kto zarabia mało?

[b3e038722b79d57d91748189c48a0d4b42934a7c_612ac0051d267]

Napisane przez kocia_lapka

Przed wejściem RODO bardzo często się kupowało bazy, np. numery z forum ślubnego, by zaproponować spotkanie w sprawie hipoteki czy numery do matek, które rodziły w szpitalu i dostały wyprawki, by zaproponować ubezpieczenie dziecka. Mój były szef za to pracował właśnie w umawianiu takich spotkań i jednym ze sposobów było losowe wybieranie numerów przez dialer.

Tylko ja się w ogóle nie udzielam gdzieś na takich tematach aborcyjnych czy coś. W ogóle mnie ten temat nie interere (fala hejtu za 3...2...1...)

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[linaya]

Napisane przez sublips

Nie zgadzam się z tym; zarabiałam na uczelni publicznej dużo, dużo więcej niż najniższa krajowa. I z tego, co się orientuję, to każdy miał niezłe wynagrodzenie, tylko na początku trzeba było przecierpieć tę głodową stawkę.

O, a mogę podpytać, w jakim dziale?

[sublips]

Napisane przez linaya

O, a mogę podpytać, w jakim dziale?

Dział wspierający dydaktykę; ale ogólnie nie znam nikogo, kto po jakimś czasie miał tam najniższą krajową.

[nie_powiem]

Napisane przez tinkerver2

Szukam, ale póki co wszędzie albo zarabiałam, albo proponowali mi najniższą, jeszcze często na zlecenie.

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka

Tak samo co koleżanka. Ja akurat pracowałam w paru miejscach w kulturze i mam za soba jedno "korpo" w klepaniu przy komputerku - wszędzie najniższa z najniższych. Miasto ok. 200 tys. mieszkańców

[kasztanka3]

Napisane przez Mimiko

Pensja asystenta na uczelni nie powala. Bez dodatków w postaci grantów, programów i innych dodatkowych zajęć zarabiałabym 2800. Po 9 latach studiów i ze stopniem naukowym doktora to trochę żenada. Na szczęście jest ścieżka awansu i możliwości lepszego zarobku przy prowadzeniu badań, ale na start kokosów się nie zarobi.

Nawet bardzo zenada biorac pod uwage wklad pracy i czas poswiecony na zdobycie wyksztalcenia.

[Marigold19]

W urzędzie po 10 latach pracy zawodowej, wykształcenie wyższe.

[kocia_lapka]

Napisane przez Marigold19

W urzędzie po 10 latach pracy zawodowej, wykształcenie wyższe.

Naprawdę w urzędzie jest tak kiepsko? Kilku moich znajomych wręcz marzyło o pracy w urzędzie i na zarobki właściwie nie narzekają, podstawa nie jest najniższa, a do tego dodatki.

[marza_mr]

Napisane przez kocia_lapka

Naprawdę w urzędzie jest tak kiepsko? Kilku moich znajomych wręcz marzyło o pracy w urzędzie i na zarobki właściwie nie narzekają, podstawa nie jest najniższa, a do tego dodatki.

Bo urząd urzędowi nierówny, zależy od rodzaju i od lokalizacji.

[kocia_lapka]

Napisane przez marza_mr

Bo urząd urzędowi nierówny, zależy od rodzaju i od lokalizacji.

Możliwe. Moi znajomi akurat pracują w małych miasteczkach na Podkarpaciu i Podlasiu i praca biurowa jest dostępna właściwie jedynie w kilku miejscach, więc nic dziwnego, że urząd wygląda dobrze.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ellen_Ripley]

Napisane przez kocia_lapka

Naprawdę w urzędzie jest tak kiepsko? Kilku moich znajomych wręcz marzyło o pracy w urzędzie i na zarobki właściwie nie narzekają, podstawa nie jest najniższa, a do tego dodatki.

Urząd urzędowi nierówny, jak już wyżej napisano. Zależy od miasta, resortu. Np. wiem, że w Lasach Państwowych mieli (nie wiem jak jest teraz) swego czasu świetne zarobki, regularne premie itd. Dlatego koleżanka, słysząc, że pracuję w budżetówce, myślała, że ściemniam mówiąc o tak niskich zarobkach, bo tam mieli nie dość, że wyższe pensje, to jeszcze premie rzędu nawet kilku tysięcy złotych i to nie na super wysokich stanowiskach.

To samo jest zresztą z mitycznymi 13-tkami, wczasami pod gruszą, czy premiami na święta. Pracowałam w placówce edukacyjnej, która niestety podlega pod dosyć zubożałe miasto. Często te dodatki były mega symboliczne, a zdarzało się, że wcale ich nie przyznano, bo aż taka zła sytuacja budżetu miasta (niby kasa socjalna pod pewne rzeczy nie podlega, ale w mojej placówce jakoś wiecznie był z tym problem i było to jednak zależne od sytuacji ogólnej). Ale już np. placówki podlegające bezpośrednio pod Warszawę miały i zarobki i te wszystkie dodatki dużo wyższe.

Praca w urzędzie, czy generalnie w ten biedniejszej budżetówce, to może być albo marzenie dla kogoś, kto pobocznie ma jakąś działalność, możliwość dorabiania sobie, albo współmałżonek zarabia dobrze (ja miałam to szczęście). Plus, że na ogół jest dosyć stabilna i trudno o bycie zwolnionym. Oraz że nie ma problemu z wypłatami, co czasami zdarza się prywaciarzom. Minus? Często gęsto mobbing.

[sublips]

Napisane przez kocia_lapka

Naprawdę w urzędzie jest tak kiepsko? Kilku moich znajomych wręcz marzyło o pracy w urzędzie i na zarobki właściwie nie narzekają, podstawa nie jest najniższa, a do tego dodatki.

No w urzędach jest kiepsko moim zdaniem, ale ja w budżetówie to miałam więcej płatne niż podstawowa pensja asystenta, która była tutaj wymieniona. Do tego jakieś projekty itd. i naprawdę pieniądze były niezłe. Ale mobbing, podejście do pracownika, wkurzanie się na niekompetencję innych - no nie, dziękuję. A wiem, że w wielu urzędach/ zusach ze strony atmosfery w pracy wygląda tak samo, za to kasa dużo mniejsza.

[Mimiko]

Napisane przez kasztanka3

Nawet bardzo zenada biorac pod uwage wklad pracy i czas poswiecony na zdobycie wyksztalcenia.

Zgadzam się. Jak zaczynałam i miałam tylko gołą pensję to czułam się pokrzywdzona. Na szczęście w mojej dziedzinie można dość szybko podnieść zarobki jak jest się zorientowanym w grantach i programach dodatkowych typu np. zajęcia z zagranicznymi studentami.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[linaya]

Napisane przez Ellen_Ripley

To samo jest zresztą z mitycznymi 13-tkami, wczasami pod gruszą, czy premiami na święta. Pracowałam w placówce edukacyjnej, która niestety podlega pod dosyć zubożałe miasto. Często te dodatki były mega symboliczne, a zdarzało się, że wcale ich nie przyznano, bo aż taka zła sytuacja budżetu miasta (niby kasa socjalna pod pewne rzeczy nie podlega, ale w mojej placówce jakoś wiecznie był z tym problem i było to jednak zależne od sytuacji ogólnej). Ale już np. placówki podlegające bezpośrednio pod Warszawę miały i zarobki i te wszystkie dodatki dużo wyższe.

Praca w urzędzie, czy generalnie w ten biedniejszej budżetówce, to może być albo marzenie dla kogoś, kto pobocznie ma jakąś działalność, możliwość dorabiania sobie, albo współmałżonek zarabia dobrze (ja miałam to szczęście). Plus, że na ogół jest dosyć stabilna i trudno o bycie zwolnionym. Oraz że nie ma problemu z wypłatami, co czasami zdarza się prywaciarzom. Minus? Często gęsto mobbing.

Pogrubione: też słyszałam taką opinię, od znajomej pracującej w ministerstwie. Że nie ma problemu ze zwolnieniami, urlopem macierzyńskim, wychowawczym, bez obaw wraca się po nim na swoje stanowisko, nikt nie robi problemów itp. Taka ciepła posadka, bez specjalnych możliwości rozwoju, awansu. Z mobbingiem to niestety dużo zależy od ludzi/szefostwa, z którymi przyszło pracować.


Od ludzi pracujących w mojej branży, ale w budżetówce, z innych miast niż Warszawa też słyszałam, że te wszystkie premie świąteczne, 13-tki są tylko na papierze, raz są (a i wówczas bardzo symboliczne), raz w ogóle nie ma.

[Ellen_Ripley]

Napisane przez linaya

Pogrubione: też słyszałam taką opinię, od znajomej pracującej w ministerstwie. Że nie ma problemu ze zwolnieniami, urlopem macierzyńskim, wychowawczym, bez obaw wraca się po nim na swoje stanowisko, nikt nie robi problemów itp. Taka ciepła posadka, bez specjalnych możliwości rozwoju, awansu. Z mobbingiem to niestety dużo zależy od ludzi/szefostwa, z którymi przyszło pracować.

Od ludzi pracujących w mojej branży, ale w budżetówce, z innych miast niż Warszawa też słyszałam, że te wszystkie premie świąteczne, 13-tki są tylko na papierze, raz są (a i wówczas bardzo symboliczne), raz w ogóle nie ma.

Dokładnie. Natomiast wiele osób z innych branż, gdzie premia to naprawdę jakiś porządny zastrzyk gotówki, słysząc o premiach, czy zapomogach świątecznych w budżetówce myśli od razu "tym to dobrze", gdzie często chodzi o "majątek" rzędu 200-400 złotych. U mnie w pracy to najczęściej było coś koło 200, wczasy pod gruszą około 400.



Możliwości awansu i rozwoju często nie ma, nawet jeżeli człowiek mega się stara, chciałby. Natomiast wymagania... U mnie były coraz to większe, szczególnie gdy pokazałam, że potrafię.

[skara]

Zależy gdzie. Moja koleżanka pracuje w urzędzie w jednej z zamożniejszych dzielnic Warszawy i zdecydowanie nie narzeka. Samej podstawy ma około 2×minimalna krajowa plus różne dodatki.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ellen_Ripley]

Napisane przez skara

Zależy gdzie. Moja koleżanka pracuje w urzędzie w jednej z zamożniejszych dzielnic Warszawy i zdecydowanie nie narzeka. Samej podstawy ma około 2×minimalna krajowa plus różne dodatki.

Ustalmy: Warszawa to osobny Matrix.