Nowe przepisy- od września czystki w szkolnej stołówce

[olenkasz]

Przeczytałam dziś artykuł, który zainspirował mnie do rozpoczęcia dyskusji

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,145400,1...lowki_.html#MT


Co sądzicie?
Stoicie po stronie wolnościowej, która krytykuje zmiany i uważa, że rodzice powinni mieć prawo decydować, co kupują ich dzieci i jeśli chcą kupować chipsy, to powinni mieć do tego prawo, czy raczej cieszycie się ze zmian?
Uważacie, że to właściwa droga do wprowadzania zdrowych nawyków żywieniowych?
Wolelibyście najpierw pogadanki i np. lekcje na przyrodzie/biologii poświęcone odżywianiu?
Co z problemem dzieci, które kupuję chipsy i cole w pobliskich sklepach poza szkołą i tym samym obchodzą zakazy?

Fajnie będzie porozmawiać, bo tu już lipiec, więc do września niedaleko.

[Veredise]

Sądzę, że rodzic powinien mieć prawo decydować co je jego dziecko, a kiedy dziecko jest w szkole, to nie ma jak tego skontrolować. Może dać np. 5 zł na kanapkę i soczek, a dziecko kupi chipsy i colę. Nawet jak dostanie swoje śniadanie, zdrowe, zrobione w domu, to inne dziecko może kupić chipsy i się podzielić. Dlatego w szkolnych sklepikach nie powinno być niezdrowych przekąsek. Poza szkołą to co innego - jak rodzic nie chce, żeby dziecko kupowało poza szkołą syf, to niech je odbiera ze szkoły sam. W szkole nie ma możliwości skontrolowania tego, co dziecko je, a dziecko do szkoły pójść musi.

[olenkasz]

Napisane przez Veredise

Sądzę, że rodzic powinien mieć prawo decydować co je jego dziecko, a kiedy dziecko jest w szkole, to nie ma jak tego skontrolować. Może dać np. 5 zł na kanapkę i soczek, a dziecko kupi chipsy i colę. Nawet jak dostanie swoje śniadanie, zdrowe, zrobione w domu, to inne dziecko może kupić chipsy i się podzielić. Dlatego w szkolnych sklepikach nie powinno być niezdrowych przekąsek. Poza szkołą to co innego - jak rodzic nie chce, żeby dziecko kupowało poza szkołą syf, to niech je odbiera ze szkoły sam. W szkole nie ma możliwości skontrolowania tego, co dziecko je, a dziecko do szkoły pójść musi.

trochę tylko szkoda, że aż tak restrykcyjnie wzięto się z realizacje projektu. trochę mnie zmartwiło, że nawet soki warzywne odpadają, bo cukier.
jeśli tak faktycznie to wygląda, to trochę marnie

[Veredise]

Napisane przez olenkasz

trochę tylko szkoda, że aż tak restrykcyjnie wzięto się z realizacje projektu. trochę mnie zmartwiło, że nawet soki warzywne odpadają, bo cukier.
jeśli tak faktycznie to wygląda, to trochę marnie

Zgadzam się, to trochę przesada. W owocach też jest cukier. I w mleku. Idąc tym tropem nic by nie można było jeść. 100% soki warzywne i owocowe powinny zostać.

[Kasiaml91]

Co z tego, że sklepiki zostały zlikwidowane. Zamknijmy też wszystkie sklepy w promieniu pół km od szkoły, by dzieci nie mogły kupować.

Przepisy są według mnie zbyt restrykcyjne, bardzo mocno ograniczają osoby prowadzące takie sklepiki. Nie ukrywajmy, dziecko nie pójdzie i nie zapłaci 5zł za jedną kanapkę, skoro w pobliskim sklepie ma za to ze 3 bułki słodkie.

[olenkasz]

no, piątaka na kanapsę to czasem wydaje, ale częściej mi szkoda.
to duża suma jak za bułkę z serem wiejskim, sałatą i pomidorem.
wiadomo, przebicie musi być, żeby ktoś mógł zarobić, no ale w tym przypadku wali po kieszeni mocno

[Sylwia1900r]

Rodzice przede wszystkim powinni powiedzieć dziecku że warzywa i owoce, sery białe i owsianki są zdrowe i w domu podawać takie posiłki. A wtedy jak dziecko uświadomione, mądrzejsze o jakąś wiedzę, może dobre zakupy zrobi w sklepiku.
Zakaz? przecież można w plecaku do szkoły przynieść niezdrowe jedzenie, więc co da ten zakaz?

[201604250941]

niby kierunek dobry, ale wykonanie go bedzie trudne
stolowka zwykle serwuje jakies dziwne sprawy, wieprzowina kolorowana na kazdy kolor, nie kazdy moze to jesc (wege, celiakia, IBS, alergie pokarmowe, dieta bezglutenowa), odciecie dzieci od sklepikow to bedzie problem
no i nie kazdego stac na stolowke

rozwiazania problemu szukalabym w usprawnieniu stolowki raczej, niech tam zrobia jakies menu, kilka opcji do wyboru

[Veredise]

Napisane przez Kasiaml91

Co z tego, że sklepiki zostały zlikwidowane. Zamknijmy też wszystkie sklepy w promieniu pół km od szkoły, by dzieci nie mogły kupować.

U mnie np. nie można było opuszczać szkoły w czasie lekcji w podstawówce, więc pójście do sklepiku koło szkoły wchodziło w grę tylko po lekcjach albo przed. Mama mnie odprowadzała, do 4 klasy podstawówki ktoś mnie przyprowadzał ze szkoły, więc nie miałam gdzie kupić niezdrowych przekąsek, jak tylko w sklepiku.

[Kasiaml91]

Ale z reguly dzieci powyzej 4 klasy moga same opuszczac szkole i watpie by szkola dala rade upilnowac wszystkich, ktorzy chca wyjsc ze szkoly

[olenkasz]

wydaje mi się, że trochę głupio, że szkoła bierze na siebie odpowiedzialność wychowywania dzieci, które przecież powinny być kształtowane przez rodziców.
to oni powinni być zaradni w tych kwestiach
chyba :P

[201803290936]

Zakaz OK, jestem za, ale ten zakaz powinien być wzbogacony o edukację zarówno w szkole i jak domowej kuchni. Dobry przykład dziecko powinno wynosić z domu plus mieć w szkole to wpajane / utrwalane.

[Mojwa]

Napisane przez Kasiaml91

Ale z reguly dzieci powyzej 4 klasy moga same opuszczac szkole i watpie by szkola dala rade upilnowac wszystkich, ktorzy chca wyjsc ze szkoly

Nawet w liceum w teorii nie moglam opuszczac szkoly w czasie przerw.

Dla mnie pomysl jest durny, co z tego ze dziecko nie kupi w szkole chipsow, jak w domu jest pasione. Problem otyłości wsrod dzisci nie bierze sie z batonikow ze szkolnego sklepiku.

[dominikmeller25]

Za moich czasów w szkole był sklepik, można było kupić nawet zapiekanki czy zupki chińskie i nikt nie narzekał, a dzisiaj jakieś głupie pomysły. Jak zależy im na zdrowiu dzieciaków to niech wywalą jedną godzinę religii i dadzą zamiast niej godzinę wuefu, samo to da więcej niż te zmiany, bo jak dzieciak będzie chciał to kupi przed szkołą sobie chipsy.

[Kasiaml91]

Napisane przez Mojwa

Nawet w liceum w teorii nie moglam opuszczac szkoly w czasie przerw.

Dla mnie pomysl jest durny, co z tego ze dziecko nie kupi w szkole chipsow, jak w domu jest pasione. Problem otyłości wsrod dzisci nie bierze sie z batonikow ze szkolnego sklepiku.

Jak sama powiedzialas, w teorii. Praktyka teoche inaczej wyglada zwlasza latwm, gdzie dzieci moga przerwy spedzac na boiskach przy szkole.

[Mojwa]

Napisane przez Kasiaml91

Jak sama powiedzialas, w teorii. Praktyka teoche inaczej wyglada zwlasza latwm, gdzie dzieci moga przerwy spedzac na boiskach przy szkole.

Ale na litosc, nie w podstawowce. U nas to bylo raczej nie do przejscia. A wyjscia z boiska nie bylo na zewnatrz.

[201604250941]

Napisane przez olenkasz

wydaje mi się, że trochę głupio, że szkoła bierze na siebie odpowiedzialność wychowywania dzieci, które przecież powinny być kształtowane przez rodziców.
to oni powinni być zaradni w tych kwestiach
chyba :P

Nie, dzieci siedza tam od 7 do 16, trzeba zapewnić posiłek.

[Kasiaml91]

Mojwa nie chce sie klocic, w kazdej szkole jest inaczej. W jednych bardziej restykcyjnie, w innych mniej.

Co do tematu, to niestety ale przepisy sa za bardzo reatrykcyjne co do produktow w sklepikach i na stolowkach. Z tego co wyczytalam w arttykule to nawet woda musi byc wydobywana z odpowiedniej glebokosci. A dzieci jak przynosily do szkoly niezdrowe jedzenie tak beda przynosic. Niestety w wielu przypadkach brakuje im wzorca od rodzicow.
Jednak zgadzam sie, ze powinno sie wiexej mowic o zdrowej zywnosci i jakies zajecia praktyczne z przygotowywania zdrowych przekasek. Pamietam, ze ja kiedys na zajeciach techniki przygotowywalam jakies salatki na slodko czy kanapki z duza iloscia warzyw

[Mojwa]

Po prostu wypuszczenie uczniów poza teren szkoly w czasie zajęć jest niezgodne z prawem i grozi konsekwencjami. Ale Ty akurat podejrzewam to wiesz.

[karolaine]

Napisane przez olenkasz

wydaje mi się, że trochę głupio, że szkoła bierze na siebie odpowiedzialność wychowywania dzieci, które przecież powinny być kształtowane przez rodziców.
to oni powinni być zaradni w tych kwestiach
chyba :P

zgadzam się, ale niestety wielu rodziców samych nie ma świadomości żywieniowej, wystarczy pójść na plac zabaw, żeby zobaczyć, że już małe dzieciaki są przez rodziców karmione czipsami, słodzonymi jogurtami i innymi zapychaczami. w wielu domach rodzice sami jedzą badziewia.
ja mam koleżankę, która karmi 3-letniego synka czipsami, bo... przecież nie jest grube. co z tego, że to tona chemii, polepszaczy smaku, bez żadnych wartości odżywczych i nawyki żywieniowe kształtuje się od małego?
takie dziecko pół dnia spędza w szkole, jak dostaje pieniądze od rodziców to przynajmniej kupi sobie normalną kanapkę zamiast paczki czipsów, batonika, 7daysa i coli, żeby to wszystko popchnąć dalej. uważam, że to bardzo dobry pomysł i dziwię się, że dopiero teraz to wprowadzili.
nie wiem, czy zajęcia edukacyjne zdałyby jakiś egzamin, to w dużej mierze od rodziców dzieci zależy, co one jedzą, a nie odwrotnie.
no i sorry, ja lata temu chodziłam do podstawówki i gimnazjum, nie było mowy, żeby wyjść ze szkoły, a co dopiero teraz w dobie monitoringu i firm ochroniarskich w szkołach?

[201604250941]

E tam edukacja, zawsze wiedzialam o zywnosci wszystko, o zgubnych wpływach alkoholu tez. Piję, jej co jest pod ręką. Jako dorosła sobie gotuję, ale dziecko w szkole nie ma jak, zje co lubi. Nie wierze, ze ktoś weźmie w sklepie marchewkę zamiast.chipsów bo tak pani od bioli powiedziała. Jedyne szanse w rodzicu.

[Kasiaml91]

Napisane przez Mojwa

Po prostu wypuszczenie uczniów poza teren szkoly w czasie zajęć jest niezgodne z prawem i grozi konsekwencjami. Ale Ty akurat podejrzewam to wiesz.

Owszem wiem o tym, jednak tez widze co sie dzieje i widze jakie sa sytuacje w szkolach. Mam brata w podstawowce i zauwazylam na jakie pomysly wpadaja dzieci by wyjsc ze szkoly i w jaki sposob to robia.

[201605090949]

Nie każde dziecko ma mądrych rodziców, więc tutaj jak w przypadku szczepień, jestem za.

[Trzepotka]

Treść usunięta

[chwast]

Wystarczy nie dawac dziecku pieniędzy do szkoły, albo dawać mało.

Dla mnie bezsens, sklepiki sa od stu lat i było ok. Moze zamknijmy tez okoliczne sklepy


Wysłano przez tapatalk

[coffee]

Brzmi to naprawdę fajnie. Zniknie śmieciowe jedzenie, słodycze, gazowane napoje...

Ale.

Takie stanowisko:

Dla urzędników tego resortu najważniejsze jest to, że ze szkół zniknie w końcu "śmieciowa żywność". - Uczniowie będą mieć dostęp do zdrowego jedzenia, które nie jest wielokrotnie przetworzone, jak słone chipsy, czy napoje wysokosłodzone - tłumaczy Krzysztof Bąk, rzecznik ministerstwa. - Chodzi o to, by dzieci wtedy, gdy są głodne, sięgały po warzywa i owoce, a nie słodycze - zaznacza.

uważam za całkiem z dupy. Jakieś dziecko naje się jabłkiem czy truskawkami? Same owoce to nie jest posiłek. Tak samo warzywa... Jakie? Pomidory? Ogórki? Marchewka? Jakie dziecko uzna pomidora za posiłek, po którym nabierze energii? Kalafior, bób, fasolka szparagowa - to trzeba ugotować, kto to ma gotować? W sklepiku?
Ja jestem dorosła i sama wybrałabym czekoladę zamiast jabłka, gdybym potrzebowała zastrzyku energii czy była naprawdę głodna...

Cena choćby razowej bułeczki czy kanapki z chleba pełnoziarnistego z wędliną i warzywami to będzie ok. 4-5 złotych. Nikt tego nie kupi - podkreśla.

Naprawdę wg ministerstwa rodziców stać na to, by codziennie płacić 5 złotych za kanapkę? To kanapka. Jedna. Potem jeszcze rodzic i tak musi zrobić w domu obiad, bo kanapka z szynką i sałatą go nie zastąpi.

A dalej przedsiębiorca pisze, że tyle kosztował obiad (i ja mu wierzę, bo w barze mlecznym można zjeść dwudaniowy obiad za podobną cenę (w jednym z krakowskich jadłam talerz krupniku za ok. 1,75zł albo solidny kotlet z ziemniakami i surówką za ok. 4zł).

Podobne obawy dotyczą szkolnych stołówek, w których przynajmniej raz w tygodniu powinien się pojawić posiłek zawierający rybę. - Generalnie ryby są drogie, dlatego te obiady od września też podrożeją. O ile? - Myślę, że o 40-50 procent. Nie wiem, czy rodzice będą chcieli płacić 10 złotych za posiłki, które kosztowały 5 złotych - zastawia się przedsiębiorca.

Zgadzam się z panem przedsiębiorcą. Też mnie to zastanawia.

Zamiast wprowadzić wszędzie stołówki i dowalić solidne dofinansowanie do obiadów, by każdego było na to stać - to likwidują, dają obostrzenia, dodają listę określonych produktów i odkreślonych producentów... Wg mnie: bez sensu.

U mnie w podstawówce była stołówka, na długiej przerwie ok. godziny 11-12 wydawano obiady dla dzieci, którym rodzice wykupili obiady albo dla dzieci, które miały opłacone obiady przez MOPS, ROPS czy inną instytucję. Kilka osób z mojej klasy miało obiad, między innymi ja (mama pracowała do 17, tata pracował zmianowo, więc nie zawsze po powrocie ze szkoły mogłam jeść normalny obiad). I jak z koleżankami wracaliśmy z obiadu pod salę, w której miałyśmy lekcje, to inne dzieci nam zazdrościły, żeśmy jadły kotlety mielone z buraczkami i zupę pomidorową, a oni kanapki, które przeleżały w plecaku kilka godzin albo nie mieli kanapek, więc w sklepiku kupowali drożdżówki, czipsy czy inne 7daysy.
A i ze względu na obiad - ja nie dostawałam codziennie od rodziców kilku złotych, bo "coś sobie kupisz do jedzenia w sklepiku", więc nie jadłam codziennie batonów i drożdżówek.

[olenkasz]

jak byłam w gimnazjum i liceum (jeden budynek, jedna szkoła), to było głupio, bo naprawdę nie było co do gęby włożyć poza słodkimi bułkami, chipsami i batonami. głupiej bułki z sałatą, nawet za te 5 ziko nie było.
jestem ciekawa, co teraz tam w tej szkole zorganizują, bo asortyment mieli przefatalny

[dominikmeller25]

Napisane przez olenkasz

jak byłam w gimnazjum i liceum (jeden budynek, jedna szkoła), to było głupio, bo naprawdę nie było co do gęby włożyć poza słodkimi bułkami, chipsami i batonami. głupiej bułki z sałatą, nawet za te 5 ziko nie było.
jestem ciekawa, co teraz tam w tej szkole zorganizują, bo asortyment mieli przefatalny

To już wina dyrekcji że nie interesowała się tym, no i wina rodziców jeśli nie informowali o tym że dzieci nie mogą sobie kupić porządnego jedzenia.

A co do wypowiedzi biznesmena ze sklepiku i tej bułki za 5 złotych to nie wiem śmiać się czy płakać, ja wiele lat temu w LO za bułkę w sklepiku płaciłem niecałe 2 złote chyba a tu teraz nagle tak ceny bułek poszły w górę że 5 złotych by miały kosztować? Zresztą u mnie w budynku gdzie pracuję jest bufet gdzie bułki można kupić za 3 złote i codziennie są świeże, to jakoś nie chce mi się wierzyć że te ceny musiałyby zaraz dochodzić do 4-5 złotych w sklepiku szkolnym.

[Czarna2000]

Ja przez jakieś 2 lata (chyba 4 i 5 klasa) chodziłam na obiady na stołówkę, miałam wykupione przez rodziców. I osobiście wspominam to słabo, bo jedzenie mi nie smakowało I nie jestem/nie byłam osobą wybredną czy patrzącą na koleżanki, zwykle w domu/u rodziny/ewentualnie jakiejś restauracji wcinałam i wcinam co mi tylko podstawią pod nos Na nic nie jestem uczulona. Tylko bananów nienawidzę .
Także z mojej perspektywy takie jedzenie na stołówce też nie jest super rozwiązaniem (przynajmniej u mnie nie było) i jak teraz pomyślę to szczerze wątpię czy te posiłki były takie pełnowartościowe i zdrowe .
Sklepik w szkole (podstawowej) był, ale były tam takie chemiczne świństwa np.: ohydny kwaśny proszek, który aż palił w gardle sprzedawany w plastikowych rurkach. W dodatku ceny były takie .
W gimnazjum sklepiku nie ma, ale z tego co wiem można kupić: herbatę, drożdżówki i bułki w bardzo niskiej cenie, ponieważ szkoła nie może czerpać z tego dochodu.
Uważam, że sklepik powinien być, bo w szkole siedzi się na prawdę długo, a zdarzy się że nie weźmiesz drugiego śniadania z domu , ale niech tam sprzedają faktycznie smaczne i zdrowe kanapki, a nie buły z kostką masła i plasterkiem sera . Do tego wodę i soki, no i oczywiście owoce (bo chyba ciężko będzie sprzedawać marchewkę).

[Kasiaml91]

Napisane przez dominikmeller25

To już wina dyrekcji że nie interesowała się tym, no i wina rodziców jeśli nie informowali o tym że dzieci nie mogą sobie kupić porządnego jedzenia.

A co do wypowiedzi biznesmena ze sklepiku i tej bułki za 5 złotych to nie wiem śmiać się czy płakać, ja wiele lat temu w LO za bułkę w sklepiku płaciłem niecałe 2 złote chyba a tu teraz nagle tak ceny bułek poszły w górę że 5 złotych by miały kosztować? Zresztą u mnie w budynku gdzie pracuję jest bufet gdzie bułki można kupić za 3 złote i codziennie są świeże, to jakoś nie chce mi się wierzyć że te ceny musiałyby zaraz dochodzić do 4-5 złotych w sklepiku szkolnym.

Niestety taka cena jest bardzo możliwa, ze względu na listę produktów jakie mogą być używane do zrobienia takiej kanapki