordeon ... Efekt - lekcje olewał przez pare ładnych lat, grać nie umie i nie chce ... Juz predzej ja bym czasem pograła
Wniosek - w wychowaniu nie ma reguł ale moim zdaniem warto dziecku pokazywać jak najwięcej rzeczy - jeśli spróbuje i nie chce to ok
Kurcze, ja tez sie czasami zastanawiam, czy bylabym dobra matka. Czy umialabym nie popelnic tych samych bledow, co moi rodzice...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Po 6 latach zapisałam się do gina. Wizyta za miesiąc...

Uciekam w sen jak szalona.
Rano wstałam, żeby zajrzeć do SolidWorksa, drzwi do firmy kolegi są nadal otwarte, ale ja muszę wziąć na siebie kwestię zapoznania sie z programem. Odwlekam, odwlekam, nie chcę się mierzyć. Wprawdzie mam za sobą tutorial, ale on sugeruje samouczki. Otworzyłam go rano i zrobiłam 4 czy 5 stron pierwszego samouczka.

Dziś znalazło mnie ogłoszenie o pracę - recepcjonistka - praca do 16 - pełny etat - dwa przystanki ode mnie - jej, chyba będę aplikować pierwszy raz z myślą, że jeeeee! może być!!
I co? I odwlekam, i zachciewa mi się spać, spacerów, szycia, sprzątania, wszystkiego, tylko nie dostosowania swojego cv po to zeby tam wysłać.
Już nawet w wyobraźni przechodze rozmowę kwalifikacyjną, na której błaźnię sie jak to ja potrafię, już w wyobraźni widzę, jak śmieją się z moich żakietów z dawnych lat i białej bluzki, która nie zna Vanish czysta biel czy jakoś tak... Już się widzę jak siedzę za biurkiem i jestem zielona jak szczypiorek w tym co mam tam naciskać, przekładać i co mówić... No i taki mam film nakręcony, ze nic tylko iść spać... Siedzę przy kompie, więc otwieram zaraz cv, ofertę dziś wyślę.
Trzymam kciuki Patri!!
grey_cat jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-20, 08:28   #3688
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 363
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Tigrinha ja jestem ze stolicy (jak dumnie brzmi ale nie z tej co Ty Jak kiedyś zladuje w W-wie to sie pisze na tenisa - aczkolwiek w sumie grać nie umiem - tak w dzieciństwie pykałam sobie bo był kort pod ręką - ale nauczyłam sie sama wiec techniki w tym żadnej... czekam aż się wzbogace to wezmę sobie przystojnego trenera Albo miłą trenerke - bo przystojni faceci mnie jakoś deprymuja

Zabiłaś mi ćwieka z tą swoja wycieczkową destynacja siedze i myśle gdzie my mamy w Europie takie centrum kultury ... Przyszło mi na myśl miasto na B. ale nie... nie możliwe - chyba bym zauważyła że to centrum kultury

Dziś mam egzamin - i oczywiscie jak zwykle przygotowana jestem w połowie - bedzie jeszcze drugie podejście wiec niby bólu nie ma - ale .... juz mam dosyc samej siebie .. Nie powiem uczyłam sie - tyle że za mało .. .Wczoraj w drodze miałam sie uczyć - ale totalnie nie mogłam sie skupić - raz ze ludzie gadali dwa że za gorąco było ... No zobaczymy jako to będzie ...Moze kiepski wynik zmobilizuje mnie do wzmożonych wysiłków ... Zawsze mam taką cichą nadzieję

A wieczorem idę w miasto ... Z M. Odświezamy troche przykurzony związek - choć w sumie wcale nie czuje że niedługo to już 5 lat będzie ...
Udanego dnia
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-20, 10:17   #3689
Nebula
Zakorzenienie
 
Avatar Nebula
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 5 326
GG do Nebula
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość


Nebulko, gratulacje Tego typu listy zadań - dużo rzeczy z różnych dziedzin na ogół mnie przerastają, więc tym bardziej podziwiam Co do chóru, to mam kogoś, kto śpiewa w chórze kościelnym w Św. Krzyżu, więc jakby Cię interesowało śpiewanie religijnych pieśni średniowiecznych, to mogę Ci coś napisać na priv. Generalnie prowadzenie jest profesjonalne, jeżdżą na jakieś przeglądy, mają bardzo ambitną i zaangażowaną dyrygentkę itp.

Jeśli chodzi o tą dziewczynkę, to może należałoby dać sobie czas i możliwość odwrotu, jeśli po upływie tego czasu nadal myśl o czymś nas stresuje? Tak nawiasem mówiąc zastanawiam się nad postępowaniem rodziców tej dziewczynki. Czy to dobrze, że nie ustąpili, dzięki czemu zjechała ten pierwszy raz? Czy nie odpuszczając jej po raz kolejny ( w sumie myślę, że zjechała jakieś 4 razy i za każdym razem mówiła, że już nie chce) już nie przegięli? Ona miała max 5 lat,ma jeszcze całe życie przed sobą, żeby się nauczyć, może należało jej odpuścić? Co było cenniejsze z punktu widzenia wychowawczego i doświadczenia na przyszłość - zostawienie jej w spokoju czy niemal siłowe uświadomienie jej, że potrafi zrobić coś czego tak się boi? Ciekawe czy jako dorosła osoba zapamięta to doświadczenie (o ile je zapamięta) jako traumę czy dowód na to, że warto jest pokonywać swój strach?
bardzo proprosze o namiary na chor

na dzis mam kilka planow, ktore sa po porsur czasochlonne
1)cwiczenia
2) posprzatanie w domu
3)rozmowa na skype
4)spacer w parku ze znajoma
5)pocwiczyc traveling w tancu.
6)wyspastowac buty
7)poprawic paznokcie
8)upiec ciasto czekoladowe (bedzie mnie kosztowac duzo wysilku by go nie jesc, ale maz chce to bedzie miec...)
9)cos jeszcze bylo ale juz nie pamietam...
__________________
Lubisz metal? Poznaj Strain!
Nebula jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-04-20, 12:06   #3690
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
I weźmiemy Patri, bo jej obiecuję lekcję już chyba od roku i .


---------- Dopisano o 13:03 ---------- Poprzedni post napisano o 13:02 ----------

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Patri, nie powinnaś być z tego dumna. Powinnaś być STRASZNOŚCIOWO Z SIEBIE DUMNA!!!!! Wspaniały w swojej prostocie tekst Taki "Mamomuminkowy" , super
Dzięki

---------- Dopisano o 13:04 ---------- Poprzedni post napisano o 13:03 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
I Patri - gratuluję odwagi w wysyłaniu CV
Raczej chyba "życzę odwagi"
Dzięki. W tej kwestii terapia naprawdę zadziałała cuda.

---------- Dopisano o 13:06 ---------- Poprzedni post napisano o 13:04 ----------

Cytat:
Napisane przez grey_cat Pokaż wiadomość
Trzymam kciuki Patri!!
Dziękuję.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-09-23 01:47:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:35.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.