Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV - Strona 21 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-09-12, 18:42   #601
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Byłam dziś w lesie.
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg P1410747.jpg (42,4 KB, 12 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg P1410748.jpg (40,0 KB, 16 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg P1410740.jpg (50,6 KB, 6 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg P1410734.jpg (46,6 KB, 10 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg P1410756.jpg (45,6 KB, 10 załadowań)
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-12, 20:23   #602
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Lynette Scavo bardzo lubię Cię czytać, czuję energię i moc, i faktycznie ten nagły spadek formy, takie rozstrojenie, tak jak Patri ja też odczułam, to uczucie jest mi mocno znane, wtedy już wszystko się wali i nic nie ma sensu, b. ciężko, przynajmniej mnie, jest wtedy podnieść się i iść dalej wytyczonym szlakiem, Tobie się to chyba udało, nie dałaś się
Ile lat ma synek, dla którego chcesz kupić fotelik? Może już wystarczy zwykłe siedzisko? My z powodzeniem korzystaliśmy z takiego, można je kupić już chyba za 30-40 zł.
W ogóle podziwiam Cię za to wczesne wstawanie
Czego się uczysz? Bo coś mi umknęłoaklimatyzowałam się

Żywiec - gratuluję zdanego egzaminu
Moja mama widziała tylko negatywy, tragedię zrobiła z oblanego przeze mnie egzaminu z romantyzmu, koniec świata normalnie, nawet ojciec stanął wtedy w mojej obronie, masakra....Więc znam to uczucie.


Emi trzymam kciuki za dalszą walkę

Patri całkiem udana wyprawa grzybowa
Kurczę, to jest ciągle ten mur, to coś paraliżującego, ja już nie wiem, co jest sposobem na to...chyba tylko rzut w przepaść, zamknąć oczy i lecieć, co się stanie to się stanie, bez rozkminiania co jak dlaczego itd.
Joanno widzę, że muszę sięgnąć po kolejne części Harrego, przeczytałam na razie tylko dwie, bo urzekł mnie Michael Blomkvist. Ale swoją drogą to faktycznie jest tak, że jak się kończy książkę to nagle zaczyna czegoś brakować, taką pustkę się odczuwa i ciężko zagłębić się w kolejną "Grób w górach" nie powalił mnie, z trudem dobrnęłam do końca.

obejrzyjcie koniecznie, dalej jest w Norwegii



U mnie źle, dziś samo cisnęło mi się na usta "do dooopy to wszystko", między chcieć a mieć (albo chociaż próbować) jest dla mnie przepaść nie do pokonania. Bo ja jestem do dooopy i tyle.
Z matką własną gadać nie umiem, w Polsce rozmawiałam z nią kiedy musiałam. Tu codziennie wydzwania mi na skypa, nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania z nią, bo nigdy mnie nie słuchała i nie interesowały ją moje sprawy. Teraz nagle mam opowiadać o sobie i ja zwyczajnie tego nie potrafię. Obraża się i kończy połączenie z płaczem. Wychodzi na to, że nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia, bo kiedy ona opowie mi już wszystko o ciotkach, znajomych i sąsiadach, a ja jej o sukcesach dzieci w szkole (o porażkach nie wspominam nawet), to więcej nie mamy sobie nic do powiedzenia...smutne to.
Czuję się dziwnie: z jednej strony obco, blokada, boje się ludzi, z drugiej - w ogóle nie tęsknię za domem, rodzicami i czuję, że jak wyjadę będę szybko chciała tu wrócić.

Edytowane przez ellefant
Czas edycji: 2013-09-12 o 21:05
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-12, 20:28   #603
martuha20
Rozeznanie
 
Avatar martuha20
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 689
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

cześć dziewczyny!
U mnie dziś pozytywny dzień, bo cały zajęty więc nie było czasu się dołować i rozmyslać...
tak więc zdałam dziś poprawkę, no i chyba można powiedzieć, że następny rok za mną.
byłam u dentysty i nawet to przeżyłam
ogólnie samopoczucie dziś mam ok. dziś już nie mam siły Was nadrabiać gaduły, ale obiecuję jutro z rana coś porządnego naskrobać

głowy do góry i uśmiech dziewczynki! do jutra!
__________________

Maniaczka Yankee Candle

Jestem kierowcą
martuha20 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-12, 22:01   #604
Lynette Scavo
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 194
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cześć Dziewczyny, witam się wieczornie z Wami.

Plan mi się sypnął, ale w sumie, ostatecznie, nie było bardzo źle. Nawet nie wiem jak to pozaznaczać na planie, bo z powodów niezależnych ode mnie wróciłam po odwiezieniu dzieci do przedszkola dopiero o 10:15. Przygotowałam na szybko śniadanie, zjadłam i nie siadłam do uczenia się. Polożyłam się na drzemkę, wstawanie o 5-tej to za wcześnie, 5:30 może być, ale 5 to jednak za wcześnie. Położyłam się na łóżku, odsłoniłam okno i wygrzewałam się w słońcu, nastawiłam sobie alarm na 12-tą, ale wstałam sama z siebie o 11:40 i siadłam do uczenia się. Zadzwoniła mama, rozmowa trwała godzinę, nie byłam asertywna :-( Mój ojciec ma problem zdrowotny i mama chciała to omówić ze mną a ja nie umiałam grzecznie skrócić tego gadania... Po rozmowie wróciłam do uczenia się i jakoś dałam radę posiedzieć nad podręcznikiem do prawie 15-tej, odebrałam dzieci z przedszkola, odstałam swoje w korkach. Pouczyłam się jeszcze trochę, ale kiedy wrócił mąż, to znów on chciał się wygadać, słuchałam no i tylko jednym okiem zerkałam w podręcznik. Zrobiłam obiadokolację, dzieci i mąż nakarmione, obleciałam odkurzaczem, szmatą i mopem kuchnię, p-pokój, toaletę, prysznic, zrobiłam sobie kolację. I siadłam do forum. I tak jak napisałam, prawie nic nie było zgodnie z planem, szczególnie ta drzemka w środku dnia, ale też jeśli bym wyrzuciła filt perfekcjonizmu, to wcale nie był zły dzień. Zrobiłam tyle, ile mogłam, tak jak umiałam w tych warunkach, które były. Miałam pokusy i napady myślenia typu "I tak plan mi nie wyszedł, odpuść sobie", ale starałam się działać mimo tych myśli. Najtrudniej mi było w południe, po drzemce. I udało się, okazało się, że po drzemce mogę wrocić do w miarę efektywnej pracy. Najważniejsze sprawy zostały zrobione, dzieci odstawione i odebrane z przedszkola, nakarmione, ubrania dla nich na jutro wyprane się suszą, obiad był, plan minimum sprzątania zrobiony, zęby umyte ;-)

Plan na jutro:
05:30-06:00 prysznic, tapeta (podkład, tusz)
06:00 -07:30 śniadanie dla dzieci, II śniadania do śniadaniówek, szlaczki
07:30-08:30 odwiezienie dzieci
08:30 - 12:15 4 x (45 +15)
12:15 - 13:15 jedzonko + przygotowanie obiadokolacji
13:15 - 15:00 2 x (45 + 15)
15:15 - 16:30 odebranie dzieci
16:30 - 18:00 agendy, szlaczki, zgniatanie styropianu, oblecieć fronty w kuchni
18:00 - 19:30 obiadokolacja, mycie i kładzenie dzieci, ogarnięcie kuchni, p-pokoju, toalety
19:30 - 20:00 prysznic
20:00 - 21:00 podsumowanie dnia, planowanie soboty, forum
Lynette Scavo jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 08:59   #605
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
U mnie źle, dziś samo cisnęło mi się na usta "do dooopy to wszystko", między chcieć a mieć (albo chociaż próbować) jest dla mnie przepaść nie do pokonania. Bo ja jestem do dooopy i tyle.
Z matką własną gadać nie umiem, w Polsce rozmawiałam z nią kiedy musiałam. Tu codziennie wydzwania mi na skypa, nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania z nią, bo nigdy mnie nie słuchała i nie interesowały ją moje sprawy. Teraz nagle mam opowiadać o sobie i ja zwyczajnie tego nie potrafię. Obraża się i kończy połączenie z płaczem. Wychodzi na to, że nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia, bo kiedy ona opowie mi już wszystko o ciotkach, znajomych i sąsiadach, a ja jej o sukcesach dzieci w szkole (o porażkach nie wspominam nawet), to więcej nie mamy sobie nic do powiedzenia...smutne to.
Czuję się dziwnie: z jednej strony obco, blokada, boje się ludzi, z drugiej - w ogóle nie tęsknię za domem, rodzicami i czuję, że jak wyjadę będę szybko chciała tu wrócić.
Też tak mam, że nie potrafię gadać z matką. Często są ciche pauzy - nie umiem przywołać jakiegoś luźnego tematu żeby wypełnić ciszę. Trudno.
Moje problemy - wymyślam, depresja - ona pracowała i nie miała czasu na takie głupoty, powinnam wziąć się do roboty, próba samobójcza - dlaczego wtedy nie myślałam o zdawaniu egzaminów tylko takie coś mi głowę wypełniało. No chyba nie ma sensu w takim razie rozmawiać o mnie, prawda? Więc po omówieniu plotek i jej ostatnich zakupów, tudzież o dekorowaniu domu i trochę jeszcze o Julce kończą się tematy.

Ciekawe jak to jest klimatyzować się na stałe na obczyźnie.
Gdybym wyjechała, to chyba już bym nie chciała wracać do Polski, ale może tak mi się tylko wydaje.
Podziwiam Cię i życzę Ci wytrwałości. Buziak!

---------- Dopisano o 08:52 ---------- Poprzedni post napisano o 08:51 ----------

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Kurczę, to jest ciągle ten mur, to coś paraliżującego, ja już nie wiem, co jest sposobem na to...chyba tylko rzut w przepaść, zamknąć oczy i lecieć, co się stanie to się stanie, bez rozkminiania co jak dlaczego itd.
Tak myślę, że tak trzeba.

---------- Dopisano o 08:59 ---------- Poprzedni post napisano o 08:52 ----------

Cytat:
Napisane przez Lynette Scavo Pokaż wiadomość
Cześć Dziewczyny, witam się wieczornie z Wami.

Plan mi się sypnął, ale w sumie, ostatecznie, nie było bardzo źle. Nawet nie wiem jak to pozaznaczać na planie, bo z powodów niezależnych ode mnie wróciłam po odwiezieniu dzieci do przedszkola dopiero o 10:15. Przygotowałam na szybko śniadanie, zjadłam i nie siadłam do uczenia się. Polożyłam się na drzemkę, wstawanie o 5-tej to za wcześnie, 5:30 może być, ale 5 to jednak za wcześnie. Położyłam się na łóżku, odsłoniłam okno i wygrzewałam się w słońcu, nastawiłam sobie alarm na 12-tą, ale wstałam sama z siebie o 11:40 i siadłam do uczenia się. Zadzwoniła mama, rozmowa trwała godzinę, nie byłam asertywna :-( Mój ojciec ma problem zdrowotny i mama chciała to omówić ze mną a ja nie umiałam grzecznie skrócić tego gadania... Po rozmowie wróciłam do uczenia się i jakoś dałam radę posiedzieć nad podręcznikiem do prawie 15-tej, odebrałam dzieci z przedszkola, odstałam swoje w korkach. Pouczyłam się jeszcze trochę, ale kiedy wrócił mąż, to znów on chciał się wygadać, słuchałam no i tylko jednym okiem zerkałam w podręcznik. Zrobiłam obiadokolację, dzieci i mąż nakarmione, obleciałam odkurzaczem, szmatą i mopem kuchnię, p-pokój, toaletę, prysznic, zrobiłam sobie kolację. I siadłam do forum. I tak jak napisałam, prawie nic nie było zgodnie z planem, szczególnie ta drzemka w środku dnia, ale też jeśli bym wyrzuciła filt perfekcjonizmu, to wcale nie był zły dzień. Zrobiłam tyle, ile mogłam, tak jak umiałam w tych warunkach, które były. Miałam pokusy i napady myślenia typu "I tak plan mi nie wyszedł, odpuść sobie", ale starałam się działać mimo tych myśli. Najtrudniej mi było w południe, po drzemce. I udało się, okazało się, że po drzemce mogę wrocić do w miarę efektywnej pracy. Najważniejsze sprawy zostały zrobione, dzieci odstawione i odebrane z przedszkola, nakarmione, ubrania dla nich na jutro wyprane się suszą, obiad był, plan minimum sprzątania zrobiony, zęby umyte ;-)

Plan na jutro:
05:30-06:00 prysznic, tapeta (podkład, tusz)
06:00 -07:30 śniadanie dla dzieci, II śniadania do śniadaniówek, szlaczki
07:30-08:30 odwiezienie dzieci
08:30 - 12:15 4 x (45 +15)
12:15 - 13:15 jedzonko + przygotowanie obiadokolacji
13:15 - 15:00 2 x (45 + 15)
15:15 - 16:30 odebranie dzieci
16:30 - 18:00 agendy, szlaczki, zgniatanie styropianu, oblecieć fronty w kuchni
18:00 - 19:30 obiadokolacja, mycie i kładzenie dzieci, ogarnięcie kuchni, p-pokoju, toalety
19:30 - 20:00 prysznic
20:00 - 21:00 podsumowanie dnia, planowanie soboty, forum
Naprawdę super się Ciebie czyta. Ma to wszystko ręce i nogi. Naprawdę inspirujące.
Nie umiem planować tak dokładnie godzin, choć próbowałam, natychmiast wymykam się planowi jakby mu na złość - w rezultacie na złość samej sobie. Ale spróbuję jeszcze raz - zachęciłaś mnie.
Zdradź czego się tak pilnie uczysz.

Za pięć minut kończę śniadanie i biorę się za mycie szafy i układanie naszych rzeczy, później planuję iść z walizką rzeczy do prania do mamy, my jeszcze nie mamy pralki, obejrzeć szafkę do ewentualnego wzięcia od babci, odebrać dziecko. Dalej? Planów brak na razie. Zobaczymy co mi wyjdzie z realizacji powyższego na początek.

Miłego dnia
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 10:25   #606
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 359
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
\
[/COLOR]
I to jest punkt wyjścia do uniezależnienia się od mamy i stania osobą dorosłą. Ta świadomość. Ładnie napisałaś.
Są jeszcze emocje i funkcjonowanie w schematach, z których czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Trudne to wszystko.[COLOR="Silver"]

Mam wrażenie, że opisałaś dokładnie to jak się czuję. A czuję się jak w pułapce. I to takiej, którą stworzyłam sobie sama.
Jestem w stanie iść do sklepu przecież, jestem w stanie funkcjonować normalnie, a w pewnych okolicznościach dzieje się coś dziwnego i łatwiej rozważyć mi zakończenie życia niż zmierzenie się z ...perfumerią...
Nie wiem czy można być chorym wybiórczo - chorym na pracę - uczulonym na pracę.
Dlatego myślę, że to co mam to wynik nieoswojenia z tą sferą życia i jeszcze większy stres spowodowany choćby wiekiem.
Wstyd, wstyd, wstyd i poczucie niedostosowania- nieadekwatności jak to nazwała psycholog.... to mi doskwiera.
Tak, ta godzina, w której coś mogę z tym zrobić jeszcze dla mnie nie wybiła.
Nie, otoczenie nie kupuje faktu istnienia depresji w ogóle oraz w szczególe u mnie.
Mi jest tak wygodnie żyć i tyle.
Odnośnie stosunku ja-mama - no właśnie ja odrobiłam lekcje teoretyczną natomiast w praktyce ciągle nad sobą pracuje A najlepsze jest to że moja mama obiektywnie wcale nie jest mega okropna - i pewnie byłaby w szoku jakby wiedziała jak ja demonizuje Ale jednak - miała decydujący wpływ na moje życie (czy działam zgodnie z jej wolą czy wbrew była zawsze punktem odniesienia) plus niestety ten brak pewności siebie , poczucia wewnętrznego bezpieczeństwa, jakiś określonych ram ... Owszem było kocham Cie - ale w domyśle (albo i nie) musisz na tą miłośc zasłużyć ...
Żeby nie było - nie obwiniam jej za zło całego mojego świata ... Sądzę ze juz wybaczyłam - bo chciała dobrze/nie umiałą inaczej/ sama nie została dobrze wychowana (paradoks czy oczywistosc? nie dała mi tego czego sama nie miała i czego jej jak sama mówi brakowało -i czy mi uda sie to dać własnym dzieciom) ..
Obecnie wybaczam sobie - że punktem odniesienia nie uczyniłam swoich pragnień, że "zmarowałam" ostatnie lata, że jestem rozmemłana ... Nawet nie wybaczam - a uczę się postrzegać to jako cenny , wartościowy czas - dla mnie

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość


Kurczę, to jest ciągle ten mur, to coś paraliżującego, ja już nie wiem, co jest sposobem na to...chyba tylko rzut w przepaść, zamknąć oczy i lecieć, co się stanie to się stanie, bez rozkminiania co jak dlaczego itd.
Joanno widzę, że muszę sięgnąć po kolejne części Harrego, przeczytałam na razie tylko dwie, bo urzekł mnie Michael Blomkvist. Ale swoją drogą to faktycznie jest tak, że jak się kończy książkę to nagle zaczyna czegoś brakować, taką pustkę się odczuwa i ciężko zagłębić się w kolejną "Grób w górach" nie powalił mnie, z trudem dobrnęłam do końca.

U mnie źle, dziś samo cisnęło mi się na usta "do dooopy to wszystko", między chcieć a mieć (albo chociaż próbować) jest dla mnie przepaść nie do pokonania. Bo ja jestem do dooopy i tyle.
Z matką własną gadać nie umiem, w Polsce rozmawiałam z nią kiedy musiałam. Tu codziennie wydzwania mi na skypa, nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania z nią, bo nigdy mnie nie słuchała i nie interesowały ją moje sprawy. Teraz nagle mam opowiadać o sobie i ja zwyczajnie tego nie potrafię. Obraża się i kończy połączenie z płaczem. Wychodzi na to, że nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia, bo kiedy ona opowie mi już wszystko o ciotkach, znajomych i sąsiadach, a ja jej o sukcesach dzieci w szkole (o porażkach nie wspominam nawet), to więcej nie mamy sobie nic do powiedzenia...smutne to.
Czuję się dziwnie: z jednej strony obco, blokada, boje się ludzi, z drugiej - w ogóle nie tęsknię za domem, rodzicami i czuję, że jak wyjadę będę szybko chciała tu wrócić.
Co do rozmów z mamą -to ciesz się że masz dzieci jako temat - bo trudno jest ciągle opowiadać o kocie (jak w moim przypadku) Moze z braku tematów - ja dzwonię raz w tygodniu w sobotę... to i tematów się nazbiera (aczkolwiek są właśnie takie:zakupy , plotki, gotowanie etc) Ale na pół godziny starczy i jest ok(obupólna satysfakcja i jak dobrze sie rozumiemy
Są tematy które się omija- normalne; moje życie tu nie jest super fascynujące , mojej mamy też nie ... Moje zainteresowania nigdy jej nie ciekawiły - może dlatego że sama nie ma żadnych (jasne praca - ale tylko w zakresie wykonywania obowiązków, jakos nie umie o tym mówić w sposób interesujący / nie chce mówić)... To i omawiamy nowości kosmetyczne z Rossmana i co by tu ugotować ... I tak lepiej niz z moją babcia - bo z nia porównuje ofertę pl i nm lidla oraz wysłuchuje relacji "co tam panie w Tv Trwam"
Nie nie marudzę - wiem że nie należy oczekiwać od ludzi rzeczy do których nie są zdolni... Lepiej mi odkąd to do mnie dotarło

Co do tematu aklimatyzacji - to ja też nie tęsknię za rodziną (czasem za przyjaciółmi ) ale jednych idrugich spotykam w miarę często (wystarczająco) ... Pewnym probleme dla mnie jest że nie mam tu nikogo kto mógłby pretendować do miana bliskich znajomych /przyjaciół ... Ale choć formalnie czuje ten brak - to w sumie mi dobrze i jakoś specjalnie o zmiane nie zabiegam Qurcze dobrze mi tu, z kotem i M. I ze sama sobą ... Tylko nie wiem czy to dla mnie dobre - na dłuższą metę

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Też tak mam, że nie potrafię gadać z matką. Często są ciche pauzy - nie umiem przywołać jakiegoś luźnego tematu żeby wypełnić ciszę. Trudno.
Moje problemy - wymyślam, depresja - ona pracowała i nie miała czasu na takie głupoty, powinnam wziąć się do roboty, próba samobójcza - dlaczego wtedy nie myślałam o zdawaniu egzaminów tylko takie coś mi głowę wypełniało. No chyba nie ma sensu w takim razie rozmawiać o mnie, prawda? Więc po omówieniu plotek i jej ostatnich zakupów, tudzież o dekorowaniu domu i trochę jeszcze o Julce kończą się tematy
No wg mojej mamy moim jedynym problemem jest brak pracy (rozumianej jako etat) Może i poniekąd ma rację (jakkolwiek raczej zawsze zachęcała mnie do czegoś innego)... Najlepsze jest to że deprecjonuje moje sukcesy - udało mi się uporać (prawie) z nadwagą , to usłyszałam (jak ojciec zdobył sie na uwagę że dużo lepiej wyglądam i jak mi się to wreszcie udało -wiec megazainteresowanie z jego strony) że "zobaczymy jak będę wygladać jak pójde do normalnej pracy"...
Było mi naprawdę źle zimą - jak próbowałam coś wspomnieć (nawet bez słowa depresja - bo wiadomo to wymysł) to padło "weź sie do roboty to ci nie starczy czasu na bzdury "
No i chyba wtedy dałam spokój - jak powiedziałam męzowi jak ze mną źle to zareagował zupełnie inaczej (nie wiem co myślał ale czułąm wsparcie, zaproponował psychologa, na swój sposób starał sie pomóc). No i cieszy sie z każdego mojego sukcesu - nawet w nieistotnych generalnie (ale ważnych dla mnie) dziedzinach. Zobaczyłam róznicę i przestałam oczekiwać specjalnego zrozumienia i wsparcia ze strony mamy ... Ot i tyle - bolesna ale skuteczna terapia.

---------- Dopisano o 10:20 ---------- Poprzedni post napisano o 10:05 ----------

Patri umknęło mi - tez chyba jestem uczulona na pracę wiec nie jesteś sama ... Pomijając już fakt że nie wysłałam zaplanowanej na wczoraj cv-ki to jeszcze mam lęki jak widze że ktos dzwoni -bo a nuż to z potencjalnej pracy? (a póki co to mój mąz) ... Mam też leki jak dostaje maile - bo a nuz to moj promotor
Takze każdy ma swoją ..."perfumerię" ...
Dla ogółu społeczeństwa to żaden problem - szukanie pracy - dla nas najwidoczniej spora bariera .. Może jesteśmy "niedostosowane", może (ja tak czuje) mamy niskie poczucie własnej wartości (stąd paniczny lęk przed weryfikacją - bo co jak inni potwierdzą że do niczego się nie daję ? -co i tak chyba podświadomie czuje) - ale tym bardziej należy uznawać za sukces każdy drobny krok na tej drodze

Co do planu za wczoraj - jak pisałam nie ruszyłam listu motywacyjnego (ale nie tracę nadziei ze nadrobie) ani jakiejś ksiązki fachowej ... Reszte zrobiłam - prokrastynuje rzeczy ważne a nielubiane ... Czyli standard ... Ale przynajmniej działam :
Plan na wczoraj:
1. Wysłać jedną cv (napisać list motywacyjny i uwierzyć że mam szanse)
2. Niemiecki
3. Poćwiczyć
4. Ogarnać mieszkanie
5. Zakupy
6. Zajrzeć do angielskiego (bo w cv mam CAE a mam wrażenie że mój poziom jest odległy o lata świetlne obecnie)
7. Uporządkować kosmetyczny chaos
8. Dietowe jedzonko-przygotować, skonsumować

9. Zachować dobry humor i optymizm; nie myśleć za duzo (zwłaszcza w tmatach pracowo -studiowych0 - dzialać Byłoby lepiej gdybym wykonała punkt 1 i 10
10. A jak bym jeszcze zajrzała do jakiejś ksiązki dotyczącej tematu mojej pracy to ....

---------- Dopisano o 10:25 ---------- Poprzedni post napisano o 10:20 ----------

Plan na dziś
1. List za wczoraj
2. Fachowa lektura (cokolwiek)
3. NM
4.ANG
5. Pranie
6. Sprzątanie ogólne + uporządkować regał do końca
7.Biegam/ćwicze
8. Sensowne żarcie
9. Zakupy część 2 -kto nie ma w głowie ten ma w nogach
10. Poczytac o rozmowach kwalifikacyjnych (choć 30 min)
11. Nie zagladać do internetu rozrywkowo/bezproduktywnie (poza porannym razem
12. Uśmiechać się do siebie, męża i kota
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 12:49   #607
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 472
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cześć!

Przyłączam się do marazmu.

Idę teraz na dwutygodniowy urlop (tydzień dom + tydzień wyjazd) i powinnam sobie przynajmniej cokolwiek ogarnąć, poplanować, zrobić.

Skończy się leżakowaniem bez wyrzutów sumienia. Jak znam życie.

Czy ktoś ma ochotę na spotkanie w Warszawie? Będę mieć "chatę wolną" i pomyślałam o wieczorze filmowym albo dekupażowaniu, albo po prostu żarciu (niskokalorycznych) przekąsek.
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 14:26   #608
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Kolejny egzamin za mną! Zdałam jako jedyna z naszej grupy ("aż" 7 osobowej...). I nawet sobie wypiłam piwo i chyba pójdę spać. Nadrobię później

Edytowane przez zywieczdroj
Czas edycji: 2013-09-13 o 17:24
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 14:52   #609
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość


Emi trzymam kciuki za dalszą walkę
Dziękuję

Cytat:
Napisane przez martuha20 Pokaż wiadomość
cześć dziewczyny!
U mnie dziś pozytywny dzień, bo cały zajęty więc nie było czasu się dołować i rozmyslać...
tak więc zdałam dziś poprawkę, no i chyba można powiedzieć, że następny rok za mną.
byłam u dentysty i nawet to przeżyłam
ogólnie samopoczucie dziś mam ok. dziś już nie mam siły Was nadrabiać gaduły, ale obiecuję jutro z rana coś porządnego naskrobać

głowy do góry i uśmiech dziewczynki! do jutra!
super!!!

Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość
Cześć!

Przyłączam się do marazmu.

Idę teraz na dwutygodniowy urlop (tydzień dom + tydzień wyjazd) i powinnam sobie przynajmniej cokolwiek ogarnąć, poplanować, zrobić.

Skończy się leżakowaniem bez wyrzutów sumienia. Jak znam życie.

Czy ktoś ma ochotę na spotkanie w Warszawie? Będę mieć "chatę wolną" i pomyślałam o wieczorze filmowym albo dekupażowaniu, albo po prostu żarciu (niskokalorycznych) przekąsek.
Na spotkanie jestem chętna, ale niestety w ten weekend nie dam rady...
Ja właśnie wychodzę z wczorajszego marazmu...


Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Kolejny egzamin za mną! Zdałam jako jedyna z naszej grupy (aż 7 osobowej...). I nawet sobie wypiłam piwo i chyba pójdę spać. Nadrobię później
Bomba!!!
Gratuluję


Dziś załatwiłam rano żabska (rachunki, protokoły, wizyta u zleceniodawcy), a później wybrałam się na zakupy ciuchowe (godzinę musiałam czekać na otwarcie sklepów, ale dzięki temu zaliczyłam dobrą kawę, co rzadko mi się zdarza, odkąd zepsuł mi się ekspres). Upolowałam idealne dżinsy i t-shirt.
W drodze powrotnej nabyłam mnóstwo jedzenia, które ledwo przydźwigałam... między innymi pomidory do suszenia, za które właśnie się biorę.
Plany mam kuchenno-porządkowe i jest to niezwykle miła perspektywa
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 16:06   #610
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 443
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Co się dzieje?

Ja czuję wypalenie
Żyję, jestem, czytam, ale szczegółowa werbalizacja mojego stanu emocjonalnego mnie przerasta. Dół z kategorii tych, których chyba nie warto bardziej rozdrapywać. Niech mija.

Dziękuję za przytulasy i wsparcie - są ważne.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 16:58   #611
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość




Mam wrażenie, że opisałaś dokładnie to jak się czuję. A czuję się jak w pułapce. I to takiej, którą stworzyłam sobie sama.
Jestem w stanie iść do sklepu przecież, jestem w stanie funkcjonować normalnie, a w pewnych okolicznościach dzieje się coś dziwnego i łatwiej rozważyć mi zakończenie życia niż zmierzenie się z ...perfumerią...
Nie wiem czy można być chorym wybiórczo - chorym na pracę - uczulonym na pracę.
Dlatego myślę, że to co mam to wynik nieoswojenia z tą sferą życia i jeszcze większy stres spowodowany choćby wiekiem.
Wstyd, wstyd, wstyd i poczucie niedostosowania- nieadekwatności jak to nazwała psycholog.... to mi doskwiera.
Tak, ta godzina, w której coś mogę z tym zrobić jeszcze dla mnie nie wybiła.
Nie, otoczenie nie kupuje faktu istnienia depresji w ogóle oraz w szczególe u mnie.
Mi jest tak wygodnie żyć i tyle.

Patri, a co z wizytami u psychologa? Szukasz kogos nowego na miejscu? Moim zdaniem ta poprzednia pani duzo spraw Ci naswietlila, uwazam, ze koniecznie trzeba kontynuowac to, co zostalo u niej rozpoczete.
Impresje ze spaceru - wspaniale, z wrazenia zrobilam zupe-krem z borowikow na obiad .

---------- Dopisano o 16:58 ---------- Poprzedni post napisano o 16:13 ----------

Widze, ze temat matek na tapecie. Piszecie o braku tematow do rozmowy z Waszymi mamai, braku "chemii" - wszystko to dobrze znam.
Ale mam jeszcze dodatkowy problem zwiazany nie tylko z rozmowami telefonicznymi, ale i z odwiedzinami.
Jak wiecie, nie mieszkam w Polsce i opcja, zeby "wpasc na godzinke" nie wchodzi w rachube, jak juz, to musze wybrac sie tam na conajmniej tydzien.
MUSZE jest wlasciwym slowem, bo, okrutnie jak to brzmi - wcale a wcale nie chce. W mieszkaniu moich rodzicow czuje sie jak male dziecko, mamie zawsze wlacza sie stara plyta ze strofowaniem mnie za wyglad, za poglady, ze to ze zyje . Mieszkam w tym czasie w swoim starym pokoju, ktory przypomina mi o niezbyt szczesliwej przeszlosci. Po prostu - bardzo, ale to bardzo zle sie tam czuje, ostatnio jak tam bylam, liczylam kazda minute do odjazdu.
Moja mama naciska na moj przyjazd, ja odkladam ile moge, ale wiem, ze bede musiala tam pojechac, bo tak po prostu wypada (?).
Gdybym miala wybor, nie pojechalabym tam wcale, bo patrzac na to obiektywnie - trace duzo czasu i pieniedzy tylko po to, zeby sie z kims meczyc, no po prostu paranoja. Na dodatek trace w starym otoczeniu sily psychiczne, dopada mnie depresja, czesto przypomina mi sie bolesna przeszlosc z moim ex.
Moja mama przez caly czas wisi na mnie jak bluszcz, posuwa sie nawet do tego , ze zabrania mi sie spotykac z kolezankami ("bo na tak krotko przyjezdzasz a caly czas gdzies latasz"), chce mi wszedzie towazyszyc, wszystko wiedziec, doradzac, kupowac.
A jestesmy tak roznymi osobami, jak tylko mozecie sobie wyobrazic i jakikolwiek rozsadny dialog miedzy nami jest wykluczony, ja mysle, ze ona ma mnie rownie dosyc jak ja jej, ale tak bardzo chce stworzyc na zewnatrz obraz sielankowej rodzinie, ze jest jej to obojetne, grunt, ze bedzie mogla pochwalic sie kolezankom, ze "cora u niej byla".
Jak tu zachowac sie asertywnie?
Moze ktoras z Was wpadnie na jakis kreatywny pomysl, poniewaz ja do tej pory robie w kolko to samo - odkladam tak dlugo jak sie da a potem jade tam jak jagnie na rzez.
Ja mam wrazenie, ze we wszystkich innych sytuacjach zyciowych mam mnostwo pomyslow i rozwiazan, potrafie byc kreatywna i znalezc konstruktywne rozwiazanie.
Ale historie rodzinne powoduja u mnie kompletne zacmienie mozgu i paraliz. Jestem tak rozdarta pomiedzy poczuciem obowiazku a wlasnymi potrzebami, ze nie przychodzi mi do glowy kompletnie nic. Albo pokornie robie to, czego sie ode mnie oczekuje, albo mam dosyc i wybucham. Tak bardzo nie chce sprawic komus przykrosci a jednoczesnie tak bardzo mnie to meczy, ze nie mam sil sie z tym zmierzyc.
Kompletnie nie mam wgladu w ta sytuacje, co Wy widzicie?
__________________


Be the change you want to see in the world!

Edytowane przez Konwalia11
Czas edycji: 2013-09-13 o 16:59
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:04   #612
Fouette
Raczkowanie
 
Avatar Fouette
 
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 100
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
high five - ja też...


czesc
Odkładasz na później... spanie?
Jestem nie tylko prokrastynatorką ale i nocnym markiem. I chyba sie uzależniłam trochę od neta. I to jest straszne, bo tak dużo czasu przeleciało mi przez palce! Idę spać o 3/2/1, budzę się o 10, jakieś bzdury zabierają mi czas (net, filmy) i znów idę spać o 2...
Ale zaczęłam nad sobą poważnie pracować. Przed studiami powtarzam przydatną wiedzę i wcześniej idę do łóżka. Studia chcę rozpocząć z chodzeniem spać o 21.30/22.00 i internetem ograniczonym do 5 h/ tydzień. Podobno najzdrowsza ilość.
WCZORAJ ODNIOSŁAM SUKCES!
Za pięnaście pierwsza umościłam się na moim błękitnym legowisku
__________________
Raz wybrawszy, codziennie wybierać muszę. Za to odważnym szczęście sprzyja
Fouette jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:17   #613
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Konwalio, czy chcesz otwartej konfrontacji (lub masz taką za sobą?) - wyakcentować, że źle się czujesz w tych warunkach, że nie godzisz się na takie traktowanie itp.?
Przychodzi mi do głowy zatrzymanie się nie w domu rodzinnym i ograniczenie się do złożenia wizyty rodzicom. Wiem, że to ciężkie do realizacji, ale chyba jedyny wymowny sposób wyodrębnienia się od nich w ich okolicznościach.
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:22   #614
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Patri umknęło mi - tez chyba jestem uczulona na pracę wiec nie jesteś sama ... Pomijając już fakt że nie wysłałam zaplanowanej na wczoraj cv-ki to jeszcze mam lęki jak widze że ktos dzwoni -bo a nuż to z potencjalnej pracy? (a póki co to mój mąz) ... Mam też leki jak dostaje maile - bo a nuz to moj promotor
Takze każdy ma swoją ..."perfumerię" ...
Dla ogółu społeczeństwa to żaden problem - szukanie pracy - dla nas najwidoczniej spora bariera .. Może jesteśmy "niedostosowane", może (ja tak czuje) mamy niskie poczucie własnej wartości (stąd paniczny lęk przed weryfikacją - bo co jak inni potwierdzą że do niczego się nie daję ? -co i tak chyba podświadomie czuje) - ale tym bardziej należy uznawać za sukces każdy drobny krok na tej drodze
100% trafności

---------- Dopisano o 17:21 ---------- Poprzedni post napisano o 17:20 ----------

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Kolejny egzamin za mną! Zdałam jako jedyna z naszej grupy (aż 7 osobowej...). I nawet sobie wypiłam piwo i chyba pójdę spać. Nadrobię później
Gratulacje

---------- Dopisano o 17:22 ---------- Poprzedni post napisano o 17:21 ----------

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Plany mam kuchenno-porządkowe i jest to niezwykle miła perspektywa
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:37   #615
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Kolejny egzamin za mną! Zdałam jako jedyna z naszej grupy ("aż" 7 osobowej...). I nawet sobie wypiłam piwo i chyba pójdę spać. Nadrobię później
Gratulacje!!
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:38   #616
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Patri, a co z wizytami u psychologa? Szukasz kogos nowego na miejscu? Moim zdaniem ta poprzednia pani duzo spraw Ci naswietlila, uwazam, ze koniecznie trzeba kontynuowac to, co zostalo u niej rozpoczete.
Impresje ze spaceru - wspaniale, z wrazenia zrobilam zupe-krem z borowikow na obiad .

---------- Dopisano o 16:58 ---------- Poprzedni post napisano o 16:13 ----------

Widze, ze temat matek na tapecie. Piszecie o braku tematow do rozmowy z Waszymi mamai, braku "chemii" - wszystko to dobrze znam.
Ale mam jeszcze dodatkowy problem zwiazany nie tylko z rozmowami telefonicznymi, ale i z odwiedzinami.
Jak wiecie, nie mieszkam w Polsce i opcja, zeby "wpasc na godzinke" nie wchodzi w rachube, jak juz, to musze wybrac sie tam na conajmniej tydzien.
MUSZE jest wlasciwym slowem, bo, okrutnie jak to brzmi - wcale a wcale nie chce. W mieszkaniu moich rodzicow czuje sie jak male dziecko, mamie zawsze wlacza sie stara plyta ze strofowaniem mnie za wyglad, za poglady, ze to ze zyje . Mieszkam w tym czasie w swoim starym pokoju, ktory przypomina mi o niezbyt szczesliwej przeszlosci. Po prostu - bardzo, ale to bardzo zle sie tam czuje, ostatnio jak tam bylam, liczylam kazda minute do odjazdu.
Moja mama naciska na moj przyjazd, ja odkladam ile moge, ale wiem, ze bede musiala tam pojechac, bo tak po prostu wypada (?).
Gdybym miala wybor, nie pojechalabym tam wcale, bo patrzac na to obiektywnie - trace duzo czasu i pieniedzy tylko po to, zeby sie z kims meczyc, no po prostu paranoja. Na dodatek trace w starym otoczeniu sily psychiczne, dopada mnie depresja, czesto przypomina mi sie bolesna przeszlosc z moim ex.
Moja mama przez caly czas wisi na mnie jak bluszcz, posuwa sie nawet do tego , ze zabrania mi sie spotykac z kolezankami ("bo na tak krotko przyjezdzasz a caly czas gdzies latasz"), chce mi wszedzie towazyszyc, wszystko wiedziec, doradzac, kupowac.
A jestesmy tak roznymi osobami, jak tylko mozecie sobie wyobrazic i jakikolwiek rozsadny dialog miedzy nami jest wykluczony, ja mysle, ze ona ma mnie rownie dosyc jak ja jej, ale tak bardzo chce stworzyc na zewnatrz obraz sielankowej rodzinie, ze jest jej to obojetne, grunt, ze bedzie mogla pochwalic sie kolezankom, ze "cora u niej byla".
Jak tu zachowac sie asertywnie?
Moze ktoras z Was wpadnie na jakis kreatywny pomysl, poniewaz ja do tej pory robie w kolko to samo - odkladam tak dlugo jak sie da a potem jade tam jak jagnie na rzez.
Ja mam wrazenie, ze we wszystkich innych sytuacjach zyciowych mam mnostwo pomyslow i rozwiazan, potrafie byc kreatywna i znalezc konstruktywne rozwiazanie.
Ale historie rodzinne powoduja u mnie kompletne zacmienie mozgu i paraliz. Jestem tak rozdarta pomiedzy poczuciem obowiazku a wlasnymi potrzebami, ze nie przychodzi mi do glowy kompletnie nic. Albo pokornie robie to, czego sie ode mnie oczekuje, albo mam dosyc i wybucham. Tak bardzo nie chce sprawic komus przykrosci a jednoczesnie tak bardzo mnie to meczy, ze nie mam sil sie z tym zmierzyc.
Kompletnie nie mam wgladu w ta sytuacje, co Wy widzicie?
To samo.
Dlatego zrzekłam się mieszkania w Tomaszowie na rzecz siostry, bo nie chciałam być blisko rodziców, a teraz i tak jestem...
No ale w mojej głowie już jest trochę inaczej jeśli chodzi mamę, więc nie jest już dla mnie tak toksyczna. Notorycznie wracała do mnie depresja gdy byłam tu na dłużej z Warszawy, wiec też nie przyjeżdżałam często.
I też miałam wyrzuty od mamy gdy chciałam się spotkać z koleżankami, zazdrosna była też w pewnej chwili o moje wizyty u babci.
W tej chwili nie mam weny na odwiedzanie koleżanek, nie czuję się najlepiej energetycznie.

Co do psychologa nie wiem, bo u mnie znów się odzywa lęk, ze trafię na świra takiego jak przedostatnio... Podsumowanie tej ostatniej terapii też wypadło dla mnie średnio - jasne, lepiej cokolwiek niż nic, ale ja bym nie chciała, żeby moje latanie na terapię było stanem permanentnym, a tu mam wrażenie tak się zadziało. No bo tak jak było przed rozpoczęciem terapii w moim życiu tak jest i teraz. Jak nie pracowałam tak nie pracuję. Brzmi jak niezła ściema moje zapewnianie, że owszem terapia coś daje i pozmieniało mi się w głowie. Widocznie nie dość się pozmieniało.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 17:54   #617
ellefant
Raczkowanie
 
Avatar ellefant
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 360
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
Żyję, jestem, czytam, ale szczegółowa werbalizacja mojego stanu emocjonalnego mnie przerasta. Dół z kategorii tych, których chyba nie warto bardziej rozdrapywać. Niech mija.

Dziękuję za przytulasy i wsparcie - są ważne.
w takim razie niech minie jak najszybciej

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Patri, a co z wizytami u psychologa? Szukasz kogos nowego na miejscu? Moim zdaniem ta poprzednia pani duzo spraw Ci naswietlila, uwazam, ze koniecznie trzeba kontynuowac to, co zostalo u niej rozpoczete.
Impresje ze spaceru - wspaniale, z wrazenia zrobilam zupe-krem z borowikow na obiad .

---------- Dopisano o 16:58 ---------- Poprzedni post napisano o 16:13 ----------

Widze, ze temat matek na tapecie. Piszecie o braku tematow do rozmowy z Waszymi mamai, braku "chemii" - wszystko to dobrze znam.
Ale mam jeszcze dodatkowy problem zwiazany nie tylko z rozmowami telefonicznymi, ale i z odwiedzinami.
Jak wiecie, nie mieszkam w Polsce i opcja, zeby "wpasc na godzinke" nie wchodzi w rachube, jak juz, to musze wybrac sie tam na conajmniej tydzien.
MUSZE jest wlasciwym slowem, bo, okrutnie jak to brzmi - wcale a wcale nie chce. W mieszkaniu moich rodzicow czuje sie jak male dziecko, mamie zawsze wlacza sie stara plyta ze strofowaniem mnie za wyglad, za poglady, ze to ze zyje . Mieszkam w tym czasie w swoim starym pokoju, ktory przypomina mi o niezbyt szczesliwej przeszlosci. Po prostu - bardzo, ale to bardzo zle sie tam czuje, ostatnio jak tam bylam, liczylam kazda minute do odjazdu.
Moja mama naciska na moj przyjazd, ja odkladam ile moge, ale wiem, ze bede musiala tam pojechac, bo tak po prostu wypada (?).
Gdybym miala wybor, nie pojechalabym tam wcale, bo patrzac na to obiektywnie - trace duzo czasu i pieniedzy tylko po to, zeby sie z kims meczyc, no po prostu paranoja. Na dodatek trace w starym otoczeniu sily psychiczne, dopada mnie depresja, czesto przypomina mi sie bolesna przeszlosc z moim ex.
Moja mama przez caly czas wisi na mnie jak bluszcz, posuwa sie nawet do tego , ze zabrania mi sie spotykac z kolezankami ("bo na tak krotko przyjezdzasz a caly czas gdzies latasz"), chce mi wszedzie towazyszyc, wszystko wiedziec, doradzac, kupowac.
A jestesmy tak roznymi osobami, jak tylko mozecie sobie wyobrazic i jakikolwiek rozsadny dialog miedzy nami jest wykluczony, ja mysle, ze ona ma mnie rownie dosyc jak ja jej, ale tak bardzo chce stworzyc na zewnatrz obraz sielankowej rodzinie, ze jest jej to obojetne, grunt, ze bedzie mogla pochwalic sie kolezankom, ze "cora u niej byla".
Jak tu zachowac sie asertywnie?
Moze ktoras z Was wpadnie na jakis kreatywny pomysl, poniewaz ja do tej pory robie w kolko to samo - odkladam tak dlugo jak sie da a potem jade tam jak jagnie na rzez.
Ja mam wrazenie, ze we wszystkich innych sytuacjach zyciowych mam mnostwo pomyslow i rozwiazan, potrafie byc kreatywna i znalezc konstruktywne rozwiazanie.
Ale historie rodzinne powoduja u mnie kompletne zacmienie mozgu i paraliz. Jestem tak rozdarta pomiedzy poczuciem obowiazku a wlasnymi potrzebami, ze nie przychodzi mi do glowy kompletnie nic. Albo pokornie robie to, czego sie ode mnie oczekuje, albo mam dosyc i wybucham. Tak bardzo nie chce sprawic komus przykrosci a jednoczesnie tak bardzo mnie to meczy, ze nie mam sil sie z tym zmierzyc.
Kompletnie nie mam wgladu w ta sytuacje, co Wy widzicie?
Troszkę mi to przypomina moje przeżycia z czasu, gdy jeszcze nie byłam świadoma tego, jak stosunek mojej mamy wpływa na mnie (tę wiedzę dała mi terapia). Ty już masz tę świadomość. Zawsze się we mnie gotowało, gdy słyszałam jej niefajne teksty na mój temat. Czasem aż się bałam mówić, chwalić, nie mówiąc o szukania u niej rad. Nie wiem jak to się stało, ale zaczęłam dyskutować z jej zdaniem, protestować, bywało, że było naprawdę niemiło. Ja w nerwach, a ona kończyła dyskusję z ironicznym uśmiechem. Jak jest teraz? Nie ma odwagi mnie oceniać, jeśli ocenia to pozytywnie. Może to nie do końca dobrze, bo przecież powinnam umieć przyjmować krytykę. Ale tu w tej relacji nigdy nie będzie obiektywnie. Joanna dobrze pisze, trzeba wybaczyć, to jak wygląda nasze samopoczucie w kontaktach z nimi zależy od nas, od tego jak się "zaprogramujemy". Spróbuje może poszukać w sobie odpowiedzi na pytanie, czy stać by cię było na przyjęcie innej postawy, jeśli tak to jakiej? Może to co napisałam choć trochę Ci pomoże

Cytat:
Napisane przez Fouette Pokaż wiadomość
Jestem nie tylko prokrastynatorką ale i nocnym markiem. I chyba sie uzależniłam trochę od neta. I to jest straszne, bo tak dużo czasu przeleciało mi przez palce! Idę spać o 3/2/1, budzę się o 10, jakieś bzdury zabierają mi czas (net, filmy) i znów idę spać o 2...
Ale zaczęłam nad sobą poważnie pracować. Przed studiami powtarzam przydatną wiedzę i wcześniej idę do łóżka. Studia chcę rozpocząć z chodzeniem spać o 21.30/22.00 i internetem ograniczonym do 5 h/ tydzień. Podobno najzdrowsza ilość.
WCZORAJ ODNIOSŁAM SUKCES!
Za pięnaście pierwsza umościłam się na moim błękitnym legowisku
Oj, net też u mnie niestety rządzi

Patri, z tą aklimatyzacją w nowym kraju to u mnie nie jest najlepiejJestem osobnikiem, który ma problemy z adaptacją do nowych warunków. Do Polski lecę na 2 tygodnie w X, mały ma kontrolę w CZMP, dzieciaki mają zresztą tydzień ferii.
Sama jestem ciekawa jak ludzie się aklimatyzują na obczyźnie. Czy b. odbiegam od normy....

Chciałabym bym bardziej aktywna, łazić z rodziną po górach, póki co wszystko rozbija się o brak odpowiednich butów, trzeba kupić dzieciom trekkingi, bo w adidasach pięknie się jeździ po kamieniach
ellefant jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 22:38   #618
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Konwalio, czy chcesz otwartej konfrontacji (lub masz taką za sobą?) - wyakcentować, że źle się czujesz w tych warunkach, że nie godzisz się na takie traktowanie itp.?
Przychodzi mi do głowy zatrzymanie się nie w domu rodzinnym i ograniczenie się do złożenia wizyty rodzicom. Wiem, że to ciężkie do realizacji, ale chyba jedyny wymowny sposób wyodrębnienia się od nich w ich okolicznościach.
Emi, nie, nie potrzebuje konfrontacji, nie jest tak, ze gromadze w sobie emocje, ktore narastaja, narastaja i nagle nastepuje eksplozja. To czego potrzebuje, to dystans, bo moja rodzicielka traktuje mnie jak przedluzenie siebie, swoja wlasnosc.
Moja kolezanka opisala to tak: "Moja mama uwaza fakt, ze mnie urodzila, za pewien rodzaj kredytu, ktory ja musze przez cale zycie splacac". Lepiej bym tego nie ujela!
Do furii doprowadza mnie jej postawa roszczeniowa wobec mnie i mojego zycia. To jest ten typ czlowieka, ze trzeba go trzymac na dystans, bo jak nie, to wlezie ci z buciorami w posciel. Ja juz niejednokrotnie zauwazylam, ze jak jestem po prostu mila, to ona ten fakt interpretuje jako slabosc, bo zaczyna mna wtedy zwyczajnie poniewierac. W zwiazku z tym trzymam ja na dystans, bo wtedy jest wzgledny spokoj.
A co do konfrontacji - temat rzeka. Moja mama jest chyba wampirem, bo przysiegam- nie widzi swojego odbicia w lustrze. To jest rodzaj egzaltowanej osoby, ktora stworzyla na swoje potrzeby alternatywna rzeczywistosc i w niej zyje. Dlatego nie jest w stanie zaakceptowac jakiejkolwiek odrebnosci, nie w obrebie rodziny, poniewaz to nie miesci sie w jej w glowie, ergo - nie istnieje.
Wiesz, ja mam taki plan, zeby od tej pory do PL jezdzic tylko z TZ (ktory daje mi duzo wsparcia bo wie jak jest) i tylko w ramach urlopu, z osobna kwatera. W czasie tego uropu zrobilibysmy cos razem, moze nawet jakas wycieczke, wspolny obiad, obojetnie. Problem w tym, ze TZ jest w tej chwili uziemiony i pojechac nie moze (za duzo wzial juz wolnego w tym roku z wiadomych przyczyn). A ja dostaje mdlosci, jak pomysle, ze mam udac sie sama do jaskini smoka .
Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
To samo.
Dlatego zrzekłam się mieszkania w Tomaszowie na rzecz siostry, bo nie chciałam być blisko rodziców, a teraz i tak jestem...
No ale w mojej głowie już jest trochę inaczej jeśli chodzi mamę, więc nie jest już dla mnie tak toksyczna. Notorycznie wracała do mnie depresja gdy byłam tu na dłużej z Warszawy, wiec też nie przyjeżdżałam często.
I też miałam wyrzuty od mamy gdy chciałam się spotkać z koleżankami, zazdrosna była też w pewnej chwili o moje wizyty u babci.
W tej chwili nie mam weny na odwiedzanie koleżanek, nie czuję się najlepiej energetycznie.

Co do psychologa nie wiem, bo u mnie znów się odzywa lęk, ze trafię na świra takiego jak przedostatnio... Podsumowanie tej ostatniej terapii też wypadło dla mnie średnio - jasne, lepiej cokolwiek niż nic, ale ja bym nie chciała, żeby moje latanie na terapię było stanem permanentnym, a tu mam wrażenie tak się zadziało. No bo tak jak było przed rozpoczęciem terapii w moim życiu tak jest i teraz. Jak nie pracowałam tak nie pracuję. Brzmi jak niezła ściema moje zapewnianie, że owszem terapia coś daje i pozmieniało mi się w głowie. Widocznie nie dość się pozmieniało.
Wiesz, u mnie tez w glowie lepiej, jesli o nia chodzi. Ja w sumie zywie do niej mnostwo cieplych uczuc, wbrew temu, co moze sie wydawac. Tak bardzo jej wspolczuje, bo ona rzeczywiscie wierzy w te swoje dyrdymaly. Czasami nie wiem, czy sie smiac, plakac, gniewac, czy wspolczuc, na przyklad kiedy z uporem osiolka twierdzi, ze najlepszy sposob na scementowanie nieudanego zwiazku to? <WERBLE> Zajsc w ciaze! <TADAM!> wszak gdy wszystko sie w zwiazku wali to najpewniejszy sposob na niezajmowanie sie glupotami i wieczna i dozgonna milosc to dziecko . Nie musze chyba wspominac, ze jestem molestowana pytaniami o "wnusia", ale nauczylam sie juz z tym obchodzic.
To wlasnie czyni ta sytuacje tak trudna, ze ja widze w niej czlowieka, ze chcialabym jej pomoc, ale nie ma szans na dorosla komunikacje, bo nie jestem w stanie przebic sie przez skorupe jej iluzji. Musze ja trzymac od siebie z daleka bo inaczej zwariuje.

[Co do terapii to zgadzam sie, nie da sie cale zyciena nia chodzic. Natomiast w temacie pracy. Ja mysle ze z takim cisnieniem to absolutnie postepow nie zrobisz. To tak jak z szukaniem milosci - jak sie nastawisz, ze musisz na wczoraj znalezc partnera to dzieje sie dziwna rzecz - wszyscy "rokujacy" daja dyla . A wiec powiem cos szalonego- przestan szukac tej durnej pracy a zacznij zyc. Mam po prostu wewnetrzna pewnosc, ze nie tedy droga, ten temat tak skutecznie podcina Ci skrzydla, ze nie jestes w stanie normalnie funkcjonowac. Nawet jak myslisz, ze "musisz" - to nie jest prawda.
Twoja energia przez ten przymus stagnuje i dlatego nie dzieje sie nic. Serio, czas zmienic strategie, nie ma co sie upierac przy starym modelu, spojrzmy prawdzie w oczy - nie sprawdzil sie.
]
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość


Troszkę mi to przypomina moje przeżycia z czasu, gdy jeszcze nie byłam świadoma tego, jak stosunek mojej mamy wpływa na mnie (tę wiedzę dała mi terapia). Ty już masz tę świadomość. Zawsze się we mnie gotowało, gdy słyszałam jej niefajne teksty na mój temat. Czasem aż się bałam mówić, chwalić, nie mówiąc o szukania u niej rad. Nie wiem jak to się stało, ale zaczęłam dyskutować z jej zdaniem, protestować, bywało, że było naprawdę niemiło. Ja w nerwach, a ona kończyła dyskusję z ironicznym uśmiechem. Jak jest teraz? Nie ma odwagi mnie oceniać, jeśli ocenia to pozytywnie. Może to nie do końca dobrze, bo przecież powinnam umieć przyjmować krytykę. Ale tu w tej relacji nigdy nie będzie obiektywnie. Joanna dobrze pisze, trzeba wybaczyć, to jak wygląda nasze samopoczucie w kontaktach z nimi zależy od nas, od tego jak się "zaprogramujemy". Spróbuje może poszukać w sobie odpowiedzi na pytanie, czy stać by cię było na przyjęcie innej postawy, jeśli tak to jakiej? Może to co napisałam choć trochę Ci pomoże
Wiesz, ja mam wrazenie, ze przyjelam juz wszystkie mozliwe do przyjecia postawy. Bylam i grzeczna corka i zbuntowana i wojownicza i nazbyt ulegla.
A teraz chce tylko po prostu, zebysmy zyly dlugo i szczesliwie, ale oddzielnie, a nie w tej chorej symbiozie. Choc symbioza to zbyt ladne slowo, bo ja odbieram mame raczej jako pasozyta, ktory wysysa ze mnie cala energie.
Po prostu czas na konsekwentne dzialanie z mojej strony. Rzeczywiscie, musze sobie w glowie poukladac co chce a czego nie chce bo inaczej zwariuje. Opcji calkowitego zerwania kontaktu wolalabym uniknac, ale jesli nie bedzie innego wyjscia to kto wie...

Dzieki dziewczyny, troche mi sie przejasnilo w mysleniu. Chyba nie ma dla mnie w zyciu bardziej fatalnego tematu niz rodzina. To moja prawdziwa pieta Achillesowa.
__________________


Be the change you want to see in the world!

Edytowane przez Konwalia11
Czas edycji: 2013-09-13 o 23:20
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-13, 23:57   #619
Nebula
Zakorzenienie
 
Avatar Nebula
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 5 131
GG do Nebula
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

przepraszam, ze znow was nie czytam...ale troszke mi smutno (jak ch... tak po prawdzie), bo wtorek jest ostatnim dniem w ciagu najblizszych kilku (tak ponad 6 chyba...) miesiecy kiedy bedziemy osobno z moim mezem . Nie ma poki co planow na spotkania (takie pi razy oko), ani planow na to co potem. Sie okaze.

Zywiec - gratulacje ponowne

Ja sie pochwale - upieklam pierwszy bezglutenowy chleb na zakwasie sama. jest dobry, chociaz mozna ulepszyc. Teraz robie salse wg http://filozofiasmaku.blogspot.co.uk...l#.UjNynWegsw_ . I pisze doktoracik. Poprawiam to co juz napisalam, dodaje, zmieniam, dopisuje rozdzialiki... chce skonczyc jak najszybciej. w srode chce spotkac sie z ptomotorem i ustalic ostateczne badania. Nie wiem czy sie da, zobaczymy... chcialabym wiedziec co jeszcze ma mdo zrobienia.


a jutro planuje malowanie + zakupowanie. Maz bedzie spac po nocce i dzis, i jutro i pojutrze...potem wtorek dla nas i w srode rano pozegnanie.
__________________
Lubisz metal? Poznaj Strain!
Nebula jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 00:41   #620
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 384
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Nebula Pokaż wiadomość

Zywiec - mam nadzieje, ze tak dobrze zdany egzamin sprawil, ze odsyzkalas wiare w sibeie oby tak dalej!
Pewnie,że tak! Dzięki
Cytat:
Napisane przez fairytale Pokaż wiadomość

Mam ochote wykorzystać jesień i dobić jakoś bezboleśnie do Bożego Narodzenia. Zapisałam się już na jeden kurs (angielski), za jakiś czas mam nadzieje zapisać się na drugi (wymarzony). Kupiłam tez bilety na koncert symfoniczny i balet, od października będę też chodzić na sport (myslę o basenie, pilatesie, moze jakis tańcach... zobaczymy).
Nie mam pomysłu na polepszanie kompetencji zawodowych, na tym polu czuję jałowość.
Chciałabym też pochodzić na spotkania autorskie i podróżnicze - w sumie b. rzadko do tej pory na takich bywałam. Niedługo idę na drugi urlop i boję się, że jak wrócę, przywita mnie jesień w pełni i smutek.
Super plany. Ja dostaję drgawek na myśl nadchodzącej jesieni i zimie. Dopiero co w sumie niedawno zima się skończyła, lata nie zdążyłam dobrze poczuć. Działam na baterie słoneczne, jesienią i zimą umieram.
Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
znowu czuję się źle
Przytulam bardzo bardzo mocno!!!!

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Nieco ponad 12 -ale miałam z czego chudnąćJak? W bólu i łzach bo kocham jeść i nienawidze ruszać się z kanapy (chyba że do lodówki) Ćwiczenia/bieganie , zdrowe odżywianie (żadne diety nie dały sensownych efektów, choć próbuje od 15 lat schudnąć ) i wizażowe wątki odchudzajace (to tak odkryłam wizaż Tak czy owak jestem gdzie jestem -drugie tyle przede mną

Z zadaniami posuwam się jak ślimak raczej niz jak burza ... Choć dziś jest lepiej niż wczoraj każdego dnia jest nieco lepiej...

Co do mamy i jej komentarzy - mogłabym Ci powiedzieć że Twoja samoocena nie może zależeć od jej opinii, że nasi rodzice prezentuja często metode wychowawczą "chwalić oszczędnie, motywować wymagając coraz więcej", że to Twoje życie, że jestes dorosła ...
Tyle że do emocjonalnego uniezależnienia od opinii rodziców trzeba dorosnać - ja jestem chyba parę lat starsza a dopiero do tego dojrzewam (nie dawno zauważyłam że to co robię robię żeby spełnić oczekiwania mojej matki ,/albo wbrew niej/ że jest głównym punktem odniesienia przy podejmowaniu życiowych decyzji itd) Nie zmienisz tego na siłę - ale może zacznij o tym myśleć ... Twoja(moja) mama ma swoje życie, my swoje - i to Ty będziesz musiała z sobą wytrzymać następne 60-80 lat i ponosić konsekwencje swoich decyzji/cieszyć sie z sukcesów itd... Fajnie jakby mamy były wspierające itd ale raczej się juz tego nie nauczą Najwyżej możemy traktować nasze dzieci in spe tak jakbyśmy chciały być same traktowane (moje mocne postanowienie)... A aprobaty dla swoich działań i docenienia sukcesów trzeba szukać w sobie (to przede wszystkim) oraz w partnerze (bo go wybieramy świadomie a rodziców dostajemy z przydziału)...
Osobiście mam to szczęście ze mój partner mówi mi wszystko to co zawsze chciałam usłyszeć od mamy (a nawet więcej)... Jest moim największym fanem i dzięki niemu zaczynam postrzegać siebie jako wartościową jednostkę (bez względu na to co osiągam/nie osiągam). Warto skupić się na tym co dobre a opinie dołujące puszczać mimo uszu ... NIestety w przypadku rodziców to b. trudne



Podpisuje sie pod tym Paradoksalnie moje relacje z mamą wkroczyły w lepszą fazę odkąd zaczęłam ją traktować jak przyjaciółkę - wiadomo wyraża swoja opinię ale to tylko opinia drugiej osoby a nie jakiegoś tam guru...A o pewnych rzeczach nie mówię bo i po co Zresztą jak tak zaczęłam patrzeć na moją rodzicielkę z dystansu to dotarło do mnie że choć można ja uznać za kobietę sukcesu to sama się tak nie odbiera i nie do końca/wcale nie jest zadowolona z miejsca w jakim się znajduje zawodowo (co jest głupotą bo bardzo dużo osiągnęła) oraz emocjonalnie (no tu to może) - myśle że nie ocenia siebie jako osoby szczęśliwej, spełnionej i pogodzonej ze sobą i światem wiec dlaczego miałaby oceniać i decydować o moim życiu? Traktować jej uwagi jako prawdy oświecone to głupota bo nie doprowadziły jej do celu który by chciała/ja bym chciała osiagnąć...
I ja chyba też zakręciłam się jak ten świński ogonek
Też jestem strasznym łakomczuchem i to mnie gubi Dzisiaj usłyszałam od koleżanek z którymi nie widziałam się rok, że schudłam, miło. Ale po zdanym egzaminie poszłam z kolegą na naleśnika i piwo a o 22 jadłam kebab, brawo. Mam takie wyrzuty sumienia, że jutro chyba zrobię głodówkę... (taaa na pewno wytrzymam bez jedzenia...).

Kocham swoją mamę, bardzo wiele jej zawdzięczam, niestety nawet charakter mam ten sam. Ale niestety wiecie jak jest. Odkąd okryła nową pasję (latanie awionetką/małym samolotem) trochę wyluzowała, ale jak widać nieciekawe teksty jej się zdarzają.

Też mam wsparcie głównie w TŻ. Co jak co, ale tego nie można mu odmówić.
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość

Patri, pytanie niby ot tak luzno rzucone na koniec, a moznaby tomy pisac.
Na pierwszy rzut oka - brzmi jak "typowa Patri" i chcialoby sie formulowac dobre rady, motywujace kopniaki itepe.
Ale.

Kurczę, nie pomyślałam o tym. Przepraszam Patri, że tak na Ciebie "naskoczyłam", ale może takie przełamanie się wywołałoby przełom w Twoim życiu skoro żadne terapie nie przynoszą efektów? Może potrzebna Ci taka zamiana, żeby wreszcie zacząć funkcjonować?
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość

Żywiec - gratuluję zdanego egzaminu
Moja mama widziała tylko negatywy, tragedię zrobiła z oblanego przeze mnie egzaminu z romantyzmu, koniec świata normalnie, nawet ojciec stanął wtedy w mojej obronie, masakra....Więc znam to uczucie.
Dziękuję Ehh, matki. Temat rzeka normalnie...

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Bomba!!!
Gratuluję


Dziś załatwiłam rano żabska (rachunki, protokoły, wizyta u zleceniodawcy), a później wybrałam się na zakupy ciuchowe (godzinę musiałam czekać na otwarcie sklepów, ale dzięki temu zaliczyłam dobrą kawę, co rzadko mi się zdarza, odkąd zepsuł mi się ekspres). Upolowałam idealne dżinsy i t-shirt.
W drodze powrotnej nabyłam mnóstwo jedzenia, które ledwo przydźwigałam... między innymi pomidory do suszenia, za które właśnie się biorę.
Plany mam kuchenno-porządkowe i jest to niezwykle miła perspektywa
Dziękuję i gratuluję połknięcia tych ropuch Też muszę iść na zakupy, ale boję się, że w żadne dżinsy mój tyłek nie wejdzie

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Gratulacje
Cytat:
Napisane przez ellefant Pokaż wiadomość
Gratulacje!!
Dziękuję!!!
Cytat:
Napisane przez Nebula Pokaż wiadomość
przepraszam, ze znow was nie czytam...ale troszke mi smutno (jak ch... tak po prawdzie), bo wtorek jest ostatnim dniem w ciagu najblizszych kilku (tak ponad 6 chyba...) miesiecy kiedy bedziemy osobno z moim mezem . Nie ma poki co planow na spotkania (takie pi razy oko), ani planow na to co potem. Sie okaze.

Zywiec - gratulacje ponowne

Ja sie pochwale - upieklam pierwszy bezglutenowy chleb na zakwasie sama. jest dobry, chociaz mozna ulepszyc. Teraz robie salse wg http://filozofiasmaku.blogspot.co.uk...l#.UjNynWegsw_ . I pisze doktoracik. Poprawiam to co juz napisalam, dodaje, zmieniam, dopisuje rozdzialiki... chce skonczyc jak najszybciej. w srode chce spotkac sie z ptomotorem i ustalic ostateczne badania. Nie wiem czy sie da, zobaczymy... chcialabym wiedziec co jeszcze ma mdo zrobienia.


a jutro planuje malowanie + zakupowanie. Maz bedzie spac po nocce i dzis, i jutro i pojutrze...potem wtorek dla nas i w srode rano pozegnanie.
Współczuję, nowożeńcy, a tak mało czasu ze sobą spędzacie... No le takie czasy w sumie mamy. My z TŻ niewiele czasu spędzamy razem mimo mieszkania wspólnego. Nawet nie wiecie jak się ucieszył, że powtarzam rok i będę miała więcej czasu dla niego. Ale jeszcze nie do końca pojął, że będę studiować mgr, chodzć na ang i fr, planuję podjąć pracę na pół etatu i udzielać korków..

Dziękuję za gratulacje

Lynette Scavo
podziwiam Cię. Masz małe dzieci i jeszcze znajdujesz czas na naukę.
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 09:23   #621
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 472
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Nebulko, ale jak to? A weekendy i tanie linie lotnicze? A Święta? sytuacja sie tak pokomplikowała, że nawet na święta nie będziecie razem? Bardzo współczuję i przytulam.

Dzisiaj wstałam bez budzika - i tak będzie przez nastepne dwa tygodnie. Oj, co za luksus.
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 09:48   #622
Joanna XL
Zakorzenienie
 
Avatar Joanna XL
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 3 359
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość

[/COLOR]Widze, ze temat matek na tapecie. Piszecie o braku tematow do rozmowy z Waszymi mamai, braku "chemii" - wszystko to dobrze znam.
Ale mam jeszcze dodatkowy problem zwiazany nie tylko z rozmowami telefonicznymi, ale i z odwiedzinami.
Jak wiecie, nie mieszkam w Polsce i opcja, zeby "wpasc na godzinke" nie wchodzi w rachube, jak juz, to musze wybrac sie tam na conajmniej tydzien.
MUSZE jest wlasciwym slowem, bo, okrutnie jak to brzmi - wcale a wcale nie chce. W mieszkaniu moich rodzicow czuje sie jak male dziecko, mamie zawsze wlacza sie stara plyta ze strofowaniem mnie za wyglad, za poglady, ze to ze zyje . Mieszkam w tym czasie w swoim starym pokoju, ktory przypomina mi o niezbyt szczesliwej przeszlosci. Po prostu - bardzo, ale to bardzo zle sie tam czuje, ostatnio jak tam bylam, liczylam kazda minute do odjazdu.
Moja mama naciska na moj przyjazd, ja odkladam ile moge, ale wiem, ze bede musiala tam pojechac, bo tak po prostu wypada (?).
Gdybym miala wybor, nie pojechalabym tam wcale, bo patrzac na to obiektywnie - trace duzo czasu i pieniedzy tylko po to, zeby sie z kims meczyc, no po prostu paranoja. Na dodatek trace w starym otoczeniu sily psychiczne, dopada mnie depresja, czesto przypomina mi sie bolesna przeszlosc z moim ex.
Moja mama przez caly czas wisi na mnie jak bluszcz, posuwa sie nawet do tego , ze zabrania mi sie spotykac z kolezankami ("bo na tak krotko przyjezdzasz a caly czas gdzies latasz"), chce mi wszedzie towazyszyc, wszystko wiedziec, doradzac, kupowac.
A jestesmy tak roznymi osobami, jak tylko mozecie sobie wyobrazic i jakikolwiek rozsadny dialog miedzy nami jest wykluczony, ja mysle, ze ona ma mnie rownie dosyc jak ja jej, ale tak bardzo chce stworzyc na zewnatrz obraz sielankowej rodzinie, ze jest jej to obojetne, grunt, ze bedzie mogla pochwalic sie kolezankom, ze "cora u niej byla".
Jak tu zachowac sie asertywnie?
Moze ktoras z Was wpadnie na jakis kreatywny pomysl, poniewaz ja do tej pory robie w kolko to samo - odkladam tak dlugo jak sie da a potem jade tam jak jagnie na rzez.
Ja mam wrazenie, ze we wszystkich innych sytuacjach zyciowych mam mnostwo pomyslow i rozwiazan, potrafie byc kreatywna i znalezc konstruktywne rozwiazanie.
Ale historie rodzinne powoduja u mnie kompletne zacmienie mozgu i paraliz. Jestem tak rozdarta pomiedzy poczuciem obowiazku a wlasnymi potrzebami, ze nie przychodzi mi do glowy kompletnie nic. Albo pokornie robie to, czego sie ode mnie oczekuje, albo mam dosyc i wybucham. Tak bardzo nie chce sprawic komus przykrosci a jednoczesnie tak bardzo mnie to meczy, ze nie mam sil sie z tym zmierzyc.
Kompletnie nie mam wgladu w ta sytuacje, co Wy widzicie?
Hmmm chyba nie mam kreatywnego pomysłu choć niby sytuacje mam podobną (geograficznie). .. Ja mam blisko do domu (podobnie z DE jak ze studiów) i przez długi czas ograniczałam wizyty do przedłuzonych weekendów (max 4 dni) -tłumacząc się pracą, obowiazkami, czy niezgodą męża na dłuższe nieobecności (za jego zgodą uzywam go jako argumentu w dyskusjach - z jakiegoś powodu to co "powie" w mojej rodzinie przechodzi bezdyskusyjnie -prawdopodobnie dziekuja niebiosom że mnie zechciał)...
Dłuzsze pobyty kończyły się tym o czym piszesz -złością pomieszana ze smutkiem, depresyjnym nastrojem, frustracja.... W zeszłe lato pomieszkałam w domu 1-2 (z uwagi na wyjazd z Pl) i dosłownie uciekłam...Na pożegnanie była wielka kłótnia z matka (nie wiem o co).
A w tym roku pojechałam w lipcu i wytrzymałam pełen tydzień i to bezproblemu - ale od początku mówiłam że mogę być zmuszona nagle wracać bo coś tam z mieszkaniem może wyskoczyć (myślę że to mi dało taki zawór bezpieczeństwa) Na koniec moja mama podziękowała mi że byłam (mega szok)
Ale faktem jest że jak jadę to "jestem dla niej" - chodzę na zakupy, udaje entuzjazm w wielu tematach , omijam te złe... Nauczyłam sie podczas wizyt u mojej babci - jesli jakaś idiotyczna rzecz daje jej radośc to czemu nie? Parę dni w roku mozna się przemęczyć ...
No tak -więc moja rada jest chyba taka - ustal możliwie krótki termin wizyty, ale zmien nastawienie . Ostatecznie i tak nie jedziesz tam dla siebie - wiec może warto się z tym pogodzić i dać mamie to czego chce (czyli np potwierdzenie jej wizji świata, dowód na istnienie "idealnej rodziny" itd) parę maksymalnych dni a potem spokój na jakiś czas ... To może zdać wg mnie egzamin...

---------- Dopisano o 09:38 ---------- Poprzedni post napisano o 09:23 ----------

Żywiec wielkie gratulacje Co do jedzenia - to trzeba do sprawy podejśc z rozsadkiem - bez żadnych głodówek bo to nigdy nie daje rezultatu ...Spróbuj też ocenić "rozmiar" problemu - bo jesli mieścisz się we właściwym BMI to podstawą jest regularny ruch i drobne zmiany nawyków (konkretne śniadania, ograniczenie ilości słodyczy, mniej przetworzonego jedzenia, pełne ziarno) ... No i dać sobie czas na zmianę ... U mnie problem był większego kalibru a i tak efekt dało podejscie "zeby schudnąć trzeba jeść - ale dobrze"...

Isza

Wczorajszy dzień był i dobry i zły - planu nie zrealizowałam do końca choć byłam na dobrej drodze to przeszkodziły obiektywne okolicznosci (szkoda że subiektywnie odłożyłam żabska na koniec i to one uległy odwleczeniu):

Plan na wczoraj
1. List za wczoraj
2. Fachowa lektura (cokolwiek)

3. NM
4.ANG
5. Pranie
6. Sprzątanie ogólne + uporządkować regał do końca
7.Biegam/ćwicze
8. Sensowne żarcie
9. Zakupy część 2 -kto nie ma w głowie ten ma w nogach

10. Poczytac o rozmowach kwalifikacyjnych (choć 30 min)
11. Nie zagladać do internetu rozrywkowo/bezproduktywnie (poza porannym razem
12. Uśmiechać się do siebie, męża i kota


No właśnie - tematy pracowe zostawione na wieczór uległy odwleczeniu - może dziś się uda ...
Niestety przyszła zła wiadomość - w rodzinie M. pojawił się nowotwór i niestety nie wyglada to dobrze. A ja nie do końca wiem jak się znaleźć wobec tego - wiadomo okazać wsparcie ale... Mam przykre wrażenie że to paskudna dorosłość puka do drzwi - co innego (jednak) jak odchodzi ktoś około 80-tki (wiadomo ból jest, ale i zrozumienie przemijania jest większe).. Ale jak poważnie choruje ktoś w wieku naszych rodziców ... Nie wiem kiedy ale 50 + stało sie dla mnie relatywnie młodym wiekiem.. Tak czy owak - jest ciężko - nawet nie ze wzgledu na mnie ale z uwagi na mojego męża ... Do tego niestety to już drugi przypadek w jego bliskiej rodzinie - i niestety jemu to dobrze nie rokuje - więc do wszystkiego dochodzi lęk

Także kiepsko zaczął się ten weekend Z drugiej strony wiadomo - żyć trzeba i w tej sytuacji to ja musze być wsparcie bo mnie jednak temat mniej dotyka ...

---------- Dopisano o 09:48 ---------- Poprzedni post napisano o 09:38 ----------

Nebulo współczuje ogromnie - i szczerze to ja bym się nie zdecydowała na takie rozstanie wiec podziwiam ... Ja chyba jestem uzależniona od M. -tydzień z trudem wytrzymuje z daleka ... No ale udaje nam sie jakoś to wszystko poukładać tak żeby się rozstawać - a wiadomo w życiu bywa różnie Dacie rade

Plan na dziś:
1. Porządki ogólne/szczególne w kuchni/zmiana pościeli
2. Wyprawa do Ikei (absolutnie niezbędne duperele
3. Bieganie (bez wymówek)
4.Garstka nm
5. Szczypta ang
6. Lektura +przeczytam co już napisałam
7. List
8. Research po ofertach i poczytanie o rozmowach kw.
9. Dieta + dobre jedzonko dla M.
10. Telefony rodzinne (ironiczne)
11. Zero internetu rozrywkowego poza poranną sesją
12. Utrzymać się w działaniu bez zbędnego myślenia ...
13. Uśmiechać się
Joanna XL jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 10:25   #623
Lynette Scavo
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 194
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Hej Dziewczyny!

Powinnam zacząć mojego posta od całej linijki emotek takich:

Mój wczorajszy plan poszedł w las już od rana! Mąż mnie poinformował, że muszę pojechać do serwisu z autem, z samego rana. Zamiast być w domu o 08:30 byłam 10:30. Tyle, że nie czekałam w serwisie, tylko poszłam do pobliskiego marketu na szybkie zakupy, więc chociaż tak wykorzystałam częściwo ten czas. Wróciłam, zjadłam śniadanie, rozpakowałam zakupy, była 11:30. Nauka szła mi okropnie, nie umiałam się skupić, ciągle się rozpraszałam, poprostu szukałam sobie powodów, aby się nie uczyć. Dobrnęłam jakoś do 15-tej, pojechałam po dzieci, odstałam swoje w masakrycznych korkach. Wróciłam do domu, była 16:45. Nadziałam kaczkę i wsadziłam w piekarnik. Ogarnęłam dzieci, agendy itd i wrócił mąż. Miał przeboje w pracy z prezesem (jest w trakcie zmiany pracy, on wypowiedział umowę bo znalazła coś lepszego i prezes i nie tylko robią mu mocno pod górkę) i potrzebował się wygadać. I gadał tak do 19:30, a ja słuchałam, pocieszałam, radziłam, pomagałam, podtrzymywałam na duchu itd. Zjedliśmy i ogarnęłam dzieci: mycie itd., przeleciałam p-pokój kuchnię toaletę odkurzaczem, zmywarkę i musiałam wyjść, pojechać do ciotki. Miała mi dzisiaj (tj. w sobotę) pewną rzecz podwieźć, ale okazało się, że nie da trady, musiałam po to pojechać. Na miejscu okazało się, że ciotka potrzebuje pogadać, a to jest naprawdę fajna osoba, wiele razy była mi pomocną, traktuje mnie dobrze (przeciwieństwo, niestety, mojej mamy), ale teraz ona potrzebowała pogadania, poradzenia itd w ważnej w sumie bardzo życiowej sprawie. Siedziałam do północy u niej. W łóżku byłam o 1-szej, olałam wstawanie bardzo wcześnie, bo to by się skończyło sennością w ciągu dnia. Wstałam o 8-mej dzisiaj. Naprawdę ja nie wiem, czy szukam sobie powodów do zwlekania, czy to się poprostu tak wczoraj ułożyło. Nie umiałam odmówić ani mężowi rozmowy, ani cioci.

W każdym razie najważniejsze rzeczy domowe zostały zrobione, bo i dzieciaki obskoczone i obiad gotowy, jako tako ogarnięte a i ja nie wyglądałam jak kocmołuch. Ale nauka - leżała i kwiczała.

Leżała i kwiczała, bo ja nie umiem się skupić na uczeniu się, a skupiam się na tym, że egzamin tuż tuż i że ja niewiele umiem (to jest zgodne z prawdą). Więc zamiast się uczyć i zwiększać swoje szanse, to ja się zamartwiam. Włącza mi się też myślenie typu "Przecież to za mało czasu, i tak nie dam rady wszystkiego, po co wogóle zaczynać, lepiej pójdę na pudelka/poczytam fajne tematy na forum/..." To jest chore myślenie, ale takie mam :-( Patri pytasz, co to za nauka. mam we wtorek egzamin, studiuję drugi kierunek, nie chcę pisać o szczegółach, bo Internet jest mały a ja chcę zachować anonimowość (o ile jest to wogóle możliwe w sieci). To, że jestem tutaj anonimowo, pod nickiem, pozwala mi myśleć, że nikt z mojego otoczenia nie będzie wiedział, że to ja a to pozwala mi pisać szczerze. To jakiś mój czuły punkt. Ze względu na pracę męża, moją dodatkową "fuchę" a także studia które robię - nie chcę być rozpoznana. A może schizuję i tyle

Teraz wklejam mój plan na dzisiaj:

do 11:00 śniadanie + forum + wywiesić białe rzeczy + nastawić granatowe ciuchy
11:00-12:30 kawa z koleżanką
12:30-15:00 nauka, jesli mi się uda to w systemie 60+15, jesli mi się nie uda to choćby 30+15
15:00-15:30 przegryzka
15:30-18:00 nauka, jesli mi się uda to w systemie 60+15, jesli mi się nie uda to choćby 30+15
18:00-19:00 obiadokolacja, ogarnięcie kuchni, p-pokoju, toalety
19:00-19:30 prysznic
19:30-20:30 podsumowanie dnia, zaplanowanie niedzieli, forum
Do łóżka z książką.


Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość


Naprawdę super się Ciebie czyta. Ma to wszystko ręce i nogi. Naprawdę inspirujące.
Nie umiem planować tak dokładnie godzin, choć próbowałam, natychmiast wymykam się planowi jakby mu na złość - w rezultacie na złość samej sobie. Ale spróbuję jeszcze raz - zachęciłaś mnie.
Zdradź czego się tak pilnie uczysz.
Planowanie z godzinami pozwala mi plan urealniać, abym nie zaplanowała zbyt dużo. No, ale jak widać w ostatnie dni moje plany się rozpłynęły z powodów zarówno moich (niechęc i jakieś "paraliże" psychiczne przy uczeniu się) jak i zewnętrznych (mąż, ciotka, serwis). Mimo tego, nie chcę się poddawać, chcę dalej próbować.

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Obecnie wybaczam sobie - że punktem odniesienia nie uczyniłam swoich pragnień, że "zmarowałam" ostatnie lata, że jestem rozmemłana ... Nawet nie wybaczam - a uczę się postrzegać to jako cenny , wartościowy czas - dla mnie
Joanno, identyfikuję się z tym, co napisałaś. Do mnie od jakiegoś czasu (kilka lat) dociera, że kierowanie się się cudzymi planami na moje życie doprowadza tylko do nieszczęścia mojego a i tak "planista" (mój ojciec) nie jest usatysfakcjonowany.


Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Co do rozmów z mamą -to ciesz się że masz dzieci jako temat - bo trudno jest ciągle opowiadać o kocie (jak w moim przypadku) Moze z braku tematów - ja dzwonię raz w tygodniu w sobotę... to i tematów się nazbiera (aczkolwiek są właśnie takie:zakupy , plotki, gotowanie etc) Ale na pół godziny starczy i jest ok(obupólna satysfakcja i jak dobrze sie rozumiemy
Są tematy które się omija- normalne; moje życie tu nie jest super fascynujące , mojej mamy też nie ... Moje zainteresowania nigdy jej nie ciekawiły - może dlatego że sama nie ma żadnych (jasne praca - ale tylko w zakresie wykonywania obowiązków, jakos nie umie o tym mówić w sposób interesujący / nie chce mówić)... To i omawiamy nowości kosmetyczne z Rossmana i co by tu ugotować ... I tak lepiej niz z moją babcia - bo z nia porównuje ofertę pl i nm lidla oraz wysłuchuje relacji "co tam panie w Tv Trwam"
Nie nie marudzę - wiem że nie należy oczekiwać od ludzi rzeczy do których nie są zdolni... Lepiej mi odkąd to do mnie dotarło
Wiesz, z tym gadaniem o dzieciach z własną mamą to też jest różnie. Np. ja minimalizuję takie gadanie, bo zawsze jestem pouczana, co źle robię, jak źle wychowuję, jakie są niegrzeczne, że źle żywię, że są chore, że źle ubieram i wogóle wszytsko nie takie, albo powinno być jakieś inne, albo troszeczkę za mało, za dużo itd itp




Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Kolejny egzamin za mną! Zdałam jako jedyna z naszej grupy ("aż" 7 osobowej...). I nawet sobie wypiłam piwo i chyba pójdę spać. Nadrobię później
Brawo
Super i gratuluję



Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Też jestem strasznym łakomczuchem i to mnie gubi Dzisiaj usłyszałam od koleżanek z którymi nie widziałam się rok, że schudłam, miło. Ale po zdanym egzaminie poszłam z kolegą na naleśnika i piwo a o 22 jadłam kebab, brawo. Mam takie wyrzuty sumienia, że jutro chyba zrobię głodówkę... (taaa na pewno wytrzymam bez jedzenia...).
Łączę się w odchudzaniu, u mnie jest duuuuużo kg do zgubienia, niestety. Ale trzymam się, jem rozsądniej i dekagramy i kilogramy spadają. Tyle, że u mnie to jest stąpanie po cienkim lodzie, wiem, że przy moich przejściach z jedzeniem (i nie tylko), to będzie mi baaardzo ciężko.

Cytat:
Napisane przez zywieczdroj Pokaż wiadomość
Lynette Scavo podziwiam Cię. Masz małe dzieci i jeszcze znajdujesz czas na naukę.
Dziękuję za bardzo miłe słowa Jednak postrzegam się zupełnie inaczej. Dzieci są w wieku 6,5 i 5 lat, więc już nie niemowlęta przy piersi, no i są w przedszkolu (zerówkowicze), więc parę godzin mam bez nich (no tyle, że muszę ich zawieźć i odebrać i dopilnowac tych wszystkich drobiazgów które się z tym wiążą).

Edytowane przez Lynette Scavo
Czas edycji: 2013-09-14 o 10:37
Lynette Scavo jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 10:30   #624
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 472
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Wykluł się pomysł spotkania w poniedziałek.

Może gren tym razem dołączy?
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 11:30   #625
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 443
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

  • uzupełnić tusz w drukarce
  • wydrukować brakujące materiały
  • zacząć czytać
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 11:50   #626
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
To jest ten typ czlowieka, ze trzeba go trzymac na dystans, bo jak nie, to wlezie ci z buciorami w posciel. Ja juz niejednokrotnie zauwazylam, ze jak jestem po prostu mila, to ona ten fakt interpretuje jako slabosc, bo zaczyna mna wtedy zwyczajnie poniewierac. W zwiazku z tym trzymam ja na dystans, bo wtedy jest wzgledny spokoj.
Miałam dokładnie to samo. Kto wie czy nie jest tak nadal, zmiana polega na tym, ze ja się nie dzielę różnymi faktami z życia, bo wtedy jest to postrzegane chyba jak zaproszenie do oceniania.
Poza tym musze powiedzieć, że i czas moją matkę zmienił. Jakoś mniej się obraża, częściej potrafi ugryźć się w język, jakaś mniej nerwowa jest. To wszystko sprzyja względnie poprawnej relacji, no przynajmniej takiej, że nie gryziemy sie na dzień dobry, a było tak, oj było. Przyjeżdżałam na dwa dni i już pierwszego była awantura.
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
A co do konfrontacji - temat rzeka. Moja mama jest chyba wampirem, bo przysiegam- nie widzi swojego odbicia w lustrze. To jest rodzaj egzaltowanej osoby, ktora stworzyla na swoje potrzeby alternatywna rzeczywistosc i w niej zyje. Dlatego nie jest w stanie zaakceptowac jakiejkolwiek odrebnosci, nie w obrebie rodziny, poniewaz to nie miesci sie w jej w glowie, ergo - nie istnieje.
To samo.
Tak było. Jest chyba lepiej, wydaje mi się, że trochę spuściła powietrze z tego swojego napompowania. Kiedyś wigilia musiała być jak z widokówki - uczestnicy poustawiani wzrostem, rączki złożone i do kolędy przy pianinie przystąp! Przerysowałam, ale chodzi o to, że pianino i nuty rock&roll'a w wigilię = u mojej mamy zniesmaczenie i wory pod oczami ze zdenerwowania. Ona lubi czary mary w rzeczywistości. Taka doza magii, że choinka, płatki śniegu za oknem, i wspólne kolędy, no w ogóle nierealny trochę obrazek.
Teraz mam wrażenie mniej jej zależy i przez to jest jakoś tak luźniej. Uff.
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
A ja dostaje mdlosci, jak pomysle, ze mam udac sie sama do jaskini smoka .
Współczuję. Miałam takie odczucia. Może nie musisz jechać?
Do jaskini smoka - świetne określenie, nie raz tak się czułam.
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Czasami nie wiem, czy sie smiac, plakac, gniewac, czy wspolczuc, na przyklad kiedy z uporem osiolka twierdzi, ze najlepszy sposob na scementowanie nieudanego zwiazku to? <WERBLE> Zajsc w ciaze! <TADAM!> wszak gdy wszystko sie w zwiazku wali to najpewniejszy sposob na niezajmowanie sie glupotami i wieczna i dozgonna milosc to dziecko .
U nas znów twierdzenie, że poród rodzinny absolutnie nie, bo kobieta jest wtedy spocona i brzydka i bez makijażu i mężczyzna jej nie powinien takiej widzieć. A każdego dnia to też w ogóle wyskakiwać z łóżka pół godziny przed nim, żeby zdążyć zrobić makijaż...
Mój sposób noszenia się i mój wygląd był wiecznie krytykowany przez nią. Już nie jest mimo, że wyglądam pewnie teraz gorzej niż kiedykolwiek przedtem. Zawsze wtłaczała mi w głowę, że jestem za gruba. Oceniała bezwzględnie. Mój TŻ sprawił, że zdołałam przestać źle myśleć o swoim ciele. Już nie byłam szkieletem, ale miałam normalną wagę. Usłyszałam wtedy od niej, że teraz to jej wszystko jedno jak wyglądam, bo nie z nią mieszkam...
Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Musze ja trzymac od siebie z daleka bo inaczej zwariuje.

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Co do terapii to zgadzam sie, nie da sie cale zyciena nia chodzic. Natomiast w temacie pracy. Ja mysle ze z takim cisnieniem to absolutnie postepow nie zrobisz. To tak jak z szukaniem milosci - jak sie nastawisz, ze musisz na wczoraj znalezc partnera to dzieje sie dziwna rzecz - wszyscy "rokujacy" daja dyla . A wiec powiem cos szalonego- przestan szukac tej durnej pracy a zacznij zyc. Mam po prostu wewnetrzna pewnosc, ze nie tedy droga, ten temat tak skutecznie podcina Ci skrzydla, ze nie jestes w stanie normalnie funkcjonowac. Nawet jak myslisz, ze "musisz" - to nie jest prawda.
Twoja energia przez ten przymus stagnuje i dlatego nie dzieje sie nic. Serio, czas zmienic strategie, nie ma co sie upierac przy starym modelu, spojrzmy prawdzie w oczy - nie sprawdzil sie.
Normalnie Cię kocham.
A co to znaczy: zacznij żyć?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-09-14 o 16:25
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 15:17   #627
Lynette Scavo
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 194
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Hej, przyszłam się zameldować, że jakoś się przymusiłam i się uczyłam, choć ciężko mi było i co chwilę a to mi się siku chciało a to zimno mi było, więc potrzebowałam wstac po sweter, jakos sobie wynajdowałam powody do odrywania się. Tłumaczę sobie, że lepiej mi jest kulawo się uczyć, niż całą soba siedzieć na forum albo czytac plotki. Każda przeczytana strona, każda zapamiętana wyliczanka zwiększa prawdopodobieństwo, że będę mieć szczęście na egzamie i trafię na pytania na które potrafię cokolwiek odpowiedzieć. Zjadłam przegryzkę i wracam do czytania podręcznika, brrr.
Lynette Scavo jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 15:53   #628
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Cytat:
Napisane przez Joanna XL Pokaż wiadomość
Niestety przyszła zła wiadomość - w rodzinie M. pojawił się nowotwór i niestety nie wyglada to dobrze. A ja nie do końca wiem jak się znaleźć wobec tego - wiadomo okazać wsparcie ale... Mam przykre wrażenie że to paskudna dorosłość puka do drzwi - co innego (jednak) jak odchodzi ktoś około 80-tki (wiadomo ból jest, ale i zrozumienie przemijania jest większe).. Ale jak poważnie choruje ktoś w wieku naszych rodziców ... Nie wiem kiedy ale 50 + stało sie dla mnie relatywnie młodym wiekiem.. Tak czy owak - jest ciężko - nawet nie ze wzgledu na mnie ale z uwagi na mojego męża ... Do tego niestety to już drugi przypadek w jego bliskiej rodzinie - i niestety jemu to dobrze nie rokuje - więc do wszystkiego dochodzi lęk
Przykro czytać, współczuję.

---------- Dopisano o 15:53 ---------- Poprzedni post napisano o 15:52 ----------

Cytat:
Napisane przez Lynette Scavo Pokaż wiadomość
Hej, przyszłam się zameldować, że jakoś się przymusiłam i się uczyłam, choć ciężko mi było i co chwilę a to mi się siku chciało a to zimno mi było, więc potrzebowałam wstac po sweter, jakos sobie wynajdowałam powody do odrywania się. Tłumaczę sobie, że lepiej mi jest kulawo się uczyć, niż całą soba siedzieć na forum albo czytac plotki. Każda przeczytana strona, każda zapamiętana wyliczanka zwiększa prawdopodobieństwo, że będę mieć szczęście na egzamie i trafię na pytania na które potrafię cokolwiek odpowiedzieć. Zjadłam przegryzkę i wracam do czytania podręcznika, brrr.
Dobrze, ze zdajesz sobie z tego sprawę, no i powodzenia Ci życzę.

Emi, co u Ciebie?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-09-14 o 16:25
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 18:27   #629
Bonjour_tristesse
Raczkowanie
 
Avatar Bonjour_tristesse
 
Zarejestrowany: 2012-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 441
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

Bardzo lubię czytac Wasz wątek - spływa z niego na mnie taka jakby otucha

Kiedy patrzę na swoje życie to przypomina mi się trochę film Cracks. Jakbym miała dwa równoległe życia. W jednym jestem sierotą i ofiarą losu, której potrafi załamać się głos, a w drugim superbohaterem w centrum uwagi sporej grupy.
Podejrzewam, że to wszytko kwestia nastawienia - staram się wyobrazic sobie, że jestem bardzo odważna i często to mi pomaga, ale mam też takie dni, kiedy nic nie da się na to poradzic. Często w życiu gram kogoś innego i mam wrażenie, że im częściej wchodzę w rolę tej wymyślonej osoby, tym bardziej się nią staję. Nie wiem dlaczego, ale bardzo źle działa na mnie obecnośc bliskich (rodzice, tż) w sytuacjach społecznych Bardzo się wtedy stresuję.

Przepraszam, że tak wpadam i piszę tylko o sobie nie odnosząc się do Waszych odpowiedzi, ale mam dziś taki niepewny nastrój
__________________
“the problem with the world is that the intelligent people are full of doubts while the stupid ones are full of confidence”


Mój blog minimalistyczno - modowy
Bonjour_tristesse jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-09-14, 19:34   #630
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 443
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.IV

+/- uzupełnić tusz w drukarce /2h babrania się z tuszami i wychodzi na to, że znowu kartridż do wymiany
+/- wydrukować brakujące materiały /no i papieru też zabrakło
+ zacząć czytać

  • zrobić jakieś normalne jedzenie
  • wybyć do Owada po ten nieszczęsny papier
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-12-29 14:49:51


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:19.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.