|
|
#91 |
|
Zakorzeniona
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 23 947
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Chore jest to, że zdobycie uprawnień nauczycielskich na studiach wyższych jest z reguły łatwe - nauczyciele nie lubią gapiów na lekcjach i chętnie podpiszą, że odwaliło się te godziny obserwacji, potem poprowadzi się ze 3 lekcje, na koniec zda egzamin, który nie jest wcale żadnym wielkim wyzwaniem i można nauczać. Wkuć teorię na pamięć może każdy, taki egzamin pasji i zaangażowania nie sprawdzi. I potem wielu z braku laku idzie do szkoły nauczać.
|
|
|
|
|
#92 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 34 402
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Nigdy nie miałam dobrego nauczyciela od angielskiego. Nauczycielka w podstawówce wychodziła z zajęć od nas z płaczem (było nas 11 osób w klasie). W gimnazjum nauczyciele zmieniali nam sie trzy razy i ani o jednym nie jestem w stanie powiedzieć cokolwiek. W liceum miałam nauczyciela, który był bardzo sympatyczny, ale wiecznie zapominał o sprawdzeniu sprawdzianów i opowiadał nam jak to żona nie pozwala mu jeść słodyczy. W klasie maturalnej miałam korepetytora z tego języka - pierwszy nauczyciel anglista w moim życiu, który był dobrym nauczycielem. Niestety tego bardzo interesowało to, że mam zgrabne nogi i marzyło mu się bym została jego kochanką, więc moja nauka skończyła się na tym, że kiedyś wyszłam od niego trzaskając drzwiami i nigdy tam nie wróciłam.
W liceum nauczycielka chemii się na mnie uwzięła. Wiadomo było, że na koniec roku nie sprawdzała sprawdzianów tylko jednym zaliczała innym nie. Mnie jedynej z klasy nie zaliczyła, więc musiałam pisać u niej komisa. W tej szkole była pani pedagog, której uczniowie nienawidzili. Byłam u niej kiedyś na pogadance. Potem mijając mnie na korytarzu pani szepnęła mi, że źle skończę i się doigram. Odpowiedziałam, że jeszcze zobaczymy która z nas. Wychowawczyni któregoś razu oszukała mnie, że pani od niemieckiego jest na mnie zła, że nie przyszłam na jej zajęcia. Gdy poszłam do pani od niemieckiego powiedziała, że nic nie szkodzi, widocznie miałam powód i żebym się nie przejmowała. Szkoła miała nagrodę za przyjazną uczniom, a muszę napisać, że najlepszą decyzją było to, że trakcie liceum przeniosłam się do innego liceum. I tam jakoś się okazało, że jestem lubianą przez nauczycieli bezproblemową uczennicą jak na każdym innym etapie nauczania wcześniej i potem . Od początku podstawówki miałam orzeczenie o dysleksji. Dzięki temu, że moja podstawówka współpracowała z świetną panią pedagog oraz temu, że moi rodzice byli zaangażowani miałam przez wiele lat zajęcia z pedagogiem. Jednocześnie zawsze byłam najlepsza z języka polskiego - w podstawówce byłam często chwalona, w gimnazjum i zarówno jednym jak i drugim liceum z języka polskiego osiągałam najlepsze wyniki z tego przedmiotu, z próbnych matur, sprawdzianów i pisałam najlepiej oceniane wypracowania. Z racji tego pani od polskiego w liceum powiedziała mi, że to niemożliwe żeby najlepsza uczennica z przedmiotu miała takie orzeczenie i musiałam je sobie kupić. Mocno mnie to ubodło, że powiedziała coś takiego i, że okazało się, że ma takie ograniczone myślenie. Swoich rodziców bym ozłociła. Nikt nie jest idealny, ale uważam, że to jakimi byli i są rodzicami było świetne i należy im się złoty medal. Edytowane przez d169664e00d109aa737daf198b1aecbf032d7859 Czas edycji: 2017-11-05 o 00:23 |
|
|
|
|
#93 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Na przykład teraz jest bardzo modne krytykowanie zadawania prac domowych w ogóle. Bo to "zwalanie roboty nauczyciela na rodzica", kradzież dzieciństwa, bo dziecko w domu ma odpoczywać a nie wyrabiać drugi etat i w ogóle szatan i zło najgorsze.
Fakt, można to robić głupio i niestety często tak to właśnie bywa - idiotyczne zadania z cyklu "pokoloruj drwala" czy pierdyliard plakatów i "projektów", ale niektórzy rodzice plują ciężko na samą ideę. Bo "dlaczego nie zrobili tego w szkole", bo na pewno pani się nie chciało, wolała pogadać z koleżanką itd. itp. Znowu, zgoda, nasze doświadczenia pokazują, że tak też czasem bywa. Ale z drugiej strony na litość - większość dzieci potrzebuje powtórzenia, wyćwiczenia i utrwalenia tego, co było przerobione na lekcji. Nawet najlepszy nauczyciel nie jest magikiem, który magiczną łopatką nałoży wiedzę do główek. Na lekcji siłą rzeczy zrobi się tylko kilka zadań, bo ktoś nie nadąża, ktoś robi błędy przy tablicy, trzeba wrócić, wytłumaczyć, pomóc. Trudno gnać byle do przodu, byle jak najwięcej odhaczyć, żeby broń Boże nie było nic do domu. Jak ktoś ma zaległości, czegoś nie zrozumie, coś gorzej idzie to tym bardziej trzeba poświęcić czas dodatkowo w domu i wyćwiczyć (pomijając fakt, że nie każde dziecko musi i będzie miało same piątki. "Ale jak to, mój dziubdziuś musi!") Naprawdę widać dużą różnicę między dwojgiem przeciętnych podobnych do siebie dzieci, z których jedno pracuje w domu* a drugie nie. Te "słupki" z matematyki pozwalają dziecku nabrać wprawy w liczeniu, z języka obcego trzeba słówka powtórzyć i przetworzyć, żeby się utrwaliło, wypracowanie z języka ojczystego czy obcego też trudno odpuścić. * Rzecz jasna w granicach rozsądku. Prace domowe muszą być sensowne oraz dostosowane do wieku/poziomu edukacji. Oburzenia na głupawe prace-zjadacze czasu jak najbardziej rozumiem i podzielam. |
|
|
|
|
#94 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Quahog, Rhode Island
Wiadomości: 7 568
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Ja tam mam wręcz odwrotne obserwacje, nie wiem skąd te plotki o piciu kawy z koleżanką - zawsze w szkole widziałam, jak nauczyciele próbują gonić z programem, starają się wyrobić podstawę programową itd.
Aczkolwiek zadania domowe, szczególnie jakieś projekty czy plakaty, które w teorii miały "uczyć kreatywności i być fajnym urozmaiceniem" w praktyce były zjadaczem czasu, który nie przekładał się na wynik w postaci nauczenia się czegoś. Zawsze wolałam tłuc "nudne" zadania niż robić coś "kreatywnego", ale może jestem dziwna
|
|
|
|
|
#95 | ||
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Tak samo - i tu przez własne doświadczenia z kiepskimi językowcami, jakich miało też wiele z Was - uważam, że językowiec o przeciętnej znajomości literatury danego obszaru językowego jest do przyjęcia. Językowiec, który ledwo zaliczył fonetykę i gramatykę opisową za piętnastym podejściem - nie. ---------- Dopisano o 23:41 ---------- Poprzedni post napisano o 23:40 ---------- Cytat:
|
||
|
|
|
|
#96 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Quahog, Rhode Island
Wiadomości: 7 568
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Nie trzeba mieć jakiegoś psychologicznego badania przed zostaniem nauczycielem? Przydałoby się
![]() A co do tych zadań domowych jeszcze - nie wiem, czy teraz też taka moda, ale jeszcze parę lat temu głośno było, jak to każdy rodzic wysyła dziecko na pierdyliard zajęć pozalekcyjnych, więc nie wiem, czy to zadania domowe głównie zajmują czas i zabierają dzieciństwo ![]() Szczególnie, że to nie są często rzeczy, które dziecko samo chętnie wybiera/kontynuuje. Koleżanka spędziła lata w szkole muzycznej, co jak wiadomo zabiera kupę czasu, bo rodzice doszli do wniosku, że "jak już zaczęła, to ma skończyć", co z tego, że jej się nie spodobało i w połączeniu ze szkołą sportową to była mordęga. |
|
|
|
|
#97 | ||
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
![]() Cytat:
A to i tak pikuś przy tym, co czyta się o azjatyckich tiger moms. Horror totalny
|
||
|
|
|
|
#98 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Quahog, Rhode Island
Wiadomości: 7 568
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7854620 1]
A to i tak pikuś przy tym, co czyta się o azjatyckich tiger moms. Horror totalny [/QUOTE]No, za☠☠☠iście się to im potem odpłaca, jak dzieciak wyrasta na samotnego pracoholika, który popełnia samobójstwo, that's the dream, najważniejsze, że były dobre oceny i doba wypełniona zajęciami pod korek
|
|
|
|
|
#99 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 18 614
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7854597 6]Na przykład teraz jest bardzo modne krytykowanie zadawania prac domowych w ogóle. Bo to "zwalanie roboty nauczyciela na rodzica", kradzież dzieciństwa, bo dziecko w domu ma odpoczywać a nie wyrabiać drugi etat i w ogóle szatan i zło najgorsze.
Fakt, można to robić głupio i niestety często tak to właśnie bywa - idiotyczne zadania z cyklu "pokoloruj drwala" czy pierdyliard plakatów i "projektów", ale niektórzy rodzice plują ciężko na samą ideę. Bo "dlaczego nie zrobili tego w szkole", bo na pewno pani się nie chciało, wolała pogadać z koleżanką itd. itp. Znowu, zgoda, nasze doświadczenia pokazują, że tak też czasem bywa. Ale z drugiej strony na litość - większość dzieci potrzebuje powtórzenia, wyćwiczenia i utrwalenia tego, co było przerobione na lekcji. Nawet najlepszy nauczyciel nie jest magikiem, który magiczną łopatką nałoży wiedzę do główek. Na lekcji siłą rzeczy zrobi się tylko kilka zadań, bo ktoś nie nadąża, ktoś robi błędy przy tablicy, trzeba wrócić, wytłumaczyć, pomóc. Trudno gnać byle do przodu, byle jak najwięcej odhaczyć, żeby broń Boże nie było nic do domu. Jak ktoś ma zaległości, czegoś nie zrozumie, coś gorzej idzie to tym bardziej trzeba poświęcić czas dodatkowo w domu i wyćwiczyć (pomijając fakt, że nie każde dziecko musi i będzie miało same piątki. "Ale jak to, mój dziubdziuś musi!") Naprawdę widać dużą różnicę między dwojgiem przeciętnych podobnych do siebie dzieci, z których jedno pracuje w domu* a drugie nie. Te "słupki" z matematyki pozwalają dziecku nabrać wprawy w liczeniu, z języka obcego trzeba słówka powtórzyć i przetworzyć, żeby się utrwaliło, wypracowanie z języka ojczystego czy obcego też trudno odpuścić. * Rzecz jasna w granicach rozsądku. Prace domowe muszą być sensowne oraz dostosowane do wieku/poziomu edukacji. Oburzenia na głupawe prace-zjadacze czasu jak najbardziej rozumiem i podzielam.[/QUOTE] generalnie zgadzam się ze wszystkim. ale odniosę się jeszcze do samych plakatów i projektów. uważam, że prace w grupach, plakaty, projekty i wystąpienia przed klasą powinny być bardzo częste począwszy od podstawówki. bo dostajemy w rezultacie studenta, a potem absolwenta bez żadnych miękkich umiejętności, bojącego się odezwać na forum grupy. już nie mówiąc o tym, żeby się z czymś nie zgodzić, przedstawić inną opinię. tyle się mówi, że szkoła nijak nie przystowosuje do pracy, a wszelkie miękkie umiejętności są pomijane, bo "stresują uczniów". im więcej dziecko się naćwiczy, tym łatwiej będzie dorosłemu. |
|
|
|
|
#100 |
|
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
No właśnie. Mi trudno sobie przypomniec przypadki gnebienia.
Pamietam natomiast taka przykra sytuacje: z kilkoma dziewczynami bralysmy udzial w konkursie ekologicznym i dostaliśmy wyroznienie. Nauczycielka geografii powiedziala, ze w nagrode dla uczniow, ktorzy biora udzial w konkursach w naszej szkole bedzie zorganizowana wycieczka do parku narodowego i jedziemy. Wycieczka miala byc w maju czy czerwcu, ona mowila nam to pod koniec zimy. Po tych kilku miesiacach okazalo sie ze zapomniala o mnie i jednej dziewczynie z tej grupy (pozostale 3 wpisala na liste). Zamiast nas wpisala osoby, ktore przygotowywały w ostatnim czasie jakies przedstawienie (btw dzieci kolegow jej meza). W koncu na szczescie jakies osoby zrezygnowały i moglysmy pojechac, ale bylo nam bardzo przykro. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
|
|
|
#101 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 1 596
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Ja miałam okropną nauczycielkę z matmy w liceum. Na każdej lekcji po kolei rzędami brała do tablicy dopóki ktoś nie rozwiązał zadania. Często nikt nie umiał obliczyć i robiła z nas idiotki stawiając za każdym razem jedynki. W końcu zaczęłam tylko na sprawdziany przychodzić, bo na szczęście często nie sprawdzała obecności
![]() Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
|
Okazje i pomysĹy na prezent
|
|
#102 | |
|
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
|
|
|
|
#103 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 9 557
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=3d23842983a6357ec11121c 0b2dc0194ed81d40b_604ff51 fe6891;78544376]Hehe, znam to. Moje ą ę elytarne najlepsze liceum w mieście (bo jedno z dwóch!), byłam na humanie, w 3 klasie przyznałam się pani od przyrody że chcę zdawać geografię. Efektu nigdy jej zapomnę: "Dziecko! Ty mi wyniki pozaniżasz!"
Bez łaski, w 4 miesiące od samiutkiego zera przygotowała mnie sąsiadka - nauczycielka z tego "gorszego" liceum, miałam jeden z lepszych wyników w szkole i 20 punktów procentowych więcej od pupilka tamtej babki. Może trzeba było jej poradzić, żeby też poszła na korki. Z drugiej strony mnie to nie dziwi, bo już dawno wszyscy wiedzieliśmy, że w systemie liczą się cyferki i rankingi, po których szkoły wspinają się po trupach uczniów, stąd te szantaże, rezygnujesz z matury albo oblewasz rok. Może i zdałbyś nieszczęśniku tę maturę, ale jeszcze nam zdawalność popsujesz, sorki, nara.W gimnazjum nauczycielka biologii poświęciła chyba ze 2-3 calutkie lekcje na opowiadanie nam o tym, jak straszliwa była jej matura, kiedyś to było, teraz to jesteśmy beznadziejni i mamy za łatwo. Bo jej doskonale wykształcone pokolenie nie miało z naszym wychowaniem i systemem edukacji zupełnie nic wspólnego, sami sobie na złość zrobiliśmy. Miałam trochę takich nauczycieli, których frustracje i kompleksy były widoczne dla dzieciaków jak na dłoni, a to bardzo niedobrze. Nie wiem, dużo słyszałam zapewnień, że zatęsknię za szkołą jak pójdę na studia, ale minęło parę lat i jak tak sobie pomyślę o tych wszystkich ludziach, to jakoś wolałabym robić ten swój licencjat do trzydziestki, nawet jeśli to nieporównywalnie trudniejsze.[/QUOTE]O tak straszenie maturą, bo matura taka zła straszna i trudna. Tu gówniaku nie śpij po nocach tylko drżyj przed maturą. ( Zwłaszcza za czasów starej matury, gdzie właściwie w wielu przypadkach wystarczyło ją po prostu zdać). Cytat:
Cytat:
|
||
|
|
|
|
#104 | ||
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=b3e038722b79d57d9174818 9c48a0d4b42934a7c_612ac00 51d267;78536221]
Co do nauczania - nie rozumiem zabraniania nauki liter i czytania i pisania w przedszkolach - nie jestem na bieżąco, ale swojego czasu to było w ustawie zapisane nawet. W ogóle zabraniania nauki czegoś, co akurat dziecko interesuje w danym momencie rozwojowym. Dla zasady "nie bo nie" bo to nie ten etap, bo później będzie się nudzić czy coś. Jak słyszę argumenty o pierwszakach, które się nudzą na lekcjach bo już umieją czytać, a reszta dopiero uczy się liter to mnie coś strzela.[/QUOTE] Ale powtarzasz mit, który namiętnie powtarzały dyrekcje wielu przedszkoli NIGDY nie było zakazu nauki czytania i pisania w przedszkolu, nawet kilka lat temu MEN wydał oświadczenie na swojej stronie. Po prostu nie było tego w podstawie - ale umówmy się, w przedszkolu naprawdę jest mnóstwo czasu na robienie czegoś ponad w czasie, gdy jeszcze rzekomo nie było wolno - moja córa starsza zaczynała przedszkole, cała grupa kończąc - czytała. Na różnym poziomie, oczywiście - ale litery znali wszystkie i do wyćwiczenia jest teraz technika czytania, a nie nauka od podstaw.Ale ok, rozumiem, że przedszkola są różne i dyrekcje różne też, często (częściej chyba) olewające, niż chcące robić coś fajnego. [1=b3e038722b79d57d9174818 9c48a0d4b42934a7c_612ac00 51d267;78536321]Nie wiem za bardzo jak jest obecnie, ale jak jeszcze studiowałam to było wyraźnie powiedziane na praktykach, że "nie uczymy dzieci liter bo ustawa zabrania". W sali na ścianie nie mogły być wywieszone nawet te sławne kartki z literami http://cezasglob.pl/5342-home_defaul...i-czytania.jpg A byłam jeszcze w innym przedszkolu i normalnie dzieci się uczyły liter także sama nie wiem ![]() Może zakonna coś więcej powie bo ona jest na bieżąco ogólnie.[/QUOTE] To cię wkręcali koncertowo, a osoba, która prowadziła praktyki guzik znała się na przepisach ![]() Cytat:
Nieprawda. Jedyną szkołą, kiedy do mniej więcej połowy lat 90 nauczyciel mógł uczyć wszystkiego była szkoła specjalna dla uczniów z niep. intelektualną, tam nauczyciel po oligofrenopedagogice mógł uczyć wszystkiego. ALE nie było wówczas tam języka obcego, chemii, fizyki, informatyki. Zmieniło się to mniej więcej wówczas, gdy do systemu nauczania weszła skala ocen 1-6. I od tamtego czasu trzeba było mieć przedmiot konkretny + ped. specjalną zrobioną. Tak to zawsze uczył przedmiotowiec, albo po studiach, albo po studium nauczycielskim. Cytat:
były - wystarczało liceum pedagogiczne. Potem 2letnie studium nauczycielskie (paradoksalnie - przygotowywało lepiej, niż obecne 3letnie studia), i jakoś od 2003 roku (plus/minus) wszedłm obowiązek uzupełniania studiów do poziomu przynajmniej licencjatu. Chodziło tu o nauczycieli SP, bo w gim. i ponadgimnazjalnych to już było wcześniej, że muszą być studia.------------------ Z sytuacji - nauczyciel muzyki (ja akurat byłam też w muzycznej, więc tu był luz) targał chłopaków za uszy albo za włosy przy uszach i lał linijką. Z tego co wiem, to tylko raz zrobiła się afera, gdy rodzic przyszedł z awanturą. A potem skończyłam podstawówkę i nie wiem, jak dalej się działo. Ale ciekawostka współczesna, bo i dzisiaj bywa śmiesznie rysowałam na technice rysunek za chłopca z niesprawnymi rękami, prowadzący to widział (nie było innego wyjścia), a numer polegał na tym, że... on wiedząc, że to ja rysowałam - postawił ocenę dziecko dostało 5 oczywiście ale sensu w tym za grosz
|
||
|
|
|
|
#105 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 9 557
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;78548086]
Najdawniej - ale zapewne cię to nie dotyczy, bo to lata 50-60te były - wystarczało liceum pedagogiczne. Potem 2letnie studium nauczycielskie (paradoksalnie - przygotowywało lepiej, niż obecne 3letnie studia), i jakoś od 2003 roku (plus/minus) wszedłm obowiązek uzupełniania studiów do poziomu przynajmniej licencjatu. Chodziło tu o nauczycieli SP, bo w gim. i ponadgimnazjalnych to już było wcześniej, że muszą być studia.[/QUOTE] Była to szkoła podstawowa w małym miasteczku, lata 80-dziesiąte, kobieta na pewno nie miała tytułu magistra i była w trakcie zaocznych studiów. |
|
|
|
|
#106 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 6 085
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Tez wolalam klepac zadania np. z matematyki niz robic jakies prezentacje. Juz na poczatku udowodnilam, ze umiem takie rzeczy (prezentacje, plakaty) robic i byloby mi bardzo milo, gdyby wtedy ktos to zauwazyl i pozwolil mi trzepac zadania i poglebiac wiedze. ---------- Dopisano o 10:08 ---------- Poprzedni post napisano o 10:07 ---------- Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie. |
|
|
|
|
|
#107 | ||||
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Ale chore jest też to, że przychodzi do mnie studentka AWF i ma obserwować... zajęcia wyrównawcze. Po kij? ![]() Ona w życiu po tych studiach nie będzie takich prowadzić. [1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7854597 6]Na przykład teraz jest bardzo modne krytykowanie zadawania prac domowych w ogóle. Bo to "zwalanie roboty nauczyciela na rodzica", kradzież dzieciństwa, bo dziecko w domu ma odpoczywać a nie wyrabiać drugi etat i w ogóle szatan i zło najgorsze. Fakt, można to robić głupio i niestety często tak to właśnie bywa - idiotyczne zadania z cyklu "pokoloruj drwala" czy pierdyliard plakatów i "projektów", ale niektórzy rodzice plują ciężko na samą ideę. Bo "dlaczego nie zrobili tego w szkole", bo na pewno pani się nie chciało, wolała pogadać z koleżanką itd. itp. Znowu, zgoda, nasze doświadczenia pokazują, że tak też czasem bywa. Ale z drugiej strony na litość - większość dzieci potrzebuje powtórzenia, wyćwiczenia i utrwalenia tego, co było przerobione na lekcji. Nawet najlepszy nauczyciel nie jest magikiem, który magiczną łopatką nałoży wiedzę do główek. Na lekcji siłą rzeczy zrobi się tylko kilka zadań, bo ktoś nie nadąża, ktoś robi błędy przy tablicy, trzeba wrócić, wytłumaczyć, pomóc. Trudno gnać byle do przodu, byle jak najwięcej odhaczyć, żeby broń Boże nie było nic do domu. Jak ktoś ma zaległości, czegoś nie zrozumie, coś gorzej idzie to tym bardziej trzeba poświęcić czas dodatkowo w domu i wyćwiczyć (pomijając fakt, że nie każde dziecko musi i będzie miało same piątki. "Ale jak to, mój dziubdziuś musi!") Naprawdę widać dużą różnicę między dwojgiem przeciętnych podobnych do siebie dzieci, z których jedno pracuje w domu* a drugie nie. Te "słupki" z matematyki pozwalają dziecku nabrać wprawy w liczeniu, z języka obcego trzeba słówka powtórzyć i przetworzyć, żeby się utrwaliło, wypracowanie z języka ojczystego czy obcego też trudno odpuścić. * Rzecz jasna w granicach rozsądku. Prace domowe muszą być sensowne oraz dostosowane do wieku/poziomu edukacji. Oburzenia na głupawe prace-zjadacze czasu jak najbardziej rozumiem i podzielam.[/QUOTE] Zgadzam się Niektóre dzieciaki tabliczkę mnożenia złapią z lekcji, ale 90% pewnie nie i to muszą wyćwiczyć w domu. Tak samo czytanie - czy naprawdę 15-20 minut codziennie to taki dramat? Jakoś jak dziecko siedzi przed kompem po 2-3h to rodzice się nie burzą ![]() Cytat:
Ależ ja piję kawę na lekcji, wodę też a moje dzieci piją wodę czy co tam mają do picia. Nie da się pracować z myślą: o matko, jak mi się chce pić! Ani ja wtedy nie myślę, ani dzieci. Cytat:
Dzisiaj też tak jest. Natomiast najtrudniej mają dzieci z problemami, które prócz normalnych lekcji (w klasie 1 to 22h tygodniowo) mają jeszcze po 6-8 zajęć terapeutycznych ja wiem, że bez tego to w ogóle się nie naprostują, ale mi zwyczajnie ich żal.Sama do muzycznej chodziłam i tak, nie cierpiałam tego z całego serca. [1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7854620 1]Ja to powtarzam z pełną powagą. I świadomością, że niekoniecznie bym je wtedy otrzymała ![]() Dokładnie. Zawsze mi było smutno, że takie dzieci muszą chodzić chociaż nienawidzą ćwiczyć, nienawidzą tych zajęć, ale "rodzice mi każą". Bo mamusia zawsze chciała grać a nie mogła, to córeczka będzie pianistką. To nic, że dziecko ani słuchu, ani chęci, ani w ogóle nic. Ode mnie z roku nikt z takich dzieci nie skończył nawet I stopnia (6 lat). Ale ile się namęczyli to ich. A to i tak pikuś przy tym, co czyta się o azjatyckich tiger moms. Horror totalny [/QUOTE]Czytałam "Bojową pieść tygrysicy", koszmar. Cytat:
|
||||
|
|
|
|
#108 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 9 557
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]Nie wiem jakich umiejetnosci miekkich nauczyla mnie praca w grupie, kiedy zawsze bylo tak, ze musialam zrobic wszystko sama, zebysmy dostali dobra ocene i zeby nie zniszczyc sobie sredniej. Bo grupy musialy byc zroznicowane, wiec najlepszym uczniom doklejano tych, ktorzy mieli totalnie "wylane".
Tez wolalam klepac zadania np. z matematyki niz robic jakies prezentacje. Juz na poczatku udowodnilam, ze umiem takie rzeczy (prezentacje, plakaty) robic i byloby mi bardzo milo, gdyby wtedy ktos to zauwazyl i pozwolil mi trzepac zadania i poglebiac wiedze. ---------- Dopisano o 10:08 ---------- Poprzedni post napisano o 10:07 ---------- Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie.[/QUOTE] kujonek niech odwali całą robotę a my się dopiszemy. W szkole nie uczy się umiejętności miękkich a jedynie zamiatania sprawy pod dywan i szykanowania ofiary w imię spokoju nauczycielki z kawą co " nerwowo nie wytrzymuje". Umiejętności miękkich nauczyłam się : w liceum- trochę, na studiach-dużo dużo bardziej i najwięcej po studiach w pracy. |
|
|
|
|
#109 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Wiesz, ogólnie zawsze się trafiali, trafiają i będą trafiać nauczyciele, którzy nigdy nie powinni nimi zostać. Jak w każdym innym zawodzie :/ [1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]Nie wiem jakich umiejetnosci miekkich nauczyla mnie praca w grupie, kiedy zawsze bylo tak, ze musialam zrobic wszystko sama, zebysmy dostali dobra ocene i zeby nie zniszczyc sobie sredniej. Bo grupy musialy byc zroznicowane, wiec najlepszym uczniom doklejano tych, ktorzy mieli totalnie "wylane". Tez wolalam klepac zadania np. z matematyki niz robic jakies prezentacje. Juz na poczatku udowodnilam, ze umiem takie rzeczy (prezentacje, plakaty) robic i byloby mi bardzo milo, gdyby wtedy ktos to zauwazyl i pozwolil mi trzepac zadania i poglebiac wiedze. ---------- Dopisano o 10:08 ---------- Poprzedni post napisano o 10:07 ---------- Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie.[/QUOTE] Jakbyś o mnie pisała w czasie studiów nienawidziłam, gdy prowadzący ćwiczenia rzucał jakimś hasło, pytanie, zagadnienie i trzeba było coś wymyślić, podyskutować - i cisza... Nikt się nie chce odezwać... Zawsze zaczynałam kombinowanie, bo mi było wstyd za dorosłych ludzi.
|
|
|
|
|
|
#110 |
|
Zakorzeniona
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 23 947
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
O właśnie, przypomniało mi się - w żadnej z moich szkół nie wolno nam było pić na lekcji. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć, jaki w tym sens był? Co by przeszkadzało, że dziecko weźmie łyk wody?
Z błędów wychowawczych - zmuszanie do dawania buziaków ciotkom, wujkom i innym członkom rodziny. Ja swojemu dziecku bym tego nie zafundowała i nie rozumiem tego - wystarczy zwykłe "dzień dobry". Jak dziecko będzie miało ochotę, to niech daje buziaka babci czy mojemu rodzeństwu, ale jakieś rodzeństwo dziadków czy inne pociotki albo co gorsza moje koleżanki - absolutnie nie. |
|
|
|
|
#111 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 34 402
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]Nie wiem jakich umiejetnosci miekkich nauczyla mnie praca w grupie, kiedy zawsze bylo tak, ze musialam zrobic wszystko sama, zebysmy dostali dobra ocene i zeby nie zniszczyc sobie sredniej. Bo grupy musialy byc zroznicowane, wiec najlepszym uczniom doklejano tych, ktorzy mieli totalnie "wylane".
Tez wolalam klepac zadania np. z matematyki niz robic jakies prezentacje. Juz na poczatku udowodnilam, ze umiem takie rzeczy (prezentacje, plakaty) robic i byloby mi bardzo milo, gdyby wtedy ktos to zauwazyl i pozwolil mi trzepac zadania i poglebiac wiedze. ---------- Dopisano o 10:08 ---------- Poprzedni post napisano o 10:07 ---------- Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie.[/QUOTE]Sama uważam, że bez sensu są projekty w grupach. Co do umiejętności miękkich to znam osoby, które były bardzo nieśmiałe a obecnie występują publicznie albo pracują z ludźmi, więc pewne rzeczy da się przełamać. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
|
|
|
#112 |
|
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Najgorzej wspominam wf na każdym poziomie edukacji. Chamscy i obleśni nauczyciele. Gry zespołowe i skoki przez kozła. Dla mnie trauma. Do dzisiaj nienawidzę ćwiczeń fizycznych.
W podstawówce nauczycielka rosyjskiego, które rzucała zeszytami po klasie i drwiła pomyłek uczniów. Do ojca mam żal duży. Byłam noga z matmy i fizyki. Tatuś mgr matematyki. Bardzo inteligentny. Próbował mnie uczyć w domu, głównie złością i drwina i wypominaniem mi mojej głupoty. Koszmar. Ale te wszystkie kiepskie wspomnienia, wryte w pamięć, pomagają mi w pracy. Wiem czego ABSOLUTNIE NIE ROBIĆ żeby dzieciakom nie fundowac traumy na resztę życia. wysłane telepatycznie
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
|
|
|
|
#113 |
|
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]
[/COLOR]Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie.[/QUOTE] Ja tez tak uwazam. Wszystkie prezentacje, przedstawienia nic mi sie nie przysluzyly w ksztaltowaniu czegokolwiek. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#114 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 9 557
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Wuefiści, co wiecznie palili, sami nie potrafili zrobić wymyku czy przeskoczyć kozła ale na zajęciach dawali czadu. I jedna wuefistka, co nie rozumiała zwolnienia typu "B" i chciała mnie uwalić na rok bo " jezdem leń i nie ćwiczę" aż się sprawa oparła o dyrekcję i szczęśliwie skończyła pełnym zwolnieniem. ---------- Dopisano o 10:37 ---------- Poprzedni post napisano o 10:36 ---------- Cytat:
|
||
|
|
|
|
#115 | |
|
Zakorzeniona
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 23 947
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Plastyczka w szkole - mieliśmy za zadanie namalować wazon z kwiatami, co zrobiłam. Nie miałam nigdy wielkiego talentu, ale bardzo się starałam, zresztą malowanie farbami zazwyczaj jest czasochłonne. Zastosowałam wszystkie wymagane techniki. Przynoszę pracę, a ona mówi: "Daję ci 3, ale ładne to nie jest". Byłam w 4 klasie SP, a pamiętam to do dzisiaj. |
|
|
|
|
|
#116 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Błąd rodzicielski - mama wierzyła wszystkim wkoło, tylko nie mnie. I w takie rzeczy, których ja nie robiłam, nie byłam wandalem, byłam normalną, grzeczną dziewczynką
jako dziecko. I na przykład miałam jakieś 8-9 lat, na korytarzu wnuk sąsiadki przy mnie pędzlem pomalował ścianę, matka to zauważyła, on powiedział, że to ja - uwierzyła. Takich rzeczy była masa, uwiera do dzisiaj.
|
|
|
|
|
#117 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 6 085
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Cytat:
Wydaje mi sie, ze gleboko zagniezdzona niesmialosc leczy sie jednak u psychologa, a nie w szkole? W szkole czy na studiach uczymy sie raczej, jak przygotowac >dobra< prezentacje, czego unikac, jak ja ulepszyc. Jesli ktos naprawde nie ma predyspozycji do takiej pracy, to raczej notatki ze szkoly mu nie pomoga... |
|
|
|
|
|
#118 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]Nie wiem jakich umiejetnosci miekkich nauczyla mnie praca w grupie, kiedy zawsze bylo tak, ze musialam zrobic wszystko sama, zebysmy dostali dobra ocene i zeby nie zniszczyc sobie sredniej. Bo grupy musialy byc zroznicowane, wiec najlepszym uczniom doklejano tych, ktorzy mieli totalnie "wylane".
[/QUOTE] Nienawidziłam wszelkich prac w grupie nienawiścią mniejszą tylko od tej, jaką darzyłam wf To był jeden wielki śmiech na sali i konkretny w.urw właśnie z tego powodu. Jak nauczyciel też miał wylane to jeszcze pół biedy, bo odwaliło się samemu / we dwójkę a reszta najwyżej zgarnęła dobre oceny. Gorzej jak się trafił idealista, który pilnował, żeby każda osoba w grupie coś zrobiła i zaprezentowała, a oceniał "całość". Czyli mogłaś sobie stanąć na głowie i zaklaskać uszami, a ocena i tak był zaniżona przez tamtych. Jedyne w miarę sensowne projekty i prace w grupach były u mnie na studiach. Choć nie podoba mi się tendencja do wypełniania coraz większej ilości czasu na zajęciach właśnie w ten sposób. Cytat:
) jednej ciotki. Ale przynajmniej od tamtej pory miałam względny spokój w tej kwestii.
|
|
|
|
|
|
#119 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 50 575
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
Dzięki szaja za sprostowanie z tą nauką czytania i pisania - teraz będę wiedziała o co im chodziło, bo mi się to zupełnie nie podobało na tych praktykach jak i wiele innych rzeczy typu "robimy pracę plastyczną - malowanie palcami kropek". Baby łapały dziecko za rękę i same im palce zamaczały w farbie i same stawiały kropki ich palcami
![]() Mi się jeszcze nie podoba i uważam to za błąd karygodny w wychowaniu, że rodzice odrabiają za dzieci prace domowe a oni mają święty spokój.
|
|
|
|
|
#120 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 18 614
|
Dot.: Błędy rodziców i pedagogów - historie z Waszego dzieciństwa
[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854827 1]Nie wiem jakich umiejetnosci miekkich nauczyla mnie praca w grupie, kiedy zawsze bylo tak, ze musialam zrobic wszystko sama, zebysmy dostali dobra ocene i zeby nie zniszczyc sobie sredniej. Bo grupy musialy byc zroznicowane, wiec najlepszym uczniom doklejano tych, ktorzy mieli totalnie "wylane".
Tez wolalam klepac zadania np. z matematyki niz robic jakies prezentacje. Juz na poczatku udowodnilam, ze umiem takie rzeczy (prezentacje, plakaty) robic i byloby mi bardzo milo, gdyby wtedy ktos to zauwazyl i pozwolil mi trzepac zadania i poglebiac wiedze. ---------- Dopisano o 10:08 ---------- Poprzedni post napisano o 10:07 ---------- Posile sie wrecz o takie stwierdzenie, ze soft skills albo sie ma we krwi, albo nie.[/QUOTE] nie mogę się zgodzić. nie wiem o jakim etapie edukacji mówisz, ale nie musiałaś robić wszystkiego sama i takie podejście pokazuje że właśnie nie bardzo radziłaś sobie z pracą w grupie, bo najwidoczniej nie wiedziałaś (bo Cię pewnie nie nauczyli) jak sobie radzić w takich sytuacjach. niestety szkoła to nie koncert życzeń i jest pewna podstawa programowa, która obowiązuje wszystkich. jak to sobie wyobrażasz, że tylko Ty na całą klasę nie będziesz musieć przygotować prezentacji, bo stwierdziłaś, że to umiesz? równie dobrze można powiedzieć, że jakaś inna osoba super sobie radziła z trzepaniem wszelkich zadań z matematyki, więc miło byłoby gdyby pozwolili jej robić same prezentacje. jedynym rozwiązaniem jest indywidualny tok nauczania bądź nauczanie domowe. ja osobiście uważam, że prezentacje i wystąpienia powinny być dużo dużo częstsze, a również nigdy nie miałam z tych większych problemów i przychodziło mi to z łatwością. z ostatnim stwierdzeniem też się nie zgadzam. można mieć większe bądź mniejsze predyspozycje, ale soft skills to jest coś, co z powodzeniem można wyćwiczyć i się nauczyć [1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;78548346] A tu jest problem taki, że bardzo niewiele dzieciaków odwiedza się po lekcjach. Owszem, część w szkole się da zrobić, ale to też powinna być praca samodzielna - jeśli rodzice nie zgadzają się, by ktoś przyszedł do domu, bo dziecko ma pracować - to dupa zbita, za przeproszeniem. Jest mega problem z tym, by dzieciaki odpisały sobie lekcje po nieobecności, a co dopiero "takie fanaberie" [/QUOTE]to jest wina rodziców, nie szkoły. jak już napisałam, szkoła to nie koncert życzeń i nie wyobrażam sobie, sytuacji gdzie rodzic chodzi z pretensjami, że mu się forma prowadzenia zajęć nie podoba. chociaż w tym wypadku być może nie wiem o czym mówię, bo również nie wyobrażam sobie, że istnieje problem z tym, żeby pójść do kolegi i robić z nim plakat. to już jest robienie z dziecka kaleki. [1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;78548441]Jakbyś o mnie pisała w czasie studiów nienawidziłam, gdy prowadzący ćwiczenia rzucał jakimś hasło, pytanie, zagadnienie i trzeba było coś wymyślić, podyskutować - i cisza... Nikt się nie chce odezwać... Zawsze zaczynałam kombinowanie, bo mi było wstyd za dorosłych ludzi.[/QUOTE]no ale skąd się to wzięło? stąd, że nikt nigdy nie wymagał od tych dzieci, a później studentów prowadzenia dyskusji. przecież na tym polegają studia, prowadzący rzuca hasło, a grupa dorosłych ludzi nad nim pracuje. a jak tacy ludzie trafią do pracy, gdzie będzie wymagana od nich praca z innymi osobami nad danym projektem? nagle wszyscy przestaną się bać odezwać? a jak przyjdzie rozmawiać z szefem o awansie czy podwyżce? baaa.. wybiegam tak daleko w przyszłość. wystarczy rozmowa o pracę, trochę stresu i nietypowe pytanie. i już kandydant leży... gdyby wymagać szkolenia takich umiejętności od najmłodszych lat, to problem miałby mniejszą skalę [1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7854947 1]Wydaje mi sie, ze gleboko zagniezdzona niesmialosc leczy sie jednak u psychologa, a nie w szkole? W szkole czy na studiach uczymy sie raczej, jak przygotowac >dobra< prezentacje, czego unikac, jak ja ulepszyc. Jesli ktos naprawde nie ma predyspozycji do takiej pracy, to raczej notatki ze szkoly mu nie pomoga...[/QUOTE] tą >dobrą< prezentację trzeba potem wygłosić. stanąć przed grupą i powiedzieć ładnie, z dobrą dykcją, bez stresu, bez czytania z kartki. to nie są przecież żadne notatki. to jest szlifowanie konkretnych umiejętności. dziwię Ci się, bo to co mówisz brzmi tak, jakbyś zakładała, że wszelka nauka umiejętności miękkich nie ma sensu i jest z góry skierowana na porażkę. że albo się z tym urodzisz, albo przepadło. |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Forum plotkowe
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:05.





. 





Miałam trochę takich nauczycieli, których frustracje i kompleksy były widoczne dla dzieciaków jak na dłoni, a to bardzo niedobrze. Nie wiem, dużo słyszałam zapewnień, że zatęsknię za szkołą jak pójdę na studia, ale minęło parę lat i jak tak sobie pomyślę o tych wszystkich ludziach, to jakoś wolałabym robić ten swój licencjat do trzydziestki, nawet jeśli to nieporównywalnie trudniejsze.[/QUOTE]

były - wystarczało liceum pedagogiczne. Potem 2letnie studium nauczycielskie (paradoksalnie - przygotowywało lepiej, niż obecne 3letnie studia), i jakoś od 2003 roku (plus/minus) wszedłm obowiązek uzupełniania studiów do poziomu przynajmniej licencjatu. Chodziło tu o nauczycieli SP, bo w gim. i ponadgimnazjalnych to już było wcześniej, że muszą być studia.



