Ludzie i zachowania, które nas dziwią +ot. cz.79

[kasia2209]

Treść usunięta

[71253839b04673f7804766e160d807ea33c37805_6578f4849ccb9]

staska_stasia - a Ty zup nie jadasz np. z makaronem czy ziemniakami w niej pływającymi?

my miewamy zupy n obiad. np. rosół i mój bardzo dużo jedzący facet sie potrafi najeśc- tyle ze ma cala michę makaronu właśnie.
albo pomidorową-krem ze zblendowanych warzyw plus ryż.
albo żurek- wtedy z boczkiem lub kiełabasą jako wkądką i ja dotego jem chleb. Niskokaloryczne to nie jest

Ja zup typowo warzywnych (poza cebulową i dobrą pomidorową) bardzo nie lubię - koszmar mojego dzieciństwa - jarzynowa

[cava]

[1=71253839b04673f7804766e 160d807ea33c37805_6578f48 49ccb9;89592421]staska_stasia - a Ty zup nie jadasz np. z makaronem czy ziemniakami w niej pływającymi?

my miewamy zupy n obiad. np. rosół i mój bardzo dużo jedzący facet sie potrafi najeśc- tyle ze ma cala michę makaronu właśnie.
albo pomidorową-krem ze zblendowanych warzyw plus ryż.
albo żurek- wtedy z boczkiem lub kiełabasą jako wkądką i ja dotego jem chleb. Niskokaloryczne to nie jest

Ja zup typowo warzywnych (poza cebulową i dobrą pomidorową) bardzo nie lubię - koszmar mojego dzieciństwa - jarzynowa [/QUOTE]




Ja sie nie najadam makaronem czy ryżem.
jak mam zupę w której jest wszytko, mięso/strączki, warzywa, jakaś kasza/makaron to tak.


Ale klasyczny rosół/pomidorówka z samym makaronem/ryżem to mój koszmar - człowiek się napcha i tylko mu brzuch wychodzi a nic się nie najadł i zaraz głodny.




natomiast rosół z kluskami lanymi z samych jajek z mąką (nie że 1 jajko dla picu a reszta to mąka z wodą na kilka osób - same jajka tylko z zagęszczone mąką) + wkrojone warzywa + kurza noga gotowana- no to tak, to jest solidna zupa i solidny obiad w ogóle.

[Misia452]

Napisane przez cava

Ja sie nie najadam makaronem czy ryżem.
jak mam zupę w której jest wszytko, mięso/strączki, warzywa, jakaś kasza/makaron to tak.


Ale klasyczny rosół/pomidorówka z samym makaronem/ryżem to mój koszmar - człowiek się napcha i tylko mu brzuch wychodzi a nic się nie najadł i zaraz głodny.




natomiast rosół z kluskami lanymi z samych jajek z mąką (nie że 1 jajko dla picu a reszta to mąka z wodą na kilka osób - same jajka tylko z zagęszczone mąką) + wkrojone warzywa + kurza noga gotowana- no to tak, to jest solidna zupa i solidny obiad w ogóle.

To dziwne bo makaron i ryż są dosyć syte

Wysłane z mojego RMX3151 przy użyciu Tapatalka

[bezpaniki]

U mnie zalezy jaka zupa, czy krem, czy duzo warzyw, bo taki zwykly rosol z samtm makaronem czy ryzem to zazwyczaj za malo.

Natomiast dla mnie slodkie to nie obiad czy to nalesniki, czy pierogi z owocami, czy nawet slodko-kwasna chinszczyzna, z jakiegos powodu nie nasyca na dlugo.
I musze zjesc przynajmniej 1 cieply posilek, chocby byl najwiekszy upal

[12b24d2a455c078f5629813f5df538e108ef39c5_6556ae3ede293]

Napisane przez Misia452

To dziwne bo makaron i ryż są dosyć syte

Wysłane z mojego RMX3151 przy użyciu Tapatalka

Na krótko

Sent from my SM-G973F using Tapatalk

[Imperfecta]

Napisane przez bezpaniki

U mnie zalezy jaka zupa, czy krem, czy duzo warzyw, bo taki zwykly rosol z samtm makaronem czy ryzem to zazwyczaj za malo.

Natomiast dla mnie slodkie to nie obiad czy to nalesniki, czy pierogi z owocami, czy nawet slodko-kwasna chinszczyzna, z jakiegos powodu nie nasyca na dlugo.
I musze zjesc przynajmniej 1 cieply posilek, chocby byl najwiekszy upal

Piątka! To samo u mnie. Zarówno to, że słodkie to nie obiad, jak i to że muszę zjeść jeden ciepły posiłek
Choć chińszczyzne lubię ale naleśniki, albo o zgrozo makaron czy pierogi z owocami? Podziękuję

[staska_stasia]

[1=71253839b04673f7804766e 160d807ea33c37805_6578f48 49ccb9;89592415]Tez się zdarzało takie ujadające agresywne psy spotkac luzem jak jeździliśmy na dłuższe wycieczki po wsiach po prodze. Mój kolega załatwił sobie pistolecik na kapiszony - taki jak na jarmarkach- żeby je odstraszać. tez chyba musze o takim pomyśleć-bo jeszcze dorosły to ewentualnie takiego próbującego go za kostkę chwycić odkopnie ostatecznie, ale jeździmy z dzieckiem coraz dalej...[/QUOTE]
Ja po zeszłorocznej akcji mam gaz pieprzowy w żelu, ale to byłoby spoko, gdyby był jeden pies. Wtedy 2 skoczyły do koleżanki, a do mnie ten skundlony amstaff i właścicielka
Zadzwoniłyśmy wtedy na policję, kazali nam zaczekać na patrol na miejscu Koleżanka, która dzwoniła, powiedziała, że nie ma takiej opcji, bo psy są cały czas luzem, czujemy się zagrożone i jak tylko będzie taka możliwość, to mamy zamiar się oddalić. No cóż, nie wiemy, czy przyjechali, ale za to wszystkie bluzgi i wyzwiska pod naszym kierunkiem się nagrały.

[1=71253839b04673f7804766e 160d807ea33c37805_6578f48 49ccb9;89592421]staska_stasia - a Ty zup nie jadasz np. z makaronem czy ziemniakami w niej pływającymi?
[/QUOTE]
Jadam, ale dalej- to nie jest to. Zresztą ile masz tych ziemniaków w takiej np. ogórkowej? Makaron w rosole czy pomidorowej (którą uwielbiam) powoduje u mnie typowy szybkie uczucie napchania, a potem wilczy głód. (PS. nie mam insulinooporności).
I wcale nie twierdzę, że muszę mieć do obiadu mięso. Nawet dania jarskie, typu placki ziemniaczane, pierogi czy naleśniki dają mi większą sytość niż zupa. Muszę mieć jakiś "pokarm stały".

[cava]

Napisane przez bezpaniki

U mnie zalezy jaka zupa, czy krem, czy duzo warzyw, bo taki zwykly rosol z samtm makaronem czy ryzem to zazwyczaj za malo.

Natomiast dla mnie slodkie to nie obiad czy to nalesniki, czy pierogi z owocami, czy nawet slodko-kwasna chinszczyzna, z jakiegos powodu nie nasyca na dlugo.
I musze zjesc przynajmniej 1 cieply posilek, chocby byl najwiekszy upal

dla mnie naleśniki z serem są ok, mimo ze słodkie. Do nich zawsze robię surówkę jakąś na bazie marchwi i ujdzie bez problemu.
Może też kwestia ile kto słodzi, bo tu może być bardzo duży rozrzut.

Tak samo jak coś jest słodkawe ale jednak mięsne to też ok, choć nie przepadam za taką kombinacją, dlatego nie przepadam w ogóle za kuchnią chińską czy amerykańską.
Za wszelkimi sosami słodko-kwaśnymi czy wymysłami typu schabowy z ananasem.

[Lasagna_ze_szpinakiem]

Napisane przez Imperfecta

Piątka! To samo u mnie. Zarówno to, że słodkie to nie obiad, jak i to że muszę zjeść jeden ciepły posiłek
Choć chińszczyzne lubię ale naleśniki, albo o zgrozo makaron czy pierogi z owocami? Podziękuję

Ja to samo- pierogi z truskawkami? Spoko, ale po obiedzie

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[Imperfecta]

Napisane przez Lasagna_ze_szpinakiem

Ja to samo- pierogi z truskawkami? Spoko, ale po obiedzie

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

To u mnie raczej w ogóle jeśli mam wybór zjem jak nic innego nie ma, ale wolałabym nie

[olabambola]

Napisane przez Lasagna_ze_szpinakiem

Ja to samo- pierogi z truskawkami? Spoko, ale po obiedzie

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

ja w ogóle fanką pierogów nie jestem Za dużo roboty dla mnie.

[Lasagna_ze_szpinakiem]

Napisane przez olabambola

ja w ogóle fanką pierogów nie jestem Za dużo roboty dla mnie.

A to ja kupuje od takiej pani co robi raz w miesiącu duże ilości Więc robię zapas- szpinak, mięso, kapusta, z serem i właśnie sezonowo z truskawkami. Za paczke (10 szt) wychodzi mi 12 zł więc to nasz awaryjny obiad w ciągu miesiąca

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[Imperfecta]

Napisane przez olabambola

ja w ogóle fanką pierogów nie jestem Za dużo roboty dla mnie.

Ja kocham pierogi, ale tylko ruskie właściwie

[VivelaPologne]

Ja jakoś za zupami zbytnio nie przepadam, też się robię po nich szybko głodna (wyjątki to rosół, fasolowa, gulaszowa czy grochówka) i zawsze wolałam drugie danie. Zupy to takie meh, przez większość czasu mogłyby dla mnie nie istnieć.

Nie mam problemu z obiadami na słodko, byle nie za często i też nie muszę mieć codziennie ciepłego posiłku - lubię czasem zjeść treściwą sałatkę na zimno na obiad albo jakieś wieloskładnikowe kanapki, zwłaszcza latem.

[Miss Saeki]

Napisane przez cava

dla mnie naleśniki z serem są ok, mimo ze słodkie. Do nich zawsze robię surówkę jakąś na bazie marchwi i ujdzie bez problemu.
Może też kwestia ile kto słodzi, bo tu może być bardzo duży rozrzut.

Tak samo jak coś jest słodkawe ale jednak mięsne to też ok, choć nie przepadam za taką kombinacją, dlatego nie przepadam w ogóle za kuchnią chińską czy amerykańską.
Za wszelkimi sosami słodko-kwaśnymi czy wymysłami typu schabowy z ananasem.

No naleśniki z serem to już w sumie masz węgle i białko. Jeśli ktoś je naleśnik z dżemem/nutellą/owocami to w sumie to bardziej chwilowy i kaloryczny zapychacz niż wartościowe jedzenie.

Tak samo z zupami, czym innym jest treściwa zupa typu żurek, grochówka, gulaszowa czy barsz ukrainski z fasolą - tym mozna się najeść, a czym innym jarzynowa czy kalafiorowa. Te drugie są fajne, bo to sporo warzyw, zimą mogą trochę rozgrzać, ale godzina i przelecą.

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Napisane przez staska_stasia

Ja po zeszłorocznej akcji mam gaz pieprzowy w żelu, ale to byłoby spoko, gdyby był jeden pies. Wtedy 2 skoczyły do koleżanki, a do mnie ten skundlony amstaff i właścicielka
Zadzwoniłyśmy wtedy na policję, kazali nam zaczekać na patrol na miejscu Koleżanka, która dzwoniła, powiedziała, że nie ma takiej opcji, bo psy są cały czas luzem, czujemy się zagrożone i jak tylko będzie taka możliwość, to mamy zamiar się oddalić. No cóż, nie wiemy, czy przyjechali, ale za to wszystkie bluzgi i wyzwiska pod naszym kierunkiem się nagrały.


Jadam, ale dalej- to nie jest to. Zresztą ile masz tych ziemniaków w takiej np. ogórkowej? Makaron w rosole czy pomidorowej (którą uwielbiam) powoduje u mnie typowy szybkie uczucie napchania, a potem wilczy głód. (PS. nie mam insulinooporności).
I wcale nie twierdzę, że muszę mieć do obiadu mięso. Nawet dania jarskie, typu placki ziemniaczane, pierogi czy naleśniki dają mi większą sytość niż zupa. Muszę mieć jakiś "pokarm stały".

Ale o co one na was bluzgaly? Ze tam przechodzicie?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Chailleach]

Uwielbiam wszystkie zupy, ale są one dla mnie sposobem na "dopchanie się", bo mam niestety coś takiego, że obojętnie co bym jadła/nie jadła przez cały dzień, to obiad musi być wielki, najlepiej zupa, drugie i deser np. jakiś owoc. A samej zupy, nawet z dużą ilością makaronu/ryżu nie umiem traktować, jako pełnego obiadu, drugie danie już tak.
W ogóle nie potrafię się najeść płynnymi posiłkami, jakieś smoothie, jogurty itp. to tylko przegryzka, zaraz jestem po tym głodna.

[staska_stasia]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89592601]Ale o co one na was bluzgaly? Ze tam przechodzicie?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]
Zrobiłam rysunek sytuacyjny. Przyjechałyśmy asfaltówką (ta czarna kreska), minęłyśmy tylko tabliczkę "koniec drogi utwardzonej". Żadnego ogrodzenia, żadnej tabliczki teren prywatny, nic. Wjechałyśmy na szutrówkę (ta żółta linia, łącząca się z szutrówką wzdłuż torów).
Pierwszy podbiegł jakiś mały fafik i zaczął szczekać, koleżanka pojechała do przodu, ja się zatrzymałam, bo się boję psów. Koło domu siedziały jakieś 2 babki i facet, więc krzyczę, żeby odwołali psa. W tym momencie wypadł ten skundlony amstaff i jeszcze jeden taki średniej wielkości. Fafik i średni pobiegły za koleżanką, amstaff objął mnie za cel. I idzie ich właścicielka, od początku drąc się na nas, że "k*** jeździmy po jej terenie". Odpowiadamy grzecznie, że skąd mamy wiedzieć? "No jak to k*** skąd, tabliczki nie widziały?". No tak, koniec drogi gruntowej. Babka dalej swoje, że teren prywatny, więc proszę, żeby nas zaprowadziła i pokazała taką informację. Psy nie odpuszczają, koleżanka mówi, że jak ich nie odwoła, to dzwoni na policję. Więc okazało się, że jesteśmy popier***. Zachowanie właścicielki nakręcało psy. Przyszła druga babka i jej wtórowała, w tym czasie "amstaff" śledził każdy ruch mojej ręki, zastawiłam się rowerem, ale to niewiele by pewnie pomogło. Telefon na policję, bo zgodnie z prawem na nieogrodzonej posesji pies powinien być w kojcu, poza tym zwierzaki i ich właścicielka jakieś takie agresywne. Na koniec dowiedziałyśmy się, że możemy zapytać się sołtysa którędy przebiega granica jej działki W niedzielę. O godz. 15.
Nie twierdzę, że może i faktycznie wjechałyśmy na jej posesję, ale niby skąd miałyśmy to wiedzieć? Teren nieogrodzony, żadnych znaków, choćby informacji, że droga wewnętrzna. Ta asfaltówka i żwirówka zaznaczone na mapach i nawet heatmapy Stravy pokazywały, że ludzie tamtędy jeżdżą Ogólnie mogłybyśmy z babką spokojnie wyjaśnić tę sytuację, gdyby nie te psy.

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Staska, masakra. Nawet nie wiem co powiedziec.

[karawanna]

To co mnie dziwi i jednocześnie denerwuje - jestem obecnie w swoim rodzinnym mieście w małym miasteczku na lubelszczyźnie, gdzie moja rodzina mieszka dość blisko kościoła. Ksiądz zamontował takie nagłośnienie, że odkąd tu jestem, słyszę każdą mszę, każdą komunię czy każdy pogrzeb. Dziwi mnie, że mieszkańcy godzą się na coś takiego, a jest tak od lat.
Nieraz mieszkałam w Warszawie w sąsiedztwie kościołów i nie spotkałam się z czymś takim, żeby nagłośnienie dawało z taką mocą.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Kocham zupy, mogę jeść na śniadanie obiad i kolacje.
Słodkim np pierogi z owocami czy naleśniki z serem - nie najem się. To dla mnie deser a nie danie obiadowe.

---------- Dopisano o 14:05 ---------- Poprzedni post napisano o 14:03 ----------

Napisane przez staska_stasia

Zrobiłam rysunek sytuacyjny. Przyjechałyśmy asfaltówką (ta czarna kreska), minęłyśmy tylko tabliczkę "koniec drogi utwardzonej". Żadnego ogrodzenia, żadnej tabliczki teren prywatny, nic. Wjechałyśmy na szutrówkę (ta żółta linia, łącząca się z szutrówką wzdłuż torów).
Pierwszy podbiegł jakiś mały fafik i zaczął szczekać, koleżanka pojechała do przodu, ja się zatrzymałam, bo się boję psów. Koło domu siedziały jakieś 2 babki i facet, więc krzyczę, żeby odwołali psa. W tym momencie wypadł ten skundlony amstaff i jeszcze jeden taki średniej wielkości. Fafik i średni pobiegły za koleżanką, amstaff objął mnie za cel. I idzie ich właścicielka, od początku drąc się na nas, że "k*** jeździmy po jej terenie". Odpowiadamy grzecznie, że skąd mamy wiedzieć? "No jak to k*** skąd, tabliczki nie widziały?". No tak, koniec drogi gruntowej. Babka dalej swoje, że teren prywatny, więc proszę, żeby nas zaprowadziła i pokazała taką informację. Psy nie odpuszczają, koleżanka mówi, że jak ich nie odwoła, to dzwoni na policję. Więc okazało się, że jesteśmy popier***. Zachowanie właścicielki nakręcało psy. Przyszła druga babka i jej wtórowała, w tym czasie "amstaff" śledził każdy ruch mojej ręki, zastawiłam się rowerem, ale to niewiele by pewnie pomogło. Telefon na policję, bo zgodnie z prawem na nieogrodzonej posesji pies powinien być w kojcu, poza tym zwierzaki i ich właścicielka jakieś takie agresywne. Na koniec dowiedziałyśmy się, że możemy zapytać się sołtysa którędy przebiega granica jej działki W niedzielę. O godz. 15.
Nie twierdzę, że może i faktycznie wjechałyśmy na jej posesję, ale niby skąd miałyśmy to wiedzieć? Teren nieogrodzony, żadnych znaków, choćby informacji, że droga wewnętrzna. Ta asfaltówka i żwirówka zaznaczone na mapach i nawet heatmapy Stravy pokazywały, że ludzie tamtędy jeżdżą Ogólnie mogłybyśmy z babką spokojnie wyjaśnić tę sytuację, gdyby nie te psy.

Staska, a zadzwoń na policje z prośbą o wyjaśnienie sprawy.

[Norluka]

Dziwią mnie weselno-komunijne zwyczaje prezentów dla wszystkich za wszystko.

Prezenty od gości dla pary młodej, od gości dla komunisty.
Prezent w ramach podziękowania pary młodej/"komunisty" dla gości.
Prezent w ramach podziękowania dla rodziców na ślubie.
Prezent w ramach podziękowania rodzicom chrzestnym na komunii.
Prezenty "komunisty" dla dziadków.
Prezenty za zgodzenie się bycia świadkiem.
Prezenty od uczestników kawalerskiego/panieńskiego dla młodego/młodej.
Prezent młodego/młodej dla uczestników kawalerskiego/panieńskiego.

Jestem w kilku grupach komunijno-weselnych i aż nie wierzę, ile prezentów można nawymyślać na tylko jedną okazję

[staska_stasia]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89592665]
Staska, a zadzwoń na policje z prośbą o wyjaśnienie sprawy.[/QUOTE]
Wiesz co, to się już przedawniło. Sprawdzałam na stravie, byłyśmy tam rok temu na początku maja a wykroczenia mają rok przedawnienia.
Tak niebezpiecznej sytuacji z psami nigdy nie miałam, chociaż w dzieciństwie pies sąsiadów mnie ugryzł (dokładnie to capnął zębami w nadgarstek; nic poważnego, ale zastrzyk przeciwtężcowy musiałam zaliczyć). Koleżanka wtedy miała gaz pieprzowy, ale to być może zadziałałoby w przypadku jednego psa, a nie trzech.
I uwielbiam tekst: pani się nie boi, mój pies nie gryzie To niech mu pan / pani wytatuuje to na czole, bo skąd niby mam wiedzieć?
Wiecie, nie mam tak, że jeżdżę na pałę gdzie tylko kawałek trasy, bo już wielokrotnie zatrzymywałam się i obczajałam, czy nowo poznana dróżka nie prowadzi komuś pod stodołę.

[kaledonia]

Napisane przez Norluka

Dziwią mnie weselno-komunijne zwyczaje prezentów dla wszystkich za wszystko.

Prezenty od gości dla pary młodej, od gości dla komunisty.
Prezent w ramach podziękowania pary młodej/"komunisty" dla gości.
Prezent w ramach podziękowania dla rodziców na ślubie.
Prezent w ramach podziękowania rodzicom chrzestnym na komunii.
Prezenty "komunisty" dla dziadków.
Prezenty za zgodzenie się bycia świadkiem.
Prezenty od uczestników kawalerskiego/panieńskiego dla młodego/młodej.
Prezent młodego/młodej dla uczestników kawalerskiego/panieńskiego.

Jestem w kilku grupach komunijno-weselnych i aż nie wierzę, ile prezentów można nawymyślać na tylko jedną okazję

No w końcu coś dla mnie, bo tak to nie mogę obchodzić dnia dziecka, bo jestem dorosła, dnia matki, bo nie mam dzieci, dnia babci, bo jak wcześniej brak dzieci i wnuków
Czekam na dzień cioci.

Z tymi prezentami się nie spotkałam , ale wiadomo internet to inny świat i czego to ludzie nie wymyślą.

[Norluka]

Napisane przez kaledonia

No w końcu coś dla mnie, bo tak to nie mogę obchodzić dnia dziecka, bo jestem dorosła, dnia matki, bo nie mam dzieci, dnia babci, bo jak wcześniej brak dzieci i wnuków
Czekam na dzień cioci.

Z tymi prezentami się nie spotkałam , ale wiadomo internet to inny świat i czego to ludzie nie wymyślą.

Dzień kobiet zostaje

[staska_stasia]

Napisane przez kaledonia

No w końcu coś dla mnie, bo tak to nie mogę obchodzić dnia dziecka, bo jestem dorosła, dnia matki, bo nie mam dzieci, dnia babci, bo jak wcześniej brak dzieci i wnuków
Czekam na dzień cioci.

Z tymi prezentami się nie spotkałam , ale wiadomo internet to inny świat i czego to ludzie nie wymyślą.

Dzień cioci i wujka przypada 3 lipca. Będę świętować z przytupem na urlopie z dala od bratanka i bratanicy

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez staska_stasia

Wiesz co, to się już przedawniło. Sprawdzałam na stravie, byłyśmy tam rok temu na początku maja a wykroczenia mają rok przedawnienia.
Tak niebezpiecznej sytuacji z psami nigdy nie miałam, chociaż w dzieciństwie pies sąsiadów mnie ugryzł (dokładnie to capnął zębami w nadgarstek; nic poważnego, ale zastrzyk przeciwtężcowy musiałam zaliczyć). Koleżanka wtedy miała gaz pieprzowy, ale to być może zadziałałoby w przypadku jednego psa, a nie trzech.
I uwielbiam tekst: pani się nie boi, mój pies nie gryzie To niech mu pan / pani wytatuuje to na czole, bo skąd niby mam wiedzieć?
Wiecie, nie mam tak, że jeżdżę na pałę gdzie tylko kawałek trasy, bo już wielokrotnie zatrzymywałam się i obczajałam, czy nowo poznana dróżka nie prowadzi komuś pod stodołę.

Ja na takie mundrosci odpowiadam że nie gryzie tylko łyka w całości . Zwierzęta to tylko zwierze moze mu się mój zapach nie spodobać i wygryzie mi dziurę w d....

[staska_stasia]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89592711]Ja na takie mundrosci odpowiadam że nie gryzie tylko łyka w całości . Zwierzęta to tylko zwierze moze mu się mój zapach nie spodobać i wygryzie mi dziurę w d....[/QUOTE]
Kiedyś byłam świadkiem, jak znajomy słysząc tekst: "proszę się nie bać, on nie gryzie", odpowiedział: "on nie, ale ja tak". I pogłaskał się po brzuchu (ma spory dystans do siebie i otyłość; wypadł wiarygodnie )

[Natalie_Alex]

Napisane przez VivelaPologne

Ja jakoś za zupami zbytnio nie przepadam, też się robię po nich szybko głodna (wyjątki to rosół, fasolowa, gulaszowa czy grochówka) i zawsze wolałam drugie danie. Zupy to takie meh, przez większość czasu mogłyby dla mnie nie istnieć.

Nie mam problemu z obiadami na słodko, byle nie za często i też nie muszę mieć codziennie ciepłego posiłku - lubię czasem zjeść treściwą sałatkę na zimno na obiad albo jakieś wieloskładnikowe kanapki, zwłaszcza latem.

Mam podobnie. Zupy dla mnie mogłyby nie istnieć, a słodkie na obiad jem bardzo często. W zasadzie na śniadanie też
Deser to podstawa mojego żywienia