|
|
#1171 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Agu
Mój też krzyk jak przewijam, ale np. Kapiel lubi
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1172 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2013-05
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 2 131
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Moja co przewijanie to ryk. Kapiel na poczstku tez.cteraz na dnisch zaczyna jej sie podobac i jest cicho i zadowolona. Poki nie myje glowki
a potem juz wycieranie i ubieranie po kapieli tez z wlaczona syrena.
__________________
http://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3kwtlrik7q.png |
|
|
|
#1173 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Agu
Boże to masz cierpliwosc...
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1174 | |||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 7 898
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
|||
|
|
|
#1175 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Owieczkaa
To masakra. Małe takie samo nie wie czego chce... Mój tak miał jednej nocy to tz do łazienki go wyniosl w nosidelku bo miał dość. Oczywiście wstalam i poszłam po małego. Niby śmiał się że to żart no ale mnie wkurzyl wtedy...
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1176 | |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2014-07
Lokalizacja: dolnośląskie
Wiadomości: 1 365
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
![]() Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka |
|
|
|
|
#1177 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-04
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 310
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
My dziś mieliśmy pierwszą wizytę u pediatry, więc przy okazji zaliczyliśmy pierwszy spacer. Leo, jak jego starszą siostrą, lubi być w ruchu. Jak wózek staje, to mu się bardzo nie podoba i zaczyna miauczeć. Lekarka stwierdziła, że dobrze się odżółca i nie będą to kłuć żeby pobrać mu krew, ale w przyszłym tygodniu muszę mu pobrać mocz na posiew. Masakra, jeszcze nie wiem jak to zrobię. Kupiłam te woreczki na susiaka i będę próbować.
|
|
|
|
#1178 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Owieczkaa
Facet też powinien mieć obowiązek wobec dziecka. To przecież nie tylko seks i zrobi się swoje i umyje ręce od tego. My przez 9 miesięcy różnie ciążę znosimy. Potem polog który nie jest super bo osłabienie, boli jeszcze wszystko na dupie usiąść się nie da i jeszcze zajmuj się dzieckiem domem obiadem praniem itd...
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1179 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 7 934
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
|
|
|
|
#1180 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-10
Lokalizacja: Keczupowo
Wiadomości: 1 512
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Witajcie po długiej nieobecności odzywam się ja- towarzyszka oczarowana
![]() Mamy już internet i nawet TV Party_girl i wszystkim Wam JUŻ ROZPAKOWANYM SERDECZNIE GRATULUJĘ ![]() Yyyyyyyy czy ktoś chciałby przeczytać opis porodu? ( TusiaM wkleić to możesz jako opis na głównąNo to lecim panieeeeee.... Poród czyli moja niezwykła przemiana z paczkomatu w mlekomat ![]() Teraz rozumiem dlaczego matka natura tak skonstruowała kobiecy organizm by w dziewiątym miesiącu ciąży sprawiać kobiecie różne âatrakcje' zwiazane z ostatnią prostą. Ja miałam już wszystkiego dość, wybawieniem od wszystkich uciążliwości tego czasu dobiegania do mety miał być poród. Tak, poród- mój wybawiciel. Wybawiciel,którego się bałam jak diabeł świeconej wody,jak moher- rydzyka,jak sąsiadka spod dwójki-dentysty. Bałam ale czekałam wypatrujac choćby najmniejszego sygnału,że TO JUŻ. Znane są przeróżne metody wzniecania porodu â od grzeszącego miętolenia się pod kołderką po mega srakę spowodowaną zażyciem oleju rycynowego w ilości sztuk- dwie łyżki stołowe. Była też refleksologia polegajaca na uciskaniu odpowiednich punktów na ciele by wzniecić skurcze melona,były długie spacery na których turlałam się jak kaczor z opuchniętym jajcem i nic się nie działo oprócz wielkiej schizy oczekiwania na godzinę zero. Zaczeło się ósmego września-wypadł mi Pan Czop- zwiastun wszystkiego co nastąpiło dzień później. Następnego dnia o 23 poszłam siken machen i zobaczyłam skrzepy krwi pływające dryfujące niczym transatlantyk na Sedesowym Morzu ( nie mylić z Morzem Sargassowym sic!). Nie powiem,ze się nie zlękłam bo skłamałabym ale postanowiłam poczekać,poszłam spać dalej. O pierwszej w nocy odbyłam ten sam kurs i mój transatlantyczek również odbył tę samą podróż a równo po godzinie drugiej zdarzyło nam się to po raz trzeci i w gratisie pojawiły się regularne skurcze co 5-6 minut. Nie bolały ale były takie inne,takie nie miesiaczkowe, po prostu inne. Czułam,że nadeszła godzina zero. Zadzwoniłam po Chłopa-był w przeciągu godziny. Na spokojnie podeszliśmy do tego. Dopakowaliśmy się,przejżeliśmy papiery,ja doprowadziłam się do świeżosci i spokojnym dryfem popłyneliśmy ulicami nocnego miasta na porodówkową przyzbę. Po przyjęciu okazało się,że to początek porodu.zombiakowaty,młody doktorek (tam większość przypominała zombiaki i snuła się jak zjawy z kolką odbytu niemrawo po korytarzach na 48h dyżurze)orzekł rozwarcie na 2 cm, więc upchnięto mnie w sali przedporodowej,skurcze były raz regularne,raz nie. Pojawiały się gdy leżałam,znikały gdy próbowałam być mobilna (przecież tak to sobie zaplanowałam-być ruchliwą cały poród) a tu zonk,już coś nie szło po mojemu. Dodatkowo co pół godziny zaglądał do mnie ktoś inny i peprzył co innego-podzając opinię poprzednika. Ochooyeć było można. Wszystko szlag trafił gdy zawitała do mnie moherowa komunistka-położna najgorsza z możliwych. Wysmiała mnie że widząc skrzepiki targnełam się do szpitala w dodatku z takimi skurczykami,którymi ona nie śmiaa by nazwać skurczem. Przez cały czas leżąc tam od godziny czwartej słyszałam z sal obok wycia âzarzynanychâ żywcem dziewczyn,które rodziły. No i to wszystko razem spowodowało,ze cała akcja porodowa zatrzymała mi się do godziny 17. Wtedy to przejeła mnie na dwie godzinki sympatyczna położna,która wyluzowała mnie rozmową,śmiechem itp. O 19 przejeła mnie konkretna położna,której po prostu TRZEBA BYŁO SŁUCHAĆ I Z NIĄ WSPÓŁPRACOWAĆ. Wtedy też skurcze na maszynce zapisywały się regularne,jednak zapytan o odczuwalność mówiłam,że nie bolą,że czuje jedynie taki dyskomfort. Dużo siedziałam,stałam,trochę pochodziłampo schodach i korytarzu z TŻ,gadaliśmy o...wszystkim i o tym,że się boję i mam już dość ( dodam,że przed odejsciem pierwszego skrzepa nie spałam już dobę). Byłam ZMĘCZONA,nie wyspana. Po 20 położna wpadła na pomysł i kazała mi iść na 30-40 min pod prysznic bym się zrelaksowała i polewała brzuch gorącą wodą a o 21:30 przyszła na badanie wewnętrzne. Siedząc pod prysznicem byłam tylko Tu i Teraz,skurcze pojawiały się regularnie,ale nie bolały.Rozpieranie w doopie ( mówiąc po staropolsku w odbycie) to jedyne co czułam. Gdy zjawiłam się na badaniu usłyszałam:âMOnika i co ja mam teraz z Tobą zrobić? ) Kobita się wkurzyła gdy zapytała się mnie czy od tej czwartej rano ktoś mi robił badanie wew.? Odparłam,ze nie. Gdy ona we mnie zajrzała i pomacała z radosną nowiną mi rzekła,że połowę porodu mam za sobą-rozwarcie na 6 cm! Zrobiła mi masaż szyjki,który nie bolał lecz był takim dziwnym dyskomfortem dłubaninowym-aż się położna dziwiła,że mnie to nie boli. Nie wiem do ilu rozmasowała bo już mi nie mówiła ale odeszły mi wody podczas tego masażu. Wyciekły ze mnie jak tłusta,gorąca,przyjemna ciecz. Wtedy to dostałam między nogi wielką podpachę i kazała nam przejść na salę porodową.Trafiła nam się rózowa.Śmielim się,że Gaja pierwsze co 'zobaczy' to oczoââââ☠ââââ☠ââ ââ☠ny pudrowy róż scian,oraz że to będzie jedyny róż jakiego uświadczy bo przecież ciuszków nawet różowych nie ma. (hehe,jakże później się myliliśmy-ciuszki rózowe są jak najbardziej).Skurcze pojawiały się regularnie i z dużą mocą sądząc po zapisie ktg ale ja ich tak nie odczuwałam żeby na przykład błagać wrzeszczac by mnie dobito patyczkiem od lodów albo tępą wykałaczką chociażby. Położna cały czas z nami gadała,zostawiajac nas raz po raz na chwilę i dziwiła się,że ja tak dzielnie brnę do przodu i w dodatku twierdzę,że to...jedynie dyskomfort. Zapytała się czy chcę gaz rozpierdalający,powiedzia łam,że chcę ( a chciałam bardziej doświadczyć smaku naćpania gazem niż jego âcudownie placebowatychâ właściwości). Jak położna wyszła to Chłop chciał się też przekonać i dałam mu się zaciągnąć. Czy mi to pomagało? Niby w czym? Może i odwracało przez chwilę uwagę od rozpierającego mega skurczu dupy- bo tylko to czułam przyporodzie od początku do pełnego rozwarcia.To nie był ból ale przeokropne rozpieranie dupska jakby mi kto co parę chwil w tyłku umieszczał dodatkową porcję trotylu.Czas mijał szybko.Doszłam do dychy prawie nieodczuwalnie(?). Dzidziuś jednak nie mógł się wstawić w kanał i przejsć przez spojenie.Położna i lekarka próbowały ułożyć jej głowke w odpowiedniej pozycji by mogła się przecisnąć ale nic z tego nie wychodziło. Około północy dały mi pół godziny na ostatnią próbę by pomóc dzidzi wstawić się w kanał. Podpowiedziały mi bym przesiadła się z pozycji klasycznej do kolankowo-łokciowej i bujała biodrami. Nic z tego nie wychodziło,kobity zaczeły dywagować o cc,a ja pomimo że bardzo chciałąm urodzić naturalnie to w tym momencie było by mi chyba wszystko jedno i nawet się ucieszyłam,ze dalej nie będę się musiałą męczyc a byłam już cholernie zmęczona,bez sił,w końcu nie spałam drugą dobę. Małej zaczeło spadać tętno ponizej stówy kilka razy. Z któryms razem spadło bardzo i na cito wieźli mnie na cc. Szybkie rozbieranie mnie z porodowej kreacji,machanie papierami ze zgodą na cc,zakłądanie CEWNIKA- o majgat!a potem szybka jazda na salę operacyjną,nerwy,stres osiagnoł zenitu gdy okazało się,że nie mogą mi się wbić w kręgosłup,są nerwowi,skaczą koło mnie jak dzicy-jakby każda sekunda była na wagę złota. Nie wiem ilu ludzi kręciło się obok.Z sześciu,siedmiu? Ja bałam się o Malutką i o to czy znieczulenie zadziała całkowicie a nie partiami co się zdarza i wtedy wszystko się czuje. Lekarz,który robił wkłócie szybko zadawał mi pytania: czy czujesz biodra,czy czujesz pośladki,czy robią się drętwe, czy czujesz że coś robimy ci na udach( czułam że mnie czymś-jakąś cieczą smarują),czujesz jaką to ma temperature?-nie umiałam odpowiedzieć bo nie czułam ani chłodu ani ciepła i właśnie prawidłowo chodziło o to że to się czuje jako cos nieokreślonego. Czułam i mogłam ruszać palcami stóp i to mnie przerazało. Ale nagle poczułam,że âktoś mi w brzuchu myje ręce jak w umywalceâ,wiedziałam,że już dłubią w bebechu. Kilka razy szarpneli i usłyszałam kwilenie.Dzidziusię zabrali na oczyszczanie,ważenie,mież enie itp. a mnie zaczeli wysysać,czyścić od środka i zszywać.Dopiero przy zszywaniu atmosfera się rozluźniła,ekipa zaczeła nawet żartować i gadać o dupie maryni. Ja trzęsłam się jak paralityk na LOve Parade- znieczulenie i koktail emocji robiły swoje,nie mogłam nad tym zapanować. No i wreszcie mojego policzka dotkneło coś niewyobrażalnie ciepłego,mieciutkiego,pac hnącego...Otworzyłam oczy i to był Owoc Naszej Miłości- Gajek nasz cudowny.Przywitałam się z Panią Dzidziusiową i powiedziałam,że teraz pójdzie do tatusia,który ukocha,przytuli. I tak też się stało- kiedy mnie zszywali jak rozprutą suknię z kolekcji Dżordżo ęd Bordżo- dzidzia wylądowała na kangurowaniu u tatusia.Jednak nie płakała,wzieli ja szybko na noworodki,odśluzowali bo jak się okazało nałykała się płynu owodniowego. Mnie zawiezli na sale pooperacyjną gdzie czekał TŻ i po chwili dołączyła do nas Dzidziunia. Wielka ulga,radość i nasycenie szcęściem do potęgi ętej. Nie mogłam przez 12 godzin wstawać i podnosić łba. Pierwszy raz karmiłam Malutką-nie od razu kumała o co kaman z cycem ale wreszcie zczaiła. Tatuś posiedział z nami do szóstej i pojechał się wyspać bo podobnie jak i mi należał się sen po eksplozji i rolercosterze uczuć minionej doby. Ja nie mogłam zasnąć z podekscytowania choć byłam bardzo bardzo zmęczona.Wczesnym popołudniem przyszła położna by mnie i laskę,która również leżała po cc oporządzić i spionizować. O kufa mać jak cięcie nap...ło,ale zawziałam się i wstałam bo wiedziałąm,że trzeba się rozruszać i nie ma że boli i chooyowo ciągnie. Po południu przewiezli nas na normalną salę dla mam z dziećmi. I takim oto sposobem zaczoł się nasz sześciodniowy pobyt w szpitalu. Miałyśmy być wypisane po trzech dobach ale okazało się,że dzidzia jak jej kolega z sali chce się przeobrazić w Chińczyka i dzidź musiał być poddany fototerapii. Na sali leżałam z fajnymi dziewcznami,było i śmiesznie i to wery macz i troszkę straszno. Brak snu robił swoje a ja marzyłam o pójściu do domu bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam kiedy nas wypiszą.Każdego dnia od 13-19 siedział z nami TŻ,na godzinkę przychodziła moja mamcia. Spałam po godzinę,trzy na dobę.Wyglądałam jak zombiak. W dniu wypisu z dziewczynami cieszyłyśmy się bardzo ,że razem wychodzimy. Jadąc z rodzinką przez miasto czułam się jak więzień wypuszczony z kicia po latach,wszystko było takie inne,nowe a gdy przekroczyłam próg domu to czułam się jakby mnie tu nie było parę lat,jakbym wylądowała na starej,dobrej planecie.Jakbym wygrała miliard w totka.Marzyłam że po wypisie zjem tatara i wypiję piwo i tak też się stało-troszkę tatara i parę łyków piwa po karmieniu wypiłam i zapadłam w błogi sen.Nie na długo Taka byłam i wciąż jestem nabuzowana ekscytacją i mam bzika na punkcie tego Malutkiego Ludzika,którego KOCHAM nad życie.Mogę godzinami wgapiać się w ten Mały Cud i nie mam dość ![]() Z całego etapu porodu i pobytu w szpitalu najgorzej wspominać będę: -założenie wenflonu i zakorzenienie się go w mojej żyle na trzy doby i swiadomosć,że TO COŚ jest prawie moim bliźniakiem syjamskim buhahaha -założenie i co najgorsze wyciąganie cewnika z pitryny i chooyowy ból jakby mi ktoś tam w cewę włożył igłę od Łucznika (przez kilka dni nie umiałam się odlać po normalnemu,kulturalnie jeno siknąć mogłam i w dodatku na raty pod akompaniament Niagary wody lejacej się z kranu bądź siurając na Małysza pod szałerkiem) -wyciąganie nici z blizny...O kurzy pryszcz-ile było z tym schizy,a dwie położne i dziewczyny z sali miały ubaw po pachy- przygotowałam się psychicznie na jakieś wrażenia z pogranicza piekła i hardkoru niczym trepanacja czachy na żywca z gratisowym wglądem widelczykiem w najbardziej zboczone moje myśli a tu coś lekko zaszczypało i usłyszałam,ŻE TO JUŻ :p Ale najgorsze z wszystkiego było oczekiwanie na każdy sygnał z organizmu na dniach przed porodem-czy aby to już sie poród zaczyna,schizy,panika,ner wy oraz te długie godziny gnicia na sali przedporodowej z yebanym personelem kiedy to już całkowicie straciłam nadzieję na to że urodze. Szpitalne menu...temat rzeka i uważam,że Magda Gessler powinna sie zająć szpitalnymi stołówkami- byłby ubaw po pachy,było by STRASZNO i śmieszno. Czuję się teraz taka...SPEŁNIONA jako kobieta,matka,nieżona Czuję sie tak jakby poukładały mi sie wszystkie puzzle z życiowej układanki
Edytowane przez oczarowana Czas edycji: 2015-09-24 o 14:08 |
|
|
|
#1181 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 7 934
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
Kieszonke wiazesz? Mnie jakos poprawnie wyjsc nie chce... |
|
|
|
|
#1182 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Wiadomości: 4 080
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
![]() ![]() ![]() ![]() Uwielbiam Twoje posty, chyba się już powtarzam... ![]() Jeszcze raz gratuluję z całego serducha!!!!!!! |
|
|
|
|
#1183 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Blondynka
Próbowałam z cyckiem i nie działa. Ciągnać nie chce.. Malena O kurde daj znać jak pobiera się ten mocz. Aż jestem ciekawa. Oczarowana Przebrnelam przez cały opis jak zwykle się usmialam wybacz... Tak się zastanawiam czy wam pisać o moim porodzie szczegółowo bo na fb w wielkim skrócie napisałam ale wątpię by ktoś to chciał czytać...
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1184 | ||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-10
Lokalizacja: Keczupowo
Wiadomości: 1 512
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
ciesze sie że sie spodobało-co prawda pisane na wariata ale szczerze![]() ![]() ---------- Dopisano o 14:12 ---------- Poprzedni post napisano o 14:11 ---------- Cytat:
![]() DAWAJJJJJJJJJJJJJJ ---------- Dopisano o 14:25 ---------- Poprzedni post napisano o 14:12 ---------- Wiecie co mnie wq ogromnie? te wszystkie pier.. e "dobre rady' od wszystkich bab,ciotek srotek,sasiadek,znajomych ,koleżanek. urwaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aa Każda w 'dobrej wierze' gada co innego,poucza,dzis myślałam że ebne-sasiadka dwudziestoparolatka dała mi wykład o tym,że Enfamil to samo zuooo,że pożałujemy tego bo dziecko sie przyzwyczaji a najlepiej bym karmią ją co godzinę.Pytam się JAK MAM JĄ KARMIĆ CO GODZINE skoro ona wisi mi na każdym cycku po około 15 minut ! a żyć jakoś trezba,zająć sie domem,sobą itp! No to doradziła,że na Bebilonie zaoszczedze i nie bede miała problemów bo rzekomo do Enfamilu coś dodają od czego sie dziciak uzależnia. Boszzzzzzzzzz... takich psychoporad mam od chooya.Najgorsze są stare klempy z rodziny,sasiadki itp. Rady dla gromady sprzed 50 lat! W szpitalu na naszą salę zaglądały trzy położne bo miały nas pod opieką i wiecie co KAŻDA RADZIŁA CO INNEGO. Jak powiedziałąm siostrze mojej mamy ze "dziekuję za rady(rady sprzed stu lat) stpsuje sie do zaleceń swojej położnej z patronazu to sie pipa obraziła i po mojej matce przejechałą,że ja gówniara i nie szanuje strszych bo sie nie stosuję i nie słucham do rad starszych- a baba ma prawie 70 lat. Edytowane przez oczarowana Czas edycji: 2015-09-24 o 14:27 |
||
|
|
|
#1185 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 14 671
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Hehe wiedziałam że będzie barwnie
![]() Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.
__________________
|
|
|
|
#1186 | |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 2 738
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Oczarowana mega opis. Mimo że miejscami wydaje to wsztstko straszne to widac że jest do przeżycia. Najcudowniejsze jest to ze jyz masz skarba przy sobie:-D
Ja teraz oczekuje na sygnały i już mnie coś bierze. Ciekawe ile u mnie to potrwa i jak będzie przebiegało. Staram się być spokojna i się nie bać ale drażni mnie ta niepewnosc. ---------- Dopisano o 14:33 ---------- Poprzedni post napisano o 14:32 ---------- Cytat:
__________________
formalnie żona swojego męża 14.07.2012a teraz czekamy na dzidzie |
|
|
|
|
#1187 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Ok zaraz napiszę tylko Młody skończy jeść
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1188 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Kraków, Śląsk
Wiadomości: 747
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
![]() Ja od 7 juz się darłam jak zazynany kon; ) |
|
|
|
|
#1189 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 303
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Oczarowana! Piękny opis! A ja wróciłam na salę, mam do 16 leżeć i ogólnie na siebie uważać bo mimo ze skurczy nie czuje to może się zacZąc lada chwila konkretnie.
Raaaany 3h leżałam pod oxy i ktg... |
|
|
|
#1190 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-04
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 310
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Panna Izabela, dziękuję za słowa wsparcia. Z twoich ust naprawdę mają one jakąś specjalną moc. Jakoś mi lepiej dzisiaj
Dziewczyny, przyszedł mi dziś szumiś i oficjalnie: Kocham tego miśka! Jeszcze w szpitalu testowalam suszarkę w telefonie, bo jeszcze w ciąży ściągnęłam sobie apkę, więc wiedziałam, że Młody lubi szum. Dziadek zasponsorował, więc zamówiłam miśka. Dziś już dwa razy ratował mi tyłek, Mały super się przy nim uspokaja i zasypia, a nawet jak nie śpi, to jest dużo spokojniejszy przy nim. |
|
|
|
#1191 | |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 2 738
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
Jak narazie u mnie ciasza. Skurcz raz na jukis czas i krótki. Śluz też juz minimalnie
__________________
formalnie żona swojego męża 14.07.2012a teraz czekamy na dzidzie |
|
|
|
|
#1192 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 6 750
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Meneq- wiążę to najprostsze z przodu
Oczarowana- heh jak zwykle barwny opis
__________________
Mama małej czarowniczki Alki |
|
|
|
#1193 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 8 254
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
My dzisiaj wyszliśmy ze szpitala do domu. Najpierw jeden wielki ryk przez dwie godziny, a później wsadziłam do gondoli i poszłam na mój pierwszy spacer i mały od razu pięknie usnął. Spał całą drogę, wróciliśmy do domu, postawiłam gondolę na balkonie i jeszcze sobie 1,5 godziny spał. Potem jedzenie, wrzask i w końcu usnął na moim brzuchu
![]() Co do facetów to współczuję tym, które mają średnie wsparcie. Ja co prawda na razie większość czasu spędziłam z małym w szpitalu, ale jak tylko mąż przychodził to on przejmował małego, a ja tylko karmiłam. Teraz w domu też tak będzie. W nocy męża na pewno budzić nie będę, bo jednak musi być wyspany do pracy. Poza tym nasze dziecko najczęściej ładnie śpi w nocy
|
|
|
|
#1194 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Ze specjalną dedykacją dla oczarowanej i elci moja osobista rzeźnia, proszę nie podpinać do pierwszej strony.
Mój głodomor poszedł spać to klepię... W nocy posprzeczałam się z mężem. Oczywiście o bzdety. To już hormony dawały znać, że godzina zero zbliża się, ale sama swojego płaczu nie rozumiałam. Sam mój mąż przytulił mnie i zapytał: Co ci się dzieje!?. Chyba koło 2 obudziły mnie skurcze dość silne, dwa. Stwierdziłam, że to zapewne straszaki, poszłam spać dalej. Chwilę przed 4 rano obudził mnie złowrogi szczek mojego psa. Coś za płotem chodziło i się zdenerwował. Poszłam do łazienki za potrzebą. Patrzę a tam wielki skrzep krwi. Myślę: oho... chyba się zaczęło, albo nie daj Boże łożysko się odkleiło. Powiedziałam do męża: wiesz co to chyba już, ale na spokojnie poszłam się umyć. Dopakowałam jeszcze reklamówkę awaryjną jakbym trafiła do innego szpitala niż planowałam. Pojechaliśmy na izbę przyjęć do szpitala, w którym chciałam rodzić. Tam młodziutka położna powiedziała, że nie ma miejsc, ale podłączy mnie pod ktg. Ból miałam jak na okres więc nie jakiś straszny. Na ktg skurcze 30-40%. Położna rzuciła tekst: To straszaki, dziś pani nie urodzi. Spojrzałam na nią i powiedziałam, że czuję co innego. Wiecie takie przeczucie, kobieca intuicja. Mały słabo się ruszał, ale był ruch wyczuwalny. Położna zapytała czy chcę aby zbadał mnie lekarz. Powiedziałam, że tak. Chodziłam sobie, kręciłam się. Czekałam na lekarza prawie godzinę... przyszedł zbadał mnie. A tam rozwarcie 6cm. Rzucił tekst: Pani to do porodu!. Oczywiście zadzwonili by zapytać gdzie mają wolne miejsca i... mój koszmar się spełnił. Wolne miejsce było tylko w szpitalu, w którym nie chciałam rodzić. Nie było wyboru pojechaliśmy tam. Pogoda wreszcie była przyjemna bo nie upał a deszcz i pochmurno. Po tych upałach jak zbawienie. Na izbie zbadała mnie pani doktor, zapytała jak się czuję. Mówię, że dobrze, że ból jak na okres i sobie chodziłam instynkyownie kręciłam tyłkiem. Najpierw mnóstwo papierologii. Badanie na samolocie i co? 8cm rozwarcia. Kobieta oczy zrobiła i pyta czy ja czuję większe skurcze. Do tej pory nie wiem co to kryzys 7cm . Przynajmniej tyle mnie los oszczędził... Pojechałam z manelami i papierami an górę. Na trakcie wylądowałam o równo 7:00. Takie super położne w swojej kanciapie były. Aż same żałowały, że nie zostaną ze mną i nie odbiorą mojego porodu... znów papiery, aż były zdziwione, że mam komplet dokumentów. Powiedziały, że super by było gdyby każda tak przygotowana przyjeżdżała i z takim rozwarciem z takim dobrym humorem. Wiecie miałam nadzieję, że jednak mnie szczęście nie opuści i trafią mi się super położne na zmianę... Niestety mój koszmar się spełnił. Wyprosili mojego męża bo rodzi inna dziewczyna za parawanem (sam poród parcie było w oddzielnej sali a mimo to nie wpuścili go nad czym do tej pory ubolewam bo psychicznie czułabym się o wiele lepiej...). Na zaminę przyszła taka położna, że... Podłączyli mnie pod ktg, musiałam leżeć na boku, dali mi gaz (zrobiła to jeszcze ta kobitka co mnie przyjmowała, pożegnała się ze mną i poszła) była godzina 7.30 i się zaczęło... Tamto wredne babsko przyszło, przedstawiło się i fałszywie usmiechnęło... Od razu poszła do tej dziewczyny zza parawanu. Stękała sobie och och... Mnie aż tak nie bolało więc nie odzywałam się. Owe babsko takie miłe było do tej zza parawanu, mnie tak jak typowego Mariana przyjęto... jesteś, zaraz pójdziesz. Typowa taśmówka... Przykre. Wiadomo, że nie chodziło o to by mnie non stop za rękę trzymała, ale zagadała itd. Oczywiście nic z tego. Zaczęły się silniejsze skurcze, zbadała rozwarcie. Odeszły wody... Boże ile tego było... Podłączyła mi oksytocyne. Nie miała jak zrobić wkłucia, jeszcze pretensje, że mam takie żyły. No sorry... wreszcie wbiła się na zgięciu, tu gdzie zawsze pobierają krew i to ja musiałam jej pokazać gdzie bo ona nie widziała żyły... a taka starsza niby doświadczona. Zabrała mi gaz bo stwierdziła, że i tak mi to już nie pomoże... miałam wołać jakby coś się działo. Po tej oxy myślałam, że umrę. Chciałam pochodzić. Wiecie miałam wizję porodu, że mogę chodzić pójśc pod prysznic, siku, wstać... no cokolwiek. I chciałam rodzić tak jak podpowie mi własne ciało. Czyli w pozycji kolanowo łokciowej... Ból okropny po tej oksy. Skurcze od początku nieregularne. Złapałam za poręcz przy łóżku mało co jej nie wyrwałam z bólu. Rzucałam się po tym łóżku jakby mnie jakiś diabeł opętał, jak na egzorcyzmach... zaczęłam się modlić. Chciałam umrzeć. Przyszła położna i rzuciła z prenetsją żebym się uspokoiła bo zaraz kroplówkę wyrwę. Zaczęłam prosić o to abym mogła pochodzić cokolwiek. Oczywiście poszła do tej drugiej dziewczyny i mnie olała. Skurcze były tak silne, że krzyczałam mimo woli. Nie mogłam tego zdusić... Nigdy nie czułam tak ogromnego bólu, nie umiem tego porównać do czegokolwiek... Jak łamanie wszystkich kości? Albo jakby wszystkie organy miały mi eksplodować, wyjść na wierzch. Przyszła opieprzyła mnie: "Niech pani się uspokoi i nie krzyczy straszy pani inne pacjentki", potem znów przylazła i rzuciła: "No niech pani się uspokoi tam inne pacjentki czekają na poród i tylko pani straszy, nie wolno tak". Pomyślałam sobie w duchu: Kobieto niech wiedzą, że poród to nie seks. Orgazmu nie dostaną. Skurcze osiągnęły apogeum, cały czas nieregularne, nie panowałam nad fizjologią z bólu, zasikałam łóżko. Przylazła baba i powiedziała, że mam dać znać kiedy odczuję parcie jak na stolec. Mówię do niej, że już czuję od kilku minut. Olała. Przyszła znów mnie zbadała i tekst: "Jeszcze nie teraz". Skurcze dalej trwały. Przy łóżku była woda nie byłam nawet w stanie dziubka od niej otworzyć. Parcie niesamowite i chciałam już instynktownie przeć, ale nie wiedziałam jak wygląda sytuacja z dzieckiem czy mogę, czy pępowina nie jest wokół szyi... Wreszcie babsko przylazło. Pomogło mi przejść do drugiego pomieszczenia zrobiła się nagle do mnie milutka... ten spacerek krótki mnie uspokoił... i moim oczom ukazał się samolot... Nie miałam wyboru. Do tej pory mam przed oczami jak on wyglądał... nawet jaki miał kolor... Siedziałam na tym samolocie chwilę. słyszałam jak położne wypełniają za mnie (sic!) plan porodu! Choć miałam go ze sobą nikt ode mnie go wziąć nie chciał! skurcze słabły Nagle panie położne zaczęły sobie rozmawiać o jakiejś swojej koleżance. Zblokowało mnie to psychicznie i skurcze zaczęły ustępować... Babka to zauważyła i podkręciła mi an maksa oksytocynę. Mój organizm już na to nie reagował. Babka kazała mi spróbować przeć. Parłam na ostatnich skurczach, tak lekkich jak na okres. Parcie było ulgą. Krzyknęłam. Znów dostałam ochrzan tym razem od drugiej położnej: "Pani przestanie krzyczeć to było modne 10 lat temu". Odpowiedziałam jej, że 10 lat temu to miałam 15lat i nie myślałam o dziecku!! Zobaczyłam, że położna trzyma nożyczki, nacięła mi krocze, chyba myślała, że na skurczu... nie chciałam rodzić na leżąco więc podniosłam się nieco do góry, prawie na siadzie. 2 kolejne parcia i babska tekst, że ja źle pre bo zaraz mi naczynka na twarzy pójdą. Skąd mam wiedzieć jak przeć jak nikt mnie tego nie uczył i rodzę pierwszy raz o czym wiedziały!? Na 2 ostatnich partych urodziłam. Ulga niesamowita. Usłyszałam od razu jego płacz. Położna powiedziała: chlopiec i zamiast mi pokazać jego buzie to pokazała mi jajca! Tak bo ja będę pamiętać o staniku. Niech się cieszą, że pamiętałam żeby majtki zdjąć. Później już była do mnie milutka... Lekarz zszył mi krocze i zapytał: "To co zszywamy tak żeby więcej się już nie dało?" Odpowiedziałam mu, że na pewno nie szybko, ale nie mówię kategorycznie nie, że nie chcę nastepnego dziecka. Z fotela przeniesli mnie na łóżko i zawieźli do sali poporodowej. Byłam przez większość czasu sama. Tż siedział pod drzwiami. Połozne tuż po urodzeniu małego wysłały jedną by mu powiedziała, że się urodził. Tż przyszedł do mnie do sali poporodowej, napisałam mu smsa gdzie dokładnie jestem.Przytulił mnie, pocałował w czoło. Widział, że jestem wykończona. Potem przewieźli mnie już na salę na położnictwo. 6 godzin leżałam bez dziecka, wzięli je na badania a ja mogłam ochłonąć. Potem miałam już cudowną położną, która po 7/8 godzinach pomogła mi wstać, pójść pod prysznic, umyć się, nawet wytarła mi nogi... pomogła pójść do toalety. Anioł nie kobieta... Niestety przez tę poprzednią położną miałam ostrą deprechę. Jeszcze mnie krzywo nacięła i mam długi szew... spoglądam na syna i wiem jakim bólem okupione było jego życie. Bardzo go kocham i po tym wszystkim szanuję jeszcze bardziej własną mamę bo urodzić i wychować dziecko to nie łatwe zadanie. Ponoc jestesmy słabą płcią. Chętnie bym sprzedała kopa w jaja facetowi, który to wymyślił.
__________________
Szalona żona i matka wariatka
![]() |
|
|
|
#1195 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Wiadomości: 4 080
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
namisek1990 podziwiam Cię! Byłaś bardzo dzielna, naprawdę!
Ja dzisiaj, żeby było trochę odmiany, czuję przeszywający ból z tyłu pleców po prawej stronie. Nie pomaga chodzenie, siedzenie, leżenie. Mały już uciska na co się da..
|
|
|
|
#1196 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: wlkp.
Wiadomości: 4 762
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
Nie wiem czy się wkręcam, ale od rana z kilka razy już mnie przeczyściło, co jakiś czas wypada ze mnie jakiś lekko brązowy śluz, no i z kilka razy złapały mnie straszaki. Najlepsza moja mama, cały czas się pyta kiedy, kiedy, kiedy urodzę. A jak zadzwoniła, akurat jak wchodziłam po schodach, to mi mówi, "tylko nie szalej" |
|
|
|
|
#1197 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 2 738
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
dziękuję za dedykacje:-D Zaczęłam cztac ten opis i myślę sobie ze poród marzenie, że może i ja tak słabo czuje Skurcze a rozwarcie postępuje. Jednak dalszy opis był mniej pokrzepiajacy. Wiem jedno...Na końcu jest szczęście i staram się tak nastawiać. Najgorsze ze nadal nie wiem kiedy będzie ten czas żeby na porodowke jechać a zwłaszcza że jest przepelnienie.
__________________
formalnie żona swojego męża 14.07.2012a teraz czekamy na dzidzie |
|
|
|
#1198 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: wlkp.
Wiadomości: 4 762
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
|
|
|
|
#1199 | |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 2 738
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
Cytat:
---------- Dopisano o 17:00 ---------- Poprzedni post napisano o 16:59 ---------- Wstyd się przyznać ale jeść mi się chce ciągle a nie wiem czy moge
__________________
formalnie żona swojego męża 14.07.2012a teraz czekamy na dzidzie |
|
|
|
|
#1200 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Wiadomości: 4 080
|
Dot.: Mamusie wrześniowe 2015 r. cz. XI :)
no właśnie po kąpieli boli mnie jeszcze bardziej.
szkoda, że to nie skurcze ![]() Cytat:
Ja mieszkam na parterze, więc lipa z chodzeniem po schodach
|
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Poczekalnia - będę mamą
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 08:12.







albo uleje ale już rzadko ulewa. Czkawka głupia w nocy męczy ale nie przy każdym karmienium potem nad ranem co godzinę się budzi bo chce przytulić się. Czasami co 2 godziny. Potem aktywny godzinę dwie zje i znów śpi 3-4 godziny. I tak do wieczora. Wieczorem znów aktywny godzinę dwie i idzie spać jak zje.





( TusiaM wkleić to możesz jako opis na główną



formalnie żona swojego męża 14.07.2012

