Czekające na oświadczyny i te, które się z nami doczekały :) część XIII

[fajita1]

[1=1999a18a2ffdaccef542471 663304a63305f1c5c;5437533 1]
Dokładnie.
Koniecznie chcecie kościelny?

[/QUOTE]

Tak. Koniecznie

[visionAM]

Napisane przez Mojwa

Shan - powiem Ci tak. W naszym przypadku TŻ płaci za kredyt m.in na mój komputer, za to ja ponosze wyższe koszty za mieszkanie - bo ja place prawie za wszystko. I co, w razie rozstania musze mu oddać za komputer, bo to z jego konta szlo, a nie brać pod uwagę wyższych kosztów utrzymania?
Nie do przejścia.

A czemu w ten sposób? On nie może się do opłat za mieszkanie i jedzenie dokładać?

[Mojwa]

Napisane przez visionAM

A czemu w ten sposób? On nie może się do opłat za mieszkanie i jedzenie dokładać?

Ale nie mowie ze się nie dokłada. Tylko ze dokłada się mniej.
A dlaczego... Pewnie dlatego ze nie każdy jest wykopowym programistą i zarabia 15 tys/msc, w związku z czym nie starczyło by na pokrycie kredytu i dzielenie się opłatami po połowie i jeszcze jakieś jego dodatkowe wydatki. Bo co, może bu było tak ze mi zostaje dużo kasy na przewalenie i rozwalam to na ciuchy a on sobie nie kupi kawy w pracy?
Mieszkamy razem, jesteśmy razem, mamy wspólne finanse.

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez Mojwa

Shan - powiem Ci tak. W naszym przypadku TŻ płaci za kredyt m.in na mój komputer, za to ja ponosze wyższe koszty za mieszkanie - bo ja place prawie za wszystko. I co, w razie rozstania musze mu oddać za komputer, bo to z jego konta szlo, a nie brać pod uwagę wyższych kosztów utrzymania?
Nie do przejścia.

Ja nie mówię o utrzymywaniu partnera na wynajętym tylko o budowie/kupnie domu/mieszkania.
Godzicie się na to oboje.

Ja pisałam na co bym się nie zgodziła w kontekście kupna.

Napisane przez fajita1

Tak. Koniecznie

Ok, teraz rozumiem

[visionAM]

A nie możecie się i opłatami i kredytem dzielić na pół?

[Mojwa]

Shan - no dobra, ale mówimy o tym przykładowym tosterze a nie kupnie domu.
Wy rozumiem macie sztywny podział finansów 50/50?

---------- Dopisano o 17:47 ---------- Poprzedni post napisano o 17:46 ----------

Napisane przez visionAM

A nie możecie się i opłatami i kredytem dzielić na pół?

A jakie ma znaczenie z czyjego konta pójdzie? Ja zrobię TZtowi przelew na 150 zł na połowę raty kredytu, a mi TŻ zrobi na 150 na połowę czynszu? Powiedz mi, co to zmienia?

[Anemone]

a ja Cię, Mojwa trochę rozumiem

Na początku jak zamieszkaliśmy razem, to dzieliliśmy wszystko 50/50 na sztywno.
Teraz nie. Tak jest wygodniej

[visionAM]

W sumie nic nie zmienia jeśli wygląda tak jak piszesz, myślałam po prostu, że Ty wydajesz więcej

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez Mojwa

Shan - no dobra, ale mówimy o tym przykładowym tosterze a nie kupnie domu.
Wy rozumiem macie sztywny podział finansów 50/50?

No ja "wniosłam" w to mieszkanie toster więc po rozstaniu go zabiorę.

Nie mamy sztywnego podziału finansów ale ja powtarzam, że pisałam o księdze wieczystej i własności lokalu a nie o wynajęciu i tosterze.

[Terha]

Napisane przez visionAM

W sumie nic nie zmienia jeśli wygląda tak jak piszesz, myślałam po prostu, że Ty wydajesz więcej

A nawet gdyby wydawała więcej, to też nie widzę w tym nic złego. Raz ona więcej, potem przez jakiś czas więcej Tż.... Co innego jakby druga strona nie poczuwała się do odpowiedzialności i była zadowolona, że nic się od niej nie wymaga. Dla mnie to normalne, że pary nie dzielą się po równo wydatkami. Bo w przeciwnym razie może być później tak jak u mojej koleżanki, która słyszy od męża" Pożyczyłaś ode mnie 100 zł. Oddaj".

[7ff68c701155e8d8df718a53d4dcd8f42fe80c19_6010ad0234c28]

Ja do remontu na razie wniosłam 35 tys. Może mnie ktoś za to zlinczuje, ale spisałam z TŻ umowę, że to pożyczka. Bo dom jest w całości jego, kredyt bierze on z ojcem. Więc jeśli nie daj Boże coś się nie uda, to zostałabym z niczym. A tak, w razie czego, wyciągam umowę i proszę o zwrot. Aczkolwiek mam nadzieję, że nigdy jej nie będę musiała używać.

[Anemone]

[1=7ff68c701155e8d8df718a5 3d4dcd8f42fe80c19_6010ad0 234c28;54379121]Ja do remontu na razie wniosłam 35 tys. Może mnie ktoś za to zlinczuje, ale spisałam z TŻ umowę, że to pożyczka. Bo dom jest w całości jego, kredyt bierze on z ojcem. Więc jest nie daj Boże coś się nie uda, to zostałabym z niczym. A tak, w razie czego, wyciągam umowę i proszę o zwrot. Aczkolwiek mam nadzieję, że nigdy jej nie będę musiała używać.[/QUOTE]
ja tam uważam, że dobrze zrobiłaś. Miłość miłością, ale przezorny zawsze ubezpieczony...

[fajita1]

[1=7ff68c701155e8d8df718a5 3d4dcd8f42fe80c19_6010ad0 234c28;54379121]Ja do remontu na razie wniosłam 35 tys. Może mnie ktoś za to zlinczuje, ale spisałam z TŻ umowę, że to pożyczka. Bo dom jest w całości jego, kredyt bierze on z ojcem. Więc jest nie daj Boże coś się nie uda, to zostałabym z niczym. A tak, w razie czego, wyciągam umowę i proszę o zwrot. Aczkolwiek mam nadzieję, że nigdy jej nie będę musiała używać.[/QUOTE]

Dobrze zrobiłaś. To też jest rozwiązanie takich sytuacji. Muszę porozmawiać o tym z TŻtem.

Co do wspólnego mieszkania, to nie podoba mi sie takie rozliczanie co do grosza. Jeśli ja bym wynajmowała z TŻtem to czynsz i opłaty owszem na pół, ale jedzenie czy pierdółki do domu to już bym nie rozliczała. Raz on raz ja według możliwości finansowych.

[klatka]

Ciekawy temat
Ja ze swoim Tz nigdy sie nie rozliczalam. Rozstawalismy sie raz i kazde z nas musialo sie pogodzic, ze cos traci. Wyprowadzalam sie i nie wzielam nic. Tak czulam po prostu, nie wiem dlaczego. Teraz tez nie dzielimy kompletnie wydatkow, raczej na 'niekorzysc' Tz ale jemu to nie przeszkadza, w koncu jest facetem i powinien miec jakas potrzebe zapewnienia bezpieczenstwa swojej kobiecie

[7ff68c701155e8d8df718a53d4dcd8f42fe80c19_6010ad0234c28]

Jeśli chodzi o inne wydatki to też się zupełnie nie rozliczamy. Ale tu jest na raz duża kwota, która w razie czego (i tu mam nadzieję, że taki czas nigdy nie nadejdzie) bardzo by mi pomogła w rozpoczęciu życia w pojedynkę. A uważam, że skoro będę z nim spłacać kredyt za dom, który nie jest mój, to chociaż takie zabezpieczenie mi się należy.

[klatka]

Tak Asia, w Twoim przypadku to bardzo madre posuniecie. Popieram to co zrobilas.

[panna_felicjanna]

Asia, a dom nie może stać na was oboje?

[Terha]

Napisane przez klatka

Ciekawy temat
Ja ze swoim Tz nigdy sie nie rozliczalam. Rozstawalismy sie raz i kazde z nas musialo sie pogodzic, ze cos traci. Wyprowadzalam sie i nie wzielam nic. Tak czulam po prostu, nie wiem dlaczego. Teraz tez nie dzielimy kompletnie wydatkow, raczej na 'niekorzysc' Tz ale jemu to nie przeszkadza, w koncu jest facetem i powinien miec jakas potrzebe zapewnienia bezpieczenstwa swojej kobiecie

A na ile się rozstaliście?

[kalinolistek]

TŻ się przeziębił i nie mogliśmy się spotkać. Piję więc wino. Teraz mogę powiedzieć, że ten wieczór jest całkiem dobry.

[klatka]

Napisane przez Terha

A na ile się rozstaliście?

Na pol roku.

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

[1=7ff68c701155e8d8df718a5 3d4dcd8f42fe80c19_6010ad0 234c28;54384421]Jeśli chodzi o inne wydatki to też się zupełnie nie rozliczamy. Ale tu jest na raz duża kwota, która w razie czego (i tu mam nadzieję, że taki czas nigdy nie nadejdzie) bardzo by mi pomogła w rozpoczęciu życia w pojedynkę. A uważam, że skoro będę z nim spłacać kredyt za dom, który nie jest mój, to chociaż takie zabezpieczenie mi się należy.[/QUOTE]

Asiu, nie myślałaś o zaznaczeniu w księdze, że jesteś współwłaścicielem?
Pomysł z umową za 35 tys. jest bardzo mądry. Pamiętaj, że jeśli wszystko formalnie jest na Tż to po ślubie nadal będzie jego jako wniesiony przez niego majątek. ABSOLUTNIE Wam tego nie życzę, ale w razie "W" po latach spłacania "formalnie" jego kredytu nadal zostajesz z niczym bo dom należy do niego i jego ojca. Wtedy w obecności dzieci 35 tys jest niczym.
Oczywiście zrobicie tak, jak uważacie. To Wam musi być dobrze

Nie chcę abyś zrozumiała mnie na opak ale miałam niemiłą sytuację w rodzinie. Kuzynka wprowadziła się do domu, który był na tej samej działce co dom teściów. Dokładała się do budowy ale formalnie wszystko było na jego rodziców. Po jego śmierci okazało się, że teściowe już nie pałają do niej sympatią i chcieli ją z tego domu wykurzyć. Sprawa oparła się o sąd i w bądź co bądź ogromnej stracie, nie tylko emocjonalnej ale i materialnej.

Takie sytuacje zdarzają się całe szczęście rzadko. Mój Tż pracuje w IT więc siłą rzeczy zarabia X razy więcej ode mnie. Mimo wszystko uparłam się, że skoro mam spłacać kredyt to chcę swój udział we własności, nie zależało mi na połowie ale w jakimś określonym procencie. U notariusza można rozbić nieruchomość na części. Tż na to się nie godzi i chce zapisać wszystko na pół. Szczerze? Tutaj już koloryzuję ale nie wyobrażam sobie zostać na lodzie za 20 lat jak mu odbije i zakocha się małolacie a ja zostanę z dziećmi bez niczego.
Life is brutal.

[BittersweetCocaine]

[1=1999a18a2ffdaccef542471 663304a63305f1c5c;5439696 6]Asiu, nie myślałaś o zaznaczeniu w księdze, że jesteś współwłaścicielem?
Pomysł z umową za 35 tys. jest bardzo mądry. Pamiętaj, że jeśli wszystko formalnie jest na Tż to po ślubie nadal będzie jego jako wniesiony przez niego majątek. ABSOLUTNIE Wam tego nie życzę, ale w razie "W" po latach spłacania "formalnie" jego kredytu nadal zostajesz z niczym bo dom należy do niego i jego ojca. Wtedy w obecności dzieci 35 tys jest niczym.
Oczywiście zrobicie tak, jak uważacie. To Wam musi być dobrze

Nie chcę abyś zrozumiała mnie na opak ale miałam niemiłą sytuację w rodzinie. Kuzynka wprowadziła się do domu, który był na tej samej działce co dom teściów. Dokładała się do budowy ale formalnie wszystko było na jego rodziców. Po jego śmierci okazało się, że teściowe już nie pałają do niej sympatią i chcieli ją z tego domu wykurzyć. Sprawa oparła się o sąd i w bądź co bądź ogromnej stracie, nie tylko emocjonalnej ale i materialnej.

Takie sytuacje zdarzają się całe szczęście rzadko. Mój Tż pracuje w IT więc siłą rzeczy zarabia X razy więcej ode mnie. Mimo wszystko uparłam się, że skoro mam spłacać kredyt to chcę swój udział we własności, nie zależało mi na połowie ale w jakimś określonym procencie. U notariusza można rozbić nieruchomość na części. Tż na to się nie godzi i chce zapisać wszystko na pół. Szczerze? Tutaj już koloryzuję ale nie wyobrażam sobie zostać na lodzie za 20 lat jak mu odbije i zakocha się małolacie a ja zostanę z dziećmi bez niczego.
Life is brutal.[/QUOTE]


Mądrze gadasz Shann :yes:
Wszystko dobrze jak jest dobrze, ale schody się zaczynają jak coś zaczyna się psuć. Dlatego warto się mimo wszytko jakoś zabezpieczyć i wiem dokładnie o co Ci chodzi, bo mam takie samo podejście :yes:

I zgadzam się też z Panną Felicjanną z tym ślubem, mam podobnie
Bez jakichkolwiek deklaracji nie zgodziłabym się ot tak raczej na budowę domu czy wspólny kredyt

[7ff68c701155e8d8df718a53d4dcd8f42fe80c19_6010ad0234c28]

Kurde, napisałam posta i mi się wszystko skasowało


Dziewczyny, oczywiście, że myślałam o zapisaniu współwłasności. Ale jeszcze nawet nie zdążyłam wyjść za TŻ, a już mam żądać od niego takiej rzeczy? Bez przesady... Aczkolwiek szczerze mówiąc nie sądzę, żeby miało mi się to kiedykolwiek przydać... Nie potrzebuję tego, ale zapewne temat kiedyś powróci.

Wczoraj odwiedziliśmy miejsce naszych zaręczyn i miałam rację z tym, że TŻ szykuje jakiś prezent dokładnie w tym samym miejscu, w którym rok temu uklęknął podarował mi złoty łańcuszek celebrytkę z serduszkiem ja miałam tę kłódkę, którą zapięliśmy na tym moście, a kluczyki wrzuciliśmy do potoku i tym razem zrobiliśmy sobie kilka zdjęć na pamiątkę. Jednak czasem potrafi być romantyczny ten mój dziad

[kalinolistek]

Mily gest z jego strony

My z TZ jeszcze nigdzie nie powiesilismy naszej klodki.

[Anemone]

Nasze dziady jak chcą to potrafią

[visionAM]

Napisane przez Anemone

Nasze dziady jak chcą to potrafią

Ja w swojego już zwatpilam jeśli chodzi o takie rzeczy. W ogóle od czasu zaręczyn jest gorzej między nami a teraz osiem miesięcy do ślubu i już w ogóle dramat

[Anemone]

Napisane przez visionAM

Ja w swojego już zwatpilam jeśli chodzi o takie rzeczy. W ogóle od czasu zaręczyn jest gorzej między nami a teraz osiem miesięcy do ślubu i już w ogóle dramat

i co? i nie przeszkadza Ci to?

[visionAM]

A co mam niby robić? Błagać go żeby się zaczął normalnie zachowywać? Ja już przeprowadziłam x rozmów na ten temat, on nie widzi problemu. Do ślubu nie ma żadnych przygotowań, on nawet ze mną o tym nie rozmawia, a ja nie mam zamiaru robić wszystko sama, bo to nie tylko mój ślub.

[7ff68c701155e8d8df718a53d4dcd8f42fe80c19_6010ad0234c28]

Ale co, kłócicie się po prostu o różne różniste rzeczy, czy chodzi o to, że on nie robi nic do ślubu, a reszta jest ok?

[Dorotti666]

Napisane przez visionAM

Ja w swojego już zwatpilam jeśli chodzi o takie rzeczy. W ogóle od czasu zaręczyn jest gorzej między nami a teraz osiem miesięcy do ślubu i już w ogóle dramat

No to moze lepiej sie zastanowic z tym slubem? Bo po nim magicznie lepiej nie bedzie.