Oszczędzanie niejedno imię ma - i nie będąc żyłą z klasą żyć się da! cz II

[Antii89]

Napisane przez Ojoanna29

Witam!
Czy mogę dołączyć i ja?
W mojej małej, 2-osobowej "rodzinie" szykują się ciężkie czasy
Trochę opiszę swoją sytuację: wynajmuję z tż 2-pokojowe mieszkanie, w Warszawie, koszt to 1400/msc, do tego dochodzą opłaty za media ok. 200zł co 2msc. Ja pracuję w sklepie, więc wypłata marna. Tż jest informatykiem, zarabiał nieźle. Właśnie, zarabiał, bo miał projekt do końca zeszłego roku. Grudzień się skończył, pracy nie ma. Tż chodził na rozmowy i wychodził, tyle że nowy projekt zaczyna się od lutego, więc cały styczeń spędza w domu, nie zarabiając ani grosza.. A że zarabiał jakieś 4 razy więcej niż ja, to nie wiem jak przeżyjemy do następnej wypłaty, którą (o ile dobrze pójdzie) dostanie w połowie marca. Nie chodzi mi o wydawanie pieniędzy na jakieś rzeczy materialne, tylko o kredyty (tż, w tym mieszkaniowy, to dłuższa historia..), kredytówki i tego typu zobowiązania. Niedługo ma przyjść rozliczenie za ostatnie półrocze wody - jak trzeba będzie coś dopłacić to leżymy Największym problemem jest to, że do tż to wszystko jakby nie dociera - nie zrezygnuje z diety, która jest dosyć kosztowna (40! jajek tygodniowo, 4 kilo mięsa itp), nie zrezygnuje z treningów (karta benefit + siłownia).. Rozumiem, że to dla niego ważne, ale nie rozumiem jak może być ważniejsze od narobienia sobie długów Ja jestem w stanie zrezygnować z wielu rzeczy - na początku mojej "kariery" zarabiałam 900zł, z czego musiałam opłacić 700 czesnego za szkołę i kupić kartę miejską, wtedy jakieś 60zł.. Co prawda nie musiałam się martwić o żadne inne opłaty ani jedzenie, ale rodzice nie dawali mi na żadne rozrywki/książki/wyjścia. Jak potrzeba to zaciskam pasa i teraz, kiedy wydam swoją wypłatę, od tż nie lubię brać Przez całą tę sytuację chodzimy poddenerwowani oboje, on jest zły, że nie rozumiem jak ważny jest dla niego powrót do idealnej sylwetki, ja na niego, bo moim zdaniem istnieją ważniejsze rzeczy niż płaski brzuch Do tej pory wyglądał nasz miesiąc tak, że opłacamy po równo mieszkanie i rachunki, każdy płaci za swoją kartę miejską, kredytówkę i telefon. Tż płacił za internet i duże zakupy raz na tydzień (ok.200zł), ja kupowałam wszystko co nam się pokończyło lub o czym zapomnieliśmy, poza tym kupuję kosmetyki i chemię. Może mało sprawiedliwy podział, ale biorąc pod uwagę nasze zarobki.. Poza tym ja i tak wydaję całą wypłatę na nas, nie mam odłożonego ani grosza. Muszę to wszystko jakoś ogarnąć, potrzebuję pomocy

A TŻ nie ma żadnych zaskórniaków? Może ma coś odłożone, co pozwoli wam przeżyć. Jeśli nie to jak się kasa skończy to może zrozumie, że nie macie za co kupic tych 4kg mięsa czy oplacić karty Benefit.
A nie może złapać jakiejś dodatkowej fuchy? Przygotować komus jakiejś prezentacji, naprawić kompa itp.

[201711281320]

Ojoanna faktycznie nieciekawa sytuacja... Chyba musisz spróbować pogadać ze swoim TŻem. Skoro nie ma stałej pracy tylko robi zlecenia to powinien zabezpieczyć się finansowo na potencjalny okres braku zleceń.

W ogóle ciężko ustalić jakiś sprawiedliwy podział wkładu we wspólne gospodarstwo domowe gdy zarobki partnerów znacząco się różnią.
Mój mąż zarabia więcej ode mnie ale nie klkakrotnie razy więcej tylko 0 1000 zł. I tak mamy jedno wspólne konto z którego finansujemy wszystko co potrzeba.

[tassia]

No ale to wychodzi tak naprawdę jakby był tylko miesiąc bez pracy.
Brak jednej wypłaty jest w stanie was tak pogrążyć?
Benefit ma miesięczne wypowiedzenie wiec bez sensu rezygnować bo teraz i tak trzeba zapłacić a za miesiąc jak będzie miał wypłatę juz nie będzie trzeba.

[rybkaa90]

Nie chcę wyjść na jakiegoś burżuja, ale nie wyobrażam sobie nie mieć nic odłożone na takie sytuacje. Wiadomo jak teraz jest, jednego dnia masz pracę, a drugiego jesteś w czarnej dziurze. Umarłabym ze strachu nie mieć żadnych oszczędności. Twój tż powinien zrozumieć, że trzeba zacisnąć trochę pasa do polepszenia sytuacji materialnej, nie jest przecież małym dzieckiem. A może ma odłożone jakieś oszczędności?

[wiolusia00]

U nas jeśli chodzi o oszczędzanie to nie bardzo udał się początek roku - na moje badania wydam około 500 zł i jeszcze wizyta u lekarza, naprawa samochodu - 1500 zł ehh

[201708160922]

Napisane przez Ilsa Lund

Dzieciate dziewczyny, kojarzycie ile niemowlę chodziło w niemowlęcych pieluchach ? Ponieważ przedwczoraj dowiedziałam się, że koleżanka jest w ciąży i jest trochę przestraszona kosztami pieluch, mówi że jej koleżanki płaciły 500 zł miesięcznie. Dlatego pomyślałam że mogłabym jej kupić zamiast śpioszków pudło pieluch tylko nie wiem czy lepiej wziąć niemowlęce czy jedynki bo może starczy jej jedno własne pudło niemowlęcych

Niemowlę to do 1 roku życia A pieluchy to bardzo częsty prezent.

Napisane przez Ojoanna29

Witam!
Czy mogę dołączyć i ja?
W mojej małej, 2-osobowej "rodzinie" szykują się ciężkie czasy
Trochę opiszę swoją sytuację: wynajmuję z tż 2-pokojowe mieszkanie, w Warszawie, koszt to 1400/msc, do tego dochodzą opłaty za media ok. 200zł co 2msc. Ja pracuję w sklepie, więc wypłata marna. Tż jest informatykiem, zarabiał nieźle. Właśnie, zarabiał, bo miał projekt do końca zeszłego roku. Grudzień się skończył, pracy nie ma. Tż chodził na rozmowy i wychodził, tyle że nowy projekt zaczyna się od lutego, więc cały styczeń spędza w domu, nie zarabiając ani grosza.. A że zarabiał jakieś 4 razy więcej niż ja, to nie wiem jak przeżyjemy do następnej wypłaty, którą (o ile dobrze pójdzie) dostanie w połowie marca. Nie chodzi mi o wydawanie pieniędzy na jakieś rzeczy materialne, tylko o kredyty (tż, w tym mieszkaniowy, to dłuższa historia..), kredytówki i tego typu zobowiązania. Niedługo ma przyjść rozliczenie za ostatnie półrocze wody - jak trzeba będzie coś dopłacić to leżymy Największym problemem jest to, że do tż to wszystko jakby nie dociera - nie zrezygnuje z diety, która jest dosyć kosztowna (40! jajek tygodniowo, 4 kilo mięsa itp), nie zrezygnuje z treningów (karta benefit + siłownia).. Rozumiem, że to dla niego ważne, ale nie rozumiem jak może być ważniejsze od narobienia sobie długów Ja jestem w stanie zrezygnować z wielu rzeczy - na początku mojej "kariery" zarabiałam 900zł, z czego musiałam opłacić 700 czesnego za szkołę i kupić kartę miejską, wtedy jakieś 60zł.. Co prawda nie musiałam się martwić o żadne inne opłaty ani jedzenie, ale rodzice nie dawali mi na żadne rozrywki/książki/wyjścia. Jak potrzeba to zaciskam pasa i teraz, kiedy wydam swoją wypłatę, od tż nie lubię brać Przez całą tę sytuację chodzimy poddenerwowani oboje, on jest zły, że nie rozumiem jak ważny jest dla niego powrót do idealnej sylwetki, ja na niego, bo moim zdaniem istnieją ważniejsze rzeczy niż płaski brzuch Do tej pory wyglądał nasz miesiąc tak, że opłacamy po równo mieszkanie i rachunki, każdy płaci za swoją kartę miejską, kredytówkę i telefon. Tż płacił za internet i duże zakupy raz na tydzień (ok.200zł), ja kupowałam wszystko co nam się pokończyło lub o czym zapomnieliśmy, poza tym kupuję kosmetyki i chemię. Może mało sprawiedliwy podział, ale biorąc pod uwagę nasze zarobki.. Poza tym ja i tak wydaję całą wypłatę na nas, nie mam odłożonego ani grosza. Muszę to wszystko jakoś ogarnąć, potrzebuję pomocy

Sprawiedliwie nie oznacza "po równo".

Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi wizażanki o różnicach w podejściu do kasy: są takie rzeczy, w których ja i TŻ musimy mieć zbieżne poglądy, inaczej nie wyobrażam sobie związku. Do takich rzeczy należą finanse.

[Ilsa Lund]

Napisane przez CzasKomety

Niemowlę to do 1 roku życia A pieluchy to bardzo częsty prezent.

Masz rację, chodziło mi o "noworodkowe" Ale bardzo wam dziewczyny dziękuję za pomoc, kupię pudło 2 lub 3

[Antii89]

Napisane przez wiolusia00

U nas jeśli chodzi o oszczędzanie to nie bardzo udał się początek roku - na moje badania wydam około 500 zł i jeszcze wizyta u lekarza, naprawa samochodu - 1500 zł ehh

Nie przejmuj się pójdzie lepiej. Najwazniejsze, ze udało wam się to wszystko zaplacić bez zadłużania się.

U nas zarabiamy podobnie, pieniądze mamy na 1. koncie. Gdyby któreś z nas zarabiało dużo więcej zostałoby tak samo. Jesteśmy małżeństwem i wszystko idzie na wspólne życie, oszczędnosci itp.

[Alillah]

Napisane przez CzasKomety

Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi wizażanki o różnicach w podejściu do kasy: są takie rzeczy, w których ja i TŻ musimy mieć zbieżne poglądy, inaczej nie wyobrażam sobie związku. Do takich rzeczy należą finanse.

To się może zmienić przykładem jestem ja - dopóki nie zostałam zmuszona pracować na etacie, w pracy, która niezbyt mi się podoba, to radośnie przewalałam całą kasę jako studentka i żyłam z miesiąca na miesiąc. Co zostawało - wydawałam na podróże. Mój mąż wtedy zarabiał i starał się oszczędzać, on zresztą nigdy nie marnował pieniędzy na gadżety, drogi sprzęt czy ciuchy. Teraz jest zupełnie inaczej. Oszczędzam bardzo dużo, natomiast mąż dalej prowadzi taki sam tryb życia. To ja się zmieniłam.
Wiem, że nie zawsze taka przemiana może nastąpić. Związek, w którym jedna osoba oszczędza a druga tylko wydaje i marnuje kasę może być męczący.

[201708160922]

Napisane przez Alillah

To się może zmienić przykładem jestem ja - dopóki nie zostałam zmuszona pracować na etacie, w pracy, która niezbyt mi się podoba, to radośnie przewalałam całą kasę jako studentka i żyłam z miesiąca na miesiąc. Co zostawało - wydawałam na podróże. Mój mąż wtedy zarabiał i starał się oszczędzać, on zresztą nigdy nie marnował pieniędzy na gadżety, drogi sprzęt czy ciuchy. Teraz jest zupełnie inaczej. Oszczędzam bardzo dużo, natomiast mąż dalej prowadzi taki sam tryb życia. To ja się zmieniłam.
Wiem, że nie zawsze taka przemiana może nastąpić. Związek, w którym jedna osoba oszczędza a druga tylko wydaje i marnuje kasę może być męczący.

Wierzę, ale ja nie mogłabym być z kimś o innym podejściu mając nadzieję, że się zmieni. Finanse, dzieci, seks - to są kwestie niezwykle ważne, Ale gratuluję

[Alillah]

Napisane przez CzasKomety

Wierzę, ale ja nie mogłabym być z kimś o innym podejściu mając nadzieję, że się zmieni. Finanse, dzieci, seks - to są kwestie niezwykle ważne, Ale gratuluję

Wydaje mi się, że jeśli ktoś jest rozrzutny już pracując i zarabiając na siebie i nie przeszkadza mu odliczanie dni do wypłaty to już się to może nie zmienić. Chciałam natomiast powiedzieć, że zupełnie inny często jest stosunek do pieniędzy otrzymywanych na studiach przez rodziców a pieniędzy samodzielnie zarobionych.

[201708160922]

Napisane przez Alillah

Wydaje mi się, że jeśli ktoś jest rozrzutny już pracując i zarabiając na siebie i nie przeszkadza mu odliczanie dni do wypłaty to już się to może nie zmienić. Chciałam natomiast powiedzieć, że zupełnie inny często jest stosunek do pieniędzy otrzymywanych na studiach przez rodziców a pieniędzy samodzielnie zarobionych.

Tak, to na pewno.

[Ojoanna29]

Piszę to samo już 5 raz :-P
Tz miał odłożone kilka tysięcy, ale wszystko wydał, nie wiem na co.. Nie chcę wyjść na jedze i sprawdzać go z każdego grosza, ale chyba inaczej się nie da to ostatnia chwila żeby się ogarnąć finansowo, przeraza mnie myśl, że inni są w stanie utrzymać się za dużo mniejsze pensje, a my nie potrafimy nic uzbierać. Mam nadzieję że w tym towarzystwie się ogarnę i przyniosę to na tż

[201711281320]

Napisane przez CzasKomety

Wierzę, ale ja nie mogłabym być z kimś o innym podejściu mając nadzieję, że się zmieni. Finanse, dzieci, seks - to są kwestie niezwykle ważne, Ale gratuluję

Tylko, że podejście do każdej z tych rzeczy może się zmienić również podczas trwania związku. Co wtedy? Rozwód?

[201708160922]

Napisane przez sliweczka85

Tylko, że podejście do każdej z tych rzeczy może się zmienić również podczas trwania związku. Co wtedy? Rozwód?

Po jakimś czasie - tak. No niestety, jeśli za żadne skarby jedna osoba nie chce mieć dzieci, drugi ich bardzo zapragnie, to albo się dogadujemy, albo nara.

[Antii89]

Napisane przez CzasKomety

Po jakimś czasie - tak. No niestety, jeśli za żadne skarby jedna osoba nie chce mieć dzieci, drugi ich bardzo zapragnie, to albo się dogadujemy, albo nara.

Dlatego nie wyobrażam sobie nie mieć takich rzeczy ustalonych przed ślubem.

[201711281320]

Napisane przez Antii89

Dlatego nie wyobrażam sobie nie mieć takich rzeczy ustalonych przed ślubem.

Ale to się może zmienić Moja koleżanka jeszcze 10 lat temu, przed ślubem twierdziła, że nigdy nie będzie miała dzieci i jej przyszłemu mężowi to odpowiadało. Teraz się rozwodzą, bo ona jednak zmieniła zdanie.

Ja kiedyś lubiłam codzienny seks, a teraz mając na głowie pracę, dom, dzieci i będąc już x lat z TŻem jak już się położę wieczorem to lepiej mnie nie tykać, bo się wkurzę

Kwestia wychowania dzieci- nie dowiesz się dopóki ich nie masz. Mi też się wydawało, że mamy zgodne idee ale w praktyce nie wszystko się sprawdza.
Nie da się niestety wszystkiego do końca zaplanować, bo ludzie się zmieniają i niestety nie zawsze te zmiany idą w tym samym kierunku.

[201708160922]

Napisane przez sliweczka85

Ale to się może zmienić Moja koleżanka jeszcze 10 lat temu, przed ślubem twierdziła, że nigdy nie będzie miała dzieci i jej przyszłemu mężowi to odpowiadało. Teraz się rozwodzą, bo ona jednak zmieniła zdanie.

Ja kiedyś lubiłam codzienny seks, a teraz mając na głowie pracę, dom, dzieci i będąc już x lat z TŻem jak już się położę wieczorem to lepiej mnie nie tykać, bo się wkurzę

Kwestia wychowania dzieci- nie dowiesz się dopóki ich nie masz. Mi też się wydawało, że mamy zgodne idee ale w praktyce nie wszystko się sprawdza.
Nie da się niestety wszystkiego do końca zaplanować, bo ludzie się zmieniają i niestety nie zawsze te zmiany idą w tym samym kierunku.

No i ok, ale bycie z kimś licząc na to, że się zmieni, dorośnie itepede jest głupotą.

[Antii89]

Napisane przez sliweczka85

Ale to się może zmienić Moja koleżanka jeszcze 10 lat temu, przed ślubem twierdziła, że nigdy nie będzie miała dzieci i jej przyszłemu mężowi to odpowiadało. Teraz się rozwodzą, bo ona jednak zmieniła zdanie.

Ja kiedyś lubiłam codzienny seks, a teraz mając na głowie pracę, dom, dzieci i będąc już x lat z TŻem jak już się położę wieczorem to lepiej mnie nie tykać, bo się wkurzę

Kwestia wychowania dzieci- nie dowiesz się dopóki ich nie masz. Mi też się wydawało, że mamy zgodne idee ale w praktyce nie wszystko się sprawdza.
Nie da się niestety wszystkiego do końca zaplanować, bo ludzie się zmieniają i niestety nie zawsze te zmiany idą w tym samym kierunku.

Hm wiadomo, że nie wszystko da się zaplanować. Ale np. jest kilka rzeczy, które ustaliliśmy przed ślubem i wiem, że to się nie zmieni, bo taka jestem i już. Wydaje mi się też, że w małżeństwie można zmieniać się we wspólnym kierunku, kształtować siebie nawzajem. Tak mi się wydaje, ale młoda jestem, więc może jeszcze zycie zweryfikuje.

[201708160922]

Napisane przez Antii89

Hm wiadomo, że nie wszystko da się zaplanować. Ale np. jest kilka rzeczy, które ustaliliśmy przed ślubem i wiem, że to się nie zmieni, bo taka jestem i już. Wydaje mi się też, że w małżeństwie można zmieniać się we wspólnym kierunku, kształtować siebie nawzajem. Tak mi się wydaje, ale młoda jestem, więc może jeszcze zycie zweryfikuje.

Ja jestem pod wrażeniem, jak bardzo zmieniliśmy się oboje przez te lata. Ja się znacznie uspokoiłam, TŻ otworzył się na ludzi. Wszystko na plus (no, prawie, przy nim nauczyłam się pić colę ), we wspólnym kierunku.

[201711281320]

Napisane przez Antii89

wiem, że to się nie zmieni, bo taka jestem i już.

Też tak kiedyś mówiłam Teraz już staram się nie mówić nic "na pewno". Ja np. się bardzo zmieniłam gdy stałam się matką. Nie od razu ale im dłużej ten stan trwa, tym bardziej widzę, że ja sprzed 10 lat to nie ja dzisiaj Tak więc teoretycznie mój mąż mógłby się chcieć ze mną rozwieźć..
Zresztą on też się bardzo zmienił, kiedyś był bardzo rozgadaną, energiczną osobą, dzisiaj najchętniej by po pracy nie ruszał dupy sprzed TV

[Antii89]

Napisane przez sliweczka85

Też tak kiedyś mówiłam Teraz już staram się nie mówić nic "na pewno". Ja np. się bardzo zmieniłam gdy stałam się matką. Nie od razu ale im dłużej ten stan trwa, tym bardziej widzę, że ja sprzed 10 lat to nie ja dzisiaj Tak więc teoretycznie mój mąż mógłby się chcieć ze mną rozwieźć..
Zresztą on też się bardzo zmienił, kiedyś był bardzo rozgadaną, energiczną osobą, dzisiaj najchętniej by po pracy nie ruszał dupy sprzed TV

Wiadomo, że codzienne obowiązki, stres, praca tez mają duży wplyw na to jacy jesteśmy. Mając 20 lat i imprezując codziennie nie zakładałabym np. że po 40stce również będę ciągle imprezować.
Ale np. moje podejście do kasy, ja oszczędności miałam zawsze, nawet zarabiając grosze. Nie lubię wydawać na głupoty, nie muszę mieć wielu gadżetów, to wyniosłam z domu i nie sądzę, żebym za 10-15 lat zaczęła żyć ponad stan.

[sylvi_86]

Napisane przez Ilsa Lund

Masz rację, chodziło mi o "noworodkowe" Ale bardzo wam dziewczyny dziękuję za pomoc, kupię pudło 2 lub 3

kup 3jki bo pewnie 2jek dostanie trochę

[I ona]

Napisane przez CzasKomety

Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi wizażanki o różnicach w podejściu do kasy: są takie rzeczy, w których ja i TŻ musimy mieć zbieżne poglądy, inaczej nie wyobrażam sobie związku. Do takich rzeczy należą finanse.

DOKŁADNIE!
Może to brutalne, ale jesli ktoś łudzi się, że mając takie bardzo rozbieżne podejście do takiej kwesti jak pieniądze z pratnerem jest w stanie zbudowac trwały i szczęśliwy związek to jest w ogromnym błędzie! Takie rzeczy w końcu wypłyną na wierzch i będzie koniec, może to być w momencie wpólnego zamieszkania a może długo długo później.

Dobrze tu ktoś napisał, że w sparawach DZIECI, FINANSÓW I SEXU trzeba mieć podobne zdanie, może nie identyczne ale przynajmniej podobne (bo wtedy jeszcze da się iść na kompromis) ale nie całkiem inne. Po prostu na dłuższą metę nie ma szans!

I również zgadzam się, że sprawiedliwy podział to NIE podział pół na pół, taki podział ma sens kiedy mniej więcej równo się zarabia, a nie kiedy jeden ma 1000 a drugi ma 5000 zł.

[lilianna90]

Jakiś czas temu pisałyście, że kupujecie soczewki w Superpharm, ale z tego co wyczytałam na ich stronie na Fb to mają tylko minusy..?

[tassia]

Napisane przez I ona

DOKŁADNIE!
Może to brutalne, ale jesli ktoś łudzi się, że mając takie bardzo rozbieżne podejście do takiej kwesti jak pieniądze z pratnerem jest w stanie zbudowac trwały i szczęśliwy związek to jest w ogromnym błędzie! Takie rzeczy w końcu wypłyną na wierzch i będzie koniec, może to być w momencie wpólnego zamieszkania a może długo długo później.

Dobrze tu ktoś napisał, że w sparawach DZIECI, FINANSÓW I SEXU trzeba mieć podobne zdanie, może nie identyczne ale przynajmniej podobne (bo wtedy jeszcze da się iść na kompromis) ale nie całkiem inne. Po prostu na dłuższą metę nie ma szans!

I również zgadzam się, że sprawiedliwy podział to NIE podział pół na pół, taki podział ma sens kiedy mniej więcej równo się zarabia, a nie kiedy jeden ma 1000 a drugi ma 5000 zł.

Dlaczego nie ma sensu jak jeden ma 1000 a drugi 5000?
Strasznie generalizujesz.
Może ten co ma tysiąc opiekuje się 90% dziećmi?
A może jest właścicielem mieszkania w którym mieszkają oboje???

A co do odmiennych zdań tez się nie do końca zgadzam. Ludzie się zmieniają i jak maja chęci na zmianę to choćby mieli odmienny pogląd ale duże chęci to wszystko się da!!! W kwestii kasy na pewno!

[I ona]

Napisane przez tassia

Dlaczego nie ma sensu jak jeden ma 1000 a drugi 5000?
Strasznie generalizujesz.
Może ten co ma tysiąc opiekuje się 90% dziećmi?
A może jest właścicielem mieszkania w którym mieszkają oboje???

A co do odmiennych zdań tez się nie do końca zgadzam. Ludzie się zmieniają i jak maja chęci na zmianę to choćby mieli odmienny pogląd ale duże chęci to wszystko się da!!! W kwestii kasy na pewno!

Nie zrozumiałaś, podam przykład.
Para/Małżeństwo na miesiąc wydaje w sumie 2000zł.
Jeden zarabia 1000, a drugi 5000zł.
Więc dla mnie nie jest wporządku podział pół na pół, bo wtedy ta co zarabia 1000zł musiałaby w całości dać tą kwotę na życie i nie miałaby już nic dla siebie, a drugiej zostałoby 4000zł i by miała na wszystko.
Nie chodzi mi o to, że ktoś mniej czy więcej zarabia, ale o to, że nie można żyć tak pół na pół

Co do rażąco odmiennych zdań na tak kluczowe sprawy (nie chodzi tu o drobnostki, ale poważne życiowe decyzje, plany, wizje życia) to finały takich małżeństw widzimy na salach sądowych na rozwodach, niestety.

[ineska86]

Odnosząc się do tych kwestii - jedna osoba jest oszczędna, druga żyje od 1 do 1-wszego. Czytałam kiedyś o teorii, że ludzie mają jakoś zakodowaną pewną kwotę, z którą czują się dobrze, a powyżej której już ich kusi aby wydać, w jakiś sposób "skonsumować" tę nadwyżkę kasy. Myślę że w tym wątku wiele z nas czuje się dobrze i spokojnie z jakąś nawet większą kasą odłożoną, nie kusi nas jakby ją zamienić na materialne rzeczy. ALE myślę że ogromna część społeczeństwa MUSI wydawać i o to faktycznie mogą być konflikty w związku. Tu podobno potrzebna jest zmiana przekonań na temat pieniędzy - że bezpiecznie jest mieć oszczędności, że jest to dla nas DOBRE

Mi byłoby bardzo ciężko żyć z osobą konsumpcyjną, a na pewno nie mogłabym mieć partnera, który kupuje mnóstwo materialnych i niepotrzebnych rzeczy. Drażni mnie nadmiar - po prostu. Sama jestem bardzo zorganizowana finansowo, żyję mniej więcej na podobnym poziomie wydatków mimo np. podwyżki pensji czy dodatkowych wpływów. Nie muszę niczego sobie rekompensować, nie myślę w stylu "należy mi się bo ciężko pracuję". Wolę mieć zabezpieczenie finansowe

[Ilsa Lund]

Mi nie przeszkadza że Mąż kupuje dużo gier planszowych - ma tutaj kontrolowane rozpieszczanie się ponieważ moim warunkiem żeby kupił grę jest żeby była na 6 osób, sam też stawia sobie warunki - np. Teraz musimy zagrać ze znajomymi 10x w 10 gier żeby kupił nową. Myślę że nawet z rozrzutną osobą można iść na kompromis. Jednak wcześniej co miesiąc kupował grę za 150 zł :/

[ineska86]

Napisane przez Ilsa Lund

Mi nie przeszkadza że Mąż kupuje dużo gier planszowych - ma tutaj kontrolowane rozpieszczanie się ponieważ moim warunkiem żeby kupił grę jest żeby była na 6 osób, sam też stawia sobie warunki - np. Teraz musimy zagrać ze znajomymi 10x w 10 gier żeby kupił nową. Myślę że nawet z rozrzutną osobą można iść na kompromis. Jednak wcześniej co miesiąc kupował grę za 150 zł :/

Mogłabyś polecić jakieś fajne gry? Ja mam tylko Rummikub, bardzo ją lubię i gramy z TŻ, ale chętnie bym się rozwinęła jeśli chodzi o planszówki