Kobiety, które kochają za bardzo - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-12-02, 11:51   #31
slodka0018
Raczkowanie
 
Avatar slodka0018
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 380
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Dobry temat cos o mnie ....
Ja na poczatku zwiazku z obenym Tz to az tak zazdrosna bylam ze malo nie oszalam , wszystko mu wybaczylam chodz po niektorych sytuacjach powinnam dawno go zostawic , bylam zdolna do wszystkiego zeby wiedziec co robi . Byl placz , lzy , bol ale tez i radosc . Z jego strony rowniez zachowanie bylo chore( tak to jest jak trafi sie na nieodpowiednich znajomych) . Nie wiedzialam ze mozna tak bardzo kochac , teraz jest lepiej , zmienilo sie moje zachowanie jak i jego, jestesmy juz ze soba 4 lata . milosc moze robic z czlowiekiem co chce ale jest pewna granica kiedy trzeba powiedziec stop ...
__________________
20.03.2010 <3
slodka0018 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 11:52   #32
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez sisi1992 Pokaż wiadomość
Ale ja nigdy nie mialam problemow z akceptacja siebie, nigdy nie "wmawialam sobie", ze jestem gorsza, ze tylko poprzez poswiecenie zasluguje na milosc... ja bylam pewna siebie, zdecydowana, wiedzaca czego chce i majaca swoje zdanie dziewczyna...po tym zwiazku szczerze? Nie wiem juz jak powinnam postepowac, nie wiem co dobre a co zle, kiedy jest moja wina a kiedy nie... Jestem odarta ze wszystkiego i mam spaczona wizje zwiazku...
Bo dla kobiet latwiej jest zrzucic wine na siebie, anizeli spojrzec prawdzie w oczy i uswiadomic sobie, ze: "on mnie nie kocha". To i sie oszukuja. A nawet jak to czuja, to mysla, ze cos robia zle, ze moze cos zmienia, postaraja sie bardziej, a on wtedy zauwazy jak wspaniala kobieta jest i zacznie kochac tak jak i one. Stad tez poczucie kochania za bardzo, bo staraja sie kochac za dwoje w tym zwiazku i wypelnic luke. A prawda taka, ze on nie kocha, albo kocha coraz mniej, stad wpadaja w okrutne bledne kolo, w ktorym zaplatuja sie coraz bardziej.

A co do pogrubionego, to Ty na nowy zwiazek gotowa jeszcze nie jestes - za duzo negatywnych emocji w Tobie z poprzedniego i nie ma miejsca na nowe uczucie, stad poczucie zagubienia, ktore minie, predzej czy pozniej.

Edytowane przez eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Czas edycji: 2013-12-02 o 11:53
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 12:17   #33
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43978507]Bo dla kobiet latwiej jest zrzucic wine na siebie, anizeli spojrzec prawdzie w oczy i uswiadomic sobie, ze: "on mnie nie kocha". To i sie oszukuja. A nawet jak to czuja, to mysla, ze cos robia zle, ze moze cos zmienia, postaraja sie bardziej, a on wtedy zauwazy jak wspaniala kobieta jest i zacznie kochac tak jak i one. Stad tez poczucie kochania za bardzo, bo staraja sie kochac za dwoje w tym zwiazku i wypelnic luke. A prawda taka, ze on nie kocha, albo kocha coraz mniej, stad wpadaja w okrutne bledne kolo, w ktorym zaplatuja sie coraz bardziej.

A co do pogrubionego, to Ty na nowy zwiazek gotowa jeszcze nie jestes - za duzo negatywnych emocji w Tobie z poprzedniego i nie ma miejsca na nowe uczucie, stad poczucie zagubienia, ktore minie, predzej czy pozniej.[/QUOTE]

ja nawet nie mysle o nowym zwiazku Samorealizacja, studia, fitness, siatkowka i masa artykulow na temat zwiazku przewaza w moim zyciu ja nawet nie dopuszczam do siebie mysli, ze w chwili obecnej moglby byc ktos inny...Dobrze mi samej. najpierw musze "wyzdrowiec" aby pozniej pelna para wejsc w nowa relacje

Co do tego co napisalas...Zgadzam sie i podtrzymuje Twoje stanowisko...Gorzej jest jednak wtedy, gdy partner stale zapewnia nas o swoim goracym uczucia, ma ciagle potrzebe przytulania sie, kochania, calowania, przebywania, organizuje wyjazdy...Wtedy to jest dopiero bledne kolo kiedy w dniu rozstania dowiadujesz sie, ze przestan Cie kochac i wszystko sie w nim wypalilo...
Nie wiem co w tej sytuacji bylo dla mnie gorsze...niedowierzanie i szok czy tez oklamywanie mnie i mydlenie mi oczu...

Edytowane przez sisi1992
Czas edycji: 2013-12-02 o 12:20
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 12:48   #34
rockandrollqueen
Zadomowienie
 
Avatar rockandrollqueen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 484
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43977275]A mi sie wydaje, ze te, ktore rzekomo "kochaja za bardzo" i sa przez to nieszczesliwe, z reguly sa z nieodpowiednimi ludzmi, ktorzy nimi manipuluja i wzbudzaja w nich poczucie winy... Przyjrzyjcie sie swoim zwiazkom dokladnie. Czesto jest tak, ze zakochana kobieta win szuka najpierw u siebie i obwinia sie za zaistniale sytuacje. I czesto nielusznie. Bedac w toksycznych relacjach ze zrecznymi manipulatorami mysli, ze jest bluszczem i, ze kocha za bardzo, bo czesto jej sie to wmawia.

Naprawde, dziewczyny! Jak pomyslicie, to w kochaniu za bardzo wcale nie ma nic takiego zlego jak sie trafi na kogos kto te cala milosc potrafi odwzajemnic.[/QUOTE]

Tak.
Tylko, że do tego toksyka trzeba dwojga. Wiadomo, że chłop nieodpowiedni, ale one z jakiegoś powodu takich chłopów się trzymają. I to nie jest tak, że całą odpowiedzialność należy z siebie zdjąć. Nie chodzi o obwinianie się, tylko o świadomość, że z jakiegoś powodu na takie traktowanie się godzi. Jeśli się z góry przyjmuje, taką a nie inną, postawę męczennicy, to tylko czekać aż ktoś to wykorzysta. Nawet w normalnym związku trzeba mieć swoje granice poświęcenia dla drugiej osoby.
__________________
IT - programuj, dziewczyno!
rockandrollqueen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 14:21   #35
kandyzowana marchewka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-11
Wiadomości: 35
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Witam

I ja się dołączam. Mam ten sam problem. Strasznie się przejmuję błahostkami i mam niską samoocenę i jestem strasznie zazdrosna o mojego chłopaka, co prowadzi do częstych sprzeczek a na dodatek ciągle się boję, że mnie zostawi, zdradzi a ja sobie nie poradzę.

Zaczęłam chodzić do psychologa. Mam stwierdzoną osobowość histrioniczną, co tłumaczy wiele moich zachowań.

Przyznam, że sobie odpuściłam po 4 wizytach, ale po ostatnim kryzysie myślę nad powrotem na terapię.

Dodatkowo: podporządkowuję swoje zajęcia i sprawy jemu, choć o to mnie nie prosi. Nie potrafię gdzieś wyjść ze znajomymi wiedząc, że on zostanie w mieszkaniu sam...

Edytowane przez kandyzowana marchewka
Czas edycji: 2013-12-02 o 14:23
kandyzowana marchewka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 14:37   #36
alexandraa13
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 888
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43977275]A mi sie wydaje, ze te, ktore rzekomo "kochaja za bardzo" i sa przez to nieszczesliwe, z reguly sa z nieodpowiednimi ludzmi, ktorzy nimi manipuluja i wzbudzaja w nich poczucie winy... Przyjrzyjcie sie swoim zwiazkom dokladnie. Czesto jest tak, ze zakochana kobieta win szuka najpierw u siebie i obwinia sie za zaistniale sytuacje. I czesto nielusznie. Bedac w toksycznych relacjach ze zrecznymi manipulatorami mysli, ze jest bluszczem i, ze kocha za bardzo, bo czesto jej sie to wmawia.

Naprawde, dziewczyny! Jak pomyslicie, to w kochaniu za bardzo wcale nie ma nic takiego zlego jak sie trafi na kogos kto te cala milosc potrafi odwzajemnic.[/QUOTE]

Po Twoich wypowiedziach rozumiem, że Ciebie ten problem nie dotyczy

Książka do której odwołuje się autorka określa "kochanie za bardzo" jako problem, który powoduje, że tworzymy z partnerami toksyczne, bardzo krzywdzące i wyniszczające relacje. Oczywiście rolę Ofiary przejmuje w nich kobieta kochająca za bardzo.

Myślę, że Ty potraktowałaś to wyrażenie bez znania kontekstu książki i stąd takie wnioski jak ten w ostatnim zdaniu.

Kobiety z tym "syndromem" nieświadomie wybierają na mężczyzn tych, z którymi NIGDY nie będą szczęśliwe (tzn. z niektórymi mogą, ale tylko jeśli zmienią mechanizmy zachowań, ale wtedy już nie będą "kochały za bardzo").
alexandraa13 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 14:40   #37
Czarna_Złośnica
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarna_Złośnica
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 2 772
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
To witam i ja
Na szczęście "związek" mam już za sobą i mam ogromną nadzieję, że więcej tego nie powtórzę. To ja zerwałam, ok pół roku się do tego przygotowywałam (wtedy już było bardzo źle). Robiłam dla niego wszystko, mieszkanie, życie na mój koszt, wszystkie obowiązki domowe ja, robiliśmy zawsze to co on chciał, seks kiedy chciał i jak chciał.
On był b. miły dopóki coś nie było nie po jego myśli, wtedy się wściekał (a nie po jego myśli było np. że mam odmienne zdanie na jakikolwiek temat, nawet czysto abstrakcyjne rozmowy). Bardzo często mnie obrażał, poniżał, wyzywał. Poczucie własnej wartości po tym związku=0. Któraś z Was pisała o innych dziewczynach, ja tez znalazłam rozmowy, smsy, maile z rozbieranymi zdjęciami. Zamiast się porządnie wk***ć i mieć ochotę go zabić, ja rozpaczałam, świat mi się załamał. On obrócił wszystko przeciwko mnie, skasował to najpierw mi wmawiał, że jestem chora i że nic takiego nie było, później przysięgał na wszystko, że to było sprzed 2 lat (wszędzie były daty, aktualne). Potrafił do mnie powiedzieć, że jestem głupią piz**, szm**, żebym zamknęła mordę itp..W czasie seksu wiele razy popłakałam się po jego komentarzach typu "no ku** zaraz mi opadnie, ruszaj się trochę, "ślepa jesteś, tam mam ku**?". Zresztą kilka razy zmusił mnie do seksu. Moje aktywności typu spotkanie ze znajomymi ze studiów, pójście na masaż, założenie fb, pogadanie z kolegą, tańczenie w klubie uważał za czyste kures***o i wielokrotnie były o to awantury, mówił że nie wiedział, że jestem aż taką szm***...Nie chciałam o nim myśleć w kategoriach toksycznego faceta, wiedziałam, że ma problemy i starałam się je rozwiązać. Kiedy juz miałam dość, on płakał i mówił, że nie ma nikogo oprócz mnie...A ja wszystko w sekundę zapominałam. Moja terapeutka określiła go jako osobowość borderline, chyba miała rację.

P.S Ja "swojego" już nie kocham, z pewnością. Nie mam w życiu wrogów, do nikogo nie pałam szczególnie negatywnymi uczuciami. On jest wyjątkiem, jego z całego serca nienawidzę.
Dobrze, że miałaś w sobie tyle siły aby to zakończyć. Czasem jak czytam coś takiego to zastanawiam się jak można tak ludzi traktować.







[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43977275]A mi sie wydaje, ze te, ktore rzekomo "kochaja za bardzo" i sa przez to nieszczesliwe, z reguly sa z nieodpowiednimi ludzmi, ktorzy nimi manipuluja i wzbudzaja w nich poczucie winy... Przyjrzyjcie sie swoim zwiazkom dokladnie. Czesto jest tak, ze zakochana kobieta win szuka najpierw u siebie i obwinia sie za zaistniale sytuacje. I czesto nielusznie. Bedac w toksycznych relacjach ze zrecznymi manipulatorami mysli, ze jest bluszczem i, ze kocha za bardzo, bo czesto jej sie to wmawia.

Naprawde, dziewczyny! Jak pomyslicie, to w kochaniu za bardzo wcale nie ma nic takiego zlego jak sie trafi na kogos kto te cala milosc potrafi odwzajemnic.[/QUOTE]

Coś w tym jest, bo moje przednie związki były zdrowe, dopiero ten stał się toksyczny i jest w tym dużo winy mojego partnera.






Cytat:
Napisane przez sisi1992 Pokaż wiadomość
Ale ja nigdy nie mialam problemow z akceptacja siebie, nigdy nie "wmawialam sobie", ze jestem gorsza, ze tylko poprzez poswiecenie zasluguje na milosc... ja bylam pewna siebie, zdecydowana, wiedzaca czego chce i majaca swoje zdanie dziewczyna...po tym zwiazku szczerze? Nie wiem juz jak powinnam postepowac, nie wiem co dobre a co zle, kiedy jest moja wina a kiedy nie... Jestem odarta ze wszystkiego i mam spaczona wizje zwiazku...
Ja też już nie wiem co jest złe a co ja sobie roje w głowie.



Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________

Czarna_Złośnica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-12-02, 14:44   #38
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
Kobiety z tym "syndromem" nieświadomie wybierają na mężczyzn tych, z którymi NIGDY nie będą szczęśliwe (tzn. z niektórymi mogą, ale tylko jeśli zmienią mechanizmy zachowań, ale wtedy już nie będą "kochały za bardzo").
Tyle, ze ja temu nigdzie nie zaprzeczylam.
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 15:07   #39
alexandraa13
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 888
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez Czarna_Złośnica Pokaż wiadomość
Dobrze, że miałaś w sobie tyle siły aby to zakończyć. Czasem jak czytam coś takiego to zastanawiam się jak można tak ludzi traktować.
Wiesz, ja do teraz uważam, że on nie chciał źle.
Osobowość borderline + bardzo złe kontakty w rodzinie + ciężka sytuacja życiowa + uzależnienia + złe wzorce z domu, wychowany bez ojca...

Poza tym zapomniałam o tym wspomnieć, ale to kolejna charakterystyczna cecha dla niektórych z nas. Wybieramy partnerów, którzy bardzo nas potrzebują. I ratujemy ich.
W naszym "najlepszym" okresie, dla mojego byłam jedynym człowiekiem, który go nie skreślił, utrzymywałam go, wspierałam psychicznie, mieszkał u mnie, motywowałam, pocieszałam, załatwiałam wszystko za niego, ciągle robiłam mu jakieś niespodzianki, prezenty, generalnie robiłam wszystko, żeby poczuł się szczęśliwy i spełniony. Sensem mojego życia było "ratowanie" go, a jeśli przez chwilę podświadomość próbowała mnie samą uratować i kazała uciekać jak najdalej, on płakał i mówił, że jestem wszystkim co ma. Byłam mu taka potrzebna...


Straszne, straszne...Nigdy więcej

Teraz jestem sama, ale nawet w koleżeńskich relacjach staram się bardzo uważać. Lampka zapala się kiedy poznaję kogoś "z problemem" (bardzo nieszczęśliwego, uzależnionego, zrezygnowanego, nie wierzącego w miłość, agresywnego czy nie umiejącego okazywać uczuć). i czuję że pojawia się ten znajomy impuls do ratowania go. Ale już się na to nie nabieram. Teraz ratuję siebie

---------- Dopisano o 15:07 ---------- Poprzedni post napisano o 15:00 ----------

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43981123]Tyle, ze ja temu nigdzie nie zaprzeczylam.[/QUOTE]

to co napisałaś, kłóci się z wszystkimi założeniami ww książki i w ogóle z definicją stworzonego przez nią terminu "kochania za bardzo".

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43977275]

Naprawde, dziewczyny! Jak pomyslicie, to w kochaniu za bardzo wcale nie ma nic takiego zlego jak sie trafi na kogos kto te cala milosc potrafi odwzajemnic.[/QUOTE]

Jest coś bardzo złego to raz, dwa że nie da się tej całej miłości odwzajemnić i to się nikomu nie uda.
alexandraa13 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 15:35   #40
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
Wiesz, ja do teraz uważam, że on nie chciał źle.
Osobowość borderline + bardzo złe kontakty w rodzinie + ciężka sytuacja życiowa + uzależnienia + złe wzorce z domu, wychowany bez ojca...

Poza tym zapomniałam o tym wspomnieć, ale to kolejna charakterystyczna cecha dla niektórych z nas. Wybieramy partnerów, którzy bardzo nas potrzebują. I ratujemy ich.
W naszym "najlepszym" okresie, dla mojego byłam jedynym człowiekiem, który go nie skreślił, utrzymywałam go, wspierałam psychicznie, mieszkał u mnie, motywowałam, pocieszałam, załatwiałam wszystko za niego, ciągle robiłam mu jakieś niespodzianki, prezenty, generalnie robiłam wszystko, żeby poczuł się szczęśliwy i spełniony. Sensem mojego życia było "ratowanie" go, a jeśli przez chwilę podświadomość próbowała mnie samą uratować i kazała uciekać jak najdalej, on płakał i mówił, że jestem wszystkim co ma. Byłam mu taka potrzebna...


Straszne, straszne...Nigdy więcej

Teraz jestem sama, ale nawet w koleżeńskich relacjach staram się bardzo uważać. Lampka zapala się kiedy poznaję kogoś "z problemem" (bardzo nieszczęśliwego, uzależnionego, zrezygnowanego, nie wierzącego w miłość, agresywnego czy nie umiejącego okazywać uczuć). i czuję że pojawia się ten znajomy impuls do ratowania go. Ale już się na to nie nabieram. Teraz ratuję siebie

---------- Dopisano o 15:07 ---------- Poprzedni post napisano o 15:00 ----------



to co napisałaś, kłóci się z wszystkimi założeniami ww książki i w ogóle z definicją stworzonego przez nią terminu "kochania za bardzo".



Jest coś bardzo złego to raz, dwa że nie da się tej całej miłości odwzajemnić i to się nikomu nie uda.
Wiem, ze sa kobiety, ktore na to cierpia, ale ja to chcialam pokazac rowniez od drugiej strony - niezaleznej z ksiazka. A dlaczego? A no dlatego, ze zycie i moje obserwacje pokazalo mi, ze czesto to nie jest wina kobiet i ich zaburzen, a nieodpowiednich partnerow z ktorymi sie wiaza. Widzialam wiele przypadkow kiedy kobiety w jednym zwiazku byly histeryczkami, ktore "kochaly za bardzo", a w kolejnym zwiazku (z inna osoba) byly wyluzowane, zrelaksowane i nie mialy poczucia, ze "kochaja za bardzo". Sama rowniez jestem tego przykladem.

Mysle, ze pokazanie drugiego medalu tej sprawie - tak jak ja to zrobilam, jest konieczne. Zadnej z nich nie zaszkodzi rozgladnac sie dookola i zobaczyc czy to aby ja sama siebie, czy to aby ta druga osoba doprowadza mnie do szalenstwa.

Widzisz, przesiadujac na Wizazu od 2007, przeczytalam juz setke watkow pisanych przez te, ktore "kochaja za bardzo" i chca sie zmienic. Tyle, ze jak sie czlowiek zaglebil w sprawe, to sie okazywalo, ze w zwiazkach, w ktorych byly, bylo klamstwo, zdrady, rozstania i powroty, krytykowanie, itd.

I, zeby nie bylo: nie przecze, ze takich zaburzen nie ma, bo sa. Wiem, ze sa rowniez i takie kobiety, ale jednak zastraszajaco czesto powodem tego sa nieodpowiedni, destrukcyjni partnerzy.

Edytowane przez eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Czas edycji: 2013-12-02 o 15:43
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 16:37   #41
alexandraa13
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 888
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43981824]Wiem, ze sa kobiety, ktore na to cierpia, ale ja to chcialam pokazac rowniez od drugiej strony - niezaleznej z ksiazka. A dlaczego? A no dlatego, ze zycie i moje obserwacje pokazalo mi, ze czesto to nie jest wina kobiet i ich zaburzen, a nieodpowiednich partnerow z ktorymi sie wiaza. Widzialam wiele przypadkow kiedy kobiety w jednym zwiazku byly histeryczkami, ktore "kochaly za bardzo", a w kolejnym zwiazku (z inna osoba) byly wyluzowane, zrelaksowane i nie mialy poczucia, ze "kochaja za bardzo". Sama rowniez jestem tego przykladem.

Mysle, ze pokazanie drugiego medalu tej sprawie - tak jak ja to zrobilam, jest konieczne. Zadnej z nich nie zaszkodzi rozgladnac sie dookola i zobaczyc czy to aby ja sama siebie, czy to aby ta druga osoba doprowadza mnie do szalenstwa.

Widzisz, przesiadujac na Wizazu od 2007, przeczytalam juz setke watkow pisanych przez te, ktore "kochaja za bardzo" i chca sie zmienic. Tyle, ze jak sie czlowiek zaglebil w sprawe, to sie okazywalo, ze w zwiazkach, w ktorych byly, bylo klamstwo, zdrady, rozstania i powroty, krytykowanie, itd.

I, zeby nie bylo: nie przecze, ze takich zaburzen nie ma, bo sa. Wiem, ze sa rowniez i takie kobiety, ale jednak zastraszajaco czesto powodem tego sa nieodpowiedni, destrukcyjni partnerzy.[/QUOTE]

Rozumiem co masz na myśli. Zwróciłam na to uwagę, bo wg mnie takie coś jak napisałaś może u jakiejś kobiety (teoretycznie) wyzwolić ciąg myślowy - to nie ja mam problem, nic nie muszę robić, muszę tylko poszukać innego partnera, tamten nie okazywał mi tyle miłości, ile chciałam.

I poniekąd się z tym zgadzam, bo przecież istnieją ludzie, którzy wyzwalają w nas najgorsze/najbardziej destrukcyjne cechy, zachowania. I takich trzeba unikać.

Ale jeśli kobieta weszła w toksyczny związek z konkretnego powodu, jakim jest to "kochanie za bardzo", to pierwszym co powinna zrobić po zerwaniu jest przepracowanie tego problemu. Bo nawet jeśli pozna kogoś "odpowiedniego" to te problemy w niej nie przestaną istnieć, może będą się mniej ujawniać lub ujawnią się dopiero po jakimś czasie relacji.

Moim zdaniem to trochę jak np sytuacja z uzależnieniem. Jeśli ktoś jest alkoholikiem i poradzi sobie z tym w ten sposób, że wyrzuci wszystkie flaszki, które były w domu, wszystkie pieniądze odda żonie w depozyt, zerwie kontakty z kumplami od chlania i przeprowadzi do innego miasta to jest jak kobieta kochająca za bardzo, która wyszła z toksycznej relacji i weszła w kolejną, która teraz ma być "normalna".

A co do osób które stwierdzą, że one nie nic w sobie nie zmieniały, a po toksycznej relacji mają udany związek. Być może nowy partner nie ma cech lub zachowań tzw "wyzwalaczy" i dlatego nasz problem się nie ujawnia?

edit:
Jeszcze jedno. Nigdy nie jest tak, że z kobieta jest wszystko ok (nie ma zaburzeń), a za tragiczny stan związku winić można wybranie destrukcyjnego partnera. Dlatego, że kobieta bez zaburzeń nie będzie tkwiła w związku z kimś takim. Żeby na coś takiego się porwać, trzeba kochać...za bardzo.

Edytowane przez alexandraa13
Czas edycji: 2013-12-02 o 16:43
alexandraa13 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-12-02, 16:39   #42
rockandrollqueen
Zadomowienie
 
Avatar rockandrollqueen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 484
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość

to co napisałaś, kłóci się z wszystkimi założeniami ww książki i w ogóle z definicją stworzonego przez nią terminu "kochania za bardzo".



Jest coś bardzo złego to raz, dwa że nie da się tej całej miłości odwzajemnić i to się nikomu nie uda.
Nawiązując do tego, to ja uważam, że nie ma co, aż tak bardzo się na tym kochaniu za bardzo skupiać. Nie chodzi o to, żeby zignorować problem. Po prostu mam wrażenie, że takie kobiety same siebie tym definiują. Przez co zatracają się, to jakie są, czego chcą, potrzebują itp. One swoją wartość upatrują w tym kochaniu za bardzo, sądzą, że gdy będą takie skłonne do poświęceń, ktoś to doceni i odpłaci im tym samym. A jak partner jest toksyczny i niedostępny emocjonalnie, jeszcze bardziej je to rajcuje. To tak, jak obrać sobie za cel w życiu, wzbudzenie miłości w kimś, kto nie jest do tego zdolny, a od sukcesu w tej kwestii uzależniać swoją wartość. Tylko, że to jest walka z wiatrakami, ale na własne życzenie pakują się w sytuacje beznadziejną.
__________________
IT - programuj, dziewczyno!
rockandrollqueen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 16:55   #43
201607040946
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 20 500
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez morelove123 Pokaż wiadomość
i znowu cytat z ksiązki:

Kochanie za bardzo nie jest skłonnością przypadkową. To wypadkowa wychowania kobiety
w konkretnym społeczeństwie i konkretnej rodzinie. A oto typowe cechy charakteryzujące
taką kobietę:
Wychowałaś się w domu dysfunkcyjnym, który nie zaspokajał
twych potrzeb emocjonalnych.
Pozbawiona prawdziwej troski i wsparcia, usiłujesz odrobić tę
zaległość w sposób namiastkowy stając się czyjąś piastunką; najczęś
ciej mężczyzny, który sprawia wrażenie potrzebującego.

Nie zdołałaś przemienić rodziców (lub jednego z nich) w ciepłych
i czułych opiekunów. Wobec tego reagujesz silnie na swojską postać
kogoś, kto jest uczuciowo nieprzystępny. Chcesz znów dokonać cudu.
Czarodziejskim środkiem ma być twa miłość.
Boisz się panicznie opuszczenia; zrobisz więc wszystko, aby tylko
związek trwał.
Nic nie jest zbyt ciężkie, czasochłonne czy za drogie, jeżeli może
„pomóc" twojemu mężczyźnie.
8
Przywykłaś do braku wzajemności. Będziesz czekać, żywić nadzieję
i wciąż próbować na nowo.
Zawsze bierzesz na siebie ponad pięćdziesiąt procent odpowiedzial
ności i winy.
Oceniasz samą siebie niezwykle nisko. W głębi ducha nie wierzysz,
byś zasługiwała na szczęście. Sądzisz raczej, że musisz zapracować na
przywilej cieszenia się życiem.
Ponieważ nie zaznałaś w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa,
przejawiasz ogromną potrzebę panowania nad partnerem i waszym
związkiem. Władcze zapędy maskujesz chęcią „bycia pomocną".
W każdym układzie damsko-męskim kierujesz się nie tyle wglą
dem w sytuację rzeczywistą, ile swymi marzeniami o tym, jak mogłaby
się ona przedstawiać.

Nie umiesz obejść się bez mężczyzn i cierpień.
Możesz mieć emocjonalne, a nawet biochemiczne predyspozycje
do nałogowego picia, zażywania narkotyków lub lekarstw bądź
objadania się, szczególnie słodyczami.

Ciągnie cię do ludzi „trudnych". Bezustannie zaplątujesz się
w skomplikowane, chaotyczne i przykre afery miłosne.
Unikasz w ten
sposób skoncentrowania się na własnych problemach i własnym życiu.
Do jasnej cholery, to prawda!!! Po rozstaniu właśnie doszłam do wniosku, że potrzebowałam miłości na siłe, bo nie mogę bez niej żyć.
Z tym że ja nie uważam, że jestem gorsza, nigdy nie obwiniałam się, gdy coś było nie tak. Może, na samym początku, ale potem byłam realistką i widziałam,co się dzieje, jak, dlaczego. Nigdy nie czułam się gorsza. Czasami, na kilka sekund, pojawiały się w głowie myśli, że może coś ze mną nie tak, ale szybko znikały.

Co do afer miłosnych i trudnych ludzi... zawsze fascynują mnie tacy ludzie. moi znajomi, przyjaciele, partnerzy...wszyscy takimi są. nudzą mnie przeciętni ludzie.
No i jestem typem kompulsywnym do tego mam ChaD.
Wszystko albo Nic.

Kochałam za bardzo.
201607040946 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 17:00   #44
alexandraa13
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 888
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez rockandrollqueen Pokaż wiadomość
Nawiązując do tego, to ja uważam, że nie ma co, aż tak bardzo się na tym kochaniu za bardzo skupiać. Nie chodzi o to, żeby zignorować problem. Po prostu mam wrażenie, że takie kobiety same siebie tym definiują. Przez co zatracają się, to jakie są, czego chcą, potrzebują itp. One swoją wartość upatrują w tym kochaniu za bardzo, sądzą, że gdy będą takie skłonne do poświęceń, ktoś to doceni i odpłaci im tym samym. A jak partner jest toksyczny i niedostępny emocjonalnie, jeszcze bardziej je to rajcuje. To tak, jak obrać sobie za cel w życiu, wzbudzenie miłości w kimś, kto nie jest do tego zdolny, a od sukcesu w tej kwestii uzależniać swoją wartość. Tylko, że to jest walka z wiatrakami, ale na własne życzenie pakują się w sytuacje beznadziejną.

Chyba nie do końca rozumiem. Czytałaś książkę?
Nie zgodzę się w ogóle, że takie kobiety same siebie tym definiują. To nie jest świadoma cecha, z którą można się uosabniać. Ja i 2 znane mi kobiety, oraz wg. opinii które słyszałam, tysiące czytelniczek, dopiero w momencie czytania książki doznawały olśnienia "to o mnie! właśnie tak robię...Nigdy nie pomyślałam, że to coś "złego""
Myślę, że żadna z tych kobiet nie powiedziałaby o sobie, że jej największą wartością jest "ogromne kochanie" partnera i zdolność do poświęceń.

Co do ostatniego zdania, cóż trochę się zgadzam, a trochę nie. Owszem, na własne życzenie, ale nieświadomie. Jeśli przyjmiemy, że to nadal jest na własne życzenie, to w zasadzie większość problemów, niepowodzeń w życiu jest na nasze własne życzenie, oprócz wypadków nie z naszej winy, chorób genetycznych itp. prawda?

Edytowane przez alexandraa13
Czas edycji: 2013-12-02 o 17:03
alexandraa13 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 17:26   #45
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
Rozumiem co masz na myśli. Zwróciłam na to uwagę, bo wg mnie takie coś jak napisałaś może u jakiejś kobiety (teoretycznie) wyzwolić ciąg myślowy - to nie ja mam problem, nic nie muszę robić, muszę tylko poszukać innego partnera, tamten nie okazywał mi tyle miłości, ile chciałam.
Ale Twoj punkt widzenia (oparty w glownej mierze o ksiazke) rowniez moze wyzwolic pewien ciag myslowy - to ja mam problem, musze sie zmienic, jestem bluszczem, kocham za bardzo, ograniczam go.

Stad pisze o moich przemysleniach i obserwacjach popartych niczym wiecej jak... zyciem. To dyskusja i dobrze jak pojawia sie inna strona medalu, ktora moze niektore z nich opamieta.
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 18:03   #46
alexandraa13
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 888
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43983607]Ale Twoj punkt widzenia (oparty w glownej mierze o ksiazke) rowniez moze wyzwolic pewien ciag myslowy - to ja mam problem, musze sie zmienic, jestem bluszczem, kocham za bardzo, ograniczam go.

Stad pisze o moich przemysleniach i obserwacjach popartych niczym wiecej jak... zyciem. To dyskusja i dobrze jak pojawia sie inna strona medalu, ktora moze niektore z nich opamieta.[/QUOTE]

Tak zrozumiałam ten wątek, że rozmawiamy o tym co jest poruszone w książce i wg jej "terminologii".

i ten ciąg myślowy właśnie uważam za poprawny - ja mam problem (nie znaczy - moja wina, przeze mnie! ), muszę się zmienić (jeśli nie chcę, żeby kiedykolwiek powtórzyła się historia toksycznego związku), kocham za bardzo. To że jestem bluszczem i ograniczam go bym wywaliła, bo to inny temat. Często takie kobiety właśnie starają się być bardzo wyrozumiałe, "rozumieć" partnera, usprawiedliwiają go i bardzo wiele wybaczają.

Tak naprawdę uważam, że ZAWSZE po wyjściu z toksycznego związku należy się bardzo solidnie zastanowić i zauważyć PROBLEM W SOBIE. Nie winę, nie źródło problemów w związku, nie stwierdzać, że cokolwiek "przeze mnie".
Zapytać siebie dlaczego związałam się z kimś, kto jest agresywny i wybuchowy? Dlaczego zaczęłam bardziej przejmować się jego problemami niż on sam? Czemu staram się go zrozumieć i wspierać, chociaż on nigdy nie wspiera mnie i nie stara się zrozumieć? Czemu myślałam, że w imię miłości mogę kończyć dzień płaczem w poduszkę? Dlaczego jeśli nie czułam się z nim bezpieczna i szanowana, to tak bardzo go potrzebowałam? Do czego? itd.

Jeśli sobie na powyższe pytania nie odpowiemy, a stwierdzimy że trafiłyśmy na zamkniętego w sobie egoistę i jedyne co musimy zrobic, to zerwać ten związek i następnym razem związać się z kimś bardziej otwartym, to moim zdaniem jest działanie na krótką metę. Być może nawet się uda, ale to loteria.

---------- Dopisano o 18:03 ---------- Poprzedni post napisano o 17:53 ----------

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;43981824]
Widzisz, przesiadujac na Wizazu od 2007, przeczytalam juz setke watkow pisanych przez te, ktore "kochaja za bardzo" i chca sie zmienic. Tyle, ze jak sie czlowiek zaglebil w sprawe, to sie okazywalo, ze w zwiazkach, w ktorych byly, bylo klamstwo, zdrady, rozstania i powroty, krytykowanie, itd.
[/QUOTE]

Właśnie, to jest dobry przykład. W ogóle mam wrażenie, że chodzi nam o to samo ale jakoś inaczej

Wniosek z takich wątków: to nie dziewczyna, jej zachowanie, charakter czy tam osobowość jest problemem, to związek jest toksyczny. I to często z winy faceta, dla którego ona się chce zmienić.

Jak rozumiem dla Ciebie wniosek jest podobny?

Z tym że wg mnie ten wniosek nie wyklucza się z koniecznością pracy nad sobą. Bo chociaż to nie np. nadmierna zazdrość dziewczyny, nieufność i ciągłe kontrolowanie jest źródłem problemów ale np. nielojalność faceta, jego kłamstwa i obietnice bez pokrycia to i tak ONA powinna nad sobą pracować. Nas tym, żeby nie tkwić w związku z osobą niegodną zaufania, żeby nie usprawiedliwiać i nie próbować "zrozumieć" powodów kłamstw faceta i nigdy więcej nie pomyśleć, że musi pocierpieć "w imię miłości".


Oczywiście wszytsko to pisze z perspektywy tej kobiety i tylko na niej sią skupiam, nie na jej partnerze.

Edytowane przez alexandraa13
Czas edycji: 2013-12-02 o 18:06
alexandraa13 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 18:56   #47
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Tez czytalam ta ksiazke i wiele aspektow, ktore zostaly poruszone odnalazlam w sobie...Mnie dziwi tylko jedno...to tajemnicze przyciaganie mojego bylego faceta...Bylam w wielu zwiazkach, jednych krotszych drugich bardziej powaznych ale to co sie teraz wydarzylo to jest jakis horror... Byly np sytuacje gdzie chcialam isc na silownie od razu po pracy a to wiazalo sie z brakiem spotkania z moim bylym...Najpierw byly sugestie, ze nie bedziemy sie widziec i ze mam wybrac inne rozwiazanie a z czasem pojawily sie zarzuty, ze on w tym zwiazku czuje sie jak po slubie, ze czuje sie zamkniety w klatce...no heloł?? Sam najpierw mial lekkie pretensje, ze silownia jest wazniejsza od niego a pozniej ja zostalam obarczona wina, ze sie caly czas widywalismy...Ogolnie widywalismy sie codziennie, czasami nawet w srodku tygodnia spalismy u siebie...weekendy tez razem spedzalismy... Tylko wiecie co jest najgorsze? Przed nim mialam zwiazek z facetem, ktory byl moim sasiadem...nie wydywalismy sie tak czesto i tak dlugo w ciagu dnia jak z nim...i kto wie czy ja nie "nauczylam" sie tego "bluszczenia" od niego poprzez jego chec widywania sie ze mna i spedzania ze mna jak najwiecej czasu... Nie powiem uwielbialam z nim spedzac czas, nawet gdy ciagle robilismy to samo...Kochalam go calym serduchem ale to co sie u mnie stalo jest dla mnie jedna wielka niewiadoma...
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 23:25   #48
rockandrollqueen
Zadomowienie
 
Avatar rockandrollqueen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 484
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
Chyba nie do końca rozumiem. Czytałaś książkę?
Nie zgodzę się w ogóle, że takie kobiety same siebie tym definiują. To nie jest świadoma cecha, z którą można się uosabniać. Ja i 2 znane mi kobiety, oraz wg. opinii które słyszałam, tysiące czytelniczek, dopiero w momencie czytania książki doznawały olśnienia "to o mnie! właśnie tak robię...Nigdy nie pomyślałam, że to coś "złego""
Myślę, że żadna z tych kobiet nie powiedziałaby o sobie, że jej największą wartością jest "ogromne kochanie" partnera i zdolność do poświęceń.

Co do ostatniego zdania, cóż trochę się zgadzam, a trochę nie. Owszem, na własne życzenie, ale nieświadomie. Jeśli przyjmiemy, że to nadal jest na własne życzenie, to w zasadzie większość problemów, niepowodzeń w życiu jest na nasze własne życzenie, oprócz wypadków nie z naszej winy, chorób genetycznych itp. prawda?
Ano, czytałam, dość dawno temu. Nie jest to dla mnie żadna wyrocznia.
Ale z tego, co pamiętam, było tam napisane, że takie kobiety, wybierają sobie partnerów niedostępnych emocjonalnie, trudnych (tak jak piszesz często nieświadomie), bo mają nadzieję, że uda im się ich zmienić. Wzbudzić uczucia, których nie otrzymały od np. równie niedostępnego ojca (z tego co pamiętam takie przykłady tam były podawane). Czyli wybór jest z góry oczywisty i beznadziejny, a one z uporem maniaka brną w to dalej. Czy świadomie, czy nie, mnie o to nie pytaj. Jedne pewnie są tego świadome, ale inaczej nie potrafią, a inne wręcz przeciwnie.

No wiec, ja się może źle wyraziłam. Nie chodzi o to, że one tak to nazywają, bo przeczytały książkę i wiedzą 'o, ja kocham za bardzo, jestem taką kobieto, o mnie pisali'. A o to, że w samym swoim podejściu, schemacie postępowania wyżej stawiają to czego chce, potrzebuje partner, niż to czego chcą one są same. Partner jest ważniejszy, nieważne, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie.

Dlatego wydaje mi się, że czasem zamiast kisić się w tych sosach, książkach typu kobiety, które kochają za bardzo albo innych zołzach i analizować, rozkmiać lepiej po prostu skupić się na sobie. Na tym czego chcę, co lubię, czego oczekuję od chłopa, związku, życia. Co lubię robić, i tym ogólnie się zająć. Objąć inny plan w życiu, niż próby wzbudzenia miłości, w kimś kto jej odwzajemnić nie chce.

----

Ogólnie chodzi mi o to, że one podświadomie, czy też świadomie próbują oprzeć swoje poczucie wartości na uczuciu, bądź jego braku obiektu swojej miłości. Tak, jakby nie miały w życiu innego punktu zaczepienia.
__________________
IT - programuj, dziewczyno!

Edytowane przez rockandrollqueen
Czas edycji: 2013-12-02 o 23:34
rockandrollqueen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-02, 23:32   #49
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 367
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez sandy_sugar_lips Pokaż wiadomość
Ja chyba też kocham za bardzo. Ale mój TŻ nie jest toksyczny, ale boję się, że go odstraszam go moja natarczywoscia, ciągłym wypytywaniem czy mu się podobam, stwierdzeniami, że mnie już nie kocha, kompleksami, ciągłym zabieganiem o przytulanie i pocałunki.. Od 2 lat jesteśmy zaręczeni a ja codzienie martwię się, że się odkocha i mnie zostawi.

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
niestety mam podobnie. Teraz już z mniejszym natężeniem, o wiele mniejszym, ale jednak te dziwne potrzeby cały czas we mnie siedzą. U mnie to pewnie wynika z dzieciństwa, braku normalnej relacji z obojgiem rodziców - ogólnie jesli chodzi o osoby bliskie to zawsze było dziwnie. Nie było uczuć, przytulania, mówienia o nich, nic. Chyba, że jak miałam rok, to może
No i odkąd pamiętam brakowało mi tej miłości, w podstawówce bez przerwy pytałam kuzynkę tulac sie do niej "ale lubisz mnie?" co i tak ciężko mi przechodziło przez gardło

Czasem mam odpały, ale to chyba niezwiązane z tym a może związane. Podejrzewam u siebie nerwicę lękową, ale do psychologa wybieram się kilka miesięcy i wciąż stoję w miejscu bo nie mogę żadnego znaleźć
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 00:00   #50
rockandrollqueen
Zadomowienie
 
Avatar rockandrollqueen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 484
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez alexandraa13 Pokaż wiadomość
Tak zrozumiałam ten wątek, że rozmawiamy o tym co jest poruszone w książce i wg jej "terminologii".

i ten ciąg myślowy właśnie uważam za poprawny - ja mam problem (nie znaczy - moja wina, przeze mnie! ), muszę się zmienić (jeśli nie chcę, żeby kiedykolwiek powtórzyła się historia toksycznego związku), kocham za bardzo. To że jestem bluszczem i ograniczam go bym wywaliła, bo to inny temat. Często takie kobiety właśnie starają się być bardzo wyrozumiałe, "rozumieć" partnera, usprawiedliwiają go i bardzo wiele wybaczają.
Ta, często też bardzo się poświęcają. I o to mnie się rozchodzi, że one nie uważają, że partner będzie je kochał za to, jakie po prostu SĄ. Tylko za to, że one go tak pooddańczo kochajo i do wielkich są skłonne poświęceń. No i naskakują, mamusiują, usprawiedliwiają, wybaczajo! Jak w amoku. Dlatego, zamiast skupiać się tak na tym rzekomym kochaniu za bardzo, skupić się na sobie należy.
__________________
IT - programuj, dziewczyno!
rockandrollqueen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 00:10   #51
limonka1983
Zakorzenienie
 
Avatar limonka1983
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 6 255
GG do limonka1983
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez morelove123 Pokaż wiadomość
Zainspirowana wątkiem "Rozstanie z facetm", własnym życiem oraz książką autorstwa Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo" pomyślałam,że przyda się wątek, w którym my- kochające za bardzo mogłybyśmy dzielic się naszymi historiami, przemyśleniami i wspierac się wzajemnie w wychodzeniu z miłosnego nałogu.
Może są takie, którym udało się wyjśc na prostą i stworzyc normalny, zdrowy związek?
Ja wyszłam z takiego związku... Zakończenie związku, a uporządkowanie sobie bałaganu w głowie, to 2 różne sprawy. To było zerwanie jakich wiele w poprzednim związku... Byliśmy razem, on mnie rzucał, potem znowu byliśmy razem... I tak minęło 10 lat. Samego związku opisywać po razy kolejny nie będę, bo niczym nie różnił się od standardu: jego humorki, zabawa w "ciepło - zimno", co jakiś czas nowa "przyjaciółka", wszystko jest moją winą, to ze mną jest coś nie tak, on ma zły humor, bo znowu ja czymś nawaliłam, itp, itd... Typowy chory związek z przemocą psychiczną. 3,5 roku po odejściu mogę o tym rozmawiać beznamiętnie, ale jeszcze 2 lata temu zdarzyło mi się wybuchnąć płaczem na samo wspomnienie eksa i jego odpałów. No więc zerwałam ja... Zwyczajnie byłam tak zmęczona jego traktowaniem mnie, że wyszłam z jego mieszkania i na tym się skończyło. On mnie bardzo obraził, ja wyszłam i czekałam na przeprosiny, które nigdy się nie pojawiły. Potem była oczywiście jakaś pseudo przyjaźń i pewnie telenowela trwałaby nadal (stary schemat), gdyby nie mój obecny chłopak i przypadkowe odwiedzenie bloga o kobietach kochających za bardzo. Zupełny przypadek, ale czytając wypowiedzi dziewczyn, odniosłam wrażenie, że każda historia pasuje do mnie. Pod każdą opowieścią mogłabym się podpisać. Dorwałam też książki o tej tematyce. Jestem idealnym przykładem KOBIETY KOCHAJĄCEJ ZA BARDZO. Obecny, zwykły, normalny, poukładany facet, był dla mnie nudziarzem. Jednocześnie zauważyłam, że facet zachowuje się tak jak partnerzy moich koleżanek ze zdrowych związków. Pomyślałam sobie, że skoro chcę olać takiego faceta dla eksa (który ciągle był obecny w moim życiu), coś jest ze mną nie halo. Wgłębiłam się w temat psychopatów i kobiet, z jakimi się wiążą. To nie jest tak, że jest wszystko ok, bo taka zaleczona kobieta jest jak trzeźwy alkoholik: cały czas musi się pilnować i nie zapominać, kim jest. Serce i tęsknota za chorymi układami, to jedno, a rozum i racjonalizm, to drugie. Gdy jeszcze nie wiedziałam, skąd brało się moje zachowanie, ale już wiedziałam, że to we mnie jest problem, dużo się modliłam (choć na co dzień ciężko spotkać mnie w kościele), by ten koszmar się skończył. Z nim źle (z eksem), a bez niego jeszcze gorzej. Chciałam, żeby wyszedł z mojej głowy (byłam już z obecnym facetem...). Męczyła mnie cisza, a jednocześnie wiedziałam, że jazda zacznie się na nowo, gdy się znowu zejdziemy. Modliłam się, bym miała siłę nigdy więcej nie odezwać się do byłego. Póki co, milczę już 2 lata (mieszkamy w bloku obok, więc się widujemy). Nawet CZEŚĆ. Traktuję go jak powietrze. Tak jak on kiedyś traktował moje uczucia. Niewiele pamiętam o dawnym życiu (jestem zupełnie inną osobą), o moim płaszczeniu się, dawaniu traktować jak szmatę, błaganiu, by nie zostawiał mnie dla innej (po zdradach). Wiem, co robił mój eks, ale nie kojarzę tego już z konkretnymi sytuacjami. Za dużo ich było... Są jakieś wspomnienia, ale szybko je wyrzucam z głowy. Mam teraz zdecydowanie piękniejsze Jest mi wstyd przed samą sobą za to, co robiłam kiedyś. Do tego stopnia, że gdy ktoś pyta, czy byłam kiedyś z X, zaprzeczam. Jest mi zwyczajnie wstyd.

Edytowane przez limonka1983
Czas edycji: 2013-12-03 o 00:12
limonka1983 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 00:23   #52
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez limonka1983 Pokaż wiadomość
Ja wyszłam z takiego związku... Zakończenie związku, a uporządkowanie sobie bałaganu w głowie, to 2 różne sprawy. To było zerwanie jakich wiele w poprzednim związku... Byliśmy razem, on mnie rzucał, potem znowu byliśmy razem... I tak minęło 10 lat. Samego związku opisywać po razy kolejny nie będę, bo niczym nie różnił się od standardu: jego humorki, zabawa w "ciepło - zimno", co jakiś czas nowa "przyjaciółka", wszystko jest moją winą, to ze mną jest coś nie tak, on ma zły humor, bo znowu ja czymś nawaliłam, itp, itd... Typowy chory związek z przemocą psychiczną. 3,5 roku po odejściu mogę o tym rozmawiać beznamiętnie, ale jeszcze 2 lata temu zdarzyło mi się wybuchnąć płaczem na samo wspomnienie eksa i jego odpałów. No więc zerwałam ja... Zwyczajnie byłam tak zmęczona jego traktowaniem mnie, że wyszłam z jego mieszkania i na tym się skończyło. On mnie bardzo obraził, ja wyszłam i czekałam na przeprosiny, które nigdy się nie pojawiły. Potem była oczywiście jakaś pseudo przyjaźń i pewnie telenowela trwałaby nadal (stary schemat), gdyby nie mój obecny chłopak i przypadkowe odwiedzenie bloga o kobietach kochających za bardzo. Zupełny przypadek, ale czytając wypowiedzi dziewczyn, odniosłam wrażenie, że każda historia pasuje do mnie. Pod każdą opowieścią mogłabym się podpisać. Dorwałam też książki o tej tematyce. Jestem idealnym przykładem KOBIETY KOCHAJĄCEJ ZA BARDZO. Obecny, zwykły, normalny, poukładany facet, był dla mnie nudziarzem. Jednocześnie zauważyłam, że facet zachowuje się tak jak partnerzy moich koleżanek ze zdrowych związków. Pomyślałam sobie, że skoro chcę olać takiego faceta dla eksa (który ciągle był obecny w moim życiu), coś jest ze mną nie halo. Wgłębiłam się w temat psychopatów i kobiet, z jakimi się wiążą. To nie jest tak, że jest wszystko ok, bo taka zaleczona kobieta jest jak trzeźwy alkoholik: cały czas musi się pilnować i nie zapominać, kim jest. Serce i tęsknota za chorymi układami, to jedno, a rozum i racjonalizm, to drugie. Gdy jeszcze nie wiedziałam, skąd brało się moje zachowanie, ale już wiedziałam, że to we mnie jest problem, dużo się modliłam (choć na co dzień ciężko spotkać mnie w kościele), by ten koszmar się skończył. Z nim źle (z eksem), a bez niego jeszcze gorzej. Chciałam, żeby wyszedł z mojej głowy (byłam już z obecnym facetem...). Męczyła mnie cisza, a jednocześnie wiedziałam, że jazda zacznie się na nowo, gdy się znowu zejdziemy. Modliłam się, bym miała siłę nigdy więcej nie odezwać się do byłego. Póki co, milczę już 2 lata (mieszkamy w bloku obok, więc się widujemy). Nawet CZEŚĆ. Traktuję go jak powietrze. Tak jak on kiedyś traktował moje uczucia. Niewiele pamiętam o dawnym życiu (jestem zupełnie inną osobą), o moim płaszczeniu się, dawaniu traktować jak szmatę, błaganiu, by nie zostawiał mnie dla innej (po zdradach). Wiem, co robił mój eks, ale nie kojarzę tego już z konkretnymi sytuacjami. Za dużo ich było... Są jakieś wspomnienia, ale szybko je wyrzucam z głowy. Mam teraz zdecydowanie piękniejsze Jest mi wstyd przed samą sobą za to, co robiłam kiedyś. Do tego stopnia, że gdy ktoś pyta, czy byłam kiedyś z X, zaprzeczam. Jest mi zwyczajnie wstyd.
a ja z czystym sumieniem moge podpisac sie sie pod kazdym Twoim wypowiedzianym slowem...pod kazdym slowem, ktory tak doskonale opisuje moja sytuacje...Sytuacje 21letniej dziewczyny, ktora powinna cieszyc sie zyciem a musi nauczyc sie zyc od nowa... Rowniez modle sie bardzo duzo...Mam do zrealizowania jedno bojowe zadanie ktorego nie moge sie juz doczekac...u mnie to swieza sprawa bo minie dopiero 3 miesiac a ja czuje sie jak na odwyku...bardzo zwiazalam sie z jego rodzina a on byl dla mnie calym swiatem...
Przeczytalam kiedys, ze taki wampir emocjonalny z profilem psychopaty jest w stanie zgotowac kobiecie dwie rzeczy : raj na ziemi po ktorym jest juz tylko pieklo... Moje pieklo trwa do dnia dzisiejszego i nie wiem ile jeszcze trwac bedzie...
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 00:51   #53
limonka1983
Zakorzenienie
 
Avatar limonka1983
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 6 255
GG do limonka1983
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez sisi1992 Pokaż wiadomość
a ja z czystym sumieniem moge podpisac sie sie pod kazdym Twoim wypowiedzianym slowem...pod kazdym slowem, ktory tak doskonale opisuje moja sytuacje...Sytuacje 21letniej dziewczyny, ktora powinna cieszyc sie zyciem a musi nauczyc sie zyc od nowa... Rowniez modle sie bardzo duzo...Mam do zrealizowania jedno bojowe zadanie ktorego nie moge sie juz doczekac...u mnie to swieza sprawa bo minie dopiero 3 miesiac a ja czuje sie jak na odwyku...bardzo zwiazalam sie z jego rodzina a on byl dla mnie calym swiatem...
Przeczytalam kiedys, ze taki wampir emocjonalny z profilem psychopaty jest w stanie zgotowac kobiecie dwie rzeczy : raj na ziemi po ktorym jest juz tylko pieklo... Moje pieklo trwa do dnia dzisiejszego i nie wiem ile jeszcze trwac bedzie...
Powiem Ci, że zupełnie "czysta" jestem może od półtora roku... Wcześniej jeszcze bolało mnie wiele rzeczy. Nie daj się wkręcić w schemat "rozstania i powroty", bo tylko zmarnujesz czas. Ja straciłam tak 10 lat życia. Poznałam go po 18 urodzinach... Męczyłam się wtedy, gdy dziewczyny wychodziły za mąż i rodziły dzieci. Ja nigdy nie byłam "wystarczająca dobra" i moje bożyszcze wciąż wyznaczało mi kolejne "cele" które muszę osiągnąć, by on "może ewentualnie zastanowił się nad krokiem do przodu". Gdy już zrobiłam to, co chciał, pojawiała się nowa rzecz na liście. Teraz mam 30 lat i zaczynam układać sobie życie na poważnie. Nie zrób mojego błędu. Zmiany w mojej głowie zaczęły się od takiej głupiej sprawy: założyłam aparat na zęby (miałam je harcorowo wystające i na obu szczękach były przerwy między jedynkami. Miedzy górne zęby mogłam wsadzić 7 zł. Wyglądałam komicznie). Górę noszę już 3,5 roku i jeszcze nie cały rok mi został, ale wyglądam wreszcie jak człowiek. Ale... Wracając do tematu. Po kilku miesiącach noszenia aparatu zauważyłam 1 zmiany w wyglądzie. Któregoś razu zupełnie obcy facet powiedział, że bardzo ładnie się uśmiecham (trochę zmienił się mój układ twarzy i nie było już tak, że najpierw szły moje zęby, potem długo, długo nic, a na końcu ja). Takie komentarze zaczęły pojawiać się coraz częściej. No więc dotarło do mnie, że nie jestem takim paszczurem, za jakiego miał mnie eks (czasem waleniem, wielorybem, podobno śmiesznie człapałam... Dziwne, bo często obcy mężczyźni mówią mi, że bardzo seksownie się poruszam. Nie wierzę w jakiś spisek samców). No więc chyba nie jestem takim człapiącym straszydłem, co wmawiał mi były. Podobno nie umiem sobie zrobić fryzury (mam kręcone włosy) i zawsze wyglądam jakby mnie piorun strzelił. Mój facet jest zachwycony moimi włosami i nie lubi, gdy je prostuję, 2 dni temu moja sąsiadka zatrzymała mnie na ulicy i powiedziała, że mam piękne włosy, szefowa w pracy mówi, że chętnie by się ze mną zamieniła... Siostra koleżanki ostatnio powiedziała, że chciałaby mieć moją figurę (a ja jestem na wiecznej diecie i wciąż próbuję stracić oponkę). Nie piszę tego po to, by się chwalić, bo uważam, że jestem przeciętna i wiele rzeczy chętnie bym w sobie zmieniła. Piszę to po to, by pokazać, co może zrobić psychol. Moja samoocena była na wielkim minusie. Eks wmówił mi kompleksy tam, gdzie mam atuty. Zawsze uważałam, że mam świetne nogi. Dla niego były krzywe i miałam nie zakładać spódnic. Niby byłam gruba. Oglądam stare foty, a tam sterczące kości. A ja głupia dawałam się w to wszystko wkręcać! Dziewczyny! Pomyślcie o sobie! Każda z Was kiedyś otworzy oczy, ale dlaczego miałoby się to stać za kilka lat, skoro teraz już wiecie, co jest nie tak?! Ratujcie się, bo naprawdę bardzo ciężko jest wyjść na prostą. A myślę, że tej prostej i tak nie można osiągnąć po różnych akcjach, jeśli chore jazdy trwają za długo. Ja wielu rzeczy już nie odzyskam. Zwłaszcza czasu i nerwów... Na razie odzyskałam radość życia.

Edytowane przez limonka1983
Czas edycji: 2013-12-03 o 00:54
limonka1983 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 01:33   #54
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Ja Ci powiem tak...odnosnie nanoszenia "poprawek" na mnie, na moje zachowanie, sposob bycia sluszalam prawie caly czas...Albo sie zmienisz albo koniec z nami, albo przemyslisz to wszystko albo konczymy ta dziecinade...i co ja robilam? a no wpadalam w wieksza depreche bo wiedzialam, ze wina mimo wszystko nie lezy po mojej stronie ( pisanie erotycznych flirtow) i ja postawiona przed ultimatum z jego strony probowalam walczyc...jednak moja psychika juz tak wysiadla, ze zaczelam sie sama gubic i dusisz z wlasnymi myslami....
Co do atrakcyjnosci...ja od niego slyszalam, ze nigdy nie mial tak pieknej kobiety, tak seksownej (mimo, ze tez bylam i jestem na dietach), tak dobrej w lozku...no po prostu do pewnego momentu twierdzil, ze jestem jego idealem...a idealy przeciez nie istnieja...z czasem natomiast zaczely sie pojawiac sugestie ze mi sie przytylo, ze mam zniszczone wlosy, a to ze stroj nie taki... i tak poprzez takie nowinki odechcialo mi sie wszystkiego...Uwazalam, ze jezeli ktos komus mowi, ze go kocha to kocha i akceptuje takim jakim jest czyli z pelnym bagazem doswiadczen, charakter i kwestia fizyczna...
Mojego bylego jaraly szpilki, ogladal sie za kobietami, ktore mialaly chociaz jakas "szpilke", podczas seksu chcial mnie widziec w seksownych ciuszkach, ponczoszkach a ja ze go kochalam, chcialam dla niego wszystko a widzac ze to go "jara" podejmowalam sie wyzwania...
z czasem kiedy trafilam na strone kobieceserca.pl trafilam na artykul zatytuowany "trujacy narcyz"...o zgrozo...to co tam przeczytalam...pierwsze co pomyslalam...TO O MNIE! opisana sytuacja od poczatku do konca, zawierajaca niesamowite szczegoly...teraz tez wiem, ze to wszystko dziala schematycznie...
Co do mnie...niestety ale jestem idealnym kaskiem dla facetow z zaburzeniami, psychopatow i narcyzow...Moj sposob bycia (czyt wyglad) niejednokrotnie przykuwa uwage...Pokazuje to co mam najpiekniejsze a ukrywam to co ma nie byc widoczne, do tego uwielbiam chodzic w butach na wysokich obcasach...Absolutnie nie ubieram sie tak zeby wywolac podziw w plci pieknej...Ubieram sie dla siebie, stroje sie dla siebie to wtedy czuje sie prawdziwa kobieta...Wzrost odziedziczylam po tacie, urode po mamie a to wszystko w polaczeniu daje w miare ogarniety efekt...
Moj byly kiedy po raz pierwszy mnie zobaczyl powiedzial, ze zakochal sie od pierwszego wejrzenia...Moj byly rowniez na poczatku naszego zwiazku byl "szary i nijaki"...Z czasem, podczas moich obserwacji wyszlo, ze poprzez kontakty z laskami podbudowywal swoje ego, kapal sie wrecz w blasku swojej "za☠☠☠istosci"...Niejedno krotnie wchodzac z nim do galerii uslyszalam " widzialas jak sie na mnie patrzyla"? Bolalo...Najsmieszniejsze jest to, ze tylko ON sam siebie stawial na takim piedestale...tylko ON sam tak o sobie uwazal...kazdy komplement skierowany w jego strone, a to odnosnie miesni przeplatanych z tluszczem, a to odnosnie jaka masz piekna koszule, a to, ze Twoje perfumy sa nieziemskie wprawialy go w stan euforii i czul sie taki niesamowicie "za☠☠☠isty"...
I teraz uwaga...ja z kobiety pewnej siebie, znajacej swoja wartosc, majacej szacunek, wiedzacej co jest dobre a co zle, akceptujacej siebie i przekonanej o swojej wartosci zamienilam sie w szara, nijaka, pozbawiona charakteru, charyzmy, rozsadku, celu i co gorsza szacunku do siebie i nastapila ZAMIANA ROL...
Ale wiecie co? To co zatracilam to tylko zatracilam a nie STRACILAM...to we mnie jest...gleboko zakorzenione...wiem, ze tylko czas pozwoli mi zmierzyc sie z tym wszystkim i zaczac uzywac rowniez mojej drugiej polowki glowy- tej rozsadnej...
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 09:46   #55
limonka1983
Zakorzenienie
 
Avatar limonka1983
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 6 255
GG do limonka1983
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez sisi1992 Pokaż wiadomość
Ja Ci powiem tak...odnosnie nanoszenia "poprawek" na mnie, na moje zachowanie, sposob bycia sluszalam prawie caly czas...Albo sie zmienisz albo koniec z nami, albo przemyslisz to wszystko albo konczymy ta dziecinade...i co ja robilam? a no wpadalam w wieksza depreche bo wiedzialam, ze wina mimo wszystko nie lezy po mojej stronie ( pisanie erotycznych flirtow) i ja postawiona przed ultimatum z jego strony probowalam walczyc...jednak moja psychika juz tak wysiadla, ze zaczelam sie sama gubic i dusisz z wlasnymi myslami....
Co do atrakcyjnosci...ja od niego slyszalam, ze nigdy nie mial tak pieknej kobiety, tak seksownej (mimo, ze tez bylam i jestem na dietach), tak dobrej w lozku...no po prostu do pewnego momentu twierdzil, ze jestem jego idealem...a idealy przeciez nie istnieja...z czasem natomiast zaczely sie pojawiac sugestie ze mi sie przytylo, ze mam zniszczone wlosy, a to ze stroj nie taki... i tak poprzez takie nowinki odechcialo mi sie wszystkiego...Uwazalam, ze jezeli ktos komus mowi, ze go kocha to kocha i akceptuje takim jakim jest czyli z pelnym bagazem doswiadczen, charakter i kwestia fizyczna...
Mojego bylego jaraly szpilki, ogladal sie za kobietami, ktore mialaly chociaz jakas "szpilke", podczas seksu chcial mnie widziec w seksownych ciuszkach, ponczoszkach a ja ze go kochalam, chcialam dla niego wszystko a widzac ze to go "jara" podejmowalam sie wyzwania...
z czasem kiedy trafilam na strone kobieceserca.pl trafilam na artykul zatytuowany "trujacy narcyz"...o zgrozo...to co tam przeczytalam...pierwsze co pomyslalam...TO O MNIE! opisana sytuacja od poczatku do konca, zawierajaca niesamowite szczegoly...teraz tez wiem, ze to wszystko dziala schematycznie...
Co do mnie...niestety ale jestem idealnym kaskiem dla facetow z zaburzeniami, psychopatow i narcyzow...Moj sposob bycia (czyt wyglad) niejednokrotnie przykuwa uwage...Pokazuje to co mam najpiekniejsze a ukrywam to co ma nie byc widoczne, do tego uwielbiam chodzic w butach na wysokich obcasach...Absolutnie nie ubieram sie tak zeby wywolac podziw w plci pieknej...Ubieram sie dla siebie, stroje sie dla siebie to wtedy czuje sie prawdziwa kobieta...Wzrost odziedziczylam po tacie, urode po mamie a to wszystko w polaczeniu daje w miare ogarniety efekt...
Moj byly kiedy po raz pierwszy mnie zobaczyl powiedzial, ze zakochal sie od pierwszego wejrzenia...Moj byly rowniez na poczatku naszego zwiazku byl "szary i nijaki"...Z czasem, podczas moich obserwacji wyszlo, ze poprzez kontakty z laskami podbudowywal swoje ego, kapal sie wrecz w blasku swojej "za☠☠☠istosci"...Niejedno krotnie wchodzac z nim do galerii uslyszalam " widzialas jak sie na mnie patrzyla"? Bolalo...Najsmieszniejsze jest to, ze tylko ON sam siebie stawial na takim piedestale...tylko ON sam tak o sobie uwazal...kazdy komplement skierowany w jego strone, a to odnosnie miesni przeplatanych z tluszczem, a to odnosnie jaka masz piekna koszule, a to, ze Twoje perfumy sa nieziemskie wprawialy go w stan euforii i czul sie taki niesamowicie "za☠☠☠isty"...
I teraz uwaga...ja z kobiety pewnej siebie, znajacej swoja wartosc, majacej szacunek, wiedzacej co jest dobre a co zle, akceptujacej siebie i przekonanej o swojej wartosci zamienilam sie w szara, nijaka, pozbawiona charakteru, charyzmy, rozsadku, celu i co gorsza szacunku do siebie i nastapila ZAMIANA ROL...
Ale wiecie co? To co zatracilam to tylko zatracilam a nie STRACILAM...to we mnie jest...gleboko zakorzenione...wiem, ze tylko czas pozwoli mi zmierzyc sie z tym wszystkim i zaczac uzywac rowniez mojej drugiej polowki glowy- tej rozsadnej...
To ja znowu nigdy nie byłam obiektem zachwytu eksa. Może tylko na początku. Później już było tylko, że pokazałam za dużo biustu, spódnica pokazuje moje krzywe nogi, spodnie nie takie... Kochać się ze mną też nie chciał, bo niby nie byłam w jego typie (to po co marnował mi czas?). Gdy ubierałam coś seksownego do łóżka, potrafił śmiać się do rozpuku (wiem, idiota... Kiedyś nazwał mnie wielorybem. A ja wcale nie mądrzejsza, skoro zamiast kopnąć go w zad, kombinowałam jeszcze bardziej, co zrobić, by książę był w końcu zadowolony. W końcu to ja nawalam: nie jestem wystarczająca ładna, szczupła, inteligentna, źle się poruszam, itd, itp. Nie muszę wspominać, jak wyglądała moja samoocena po takich akcjach?). Albo: ta laska ma taką samą daremną figurę jak ty, a jednak potrafi się ubrać i zobacz, jak pięknie wygląda. W każdym razie nieważne, co zrobiłam, jaki prezent mu dałam, czego nie wymyśliłam, on zawsze przewracał oczami i mówił, że jesteśmy ze sobą tyyyleee czasu, a wciąż go nie znam (a sam 3 dni wcześniej mówił, że marzy o tym i o tamtym). On zawsze oczekiwał czegoś innego. ZAWSZE. Czasem mówił: mam ci to narysować, byś zrozumiała? 1 z moich zalet jest to, że umiem słuchać ludzi, a słuch też mam ponadprzeciętny (za każdym razem wychodzi mi to podczas badań okresowych w pracy). Tak więc wiem, co słyszałam. A tu nagle się okazuje, że on wcale czegoś nie mówił lub twierdził, że owszem, coś powiedział, ale w znaczeniu negatywnym. Robił ze mnie głupa na okrągło. Do tego stopnia, że zaczęłam rozglądać się po psychiatrach, bo przestałam sama sobie ufać. Eks zaprzeczał, że coś się wydarzyło, wmawiał rzeczy, które nie miały miejsca lub odwracał kota ogonem. Stwierdziłam, że jestem świrem z rozdwojeniem jaźni. Tak jak "Twój" eks, mój też jarał się, gdy inne się nim zachwycały...

Edytowane przez limonka1983
Czas edycji: 2013-12-03 o 09:48
limonka1983 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 11:18   #56
rockandrollqueen
Zadomowienie
 
Avatar rockandrollqueen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 484
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

O matko, czy tylko mi się wydaje, że z tego wątku jest więcej szkody niż pożytku? Jak was, czytam to tylko nasuwa mi się na myśl, że wy to po prostu lubicie. Lubicie te emocje, lubicie robić dramat ze swojego życia. Czepiać się toksycznych typów, bo normalny = nudny. Lubicie zakładać sobie wątki o kochaniu za bardzo i w nich biadolić, roztrząsać, analizować, dramatyzować i tak bez końca.
__________________
IT - programuj, dziewczyno!
rockandrollqueen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 11:38   #57
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez limonka1983 Pokaż wiadomość
To ja znowu nigdy nie byłam obiektem zachwytu eksa. Może tylko na początku. Później już było tylko, że pokazałam za dużo biustu, spódnica pokazuje moje krzywe nogi, spodnie nie takie... Kochać się ze mną też nie chciał, bo niby nie byłam w jego typie (to po co marnował mi czas?). Gdy ubierałam coś seksownego do łóżka, potrafił śmiać się do rozpuku (wiem, idiota... Kiedyś nazwał mnie wielorybem. A ja wcale nie mądrzejsza, skoro zamiast kopnąć go w zad, kombinowałam jeszcze bardziej, co zrobić, by książę był w końcu zadowolony. W końcu to ja nawalam: nie jestem wystarczająca ładna, szczupła, inteligentna, źle się poruszam, itd, itp. Nie muszę wspominać, jak wyglądała moja samoocena po takich akcjach?). Albo: ta laska ma taką samą daremną figurę jak ty, a jednak potrafi się ubrać i zobacz, jak pięknie wygląda. W każdym razie nieważne, co zrobiłam, jaki prezent mu dałam, czego nie wymyśliłam, on zawsze przewracał oczami i mówił, że jesteśmy ze sobą tyyyleee czasu, a wciąż go nie znam (a sam 3 dni wcześniej mówił, że marzy o tym i o tamtym). On zawsze oczekiwał czegoś innego. ZAWSZE. Czasem mówił: mam ci to narysować, byś zrozumiała? 1 z moich zalet jest to, że umiem słuchać ludzi, a słuch też mam ponadprzeciętny (za każdym razem wychodzi mi to podczas badań okresowych w pracy). Tak więc wiem, co słyszałam. A tu nagle się okazuje, że on wcale czegoś nie mówił lub twierdził, że owszem, coś powiedział, ale w znaczeniu negatywnym. Robił ze mnie głupa na okrągło. Do tego stopnia, że zaczęłam rozglądać się po psychiatrach, bo przestałam sama sobie ufać. Eks zaprzeczał, że coś się wydarzyło, wmawiał rzeczy, które nie miały miejsca lub odwracał kota ogonem. Stwierdziłam, że jestem świrem z rozdwojeniem jaźni. Tak jak "Twój" eks, mój też jarał się, gdy inne się nim zachwycały...
Moj bardzo czesto przekrecal fakty, to co powiedzial albo zrobil...Tez sadzilam, ze cos mi sie dzieje z pamiecia i tak bylo w kolko...klamstwo poprzedzalo kolejne klamstwo...
Szkoda gadac...

---------- Dopisano o 11:38 ---------- Poprzedni post napisano o 11:30 ----------

Cytat:
Napisane przez rockandrollqueen Pokaż wiadomość
O matko, czy tylko mi się wydaje, że z tego wątku jest więcej szkody niż pożytku? Jak was, czytam to tylko nasuwa mi się na myśl, że wy to po prostu lubicie. Lubicie te emocje, lubicie robić dramat ze swojego życia. Czepiać się toksycznych typów, bo normalny = nudny. Lubicie zakładać sobie wątki o kochaniu za bardzo i w nich biadolić, roztrząsać, analizować, dramatyzować i tak bez końca.
Nie generalizuj... To co przeszlam jest nauczka dla mnie i doswiadczeniem na cale zycie. Wole podzielic sie tym z kimkolwiek komu by to w jakis sposob pomoglo...Jezeli ktos znajdzie sie w podobnej sytuacji i to moze przeczyta bedzie byc moze "trzezwiej" myslal...Myslisz, ze robienie dramatu ze swojego zycia jest dla mnie przyjemnoscia? Uwierz mi, ze GDYBYM wiedziala albo chociaz przeczuwala jak to wszystko moze sie potoczyc, zastanowilabym sie nad nim, zwiazkiem i angazowaniem sie zanim zdecydowalam sie z nim zwiazac...Skad na poczatku zwiazku moglam wiedziec, ze jest on toksyczny skoro prawdziwe objawy pojawily sie prawie na samym koncu? A to, ze sie mnie czepial faktycznie tlumaczylam sobie, ze to we mnie jest problem bo go irytowalam, denerwowalam i inne tego typu czynnosci...a to sie nazywa manipulacja i swiadome wpedzanie czlowieka w poczucie winy, ktore mu sie nieziemsko udalo...
Jezeli widze, ktos potrzebuje pomocy, rozmowy, przeanalizowania czegos co wydaje mu sie trudne, niezrozumiale to niestety (stety) jestem typem kobiety/czlowieka , ktory nie potrafi przejsc obojetnie wobec takiej sytuacji i jakkolwiek ale zawsze chcialabym pomoc takiej osobie...Im bardziej zrozumie pewien schemat tym lepiej dla niej na przyszlosc...Lepiej tylko dla niej bo byc moze uniknie przez to kolejnego zwiazku, ktory na odleglosc nie pachnie juz konwaliami....
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 11:56   #58
magdish
Raczkowanie
 
Avatar magdish
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 330
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Rockandrollqueen nikt nie zmusza Cie żebyś czytała wątek jeśli Cie nie interesuje ani nie dotyka, zgadzam się z sisi1992.

A Tobie limonko gratuluję że się z tego wyrwałaś i jesteś teraz szczęśliwa. Ty ułożyłaś sobie życie,a Twój eks ma kogoś? Czy spogląda na Ciebie z zazdrością?
__________________
Zgubiłam się po drodze do miejsca, w którym teraz się znalazłam.

Too much of nothing so why don't we give it try
Too much of something we're gonna be living a lie...

Edytowane przez magdish
Czas edycji: 2013-12-03 o 11:57
magdish jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 12:13   #59
limonka1983
Zakorzenienie
 
Avatar limonka1983
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 6 255
GG do limonka1983
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Cytat:
Napisane przez rockandrollqueen Pokaż wiadomość
O matko, czy tylko mi się wydaje, że z tego wątku jest więcej szkody niż pożytku? Jak was, czytam to tylko nasuwa mi się na myśl, że wy to po prostu lubicie. Lubicie te emocje, lubicie robić dramat ze swojego życia. Czepiać się toksycznych typów, bo normalny = nudny. Lubicie zakładać sobie wątki o kochaniu za bardzo i w nich biadolić, roztrząsać, analizować, dramatyzować i tak bez końca.
Czy jeśli, załóżmy, jesteś krótko obciętą brunetką, wchodzisz na wątki dla blondynek z kręconymi włosami? Nie, bo po co? Jeśli masz mega nadwagę, wchodzisz na wątki dla osób, które chcą przytyć? Nie! Jeśli jesteś świeżo po ślubie, interesują Cię problemy rozwódek? Chyba nie... I wiele, wiele innych... Np. ja omijam wątki o alkoholikach, wątek rozstaniowy, dla matek, kulinarny, itd... Albo dany temat mnie nie dotyczy albo już nie potrzebuję się udzielać, bo jakiś etap mam za sobą. Bo wszędzie mogłabym napisać "nie rozumiem cię", "jesteś głupia", "nie wyobrażam sobie tego". Nie wiem, co to pijący ojciec, więc nie wypowiadam się w takim temacie. Skoro ktoś żyje z pijącą osobą 20 lat, i takich osób jest mnóstwo, to chyba działa jakiś mechanizm. Jak ktoś żyje z zazdrośnikiem, który chyba tylko mu do tyłka nie zagląda, to co ja mogę powiedzieć? Tylko, że nie rozumiem i podać przykład mojej koleżanki... Skoro jest więcej osób z danym problemem, to chyba jest to sprawa psychiki... Ktoś założył taki wątek i w tytule wyraźnie napisane jest, dla kogo jest skierowany. Nie dla szczęśliwych mężatek, zakonnic, dziewczyn z problemami trądzikowymi, tylko... Może przeczytaj. Fajne, że nie miałaś nigdy takich problemów i gratuluję. Ale ludzie mają różne problemy i ten wątek jest skierowany do konkretnych adresatek. Więc bądź tak dobra...

---------- Dopisano o 12:13 ---------- Poprzedni post napisano o 12:09 ----------

Cytat:
Napisane przez magdish Pokaż wiadomość
Rockandrollqueen nikt nie zmusza Cie żebyś czytała wątek jeśli Cie nie interesuje ani nie dotyka, zgadzam się z sisi1992.

A Tobie limonko gratuluję że się z tego wyrwałaś i jesteś teraz szczęśliwa. Ty ułożyłaś sobie życie,a Twój eks ma kogoś? Czy spogląda na Ciebie z zazdrością?
Dziękuję Eks jest z dziewczyną o 6 lub 7 lat młodszą, malutką, pulchniutką, niezbyt urodziwą, popijająca... Zupełne przeciwieństwo tego, o czym mówił. Może charakterem nadrabia? Myślałam, że jak już się z kimś zacznie spotkać, będzie to minimum miss Polski. No więc ma kolejną ofiarę do urabiania. A chyba działa coś w tym temacie, bo za chwile zacznie się 3 rok mojego milczenia, a ona jest bardzo o mnie zazdrosna (mamy wspólnych znajomych). Dowiedziałam się też, że on żałuje, iż TAK MNIE TRAKTOWAŁ. Ale teraz mam to już gdzieś

Edytowane przez limonka1983
Czas edycji: 2013-12-03 o 12:36
limonka1983 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-12-03, 12:44   #60
sisi1992
Raczkowanie
 
Avatar sisi1992
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 99
Dot.: Kobiety, które kochają za bardzo

Swietnie limonka Ciesze sie, ze jestes szczesliwa...

Ja niestety czesto (za czesto) lapie sie na tesknocie do niego mimo wszystko...Mam przed oczami wszystkie wspolnie spedzone chwile, wakacje, kolacje przy swiecach, rocznice, miesiecznice...Szczerze? do momentu kiedy mnie pierwszy raz nie zostawil (rok temu) myslalam, ze chwycilam Pana Boga za nogi...Pozniej do mnie napisal, ze przeprasza mnie za wszystko, ze zaluje, ze nie spotykal sie z roznymi kobietami ale zadna mi nie dorownala i ciagle rozmawial tylko o mnie...i nie wiem w zasadzie czy napisal do mnie po 2 miesiach bo nadal mnie kochal czy zatesknil za ta dobra, troskliwa, wyrozumiala kobieta, ktora jak sam okreslil jest wyjatkowa...i tylko wydawalo mu sie, ze mnie kocha...przelomem w naszym zwiazku bylo odrycie tych smsow na poczatku czerwca tego roku...pod koniec lipca kolejnej rozmowy az w koncu on zerwal mowiac, ze sie dusi, meczy, ze albo zaczne sie normalnie zachowywac i mu ufac albo konczymy ta decinade...Tylko kolejna sprawa...jak mialam zaczac mu ufac skoro on nadal mial kontakt z ta dziewczyna? Zero wyrozumialosci z jego strony i spojrzenia co moze czuc jego kobieta... i ze kontakt z jakas tam panna ma dla niego duze znaczenie bo on jest ciekawy co u niej sie dzieje...
sisi1992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-08-16 15:48:43


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:40.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.