Największe faux pas popełniane przez Młodych part II

[dezire]

Napisane przez ciabatka

Co się okazało? Otóż młodzi mieli brać ślub kościelny, ale jednostronny - młoda niewierząca, więc miała nie składać przysięgi, miało też nie być Mszy, a jedynie krótkie nabożeństwo. No ale niestety rodzice młodego postanowili się wtrącić i bez niczyjej wiedzy pozmieniali ustalenia z księdzem. No i była i Msza, i przysięga dwustronna, a potem ogromna awantura, której zupełnie się nie dziwię.

serio ? jakoś w to nie wierzę. Zeby wziąc slub koscielny trzeba przygotowań i spełnienia kilku warunków (np. dostarczenia aktu chrztu) - a ksiądz tak po prostu jej go udzielił od czapy ?

a pod przymusem i tak slub nieważny (i ksiądz o tym wie)

[Dotka90]

Raczej bym to wlozyla w urban legend.

Wysłane z mojego LG-P700 przy użyciu Tapatalka

[weselna01]

Ja też - nie da się przed ołtarzem załatwić zaświadczeń, odbycia nauk itp.

[ciabatka]

Być może macie rację - ja nie wiem, opowiadał nam to DJ. On też słyszał to z drugiej ręki, w końcu na ślubie go nie było. Co do nauk itd.: nie mam pojęcia, jak jest przy ślubie jednostronnym, ale stawiałabym, że mogą być potrzebne i tak - chociażby dla tej drugiej strony. Zresztą osoba niewierząca (lub innego wyznania) ma przecież w całości uroczystości pozycję "to wiara mojego małżonka będzie ważniejsza, ja się na wszystko zgadzam". Dodatkowo zastanawiam się, czy np. ksiądz, który chciałby na siłę udzielić takiego ślubu, nie mógłby tego zrobić. Moja koleżanka brała ślub na szybko (bo ciąża) i znajomy ksiądz w ogóle odpuścił jej nauki i poradnię. Tylko tamten miał oczywiście dobre intencje, ten z tej historii mógłby mieć złe.

No ale tak sobie tylko gdybam, nie wykluczam, że to bujda. Ja zresztą o formalnościach kościelnych nie mam pojęcia, my bierzemy cywilny. No i jeszcze raz się potwierdza, że nigdzie tyle rozsądku, co na wizażu

[Dotka90]

Poza tym, no błagam, ksiądz miał zapisany ślub jedostronny i pod wpływem matki faceta by powiedział: aaaa to ok, niech wezmą tradycyjny kościelny, taaaakiego psikusa PMce zrobimy!

Przecież to się kupy nie trzyma. Tak samo jak opowieść, że 40 osób zaproszonych tylko na ślub, pojechało na wesele

[ciri15]

Napisane przez waisuga

Uderz w stół, a nożyce się odezwą
Faux pas to jest wymaganie od Młodych, aby byli do dyspozycji gości przez całe wesele czy tam przyjęcie. W końcu to ich dzień i chyba należy im się chwila dla siebie, choćby na zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia ŚLUBNEGO.... No przecież w tym czasie też można podać kawę i ciasto oraz zorganizować im czas poprzez jakieś gry/zabawy poprowadzone przez zespół/wodzireja. To nie, trzeba od razu zarzucać, że to faux pas i olewka gości. Śmieszne jesteście z tym obrażaniem.
Odnośnie tego że "szkoda pieniędzy" to mnie np. szkoda pieniędzy na czesanie się i malowanie drugi raz i mam do tego prawo. Zresztą ja nie jadę na żadną sesję, tylko po prostu tato nam pstryknie kilka zdjęć w plenerze, niedaleko sali. No ale przecież to jest taaaaaaaakie faux pas, że masakra. Goście nam nie darują

Po pierwsze to sesja w plenerze na ogół robiona jest w bardziej "naturalnym" klimacie, wiec nie trzeba od razu lecieć do fryzjerki.

Po drugie - ja bym nie uczestniczyła w zabawach, gdyby nie było państwa młodych, wydawałoby mi się to bezcelowe, bo przecież na wesele idzie się dla PM. I tak, miałabym wrażenie, że się mnie olewa.
Rozumiem taką sytuację 20 lat temu, bo wtedy się jechało do studia, 30 minut i po sesji. Teraz się robi piękne plenery i zrobienie takich zdjęć zajmuje co najmniej pół dnia.

---------- Dopisano o 09:44 ---------- Poprzedni post napisano o 09:22 ----------

Napisane przez waisuga

Może trochę przesadziłam z tonem wypowiedzi wcześniej, ale zdenerwowałam się czytając, jaki to straszny nietakt wyjść na chwilę z sali, żeby sobie zrobić zdjęcie z mężem bez udziału gości. Zresztą kiedyś to było normalne, tylko teraz jest moda na jakieś wyrąbane sesje całodzienne nie wiadomo gdzie

A co zazdrościsz?

---------- Dopisano o 09:59 ---------- Poprzedni post napisano o 09:44 ----------

Napisane przez okaro

co do ciast.. ja chyba jedyna nie uwazam podarowania ciast z wesela w paczkach jako nietakt. Nie wiem co w tym dziwnego i fo pa:P.
.

Ja też nie widzę w tym nic dziwnego.

---------- Dopisano o 09:59 ---------- Poprzedni post napisano o 09:59 ----------

[ciabatka]

Napisane przez Dotka90

Poza tym, no błagam, ksiądz miał zapisany ślub jedostronny i pod wpływem matki faceta by powiedział: aaaa to ok, niech wezmą tradycyjny kościelny, taaaakiego psikusa PMce zrobimy!

Przecież to się kupy nie trzyma. Tak samo jak opowieść, że 40 osób zaproszonych tylko na ślub, pojechało na wesele

Argumenty formalne mnie przekonują, ale to, że "ksiądz by tak nie zrobił" - w ogóle. Różni są ludzie, różne pojawiają się historie o m.in. księżach właśnie, np. w wątku o usługodawcach. I tak samo, jak matka młodego mogłaby uznać, że tak lepiej, tak samo ksiądz: nie na zasadzie psikusa, ale "no bo co jej właściwie szkodzi, a może dzięki temu się nawróci".

Ale podkreślam raz jeszcze, nie upieram się, to nie jest żaden ślub, na którym byłam, a kanał informacji faktycznie był taki (ktoś z weselników - DJ - my), że na co najmniej kilku poziomach coś mogło zostać przekręcone.

A w 40 osób dodatkowo na weselu też średnio wierzę

[Dotka90]

Ale nie zrobiłby tak, bo taki ślub jest przecież niewazny, ksiądz o tym dobrze wie, więc jaki byłby sens tego?

Już pomijam, że gdybym była w takiej sytuacji jako ta PMka, to przecież bym nie powiedziała i tak tej przysięgi.

[annic]

Napisane przez Dotka90

Ale nie zrobiłby tak, bo taki ślub jest przecież niewazny, ksiądz o tym dobrze wie, więc jaki byłby sens tego?

Już pomijam, że gdybym była w takiej sytuacji jako ta PMka, to przecież bym nie powiedziała i tak tej przysięgi.

Dokładnie, zgadzam się. Ksiądz przy spisywaniu protokołu chyba się pyta, czy nikt nie zmusza do małżeństwa - więc niby jak on miałby zmuszać? To raz.

Dwa, że gdybym była Pmką i ksiądz dyktowałby mi przysięgę to gdyby podyktował tę końcówkę (tak mi dopomóż...), to bym zwyczajnie myślała, że się pomylił i bym nie powiedziała, a jemu ukradkiem szepnęła, że to mnie nie dotyczy.

Jedyne w co byłabym w stanie uwierzyć to w tą mszę, że matka nakłamała księdzu, że młodzi chcą i zrobił - no ale przecież coś by im powiedział, zagadał / do mszy się przecież czytania wybiera.


w 40 osób na weselu nie wierzę. Na bank ktoś miał coś zaplanowane na ten wieczór/zostawił dziecko pod opiekę i podniósłby raban, że jest coś nie halo. No błagam, ludzie nie zachowują się jak potulne owieczki tylko dlatego, że jest hasło - no to wieziemy was na wesele.

[ciabatka]

Napisane przez Dotka90

Ale nie zrobiłby tak, bo taki ślub jest przecież niewazny, ksiądz o tym dobrze wie, więc jaki byłby sens tego?

Już pomijam, że gdybym była w takiej sytuacji jako ta PMka, to przecież bym nie powiedziała i tak tej przysięgi.

Szczegółów nie znam, nie mam pojęcia, czy postawiona pod ścianą i kompletnie zaskoczona, powiedziała przysięgę czy nie. Ale może faktycznie całość brzmi mało wiarygodnie i jest zbiorem poprzekręcanych wersji jakiejś zupełnie innej historii.

A co do pleneru w dniu ślubu: też uważam, że dłuższe wyjście na sesję to faux pas. Ale byłabym już gotowa to wybaczyć - z jednym wyjątkiem. Byłam świadkiem na ślubie, który odbył się koło południa, a potem weselnicy pojechali na salę, za to młodzi i my (świadkowie) - na sesję do parku. Prosto z kościoła. Od początku nie byłam przekonana do tego pomysłu, ale w sumie było to moje pierwsze wesele w życiu i trochę brakowało mi wyobrażeń na ten temat, zresztą miało być szybko i kilka fotek. No i nie mój ślub przecież, mam pomagać, a nie się stawiać i zmieniać młodym plany.

No i pojechaliśmy. Wyszło półtorej godziny, teraz już wiem, że trudno jest załatwić to szybciej. W tym czasie wszyscy weselnicy czekali pod salą! Wyobrażam sobie, jak musieli być głodni i wkurzeni, musząc czekać tyle czasu na zewnątrz. Usiąść też nie bardzo mieli gdzie, nikt nawet nie pomyślał, żeby w tym czasie załatwić im chociaż jakąś herbatę i przekąski. Ba!, obsługa sali w ogóle nie chciała ich wpuścić przed przyjazdem młodych. Dla mnie faux pas jak stąd na Hawaje - a niestety musiałam się wstydzić razem z młodymi, w końcu przyjechałam razem z nimi...

[201607111040]

Co do sesji w dniu ślubu. Ja osobiście uważam że wesele kosztuje tyle pieniędzy że mi osobiście szkoda byłoby jechać na sesje, wolałabym się na nim bawić Przecież sesja kiedy indziej nie kosztowałaby majątku, a własne wesele ma się teoretycznie raz w życiu

[193b1b6e1ddfcb4e7f6608e02b30ba9b0746877a_687197910e488]

Napisane przez ciabatka

A co do pleneru w dniu ślubu: też uważam, że dłuższe wyjście na sesję to faux pas. Ale byłabym już gotowa to wybaczyć - z jednym wyjątkiem. Byłam świadkiem na ślubie, który odbył się koło południa, a potem weselnicy pojechali na salę, za to młodzi i my (świadkowie) - na sesję do parku. Prosto z kościoła. Od początku nie byłam przekonana do tego pomysłu, ale w sumie było to moje pierwsze wesele w życiu i trochę brakowało mi wyobrażeń na ten temat, zresztą miało być szybko i kilka fotek. No i nie mój ślub przecież, mam pomagać, a nie się stawiać i zmieniać młodym plany.

No i pojechaliśmy. Wyszło półtorej godziny, teraz już wiem, że trudno jest załatwić to szybciej. W tym czasie wszyscy weselnicy czekali pod salą! Wyobrażam sobie, jak musieli być głodni i wkurzeni, musząc czekać tyle czasu na zewnątrz. Usiąść też nie bardzo mieli gdzie, nikt nawet nie pomyślał, żeby w tym czasie załatwić im chociaż jakąś herbatę i przekąski. Ba!, obsługa sali w ogóle nie chciała ich wpuścić przed przyjazdem młodych. Dla mnie faux pas jak stąd na Hawaje - a niestety musiałam się wstydzić razem z młodymi, w końcu przyjechałam razem z nimi...

największym błędem tutaj wydaje mi się, że było nierozplanowanie - no i oczywiście też jestem przeciwna od razu po ślubie jechać na sesję

Ale co innego jak ślub o 12, wesele zaczyna się o 14 - obiadek, pierwszy taniec, pierwsza flaszka, pierwsze lody przełamane ok. 17-18 parę zdjęć niedaleko sali, lub na terenie sali.
(no i oczywiście mówię to o czasie letnim - zimą nie zda to egzaminu)

[viva91]

Trochę przekoloryzowana ta historia z przymuszeniem do ślubu kościelnego. Jak z filmu. Może faktycznie coś się stało, co popsuło atmosferę na weselu, ale taki bieg zdarzeń, no cóż, nieprawdopodobny

Co do dłużenia się jednego tematu - normalna rzecz w tym wątku A jako, że w ostatnim czasie zaglądam rzadko, to "odgrzewam kotlety" chcąc skomentować, wybaczcie

[MychaMysia]

Napisane przez cornflower_girl

Mucha Mysia To już buractwo. Byłam na weselu, gdzie świadkiem był chłopak jeżdżący na wózku, przyjaciel państwa młodych; jak dla mnie świetnie odnalazł się w tej roli.

Wracając do tytułu : przypadek z mojego podwórka - młoda para chciała poprosić kolegę na świadka, niestety nie pasowała im dziewczyna, z którą się spotykał. Dali mu ultimatum - zostaniesz świadkiem, jak z nią zerwiesz.

Rozumiem, że można kogoś nie lubić, nie aprobować wyboru drugiej połówki, ale takie prośby już bez przesady...

...nie "MUCHA", i nie ja jestem buractwem rozumiem tylko przypadek który opisywałam. I to nie ja wymyśliłam, że najlepsza przyjaciółka panny młodej jezdzi na wózku wiec jej nie wezmą na starszą, tylko PANNA MŁODA. Wbrew pozorom tak jak napisałam, ludzie myślą stereotypami i młoda to wiedziała (i sama myśli stereotypowo)

[_ema_]

Napisane przez MychaMysia

...nie "MUCHA", i nie ja jestem buractwem rozumiem tylko przypadek który opisywałam. I to nie ja wymyśliłam, że najlepsza przyjaciółka panny młodej jezdzi na wózku wiec jej nie wezmą na starszą, tylko PANNA MŁODA. Wbrew pozorom tak jak napisałam, ludzie myślą stereotypami i młoda to wiedziała (i sama myśli stereotypowo)

A nie sądzicie, że to była po prostu czysto praktyczna decyzja?
Świadek na weselu, przynajmniej w moich rejonach, ma ogrom obowiązków i najprawdopodobniej osoba na wózku potrzebowałaby dodatkowej pomocy, żeby im sprostać, bądź obowiązki te trzeba by było tak czy siak powierzyć komuś innemu, bo przykładowo nie wiem jak świadkowa na wózku miałaby iść z młodą do toalety i pomóc jej w załatwieniu swoich potrzeb w suknie księżniczce, czy biegać i szukać porwanej młodej. Więc nie wiem czy to stereotypy, czy po prostu praktyczne spojrzenie na sprawę. Bo przyjaźń przyjaźnią, ale zarówno świadek/świadkowa by się męczyli, krępowali, że nie dają rady pomóc tak jak powinni, czuli 'ułomni', jak i młodzi musieli by szukać kolejnej osoby do pomocy, bo świadkowie by sobie nie radzili. Po co stawiać wszystkich w takiej sytuacji?

[MychaMysia]

Masz rację.

[ciri15]

Napisane przez MychaMysia

...nie "MUCHA", i nie ja jestem buractwem rozumiem tylko przypadek który opisywałam. I to nie ja wymyśliłam, że najlepsza przyjaciółka panny młodej jezdzi na wózku wiec jej nie wezmą na starszą, tylko PANNA MŁODA. Wbrew pozorom tak jak napisałam, ludzie myślą stereotypami i młoda to wiedziała (i sama myśli stereotypowo)

Nie unoś się tak, przecież nikt na Ciebie nie naskakuje.

[cornflower_girl]

MychaMysia Przepraszam za przekręcenie nicka Nie wiem dlaczego moje słowa odniosłaś do siebie - akurat tutaj z tego co opisujesz, niczemu nie jesteś winna. Uważam, że ta panna młoda zachowała się karygodnie, przykro że musiałaś uczestniczyć w takim weselu.

_ema_ Myślę, że masz rację - sporo zależy od rejonu i samych młodych. Dla niektórych świadkowie wystarczą do podpisania dokumentów i są honorowymi gośćmi, inni robią ze świadków darmową siłę roboczą.
Dużo też zależy od samej osoby niepełnosprawnej i rodzaju kalectwa.

Co do opisywanej tutaj sytuacji ze zmuszeniem do ślubu dwustronnego - raczej urban legend. Przy spisywaniu protokołu przedślubnego jest szereg pytań związanych o wiarę, wychowanie dzieci - dla osoby niewierzącej jest zupełnie inny formularz.

[_ema_]

Napisane przez cornflower_girl

_ema_ Myślę, że masz rację - sporo zależy od rejonu i samych młodych. Dla niektórych świadkowie wystarczą do podpisania dokumentów i są honorowymi gośćmi, inni robią ze świadków darmową siłę roboczą.

I po raz kolejny obrażasz ludzi, nie bardzo chyba nawet wiesz co gadać, tylko pleciesz trzy po trzy.
Rozumiem, że nie pojmujesz faktu, że w różnych rejonach są różne tradycje, ale nazywanie kogoś 'siłą roboczą' tylko dlatego, że tradycja nakazuje świadkowi np. zagadywać do gości siedzących przy stole, asystować w 'ceremoniach' takich jak oczepiny czy porwanie młodej itp jest głupie. Ksiądz też jest pewnie siłą roboczą bo msze musi odprawić?

[cornflower_girl]

_ema_ Może sama źle to sformułowałam - rozróżniam tradycje od dziwnych żądań młodych. I o dziwne żądania młodych mi chodzi - typu wymóg uczestniczenia w każdej przymiarce, jeżdżenie za salami, nakładanie na nich obowiązków konsultantki ślubnej. Jeśli komuś odpowiada taka sytuacja - nie moja sprawa. Ale znam przypadki, że młodzi się śmiertelnie obrażali, że ktoś nie jest w stanie zorganizować im wesela albo że się nie angażuje.

[weselna01]

[existence]

Napisane przez weselna01

[201701300922]

Napisane przez _ema_

I po raz kolejny obrażasz ludzi, nie bardzo chyba nawet wiesz co gadać, tylko pleciesz trzy po trzy.
Rozumiem, że nie pojmujesz faktu, że w różnych rejonach są różne tradycje, ale nazywanie kogoś 'siłą roboczą' tylko dlatego, że tradycja nakazuje świadkowi np. zagadywać do gości siedzących przy stole, asystować w 'ceremoniach' takich jak oczepiny czy porwanie młodej itp jest głupie. Ksiądz też jest pewnie siłą roboczą bo msze musi odprawić?

A kto ją porywa i w jakim celu?
Nie znam takiej tradycji.

[201610281624]

U nas porwanie PM- ki nad ranem się odbywa już na sam koniec wesela. Kilku mężczyzn bierze PM na ręce, za rękę i ona z nimi wychodzi, odchodzą kawałek od sali ( ciocia mojego Tż na wózku dwukołowym została posadzona i na krzesełku i tak ją wywieźli kawałek w pole), i tam biegnie młody za swoją żonką i negocjują chłopaki: ile wódki dasz za żonę...I on daje dajmy na to 0, 5 weselnej na głowę i jak się dogadają to Młody "odzyskuje" żonkę.
Mnie np. nikt porwać nie chciał:-P hahaha

[weselna01]

Gorzej jak na widok porywanej pm-ki siądzie, odkręci wódeczkę i polewając wzdychnie: "No nareszcie..."

[panna mati_]

Napisane przez weselna01

Wyciągam popcorn. Jestem ciekawa, kto i kiedy skończy ten temat.

Napisane przez existence

tu już nawet na popcorn za późno...jestem bliska wyłączeniu subskrypcji

Jest jakiś zakaz wypowiadania się na pewne tematy? Wątek jest zbiorczy, co chwilę wpada ktoś nowy, ktoś nadrabia i temat się przeciąga.
Wątki na wyliczankach są bardziej w stylu: lubię albo nie lubię.

[ciri15]

Napisane przez Dysia1990

A kto ją porywa i w jakim celu?
Nie znam takiej tradycji.

Ja słyszałam, ale jakbym miała być świadkową to bym nie umiała tego zorganizować. U nas to podobno jest przed ślubem jeszcze.

[_ema_]

Napisane przez Dysia1990

A kto ją porywa i w jakim celu?
Nie znam takiej tradycji.

Ainhoa tu łądnie wyjaśniła - zazwyczaj porywają panowie, ja widziałam jeszcze takie akcje, że ją chowali, Młody jej szuka, potem za wódeczkę wykupuje, świadkowie przy tym asystują. Najczęściej jeśli wesele jest na wiosnę/lato, to odbywa się to wszystko na dworzu, parku, zalezy od otoczenia sali

[MychaMysia]

Napisane przez panna mati_

Jest jakiś zakaz wypowiadania się na pewne tematy? Wątek jest zbiorczy, co chwilę wpada ktoś nowy, ktoś nadrabia i temat się przeciąga.
Wątki na wyliczankach są bardziej w stylu: lubię albo nie lubię.

[201701300922]

Napisane przez _ema_

Ainhoa tu łądnie wyjaśniła - zazwyczaj porywają panowie, ja widziałam jeszcze takie akcje, że ją chowali, Młody jej szuka, potem za wódeczkę wykupuje, świadkowie przy tym asystują. Najczęściej jeśli wesele jest na wiosnę/lato, to odbywa się to wszystko na dworzu, parku, zalezy od otoczenia sali

Napisane przez Ainhoa

U nas porwanie PM- ki nad ranem się odbywa już na sam koniec wesela. Kilku mężczyzn bierze PM na ręce, za rękę i ona z nimi wychodzi, odchodzą kawałek od sali ( ciocia mojego Tż na wózku dwukołowym została posadzona i na krzesełku i tak ją wywieźli kawałek w pole), i tam biegnie młody za swoją żonką i negocjują chłopaki: ile wódki dasz za żonę...I on daje dajmy na to 0, 5 weselnej na głowę i jak się dogadają to Młody "odzyskuje" żonkę.
Mnie np. nikt porwać nie chciał:-P hahaha

Śmiesznie.
To u nas tylko zabierają PMce buta i młody musi go wykupić wódką.



Wysłane z aplikacji, przepraszam za ewentualne błędy i brak polskich znaków.