Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią. Część 9

[201607231707]

Napisane przez SamaraMorganx

Boże, a ja miałam dwie lewe ręce (i nogi) na wfie.
W gimnazjum byłam porównywana do siostry-sportsmenki, a ja ani w siatkówkę, ani skoki, o biegach już nie wspomnę. Dobrze, że w technikum miałam fajnego wuefistę i dostałam 5 za samo uczestnictwo w lekcji i umowę, że będę sobie w spokoju robiła brzuszki, nie wadząc nikomu

To pomyśl, że miałabyś dwie starsze siostry dobre z wfu i matematyki Nie cierpię ich za to

Napisane przez mary_poppins

Miałam to samo Mówi się, że gry zespołowe mają uczyć współpracy i wzmagać w uczniach ducha walki. Ale ja dziękuję za taką współpracę, gdy najgorszych lepsi nie chcą w drużynie i buczą jak się okaże, że Kasia musi grać z nimi, i za takiego ducha walki gdzie durną grę traktuje się jak najważniejszą rzecz na świecie i w szatni po zajęciach wyżywa się na tych, przez których się ten "mecz" przegrało

Taaak i przeżywają ten mecz jakbym im chomika gazeta zabiła -.-

I też się boję fikołków, zawsze się bałam, że coś mi się z karkiem stanie

[fe414c2710b8060c6dec8506e8442112fb575cc4]

ja sie panicznie balam skokow przez skrzynie i kozla, zawsze mialam wizje ze gdzies zaczepie nogami i sie zaplacze i wyladuje widowiskowo na twarzy
poza tym ogolnie nie przepadalam za wfem, zwlaszcza jak byl na pierwszej lekcji albo, co, gorsza, gdzies w srodku, zadna przyjemnosc, tak jak juz ktoras z was wspomniala - nawet sie umyc nie mozna. No i niestety 90% wfistow tak naprawde chce miec podczas tych zajec swiety spokoj, rzuca dzieciakom pilke "macie grajcie" a sami ida pogadac albo wypic kawe no i ten wszechobecny smrod potu w szatniach i z pokoju wuefistow, okropnosc.

[mary_poppins]

Napisane przez czokled

Ja się też panicznie bałam 'fikołków', wydaje mi się, że miałam jakąś wkrętkę, że coś mi się z kręgosłupem stanie, nie wiem skąd mi się to wzięło, ale fakt jest taki, że teraz też bym nie zrobiła

Ja się bałam, że źle upadnę i skręcę kark Przy czym tylko przy fikołkach (nie wiem jak to się fachowo nazywa, chyba przewrót) w przód, te w tył mi całkiem nieźle wychodzą. A większość koleżanek bała się właśnie tych w tył

[invisible_01]

A ja przewroty i skoki przez kozła lubiłam, tak samo jak wszelkie fikołki na trzepaku Akurat gimnastyka była jedyną rzeczą, którą lubiłam na wf-ie, ale mieliśmy ją okropnie rzadko. Za to siatkówka, biegi, rzucanie piłką lekarską, gra w kosza - koszmar.

[cholerna romantyczka]

[1=05872c226b72f809f533e1b e5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f 2b5f9d;40801347]Im wcześniej rak jest wykryty tym większe jest prawdopodobieństwo, że człowiek wyjdzie z tego cało ale... U znajomej moich rodziców wykryto raka we wczesnym stadium, szanse wyzdrowienia były bardzo wysokie. Niedługo minie rok od jej śmierci, tak więc ja rozumiem decyzję Jolie.[/QUOTE]

Z ta amputacja piersi to też nie jest tak prosto: guz był bardzo szybko wykryty ale moja mama miała mały biust i jej lekarz od razu jej powiedziała, że wycięcie guza i tkanki dookoła sprawi, że to co zostanie nie będzie wygladać estetycznie. Mama zdecydowała się na amputację całej piersi i dopiero teraz po roku myśli o rekonstrukcji.
Więc ja nie do końca wierzę, że szybkie wykrycie nie równa się mastektomia.

Sent from my iPhone using Tapatalk 2

[jaksy]

Napisane przez visionAM

Jakoś się nie słyszy żeby we Wrocławiu czy Warszawie ludzie mogli dostać za nic kosę w brzuch albo że po osiedlach chodzą grupy pseudo kibiców z maczetami Trochę mieszkałam w Krakowie, sporo widziałam, więc nikt mnie nie przekona, że Kraków to nie jest niebezpieczne miasto. Przykładowo w Warszawie policja czy straż miejska jest dosłownie wszędzie, może i się nie zapuszczam na jakieś odległe dzielnice, ale widać różnicę gołym okiem.

Nie napisałam, że Kraków jest bezpieczny, bo nie jest. Nie wiem czy Warszawa jest bezpieczniejsza czy nie, nie mieszkałam tam (mój TŻ mieszkał natomiast przez rok na Pradze i trochę widział i trochę przeżył), ale z tego co słyszałam i tam przypadkowe czy nie, morderstwa się zdarzają. Po prostu myślę, że Kraków nie jest jakoś szczególnie i wyjątkowo niebezpieczny. Dwa lata mieszkam na Kurdwanowie, jednej z osławionych dzielnic. Nie raz wracałam w nocy czy nad ranem od znajomych przez pół osiedla i nigdy nie byłam świadkiem niebezpiecznej sytuacji (i ani jednej grupy pseudokibiców z maczetami). Co nie znaczy że się nie zdarzają, nie jest to jednak tak niebezpieczna dzielnica jak się o niej mówi. A zdecydowana większość kos w brzuch to porachunki kiboli i ich walka o wpływy w mieście, a oni raczej nie sprzedają kos przypadkowym ludziom.

Napisane przez SamaraMorganx

niedawno słyszałam w radio, że już mu ten zarzut postawili.

Właśnie się dzisiaj dowiedziałam.

Tylko, że wcześnie wykryty rak jest uleczalny bez amputacji.

Matko, jeżeli to jest tak jak to opisali, to jestem w szoku jak można wyciąć zdrowe piersi profilaktycznie. Zdrowym rozsądkiem bym tego nie nazwała.

[pin3ska]

Witam

Napisane przez asioollka

Ja jem łyżeczką, bo zawsze się upie*rzę liżąc

A ja zawze liżę Pamietam jak dawniej z tż chodziliśmy w Opolu do budki z lodami i braliśmy włoskie lody w polewie czekoladowej. Taki lód sie caly topił pod tą polewa i była niezla zabawa, jak staliśmy za budką i walczylismy z czasem (i z lodem)

Napisane przez visionAM

Jakoś się nie słyszy żeby we Wrocławiu czy Warszawie ludzie mogli dostać za nic kosę w brzuch albo że po osiedlach chodzą grupy pseudo kibiców z maczetami Trochę mieszkałam w Krakowie, sporo widziałam, więc nikt mnie nie przekona, że Kraków to nie jest niebezpieczne miasto. Przykładowo w Warszawie policja czy straż miejska jest dosłownie wszędzie, może i się nie zapuszczam na jakieś odległe dzielnice, ale widać różnicę gołym okiem.

U mnie w okolicy to masakra, co chwile jezdzą. Strazy to akurat nie widze za czesto, ale policja non stop. Zreszta czesto przyjezdzają do Fresh Marketu na dole po hot dogi

Napisane przez Niebieskooka arystokratka

W tym wątku pierwszy raz się wypowiem, ale właśnie przeczytałam, i to nie na pudelku, że Angelina Jolie usunęła sobie obie piersi, żeby zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka piersi. Dla mnie to jakiś kosmos.

A ja tam popieram i zrobiłabym to samo w jej sytuacji. Piersi mozna zrekonstruowac, nie jest to dla mnie jakoś szczególnie niezastąpiona część ciała. A z rakiem moze byc różnie. Nawet wczesnie wykryty może zabić.

Z tego co wiem, to Sharon Osbourne tez zrobila to samo.

[malootka]

Napisane przez jaksy

Matko, jeżeli to jest tak jak to opisali, to jestem w szoku jak można wyciąć zdrowe piersi profilaktycznie. Zdrowym rozsądkiem bym tego nie nazwała.

'Profilaktycznie' bym tego nie nazwała. Ona wiedziała, że prawie na pewno zachoruje na raka - 87% ryzyka to jednak naprawdę sporo - a nawet przy bardzo częstych badaniach nie ma pewności, że zdąży się wykryć raka w tak wczesnym stadium, aby można go było jeszcze wyleczyć. Nawet ktoś w tym wątku pisał o kobiecie, która mimo, iż dowiedziała się o nowotworze na wczesnym etapie choroby i tak umarła.

[Heledore]

[1=fe414c2710b8060c6dec850 6e8442112fb575cc4;4080468 9]ja sie panicznie balam skokow przez skrzynie i kozla, zawsze mialam wizje ze gdzies zaczepie nogami i sie zaplacze i wyladuje widowiskowo na twarzy
poza tym ogolnie nie przepadalam za wfem, zwlaszcza jak byl na pierwszej lekcji albo, co, gorsza, gdzies w srodku, zadna przyjemnosc, tak jak juz ktoras z was wspomniala - nawet sie umyc nie mozna. No i niestety 90% wfistow tak naprawde chce miec podczas tych zajec swiety spokoj, rzuca dzieciakom pilke "macie grajcie" a sami ida pogadac albo wypic kawe no i ten wszechobecny smrod potu w szatniach i z pokoju wuefistow, okropnosc.[/QUOTE]
to było najgorsze! do dzisiaj jak pomyslę "sport" to czuję ten smród i odrzuca mnie od wysiłku fizycznego!

[Suvia]

Spocić się jest fajnie, ale tylko gdy się może potem iść pod prysznic, a nie na dalsze lekcje. Już trzeba być debilem, żeby układać plan na 7 godzin, gdzie dwie w środku to w-f

[201604200942]

Napisane przez Suvia

Spocić się jest fajnie, ale tylko gdy się może potem iść pod prysznic, a nie na dalsze lekcje. Już trzeba być debilem, żeby układać plan na 7 godzin, gdzie dwie w środku to w-f

oj, gdyby było tak łatwo układać plany zajęć tak, by każda klasa miała wf na ostatniej lekcje. I najlepiej żeby na przemian z religią, o 10 matematyka (bo przecież łatwiej wchodzi) i w międzyczasie przerwa na leżakowanie

[Suvia]

Napisane przez SamaraMorganx

oj, gdyby było tak łatwo układać plany zajęć tak, by każda klasa miała wf na ostatniej lekcje. I najlepiej żeby na przemian z religią, o 10 matematyka (bo przecież łatwiej wchodzi) i w międzyczasie przerwa na leżakowanie

Mnie się wydaje, że głównie chęci nie ma. W jednej szkole klasy zaczynały zajęcia od 7.15 po 12, i w-f zawsze był ciulowo umiejscowiony. I żadna klasa nie miała w-f jako ostatniego, więc po prostu nikt się nawet nie starał ułożyc planu w ten sposób. A prosiliśmy, chodziliśmy za tym. Już nie było lepszego dowodu na to gdzie szkoła miała ucznia

A jeszcze wspomnę o tym co mnie trafia do dziś - w dwóch moich szkołach prysznice były, ale nieczynne. Zawsze odcięte od wody. To po jasny gwint je w ogóle zbudowano

[malootka]

Napisane przez SamaraMorganx

oj, gdyby było tak łatwo układać plany zajęć tak, by każda klasa miała wf na ostatniej lekcje. I najlepiej żeby na przemian z religią, o 10 matematyka (bo przecież łatwiej wchodzi) i w międzyczasie przerwa na leżakowanie

bez przesady, to nie przedszkole. Ale ja np. miałam w drugiej klasie lo basen (w ramach wfu) w środku zajęć, po nim 10min. przerwy i jeśli się ćwiczyło tego dnia to naprawdę nie było szans zdążyć na fizykę, która była następną lekcją tak, żeby przy okazji nie moczyć sobie ciuchów wodą kapiącą z włosów.

[201604200942]

Napisane przez malootka

bez przesady, to nie przedszkole. Ale ja np. miałam w drugiej klasie lo basen (w ramach wfu) w środku zajęć, po nim 10min. przerwy i jeśli się ćwiczyło tego dnia to naprawdę nie było szans zdążyć na fizykę, która była następną lekcją tak, żeby przy okazji nie moczyć sobie ciuchów wodą kapiącą z włosów.

nie byliście z tym u dyrektora?

[201708160922]

Napisane przez malootka

Ale ja np. miałam w drugiej klasie lo basen (w ramach wfu) w środku zajęć, po nim 10min. przerwy i jeśli się ćwiczyło tego dnia to naprawdę nie było szans zdążyć na fizykę, która była następną lekcją tak, żeby przy okazji nie moczyć sobie ciuchów wodą kapiącą z włosów.

To dopiero masakra.

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

---------- Dopisano o 16:51 ---------- Poprzedni post napisano o 16:48 ----------

Napisane przez SamaraMorganx

oj, gdyby było tak łatwo układać plany zajęć tak, by każda klasa miała wf na ostatniej lekcje. I najlepiej żeby na przemian z religią, o 10 matematyka (bo przecież łatwiej wchodzi) i w międzyczasie przerwa na leżakowanie

No szkoda, ze nie jest, ale wiele moznaby (mozna by?) zmienic.

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.

[malootka]

Napisane przez SamaraMorganx

nie byliście z tym u dyrektora?

Szczerze mówiąc już dobrze nie pamiętam jak to było. Na pewno pan od basenu zgodził się nas "wypuszczać" 5min. przed czasem, a pani od fizyki bardzo wyrozumiale podchodziła do zdarzających kilkuminutowych spóźnień. Nie zmienia to faktu, że to lekko stresująca sytuacja.

[funk_you]

Napisane przez malootka

bez przesady, to nie przedszkole. Ale ja np. miałam w drugiej klasie lo basen (w ramach wfu) w środku zajęć, po nim 10min. przerwy i jeśli się ćwiczyło tego dnia to naprawdę nie było szans zdążyć na fizykę, która była następną lekcją tak, żeby przy okazji nie moczyć sobie ciuchów wodą kapiącą z włosów.

Ja za to mam wf we wtorki od 9:45 do 11:30 w innej części miasta niż jest mój wydział to dopiero super zabawa a co dwa tygodnie mam o 11:45 zajęcia. Na szczęście ugadałyśmy się z gościem, że będzie wypuszczał wcześniej. Teraz od kilku miesięcy tylko pokazuję się, zaznacza mi obecność i wychodzę po jakiś 30 minutach.

[05872c226b72f809f533e1be5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f2b5f9d]

Napisane przez funk_you

Ja za to mam wf we wtorki od 9:45 do 11:30 w innej części miasta niż jest mój wydział to dopiero super zabawa a co dwa tygodnie mam o 11:45 zajęcia. Na szczęście ugadałyśmy się z gościem, że będzie wypuszczał wcześniej. Teraz od kilku miesięcy tylko pokazuję się, zaznacza mi obecność i wychodzę po jakiś 30 minutach.

Tak popatrzyłam na miasto i muszę zadać pytanie: masz na Świerkowej? Ja miałam to szczęście, że w planie między w-f a innymi zajęciami było zawsze okienko.

[Chatul]

Napisane przez _Tinkerbell

Potem wpuściła to dziecko do mojego pokoju i jak poprosiłam, żeby go wzięła (wyłam jak bóbr) to ona do mnie "jesteś tu sama, możesz się nim zająć". Wywaliłam ją z pokoju razem z dzieckiem, ale naprawdę niech mi ktoś wytłumaczy jaki jest sens zabierania malutkiego dziecka na pogrzeb?

Najpierw myślałam, że trochę przesadzasz, bo jednak nie każdy ma możliwość zostawienia dziecka pod opieką kogoś innego, a obecność na pogrzebie bliskiej osoby jest ważna. Ale po tym, co napisałaś tutaj wnioskuję, że ta matka po prostu ma gdzieś pewne sprawy i robi tak, żeby jej było wygodnie, a o wygodzie innych nie myśli. Zwłaszcza, że chyba Twoja rodzina wie, że nie przepadasz za dziećmi.

Napisane przez Suvia

Spocić się jest fajnie, ale tylko gdy się może potem iść pod prysznic, a nie na dalsze lekcje. Już trzeba być debilem, żeby układać plan na 7 godzin, gdzie dwie w środku to w-f

Ano właśnie…

Napisane przez SamaraMorganx

oj, gdyby było tak łatwo układać plany zajęć tak, by każda klasa miała wf na ostatniej lekcje. I najlepiej żeby na przemian z religią, o 10 matematyka (bo przecież łatwiej wchodzi) i w międzyczasie przerwa na leżakowanie

Może i nie byłoby to łatwe, ale byłoby to sensowne. A jak na razie to efekt jest taki, że łatwiej ma osoba układająca plan, a trudniej mają uczniowie. A ponoć WF jest dla uczniów.

[malootka]

Napisane przez funk_you

Ja za to mam wf we wtorki od 9:45 do 11:30 w innej części miasta niż jest mój wydział to dopiero super zabawa a co dwa tygodnie mam o 11:45 zajęcia. Na szczęście ugadałyśmy się z gościem, że będzie wypuszczał wcześniej. Teraz od kilku miesięcy tylko pokazuję się, zaznacza mi obecność i wychodzę po jakiś 30 minutach.

Studia to chyba biją rekordy w takich niedogodnościach planowych . Kiedyś moja koleżanka studiująca biologię (specjalizacja - pedagogiczna) jechała z zajęć na swoim wydziale na wydział pedagogiczny, gdzie studenci różnych kierunków specjalności nauczycielskich mieli wspólny wykład. Koleżanka ze swoim kierunkiem spóźniła się pół godziny (bo nie mieli fizycznie możliwości być wcześniej), wykładowca powiedział, że to brak szacunku i wyszedł. Ciekawa jestem, jak to w końcu rozwiązali.

[Darkoz]

Napisane przez Suvia

Spocić się jest fajnie, ale tylko gdy się może potem iść pod prysznic, a nie na dalsze lekcje. Już trzeba być debilem, żeby układać plan na 7 godzin, gdzie dwie w środku to w-f

Środek to jeszcze nie tak źle, gorzej, jak jest na 7:30 (no chyba że trzeba latać między wydziałami albo między szkołą a basenem ). Wstawać bladym świtem na zajęcia, które albo nie mają sensu (czyli nie opłaca się wstawać) albo po których cały dzień wygląda się i śmierdzi jak po przebiegnięciu maratonu (czyli nie opłaca się w nich brać udziału jeśli komuś zależy na wyglądaniu jak człowiek).

---------- Dopisano o 18:20 ---------- Poprzedni post napisano o 17:51 ----------

Napisane przez mary_poppins

Miałam to samo Mówi się, że gry zespołowe mają uczyć współpracy i wzmagać w uczniach ducha walki. Ale ja dziękuję za taką współpracę, gdy najgorszych lepsi nie chcą w drużynie i buczą jak się okaże, że Kasia musi grać z nimi, i za takiego ducha walki gdzie durną grę traktuje się jak najważniejszą rzecz na świecie i w szatni po zajęciach wyżywa się na tych, przez których się ten "mecz" przegrało

To prawda... U mnie nie było wyżywania się, ale ten wielki zawód gdy słabsza osoba była w drużynie z gwiazdkami siatkówki, po prostu przegrana w życie.

[Ivenna]

[1=05872c226b72f809f533e1b e5bdf48ff33b7c1f2_5d4611f 2b5f9d;40810288]Tak popatrzyłam na miasto i muszę zadać pytanie: masz na Świerkowej? Ja miałam to szczęście, że w planie między w-f a innymi zajęciami było zawsze okienko.[/QUOTE]

Dziwne, jak w poprzednim semestrze musiałam dojeżdżać na świerkową, to miałam 45 min na dojazd - nawet zimą można było podróżować bez pośpiechu. Myślałam, że każdy wydział, rok tak ma.

No a sam WF to temat długi i szeroki. Nigdy nie zrozumiem dawania WFu w środku zajęć, często kosztem innych, ważniejszych przedmiotów. I siedź później śmierdzący przez resztę dnia ...

A z innych "dziwów i dziwności"to nie rozumiem czemu ludzie muszą pchać się do autobusu jak jeszcze nie wszyscy wysiedli. Dodatkowo wielu chyba lubi siedzieć w gorącu i duchocie, często jak jest 10 - 15*C i słońce grzeje to wszystkie okna pozamykane, zero świeżego powietrza. Natomiast na przystankach część ludzi ma chyba dużą potrzebę bliskości, bo wielu z nich koniecznie musi przejść 10cm ode mnie choć wszędzie mnóstwo miejsca.

[mallary]

Napisane przez mary_poppins

Miałam to samo Mówi się, że gry zespołowe mają uczyć współpracy i wzmagać w uczniach ducha walki. Ale ja dziękuję za taką współpracę, gdy najgorszych lepsi nie chcą w drużynie i buczą jak się okaże, że Kasia musi grać z nimi, i za takiego ducha walki gdzie durną grę traktuje się jak najważniejszą rzecz na świecie i w szatni po zajęciach wyżywa się na tych, przez których się ten "mecz" przegrało

Tak wzmagają ducha walki, że osoba słabsza z wf-u nabawi się blokady psychicznej, po prostu ekstra. W ogóle uważam, że większość szkolnych wf-ów to porażka, o braku pryszniców nie wspominając.

[201605161006]

Napisane przez mallary

Tak wzmagają ducha walki, że osoba słabsza z wf-u nabawi się blokady psychicznej, po prostu ekstra. W ogóle uważam, że większość szkolnych wf-ów to porażka, o braku pryszniców nie wspominając.

Też to doskonale pamiętam, zwłaszcza, ze bylam w grach zespołowych tą słabszą. A prysznice akurat zawsze były w szkołach w których ja sie uczylam, za wyjątkiem podstawówki, ale kazdy sie wstydzil bo nie byly to takie kabiny tylko kilka pryszniców obok siebie, jak to jest ukazane na filmach w więzieniach. Takze nikt z tego nie korzystał.

[mc266]

Napisane przez mary_poppins

Miałam to samo Mówi się, że gry zespołowe mają uczyć współpracy i wzmagać w uczniach ducha walki. Ale ja dziękuję za taką współpracę, gdy najgorszych lepsi nie chcą w drużynie i buczą jak się okaże, że Kasia musi grać z nimi, i za takiego ducha walki gdzie durną grę traktuje się jak najważniejszą rzecz na świecie i w szatni po zajęciach wyżywa się na tych, przez których się ten "mecz" przegrało

Dokładnie Jako, że zawsze miałam dwie lewe ręce do gier zespołowych to na boisku głównie stałam, bo nikt nie chciał mi podać piłki. A jak już znalazła się w moich rękach to nie wiedziałam co z nią zrobić i zazwyczaj robiłam to co nie trzeba. Potem była wielka obraza ze strony dobrych graczy. Jakby końcowy wynik gry miał jakieś ogromne znaczenie.

[Suvia]

Napisane przez mc266

Potem była wielka obraza ze strony dobrych graczy. Jakby końcowy wynik gry miał jakieś ogromne znaczenie.

To mnie do dzisiaj chyba najbardziej boli nie tyle zachowanie tych gówniar (co z założenia mają zielono w głowie), a zachowanie nauczycieli w-f. Może przez tyle lat edukacji miałam jednego normalnego. Reszta potrafiła zgnoić, wyśmiać... A, szkoda gadać. Do dziś pamiętam jakiegoś chudego chłopaczynę co się próbował podciągać na drążku na swoich rękach. I pana trenera co na niego wył (tak żeby cała sala słyszała), że jak będzie taki słabeusz to sobie w życiu dziewczyny nie znajdzie. No ja pier.... Oraz nauczycielkę co miała te swoje koszykarskie/siatkarskie gwiazdeczki, co mogły nie ćwiczyć ot tak, "na gębę", bo je coś niby bolało. A reszta mogła sobie zęba ułamać na tych zajęciach i jeszcze by dostała ochrzan, że jak się nie uważa to się ma za swoje

Wiem, że to dziwne, ale będę mieć na zawsze uraz do: księży, zakonnic i nauczycieli wychowania fizycznego. Amen.

I jeszcze najbardziej mnie wkurzało to, że wbili mnie w jakieś przeświadczenie, że skoro nie walczę jak szatan o pierniczoną piłkę do kosza, albo nie potrafię milion razy pod rząd odbijać piłki do siatki złożoną pieścią, to jestem debil w sferze fizyczno-sportowej i koniec. A dzisiaj sobie codziennie napitalam 7 kilosów biegusiem i kurdę, jakoś daję radę, bez zadyszki. Być może dlatego, ze nikt nie stoi nad moja głową i nie tworzy sztucznego stresu...

[dacn]

Napisane przez malootka

bez przesady, to nie przedszkole. Ale ja np. miałam w drugiej klasie lo basen (w ramach wfu) w środku zajęć, po nim 10min. przerwy i jeśli się ćwiczyło tego dnia to naprawdę nie było szans zdążyć na fizykę, która była następną lekcją tak, żeby przy okazji nie moczyć sobie ciuchów wodą kapiącą z włosów.

Miałam tak samo, w podstawówce basen był na 8 rano, następnie godzina lekcyjna przerwy i od trzeciej godziny lekcyjnej kolejne lekcje.

Gdzie był myk?

Basen oddalony był od szkoły 15 minut autobusem miejskim, który jechał według rozkładu a w zasadzie to jak chciał.
Nie było szans wysuszyć włosów, siebie i spokojnie się ubrać zwłaszcza zimą i dojechać na czas. Mamuśki z rady pedagogicznej problemu nie widziały, bo po swoje potomstwo przyjeżdżały samochodami reszta jechała sama autobusem, dopiero jak wszyscy zaczęliśmy chorować zrezygnowany z tego nieprzemyślanego pomysłu przy oburzeniu durnych bab z trójki klasowej i komitetu.

[201604200942]

Napisane przez dacn

Miałam tak samo, w podstawówce basen był na 8 rano, następnie godzina lekcyjna przerwy i od trzeciej godziny lekcyjnej kolejne lekcje.

Gdzie był myk?

Basen oddalony był od szkoły 15 minut autobusem miejskim, który jechał według rozkładu a w zasadzie to jak chciał.
Nie było szans wysuszyć włosów, siebie i spokojnie się ubrać zwłaszcza zimą i dojechać na czas. Mamuśki z rady pedagogicznej problemu nie widziały, bo po swoje potomstwo przyjeżdżały samochodami reszta jechała sama autobusem, dopiero jak wszyscy zaczęliśmy chorować zrezygnowany z tego nieprzemyślanego pomysłu przy oburzeniu durnych bab z trójki klasowej i komitetu.

wkurza mnie i dziwi taki egoizm. Jesli to im nie przeszkadza, to mogłyby podwozić swoje dzieciaczki razem z innymi dziećmi z klasy. Żeby było sprawiedliwie.

[dacn]

Napisane przez SamaraMorganx

wkurza mnie i dziwi taki egoizm. Jesli to im nie przeszkadza, to mogłyby podwozić swoje dzieciaczki razem z innymi dziećmi z klasy. Żeby było sprawiedliwie.

ups nie z rady ale trójki klasowej.

A podwoziły owszem albo nawzajem swoje dzieci lub szczęśliwców którzy się im dzieciom odpowiednio przez tydzień podlizali.

Nie chodzi o to ze mamusie podwoziły własne dzieci, zrozumiałe miały możliwości i czas to czemu nie. Wkurzona byłam na ich postawę: nie widziały problemu bo ich dzieci były w szkole na czas i to w suchych włosach i ciuchach.

[150f22149d232a15625e38a732d46b6c6e220cbb_63e043022f3b0]

Napisane przez SamaraMorganx

wkurza mnie i dziwi taki egoizm. Jesli to im nie przeszkadza, to mogłyby podwozić swoje dzieciaczki razem z innymi dziećmi z klasy. Żeby było sprawiedliwie.

Może podwoziły? Tylko były w stanie zabrać np. trójkę dzieci, i nawet jeśli ze cztery matki woziły samochodem dzieciaki to dalej zostaje z pół klasy skazane na czekanie na miejski autobus.