![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 11
|
Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cześć
![]() zakładam ten wątek, bo już troszkę zgłupiałam ![]() Przechodząc od razu do rzeczy - 2 lata temu rozwiodłam się. Nie chcę drążyć długo teraz tego tematu, ale - spłycając - jestem dda, które dzielnie walczy ze swoim syndromem, ale klasycznie nie zauważyło, że jej kochany narzeczony popija ciut za dużo. Wiedząc, że nie jestem obiektywna, podpytałam znajomych, co sądzą - każdy jeden mówił, że jestem przewrażliwiona, bo -no może i pije sporo, ale generalnie nie jest źle, bo facet, bo zmęczony był etc. Ba, mało tego - rozmawiałam z jego rodzicami - obydwoje mnie przekonywali, że M. nigdy problemów nie miał. Dopiero po rozwodzie się okazało, że kłamali, bo poprzedni związek położony został z tej samej przyczyny, no ale oni chcieli, żeby synek miał w końcu żonę. Walczyłam więc ze sobą myśląc, że mam naprawdę coś nie po kolei w łepetynie, utwierdzana przez znajomych, męża i jego rodzinę. Po ślubie, po wielu rozmowach, mąż oznajmił, że pić będzie, bo to ja mam problem z odbiorem tej sytuacji. Że nie pije przecież codziennie i do lustra etc. Że ludzie piją więcej. I tak się męczyłam bez sensu, próbując sobie wmówić, że wszystko pieknie. Ryczałam po kątach, no nonsens całkowity, dziś to widzę i dziś wiem, że powinnam się od niego wynieść od razu. Mniejsza z tym, fakty są takie, że próbowałam się przekonac, że to ja, dda, tylko ja mam problem, dopóki mąż nie padł nieprzytomny na kanapę po raz enty. Dalszych szczegółów fizjologicznych tego padania Wam oszczędzę. Wściekłam się płakałam, histeryzowałam, odczekałam do rana i powiedziałam, że tak żyć nie będę. Mąż, na kacu będąc, zwyzywał mnie na czym świat stoi, wprawiając w niemałe osłupienie, bo w życiu się tak do mnie nie odzywał. Rozpoczeła się nie tyle kłótnia, co awantura, mąż w rezultacie mnie popchnął na ścianę. Spakowałam się i wyprowadziłam natychmiast. Najpierw do siostry, potem wynajęłam coś. Maż się naturalnie od razu "zmienił", dzwonił, przepraszał, ale ja, siedząc sobie spokojnie w wynajmowanym mieszkanku poczułam, jak jest mi cholernie dobrze bez tego ciągłego strachu, bez napięcia i codziennego uczucia, że muszę sobie wkręcać, że jestem przerważliwiona. Smutna nie byłam w ogóle, powiem więcej - po tylu latach traumy bycia blisko z kimś, kto nadużywa alkoholu (rodzina, potem mąż) po raz pierwszy poczułam, że jest mi dobrze. Samej ze sobą. I ten błogi spokój... Zaczęłam przesypiać noce, po raz pierwszy wyszłam na ulicę i chłonęłam całe miasto sobą (wiem, brzmi egzaltowanie, ale tak się własnie czułam ![]() Mąz poprosił o spotkanie, zgodziłam się, chciałam porozmawiać o rozwodzie. Zaskoczył mnie niezmiernie - powiedział, że chce być ze mną, ale...on będzie dalej pił. Tylko "spróbuje mniej". Zazwyczaj alkoholicy obiecują poprawę, a on...no szczery był chłop ![]() ![]() Ok, to powyższe to był przydługi wstęp ![]() ![]() Otóż - jak mówiłam- moje życie zmieniło się na lepsze i to diametralnie. Nikt tu nie jest stratny, więc chyba wszystko powinno pasować. Pierwsze moje - choć jeszcze małe - zetknięcie z rzeczywistością, to jakiś artykuł opisujący rozwód jako bolesną traumę, najgorszą porażkę etc. Był mocno przekonujący, ale potrafiłam przeciwstawić go moim losom- dla mnie rozwód to wyrwanie się ze świata alkoholu, decyzja o pójściu na terapię, odnalezienie siebie i megafajnego faceta. Ok. Potem usłyszałam kilka prawd objawionych (od osób, które nie wiedziały o mojej sytuacji, przypadkowo znalazłam się w dyskusji - dodam, że to osoby młode i wykształcone, no i w związkach małżeńskich) - że "dzisiejsze pary od razu się poddają i rozwodzą się niedojrzali, rozpieszczenie gówniarze, który nie potrafią dojść do kompromisu". Ok, przypomniały mi się wówczas wszystkie krzyki, awantury u mnie w domu, płacz, policja, nieprzespane noce, brak jedzenia i wstyd w szkole. Dziś wiem, po terapii, że od tego chciałam uciec w związek, który początkowo dawał mi poczucie ciepła i bezpieczeństwa, dlatego też zagłuszałam swoje obawy. Ale ok. Nazwanie - choć nie wprost- "rozpieszczoną" mnie w tej sytuacji zabolało. Idźmy dalej. Świeżo po rozstaniu, kiedy nie byliśmy jeszcze rozwiedzeni, miałam wielką ochotę korzystać z życia. Umówiłam się z koleżankami na imprezę. Zachowywały się..dziwnie. Jakby mi ktoś umarł. Wiem, rozumiem, im też trudno sie w tym odnaleźć, ale patrzyły na mnie ze współczuciem. W końcu jedna mi powiedziała, że nie musze nic nikomu udowadniać, bo na Facebooku wstawiłam sobie - naprawdę fajne - zdjęcie z kolorowej sesji, która była dla mnie niesamowitą zabawą. Według nich chcę sama zagłuszyć mój ból, a ja po prostu w końcu byłam szczęśliwa. Wieczór był zły, ale postanowiłam im dać trochę czasu. Parę miesięcy później spotkałyśmy sie w podobnym gronie. Byłam po rozwodzie, mój nowy związek mocno nabierał tempa, moje małżeństwo było dla mnie czymś niemalże abstrakcyjnym, niebyłym. Zaczęłam opowiadać, że w końcu jestem naprawdę szczęśliwa. I usłyszałam opinię, która mocno mnie zabolała: "no wiesz...ale nawet jak się pobierzecie...to nie będziesz miała poczucia, że to już nie to samo?" dopytałam o co chodzi i usłyszałam "bo to takie trochę na siłe, nie obraź się, ale to już nie jest ta pierwsza, piękna miłość, tylko takie raczej z rozsądku, żeby mieć spokój...?" Zabolało jak cholera. Nie chciałam się już spotykać z nimi, poradziłam się więc bliskiego znajomego, co o tym myśli. Odparl, choć bardzo delikatnie: "wiesz...normalnie ludzie jakoś trwają w tych małżeństwach...ja się ciesze, że jesteś szczęśliwa, ale to już wiadomo, że taka jesteś po przejściach i nie wiem, czy powinnas się tak obnosić z tym szczęściem..bo to jakies takie..nienaturalne, że jesteś taka usmiechnięta, a jesteś po rozwodzie, więc to już zawsze będzie takie odgrzewane, to daje rade tylko u gwiazd w Hollywood, nie w normalnym zyciu". Oczywiście się poryczałam ![]() Rozumiem, że najlepsze wyjście to olać, bo tylko ja wiem jak jest..ale napawa mnie to kolosalnym smutkiem - czy rzeczywiście rozwódka jest widziana jako kobieta z traumą, nieszczęśliwa i łapiąca się szczęścia na siłę? Mam chaos w myślach ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Nie. W moich oczach kobieta taka jak Ty, zasługuje na szacunek, że zdobyła się na podobny krok. Nie słuchaj głupich ludzi i ich bajek o wyśnionym księciu i pierwszej miłości.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
Edytowane przez 201803290936 Czas edycji: 2014-09-27 o 20:10 |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 5 580
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
Stereotypowo rozwódka to kobieta porzucona przez faceta. Stereotypowo: ona mu dzieci rodzi, obiadki pod nos podstawia, pierze skarpetki, a niewdzięcznik znajduje sobie młodszą czy bardziej zadbaną, nieumęczoną domowym życiem kobietę i żonę wymienia na lepszy model. A ta biedna żona zostaje z dziećmi na utrzymaniu, którym nie ma co jeść dać, więc musi sobie kogoś znaleźć żeby utrzymał ją i dzieci. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
__________________
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 | |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 11
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
![]() To, że przeżywam to jedno - znamy się iks lat i kiedy byłam w związku to wszystko pięknie i wesoło, a kiedy powiedziałam, że chcę inaczej to zweryfikowało wiele lat znajomości - no boli trochę, ale okej, poboli, poboli i przestanie, ja nie o tym ![]() Mnie raczej zaniepokoiło, że dziś anno domini 2014 słowo "rozwódka" dla wielu wciąż znaczy "gorsza" "nikt jej nie chciał" "wyrzutek". Ponieważ z tą opinią się nijak zgodzić nie mogę, założyłam wątek. Mi nie chodzi nawet o powód mojego rozstania, choć oczywiście w moim przypadku był on kluczowy - chciałam zapytać czy Wy, dowiadując się, że ktoś jest po rozwodzie i ma drugi związek (a może i trzeci?) i nie wiedząc nic o przyczynie rozpadu poprzedniego widziany jest przez Was z miejsca jako przegrany, ktoś po porażce? Tyle razy już przeczytałam, że "rozwód jest zawsze porażką", że zastanawiam się, czy tylko ja jestem wyjątkiem od reguły? ![]() ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-07
Lokalizacja: Paris
Wiadomości: 29 331
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Znajomi sa toksyczni, poznaj nowych ludzi, ale nie opowiadaj im tyle az o rozwodzie i tak niewiele o nowym partnerze. Tamten to przeszlosc, skup sie na obecnym misiu. Poza tym moze jakies hobby?
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Bardzo mocno przeżywasz to wszystko i chyba dlatego bierzesz tak wszystko do siebie.
Nie uważam, żeby rozwód wpływał jakoś na mój odbiór danej osoby, na moje zachowania wobec tej osoby. Każdy związek jest jedyny i niepowtarzalny, każdy może wyjść albo może nie wyjść. Dla mnie rozwodnik to ktoś komu jakiś związek nie wyszedł, ale nie wnikam w to dlaczego. Prywatne życie ludzi to prywatne życie ludzi. Może analizowałabym gdybym miała się sama z rozwodnikiem związać- wtedy warto wiedzieć dlaczego doszło do rozwodu w życiu tej osoby. Ale poza tym uważam, że taka osoba nie jest wcale gorsza niż osoba w pierwszym związku.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 | |
Hrodebert
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 4 441
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 6 562
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
I nie ma dla mnie znaczenia że ktoś jest rozwiedziony - co najwyżej pomyśle że mu się tym razem nie udało, ze następnym razem będzie lepiej. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#12 | |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 11
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
![]() ![]() No i to tak :P fajnie jednak, że - przynajmniej wg forum - nie każdy myśli w ten sposób ![]() Dzięki tez za opinie, że zbyt mocno przeżywam - macie rację, poważnie mnie uspokoiłyście ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 412
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
Nie. Gdybym tak myślała, nie byłabym dziś żoną swojego męża - rozwodnika ![]() Moja mama była rozwódką w latach 70. i jak nietrudno się domyślić wzbudzała sporą sensację ![]() ![]() ![]() Jakkolwiek to banalnie nie zabrzmi: staraj się ignorować takie docinki i "dobre rady". Postąpiłaś słusznie, ja ci z tego miejsca szczerze gratuluję ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#14 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 3 629
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
Jesteś mną? ![]() Nie przejmuj się gadaniem innych! To twoje życie! Nie słuchaj bzdur, moim znaniem jesteśmy silne kobiety, bo nie każda by się rozwiodła, bojąc się ,,co ludzie powiedzą''. Kiedyś też mówiłam o tym wszystkim z uśmiechem, to moja kuzynka stwierdziła, że nie jedna by się załamała. Aha rózni nas to, że ja nie jestem DDA , ale łączy to, że mamusia mojego byłego, chciała by miał zonę, bo może nie będzie pił i również ściemniała mnie, że jest wszystko ok, raz jednak sie wygadała o jego problemie i to mi wystarczyło. Poza tym myślała, że ,,taka grzeczna i spokojna dziewczyna jak ja'' będzie tolerowała jego ewentualne wyskoki i ani piśnie o problemie nikomu, a tu takie rozczarowanie, bo nie zamierzałam niczego ukrywać i grać farsy. jestem w szoku, bo mimo kilku różnic moja historia bardzo przypomina twoją. Edytowane przez 201605021613 Czas edycji: 2014-09-27 o 21:46 |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-06
Lokalizacja: Przylądek Zieleni
Wiadomości: 6 764
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Odpuść sobie, ilu ludzi, tyle prawd. Wszystkich nie dasz rady usatysfakcjonować swoimi wyborami życiowymi.
Rozwód, w jakimś sensie, zawsze będzie porażką. Nieważna jest przyczyna rozpadu związku. Ale w wielu przypadkach rozwód jest też zwycięstwem, bo skoro do niego dochodzi, to znaczy, że były ku temu (większe lub mniejsze) przesłanki i tak musiało się stać. To od Ciebie zależy, czy dasz sobie wmówić, czy jesteś zwycięzcą czy przegraną... A znajomi niezbyt fajni, ale cóż poradzisz? I szczerze mówiąc statystyki rozwodowe wskazują, że znaczna część tak naprawdę nie wie, co je czeka w przyszłości, bo nawet te osoby, które nie myślą o rozwodzie, nie są w stanie zagwarantować, że ich małżonek o tym nie pomyśli ![]() A wtedy, z własnej perspektywy, wszelkie zawirowania matrymonialne traktuje się po prostu jako... życie, z jego lepszymi i gorszymi aspektami.
__________________
Edytowane przez dzustam Czas edycji: 2014-09-27 o 21:52 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#16 | |
sissy that walk
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 668
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
W pewien sposób rozwód jest porażką, to oczywiste - nie bierze się ślubu z myślą o rozwodzie, nie ma do niego dojść, inaczej nikt by nie ślubował tylu ważnych rzeczy. To przykre, gdy coś się buduje, w coś angażuje, a to się rozpada. Jednak zupełnie inaczej patrzę na rozwód spowodowany starą jak świat "różnicą charakterów", bo to brzmi trochę śmiesznie w kontekście związku zawartego świadomie i po dłuższej znajomości z drugą osobą, a zupełnie inaczej na rozwód spowodowany takimi patologicznymi sytuacjami - alkoholizmem, przemocą, hazardem i tak dalej. Myślę, że opinia znajomych może wynikać z tego, że spotykają się na co dzień głównie z pierwszym przykładem, i stąd te komentarze odnośnie poddawania się i kompromisów - śmieszy któryś z kolei przykład związku, który ślub miał "uleczyć", śmieszy natychmiastowa rezygnacja mimo, że wcześniej było "póki śmierć nas nie rozłączy". Patologie wszelkiego rodzaju dla człowieka, który ich nie doświadczył, pozostają często tematem nieistniejącym i niebranym pod uwagę. Aczkolwiek absolutnie nikogo to nie tłumaczy, bo elementarna empatia obowiązuje każdego.
Dobrze, że jesteś szczęśliwa, że podjęłaś taką a nie inną decyzję (i szkoda, że jednak niewielu ludzi jest tak odważnych), że uciekłaś z kontynuacji piekła alkoholowego a nie poddałaś mu się. Ludźmi się nie przejmuj, najważniejsze jest to że TY wiesz jak było i wiesz, czego uniknęłaś poprzez ten rozwód. Na jednym facecie życie się nie kończy, nawet jeśli brałaś z nim ślub.
__________________
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-03
Lokalizacja: Inny Świat
Wiadomości: 289
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
powiem tak, kujesz w oczy co poniektórych i jak dla mnie są po prostu zazdrośni. koniec, kropka. Zazdroszczą Ci, że w końcu odnalazłaś szczęście, zazdroszczą odwagi na którą niewielu stać. Olej i ciesz się życiem
![]() ja od siebie chcę Ci bardzo pogratulować i życzę szczęścia w dalszym życiu |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#18 | |
sissy that walk
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 668
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Według mnie to niekoniecznie zazdrość, zresztą tłumaczenie wszystkiego zazdrością jest ryzykowne i szkodliwe. To po prostu zaburzone priorytety, złe podejście do ról w związku, złe podejście do ról w życiu w ogóle, przywiązanie do instytucji życia na pokaz sąsiadom. Wątpię by ktoś zazdrościł autorce jej szczęścia, bardziej jestem skłonna uznać że nikt w to szczęście nie wierzy, bo rozwód = w życiu mi nie wyszło, więc jak się z tego cieszy to znaczy, że oszukuje i gra. Ile jest ludzi którzy nawet w szczęśliwych singli nie wierzą, bo przecież nikt nie może chcieć nie być w związku, nikt nie może dobrowolnie wystawiać się na kpiny ze swojego "staropanieństwa" itd. Nie ma faceta = nikt jej nie chce, nie ma innej opcji. No a rozwód to już w ogóle - miała męża i już nie ma, już nigdy nic nie będzie takie samo, miało być jak w bajce i już nie będzie, koniec życia, wszystko co potem już się nie liczy/jest gorsze. To nie zazdrość, to skrzywiony i niebezpieczny światopogląd.
__________________
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#19 |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Nie obraź się, ale ci Twoi znajomi to jacyś, hm, dziwni i jakby głupi.
Na Twoim miejscu to chyba bym im zaczęła odpowiadać dość dobitnie i ostro jak trzeba, co sądzę o tych ich głoszonych prawdach. Gdyby nie pomogło, to bym wprost rzekła, że nie życzę sobie takich głupich komentarzy, że za szczęśliwa chodzę po tym rozwodzie. Choć w sumie najbardziej prawdopodobne, że bym się zdystansowała od nich. Chyba by mnie odpychało od nich to dziwne ograniczenie, które prezentują i jeszcze głośno głoszą. Może spróbuj nieco zmienić towarzystwo, może masz nieco dalszych znajomych, z którymi można by zacieśnić kontakty, a z nimi poluzować ![]() Poza tym nie przejmuj się oczywiście ich gadaniem, bo nic nie poradzisz na to, że ludzie nader często są ograniczeni, myślą stereotypami, wtykają nos w nie swoje sprawy i lubią sobie głosić tego typu prawdy objawione. Na pewno część z nich sobie w ten sposób poprawia samopoczucie, bo wbiją szpilę koleżance po rozwodzie, a same poczują zadowolenie, że nie są na jej miejscu. Cóż. Przemyśl te znajomości. Prawdziwi przyjaciele by Cię wspierali, albo wykazali jakieś zrozumienie sytuacji, zamiast walić tekstami typu "teraz to już nie będzie to samo, zamiast romantycznego porywu serca czeka cię tylko związek z rozsądku" ( ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#20 | |
zielony stworek
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: z miasta Łodzi kot pochodzi :D
Wiadomości: 16 999
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Autorko, jeśli mąż i jego rodzina zataili przed Tobą chorobę alkoholową to na Twoim miejscu walczyłabym o stwierdzenie nieważności małżeństwa,o ile ślub był w kościele. Nie wiem czy chcesz przez to przechodzić,ale ja bym nie odpuściła.
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#21 |
lise-kotta
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 10 219
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
żenujące jest to że bliskie ci osoby zamiast cieszyć się twoim szczęściem i gratulować mądrej decyzji, starają ci się odebrać prawo do radości. przecież to tak naprawdę twoja druga szansa na normalne życie, na przełamanie toksycznego cyklu! tylko szacunek ci się należy, niejedna z dziewczyn zakładających tutaj tematy o swoich misiaczkach powinna wziąć cię za wzór.
a, no i - słuchaj się terapeuty i zmień znajomych. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#22 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Łóżeczko - moje ulbione miejsce
Wiadomości: 1 003
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Brawo, uratowałaś swoje życie! I tylko tak powinnaś myśleć o Waszym rozwodzie. W sumie to jesteś nawet bohaterką, a jako taka nie musisz się nikomu tłumaczyć. Jeżeli spotykasz się z takimi "niedzisiejszymi" opiniami, to staraj się odwracać kota ogonem zadając trudne pytania swoim koleżankom na temat tego jak wygląda ich życie i pożycie, i czy chciałyby coś zmienić na lepsze. A przede wszystkim nie musisz odpowiadać na żadne pytania zadawane przez kogokolwiek. To Twoje życie i Twoja przyszłość i nikomu nic do tego. Oczywiście jeżeli Ty sama nie bierzesz sobie tego wszystkiego do serca i przedstawiając się komuś nowo poznanemu nie krzyczysz głośno: "To ja, ta rozwódka!" A co rozwodu jako porażki... Nie ma dymu bez ognia, co oznacza, że już Twoje małżeństwo było kompletną pomyłką, skoro związałaś się z facetem, który "lubi sobie wypić" mając takie, a nie inne doświadczenia z alkoholem w domu. Poza tym pewnie już się nauczyłaś, że nie można polegać na opinii innych, tylko trzeba samemu mieć oczy otwarte i kierować się własnymi preferencjami, a nie cudzymi. Skoro teraz jesteś pewna, że człowiek z którym związałaś się aktualnie jest Ciebie wart i nie ma problemu z alkoholem i agresją, to ciesz się tym i bądź szczęśliwa. A na pocieszenie to Ci powiem, że wciąż pokutuje jeszcze w starszym pokoleniu i urobionym na ten cel jego gorliwym następczyniom, że lepiej być rozwódką niż starą panną
![]() Edytowane przez green way Czas edycji: 2014-09-27 o 23:54 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#23 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Tak, rozwód jest porażką ponieważ ściśle wynika z naszego złego wyboru, błędu w przeszłości. Z drugiej strony jest wygraną ponieważ znaczy, że zrozumieliśmy błąd i podjęliśmy decyzję o zmianie swojego życia. Ja tam nie rozważam w ogóle tej kwestii, pewnie dziwna ze mnie rozwódka. Wystarczająco kłopotu było z zamknięciem wszystkich spraw po eksiu, zajęciem się dzieckiem na tyle aby mu nic nie zabrakło i miało to, co rówieśnicy z pełnych rodzin aby zawracać sobie głowę co tam kto myśli i jaki jest mój status.
Edytowane przez laisla Czas edycji: 2014-09-28 o 00:11 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 457
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Rozwód to szansa na nowe lepsze życie nie wiem po co nazywać i pamiętać to jako porażkę. Tak to nazywając to w życiu mamy wiele porażek.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#25 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 954
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Zakładam, że gdyby koleżankom przytrafiło się zostanie wdową w młodym wieku (odpukać!), to już nie ułożyłyby sobie z nikim życia, tylko nosiły czerń i wzdychały do starych zdjęć? Bo następny związek to już nie to samo, zero romantyzmu, jedynie rozsądna decyzja?
Też myślę, że te durne zachowania są efektem ograniczonego światopoglądu. Większość ludzi woli zmarnować sobie życie niż przyznać się do złej decyzji bo uważają, że trwanie przy swoim to oznaka silnego charakteru - nieważne, że są przy tym nieszczęśliwi. Jeśli mają do tego niską samoocenę, takie rozwiązania nie mieszczą im się w głowie: "przecież wszyscy zobaczą, że jestem głupia i nie potrafię nawet męża utrzymać przy sobie, co za wstyd". Zalecam ochłodzenie kontaktów i poszukanie nowych znajomych. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#26 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-03
Lokalizacja: Inny Świat
Wiadomości: 289
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Cytat:
![]() ![]() Co by w ich (znajomych autorki) ciasnych główkach nie siedziało, popieram koleżanki, ochłódź kontakty i poszukaj innych znajomych, tudzież szczerze porozmawiaj z tymi i poproś o zaprzestanie pierniczenia trzy po trzy jak nie wiedza o czym bredzą ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 246
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Podziwiam Cię, że się wyrwałaś z tego wszystkiego, że miałaś na tyle odwagi! Aż miło się czytało kiedy pisałaś, jaka jesteś teraz szczęśliwa i właśnie to jest teraz najważniejsze. Naprawdę z całego serca życzę Ci byś była dalej taka szczęśliwa, bo zasługujesz na to. Jak już ktoś pisał ślubu się nie bierze z myślą, że i tak się weźmie rozwód, ale Ty przecież wcale tak nie myślałaś, tylko nagle później wyszło, że Cie wszyscy okłamali w sprawie problemu partnera z alkoholem. (swoją drogą to co zrobili to bardzo poważne kłamstwo, które przecież później odbiło się też na Twoim życiu)
W dzisiejszych czasach się bierze tyle rozwodów, że nie uważam tego za jakąś ujmę dla kogoś, więc w ogóle nie słuchaj tych bzdrur co Ci mówią znajomi tylko szalej. Przecież sama widzisz, że było warto. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#28 |
uparta chmura
Zarejestrowany: 2012-03
Lokalizacja: Miasto Portowe
Wiadomości: 8 661
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Wsród moich dalszych i bliższych znajomych to więcej jest rozwiedzionych, rozwodzących sie i przed rozwodem, niż par które przetrwają, ot takie czasy. Kiedyś taka kobieta jak Autorka tkwiła by z alkoholikiem, którego przetrawiony alkoholem mózg męża 'kazałby' ją w końcu bić itp i kiedyś te bidne kobiety, bez pracy i wiary w siebie i bez szansy gdzie sie podziać i bez kasy , były stłamszone przez meżów,więc tkwiły w małżeństwach.BO NIE MIAŁY WYJŚCIA.
Teraz czasy sie zmieniły, jesteśmy niezależne i świadome. I brawo Ci Autorko za to, cały wizaż Cie podziwia, bo nie zmarnowałaś życia. Bądż szczęśliwa !
__________________
In a rainbow Now our rainbow is gone I am lost in a rainbow Now our rainbow is gone Edytowane przez Mija62 Czas edycji: 2014-09-28 o 10:19 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#29 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 1 472
|
Dot.: Rozwódka na do domu, a nie na salony :)
Tacy znajomi są toksyczni, olej ich. Ktos, kto działa na Ciebie niekorzystnie nie powinien byc w Twoim otoczeniu.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#30 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 8
|
[/COLOR]Witam wszystkich i pozdrawiam. Co kilka miesiecy mam faze zeby poczytac o problemach kobiet. Niezle mi cisnienie podnosicie
![]() Chcialbym sie zapytac jak mozna zyc w takim zaklamaniu, jakiejs licencjonowanej hipokryzji i z jawnym olewaniem prostej logiki. Ehh... Rozwod jest wielka porazka. Korepetycje dla kobiet z logicznego myslenia: zdecydowala sie autorka zyc z facetem, pokladala jakies nadzieje w zwiazku, przysiegala mu, co z tego wyszlo? Nie udalo sie. Czyli co? Porazka. I prosze mi tu nie mowic, ze to sukces, no blagam. W zadnym wypadku nie zycze autorce zeby byla nieszczesliwa z tego powodu ale zauwazam, ze jednak jest. Po czym? Po tym, ze ludzie tak ja traktuja i po tym, ze o tym pisze na forum. Hello! Ona po prostu przezywa porazke, nie rozumiem rad typu: oni sa glupi, to moze byc sukces, nie rozumieja... Oni to wlasnie rozumieja i autorce tez radze to zrozumiec. Jesli sie rozwiodla zgodnie ze swoim sumieniem to sie pogodzi z porazka szybko. Teraz taka obserwacja. Rozwodke poznaje z kilometra po twarzy. Jak myslicie, dlaczego? Ano dlatego, ze ma nawet inne miesnie napiete z powodu tej porazki ktora przezyla. Domniemuje, ze nikt ze znajomych autorki nie podnieca sie magicznym "rozwodem" tylko reaguja na zachowanie autorki. Najbardziej typowe to udawanie, ze jest sie szczesliwym. Taki smiech przez lzy bywa zalosny i zwykle jest odbierany przez ludzi zle. Proponuje autorce spokojnie sie zastanowic nad swoim zyciem. Nie wiem skad tendencja zeby najpierw sie oszukiwac a pozniej terapiowac u psychologa. No ok, zartowalem, wiem ![]() Zaoszczedze niektorym czasu. Jestem rozwodnikiem, uwazam to za najwieksza porazke w zyciu. Mialem tez kobiete rozwodke. Wiec mi nie mowcie, ze sie nie znam. Malo tego, wiem jaki jestem walniety przez to i jestem pewien, ze widac to w moich oczach. Zachowowania autorki sa dla mnie zrozumiale. Edytowane przez miszokienka Czas edycji: 2014-09-28 o 11:41 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:07.