Rozstanie z facetem, część XXVII - Strona 132 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-07-21, 18:38   #3931
forgetthetime
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 22
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

To i ja się dołacze U mnie hm.. mija dopiero 3 tydzien, najgorsze sa te mysli, ze juz nie bede potrafila zaufac, bo uwierzcie ostatni eks klamal na kazdym kroku, a ja mimo, ze bylam mocno zdystansowana, to wszystko mu 'jadłam z reki'. Ehh...

A tak ogolnie macie moze cos takiego jak ja? Przynajmniej dla mnie jest to bardzo uciazliwe :P Otoz gdy spedzilam jakies mega chwile z byłym, i wiem, ze to bylo tego i tego dnia np. 2 msc temu, to teraz 16 lipca w mojej glowie byly tylko mysli ' o 2 msc przyjechał w moje urodziny mimo, ze mialo go nie byc i zrobil mi taka niespodzianke, bylam wtedy taka szczesliwa' ;/ i tak spogladam co jakis czas na zegarek i przypominam sobie co robilismy... Masakra, mnie to okropnie meczy.

---------- Dopisano o 18:38 ---------- Poprzedni post napisano o 18:33 ----------

Cytat:
Napisane przez Anaa1987 Pokaż wiadomość
jak myślicie Dziewczyny czy wizyta u psychologa mogłaby mi w jakiś sposób pomóc? Ostatnio sobie nie radzę, czuje że jestem wrakiem, nic mnie nie cieszy, nie mam ochoty na cokolwiek, wystarczy że o nim pomyślę, o niej a od razu zbiera mi się na potworny płacz.
Nie mam komu się wyżalić. Moja siostra ma już generalnie dość mojego gadania na temat exa. Koleżanki jak to koleżanki nie mam żadnej innej bliskiej mi osoby. Zawsze był on. To z nim spędzałam najwięcej czasu, z nim rozmawiałam po kilka godzin dziennie a teraz...nie mam nikogo z kim pogłabym tak zwyczajnie porozmawiać o życiu. Na dodatek ciężko jest mi znaleźć prace, jestem na bezrobociu od prawie roku (mimo że mam dobre wykształcenie) i nie mogę nic znaleźć. To wszystko sprawia, że czuję się taka beznadziejna, nijaka bo on ma prace, samochód służbowy i prawie jestem pewna że niedlugo będzie chciał wynająć albo wziąć kredyt na mieszkanie a mnie dobija myśl, że to wszystko będzie robił z nią i dla niej (jeżeli są parą). Tak bardzo tęsknie za wszytkim, za wspólnym wygłupianiu i imprezowaniu (połączyła nas pasja do tej samej muzyki...a nikt z moich znajomych jej nie preferuje, żebym mogła z kimś wyjść do naszego klubu).

Dzisiaj nawet specjalnie poszłam do Kościoła (zresztą ostatnio zauważyłam zwiększoną pobożność mojej osoby) i wiecie co? Tak mi się potwornie płakać chciało, w myślach wypowiadałam najgorsze słowa na swój temat, na temat swojego życia i tylko prosiłam o cud - żebym w końcu przestała tak cierpieć bo zwyczajnie psychicznie i fizycznie już nie daje rady.
Czasami przychodzi mi jedna myśl do głowy, żeby wziąć jakieś tabletki, zasnąć i się nie obudzić bo ten ból rozstania i czekania z nadzieją, że się jeszcze pogodzimy i on wróci jest okropny

Jakbym widziałą siebie jeszcze 8 msc temu Po 2 letnim zwiazku tak bardzo cierpialam, ze zaczelam chodzic do psychologa. Ale oprocz tego, ze sie jej wygadalam na zbyt wiele sie to nie zdało, bo ja musialam to wszystko sama przezyc w sobie i poukladac w glowie... Uwierz to były najgorsze miesiace mojego zycia, ja nie zylam, ja wegetowalam. Ale przyszly w koncu i te lepsze chwile dla mnie, gdy zaczelam cieszyc sie z zycia nagle wszystko zaczelo sie ukladac. Mimo, ze nie chcialam nikogo to spotkalam tego nastepnego na swojej drodze. Nie wyszlo z nim, ale jestem o wiele bardziej silna niz przedtem. I jedyne za co moglabym mu podziekowac to za to, ze zapomnialam o tym facecie z którym byłam 2 lata Tak wiec trzymam kciuki i za Ciebie, bo uwierz, ze bedzie dobrze
forgetthetime jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:13   #3932
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Dziewczyny nie radzę sobie Jest naprawdę coraz gorzej Niv już nie pomaga. Wspominam, tęsknię przeraźliwie a on mnie totalnie olewa. Znowu codziennie płaczę. Dotarło do mnie chyba, że on już nie chce o mnie walczyć, że już naprawdę nigdy nie będziemy razem. Tyle czasu minęło już a do mnie wszystko wraca ze zdwojoną siłą Na dodatek dzisiaj przyszłam do kościoła a organista przed mszą chyba z 10 min. grał Mendelsona! Myślałam, że wybiegnę z kościoła z płaczem. Wróciłam po mszy taka rozbita, że pierwsze co to się rozbeczałam. Nie radzę sobie. Nie wiem co robić
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:18   #3933
Anaa1987
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 73
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez forgetthetime Pokaż wiadomość
To i ja się dołacze U mnie hm.. mija dopiero 3 tydzien, najgorsze sa te mysli, ze juz nie bede potrafila zaufac, bo uwierzcie ostatni eks klamal na kazdym kroku, a ja mimo, ze bylam mocno zdystansowana, to wszystko mu 'jadłam z reki'. Ehh...

A tak ogolnie macie moze cos takiego jak ja? Przynajmniej dla mnie jest to bardzo uciazliwe :P Otoz gdy spedzilam jakies mega chwile z byłym, i wiem, ze to bylo tego i tego dnia np. 2 msc temu, to teraz 16 lipca w mojej glowie byly tylko mysli ' o 2 msc przyjechał w moje urodziny mimo, ze mialo go nie byc i zrobil mi taka niespodzianke, bylam wtedy taka szczesliwa' ;/ i tak spogladam co jakis czas na zegarek i przypominam sobie co robilismy... Masakra, mnie to okropnie meczy.





Jakbym widziałą siebie jeszcze 8 msc temu Po 2 letnim zwiazku tak bardzo cierpialam, ze zaczelam chodzic do psychologa. Ale oprocz tego, ze sie jej wygadalam na zbyt wiele sie to nie zdało, bo ja musialam to wszystko sama przezyc w sobie i poukladac w glowie... Uwierz to były najgorsze miesiace mojego zycia, ja nie zylam, ja wegetowalam. Ale przyszly w koncu i te lepsze chwile dla mnie, gdy zaczelam cieszyc sie z zycia nagle wszystko zaczelo sie ukladac. Mimo, ze nie chcialam nikogo to spotkalam tego nastepnego na swojej drodze. Nie wyszlo z nim, ale jestem o wiele bardziej silna niz przedtem. I jedyne za co moglabym mu podziekowac to za to, ze zapomnialam o tym facecie z którym byłam 2 lata Tak wiec trzymam kciuki i za Ciebie, bo uwierz, ze bedzie dobrze
Pewnie, że cały czas myślę o tym, że np. rok temu o tej i o tej porze robiliśmy to albo gadaliśmy na ten temat...ba mogłabym nawet dokładnie określić jaka była wtedy pogoda, jakie były nasze nastroje. Wszystko pamiętam i najgorsze jest to, że się nie da tego wymazać. Za parę dni ma urodziny...a w głowie ciągle wspomnienia o tym jak to było wtedy. Nawet wiedziałam co chce mu kupić na prezent w tym roku, już od stycznia planowałam, kupiłam nam bilety na festiwal...ale co z tego skoro i tak juz razem nie pojedziemy a on nawet sie nie dowie, że taki prezent miałam dla niego.

Smutne jest to, że ja nie wierzę w to, że spotka mnie jeszcze szczęście. Jestem życiową pesymistką. Wiem, że pozytywne nastawienie do życia przyciąga szczęście ale ja nie jestem w stanie znaleźć chociażby jednej rzeczy, która dałaby mi zachętę do pozytywnego działania. Kiedy go poznałam to wtedy uwierzyłam, że wreszcie coś dobrego dostałam od losu i poczułam, że żyje.

Teraz jestem wykończoną, zamkniętą w sobie, z zerową samooceną dziewczyną. Przy nim otworzyłam się na ludzi, na imprezy, na wszystko...bez niego znowu stałam się nieśmiała i przestałam ufać ludziom.

Chciałabym tak bardzo znaleźć pracę, wyjść do ludzi, chciałabym żeby zobaczył to że się zmieniłam, że się staram, że wziełam się za siebię, za swój zawodowy rozwój. Czasami myśle, że właśnie to właśnie przez moje bezrobocie nie chciał dalej w tym trwać. On jest strasznie nakręcony żeby zamieszkać na swoim. Wiadomo, że ze swojej pensji nie dałby rady, w dwójkę byłoby prościej, a teraz ma ją, lepszą - dorabia jako hostessa, na dodatek z bogatego domu to dla niego jest szansa na start.

Tak bardzo chciałabym być z nim szczęśliwa, boje się że będę czekała na niego tak długo aż w końcu zobacze jego ślubne zdjęcia na FB i dopiero wtedy uświadomię sobie jak bardzo zmarnowałam swoje życie
Anaa1987 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:25   #3934
NoFood
Raczkowanie
 
Avatar NoFood
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Gorzko tutaj.
Wiadomości: 481
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Ja tez sobie nie radze. Nie umiem zapomniec w ogole sobie z tym nie radze. A on milczy. Mysle, ze tylko ja jestem taka do dupy, ze facet o mnie nie walczyl. Jakbym byla smieciem i nic nie znaczyla Nie wierze juz w zadne zwiazki, milosc i szczescie. Bylam z kims 4 lata i okazuje sie ze to nic teraz nie znaczy.
__________________
People always leave and they never come back to me
NoFood jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:27   #3935
Anaa1987
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 73
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez killka Pokaż wiadomość
Dziewczyny nie radzę sobie Jest naprawdę coraz gorzej Niv już nie pomaga. Wspominam, tęsknię przeraźliwie a on mnie totalnie olewa. Znowu codziennie płaczę. Dotarło do mnie chyba, że on już nie chce o mnie walczyć, że już naprawdę nigdy nie będziemy razem. Tyle czasu minęło już a do mnie wszystko wraca ze zdwojoną siłą Na dodatek dzisiaj przyszłam do kościoła a organista przed mszą chyba z 10 min. grał Mendelsona! Myślałam, że wybiegnę z kościoła z płaczem. Wróciłam po mszy taka rozbita, że pierwsze co to się rozbeczałam. Nie radzę sobie. Nie wiem co robić
Witaj w klubie ,
mam takie same nastroje...rycze i rycze bo to miesiąc od rozstania i nadal sie nie odezwał. Widzę, że dobrze się bawi, że od czasu do czasu chodzi na imprezy a ja nie mam z kim i gdzie... bo nie chce go tam spotkać, nie chce żeby myślał że go śledze, boje się naszego spotkania, że sie rozpłacze jak go zobaczę z nią. Mam taka ochotę pójść do klubu, chillować przy mojej ulubionej nucie i zapomnieć o wszystkim...ale nie mogę

Najgorsze jest to, że w naszej relacji parę razy ostro się kłóciliśmy ale zawsze było tak że w koncu on się odzywał. Boję się, że już nigdy go nie spotkam, nie przytule się do niego. Zabija mnie myśl, że teraz jest taki "kochany" dla innej...a nie dla mnie.
Kiedyś tak bardzo lubiliśmy ze sobą spędzać czas a teraz wszystko stracone

Niby mogłabym teraz pouczyć się, poćwiczyć, posprzątać, poprasować etc...... ale po co? Skoro żyć mi się nawet nie chce
Anaa1987 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:27   #3936
curry
Zadomowienie
 
Avatar curry
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 1 150
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Malla Pokaż wiadomość
O, jak miło, tylko którą historię, dłuższą czy krótszą?

Wiesz co? W takich przypadkach najczęściej wracają

Ale nie chodziło mi o szukanie męża, tylko poznawanie ludzi, zmianę otoczenia Jak wyjdziesz gdzieś z nimi i oni zabiorą swoich znajomych, dogadacie się, poznasz ich znajomych, którzy poznają Cię ze swoimi kolejnymi znajomymi, to nagle może się okazać, że masz gdzie spędzić urlop w Australii


Ja też nie znałam innego życia, zwłaszcza że ja wprowadziłam go w swoje i on przejął moje pasje, które kontynuował z kolejnymi dziewczynami. Po rozstaniu zaczęłam chodzić na koncerty, na które wcześniej bym się nie wybierała, odświeżać stare znajomości, jeździć do znajomych na parę dni (będąc z nim nie opuszczałam go na żaden weekend, bo nie chciał tego, wolał jechać ze mną, a potem nic mu nie pasowało), uprawiać sporty. Przede wszystkim wychodziłam z domu, który razem dzieliliśmy.
Nie wiem jaka O rozstaniu, po wielu latach zwiazku...

Co do pracy - nie mysle aktualnie racjonalnie i po napisaniu i wyjsciu zdalam sobie sprawe, ze nie o to Ci przeciez chodzilo ;-)

Wyszlam dzis nad morze, ale bylo za duzo ludzi. Nastepnym razem musze wybrac bardziej "odludna" plaze.

Zaczelam popalac, nigdy nie palilam nalogowo. Eh.

Cytat:
Napisane przez killka Pokaż wiadomość
Dziewczyny nie radzę sobie Jest naprawdę coraz gorzej Niv już nie pomaga. Wspominam, tęsknię przeraźliwie a on mnie totalnie olewa. Znowu codziennie płaczę. Dotarło do mnie chyba, że on już nie chce o mnie walczyć, że już naprawdę nigdy nie będziemy razem. Tyle czasu minęło już a do mnie wszystko wraca ze zdwojoną siłą Na dodatek dzisiaj przyszłam do kościoła a organista przed mszą chyba z 10 min. grał Mendelsona! Myślałam, że wybiegnę z kościoła z płaczem. Wróciłam po mszy taka rozbita, że pierwsze co to się rozbeczałam. Nie radzę sobie. Nie wiem co robić
Nie rozpamietuj, to i tak nic nie zmieni. Skup sie na terazniejszosci, do wspomien powroc za jakis czas, jak przestanie bolec (o ile bedziesz tego w ogole potrzebwac).
Ja staram sie wylaczyc i nie myslec o wspolnych chwilach. Od czasu do czasu serce zaboli (fizycznie...), ale nie siedze i nie slucham smutnych kawalkow przegladajac wspolne zdjecia, bo wiem, ze to by mnie zabilo.
__________________


Edytowane przez curry
Czas edycji: 2013-07-21 o 19:31
curry jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 19:30   #3937
NoFood
Raczkowanie
 
Avatar NoFood
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Gorzko tutaj.
Wiadomości: 481
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Tez zaczelam palic od rozstania. Przynajmniej przez chwile jest jakies zajecie. Jaka to porazka, sama, papieros i placz.
__________________
People always leave and they never come back to me
NoFood jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:21   #3938
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Musze się wygadać bo chyba zaraz serce mi pęknie Już próbuję wszystkiego, żeby choć na chwilę mi było lepiej. Dzisiaj mija 3 miesiące odkąd postanowiłam od niego odejść. Pękało mi serce. Myślałam, że zwariuję. Sama nie wierzyłam, że to robię. Byłam cieniem człowieka. W tą ostatnią noc spałam w innym pokoju na kanapie i kiedy rano otworzyłam oczy, wiedziałam, że to są ostatnie chwile w tym domu, ostatnie chwile razem. Minęło kilka tygodni i byłam dziwnie spokojna. Teraz wiem, że to była cisza przed burzą. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt. Sporadyczny ale był. Żyłam jeszcze nadzieją, że wszystko się ułoży, że to będzie dla niego impuls, żeby zmienić swoje życie by być dalej razem. Wierzyłam, że mnie kocha ponad życie tylko się pogubił. A pogubił się bardzo. Długi, przez które zaczął coraz więcej pić, potem wychodzić do kolegów, zaczęły się kłamstwa przede wszystkim związane z pieniędzmi i wyjściami gdziekolwiek i alkoholem. Wiedział jak bardzo mi to przeszkadza i kłamał w żywe oczy, że nie pił a zataczał się. Znajdywałam puste butelki po piwie i wódce w różnych dziwnych miejscach, w których nigdy bym nie pomyslała, że mozna je schować. Ja po prostu nie mogłam dalej tak żyć. Będąc z nim wegetowałam. Kochałam go tak bardzo, że wzięłam na swoje barki wszystkie jego problemy a on beztrosko odreagowywał całe zło jakie sam na siebie ściągnął. To ja się martwiłam jak zapłacimy ratę długu gdzie za pasem był ślub, na którego nic nie mieliśmy odłożone. Był taki moment, że się tak załamałam, że nie wychodziłam z łóżka. Nie jadłam, nie wychodziłam z pokoju, ciągle płakałam. Widział jak bardzo się męczę. Błagałam go wtedy, żeby choćby nie wiem co, nie okłamał mnie już bo się nie pozbieram. Ze łzami w oczach przysięgał mi na moje życie, że już nigdy mnie nie okłamie, że się ogarnie. Jego i moim dnem było to jak dowiedziałam się o tym, że zaczął przegrywać całe swoje wypłaty na zakładach. Tego już nie mogłam znieść.
Czy to mało?! Czy to są błahe powody, dla których zrezygnowałam ze swoich planów życiowych, ze swojej pierwszej wielkiej miłości?!Każdego dnia samą siebie przekonuję, że to i tak nie miało sensu. No bo jak?! On nie robi nic by zmienić swoje życie, by naprawić swoje błędy przeszłości. a ja dalej jak głupia martwię się co z nim będzie Przez te 3 miesiące tylko RAZ ! się spotkaliśmy. Czasem napisze, że kocha i tęskni, że nie może beze mnie żyć i jest mu strasznie ciężko ale nie potrafi nawet zaproponować spotkania! Przeciez gdyby mu zależało to przyszdł by na kolanach z kwiatami w zębach i błagał o wybaczenie po zrobieniu tylu świństw, których nawet nie będę przytaczać. Mieszkamy tak blisko siebie! Pracujemy tez blisko siebie a jemu ciągle jest nie po drodze. Ciągle ma coś do załatwienia ale wyjazdy z kolegami? Jasne! zawsze i wszędzie.! Wtedy ma czas, siły i chęci mimo, że kolegów widuje codziennie bo z nimi pracuje. Czy naprawde można od tak wymazać 8 lat razem? Przecież nie zawsze było źle. Czułam, że mnie kocha! Przecież wiem, że akurat w tym mnie nie okłamywał. Czułam jego miłośc, że jestem dla niego kimś wyjątkowym. To się przecież czuje! Jak można tak spieprzyć wszystko?! Te plany, które podobno były dla nas obojga marzeniem...
Najbardziej boli mnie to, że przez te wszystkie lata nigdy nigdzie nie wyjechaliśmy na dłużej bo nigdy nie miał kasy. Wiele razy ja kupowałam mu nowe ciuchy bo on nie miał w czym chodzić bo nie miał nawet na spodnie. Moge policzyć na palcach jednej ręki ile razy wyszliśmy w ciągu 8 lat na lody czy kawę/piwo. Na kolacji chyba byliśmy RAZ! Nawet teraz jak to piszę, że dla mnie to aż nie do pomyślenia. A teraz? Nagle ma na wszystko.
Jak mam wymazać tyle lat z pamięci? Mam wrażenie, że byliśmy ze sobą od zawsze. Macie rację dziewczyny z tymi długoletnimi związkami zawieranymi w wieku 16 lat. Ja tyle miałam gdy go poznałam. Nie potrafię ułożyć swojego życia od nowa. Nie potrafię nie mysleć o nim. Wiem, że to głupie gadanie porozstaniówki ale ja chyba naprawdę jestem skazana na bycie samej. Nie mam nawet gdzie kogoś poznać. Zresztą już chyba nigdy nikomu nie zaufam jak tyle lat byłam okłamywana prawie w każdej sprawie. Mam wrażenie, że będę cierpieć najdłużej z Was wszystkich. Jestem bardzo wrażliwą osobą a ten związek juz mnie tak doświadczył życiowo, że chyba nigdy się nie pozbieram i nigdy nie doczekam jak powiem: W końcu jestem szczęśliwa!

---------- Dopisano o 20:21 ---------- Poprzedni post napisano o 20:15 ----------

Cytat:
Napisane przez curry Pokaż wiadomość


Nie rozpamietuj, to i tak nic nie zmieni. Skup sie na terazniejszosci, do wspomien powroc za jakis czas, jak przestanie bolec (o ile bedziesz tego w ogole potrzebwac).
Ja staram sie wylaczyc i nie myslec o wspolnych chwilach. Od czasu do czasu serce zaboli (fizycznie...), ale nie siedze i nie slucham smutnych kawalkow przegladajac wspolne zdjecia, bo wiem, ze to by mnie zabilo.
Ale ja nie przeglądam zdjęć, nie słucham smutnej muzyki. To by mnie chyba zabiło. Ja też starałam się wyłączyć, skupić się na czymś innym ale widocznie to było sztuczne, takie udawanie, tłumienie emocji, które wróciły teraz ze zdwojoną siłą.

Edytowane przez killka
Czas edycji: 2013-07-21 o 20:16
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:23   #3939
curry
Zadomowienie
 
Avatar curry
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 1 150
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

killka ja tez mam taki staz (prawie 8 lat). Nie wiem co napisac, wg mnie najlepszym rozwiazaniem w tej sytuacji bedzie jak zerwiesz z nim kontakt jakikolwiek, utrzymujac kontakt, nawet sporadyczny nie ruszysz dalej.

Nie odezwal sie dzis, mowilam, zeby nie dzwonil, bo mnie to meczy, ma podjac decyzje co dalej. I tym samym trwam w zawieszeniu. W kazdym mozliwym rozwiazaniu i tak juz nie nie bedzie takie samo.
__________________

curry jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:32   #3940
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez curry Pokaż wiadomość
killka ja tez mam taki staz (prawie 8 lat). Nie wiem co napisac, wg mnie najlepszym rozwiazaniem w tej sytuacji bedzie jak zerwiesz z nim kontakt jakikolwiek, utrzymujac kontakt, nawet sporadyczny nie ruszysz dalej.

Nie odezwal sie dzis, mowilam, zeby nie dzwonil, bo mnie to meczy, ma podjac decyzje co dalej. I tym samym trwam w zawieszeniu. W kazdym mozliwym rozwiazaniu i tak juz nie nie bedzie takie samo.
Wiem, że najlepsze to urwanie kontaktu raz na zawsze ale jest jeszcze tyle spraw, które musimy załatwić by już się odciąć od siebie. Jeszcze nie zabrałam wszystkich rzeczy od niego bo nie mam jak przewieźć np. mebli. A jego nie mogę się o to doprosić.
Boję się, że moje dda zaczyna się odzywać i za chwilę znowu będę sie poniżać pisząc do niego, prosić się o zainteresowanie.
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:33   #3941
Anaa1987
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 73
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

KILLKA
noo i teraz i ja się rozpłakałam...bo końcówka tego co napisałaś to jest właśnie to o czym ostatnio myślę i uświadamiam sobie, że właśnie ja tak skończe...sama bo za dużo wycierpiałam żeby uwierzyć w szczęście, którego nigdy w życiu nie zaznałam (rok temu byłam za☠☠☠iście szczęśliwa i radosna...a dzisiaj jestem strzępkiem nerwów). Mam taki sam problem jak ty...jestem dobra, nikogo nie byłabym w stanie skrzywdzić i tak brutalnie wykorzystać. A on co lekką ręką mnie zranił mimo że kiedyś tak bardzo mnie prosił żebym uwierzyła w siebie bo jestem za****tą dziewczyną. I uwierzyłam, że taka właśnie jestem. Dzisiaj czuje się jak śmieć, zwłaszcza gdy widzę jaki ma fart w życiu

Każdy kogo znam i kto przyjmuje w życiu zasade "miej wyj*** a będzie ci dane" ma jakoś lepiej w życiu. Bez nerów. Idą do przodu nie patrząc na to ile osób skrzywdzą po drodze. Ale co z tego skoro i tak widzę, że ich życie jest fajniejsze od mojego. Po co być dobrym, po co się stracać, po co się troszczyć jak i tak to nie przynosi efektów...wręcz gorzej, bo takie osoby dostają wyłącznie po dupie.

Twoja sytuacja jest trochę inna od mojej. U Ciebie widać jak bardzo toksyczny był ten związek. Lepiej, że odeszłaś bo za jakiś czas mogłabyś słono zapłacić za jego długi i problemy. Wiem, że powinno być się w dobrych i złych chwilach razem ale Ty tutaj dałaś z siebie wszystko bo ciągle walczyłaś o to, żeby on wyszedł z tego nałogu. Dopóki on sam nie zrozumie swoich błędów to twoje starania są na marne. Gdyby chciał zrobiłby wszystko...poszedłby na leczenie etc....ale zawsze zrobiłby coś żeby pokonać swój nałóg.

Ehh Kochana wiem, że cierpisz, bo w głębi serca widzisz jeszcze w nim coś dobrego mimo wszystko. Ja też kocham mimo że mnie zranił. Nie chce być sama, nie chce żyć bez niego, nie chce nikogo innego, boję się że skrzywdzę kogoś dając nadzieję na związek a sercem będę kochać exa. Beznadzieja......
Anaa1987 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:38   #3942
wycinanka85
Raczkowanie
 
Avatar wycinanka85
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 171
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez killka Pokaż wiadomość
Musze się wygadać bo chyba zaraz serce mi pęknie Już próbuję wszystkiego, żeby choć na chwilę mi było lepiej. Dzisiaj mija 3 miesiące odkąd postanowiłam od niego odejść. Pękało mi serce. Myślałam, że zwariuję. Sama nie wierzyłam, że to robię. Byłam cieniem człowieka. W tą ostatnią noc spałam w innym pokoju na kanapie i kiedy rano otworzyłam oczy, wiedziałam, że to są ostatnie chwile w tym domu, ostatnie chwile razem. Minęło kilka tygodni i byłam dziwnie spokojna. Teraz wiem, że to była cisza przed burzą. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt. Sporadyczny ale był. Żyłam jeszcze nadzieją, że wszystko się ułoży, że to będzie dla niego impuls, żeby zmienić swoje życie by być dalej razem. Wierzyłam, że mnie kocha ponad życie tylko się pogubił. A pogubił się bardzo. Długi, przez które zaczął coraz więcej pić, potem wychodzić do kolegów, zaczęły się kłamstwa przede wszystkim związane z pieniędzmi i wyjściami gdziekolwiek i alkoholem. Wiedział jak bardzo mi to przeszkadza i kłamał w żywe oczy, że nie pił a zataczał się. Znajdywałam puste butelki po piwie i wódce w różnych dziwnych miejscach, w których nigdy bym nie pomyslała, że mozna je schować. Ja po prostu nie mogłam dalej tak żyć. Będąc z nim wegetowałam. Kochałam go tak bardzo, że wzięłam na swoje barki wszystkie jego problemy a on beztrosko odreagowywał całe zło jakie sam na siebie ściągnął. To ja się martwiłam jak zapłacimy ratę długu gdzie za pasem był ślub, na którego nic nie mieliśmy odłożone. Był taki moment, że się tak załamałam, że nie wychodziłam z łóżka. Nie jadłam, nie wychodziłam z pokoju, ciągle płakałam. Widział jak bardzo się męczę. Błagałam go wtedy, żeby choćby nie wiem co, nie okłamał mnie już bo się nie pozbieram. Ze łzami w oczach przysięgał mi na moje życie, że już nigdy mnie nie okłamie, że się ogarnie. Jego i moim dnem było to jak dowiedziałam się o tym, że zaczął przegrywać całe swoje wypłaty na zakładach. Tego już nie mogłam znieść.
Czy to mało?! Czy to są błahe powody, dla których zrezygnowałam ze swoich planów życiowych, ze swojej pierwszej wielkiej miłości?!Każdego dnia samą siebie przekonuję, że to i tak nie miało sensu. No bo jak?! On nie robi nic by zmienić swoje życie, by naprawić swoje błędy przeszłości. a ja dalej jak głupia martwię się co z nim będzie Przez te 3 miesiące tylko RAZ ! się spotkaliśmy. Czasem napisze, że kocha i tęskni, że nie może beze mnie żyć i jest mu strasznie ciężko ale nie potrafi nawet zaproponować spotkania! Przeciez gdyby mu zależało to przyszdł by na kolanach z kwiatami w zębach i błagał o wybaczenie po zrobieniu tylu świństw, których nawet nie będę przytaczać. Mieszkamy tak blisko siebie! Pracujemy tez blisko siebie a jemu ciągle jest nie po drodze. Ciągle ma coś do załatwienia ale wyjazdy z kolegami? Jasne! zawsze i wszędzie.! Wtedy ma czas, siły i chęci mimo, że kolegów widuje codziennie bo z nimi pracuje. Czy naprawde można od tak wymazać 8 lat razem? Przecież nie zawsze było źle. Czułam, że mnie kocha! Przecież wiem, że akurat w tym mnie nie okłamywał. Czułam jego miłośc, że jestem dla niego kimś wyjątkowym. To się przecież czuje! Jak można tak spieprzyć wszystko?! Te plany, które podobno były dla nas obojga marzeniem...
Najbardziej boli mnie to, że przez te wszystkie lata nigdy nigdzie nie wyjechaliśmy na dłużej bo nigdy nie miał kasy. Wiele razy ja kupowałam mu nowe ciuchy bo on nie miał w czym chodzić bo nie miał nawet na spodnie. Moge policzyć na palcach jednej ręki ile razy wyszliśmy w ciągu 8 lat na lody czy kawę/piwo. Na kolacji chyba byliśmy RAZ! Nawet teraz jak to piszę, że dla mnie to aż nie do pomyślenia. A teraz? Nagle ma na wszystko.
Jak mam wymazać tyle lat z pamięci? Mam wrażenie, że byliśmy ze sobą od zawsze. Macie rację dziewczyny z tymi długoletnimi związkami zawieranymi w wieku 16 lat. Ja tyle miałam gdy go poznałam. Nie potrafię ułożyć swojego życia od nowa. Nie potrafię nie mysleć o nim. Wiem, że to głupie gadanie porozstaniówki ale ja chyba naprawdę jestem skazana na bycie samej. Nie mam nawet gdzie kogoś poznać. Zresztą już chyba nigdy nikomu nie zaufam jak tyle lat byłam okłamywana prawie w każdej sprawie. Mam wrażenie, że będę cierpieć najdłużej z Was wszystkich. Jestem bardzo wrażliwą osobą a ten związek juz mnie tak doświadczył życiowo, że chyba nigdy się nie pozbieram i nigdy nie doczekam jak powiem: W końcu jestem szczęśliwa!
Chyba większość nas myśli, że będzie sama do końca i nigdy nikogo nie znajdzie. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy się z tego śmiały i będziemy najszczęśliwsze po slońcem. Inna opcja nie wchodzi w grę.
wycinanka85 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 20:46   #3943
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Anaa1987 Pokaż wiadomość
KILLKA
noo i teraz i ja się rozpłakałam...bo końcówka tego co napisałaś to jest właśnie to o czym ostatnio myślę i uświadamiam sobie, że właśnie ja tak skończe...sama bo za dużo wycierpiałam żeby uwierzyć w szczęście, którego nigdy w życiu nie zaznałam (rok temu byłam za☠☠☠iście szczęśliwa i radosna...a dzisiaj jestem strzępkiem nerwów). Mam taki sam problem jak ty...jestem dobra, nikogo nie byłabym w stanie skrzywdzić i tak brutalnie wykorzystać. A on co lekką ręką mnie zranił mimo że kiedyś tak bardzo mnie prosił żebym uwierzyła w siebie bo jestem za****tą dziewczyną. I uwierzyłam, że taka właśnie jestem. Dzisiaj czuje się jak śmieć, zwłaszcza gdy widzę jaki ma fart w życiu

Każdy kogo znam i kto przyjmuje w życiu zasade "miej wyj*** a będzie ci dane" ma jakoś lepiej w życiu. Bez nerów. Idą do przodu nie patrząc na to ile osób skrzywdzą po drodze. Ale co z tego skoro i tak widzę, że ich życie jest fajniejsze od mojego. Po co być dobrym, po co się stracać, po co się troszczyć jak i tak to nie przynosi efektów...wręcz gorzej, bo takie osoby dostają wyłącznie po dupie.

Twoja sytuacja jest trochę inna od mojej. U Ciebie widać jak bardzo toksyczny był ten związek. Lepiej, że odeszłaś bo za jakiś czas mogłabyś słono zapłacić za jego długi i problemy. Wiem, że powinno być się w dobrych i złych chwilach razem ale Ty tutaj dałaś z siebie wszystko bo ciągle walczyłaś o to, żeby on wyszedł z tego nałogu. Dopóki on sam nie zrozumie swoich błędów to twoje starania są na marne. Gdyby chciał zrobiłby wszystko...poszedłby na leczenie etc....ale zawsze zrobiłby coś żeby pokonać swój nałóg.

Ehh Kochana wiem, że cierpisz, bo w głębi serca widzisz jeszcze w nim coś dobrego mimo wszystko. Ja też kocham mimo że mnie zranił. Nie chce być sama, nie chce żyć bez niego, nie chce nikogo innego, boję się że skrzywdzę kogoś dając nadzieję na związek a sercem będę kochać exa. Beznadzieja......
Dzięki za wsparcie Ja też widzę, że jak ktoś żyje według tej zasady to jest mu lepiej w życiu. Ja zawsze byłam dobra i zawsze dostawałam po dupie. No własnie jestem świadoma, że jesli on sam nie będzie chciał się ogarnąc to nikt mu nie pomoże. I wlaśnie tutaj głupia jestem bo martwię się, że nigdy tak nie będzie i spadnie całkowicie na dno a mi chyba serce będzie pękało gdy będę to widzieć.
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:26   #3944
Onnaa88
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 6 136
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Ja cały dzień wylegiwalam sie nad jeziorem i oczywiście spotkałam GO.
Pogadalismy trochę,posmialismy sie juz proponował mi spotkanie kolejne,gdzieś na jachty zabrać mnie chciał.Ale powiedziałam mu,ze zobaczę no nic smutno mi,ze musiałam go zobaczyć i ze mnie olewa

---------- Dopisano o 21:26 ---------- Poprzedni post napisano o 21:08 ----------

On jest od 4 miesięcy sam,zdradziła go była dziewczyna podobno i czasmi w jego zachowaniu widzę podobne rzeczy jak ja sie zachowuje.
I zastanawiam sie czy możliwe jest,ze dwóm osoba zależy a pokazują co innego bo są po przejściach ?
Onnaa88 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:28   #3945
alarunka
Wtajemniczenie
 
Avatar alarunka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Lokalizacja: małopolska
Wiadomości: 2 423
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Dzisiaj faktycznie jakiś feralny dzień, a tak dobrze szło. Uroniłam pierwszą łzę od rozstania, w sumie była to jedna, malutka łza, ale jak cholernie parzyła.

Kilka, naprawdę gratuluję odważnego kroku i decyzji, która na pewno była jedną z najlepszych podjętych w Twoim życiu choć cholernie trudną. Piętrzące się problemy kiedyś w przyszłości, by Cię zmiażdżyły. Obawiam się, że za nim poszłabyś na dno biorąc odpowiedzialność za każdy jego błąd. Życie z alkoholikiem jest naprawdę ciężkie+z dobrze zapowiadającym się hazardzistą. Ratowałabyś tonącą łajbę, oddając ostatnie nerwy i siebie. Jestem pewna, że kiedyś przy boku swojego męża odetchniesz z ulgą i naprawdę poczujesz, że dobrze zrobiłaś. I cieszę się, że nie zatraciłaś siebie, że byłaś w stanie i racjonalnie pomyśleć. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że pomimo okropnego bólu nie wrócisz i nie stracisz swojej szansy na prawdziwe i dobre życie. Cierpisz, bo toksyczne związki i rozstania są bardziej drastyczne od tych wzorcowych. Znajdź w sobie siłę, by iść dalej i nie oglądać się na to co było złe, krzywdzące, co każdego dnia sprawiało Ci wiele bólu.
alarunka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:29   #3946
curry
Zadomowienie
 
Avatar curry
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 1 150
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Mozecie polecic jakies ksiazki (mam na mysli takie po rozstaniu)? Zeby sobie co nieco poukladac w glowie?
__________________

curry jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:30   #3947
alarunka
Wtajemniczenie
 
Avatar alarunka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Lokalizacja: małopolska
Wiadomości: 2 423
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Onnaa88 Pokaż wiadomość
Ja cały dzień wylegiwalam sie nad jeziorem i oczywiście spotkałam GO.
Pogadalismy trochę,posmialismy sie juz proponował mi spotkanie kolejne,gdzieś na jachty zabrać mnie chciał.Ale powiedziałam mu,ze zobaczę no nic smutno mi,ze musiałam go zobaczyć i ze mnie olewa

---------- Dopisano o 21:26 ---------- Poprzedni post napisano o 21:08 ----------

On jest od 4 miesięcy sam,zdradziła go była dziewczyna podobno i czasmi w jego zachowaniu widzę podobne rzeczy jak ja sie zachowuje.
I zastanawiam sie czy możliwe jest,ze dwóm osoba zależy a pokazują co innego bo są po przejściach ?
No nie wiem czy olewa skoro proponuje wyjazd, gdyby olał to by całkowicie się nie odezwał. Wiesz jest możliwe, jasne. Każdy go sie sparzył podchodzi z dystansem do kolejnego związku/osoby. Ale to zaufanie zawsze powoli powraca.
alarunka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:35   #3948
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez alarunka Pokaż wiadomość
Dzisiaj faktycznie jakiś feralny dzień, a tak dobrze szło. Uroniłam pierwszą łzę od rozstania, w sumie była to jedna, malutka łza, ale jak cholernie parzyła.

Kilka, naprawdę gratuluję odważnego kroku i decyzji, która na pewno była jedną z najlepszych podjętych w Twoim życiu choć cholernie trudną. Piętrzące się problemy kiedyś w przyszłości, by Cię zmiażdżyły. Obawiam się, że za nim poszłabyś na dno biorąc odpowiedzialność za każdy jego błąd. Życie z alkoholikiem jest naprawdę ciężkie+z dobrze zapowiadającym się hazardzistą. Ratowałabyś tonącą łajbę, oddając ostatnie nerwy i siebie. Jestem pewna, że kiedyś przy boku swojego męża odetchniesz z ulgą i naprawdę poczujesz, że dobrze zrobiłaś. I cieszę się, że nie zatraciłaś siebie, że byłaś w stanie i racjonalnie pomyśleć. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że pomimo okropnego bólu nie wrócisz i nie stracisz swojej szansy na prawdziwe i dobre życie. Cierpisz, bo toksyczne związki i rozstania są bardziej drastyczne od tych wzorcowych. Znajdź w sobie siłę, by iść dalej i nie oglądać się na to co było złe, krzywdzące, co każdego dnia sprawiało Ci wiele bólu.
Kochana dziękuję za te słowa Będę je sobie często czytać bo wiele rzeczy napisałaś, które chciałam usłyszeć.
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:37   #3949
Anaa1987
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 73
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez killka Pokaż wiadomość
Dzięki za wsparcie Ja też widzę, że jak ktoś żyje według tej zasady to jest mu lepiej w życiu. Ja zawsze byłam dobra i zawsze dostawałam po dupie. No własnie jestem świadoma, że jesli on sam nie będzie chciał się ogarnąc to nikt mu nie pomoże. I wlaśnie tutaj głupia jestem bo martwię się, że nigdy tak nie będzie i spadnie całkowicie na dno a mi chyba serce będzie pękało gdy będę to widzieć.
Skąd ja to znam?? Też jestem dobra, uczciwa, nigdy nie przyszłoby mi na myśl żeby kogoś skrzywdzić tylko i wyłącznie dla osiągnięcia jakiegoś własnego celu. Czasami traktuje to jak przekleństwo...że może lepiej byłoby jakbym wreszcie zaczęła myśleć o sobie i o swoim szczęściu zamiast troszczyć się o niego, pomagać mu ale nie potrafię...dlaczego? bo jestem właśnie z gatunku dobrych dziewczyn, a nie zimnych suk (sorry).

Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że będę tak cierpieć przez faceta. Czuję że pęka mi serce a ja nie wiem jak mam sobie z tym poradzić.
Anaa1987 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:41   #3950
Onnaa88
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 6 136
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez alarunka Pokaż wiadomość
No nie wiem czy olewa skoro proponuje wyjazd, gdyby olał to by całkowicie się nie odezwał. Wiesz jest możliwe, jasne. Każdy go sie sparzył podchodzi z dystansem do kolejnego związku/osoby. Ale to zaufanie zawsze powoli powraca.
Ja tez zaufać nie umiem i w tym problem,a zlal mnie bo ja mu cześć grzecznie mówiłam bo musiałam iść juz,a on zapatrzony w jeden punkt i słowem sie nie odezwał :/
Ja fakt tez tak zrobiłam kiedyś i mu nawet cześć nie odpowiedziałam i on zaczyna to samo robić :/
Onnaa88 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:46   #3951
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Anaa1987 Pokaż wiadomość
Skąd ja to znam?? Też jestem dobra, uczciwa, nigdy nie przyszłoby mi na myśl żeby kogoś skrzywdzić tylko i wyłącznie dla osiągnięcia jakiegoś własnego celu. Czasami traktuje to jak przekleństwo...że może lepiej byłoby jakbym wreszcie zaczęła myśleć o sobie i o swoim szczęściu zamiast troszczyć się o niego, pomagać mu ale nie potrafię...dlaczego? bo jestem właśnie z gatunku dobrych dziewczyn, a nie zimnych suk (sorry).

Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że będę tak cierpieć przez faceta. Czuję że pęka mi serce a ja nie wiem jak mam sobie z tym poradzić.
Chyba jesteśmy dzisiaj w podobnym stanie
Ja jak myślę o rzeczach, które zrobił mi eks to nie moge sobie wyobrazić, żebym ja mogła tak się zachować. Nie mogłabym go tak okłamywać, zresztą nie potrafię kłamać. Jestem uczciwa do bólu Dlatego też wiem, że nie potrafiłabym zdradzić bo wyrzuty sumienia by mnie zeżarły. Dlatego jak pomyślę jak eks potrafił mnie okłamywać w bardzo waznych sprawach patrząc mi w oczy to jest to dla mnie niepojęte. Albo jak mówił coś co sprawiało mi ból taki, że czasem wolałam, żeby mnie w twarz uderzył bo to chyba by mniej bolało niż te wypowiedziane słowa, zwłaszcza o mojej rodzinie-to kolejny problem, który był w naszym związku My chyba przeszliśmy przez wszystkie problemy
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:47   #3952
change
Zadomowienie
 
Avatar change
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 978
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez curry Pokaż wiadomość
Mozecie polecic jakies ksiazki (mam na mysli takie po rozstaniu)? Zeby sobie co nieco poukladac w glowie?

niezla jest "marsjanie i wenusjanki rozpoczynają życie od nowa" j. graya. ja mam pdf , nie wiem czy da się ją kupić
kazda o pozytywnym mysleniu i poczuciu wartosci bedzie dobra
__________________
“Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony.” ― Mahatma Gandhi


I) 10 kg
II) 10 kg
change jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 21:59   #3953
mollyy
Rozeznanie
 
Avatar mollyy
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 702
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Fatalny miałam dzisiaj dzień... Tak dzisiaj zatęskniłam, że w końcu nie wytrzymałam i napisałam. Nie wiem dlaczego. Nie chciałabym powrotu, na pewno nie w takiej formie, w jakiej nasz związek trwał. Rozum mi podpowiada, że tak jak jest, jest lepiej. Za to dzisiaj na chwilę się ten rozum wyłączył, taki mnie ból chwycił za serce i taki smutek i tęsknota... otworzyłam album ze zdjęciami wspólnymi i zalała mnie fala uczuć. Nie odpisał. Zbyt dumny jest na to. A najpewniej to już się zwyczajnie kimś pocieszył, bawidamek przebrzydły.

Taki mam dzisiaj zjazd samopoczucia, że nie wiem jak się pozbierać. Jeszcze dzisiaj zapomniałam posypać talkiem górną wargę zanim nałożyłam wosk przed depilacją i zdarłam sobie naskórek... teraz to dopiero wyglądam jak pani z wąsem
__________________
"Jestem samolubna, niecierpliwa i trochę niepewna siebie.
Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia.
Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne,
ze nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza. ”
- Marilyn Monroe 

Edytowane przez mollyy
Czas edycji: 2013-07-21 o 22:00
mollyy jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 22:03   #3954
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez mollyy Pokaż wiadomość
Fatalny miałam dzisiaj dzień... Tak dzisiaj zatęskniłam, że w końcu nie wytrzymałam i napisałam. Nie wiem dlaczego. Nie chciałabym powrotu, na pewno nie w takiej formie, w jakiej nasz związek trwał. Rozum mi podpowiada, że tak jak jest, jest lepiej. Za to dzisiaj na chwilę się ten rozum wyłączył, taki mnie ból chwycił za serce i taki smutek i tęsknota... otworzyłam album ze zdjęciami wspólnymi i zalała mnie fala uczuć. Nie odpisał. Zbyt dumny jest na to. A najpewniej to już się zwyczajnie kimś pocieszył, bawidamek przebrzydły.

Taki mam dzisiaj zjazd samopoczucia, że nie wiem jak się pozbierać. Jeszcze dzisiaj zapomniałam posypać talkiem górną wargę zanim nałożyłam wosk przed depilacją i zdarłam sobie naskórek... teraz to dopiero wyglądam jak pani z wąsem
Dzisiaj jakiś naprawde był fatalny dzień pod każdym względem Dlatego przestałam lubic piękne, słoneczne niedziele pełne miłości i rodzinnego spędzania czasu
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 22:23   #3955
Ins000
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 13
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Chciałabym i ja opisać swoją historię. Liczę na jakieś sugestie/uwagi itp. Przepraszam, że tak rozwlekle.

Byłam w związku 4,5 roku, rozstaliśmy się miesiąc temu.

Dlaczego się rozstaliśmy? No właśnie, dla mnie było wszystko ok, byłam szczęśliwa, ale on od pewnego momentu co jakiś czas wspominał, że się nie układa. A to, że ma za mało czasu dla siebie, a to że się kłócimy. Kiedy rozwiązaliśmy te problemy, dla niego znowu się nie układało. Było tak, że przysięgłabym, że jest wszystko dobrze, jesteśmy szczęśliwi, a on zaskakiwał mnie znowu, że coś jest wg niego nie tak. W końcu przy poważnych rozmowach w okresie przed rozstaniem słyszałam "może właśnie o to chodzi, że Ty uważasz, że się układa, a ja uważam inaczej". Jednocześnie mówił "chcę, żeby nam się udało, jeśli mam z kimkolwiek być to tylko z Tobą". I nawet przy rozstaniu podtrzymywał to stanowisko, ale jednocześnie usłyszałam "nie chcę być w stałym związku, nie nadaję się do tego, nie chcę mieć dzieci, mamy inne cele życiowe, zmieniłem się". Nie mogłam zrozumieć dlaczego jego zdaniem się nie układa i w dniu rozstania usłyszałam: "chcę żyć inaczej i może właśnie dlatego nam się nie układa, bo ja chcę żyć inaczej niż 90% społeczeństwa". Obecnie słyszę "Kocham Cię, ale nie układało nam się".

Był zawsze dla mnie bardzo czuły, troskliwy, kochany, czułam się kochana bezwarunkowo. Oboje myśleliśmy, że musiałoby się nie wiem co strasznego stać, żebyśmy się rozstali. Zawsze mówił, że gdyby z kimkolwiek miał zakładać rodzinę i być na stałe, to tylko ze mną. I w sumie nie musi odwoływać tych słów, bo stwierdził "ja się do związku nie nadaję, wiem, że nie tak to powinno wyglądać, wiem, że pod koniec cię raniłem, ale zmieniłem się". Przez ostatnie kilka miesięcy się oddalał, nie okazywał mi czułości, odnosiłam wrażenie, że wyszukuje problemy na siłę, zamiast cieszyć się tym, że mamy siebie, że jesteśmy razem, to ciągle dla niego był jakiś problem. W międzyczasie rozmawialiśmy coraz mniej, w końcu czułam się samotna w związku. On się miotał, ranił mnie tym wszystkim, a ja starałam się nie wprowadzać atmosfery niepokoju. Do końca wierzyłam, że może być jak dawniej, że przecież nie możliwe, żeby człowiek się tak zmienił - zawsze myślałam, że inne pary się rozstają, ale nas to nie dotyczy, przetrwamy wszystko, bo czułam, że ta relacja jest taka autentyczna.

Często było tak, że dołowały go jakieś inne rzeczy - praca, sytuacja w rodzinie i przez to, tak jakby, nie miał siły na związek. Dla mnie, jeżeli miałam ciężki dzień, to ten związek był azylem i chciałam, by on traktował to w ten sam sposób, ale on nie potrafił. W końcu stwierdził, że on się nie nadaje do związku, nie chce mnie ranić, nie potrafi połączyć pasji, pracy i związku, a skoro nie potrafi połączyć to musi wybrać i że zawsze wybierał mnie, ale już tak nie potrafi. Jakoś jego koledzy potrafią połączyć pracę, pasję i związek - dlaczego dla niego to takie trudne? Być może na początku byłam za bardzo zaborcza, za bardzo rozliczałam go z "czasu wolnego", ale później to zmieniłam, on zaczął chodzić na karate 3 razy w tygodniu, więcej spotykać się z kolegami. Niestety - tak jak mówiłam - oddalał się coraz bardziej, tego czasu dla niego było mu wciąż mało, zaczął odwoływać nasze spotkania, przekładać, wolał spędzić całą sobotę z kolegą, ciągle musiał robić wszystkim naokoło jakieś przysługi, a ja zaczęłam być "ostatnia na liście".

Przy rozstaniu widziałam ból w jego oczach, widziałam jakie to dla niego trudne, że wciąż się miota, że wciąż nie wie co zrobić. Jeszcze po rozstaniu mówił, że mnie kocha, ale "tak będzie lepiej, ja się nie nadaję, zmieniłem się". Wiem, że gdybym chciała, mogłabym go przy rozstaniu zatrzymać, mogłam znów zaproponować "spróbujmy jeszcze, przecież się kochamy", ale co by to dało, jeśli za kilka tygodni problem znów by wrócił. Sama nie miałam już na to siły, ale nie rozumiem, nie rozumiem jak to możliwe, że ludzie się kochają, a to wszystko musi być takie skomplikowane - czy nie można po prostu cieszyć się sobą, wspierać, dbać o to?

Pierwszy tydzień to była rozpacz, potem ok. 2 tygodnie euforii i teraz po prostu dół. Wiem, że nie doceniałam go być może wystarczająco, ale on teraz mówi, że to nie moja wina, że to on się zmienił i "przykro mi że tak wyszło, ty byłaś w porządku". Byliśmy zawsze tak blisko emocjonalnie - nie rozumiem jak to mogło się stać, bo czuję, że było to (uczucie, relacja) takie autentyczne, tak mnie kochał i co?

Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar) i boi się, że nie spełni moich oczekiwań - może chciał mieć dzieci, chciał żyć "normalnie", ale stwierdził, że nie jest w stanie, sytuacja go przerosła. Z tego co mówił, zanim mnie poznał, chciał żyć w określony sposób i teraz to pragnienie do niego wróciło - wyszło więc na to, że przez 4 lata dostosowywał się do mnie stylem życia. Choć ja tego w ten sposób nie odczuwałam i nie wpadłabym chyba na to. Gubię się we własnych teoriach, chciałabym to wszystko zrozumieć, ale rozmowy z nim na ten temat to jak kręcenie się w kółko. Ten mężczyzna chyba zawsze nie do końca wiedział czego chce, ale kochałam wszystkie jego słabości i usprawiedliwiałam go też tym, że jest DDA.

Dla mnie to trochę kosmos (teraz już mniejszy, ale w pierwszych dniach nie do pojęcia) jak można być tak blisko - wiedział o mnie niemal wszystko, było 1000 pięknych słów z obu stron - i to zakończyć z takich dziwnych powodów. A tym bardziej jak można by potem kochać kogoś innego? Skoro tę osobę kochało się z myślą, że jest najważniejsza i że spędzi się z nią resztę życia, kochało się z oddaniem.
Myślałam: może niektóre związki się kończą, ale nie związek dwojga ludzi, którzy się o siebie troszczą i chcą dla siebie jak najlepiej. Cóż, może mi się tylko wydawało. Teraz jestem raczej w punkcie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo życie bywa przewrotne. Na pewno jestem już dzięki temu silniejsza, ale też mam świadomość, że - nie ma się co oszukiwać - jest to balast na resztę życia, tego się już nie wymaże.
Ins000 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 22:42   #3956
killka
Rozeznanie
 
Avatar killka
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 625
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Ins000 Pokaż wiadomość
Chciałabym i ja opisać swoją historię. Liczę na jakieś sugestie/uwagi itp. Przepraszam, że tak rozwlekle.

Byłam w związku 4,5 roku, rozstaliśmy się miesiąc temu.

Dlaczego się rozstaliśmy? No właśnie, dla mnie było wszystko ok, byłam szczęśliwa, ale on od pewnego momentu co jakiś czas wspominał, że się nie układa. A to, że ma za mało czasu dla siebie, a to że się kłócimy. Kiedy rozwiązaliśmy te problemy, dla niego znowu się nie układało. Było tak, że przysięgłabym, że jest wszystko dobrze, jesteśmy szczęśliwi, a on zaskakiwał mnie znowu, że coś jest wg niego nie tak. W końcu przy poważnych rozmowach w okresie przed rozstaniem słyszałam "może właśnie o to chodzi, że Ty uważasz, że się układa, a ja uważam inaczej". Jednocześnie mówił "chcę, żeby nam się udało, jeśli mam z kimkolwiek być to tylko z Tobą". I nawet przy rozstaniu podtrzymywał to stanowisko, ale jednocześnie usłyszałam "nie chcę być w stałym związku, nie nadaję się do tego, nie chcę mieć dzieci, mamy inne cele życiowe, zmieniłem się". Nie mogłam zrozumieć dlaczego jego zdaniem się nie układa i w dniu rozstania usłyszałam: "chcę żyć inaczej i może właśnie dlatego nam się nie układa, bo ja chcę żyć inaczej niż 90% społeczeństwa". Obecnie słyszę "Kocham Cię, ale nie układało nam się".

Był zawsze dla mnie bardzo czuły, troskliwy, kochany, czułam się kochana bezwarunkowo. Oboje myśleliśmy, że musiałoby się nie wiem co strasznego stać, żebyśmy się rozstali. Zawsze mówił, że gdyby z kimkolwiek miał zakładać rodzinę i być na stałe, to tylko ze mną. I w sumie nie musi odwoływać tych słów, bo stwierdził "ja się do związku nie nadaję, wiem, że nie tak to powinno wyglądać, wiem, że pod koniec cię raniłem, ale zmieniłem się". Przez ostatnie kilka miesięcy się oddalał, nie okazywał mi czułości, odnosiłam wrażenie, że wyszukuje problemy na siłę, zamiast cieszyć się tym, że mamy siebie, że jesteśmy razem, to ciągle dla niego był jakiś problem. W międzyczasie rozmawialiśmy coraz mniej, w końcu czułam się samotna w związku. On się miotał, ranił mnie tym wszystkim, a ja starałam się nie wprowadzać atmosfery niepokoju. Do końca wierzyłam, że może być jak dawniej, że przecież nie możliwe, żeby człowiek się tak zmienił - zawsze myślałam, że inne pary się rozstają, ale nas to nie dotyczy, przetrwamy wszystko, bo czułam, że ta relacja jest taka autentyczna.

Często było tak, że dołowały go jakieś inne rzeczy - praca, sytuacja w rodzinie i przez to, tak jakby, nie miał siły na związek. Dla mnie, jeżeli miałam ciężki dzień, to ten związek był azylem i chciałam, by on traktował to w ten sam sposób, ale on nie potrafił. W końcu stwierdził, że on się nie nadaje do związku, nie chce mnie ranić, nie potrafi połączyć pasji, pracy i związku, a skoro nie potrafi połączyć to musi wybrać i że zawsze wybierał mnie, ale już tak nie potrafi. Jakoś jego koledzy potrafią połączyć pracę, pasję i związek - dlaczego dla niego to takie trudne? Być może na początku byłam za bardzo zaborcza, za bardzo rozliczałam go z "czasu wolnego", ale później to zmieniłam, on zaczął chodzić na karate 3 razy w tygodniu, więcej spotykać się z kolegami. Niestety - tak jak mówiłam - oddalał się coraz bardziej, tego czasu dla niego było mu wciąż mało, zaczął odwoływać nasze spotkania, przekładać, wolał spędzić całą sobotę z kolegą, ciągle musiał robić wszystkim naokoło jakieś przysługi, a ja zaczęłam być "ostatnia na liście".

Przy rozstaniu widziałam ból w jego oczach, widziałam jakie to dla niego trudne, że wciąż się miota, że wciąż nie wie co zrobić. Jeszcze po rozstaniu mówił, że mnie kocha, ale "tak będzie lepiej, ja się nie nadaję, zmieniłem się". Wiem, że gdybym chciała, mogłabym go przy rozstaniu zatrzymać, mogłam znów zaproponować "spróbujmy jeszcze, przecież się kochamy", ale co by to dało, jeśli za kilka tygodni problem znów by wrócił. Sama nie miałam już na to siły, ale nie rozumiem, nie rozumiem jak to możliwe, że ludzie się kochają, a to wszystko musi być takie skomplikowane - czy nie można po prostu cieszyć się sobą, wspierać, dbać o to?

Pierwszy tydzień to była rozpacz, potem ok. 2 tygodnie euforii i teraz po prostu dół. Wiem, że nie doceniałam go być może wystarczająco, ale on teraz mówi, że to nie moja wina, że to on się zmienił i "przykro mi że tak wyszło, ty byłaś w porządku". Byliśmy zawsze tak blisko emocjonalnie - nie rozumiem jak to mogło się stać, bo czuję, że było to (uczucie, relacja) takie autentyczne, tak mnie kochał i co?

Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar) i boi się, że nie spełni moich oczekiwań - może chciał mieć dzieci, chciał żyć "normalnie", ale stwierdził, że nie jest w stanie, sytuacja go przerosła. Z tego co mówił, zanim mnie poznał, chciał żyć w określony sposób i teraz to pragnienie do niego wróciło - wyszło więc na to, że przez 4 lata dostosowywał się do mnie stylem życia. Choć ja tego w ten sposób nie odczuwałam i nie wpadłabym chyba na to. Gubię się we własnych teoriach, chciałabym to wszystko zrozumieć, ale rozmowy z nim na ten temat to jak kręcenie się w kółko. Ten mężczyzna chyba zawsze nie do końca wiedział czego chce, ale kochałam wszystkie jego słabości i usprawiedliwiałam go też tym, że jest DDA.

Dla mnie to trochę kosmos (teraz już mniejszy, ale w pierwszych dniach nie do pojęcia) jak można być tak blisko - wiedział o mnie niemal wszystko, było 1000 pięknych słów z obu stron - i to zakończyć z takich dziwnych powodów. A tym bardziej jak można by potem kochać kogoś innego? Skoro tę osobę kochało się z myślą, że jest najważniejsza i że spędzi się z nią resztę życia, kochało się z oddaniem.
Myślałam: może niektóre związki się kończą, ale nie związek dwojga ludzi, którzy się o siebie troszczą i chcą dla siebie jak najlepiej. Cóż, może mi się tylko wydawało. Teraz jestem raczej w punkcie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo życie bywa przewrotne. Na pewno jestem już dzięki temu silniejsza, ale też mam świadomość, że - nie ma się co oszukiwać - jest to balast na resztę życia, tego się już nie wymaże.
Witaj Ja dzisiaj może do końca racjonalnie nie podchodzę do spraw z facetami ale postaram się wypowiedzieć. Przykre to jest a zarazem bardzo dziwne, że z takich błahych powodów wszystko przekreślił. No ale z tego co piszesz to szukał byle pretekstu, żeby odejść. Ja też zawsze myślałam, że mnie i eksa takie powazne rozstanie nie dotyczy Tyle rzeczy przeszliśmy razem, tyle problemów (zwykle z nim związanych) ale mimo wszystko byliśmy razem. Zawsze sobie powtarzaliśmy, że tej miłości nic nie zabije, że wszystko przetrwamy Jednak tak jak piszesz- życie jest tak przewrotne, że już nie jestem pewna co może mnie spotkać jutro. Niczego już nie planuję na większą skalę. Już raz planowałam i nic nie wypaliło a pozostał tylko ból, że to się nie spełni.
killka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 22:50   #3957
pewnaKa
Zadomowienie
 
Avatar pewnaKa
 
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 1 117
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez NoFood Pokaż wiadomość
Ja tez sobie nie radze. Nie umiem zapomniec w ogole sobie z tym nie radze. A on milczy. Mysle, ze tylko ja jestem taka do dupy, ze facet o mnie nie walczyl. Jakbym byla smieciem i nic nie znaczyla Nie wierze juz w zadne zwiazki, milosc i szczescie. Bylam z kims 4 lata i okazuje sie ze to nic teraz nie znaczy.
znaczy! będziesz przez to silniejsza, tylko daj sobie trochę czasu,jak chcesz,to płacz, pisz nam tu wszystko żale, a także wszystko to co Cię dobrego spotkało. będzie lepiej,wiem,że teraz trudno ci w to uwierzyć,ale tak! będziesz miała kogoś i ktoś sie w Tobie zakocha...i wiesz co? może nawet nei jeden raz.
głowa do góry
__________________
cel: rzucić fajki!!!!

"Have you heard the news that you're dead?
No one ever had much nice to say"
pewnaKa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 22:59   #3958
curry
Zadomowienie
 
Avatar curry
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 1 150
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez Ins000 Pokaż wiadomość
Chciałabym i ja opisać swoją historię. Liczę na jakieś sugestie/uwagi itp. Przepraszam, że tak rozwlekle.

Byłam w związku 4,5 roku, rozstaliśmy się miesiąc temu.

Dlaczego się rozstaliśmy? No właśnie, dla mnie było wszystko ok, byłam szczęśliwa, ale on od pewnego momentu co jakiś czas wspominał, że się nie układa. A to, że ma za mało czasu dla siebie, a to że się kłócimy. Kiedy rozwiązaliśmy te problemy, dla niego znowu się nie układało. Było tak, że przysięgłabym, że jest wszystko dobrze, jesteśmy szczęśliwi, a on zaskakiwał mnie znowu, że coś jest wg niego nie tak. W końcu przy poważnych rozmowach w okresie przed rozstaniem słyszałam "może właśnie o to chodzi, że Ty uważasz, że się układa, a ja uważam inaczej". Jednocześnie mówił "chcę, żeby nam się udało, jeśli mam z kimkolwiek być to tylko z Tobą". I nawet przy rozstaniu podtrzymywał to stanowisko, ale jednocześnie usłyszałam "nie chcę być w stałym związku, nie nadaję się do tego, nie chcę mieć dzieci, mamy inne cele życiowe, zmieniłem się". Nie mogłam zrozumieć dlaczego jego zdaniem się nie układa i w dniu rozstania usłyszałam: "chcę żyć inaczej i może właśnie dlatego nam się nie układa, bo ja chcę żyć inaczej niż 90% społeczeństwa". Obecnie słyszę "Kocham Cię, ale nie układało nam się".

Był zawsze dla mnie bardzo czuły, troskliwy, kochany, czułam się kochana bezwarunkowo. Oboje myśleliśmy, że musiałoby się nie wiem co strasznego stać, żebyśmy się rozstali. Zawsze mówił, że gdyby z kimkolwiek miał zakładać rodzinę i być na stałe, to tylko ze mną. I w sumie nie musi odwoływać tych słów, bo stwierdził "ja się do związku nie nadaję, wiem, że nie tak to powinno wyglądać, wiem, że pod koniec cię raniłem, ale zmieniłem się". Przez ostatnie kilka miesięcy się oddalał, nie okazywał mi czułości, odnosiłam wrażenie, że wyszukuje problemy na siłę, zamiast cieszyć się tym, że mamy siebie, że jesteśmy razem, to ciągle dla niego był jakiś problem. W międzyczasie rozmawialiśmy coraz mniej, w końcu czułam się samotna w związku. On się miotał, ranił mnie tym wszystkim, a ja starałam się nie wprowadzać atmosfery niepokoju. Do końca wierzyłam, że może być jak dawniej, że przecież nie możliwe, żeby człowiek się tak zmienił - zawsze myślałam, że inne pary się rozstają, ale nas to nie dotyczy, przetrwamy wszystko, bo czułam, że ta relacja jest taka autentyczna.

Często było tak, że dołowały go jakieś inne rzeczy - praca, sytuacja w rodzinie i przez to, tak jakby, nie miał siły na związek. Dla mnie, jeżeli miałam ciężki dzień, to ten związek był azylem i chciałam, by on traktował to w ten sam sposób, ale on nie potrafił. W końcu stwierdził, że on się nie nadaje do związku, nie chce mnie ranić, nie potrafi połączyć pasji, pracy i związku, a skoro nie potrafi połączyć to musi wybrać i że zawsze wybierał mnie, ale już tak nie potrafi. Jakoś jego koledzy potrafią połączyć pracę, pasję i związek - dlaczego dla niego to takie trudne? Być może na początku byłam za bardzo zaborcza, za bardzo rozliczałam go z "czasu wolnego", ale później to zmieniłam, on zaczął chodzić na karate 3 razy w tygodniu, więcej spotykać się z kolegami. Niestety - tak jak mówiłam - oddalał się coraz bardziej, tego czasu dla niego było mu wciąż mało, zaczął odwoływać nasze spotkania, przekładać, wolał spędzić całą sobotę z kolegą, ciągle musiał robić wszystkim naokoło jakieś przysługi, a ja zaczęłam być "ostatnia na liście".

Przy rozstaniu widziałam ból w jego oczach, widziałam jakie to dla niego trudne, że wciąż się miota, że wciąż nie wie co zrobić. Jeszcze po rozstaniu mówił, że mnie kocha, ale "tak będzie lepiej, ja się nie nadaję, zmieniłem się". Wiem, że gdybym chciała, mogłabym go przy rozstaniu zatrzymać, mogłam znów zaproponować "spróbujmy jeszcze, przecież się kochamy", ale co by to dało, jeśli za kilka tygodni problem znów by wrócił. Sama nie miałam już na to siły, ale nie rozumiem, nie rozumiem jak to możliwe, że ludzie się kochają, a to wszystko musi być takie skomplikowane - czy nie można po prostu cieszyć się sobą, wspierać, dbać o to?

Pierwszy tydzień to była rozpacz, potem ok. 2 tygodnie euforii i teraz po prostu dół. Wiem, że nie doceniałam go być może wystarczająco, ale on teraz mówi, że to nie moja wina, że to on się zmienił i "przykro mi że tak wyszło, ty byłaś w porządku". Byliśmy zawsze tak blisko emocjonalnie - nie rozumiem jak to mogło się stać, bo czuję, że było to (uczucie, relacja) takie autentyczne, tak mnie kochał i co?

Myślę sobie, że być może wciąż kocha, ale nie potrafi udźwignąć ciężaru związku (bo dla niego to jakiś ciężar) i boi się, że nie spełni moich oczekiwań - może chciał mieć dzieci, chciał żyć "normalnie", ale stwierdził, że nie jest w stanie, sytuacja go przerosła. Z tego co mówił, zanim mnie poznał, chciał żyć w określony sposób i teraz to pragnienie do niego wróciło - wyszło więc na to, że przez 4 lata dostosowywał się do mnie stylem życia. Choć ja tego w ten sposób nie odczuwałam i nie wpadłabym chyba na to. Gubię się we własnych teoriach, chciałabym to wszystko zrozumieć, ale rozmowy z nim na ten temat to jak kręcenie się w kółko. Ten mężczyzna chyba zawsze nie do końca wiedział czego chce, ale kochałam wszystkie jego słabości i usprawiedliwiałam go też tym, że jest DDA.

Dla mnie to trochę kosmos (teraz już mniejszy, ale w pierwszych dniach nie do pojęcia) jak można być tak blisko - wiedział o mnie niemal wszystko, było 1000 pięknych słów z obu stron - i to zakończyć z takich dziwnych powodów. A tym bardziej jak można by potem kochać kogoś innego? Skoro tę osobę kochało się z myślą, że jest najważniejsza i że spędzi się z nią resztę życia, kochało się z oddaniem.
Myślałam: może niektóre związki się kończą, ale nie związek dwojga ludzi, którzy się o siebie troszczą i chcą dla siebie jak najlepiej. Cóż, może mi się tylko wydawało. Teraz jestem raczej w punkcie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo życie bywa przewrotne. Na pewno jestem już dzięki temu silniejsza, ale też mam świadomość, że - nie ma się co oszukiwać - jest to balast na resztę życia, tego się już nie wymaże.
Pogrubione- moglabym to samo napisac. Czuje tak samo, jestem w podobnej sytuacji. Tylko, ze staz zwiazku wiekszy 2x... Nie wiem czy czytalas, ale ja jestem w zawieszeniu, nie wiem co dalej. Ale po tym, co widzialam w rozmowie watpie, ze on bedzie chcial sprobowac.
Kurcze po 8 latach nie jest gotowy na stabilizacje ("a Ty zaslugujesz na to"), na mieszkanie, nie wie, czy jestem "ta" osoba. To takie smutne i boli.
__________________

curry jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 23:05   #3959
NoFood
Raczkowanie
 
Avatar NoFood
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Gorzko tutaj.
Wiadomości: 481
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Cytat:
Napisane przez pewnaKa Pokaż wiadomość
znaczy! będziesz przez to silniejsza, tylko daj sobie trochę czasu,jak chcesz,to płacz, pisz nam tu wszystko żale, a także wszystko to co Cię dobrego spotkało. będzie lepiej,wiem,że teraz trudno ci w to uwierzyć,ale tak! będziesz miała kogoś i ktoś sie w Tobie zakocha...i wiesz co? może nawet nei jeden raz.
głowa do góry
Dzieki za wsparcie
__________________
People always leave and they never come back to me
NoFood jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-07-21, 23:21   #3960
Lilllu
Zadomowienie
 
Avatar Lilllu
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 1 919
Dot.: Rozstanie z facetem, część XXVII

Wczoraj byłam taka twarda. A teraz leżę na łóżku i wspominam chwilę, kiedy leżałeś obok mnie. Nie musimy rozmawiać, bo tego nie chcę...Przyjdź tutaj, przytul mnie i pocałuj! ...Jeju jeju...Dlaczego TY mnie tak musisz podniecać.
Lilllu jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:31.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.