Jakie wymagania dotyczące kredytu?

[_malayka]

Napisane przez kalincia

Może w twojej miejscowości. W mojej miejscowości nowe w apartamentowcu mają ceny od 9 tys. za metr, a z rynku wtórnego poniżej 6-7 tyś. nie schodzą. Wiem, bo szukam.

W Warszawie można obecnie spokojnie kupić mieszkanie z rynku pierwotnego za 6 - 6,5 tys za metr. Niekoniecznie na Mokotowie czy Śródmieściu - o czym pisze Autorka, ale np. na bliskiej Białołęce - przy Kanale Żerańskim powstaje naprawdę ładne osiedle i za metr chcą niecałe 6 tysięcy

[oliwia18]

Napisane przez kalincia

Może w twojej miejscowości. W mojej miejscowości nowe w apartamentowcu mają ceny od 9 tys. za metr, a z rynku wtórnego poniżej 6-7 tyś. nie schodzą. Wiem, bo szukam.

Napisałam, że w stolicy. Najdroższe mieszkania są właśnie w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Napisałam to samo co Ty: za 6,5/m może kupić mieszkanie w stolicy i to nie koniecznie z rynku wtórnego. Za 10/m to jest już cena dla koneserów widoku na stadion narodowy z balkonu (który i tak za 2-3 lata zostanie zasłonięty przez inny budynek, ale co kto lubi).

Cena mieszkania w stanie deweloperskim zależy od wielu czynników: im wyżej tym drożej, położenia względem kierunków świata (północne najgorzej schodzą, więc cena niższa), zaawansowania robót budowlanych (im wcześniej tym taniej), czy mieszkanie już zostało oddane do użytku (jeśli możesz poczekać pół roku do oddania kluczy, jest taniej), umiejscowienia mieszkania w budynku (czy mieszkanie jest narożne, czy przy wejściu do klatki), czy teren jest zalewowy (patrz: Wilanów), metrażu (im większe, tym taniej za m2), także tego czy w budynku nie zostały niesprzedane 1-2 mieszkania- one mają już bardzo korzystną cenę. Im większe zainteresowanie konkretnym mieszkaniem, tym mniejsza możliwość negocjacji ceny- bierze ten, kto da najwięcej.
Na rynku wtórnym ceny są rozdmuchane. To, za ile właściciele wystawiają mieszkania, to nie jest kwota, jaką uzyskują za nie. Sąsiadka wystawiła swoje 2-pokojowe 45 metrów za 330 tys. Wychodzi 7300/m. Wie, że za tyle nie sprzeda, ale liczy, że rok temu wyremontowała kuchnię za 30 tys i w mieszkaniu wszystkie instalacje są wymienione. Jest gotowa sprzedać to mieszkanie za 280-290 tys od zaraz.
W połowie kwietnia kupiliśmy mieszkanie w Warszawie (i takie określam mianem "zwykłego mieszkania"), 58 metrów+ 60 metrów ogródka, nowe od dewelopera, osiedle zamknięte o wysokim standardzie, budynek oddany do użyku najpóźniej w 11.2013, 10-15 minut autobusem od centrum, mieszkanie na południe i wschód-czyli wg kryteriów, które podałam wyżej wcale nienajgorsze, a wynegocjowaliśmy cenę poniżej 7/m2. Ani to zapchlona klitka, ani apartament- ot, zwykłe mieszkanie- a cena taka, która mieści się granicach które obie mniej-więcej podałyśmy.

[pogubiona88]

Ale nie zapominajcie jak kupi się mieszkanie na rynku pierwotnym, że masę kasy trzeba władować w urządzenie.... Więc co z tego że zapłacę 350 tys. jak kolejne 100 albo i więcej to będzie wyposażenie....

[oliwia18]

Jak kupisz mieszkanie po kimś, to władujesz tyle samo albo jeszcze więcej w jego urządzenie. Wątpię, żeby ktoś zostawił Ci mieszkanie urządzone i odpicowane dokładnie w Twoim guście i wg Twoich potrzeb. Zrywanie starych podłóg czy kafelków i kładzenie nowych siłą rzeczy kosztuje więcej, niż samo kładzenie. Nie każdy zostawi Ci lodówkę i pralkę, żebyś nie musiała jej kupować. Wymieniać tak można bez końca. Nie musisz mieć wszystkiego od razu- ludzie dorabiają się pewnych rzeczy z czasem- najpierw kupują dobre łóżko, za kilka miesięcy dobrą szafę i tak po kolei.

[pogubiona88]

Nie mówię o wyposażeniu meblowym. Ale raczej jeśli cena nie jest mała,to wolę kupić takie mieszkanie by lazienka/kuchnia mi odpowiadały. Mieszkanie, które miałam na oku 2 lata temu było powyżej 50 m, na mokotowie, 2 balkony, idealna lazienka, kuchnia też super, szafy wnękowe. Jedyne co bym miała to meble do sypialni i salonu. Wiadomo że to można sukcesywnie. No i to mieszkanie kosztowało 500 coś tys. A i blok z 2009 roku (a to był 2011). Gdybym miała kupić w stanie surowym za np . 350 tys. to te 150 pewnie bym wsadziła w podłogi, łazienkę, kuchnię, szafy itp. A i był garaż w cenie....

[_malayka]

Napisane przez oliwia18

Jak kupisz mieszkanie po kimś, to władujesz tyle samo albo jeszcze więcej w jego urządzenie. Wątpię, żeby ktoś zostawił Ci mieszkanie urządzone i odpicowane dokładnie w Twoim guście i wg Twoich potrzeb. Zrywanie starych podłóg czy kafelków i kładzenie nowych siłą rzeczy kosztuje więcej, niż samo kładzenie. Nie każdy zostawi Ci lodówkę i pralkę, żebyś nie musiała jej kupować. Wymieniać tak można bez końca. Nie musisz mieć wszystkiego od razu- ludzie dorabiają się pewnych rzeczy z czasem- najpierw kupują dobre łóżko, za kilka miesięcy dobrą szafę i tak po kolei.

Dokładnie. Nawet jeśli kupuje się mieszkanie z rynku wtórnego, które ma powiedzmy 2 lata, to jednak po tych 2 latach pewne zużycie widać. Nawet jeśli minimalne, to widać. Szczególnie, że ludzie naprawdę bardzo różnie dbają i sprzątają. U jednych po remoncie przez 10 lat jest błysk, a u innych po roku już nie bardzo.

I jednak kwestia indywidualnego gustu i jakości mebli/sprzętów/wykończenia, które znajdziesz w mieszkaniu. Jakość takich rzeczy wcale nie musi być taka jaką byś sobie sama wybrała. Ani wygląd.

---------- Dopisano o 12:03 ---------- Poprzedni post napisano o 12:01 ----------

Napisane przez pogubiona88

Nie mówię o wyposażeniu meblowym. Ale raczej jeśli cena nie jest mała,to wolę kupić takie mieszkanie by lazienka/kuchnia mi odpowiadały. Mieszkanie, które miałam na oku 2 lata temu było powyżej 50 m, na mokotowie, 2 balkony, idealna lazienka, kuchnia też super, szafy wnękowe. Jedyne co bym miała to meble do sypialni i salonu. Wiadomo że to można sukcesywnie. No i to mieszkanie kosztowało 500 coś tys. A i blok z 2009 roku (a to był 2011). Gdybym miała kupić w stanie surowym za np . 350 tys. to te 150 pewnie bym wsadziła w podłogi, łazienkę, kuchnię, szafy itp. A i był garaż w cenie....

Nie sądzę, że byś tyle wsadziła. 150 tysięcy to jednak trochę przesadzona kwota na wykończenie mieszkania, które ma zaledwie 50 metrów.

[oliwia18]

Napisane przez _malayka

Szczególnie, że ludzie naprawdę bardzo różnie dbają i sprzątają. U jednych po remoncie przez 10 lat jest błysk, a u innych po roku już nie bardzo.

Moi rodzice kiedyś kupili mieszkanie od pierwszego właściciela. Miało nie więcej jak 5 lat. To, co znaleźli pod farbą, to był dramat- ludzie palili papierosy w mieszkaniu i nikotyna osiadła na ścianach. Skuwali ściany do cegły, bo tego czarnego czegoś nie dało się inaczej usunąć.

[pogubiona88]

No może...ale nie ukrywajmy że na kafelki, podłogę, żaluzje, kuchnię (zmywarkę np, lodówkę), szafy wbudowane wydam mniej niż 100 tys....

[confused women]

W PKO BP musisz pracować min. 3 miesiące, stawki oprocentowania w tym banku podlegają negocjacjom(hipoteczne), ale nie sądzę, abyś mogła ubiegać się o aż tak wysoki kredyt przy zarobkach 3000netto.

[_malayka]

Napisane przez pogubiona88

No może...ale nie ukrywajmy że na kafelki, podłogę, żaluzje, kuchnię (zmywarkę np, lodówkę), szafy wbudowane wydam mniej niż 100 tys....

No to zależy jakiej jakości rzeczy chcesz kupować. Jeśli wszystko najwyższej, to możesz wydać i milion Są pralki za 1300 zł i za 3,5 tys. Zależy czego potrzebujesz.
Może najpierw stwórz sobie dokument w excelu, wypisz wszystko, co potrzebujesz kupić z rzeczy poza wykończeniem, a następnie wykończenie i materiały. Większość takich cen możesz ustalić w internecie. Niech to będzie nawet +/- 15 tysięcy, to będziesz mieć obraz tego co chcesz zrobić i ile na to wydasz. Przynajmniej mniej więcej.

[pogubiona88]

Napisane przez _malayka

No to zależy jakiej jakości rzeczy chcesz kupować. Jeśli wszystko najwyższej, to możesz wydać i milion Są pralki za 1300 zł i za 3,5 tys. Zależy czego potrzebujesz.
Może najpierw stwórz sobie dokument w excelu, wypisz wszystko, co potrzebujesz kupić z rzeczy poza wykończeniem, a następnie wykończenie i materiały. Większość takich cen możesz ustalić w internecie. Niech to będzie nawet +/- 15 tysięcy, to będziesz mieć obraz tego co chcesz zrobić i ile na to wydasz. Przynajmniej mniej więcej.

Niezły pomysł Dzięki.

[Vilqa]

Napisane przez oliwia18

Pamiętaj, że koszt nie kończy się na samym kredycie- przy takiej kwocie musisz jeszcze ten kredyt ubezpieczyć, bank pewnie też będzie chciał, żebyś ubezpieczyła się na życie. Dodatkowo pewnie dojdzie ubezpieczenie samego mieszkania. Przy zakupie płacisz jeszcze za notariusza. Jeśli to nowe mieszkanie (od dewelopera), to nie płacisz podatku od ccp, ale jeśli z rynku wtórnego, to już płacisz. Deweloper najczęściej chce, żebyś do mieszkania kupiła miejsce garażowe (kolejne 20-30 tys. w zależności od oferty). To są wyższe koszty niż się może początkowo wydawać.
No i może warto zweryfikować wysokość kredytu- nie wiem, w jakiej części Polski mieszkasz, ale w stolicy mieszkania spokojnie kupisz dużo taniej, niż 500000, a tu są jedne z najwyższych cen.

Płaci się podatek pcc w wysokości 19 zł .Wypłenia się druk PCC3 w Urzędzie Skarbowym właściwym dla położenia nieruchomości i wpłaca w kasie. To podatek za wpisanie banku do hipoteki - a wpisać trzeba, bo brany jest kredyt.
Nie strasz dodatkowymi kosztami, do kupna miejsca garażowego - u mnie to było 24 tys, czy nawet takiego po chmurą - były za 6 tys- deweloper nie zmusza. Poza tym, ma obowiązek wybudować ileś (nie pamiętam ile) miejsc do parkowania dostępnych za darmo (czyli bez kupowania).
Koszty są, jak ktoś wspomniał, natury bankowej/urzędniczej, ubezpieczenie od utraty pracy/śmierci kredytobiorcy, ubezpieczenie mieszkania (podstawowe od zalania, pożaru), czasem trzeba donieść poświadczoną przez US kopię PIT (mnie nie chceli przyjąć UPO z e-Deklaracji, mimo, że to pełnoprawny dokument)- ok. 35 zł, wpis do ksiąg wieczystych - 200 zł, notraiusz ( u mnie to było 2x po 2100 zł przy wartości mieszkania 300 tys.,), podatek PCC - 19 zł. Czasem bank każe sobie płacić za wizytę na placu budowy , za wycenę nieruchomości (mnie to ominęło na szczęście). Jak tak wszystkie koszty zebrałam do kupy, to mi wyszło całkiem nieźle ponad te 300 tys.

A tu jeszcze trzeba to mieszkanie za coś wykończyć - nie zawsze bank pozwala z kredytu płacić za kafelki.
Jeśli masz jakieś swoje sprzęty (jak wynajmowałam z mężem mieszkanie musieliśmy sami sobie kupić praktycznie wszystko z AGD), zastanów się, czy nie da się ich zamontować nowym mieszkaniu. Ja zabrałam ze sobą pralkę, lodówkę i telewizor (więc parę tysi jestem jednak do przodu).

Wydaje mi się, że przy Twoich zarobkach, raczej nie możesz liczyć na te 500 tysięcy. Ja zarabiam podobnie, a miałam w PKOBP problemy z dostaniem 300 tysięcy, mimo, że pracuję na etat od lat, od lat mam w tym banku konto (co rzekomo czyni mnie klientem godnym zaufania), miałam wkład własny, brałam kredyt sama (rozdzielność majątkowa), a na utrzymaniu mam w zasadzie tylko telefon (50 zł co 3-mce) + jakieś zakupy spożywcze i kocie (ok. czasem jakiś ciuch do koszyka też wpadnie ), nie dzieciata, nie w ciąży, bez psa (podatek, wszak) za to z darmowym kotem.

Wykończenie kosztowało mnie (piszę żebyś miała jakiś punkt zaczepienia):
- parkiet, 55 m2- 4200, 00. Cena za sam materiał, bo kleił mi wujek w prezencie. Położenie to (Łódź) ok. 100 zł/m2
- aneks kuchenny - 7000. 00. Kupiłam całość w IKEA (wzięłam na kredyt IKEA), szafki, półki, okap, zmywarkę, płytę indukcyjną, zlew, blaty (drewniane, więc mi znacznie koszt podbiły, ale są świetne), jakieś kosze. Kubki, talerze, sztućce własne z prezentów weselnych i z wcześniejszych kolekcji. Do tego 450 zł komplet garnków i patelni do indukcji. Wiem, że można taniej ale w olkuskiej Emalii znalazłam piękne limonkowe.
- łazienka, wc - 2700, 00 - osprzęt, czyli umywalki, wanna, baterie (w tym do kuchni), wc, stelaż podtynkowy - Koło i Geberit. Montaż też bez robocizny, bo mąż z teściem dłubał.
- płytki (łazienka, wc, kuchnia) - 2500,00. Brałam Opoczno i Paradyż. Najdroższy był dekor do łazienki, ale na podłogę w kuchni wzięłam resztki ze starej kolekcji Paradyża, więc było w sklepie za darmo prawie, raptem chyba 20 zł/m2. Łazienka i wc całe w płytkach, kuchnia - podłoga i tzw. fartuszek.
- łóżko z dobrym materacem - 3000,00 :-( Przez pół roku spaliśmy na dużym, dmuchanym materacu.

- malowanie robiłam sama, wiec tylko koszt farb i wałków.
- stół i krzesła od mamy, bo wymieniała na nowe. Stół sobie wyszlifowałam, polakierowałam i wygląda jak z obrazka. Krzesła, też drewniane, dostały nowe poduszki -uszyłam.

Nadal nie mamy żyrandoli, są żarówki. Brakuje szaf i niektórych mebli. Pewnie byłoby już dawno, ale kasa idzie na rośliny na balkon. Dziwne priorytety, ale uwielbiamy z mężem zieloność i ciągle ktoś coś przynosi do domu. A to jednak, summa summarum, wydatki spore - bo doniczka, osłonka, ziemia, sam krzak...

Ale za to na WŁASNYM.

[oliwia18]

Napisane przez Vilqa

Płaci się podatek pcc w wysokości 19 zł .Wypłenia się druk PCC3 w Urzędzie Skarbowym właściwym dla położenia nieruchomości i wpłaca w kasie. To podatek za wpisanie banku do hipoteki - a wpisać trzeba, bo brany jest kredyt.
Nie strasz dodatkowymi kosztami, do kupna miejsca garażowego - u mnie to było 24 tys, czy nawet takiego po chmurą - były za 6 tys- deweloper nie zmusza. Poza tym, ma obowiązek wybudować ileś (nie pamiętam ile) miejsc do parkowania dostępnych za darmo (czyli bez kupowania).
Koszty są, jak ktoś wspomniał, natury bankowej/urzędniczej, ubezpieczenie od utraty pracy/śmierci kredytobiorcy, ubezpieczenie mieszkania (podstawowe od zalania, pożaru), czasem trzeba donieść poświadczoną przez US kopię PIT (mnie nie chceli przyjąć UPO z e-Deklaracji, mimo, że to pełnoprawny dokument)- ok. 35 zł, wpis do ksiąg wieczystych - 200 zł, notraiusz ( u mnie to było 2x po 2100 zł przy wartości mieszkania 300 tys.,), podatek PCC - 19 zł. Czasem bank każe sobie płacić za wizytę na placu budowy , za wycenę nieruchomości (mnie to ominęło na szczęście). Jak tak wszystkie koszty zebrałam do kupy, to mi wyszło całkiem nieźle ponad te 300 tysi.
A tu jeszcze trzeba to mieszkanie za coś wykończyć.

Wydaje mi się, że przy Twoich zarobkach, raczej nie możesz liczyć na te 500 tysięcy. Ja zarabiam podobnie, a miałam w PKOBP problemy z dostaniem 300 tysięcy, mimo, że pracuję na etat od lat, od lat mam w tym banku konto (co rzekomo czyni mnie klientem godnym zaufania), miałam wkład własny, brałam kredyt sama (rozdzielność majątkowa), a na utrzymaniu mam w zasadzie tylko telefon (50 zł co 3-mce) + jakieś zakupy spożywcze i kocie (ok. czasem jakiś ciuch do koszyka też wpadnie ), nie dzieciata, nie w ciąży, bez psa (podatek, wszak) za to z darmowym kotem.

Co do pierwszego pogrubionego: Ja kredytu nie brałam, więc nie wpisywałam banku w hipotekę. PCC nie płaciłam. PCC przy zakupie mieszkania od innej osoby fizycznej kupujący płaci w wysokości 2% wartości przedmiotu sprzedaży i to o tym pcc była mowa.

Co do drugiego: u nas każdy miał ofertę z garażem i nie było możliwości wzięcia bez- można było co najwyżej negocjować cenę. Garaż tylko podziemny i kosztował 33tys. Jak ktoś nie będzie z niego korzystał, to albo sprzedaje, albo wynajmuje i jest to powszechne. Nawet jeśli są jakieś miejsca poza osiedlem, to 1. daleko od furtki/klatki/mieszkania- kupuję mieszkanie tak, żeby było mi wygodnie, nie będę biegać z rzeczami czy dzieckiem przez pół osiedla, skoro mogę wjechać do garażu, wsiąść do windy i wysiąść pod swoim mieszkaniem. 2. ilość miejsc jest ograniczona, więc całe osiedle (albo i sąsiedzi z innych bloków) nie będzie czatowało na kilka miejsc parkingowych.

[201605161006]

Autorko, z 3,5 tys netto pensji na miesiąc kredyt dadzą Ci na pewno, tylko nie taki wielki, jak byś chciała. Ale skoro wynajem mieszkania wynosi mniej wiecej tyle, co rata kredytu, to może po prostu weź jakiś mniejszy kredyt, np. 250 tys. kup za to mieszkanie 2 - 3 pokojowe? Albo np. 300 tys i kup za to kawalerki dwie, jedną dla siebie, jedną na wynajem do spłacania krat kredytu. Ja bym tak kombinowała.

[pogubiona88]

Napisane przez takasobie93

Autorko, z 3,5 tys netto pensji na miesiąc kredyt dadzą Ci na pewno, tylko nie taki wielki, jak byś chciała. Ale skoro wynajem mieszkania wynosi mniej wiecej tyle, co rata kredytu, to może po prostu weź jakiś mniejszy kredyt, np. 250 tys. kup za to mieszkanie 2 - 3 pokojowe? Albo np. 300 tys i kup za to kawalerki dwie, jedną dla siebie, jedną na wynajem do spłacania krat kredytu. Ja bym tak kombinowała.

To nie w Warszawie niestety.... Za 300 tys. to może kawalerka ale jedna.... Niestety ceny w stolicy są przerażające.
No dla mnie jedyne ewentualnie logiczne jest to żebym wzięła kredyt, kupila mieszkanie, sprzedała działkę i to mieszkanko Babci (jak wzrosną ceny za 2- 3 lata) i tyle. Nie rzucałabym się na kredyt ale ja płacę 23oo za mieszkanie teraz...wrzucam komuś kasę do kieszeni a nic z tego nie mam. Stąd taki impuls....

[201605161006]

300 tys za kawalerkę?! :O Właściciele mieszkań powariowali. Ale z tego co wiem duze mieszkania teraz stoją bardzo tanio, sama mam takie na sprzedaz i nie idzie sprzedac a musze do polowy czerwca...

[201604190949]

Pogubiona, jeśli chcesz to mogę dać ci namiary na bardzo dobrą doradce kredytow...ą? ego? Na panią, która załatwiała nam kredyt Też Warszawa. Ogólnie byliśmy u czterech, dwóch obiecywało gruszki na wierzbie, jeden od początku był nieogarnięty a ta pani załatwiła wszystko tak jak potrzebowaliśmy (a potrzebowaliśmy skomplikowanie). Ogólnie dobry doradca to połowa sukcesu.

Do tego polecam już teraz zaraz natychmiast wziąć coś na kredyt. Coś małego typu agd. Żebyś miała jakąś historię kredytową, bank widzi, że ładnie płacisz, spłaciłaś i jesteś bardziej wiarygodna.

Co do rynku pierwotnego to deweloperzy poszli po rozum do głowy i oferują różne dodatkowe rzeczy. Wielu oferuje opcję wykończenia pod klucz. Cena jest trochę wyższa ale nie o tyle wyższa ile by była gdybyś ty kupowała np. kafle i wynajmowała ekipę do zrobienia tego. U nas polegało to na tym, że na wykończenie "w cenie" mamy X złotych a w tym np. podłogi do Y złotych za metr. Gdybyśmy chcieli droższe podłogi to wtedy musimy opłacić różnicę. Ale odpada nam opłata za robociznę bo robią to ludzie dewelopera.
Ostatnio widziałam, że jeden deweloper (segmenty w Łomiankach) oferował nawet samochód Nie zagłębiałam się w temat więc nie wiem na czym to dokładnie miało polegać.

[pogubiona88]

O bardzo chętnie. Wyślesz mi na PRV?
A co do samochodów też o tym słyszałam. Słyszałam też o opcji 2 tygodniowych wakacji w Egipcie w cenie mieszkania Szczerze - wolałabym jednak mieć w tej cenie podłogę, czy wannę niż wakacje

[201604190949]

Jasne, tylko dopiero wieczorem będę mogła wydłubać numer do niej

No też uważam, że opcja z wanną lepsza ^^

[_malayka]

Napisane przez pogubiona88

To nie w Warszawie niestety.... Za 300 tys. to może kawalerka ale jedna.... Niestety ceny w stolicy są przerażające.
No dla mnie jedyne ewentualnie logiczne jest to żebym wzięła kredyt, kupila mieszkanie, sprzedała działkę i to mieszkanko Babci (jak wzrosną ceny za 2- 3 lata) i tyle. Nie rzucałabym się na kredyt ale ja płacę 23oo za mieszkanie teraz...wrzucam komuś kasę do kieszeni a nic z tego nie mam. Stąd taki impuls....

No i znowu nie do końca rozumiem. Liczysz ceny wyłącznie za mieszkania w drogich dzielnicach (ta kawalerka za 300 tys). Ceny wcale nie są przerażające w całej stolicy, tylko w dzielnicach, które wskazujesz. Sama wynajmujesz mieszkanie za naprawdę duuuuużą sumę. Nie wiem jakiej to wielkości mieszkanie i gdzie, ale cena jest bardzo wysoka. Uwierz. Przecież wysokiej jakości kawalerkę mogłabyś mieć za 1500-1600 zł. Ceny wynajmu drastycznie spadły na przestrzeni ostatnich lat, już nie jest tak, jak 5 lat temu.
I żeby nie było - ja też lubię piękne i zadbane wnętrza. Mam słabość do wielu warszawskich dzielnic - chętnie kupiłabym mieszkanie na Grzybowskiej, Powiślu czy nawet w najładniejszych częściach Żoliborza.
Ale mam świadomość, że to się nie zazwyczaj nie opłaca. Ale oczywiście rozumiem ludzi, którzy się na to decydują. Mają swoje pobudki i ja to szanuję. I zrozumiałabym gdyby rodzice sprezentowali Ci takie mieszkanie. Albo gdybyś zarabiała 2-3 razy więcej i chciała wziąć taki kredyt. Ale w obecnej sytuacji?
I po raz kolejny powtarzam - nie jest przeciwnikiem brania kredytów. Wręcz przeciwnie. Ale uderza mnie jak wielu młodym ludziom z łatwością przychodzi wzięcie ogromnej sumy na ogromny procent, gdy wcale nie mają pewnej pracy na wiele lat, ani pewności, że ich obecne kwalifikacje zawodowe w razie czego pozwolą im znaleźć coś adekwatnego. Nie mają porządnego zabezpieczenia finansowego. Ja rozumiem - pomoc rodziców, sprzedaż mieszkania babci, sprzedaż działki. Też mam mieszkanie babci, też mam działki, ale nigdy nie traktowałam tego jako zabezpieczenia finansowego, bo nie wiadomo kiedy będzie się opłacało to sprzedać, kiedy ktoś to kupi i za ile. Nigdy nie wiem czy w tym czasie nie będę potrzebowała pieniędzy na inny cel.
Reasumując powiem ponownie: mierz siły na zamiary. Zawsze możesz kupić teraz kawalerkę, bo rozumiem, że jesteś singielką, wziąć na nią o połowę mniejszy kredyt, powolutku sobie spłacać i poczekać na... rozwój wydarzeń.
Może do 30stki sprzedasz działki i mieszkanie babci i swoją kawalerkę i kupisz sobie większe mieszkanie. Może poznasz faceta i razem kupicie coś jeszcze większego. Nie lepiej do tego czasu pracować, spłacać z pomocą rodziców mniejszy kredyt, i jednocześnie sobie coś oszczędzać, gdzieś wyjeżdżać i nie mieć noża na gardle w postaci pół milionowego kredytu?

[SdC]

Napisane przez _malayka

No i znowu nie do końca rozumiem. Liczysz ceny wyłącznie za mieszkania w drogich dzielnicach (ta kawalerka za 300 tys). Ceny wcale nie są przerażające w całej stolicy, tylko w dzielnicach, które wskazujesz. Sama wynajmujesz mieszkanie za naprawdę duuuuużą sumę. Nie wiem jakiej to wielkości mieszkanie i gdzie, ale cena jest bardzo wysoka. Uwierz. Przecież wysokiej jakości kawalerkę mogłabyś mieć za 1500-1600 zł. Ceny wynajmu drastycznie spadły na przestrzeni ostatnich lat, już nie jest tak, jak 5 lat temu.
I żeby nie było - ja też lubię piękne i zadbane wnętrza. Mam słabość do wielu warszawskich dzielnic - chętnie kupiłabym mieszkanie na Grzybowskiej, Powiślu czy nawet w najładniejszych częściach Żoliborza.
Ale mam świadomość, że to się nie zazwyczaj nie opłaca. Ale oczywiście rozumiem ludzi, którzy się na to decydują. Mają swoje pobudki i ja to szanuję. I zrozumiałabym gdyby rodzice sprezentowali Ci takie mieszkanie. Albo gdybyś zarabiała 2-3 razy więcej i chciała wziąć taki kredyt. Ale w obecnej sytuacji?
I po raz kolejny powtarzam - nie jest przeciwnikiem brania kredytów. Wręcz przeciwnie. Ale uderza mnie jak wielu młodym ludziom z łatwością przychodzi wzięcie ogromnej sumy na ogromny procent, gdy wcale nie mają pewnej pracy na wiele lat, ani pewności, że ich obecne kwalifikacje zawodowe w razie czego pozwolą im znaleźć coś adekwatnego. Nie mają porządnego zabezpieczenia finansowego. Ja rozumiem - pomoc rodziców, sprzedaż mieszkania babci, sprzedaż działki. Też mam mieszkanie babci, też mam działki, ale nigdy nie traktowałam tego jako zabezpieczenia finansowego, bo nie wiadomo kiedy będzie się opłacało to sprzedać, kiedy ktoś to kupi i za ile. Nigdy nie wiem czy w tym czasie nie będę potrzebowała pieniędzy na inny cel.
Reasumując powiem ponownie: mierz siły na zamiary. Zawsze możesz kupić teraz kawalerkę, bo rozumiem, że jesteś singielką, wziąć na nią o połowę mniejszy kredyt, powolutku sobie spłacać i poczekać na... rozwój wydarzeń.
Może do 30stki sprzedasz działki i mieszkanie babci i swoją kawalerkę i kupisz sobie większe mieszkanie. Może poznasz faceta i razem kupicie coś jeszcze większego. Nie lepiej do tego czasu pracować, spłacać z pomocą rodziców mniejszy kredyt, i jednocześnie sobie coś oszczędzać, gdzieś wyjeżdżać i nie mieć noża na gardle w postaci pół milionowego kredytu?

Kredyt hipoteczny jest najtańszym kredytem i procent nie jest ogromny. Moim zdaniem .

[paula78]

A co to za mieszkanie za pół bańki??

Wg. mnie na chlopski rozum bank nie powinien dać takiego duzego kredytu przy tak niskich zarobkach i bez wkladu wlasnego- lat kilka rozdawali a teraz ludzi płaczą .

Pomoc rodziców- no fajnie tylko dzisiaj ta pomoc jest , jutro moze nie być.

Mieszkanie i dzialke- najpierw sprzedać a potem brac kredyt.

[overmind]

Napisane przez paula78

A co to za mieszkanie za pół bańki??

Wg. mnie na chlopski rozum bank nie powinien dać takiego duzego kredytu przy tak niskich zarobkach i bez wkladu wlasnego- lat kilka rozdawali a teraz ludzi płaczą .

Pomoc rodziców- no fajnie tylko dzisiaj ta pomoc jest , jutro moze nie być.

Mieszkanie i dzialke- najpierw sprzedać a potem brac kredyt.

To jest chyba najlepsza decyzja jaką możesz podjąć - sprzedajesz te nieruchomości, które masz, dzięki czemu uzyskasz ładny wkład własny - pisałaś, że ok. 400 tys. PLN. Jeśli jeszcze to będzie za mało, aby kupić mieszkanie w pożądanej dzielnicy, standardzie, o pożądanym metrażu etc., to idziesz to banku, mówisz jaki masz wkład własny, ile zarabiasz i bank da Ci bez problemów tyle ile będziesz potrzebowała na resztę. Takie kombinowanie od tyłu - zarabiam (w tym przypadku) tylko 3500 netto, który bank da mi 500 tys. kredytu, jest bez sensu, bo takiego banku nie ma Tak samo lepiej sprzedać nieruchomości przed, bo niestety różnie bywa - czasem długo czekać na kupca, średnio to parę miesięcy. A tak masz pewność i realnie wiesz ile masz gotówki, bo to, że zakładasz, ze za mieszkanie i działkę dostaniesz 400 tys. PLN, to jedno, a ile faktycznie wpadnie do drugie Poza tym jak przy dużym wkładzie własnym weźmiesz mniejszy kredyt, to będziesz miała niższe raty (dochodzi też do tego niższe oprocentowanie), co być może pozwoliłoby utrzymać się bez rodziców i ich wsparcia. Przemyśl taką opcję

[pogubiona88]

Napisane przez overmind

To jest chyba najlepsza decyzja jaką możesz podjąć - sprzedajesz te nieruchomości, które masz, dzięki czemu uzyskasz ładny wkład własny - pisałaś, że ok. 400 tys. PLN. Jeśli jeszcze to będzie za mało, aby kupić mieszkanie w pożądanej dzielnicy, standardzie, o pożądanym metrażu etc., to idziesz to banku, mówisz jaki masz wkład własny, ile zarabiasz i bank da Ci bez problemów tyle ile będziesz potrzebowała na resztę. Takie kombinowanie od tyłu - zarabiam (w tym przypadku) tylko 3500 netto, który bank da mi 500 tys. kredytu, jest bez sensu, bo takiego banku nie ma Tak samo lepiej sprzedać nieruchomości przed, bo niestety różnie bywa - czasem długo czekać na kupca, średnio to parę miesięcy. A tak masz pewność i realnie wiesz ile masz gotówki, bo to, że zakładasz, ze za mieszkanie i działkę dostaniesz 400 tys. PLN, to jedno, a ile faktycznie wpadnie do drugie Poza tym jak przy dużym wkładzie własnym weźmiesz mniejszy kredyt, to będziesz miała niższe raty (dochodzi też do tego niższe oprocentowanie), co być może pozwoliłoby utrzymać się bez rodziców i ich wsparcia. Przemyśl taką opcję

Zgadzam się. Tylko działka jest na obrzeżach miasta. Teraz jest za niskie pieniądze (w stosunku do jakości), ale z roku na rok na łeb na szyję rosną tam ceny ponieważ miasto się rozrasta i podobno niebawem już ma należeć to miejsce do Warszawy. Po co mi teraz to sprzedać za przykładowe 200 tys. jak np. za 4-5 lat może to być za 400 tys.? Rozumiecie o co chodzi? Dlatego nie chcę sprzedawać działki.

Aczkolwiek ktoś mądrze powiedział o tym mieszkaniu (gorszym) do ewentualnego sprzedania i kupienia lepszego - dzięki za sugestię - nie wpadłam szczerze mówiąc na ten pomysł do przemyślenia. Jutro jadę do rodziców to może przegadam.

[pzs1]

Musisz też wziąć pod uwagę to, że nie wiesz jaka będzie sytuacja na rynku pracy i kredytów za jakiś czas jak będziesz chciała sprzedać działkę. Ziemia już przestaje być mega chodliwa, bo na rynku jest po prostu ciężko.

To oczywiście zależy jeszcze od tego jaka to działka, jak duża, czy są wszystkie media i jaki jest jej kształt i lokalizacja. Ale ja w życiu nie kupiłabym działki za 400-500 tys. Bo po doliczeniu kosztów projektu i budowy domu, wyszłaby kosmiczna kwota i wolałabym ją przeznaczyć na apartament bliżej centrum, a jeżeli działka nie jest na terenie "prestiżowego" przedmieścia typu podwarszawska Magdalenka ("prestiżowe" bo tam ceny wywindowane w kosmos i same pałacyki stoją) to ciężko będzie to sprzedać za tyle ile chcesz.

Kwestia "gorszego" mieszkania na przeczekanie też budzi moje wątpliwości. Zapewne będziesz chciała je urządzić pod siebie, ponieść koszty okołokredytowe. A tego nikt Ci nie zwróci i nie wiadomo czy na sprzedaży wyjdziesz na swoje. Na chwilę obecną sprzedaż mieszkania można porównać do sprzedaży samochodu: naprawiasz, dopieszczasz a i tak wszyscy marudzą i chcą jak najtaniej. Nikt nie zwróci uwagi na złoto i marmury bo i tak zrobi po swojemu ważna jest cena. A przewidywać przyszłości rynku nieruchomości jest ciężko, szczególnie, że KNF wprowadza cały czas nowe rekomendacje ograniczające dostępność kredytów.

W Twoim przypadku polecam najpierw internetowe kalkulatory zdolności kredytowej, bo jedna z rekomendacji (T lub S nie pamiętam) mówi o tym, że suma wszystkich zobowiązań kredytowych potencjalnych kredytobiorców, nie może przekraczać 50% zarobków.

[pogubiona88]

Napisane przez pzs1

Musisz też wziąć pod uwagę to, że nie wiesz jaka będzie sytuacja na rynku pracy i kredytów za jakiś czas jak będziesz chciała sprzedać działkę. Ziemia już przestaje być mega chodliwa, bo na rynku jest po prostu ciężko.

To oczywiście zależy jeszcze od tego jaka to działka, jak duża, czy są wszystkie media i jaki jest jej kształt i lokalizacja. Ale ja w życiu nie kupiłabym działki za 400-500 tys. Bo po doliczeniu kosztów projektu i budowy domu, wyszłaby kosmiczna kwota i wolałabym ją przeznaczyć na apartament bliżej centrum, a jeżeli działka nie jest na terenie "prestiżowego" przedmieścia typu podwarszawska Magdalenka ("prestiżowe" bo tam ceny wywindowane w kosmos i same pałacyki stoją) to ciężko będzie to sprzedać za tyle ile chcesz.

Kwestia "gorszego" mieszkania na przeczekanie też budzi moje wątpliwości. Zapewne będziesz chciała je urządzić pod siebie, ponieść koszty okołokredytowe. A tego nikt Ci nie zwróci i nie wiadomo czy na sprzedaży wyjdziesz na swoje. Na chwilę obecną sprzedaż mieszkania można porównać do sprzedaży samochodu: naprawiasz, dopieszczasz a i tak wszyscy marudzą i chcą jak najtaniej. Nikt nie zwróci uwagi na złoto i marmury bo i tak zrobi po swojemu ważna jest cena. A przewidywać przyszłości rynku nieruchomości jest ciężko, szczególnie, że KNF wprowadza cały czas nowe rekomendacje ograniczające dostępność kredytów.

W Twoim przypadku polecam najpierw internetowe kalkulatory zdolności kredytowej, bo jedna z rekomendacji (T lub S nie pamiętam) mówi o tym, że suma wszystkich zobowiązań kredytowych potencjalnych kredytobiorców, nie może przekraczać 50% zarobków.

Dzisiaj gadałam z rodzicami i właśnie pomyśleliśmy żeby kupić coś tańszego , co jest urządzone w moim guście.... A jak będę więcej zarabiać, sprzeda się działkę i zamieni na coś większego, droższego i generalnie "bardziej docelowego".

Co do działki to jest na obrzeżach miasta (za wspomnianą Magdalenką)....

[skai88]

Witam,
w planach mam zaciągniecie kredytu hipotecznego, wraz z narzeczonym chcielibyśmy kupic nieruchomosc ok 130 tysiecy zł. Chlopak posiada umowe na czas okreslony, lecz dostal zaswiadczenie z pracy ze nie widza przeciwwskazań o dalszego zatrudnienia, ja natomiast pracowalam na umowe zlecenie przez 12 miesiecy, teraz w tej samej firmie dostalam umowe o prace lecz na okres próbny 3 miesiecy. Moje pytanie brzmi czy:
1. czy moge prosic pracodawce o wystawienie zaswiadczenia o braku przeciwskazan do dalszego zatrudnienia jezeli dopiero pracuje na okres probny?
2. Czy zaciagajas kredyt bank wezmie ppod uwage go ze pracowalam 12 miesiecy na umowe zlecenie i teraz jestem na umowie o prace?
3. Czy jest mozliwosc zeby narzeczony wzioł kredyt z np. swoja mama, a po uzyskaniu przez mnie umowy na 5lat odpisaniu jej od kredytu i wpisania w umowe mnie ?
dodam ze kredyt chcemy wziąć w przeciagu 2 miesiecy.
prosze o odpowiedzi, z góry dziekuje wink

[manio]

umowa na czas nieokreslony, bliski znajomy brał kredyt 630 000pln na 35 lat, pod zastaw działka która kupił za gotówkę 80 000zł i oczywiście hipoteka na dom. rata to 4.500zł. dochód netto ma około 9000-10000zł i szczerze pwoie, że miał problem z kredytem, ale dostał bo ubiegał się o 750 000zł ale 120 000 musiał miec wkładu własnego i bank wyraził zgodę na 630 000zł.

[Sadek]

Napisane przez manio

umowa na czas nieokreslony, bliski znajomy brał kredyt 630 000pln na 35 lat, pod zastaw działka która kupił za gotówkę 80 000zł i oczywiście hipoteka na dom. rata to 4.500zł. dochód netto ma około 9000-10000zł i szczerze pwoie, że miał problem z kredytem, ale dostał bo ubiegał się o 750 000zł ale 120 000 musiał miec wkładu własnego i bank wyraził zgodę na 630 000zł.

Połowa dochodu na ratę kredytu i do tego 35 lat? Przyznam, że parodia Trzeba mieć wyobraźnię i gest jak to ktoś kiedyś powiedział..

[leniwca]

Napisane przez Sadek

Połowa dochodu na ratę kredytu i do tego 35 lat? Przyznam, że parodia Trzeba mieć wyobraźnię i gest jak to ktoś kiedyś powiedział..

Nooo. 4500zł*12mc*35lat= 1 890 000zł. A kwota kredytu to zaledwie ok. 1/3 tego, co będą spłacać.
Dla mnie kosmos. Naprawdę warto brać takie kredyty

Przy takich dochodach, po 2-3latach odkładania, w mojej okolicy bym miała spokojnie 3pokojowe mieszkanie.