Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki cz. XII - Strona 123 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem > Poczekalnia - będę mamą

Notka

Poczekalnia - będę mamą Forum dla przyszłych rodziców. Poczekalnia - będę mamą to miejsce, w którym podzielisz się tematami związanymi z oczekiwaniem na potomstwo.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2016-08-05, 09:42   #3661
olutka
Zakorzenienie
 
Avatar olutka
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Wielkopolska/Podlasie
Wiadomości: 4 688
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Wesola_Ania Pokaż wiadomość
Olutka brawo dla Stasia!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Byle nie zapeszyć, cśśś
olutka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 09:44   #3662
Lazurowa1
Wtajemniczenie
 
Avatar Lazurowa1
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 2 670
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Wesola_Ania Pokaż wiadomość
Kupie dziś spray Nosefrida,bo mały charczy nadal w nocy,wygląda jakby mu przeszkadzało w oddychaniu,a aspiratorem nic nie wyciagam z noska.kropie solą fizjologiczna i nie jest lepiej,może sól morska okaże się skuteczniejsza

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Polecam disne mare. My tym zwilżamy i potem czyścimy Fridą jak jest potrzeba.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
"Kiedy decydujesz się na dziecko, zgadzasz się, że od tej chwili twoje serce będzie przebywało poza twoim ciałem." Katharine Hadley
Lazurowa1 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 09:47   #3663
eskav8
Wtajemniczenie
 
Avatar eskav8
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 2 333
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Arida_ Pokaż wiadomość
Eska, piekny opis, przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie i wiem ze warte kazde nieprzespanej godziny. I nerwow tak jK teraz, ze od godziny nie mogę go odlozyc

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz






Cytat:
Napisane przez aglo_mammy Pokaż wiadomość
Eska super, nie ma jak szpital na zachodzie 😁 pod względem jedzenia zwłaszcza.
U mnie nikogo nie interesowało że nie jadłam 24h, mama mi poleciała do sklepu po bułki i ser.

Poczytałam w końcu też wasze porody na fb i za każdym razem mi przykro że nie było tż że mną...
Osz ty! I weź rodź teraz :/





Cytat:
Napisane przez Kosia22 Pokaż wiadomość
Czekoladowe_Serce dalej brxydka, ale jeszxse nie zmieniliśmy tego mleka. Robienie o dziwo poszlo gladko. Wczoraj robiliśmy mleko na kranowce, ale mala cos wymiotowala wiec wracamy do zywca zobaczymy czy jej pezejdzie.

Eskav8 porod piekny, a to jedzenie mniam. .
Ja w dzien CC nie jadlam nic, a dobie po kleik . Alez on mi smakowal!
Natomiast inne dania wygladaly w ten sposób jak na zdjęciu (widać?)


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz


O matko padlam :/ fee



Cytat:
Napisane przez Kosia22 Pokaż wiadomość
To nie byl nawey chleb tylko taka bulka, troche czerstwa a dwa tyg wczesniej bylam w innym szpitalu, w opolu, na kontroli i tam to mieli pyszne rzeczy, naprawde. Szlo sie najesc i widac, ze szpital sie staral.

No a u mnie w tym szpitali byl kompot do obiadu, ale o tyn sie dowiedzialam jak juz wychodzilam, nikt wczesniej nam kompotu nie zaproponowal, moze nie zasluzylysmy

A jeszcze w sali mialysmy umywalke, podajnik na płyn do dezynfekcji, podajnik na mydlo w plynie i taki podajnik na reczniki papierowe. Wszystko puste. A na podajniku na reczniki karteczka 'mydlo, reczniki oraz plyn do dezynfekcji do uzytku PERSONELU'.
kurtyna. W kiblu tez nie bylo mydla. W tym szpitalu nic nie bylo, a juz najmniej bylo życzliwości. Najlepsze, ze na rodzicpoludzku ten szpital w rankingu ma dobre oceny i dobre opinie.. ale tam dobrze miały pacjentki leczace sie u lekarzy z tego szpitala. Ja bylam intruzem. Dodatkowo przez całą ciążę chodzilam do ginekologa, ktory jest sklocony z tymi ze szpitala, a najbardziej z ordynatorem, a ze to mals miasto to niestety takie rzeczy maja miejsce.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz


Boże co z tymi ludźmi jest i tymiu szpitalami. Oni myślą że człowiek ten chce siedzieć. U mnie opieka super - położne na zawolanie dzień i noc, rano lekarze, laktacyjna też była. Nie mogę narzekac. Dla odmiany to moje śniadanie



Cytat:
Napisane przez kattoo Pokaż wiadomość
Eska piekny opis 😍

Olutka a nie zostawili dla tz takiej dlugiej pepowiny i nie zaniesli malego do niego by to przecial na krotko? U mnie w szpitalu tak zrobili...



mój przecinal przy samym pepku.


Cytat:
Napisane przez Margosia__ Pokaż wiadomość
Male go od wczoraj mecza baczki i co chwile wybudzaja. Kupie espumisan ale pisza, ze warto tez te probiotyki podawac

Wysłane z mojego GT-S6310 przy użyciu Tapatalka
Od którego dnia życie można podawac espumisan i esputicon? Wywalilam ulotke:/

My się witamy porannie z kp!!!! obudziłam się z tak wielkimi cyckami że postanowiłam to wykorzystać. Mała się przyssala na 10 min i odpadla. Nocka niezła. Zasnela o 21, pobudka o 2,5 i 9 i się karmimy. Muszę wstac, niedługo pewnie położne przyjdą.
Miłego dnia laski
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg 1470386606185.jpg (38,0 KB, 15 załadowań)
eskav8 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 09:49   #3664
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Ale mnie cycki bolą Mały tak mocno zasysa i tak często, że moje sutki nie ogarniaja

A już było tak fajnie.

Teraz próbujemy sprawić jakimś magicznym sposobem aby zasnął :/
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:09   #3665
Czekoladowe_Serce
Zakorzenienie
 
Avatar Czekoladowe_Serce
 
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 22 625
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

http://www.babytula.pl/products/soul...onomiczne-tula

Do tego nosidla mozn dokupic wkladke dla niemowlaka od 3.5kg.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
__________________
Włosomaniaczka od listopada


Z moim A
Czekoladowe_Serce jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:28   #3666
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Śpiiii! Na mojej klacie <3
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:33   #3667
Wesola_Ania
Zadomowienie
 
Avatar Wesola_Ania
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 1 751
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez kamila_509 Pokaż wiadomość
Śpiiii! Na mojej klacie <3
Jupi,na mojej spał rano godz.wiedziałam że jak go odloze sie obudzi,a tak dał i mnie pospac

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Wesola_Ania jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:41   #3668
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Mój też rano tak dospal prawie godzinę i teraz tez. Kręgosłup mi pęka ale boję się ruszyć
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:44   #3669
Elfka86
Zakorzenienie
 
Avatar Elfka86
 
Zarejestrowany: 2005-05
Lokalizacja: małopolska
Wiadomości: 6 187
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Eska espumisan po skończonym miesiącu
__________________
M
M
Elfka86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:47   #3670
Czekoladowe_Serce
Zakorzenienie
 
Avatar Czekoladowe_Serce
 
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 22 625
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Moj jak go odkladam do lozeczka itp to ani drgnie. Jak nie spi to jak nic go nie denerwuje ani niczego sie nie domaga to sobie spokojnie lezy w lezaczku

Czas kurze posprzatac w domu a pozniej nalesniki smaze na obiad

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
__________________
Włosomaniaczka od listopada


Z moim A
Czekoladowe_Serce jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:52   #3671
nutik
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 988
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Dzień dobry, wita się zombie-mama . Chodzę na rzęsach. Ale i tak jestem przeszczęśliwa, wychodzę z założenia, że trzeba to przetrwać. Tak jak ciążę i poród.

Odnośnie porodu. WRESZCIE udało mi się skończyć opis! Jest bardzo długi, więc zrozumiem, jeśli nie będzie się Wam chciało czytać. Ale może pokuszą się jakieś podczytujące nas ciężarówki, które mają dla siebie tyyyle czasu

Będzie ze szczegółami. Tekst jest podzielony na trzy części: przed, w trakcie i po porodzie. Każdą część umieszczam w osobnym poście.

Gwoli wstępu: Myślę, że nie tylko opis porodu, ale też czasu okołoporodowego przed i po jest istotny. Wszystkie się nastawiamy na to, że poród jest trudny, zanim go nie doświadczymy. Ale jakoś żadna z nas chyba dopóki tego nie przejdzie, to nie myśli za bardzo o tym, co jest po porodzie. A to też jest trudny czas (pierwsze parę dni, powiedzmy 7) i należy się do niego psychicznie, ale też praktycznie przygotować. W opisie zawarłam bardzo dużo szczegółów, bo zależało mi, żeby w pamięci zachować jak najwięcej z tego szczególnego czasu. Napisałam to bardziej dla siebie, w formie pamiętnika, czy wspomnienia i dzielę się tym z Wami. Wybaczcie drastyczne, momentami niemal turpistyczne detale, ale chciałam oddać realizm sytuacji możliwie dokładnie.

1. OPIS CZASU PRZED PORODEM: Mój termin porodu wyliczono z USG na 10.07. Zgłosiłam się do szpitala 3.07 z podejrzeniem cholestazy, którą niestety potwierdzono. Podjęto decyzję o wcześniejszym wywołaniu porodu ze względu na zagrożenie dla płodu. Okazuje się, że cholestaza może wywołać przedwczesny poród, bądź też spowodować komplikacje podczas porodu, jak na przykład krwawienie. Ponoć może prowadzić do obumarcia płodu w wyniku zdaje się obniżenia tętna płodu. Natomiast mój przypadek to była "lekka" cholestaza i w zasadzie komentowano, że nie powinna już na tym ostatnim etapie ciąży nieść zagrożenia. Ale procedury to procedury, także lekarze podjęli decyzję o wcześniejszym wywołaniu. Byłam potwornie rozżalona i wściekła, że trafiłam do szpitala. Żałowałam nawet, że się zgłosiłam. Jednak gdyby cokolwiek się stało, cokolwiek dosłownie w wyniku tej cholestazy, to do końca życia nie wybaczyłabym sobie, że nie poszłam do szpitala. Zamiast luzu w domu w ostatnim tygodniu ciąży kisiłam się na sali 6-osobowej w szpitalu przez bity tydzień. Teraz sobie mówię, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło z 3 powodów: 1) mój spokój ducha, że byłam pod opieką i gdyby coś się zaczęło złego dziać to można było reagować natychmiast 2) spotkałam Lazurową, z którą wylądowałyśmy na jednej sali. To był jeden z momentow w życiu, w których nie wierzę jak bardzo mały jest świat. Mam wrażenie w takich chwilach, że nic nie dzieje się bez powodu 3) pierwsza próba wywołania się nie udała i całe szczęście- miałam wersję demo porodu podczas której "przetestowałam" moje przygotowanie do porodu- okazało się, że miałam niesamowicie niewygodną koszulę, to samo z klapkami, źle spakowaną torbę i parę innych rzeczy też było do poprawki- na przykład wenflon w prawej ręce potwornie mnie bolał i uniemożliwiał wygodne korzystanie z toalety, uczesanie włosów, sięgnięcie po coś do torebki. Ponadto za pierwszym razem "rodziłam" na bardzo niewygodnym łóżku, całe szczęście za drugim razem skierowali mnie na o niebo lepsze. Po pierwszej nieudanej próbie wypisałam się ze szpitala na następny dzień na własną odpowiedzialność wbrew zaleceniom lekarzy. To było dzień przed moim rzeczywistym terminem, a ja nie chciałam, aby mi wywoływano poród. Miałam ogromną nadzieję, że jednak zacznie się samo. Nawet sięgnęłam po słynną miksturkę na wywołanie porodu, ale jedyne co wywołała to mega efekt przeczyszczający. Zaliczyłam jeszcze wizytę u mojego lekarza prowadzącego, który polecił mi zgłosić się ponownie do szpitala za dwa dni, jeśli wcześniej nic nie ruszy.

---------- Dopisano o 11:52 ---------- Poprzedni post napisano o 11:51 ----------

2. OPIS PORODU: Mojemu dziecku niestety nadal się nie spieszyło, dlatego gdy zgłosiłam się do szpitala ponownie podjęto decyzję o wywoływaniu porodu: 3 dni zastrzyki z polstygminy i na czwarty 5 % oxy z glukozą. Tak też było, po 3-dniowej serii zastrzyków dnia 18.07 o 5 rano dokonano na mnie lewatywy, po czym wzięłam prysznic, zwinęłam swoje manatki wszystkie i ubrana w nową koszulę oraz uczesana w wysoki koczek zjechałam windą na porodówkę. Tam wprowadzono mnie na salę porodową, podpięto pod KTG, założono wenflon. Tym razem poprosiłam w lewą dłoń a nie w prawą, ponieważ za pierwszym razem miałam w prawej ręce i bardzo utrudniało mi to funkcjonowanie: miałam problem, żeby się uczesać, wysikać, sięgnąć po coś do torebki, żeby nie zahaczyć tym ciulstwem plastikowym. Tak więc położna troszkę niechętnie, ale uprzejmie spełniła moją prośbę o lewą dłoń. Podpięto mnie pod KTG i podano kroplówkę. Mimo, że bałam się oksytocyny, bardzo liczyłam na to, że ta próba wypali. Martwiłam się już co z moim maleństwem, czemu nie chce wychodzić i miałam dosyć czekania. Za wszelką cenę chciałam mieć już moją małą na rękach. Nauczona doświadczeniem nie dzwoniłam do męża, póki nic nie zaczęło się dziać. W ręce miałam telefon z aplikacją do liczenia skurczy i czekałam na rozwój akcji. Podpięto mnie pod oxy około godz. 6:30. Niestety nie pamiętam dokładnie jak to wszystko godzinowo później wyglądało. Nie pamiętam dobrze ile mniej-więcej trwał każdy z etapów porodu. Pierwsze skurcze pojawiły się koło godz. 7:30-8:30. Nie czułam ich na brzuchu, raczej takie skurcze jakby pochwy/tyłka. Jak się pojawiły, to na początku dość słabe, KTG ich nawet nie wyłapywało za bardzo. Widać było, że był jeden wyraźny skurczyk, ale o małym nasileniu. Mimo to, były nieprzyjemne i czułam, że tym razem się uda. Podczas KTG pojawiła się moja położna, z którą byłam umówiona. Zauważyła, że tętno małej spadło do progowej wartości, ok. 100. Pobrała mi krew pod kątem sprawdzenia, czy mogę mieć znieczulenie do CC, mówiła, że jest spore prawdopodobieństwo, że przez to tętno tak się zakończy mój poród. Na szczęście po zmianie pozycji z leżącej na plecach na leżącą na boku tętno wróciło do normy. Chociaż w tym momencie skurcze były już dość bolesne i nawet przemknęło mi przez myśl "tak, tak może być CC, bo jak ma jeszcze bardziej boleć, to sobie tego nie wyobrażam...". Położna zbadała mi rozwarcie- szyjka miękka ale wygięta do tyłu, rozwarcie 2 cm...słabizna. Odpięła mnie od KTG, poleciła pochodzić po korytarzu i zadzwonić po męża, bo już widziała, że chyba się uda. Wzięłam telefon z aplikacją do liczenia skurczy i poszłam na spacer. Skurcze przychodziły od samego początku co około 2 min, potem już co 1. Były coraz bardziej bolesne. Znosiłam je opierając ciężar ciała na poręczy przywierconej do ściany i głowę opierałam o ścianę. Tak stałam i kołysałam biodrami, jak poleciła mi położna. Pochodziłam tak z 30 min. Coraz bardziej bolało...Potem znowu kazała mi wrócić na łóżko, podpięła do KTG...w międzyczasie mój mąż przyjechał. Było już źle. Zdjęłam okulary, mimo, że niewiele widziałam, bo podczas skurczu twarz przytulałam do łóżka. Łapałam się barierek z łóżka i strasznie mi przeszkadzało, że były luźne. Zbadała mnie, bolało potwornie. Rozwarcie 3 cm. Po jakimś czasie kazała znowu pochodzić. Dobrze było mieć męża przy sobie, w momencie skurczu stawałam przodem do niego i obejmowałam za kark, ciężar ciała na nim wtedy spoczywał, a ja kołysałam biodrami. Poszłam się też wysikać. Skurcz podczas sikania to nic przyjemnego. Ja się przygotowałam do szpitala i miałam te nakładki na kibel, ale powiem szczerze, że podczas porodu nie potrafiłam się skupić na rozkładaniu tego, siadałam tak na klopie bez niczego, bo z bólu było mi już to obojętne. Pochodziliśmy jeszcze, potem położna kazała usiąść na piłce, ale na takiej, na którą się siada okrakiem jak na siodło. Bardzo mi to ulgę przynosiło jak tak na niej sprężynowałam. Potem położna znowu kazała wejść na łóżko i mnie zbadała...bardzo już wtedy skurcze bolały, miałam wrażenie, że minęło bardzo dużo czasu od poprzedniego badania. Oczywiście badanie bolało jak cholera, a tam tylko 4 cm...myślałam, że się załamię. Tyle męki, a ja miałam rozwarcie jak niektóre dziewczyny, które nawet skurczów nie czują...Do tego było mi niedobrze, miałam wrażenie, że za chwilę zwymiotuję. Położna dała mi plastikowy pojemnik, który przy sobie trzymałam na taką ewentualność. Przy okazji badania odeszły mi wody. Położna twierdzi, że to chyba nie przez nią ten pęcherz pęknął, chociaż stało się to w momencie badania. Nie poczułam wtedy jakiejś ulgi, tylko to, że dużo ciepłego płynu ze mnie wypłynęło. Wtedy już wiedziałam na 100 %, że moje dziecko musi przyjść na świat w przeciągu max 24 h. Bardzo mnie to ucieszyło. Dostałam dwa czopki na rozwarcie. Błagałam o zzo. Położna powiedziała, że porozmawia z anestezjologiem, tylko na razie go niby nie było. Czułam, że to ściema, ale co miałam powiedzieć, byłam tak bezbronna w tym bólu. Za to przyniosła mi gaz rozweselający. Na początku mnie denerwował, ale potem nauczyłam się go wdychać i wydychać. Czasami się nim tak zaciągałam, że kręciło mi się w głowie. Nie wiem, czy to przez to, że tak się skupiłam na wdychaniu i wydychaniu tego gazu, czy on naprawdę działa, ale czułam, że mi pomagał i łagodził skurcze. Skurcze były coraz bardziej nieznośne...a KTG ich nie wyłapywało. Dodam, że to nie było takie uczucie na całym brzuchu. Ja to czułam tylko w dole brzucha, w pochwie, tyłku, całym podwoziu. Ale nie na brzuchu. Skurcze miały charakter narastający, z wyraźnym momentem kulminacji. Zaciągałam się bardzo łapczywie gazem. Jak czułam, że jest kulminacja to dodawałam sobie otuchy w głowie, czas jeszcze skurczu ale już wyciszającego się też wykorzystywałam na odpoczynek. Niestety nie miałam go wiele, bo skurcze przychodziły w odstępach mniej niż minutowych. Byłam coraz słabsza, nawet raz chyba prawie zasnęłam w przerwie pomiędzy. Po jakiejś godzinie położna znowu mnie zbadała...ja sobie pomyślałam najpierw, no ciekawe ile będzie, 5 cm...max 6? A tu się okazało, że 8! Zrozumiałam, że na zzo nie mam już co liczyć. Ale położna pocieszyła mnie, że poród już nie będzie długo trwał, byłyśmy o krok od partych. Pamiętam, że na tym 8 centymetrze pomyślałam sobie dwie rzeczy: "no to kryzys 7 cm mam już zdaje się za sobą, jest nieźle" i "boli jak jasny pieron, jak nigdy w życiu jeszcze, ale to się da przeżyć!". Ta druga myśl we mnie zakiełkowała chyba na przypadek gdybym jeszcze kiedyś chciała rodzić. Bo wszystkie kobiety mówią PO porodzie, że to jest do przejścia. A ja sobie chciałam udowodnić, że tak uważam jeszcze W TRAKCIE porodu. Powoli zaczęłam odczuwać chęć parcia. Położna stwierdziła 9 cm. Pozwoliła mi już lekko popierać. Kazała mi się położyć na lewym boku, unieść, zgiąć i przyciągnąć do siebie prawą ręką prawą nogę. No to sobie parłam, jak był skurcz. Potwornie chciałam iść do łazienki, bo miałam wrażenie, że idzie dwójka. Ale pamiętałam z opisów porodów, że to ponoć normalne, a z resztą było już za późno, nie ma szans żebym doszła z takimi bólami do łazienki. No i jak już te początkowe parte były, to się najpierw posikałam, a potem, niestety delikatnie poszło z drugiej rury. Strasznie mi z tym źle było, bo wiadomo, mąż obok, ale na szczęśćie położna szybciutko posprzątała, a nie było tego bardzo dużo. Pocieszała mnie, że to nic takiego i że to normalne. Mąż niezrażony, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Położna założyła mi jeszcze cewnik, żeby do końca opróżnić pęcherz. Nie pamiętam, żeby mnie to bolało, chyba nie. No i tak sobie popierałam, jak położna przy mnie była. Nie pamiętam, czy to już był etap krzyków, chyba powoli zaczynałam jęczeć. Pamiętam, że zaczęłam mówić, że "moje biedne dziecko się teraz męczy, moja malutka Hania się męczy...". Myślałam o tym, żeby dać z siebie wszystko, bo poród to ogromny wysiłek dla dziecka i trzeba mu pomóc jak tylko się da. Położna mnie uspokajała, że z dzieckiem na pewno wszystko dobrze. Zaczął mnie boleć krzyż. Mój mąż podczas skurczów mnie po nim masował, to przynosiło ogromną ulgę. Po jakimś czasie położna kazała mi zmienić pozycję. Oparcie fotela kazała mężowi ustawić na wysoko, prawie że pionowo, a ja miałam usiąść jak w przysiadzie z piętami na wysokości pośladków. I przeć. Co jakiś czas musiała gdzieś odejść po jakiś sprzęt. Wtedy się bardzo niecierpliwiłam, bo nie wiedziałam co robić, a chęć parcia była ogromna. Wołałam wtedy "gdzie jest Halina, gdzie jest Halina??" (imię położnej zmieniłam ze względu na publiczny charakter mojej wypowiedzi pisemnej :P). A jak przychodziła to wołałam "ja chcę przeć, co mam robić???" a ona mi na to "to przyj jak chcesz!". No i czasem parłam, ale to było takie...no miałam wrażenie, że to nic nie dawało. Po jakimś czasie zauważyłam, że "Halina" zaczęła się w fartuch ubierać. Czekałam bardzo długo na ten moment. Wiedziałam, że jak się położna przebiera to znaczy, że nadchodzi koniec porodu...tak chyba Miqesi kiedyś napisała. Położna kazała mi nogi opuścić i oprzeć stopy o podpórki, które domontowała do łożka. Zaczął się ostatni etap. Zaczęłam się już drzeć z bólu. Ona mnie uspokajała i mówiła "tracisz energię, zamiast wykorzysać skurcz. Zamiast krzyczeć przyj efektywnie". Bardzo się starałam nie wrzeszczeć. Ale i tak najpierw wydałam z siebie całą serię zwierzęcych okrzyków, których nie mogłam opanować. Teraz już miałam cały czas zaciśnięte oczy, wsłuchiwałam się tylko w głos położnej. A ona mówiła "oddychaj oddychaj oddychaj, przyj, przyj, dalej, jeszcze, jeszcze troszeczkę, ok odpocznij". I tak parę razy, nie wiem ile tych parć było. Ale na pewno z 5, tak myślę. Były takie, że skurcz był za słaby. Ahaaa i właśnie, zaraz przed partymi skończyła się oxy i skurcze wyraźnie osłabły. Dopiero jak mi kolejną podali, to znowu się skur*esyny wznowiły. Położna cały czas pod koniec masowała mi krocze. Pamiętam, że mówiła, że ją kusi, żeby ochronić krocze przed nacięciem. A ja mówiłam, że może ciąć jak trzeba, bylebym nie pękła. A ona mi na to, że widzi spore szanse, że nie pęknie. Tak więc nie nacinała mnie, ale o tym się dowiedziałam dopiero po porodzie, bo myślałam, że na którymś skurczu mnie jednak nacięła. Pamiętam, że w najgorszych momentach porodu miałam takie poczucie beznadzieji. Że jestem w trudnej sytuacji, której nie da się przerwać. Nie da się wcisnąć guzika „pauza”. Zaczynałam myśleć, że nie dam rady, że czemu to się jeszcze nie kończy (szczególnie te parte). Po którymś tam partym jak już myślałam, że to się nigdy nie skończy to powiedziała, że mogę już dotknąć główki! Byłam bardzo zaskoczona, dotknęłam, poczułam włoski Hani i dostałam powera, żeby zakończyć sprawę. Słuchałam bardzo uważnie położnej, wykonywałam jej polecenia. Bolało strasznie, potwornie bolało! Czułam palenie w kanale rodnym, chęć na dwójkę i do tego te skurcze...i w pewnym momencie wyszła ze mnie Hania. Była 14:27. Nie pamiętam tej chwili. Nie pamiętam ostatniego partego skurczu, ani co czułam jak młoda wychodziła. Tylko sekundę po wyjściu, jak położna miała ją już w rękach i jak podała mi ją na brzuch. Ten moment był przepiękny. Czekałam na niego tyle miesięcy! Mimo to, byłam w szoku, że się udało, że właśnie dostaję do rąk moje maleństwo, tyle razy sobie ten moment wyobrażałam, jeszcze zanim byłam w ciąży...Zaczęłam do małej mówić, bo oczywiście sobie płakała, z niedowierzaniem się na nią patrzyłam...Chciałam pocałować męża, ale niestety nie był w stanie się do mnie nachylić przez barierkę z łóżka, haha. Mała była umazana krwią, ale cała różowiutka, nie fioletowa ani sina, albo umazana tym białym paskudztwem z wód płodowych. Poosuszali małą, mąż odciął pępowinę, potem małą wzięli na badanie i mąż też poleciał robić zdjęcia. A ja musiałam jeszcze urodzić łożysko. Położna kazała mi przeć, ale nie pamiętam, czy to bolało, chyba nie...nie pamiętam też, żebym czuła, że wyszło. Jak już wyszło, to położna dokładnie je pooglądała, powiedziała, że bardzo duże było. Wyszło w jednym kawałku. Potem było szycie, które troszkę tam kłuło, ale bez tragedii. W porównaniu do porodu to nic. Zrobiła mi cztery małe szewki, delikatnie pęknęłam w dwóch miejscach w pochwie i w dwóch poza. Także nie było źle. Bo mała ważyła prawie 4 kg! Położna potem powiedziała, że gdyby wiedziała, że takie duże dziecko będzie, to by mnie na pewno nacięła i nie ryzykowałaby pęknięcia. Na USG przy przyjęciu do szpitala wyszło, że dziecko ma 3300 g ;P Także mój przypadek jest dowodem na to, jak ważne jest, aby mieć dobrą położną. Uważam, że to dzięki niej się udało, że wyszłam z tego tak mało okaleczona, a moje dzieciątko się urodziło całe i zdrowe. Nie wiem, jak niektóre kobiety rodzą bez pomocy kogoś doświadczonego. Ja totalnie nie wiedziałabym, co i kiedy robić. W sensie, kiedy przeć, kiedy oddychać...
Zeszłam z łóżka i kazano mi położyć się na moim docelowym łóżku szpitalnym, na którym przewieziono mnie do sali poporodowej. Tam przyniesiono mi malutką i od razu przystawiono do piersi na dwie godziny. Młoda chwyciła cyca bez problemu i ciągnęła równo. Położna przyniosła okład z lodu, który nałożyła mi na krocze. Mój mąż był z córcią i ze mną. Oglądaliśmy ją sobie i dzwoniliśmy do rodziców i najbliższej rodziny. Wszyscy byli zaskoczeni, że udało się tak szybko. W sali obok której rodziłam równolegle przebiegał inny poród, ale nie na oxy. Jak ja tam przyjechałam rano, to już słyszałam, jak dziewczyna płakała z bólu. A potem i tak urodziłam po tych 6-7 godzinach z oxy szybciej niż ona. Tak więc byłam zdziwiona, że tak szybko się to udało. Tylko byłam zaskoczona, że same parte trwały aż 1 h. Po niecałych dwóch godzinach w sali poporodowej przyniesiono mi obiad. To były najpyszniejsze pierogi z mięsem jakie jadłam w życiu!
nutik jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 10:52   #3672
nutik
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 988
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

3. OPIS CZASU PO PORODZIE: Przewieziono mnie do sali na położnictwie. Na szczęście udało się dostać salę jednoosobową. Była płatna, ale cieszę się, że miałam jedynkę. Ja byłam tak zmęczona i niezorganizowana po tym porodzie, że komfort tego, że mogłam mieć swoje rzeczy porozwalane po całym pokoju nie miał swojej ceny. Ponadto miałam do dyspozycji łazienkę dzieloną tylko z jednym pokojem jednoosobowym, parę kroków od łóżka.
Mój mąż posiedział ze mną jeszcze trochę po porodzie a potem się zwinął do domu. Niestety, nieświadoma tego, jak bardzo będzie mi ciężko wstać z łóżka nie poprosiłam go o wyciągnięcie mi z toreb najważniejszych rzeczy. Przyznam szczerze, że pierwszą dobę po porodzie pamiętam jak przez mgłę. Nie spodziewałam się tego, że będę tak masakrycznie słaba. Nie pamiętam też, czy miałam przy sobie w tych pierwszych godzinach po porodzie jak już nie było męża małą przy sobie. Jeśli tak, to spała, bo nie pamiętam żadnego płaczu. Po jakimś dość krótkim czasie jak byłam już sama przyszła położna i zaproponowała mi, że pomoże mi wstać, pójść się wysikać i umyć. Ja się czułam okropnie zmęczona, ale dopiero jak próbowałam wstać, to zrozumiałam jak bardzo byłam wykończona. Usiadłam na brzegu łóżka i powolutku stanęłam na nogi. Zakręciło mi się w głowie i miałam mroczki przed oczami. Pierwszy raz w życiu poczułam, że niewiele brakuje, żebym zemdlała. Poprosiłam położną, żeby przyszła ponownie za jakiś czas, bo na razie nie dam rady. No i przyszła ponownie po jakimś czasie. Nie wiem, czy to ona, czy jakaś inna osoba pomogła mi też wyjąć z torby podkłady na łóżko, kosmetyczkę i rzeczy dla małej: chusteczki do pupy i pieluszki tetrowe. W prezencie od szpitala otrzymałam paczkę pieluszek Pampers i pudełko z różnymi próbkami kosmetyków dla dzieci. Położna pomogła mi wstać, doprowadziła mnie do łazienki. Poszłam się wysikać, wzięłam bardzo pobieżny prysznic, w zasadzie tylko ranę umyłam. Czułam się bardzo słabo i bałam się, że za chwilę zemdleję. Nawet włosów nie rozczesałam i nie ubrałam innej koszuli do spania niż porodowa, bo nie mogłam sobie przypomnieć gdzie była schowana koszula na zmianę. Ubrałam jednorazowe majtki. Miałam takie siateczkowe z Canpolu. Bardzo ich nie polecam. Położna jak je zobaczyła, to powiedziała, żeby takich nie nosić, bo to jest sztuczny materiał, który nie oddycha. W dodatku okazały się za małe i rozerwały mi się na tyłku :/ ale pas startowy nadal trzymały, więc je zostawiłam. Dostałam paracetamol. Przyszedł obchód noworodkowy wieczorny, okazało się, że mała miała sporą kupkę...położna się na mnie spojrzała trochę karcącym wzrokiem, że młoda nieprzewinięta, ale uprzejmie ją przewinęła a ja się przyglądałam, bo w sumie jeszcze nigdy wcześniej tego nie robiłam. Obchód ginekologiczny też spoko, zapytali tylko jak się czuję i sobie poszli. Położne zaproponowały, że zabiorą mi na noc małą. Zgodziłam się, ale poprosiłam, żeby na karmienie mi ją przywoziły. W przerwach pomiędzy karmieniami próbowałam zasnąć, ale pomimo gigantycznego zmęczenia nie potrafiłam. Bardzo żałuję, że nie udało mi się wtedy zasnąć, bo w zasadzie do teraz ani razu nie spałam łącznie dłużej niż 5 h w nocy (jest już 18 dni po porodzie). Za dużo emocji jeszcze mną targało. W głowie pojawiały się migawki z porodu. Chciałam przeanalizować każdy moment tego, co się wydarzyło, żeby nic nie zapomnieć. Po kolei przypominałam sobie, co się działo...no i tak jakoś noc przeleciała. Rano postanowiłam się ogarnąć i poszłam pod prysznic, tym razem już cała się umyłam. Przebrałam wreszcie koszulę. Rozbroiłam też koczek na głowie, który nieprzerwanie od porodu na niej się trzymał, chociaż mocno nadszarpnięty. Chciałam na obchód się dobrze prezentować. Czułam się fatalnie i bardzo słabo. Nadal chodzenie sprawiało mi trudność, bo ciągle czułam, jakbym miała zaraz zemdleć. Bardzo bolały mnie plecy, miałam zakwasy. To pewnie od tego napinania mięśni jak się kurczowo barierek łapałam. Przyszedł poranny obchód noworodkowy, kazali dziecię rozebrać. Coś tam przy małej porobili, już nie pamiętam co. Chyba jej temperaturę zmierzyli i jakimś urządzeniem sprawdzili zażółcenie ciała, wyszło 4, ale nie wiem w jakich jednostkach. Faktycznie, miałam wrażenie, że skóra jej się lekko zażółciła. Zważono ją i wyszło, że straciła 200 g od porodu. W jedną noc! Kazano mi ją dostawiać co 2 h i wybudzać na karmienie. Obchód ginekologiczny kazał tylko pokazać co mam między nogami, żeby sprawdzić jak się goję. Kazano mi wietrzyć ranę. Ale niestety nie było jak, bo ciągle coś się działo. O odespaniu też nie było mowy. Ja byłam tak wykończona, robiłam wszystko tak wolno...wizyta w łazience zawsze połączona z podmyciem rany, obiad, karmienie...Dzień jakoś leciał, przyszedł pan fizjoterapeuta pogadać jak się czuję i zapowiedzieć wizytę na następny dzień. Była moja mama. Robiła mi strasznie dużo zdjęć jak karmiłam małą. Jak pojechała to przyjechał mój mąż i posiedzieliśmy razem, potem przyjechał mój tata z siostą, potem była kolacja, sikanie, przebieranie młodej, karmienie....kiedy tu znaleźć czas na wietrzenie rany, albo jeszcze spanie...w pokoju miałam bajzel bo ciężko mi się było schylać na podłogę do toreb. Babka co rozwoziła posiłki opierdzieliła mnie, że nie odniosłam talerzy po obiedzie do kuchni...a ja z tego wszystkiego nawet nie zdążyłam zjeść. Co za babsko wredne. Może inne kobiety się lepiej czuły po porodzie, nie wiem....ja byłam zupełnie rozbita fizycznie. Psychicznie spoko, byłam bardzo szczęśliwa i nie mogłam się napatrzeć na moje maleństwo. Obchód noworodkowy wieczorny orzekł, że dziecko dalej leci na wadze i że mam po każdym karmieniu piersią dokarmić dziecko 20 ml mm. Przyniosły mi w strzykawce ze smoczkiem, pokazały jak karmić....i tak co 2 h miałam robić. Trochę się wahałam, bo wiadomo, ja niedoświadczona, zawsze myślałam o dokarmianiu jak o czymś złym...ale jak zobaczyłam, że młoda ciągnęła to mleko, mimo, że ją najpierw sama pokarmiłam, to zrozumiałam, że dobrze robię. Na drugi dzień po porodzie obchód gin i noworodkowy orzekły, że mogę wyjść już do domu. U małej wskaźnik źółtaczki wyniósł 6.4, waga spadła do minus 300 g w porównaniu do wagi urodzeniowej. Kazali mi kąpiele słoneczne u dzidzi uskiteczniać po 10 min z każdej strony na plecki i brzuszek. Akurat był bardzo słoneczny dzień. Nadal denerwowało mnie, że ciągle ktoś do mnie przychodził i nie było czasu na spanie i gojenie się. Szczytem było, jak do pokoju przyszedł sobie nagle pan fotograf. Akurat przebierałam małą, która darła się w niebogłosy, a ja dosłownie na sekundę zanim facet przyszedł zorientowałam się, że z przodu mi się robi plama ze krwi na koszuli. Zdążyłam to miejsce tylko szybko złapać, tak, że nie widział. No i dziecko mi się drze, a on na spokojnie wszystkie moje dane sobie spisuje, ja z tą koszulą w ręku :P no ale poszedł sobie i powiedział, że wróci w bardziej dogodnym momencie zrobić zdjęcia do gazety. Potem wystawiłam małą do słońca, uprałam koszulę, wrócił pan fotograf...potem już dalej nie pamiętam. Znowu opieprz od babki od talerzy, jakoś dotrwałam do popołudnia, przyjechał mój mąż po nas. Pomógł mi się spakować, małą jeszcze wzięli na pobranie krwi na fenyloketonurię. Malutka bardzo płakała, a mój mąż stał cały przejęty w drzwiach z pokoju i się martwił, że młoda tak płacze, co było słychać aż z pokoju zabiegowego. Potem ją przebrałam w ciuszki na wyjście, mąż nawet kręcił telefonem. Zabraliśmy się wreszcie ze szpitala. Mieliśmy trochę problem z zamontowaniem fotelika w aucie, ja też z resztą cała przejęta byłam, czy młodą dobrze ubrałam, żeby jej nie przeziębić. Ruszyliśmy do domu, ja z młodą z tyłu siedziałam i pilnowałam, żeby jej smoczek nie wypadł. Martwiło mnie, że jej główka strasznie latała w tym foteliku na boki. Po 40 min byliśmy w domciu cali i zdrowi. Od razu teściowa i sąsiadka się na nas rzuciły i zaczęły piać z zachwytu nad młodą. Potem teściówka poszła za nami do domu i jak ja się wypakowywałam to łaziła i ciągle tylko mówiła, że nie trzeba czapeczki, czy nie lepiej ją jeszcze jednym kocykiem przykryć, a to a tamto....oooo miałam nerwy ale co zrobić, przecież to jest babcia i też trzeba było jej dać się na młodą napatrzeć...Wieczorem przyjechała do nas moja ciocia, która jest pediatrą i u niej zarejestrowaliśmy młodą. Zrobiła normalny wywiad środowiskowy, odpowiedziała na wszystkie nasze wątpliwości, powiedziała jak się mamy młodą zajmować pod różnymi względami i pokazała nam, jak wykąpać małą. Niby to było na szkole rodzenia, ale nie miałabym odwagi tego bez jej asysty zrobić. Potem już jakoś dni leciały, mąż miał urlop na opiekę 14 dni i bardzo o nas dbał. Moja mama i teściowa gotowały nam obiady. A ja byłam jak we mgle, cały czas jeszcze zmęczona, zgarbiona, szwy ciągnęły. Ale z dnia na dzień było mi fizycznie łatwiej, także powoli doszłam do siebie. Obecnie jest niecałe 3 tygodnie po porodzie i jest nieźle. Co prawda mała nie przybiera tyle co powinna, bo ja mam mało pokarmu, ale walczę cały czas o laktację. Psychicznie uważam nieźle ze mną, moja kuzynka mnie nastawiła, że będzie o wiele gorzej. Nie miałam chyba baby blues. Nie miałam humorków, czasem w ciąży się zachowywałam mniej stabilnie. Za to odczuwałam potworny niepokój o życie. Taki strach przed wyjściem z domu, przed załatwianiem czegokolwiek wśród ludzi. Panicznie bałam się sytuacji, że będę musiała kiedyś z małą sama pojechać do lekarza...W głowie miałam myśli, że życie jest straszne, że jak ja uchronię moje dziecko przed różnymi nieszczęściami, które na nie czyhają...Bałam się o szczęście naszej rodziny, o to czy mąż jest bezpieczny, za każdym razem jak jechał gdzieś samochodem to się bardzo martwiłam. Wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze. Siedziałam z małą na rękach, patrzałam na ten mój mały cud i zamartwiałam się, czy jej krzywdy nie robię przez złe noszenie, ubieranie, przykrywanie, karmienie, pielęgnację...Czułam się winna, że nie zapewniam jej wszystkiego, co potrzebuje i płakałam...to może to była właśnie forma tych baby blues? Na szczęście to bardzo szybko minęło, tak po 2-3 dniach bycia w domu. Teraz już bardziej na lajcie do wszystkiego podchodzę, czuję się pewniej z małą, nie mam problemów z noszeniem jej, ubieraniem i kąpaniem. Teraz to się wszystko wydaje łatwiejsze. Oby tylko zaczęła lepiej przybierać i moja laktacja wreszczie się rozwinęła. Ale czuję, że będzie dobrze.
nutik jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:03   #3673
Margosia__
Zakorzenienie
 
Avatar Margosia__
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Kraków zazwyczaj :)
Wiadomości: 11 827
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Elfka86 Pokaż wiadomość
Czekoladowe_Serce w nosidle dziecko można nosić jak samo siedzi czyli ok. 9 miesiąca wcześniej tylko chusta
Eee moje dziecko jak mialo 9miesiecy to zaczynalo chodzic
Siedzial stabilnie jak skonczyl 6

Cytat:
Napisane przez eskav8 Pokaż wiadomość








Osz ty! I weź rodź teraz :/









O matko padlam :/ fee







Boże co z tymi ludźmi jest i tymiu szpitalami. Oni myślą że człowiek ten chce siedzieć. U mnie opieka super - położne na zawolanie dzień i noc, rano lekarze, laktacyjna też była. Nie mogę narzekac. Dla odmiany to moje śniadanie








mój przecinal przy samym pepku.




Od którego dnia życie można podawac espumisan i esputicon? Wywalilam ulotke:/

My się witamy porannie z kp!!!! obudziłam się z tak wielkimi cyckami że postanowiłam to wykorzystać. Mała się przyssala na 10 min i odpadla. Nocka niezła. Zasnela o 21, pobudka o 2,5 i 9 i się karmimy. Muszę wstac, niedługo pewnie położne przyjdą.
Miłego dnia laski
Super sie karmicie

Wysłane z mojego GT-S6310 przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 12:03 ---------- Poprzedni post napisano o 12:03 ----------

Olutka Stasiu wie, ze Mama nie lubi wczesnie wstawac

Wysłane z mojego GT-S6310 przy użyciu Tapatalka
__________________
Duży

Mały
Margosia__ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:21   #3674
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Nutik przeczytałam z zaciekawieniem. A zaluje, że ja wszystkiego tak nie pamiętam
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu

Edytowane przez kamila_509
Czas edycji: 2016-08-05 o 11:26
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:34   #3675
Wesola_Ania
Zadomowienie
 
Avatar Wesola_Ania
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 1 751
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Nutik,ale ciekawie opisalas poszczególne części 😉i dobrze,ze tak dokładnie bo mnie też wszystko wróciło.😜podobnie jak i Ty po urodzeniu główki dotknelam jej a położna ucieszona mówiła,ojej ile ma wloskow.generalnie wiele widzę podobieństw,bo chyba każda mama martwi się o swoje dziecko i chcialaby jak najlepiej się nim zajac,a wiadomo że w szpitalu to była lekka panika,czułam się jakby we snie,ze od razu dostaje dziecko na całą dobę i mam już wszystko umieć.nosić,karmić,przebi erać, kiedy to Kuba był taki malutki 3100g,ojej aż łezka w oku.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Wesola_Ania jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:45   #3676
kattoo
Zakorzenienie
 
Avatar kattoo
 
Zarejestrowany: 2015-10
Wiadomości: 3 658
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Nutik super opis porodu a laktacja na pewno ruszy. Musisz sie tylko rozluznic

---------- Dopisano o 11:45 ---------- Poprzedni post napisano o 11:42 ----------

Olutka moj tez fajnie pospal
Od 20 pobudka o 1 a kolejna o 5
kattoo jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:48   #3677
Czekoladowe_Serce
Zakorzenienie
 
Avatar Czekoladowe_Serce
 
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 22 625
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Nutik dluugi i ciekawy opis.

Mi maly przy karmieniu kapturkami schudl tylko 40g a zoltaczke moze mial na poziomie 4

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
__________________
Włosomaniaczka od listopada


Z moim A
Czekoladowe_Serce jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 11:57   #3678
_Inka__
Zadomowienie
 
Avatar _Inka__
 
Zarejestrowany: 2016-03
Wiadomości: 1 985
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Eska- super opis porodu Trzymam cały czas kciuki za twoją laktację, wiem co teraz przeżywasz. Będzie dobrze

Nutik- ale dokładnie wszystko opisałaś, przeczytałam z wielkim zainteresowaniem

U nas dzisiaj słaba noc- mały budził się co 2 godziny Jestem totalnie niewyspana już któryś dzień z rzędu. Śpię po max 5h. Jak nie trzymam na rękach/klatce małego to ogarniam chatę, odciągam pokarm. Nie mam nawet czasu zjeść. Może to i dobrze dla mojej masy, ale kurcze głodna jestem
_Inka__ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:01   #3679
olutka
Zakorzenienie
 
Avatar olutka
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Wielkopolska/Podlasie
Wiadomości: 4 688
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Czekoladowe_Serce Pokaż wiadomość
http://www.babytula.pl/products/soul...onomiczne-tula

Do tego nosidla mozn dokupic wkladke dla niemowlaka od 3.5kg.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Nosidła są odradzane w przypadku Maluchów bo wymuszona pozycja może zrobić krzywdę dla kręgosłupa

Cytat:
Napisane przez Margosia__ Pokaż wiadomość
Eee moje dziecko jak mialo 9miesiecy to zaczynalo chodzic
Siedzial stabilnie jak skonczyl 6

Super sie karmicie

Wysłane z mojego GT-S6310 przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 12:03 ---------- Poprzedni post napisano o 12:03 ----------

Olutka Stasiu wie, ze Mama nie lubi wczesnie wstawac

Wysłane z mojego GT-S6310 przy użyciu Tapatalka

Staś też śpioch


NUTIK, piękny opis!!
Ty masz talent do pisania!

Byłaś bardzo dzielna w czasie porodu, szczególnie, że przed byłaś już mocno psychicznie wymęczona!

Masz rację, że mało mówi się o pierwszych trudach po porodzie. I bardzo duży wpływ na to jak się mamy ma komfort pobytu w szpitalu -i fizyczny i psychiczny. Ja miałam pokój 2-osobowy, z łazienką na nas 2. Odwiedzali nas tylko tatusiowie, w godzinach odwiedzin, i było to mega dobre rozwiązanie. Ja dopiero ostatniego dnia nałożyłam siateczkowe gacie -tak to ciągle chodziłam bez, i to nie dlatego, że ktoś kazał, ale było mi tak najwygodniej. I bardzo doceniłam szpitalne koszule - pewnie z 10 ich ubrudziłam to, że w rogu pokoju stał kosz na brudne a obok zapas czystych i podkladów to bardzo wygodne.
I pomoc położnych i innych pań -u nas przed obchodem to panie nam poprawiały łożka, zmieniały podkłady te na łozko itd. Nikt się nie skrzywił jak przez pierwsze prawie 2 doby czasem co 20 min dzwoniłam o pomoc...
Panie z kuchni same sprzątały talerze i jak nie miałam kubka i sztućców to też nie był problem. Jak chciałam rano i kawę i ciepłe mleko do Femaltikera to pani od razu że to ona mi po śniadaniu to mleko doniesie albo jak wolę to mogę podejść do kuchni (4 pokoje ode mnie).

Ja w szpitalu beczałam jak głupia - Staś bardzo dużo krzyczał, bardzo głośno, wierzgając rękami i nogami. I do szału doprowadzało mnie to, że kto wchodził to komentował, że on musi być taki głodny i dlaczego nie chcę podać mm... A problem był z dostawianiem a nie brakiem mleka czy odruchu ssania. Poza tym z krzykiem ten typ tak czasem ma
Na szczęście przed wyjściem mielismy drugą konsultację laktacyjną i problem zniknął.

A, Nutik -podziwiam, że nie wywaliłaś fotografa za drzwi
Ja ze szpitala nie mam żadnego zdjęcia z Młodym. Jak żywy trup wyglądałam
olutka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:05   #3680
silver89
Rozeznanie
 
Avatar silver89
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 544
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Dziewczyny powiedzcie mi Wy budzicie swoje maluszki do jedzenia? Moja jak dobrze poje śpi nawet 4 godziny, ale ją wtedy budzę na kolejne jedzenie i nie wiem, czy dobrze robię? Położna mówiła, że raz na dobę może być czterogodzinna przerwa..
__________________
12.04.2013 r.
24.12.2013 r.
25.07.2015 r.
silver89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:08   #3681
olutka
Zakorzenienie
 
Avatar olutka
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Wielkopolska/Podlasie
Wiadomości: 4 688
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Inka, ja też właśnie o jedzeniu myślę. Młody śpi na rękach -jak mocniej zaśnie odłożę go i pędem do kuchni

U mnie syf - już teraz się przez babranie rany pogodziłam z tym, że mam odpoczywać, regenerować się i tylko Młodym zajmować. Jedynie pranie złożyłam i powiesiłam nowe.

Tak w ogóle mózg mi nie wrócił do formy jeszcze - wczoraj na ip pytałam panią położną jak myśli, czy Młody może być w poczekalni czy to za dużo bakterii tam może być. Ona dopiero mi wyjaśniła, że to ja sama jestem teraz jedną wielką bakterią i największym zagrożeniem dla dziecka. Dopiero jak mi zrobiła mały wykład (ale absolutnie nie złośliwy) na temat tego jak bardzo muszę uważać, uświadomiłam sobie, że 2 dni temu do ubranek Młodego do prania dorzuciłam moje gacie i koszule, mające kontakt z raną :/ dziś więc prałam jego rzeczy 2-gi raz... Ręce szoruję po pierdyliard razy dziennie itd itp a o praniu w ogóle nie pomyślałam :/
olutka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:09   #3682
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Ja nie budzę. Ale mój młody ładnie przybiera więc nie boję się, że zaglodze dziecko.
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:10   #3683
olutka
Zakorzenienie
 
Avatar olutka
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Wielkopolska/Podlasie
Wiadomości: 4 688
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez silver89 Pokaż wiadomość
Dziewczyny powiedzcie mi Wy budzicie swoje maluszki do jedzenia? Moja jak dobrze poje śpi nawet 4 godziny, ale ją wtedy budzę na kolejne jedzenie i nie wiem, czy dobrze robię? Położna mówiła, że raz na dobę może być czterogodzinna przerwa..

Budzę o ile sama się obudzę
I robię to z egoistycznych pobudek szczególnie w nocy -wolę Mlodego nakarmić i przewinąć jak i tak nie śpię, a nie ledwie przysnąć z powrotem i być budzona płaczem
olutka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:26   #3684
BlueSky14
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2016-01
Wiadomości: 1 261
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez olutka Pokaż wiadomość
Budzę o ile sama się obudzę
I robię to z egoistycznych pobudek szczególnie w nocy -wolę Mlodego nakarmić i przewinąć jak i tak nie śpię, a nie ledwie przysnąć z powrotem i być budzona płaczem
Ja tez tak robie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
BlueSky14 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:28   #3685
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Czy Wy też ciągle wachacie swoje skarby? Ja ciągle bym go wachala uwielbiam czuć go przy sobie !!
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:36   #3686
Elfka86
Zakorzenienie
 
Avatar Elfka86
 
Zarejestrowany: 2005-05
Lokalizacja: małopolska
Wiadomości: 6 187
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Margosia ale sam już siadał? Bo co innego dziecko posadzić, a co innego kiedy samo siada moja dopiero z raczkowania usiadła samodzielnie

nutik piękny opis
Mnie przy pierwszym dziecku nikt nie powiedział, że kp na początku tak bardzo boli nie byłam przygotowana dopiero teraz przy drugim dziecku moje macierzyństwo jest takie bardziej świadome, spokojne

---------- Dopisano o 13:36 ---------- Poprzedni post napisano o 13:36 ----------

Ja nie budzę ale to dlatego, że dłużej jak 3 godziny to jeszcze nie spała
__________________
M
M
Elfka86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 12:37   #3687
kamila_509
Zakorzenienie
 
Avatar kamila_509
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 11 818
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Jaki ten maluszek jest kochany jak śpi i nie placze
Ogladalam poród w serialu i się poryczalam! Czy to minie???
__________________
21.07.2016 Najpiękniejszy dzień w życiu
kamila_509 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 13:17   #3688
BlueSky14
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2016-01
Wiadomości: 1 261
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Kamila nie minie.
Tak, ja Jasia wacham. Tak cudowne pachnie noworodkiem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
BlueSky14 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 13:21   #3689
beatusia10
Wtajemniczenie
 
Avatar beatusia10
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 2 714
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Cytat:
Napisane przez Czekoladowe_Serce Pokaż wiadomość
Ja jezeli chodzi o kolorowke to korzystam z promocji w rossku -49 % a co taniej wychodzi niz na tej promocji to wtedy w necie. Kosmetyki dla dzieci kupuje w rossku i teraz uzywam z hippa albo niektore rzeczy w biedrze tez kupuje lub kauflandzie a czasem w Lidlu.
Myslalam maluchowi kupic tez kosmetyki rosyjskie albo z sylveco lub biolaven. Maja dobre kosmetyki.

Sama uzywam rosyjskich wlosowych i jestem zadowolona.

Kosmetyki babydream sa fajne z rossk albo alterra

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
Co konkretnie uzywasz do wlosow rosyjskiego?
__________________
30.04.2014
beatusia10 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2016-08-05, 13:27   #3690
Czekoladowe_Serce
Zakorzenienie
 
Avatar Czekoladowe_Serce
 
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 22 625
Dot.: Skurcze nas łapią, wody odchodzą- nasze dzieci się wreszcie rodzą!!! Lipcówki c

Uzywalam czarnego mydla, miodowego mydla, szamponU na lopianowym propolisie, szamponu z aleppo i teraz uzywam balsamu marokanskiego.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
__________________
Włosomaniaczka od listopada


Z moim A
Czekoladowe_Serce jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Poczekalnia - będę mamą


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-08-22 05:18:23


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 16:19.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.