Nie mam siły wspierać kolegi z depresją - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2017-12-02, 19:01   #1
123abcd
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 18

Nie mam siły wspierać kolegi z depresją


Hej, piszę aby się wygadać i poradzić. Mam znajomego, studiowaliśmy razem na pierwszym roku, potem on wziął dziekankę i kontakt się urwał. Spotkaliśmy się kilka lat później, przypadkowo w autobusie, okazało się, że przeprowadził się i mieszkamy dosłownie tuż obok siebie. Miał żonę i dziecko (żonę miał już wtedy na studiach, dziecko potem). Oczywiście po tym spotkaniu w autobusie zaprosiliśmy się do siebie wzajemnie. Spotykaliśmy się raz na miesiąc-dwa, raz u nas, raz u nich, czasami dzwoniliśmy i gadaliśmy na różne tematy, ot, co tam w pracy itp. Żadne tam zwierzenia czy długie wywody.
Któregoś dnia zadzwonił i ni stąd, ni zowąd powiedział, że rozwiedli się z żoną, do tego wygasła mu umowa o pracę i jest bezrobotny. Był załamany, więc postanowiłam go wspierać, żeby pić nie zaczął czy coś. Niestety było coraz gorzej, popadł w ciężką depresję (zdiagnozowaną), dostał leki, był także w szpitalu psychiatrycznym, ale niestety nie ma poprawy. I, niestety, uwiesił się na mnie. Nawet jego była żona napisała raz do mnie i prosiła, żebym mu pomogła, bo on nikogo bliskiego nie ma, a u niej jak był na chwilę to mówił, że chce się zabić itp. Kumpel zaczął oczekiwać, żebym była u niego co najmniej raz w tygodniu, ciągle dzwonił, smsował. Ja mam męża, staramy się o dziecko, pracuję na zmiany świątek piątek i niedziele, więc mam bardzo ograniczony wspólny czas z mężem, i ogólnie czas na spotkania ze znajomymi, bo zwykle w weekendy i dni tzw. wolne (jak Boże Narodzenie czy Sylwester) po prostu pracuję. Do tego mam beznadziejny dojazd do pracy - zależnie od zmiany, nawet półtorej godziny w jedną stronę, więc naprawdę długo nie ma mnie poza domem. Kończę zaocznie drugie studia, i pracuję w branży, gdzie codziennie mam kontakt z ludzkimi problemami i nieszczęściami. Nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły na wspieranie kolegi tak bardzo, jak on tego oczekuje. Zauważyłam, że smsa z pytaniem jak tam wysyłam mu z poczucia obowiazku, a nie szczerej troski i chęci pomocy. Zauważyłam też, że czuję do niego rosnącą niechęć. On niby mówi, że rozumie, jak tłumaczę mu że muszę w następny weekend odpocząć/uczyć się/mam już inne plany na weekend, ale wiem, że tak naprawdę tego nie rozumie. Jak tylko napiszę mu smsa z pytaniem, jak się czuje, on od razu pyta kiedy wpadnę. Doszło do tego, że kiedy ide na przystanek autobusowy zastanawiam się, czy go nie spotkam, bo po prostu nie mam ochoty z nim rozmawiać. Z drugiej strony czuję się podle, bo wiem, że on naprawdę został praktycznie sam, i czuję się niejako zobowiązana go wspierać. Ale z trzeciej strony, zdrowe koleżeństwo opiera się na wzajemności, a nie na tym, że jedna strona jest terapeutą dla drugiej strony, która ciągnie nawet nieświadomie w dół.
Zanim posypią się kamienie - wiem, że depresja to choroba, ja naprawdę nie z tych, co radzą "weź się w garść". Wiem, że on nie robi tego specjalnie, ale po prostu nie mam na to wszystko już ani sił, ani ochoty.
Co byście zrobiły? Powiedzieć mu to wszystko i liczyć, że zrozumie? On nie rozumie, naprawdę. Raz powiedział, żebym do niego zadzwoniła jak mam jakiś problem i chcę się wyżalić, to stwierdziłam, że kurczę, co mi szkodzi, spróbuję. Niby słuchał, mruczał "yhym", ale nie skomentował mojej wypowiedzi, nic mi nie poradził, a jak już powiedziałam, co chciałam, to od razu powrócił do siebie i swojej depresji. W sumie niczego innego nie oczekiwałam, ale no kurczę.
Ochłodzić kontakty? Nie odpowiadać, jak dzwoni, na smsy tylko zdawkowo, nie przychodzić do niego? Wiem, że nie jestem za niego odpowiedzialna, ale jak nie daj Boże sobie coś zrobi (ma myśli samobójcze) to będzie mnie prześladować myśl, że go opuściłam, gdy mnie potrzebował.
Zerwać kontakty? I potem będziemy się spotykać na tym przystanku autobusowym i co, będziemy udawać, że się nie znamy?
Jakby co, to jest on pod opieką specjalisty i ma na tę depresję przepisane leki.

Ach, zapomniałam dodać, że cokolwiek mu zaproponuję to jest na NIE. Znalazłam grupę wsparcia, to NIE, bo i tak go nie zrozumieją, Mówi, że nie może znaleźć pracy w naszym miasteczku (bo faktycznie tu pracy nie ma), mówię żeby się przeprowadził do większego miasta, bo w miasteczku nic go już nie trzyma, to NIE. No cokolwiek proponujesz, odpowiedź jest nie. Jedyne co by chciał, to żebym przychodziła codziennie i go wysłuchiwała.

Edytowane przez 123abcd
Czas edycji: 2017-12-02 o 19:07 Powód: zapomniałam coś napisać
123abcd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-02, 19:36   #2
januszpolak
Zakorzenienie
 
Avatar januszpolak
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 503
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

W życiu bym się nie zgodziła na taką jednostronną, wysysającą całą energię relację. Gdyby chciał, to poszedłby na terapię grupową którą mu poleciłaś. Nie da się takiej osobie pomóc, od tego są specjaliści. Relacja koleżeńska musi być obustronna.
januszpolak jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-02, 19:39   #3
201803111829
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 13 966
GG do 201803111829
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Hej, piszę aby się wygadać i poradzić. Mam znajomego, studiowaliśmy razem na pierwszym roku, potem on wziął dziekankę i kontakt się urwał. Spotkaliśmy się kilka lat później, przypadkowo w autobusie, okazało się, że przeprowadził się i mieszkamy dosłownie tuż obok siebie. Miał żonę i dziecko (żonę miał już wtedy na studiach, dziecko potem). Oczywiście po tym spotkaniu w autobusie zaprosiliśmy się do siebie wzajemnie. Spotykaliśmy się raz na miesiąc-dwa, raz u nas, raz u nich, czasami dzwoniliśmy i gadaliśmy na różne tematy, ot, co tam w pracy itp. Żadne tam zwierzenia czy długie wywody.
Któregoś dnia zadzwonił i ni stąd, ni zowąd powiedział, że rozwiedli się z żoną, do tego wygasła mu umowa o pracę i jest bezrobotny. Był załamany, więc postanowiłam go wspierać, żeby pić nie zaczął czy coś. Niestety było coraz gorzej, popadł w ciężką depresję (zdiagnozowaną), dostał leki, był także w szpitalu psychiatrycznym, ale niestety nie ma poprawy. I, niestety, uwiesił się na mnie. Nawet jego była żona napisała raz do mnie i prosiła, żebym mu pomogła, bo on nikogo bliskiego nie ma, a u niej jak był na chwilę to mówił, że chce się zabić itp. Kumpel zaczął oczekiwać, żebym była u niego co najmniej raz w tygodniu, ciągle dzwonił, smsował. Ja mam męża, staramy się o dziecko, pracuję na zmiany świątek piątek i niedziele, więc mam bardzo ograniczony wspólny czas z mężem, i ogólnie czas na spotkania ze znajomymi, bo zwykle w weekendy i dni tzw. wolne (jak Boże Narodzenie czy Sylwester) po prostu pracuję. Do tego mam beznadziejny dojazd do pracy - zależnie od zmiany, nawet półtorej godziny w jedną stronę, więc naprawdę długo nie ma mnie poza domem. Kończę zaocznie drugie studia, i pracuję w branży, gdzie codziennie mam kontakt z ludzkimi problemami i nieszczęściami. Nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły na wspieranie kolegi tak bardzo, jak on tego oczekuje. Zauważyłam, że smsa z pytaniem jak tam wysyłam mu z poczucia obowiazku, a nie szczerej troski i chęci pomocy. Zauważyłam też, że czuję do niego rosnącą niechęć. On niby mówi, że rozumie, jak tłumaczę mu że muszę w następny weekend odpocząć/uczyć się/mam już inne plany na weekend, ale wiem, że tak naprawdę tego nie rozumie. Jak tylko napiszę mu smsa z pytaniem, jak się czuje, on od razu pyta kiedy wpadnę. Doszło do tego, że kiedy ide na przystanek autobusowy zastanawiam się, czy go nie spotkam, bo po prostu nie mam ochoty z nim rozmawiać. Z drugiej strony czuję się podle, bo wiem, że on naprawdę został praktycznie sam, i czuję się niejako zobowiązana go wspierać. Ale z trzeciej strony, zdrowe koleżeństwo opiera się na wzajemności, a nie na tym, że jedna strona jest terapeutą dla drugiej strony, która ciągnie nawet nieświadomie w dół.
Zanim posypią się kamienie - wiem, że depresja to choroba, ja naprawdę nie z tych, co radzą "weź się w garść". Wiem, że on nie robi tego specjalnie, ale po prostu nie mam na to wszystko już ani sił, ani ochoty.
Co byście zrobiły? Powiedzieć mu to wszystko i liczyć, że zrozumie? On nie rozumie, naprawdę. Raz powiedział, żebym do niego zadzwoniła jak mam jakiś problem i chcę się wyżalić, to stwierdziłam, że kurczę, co mi szkodzi, spróbuję. Niby słuchał, mruczał "yhym", ale nie skomentował mojej wypowiedzi, nic mi nie poradził, a jak już powiedziałam, co chciałam, to od razu powrócił do siebie i swojej depresji. W sumie niczego innego nie oczekiwałam, ale no kurczę.
Ochłodzić kontakty? Nie odpowiadać, jak dzwoni, na smsy tylko zdawkowo, nie przychodzić do niego? Wiem, że nie jestem za niego odpowiedzialna, ale jak nie daj Boże sobie coś zrobi (ma myśli samobójcze) to będzie mnie prześladować myśl, że go opuściłam, gdy mnie potrzebował.
Zerwać kontakty? I potem będziemy się spotykać na tym przystanku autobusowym i co, będziemy udawać, że się nie znamy?
Jakby co, to jest on pod opieką specjalisty i ma na tę depresję przepisane leki.

Ach, zapomniałam dodać, że cokolwiek mu zaproponuję to jest na NIE. Znalazłam grupę wsparcia, to NIE, bo i tak go nie zrozumieją, Mówi, że nie może znaleźć pracy w naszym miasteczku (bo faktycznie tu pracy nie ma), mówię żeby się przeprowadził do większego miasta, bo w miasteczku nic go już nie trzyma, to NIE. No cokolwiek proponujesz, odpowiedź jest nie. Jedyne co by chciał, to żebym przychodziła codziennie i go wysłuchiwała.
Miałam przyjaciółkę z depresją, i takiej osobie nie da się pomóc, jeśli ona tego nie chce.
A on nie chce.
Jesteś jego "workiem treningowym" - dzięki tobie może wyładować emocje, poczuć się lepiej, wypompować się, oczyścić, a ty to wszystko chloniesz.
On nie przestanie cię zarzucac sobą.
Powiedz mu wprost co tu napisałaś, o studiach, o rodzinie itd. I postaw ultimatum - piszesz/dzwonisZ do mnie jak jest naprawdę źle. W innym wypadku możemy pogadać od czasu do czasu, ale nie o twojej depresji, tylko o tym co u ciebie słychać.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
201803111829 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-02, 20:21   #4
Flai
Raczkowanie
 
Avatar Flai
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 400
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Przyjaźniłam się mając jednocześnie stany depresyjne. Kiedy tylko zauważyłam jakim są obciążeniem dla drugiej strony: poszłam na terapię. W miarę możliwości pomagałam i starałam się dla drugiej strony: tu jakieś zakupy, tam doradzić, tu wysłuchać. Choć akurat słuchanie 2 osoby nie jest moją najmocniejszą stroną. Czasem ulegałam smutkowi, czasem nie. On musi zrozumieć, że nie jest pępkiem świata, a otoczenie nie może Cię obarczać odpowiedzialnością za zdrowie dorosłej, niemal obcej osoby.
__________________
http://www.youtube.com/watch?v=7UeH0...-03%20Odsapnij
Na poprawę humoru

Skoro można usuwać płody bo nie są jeszcze dziećmi to dlaczego nie można "usuwać" trzylatków? Przecież oni też nie są jeszcze dorośli.
Flai jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-02, 21:13   #5
vouvray
Zadomowienie
 
Avatar vouvray
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 1 405
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Moim zdaniem i tak wiele czasu poświęciłaś temu chłopakowi, a chciałam tutaj podkreślić, że to nie jest Twój jakiś przyjaciel z dzieciństwa z którym się trzymasz od 20 lat tylko kolega ze studiów z którym Ci się urwał kontakt, a wznowiliście znajomość (i to też jakoś nie za bardzo intensywnie) tylko dlatego, że się spotkaliście gdzieś przypadkiem.

W tej chwili nie jesteś w stanie mu pomóc i nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia z tego powodu.
vouvray jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-02, 21:27   #6
201803071142
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-06
Wiadomości: 1 412
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Hej, piszę aby się wygadać i poradzić. Mam znajomego, studiowaliśmy razem na pierwszym roku, potem on wziął dziekankę i kontakt się urwał. Spotkaliśmy się kilka lat później, przypadkowo w autobusie, okazało się, że przeprowadził się i mieszkamy dosłownie tuż obok siebie. Miał żonę i dziecko (żonę miał już wtedy na studiach, dziecko potem). Oczywiście po tym spotkaniu w autobusie zaprosiliśmy się do siebie wzajemnie. Spotykaliśmy się raz na miesiąc-dwa, raz u nas, raz u nich, czasami dzwoniliśmy i gadaliśmy na różne tematy, ot, co tam w pracy itp. Żadne tam zwierzenia czy długie wywody.
Któregoś dnia zadzwonił i ni stąd, ni zowąd powiedział, że rozwiedli się z żoną, do tego wygasła mu umowa o pracę i jest bezrobotny. Był załamany, więc postanowiłam go wspierać, żeby pić nie zaczął czy coś. Niestety było coraz gorzej, popadł w ciężką depresję (zdiagnozowaną), dostał leki, był także w szpitalu psychiatrycznym, ale niestety nie ma poprawy. I, niestety, uwiesił się na mnie. Nawet jego była żona napisała raz do mnie i prosiła, żebym mu pomogła, bo on nikogo bliskiego nie ma, a u niej jak był na chwilę to mówił, że chce się zabić itp. Kumpel zaczął oczekiwać, żebym była u niego co najmniej raz w tygodniu, ciągle dzwonił, smsował. Ja mam męża, staramy się o dziecko, pracuję na zmiany świątek piątek i niedziele, więc mam bardzo ograniczony wspólny czas z mężem, i ogólnie czas na spotkania ze znajomymi, bo zwykle w weekendy i dni tzw. wolne (jak Boże Narodzenie czy Sylwester) po prostu pracuję. Do tego mam beznadziejny dojazd do pracy - zależnie od zmiany, nawet półtorej godziny w jedną stronę, więc naprawdę długo nie ma mnie poza domem. Kończę zaocznie drugie studia, i pracuję w branży, gdzie codziennie mam kontakt z ludzkimi problemami i nieszczęściami. Nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły na wspieranie kolegi tak bardzo, jak on tego oczekuje. Zauważyłam, że smsa z pytaniem jak tam wysyłam mu z poczucia obowiazku, a nie szczerej troski i chęci pomocy. Zauważyłam też, że czuję do niego rosnącą niechęć. On niby mówi, że rozumie, jak tłumaczę mu że muszę w następny weekend odpocząć/uczyć się/mam już inne plany na weekend, ale wiem, że tak naprawdę tego nie rozumie. Jak tylko napiszę mu smsa z pytaniem, jak się czuje, on od razu pyta kiedy wpadnę. Doszło do tego, że kiedy ide na przystanek autobusowy zastanawiam się, czy go nie spotkam, bo po prostu nie mam ochoty z nim rozmawiać. Z drugiej strony czuję się podle, bo wiem, że on naprawdę został praktycznie sam, i czuję się niejako zobowiązana go wspierać. Ale z trzeciej strony, zdrowe koleżeństwo opiera się na wzajemności, a nie na tym, że jedna strona jest terapeutą dla drugiej strony, która ciągnie nawet nieświadomie w dół.
Zanim posypią się kamienie - wiem, że depresja to choroba, ja naprawdę nie z tych, co radzą "weź się w garść". Wiem, że on nie robi tego specjalnie, ale po prostu nie mam na to wszystko już ani sił, ani ochoty.
Co byście zrobiły? Powiedzieć mu to wszystko i liczyć, że zrozumie? On nie rozumie, naprawdę. Raz powiedział, żebym do niego zadzwoniła jak mam jakiś problem i chcę się wyżalić, to stwierdziłam, że kurczę, co mi szkodzi, spróbuję. Niby słuchał, mruczał "yhym", ale nie skomentował mojej wypowiedzi, nic mi nie poradził, a jak już powiedziałam, co chciałam, to od razu powrócił do siebie i swojej depresji. W sumie niczego innego nie oczekiwałam, ale no kurczę.
Ochłodzić kontakty? Nie odpowiadać, jak dzwoni, na smsy tylko zdawkowo, nie przychodzić do niego? Wiem, że nie jestem za niego odpowiedzialna, ale jak nie daj Boże sobie coś zrobi (ma myśli samobójcze) to będzie mnie prześladować myśl, że go opuściłam, gdy mnie potrzebował.
Zerwać kontakty? I potem będziemy się spotykać na tym przystanku autobusowym i co, będziemy udawać, że się nie znamy?
Jakby co, to jest on pod opieką specjalisty i ma na tę depresję przepisane leki.

Ach, zapomniałam dodać, że cokolwiek mu zaproponuję to jest na NIE. Znalazłam grupę wsparcia, to NIE, bo i tak go nie zrozumieją, Mówi, że nie może znaleźć pracy w naszym miasteczku (bo faktycznie tu pracy nie ma), mówię żeby się przeprowadził do większego miasta, bo w miasteczku nic go już nie trzyma, to NIE. No cokolwiek proponujesz, odpowiedź jest nie. Jedyne co by chciał, to żebym przychodziła codziennie i go wysłuchiwała.

To może odpowiem Ci jako osoba chorująca przewlekle, od lat, nie tylko na depresję. W najprostszych słowach ten gość to toksyczny, energetyczny wampir. Nie jesteś za nic odpowiedzialna, z czystym sumieniem możesz się odciąć, a czy on to zrozumie, czy będzie następnej powierniczce opowiadał jaka to zła i niedobra byłaś, to już nie Twój problem, tylko jego. Mogłabyś walczyć, gdyby chodziło o Twojego ukochanego męża, czy dziecko, ale nie o obcą osobę. Jak sama napisałaś - nie jesteś jego terapeutą. Nie masz ku temu przeszkolenia i między innymi dlatego Cię to tyle kosztuje energii.

Przyjaciel po 10 latach się ode mnie odciął - po przemyśleniu tego stwierdziłam, że na jego miejscu zrobiłabym to samo. Teraz staram się problemy nosić do lekarza, a nie wyrzygiwać je codziennie na znajomych. Pewnie, że nieraz mi się coś uleje, ale kontroluję to, bo można, a nawet trzeba, jeśli chce się zachować jakiekolwiek relacje międzyludzkie.
201803071142 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-03, 06:35   #7
Rena
Zakorzenienie
 
Avatar Rena
 
Zarejestrowany: 2004-07
Lokalizacja: Paris
Wiadomości: 29 331
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Z opisu wynika, ze jestescie dosc mlodzi. Jego rodzice juz nie zyja? Nie ma rodzenstwa? Z czego on zyje jak zasilki dla bezrobotnych w Polsce sa praktycznie glodowe, a on jeszcze ma male dzieci na utrzymaniu. Trudno uwierzyc, ze ex odpuscila mu alimenty. Opisujesz jego sytuacje rodzinna bardzo lakonicznie.
Rena jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2017-12-03, 06:52   #8
123abcd
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 18
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez vouvray Pokaż wiadomość
Moim zdaniem i tak wiele czasu poświęciłaś temu chłopakowi, a chciałam tutaj podkreślić, że to nie jest Twój jakiś przyjaciel z dzieciństwa z którym się trzymasz od 20 lat tylko kolega ze studiów z którym Ci się urwał kontakt, a wznowiliście znajomość (i to też jakoś nie za bardzo intensywnie) tylko dlatego, że się spotkaliście gdzieś przypadkiem.
Też o tym pomyślałam a i pewnie od takiego dobrego przyjaciela musiałabym się w pewnym momencie odsunąć, bo nie miałabym już siły.

Cytat:
Napisane przez Toblerone Pokaż wiadomość
To może odpowiem Ci jako osoba chorująca przewlekle, od lat, nie tylko na depresję. W najprostszych słowach ten gość to toksyczny, energetyczny wampir.
Myślisz, że on to robi specjalnie? W sumie to bez znaczenia, bo efekt jest ten sam, ale ciekawi mnie to. Zawsze mi się wydawało, że to choroba tak działa - przez depresję nie widzi nic innego jak siebie i swoje problemy. Nie posądziłabym go o złą wolę czy działania celowe, ale kto wie.

Cytat:
Napisane przez Rena Pokaż wiadomość
Z opisu wynika, ze jestescie dosc mlodzi. Jego rodzice juz nie zyja? Nie ma rodzenstwa? Z czego on zyje jak zasilki dla bezrobotnych w Polsce sa praktycznie glodowe, a on jeszcze ma male dzieci na utrzymaniu. Trudno uwierzyc, ze ex odpuscila mu alimenty. Opisujesz jego sytuacje rodzinna bardzo lakonicznie.
Bo jego sytuacja rodzinna nie ma tu nic do rzeczy - jest samotny, i tyle. Jego rodzice się rozwiedli, jest jedynakiem, ale najistotniejsze w tej sprawie jest to, że mieszkamy za granicą, więc rodziców i tak nie ma tu na miejscu. Ma jedno dziecko. O alimentach nic nie pisałam.

Edytowane przez 123abcd
Czas edycji: 2017-12-03 o 06:59
123abcd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-03, 12:06   #9
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Umówmy się. Chciałaś być miła. A gość się przykleił i chciałby abyś go nianczyla.
Przestań być miła na siłę i ogranicz ten kontakt do oficjalnego, cześć cześć gdy się miniecie.
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-03, 12:09   #10
201803071142
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-06
Wiadomości: 1 412
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość


Myślisz, że on to robi specjalnie? W sumie to bez znaczenia, bo efekt jest ten sam, ale ciekawi mnie to. Zawsze mi się wydawało, że to choroba tak działa - przez depresję nie widzi nic innego jak siebie i swoje problemy. Nie posądziłabym go o złą wolę czy działania celowe, ale kto wie.
Toksyczni ludzie zazwyczaj nie wiedzą o tym, że są toksyczni. Ale też na ogół nie chcą nic zmieniać, bo zmiana wymagałaby wysiłku.
Możliwe, że jest w takim momencie, że faktycznie nie widzi przez depresję nic poza czubkiem swojego nosa, a może to kwestia charakteru. Tego nie wiemy...
Problemy mogą go przerastać, przytłaczać, ale to brzydko, że znalazł sobie ujście w postaci wylewania Ci ich na głowę.
Tu przede wszystkim chodzi o Ciebie i Twój komfort, który ten człowiek zakłóca.
On znalazł sobie w pewien sposób "ofiarę", choć myślę, że niezamierzenie.
201803071142 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-03, 12:31   #11
fristi
Rozeznanie
 
Avatar fristi
 
Zarejestrowany: 2017-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 577
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Depresja depresją, ale sama widzisz co się dzieje. Nie jesteś jego terapeutką, matką, jakąś matką Teresą. Jeśli Ci to przeszkadza to po prostu ogranicz kontakt. Jeśli będzie naciskał to mu po prostu powiedz. Przestań się obawiać, że on sobie coś zrobi. Nawet jeśli tak się stanie to będzie jego decyzja, nie masz na to wpływu więc nie można się obwiniać.
A jeśli jego była żona lub ktokolwiek inny będzie Cię jeszcze prosił o to żebyś mu pomagała to po prostu powiedz, że nie będziesz tego robić bo to nie jest dla Ciebie nikt bliski.
fristi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-12-03, 18:43   #12
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
Umówmy się. Chciałaś być miła. A gość się przykleił i chciałby abyś go nianczyla.
Przestań być miła na siłę i ogranicz ten kontakt do oficjalnego, cześć cześć gdy się miniecie.
Do-kła-dnie.

Depresja stała się tu wyjaśnieniem każdego krzywego, niefajnego zachowania ze strony tego pana (zachowania wskutek którego nie ma w jego otoczeniu już praktycznie nikogo). Nic mu się w życiu nie udało "bo depresja". To tak nie działa.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-03, 22:21   #13
ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-10
Wiadomości: 7 327
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Nie.masz.ochoty to.go nie wspieraj.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 02:01   #14
taylorswiftforever
Raczkowanie
 
Avatar taylorswiftforever
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 61
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Hej, piszę aby się wygadać i poradzić. Mam znajomego, studiowaliśmy razem na pierwszym roku, potem on wziął dziekankę i kontakt się urwał. Spotkaliśmy się kilka lat później, przypadkowo w autobusie, okazało się, że przeprowadził się i mieszkamy dosłownie tuż obok siebie. Miał żonę i dziecko (żonę miał już wtedy na studiach, dziecko potem). Oczywiście po tym spotkaniu w autobusie zaprosiliśmy się do siebie wzajemnie. Spotykaliśmy się raz na miesiąc-dwa, raz u nas, raz u nich, czasami dzwoniliśmy i gadaliśmy na różne tematy, ot, co tam w pracy itp. Żadne tam zwierzenia czy długie wywody.
Któregoś dnia zadzwonił i ni stąd, ni zowąd powiedział, że rozwiedli się z żoną, do tego wygasła mu umowa o pracę i jest bezrobotny. Był załamany, więc postanowiłam go wspierać, żeby pić nie zaczął czy coś. Niestety było coraz gorzej, popadł w ciężką depresję (zdiagnozowaną), dostał leki, był także w szpitalu psychiatrycznym, ale niestety nie ma poprawy. I, niestety, uwiesił się na mnie. Nawet jego była żona napisała raz do mnie i prosiła, żebym mu pomogła, bo on nikogo bliskiego nie ma, a u niej jak był na chwilę to mówił, że chce się zabić itp. Kumpel zaczął oczekiwać, żebym była u niego co najmniej raz w tygodniu, ciągle dzwonił, smsował. Ja mam męża, staramy się o dziecko, pracuję na zmiany świątek piątek i niedziele, więc mam bardzo ograniczony wspólny czas z mężem, i ogólnie czas na spotkania ze znajomymi, bo zwykle w weekendy i dni tzw. wolne (jak Boże Narodzenie czy Sylwester) po prostu pracuję. Do tego mam beznadziejny dojazd do pracy - zależnie od zmiany, nawet półtorej godziny w jedną stronę, więc naprawdę długo nie ma mnie poza domem. Kończę zaocznie drugie studia, i pracuję w branży, gdzie codziennie mam kontakt z ludzkimi problemami i nieszczęściami. Nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły na wspieranie kolegi tak bardzo, jak on tego oczekuje. Zauważyłam, że smsa z pytaniem jak tam wysyłam mu z poczucia obowiazku, a nie szczerej troski i chęci pomocy. Zauważyłam też, że czuję do niego rosnącą niechęć. On niby mówi, że rozumie, jak tłumaczę mu że muszę w następny weekend odpocząć/uczyć się/mam już inne plany na weekend, ale wiem, że tak naprawdę tego nie rozumie. Jak tylko napiszę mu smsa z pytaniem, jak się czuje, on od razu pyta kiedy wpadnę. Doszło do tego, że kiedy ide na przystanek autobusowy zastanawiam się, czy go nie spotkam, bo po prostu nie mam ochoty z nim rozmawiać. Z drugiej strony czuję się podle, bo wiem, że on naprawdę został praktycznie sam, i czuję się niejako zobowiązana go wspierać. Ale z trzeciej strony, zdrowe koleżeństwo opiera się na wzajemności, a nie na tym, że jedna strona jest terapeutą dla drugiej strony, która ciągnie nawet nieświadomie w dół.
Zanim posypią się kamienie - wiem, że depresja to choroba, ja naprawdę nie z tych, co radzą "weź się w garść". Wiem, że on nie robi tego specjalnie, ale po prostu nie mam na to wszystko już ani sił, ani ochoty.
Co byście zrobiły? Powiedzieć mu to wszystko i liczyć, że zrozumie? On nie rozumie, naprawdę. Raz powiedział, żebym do niego zadzwoniła jak mam jakiś problem i chcę się wyżalić, to stwierdziłam, że kurczę, co mi szkodzi, spróbuję. Niby słuchał, mruczał "yhym", ale nie skomentował mojej wypowiedzi, nic mi nie poradził, a jak już powiedziałam, co chciałam, to od razu powrócił do siebie i swojej depresji. W sumie niczego innego nie oczekiwałam, ale no kurczę.
Ochłodzić kontakty? Nie odpowiadać, jak dzwoni, na smsy tylko zdawkowo, nie przychodzić do niego? Wiem, że nie jestem za niego odpowiedzialna, ale jak nie daj Boże sobie coś zrobi (ma myśli samobójcze) to będzie mnie prześladować myśl, że go opuściłam, gdy mnie potrzebował.
Zerwać kontakty? I potem będziemy się spotykać na tym przystanku autobusowym i co, będziemy udawać, że się nie znamy?
Jakby co, to jest on pod opieką specjalisty i ma na tę depresję przepisane leki.

Ach, zapomniałam dodać, że cokolwiek mu zaproponuję to jest na NIE. Znalazłam grupę wsparcia, to NIE, bo i tak go nie zrozumieją, Mówi, że nie może znaleźć pracy w naszym miasteczku (bo faktycznie tu pracy nie ma), mówię żeby się przeprowadził do większego miasta, bo w miasteczku nic go już nie trzyma, to NIE. No cokolwiek proponujesz, odpowiedź jest nie. Jedyne co by chciał, to żebym przychodziła codziennie i go wysłuchiwała.
Olej go.
Pomagać można dopóty dopóki człowiek się z tym dobrze czuje. Tu to już nie pomoc tylko żerowanie i niedługo sama będziesz jej potrzebować. Jemu od tego lepiej nie będzie.

---------- Dopisano o 03:01 ---------- Poprzedni post napisano o 02:57 ----------

Cytat:
Napisane przez _Tinkerbell Pokaż wiadomość
Miałam przyjaciółkę z depresją, i takiej osobie nie da się pomóc, jeśli ona tego nie chce.
A on nie chce.
Jesteś jego "workiem treningowym" - dzięki tobie może wyładować emocje, poczuć się lepiej, wypompować się, oczyścić, a ty to wszystko chloniesz.
On nie przestanie cię zarzucac sobą.
Powiedz mu wprost co tu napisałaś, o studiach, o rodzinie itd. I postaw ultimatum - piszesz/dzwonisZ do mnie jak jest naprawdę źle. W innym wypadku możemy pogadać od czasu do czasu, ale nie o twojej depresji, tylko o tym co u ciebie słychać.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
Lol. Nie miałaś przyjaciółki, albo ona nie miała.
Przyjaciołom nie stawia się ultimatum, to metoda negocjacji z terrorystami. Znajomości dawno nie powinno być, jeśli człowiek się zaczyna widzieć w roli negocjatora.
taylorswiftforever jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 06:52   #15
201803111829
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 13 966
GG do 201803111829
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez taylorswiftforever Pokaż wiadomość
Olej go.
Pomagać można dopóty dopóki człowiek się z tym dobrze czuje. Tu to już nie pomoc tylko żerowanie i niedługo sama będziesz jej potrzebować. Jemu od tego lepiej nie będzie.

---------- Dopisano o 03:01 ---------- Poprzedni post napisano o 02:57 ----------


Lol. Nie miałaś przyjaciółki, albo ona nie miała.
Przyjaciołom nie stawia się ultimatum, to metoda negocjacji z terrorystami. Znajomości dawno nie powinno być, jeśli człowiek się zaczyna widzieć w roli negocjatora.
Lol. A ktoś napisał, że ja jej coś stawiałam?
Nie. Wprost przeciwnie, dawałam jej całą siebie, aż mnie to wykonczylo.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
201803111829 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 09:02   #16
letik
Zadomowienie
 
Avatar letik
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Oczko górnego śląska:)
Wiadomości: 1 182
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Taylorswift z terrorystami sie nie negocjuje
A co do autorki to popieram wszystko co napisały dziewczyny. Można komuś pomagać, ale nie kosztem siebie samej. Ciekawa jestem co na to Twoj facet?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Będę walczyć tak długo, aż pewnego dnia powiem skromnie - wszystko czego chciałam, dzisiaj już należy do mnie !
letik jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 10:30   #17
Rena
Zakorzenienie
 
Avatar Rena
 
Zarejestrowany: 2004-07
Lokalizacja: Paris
Wiadomości: 29 331
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Bo jego sytuacja rodzinna nie ma tu nic do rzeczy - jest samotny, i tyle. Jego rodzice się rozwiedli, jest jedynakiem, ale najistotniejsze w tej sprawie jest to, że mieszkamy za granicą, więc rodziców i tak nie ma tu na miejscu. Ma jedno dziecko. O alimentach nic nie pisałam.
Ma znaczenie, powiela schemat. Rodzice rozwiedzeni, on tez. Do tego ma dziecko, wiec to raczej on dorosly je porzucil, nie zajmuje sie nim i nie probuje nic zapewnic.
Rena jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 11:20   #18
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Rozumiem, że czujesz się w jakiś sposób zobowiązana, bo on na Tobie jakoś tam polega, jest samotny, nie ma nikogo. Ale to, że on ma depresję nie musi znaczyć, że nie potrafi zrozumieć, że ktoś inny ma swoje życie, problemy i wytrzymałość psychiczną.

Co zrobić dalej, to moim zdaniem zależy jak bliska jest obecnie Wasza relacja i czy zależy Ci na relacjach z nim.
Jeśli zależy, to możesz powiedzieć szczerze, że nie dajesz rady, że jego oczekiwania są zbyt duże, że musi je zmienić jeśli ta znajomość ma przetrwać.
Jeśli nie zależy - ogranicz kontakty, nie pisz na siłę "jak się czujesz", nie odwiedzaj go.

Może sięgnąłby po inne dostępne "zasoby" (jak ta grupa wsparcia, o której pisałaś), gdyby nie to, że pozwalasz mu na sobie "wisieć" i jesteś dla niego ciągle oparciem, nawet jeśli to szkodliwe dla ciebie.

Edytowane przez Lexie
Czas edycji: 2017-12-04 o 11:22
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 11:26   #19
Madziara93
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 37
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Moim zdaniem taka relacja może bardzo szybko stać się toksyczna, a depresja to choroba, którą leczy się u specjalisty, a nie obarcza przyjaciół. Oczywiście przyjaciele i bliscy powinni pomagać w wyjściu z tego stanu, ale nie mogą czuć się odpowiedzialni za stan psychiczny tego, kto ma problem. Może te leki są nie trafione i trzeba iść do innego psychologa? A może jest typem osoby, która lubi 'wisieć" na innych i obarczać ich swoimi problemami i trzeba pokazać mu, że sobie na coś takiego nie pozwolisz i musi sam coś zrobić ze swoim życiem.

Edytowane przez Madziara93
Czas edycji: 2017-12-04 o 11:30
Madziara93 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-12-04, 15:19   #20
123abcd
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 18
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Nie ma znaczenia dla postawionego w watku pytania, bo tematem watku jest "jak powiedziec koledze, ze jestem zmeczona wspieraniem go", a Ty sie zastanawiasz, czy jego rodzice zyja i czy placi alimenty . To nie ma zadnego znaczenia w kwestii mojego zmeczenia cala sytuacja. No i nie kazde dziecko rozwodnikow sie rozwiedzie. Ponadto, gdzie Ty wyczytalas, ze on porzucil swoje dziecko i sie nim nie zajmuje???
123abcd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-04, 18:54   #21
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Też o tym pomyślałam a i pewnie od takiego dobrego przyjaciela musiałabym się w pewnym momencie odsunąć, bo nie miałabym już siły.



Myślisz, że on to robi specjalnie? W sumie to bez znaczenia, bo efekt jest ten sam, ale ciekawi mnie to. Zawsze mi się wydawało, że to choroba tak działa - przez depresję nie widzi nic innego jak siebie i swoje problemy. Nie posądziłabym go o złą wolę czy działania celowe, ale kto wie.



Bo jego sytuacja rodzinna nie ma tu nic do rzeczy - jest samotny, i tyle. Jego rodzice się rozwiedli, jest jedynakiem, ale najistotniejsze w tej sprawie jest to, że mieszkamy za granicą, więc rodziców i tak nie ma tu na miejscu. Ma jedno dziecko. O alimentach nic nie pisałam.
zachęć go do wyjazdu do rodziców

ja bym pewnie najpierw ochłodziła kontakty i mocno je ograniczyła. gdyby robił mi jakieś pretensje z tego powodu to bym mu szczerze powiedziała o motywach mojego zachowania.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-07, 13:14   #22
123abcd
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 18
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez skazana_na_bluesa Pokaż wiadomość
zachęć go do wyjazdu do rodziców
Próbowałam, też był na nie

Zrządzenie losu: dziś wpadłam na chwilę do biblioteki odebrać zarezerwowaną książkę i nagle słyszę "cześć". No super po prostu. On się pyta, co tam, ja coś odpowiadam ogólnikowo, żeby go zbyć, na co on od razu: może wpadniesz? Jesteś u mnie zawsze mile widziana. Zbyłam go oczywiście.
Ponieważ się naprawdę spieszyłam, i pewnie trochę stchórzyłam , po powrocie do domu napisałam mu smsa, gdzie szczerze wyjaśniłam, że nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły być jego terapeutką, że ta relacja jest bardzo jednostronna, że mam swoje życie i swoje problemy, i że uważam, że powinniśmy bardzo ochłodzić kontakty. On odpisał, że nie chciał, żebym tak to odebrała, przeprosił i stwierdził, że on się teraz nie będzie odzywał tylko jak ja poczuję że mam ochotę wznowić kontakt, to go wznowię.
Przypadkowe spotkania będą teraz bardzo niezręczne, ale trudno.
Dziękuję wszystkim za rady, mam nadzieję, że sytuacja się teraz rozwiążę. Myślę, że nasza relacja się właśnie skończyła, poza przypadkowymi spotkaniami i mówieniem sobie cześć, ale tak jest dla wszystkich lepiej.
123abcd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-07, 13:17   #23
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Próbowałam, też był na nie

Zrządzenie losu: dziś wpadłam na chwilę do biblioteki odebrać zarezerwowaną książkę i nagle słyszę "cześć". No super po prostu. On się pyta, co tam, ja coś odpowiadam ogólnikowo, żeby go zbyć, na co on od razu: może wpadniesz? Jesteś u mnie zawsze mile widziana. Zbyłam go oczywiście.
Ponieważ się naprawdę spieszyłam, i pewnie trochę stchórzyłam , po powrocie do domu napisałam mu smsa, gdzie szczerze wyjaśniłam, że nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły być jego terapeutką, że ta relacja jest bardzo jednostronna, że mam swoje życie i swoje problemy, i że uważam, że powinniśmy bardzo ochłodzić kontakty. On odpisał, że nie chciał, żebym tak to odebrała, przeprosił i stwierdził, że on się teraz nie będzie odzywał tylko jak ja poczuję że mam ochotę wznowić kontakt, to go wznowię.
Przypadkowe spotkania będą teraz bardzo niezręczne, ale trudno.
Dziękuję wszystkim za rady, mam nadzieję, że sytuacja się teraz rozwiążę. Myślę, że nasza relacja się właśnie skończyła, poza przypadkowymi spotkaniami i mówieniem sobie cześć, ale tak jest dla wszystkich lepiej.
Brawo za odwagę.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-07, 16:16   #24
Enfant_Double_Terrible
Raczkowanie
 
Avatar Enfant_Double_Terrible
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 83
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Byłam (może nadal jestem, chociaż może nie w takim stopniu) taką osobą, jak Twój kumpel, więc powiem Ci tylko, że masz prawo ratować siebie, jeżeli to Cię ciągnie w dół. Nie jesteś jego spluwaczką i nie pozwól sobie na to, żeby nią zostać.

Edit: A, pardon, nie doczytałam, że sprawa jest już załatwiona. Gratulacje!


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Edytowane przez Enfant_Double_Terrible
Czas edycji: 2017-12-07 o 21:10
Enfant_Double_Terrible jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-07, 23:28   #25
fristi
Rozeznanie
 
Avatar fristi
 
Zarejestrowany: 2017-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 577
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez 123abcd Pokaż wiadomość
Próbowałam, też był na nie

Zrządzenie losu: dziś wpadłam na chwilę do biblioteki odebrać zarezerwowaną książkę i nagle słyszę "cześć". No super po prostu. On się pyta, co tam, ja coś odpowiadam ogólnikowo, żeby go zbyć, na co on od razu: może wpadniesz? Jesteś u mnie zawsze mile widziana. Zbyłam go oczywiście.
Ponieważ się naprawdę spieszyłam, i pewnie trochę stchórzyłam , po powrocie do domu napisałam mu smsa, gdzie szczerze wyjaśniłam, że nie mam ani czasu, ani ochoty, ani siły być jego terapeutką, że ta relacja jest bardzo jednostronna, że mam swoje życie i swoje problemy, i że uważam, że powinniśmy bardzo ochłodzić kontakty. On odpisał, że nie chciał, żebym tak to odebrała, przeprosił i stwierdził, że on się teraz nie będzie odzywał tylko jak ja poczuję że mam ochotę wznowić kontakt, to go wznowię.
Przypadkowe spotkania będą teraz bardzo niezręczne, ale trudno.
Dziękuję wszystkim za rady, mam nadzieję, że sytuacja się teraz rozwiążę. Myślę, że nasza relacja się właśnie skończyła, poza przypadkowymi spotkaniami i mówieniem sobie cześć, ale tak jest dla wszystkich lepiej.
Super! Cieszę się, że tak to udało się rozegrać. On też w miarę dobrze zareagował
Przypadkowymi spotkaniami się nie przejmuj. Po prostu bądź miła ale rób swoje
fristi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-14, 16:54   #26
zupa_grochowa
Rozeznanie
 
Avatar zupa_grochowa
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 906
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Autorko, jak sytuacja? Kolega konsekwentnie milczy czy nie wytrzymał?
__________________
zupa_grochowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-12-19, 15:04   #27
123abcd
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 18
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cytat:
Napisane przez zupa_grochowa Pokaż wiadomość
Autorko, jak sytuacja? Kolega konsekwentnie milczy czy nie wytrzymał?
Umknęło mi Twoje pytanie . Kolega milczy, jego była żona mówiła mi, że jest obrażony (mimo, że na smsa odpowiedział bardzo spokojnie). Trudno
Oczywiście spotkałam go już przypadkiem, najpierw w sklepie, ale powiedziałam tylko cześć i poszlam dalej, a potem w autobusie. Wysiadamy na tym samym przystanku, więc było niezręcznie jak staliśmy przy drzwiach żeby wysiąść, no i on sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale ja znowu "cześć" i strzała w drugą stronę. Przypadkowe spotkania są niestety niefajne.
123abcd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-01-14, 15:02   #28
Miau89
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 1
Dot.: Nie mam siły wspierać kolegi z depresją

Cześć dziewczyny,

Przeczytałam wszystkie Wasze wypowiedzi i stwierdziłam, że muszę Wam podziękować. Naprawdę mi pomogłyście mimo, iż byłam tylko obserwatorem Waszej dyskusji. Miałam podobną sytuację co 123abcd i dokładnie miesiąc temu postanowiłam zerwać kontakt. Lecz zjadały mnie ogromne wyrzuty sumienia, w które wpędziła mnie chora na depresję "znajoma", narzucając mi, że jestem egoistką i ją opuściłam, przez co ma teraz traumę.

Na szczęście dzięki Wam zrozumiałam, że też mam prawo do własnego szczęścia i życia bez osoby, która oczekiwała, że będę jej terapeutą/matką/wyręczycielem/drogowskazem i nie wiem jeszcze kim.

Jeszcze raz dziękuję i życzę Wam wszystkiego dobrego.
Miau89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2018-01-14 16:02:29


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:26.