|
|
#901 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: Śląskie
Wiadomości: 6 543
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Prawda jest taka, że każda kobieta reaguje inaczej na znieczulenie. Mojej siostrze z kolei znieczulenie pomogło - rozluźniła się i nie stresowała.
|
|
|
|
|
#902 |
|
Moderator
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Zielona Wyspa
Wiadomości: 6 522
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
To może i ja się podzielę bo sama lubiłam podczytać sobie ten wątek.
Ja termin miałam na 19,20 kwietnia. Termin nadszedł i nic się nie działo - nawet brzuch miałam bardzo wysoko (w ogóle się nie obniżył do samego porodu). Mieszkam w Irlandii i tu nie ma badania ginekologicznego podczas prawidłowej ciąży więc nie wiedziałam kompletnie czy coś "od dołu" zaczyna się dziać. 21 - w sobotę żaliłam się na forum że nic się nie dzieje i że mi już bardzo ciężko. Zdążyłam to napisać a chwile później zaczął mi odchodzić czop. Jako że w sobotę robimy cotygodniowe, duże zakupy to stwierdziłam że sobie odpuszczam i wysłałam męża samego. Cały dzień nadal nic się nie działo. Około 22 poczułam jakieś dziwne napięcie w brzuchu (nie miałam skurczy przepowiadających więc nie od razu rozpoznałam skurcz) ale jakoś co jakiś czas mnie łapało to dziwne uczucie (nie bolało) i zaczęłam zerkać na zegarek. Wyszło co równiuśnienkie 8 min (co mnie upewniło że to skurcz i bardzo mnie zdziwiło że tak idealnie równe są odstępy). Ale nie chciałam jeszcze jechać do szpitala. Jednak koło 1 w nocy skurcze zaczęły być częste - co 2 min więc postanowiłam że jedziemy ( do szpitala około 40 min w nocy, gdy droga pusta). Ja się ładnie uczesałam i nawet lekko pomalowałam. Pojechaliśmy. Na miejscu okazało się że rozwarcie na 1 i że albo mogę zostać sama (bo mąż mógł być tylko w godzinach odwiedzin)albo wrócić jak coś bardziej się rozkręci. Ja stwierdziłam że wracam do domu, wezmę prysznic, panadol, poczekam i się jeszcze prześpię. Wróciliśmy do domu, poszłam pod prysznic i się zaczęło. Nagle skurcze zaczęły robić się coraz bardziej bolesne, prysznic nie pomagał. Położyłam się do łóżka. Niestety skurcze były już co 1,2 minuty i okropnie bolesne. Więc zrywałam się z łóżka i siadałam na wc bo tylko taka pozycja dawała mi ulgę. Darłam się przy tych bólach okropnie. TZ wytrzymał tak ze mną około godziny (bo nie chciałam do szpitala) i stwierdził że jedziemy na porodówkę. A mnie tak bolało że już mi było wszystko jedno - pojechałam w piżamie, z mokrymi włosami i oczywiście bez makijażu he he (a za pierwszym podejściem tak ładnie się przygotowałam). Skurcze byłt tak bardzo bolesne że pod szpitalem wzięli mnie na wózek a ja się darłam żeby mi coś na ból dali bo nie wytrzymam. Było chyba coś przed 6,7 gdy mnie przyjęli na oddział. Tz mógł mnie odwiedzić dopiero koło 8 jak będą terminy wizyt. Na ból mi nic nie dali (rozwarcie nadal na 1) tylko coś na sen. Po tym ból czułam ale schodził on na drugi plan bo senność przeokropna brała górę. I tak w pół śnie leżałam i czekałam. Zapytali czy chcę epidural (zzo) i ja oczywiście chciałam. Chyba koło 15 mi podali. Do tego czasu spałam albo odlatywałam ZZO nie bolało nic a nic. Po tym ból mi przeszedł całkowicie. TZ mi czytał z wykresów na ile mam skurcz a ja się cieszyłam że nie boli. Ale cały czas bym spała. Tz w końcu poszedł do auta podzwonić po rodzicach że się zaczęło. Nagle ze snu budzi mnie pielęgniarka że jedziemy rodzić a ja jej na to że może za 3h bo mi się jeszcze spać chce Ale już nie było czasu bo rozwarcie pełne - w między czasie 3 razy pobierali krew z główki dziecka. Ja w szoku dzwoniłam do TZ że już zaczynamy rodzić. Dostałam instrukcje od przemiłej, francuskiej położnej jak przeć i oddychać. Przewieźli mnie na salę porodową. Tam po chwili powiedzieli że zaczynamy przeć. Obecny personel ze 4 babki - baaardzo mi pomagały w parciu i oddychaniu. Niestety okazało się że dziecko źle leży... Ja miałam cały czas oczy zamknięte ale TZ nie i mnie poinformował że będą używać kleszczy. Mnie było wszystko jedno bo już chciałam urodzić - tym bardziej że bólu nie czułam. Niestety jak kleszcze wkroczyły do akcji to epidural już słabo działał a nie pozwolili mi dodać większej dawki. Więc powiem że jak szła główka i/lub te kleszcze to ból był - takie rozpieranie od środka. Nagle wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pchnęłam i okazało się że dzidziuś już jest. Ale nie zapłakał. Ja więc pytam czemu nie płacze i w tym momencie usłyszeliśmy płacz, zapytałam czy dziewczynka i w tym momencie wsunęli mi moją ciepłą kluseczkę pod koszulę Byłam w szoku że to już, że po tylu miesiącach czekania ona już jest z nami Tz się wzruszył. Leżałam z małą na piersi a lekarka mnie zszywała - czułam to ale nie bolało. Po zaszyciu dostawili mi stolik na łóżko i wjechała taca z kawą, herbatą i tostami Po kilku minutach wzięli mnie na wózek, dali dzidzię na rękę i zawieźli na salę poporodową. I tyle...Najbardziej bolały mnie skurcze przed porodem. Potem było nawet ok. I potwierdzam że ból się zapomina jak ma się dziecko przy sobie. Znaczy się ja pamiętam że mnie bolało ale jaki to był ból to już nie. A i dodam że podawali mi tez gaz znieczulający ale to mi kompletnie nie pomagało. A i po zzo nie miałam komplikacji, nie bolały mnie plecy itp. a ślad po wkłuciu jak po zwykłym zastrzyku. Szybko doszłam do siebie - urodziłam o 16.29 a wieczorem już sama normalnie chodziłam do wc, siadałam, wstawałam itp. Powodzenia dla wszystkich rodzących ![]() i jeszcze mi się przypomniało że przed podaniem tego leku na sen darłam się że umieram... A potem gdy już urodziłam widziałam inną kobitkę jak ją wieźli do porodu a ona krzyczała wniebogłosy że umiera. A ja się już wtedy tylko śmiałam że od tego się nie umiera
__________________
Mój Instagram
Porównując się z innymi, możesz stać się zgorzkniały lub próżny Zawsze bowiem znajdziesz lepszych lub gorszych od siebie Edytowane przez tylkokasia Czas edycji: 2012-06-02 o 12:21 |
|
|
|
|
#903 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 9 348
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
|
|
|
|
|
#904 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 504
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Mój pierwszy poród (opisałam tutaj) był cudowny i piękny, więc byłam pewna, że drugi to już będzie armagedon, bo gdzie tyle szczęścia mieć
Ale okazało się, że drugi to była sama przyjemność. No dosłownie, nawet nie zdążyłam się zmęczyć. W przeciwieństwie do pierwszej ciąży, ta była mega ciężka Druga ciąża to był koszmar. Termin na 28 listopada. W największe upały i lato miałam wielgachny brzuch, z którym musiałam zapierniczać za moją (wtedy) 2-tką. Do tego doszły najbardziej bolesne bóle jakie w życiu miałam - bóle pleców, gdzieś na środku i w krzyżu, wszędzie. Bolało cały czas, bez ustanku i odliczałam dni do porodu, żeby te bóle w końcu się skończyły! Do tego od początku nie szło - do 12 tc plamiłam, brudziłam, krwawiłam żywą krwią, skrzepami itp. Później w 16 tc powtórka z rozrywki. A w 24 tc problemy z sercem dziecka! Boże, jak ja marzyłam o porodzie, żeby to dziecko wylazło i już bym się nie martwiła. Do tego praktycznie nie czułam ruchów dziecka! Nie mam ani jednego filmiku, tak rzadko się ruszała W poniedziałek (dzień tp) byłam na ktg u swojej gin. ale nie wyszedł żaden skurcz Na oddział weszłam dopiero o 22. Lewatywa itp. Lekarz mnie jeszcze dobił, bo na usg wyszło, że córka ma ważyć... 4 kg!! Popatrzył na mnie - 160 cm w kapeluszu, 70 kg i powiedział, "proszę przygotować się na cc, bo przy pani gabarytach to dziecko jest bardzo duże. Ale ze względu, że to druga ciąża, to spróbujemy trochę poprzeć"![]() I zaczęło się łażenie. Rozwarcie na 2 palce i wizja chodzenia jak przy pierwszej ciąży przez kilkanaście godzin, tym razem w nocy, przerażała mnie najbardziej! Szpital fajny, bo nowoczesny, przenośne ktg itp. Mąż pojechał do domu, bo w niczym mi nie pomagał. Skurcze miałam delikatne. Położne włączyły fajne radio - WAWA albo ESKA, tylko polskie piosenki! Więc słuchałam sobie, pisałam smsy i tak łaziłam. Po 24 miałam dostać oksytocynę, żeby przyspieszyć, bo rozwarcie powoli postępowało. Jak zaczęło się zbliżać do 24 to skurcze przyspieszyły, tak bałam się tej oksy Położne tylko pytały: "Pani Seono, pani czuje te skurcze?!?" a ja, "tak, ale one takie marne" No serio, czekałam na jakieś bolesne, a tu Przyleciały położne, pytają czy mi słabo, a ja, że mnie nogi bolą od tego chodzeniaO 2 przyjechał mąż w odwiedziny A o 2:30 miał mnie badać lekarz. Mąż posiedział, pogadał, ponudziliśmy się i pojechał po 2. Lekarz przyszedł zbadał mnie i mówi: "Długa noc przed nami. Dopiero 5 palców" No i poszedł. Już mnie tak te nogi bolały, nawet bardziej niż plecy! Położna powiedziała, że jakby zaczęły mi się parte, to mam ją wołać. To ja na to, że albo mam parte, albo ta lewatywa nie zadziałała i idę kupę. No i idę do wcPołożne w krzyk, "doktorze rodzimy!" , ledwo na łóżko weszła serio![]() To były chyba 3 serie tylko i nagle to cudowne uczucie wyślizgnięcia Nikt mi jej nie zabierał. Owinęli ją poprostu w becik i dali do piersi. Zrobiłam jej krzyżyk na czole, przeżegnałam się, powiedziałam "dzięki Ci dobry Boże, dzięki Ci Święty Ignacy". Na całe 2 godziny mi ją dali. Było cudownie. Liczyłam jej paluszki, patrzyłam na oczka, mogłam się przyglądnąć. Tak się nią cieszyłam. Była tak piękna, że nie sposób tego opisać Nie tak jak za pierwszym razem, że dostałam ją na minutę a później gdzieś pojechała Małą zważyli i zmierzyli - 4 kg, 61 cm !!! Ale byłam z siebie dumna Nie wiem kiedy to zrobili? Chyba od razu po wyjściu prosto na wagę?O godzinie 3:03 - 3 minuty po porodzie wysłałam smsa: "urodziłam o 3, córka 4 kg, poród ok" Mąż dojechał jakoś koło 3:30. Byłam zszywana i ból nieziemski Cały poród ani jednego jęku, krzyku a zszywanie koszmar!I tak sobie siedzieliśmy błogo, we troje, mini masakrowała mi brodawkę, ale hormony szczęścia skutecznie uśpiły ból a na dodatek radio zagrało naszą piosenkę - "Krakowski spleen" Maanamu. Brakowało tylko różowych balonów, brokatu i latających amorków Straszliwie się bałam, skąd weźmie się miłość do drugiego dziecka, jak to obdzielić? Okazało się, że miłość jest ogromna i wszechogarniająca. Moje porody to bajka. Ciąża i poród tylko wiosna - lato. Najgorzej wspominam rozstanie z moją córką. W poniedziałek pojechała do babci a ze szpitala wyszłam w piątek i dopiero w piątek się z nią spotkałam. Dopytywała się o mnie i tęskniła. Prawie się poryczałam, jak ją zobaczyłam. Nagle okazało się, że w porównaniu z małą siostrzyczką to ona jest duża i jest prawdziwą starszą siostrą Nagle ta moja mała dziewczynka w jednej chwili stała się taka duża, samodzielna i odpowiedzialna.Początki w domu to sielanka. Mini tylko spała i jadła. Nastawiliśmy się na armagedon, kłótnie, wypominanie sobie, straszenie rozwodem, nieprzespane noce itp. a tylko gugaliśmy do małej, biliśmy się kto ma ją ponosić, gdy nie spała. W naszym związku normalnie renesans Edytowane przez Seona Czas edycji: 2012-06-05 o 00:20 Powód: dopisek |
|
|
|
|
#905 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Wroclaw
Wiadomości: 335
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
Rodzilam na Brochowie we Wroclawiu, w nocy wrzesniowej pelni z 13 na 14. 15 porodow (z czego 6 cesarek) JEDNA polozna. Wody odeszly mi o 6-stej rano. Kolo 7-mej przyjeto mnie na oddzial z 3 cm rozwarciem. Mala rodzila sie o miesiac za wczesnie, powod – infekcja wewnatrzmaciczna… Chcialam rodzic sama, obecnisc TZ-ta by mnie tylko wkurzalaJ Taka Zosia-samosia jestemJ Polozono mnie w pokoju rodzacych i podlaczono do KTG. Polozne z porannej zmiany co chwile zagladaly i pytaly sie jak sie czuje, ale skurcze troche ustaly, wiec czekalismy. Po zmianie poloznej (kolo 6-tej po poludniu) zaproszono mnie na sprawdzenie rozwarcia. Poloznej ‚udalo sie‘ zbadac mnie w trakcie braku skurczu (o czym nie wiedzialam, myslalam, ze to tak zawsze boli…), tak wiec myslalam, ze sie pokicham z bolu podczas tego badania. Obiacalam sobie, ze nie za szybko na kolejne badanie nie pojde, a pozatym zrobila sie noc i zostawiono mnie w zupelnym spokoju. Pomyslalam, ze powinnam sie wyspac puki moge, bo potem nie bede miala sily na porod. Jednak, spac nie moglam, to bylo tylko takie czuwanie pomiedzy skurczami, ktore zaczynaly coraz bardziej bolec… Kiedy bolalo bardziej, wstawalam z lozka i chodzilam po korytarzu, lub szlam pod prysznic ktory nieziemsko koil bol!! Polecam! Spotkanej poloznej zapytalam, czy dostane znieczulenie wewnatrzoponowe. Tak, oczywiscie, ale dopiero jak bedzie na to pora. Kiedy, nie doprecyzowala… Kolo 2-giej w nocy poczulam, ze juz nie wytrzymam, postanowilam isc po znieczulenie. Wyszlam z sali i na korytarzu dostalam takego skurczu, ze myslalam, ze sie nie podniose… Polozna, przebiegajac kolo mnie krzyknela, ze mam isc szybko na lozko do badania. Ja na to, ze nie umiem sie wyprostowac!!! Ale w koncu skurcz puscil i udalo mi sie wgramolic na lozko… Okazalo sie, ze juz RODZE!!! Przeszlam na sale porodow, ktora, sorry, ale wyglada jak rzeznia L Byly tam 4 lozka, wszystkie zajete… Polozna biegala galopem pomiedzy rodzacymi, ktore darly sie w nieboglosy w trakcie skurczow. NAJGORSZE bylo to, ze rodzilam dokladnie razem z dziewczyna z sasiedniego lozka… Mialysmy skurcze doslownie naprzemian, polozna tylko zrzycala rekawiczki i biegala od jednej do drugiej…. W koncu dziewczyna obok urodzila o 2:50. Pamietam jak jej zazdroscilam, ja mialam jeszcze cala robote przed soba. Nagle pojawil sie ginekolog i polozna i zaczeli sie na mnie wydzierac – no RODZ juz!!! Mamy cesarke do zrobienia, no przyj!!! Nosz k$%^a, przeciez tez chcialam urodzic wiedzialam, ze dzieli mnie juz tylko moment od porodu… Zaparlam sie i pchnelam. Nie wiedzialam, ze polozna mnie sieknela skalpelem, ale poczulam, ze urodzilam!!! Zobaczylam moja corke, cala pokryta mazia z glowa w czub, jak u inkow Zapytali, czy chce ja przytulic a potem mi ja zabrali L. Przyszedl chirurg do zszycia mnie, zrobil to w znieczuleniu, bardzo dokladnie i bardzo ladnie! Dopiero, kiedy go zobaczylam, dolmyslilam sie, ze bylam przecieta!!!Po zszyciu przeniesli mnie na lozko obok lozka porodowego. Lezalam i patrzylam jak salowa zmywa krew z lozka i sluchalam jak narzeka, ze nie ma nawet czasu isc do ubikacji, taki maja dzis zapiernicz… Nagle uslyszalam placz dziecka zza scianki – jak to, to nie zabieraja dzieci? Na szczescie podeszla do mnei neonantolog i powiedziala, ze moja mala jest w inkubatorze, bo ma zapalenie pluc… I tak sobie lezalam na tej porodowce do 6-tej rano. NIKT do mnie nie podszedl a telefon zostal w sali… Kolo 6-tej podeszly pielegniarki zeby mnie przewiezc mnie na sale matek z dzieckiem, poprosilam o telefon. FOCH – nie ma czasu na szukanie telefonu. Nawet bedac oszolomioana porodem wrzasnelam, ze natychmiast chce ten telefon!!! Sala jest po drugiej stronie korytarza, co to za problem??? W koncu udalo sie sie zadzwonic do PZ-ta, ktory przyjechal natychmiast. I nie, nikt nie podal mi tacy z kawa (kawa??? Jak akawa, chyba inka, bo przeciew w PL matkom polkom nie wolno kawy, nie?). A wyzywienie na Brochowie wola o pomste do nieba! Nie wspomne o tym, ze bedac wege chyba umarlabym tam z glodu, ale dziewczyny, ktore jadly to ‚zarcie‘ dostaly rozwolnien a dzieci, karmine ich mlekiem, fruwaly na wzdetych brzuchach. Z racji zapalenia pluc malej przesiedzialam tam 2 tygodnie, i sie napatrzylam… Ale to temat na inna notke…. |
|
|
|
|
|
#906 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 10
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Witam, jestem położną i piszę pracę magisterską odnośnie doświadczeń z PIERWSZEGO porodu, który odbył się w latach 2010-2012 lub 1970-19990.
Jeśli maja Panie chwilkę czasu, proszę o wypełnienie anonimowej ankiety dostępnej pod adresem: https://docs.google.com/spreadsheet/...NkVxeTdzelE6MQ Pozdrawiam i dziękuję |
|
|
|
|
#907 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
A ile jeszcze linków zamieścisz?
|
|
|
|
|
#908 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 472
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
To i ja wklejam swój opis porodu jako że sama lubiłam czytać przed takie opisy..
Niedziela 22.04.2012r. 5 dni po terminie. Dzień jak co dzień, posprzątałam na wszelki wypadek zwierzaczkom a wieczorem maraton filmowy z M podczas którego jadłam ananasa świeżego Wyjechaliśmy z domu ok. 5…ja cały czas na luzaka, bez żadnych objawów, nawet to krwawienie zmieniło się tylko w plamienie. Po drodze przypomniało mi się że wody zapomniałam z lodówki więc poprosiłam M żebyśmy podjechali na stację. Jeszcze z nim poszłam wybrać sobie wodę, ale już zaczynałam czuć lekkie kilkunastosekundowe skurcze, ale tylko ledwie ćmiące, choć co 5-6 minut. Na IP zajechaliśmy ok. 5:40. Nadal nie czułam bólu a skurcze też rzadziej. Gdyby nie to krwawienie to normalnie bym w domku smacznie spała. Na IP najpierw papierkowa robota a potem podpięli mnie pod ktg i tak sobie leżałam z pół godzinki. Wyszły skurcze ale położna mówi, że jak jeszcze je niezbyt czuję to to jeszcze potrwa. Zszedł lekarz mnie zbadać. Okazało się że to ten sam superowy lekarz, który badał mnie 8 kwietnia jak byłam bo ruchów nie czułam. Na początku mnie nie kojarzył ale jak spytał o imię synka i powiedziałam że Morfeusz to on do mnie „A to pani” i sobie pogadaliśmy, pośmialiśmy się i okazało się że 3-4 cm rozwarcia. A ja „Już? Jak to? Przecież mnie ledwo co tam ćmi…tak to ja mogę rodzić”. Wyluzowałam się, że poród to nic strasznego w moim przypadku chichrająca się zabrałam M z poczekalni i pielęgniarka zabrała nas na porodówkę. Była prawie 7. Na porodówce podeszliśmy do dyżurki i poprosiłam z uśmiechem o pokój z wanną jeśli byłaby taka możliwość. A położne do mnie z pytaniem takim powątpiewającym tonem, czy ja w ogóle mam jakieś skurcze. A ja że chyba tak ale takie prawie nie bolesne. Zaprowadzili nas do pokoju i z M zostaliśmy sami. Zaraz weszła do nas fajna położna. Ja do niej od razu że nie chcę dolarganu, ale chcę lewatywę bo żadnego nawet mini oczyszczania nie było no i będę chciała zzo. A ona że wszystko będzie tylko najpierw musi być zapis ktg. Podłączyła mi ktg, wbiła wenflon i nas zostawiła. Ja zaczęłam się martwic na głos co M będzie robił tyle czasu bo skoro mnie nie boli to z kilkanaście godzin to pewnie potrwa, a on nie miał ani książki ani nic. Moje rozkminki nie trwały długo bo zaraz zachciało mi się do wc i poczułam bóle jak na @ takie o średnim nasileniu ale już dość wkurzające. Jako że dopatrzyliśmy że ktg bezprzewodowe to poszłam do wc a tam nagle złapały mnie tak silne bóle że nogi się pode mną ugięły. Zaraz zbiegły się położne bo ktg ze świrowało przez to że wstałam z tego łóżka. Powiedziały żebym jeszcze chwilę wytrzymała leżąc bo zaraz skończy się zmiana warty (o 7:30) i któraś do mnie przyjdzie. I rzeczywiście jakoś przed 8 przyszła do mnie anioł-położna Sylwia a ja już zaczynałam się drzeć na całą porodówkę. Centralnie darłam się jak opętana, ale to dlatego że te bólo-skurcze były już praktycznie z tylko kilkusekundowymi przerwami, że nawet Ne miała jak odpocząć choć chwilkę od tego bólu. Zaczynałam się drzec od ała, potem było ku… a na koniec żeby mnie zabili, bo ja nie wytrzymam. Cały czas ściskałam nogi a ręką jeszcze starałam się zatkac dziurkę tak mnie rozrywało od środka. Darłam się też o zzo , ale przy badaniu okazało się że to już 9 cm i zaraz rodzę. W międzyczasie poleciały czyściutkie, przejrzyste wody.Położna bardzo mnie dopingowała a M z boku wspierał, całował…bez niego nie dałabym rady. O 8:30 zaczęły się parte i weszło chyba z 6 osób. I tu już szybka akcja. Bolało tak samo strasznie jak wcześniej + doszła ta potrzeba parcia (chociaż niewielka)i o 9:00 pojawił się nasz synek. Jako że położna starała się żebym była w pozycji w miare na boku podczas wychodzenia główki to nawet nie było konieczności nacięcia, było tylko pęknięcie 1 stopnia i 3 szwy. Jak połozyli mi małego na brzuchu był taki cieplutki, a ja powtarzałam że to mój syneczek i byłam w szoku że taki cud wyszedł mi z brzuszka. Stwierdzam że mogę rodzić jeszcze raz, choć w trakcie zarzekałam się ze to pierwszy i ostatni raz Gdyby w domu czekała na bolesne skurcze to mogłabym już nie zdążyć dojechać, położna powiedziała, że następnym razem muszę bardzo uważać, żeby nie urodzić w samochodzie. A lekarka od noworodków jeszcze następnego dnia wspominała, że należy mi się order za taki piękny poród. |
|
|
|
|
#909 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 3
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Fajnie sie czyta opisy waszych porodow,pomimo ,ze ja mam to za soba wciaz lezka w oku sie kreci...
To byl moj trzeci porod,dwojke dzieci urodzilam w Polsce, a malego miska w UK. Termin mialam na 23 pazdziernika, a 20stego zaczelismy sie przeprowadzac do wiekszego domu, balam sie zeby tylko nie urodzic w trakcie...Tak wiec dotrwalam do terminu porodu i poznym wieczorem mega zmeczona wypakowywaniem rzeczy z kartonow oznajmilam mezowi ze sie klade bo juz chodzic nie potrafie i cale dupsko mnie boli.Polozylam sie okolo 22giej i ogladalam jakis film. Poczulam skurcze ale bylam pewna ze to przepowiadajace gdzyz mialam je od jakichs dwoch tygodni co noc.Nagle obudzil sie moj maz i pyta mnie czy ja juz rodze bo jakos glosno sapie ,a ja mu ze chyba nie bo napewno skonczy sie jak zwykle ze przejdzie po dwoch godzinach,ale na wszelki wypadek wstalam i poszlam wziac szybki prysznic.W sumie skurcze mialam co jakies 12 minut.Okolo 23.30 weszlam do toalety i zobaczylam sluz z krwia, acha pomyslalam chyba to jest to (to pierwszy porod ktory zaczal sie sam ,dwa poprzednie mialam wywolywane ) weszlam do pokoju gdzie moj maz czekal na mnie juz ubrany i gotowy do drogi.Mowie mu zeby zaczekal bo ja jeszcze pewna nie jestem...ale zaczely sie skurcze regularnie co 5 minut i postanowilam dzwonic do szpitala.Powiedzieli ze mam sie zbierac i przyjezdzac bylo okolo 00.30 po drodze do szpitala cieszylam sie jak dziecko, ze to juz i , ze to koniec ciazy Wieczorem juz wracalismy do domku, |
|
|
|
|
#910 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 1
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Bardzo proszę o wypełnienie ankiety dotyczącej zapotrzebowania i efektywności edukacji przedporodowej
http://moje-☠☠☠☠☠☠☠☠☠☠☠/respond-34882.html |
|
|
|
|
#911 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 1
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Witam,
postanowiłam opisać mój poród bo sama przed porodem często szukałam doświadczeń innych kobiet. Moja córeczka ma już 8,5 miesiąca i świata poza Nią nie widzę ale wracając do momentu, który był bardzo dużym przeżyciem dla mnie i mojego męża...Termin porodu wyznaczony miałam na 17 lipca ale mojej Małej dziewczynce wcale się nie spieszyło na świat. 24 lipca (wtorek) zgłosiłam się do szpitala bo już było trochę po terminie. Nic nie wskazywało na to żeby jakaś akcja porodowa się zaczęła założono mi we wtorek cewnik foleya. Ale to nic nie dało moja szyjka nawet nie drgnęła więc w czwartek postanowiono podłączyć mnie pod kroplówkę z oksytocyną. Czyli krótko mówiąc poród miałam wywoływany czym się zestresowałam jeszcze bardziej jak naczytałam się na różnych forach, że to bardziej boli itd. Dodatkowo psychicznie dobijały mnie kobiety, który przyjeżdżały rodzić w czasie kiedy ja oglądałam na sali telewizję. Krzyku jednej nie zapomnę do końca życia "błagam pomóżcie mi" schiza totalna. Płakałam mojemu mężowi w ramię jak tylko przyjeżdżał i chciałam, żeby zabrał mnie do domu. Więc w czwartek podłączono mi kroplówkę. Zaczęły się skurcze a po skończonej kroplówce było po skurczach. W czwartek koło godz. 23 zaczęły się skurcze ale jak poszłam do badania Pani położna powiedziała, że niestety ale rozwarcia kompletnie brak a skurcze dalej męczyły i to dosyć często. Koło godziny 2.00 położna poprosiła mnie na badanie i w końcu usłyszałam słowa "no powoli się coś zaczyna" Około 4.00 zadzwoniłam po męża "powiedziałam kochanie spokojnie jedź bo się zaczyna" W moim przypadku znoszenie bólu ułatwiała mi piłka i ramiona mojego męża , który później przyznał, że go strasznie mocno ściskałam bo bardzo go bolały . Jak skurcze nie były jeszcze baardzo ale to baardzo silne to tryskałam humorem aż mój mąż był w szoku Nie krzyczałam bo nie chciałam wystraszyć koleżanki z pokoju, która też miała rodzić pierwszy raz . O 7.00 usiadłam w końcu na fotelu i zabrałam się do pracy Po 15 minutach moja córeczka była już na świecie![]() ![]() była niespodzianką bo do końca nie wiedzieliśmy czy będziemy mieć córeczkę czy synka.Jeśli chodzi o rady dla przyszłych mam... ciężko coś powiedzieć. Ja wspominam swój poród pozytywnie (oprócz tych wcześniejszych dni spędzonych w szpitalu w których nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka) może też dlatego, że miałam bardzo miłe położne i fajnych lekarzy (tak swoją drogą warto chodzić do lekarza, jeżeli jest taka możliwość, który ma dyżury w szpitalu w którym się chce rodzić, moim zdaniem to dużo daje - no niestety taka jest rzeczywistość), dobrze znaleźć pozycję, która będzie pomagała w zniesieniu bólu. Na mnie nie działało zdanie "jeszcze trochę i zobaczysz swoją córkę myśl o Niej". No niestety w tamtej chwili jedyne o czym myślałam to "zaraz będzie skurcz a później 1,5 min. ulgi" . Tak więc głowa do góry![]() ![]()
|
|
|
|
|
#912 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 8
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Proszę o pomoc kobiety, które rodziły w Poznaniu, wypełnijcie ankietę, podzielcie się swoją opinią: https://docs.google.com/forms/d/1b-m...8wwNg/viewform
|
|
|
|
|
#913 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: tam, gdzie kończy się Internet
Wiadomości: 30 611
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Mój opis porodu - skopiowany z mamusiowego, 21-22 marca 2012
W szpitalu byliśmy około 8.20 - wywiad lekarski, badanie ginekologiczne, przyjęcie na oddział i "zadomowienie" się w sali przedporodowej. W chwili przyjęcia rozwarcie na pół cm, szyjka twarda i zamknięta - czyli perspektywa na szybki poród bez indukcji - niemożliwy. Później przyszedł pan doktor, powiedział jaki jest plan, że z oksytocyną się wstrzymamy, założy mi żel doszyjkowy, który pomoże się jej rozwierać i zmięknąć. Zadziałam dość szybko ale łagodnie - po dwóch godzinach czułam lekkie skurcze, regularne co dwie minuty, trwały około 30 sekund. Więc przenieśli mnie na salę z piłkami i workami. Tam sobie poskakałam i porobiłam dużo dziwnych rzeczy pomagających w porodzie. O 14 rozwarcie na 2 cm... myślałam, że z czasem jak skurcze się nasilają, postępuje i rozwarcie, ale do 17 nadal był 2 cm a bóle zaczynały się już od krzyża. Były znośne, ale bardzo nieprzyjemne. Dostałam na to jakąś kroplówkę, że niby coś na styl paracetamolu, ale w ogóle nie zadziałało. Byłam zmęczona, między skurczami przysypiałam, ale co to za przysypianie na 1,5 minuty. Urywał mi się film ze zmęczenia... więc około 19 (chyba) gdzie było brak postępu akcji lekarz zadecydował, że około 22 dadzą mi dolargan abym mogła zasnąć i od rana dalej rodzić. Wtedy też zmieniła się ekipa położnych. O 20 dostałam kolejną kroplówkę, która nic nie dała. Bóle były tak nieznośne, że wymiotowałam. Pal licho brzuch - bolało mnie spojenie, czułam przeszywające rozpychanie i jednocześnie parcie na kość ogonową i bóle krzyżowe. Jedyna pozycja, która jeszcze w miarę przynosiła ulgę, to siad po turecku i bujanie się. o 21 położna mnie zbadała, mówi, że rozwarcie nadal 2 cm, ale widzi, że się męczę (prosiłam o znieczulenie)... Podczas jednego ze skurczy zrobiłam mi masaż szyjki, skurcz był tak silny, że i tak nic nie czułam. Przy kolejnym tak samo. I mówi, że z 2 cm mamy 7 i idziemy już na salę porodową. O 18-19 do domu pojechał mąż i mama, bo skoro chcieli abym poszła spać, to po co mają niepotrzebnie siedzieć. Podpięli mnie pod ktg - znowu.Ledwo dałam radę w czasie skurczu, bolało okropnie (krzyż), a ruszyć się nie mogłam, bo wychodził zły zapis. Po badaniu piłka i ogólnie ruch, prysznic i inne cuda, które ulgi mi nie przynosiły. Zdołałam tylko napisać jednego smsa, że akcja się rozkręca i mogą już przyjechać ![]() Mruczałam pod nosem, że zaraz umrę z tego bólu i w ogóle W tej ostatniej fazie porodu miałam przy sobie mamę, mąż czekał cierpliwie za drzwiami. To był mój wybór, bo wiedziałam, że mama bardziej mi pomoże słowem i radą. Ale mąż co chwilę dzwonił, pytał jak akcja. Był bardzo przejęty (po wszystkim mówił, że nic nie słyszał abym krzyczała). Przy 9 cm czułam bóle parte, przedziwne uczucie, zwłaszcza, że przeć nie można. Miałam takie wrażenie, jakby chciało mi się ogromną kupę i miała mega zaparcie Tylko mówię - ból pleców wyginał mnie w pół i nie wiedziałam już co robić - łapać się czegoś, zaciskać zęby... skończyło się na pilnowaniu prawidłowego oddechu, bo mało brakowało a bym się hiperwentylowała... Potem położna zaproponowała próbę parcia i zaczął się poród. Ja osobiście pamiętam 3 parcia, ale było ich trochę więcej. I o północy miałam małą Ewelinkę na brzuchu. Więcej: https://wizaz.pl/forum/showpost.php?...postcount=2183
__________________
♥ ♥ ♥ Komentuj. Nie obrażaj. |
|
|
|
|
#914 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Powiat rybnicki
Wiadomości: 608
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Och jak ja lubię te opisy!
Maniakalnie oglądam "Porodówkę" na kablówce rycząc cały odcinek jak bóbr. |
|
|
|
|
#915 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 55
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Witam!
Jestem studentką Położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Bardzo proszę o wypełnienie ankiety. Ankieta skierowana jest do Kobiet, które co najmniej raz rodziły. Badanie jest całkowicie anonimowe, a uzyskane odpowiedzi zostaną wykorzystane tylko i wyłącznie do celów naukowych. Wypełnienie ankiety polega na udzieleniu odpowiedzi na każde z pytań, poprzez wpisanie lub zaznaczenie dokonanego wyboru najbardziej pasującej odpowiedzi. W przypadku, gdy można zaznaczyć więcej niż 1 odpowiedź, będzie zawarta taka informacja przy pytaniu. Z góry dziękuje za poświęcony czas i wypełnienie ankiety! link do ankiety: http://www.ebadania.pl/c593261cd2e96ea1 |
|
|
|
|
#916 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 70
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Dwa dni przed porodem dostalam kopa: zaczelam piec i gotowac i nie moglam spac. W dzien porodu 38+4. Kolo godziny 14:30 poszly wpdy, lecialy ciurkiem jak szlam zaniesc przylemu ojcu szralotke. Zawrocilam do domu, ugotowalam jedzenia dla siebie, narzeczonego ktory w miedzy czasie jechal juz do domu. Spakowalam torbe do szpitala. Nadal nie czulam zadnych skurczy ani nawet pobolewania. okolo 17:30 udalismy sie do szpitala, na ktg i badania, rozwarcie na dwa cm. wzieli mnie na sale porodowe ale poniewaz nie czulam nadal kompletnie nic wyszlam na wlasne zyczenie o 19:30 po tym jak zabronionu wtespu mojemu partnerowi na sala. Wrocilam do domu spacerkiem. wlazlam do wanny za godzine i wtedy zaczelam odczuwac skurcze, dosyc silne ale nie bardzo bolesne. kiedy wyszlam zwanny dopiero wtedy poczulam ich sile. zadzwonilismy po taxi, ktora nas bardzo szybko zawiozla na porodowke. zanim dotarlam na sale juz jeczalam z bolu. od 21:30 przez 40 minut bardzo silne skurcze przy ktorych wylam z bolu. poprosilam o epidural ale nie mogli znalezc mojej karty (!) przez pol godziny. wreszcie oswiadczylam ze chyba chce kupe a oni na to ze glowka wychodzi. nastapily trzy skurcze parte i dziecko wyslizgnelo sie na zewnatrz. najgorsze bylo jednak dopiero przede mna, poniewaz mialam niwielkie pekniecie i do gory i do dolu i trzeba byl je zszyc. caly porod to bylo nic w prownaniu do zakladania szwow i czyszczenia resztek lozyska.
|
|
|
|
|
#917 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 1 685
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Tak czytam wasze opisy porodow i stwierdzilam, ze tez tutaj opisze moj dzien.
Termin porodu mialam na 16 lipca ale bylam pewna, ze urodze 20lipca, wiec jakos sie stresowalam sie tym dniem. Jednak z powodu wczesniejszych mocnych skurczy zaproszono mnie 16 lipca do szpitala na masaz, ktory przyspieszy porod. Wrocilam do domu dopakowalam torbe, bo polozna powiedziala, ze pewnie urodze wieczorem. Z 18 na 19 lipca, gdy maz wrocil do domu, wyprosilam go o spacer, wczesniej wymylam sie, ogolilam (jakies przeczucie mialam chyba), chodzilsimy az do 2 nad ranem wzdul Tamizy. Mezus nie byl zly, bo mial 19 lipca wolne, wiec schowal swoja sennosc w kieszen i chodzil ze mna. O 6 nad ranem zbudzilam sie z jakim plamieniem, z delikatnymi skurczami, pognalam do sypialni i zaczelam budzic Tz ten stwierdzil, ze jesli mam rodzic to i tak jest za wczesnie nie mam przeciez silnych skurczy i mam isc spac, zeby miec sily jesli to dzisiaj, polozylam sie obok i powiedzialam do niego, ze moja pewnosc, ze urodze 20 byla jednak uzasadniona. Spalam az do 13, maz wyszedl do centrum po zakupy i swoja siostre, a ja w tym czasie dostalam silnych skurczy, rowno co 2 min, wracali az 30min a ja w tych bolach skakalam do mieszkaniu. Tz nadmuchal pilke ale nic nie pomoglo, zadzwonil po taki wstepny ambulans, przyjechal pan ocenic czy to juz porod czy nie, stwierdzil, ze chyba tak zaraz przyjechal normalny ambulans, no i pojechalismy, stalismy w korkach godzine, w upale, myslalam, ze umre, zapieli mnie jakimis pasami i nawet ruszyc sie nie moglam. W szpitalu pani stwierdzila, ze mam za male rozwarcie i mam wracac do domu, dala mi paracetamo ale zaraz jej do zwrocilam, dzieki bogu zmienial sie personel przyszla polozna, ktora zrobila mi mocz, wyszlo, ze cos tam sie natworzylo. Wziela mnie na sale porodowa i co sie okazalo, ze mam 7 cm, przebila mi wody. Nigdy jeszcze tak szybko sie nie rozbieralam, wskakujac do basenu przypomnialam sobie, ze skarpetek nie zdjelam Edytowane przez Syl993 Czas edycji: 2013-12-12 o 15:08 |
|
|
|
|
#918 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: kraina uśmiechu i dobrego humoru :-D
Wiadomości: 7 690
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Mój drugi poród.
Skurcze zaczęły się o 2 w nocy ale powiedziałam do męża żeby poszedł jeszcze spać, na szczęście mnie nie posłuchał, ja poszłam do łazienki się ogarnąć O 3.30 weszłam do wanny i polewałam się gorącą wodą, siedziałam sobie do 4 a mąż w tym czasie zadzwonił po teściową żeby zaopiekowała się na czas porodu starszą córeczką. Jak tylko przyjechała ja ubrałam się i pojechaliśmy do szpitala, ledwo zdążyliśmy Na izbie przyjęć kazali mi czekać w jakiejś jednoosobowej kolejce ale udałam się do wc gdzie odeszły mi wody i narobiłam takiego krzyku że zaraz mnie na badanie wzięli i potem szybko na sale. Tam w tempie przyśpieszonym się rozebrałam do koszulki w której przyjechałam i poprosiłam o ochronę krocza i 15 min po przyjeździe do szpitala urodziłam.Ogólnie 3 godz. i 5 min od pierwszych skurczy trwało wszystko. Mąż zażartował że rodziłam tyle na ile czeka się na danie w fast foodzie I postanowiłam ze przetnę pępowinę, fajne uczucie
|
|
|
|
|
#919 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Żurawinko, wstydziłabyś się
cudny poród, no i gratuluję
|
|
|
|
|
#920 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: kraina uśmiechu i dobrego humoru :-D
Wiadomości: 7 690
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Szaja modlitwy pomogły
ale na trzeci raz się nie piszę
|
|
|
|
|
#921 |
|
Przyczajenie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Zapraszam do relacji z mojego porodu, która pojawiła się nawet w grudniowym "Dziecku". Śmiech przez łzy gwarantowany!
[ciach] P.S. Dlaczego ma być strasznie, skoro może być śmiesznie...?
__________________
I jest nas troje! ![]() Zapraszam na mojego bloga: " Żyj na poziomie buraka, a życie będzie słodkie " Ralpf Ellison
Edytowane przez shonyen Czas edycji: 2014-03-07 o 07:50 |
|
|
|
|
#922 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 16 179
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
A czy któraś z Was ma wadę wzroku?
Mam krótkowzroczność ok. -5, chcę rodzić naturalnie, ale wiem, że przeciwskazaniem są odklejanie się siatkówki i jaskra. Problemów z siatkówką z tego, co wiem nie mam, ale ze względu na nietypowe rozmieszczenie nerwów, czy czegoś tam muszę regularnie badać wzrok w kierunku jaskry, choć na razie odpukać wygląda na to, że jest ok. Pytanie: jak długo przed data porodu wybrać się do okulisty, żeby na pewno potwierdził, czy wszystko jest ok i można rodzić sn? Czy ewentualne zaświadczenie o wskazaniu do cc może wystawić każdy okulista? Ewentualnie proszę napiszcie coś więcej.
__________________
najważniejsze w życiu jest być zdrowym, mieć zdrowego małżonka, zdrowe dziecko, zdrowych rodziców, zdrowe rodzeństwo. wszystko inne jest kwestią chęci i siły, niekiedy szczęścia... Edytowane przez wika82 Czas edycji: 2014-01-03 o 22:32 Powód: dopisek |
|
|
|
|
#923 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 16 431
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
__________________
Mam dwoje okruszków - jeden większy, a drugi całkiem malutki ![]() |
|
|
|
|
|
#924 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: Wa-wa
Wiadomości: 7 993
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
__________________
........................ Edytowane przez brumek Czas edycji: 2014-01-04 o 00:14 |
|
|
|
|
|
#925 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 16 179
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
![]() Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
najważniejsze w życiu jest być zdrowym, mieć zdrowego małżonka, zdrowe dziecko, zdrowych rodziców, zdrowe rodzeństwo. wszystko inne jest kwestią chęci i siły, niekiedy szczęścia... |
|
|
|
|
|
#926 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 086
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Ja rodziłam w soczewkach
|
|
|
|
|
#927 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: Wa-wa
Wiadomości: 7 993
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
__________________
........................ |
|
|
|
|
#928 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 16 431
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Ja też, 2 razy, jakoś nie pomyślałam aby zdjąć, poza tym własnego dziecka bym wyraźnie nie zobaczyła
__________________
Mam dwoje okruszków - jeden większy, a drugi całkiem malutki ![]() |
|
|
|
|
#929 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 55
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Witam,
jestem położna i przeprowadzam badania, i w tym dzieleniu sie wrazeniami z przebytych porodów, bardzo prosze o poświęcenie kilku minut na wypelnienie ankiety. Ankieta skierowana jest do kobiet, które co najmniej raz rodzily. Ankieta jest anonimowa, a wyniki będą wykorzystane tylko i wylacznie do badan naukowych. Z gory bardzo dziękuje wszystkim Paniom. http://www.ebadania.pl/c593261cd2e96ea1 |
|
|
|
|
#930 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 1 195
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
mam wade - 7, nie mialam wskazan do cc, rodzilam w soczewkach
bez nich (lub tez okularow) bym na lozko porodowe nie trafila
__________________
konto nieaktywne |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Być rodzicem
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:18.





bo tylko taka pozycja dawała mi ulgę. Darłam się przy tych bólach okropnie. TZ wytrzymał tak ze mną około godziny (bo nie chciałam do szpitala) i stwierdził że jedziemy na porodówkę. A mnie tak bolało że już mi było wszystko jedno - pojechałam w piżamie, z mokrymi włosami i oczywiście bez makijażu he he (a za pierwszym podejściem tak ładnie się przygotowałam). Skurcze byłt tak bardzo bolesne że pod szpitalem wzięli mnie na wózek a ja się darłam żeby mi coś na ból dali bo nie wytrzymam. Było chyba coś przed 6,7 gdy mnie przyjęli na oddział. Tz mógł mnie odwiedzić dopiero koło 8 jak będą terminy wizyt. Na ból mi nic nie dali (rozwarcie nadal na 1) tylko coś na sen. Po tym ból czułam ale schodził on na drugi plan bo senność przeokropna brała górę. I tak w pół śnie leżałam i czekałam. Zapytali czy chcę epidural (zzo) i ja oczywiście chciałam. Chyba koło 15 mi podali. Do tego czasu spałam albo odlatywałam
Ale już nie było czasu bo rozwarcie pełne - w między czasie 3 razy pobierali krew z główki dziecka. Ja w szoku dzwoniłam do TZ że już zaczynamy rodzić. Dostałam instrukcje od przemiłej, francuskiej położnej jak przeć i oddychać. Przewieźli mnie na salę porodową. Tam po chwili powiedzieli że zaczynamy przeć. Obecny personel ze 4 babki - baaardzo mi pomagały w parciu i oddychaniu. Niestety okazało się że dziecko źle leży... Ja miałam cały czas oczy zamknięte ale TZ nie 

ale bóle nie były złe.
Popatrzył na mnie - 160 cm w kapeluszu, 70 kg i powiedział, "proszę przygotować się na cc, bo przy pani gabarytach to dziecko jest bardzo duże. Ale ze względu, że to druga ciąża, to spróbujemy trochę poprzeć"
No i poszedł. Już mnie tak te nogi bolały, nawet bardziej niż plecy! Położna powiedziała, że jakby zaczęły mi się parte, to mam ją wołać. To ja na to, że albo mam parte, albo ta lewatywa nie zadziałała i idę kupę. No i idę do wc
serio
Cały poród ani jednego jęku, krzyku a zszywanie koszmar!
Nagle ta moja mała dziewczynka w jednej chwili stała się taka duża, samodzielna i odpowiedzialna.




a skurcze dalej męczyły i to dosyć często. Koło godziny 2.00 położna poprosiła mnie na badanie i w końcu usłyszałam słowa "no powoli się coś zaczyna" 

Tylko mówię - ból pleców wyginał mnie w pół i nie wiedziałam już co robić - łapać się czegoś, zaciskać zęby... skończyło się na pilnowaniu prawidłowego oddechu, bo mało brakowało a bym się hiperwentylowała... 

