Dla tych co czekają na oświadczyny-zniecierpliwione,desperat ki i wyluzowane

[PannaAgnieszka]

Mam nadzieje, ze Twoja wiara nie zostanie nigdy zachwiana

Niestety nawet najwieksza milosc nie obroni sie jesli ludzi sa do siebie nie dopasowani w zyciu codziennym- no wg mnie nie ma opcji

[201801191006]

[1=3cda010cf2365f85063684c ab232c67a494edda3_61df6b8 1d462b;46487396]Tak, to są pierdoły, które są najczęstszym powodem rozstań, a na prawdę da się z tymi rzeczami żyć i kochać się mimo setny raz nie zrobienia obiadu. Ludzie nie umieją ze sobą często rozmawiać, a takie drobnostki piętrzą się aż w końcu ludzie nie wytrzymują ze sobą, zwalając winę na te pierdoły. Ile razy u mnie w domu rodzinnym mama milionowy raz wydziera się na tatę, że siedział cały dzień w domu i nic nie zrobił, mimo że nie mieszkali ze sobą przed ślubem to są ze sobą bardzo szczęśliwi, ale w żadnym związku nie ma 100% porozumienia w takich sprawach, zawsze o coś znajdzie się pretekst do wkurzenia się. Nie wierzę, że super związek, dwoje odpowiedzialnych i kochających się ludzi rozejdzie się przez takie pierdoły.[/QUOTE]

skończysz studia, pójdziesz do pracy, weźmiecie ślub i zamieszkacie razem i wtedy zobaczysz, że to nie są pierdoły, a jedne z istotniejszych rzeczy. nie da się cały czas jeść randkowych kolacji na mieście, a skarpetki się same nie wypiorą.
łatwo się na to patrzy z boku, jak się mieszka w akademiku/z rodzicami i nie trzeba myśleć o tym że czynsz do 10, a prąd do 15, że międzyczasie skończył się proszek do prania i nie ma z czego zrobić zupy
wiem, że to brzmi idiotycznie jak się o tym czyta i można sobie myśleć, że to żadne problemy, ale jak dwie osoby pracują od rana do nocy i nie potrafią się dogadać, to takie błahostki rosną do rangi dramatycznej i miłość nie pomaga.

nie piszę tego złośliwie i oczywiście życzę żeby w waszym przypadku było okej

[PannaAgnieszka]

loloo zgadzam sie w 100%

ja sobie nie zdawalam sprawy, jak wiele naprawde jak wiele jest rzeczy, ktore roznia ludzi, nawet tych ktorzy sie kochaja;-)

[3cda010cf2365f85063684cab232c67a494edda3_61df6b81d462b]

Napisane przez loloo

skończysz studia, pójdziesz do pracy, weźmiecie ślub i zamieszkacie razem i wtedy zobaczysz, że to nie są pierdoły, a jedne z istotniejszych rzeczy. nie da się cały czas jeść randkowych kolacji na mieście, a skarpetki się same nie wypiorą.
łatwo się na to patrzy z boku, jak się mieszka w akademiku/z rodzicami i nie trzeba myśleć o tym że czynsz do 10, a prąd do 15, że międzyczasie skończył się proszek do prania i nie ma z czego zrobić zupy
wiem, że to brzmi idiotycznie jak się o tym czyta i można sobie myśleć, że to żadne problemy, ale jak dwie osoby pracują od rana do nocy i nie potrafią się dogadać, to takie błahostki rosną do rangi dramatycznej i miłość nie pomaga.

nie piszę tego złośliwie i oczywiście życzę żeby w waszym przypadku było okej

Rozumiem
Jednak nie zmienia to mojego podejścia do mieszkania ze sobą przed ślubem Mało znam par, które zamieszkały I prawie nie znam małżeństw, które się rozpadły czy rozpadają mimo wielu lat bycia razem. Jeśli już ktoś się rozchodzi to dlatego, że wpadli i brali ślub bo dziecko albo po prostu jedno z nich jest burakiem, ale tu drugie było zaślepione wielkim cyckiem czy grubym portfelem

[201801191006]

ten temat mieszkania razem właśnie mi przypomniał, że muszę kliknąć zakupy w tesco żebyśmy nie umarli z głodu

[Mojwa]

Cześć!

Pozwolicie, że dołączę?

[PannaAgnieszka]

Napisane przez loloo

ten temat mieszkania razem właśnie mi przypomniał, że muszę kliknąć zakupy w tesco żebyśmy nie umarli z głodu

O tak- temat swiatla w lodowce tez elektryzuje mnie na codzien;-)

[201801191006]

Napisane przez Mojwa

Cześć!

Pozwolicie, że dołączę?

witamy

[Mojwa]

Napisane przez loloo

witamy

Odniosę się do wspólnego mieszkania, bo widziałam, że ten temat był ostatnio poruszany
Rozumiem argumenty za i przeciw, aczkolwiek zawsze mnie denerwuje stwierdzenie, że wynajmowanie mieszkania to tracenie pieniędzy. Nieprawda - dzięki tej miesięcznej opłacie mogę korzystać z mieszkania, w którym mieszkam razem z TŻtem. Owszem, to nie są pieniądze zaoszczędzone, one się nigdy nie zwrócą - ale są warte tego, bo przecież do wyboru mamy tylko mieszkanie z rodzicami, bo żadne z nas własnego mieszkania nie ma i się na to nie zapowiada. [pomijam, że teraz czasowo mieszkamy u moich rodziców bez nich]

[PannaAgnieszka]

Ja sie nie bede wypowiadac na temat sensownosci wynajmowania tak w ogole- bo wynajmowalam mieszkanie w zasadize od 1 roku studiow- i wydaje mi sie, ze to nie strata pieniedzy- tylko dobra lekcja samodzielnosci

[201801191006]

Napisane przez Mojwa

Odniosę się do wspólnego mieszkania, bo widziałam, że ten temat był ostatnio poruszany
Rozumiem argumenty za i przeciw, aczkolwiek zawsze mnie denerwuje stwierdzenie, że wynajmowanie mieszkania to tracenie pieniędzy. Nieprawda - dzięki tej miesięcznej opłacie mogę korzystać z mieszkania, w którym mieszkam razem z TŻtem. Owszem, to nie są pieniądze zaoszczędzone, one się nigdy nie zwrócą - ale są warte tego, bo przecież do wyboru mamy tylko mieszkanie z rodzicami, bo żadne z nas własnego mieszkania nie ma i się na to nie zapowiada. [pomijam, że teraz czasowo mieszkamy u moich rodziców bez nich]

zgadzam się. wg mnie mieszkanie razem to jest taka wartość, że nie da się tego przeliczać na pieniądze. a już na pewno nie dla mnie argument, że się nie mieszka razem, bo się odkłada na ślub. czyli, że kotlet dla cioci Jadzi ważniejszy niż bliskość na co dzień

wiadomo, że jak się ma możliwość kupić, to lepiej płacić ratę kredytu niż czynsz, no ale jak się nie ma zdolności kredytowej czy coś, no to właśnie od takich sytuacji jest wspólne mieszkanie i wynajmowanie do czasu zakupu własnego m

[pstrag_w_pomaranczach]

Cześć, ja też pozwolę sobie dołączyć do wątku

znowu oglądam na youtube filmy z zaręczynami. siedzę od godziny, filmik za filmikiem, wzruszam się i zazdroszczę tym dziewczynom....Czy mój tż się kiedyś w końcu domyśli? czy nie zepsuje tego dnia?

a co do mieszkania razem - ja jestem zdecydowanie za! codzienna rutyna, obowiązki sprzątania, robienia zakupów itp - trzeba sprawdzić, czy ze soba wytrzymacie
poza tym dla mnie bardzo ważna jest kwestia... pozwolenia komuś SPAĆ jak ja np. spię u swojego TŻ, jestem zmęczona i chcę się kłaść, ale TŻ mówi, że to jego mieszkanie i on nie jest śpiący, nie gasi światła i wydaje mi się, że specjalnie rozmawia przez telefon albo trzaska szafkami... jeśli będzie tak dalej zachowywał się w naszymw spólnym mieszkaniu kiepsko to widzę...

[Mojwa]

Napisane przez loloo

wiadomo, że jak się ma możliwość kupić, to lepiej płacić ratę kredytu niż czynsz, no ale jak się nie ma zdolności kredytowej czy coś, no to właśnie od takich sytuacji jest wspólne mieszkanie i wynajmowanie do czasu zakupu własnego m

Wiesz, ja akurat taką zwolenniczką kredytu nie jestem. Jasne, za 30 lat mieszkanie będzie Twoje etc... ale aktualnie i ceny mieszkań, i kredytów są okropnie wysokie. Poza tym czasem lepiej być mobilnym, niż uwiązanym do jednego miejsca. Ale to już prywatna kwestia, imho nie powinno się tak wartościować wynajmu i kredytu - jedno i drugie to tylko środek do celu jakim jest mieszkanie gdzieś.

Ale zgadzam się w całej rozciągłości - mieszkanie razem to dużo większa wartość niż weselicho.

co wcale mi nie przeszkadza czekać (nie)cierpliwie na zaręczyny

jak ja np. spię u swojego TŻ, jestem zmęczona i chcę się kłaść, ale TŻ mówi, że to jego mieszkanie i on nie jest śpiący, nie gasi światła i wydaje mi się, że specjalnie rozmawia przez telefon albo trzaska szafkami...

Przepraszam, ale to strasznie burackie. Jak tak można traktować ukochaną osobę???
Nie lubię podziału moje-twoje, a na pewno nie w taki sposób...

[201801191006]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Cześć, ja też pozwolę sobie dołączyć do wątku

znowu oglądam na youtube filmy z zaręczynami. siedzę od godziny, filmik za filmikiem, wzruszam się i zazdroszczę tym dziewczynom....Czy mój tż się kiedyś w końcu domyśli? czy nie zepsuje tego dnia?

a co do mieszkania razem - ja jestem zdecydowanie za! codzienna rutyna, obowiązki sprzątania, robienia zakupów itp - trzeba sprawdzić, czy ze soba wytrzymacie
poza tym dla mnie bardzo ważna jest kwestia... pozwolenia komuś SPAĆ jak ja np. spię u swojego TŻ, jestem zmęczona i chcę się kłaść, ale TŻ mówi, że to jego mieszkanie i on nie jest śpiący, nie gasi światła i wydaje mi się, że specjalnie rozmawia przez telefon albo trzaska szafkami... jeśli będzie tak dalej zachowywał się w naszymw spólnym mieszkaniu kiepsko to widzę...

pamiętam cię z wątku o pierścionkach. rozmawiałaś już ze swoim facetem o waszych oczekiwaniach?

Napisane przez Mojwa

Wiesz, ja akurat taką zwolenniczką kredytu nie jestem. Jasne, za 30 lat mieszkanie będzie Twoje etc... ale aktualnie i ceny mieszkań, i kredytów są okropnie wysokie. Poza tym czasem lepiej być mobilnym, niż uwiązanym do jednego miejsca. Ale to już prywatna kwestia, imho nie powinno się tak wartościować wynajmu i kredytu - jedno i drugie to tylko środek do celu jakim jest mieszkanie gdzieś.

Ale zgadzam się w całej rozciągłości - mieszkanie razem to dużo większa wartość niż weselicho.

co wcale mi nie przeszkadza czekać (nie)cierpliwie na zaręczyny

też bym się bała kredytu na 30 lat, to jest tak niewyobrażalnie daleka przyszłość, że aż nie ogarniam.
my mamy o tyle dobrze, że nasz kredyt mieszkaniowy zakończy się za 8 lat i wtedy będziemy myśleć co dalej,w sensie czy zostać czy wynająć komuś mieszkanie czy milion innych opcji

masz już jakieś przesłanki skłaniające ku temu, że zaręczyny niebawem? bo ja już czekam i wychodzę z siebie

[Mojwa]

No 8 lat to jeszcze w miarę bliska przyszłość

Niebawem raczej nie. Ale z rozmów z TŻtem wynika, że jakoś tam planuje, tym bardziej, że wstępnie ustaliliśmy, że ślub bierzemy w 2017, a min dwa lata chcę być narzeczoną żeby wszystko ogarnąć, więc za wiele czasu nie ma.
Ogólnie z mojego TŻta ciężko cokolwiek wyciągnąć, nawet po pijaku, wtedy tym przepitym głosem mówi "myślisz, że coś ci powiem bo jestem pijany? "
Także powoli z siebie wychodzę, bo w sumie za tydzień stukną nam 3 lata, od 2,5 mieszkamy razem... i nic.
Aczkolwiek teraz remontujemy mieszkanie wynajmowane, przez co mieszkamy u moich rodziców, więc go nie męczę, jak skończą się wydatki związane z remontem to znowu zacznę marudzić

[201801191006]

ja już marudzę i wychodzę z siebie chociażby wczorajsza sytuacja: zbieramy się na imieniny do babci tżta, mi się trochę nie chciało wychodzić więc pytam czy może powiedzieć, że nie przyszłam, bo jestem w pracy czy coś. a on na to, że nie, że muszę iść z nim, bo przecież jestem jego narzeczoną i babcia na mnie czeka
więc mu tłukę do głowy, że nie ma pierścienia to nie ma narzeczonej, bo o to się trzeba zapytać, a nie samemu sobie fakty ustalać i tak się obje drażnimy już chyba ze 3 miesiące. a pierścień wybrany więc nie wiem na co on czeka

[pstrag_w_pomaranczach]

Napisane przez Mojwa

Przepraszam, ale to strasznie burackie. Jak tak można traktować ukochaną osobę???
Nie lubię podziału moje-twoje, a na pewno nie w taki sposób...

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

[Mojwa]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

No ale czy to, że to jego mieszkanie zmienia cokolwiek w Waszych relacjach? Ustalanie zasad, do których TY musisz się podporządkować?
Jasne, nie ma co go zmuszać żeby się kładł wcześniej, ale nie mógłby uszanowac tego, że Ty chodzisz spać wcześniej? Rozmawiałaś z nim o tym?

[PannaAgnieszka]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

nieladnie sie zachowuje Twoj TZ

[pstrag_w_pomaranczach]

Napisane przez Mojwa

No ale czy to, że to jego mieszkanie zmienia cokolwiek w Waszych relacjach? Ustalanie zasad, do których TY musisz się podporządkować?
Jasne, nie ma co go zmuszać żeby się kładł wcześniej, ale nie mógłby uszanowac tego, że Ty chodzisz spać wcześniej? Rozmawiałaś z nim o tym?

Hm, w sumie nie rozmawiałam. Przyznałam mu rację, w końcu to jego mieszkanie, czemu ma się ograniczać przez kogoś. Po prostu więcej u niego nie nocowałam. A jak on nocuje u mnie to jest cicho

[201801191006]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

no to ja bym nie spała i tyle by mnie widział po takim tekście.
porozmawiaj z nim koniecznie

[Kiciakowa]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

jakby mój narzeczony się tak zachowywał...
dla mnie to po prostu brak szacunku. Ja też zawsze chodzę spać szybciej niż narzeczony i to nie o 2 godziny, a czasami nawet więcej (on lubi sobie weekendy dłużej na komputerze posiedzieć ), ale on zawsze zachowuje się tak, żeby mnie nie obudzić

[3cda010cf2365f85063684cab232c67a494edda3_61df6b81d462b]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Wiem, ale on traktuje swoje mieszkanie jak swoją twierdzę... On chodzi spać o 1, ja o 23, i nie chce leżeć w łózku 2 godzin bo nie zaśnie. W sumie go rozumiem. Ale mógłby być ciszej. Odpuścić rozmowy przez telefon. "Moje mieszkanie, jak ci się zasady nie podobają to tu nie śpij" :/

loloo nie miałam kiedy bo się nie widzieliśmy od tygodnia :p może w następnym będzie okazja

Dokładnie Nikt nie każe mu iść spać, ale mógłby się ciszej zachowywać Ja jak śpię u TŻa i kładę się przed nim to on wychodzi z pokoju, albo siedzi przy kompie Jak on śpi to ja też uważam, mimo, że jego by bombardowanie nie zbudziło

Ja w sumie jakoś desperacko ani niecierpliwie nie czekam na zaręczyny, jednak myślę, że w tym roku to zrobi, w sumie czas najwyższy Kiedyś powiedziałam mu, że 5 lat czekać na pewno nie będę a czekam, myślę że już dojrzał do tej decyzji bo już o wspólnym mieszkaniu mi mówił

[mojchlopakniechce]

Hej laseczki !jak tam Wam idzie czekanie?
Przepraszam ze napisalm watek i tak ucieklam ale miałam remont w mieszkanku plus full roboty ale juz nie bede Was zaniedbywac
Ciesze się że jest nas tak dużo
Pstrąg w poomaranczach- super nick! To nie eleganckie ze strony Twojego Tż,Bog sie kazal dzielić poza tym troche egoistycznie sie zachowuje...

Loloo-ja tez wychodze z siebie.
DLuzszy czas moj Tz unikal tematu slubu i zareczyn wrecz sie smial gdy zaczynalam ten watek i zmienial temat. OBoje pracujemy zaocznie studiujemy nasz slub planujemy na 2016 kase odkladamy ...w wielkich bolach i mekach z Tz wyciagnelam jedynie ze na planowanie itd ma czas, a sale trzeba by bylo rezerwowac lada chwila no i mam nadzieje ze nie zostawi zareczyn itd na ostatnia minute bo go udusze;D(ps.to do niego podobne).

Jakie macie sposoby na bardziej cierpliwe czekanie?
Bo ja bedac z Tz ponad 4 lata czekam 2lata szalu dostaje wchodzac na fb a tu zareczona/y... pol znajomych wszystkie przyjaciolki zareczone o innym niczym nie trabia, oszelec mozna.
Tu nie chodzi o zazdrosc,szpan itd tylko o to ze czekasz na chwile od ktorej zacznie sie nowy etap zycia-planowaniie wesela,wspolnego mieszkania itd a nie snucia tylko takich zarysow...czekam zniecierpliwiona i nie wiemco robic by na chjwile o tym zapomniec wiec bede wam tu sie zalić bo Tz ma dosyc juz mojego trucia mu;D

---------- Dopisano o 22:01 ---------- Poprzedni post napisano o 21:59 ----------

Jak myslicie po ilu latach zwiazku facet dojrzewa do tej decyzji?
Bo znam takich copo pol roku i sa latami szczesliwymi malzenstwami
Ps. Ja tez tak mam wszystkie pierscionki oblecione w necie i wyszukany ten naj i wszystkie mozliwosci zareczyn obczajone na yt Boze to jakas mania

[3cda010cf2365f85063684cab232c67a494edda3_61df6b81d462b]

Napisane przez mojchlopakniechce

Jak myslicie po ilu latach zwiazku facet dojrzewa do tej decyzji?
Bo znam takich copo pol roku i sa latami szczesliwymi malzenstwami
Ps. Ja tez tak mam wszystkie pierscionki oblecione w necie i wyszukany ten naj i wszystkie mozliwosci zareczyn obczajone na yt Boze to jakas mania

Faceci dojrzewają różnie W sumie to patrzą na wszystko inaczej niż my, potrzebują stabilizacji finansowej do tak ważnej decyzji

[Kiciakowa]

Napisane przez mojchlopakniechce

Jak myslicie po ilu latach zwiazku facet dojrzewa do tej decyzji?
Bo znam takich copo pol roku i sa latami szczesliwymi malzenstwami
Ps. Ja tez tak mam wszystkie pierscionki oblecione w necie i wyszukany ten naj i wszystkie mozliwosci zareczyn obczajone na yt Boze to jakas mania

myślę, że to nie chodzi o długość związku, a o ogólne dojrzewanie faceta do tej kwestii i o jego wiek bardziej niż lata związku

[mojchlopakniechce]

No wlasnie tez tak sadze.
My mamy po 24 lata,mam nadzieje ze on do 30 dojrzeje bo ja chyba oszaleje

[Kiciakowa]

Napisane przez mojchlopakniechce

No wlasnie tez tak sadze.
My mamy po 24 lata,mam nadzieje ze on do 30 dojrzeje bo ja chyba oszaleje

mój mając 24 lata dojrzał

[pstrag_w_pomaranczach]

Napisane przez mojchlopakniechce

H

Jak myslicie po ilu latach zwiazku facet dojrzewa do tej decyzji?
Bo znam takich copo pol roku i sa latami szczesliwymi malzenstwami
Ps. Ja tez tak mam wszystkie pierscionki oblecione w necie i wyszukany ten naj i wszystkie mozliwosci zareczyn obczajone na yt Boze to jakas mania

Widzę, że nie tylko ja mam taką obsesję ale to tak dopiero od miesiąca się u mnie wzięło... Wiem, że moja koleżanka ma np. wybraną swoją idealną suknię ślubną, mimo że niedawno zerwała z chłopakiem i ślubu nie planuje. Myślę, że to wina hormonów oraz tego, że nasi znajomi się zaręczają, widzimy ich zdjęcia, rozmawiamy z nimi

Tak przed chwila pomyślałam, że ..... to kompletnie bez sensu! Po co czekać niecierpliwie aż jaśnie książe dojrzeje i klęknie na kolanko. Czemu my mamy z niecierpliwieniem czekać, a oni sobie 'dojrzewają'? Nie chcę dłużej oglądać pierścionków i się rozklejać, że sama nie mam :/

PS dostałam od mamy pierścionek który bardzo przypomina zaręczynowy. Noszę go na środkowym palcu (akurat pasuje). Widzę spojrzenia koleżanek na uczelni, niektóre pytają, inne nie. Szkoda mi mówić, że to od mamy :p

[mojchlopakniechce]

Napisane przez pstrag_w_pomaranczach

Widzę, że nie tylko ja mam taką obsesję ale to tak dopiero od miesiąca się u mnie wzięło... Wiem, że moja koleżanka ma np. wybraną swoją idealną suknię ślubną, mimo że niedawno zerwała z chłopakiem i ślubu nie planuje. Myślę, że to wina hormonów oraz tego, że nasi znajomi się zaręczają, widzimy ich zdjęcia, rozmawiamy z nimi

Tak przed chwila pomyślałam, że ..... to kompletnie bez sensu! Po co czekać niecierpliwie aż jaśnie książe dojrzeje i klęknie na kolanko. Czemu my mamy z niecierpliwieniem czekać, a oni sobie 'dojrzewają'? Nie chcę dłużej oglądać pierścionków i się rozklejać, że sama nie mam :/

Boże;Djestes chyba mna bo mysle tak samo
Kazda z lasek mowi mi i pisze tu na forum ze panikuje ze tupie nożką bo inne maja a tak naprawde to czekam 2 lata na ta wazna deklaracje bo pierscien moze byc nawet z chipsow ale wazny jest sam gest ze stronyTż.
Pstrąg w galarecie opisz troche Wasza sytuacje;d ile jestescie razem ilemacie lat i czy rozmawiacie o zareczynach slubie etc?

---------- Dopisano o 23:09 ---------- Poprzedni post napisano o 23:06 ----------

To nie fair ze nie dojrzewamy rowno do tych samych decyzji,ja bylam gotowa juz 2lata temu do zalozenia rodziny pod kazdym wzgledem i kocham bardzo mojegoTz i jestem gotowa czekac ale on sie zachowuje jakby zyl chwila i obudzi sie za pare lat;(
Rozumiem czekac jeszcze pol roku ale2 lata na deklaracje....dobijajace