Co rodzice powinni zapewnić dziecku?

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez mikia20

Chyba nie doczytałaś, ja nie wybijałam okien ani nie przesiadywałam na przystankach. Ale nie, przepraszam, czasami zdarzało mi się posiedzieć ze znajomymi czy o zgrozo iść na imprezę. Leń ze mnie był okropny najwyraźniej.

a ja napisałam coś na twój temat

[mikia20]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666736 8]Przesadzasz.
Jak pracowałam na saksach w UK, to nastolatki przychodziły sobie dorabiać zrywając truskawki- marnie im to szło, ale pare groszy zawsze miały na swoje wydatki.

Jak tak patrzę na młodzież w mojej wsi to widzę że mają dużo wolnego czasu na picie piwa na przystanku, śmiecenie, rzucanie petów, wybijanie okien i inną demolkę, kradzieże truskawek, czereśni i czego tam jeszcze się da.

a jeden chłopaczek rozwozi ulotki z kauflandu i nie wygląda na nieszczęśliwego z tego powodu.[/QUOTE]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666754 2]a ja napisałam coś na twój temat [/QUOTE]

Chodziło mi o to, że nie przesadzam i jakbyś poczytała wcześniej, to byś wiedziała jaką sytuację mam na myśli - czyli nauka do matury w liceum. I praca co najwyżej w wakacje, ale to dorosły ma ponad trzy tygodnie urlopu a dziecko ledwie od książek się oderwie to od razu go na dwa miechy do pracy fizycznej?

[golgie]

Co mają rodzice zapewnić?Hmmm...myślę ,że przede wszystkim:
1.Miłość
2.Spokój i bezpieczeństwo
3.Jedzenie i ubranie (nie chodzi tu, bynajmniej, o markowe rzeczy)
4.Edukację
5.Rozwój zainteresowań

Pomyłką jest dla mnie zapewnianie dzieciom ciągle najnowszych tabletów, ubrań od Armaniego itp.Trzeba zapewnić to co jest potrzebne-buty,kurtka na zimę itp.Powinno się również sprawiać dziecku przyjemność kupując od czasu do czasu coś wymarzonego:zabawka/ubranie/kosmetyk ,lub dając dziecku możliwość uzbierania funduszy na tę rzecz (oszczędzanie)-wszystko też zależy od wieku dziecka.
Jeśli chodzi o pracę, to jestem na tak, pod warunkiem, że nie koliduje w żaden sposób z nauką lub nie zajmuje zbyt wiele czasu, a dziecko samo chce ją wykonywać i sprwia mu ona radość.Jestem na nie, jeśli wpływa negatywnie na inne sfery życia.
Przychylam się raczej do tego, by dziecko, dopóki się uczy, a rodziców stać by je utrzymywać,nie przejmowalo się za bardzo zarabianiemWiadomo, że są w rodzinie sytuacje podbramkowe, gdzie ta praca bardzo ratuje ,ale to inna bajka.
Ja wiem, że i ja i mąż będziemy wspierać dzieci(nawet pełnoletnie) tak jak to tylko możliwe,w granicach rozsądku i zasobności portfela, nie stosując zasady:,,mam ,ale nie dam, bo tak"

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez mikia20

Chodziło mi o to, że nie przesadzam i jakbyś poczytała wcześniej, to byś wiedziała jaką sytuację mam na myśli - czyli nauka do matury w liceum. I praca co najwyżej w wakacje, ale to dorosły ma ponad trzy tygodnie urlopu a dziecko ledwie od książek się oderwie to od razu go na dwa miechy do pracy fizycznej?

A no tak matura jest niebywale trudna bo dają teksty lektur oraz tablice matematyczne Dlatego rodzic musi zapewnić korepetycje dziecku
Nie ma co porównywać sytuacji dorosłego i dziecka. Bez przesady.
I nikt też nie mówi że dziecko ma pracować przez 2 miechy w kamieniołomie 24h/dobe. Polska to kraj cywilizowany (przynajmniej teoretycznie).
Uważam że dziecko może pracować ale nie musi. Oby tylko nie było dupa wołową zagłaskaną i rozpieszczoną przez rodziców.

A nauka to nie jest nie wiadomo jaka harówa. Bo przedstawiasz to tak jakby uczniowie w liceum innego nie robili tylko 24 godziny na dobę kuli do matury. Bez przesady. Niektóre osoby powinny konczyć edukację właśnie na maturze i nie zaśmiecać uniwersytetów
-------
Przypomniał mi się cytat z filmu "ja w twoim wieku nie jadłam"

[mikia20]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666921 9]A no tak matura jest niebywale trudna bo dają teksty lektur oraz tablice matematyczne Dlatego rodzic musi zapewnić korepetycje dziecku
Nie ma co porównywać sytuacji dorosłego i dziecka. Bez przesady.
I nikt też nie mówi że dziecko ma pracować przez 2 miechy w kamieniołomie 24h/dobe. Polska to kraj cywilizowany (przynajmniej teoretycznie).
Uważam że dziecko może pracować ale nie musi. Oby tylko nie było dupa wołową zagłaskaną i rozpieszczoną przez rodziców.

A nauka to nie jest nie wiadomo jaka harówa. Bo przedstawiasz to tak jakby uczniowie w liceum innego nie robili tylko 24 godziny na dobę kuli do matury. Bez przesady. Niektóre osoby powinny konczyć edukację właśnie na maturze i nie zaśmiecać uniwersytetów
-------
Przypomniał mi się cytat z filmu "ja w twoim wieku nie jadłam" [/QUOTE]

Wiedziałam że wyjdę na kretynkę, bo przyznałam się że w liceum zakuwałam nocami a nie wciągam wiedzy przez okładkę

Kolokwia i sesje na studiach też tak zalicza każdy z palcem w tyłku bez zarwanych nocy i efektu zombie? czy tylko ja jestem tak beznadziejnie tępa?

Nauka to JEST harówa. Tak samo jak ciężka robota. Poznałam słodki smak obu tych rzeczy i nic mnie tak nie wpienia jak ktoś kto mi próbuje wcisnąć że jedno lżejsze od drugiego. Albo bardziej uszlachetniające ;]

---------- Dopisano o 20:38 ---------- Poprzedni post napisano o 20:35 ----------

Oesu, jak to na wizażu bywa - matura panie łatwa, żodyn problem, studia pestka, harówa fizyczna też i można to robić w przerwie między jednym a drugim, kasa zawsze się znajdzie, DA SIĘ? DA SIE!

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez mikia20

Oesu, jak to na wizażu bywa - matura panie łatwa, żodyn problem, studia pestka, harówa fizyczna też i można to robić w przerwie między jednym a drugim, kasa zawsze się znajdzie, DA SIĘ? DA SIE!

a każdy musi mieć maturę i studia? Chyba nie.

[ama]

Napisane przez mikia20

Wiedziałam że wyjdę na kretynkę, bo przyznałam się że w liceum zakuwałam nocami a nie wciągam wiedzy przez okładkę

Kolokwia i sesje na studiach też tak zalicza każdy z palcem w tyłku bez zarwanych nocy i efektu zombie? czy tylko ja jestem tak beznadziejnie tępa?

Nauka to JEST harówa. Tak samo jak ciężka robota. Poznałam słodki smak obu tych rzeczy i nic mnie tak nie wpienia jak ktoś kto mi próbuje wcisnąć że jedno lżejsze od drugiego. Albo bardziej uszlachetniające ;]

---------- Dopisano o 20:38 ---------- Poprzedni post napisano o 20:35 ----------

Oesu, jak to na wizażu bywa - matura panie łatwa, żodyn problem, studia pestka, harówa fizyczna też i można to robić w przerwie między jednym a drugim, kasa zawsze się znajdzie, DA SIĘ? DA SIE!

Spoko, ja tez muszę być nierozgarnięta, bo w liceum to dosłownie padalam na pysk. Potrafiłam zasnąć na dywanie, bo nie dałam rady dojść do łóżka. To była cena za naukę w takim a nie innym lo, 2 wygrane olimpiady i średnią prawie 6,0. Nigdy pózniej ani wcześniej w moim życiu tyle nie robiłam ile wtedy. Jakby ktoś mi wtedy powiedział, ze w weekend mam iść na promocjach stać to bym chyba ze śmiechu umarła. Ja w sobotę to ledwo o 13 sie zwlekalam z łóżka.

[kaledonia]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666724 0]Tylko to czasem idzie w druga stronę.
rodzice chcą np zrobić z dziecka śpiewaczkę a ono wyje jak pies na pożar
Albo pchaja na siłę na studia i potem wychodzi stado bezmózgów w tytułem mgr

Znajomą matka "zmusiła" do pójścia na medycynę, chociaż wiedziała że córka boi się krwi. Wiadomo jak się skończyło- rok zmarnowany. [/QUOTE]
Też znam takie przykłady. Dziewczyna miała depresję i próbę samobójczą,bo nie zaspokoiła wydumanych ambicji matki.

Mnie chodziło jednak nie o zmuszanie,a zajęcia zgodne z zainteresowaniami dziecka i zgodnie z jego wolą.

[ama]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666968 2]a każdy musi mieć maturę i studia? Chyba nie.[/QUOTE]

Ale każdy musi mieć wiedzę. W technikum jest jeszcze trudniej niż w liceum. Szczegolnie jeśli ktoś chce być dobrym w przyszłym zawodzie. Zawodówek juz praktycznie nie ma z tego co mi wiadomo.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez ama

Ale każdy musi mieć wiedzę. W technikum jest jeszcze trudniej niż w liceum. Szczegolnie jeśli ktoś chce być dobrym w przyszłym zawodzie. Zawodówek juz praktycznie nie ma z tego co mi wiadomo.

No właśnie teraz zaczynają wracać do łask i bardzo dobrze. Ale to zwykle rodzice mają większe ambicje niż dzieci i wg nich zawodówka to dla kretynów.....

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Napisane przez ama

Spoko, ja tez muszę być nierozgarnięta, bo w liceum to dosłownie padalam na pysk. Potrafiłam zasnąć na dywanie, bo nie dałam rady dojść do łóżka. To była cena za naukę w takim a nie innym lo, 2 wygrane olimpiady i średnią prawie 6,0. Nigdy pózniej ani wcześniej w moim życiu tyle nie robiłam ile wtedy. Jakby ktoś mi wtedy powiedział, ze w weekend mam iść na promocjach stać to bym chyba ze śmiechu umarła. Ja w sobotę to ledwo o 13 sie zwlekalam z łóżka.

A miałaś/masz coś z tego? Serio pytam. Ja tam miałam średnią coś lekko poniżej 5 (jedno z najlepszych LO w mieście), na pysk nie padałam i jakoś nie żałuję. Na studia się dostałam jakie chciałam, po studiach znalazłam pracę, nie czuję, żebym przegrała życie.

[OYE]

[1=c640cdfa886255292692728 c9c3f51a456c1754b_657ce90 228a24;46669916]A miałaś/masz coś z tego? Serio pytam. Ja tam miałam średnią coś lekko poniżej 5 (jedno z najlepszych LO w mieście), na pysk nie padałam i jakoś nie żałuję. Na studia się dostałam jakie chciałam, po studiach znalazłam pracę, nie czuję, żebym przegrała życie.[/QUOTE]

tez to sobie pomyslalam
ja uczylam sie bardzo dobrze, troche nocek nie przespanych ale na pysk nie padalam. Studia skonczone, praca teraz bardzo dobra i dobrze platna. A doswiadczenia ktore zdobylam w pracy jako nastolatka i jak bylam na studiach bardzo mi pomogly w starcie o pierwsza "prawdziwa" prace.
Sadze ze da sie ogarnac prace i szkole, kwestia organizacji i checi

---------- Dopisano o 20:11 ---------- Poprzedni post napisano o 20:10 ----------

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666736 8]Przesadzasz.
Jak pracowałam na saksach w UK, to nastolatki przychodziły sobie dorabiać zrywając truskawki- marnie im to szło, ale pare groszy zawsze miały na swoje wydatki.

Jak tak patrzę na młodzież w mojej wsi to widzę że mają dużo wolnego czasu na picie piwa na przystanku, śmiecenie, rzucanie petów, wybijanie okien i inną demolkę, kradzieże truskawek, czereśni i czego tam jeszcze się da.

a jeden chłopaczek rozwozi ulotki z kauflandu i nie wygląda na nieszczęśliwego z tego powodu.[/QUOTE]

dokaldnie w US jest to samo wiekszosc nastolatkow sobie dorabia

[mikia20]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4666968 2]a każdy musi mieć maturę i studia? Chyba nie.[/QUOTE]

No niby nie. Ale jak rodzice z pełną świadomością odmawiają swojemu dziecku (wykazujące chęć!) prawa do nauki to zawalają jeden ze swoich PODSTAWOWYCH obowiązków.

---------- Dopisano o 21:13 ---------- Poprzedni post napisano o 21:11 ----------

Napisane przez OYE

tez to sobie pomyslalam
ja uczylam sie bardzo dobrze, troche nocek nie przespanych ale na pysk nie padalam. Studia skonczone, praca teraz bardzo dobra i dobrze platna. A doswiadczenia ktore zdobylam w pracy jako nastolatka i jak bylam na studiach bardzo mi pomogly w starcie o pierwsza "prawdziwa" prace.
Sadze ze da sie ogarnac prace i szkole, kwestia organizacji i checi

---------- Dopisano o 20:11 ---------- Poprzedni post napisano o 20:10 ----------



dokaldnie w US jest to samo wiekszosc nastolatkow sobie dorabia

Zapytam się wprost - a Ty pracowałaś od 15/16 roku życia? Co dokładnie robiłaś? Ile w tygodniu?

[OYE]

Napisane przez mikia20

Zapytam się wprost - a Ty pracowałaś od 15/16 roku życia? Co dokładnie robiłaś? Ile w tygodniu?

jak mialam 16 lat to w sklepie z sprzetem sportowym, kasjerka srednia 16-20 godzin w tygosniu
1-2 w tyg po 4 godziny i weekendy

na studiach w gabinecie medycznym, sredio 30 godzin tyg, pracodawca dostosowal sie do moich godzin i czesto bywalo tak ze jezdzilam z zajec do pracy i znow na zajecia

[Tutli]

Napisane przez mikia20

Wiedziałam że wyjdę na kretynkę, bo przyznałam się że w liceum zakuwałam nocami a nie wciągam wiedzy przez okładkę


Nauka to JEST harówa. Tak samo jak ciężka robota. Poznałam słodki smak obu tych rzeczy i nic mnie tak nie wpienia jak ktoś kto mi próbuje wcisnąć że jedno lżejsze od drugiego. Albo bardziej uszlachetniające ;]

---------- Dopisano o 20:38 ---------- Poprzedni post napisano o 20:35 ----------

Oesu, jak to na wizażu bywa - matura panie łatwa, żodyn problem, studia pestka, harówa fizyczna też i można to robić w przerwie między jednym a drugim, kasa zawsze się znajdzie, DA SIĘ? DA SIE!

Bez przesady, zaraz się okaże, że skończenie liceum i zdanie matury na jakiś przyzwoity wynik to wielki wyczyn.
Niektórzy uczą się więcej, niektórzy mniej, ludzie są różni. Nigdy nie zarwałam nocy w liceum, często po szkole i w weekendy pomagałam rodzicom w firmie, jakoś nie odbiło się to na moich wynikach a poznałam czym jest praca, miałam własne pieniądze wcześnie i bardzo sobie to chwalę.
Jeżeli miałabym świadomość, że mam zdolne dziecko, które nie musi spędzać całych dni nad podręcznikami, na pewno starałabym się je zaangażować w pomoc rodzinnej firmie, zachęcała do przedsiębiorczości (np. korepetycje), bo widzę po sobie, że to procentuje w dorosłym życiu.

[mikia20]

Napisane przez OYE

jak mialam 16 lat to w sklepie z sprzetem sportowym, kasjerka srednia 16-20 godzin w tygosniu
1-2 w tyg po 4 godziny i weekendy

na studiach w gabinecie medycznym, sredio 30 godzin tyg, pracodawca dostosowal sie do moich godzin i czesto bywalo tak ze jezdzilam z zajec do pracy i znow na zajecia

Na jakim profilu byłaś? Cały rok szkolny tak pracowałaś? Przez całe trzy lata?

Nie wiem, może w mieście tak się dało. Ja w liceum z domu wychodziłam rankiem, wracałam wieczorem a w weekendy odrabiałam prace pisemne i się uczyłam. Osiem-siedem lekcji w szkole, kurs angielskiego, dojazdy. Fizycznie nie byłabym w stanie wcisnąć tych czterech godzin i to jeszcze dwa razy w tygodniu.
Jedyna praca to w wakacje. Na własnym podwórzu.

Co studiowałaś? Też pracowałaś ciągle, nawet podczas sesji, nie miałaś trudnych kolokwiów do których też trzeba było zakuć?

---------- Dopisano o 21:30 ---------- Poprzedni post napisano o 21:27 ----------

Napisane przez Tutli

Bez przesady, zaraz się okaże, że skończenie liceum i zdanie matury na jakiś przyzwoity wynik to wielki wyczyn.
Niektórzy uczą się więcej, niektórzy mniej, ludzie są różni. Nigdy nie zarwałam nocy w liceum, często po szkole i w weekendy pomagałam rodzicom w firmie, jakoś nie odbiło się to na moich wynikach a poznałam czym jest praca, miałam własne pieniądze wcześnie i bardzo sobie to chwalę.
Jeżeli miałabym świadomość, że mam zdolne dziecko, które nie musi spędzać całych dni nad podręcznikami, na pewno starałabym się je zaangażować w pomoc rodzinnej firmie, zachęcała do przedsiębiorczości (np. korepetycje), bo widzę po sobie, że to procentuje w dorosłym życiu.

Nie chcę sprowadzić dyskusji na inne tory, ale ja się zastanwiam, jak ktoś zdał maturę np. z matmy nie przerabiając tony zadań. Czy chemii/biologii/fizyki? Nawet na humanie warto by przeczytać więcej książek niż zmuszą.

[OYE]

Napisane przez mikia20

Na jakim profilu byłaś? Cały rok szkolny tak pracowałaś? Przez całe trzy lata?

Nie wiem, może w mieście tak się dało. Ja w liceum z domu wychodziłam rankiem, wracałam wieczorem a w weekendy odrabiałam prace pisemne i się uczyłam. Osiem-siedem lekcji w szkole, kurs angielskiego, dojazdy. Fizycznie nie byłabym w stanie wcisnąć tych czterech godzin i to jeszcze dwa razy w tygodniu.
Jedyna praca to w wakacje. Na własnym podwórzu.

Co studiowałaś? Też pracowałaś ciągle, nawet podczas sesji, nie miałaś trudnych kolokwiów do których też trzeba było zakuć?

liceum w tyg jak szlam do pracy to od 5-9 wieczorem, szkoly wraclam o 330/4 lekcje odrabialam po pracy, w weekendy po 8 godzin dziennie

Studia-marketing i zarzadzanie, tak cale studia pracowalam, musialam zaplacic za samochod itp

[mikia20]

Napisane przez OYE

liceum w tyg jak szlam do pracy to od 5-9 wieczorem, szkoly wraclam o 330/4 lekcje odrabialam po pracy, w weekendy po 8 godzin dziennie

Studia-marketing i zarzadzanie, tak cale studia pracowalam, musialam zaplacic za samochod itp

I rozumiem że CAŁY rok szkolny nie miałaś wolnego dnia, oprócz BN i Wielkanocy czy innego święta? Ludzie na etatach mniej pracują

W życiu nie pozwoliłabym żeby moje dziecko w takie coś wpakować.

[OYE]

[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;46662001]Dokładnie. Trochę inna sytuacja jest, kiedy ktoś studiuje zaocznie, może sobie znaleźć jakąś konkretniejszą pracę, może nawet w zawodzie, i zbierać doświadczenie, często też takie osoby mieszkają w domu, odpada im płacenie za mieszkanie i mogą zapłacić sobie za studia, czy zbierać na samochód, wakacje. Ale osoba po ogólniaku? Dobrze żarty, najwyżej na kasie w Tesco może wylądować, i to przy wielkim szczęściu, chyba, że ma w rodzinie kogoś z firmą/znajomości i ktoś po prostu gdzieś go wkręci. Za roznoszenie ulotek, zbieranie truskawek, czy pracę w call center się ani 1/3 z tych rzeczy nie opłaci. Samochód, podróże, kursy... Dobre sobie, chyba żyjemy w innej rzeczywistości

--[/QUOTE]

ale to chodzi o dorobienie sobie a nie oplacenie sie, zawsze te pare grosze wpadnie, lepsze to niz nic

---------- Dopisano o 20:40 ---------- Poprzedni post napisano o 20:39 ----------

Napisane przez mikia20

I rozumiem że CAŁY rok szkolny nie miałaś wolnego dnia, oprócz BN i Wielkanocy czy innego święta? Ludzie na etatach mniej pracują

W życiu nie pozwoliłabym żeby moje dziecko w takie coś wpakować.

ja szkole lubiam to dla mnie nie byla praca, lecz przyjemnosc
zreszta wolnego w szkole jest duzo, wakacje, ferie, plus wszystkie swieta

[Varga]

Napisane przez greenlemon

Za totalna patologie społeczna uważam zabieranie dzieciom pieniędzy z komunii świętej, urodzin, gwiazdki i wrzucanie ich do domowego budzetu .

Pamiętam jak dziś, jak poszłam do chorej koleżanki (1 lub 2 klasa) dać jej lekcje. Akurat kłóciła się z matka, która chciała zabrać jej pieniądze od dziadków na urodziny, by wydać je na lekarstwa.

Nie sądzę bym wychowywała się w patologii. Rodzice w szczytowym momencie mojego mieszkania z nimi zarabiali 400 i 500zł. To było oczywiste, że nie zawsze starczało i niestety musieli brać ode mnie czy rodzeństwa. Nie mam im tego za złe.

[201701191353]

Napisane przez mikia20

Na jakim profilu byłaś? Cały rok szkolny tak pracowałaś? Przez całe trzy lata?

Nie wiem, może w mieście tak się dało. Ja w liceum z domu wychodziłam rankiem, wracałam wieczorem a w weekendy odrabiałam prace pisemne i się uczyłam. Osiem-siedem lekcji w szkole, kurs angielskiego, dojazdy. Fizycznie nie byłabym w stanie wcisnąć tych czterech godzin i to jeszcze dwa razy w tygodniu.
Jedyna praca to w wakacje. Na własnym podwórzu.

Daj spokój z wizażankami. Wiem, co to są dojazdy, a założę się, że większość z nich miała LO pod nosem. Roznosić ulotki? - nic prostego. Ale może dla osób z większym miast. U mnie nie ma Biedronek, Lidów, Tesco etc. Nic, sklepy osiedlowe.
Dojazd zajmuje, rozumiem Cię. One pewnie nie rozumieją, bo mają pod nosem.

Czasem mi się śmiać chciało, bo koleżanka z akademika "wstała o 7" i wielce zmęczona, a ja już od 5 na nogach, żeby się wyrobić. I też padałam na twarz, bo 5 rano to nie moja godzina.

[mikia20]

No naprawdę, widzę że dla niektórych liceum i studia to było bezstresowe i przyjemne przedszkole.

[201701191353]

a tak w ogóle to temat zszedł na inne tory.
Proszę o powrót do tematu! :p

[mikia20]

Napisane przez fdhgfhjhkghgfdh

Daj spokój z wizażankami. Wiem, co to są dojazdy, a założę się, że większość z nich miała LO pod nosem. Roznosić ulotki? - nic prostego. Ale może dla osób z większym miast. U mnie nie ma Biedronek, Lidów, Tesco etc. Nic, sklepy osiedlowe.
Dojazd zajmuje, rozumiem Cię. One pewnie nie rozumieją, bo mają pod nosem.

Czasem mi się śmiać chciało, bo koleżanka z akademika "wstała o 7" i wielce zmęczona, a ja już od 5 na nogach, żeby się wyrobić. I też padałam na twarz, bo 5 rano to nie moja godzina.

Jak ja lekcje skończyłam o załóżmy 15.30 to w chałupie najwcześniej byłam...hmm.., około 17.00. Z pasującym busem, które najczęściej jeździły jak chciały. Wstawałam o 5.30. Moim podstawowym obowiązkiem to było odstanie swojego na wygwizdowych przystankach

[a34]

Napisane przez mikia20

I rozumiem że CAŁY rok szkolny nie miałaś wolnego dnia, oprócz BN i Wielkanocy czy innego święta? Ludzie na etatach mniej pracują

W życiu nie pozwoliłabym żeby moje dziecko w takie coś wpakować.

Ja też nie. Też dojeżdżałam do szkoły, w domu byłam po 17, czasem później, bo zajęcia dodatkowe. W weekendy odrabiałam lekcje, uczyłam się, ale poza tym miałam luz, czas na czytanie nielektur, oglądanie filmów, spotkania ze znajomymi, pójście na rower czy spacer, bo kiedy wracałam ze szkoły i się ogarnęłam, to był wieczór, spędzenie czasu z rodziną, wyspanie się, bo wstawałam po 6 w tygodniu, czy tak demoralizujące lenienie się Nie spędzałam 629240 godzin nad książkami, nie miałam problemów z nauką, poszłam na dobre studia, ale ten wolny czas mnie nie zdemoralizował, nie miałam poczucia, że pieniądze spadają z nieba, pomagałam w domu, miałam różne obowiązki i to wg mojej mamy było ok. Zawsze mówiła, że po to pracuje, żeby mi niczego nie brakowało i moją pracą jest nauka

[201701191353]

Napisane przez mikia20

Jak ja lekcje skończyłam o załóżmy 15.30 to w chałupie najwcześniej byłam...hmm.., około 17.00. Z pasującym busem, które najczęściej jeździły jak chciały. Wstawałam o 5.30. Moim podstawowym obowiązkiem to było odstanie swojego na wygwizdowych przystankach

No,no.
dojście na przystanek + czekanie na bus
potem jazda
potem dojście do szkoły

zajęcia

i spowrotem
bieg na przystanek
czekanie na busa
tłok, długa jazda (godziny szczytu)

Zajmował mi to 3-4 h w ciągu dnia - które - jak mniemam - osoby mające blisko do szkoły - wykorzystywały na pracę :P

[OYE]

Napisane przez mikia20

No naprawdę, widzę że dla niektórych liceum i studia to było bezstresowe i przyjemne przedszkole.

faktycznie to byl wspanialy bezstresowy czas......biorac pod uwage jaki jest stres jak masz na glowie utrzymanie rodziny i odpowiedzialna prace to studia i liceum to sama zabawa

Zreszta praca na studiach to tez dobra inwestycja w siebie. Jakie kolwiek doswiadczenie w pracy jest lepsze niz zadne

[ama]

[1=c640cdfa886255292692728 c9c3f51a456c1754b_657ce90 228a24;46669916]A miałaś/masz coś z tego? Serio pytam. Ja tam miałam średnią coś lekko poniżej 5 (jedno z najlepszych LO w mieście), na pysk nie padałam i jakoś nie żałuję. Na studia się dostałam jakie chciałam, po studiach znalazłam pracę, nie czuję, żebym przegrała życie.[/QUOTE]

Nie, nie mam. Oprócz świadomości, ze jestem zdolna i mogę jak zechce, to zupełnie nic. Potem mi się w życiu posypało, poszłam na studia za szybko, uległam presji, skonczylam znienawidzone kierunki i jak sie juz zastanowiłam co chce w życiu robic to jest za późno. Będę sekretarką, a dorabiać mam zamiar jako kosmetyczka/ stylistka paznokci. No nie wyszło mi, niestety. Tak czasem w życiu bywa. Szkoda, bardzo żałuję, ale niestety stoję juz pod ścianą. Z drugiej strony takie jest zycie. Jedni wygrywają, inni nie.

[mikia20]

Napisane przez fdhgfhjhkghgfdh

No,no.
dojście na przystanek + czekanie na bus
potem jazda
potem dojście do szkoły

zajęcia

i spowrotem
bieg na przystanek
czekanie na busa
tłok, długa jazda (godziny szczytu)

Zajmował mi to 3-4 h w ciągu dnia - które - jak mniemam - osoby mające blisko do szkoły - wykorzystywały na pracę :P

Jak czasami czytam na wizażu o tej dodatkowej pracy to można by pomyśleć że człowiek to robot który pół godziny po przyjściu ze szkoły/pracy już jest gotowy do następnej, ma odliczone minuty na obiad, kolację, kapiel i NIC innego nie robi oprócz tego - nie ogarnia domu, nie gotuje, nie usiądzie ani chwili żeby nawet wiadomości obejrzeć czy przeczytać na necie cokolwiek. Szczególnie w czasach szkolno-studenckich gdzie najwyraźniej w domu ludzie się nic nie uczyli i nie mieli do zrobienia zadań/projektów/zwykłego zakucia do sprawdzianu czy kolosa

[a34]

Dajcie już spokój z tym dziesięcioletnim stażem pracy po skończeniu studiów i wyrabianiem 120% normy, wróćmy do tematu wątku