Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią. Część 9

[Ejniacz]

Napisane przez MonikaFaustyna

O tak jeszcze nie jadłam.Tylko z sosem sate albo jakimś z papryką. Ostatnio widziałam ludków jedzących fryty z tym sosem majonezowym i cebulką pokrojoną w kostkę .

To są najlepsze frytki na świecie

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Ejniacz

To są najlepsze frytki na świecie

No i sobie smaka narobiłam . Dobrze, że pogoda do kitu, bo bym zabrała dziecię na spacer w poszukiwaniu budki z frytami .

[panna mati_]

Napisane przez cholernarejestracja

"Polskie" i "młode" ale ziemniaki to chociaż na pewno w smaku całkiem przyzwoite, na szczęście

Raczej z Cypru te młode ziemniaczki

---------- Dopisano o 11:06 ---------- Poprzedni post napisano o 11:04 ----------

Napisane przez BioIvO

Polskie ziemniaczki, jak mi się zdaje, dopiero trafiły do ziemi i starają się puścić listki Jak młode to pewnie z Izraela albo Turcji.

Właśnie dlatego dopytałam. Przy lekkiej zimie są już nasze pod koniec maja, ale w tym roku napewno tak nie będzie.

[ciri15]

Napisane przez MonikaFaustyna

No i sobie smaka narobiłam . Dobrze, że pogoda do kitu, bo bym zabrała dziecię na spacer w poszukiwaniu budki z frytami .

Ciekawa jestem tego waszego sosu orzechowego, szkoda, że u nas nie ma...

[201604250941]

Ciri- możesz zrobić z masła orzechowego albo kupic fix knorra do kurczaka w sosie orzeszkowym. Lepsze to do frytek niz majonez jak dla mnie.

Z ziemniakami krucho, już sadzą powoli, ale jest za wcześnie, mogą zmarznąć. Ja się swoich spodziewam w czerwcu najprędzej.

[ciri15]

Napisane przez candycotton

Ciri- możesz zrobić z masła orzechowego albo kupic fix knorra do kurczaka w sosie orzeszkowym. Lepsze to do frytek niz majonez jak dla mnie.

Z ziemniakami krucho, już sadzą powoli, ale jest za wcześnie, mogą zmarznąć. Ja się swoich spodziewam w czerwcu najprędzej.

Jak czytałam ten przepis co podawałyście to tam od chu chu.. dziwnych składników jest.
Choć tego kurczaczka spróbuję. Masło orzechowe kiedyś kupiłam i nie wiedziałam co z nim robić i mi się zgubiło.

[201705250955]

Napisane przez lakeithia

A czy tez masz robię na punkcie obiadowych smrodow z mieszkań? W klimacie - odwiedzasz kogoś, i wracasz do domu, po czym wszystkie ubrania laduja w praniu, bo tak przesmierdly rybka czy kapusta


Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

Nie, jestem raczej upierdliwa co do jedzenia u kogoś i gotowania Nie przepadam za jakimiś imprezami domowymi 'na bogato' (obiad, kolacja) - okropnie to brzmi

Napisane przez Chatul

Nieprawda. Konduktorzy mają możliwość oznaczenia biletów zakupionych przez internet – każdy taki bilet ma unikalny numer i ten wielki przenośny komputer, którym skanują bilety wysyła od razu informację o tym, że bilet jest skanowany i pokazuje dane, które powinny być na bilecie o danym numerze.

Nie do końca rozumiem, co chciałaś napisać... czy to znaczy, że ten bilet jest gdzieś tam w sieci danych spółki 'odhaczany' i nie może go okazać inna osoba, bo był wcześniej zeskanowany? Tylko na niektórych trasach, np. Warszawa-Wrocław często zmieniają się konduktorzy, czy to w pociągu jadącym przez Poznań czy Częstochowę, szczególnie w nocy - i przecież bilet jest skanowany po raz drugi. (co byłoby absurdem przy ew. 'odhaczeniu' takiego biletu wcześniej, choć niektórzy nadgorliwi i tak sprawdzają mi drugi raz legitkę, jakbym mogła zgubić w pociągu ją przy pierwszym okazaniu biletu, tak samo wydaje mi się to bezsensowne).
W ogóle nie rozumiem tego buntu przeciwko podawaniu imienia i nazwiska. Może nr dokumentu jest trochę problematyczny, bo trzeba sięgnąć po portfel i wklepywać te dane, ale moim zdaniem personalizacja takiego biletu jest obowiązkowa właśnie ze względu na możliwość kradzieży takiego biletu albo świadomego okazywania przez kilka osób. No chyba, że jest tak, jak piszesz i bilet jest 'odhaczany'.

Dziś rano było na głównej na gazecie.pl - nowy artykuł opisujący sytuację, o której wspominałam jakiś czas temu

http://wyborcza.pl/1,87648,13781704,...ka_nie_ma.html

[201604181004]

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.
Po prostu nie ogarniam.
Termin nie jest znany od wczoraj, dziwię się że z żadnej rodziny ani matki dziecka ojca dziecka z sąsiadów koleżanek innych studentek znajomych ciotek babek czy nianiek nie znajduje się nikt kto się zajmie dzieckiem. Serio, dzisiaj miałam na uczelni domowe drące się przedszkole - od 9 rano. Fajnie, ma się zajęcia z piątą ryczących dzieciaków za drzwiami. Naprawdę dla mnie to żenada do kwadratu, przychodzenie z dzieciakami na obronę i to bobasami. Osobiście bym ostro poleciała po ocenianiu, przecież to rozprasza wszystkich w koło - miej zajęcia a za obok kilka drących się dzieci. Naprawdę, naprawdę, naprawdę rozumiem - lekarz, fryzjer, cokolwiek z dzieckiem - nie zawsze się ktoś znajdzie.
Ale do jasnej anielki obrona pracy? Naprawdę? Na te kilka godzin danego dnia nie znajduje się kompletnie pół osoby która może posiedzieć z dzieckiem? Przekazują sobie te niemowlaki z rąk do rąk pod salą i śmieją się do profesorek.
Naprawdę nie ogarniam.

[ciri15]

Napisane przez drabineczka

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.
Po prostu nie ogarniam.
Termin nie jest znany od wczoraj, dziwię się że z żadnej rodziny ani matki dziecka ojca dziecka z sąsiadów koleżanek innych studentek znajomych ciotek babek czy nianiek nie znajduje się nikt kto się zajmie dzieckiem. Serio, dzisiaj miałam na uczelni domowe drące się przedszkole - od 9 rano. Fajnie, ma się zajęcia z piątą ryczących dzieciaków za drzwiami. Naprawdę dla mnie to żenada do kwadratu, przychodzenie z dzieciakami na obronę i to bobasami. Osobiście bym ostro poleciała po ocenianiu, przecież to rozprasza wszystkich w koło - miej zajęcia a za obok kilka drących się dzieci. Naprawdę, naprawdę, naprawdę rozumiem - lekarz, fryzjer, cokolwiek z dzieckiem - nie zawsze się ktoś znajdzie.
Ale do jasnej anielki obrona pracy? Naprawdę? Na te kilka godzin danego dnia nie znajduje się kompletnie pół osoby która może posiedzieć z dzieckiem? Przekazują sobie te niemowlaki z rąk do rąk pod salą i śmieją się do profesorek.
Naprawdę nie ogarniam.

Nie ogarniasz? Na litość biorą

[MonikaFaustyna]

Napisane przez drabineczka

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.
Po prostu nie ogarniam.
Termin nie jest znany od wczoraj, dziwię się że z żadnej rodziny ani matki dziecka ojca dziecka z sąsiadów koleżanek innych studentek znajomych ciotek babek czy nianiek nie znajduje się nikt kto się zajmie dzieckiem. Serio, dzisiaj miałam na uczelni domowe drące się przedszkole - od 9 rano. Fajnie, ma się zajęcia z piątą ryczących dzieciaków za drzwiami. Naprawdę dla mnie to żenada do kwadratu, przychodzenie z dzieciakami na obronę i to bobasami. Osobiście bym ostro poleciała po ocenianiu, przecież to rozprasza wszystkich w koło - miej zajęcia a za obok kilka drących się dzieci. Naprawdę, naprawdę, naprawdę rozumiem - lekarz, fryzjer, cokolwiek z dzieckiem - nie zawsze się ktoś znajdzie.
Ale do jasnej anielki obrona pracy? Naprawdę? Na te kilka godzin danego dnia nie znajduje się kompletnie pół osoby która może posiedzieć z dzieckiem? Przekazują sobie te niemowlaki z rąk do rąk pod salą i śmieją się do profesorek.
Naprawdę nie ogarniam.

Czasem mimo chęci wypada coś takiego i niestety z dzieckiem trzeba iść na obronę. Pewnie samym matkom do śmiechu nie było, bo to dodatkowy stres. Jakbym studiowała w nl....to też bym z dzieckiem przyszła, bo nie mam tu nikogo pod ręką, kto wzbudziłby moje zaufanie. U mnie w rodzinie wszyscy pracują, z czego większość jest w rozjazdach i ciężko o urlop na żądanie. Moi rodzice mają takich sąsiadów, ze bym im nawet paprotki nie powierzyła a co dopiero dziecka. A babci jednej czy drugiej bałabym się powierzyć małą. Już bez przesady z tym jechaniem po matkach.

---------- Dopisano o 14:44 ---------- Poprzedni post napisano o 14:42 ----------

Cieszę się, że na studiach nie miałam dziecka i nikogo tym nie rozwalałam . Też pewnie musiałabym z maluchem się zjawić na uczelni, bo we Wrocku kompletnie zero rodziny a znajomi, to tylko z uczelni.

[dacn]

Napisane przez drabineczka

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.
Po prostu nie ogarniam.
Termin nie jest znany od wczoraj, dziwię się że z żadnej rodziny ani matki dziecka ojca dziecka z sąsiadów koleżanek innych studentek znajomych ciotek babek czy nianiek nie znajduje się nikt kto się zajmie dzieckiem. Serio, dzisiaj miałam na uczelni domowe drące się przedszkole - od 9 rano. Fajnie, ma się zajęcia z piątą ryczących dzieciaków za drzwiami. Naprawdę dla mnie to żenada do kwadratu, przychodzenie z dzieciakami na obronę i to bobasami. Osobiście bym ostro poleciała po ocenianiu, przecież to rozprasza wszystkich w koło - miej zajęcia a za obok kilka drących się dzieci. Naprawdę, naprawdę, naprawdę rozumiem - lekarz, fryzjer, cokolwiek z dzieckiem - nie zawsze się ktoś znajdzie.
Ale do jasnej anielki obrona pracy? Naprawdę? Na te kilka godzin danego dnia nie znajduje się kompletnie pół osoby która może posiedzieć z dzieckiem? Przekazują sobie te niemowlaki z rąk do rąk pod salą i śmieją się do profesorek.
Naprawdę nie ogarniam.

Bez sensu, sorrry ja bym miała problemy żeby się skupić jak bym słyszała własne płaczące za drzwiami ( własne poznam, inne mnie juz mało ruszają), cóż czasem jest problem z zostawieniem dziecka z kimś- dlatego nie chodzę do fryzjera czy na imprezy ale bez przesady na czas obrony to można kogoś o opiekę poprosić w najgorszym razie zatrudnić opiekunkę 10 zł za godzinę. Niech chodzi z wózkiem wokół uczelni.

A branie na litość bo mam dziecko jest głupie, kur..... większość profesor ma dzieci, jak również większość kobiet będzie je miała nie rozumiem czemu się trzeba mad akurat teraz dzieciatymi tak strasznie litować.

A za wymuszenie oceny na dziecko to bym wywalała za drzwi.

[Suvia]

Napisane przez dacn

A za wymuszenie oceny na dziecko to bym wywalała za drzwi.

Chyba to się naprawdę zrobiło powszechne, bo na pierwszych wykładach w tym roku mieliśmy pare rozmówek na ten temat od prowadzących. Jeden powiedział wprost, ze już bardziej go rusza sfabrykowane (za kasę) zwolnienie lekarskie (bo nie ma nic do gadania jak widzi pieczątkę i podpis lekarza) niż tłumaczenia "bo ja mam dziecko i mogłam przyjść na egzamin" No to smuteczek, że nie mogłaś....

[ajah]

Napisane przez MonikaFaustyna

Czasem mimo chęci wypada coś takiego i niestety z dzieckiem trzeba iść na obronę. Pewnie samym matkom do śmiechu nie było, bo to dodatkowy stres. Jakbym studiowała w nl....to też bym z dzieckiem przyszła, bo nie mam tu nikogo pod ręką, kto wzbudziłby moje zaufanie. U mnie w rodzinie wszyscy pracują, z czego większość jest w rozjazdach i ciężko o urlop na żądanie. Moi rodzice mają takich sąsiadów, ze bym im nawet paprotki nie powierzyła a co dopiero dziecka. A babci jednej czy drugiej bałabym się powierzyć małą. Już bez przesady z tym jechaniem po matkach.

---------- Dopisano o 14:44 ---------- Poprzedni post napisano o 14:42 ----------

Cieszę się, że na studiach nie miałam dziecka i nikogo tym nie rozwalałam . Też pewnie musiałabym z maluchem się zjawić na uczelni, bo we Wrocku kompletnie zero rodziny a znajomi, to tylko z uczelni.

A mąż nie mógłby się dzieckiem zająć?
Nie wierzę w sytuację, ze nie można znaleźć opieki nad dzieckiem.

Na wszystko jest miejsce i czas.
Uważam, że zabieranie dziecka na obronę to lekka przesada. Zwłaszca, gdy dziecko jest małe.
Już nwet nie myśląc o innych, którzy się bronią czy pracownikach, ale o samym dziecku.
rzeciez to dla niego żadna frajda.

[ciri15]

Moja koleżanka ma na roku laskę, która urodziła tuż przed sesją na 3 roku, teraz na czwartym też będzie rodzić w/po sesji. Już się śmieją, że na magisterkę będzie trzecie.

[150f22149d232a15625e38a732d46b6c6e220cbb_63e043022f3b0]

Ja tam nie wierze, że piątce matek coś wypadło, że żadna z nich nie miała koleżanki itp. Według mnie chciały coś tymi dziećmi osiągnąć.

[dacn]

Napisane przez ajah

A mąż nie mógłby się dzieckiem zająć?
Nie wierzę w sytuację, ze nie można znaleźć opieki nad dzieckiem.

Na wszystko jest miejsce i czas.
Uważam, że zabieranie dziecka na obronę to lekka przesada. Zwłaszca, gdy dziecko jest małe.
Już nwet nie myśląc o innych, którzy się bronią czy pracownikach, ale o samym dziecku.
rzeciez to dla niego żadna frajda.

Prędzej bym zabrała małe dziecko takie do roku, bo w razie problemu można przytulić i dać butelkę czy smoczka niż 4 latka. Zwłaszcza mojego.

[ajah]

Napisane przez ciri15

Moja koleżanka ma na roku laskę, która urodziła tuż przed sesją na 3 roku, teraz na czwartym też będzie rodzić w/po sesji. Już się śmieją, że na magisterkę będzie trzecie.

U mnie kolezanka urodziła na pierwszym roku. Nie było wymówek: bo mam dziecko

[BioIvO]

Z tymi dziećmi to zdecydowanie taka gra- żeby profesorka uśmiechnęła się do dzidzi i poklepała mamuśkę po pleckach, że taka dzielna bo dziecko ma a jednak studia kończy. Nie wierze w to, że nie ma absolutnie żadnej koleżanki z roku, która nie mogłaby zabawić dziecko poza uczelnią.
Ciekawe czy na rozmowę o prace też przyjdzie obarczona kwilącym dziecięciem bo "nie ma go z kim zostawić"

[MonikaFaustyna]

Na studiach nie miałam żadnej dzieciatej koleżanki, która przychodziła z pociechą na egzaminy etc. Widocznie tam, gdzie studiowałam, nie było takiej mody na wymuszanie ocen. W ogóle, co to za pomysł? No ok, pewnie na tych 5 studentek, może 1 miała taki problem, że nie miała z kim zostawić. Znając siebie, bym zorganizowała opiekę najlepiej, jak mogę, a jak nie, to bym przeprosiła ogół za zamieszanie. W głowie mi się nie mieści branie kogoś na litość. W dniu obrony dopadł mnie nerwowy ból żołądka, który skończył się wizytą nocną na pogotowiu. Ledwo co wytrzymałam na obronie i samą siebie bym oblała. Zdziwiło mnie, że mi zaliczyli. Na koniec z nerwów się popłakałam. W ogole, miałam wtedy bardzo zły okres i tylko dzięki promotorce i mężowi, który mnie wtedy przez Skype cisnął, zdecydowałam się obronić. Najgorsze było to, że po obronie pół dnia spałam u koleżanki i jak zadzwoniłam do mamy, że nie mam siły wrócić do wcha z wro, to usłyszałam "co, nawaliłaś się?" . A ja ledwo co dukałam słowa z bólu. Brat po mnie z wielką łachą wtedy przyjechał.

[201604250941]

Napisane przez drabineczka

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.
Po prostu nie ogarniam.
Termin nie jest znany od wczoraj, dziwię się że z żadnej rodziny ani matki dziecka ojca dziecka z sąsiadów koleżanek innych studentek znajomych ciotek babek czy nianiek nie znajduje się nikt kto się zajmie dzieckiem. Serio, dzisiaj miałam na uczelni domowe drące się przedszkole - od 9 rano. Fajnie, ma się zajęcia z piątą ryczących dzieciaków za drzwiami. Naprawdę dla mnie to żenada do kwadratu, przychodzenie z dzieciakami na obronę i to bobasami. Osobiście bym ostro poleciała po ocenianiu, przecież to rozprasza wszystkich w koło - miej zajęcia a za obok kilka drących się dzieci. Naprawdę, naprawdę, naprawdę rozumiem - lekarz, fryzjer, cokolwiek z dzieckiem - nie zawsze się ktoś znajdzie.
Ale do jasnej anielki obrona pracy? Naprawdę? Na te kilka godzin danego dnia nie znajduje się kompletnie pół osoby która może posiedzieć z dzieckiem? Przekazują sobie te niemowlaki z rąk do rąk pod salą i śmieją się do profesorek.
Naprawdę nie ogarniam.

No błagam, serio nie ogarniasz? Jak masz dziecko to nie moga Cię uwalić bo dziecko nie będzie miało co jeść, jak nie skończysz studiów. A jak któraś nie ma dziecka to bierze yorka albo cziłałę.

Napisane przez asia_aisa

Nie do końca rozumiem, co chciałaś napisać... czy to znaczy, że ten bilet jest gdzieś tam w sieci danych spółki 'odhaczany' i nie może go okazać inna osoba, bo był wcześniej zeskanowany? Tylko na niektórych trasach, np. Warszawa-Wrocław często zmieniają się konduktorzy, czy to w pociągu jadącym przez Poznań czy Częstochowę, szczególnie w nocy - i przecież bilet jest skanowany po raz drugi. (co byłoby absurdem przy ew. 'odhaczeniu' takiego biletu wcześniej, choć niektórzy nadgorliwi i tak sprawdzają mi drugi raz legitkę, jakbym mogła zgubić w pociągu ją przy pierwszym okazaniu biletu, tak samo wydaje mi się to bezsensowne).
W ogóle nie rozumiem tego buntu przeciwko podawaniu imienia i nazwiska. Może nr dokumentu jest trochę problematyczny, bo trzeba sięgnąć po portfel i wklepywać te dane, ale moim zdaniem personalizacja takiego biletu jest obowiązkowa właśnie ze względu na możliwość kradzieży takiego biletu albo świadomego okazywania przez kilka osób. No chyba, że jest tak, jak piszesz i bilet jest 'odhaczany'.

Dziś rano było na głównej na gazecie.pl - nowy artykuł opisujący sytuację, o której wspominałam jakiś czas temu

http://wyborcza.pl/1,87648,13781704,...ka_nie_ma.html

Skanowany jest raz, jak się zmienia skład to pytają, czy już skanowany był. JEst odhaczony i nie możesz go cofnąć na stronie, że niby niewykorzystany.

[monicar]

Napisane przez candycotton

Wydawało mi się, że w Holandii mają najwięcej odmian Ziemniaka i frytek, i wsuwają to wszystko z masłem orzechowym.

Belgia i Holandia słyną z wielu odmian ziemniaka. Pamiętam jak mieszkałam tam, nigdzie indziej nie jadłam tak genialnych frytek i sosów na bazie majonezu. W Holandii dodatkowo pindakaas

[201604181004]

MonikaFaustyna - no proszę cię, z pewnością wszystkie dziewczyny były Holenderkami których rodziny zostały w domu albo są z drugiego końca polski.
W takiej sytuacji naprawdę dziwię się że tego się nie da zorganizować. Co jest wazniejszego od obrony? Egzamin na prawo jazdy i operacja (to chyba właściwie). Nawet jak jedna miała taki problem, serio, jak się idzie na studia to przez pięć lat można zorganizować opiekunkę na jeden dzień najważniejszy dzień który jest zwieńczeniem kilkuletniej pracy .

[mm444]

Treść usunięta

[mary_poppins]

Są miejsca i okazje, gdzie się z dzieckiem nie przychodzi - po prostu. Obrona do takich należy Bawi mnie ta argumentacja - nie mam nikogo z rodziny i sąsiadów, którzy by mogli się zająć moim dzieckiem. Kilka miesięcy szukałam pracy jako niania i nie mogłam nic znaleźć, bo ofert było MULTUM. Ale na pewno nie można znaleźć ani jednej na jeden dzień, na kilka godzin. Tak tak

[Jamaika88]

Są miejsca i okazje, gdzie się z dzieckiem nie przychodzi - po prostu. Obrona do takich należy Bawi mnie ta argumentacja - nie mam nikogo z rodziny i sąsiadów, którzy by mogli się zająć moim dzieckiem. Kilka miesięcy szukałam pracy jako niania i nie mogłam nic znaleźć, bo ofert było MULTUM. Ale na pewno nie można znaleźć ani jednej na jeden dzień, na kilka godzin. Tak tak

Bo to taka moda, chodzenie z dzieckiem wszędzie, gdzie się da, oczywiście zawsze podyktowane koniecznością, nigdy wyborem.

[201604181004]

Skoro student nie pracuje i uczelnia jest jego zajęciem który wypełnia mu wolny czas, to równie dobrze laski mogą przychodzić z dziećmi do pracy bo "przecież nie mam z kim zostawić"

[bordowa]

Napisane przez drabineczka

Nie ogarniam przychodzenia z dziećmi na obronę licencjatu czy magisterki.

Ja nie wiedziałam, że kobiety tak robią

[201604250941]

Napisane przez drabineczka

Skoro student nie pracuje i uczelnia jest jego zajęciem który wypełnia mu wolny czas, to równie dobrze laski mogą przychodzić z dziećmi do pracy bo "przecież nie mam z kim zostawić"

Byłam na obronie mojej mamy, nie pamietam dokładnie dlaczego, ale na pewno nie dlatego, że nie miała mnie z kim zostawić, bo mieszkaliśmy z dziadkami emerytami. To na prawde nie o to chodzi, no nie swirujmy że 10 miesięcy ktoś chodzi na zajęcia bez dziecka i w jeden jedyny dzień idzie z.
Ale akurat moja mama miała świetną pracę i była nauczona, może po prostu raźniej jej było. Mi też było raźniej na obronie jak ktoś ze mną był, torebkę chociaż potrzymać.

[201604181004]

Ale 10 letnie czy 15 letnie dziecko na obronie które posiedzi zje jabłko a gala noworodków na ramieniu to inna sprawa.
Ja powiedziałam że kupię zwiększoną płodność jak w simsach i jak urodzą mi się trojaczki to będę studentom pożyczać odpładnie na egzaminy

[201604250941]

Noworodki są zamiast dekoltu.

Ajajajaja widzę, że gryziesz temat-klucz. A ja po formacie nawet nie mam zainstalowanych. I myślę intensywnie które, 2 czy 3. W 2 mi się lepiej budowało, ale 3 ma lepszy gejmplej.