Ostatnio testowałam...

[homyk]

Napisane przez Anuschka

Ostatni tydzień upłynął mi pod znakiem Montale Black Aoud.

Otwarcie tej minimalistycznej w gruncie rzeczy kompozycji, z dwójką bohaterów w rolach głównych, przypomina bułgarski olejek różany, tyle, że dla odmiany zamknięty w butelce z drewna aoud. Jednak to tylko krótka chwila, więc zawczasu zapomnijcie o rodzinnych wczasach w bułgarskich Złotych Piaskach. Róża Montale proponuje inne rozrywki: obóz przetrwania w Transylwanii albo zabawę w chowanego w ruinach zamku Cachtice, gdzie ponoć ciągle jeszcze straszy duch Elżbiety Bathory... To w jej ogrodzie mogła zakwitnąć ta niepokojąco piękna, ciemnoczerwona róża. Albo w bliskim sąsiedztwie zamku Vlada Palownika. Bo kiedy rozkwita ta róża słońce chowa się za ciężkimi chmurami. Ten kwiat, by zaistnieć potrzebuje cienia, a nawet mroku.

Po tym, kiedy po ciężkiej walce uda mu się wyswobodzić z silnego uścisku aoud, które prezentuje się tu bardzo władczo i dostojnie, objawia swoje ciemne, drapieżne oblicze. Pod powiekami rodzi się obraz zapomnianej przez wieki krypty, do której wiodą strome, kamienne schody. Ktoś przewrotnie wysypał na nie niezliczoną ilość ciemnych, aksamitnych kwiatów, które ostatkiem sił łapią wilgotny oddech kamieni. Jednak biada temu, kto da się zwieść tej pozornej bezbronności róży: nie tylko kolce bronią do niej dostępu. Jej płatki też mogą zranić. A nawet zrobić dziurę w sercu.
Upiornie piękny i smutny to kwiat.

Nuty: kambodżańskie aoud, czerwone róże, indonezyjska paczula, mandarynka, piżmo.

Upiorna strona róży, róża w krypcie, róża na kamiennych schodach...
Anuschko, Twój opis Black Aoud wzmógł tylko mą ciekawość.

Nie interesowałam się do tej pory marką Montale, ale teraz widzę, że powinnam

[Camila1983]

Dostałam od kuzynki w połowie zużyte Lacoste Touch of Spring. Mówiła, ze jej sie juz znudziły. wcale sie nie dziwię, wręcz podziwiam ją, ze była w stanie zużyc aż pół butelki. Zapach świeży, wiosenny, ale tak banalny i płytki jak tylko się da. Dosc trwały, jednak w przypadku tych perfum aż tak bardzo mnie to nie cieszyło Zapach skoszonej trawy (którego nie cierpię), ogórka (nie cierpię) i coś tam jeszcze słodszego sie przebija, ale te 2 pierwsze nuty sa dominujace i to niestety przez cały czas noszenia. Pachna "tanio", banalnie i płytko. Chętnie i bez żalu sie ich pozbedę

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Anuschko, po Twojej pięknej recenzji, aż żałuję , że nie przepadam za różą w perfumach.



Amber Absolute – Tom Ford

W Amber Absolute smużki kadzidlanego dymu spowijają kostki ambry i powoli zaczynają wypełniać pustą przestrzeń między nimi. Co dziwne, kadzidło afrykańskie wydało mi się bardzo łatwe w odbiorze, a jego aromat nie przyprawił mnie o migrenę. Powiem więcej, ta dymność tak mi się spodobała,że nie miałabym nic przeciwko większej dawce tego składnika. Sama ambra, ciepła i lekko słonawa została tu wyniesiona na najwyższy stopień podium i rozłożywszy się wygodnie oczekuje, że wszyscy będą jej bić pokłony. Właściwie trudno jej się dziwić, bo prezentuje się jak prawdziwa arystokratka. Jest pełna dostojeństwa, gracji i powagi. Już przy pierwszym kontakcie, nie ma się wątpliwości, że płynie w niej błękitna krew.
Ta ambra niewątpliwie zasługuje na szacunek, nie zniża się ani przez moment do flirtu, obca jej jest zalotność tak często spotykana w dzisiejszych, modnych kompozycjach ambrowych, których twórcy maja na uwadze głównie to, aby podobały się większości. A przecież to pomyłka, bowiem ambra była, jest i będzie nutą dla wybrańców, dlatego nie powinno się tworzyć perfum, w których łasi się ona i przymila do odbiorcy, jak to ma miejsce w przypadku Fiore d’Ambra marki Profumum. Dodatek labdanum czyni zapach Forda wyraźnie żywicznym, a to bardzo uszlachetnia jego kompozycję. Całość świetnie komponuję się z nutami drzewnymi( sandałowiec), które poprzez swoją suchość jeszcze bardziej uwydatniają esencjonalność i głębię ambry. Słodkość wanilii jest ledwie uchwytna, trzeba się naprawdę „nagimnastykować”, aby wyłapać tę nutę, która choć trzyma się na uboczu, to jednak jest obecna.
Mimo podziwu dla owej esencjonalności i arystokratyczności oraz wiernie oddanego tematu, brakuje mi w tych perfumach nagłych zwrotów akcji, czegoś zaskakującego, jakiegoś kontrapunktu. Wydaje mi się, że są one chyba zbyt monotematyczne, absolutnie przewidywalne, idące w jednym z góry wyznaczonym kierunku, aż do przesady ambrowe. Wyraźnie daję się odczuć, że pojedyncza nuta zawładnęła całością kompozycji, zdominowała ją, a pozostałe składniki są tylko czymś w rodzaju przybocznej świty złożonej z wiernych służalców. Widać,że nie odgrywają tu one większej roli, lecz stanowią jedynie tło dla Jej Wysokości Ambry.


Moim zdaniem Tom Ford stworzył te perfumy z myślą o ortodoksyjnych wyznawcach ambry, w jej czystej postaci, niesprofanowanej zbędnymi ozdobnikami. A jednak szkoda, że nie zaakcentowano tu mocniej nut kadzidlano-drzewnych.
Amber Absolute bardzo przypominają mi Ambre Sultan Lutensa, ale bez dodatku ziół. Jeśli wiec komuś spodobała się ambra Serge’a, ale nie mógł znieść trudnego ziołowo- aptecznego otwarcia, to zachęcam do testów ambry Forda.

Ta wytworna kompozycja raczej do mnie nie pasuje, co tu kryć po prostu mnie przerasta. Jestem przekonana, że najlepiej będzie się w niej czuła prawdziwa dama, taka z dobrze udokumentowanym drzewem genealogicznym. Kobieta, która za dnia chodzi ubrana w szare garsonki szyte na miarę w atelier jakiegoś uznanego projektanta i jedwabne, białe bluzki. Wieczorami zaś, na spotkania towarzyskie zakłada zazwyczaj małą czarną i prawdziwe perły, które rozświetlają jej porcelanową cerę. Pod sukienką- jakżeby inaczej - bielizna marki La Perla .Włosy ma upięte w nienaganny kok i bez obaw, nie ma żadnych szans, aby choć jeden kosmyk wydostał się na wolność, o nie. Jej mowa ciała, zwłaszcza zaś gestykulacja świadomie ograniczona jest do niezbędnego minimum. Perfekcjonizm, płynne ruchy oraz salonowe maniery z jednej strony wzbudzają podziw, ale z drugiej rodzą dystans. Ta babka nie wstanie o poranku, by przygotować swojemu mężczyźnie jajecznicę na bekonie. Gdy tylko się obudzi zajrzy do organizera, by zobaczyć, co na dziś ma w planach. Po prysznicu, gdy zasiądzie przed stołem w nieskazitelnie białym szlafroku frotte, gosposia poda jej świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i jedną grzankę z odłuszczonym twarożkiem, a pod koniec wypije kawę Jamaica Blue Mountain , koniecznie w filiżance z cienkiej, kostnej porcelany. I to wystarczy jej , aż do lunchu , podczas którego pozwoli sobie na obfitą porcje sałaty z kiełkami, w której uda się wyłowić dwie, no może trzy małe kosteczki grilowanego łososia. No cóż, noblesse oblige.

Kijankowe progi za niskie dla Jej Wysokości Amber Absolute.

[tymena]

Kijanko Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój opis Zmalowałaś przepiękny obraz, aż słów brak

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Tymeno, dziękuję za dobre słowo

[Contax]

Anuchko, Kijanko jak zwykle chylę czoła

[czarnazuzia1]

Anuschko , Kijanko

[kropka75]

Napisane przez Anuschka

Ostatni tydzień upłynął mi pod znakiem Montale Black Aoud.

Otwarcie tej minimalistycznej w gruncie rzeczy kompozycji, z dwójką bohaterów w rolach głównych, przypomina bułgarski olejek różany, tyle, że dla odmiany zamknięty w butelce z drewna aoud. Jednak to tylko krótka chwila, więc zawczasu zapomnijcie o rodzinnych wczasach w bułgarskich Złotych Piaskach. Róża Montale proponuje inne rozrywki: obóz przetrwania w Transylwanii albo zabawę w chowanego w ruinach zamku Cachtice, gdzie ponoć ciągle jeszcze straszy duch Elżbiety Bathory... To w jej ogrodzie mogła zakwitnąć ta niepokojąco piękna, ciemnoczerwona róża. Albo w bliskim sąsiedztwie zamku Vlada Palownika. Bo kiedy rozkwita ta róża słońce chowa się za ciężkimi chmurami. Ten kwiat, by zaistnieć potrzebuje cienia, a nawet mroku.

Po tym, kiedy po ciężkiej walce uda mu się wyswobodzić z silnego uścisku aoud, które prezentuje się tu bardzo władczo i dostojnie, objawia swoje ciemne, drapieżne oblicze. Pod powiekami rodzi się obraz zapomnianej przez wieki krypty, do której wiodą strome, kamienne schody. Ktoś przewrotnie wysypał na nie niezliczoną ilość ciemnych, aksamitnych kwiatów, które ostatkiem sił łapią wilgotny oddech kamieni. Jednak biada temu, kto da się zwieść tej pozornej bezbronności róży: nie tylko kolce bronią do niej dostępu. Jej płatki też mogą zranić. A nawet zrobić dziurę w sercu.
Upiornie piękny i smutny to kwiat.

Nuty: kambodżańskie aoud, czerwone róże, indonezyjska paczula, mandarynka, piżmo.

Marnujesz się dziewczyno. Przy takich opisach każde słowo od razu rodzi mi w głowie odpowiedni obraz. Tak pisane są książki, których nikt nie odważy się zekranizować, bo jedyne co wyjdzie to żałosna namiastka.
Napisz coś większego dla nas kiedyś.

[homyk]

Kijanko, jaki realistyczny i namacalny opis. Piękny!
Chylę czoła

[Anuschka]

Kijanko - jak zawsze - chapeau bas!

Za wszystkie miłe słowa pod moim skromnym adresem bardzo dziękuję

Napisane przez kropka75

Marnujesz się dziewczyno. Przy takich opisach każde słowo od razu rodzi mi w głowie odpowiedni obraz. Tak pisane są książki, których nikt nie odważy się zekranizować, bo jedyne co wyjdzie to żałosna namiastka.
Napisz coś większego dla nas kiedyś.

Kropeczko, autentycznie mnie zawstydzasz. A wiesz, że chciałam "rozwinąć temat", ale taka myśl mi przemknęła, że możecie pomyśleć, że zwyczajnie brak mi siódmej klepki , że puszczę wodze fantazji i mimochodem wyjdzie coś na kształt skryptu do XXXVII części Piły,więc pozwoliłam sobie jedynie na szkic, zarys...

[Małgosia791]

Dołączam do zachwytów, kiedy czytam takie recenzje od razu w głowie czuję dany zapach
A w temacie:
Elle YSL-początek niezbyt zachęcający-banalno-kwiatowy, ale po chwili wylania się ostrzejsza "tytoniowa" nutka, która dodaje zapachowi charakteru. Odbieram go jako lekko zaczepny, prowokujący. Co mi się niepodoba to to, że czuję gdzieś głęboko w tle echa Baby Doll, którego nie lubię...

[szugarbejb]

Moschino Cheap and Chic Hippy Fizz, La Perla J'aime


Nadeszła wiekopomna chwila. Otóż przestałam rozróżniać zapachy różowe i świeże. Nie jestem w stanie napisać raczej nic o zapachach powyższych. Hippy Fizz jest grejprutowo - cytrynowe, z jakimś pudrem w tle - dokładnie takie jak kolor; a J'aime jest ... RÓŻOWE.


No i cóż. Skończył się pewien etap u mnie.

[2fc115705b804dd24ceafb6c62ae2b078a3b7407_5febc32a8749f]

Napisane przez kropka75

Marnujesz się dziewczyno. Przy takich opisach każde słowo od razu rodzi mi w głowie odpowiedni obraz. Tak pisane są książki, których nikt nie odważy się zekranizować, bo jedyne co wyjdzie to żałosna namiastka.
Napisz coś większego dla nas kiedyś.

Anuschko,dołączam się do prośby Kropki..


Dziewczyny ,

[agnyska81]

Anuschko, Kijanko - pięknie jak zwykle Bardzo pobudzające moją wyobraźnię obrazy.

Test nie jest całkiem wiarygodny, bo jedynie z woskowej próbki:
Muscs Koublai Khan - najbardziej zapadło mi w pamięć jedno sformułowanie: niemyte wymiona (Madlaine, o ile się nie mylę). Nie wiem jak pachną, nigdy nie wąchałam, ale pewno nie jest to miła i elegancka woń.
Muscs Koublai Khan na mnie są do bólu kremowe, kapiące od tego mlecznego stołówkowego zapachu, zapachu gorącego mleka i kożucha na nim. Są do bólu piżmowe, piżmem mydlanym (ale tym szaro-mydlanym, a nie takim spienionym musującym nowoczesnym mydłem), dziwnie świeżym i jednocześnie zwierzęco cielesnym. Są ambrowe, tchnące ambrą mętną i nieczystą. Czuję też co nieco wanilii, lekko słodkawej.
Mój test był ostrożny, nadgarstkowy tylko. Nos do nadgarstka zbliżałam z obawą. Od razu, gdy tylko się mocniej zaciągnęłam poczułam to coś mdlącego i cielesnego. Gdyby wciągać powietrze bardzo płytko na pewno nie wyczułoby się tego, zapach byłby miły i bezpieczny, łaszący się jak kremowy perski kotek.
Ale ta nuta tam jest, niepokojąco obecna, choć nie na pierwszym planie. Dzięki niej zapach istnieje, jest inny innością odstręczającą i obrzydzającą.
Ten zapach mnie obrzydził. Można w nim się doszukać echa rozkładu, niemytego ciała, pierwotności, chuci i dzikości. Muscs Koublai Khan są przedziwne, zastanawiam się kto i na jakie okazje chciałby ich używać. Nic normalnego mi do głowy nie przychodzi.
Ten zapach mnie zachwycił. Opętał mnie, chcę poczuć go znowu, przetestować globalnie, tarzać się w tej dziwnej piżmowości.
Nie jest ładny, o nie! Dla niektórych może nawet nie być interesujący.
Ale odrzuć wszelkie uprzedzenia, zapomnij o swoich upodobaniach, nie licz się z podziałem ładne-brzydkie i daj się mu porwać i ponieść w zakazane rejony.
Ja nigdy nie zapomnę, gdzie on mnie zaniósł, co mi pokazał i jak mnie wyzwolił.

Nie za bardzo pojechałam

[Anuschka]

Napisane przez szugarbejb

Miałam coś dodać. :myśli: Acha, nie zdefiniowaliśmy czym tak naprawdę jest niszowiec. Dla mnie zapachem niszowym jest li i jedynie zapach robiony na zamówienie, specjalnie dla Ciebie, z wybranych przez Ciebie składników. Takie haute couture perfumiarstwa. Dwie butelki już mają dla mnie tę samą komercyjną wartość co 100 milionów.

Aaa, to w takim razie poprawiam się - nie znam żadnego niszowca

Napisane przez agnyska81

(...)

Nie za bardzo pojechałam

Przeciwnie, świetnie pojechałaś. Bardzo mi się podoba Twoja jazda

[kropka75]

Napisane przez Anuschka

Kropeczko, autentycznie mnie zawstydzasz. A wiesz, że chciałam "rozwinąć temat", ale taka myśl mi przemknęła, że możecie pomyśleć, że zwyczajnie brak mi siódmej klepki , że puszczę wodze fantazji i mimochodem wyjdzie coś na kształt skryptu do XXXVII części Piły,więc pozwoliłam sobie jedynie na szkic, zarys...

No to nie hamuj się następnym razem, kobieto, nie hamuj.

Ja specjalnie latam Twoje recenzje czytać, dla przyjemności. Choć ocena zapachów zgoła różna od mojej, pożeram je z rozkoszą.

[Anuschka]

Kropko - ech, wodzisz Ty na pokuszenie moją zwichrowaną wyobraźnię. Następnym razem obiecuję pójść na całość

[kropka75]

Napisane przez Anuschka

Kropko - ech, wodzisz Ty na pokuszenie moją zwichrowaną wyobraźnię. Następnym razem obiecuję pójść na całość

Trzymam Cię za słowo. I mam świadków!

[ropuszka]

Zapomnialam napisac, ze ostatnio testowalam

Ralph Ralph Lauren po raz drugi juz, ladny jest nawet, lekko malinowy, ale ma tez biale kwiaty, ktore pwooduja u mnie bol glowy

Ralph Cool czyli rozowy swiezak, dziwadelko strasnze, bo niby melonowo-ogorkowy, a potem oceipla sie jakos... Chyba dam mu szanse, chociaz te melony... wiadomo

Jak mi sil starczy, to polece niuchac Moschino

[jaga_2001]

Wczoraj testowalam Very Irresistible firmy Givenchy. Zarowno wode toaletowa jak i perfumowana. Zapachy niby ludzaco do siebie podobne, ale jednak nie... Wersja sensual jest bardziej nasycona, intensywniejsza, ciezsza, cieplejsza. Zawiera cos czego wersji toaletowej brak, dlatego bardziej przypadla mi do gustu wersja perfumowana. Ale przyznam, ze oba zapachy sa ladne.

[noseknosek]

Szugar! Wspaniałe wieści przynosisz! Czuję, że ten Moschino będzie mój Tego mi było trzeba, a powiedz czy podobny choć trochę do I love love?

[SpanishMyszka]

Napisane przez szugarbejb

Chyba perfumy przestały być dla mnie tak ważne. Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjść z domu i nie pachnieć, a teraz ... moja kolekcja liczy dwie butelki. Energię potrzebną do badania tego 1% spożytkuję chyba na coś ... innego

Zaskoczyłaś mnie...

Napisane przez Szarada

Szacuneczek ! Mało ludzi interesujących się zapachami ma odwagę w ten sposób napisać o kosztownych świętych krowach świata perfum - niszowcach. Poznałam ich dość sporo i mam dokładnie takie samo zdanie na ich temat.

Ja o kilku

Napisane przez szugarbejb

Shalimar i Innocent, plus kilka (dokładniej 4) wartościowych próbek. Nie mam już nawet zapasów - nie spodziewam się wycofania tych dwóch zapachów ze sklepów.

Po co więcej ? - Skoro lubisz te dwa zapachy, nie ciągnie cię do innych, to tworzenie jakiegoś zbioru czy kolekcji na siłę nie miałoby sensu bo i tak najczęściej sięgałabyś właśnie po te dwa zapachy - Shalimar i Innocent



Ostatnio trestowałam po raz kolejny Blonde Versace () i znowu przekonałam się, że z tuberozą ewidentnie nie jest mi po drodze...
Brrrrrr nie lubię tego zapachu ()

[Paulinka_S]

Napisane przez noseknosek

Szugar! Wspaniałe wieści przynosisz! Czuję, że ten Moschino będzie mój Tego mi było trzeba, a powiedz czy podobny choć trochę do I love love?

testowałam go dziś. lekko cytrusowy i nic poza tym. ja nie zauwazam żadnego podobieństwa z I love love

[ropuszka]

Nowy Moschino (dzis testowalam) podobny jest do innej nowosci - estee Lauder Pure white linen light breeze. Tylko bardziej zielony w bazie i nudny. Nie podoba mi sie.
Poza tym niuchalam Chance eau fraiche - calkiem przyjemny, ale leb mi dzis peka, wiec chyba sobie odpuszcze dalsze wachanie

[Camila1983]

Ostatnio testowałam (do dzis tego żałuję ) Perfumy Victorii Beckham. Tandeta. Płytki zapach. Spodziewałam się czegos lepszego. Nie pryskałabym sie nimi nawt gdybym dostała je w prezencie.

[Paulinka_S]

zapomniałam wczesniej zapisac, że dorwałam dziś Chocolate Il profvmo i chyba jednak lepiej by było, gdybym nie wąchała...

[kriss_de_valnor]

trochę nie na temat (chociaż o niszowcu więc może jednak tak)sabb tak sugestywnie napisałaś o timbuktu (szczególnie to zdanie o guciu na afrykańskich wakacjach), że MUSZĘ go przetestować po prostu muszę

[SpanishMyszka]

Napisane przez Paulinka_S

zapomniałam wczesniej zapisac, że dorwałam dziś Chocolate Il profvmo i chyba jednak lepiej by było, gdybym nie wąchała...

Napisane przez Sabbath

Oooo... Czemuż to, czemuż??

Niech zgadnę - nowe zauroczenie i tym samym obawa przez kolejnym perfumeryjnym wydatkiem ?

Napisane przez Favkes

testuję trzeci raz Wish - klasyk. Zaskakujące, ze zapach słodki moze tez być świeżym kolejny zapach, który mnie zaintrygował, chociaz się tego nie spodziewałam. Napisałabym więcej,ale oczywiście mnie przeganiają już od komputera

Klasyczny Wish świeży ? ()

[madziczka]

Na mnie Wish był słodki, ale ta słodycz była jakby mało nasycona, tzn. na mnie cieńkusz to był, a spodziewałam się słodziaka aż do przegięcia żołądka.

[SpanishMyszka]

Napisane przez madziczka

Na mnie Wish był słodki, ale ta słodycz była jakby mało nasycona, tzn. na mnie cieńkusz to był, a spodziewałam się słodziaka aż do przegięcia żołądka.

W moim przypadku Wish należy do zapachów, którym sprzyja czas - im dłużej jest na skórze, tym lepiej się rozwija.
Początkowe fazy są przesycone syntetycznym aromatem ukształtowanym na wzór połączenia porzeczek z truskawkami.
Nie za bardzo podobają mi się te nuty, są zbyt sztuczne.
Dopiero po godzinie (czy nawet dwóch) robi się ciepło, miękko, karmelowo i bajecznie, nabieram wówczas ochoty aby zanurzyć się całkowicie w tym zapachu, jest po prostu taki uroczy, że rozpływam się z zachwytu.
Nieudany początek, ale ciekawe rozwinięcie i absolutnie piękna baza.
Lubię te perfumy i mam do nich sentyment
To słodki i ciężki zapach, nie odbieram go jako "świeży", w moim odczuciu bardzo daleko mu do świeżości...
Ale wiadomo - co skóra to inne odczucia i opinie na temat jakichś perfum